Zaklinacz dusz. Przeprowadzanie w zaświaty - Izabela Janczarska - ebook

Zaklinacz dusz. Przeprowadzanie w zaświaty ebook

Izabela Janczarska

4,6

Opis

 

Autorka, niczym Melinda Gordon, główna bohaterka serialu „Zaklinacz dusz”, pomaga zabłąkanym duszom przejść na Drugą Stronę. Jest przekonana, że dusza człowieka wciąż na nowo się odradza. Daje im szansę na kolejne wcielenie i dalszy rozwój – przedstawia swoje prawdziwe doświadczenia z przeprowadzania dusz, które nie odeszły i pozostawiły niedokończone sprawy. Starają się je wykonać, nie zdając sobie sprawy z tego, że ich możliwości działania na ziemi już minęły. I wtedy zdarzają się „dziwne” rzeczy, które trudno wytłumaczyć. Może i Ty odczuwałeś czyjąś obecność, choć w pobliżu nikogo nie było. Po lekturze tej książki, będziesz wiedział do kogo zwrócić się o pomoc lub jak sam możesz pomóc zbłąkanym duszom. Wszyscy powinniśmy mieć szansę osiągnąć Raj.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 251

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (5 ocen)
3
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




RE­DAK­CJA: Ire­na Klo­skow­ska

SKŁAD: To­masz Piłasie­wicz

PRO­JEKT OKŁADKI: Piotr Pi­siak

Wy­da­nie I

Białystok 2014

ISBN 978-83-7377-673-9

© Co­py­ri­ght for this edi­tion by Stu­dio Astrop­sy­cho­lo­gii, Białystok 2012.

All ri­ghts re­se­rved, in­c­lu­ding the ri­ght of re­pro­duc­tion in who­le or in part in any form.

Wszel­kie pra­wa za­strzeżone. Żadna część tej pu­bli­ka­cji nie może być po­wie­la­na ani roz­po­wszech­nia­na za po­mocą urządzeń elek­tro­nicz­nych, me­cha­nicz­nych, ko­piujących, na­gry­wających i in­nych bez pi­sem­nej zgo­dy po­sia­da­czy praw au­tor­skich.

15-762 Białystok

ul. An­to­niuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – re­dak­cja

85 654 78 06 – se­kre­ta­riat

85 653 13 03 – dział han­dlo­wy – hurt

85 654 78 35 – www.ta­li­zman.pl – de­tal

sklep fir­mo­wy: Białystok, ul. An­to­niuk Fabr. 55/20

Więcej in­for­ma­cji znaj­dziesz na por­ta­lu www.psy­cho­tro­ni­ka.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Tak jakoś dziw­nie się składa,

że te do­bre emo­cje nam nie szkodzą.

– To­masz Ste­fan Gre­gor­czyk

WSTĘP

Od mo­men­tu Kon­wer­gen­cji Har­mo­nicz­nej, czy­li od nocy z 16 na 17 sierp­nia 1987 roku Zie­mia zaczęła pod­wyższać swo­je wi­bra­cje. Od tej chwi­li roz­począł się po­wol­ny pro­ces oczysz­cza­nia pól kar­micz­nych. Zie­mia, jako isto­ta in­te­li­gent­na, pod­wyższała swo­je wi­bra­cje stop­nio­wo, wy­ko­rzy­stując do tego celu szczególnie dni prze­si­leń: wio­sen­ne­go, let­nie­go, je­sien­ne­go i zi­mo­we­go. Wte­dy to właśnie na pla­netę spływały stru­mie­nie pod­wyższo­nych ener­gii elek­trycz­nych i ma­gne­tycz­nych, które po prze­si­leniu wzno­siły ją do po­zio­mu nie­co wyższe­go niż przed prze­si­leniem. W ten sposób Zie­mia kon­se­kwent­nie i me­to­dycz­nie wy­cho­dziła z nie­na­tu­ral­nie zaniżone­go po­zio­mu wi­bra­cji, który zo­stał jej na­rzu­co­ny przez wie­ki pa­no­wa­nia ga­dzich rodów.

Jed­nakże lu­dzie bu­dzi­li się znacz­nie wol­niej. Nadal pod­le­ga­li men­tal­ności ma­te­ria­li­stycz­nej, którą ko­do­wa­no nam od wieków. Dla lu­dzi ważne było mieć, a nie być. Po­wstał więc rozdźwięk pomiędzy po­zio­mem wi­bra­cji Zie­mi a ludźmi po­zo­stającymi ciągle jesz­cze pod wpływem pa­no­wa­nia wzor­ca władzy i pie­niądza. Po śmier­ci ta­kiej oso­by oka­zy­wało się, że jej du­sza nie jest w sta­nie ode­rwać się od Zie­mi, nie może sa­mo­dziel­nie przejść do Zaświatów, po­nie­waż jej wi­bra­cje są zbyt ni­skie.

Po­wstała luka ener­ge­tycz­na, de­fi­cyt ener­gii. Oso­by bar­dziej ma­te­ria­li­stycz­ne lub po pro­stu z gor­szym mo­ra­le, nie mogły sa­mo­dziel­nie odejść. Za­ist­niała pil­na ko­niecz­ność „pod­sa­dze­nia” za ciężkich dusz do ta­kie­go po­zio­mu, aby mogły opuścić pla­netę. Pro­blem miał dwa ob­li­cza: po pierw­sze cho­dziło o do­bro uwięzio­nych dusz, po dru­gie o pro­ces oczysz­cza­nia sa­mej pla­nety. Ni­sko­wi­brujące du­sze, pałętające się bezład­nie po Zie­mi, obciążały jej wi­bra­cje.

Zor­ga­ni­zo­wa­no wielką akcję od­pro­wa­dza­nia dusz. W ak­cji brały udział zarówno oso­by z tego świa­ta, jak i z Zaświatów. Ze stro­ny tam­te­go świa­ta wy­ru­szały spe­cjal­ne isto­ty tzw. Ra­tow­ni­cy. Ze stro­ny Zie­mi uru­cho­mio­no po pro­stu obec­nie żyjących lu­dzi. Ta­kim człowie­kiem był np. Bru­ce Moen, który współpra­co­wał w prze­pro­wa­dza­niu dusz z nieżyjącym Ro­ber­tem Mon­roe. Fakt, że je­den z nich był po tej, a dru­gi po tam­tej stro­nie w ni­czym nie prze­szka­dzał, wprost prze­ciw­nie, obaj pa­no­wie utwo­rzy­li fe­no­me­nal­nie sku­tecz­ny duet. Po­wstały też różne spon­ta­nicz­ne gru­py du­cho­we, które mo­dliły się za du­sze zmarłych.

W tam­tych la­tach obo­je z To­ma­szem St. Gre­gor­czy­kiem zaj­mo­wa­liśmy się bio­te­ra­pią, ra­die­stezją oraz wszel­ki­mi ta­jem­ni­czy­mi zja­wi­ska­mi. Ba­da­liśmy ka­mien­ne kręgi i ka­mie­nie dia­bel­skie na te­re­nie Pol­ski. Po­ma­ga­liśmy Zie­mi w oczysz­cza­niu blo­kad ener­ge­tycz­nych i uru­cha­mia­niu na­tu­ral­nych przepływów życio­daj­nych pasm. Uru­cha­mia­liśmy ener­gię Zie­mi, nie­ja­ko na jej życze­nie, pro­wa­dze­ni prze­zna­cze­niem do miejsc wy­ma­gających po­mo­cy. Dla­cze­go to ro­bi­liśmy? Bo nic nie zmie­ni się samo z sie­bie i żadna obca cy­wi­li­za­cja nie zro­bi tego za nas. W pro­ce­sie od­no­wy Zie­mi musi uczest­ni­czyć czyn­nik ludz­ki.

Za­pew­ne dla­te­go po­moc dla dusz, które nie mogły same przejść, za­ist­niała jako na­tu­ral­na kon­se­kwen­cja na­szych za­in­te­re­so­wań. Było to dla nas wiel­kie wyróżnie­nie. Po­ma­ga­liśmy im zwiększyć po­ziom ener­ge­tycz­ny, przy­najm­niej na czas przejścia, a następnie prze­pro­wa­dza­liśmy je przez szma­rag­do­wo-sza­fi­ro­wy kanał, spe­cjal­nie zbu­do­wa­ny przez To­ma­sza. Na końcu kanału, w Zaświa­tach, cze­ka­li już na nich Opie­ku­no­wie i naj­bliżsi, którzy chcie­li ich po­wi­tać po dru­giej stro­nie. Cie­szy­liśmy się z każdej uwol­nio­nej du­szy, jak­by to był ktoś z ro­dzi­ny. Mie­liśmy świa­do­mość, że tak na­prawdę wszy­scy je­steśmy jedną wielką ro­dziną. Nie miało dla nas zna­cze­nia, kto pro­sił o po­moc, ja­kiej był rasy, na­ro­do­wości, po­cho­dze­nia. Nie, to zupełnie nie miało zna­cze­nia. Ważne dla nas było, aby pomóc lu­dziom i na­szej ko­cha­nej Zie­mi. Za­uważyliśmy, że zgłaszały się du­sze osób zmarłych współcześnie oraz osób zmarłych już wie­le lat temu. Po­ja­wiały się du­sze ry­baków, których ku­try nig­dy nie dopłynęły do brze­gu, du­sze osób za­mor­do­wa­nych w cza­sie II woj­ny świa­to­wej, du­sze sa­mobójców, du­sze lu­dzi, których ciała już daw­no spo­czy­wały na cmen­ta­rzach i ta­kie, które do­pie­ro co opuściły ciało. Prze­pro­wa­dza­liśmy je gru­pa­mi lub po­je­dyn­czo, często nie znając ich wcześniej­szych losów. To było wiel­kie sprząta­nie.

Zie­mia, po­dob­nie jak człowiek, wokół swo­jej ma­te­rial­nej powłoki ma ko­lej­ne ciała ener­ge­tycz­ne. Każda następna war­stwa ciała ener­ge­tycz­nego Zie­mi po­sia­dała inną wi­brację, którą du­sza mu­siała po­ko­nać w dro­dze po­wrot­nej do praw­dzi­we­go Domu w Zaświa­tach.

Obec­nie, tj. po prze­si­le­niu wio­sen­nym 2012 roku wszyst­kie blo­ka­dy wokół Zie­mi, wszyst­kie Fo­ku­sy i bra­my zo­stały już nie­mal całko­wi­cie roz­pusz­czo­ne. Jed­nakże ciągle od­pro­wa­dzam nie­wiel­kie grup­ki dusz, a ko­lej­ne nadal proszą o po­moc. Jest ich już znacz­nie mniej, to in­for­ma­cja, że ak­cja ra­tow­ni­cza od­pro­wa­dza­nia za­gu­bio­nych po­wo­li do­bie­ga końca. Gdy Zie­mia przej­dzie w wyższy wy­miar du­sze będą mogły swo­bod­nie po­wra­cać do Domu w Zaświa­tach.

Książka ta po­wstała dla upa­miętnie­nia wszyst­kich prze­pro­wa­dzo­nych; tych ano­ni­mo­wych i tych, którzy opo­wie­dzie­li nam swo­je hi­sto­rie. Po­moc dla nich była praw­dziwą przy­jem­nością. Nie ma tu zna­cze­nia, ja­kie błędy popełnili na dro­dze swo­ich życio­wych doświad­czeń, dla­cze­go ich wi­bra­cje oka­zały się za ciężkie, dla­cze­go sami nie mo­gli odejść w spo­ko­ju. Nie ma zna­cze­nia, po­nie­waż wszy­scy tu na Zie­mi je­steśmy jak dzie­ci w ogrom­nej szko­le. Uczy­my się i mamy pra­wo błądzić. Gdy po dru­giej stro­nie będzie­my ana­li­zo­wać przeżyte wcie­le­nie, sami wyciągnie­my od­po­wied­nie wnio­ski i w przyszłości nie popełnimy już tego sa­me­go błędu.

ZA­KO­PA­NE

Zaczęło się w 2001 roku. Byłam wte­dy na pierw­szym roku stu­diów eko­no­micz­nych na Aka­de­mii Eko­no­micz­nej w Kra­ko­wie. Uczel­nia nie miała jesz­cze sta­tu­su uni­wer­sy­tec­kie­go. Stu­dio­wałam za­ocz­nie dru­gi fa­kul­tet. Byłam jedną z naj­star­szych osób na roku. Na stu­diach po­znałam dziew­czy­ny z Białego Du­naj­ca. Były ode mnie o wie­le młod­sze, ale nie prze­szka­dzał im mój wiek. Na prze­rwie między zajęcia­mi czy­tałam właśnie Gwiaz­dy mówią, gdy Re­na­ta zerknęła mi przez ramię za­in­try­go­wa­na ko­lo­ro­wym ty­go­dni­kiem. Opo­wie­działam jej, czym się zaj­muję gdy nie pra­cuję i nie wku­wam na za­li­cze­nie.

Wówczas oka­zało się, że „na­wie­dzo­ne” te­ma­ty nie są jej całko­wi­cie obce. Już daw­no za­uważyłam, że pew­ne zda­rze­nia lub spo­ty­ka­ne oso­by nie są przy­pad­ko­we. Owszem wie­działam, że nie ma w życiu przy­padków, że wszyst­ko jest za­pla­no­wa­ne, ale cza­sem zupełnie nie­po­zor­nie po­ja­wiało się w moim życiu ta­kie so­bie niby nic nie­znaczące zda­rze­nie, które po­tem oka­zy­wało się punk­tem zwrot­nym na mo­jej ziem­skiej dro­dze. Mi­cha­el New­ton (ten psy­cho­log) pisał w „Wędrówkach dusz”, że na na­szej dro­dze życia po­roz­sta­wia­ne są „czer­wo­ne chorągiew­ki”, ta­kie zna­ki spe­cjal­ne, na które mamy zwrócić szczególną uwagę. Nie­do­brze, jeśli je prze­ga­pi­my. Ale zwy­kle in­tu­icyj­nie wie­my, że to jest ten mo­ment. Ta­kim zna­kiem była Re­na­ta.

Za­py­tała, czy mogłabym pomóc jej koleżance, której mąż zginął tra­gicz­nie.

Mężczy­zna, oj­ciec dwóch ślicz­nych dziew­czy­nek, w wie­ku około czter­dzie­stu lat popełnił sa­mobójstwo. Po­wie­sił się w domu, gdy ni­ko­go nie było. Po­tem chy­ba zdał so­bie sprawę, ja­kie głupstwo popełnił. Wdo­wa miała wrażenie, że zmarły nie opuścił domu, wi­działa po­ru­szającą się klamkę u drzwi, słyszała kro­ki i trza­ski drew­nia­nej podłogi. Miała wrażenie, że jest ob­ser­wo­wa­na.

Wpraw­dzie do­tych­czas zaj­mo­wałam się bio­te­ra­pią, kręgami ka­mien­ny­mi, me­ga­li­ta­mi, ka­mie­nia­mi dia­bel­ski­mi na te­re­nie Pol­ski, ale czułam, że obo­je z Tom­kiem damy so­bie radę, to było coś no­we­go.

Wkrótce więc po­je­cha­liśmy do Za­ko­pa­ne­go. Re­na­ta całko­wi­cie wie­rzyła, że je­steśmy w sta­nie pomóc. Po­dzi­wiałam jej wiarę. Ro­bi­liśmy to pierw­szy raz.

Na­wie­dzo­ny dom stał przy jed­nej z naja­trak­cyj­niej­szych ulic mia­sta. Go­spo­dy­ni usa­do­wiła nas w dużym po­ko­ju i sta­ran­nie za­mknęła drzwi. Córki nie brały udziału w spo­tka­niu. Po­roz­ma­wia­liśmy trochę o tym, co się tu­taj wy­da­rzyło, To­mek za­pa­lił świe­ce – sym­bol Chry­stu­sa i włączył mu­zykę re­lak­sa­cyjną. Gdy już byliśmy go­to­wi, prze­pro­wa­dził ce­re­mo­nię od­pro­wa­dze­nia du­szy. Wszy­scy sie­dzie­liśmy wokół okrągłego stołu, co spra­wiło, że po­wstał na­tu­ral­ny krąg złożony z czte­rech osób: To­mek, ja, Re­na­ta i wdo­wa po zmarłym.

Naj­pierw należało przy­go­to­wać i oczyścić sa­mych prze­ka­zujących, czy­li nas, a następnie przesłać ener­gię dla du­szy zmarłego.

Po zakończe­niu prze­ka­zu zo­ba­czyłam w wi­zji trumnę przy­wa­loną ciężkim drew­nia­nym klo­cem. Po chwi­li drze­wo znikło, a z trum­ny po­frunął w górę biały gołąbek. To było bar­dzo ja­sne przesłanie, wyraźny znak, że prze­kaz ener­gii za­działał. Jak się oka­zało, To­mek za­pro­sił do miesz­ka­nia również inne du­sze go­to­we do przejścia i wi­dział, że kil­ka z nich sko­rzy­stało z oka­zji, aby uwol­nić się od resz­tek ziem­skich okowów. Byli również i tacy, którzy tyl­ko się przyglądali. Za­pew­ni­liśmy ich, że pomożemy, jeśli tyl­ko wyrażą go­to­wość do przejścia w Zaświa­ty.

Po zakończe­niu se­an­su Re­na­ta za­pro­siła nas do re­stau­ra­cji ho­te­lu położone­go za­le­d­wie kil­ka metrów da­lej, na tej sa­mej uli­cy co dom wdo­wy. Było to miej­sce jej ak­tu­al­ne­go za­trud­nie­nia, gdzie pra­co­wała jako re­cep­cjo­nist­ka i bar­man­ka jed­no­cześnie. Pod­czas obia­du za­uważyłam, że per­so­nel trochę dziw­nie, acz­kol­wiek dys­kret­nie, spoglądał w na­szym kie­run­ku. Wy­czu­wałam napiętą at­mos­ferę. Wy­da­wało się, że na­sza mi­sja skończo­na, jed­nakże Re­na­ta miała nie­co inne zda­nie. Przy­znała, że w ho­te­lu stra­szy. Nic wcześniej nie mówiła, ale po­sta­no­wiła upiec dwie pie­cze­nie na jed­nym ogniu.

Re­cep­cja znaj­do­wała się na par­te­rze, do po­koi gościn­nych wcho­dziło się po scho­dach. Pra­cow­ni­ce niechętnie zo­sta­wały na nocną zmianę, od­czu­wały czyjąś obec­ność, słyszały kro­ki i szme­ry. Re­na­ta sama nie­jed­no­krot­nie od­bie­rała wrażenie nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­nej obec­ności. Często siedząc sa­mot­nie na noc­nym dyżurze, w ni­skim fo­te­lu za kon­tu­arem re­cep­cji słyszała zbliżające się kro­ki, wsta­wała więc szyb­ko z fo­te­la, po­pra­wiając na so­bie mun­du­rek, aby obsłużyć klien­ta, który za­pragnął napić się drin­ka w środ­ku nocy… i na scho­dach nie było ni­ko­go. Cza­sem za­uważała jak­by cień człowie­ka prze­my­kający za jej ple­ca­mi, a raz na­wet zo­ba­czyła po­stać star­sze­go mężczy­zny.

Gdy usta­li­liśmy, że je­dzie­my do Za­ko­pa­ne­go, Re­na­ta zaczęta od­czu­wać wzmożone ru­chy wśród duchów. Po­ja­wiały się jako cie­nie, szu­rały, stu­kały bar­dziej niż zwy­kle, jak­by były czymś po­ru­szo­ne. Re­na­ta za­warła ze zja­wa­mi pakt, że przy­wie­zie nas (Tom­ka i mnie) ale pod wa­run­kiem, że prze­staną stra­szyć. Nic mi o tym nie po­wie­działa. Obiad był pysz­ny, je­dliśmy go pod ob­strzałem za­in­try­go­wa­nych spoj­rzeń per­so­ne­lu.

– Czy na­prawdę mu­siałaś wszyst­kim opo­wie­dzieć? – spy­tałam.

– Mu­siałam – przy­znała bez­rad­nie – po­wie­działam sze­fo­wej, a po­tem wieść roz­niosła się pocztą pan­to­flową.

– No cóż, trud­no – wes­tchnęłam.

Na miej­sce se­sji za­pro­po­no­wała pokój 104, gdyż za­uważyła, że tam znaj­du­je się epi­cen­trum zja­wisk. Tym ra­zem byliśmy we tro­je. Jak po­przed­nio, To­mek za­pa­lił świe­ce i po­pro­wa­dził ce­re­mo­nię przejścia. Za­uważyłam, że ko­lo­ry używa­nej ener­gii po­ja­wiają się sa­mo­ist­nie, za­nim To­mek je za­ini­cju­je, tak jak­by ktoś uczył nas ko­lej­ności prze­syłania uwal­niających da­wek.

Tak więc naj­pierw popłynęła ener­gia ko­lo­ru białego, oczysz­czająca du­sze po­trze­bujące po­mo­cy w przejściu w Zaświa­ty, następnie ener­gia ko­lo­ru nie­bie­skie­go, od­ci­nająca od wi­bra­cji ni­skich emo­cji i przy­wiąza­nia do spraw ziem­skich, po­tem fio­le­to­wa ener­gia umac­niająca po­zy­tyw­ne wi­bra­cje w oczysz­czo­nej du­szy, a na ko­niec ja­sno­zie­lo­na uzdra­wiająca. Na zdjęciu zro­bio­nym tuż po se­sji, nad głową Re­na­ty, widać właśnie taką ja­sno­zie­loną poświatę ener­gii uzdra­wiającej i cho­ciaż był to jej pierw­szy raz i nie miała pojęcia, co właści­wie robi, to zna­ko­mi­cie współpra­co­wała po­ma­gając po­trze­bującym du­szom.

Po se­sji zo­ba­czyłam przed oczy­ma du­szy ob­ra­zek na­ma­lo­wa­ny me­todą na­iwną, były na nim licz­ne, okrągłe twa­rze dzie­ci sku­pio­ne ra­zem, przy­ciśnięte jed­na do dru­giej, było ich tak wie­le. Sam ob­raz wi­zji był jed­nak nie­zro­zu­miały. Nie zo­ba­czyłam star­sze­go pana, który wy­stra­szył moją koleżankę. Wkrótce przyszły pew­ne wyjaśnie­nia. Re­na­ta po­szpe­rała w hi­sto­rii ho­te­lu. Oka­zało się, że w XIX wie­ku była to tzw. „umie­ral­nia dok­to­ra Sach­sa”, czy­li sa­na­to­rium dla nie­ule­czal­nie cho­rych na gruźlicę, zwy­kle bied­nych dzie­ci, które tu­taj kończyły swój żywot. Te­raz licz­ne główki po­sta­ci z wi­zji stały się bar­dziej zro­zu­miałe. To były te cho­re oso­by, które umie­rały w smut­ku i bez­sil­ności. Ich du­sze nie odeszły sa­mo­dziel­nie do Zaświatów.

Po­zo­stała jesz­cze po­stać star­sze­go pana. Z ho­te­lem łączyła się pew­na hi­sto­ria. Za­nim ho­tel zy­skał swój ak­tu­al­ny sta­tus, był w po­sia­da­niu star­sze­go, sa­mot­ne­go mężczy­zny. Pew­na młoda, przed­siębior­cza ko­bie­ta sfałszo­wała do­ku­men­ty i przywłasz­czyła so­bie bu­dy­nek, wy­ko­rzy­stując za­ufa­nie i nie­dołęstwo star­ca. Mężczy­zna po śmier­ci po­zo­sta­wał nadal na te­re­nie ho­telu, gdyż czuł się skrzyw­dzo­ny. Nie od­szedł tego dnia, nie był jesz­cze go­to­wy, po­zo­stał w swo­im domu.

Z później­szych re­la­cji Re­na­ty do­wie­działam się, że stu­ki i trza­ski u wdo­wy ustały. Z pra­cy w ho­te­lu wkrótce zre­zy­gno­wała, więc nie umiała mi po­wie­dzieć, czy du­sza mężczy­zny nadal tam prze­by­wa, czy też uwol­nił się wresz­cie od ziem­skich utra­pień.

Od tego cza­su pro­fil na­szych za­in­te­re­so­wań uległ pew­nym zmia­nom, spon­ta­nicz­nie zaczęły po­ja­wiać się pew­ne sy­tu­acje, gdzie du­sze pro­siły o po­moc w przejściu w Zaświa­ty. Roz­po­czy­nał się nowy roz­dział na­sze­go życia – po­ma­ga­nie za­gu­bio­nym du­szom w przejściu w Zaświa­ty.