Zabić Roosevelta, Stalina i Churchilla. Jak naziści planowali zamach na Wielką Trójkę - Brad Meltzer, Josh Mensch - ebook

Zabić Roosevelta, Stalina i Churchilla. Jak naziści planowali zamach na Wielką Trójkę ebook

Brad Meltzer, Josh Mensch

0,0
56,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Rok 1943, Wielka Trójka – Roosevelt, Stalin i Churchill – ma wkrótce spotkać się w Teheranie. Podczas gdy alianci przygotowują konferencję, naziści pracują nad operacją, która może zmienić bieg historii – planują zamach na przywódców trzech mocarstw.

Związane z tym mało znane wydarzenia ożywają na kartach porywającej książki „Zabić Roosevelta, Stalina i Churchilla”, ukazującej przerażającą prawdę o morderczych zmaganiach wywiadów, podczas których ważyły się losy nie tylko przywódców sprzymierzonych państw, ale i całej Europy.

Brad Meltzer to autor wielu bestsellerowych thrillerów, z których kilka doczekało się wydań w Polsce, oraz książek poświęconych historii. Jest także gospodarzem telewizyjnych programów dokumentalnych.

Josh Mensch jest producentem telewizyjnych programów dokumentalnych oraz współautorem kilku książek napisanych wraz z Bradem Meltzerem, poświęconych historii Stanów Zjednoczonych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 438

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału

THE NAZI CONSPIRACY

The Secret Plot to Kill Roosevelt, Stalin, and Churchill

Copyright © 2023 by Forty-Four Steps, Inc.

All rights reserved

Projekt okładki

Marcin Słociński, Prószyński Media

Zdjęcia na okładce

© akg-images/EAST NEWS

Redaktor prowadzący

Adrian Markowski

Redakcja

Joanna Popiołek

Korekta

Grażyna Nawrocka

Bożena Hulewicz

ISBN 978-83-8391-645-3

Warszawa 2025

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

[email protected]

Dedykuję profesorowi Tomowi Collierowi,

mojemu wykładowcy historii

z Uniwersytetu Michigan,

który przed kilkoma dekadami

zachęcił mnie do zajęcia się

drugą wojną światową

– B.M.

Pamięci mojego ojca,

Stevena H. Menscha,

1943–2021

– J.M.

PROLOG

Teheran

28 listopada 1943

Prezydent się ukrywa.

Ulica jest obstawiona żołnierzami. Są ich tu tysiące, stoją po obu stronach wzdłuż chodników, szeregi ciągną się na długość całych kwartałów. Większość ma na sobie mundury radzieckie, niektórzy zaś to Brytyjczycy lub Amerykanie.

Wymachują karabinami maszynowymi. W gorącym, suchym powietrzu używają broni i własnych ciał, żeby odgrodzić hałaśliwy tłum próbujący się przepchać bliżej i dostrzec, co się dzieje – a właściwie kto nadjeżdża.

Miejscem tych scen jest szeroka aleja będąca główną arterią komunikacyjną tętniącej życiem irańskiej stolicy – Teheranu1.

Teraz, w listopadzie 1943 roku, w mieście panuje niezwykłe poruszenie2. Poczynając od dziś, Teheran stanie się widownią jednego z najważniejszych wydarzeń w dotychczasowym przebiegu wojny światowej obejmującej niemal cały glob. Wydarzenie to do tej pory utrzymywano w tajemnicy, ale teraz zostało już ujawnione opinii publicznej3. Sam Iran nie jest militarnie zaangażowany w wojnę. Pozostaje pod kontrolą aliantów – stąd też wynika obecność radzieckich sił porządkowych w trakcie opisywanych scen.

Nagle hałas wznoszący się nad tłumem się wzmaga. Zarówno żołnierze, jak i gapie odwracają się w stronę nadjeżdżającej kolumny samochodów składającej się z wojskowych i cywilnych pojazdów. W środku kawalkady sunie długa ciemna limuzyna lśniąca w jasnym słońcu. To właśnie tego samochodu nakazano żołnierzom strzec.

Ci, którym udaje się rzucić okiem na przejeżdżające auto, mogą dostrzec kierowcę na przednim fotelu. Za nim siedzi jeden tylko pasażer, wysoki siwy mężczyzna około sześćdziesiątki. Ludzie tłoczący się po obu stronach alei wyciągają szyje, żeby mu się lepiej przyjrzeć. Co pewien czas pasażera można dostrzec przez tylne szyby samochodu

Ludzie napierają, wszyscy starają się zobaczyć prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Delano Roosevelta. A w każdym razie gapiom wydaje się, że to on siedzi w limuzynie.

Przedzierający się przez miasto prezydencki konwój mija zatłoczony targ i budynki mieszkalne. Niektórzy mieszkańcy obserwują widowisko z okien lub dachów. Cel, do którego zmierza ciemna limuzyna, nie jest tajemnicą: prezydent udaje się do ambasady radzieckiej – otoczonego murem i silnie strzeżonego kompleksu budynków położonego na północ od centrum miasta. FDR spotka się tam z dwoma innymi światowymi przywódcami, którzy są jego sprzymierzeńcami w toczącej się wojnie: z szefem radzieckiego rządu Józefem Stalinem oraz Winstonem Churchillem, premierem Zjednoczonego Królestwa4.

Będzie to spotkanie na szczycie mające wpływ na historię świata: po raz pierwszy podczas trwającej wojny dojdzie do osobistego spotkania alianckiej Wielkiej Trójki. Konferencję przygotowywano niemal rok, co wiązało się z ogromnym wysiłkiem w dziedzinie geopolitycznej koordynacji i ze skomplikowanymi zabiegami dotyczącymi bezpieczeństwa5.

A jednak nie wszystko podczas tego widowiska przebiega tak, jak się ludziom wydaje. Ani gapie, ani żołnierze – ani nawet niektórzy uczestnicy konwoju – nie wiedzą, że wysoki siwowłosy mężczyzna na tylnym siedzeniu limuzyny nie jest w istocie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Tak naprawdę jest to funkcjonariusz amerykańskich tajnych służb, który ma na sobie kuloodporną kamizelkę i udaje prezydenta.

Prawdziwego prezydenta w tej kawalkadzie w ogóle nie ma. W tej chwili rzeczywisty FDR siedzi z pochyloną głową, wciśnięty na tył całkiem innego samochodu – małego brudnego auta szybko przemieszczającego się bocznymi ulicami miasta. Podczas gdy smukłą czarną limuzynę prezydencką otaczają opancerzone samochody pełne uzbrojonych żołnierzy, niezwracające niczyjej uwagi auto wiozące prawdziwego prezydenta eskortuje wyłącznie pojedynczy jeep pędzący krętymi uliczkami6.

Po cóż był ten wyszukany podstęp?

Późnym wieczorem poprzedniego dnia funkcjonariusze wywiadu radzieckiego poinformowali służby bezpieczeństwa USA o niepokojącym odkryciu: w Teheranie, mieście pozostającym pod kontrolą aliantów, obserwuje się wzmożony ruch hitlerowskich tajnych agentów. Ich zadaniem, według informacji przekazanych przez Sowietów, jest zabicie Roosevelta. A także Churchilla. A także Stalina. Chodziło o spisek, w który niemalże nie dawało się uwierzyć, o plan swoją zuchwałością zapierający dech. Właśnie tu, w Teheranie, podczas konferencji o historycznym znaczeniu hitlerowscy agenci mieli podjąć próbę zamordowania Wielkiej Trójki7.

Gdyby plan się powiódł, jego następstwa byłyby trudne do wyobrażenia.

Od niemal czterech już lat cała kula ziemska jest objęta drugą wojną światową. Ogromne połacie Europy, Azji i Afryki Północnej zostały kompletnie zdewastowane. Cierpiących i zabitych ludzi nie da się właściwie zliczyć i ich liczba rośnie. Masowe okrucieństwa wymierzone w ludność cywilną są zbyt liczne, żeby je dokładnie porachować8. I nie widać w tej chwili końca tego wszystkiego.

Siłą napędową wojny jest przerażająca i odrażająca ideologia, która zagnieździła się w kilku państwach, ale swoją najbardziej ekstremalną i niszczącą wersję przybrała w Niemczech pod rządami partii narodowosocjalistycznej. Oparta na pokrętnej formie skrajnego patriotyzmu zasilana jest nienawiścią rasową, masową propagandą, teoriami spiskowymi, demonizowaniem grup mniejszościowych oraz kultem budowanym wokół narcystycznego przywódcy9. Pod wpływem tej ideologii – oraz dzięki bezwzględności wcielającej ją w życie partii politycznej – kraj, który dawniej pozostawał wierny wartościom demokratycznym, zwrócił się w stronę autorytaryzmu, nienawiści i przemocy. To Niemcy oraz ich główni sojusznicy – Włochy i Japonia – rozpętali tę katastrofalną wojnę10.

Nie chodzi tu tylko o starcie światowych potęg wojskowych, jakkolwiek by ono było bezwzględne. Reżim hitlerowski w miarę swojego rozwoju zaczął popełniać masowe zbrodnie, wykraczające daleko poza ramy zwykłych działań wojennych, biorąc sobie za cel ludzi, których uważał za „niepożądanych”: Romów, psychicznie chorych, Polaków i inne narody słowiańskie. Ludność cywilna, włącznie z kobietami i dziećmi, trafiała masowo do więzień, poddawana była torturom, uśmiercana poprzez skrajnie wyczerpującą pracę czy po prostu mordowana.

Reżim nakierował swą brutalność przede wszystkim na jedną grupę ludzi, którą od samego początku poniżał i oskarżał: na naród żydowski. Aby rozwiązać tak zwaną kwestię żydowską w Europie, przywódcy nazistowscy stworzyli podczas wojny aparat masowej zagłady – tak straszny, że miną jeszcze długie lata, zanim świat w pełni zrozumie jego potworność11.

Dla omówienia skutecznej walki alianci zaplanowali długo oczekiwane spotkanie Wielkiej Trójki – przywódców Stanów Zjednoczonych, Zjednoczonego Królestwa i Związku Radzieckiego. Wiedzieli, że konferencja w Teheranie stanowi dla państw sprzymierzonych najlepszą – i być może jedyną – szansę, by wprowadzić w życie strategię wojskową, która pozwoli wreszcie zniszczyć hitlerowskie Niemcy i położyć kres wojnie powodującej tyle cierpień na całym świecie12. Zaplanowanie i realizacja tej strategii będzie gigantycznym przedsięwzięciem, wymagającym niemającej precedensu koordynacji wojskowej w skali całego globu.

Miliony istnień ludzkich zależą od sukcesu tej konferencji. Prawdopodobnie nawet dziesiątki milionów.

Jeśli hitlerowcy dopną swego celu, trzej światowi przywódcy nie wyjadą z tego miasta żywi – a wraz z nimi umrą nadzieje na zwycięstwo aliantów.

Nie ma w tych słowach przesady. Stawką w grze jest przetrwanie wielu narodów.

I właśnie w tej chwili FDR – przygięty i z opuszczoną głową – chowa się w tylnej części pędzącego ulicami Teheranu samochodu.

1 Szczegóły przejazdu Roosevelta z ambasady amerykańskiej do radzieckiej patrz: Michael F. Reilly, Reilly of the White House, Nowy Jork 1947, s. 178–179, oraz Gary Kern, How „Uncle Joe” Bugged FDR, „Studies in Intelligence” 2003, 47, nr 1.

2 Keith Sainsbury, The Turning Point: Roosevelt, Stalin, Churchill, and Chiang Kai-shek, 1943: The Moscow, Cairo, and Tehran Conferences, Nowy Jork 1985, s. 218–219.

3 W sprawie tajności konferencji teherańskiej patrz: Jurij Kuzniec, Tiegieran-43, Moskwa 2003, s. 194.

4 Sainsbury, The Turning Point, s. 218–219.

5 Tamże, s. 137–150.

6 Reilly, Reilly of the White House, s. 178–179 oraz Kern, How „Uncle Joe” Bugged FDR.

7 W naszej książce omówimy szczegółowo niektóre dyskusje i kontrowersje towarzyszące historii tego spisku na życie przywódców, włącznie z teoriami mówiącymi, że groźba została wyolbrzymiona przez radzieckie służby wywiadowcze – patrz rozdziały 71–74. Przykłady źródeł stanowiących wprowadzenie w tę historię – które zgodnie z wynikami naszych badań mogą być uznane za wiarygodne – patrz: Reilly, Reilly of the White House, s. 178–188; Nikołaj Dołgopołow, Wartanian: żyzń zamieczatielnych ludiej, Moskwa 2014, s. 25–73, oraz Kuzniec, Tiegieran-43, s. 7–10.

8 Patrz: Ian Kershaw, Do piekła i z powrotem. Europa 1914–1949, Kraków 2016, s. 450–451.

9 Przegląd omawianej ideologii, patrz: tamże, s. 351–360.

10 Tamże, s. 420.

11 Tamże, s. 451–457.

12 W kwestii ogólnego znaczenia konferencji teherańskiej z 1943 roku dla biegu drugiej wojny światowej, patrz m.in.: Sainsbury, The Turning Point oraz Keith Eubank, Summit at Teheran: The Untold Story, Nowy Jork 1985.

CZĘŚĆ I

NACZELNY DOWÓDCA

1

DWA LATA WCZEŚNIEJ…

Ocean Spokojny

7 grudnia 1941

Od dziesięciu dni okręty płynęły z sekretną misją.

W cichy niedzielny poranek, kiedy nad Pacyfikiem zaczynają migotać światła brzasku, flotylla przygotowuje się do zmiany kursu13.

W zasięgu wzroku nie widać żadnego lądu. W porównaniu z ogromem oceanu konwój okrętów wygląda jak maleńka plamka. Ale w ludzkiej skali flotylla jest ogromna: dwa potężne lotniskowce, dwa pancerniki, dziewięć niszczycieli, trzy krążowniki, osiem tankowców z paliwem oraz kilka małych okrętów wspomagających. Pod powierzchnią wody flotylli towarzyszą dwadzieścia trzy okręty podwodne. Pokłady obu lotniskowców zastawione są dziesiątkami samolotów. Łączna liczba załogi to kilkadziesiąt tysięcy ludzi pozostających w gotowości bojowej14.

Przez większą część dziesięciodniowej podróży okręty płynęły na wschód. Co zdumiewające, pokonały odległość ponad trzech i pół tysiąca mil15 – od ustronnej zatoki na wschodnioazjatyckim wybrzeżu aż do środkowego Pacyfiku, gdzie znajdują się teraz – i nie zostały wykryte przez systemy radarowe rozmieszczone w wielu miejscach oceanu. Każdy szczegół rajdu całej flotylli został zaplanowany i zrealizowany przy zachowaniu najwyższego poziomu tajności.

W odległości kilkuset mil na południe od Aleutów dowódca flotylli wydaje serię rozkazów, wytyczając kurs południowy. Gdy okręty zaczynają zwrot w nowym kierunku, od flotylli odłączają się płynące wolniej tankowce. Reszta przyspiesza, zwiększając prędkość z dwudziestu do dwudziestu czterech węzłów. Taka prędkość nadawała lotniskowcom wystarczająco duże tempo, by samoloty mogły wystartować z ich pokładów16.

O godzinie 6.05 na pokładzie flagowego lotniskowca17 zapala się zielone światło. Jest to sygnał do startu. Jeden po drugim silniki zaczynają wyć, samoloty mkną po pasie startowym, po czym wznoszą się ponad falami oceanu w ciemny przestwór poranka. Z drugiego lotniskowca także startują maszyny.

Każdy samolot zatacza nad flotyllą koło i rozpoczyna manewrowanie. Po krótkim czasie sto osiemdziesiąt trzy samoloty18 wyruszają w szyku bojowym na południe, zostawiając za sobą okręty.

Na przód wysuwa się samolot zwiadowczy i po chwili znika w chmurach. Zadanie pilota polega na obserwacji oceanu i znajdującej się przed samolotem przestrzeni powietrznej, dostrojeniu się do używanych w tym regionie częstotliwości radiowych i sprawdzaniu, czy samoloty lub lotniskowce zostały wykryte.

Po dziewięćdziesięciu minutach – około 7.4019 – piloci maszyn lecących na przedzie szyku dostrzegają odległe skrawki lądu. Informują o tym resztę załóg. Flotylla powietrzna pozostaje niezauważona. Widoczność jest doskonała. Wybrzeża nic nie przesłania. Nadeszła pora ataku.

Cel? Niewielka wyspa o powierzchni mniejszej niż tysiąc sześćset kilometrów kwadratowych. Jest to obszar, który nie toczy wojny z nadciągającymi siłami, a jednak japońscy dowódcy floty powietrznej uwolnią za chwilę pełną niszczycielską moc swych myśliwców, bombowców, samolotów torpedowych i bombowców nurkujących.

Jest to nieoczekiwany atak, uderzenie wyprzedzające mające na celu dokonanie maksymalnego wstrząsu i jak największych zniszczeń.

Za dwie godziny świat będzie już całkiem inny niż do tej chwili.

13 Patrz: Walter Lord, Day of Infamy: The Bombing of Pearl Harbor, Nowy Jork 2021, s. 73–89.

14 Tamże, s. 394.

15 Jean Edward Smith, FDR, Oświęcim 2017, s. 594.

16 Tamże, s. 595.

17 Antony Beevor, Druga wojna światowa, Kraków 2013, s. 318.

18 Tamże.

19 Tamże.

2

CZTERY GODZINY WCZEŚNIEJ

Waszyngton

Jest 8.45, a prezydent Franklin Delano Roosevelt wciąż jeszcze leży w łóżku. Ubrany jest w szlafrok, przed sobą ma tacę ze śniadaniem20. Ale nie jest to jednak leniwy poranek. Prezydent obłożony jest dokumentami, w zasięgu ręki ma służbowy telefon.

Często tak właśnie wygląda początek jego dnia: zarządza sprawami państwa, leżąc wciąż pod kołdrą. Prezydentowi nie jest łatwo przenosić się z pokoju do pokoju: od czasu, gdy dwie dekady wcześniej zaatakowała go choroba Heinego-Medina, niemal całkowicie utracił kontrolę nad nogami. Stwierdził w którymś momencie, że jedzenie śniadania i praca w łóżku często bywa najlepszym sposobem na rozpoczęcie dnia21.

Poprzedniej nocy prezydent do późna nie kładł się spać. Sporo po północy odbył serię pilnych rozmów telefonicznych z członkami rady bezpieczeństwa narodowego.

Wcześniej tego samego wieczoru wywiad Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych przechwycił i przetłumaczył ściśle tajne memorandum od cesarskiego rządu w Tokio do ambasady japońskiej w Waszyngtonie. Memorandum miało formę czternastopunktowego komunikatu, któremu towarzyszyła instrukcja dla pracowników ambasady, w jakim ustalonym porządku czasowym mają przekazywać Amerykanom informacje z tego dokumentu22.

Materiał przechwycony przez wywiad marynarki obejmował trzynaście spośród czternastu spisanych punktów; ostatni rozdział memorandum wciąż jeszcze nie nadszedł. Komunikat w metodyczny sposób streszczał japońską odpowiedź na najnowsze wypowiedzi dyplomacji amerykańskiej, odrzucając zbyt wygórowane – zdaniem Japończyków – żądanie zaprzestania ekspansji na terytorium Chin i w różnych innych obszarach w regionie południowego Pacyfiku. Co więcej, przedłużające się amerykańskie sankcje wobec Japonii i embargo na ropę naftową określono w nim jako niedopuszczalne.

Mówiąc bez ogródek, toczące się negocjacje między Stanami Zjednoczonymi i Japonią najwyraźniej się załamały.

To zaostrzenie sytuacji jest ostatnią rzeczą, której pragnąłby prezydent. FDR – a także cała amerykańska dyplomacja – kładzie główny nacisk na dostarczanie pomocy Zjednoczonemu Królestwu prowadzącemu wojnę z hitlerowskimi Niemcami23.

Wciąż jeszcze okryty kołdrą Roosevelt czyta ponownie trzynastopunktowy komunikat i próbuje zrozumieć jego konsekwencje. Mniej więcej o 9.30 do pokoju wbiega goniec z Departamentu Marynarki Wojennej. Przynosi czternastą część dokumentu, którą specjaliści z marynarki właśnie otrzymali, odszyfrowali i przetłumaczyli24.

Ostatni akapit potwierdza oficjalnie to, na co wskazywały poprzednie punkty: Japonia zamierza oświadczyć, że ponieważ „wysiłki mające na celu zagwarantowanie pokoju” zawiodły, „niemożliwe jest osiągnięcie porozumienia w toku dalszych negocjacji”25.

Kilka minut później prezydent otrzymuje kolejny odszyfrowany materiał – oddzielną wiadomość wysłaną równolegle z komunikatem. Nakazuje ona ambasadzie Japonii dostarczenie poprzedniego dokumentu władzom amerykańskim punktualnie o godzinie 13.00 – bez precyzowania, dlaczego właśnie ta pora została wyznaczona jako tak ważna. Jeszcze bardziej złowieszczo brzmi instrukcja dla kierownictwa ambasady, żeby zniszczyć wszelkie znajdujące się w budynku poufne dokumenty i zakończyć urzędowanie26.

Nie jest to dobra wiadomość. Pora się podnieść.

Po wstaniu z łóżka prezydent organizuje zbiorowe rozmowy telefoniczne i spotkania z najważniejszymi urzędnikami odpowiedzialnymi za politykę zagraniczną i kwestie bezpieczeństwa narodowego. Późnym rankiem dokument jest już przeanalizowany przez wszystkich.

Panuje zgoda, że Japończycy prawdopodobnie zamierzają podjąć działania zbrojne przeciwko amerykańskim sprzymierzeńcom w Azji Południowo-Wschodniej27. Być może zaatakują kontrolowany przez Brytyjczyków Singapur albo wyspę Guam, lub też spróbują zająć pola naftowe należące do Holenderskich Indii Wschodnich. Mogą nawet zaatakować Filipiny będące amerykańskim protektoratem.

Jeśliby tak się stało, co powinny zrobić Stany Zjednoczone? Czy takie działania wymagałyby reakcji militarnej?

W czasie gdy doradcy prezydenta rozważali różne możliwości, Roosevelt uznał, że w tym dniu nie wystarczy odbycie zwyczajowego niedzielnego posiedzenia podstawowego personelu Białego Domu. Potrzebował wszystkich najwyższych rangą współpracowników. Operator telefoniczny Białego Domu chwilę później zaczyna obdzwaniać rozmaite numery w aglomeracji waszyngtońskiej, próbując zlokalizować pracowników Białego Domu, którzy są na zakupach, w kościele czy spędzają czas z rodzinami28.

Jedną z osób, które odbierają telefon, jest Grace Tully, osobista sekretarka Roosevelta, odpoczywająca we własnym mieszkaniu w Waszyngtonie. „Prezydent potrzebuje pani niezwłocznie” – mówi telefonistka z Białego Domu. „Jedzie po panią samochód”29. Tully szybko się ubiera – „jak strażak”30, wspomina później – i wybiega z domu, żeby zaczekać na samochód.

Wśród zbierających się pracowników Białego Domu wyczuwa się rosnące napięcie. Być może ważą się losy działań militarnych gdzieś na południowym Pacyfiku. Żona prezydenta, niezwykle energiczna Eleanor Roosevelt, zorganizowała tego dnia w Białym Domu duże spotkanie przy lunchu dla politycznych stronników męża. „Byłam rozczarowana, ale nie zaskoczona, kiedy Franklin krótko przed lunchem przysłał mi wiadomość, że nie widzi możliwości, żeby się do nas przyłączyć”31 – wspominała potem. Jak to już wcześniej bywało, przyjdzie jej odgrywać przed gośćmi rolę prezydenta, ponieważ on sam nie może wziąć udziału w spotkaniu.

Zamiast być na lunchu prezydent i jego wieloletni doradca Harry Hopkins siedzą przy kanapkach podanych na biurku Roosevelta w gabinecie w Białym Domu. Planują najbliższe posunięcia.

A potem, o godzinie 13.47, posiłek prezydenta i Hopkinsa zostaje przerwany przez telefon od Franka Knoxa, sekretarza marynarki wojennej32.

Knox odchrząkuje w czasie, gdy prezydent sięga po słuchawkę. Trzęsącym się głosem oznajmia, że Pentagon „odebrał wiadomość radiową z Honolulu od głównodowodzącego naszych tamtejszych sił, który informuje, […] że miał miejsce nalot i że nie chodzi o ćwiczenia”33.

Po krótkiej przerwie Knox ciągnie dalej: „Panie prezydencie, wygląda na to, że Japończycy zaatakowali Pearl Harbor”34.

Pearl Harbor? Na Hawajach? To nie może być prawda.

Amerykańska baza morska na hawajskiej wyspie Oahu uważana była za odporną na wszelkie ataki. Biorąc też pod uwagę jej położenie, pozostawała poza obszarem japońskich interesów. Dlaczego więc Japończycy mieliby atakować Hawaje?

Hopkins, towarzysz prezydenta przy lunchu, będący jednym z jego najbardziej zaufanych doradców do spraw polityki zagranicznej, nie wierzy w tę wiadomość. „Dałem wyraz przekonaniu, że musiał wystąpić jakiś błąd” – zapisuje w notatce z tego dnia. „Na pewno Japonia nie zaatakowałaby Honolulu”35.

Ale prezydent ma okropne przeczucie. Musi ustalić, co naprawdę się wydarzyło.

W tym czasie Grace Tully siedzi przy biurku i gorączkowo obsługuje prezydenckie linie telefoniczne. Niedługo po telefonie od Knoxa operator telefoniczny Białego Domu informuje ją, że na linii czeka admirał Harold Stark, szef operacji morskich.

„W głosie admirała Starka słyszałam zdumienie i niedowierzanie”36 – wspominała potem Tully. Połączyła go z prezydentem, a Stark potwierdził niepojętą wiadomość: Japonia zaatakowała Pearl Harbor. Baza była kompletnie nieprzygotowana na napaść, której skutki okazały się katastrofalne37.

Jedna rzecz staje się jasna: będzie to najgorszy dzień prezydentury Roosevelta38.

W trakcie sprawowania urzędu FDR wypracował sobie reputację człowieka umiejącego się opanować w trudnych sytuacjach. Kiedy więc jego sztab reaguje „niemal histerycznie” na wieści z Hawajów, prezydent nie traci panowania nad sobą. Według słów Tully zachowywał „na zewnątrz więcej spokoju niż wszyscy inni”. Jednakże „po każdej nowej wiadomości ponuro kręcił głową i coraz bardziej zaciskał usta”39.

Bo w rzeczy samej nadchodzą coraz to nowe, coraz straszniejsze wieści. Amerykańska baza marynarki została kompletnie zaskoczona. Stanowiska bojowe były w większości nieobsadzone, amunicję trzymano w zamkniętych magazynach i piwnicach. Okręty stojące w porcie były łatwym celem40.

Pierwsza fala samolotów japońskich wzięła za cel „Aleję Pancerników”; te niezdarne główne gwiazdy amerykańskiej Floty Pacyfiku stały w porcie jeden przy drugim. Za pomocą ostrzału z dział i kilku precyzyjnie wycelowanych torped atakujące maszyny trafiły w pierwszej kolejności pancernik USS „Oklahoma”41. W następstwie zapalenia się zbiorników paliwa portem wstrząsnęły potężne eksplozje. Ogromny okręt szybko przechylał się w stronę przystani, w miarę jak do uszkodzonego kadłuba wdzierała się woda. Po paru minutach pancernik zaczął opadać na dno portu, zabierając wraz ze sobą ponad czterystu marynarzy i członków załogi42.

W ciągu godziny cała baza zamieniła się w piekło. Dwa pancerniki poszły na dno, kilka innych – a także niszczyciele i krążowniki – zostało unicestwionych. Port wypełniały płomienie i szczątki okrętów. Grupa japońskich samolotów zmieniła szyk i uderzyła w pobliskie lotniska. Niespodziewany atak zdziesiątkował niemalże całą stacjonującą w bazie flotę samolotów należących do marynarki wojennej.

Według pierwszych raportów ogłoszonych po zakończeniu ataku życie straciło sporo ponad dwa tysiące amerykańskich żołnierzy i członków personelu bazy. Kolejny tysiąc odniósł ciężkie rany. Przeciętny wiek marynarzy służących w bazie wynosił dziewiętnaście lat43.

Niezależnie od potworności samego ataku to, co właśnie się wydarzyło, niosło ze sobą kolosalne konsekwencje globalne. W tej chwili Japonia pozostawała w sojuszu z Niemcami i Włochami, czyli państwami walczącymi przeciw Brytyjczykom w wojnie, która ogarnęła całą Europę.

Zaskakujący atak japoński na Stany Zjednoczone właśnie odmienił dotychczasową równowagę między mocarstwami, choć wciąż jeszcze trudno było ogarnąć wszystkie tego konsekwencje.

W Zachodnim Skrzydle44 wciąż panuje szok i panika. Wieści rozchodzą się przez całe popołudnie i docierają do reporterów, którzy zbiegają się po więcej informacji; Biały Dom wkrótce zostaje otoczony przez korpus prasowy.

Pośród całego tego chaosu o godzinie 17.00 – po całym dniu nieprzerwanych gorączkowych spotkań i rozmów telefonicznych – prezydent Roosevelt wymyka się do Gabinetu Owalnego, gdzie zasiada przy małym biurku jedynie w towarzystwie Grace Tully45.

Nazajutrz zwróci się do obu izb Kongresu, a na razie, siedząc w swoim gabinecie, musi się zastanowić, co ma im powiedzieć.

Przez kilka ostatnich godzin Departament Stanu pracował gorączkowo, przygotowując dla prezydenta projekt przemówienia. Dokument leży teraz przed nim. Ma piętnaście stron, zawiera długi opis historii stosunków dyplomatycznych z Japonią oraz szczegółowe omówienie różnych możliwych odpowiedzi militarnych na niespodziewany atak.

Roosevelt odkłada te kartki na bok. Ma przemawiać do Kongresu, ale prawdziwym adresatem jego słów będzie naród amerykański. Zamiast wygłaszać wykład na temat polityki międzynarodowej, musi zwrócić się do narodu, który jest do głębi wstrząśnięty. Jego mowa powinna być krótka, prosta i mocna. Liczy się każde słowo46.

Tully siedzi obok niego przy maszynie do pisania; Roosevelt odchyla się w fotelu, zaciąga się papierosem i zaczyna dyktować przemówienie.

Nazajutrz prezydent Franklin Delano Roosevelt, naczelny dowódca sił zbrojnych, zwróci się do narodu.

20 Nigel Hamilton, The Mantle of Command: FDR at War, 1941–1942, Nowy Jork 2014, s. 44. Skoro Roosevelt był „w trakcie śniadania”, kiedy o 9.00 nadszedł rozszyfrowany czternasty rozdział, zakładamy, że prezydent zaczął posiłek o 8.45.

21 Typowy rozkład zajęć Roosevelta w Białym Domu, włącznie ze zwyczajem łączenia w łóżku o 8.30 śniadania z pracą, opisany jest w: Conrad Black, Franklin Delano Roosevelt: Champion of Freedom, Nowy Jork 2003, s. 284.

22 Hamilton, The Mantle of Command, s. 43–44.

23 Jean Edward Smith, FDR, s. 565–600.

24 Hamilton, The Mantle of Command, s. 48–49.

25 Cyt. za: David L. Roll, The Hopkins Touch: Harry Hopkins and the Forging of the Alliance to Defeat Hitler, Oksford 2013, s. 158–159. Niekiedy przy cytowaniu źródeł historycznych poprawialiśmy lub aktualizowaliśmy oryginalną pisownię, użycie wielkich liter albo interpunkcję, aby przybliżyć język tekstu współczesnemu czytelnikowi. Sam dobór słów natomiast zostawialiśmy bez zmian, chyba że w tekście lub przypisach zaznaczono inaczej.

26 Tamże.

27 Hamilton, The Mantle of Command, s. 48–49.

28 Roll, The Hopkins Touch, s. 162.

29 Grace Tully, FDR: My Boss, Chicago 1949, s. 255.

30 Wywiad z Grace Tully z 15 grudnia 1970, cyt. w: James M. Scott, Target Tokyo: Jimmy Doolittle and the Raid That Avenged Pearl Harbor, Nowy Jork 2015, s. 16.

31 Eleanor Roosevelt, This I Remember, Nowy Jork 1949, s. 232.

32 Hamilton, The Mantle of Command, s. 53.

33 Robert E. Sherwood, Roosevelt and Hopkins: An Intimate History, Nowy Jork 1948, s. 430–431.

34 Knox, cyt. w: Jean Edward Smith, FDR, s. 597.

35 Cyt. za: Roll, The Hopkins Touch, s. 160.

36 Tully, FDR: My Boss, s. 255.

37 Roll, The Hopkins Touch, s. 160–161.

38 Roosevelt nigdy nie powiedział jasno, że dzień ataku na Pearl Harbor był najgorszym dniem jego prezydentury, ale pogląd ten jest powszechnie przyjęty przez historyków i badaczy. Patrz m.in.: Paul M. Sparrow, Day of Infamy, https://fdr.blogs.archives.gov/2016/12/02/day-of-infamy/ (dostęp 14.11.2023). Patrz także: Hamilton, The Mantle of Command, s. 45.

39 Tully, FDR: My Boss, s. 254–255.

40 John Toland, Wschodzące Słońce. Schyłek i upadek Cesarstwa Japonii 1936–1945, t. 1, lokalizacja (epub) 515,1/1277, Oświęcim 2019.

41 Beevor, Druga wojna światowa, s. 319.

42 Tamże.

43 Lord, Day of Infamy, s. 395–396.

44 Część Białego Domu, w której urzęduje prezydent i najwyżsi urzędnicy administracji (przyp. tłum.).

45 Tully, FDR: My Boss, s. 255.

46 Patrz: Roll, The Hopkins Touch, s. 162 oraz Hamilton, The Mantle of Command, s. 66–67.

3

Ameryka tak bardzo starała się uniknąć przystąpienia do wojny.

Stany Zjednoczone, jak wiele innych państw, utraciły całkiem niedawno – podczas pierwszej wojny światowej – wielu młodych żołnierzy. W 1919 roku, kiedy po podpisaniu traktatu wersalskiego wojska amerykańskie wróciły do kraju, w USA zapanował duch izolacjonizmu. W oczach przeciętnego Amerykanina Wielka Wojna, która spowodowała tyle zniszczeń i bólu, nie przyniosła niczego pozytywnego.

Dlaczego więc kolejni amerykańscy młodzi żołnierze mieliby zostać wysłani za ocean, by walczyć i umierać w konfliktach granicznych między odległymi państwami? Rozczarowanie i zniechęcenie, odczuwane przede wszystkim przez tych, którzy niedawno sami walczyli albo utracili swoich najbliższych, wywarły głęboki wpływ na całe pokolenie Amerykanów.

Potem, niemal dziesięć lat po traktacie wersalskim, nastąpił krach giełdowy 1929 roku obwieszczający osunięcie się Stanów Zjednoczonych w wyniszczający kryzys47. W ciągu kilku lat niemal jedna czwarta amerykańskich obywateli straciła pracę48, a doświadczeniem całego kraju stał się bezprecedensowy poziom biedy i bezdomności.

Wybór Franklina Roosevelta na prezydenta w 1932 roku oznaczał powierzenie mu misji ratowania kraju przed popadaniem w niekończącą się ruinę. Inaczej niż jego poprzednik49, Roosevelt podejmował odważne, energiczne działania, wykorzystując rządowe programy federalne do pobudzania wzrostu gospodarczego i tworzenia miejsc pracy. W coraz większym stopniu dostrzegał moralne zobowiązanie do zwalczania plagi biedy i do skutecznego służenia najbardziej potrzebującym obywatelom.

„Sprawdzianem naszego postępu nie jest to, czy powiększamy dostatek ludzi, którzy mają wiele, ale czy robimy dość dla tych, którzy mają za mało”50 – deklarował. Stopniowo gospodarka kraju zaczynała stawać na nogi.

Nic dziwnego, że w tym okresie izolacjonizmu i walki o gospodarkę siła militarna państwa nie była postrzegana jako sprawa ważna. W 1939 roku armia Stanów Zjednoczonych zajmowała w rankingach dziewiętnaste miejsce na świecie51, poniżej Portugalii i tylko nieznacznie powyżej Bułgarii.

Jednakże Ameryka obserwowała czujnym okiem, jak młody niemiecki przywódca Adolf Hitler prowadzi nowy ruch polityczny do władzy. Hitler używał apokaliptycznego języka, a jego partia narodowosocjalistyczna stopniowo umacniała swe rządy metodą skutecznych czystek wśród wewnętrznych przeciwników. Jeszcze przed połową lat trzydziestych Hitler sprawował pełną kontrolę nad niemiecką polityką52.

Partia nazistowska – taką nadano jej nazwę – kupczyła pełnym wściek­łości patriotyzmem, który trafiał w lęki i uprzedzenia wiejskiej populacji i klas pracujących Niemiec. Po klęsce w pierwszej wojnie światowej kraj został pozbawiony międzynarodowej pozycji, a jego gospodarkę ciężko dotknął światowy kryzys. Warunki te sprzyjały rodzeniu się niepokojów, które narodowy socjalizm bezwzględnie wykorzystywał.

Na ogromnych wiecach Hitler – otoczony flagami i symbolami patriotycznymi oraz przy dźwiękach marszowej muzyki – wprawiał swoich zwolenników w stan szaleństwa za pomocą bombastycznych przemówień, w których obiecywał przywrócenie niemieckiej potęgi. Pluł wściekłością na „wrogów wewnętrznych” – imigrantów i mniejszości – na których zrzucał winę za problemy kraju.

Zdaniem Hitlera i partii nazistowskiej rozwiązaniem miał być powrót do „tradycyjnych wartości” i odnowiona duma etnicznie „czystych” Niemców. Rasizmowi i ksenofobii narodowego socjalizmu towarzyszyła pogarda dla intelektualistów, miejskich elit i postępowych programów, takich jak wyzwolenie kobiet. Przywódcy partyjni często obejmowali swoje idee pojedynczym słowem „nacjonalizm”, które z grubsza oznaczało dumę z własnego kraju połączoną z lękiem przed imigrantami (lub nienawiścią do nich), kolorowymi mniejszościami i zagranicznymi wpływami53. Hitler zadeklarował w 1940 roku, że pojęcie nacjonalizmu jest „nową, potężną ideą […], która przywróci Niemcom ich potęgę”54.

Hitler i inni przywódcy partyjni w dużym stopniu opierali retorykę i listę ważnych tematów na teoriach spiskowych. Twierdzili, że pod koniec pierwszej wojny światowej „globaliści” zawiązali spisek mający wymusić kapitulację Niemiec i zniszczyć ich gospodarkę oraz kulturę; za tym spiskiem mieli stać Żydzi. Forsując tę złowieszczą i celowo mętną teorię, narodowi socjaliści demonizowali rzekome intrygi bogatych Żydów, działających zakulisowo. Jednocześnie oskarżali biedotę żydowską, należącą do klas pracujących, o przenikanie do europejskich miast i odbieranie miejsc pracy uczciwym, ciężko pracującym mieszkańcom55.

Nienawiść do Żydów i imigrantów stała się mantrą jednoczącą partię i hasłem skupiającym proletariacką bazę ruchu. „[Żyd] zniszczył naszą rasę, zatruł naszą moralność, popsuł nasze obyczaje i osłabił naszą siłę” – pisał w nazistowskiej ulotce Joseph Goebbels, minister propagandy w rządzie Hitlera. „Jako nacjonaliści sprzeciwiamy się Żydom, bo widzimy, że Hebrajczycy są odwiecznym wrogiem naszego narodowego honoru i narodowej wolności”56.

Roosevelt wraz z innymi przywódcami światowymi obserwował wzrost znaczenia Hitlera i partii narodowosocjalistycznej, ich dojście do władzy i początek systematycznych prześladowań grup mniejszościowych. W nowych „ustawach norymberskich” z 1935 roku zapisana została supremacja rasy aryjskiej i pozbawienie Żydów praw obywatelskich57. Widząc, jak hitlerowcy dla wyeliminowania przeciwników politycznych w coraz większym stopniu odwoływali się do przemocy i stawali się coraz brutalniejsi wobec mniejszości, FDR zadeklarował, że narodowy socjalizm jest „wrogiem wszelkiego prawa, wszelkiej wolności, wszelkiej moralności, wszelkiej religii”58.

Hitler tymczasem uruchomił dynamiczny program remilitaryzacji sprzeczny z postanowieniami traktatu wersalskiego. Stosował przy tym groźby użycia siły wojskowej w celu przyłączenia sąsiedzkich terytoriów, według jego deklaracji stanowiących prawowite części „Ojczyzny”59.

Roosevelt uważał narodowy socjalizm za ogromne zagrożenie i często o tym mówił. Ale nawet po inwazji Hitlera na Polskę we wrześniu 1939 roku – która spowodowała wypowiedzenie wojny ze strony Zjednoczonego Królestwa i Francji – prezydent za sprawą izolacjonistów w Kongresie i wspierającej ich opinii publicznej miał związane ręce60. W 1940 roku, w trakcie kampanii prezydenckiej przed trzecią kadencją, Roosevelt odwoływał się do dominujących nastrojów: „Mówiłem to już i będę wciąż powtarzał. Wasi chłopcy nie zostaną wysłani na żadną obcą wojnę”61 – obiecywał. Później żałował tych słów.

Dziś wszyscy chętnie myślimy, że trzeba było stawić czoło hitlerowcom, ale wtedy, na początku lat czterdziestych, większość przeciętnych Amerykanów była najzwyczajniej obojętna na sprawy Europy. Co gorsza, w niektórych zakątkach kraju zaczynało się umacniać jeszcze bardziej złowieszcze zjawisko.

Według amerykańskiego spisu powszechnego z 1930 roku mniej więcej siedem milionów obywateli amerykańskich urodziło się w Niemczech albo należało do drugiej generacji niemieckich imigrantów62. Wielu z nich było szczerze przerażonych wyniesieniem Hitlera do władzy w ich ojczystym kraju (lub kraju ich rodziców); inni jednak przyjęli z aprobatą nazistowską ideologię antysemityzmu i wyższości rasowej białych i skonstatowali, że spotyka się ona z przychylnością także w Stanach Zjednoczonych. W północno-wschodnich i środkowozachodnich stanach zaczęły powstawać organizacje prohitlerowskie, takie jak Christian Front i German-American Bund.

Grupy te próbowały szerzyć idee narodowosocjalistyczne, łączące w sobie konserwatywne wartości społeczne i patriotyczny ferwor z odwołaniami do antysemityzmu i rasizmu – i tak już rozpowszechnionymi w kraju. Niektóre z grup pronazistowskich zakładały kluby i organizowały obozy dla młodzieży wzorowane na niemieckich obozach Hitlerjugend. Amerykańscy chłopcy i dziewczęta z New Jersey, Long Island i z innych stron uczyli się tam hitlerowskiego pozdrowienia i maszerowali przez małe miasteczka z hitlerowskimi opaskami na ramieniu63.

Dwudziestego lutego 1939 roku German-American Bund zorganizował w nowojorskim Madison Square Garden pokazowe zgromadzenie, na którym zebrało się dwadzieścia tysięcy ludzi64. W tle za sceną umieszczono ogromny wizerunek George’a Washingtona w otoczeniu hitlerowskich swastyk i amerykańskich flag.

Pierwszy z występujących mówców oświadczył – wywołując wielki aplauz – że „gdyby George Washington żył dzisiaj, byłby przyjacielem Adolfa Hitlera!”65. Przemówienie programowe wygłosił krajowy przywódca German-American Bund, Fritz Kuhn, który stwierdził, że patriotycznie nastawieni Amerykanie mają obowiązek „walczyć o aryjską Amerykę wolną od wszelkich elementów ateistycznych, żydowskich i marksistowskich”66. Kiedy w pewnej chwili na scenę wskoczył obecny na widowni młody Żyd, żeby zaprotestować przeciwko zgromadzeniu, członkowie organizacji otoczyli go, powalili na ziemię, a potem pobili i skopali na oczach tłumu.

Hitlera wspierały nie tylko takie inicjatywy oddolne jak German-American Bund; zagorzałymi sympatykami hitleryzmu byli też niektórzy spośród wybitnych Amerykanów.

Baner z wizerunkiem George’a Washingtona w otoczeniu zarówno flag amerykańskich, jak i swastyk. Madison Square Garden w Nowym Jorku, 20 lutego 1939 roku – zgromadzenie zorganizowane przez prohitlerowską grupę o nazwie German-American Bund. Organizatorzy wybrali datę nieprzypadkowo: tego dnia przypadały urodziny George’a Washingtona. (Dzięki uprzejmości Bridgeman Images).

Znany producent samochodów Henry Ford – założyciel firmy Ford Motor Company i jeden z najsławniejszych Amerykanów swoich czasów – wyznawał otwarcie antysemickie poglądy i nie bał się ich głosić. W wydawanej przez siebie samego gazecie „The Dearborne Independent” Ford wydrukował elaborat pod nagłówkiem MIĘDZYNARODOWY ŻYD: ŚWIATOWY PROBLEM. Sam Adolf Hitler pochwalił teksty Forda, mówiąc: „Spoglądamy na Heinricha Forda jako na przywódcę rosnącego ruchu faszystowskiego w Ameryce. […] Właśnie otrzymaliśmy opublikowane tłumaczenie jego antyżydowskich artykułów”67.

Jeszcze bardziej wpływową osobą był słynny amerykański lotnik Charles Lindbergh. Czczony jako bohater narodowy, był proniemieckim białym supremacjonistą głoszącym narodowosocjalistyczny antysemityzm. Lindbergh twierdził, że lotnictwo jest „jednym z bezcennych skarbów pozwalających białej rasie przeżyć w napierającym na nią morzu żółtej, czarnej i brązowej”68.

Lindbergh stał się czołowym rzecznikiem grupy określającej się nazwą America First Committee (Komitet Ameryka Przede Wszystkim); wzywała ona rząd Stanów Zjednoczonych, żeby trzymał się z dala od wojny w Europie. Krążyły nawet plotki, że Lindbergh zamierza ubiegać się w 1940 roku o fotel prezydenta, rzucając wyzwanie Rooseveltowi69.

Jednocześnie wielu Amerykanów było przerażonych narodowosocjalistycznym zagrożeniem i uważało, że USA powinny przyjąć wobec Hitlera twardsze stanowisko. Jak można się było spodziewać, czołową rolę odgrywała tu amerykańska społeczność żydowska70. Doświadczywszy antysemityzmu z pierwszej ręki, jej członkowie rozumieli, jak szybko ta ideologia może się rozrastać i szerzyć.

Dziewiątego listopada 1938 roku w Niemczech miały miejsce wydarzenia nazwane nocą kryształową (Kristallnacht). Wieczorem tego dnia paramilitarne wewnętrzne oddziały partyjne znane jako SA wszczęły w całym kraju pogrom skierowany przeciwko ludności żydowskiej, wciągając do udziału w nim rzesze niemieckich obywateli. Uzbrojeni napastnicy zniszczyli dwieście sześćdziesiąt siedem synagog, splądrowali setki żydowskich szpitali, szkół i sklepów. SA reprezentujące „władze” biło, aresztowało, a czasem i zabijało bezbronną ludność żydowską; policja przypatrywała się temu obojętnie71.

Groza nocy kryształowej zblednie w porównaniu z gorszymi potwornościami, które miały dopiero nadejść. Ale była ona pierwszym niewątpliwym dowodem hitlerowskiej przemocy, który dotarł do szerokiej opinii światowej. Wkrótce potem Żydzi amerykańscy zaczęli naciskać na rząd USA, żeby zmierzył się bezpośrednio, przy użyciu siły militarnej, ze zmorą narodowego socjalizmu.

Postawy antyhitlerowskie znajdowały czasami twórczy wyraz. W 1938 roku dwóch twórców komiksów, Jerry Siegel i Joe Shuster, stworzyło Supermana72 – postać ubraną w amerykańskie barwy, korzystającą z nadprzyrodzonej siły dla ratowania ludzi, którzy znaleźli się w rozpaczliwym położeniu. W 1940 roku kreacją dwóch innych Żydów wywodzących się z klas pracujących, Joego Simona i Jacka Kirby’ego, stał się Kapitan Ameryka – bezpośrednia reakcja na ideologię narodowego socjalizmu. Pierwszy zeszyt komiksu, noszący na okładce datę marzec 1941 roku, ukazywał umięśnionego czerwono-biało-niebieskiego bohatera73 nokautującego Adolfa Hitlera. W czasie gdy większość Amerykanów sprzeciwiała się przystąpieniu do wojny, taki rysunek był jawną deklaracją polityczną. Przekazywał on wyobrażenie, że Stany Zjednoczone powstaną, by bronić przed hitlerowską przemocą Żydów i inne zagrożone grupy ludności.

Prawda jednak była taka, że większość Amerykanów po prostu nie wiedziała o narodowosocjalistycznym zagrożeniu w Europie – albo się nim nie interesowała. Ludzie nie chcieli zostać wciągnięci w kolejny zagraniczny konflikt74. Biorąc pod uwagę nastawienie opinii publicznej, Roosevelt nie mógłby zaangażować kraju w wojnę, nawet gdyby chciał. Kongres by się na to nie zgodził. Nawet po opanowaniu przez Hitlera większej części Europy Środkowej i po porażce Francji w walce z hitlerowcami wiosną 1940 roku Stany Zjednoczone wciąż nie przystępowały do wojny.

Roosevelt robił wszystko, co tylko mógł, a co nie było bezpośrednim wysyłaniem wojsk na front. W marcu 1941 roku podpisał przełomowy Lend-Lease Act75, pozwalający Stanom Zjednoczonym na bezpłatne „pożyczanie” uzbrojenia i sprzętu wojskowego Zjednoczonemu Królestwu. Postawa ta spotkała się z wewnętrznym sprzeciwem politycznym. „Pożyczanie sprzętu wojennego to jak pożyczanie gumy do żucia. Nigdy się go już nie odzyska”76 – argumentował izolacjonistycznie nastawiony senator Robert Taft. Jednakże program Lend-Lease miał się okazać kluczowym czynnikiem dla przetrwania Wielkiej Brytanii. Mimo wszystko w kwietniu 1941 roku ogromna większość Amerykanów – 81 procent – była przeciwna włączaniu się USA w konflikt77.

Najwyraźniej musiało wydarzyć się coś nadzwyczajnego, żeby zmienić nastawienie opinii publicznej. Do takiego zdarzenia dojdzie już wkrótce.

Pod koniec 1940 roku dwaj amerykańscy Żydzi, twórcy komiksów Joe Simon oraz Jack Kirby, stworzyli nowego superbohatera, którego nazwali Captain America (Kapitan Ameryka). Ich kreacja była otwartą deklaracją polityczną zachęcającą rząd Stanów Zjednoczonych do przeciwstawienia się hitlerowskim Niemcom i do ochrony ludności żydowskiej. Pierwszy zeszyt, datowany na okładce na marzec 1941 roku – czyli pełne dziewięć miesięcy przed przystąpieniem USA do wojny – przedstawia bohatera w barwach czerwon-biało-niebieskich nokautującego Adolfa Hitlera. (Dzięki uprzejmości Captain America, March #1 1941/Advertising Archives/Bridgeman Images).

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI

47 Susan Dunn, 1940: FDR, Willkie, Lindbergh, Hitler—the Election amid the Storm, s. 58–70, Nowy Jork 2013.

48 Patrz m.in.: Ben S. Bernanke (red.), Essays on the Great Depression, Princeton 2004, w szczególności rozdział 7, oraz Abigail Trollinger, Becoming Entitled: Relief, Unemployment, and Reform During the Great Depression, Filadelfia 2020, w szczególności rozdział 1.

49 Republikanin Herbert Hoover (przyp. tłum.).

50 Mowa inauguracyjna Franklina Delano Roosevelta z 20 stycznia 1937 roku, dostępna pod adresem: https://avalon.law.yale.edu/20th_century/froos2.asp (dostęp 15.11.2023).

51 United States Army Center of Military History, Biennial Reports of the Chief of Staff of the United States Army to the Secretary of War: 1 July 1939 – 30 June 1945, Waszyngton 1996, s. v.

52 Kershaw, Do piekła i z powrotem, s. 267–273.

53 Tamże, s. 287–292.

54 Mowa Adolfa Hitlera z lutego 1940 roku, cyt. w: „St. Louis Star and Times”, 24 lutego 1940.

55 Kershaw, Do piekła i z powrotem, s. 268–270.

56 Nazistowska broszura z 1932 roku. Źródło: Joseph Goebbels i Mjölnir, Die verfluchten Hakenkreuzler. Etwas zum Nachdenken, Monachium 1932.

57 Kershaw, Do piekła i z powrotem, s. 353–360.

58 Franklin Delano Roosevelt, Rozmowa przy kominku z 11 września 1941, FDR Presidential Library and Museum, dostępne w wersji dźwiękowej pod adresem: https://www.fdrlibrary.org/utterancesfdr (dostęp 2.12.2023).

59 Kershaw, Do piekła i z powrotem, s. 390–397.

60 Dunn, 1940, s. 58–70.

61 Przemówienie FDR w Bostonie w ramach kampanii wyborczej, 30 października 1940. Cyt. za: Doris Kearns Goodwin, No Ordinary Time: Franklin and Eleanor Roosevelt: The Home Front In World War II, Nowy Jork 1994, s. 187.

62 U.S. Department of Commerce I U.S. Bureau of the Census, Fifteenth Census of the United States: 1930, Waszyngton 1933, t. 2, s. 264.

63 W sprawie Frontu Chrześcijańskiego patrz: Stephen H. Norwood, Marrauding Youth and the Christian Front: Antisemitic Violence in Boston and New York During World War II, „American Jewish History” 2003, 91, nr 2, s. 233–267. Jeśli chodzi o German American Bund, patrz: Leland V. Bell, The Failure of Nazism in America: The German American Bund, 1936–1941, „Political Science Quarterly” 1970, 85, nr 4, s. 585–599.

64 Dunn, 1940, s. 235.

65 Przemówienie J. Wheelera-Hilla w nowojorskiej Madison Square Garden 20 lutego 1939 roku. Wygłoszone tego wieczoru przemówienia zebrano w broszurze zatytułowanej Free America: The German American Bund at Madison Square Garden opublikowanej i dystrybuowanej przez German American Bund. Broszura, której strony nie są ponumerowane, dostępna była pod adresem: https://ia804500.us.archive.org/2/items/FreeAmerica_0/FA_PDF_1.pdf (obecnie niedostępna).

66 Bell, The Failure of Nazism in America, s. 594.

67 Dunn, 1940, s. 60–61.

68 Charles Lindbergh, cyt. w: Max Wallace, The American Axis: Henry Ford, Charles Lindbergh, and the Rise of the Third Reich, Nowy Jork 2003, s. 212.

69 Dunn, 1940, s. 72.

70 Przykładem może być poparcie gospodarczego bojkotu Niemiec przez Amerykański Kongres Żydowski (American Jewish Congress). Patrz: Richard Breitman, Allan J. Lichtman, FDR and the Jews, Cambridge, Massachusetts 2013, s. 57.

71 Dunn, 1940, s. 29.

72 Patrz m.in.: Roy Schwartz, Is Superman Circumcised?: The Complete Jewish History of the World’s Greatest Hero, Jefferson 2021.

73 Patrz: Joe Simon, Jack Kirby, „Captain America #1”, marzec 1941. Reprodukowane w: Bob Harras (red.), Captain America: The Classic Years, Nowy Jork 1991. Więcej na temat historii komiksów patrz: Jean-Paul Gabilliet, Of Comics and Men: A Cultural History of American Comic Books, Jackson 2010.

74 Dunn, 1940, s. 57–70.

75 Tamże, s. 288.

76 Tamże, s. 286.

77 Badanie Gallupa z 28 kwietnia 1941: Gallup Poll, April 28, 1941, Survey #234K, Question #8a.