Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dwuczłonowy dramat datowany na lata 1865–66. Jego akcja obejmuje dwie przeplatające się tragedie: „Tyrtej” i „Za kulisami”. „Tyrtej” to sceny rozgrywające się na deskach teatru, łączą się one z wydarzeniami mającymi miejsce „Za kulisami”. Wiele fragmentów utworu stanowi aluzję do Warszawy po upadku powstania styczniowego. Znajduje się w nim również „Dedykacja”, którą Norwid poświęca młodości stolicy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 71
Cyprian Kamil Norwid
Za kulisami
Fantazja
Warszawa 2020
PROLOG
I
Podróżnik i Quidam, w kapeluszach, z laskami w ręku – Malcher na środku izby domyka tłomoki
PODRÓŻNIK
„Chodź!” – powiadasz?... A gdzie?... Ażeby ominąć pakowanie tłomoków, dość jest raczej, przechadzając się i tu, na miejscu, wykreślić sobie stosowną elipsoidę. Gdzież bowiem iść, od konieczności gdzież zboczyć?... Zły humor Malchera ogranicza się, i promień jego nie jest od posadzki tej promienia ani dłuższym, ani rozleglejszym.
QUIDAM
Powiadam ci: „Chodź!...” – i idźmy! I idziemy...
wychodzą
II
QUIDAM
I oto widzisz, że są miejsca przeznaczone ku temu, aby właśnie że nie były żadnym celem: z tak wielkiego natłoku ludzi, w którym rozpieramy się łokciami, nikt tu nie przyszedł!...
PODRÓŻNIK
Czyliż ci wszyscy także dziś o północy wyjeżdżają i zbłądzili w to miejsce, aby pozostawić ich służebnym wolność przeklinania niedopinających się tłomoków, wolność miotania się, wolność, luźność?... Jestże to jeden więcej wynalazek, właściwy stolicom, iż uchronić się można od wnętrza własnego pomieszkania!...
Inaczej, zaiste, opuszczałem progi wiejskie w dziedzicznych Omegach moich: burza była naonczas, tak pomiatająca liśćmi, jak tu widzę okręcający się tłum przychodniów.
QUIDAM
Dopiero-ż Malcher twój złorzeczyć musiał!...
PODRÓŻNIK
Ty, co kolumny i posągi umiejętnym oglądałeś okiem, powiedz: czy w bezposągowym kraju jakim przeniosłeś kiedykolwiek spojrzenie toż samo na żywe postacie ludzi?... Czy uważałeś, jak dalece starożytnym narodem jest ojczyzna nasza? Weź na przykład nowożytny typ służącego Anglika lub Francuza, weź i Niemca, weź tych doskonałych służących, których całe osobistości żywe zdają się być odlewane w umyślnej i wytwornie odmierzonej formie... Czy widziałeś to w Polsce? Polacy, można by powiedzieć, iż się nie rodzą na służących: to są zawsze giermki, i towarzysze, i luzaki, i podrzędnego stopnia bracia rycerze, którzy, jeszcze przez feodalne niższe praktyki kawalerskie nie przeszedłszy, podają ci laskę i kapelusz, jak podawało się ongi strzemię i miecz. Dlatego to w chwilach wielkich wielcy są, w potocznych służbach codziennych zaniedbani, często-gęsto poufni gawędziarze, nie pogardzający łzą rozrzewnienia i kieliszkiem.
QUIDAM
Tym właściwiej należało nam zboczyć tu na chwilę, gdzie, i owszem, wszystko współczesne jest... wszystko i nic.
PODRÓŻNIK
Jakto współczesne, co współczesne?... – Te różnofarbne marmury afrykańskie drobnych lombardzkich kolumn? Marmury, których się już ani kopie więcej?
QUIDAM
To ogipsowana cegła i pomalowana z wierzchu.
PODRÓŻNIK
Te czworogranne nagłowia kolumn, ryte bogobojnym dłutem majstrów z dwunastego stulecia?
QUIDAM
To odlewane hurtem z cynku, a potem okryte złoceniami za pośrednictwem galwanizmu. Gmach taki, jak go widzisz, stawia się dziś w przeciągu ośmiu miesięcy.
I nazywa się to kawiarnią śpiewającą. Ale owóż zasłonę podejmują. Szmer magiczny obejma zgromadzonych, iż za chwilę nasłynniejsza ze śpiewaczek ma się ukazać. Oto i ona... Grzmot oklasków... Czy słyszysz, co ci mówię?
* *
*
To nie ona!... Zmieniono, widzę, program... Publiczność się kłębi oburzeniem, jak lewiatan, gdy zmylił się w podrzucie za zdobyczą. Nie opieraj się zbyt ufnie o tę balustradę marmurową – to powleczone blachą drewno.
PODRÓŻNIK
Coś zanosi się, widzę, na wysadzenie sceny ramionami. Śpiewaczka jeśli nie wyjdzie?...
QUIDAM
Bądź spokojny! Czy uważasz głowę i pół ramienia, wychylające się zza kulis po stronie prawej?...
PODRÓŻNIK
Widzę kogoś, spozierającego bacznie na zegarek, jako kiedy wprawny fotograf odmierza czas działalności słońca.
QUIDAM
To jest przedsiębiorca aplauzu i poręczyciel wartości śpiewaczki, skoro oburzenie publiczności dojdzie do obmyślonego naprzód kresu... Ale już, już dochodzi!... Słyszę coś podobnego do trzasku łamiącej się poręczy pod naciskiem – teraz, teraz! Otóż i ona! Poręczyciel schował swój zegarek. Możemy już bezpiecznie opuścić zgromadzenie i ochłodzić czoła na powietrzu...
PODRÓŻNIK
Jak to? A śpiew?...
QUIDAM
Cokolwiekbądź i jakkolwiekbądź teraz zaśpiewa, przyjęte będzie wytrzymywanym pierw umyślnie oklaskiem. Wybuch zaś ten nie tylko że ocenić, ale i usłyszeć pieśni nie dozwoli – to nazywa się: sztuka w swym rodzaju zupełnie nowa...
Umknij nieco ramienia. Lękam się, ażeby mi nie połamali albumu, w którym życzę sobie mieć coś pióra twojego przed rozstaniem.
PODRÓŻNIK
Pokazałeś mi architekturę, publiczność, smak, styl i sławę. Wychodźmy! Teraz czas jest, ażebym w albumie twoim zapisał się.
W PAMIĘTNIKU
I
Nie tylko, pierw się najadłszy mandragor,
Błądziły w limbach szalone kobiety,
Nie tylko Dante i trzeźwy Pythagor, –
Byłem i ja tam... pamiętam, niestety!
II
Że byłem, tomów dwunastu na dowód
Pisać... sił nie mam. bo myśl mnie udławia.
Jestem zmęczony! Wolę jechać „do wód” –
Nie na wyjezdnym się o piekle mawia!
III
Wolę gdzieś jechać, w pilnym internie.
Patrząc przed siebie z obłędu wyrazem,
Werki potrącać, jako grzyby w lesie,
Ludzi, epoki, mieszać wszystko razem –
IV
Być tam i owdzie, wonczas, dziś i potem.
Jako się wyżej albo niżej rzekło,
A nie równiejszym wracać kołowrotem,
A nie odpomnić, te zwiedziłem piekło!
V
Lecz pytasz: „Owdzie, co tak wielce trudzi,
I które z bliskich spotkałem postaci?”
Tam braci nie ma, ni bliźnich, ni ludzi,
Tam tylko studia nad sercami braci!
VI
Tam uczuć nie ma, tylko ich sprężyny,
Zdające z siebie wzajemny rachunek,
Do nieużytej podobne machiny.
Puszczonej w obieg przez pęd lub trafunek.
VII
Tam celów nie ma, lecz same rutyny
Pozardzewiałe – i nie ma tam wieków,
Dni, nocy, epok – tam tylko godziny
Biją, jak tępych utwierdzanie ćwieków.
VIII
Nie określone pierwej cyfrą stałą.
Lecz fatalności pchnięte raz ostrogą.
Nie znaczę wcale, co, kiedy się działo –
W godzinę wybić liczby jej nie mogą!
IX
Rzekłbyś, w tytańskim z wiecznością zapasie.
Mniejsza czy biją minuty, czy lata,
Iż każda wątpi o sobie i czasie,
Każda dogania się, lecz nie ulata...
X
Jakby wcielonej ciągle puls ironii
Słysząc, wiesz naprzód i wiesz ostatecznie,
Że z godzin żadna siebie nic dogoni,
Że nie wydzwoni siebie, dzwoniąc wiecznie.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.