29,93 zł
Bestselerowa seria Patricii Briggs o przygodach Mercedes Thompson okrzyknięta została jedną z najlepszych.
Tym razem Mercy ma do czynienia z nieproszonym gościem, który wnosi ze sobą do domu zagrożenie, z jakim zmiennokształtna do tej pory nigdy nie miała do czynienia.
Niespodziewany telefon oznacza nowe wyzwanie.
Była żona Adama jest w tarapatach i musi uciekać przed prześladowcą. Partner Mercy nie jest człowiekiem, który odwróciłby się plecami do kogoś w potrzebie. Jednakże kiedy Christy wprowadza się do ich domu, Mercy nie może oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Jej przeczucia szybko się potwierdzają a prawdziwe intencje rywalki wychodzą na jaw.
Dodatkowo okazuje się, że prześladowca Christy nie jest zwykłym złym człowiekiem - a właściwie w ogóle nie jest człowiekiem.
Trup zaczyna ścielić się gęsto i Mercy musi odsunąć na bok osobiste urazy, żeby zmierzyć się z istotą o mocy zdolnej zniszczyć świat.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 421
Dla naszych dobrych przyjaciół – wiecie, że o Was mowa. Nie wiem, jakim cudem otacza nas tylu wspaniałych ludzi, z którymi można, jak to mawiał mój ojciec, konie kraść. Tę książkę chciałabym dedykować dwóm osobom, które w tym roku stawały dla nas na głowie, gdy próbowaliśmy pogodzić idiotyczne harmonogramy podróży z opieką nad końmi, czekającymi tylko, aż wyjadę, żeby zacząć płatać figle.
Doktor Dick Root, lekarz weterynarii, trzymał moją córkę za rękę, gdy źrebiła się Tilly, a Mike i ja byliśmy w trasie promocyjnej. Niewiele osób na tym świecie ze spokojem przyjęłoby dwanaście telefonów o czwartej nad ranem. Dziękuję, Dick. Życzę tobie i Ally (niech będzie, Alivii) wielu wspaniałych podróży.
Deken Schoenberg też przybywa mi na ratunek, czy to gdy trzeba przystrzyc konie w piekielnym upale, czy to żeby pomóc mi, kiedy wezmę sobie za dużo na głowę albo kiedy (historia prawdziwa) utknę za granicą, a głupiutki roczniak akurat postanowi zrobić sobie kuku. Magic przeprasza, że cię kopnął, szczególnie kiedy przejechałeś prawie sto kilometrów, żeby się nim zająć. Obiecał, że w przyszłości będzie lepiej traktował naszych przyjaciół.
Następnym razem nie powiem koniom, że wyjeżdżam.
Telefon zadzwonił, gdy zmywałam z rękami po łokcie zanurzonymi w spienionej wodzie.
– Odbiorę – powiedziała moja pasierbica, Jesse, pospiesznie wrzucając do zlewu dwie szklanki i widelec.
Wataha wilkołaków, która jada razem, trzyma się razem, pomyślałam, zeskrobując uparte jajko z talerza. Na niedzielne śniadanie nie przychodzili wszyscy członkowie stada – niektórzy mieli rodziny, jak zwykli ludzie, albo pracowali w weekendy. Śniadania nie były obowiązkowe – to zepsułoby całą ich ideę. Darryl, drugi Adama, który zazwyczaj przygotowywał posiłki, był piekielnie dobrym kucharzem, a jego jedzenie smakowało wszystkim obecnym.
Zmywarka pracowała, wypchana po brzegi i jeszcze bardziej. Poczekałabym z resztą naczyń, aż skończy, i nastawiła jeszcze jedną, ale Auriele, towarzyszka Darryla, nawet nie chciała o tym słyszeć.
Nie kłóciłam się z nią, bo byłam jednym z trzech członków watahy przewyższających ją rangą, więc musiałaby mi ustąpić. To oszustwo, a ja nigdy nie oszukuję.
Chyba że moich wrogów, wyszeptał bezdźwięczny głos w mojej głowie. Mógł należeć do mnie, ale brzmiał jak głos Kojota.
Drugi powód mojej ustępliwości był bardziej samolubny. Auriele i ja dobrze się dogadywałyśmy, co czyniło ją jedyną spośród trzech członkiń stada, która w tej chwili mnie lubiła.
Auriele nie za bardzo cieszyła się z tego, że jestem towarzyszką jej Alfy – byłam kojotem wśród wilków. Uważała, że to nie wpływa dobrze na morale watahy. Sądziła również, zgodnie z prawdą, że sprowadzam na stado kłopoty. Lubiła mnie wbrew sobie. Jestem przyzwyczajona do towarzystwa mężczyzn, ale miło czasem porozmawiać z inną kobietą oprócz Jesse, mojej nastoletniej pasierbicy.
Więc aby uszczęśliwić Auriele, myłam naczynia, które spokojnie mogła umyć zmywarka, i nie zważałam, że gorąca mydlana woda parzyła rany typowe dla mojego fachu – obdarte kłykcie będące wiernymi towarzyszami mechanika. Auriele wycierała naczynia, a Jesse zaoferowała, że posprząta resztę kuchni. Trzy kobiety wspólnie wykonujące prace domowe – moja matka byłaby zachwycona. Ta myśl utwierdziła mnie w przekonaniu, że za tydzień to mężczyźni muszą posprzątać. Dobrze im zrobi, jeśli poszerzą zakres swoich umiejętności.
– Na drugiej lekcji mam takiego dzieciaka. – Auriele zignorowała dzwoniący telefon i ze stęknięciem dźwignęła górę talerzy, by włożyć je do szafki. To nie waga naczyń stanowiła problem, Auriele była przecież wilkołakiem. Mogła podnieść ważące dwieście kilogramów kowadło i postawić je na szafce. Problemem były jej niski wzrost i fakt, że musiała stanąć na palcach, by to zrobić. Jesse uchyliła się z wdziękiem, by przejść obok niej do telefonu. – Wszyscy nauczyciele kochają Clarka – mówiła dalej Auriele. – Wszystkie dziewczyny i prawie wszystkie chłopaki. A każde słowo, które pada z jego ust, to kłamstwo. „Enrique ode mnie spisywał”, powiedział, kiedy spytałam, dlaczego obaj mają takie same błędy. Patrzę na Enrique i widzę zrezygnowanie na jego twarzy. Domyślam się, że Clark nie pierwszy raz wyciął mu taki numer.
– Rezydencja Hauptmanów – odebrała radośnie Jesse. – W czym mogę pomóc?
– Jest Adam?
– Więc mówię mu… – Auriele natychmiast przerwała. Jej wrażliwe uszy rozpoznały w słuchawce znajomy głos.
– Potrzebuję Adama. – Głos byłej żony mojego męża był ciężki od łez. W tonie Christy Hauptman brzmiały popłoch i desperacja.
– Mamo? – Jesse zadrżała. – Mamo, co się stało?
– Daj mi Adama.
– Mamo? – Jesse spojrzała na mnie spanikowanym wzrokiem.
– Adam – zawołałam. – Dzwoni Christy.
Był w salonie. Rozmawiał z Darrylem i kilkoma innymi członkami watahy, którzy zostali po śniadaniu, więc nie musiałam wykrzykiwać. To nie był pierwszy telefon Christy w potrzebie.
Radzenie sobie z nią zazwyczaj przyprawiało mnie o ból brzucha. Nie dlatego, że mogłaby zaszkodzić Adamowi lub mnie. Ale Jesse, która kochała matkę, a w tej chwili walczyła ze sobą, żeby nadal ją lubić, cierpiała z każdym telefonem tej kobiety. Nie mogłam nic na to poradzić.
– Już idzie, mamo – powiedziała Jesse.
– Proszę – jęknęła Christy. – Powiedz, żeby się pospieszył.
Desperacja, łzy histerii – to żadna nowość. Ale w jej głosie brzmiał też strach. A tego jeszcze nigdy nie słyszałam.
Adam wszedł do kuchni. Po ponurym wyrazie twarzy wiedziałam, że usłyszał przynajmniej połowę z tego, co mówiła Christy. Wziął słuchawkę, ale drugą ręką objął córkę. Jego pokrzepiający uścisk sprawił, że Jesse zaszkliły się oczy. Spojrzała na mnie z paniką, a potem popędziła na górę, prawdopodobnie do swojego pokoju, gdzie mogła się pozbierać.
– Czego potrzebujesz? – spytał Adam.
– Mogę wrócić do domu?
Auriele spojrzała na mnie, lecz ja zdążyłam już przybrać obojętny wyraz twarzy. Nie chciałam, żeby zobaczyła moją reakcję.
– To nie jest twój dom – odparł Adam. – Już nie.
– Adam – powiedziała Christy. – Och, Adam – zachlipała cicho i rozpaczliwie. – Mam kłopoty. Muszę wrócić do domu. Byłam taka głupia. On nie chce zostawić mnie w spokoju. Pobił mnie, zabił mojego przyjaciela, a teraz chodzi za mną wszędzie. Mogę wrócić do domu? Proszę.
Tego się nie spodziewałam. Auriele przestała udawać, że nie słucha każdego słowa, i zwróciła twarz ku telefonowi.
– Zadzwoń na policję – odpowiedział Adam. – To ich praca.
– Zabije mnie – wyszeptała. – Adam, on mnie zabije. Nie wiem, gdzie mam się ukryć. Proszę.
Wilkołaki umieją rozpoznać, gdy ktoś kłamie. Kilka innych nadnaturalnych istot również posiada tę zdolność – na przykład ja. Przez telefon jest o wiele trudniej, bo większość zdradzających kłamstwo znaków wiąże się z szybszym biciem serca i z zapachem, a żadnego z nich nie da się wyczuć, będąc na linii. Ale w głosie Christy słyszałam prawdę.
Adam spojrzał na mnie.
– Niech przyjedzie – powiedziałam. Bo co innego mogłam powiedzieć? Gdyby coś stało się Christy, a my mogliśmy temu zapobiec… Chybabym sobie nie wybaczyła. Adam na pewno nie.
Auriele wciąż mnie obserwowała. Zmarszczyła czoło, aż wreszcie odwróciła się i zaczęła znowu wycierać naczynia.
– Adam, proszę – błagała Christy.
Adam zmrużył oczy, popatrzył na mnie i milczał.
– Adam? – W drzwiach stanęła Mary Jo. Mary Jo jest strażakiem, jest twarda i inteligentna. – Jesteśmy jej to winni za te lata, kiedy była twoja. Niech przyjdzie, a stado ją ochroni.
Spojrzał na Mary Jo, a ona spuściła wzrok.
– To mi nie przeszkadza – powiedziałam do Adama, starając się, żeby nie zabrzmiało to jak kłamstwo. – Naprawdę.
Kiedy się stresuję, piekę. Gdybym podczas pobytu Christy tutaj musiała upiec tyle ciasteczek czekoladowych, żeby wykarmić całe Richland, przystałabym na to, bo Adam musiał wiedzieć, że się zgadzam.
Gdyby czegoś spróbowała, pożałowałaby. Adam był mój. Porzuciła jego i Jesse – a ja ich zgarnęłam. Znalezione nie kradzione.
Może wcale nie chciała ich z powrotem? Może po prostu chciała czuć się bezpieczna? Nie byłam o tym przekonana, ale zazdrość to nielogiczna emocja, a ja nie miałam podstaw, by być zazdrosną o Christy.
– Dobrze – zgodził się Adam. – W porządku. Możesz przyjechać. – A potem spokojnym głosem dodał: – Potrzebujesz pieniędzy na bilety?
Wróciłam do naczyń i starałam się nie słyszeć reszty ich rozmowy. Nie słyszeć troski w głosie Adama, łagodności – i satysfakcji, którą czerpał z tego, że mógł się zająć byłą żoną. Dobry Alfa opiekuje się tymi, którzy go otaczają – właśnie to w dużej mierze czyni go Alfą.
Może lepiej wychodziłoby mi ignorowanie ich, gdyby wszystkie obecne w domu wilkołaki nie zaczęły schodzić się do kuchni. Słuchały, jak Adam ustala ostatnie szczegóły, dzięki którym Christy tutaj trafi, i rzucały mi przelotne, ukradkowe spojrzenia, myśląc, że nie zauważę.
Auriele wyjęła mi z ręki ostatni kubek. Zakręciłam kran i strząsnęłam wodę z rąk, a potem wytarłam dłonie o dżinsy. Dłonie nie są najbardziej atrakcyjną częścią mojego ciała. Przez gorącą wodę skóra pomarszczyła się jak rodzynka, a kłykcie były czerwone i spuchnięte. Nawet po umyciu naczyń plamy czarnego smaru wciąż odciskały się na skórze i pod paznokciami. Christy zawsze miała piękne dłonie, a na jej paznokciach gościł francuski manicure.
Adam rozłączył się i zadzwonił do agenta biura podróży, który koordynował jego całkiem częste wyjazdy w interesach – w interesach zarówno służbowych, jak i wilkołaczych.
– Może zamieszkać ze mną i Honey – zaproponowała mi Mary Jo neutralnym tonem.
Mary Jo i Honey to dwie pozostałe kobiety z watahy. Mary Jo zamieszkała z Honey, kiedy towarzysz tej drugiej zginął kilka miesięcy temu. Żadna z nich zbytnio mnie nie lubiła.
Zanim Mary Jo okazała swoją gościnność, gdzieś w głowie tłukła mi się myśl, żeby oddać Christy pod opiekę innemu członkowi watahy, ale nie zdążyłam tego przemyśleć. Wiedziałam jednak, że wysłanie Christy do Mary Jo i Honey byłoby błędem.
Adam i ja ciężko pracowaliśmy, żeby wzmocnić spójność stada, co oznaczało, że z całych sił starałam się nie izolować Mary Jo i Honey jeszcze bardziej. Całkiem nieźle wychodziło mi utrzymywanie naszych relacji na neutralnej stopie. Gdyby Christy się do nich wprowadziła, wykorzystałaby ich niechęć w stosunku do mnie i z siłą huraganu wywołała rozłam, który spadłby na watahę niczym ulewny deszcz dramatu.
Gdy zdałam sobie sprawę z destrukcyjnej mocy Christy, zrozumiałam, że nie stanowiła ona problemu tylko i wyłącznie dla moich relacji z resztą watahy, ale również dla Adama. Pomysł, aby jego eksżona zamieszkała z Honey i Mary Jo, był głupi, ponieważ zmusiłoby to Mary Jo do trzymania strony Christy podczas jakichkolwiek jej spięć z Adamem lub resztą watahy. Tak stałoby się w przypadku każdego innego członka stada, u którego zatrzymałaby się matka Jesse.
Musiała więc zamieszkać tutaj, ze mną i Adamem.
– Christy powinna zostać tutaj, gdzie będzie czuła się bezpieczna – stwierdziła Auriele, zanim zdążyłam odpowiedzieć Mary Jo.
– Mhm – wymamrotałam, bo w dalszym ciągu uginałam się pod brzemieniem beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znajdę, gdy Christy będzie nie tylko tutaj, w Tri-Cities, ale i tutaj, w moim domu.
– Nie chcesz jej tu? – spytała Auriele, a ja po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że Auriele tak jak Mary Jo lubiła Christy bardziej niż mnie. – Jest przerażona i sama. Nie bądź małostkowa, Mercy.
– A ty chciałabyś, żeby była żona Darryla mieszkała u ciebie w domu? – zapytała ze złością Jesse. Nawet nie zauważyłam, że wróciła na dół. Uniosła podbródek, stając po mojej stronie. Nie chciałam tego. Christy była jej matką, Jesse nie powinna wybierać między nami.
– Gdyby potrzebowała pomocy, tobym chciała – warknęła Auriele. Łatwo jej mówić. Z tego, co wiedziałam, Darryl nie miał żadnej byłej żony. – Mercy, jeśli nie chcesz Christy tutaj, jest mile widziana w moim domu.
Pozostali poszli w ślady Auriele, rzucając mi złowrogie spojrzenia. Christy była lubiana przez większość członków watahy. Była uroczą, bezradną gospodynią domową, co wystarczało bandzie wilkołaków z nadmiarem testosteronu.
– Christy zamieszka u nas – oznajmiłam.
Ale ponieważ Mary Jo i Auriele zawzięcie kłóciły się o to, gdzie Christy będzie szczęśliwsza, a mężczyźni zwracali uwagę na wilkołaczyce, nikt mnie nie usłyszał.
– Powiedziałam – stanęłam między nimi i skorzystałam z mocy Adama, by nadać wagi moim słowom – że Christy zamieszka tutaj ze mną i Adamem.
Obie spuściły wzrok i wycofały się, ale wrogość na twarzy Auriele zdradziła mi, że tylko autorytet Alfy w moim głosie zmusił ją do zakończenia kłótni. Mary Jo wyglądała na usatysfakcjonowaną. Byłam prawie pewna, że uznała pobyt Christy w naszym domu za szansę dla niej na odzyskanie statusu żony Adama.
Adam wciąż rozmawiał przez telefon. To, że skorzystałam z jego mocy, sprawiło, że rozejrzał się, by zobaczyć, co dzieje się w kuchni, ale nie przestał wydawać zwięzłych instrukcji.
– To zły pomysł. Będzie jej dobrze u Honey i Mary Jo. – Głos Jesse pobrzmiewał niemal paniką.
– Christy zamieszka tutaj – powtórzyłam, lecz tym razem nie pożyczyłam magii Adama, żeby postawić na swoim.
– Mercy, kocham moją mamę – usta Jesse wykrzywiły się w nieszczęśliwym grymasie – ale jest samolubna i ma pretensje, że zajęłaś jej miejsce. Sprawi nam kłopoty.
– Jesse Hauptman! – warknęła Auriele. – Mówisz o swojej matce. Okaż trochę szacunku.
– Auriele! – ryknęłam. Ten poranek potrzebował walki o dominację między nami tak samo jak bomby nuklearnej. Jednak nie mogłam pozwolić, żeby rozkazywała Jesse. – Nie wtrącaj się.
Obnażając zęby we wrogim uśmiechu, Auriele zwróciła na mnie rozwścieczone spojrzenie, a głęboko w jej kawowych oczach błysnęła żółć.
– Zostaw Jesse w spokoju – powiedziałam. – To wykracza poza twoje kompetencje. Jesse nie należy do stada.
Usta Auriele zbielały, ale wycofała się. Miałam rację, a ona o tym wiedziała.
– Twoja mama będzie bezpieczniejsza tutaj – zwróciłam się do Jesse, nie spuszczając wzroku z wilkołaczycy. – Auriele ma rację, mówiąc, że tutaj lepiej ochronimy Christy.
Jesse spojrzała na mnie z rozpaczą.
– Nie chce być z moim tatą, ale to nie znaczy, że chce, aby ktokolwiek inny z nim był. Spróbuje was rozdzielić. Będzie jak tortura wodna. Kap, kap, kap. Powinnaś usłyszeć, co o tobie mówi.
Nie, nie powinnam. Jesse też nie powinna, choć na to już nic nie poradzę.
– Wszystko będzie dobrze – odpowiedziałam. – Wszyscy jesteśmy dorośli. Wytrzymamy przez jakiś czas. – Ile zajmie wilkołakowi wytropienie prześladowcy i nastraszenie go? Prześladowcę, z definicji, powinno dać się łatwo znaleźć, prawda?
– Samarytanka Mercy – wymamrotała Mary Jo. – Czyż nie powinniśmy być wdzięczni za jej dobroduszność? – Spojrzała wokół i zdała sobie sprawę, że znalazła się w centrum uwagi. Zarumieniła się. – No co? To prawda.
Adam wciąż rozmawiał przez telefon, jednak zwrócił wzrok ku Mary Jo i uciszył ją – i wszystkich pozostałych – jednym spojrzeniem. Skończył załatwiać interesy z agentem biura podróży i rozłączył się.
– Wystarczy – powiedział spokojnie, a Mary Jo się wzdrygnęła. Adam mówi cicho, gdy jest zły. – To nie podlega dyskusji. Czas, by wszyscy stąd poszli. Christy nie jest członkiem stada, nigdy nie była. Nigdy nie była moją towarzyszką, tylko żoną. A to oznacza, że nie jest ani sprawą watahy, ani waszą.
– Christy to moja przyjaciółka – odparła zawzięcie Auriele. – Potrzebuje pomocy. I dlatego to jest moja sprawa.
– Tak? – zapytał Adam, ewidentnie tracąc cierpliwość. – Skoro to twoja sprawa, dlaczego Christy zadzwoniła do mnie, a nie do ciebie?
Otworzyła usta, ale Darryl położył Auriele rękę na ramieniu i wyprowadził ją z pokoju.
– Lepiej będzie odpuścić – powiedział, gdy wychodzili.
Wilki, łącznie z Mary Jo, wymknęły się z kuchni, nie czekając, aż Adam coś doda. Adam, Jesse i ja czekaliśmy, aż dźwięki odjeżdżających samochodów umilkną i pozostawią nas w ciszy. Cała jedność, jaką wypracowaliśmy podczas tego niedzielnego śniadania, zniknęła niczym ostatni gofr.
– Jesse – powiedziałam – twoja mama jest tu mile widziana.
– Wiesz, jaka ona jest – odparła żarliwie Jesse. – Zepsuje wszystko. Potrafi sprawić, że człowiek, że tata, robi rzeczy, których nigdy nie zamierzał robić.
– To nie jest twój problem – zapewniłam ją, a twarz Adama stężała, ponieważ zgadzał się z Jesse.
– Ze mną też to robi. – Na twarzy Jesse malowała się desperacja. – Nie chcę, żebyś cierpiała.
Adam położył mi rękę na ramieniu.
– Ty jesteś odpowiedzialna za swoje czyny – oznajmiłam jej. Mówiłam do nich obojga. – A ona za swoje. Christy nie jest wilkołakiem, nie jest Alfą. Nie może cię zmusić do niczego, o ile jej nie pozwolisz.
Spojrzałam na zegar, chociaż wiedziałam, która jest godzina.
– A teraz wybaczcie, ale muszę się przebrać i iść do kościoła, bo inaczej się spóźnię. – Zamaszystym krokiem wyszłam z kuchni, jednak zebrałam się w sobie i obróciłam w drzwiach. – Coś mi mówi, że muszę się namodlić o cierpliwość i wyrozumiałość. – Wyszczerzyłam się do nich w uśmiechu, w który sama nie wierzyłam, i wyszłam.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Ta historia, podobnie jak moje pozostałe książki, zawdzięcza swój kształt ludziom, którzy przejrzeli ją i znaleźli wszystkie błędy, wpadki i luki, które namnożyły się w wielomiesięcznym procesie pisania. Za pozostałe błędy winę ponoszę ja. Następujący ludzie przeczytali fragmenty książki i pomogli uczynić ją lepszą: Collin Briggs, Mike Briggs, Linda Campbell, Michael Enzweiler, Deb Lentz, Ann Peters, Kaye i Kyle Robersonowie, Anne Sowards oraz Sara i Bob Schwagerowie.
Drogi Czytelniku, jeśli ta książka Ci się spodobała, oboje jesteśmy ich dłużnikami.
Copyright © 2014 by Hurog, Inc. Copyright © by Fabryka Słów sp. z o.o., Lublin 2018
Tytuł oryginału Night Broken
Wydanie I
ISBN 978-83-7964-272-4
Wszelkie prawa zastrzeżone All rights reserved
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Projekt i adiustacja autorska wydania Eryk Górski, Robert Łakuta
Projekt okładki black gear Paweł Zaręba
Ilustracja na okładce © Dan Dos Santos
Opracowanie okładki © Konrad Kućmiński | Grafficon
Redakcja Karolina Kacprzak
Tłumaczenie Kaja Wiszniewska-Mazgiel
Korekta Katarzyna Pawlik, Maria Brzyska
Skład wersji elektronicznej [email protected]
Sprzedaż internetowa
Zamówienia hurtowe Firma Księgarska Olesiejuk sp. z o.o. sp.j. 05-850 Ożarów Mazowiecki, ul. Poznańska 91 tel./faks: 22 721 30 00 www.olesiejuk.pl, e-mail: [email protected]
WydawnictwoFabryka Słów sp. z o.o. 20-834 Lublin, ul. Irysowa 25a tel.: 81 524 08 88, faks: 81 524 08 91www.fabrykaslow.com.pl e-mail: [email protected]/fabrykainstagram.com/fabrykaslow