Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wren Collins czuje ogromne podekscytowanie. Po raz pierwszy spotka swoją siostrę bliźniaczkę. Kobiety zostały rozdzielone jako niemowlęta i nigdy nie miały okazji się poznać. Jednak ekscytacja Wren szybko mija, kiedy orientuje się, że siostra miała dodatkowe motywy związane ze spotkaniem.
Alyssa proponuje Wren, aby ją udawała i w ten sposób pomogła nakłonić jej męża Brama Larsena do rozwodu. Oferuje jej przy tym sporą sumę pieniędzy, co sprawia, że po chwili wahania kobieta ostatecznie się zgadza.
Wren wyjeżdża na Alaskę, gdzie poznaje męża siostry. Kobieta szybko zaczyna rozumieć, że mężczyzna nie jest taki, jak przedstawiała go bliźniaczka. Co gorsza, po jakimś czasie przestaje być jej obojętny, a gra, na którą się zgodziła, zaczyna się komplikować.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 456
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2024
Karolina Żynda
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Oświęcim
Redakcja:
Anna Łakuta
Korekta:
Karina Przybylik
Dominika Kalisz
Karolina Piekarska
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8362-337-5
Kobieta, która przede mną usiadła, wyglądała tak samo jak ja. Podobieństwo było tak zatrważające, że przez chwilę jedyne, na co potrafiłam się zdobyć, to miarowe mruganie oczami. Takie same brązowe włosy z rudawym błyskiem, oczy w kształcie migdałów z kobaltowymi tęczówkami okolone gęstymi rzęsami i usta z wyraźnie wyciętym łukiem kupidyna.
Czułam się, jakbym patrzyła w lustro. Z tym że jej włosy były idealnie wyprostowane, podczas gdy moje przypominały chaos bujnych fal. Piegi na nosie, które u mnie były doskonale widoczne, ona przykryła grubą warstwą podkładu. W dodatku ubrała się bardzo elegancko, a jej ciuchy wyglądały na cholernie drogie. Założyła nogę na nogę, machając nerwowo stopą odzianą w czarną szpilkę z czerwoną podeszwą. Z lekkim zażenowaniem spojrzałam na samą siebie i uznałam, że zdecydowanie dałam ciała, wybierając strój na tę okazję. Miałam na sobie długą, luźną sukienkę w stylu boho, na której wyraźnie odznaczały się ślady znoszenia.
Zdziwiłam się, że w ogóle wpuścili mnie do tego lokalu. Restauracja, do której zostałam zaproszona, nie była miejscem dla zwykłych, szarych ludzi. Byłam pewna, że na rezerwację stolika trzeba tutaj czekać tygodniami. Można by pomyśleć, że miejsce, które wybrała na spotkanie, powinno wystarczająco sugerować mi wymagany dress code, ale nie miałam pojęcia, dokąd się udajemy do samego południa. Ubrania przygotowałam sobie rano tuż przed pracą, a później nie miałam już dość czasu na ich zmianę.
Elegancka kobieta, która obecnie mierzyła mnie zaciekawionym wzrokiem z dziwnym błyskiem, którego nie potrafiłam odszyfrować, miała dużo wcześniej wysłać mi informację z miejscem spotkania. Jednak z jakiegoś powodu zwlekała z tym do samego końca, a kontakt z nią był strasznie utrudniony. Rankiem przygotowywałam się na to spotkanie z duszą na ramieniu, przekonana, że zostanę zwyczajnie wystawiona. Tłumaczyłam to sobie tym, że musi być strasznie zabiegana, dlatego nie odpisuje na moje wiadomości. Wystarczyło na nią spojrzeć, by zrozumieć, że była typem człowieka, który grafik ma wypełniony po same brzegi. W beżowym, przylegającym kombinezonie i tweedowej marynarce wyglądała jak chodząca definicja kobiety sukcesu.
– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego chciałam się z tobą tak pilnie spotkać – zaczęła, gdy zrozumiała, że nie doczeka się z mojej strony żadnego przywitania.
Byłam zbyt zszokowana, by cokolwiek wykrztusić. Co chwilę otwierałam i zamykałam usta jak ryba wyjęta z wody. Przepełniało mnie tak wiele różnych emocji, że przez moment nie byłam w stanie sfomułować jednej sensownej myśli, nie mówiąc już o wypowiedzi.
Kobieta o identycznej twarzy oparła łokcie na stole, po czym pochyliła się do przodu, a do mnie dotarł świeży zapach jej perfum. Rozciągnęła usta w formalnym uśmiechu i rzuciła mi wyczekujące spojrzenie.
Zaraz… Co ona powiedziała?
Zamrugałam szybciej, wysilając mózg, który obecnie przechodził gigantyczne zwarcie.
Aha! Nawiązywała do pilnego spotkania. Brawo, Wren, zostały ci jeszcze jakieś szare komórki.
Prawdę mówiąc, nie myślałam za wiele o tym, w jakim celu chciała się spotkać. Chyba byłam w zbyt wielkim szoku, że w ogóle się odezwała. Kiedy Alyssa Larsen zadzwoniła do mnie przed kilkoma dniami, przedstawiając się jako moja siostra bliźniaczka, nie wiedziałam nawet, co powiedzieć. Podobnie jak teraz. Zawsze wiedziałam, że gdzieś po świecie może chodzić moja biologiczna rodzina, ale do głowy by mi nie przyszło, że spotkam własną bliźniaczkę. To było tak surrealistyczne.
– Szczerze mówiąc, nie myślałam o tym za dużo – wypowiedziałam na głos swoje myśli, kiedy już udało mi się zapanować nad stresem paraliżującym całe moje ciało włącznie z umysłem. – Założyłam, że chcesz po prostu odnaleźć… krewną.
Mój głos przepełniła niepewność. Drżał. Wcześniej wydawało mi się, że jestem gotowa na to spotkanie. Nastawiałam się na nie psychicznie i przepływały przeze mnie przyjemne dreszcze ekscytacji. A teraz…
Zdarza się, że spotykamy na swojej drodze ludzi, z którymi natychmiast czujemy nić porozumienia. Nie znamy ich, jednak jakoś podświadomie wiemy, że możemy zachowywać się przy nich swobodnie, bo nadajemy na podobnych falach. Jak to w życiu bywa, istnieje również zupełnie przeciwne zjawisko. Czasem trafiamy na kogoś, kto od razu odpycha nas od siebie jak nieprawidłowo przyłożony magnes. Przy Alyssie uderzyło we mnie to drugie uczucie. Nie pomagał również fakt, że siedząc przed nią, miałam wrażenie, że znalazłam się w remake’u bajki Księżniczka i żebraczka z serii Barbie. Krótko mówiąc, cała moja ekscytacja uleciała jak powietrze z przebitego balona i została zastąpiona przez zmieszanie, stres i poczucie, że znalazłam się okolicznościach, które nijak do mnie pasowały.
Alyssa zaśmiała się krótko, a jej oczy rozbłysły rozbawieniem. Każdy ruch mojej bliźniaczki emanował pewnością siebie. Prezentowała się jak osoba, która na wszystkich bez wyjątku patrzy z góry.
Nie tak ją sobie wyobrażałam. Już na wstępie dotarło do mnie, że łączy nas tylko ta sama twarz. Alyssa była wytworna i powściągliwa w okazywaniu emocji. W jej głosie słyszałam opanowanie oraz chłód. Podczas gdy ja… Nie mogłybyśmy się bardziej różnić.
– To tylko jeden z elementów naszego spotkania, Wren – oznajmiła wyważonym tonem, patrząc mi przenikliwie w oczy. – Mam z tobą dużo pilniejszą sprawę do omówienia. Nazwijmy to… propozycją. Tak. Mam dla ciebie pewną propozycję, która może cię zainteresować.
Zmarszczyłam brwi, a moje zmieszanie dodatkowo się spotęgowało. Trudno było przewidzieć, dokąd zmierza ta rozmowa. Właściwie nie miałam żadnych oczekiwań, po prostu chciałam poznać swoją siostrę i dowiedzieć się o niej czegoś więcej, ale ona wyraźnie nie miała ochoty się poznawać. Czegoś ode mnie chciała i bardzo szybko zaczęła wykładać karty na stół, nie siląc się na utrzymanie pozorów. Jej uśmiech nawet nie był szczery.
– Propozycję? – zapytałam zdezorientowana.
Alyssa oblizała usta, po czym sięgnęła po kieliszek wina, którego butelka kosztowała najpewniej więcej niż mój miesięczny czynsz.
– Dokładnie – przytaknęła, po czym upiła mały łyk wina. – Załóżmy, że to spotkanie biznesowe. Tak będzie najprościej.
Wskazała na mnie kieliszkiem wina, przez co szkarłatna ciecz zafalowała, podjeżdżając niebezpiecznie blisko krawędzi, a ja otworzyłam szerzej oczy.
Spotkanie biznesowe? Co tu się właściwie dzieje?
Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że może nie powinnam tutaj przychodzić. Pierwszy, ale nie ostatni. Gdybym była mądrzejsza, opuściłabym tę nieludzko drogą restaurację właśnie w tym momencie i nie oglądała się za siebie. Niestety moja inteligencja musiała wyparować pod wpływem drapieżnej energii, która otaczała moją bliźniaczkę.
Ostatecznie powstrzymała mnie myśl, że byłam jedynaczką, a przecież zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Widziałam w Alyssie szansę na odnalezienie kogoś bliskiego. I chociaż dziewczyna deptała właśnie wszystkie moje złudzenia, to naiwne uczucie było trudne do odparcia.
– Spotkanie biznesowe? – zapytałam tępo. – Chyba nie do końca rozumiem, o co chodzi. Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że chcesz po prostu…
– Poznać zaginionego członka rodziny? – weszła mi w słowo, rzucając mi tak protekcjonalne spojrzenie połączone z pobłażliwym wygięciem warg, że skuliłam się w sobie. – Pozwól, że będę z tobą szczera, Wren. Mamy odmienne priorytety. Mnie w ogóle nie zależy na odnajdywaniu krewnych. Prawdę mówiąc, wiedziałam o tobie od lat, więc gdyby przyświecał mi taki cel, odezwałabym się dawno temu. Kiedy tylko wyszłam za mąż, wynajęłam detektywa, żeby odnalazł ewentualnych członków rodziny, którzy mogliby kiedyś zaszkodzić mojej reputacji. I znalazłam ciebie. Nikogo więcej. Nasza matka zmarła przy porodzie. Chyba była jakąś ćpunką. – Machnęła ręką, wznosząc oczy do nieba, jakby niespecjalnie ją to obchodziło, po czym kolejny raz przyłożyła kieliszek do ust, zwilżając je winem.
Tymczasem ja obserwowałam ją z rozwartą buzią, starając się przetworzyć wszystkie rewelacje, którymi od niechcenia się podzieliła.
Wiedziała o mnie od lat.
Lat!
W dodatku jak gdyby nigdy nic zrzuciła na mnie bombę związaną z naszą biologiczną matką. Nigdy jej nie szukałam, choć czasem zastanawiałam się, kim była i dlaczego mnie… a właściwie nas oddała. Od czasu do czasu nachodziła mnie myśl, by w końcu się wysilić i poznać odpowiedzi na te pytania, ale byłam zbyt wielkim tchórzem. Wiedziałam już, że nigdy nie będę miała okazji tego zrobić, bo okazało się, że kobieta, która wydała nas na świat, nie żyła.
Przełknęłam ślinę, po czym wciągnęłam wielki haust powietrza, by odrobinę uspokoić rozszalałe serce, i na chwilę wstrzymałam oddech w płucach. To nie miało znaczenia. Przez chwilę czekałam na jakieś poczucie straty, ale ono nie nadeszło. Miałam kochającą rodzinę i od zawsze wiedziałam, że jestem adoptowana. W moim sercu moi rodzice zawsze byli na pierwszym miejscu. Więzy krwi nie miały nic do rzeczy.
– Skontaktowałam się z tobą teraz, bo jest coś, co możesz dla mnie zrobić – ciągnęła Alyssa, nie zważając na moją oniemiałą minę. – Oczywiście nie za darmo. Pomyśl o tym jak o propozycji pracy. Dość nietypowej co prawda, ale jeśli się zgodzisz, wyniesiesz z tego układu spore korzyści.
Siedziałam zupełnie zesztywniała. Ledwo zarejestrowałam, że kelner właśnie postawił przed nami talerze z parującymi małżami. Nawet nie lubiłam owoców morza. Ze stresu powiedziałam wcześniej, że chcę to samo co Alyssa.
– Nie nadążam… – wydukałam, gdy kelner się oddalił. – Praca… Układ… O czym ty w ogóle mówisz?
Alyssa nawet nie spojrzała na swoje danie. Jej intensywnie niebieskie oczy lustrowały z uwagą moją twarz. Zamyśliła się.
– Chciałabym, żebyś na jakiś czas zajęła moje miejsce – wyznała w końcu. Jej twarz wykrzywił kwaśny grymas. – U boku mojego męża. Miałabyś zrobić wszystko, żeby zdecydował się na szybki rozwód. Decyzja musi wyjść od niego.
Chyba znajdowałam się w jakimś wyjątkowo popieprzonym śnie. Albo się przesłyszałam. To było czyste szaleństwo. A jednak twarz Alyssy przybrała poważny wyraz i nic nie wskazywało na to, że zaraz zza rogu wyskoczą ludzie z kamerami, by oznajmić mi, że zostałam wkręcona.
– Co proszę? – wykrztusiłam z niedowierzaniem.
Przez jej oczy przemknął cień irytacji, lecz szybko go ukryła i zabrała się do wyjaśnień.
– Masz przez jakiś czas udawać mnie i tak utrudniać życie mojemu mężowi, że bez wahania wręczy mi papiery rozwodowe – sprecyzowała, ale to wcale nie sprawiło, że jej słowa brzmiały mniej absurdalnie niż wcześniej. – Podpisaliśmy intercyzę i dostanę połowę naszego majątku, kiedy on sam zdecyduje się rozwiązać nasze małżeństwo albo będzie winny jego rozpadowi. Masz go skłonić do rozstania.
Co miałam odpowiedzieć? Zrobić? Zmieniłam się w żywy posąg, a czas dosłownie się zatrzymał. Między moimi brwiami powoli zaczęła się formować głęboka zmarszczka.
– Nie możesz zrobić tego sama?
Alyssa przejechała językiem po idealnie prostych, bielutkich zębach. Albo geny mnie zawiodły, albo ona miała nałożone licówki. Moje nie były aż tak śnieżnobiałe.
– To skomplikowane – stwierdziła. – Od dwóch lat żyjemy osobno, a ja nie za bardzo mam ochotę to zmieniać. Poza tym nie mogę opuścić Los Angeles, bo mam tam firmę do prowadzenia. A Bram wyniósł się na pieprzoną Alaskę. – Przewróciła oczami, podczas gdy ja wytrzeszczyłam swoje jeszcze mocniej.
– Więc nie tylko chcesz, żebym zaczęła się pod ciebie podszywać, co swoją drogą brzmi jak bardzo kiepski scenariusz filmowy, ale też przy okazji miałabym wyjechać na Alaskę?! –W tym momencie już niemal krzyczałam.
Cudownie. Odnalazłam swoją siostrę bliźniaczkę, z tym że jest ewidentnie nienormalna. Szurnięta. Kto przychodzi do ludzi z takimi propozycjami? Nikt zdrowy na umyśle. To na pewno.
– Nie udawaj, że to dla ciebie aż tak wielki problem. – Jej ton zabarwiła irytująca zuchwałość. – To przecież nie tak, że coś cię tu trzyma.
Cofnęłam się na krześle z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, a jego drewniane oparcie wbiło mi się w plecy. Delikatna muzyka płynąca z głębi sali brzmiała w moich uszach jak uporczywy jazgot. Bynajmniej nie przez wątpliwe umiejętności młodego pianisty, a przez to, że moje zmysły zwyczajnie zaczęły szwankować i stały się wyjątkowo wrażliwe na wszelkie bodźce.
– Mam tutaj pracę, znajomych, mieszkanie, no… życie – wyliczyłam. – Faktycznie, nic mnie nie trzyma.
Alyssa obrzuciła mnie sceptycznym spojrzeniem.
– Pracę? – prychnęła – Proszę cię… Jesteś zwykłą kelnerką w podrzędnej knajpie. – Pokręciła głową z krzywym uśmieszkiem na twarzy. – Nie masz niczego, co szkoda porzucić.
Zamarłam na tę jawną kpinę bijącą z jej słów.
Alyssa Larsen była bezczelna, a ja nie miałam zamiaru dłużej siedzieć w tej restauracji i dawać się obrażać czy sobie umniejszać. Mogła co najwyżej pomarzyć, że zgodzę się na coś takiego. To było chore, niemoralne i… Nie byłam w stanie nawet znaleźć odpowiednich epitetów opisujących jej ,,biznesową propozycję”. Jeżeli chciała rozstać się z mężem, mogła sama się tym zająć albo przystać na jego warunki i zrezygnować z pieniędzy, które gwarantowała jej intercyza w warunkach, które miała zamiar stworzyć. Nie było tak, że znajdowała się w sytuacji bez wyjścia. Po prostu miałam przed sobą na tyle roszczeniową osobę, że uparła się na to, by mieć ciastko i zjeść ciastko. Ani myślałam, by jej to ułatwiać.
Przełknęłam gorzkie rozczarowanie, które mi zaserwowała, po czym położyłam dłonie płasko na stole, twardo patrząc kobiecie prosto w oczy.
– Wiesz co? To spotkanie nie ma sensu. Ewidentnie się nie dogadamy – powiedziałam, podnosząc się z miejsca. – Miło było cię poznać.
Chociaż ostatnie zdanie było oczywistym kłamstwem, starałam się, by brzmiało w miarę uprzejmie.
– Zaczekaj! Nie wiesz jeszcze, ile chciałam ci za to zaproponować – powstrzymała mnie. – Uwierz mi, wynagrodzenie, które oferuję, jest warte wszelkich… niedogodności. – Skrzywiła się, chyba mając na myśli swojego męża. On był tą niedogodnością. Za każdym razem, gdy o nim wspominała, jej twarz przybierała pełen niechęci grymas.
Skoro ona tak reagowała na samą myśl o nim, to ja z pewnością nie chciałam go poznawać.
– To nie ma znaczenia – odpowiedziałam pewnie. – Nie zrobię tego.
Wstałam, po czym ruszyłam do wyjścia, ale nie udało mi się nawet wyminąć stolika, bo Alyssa chwyciła mnie za ramię, zatrzymując w miejscu. W odpowiedzi zgromiłam ją wściekłym spojrzeniem.
– Długo jeszcze zamierzasz tyrać w tej kiepskiej pracy, żyjąc na tak żałośnie niskim poziomie, i zbierać pieniądze na otworzenie cukierni, o której tak marzysz? – zapytała, a ja zmarszczyłam czoło. – Dziesięć lat? Otworzenie własnego lokalu w Seattle wcale nie jest takie tanie. Jak się zgodzisz, możesz spełnić swoje marzenie w kilka miesięcy. I jeszcze ci zostanie. Mogę zmienić twoje życie, Wren. Nie odrzucaj mojej propozycji tak pochopnie. To by było nierozsądne.
Byłam w stanie tylko na nią patrzeć. Nie spodziewałam się, że tak wiele o mnie wie.
– Skąd o tym wiesz?
Uniosła kącik ust.
– Wiem o tobie wszystko. – Zaśmiała się. – Zawsze się przygotowuję, zanim zdecyduję się wyjść z ofertą. To podstawa udanej transakcji.
Zadrżałam.
– Nie mogę się zgodzić. – Pokręciłam głową.
– Wysłuchaj mnie do końca – przekonywała. – Nie powinnaś odrzucać propozycji przed poznaniem szczegółów. Bo kiedy mówiłam, że to zmieni twoje życie, nie żartowałam, Wren. Mogę rozwiązać wszystkie twoje problemy, jeśli tylko zgodzisz się podręczyć mojego męża. Czy to naprawdę tak wielka cena za spełnienie największego marzenia?
Zaczęłam się wahać, a ona od razu to wyłapała, bo jej wargi rozciągnął triumfalny uśmiech. Jeszcze nic nie powiedziałam, jednak ona już zyskała pewność, że wygrała. Byłam osiołkiem, a ona machała mi przed nosem soczystą marchewką. Wszystko, co powiedziała, było prawdą. Odkładałam pieniądze, odkąd skończyłam liceum, a nie byłam nawet blisko połowy potrzebnej kwoty. Czasami zdarzało się, że musiałam uszczuplać oszczędności, gdy przychodziły trudniejsze miesiące. A Alyssa proponowała mi drogę na skróty.
Byłam dobrym człowiekiem. Wiedziałam, co to moralność. Tak przynajmniej lubiłam myśleć. Ale byłam też słaba.
Jak w transie wróciłam na swoje miejsce. Mogłam przecież wysłuchać jej do końca. To nie mogło mnie zabić.
Mężem Alyssy okazał się pieprzony Bram Larsen. Jak to możliwe, że od razu nie połączyłam kropek?! Na półce w sypialni miałam przecież kilka jego książek. To nazwisko migało mi przed oczami za każdym razem, jak patrzyłam na regał.
A jednak, dopiero kiedy dostałam od ,,siostry” pokaźny plik dokumentów dotyczących ich życia, najważniejszych dat i tego, jak powinnam się zachowywać i wyglądać, zorientowałam się na co tak naprawdę się zgodziłam. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że moja bliźniaczka jest żoną akurat t e g o Larsena.
Z laptopem pod pachą pobiegłam w stronę kanapy. W drugiej ręce trzymałam pełen kieliszek wina. W tym momencie przydałaby mi się cała butelka albo najlepiej dużo mocniejszy trunek, który sponiewierałby mnie tak bardzo, że zapomniałabym o swoim własnym kretynizmie, ale magiczny napój z winogron to jedyne, co miałam zachomikowane w czeluściach kuchennych szafek.
– Masz – powiedziałam do Jamie, podając jej komputer z otwartym plikiem, który poprzedniego dnia wysłała mi Alyssa. – Zobacz sobie te wytyczne. To czyste szaleństwo! Nie, to zbyt delikatne określenie… Cała ta akcja jest zwyczajnie popieprzona i to przez duże „P”! A ja się na to zgodziłam!!!
Moja przyjaciółka nie odrywała ode mnie wzroku ani na sekundę, kiedy wygłaszałam ten pełen żałości lament, a gdy skończyłam, wzięła dość spory łyk wina i wyciągnęła palec wskazujący, dając mi znać, żebym poczekała. Chwilę później odstawiła opróżniony kieliszek na stolik kawowy.
Wyglądała jak nastolatka w swojej miętowej piżamie z brązowymi miśkami. Umówiłyśmy się na wspólne nocowanie w moim mieszkaniu i przy okazji zorganizowałyśmy sobie domowe spa. To dlatego obie miałyśmy na twarzach maseczki w obrzydliwym, ziemistym kolorze. Cała ta otoczka była jednak tylko zasłoną dymną dla interwencji. Jamie chciała pomóc mi się rozluźnić i przy okazji na spokojnie przeanalizować bałagan, w który się wpędziłam, pochopnie przystając na propozycję Alyssy.
– Dawaj – zarządziła, wyciągając ręce, by przejąć laptopa.
Podałam jej go, a dziewczyna usiadła po turecku i ułożyła go na swoich nogach. Momentalnie zmarszczyła czoło, w skupieniu sunąc wzrokiem po tekście. Przygryzłam wargę, czekając na jej reakcję. W międzyczasie opadłam obok niej na kanapę i podciągnęłam kolana pod piersi. Jamie była jedyną osobą, której mogłam powiedzieć o układzie z Alyssą. Wiedziałam, że nie będzie mnie oceniać. Była dla mnie jak siostra. Taka prawdziwa.
Poznałam ją rok temu, kiedy zatrudniłam się w ,,Teddy’s Dinner”. Dorabiała tam tylko w wolnych chwilach, na pół etatu, bo wciąż jeszcze była na studiach położniczych. Nie zaczęła studiów razem ze swoimi rówieśnikami, bo przez kilka lat miotała się, nie wiedząc dokładnie, co chce robić w życiu. W końcu stwierdziła, że zostanie położną. Nadal nie rozumiałam, dlaczego zdecydowała się do końca życia patrzeć kobietom w krocza i to w chwili, gdy są one w tak traumatycznym stanie. Może zwyczajnie czerpała przyjemność z cudzego cierpienia.
– Boże, z tego można byłoby wydrukować całą książkę – jęknęła, zakładając za ucho długie pasmo blond włosów.
– Tak, Alyssa jest strasznie skrupulatna – przyznałam. – Ale może to i lepiej. W końcu muszę wiedzieć o niej jak najwięcej, jeśli mam wejść w jej rolę.
– Skrupulatna… Jasne. Laska jest po prostu nadgorliwa. Mało tego, ona wzniosła to do jakiegoś ekstremum.
– Może trochę.
– Trochę? – Uniosła brew. – Masz tu opisany tak szczegółowy rozkład dnia, że są w nim nawet przerwy na wyjście do łazienki i spożywanie posiłków wyliczone co do minuty. – Zaśmiała się, po czym zbliżyła twarz do ekranu laptopa i z niedowierzaniem dodała: – Tu są nawet godziny, w których zwykle przebudza się w nocy! – Pokręciła głową. – Nie no, to jest jakiś kosmos!
Odchrząknęłam, spuszczając wzrok na podłogę.
– Faktycznie wygląda to dość… dziwnie, ale dzięki temu ryzyko, że popełnię jakiś błąd, będzie mniejsze. Taką mam nadzieję.
– Oczywiście – parsknęła Jamie. – Magicznie przestawisz swój rytm dobowy i zegar biologiczny według jej wytycznych?
Wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę dalej nie byłam pewna, czy w ogóle uda mi się to zrobić. Z przesadnie szczegółowymi notatkami czy bez. Różniłyśmy się z Alyssą jak noc i dzień, a ja byłam kiepską aktorką.
Boże, pewnie, że nie dam rady!
Powinnam natychmiast zadzwonić do bliźniaczki i oznajmić, że się rozmyśliłam. Jeszcze mogłam się wycofać i zakończyć to szaleństwo. Przecież to było tak niepoprawne! Zgodziłam się zniszczyć czyjeś małżeństwo za pieniądze.
To małżeństwo od dawna nie istnieje – szepnął cichy głosik w mojej głowie, skuszony perspektywą szybkiego zarobienia tak dużych pieniędzy.
I częściowo miał rację. Alyssa i Bram od dawna nawet ze sobą nie mieszkali i się nie widywali. Ich związek istniał już tylko na papierze. Nie byłam tylko pewna tego, czy to cokolwiek zmienia. Mimo wszystko całe to przedsięwzięcie wydawało się zwyczajnie złe. A jednak…
– Dalej nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłaś – mruknęła z niedowierzaniem Jamie z wzrokiem wciąż wbitym w ekran. Nagle zmrużyła oczy. – Czekaj, czekaj… przed wyjazdem masz odwiedzić fryzjera, manikiurzystkę i… Matko, ta kobieta praktycznie funduje ci całodniową wizytę w spa! Takim prawdziwym, a nie udawanym! – Machnęła kilka razy dłonią przed twarzą, wskazując na swoją maseczkę.
Przyjaciółka brzmiała na podekscytowaną, ale ja nie do końca wiedziałam, co czuję w związku z długą lista zabiegów, którym miałam się poddać. Nigdy nie było mnie stać na takie luksusy i teoretycznie powinnam się cieszyć, ale jakoś niespecjalnie miałam ochotę się zmieniać. Lubiłam siebie w obecnej wersji. A Alyssa zarządziła nawet, że mam założyć doczepy na włosy. Wahałam się, czy w ogóle dostosować się do tego punktu.
– No… Alyssa jest bardzo zadbana – odpowiedziałam beznamiętnie, po czym upiłam kolejny łyk wina, a słodko-kwaśny smak rozlał się po moim języku oraz podniebieniu. Usłyszałam, jak Jamie prycha, czytając kolejny punkt z niekończącej się listy zaleceń.
– Na tej liście jest nawet woskowanie! – krzyknęła piskliwie.
– Wiem.
Znałam każdy punkt tych dokumentów. Odkąd je dostałam, czytałam je kilkanaście razy. Niektóre fragmenty mogłabym cytować z pamięci.
Jamie oderwała wzrok od laptopa, by posłać mi pełne namysłu spojrzenie.
– Poczekaj… – Zawiesiła na moment głos, a po chwili jej oczy otworzyły się szerzej, jakby doznała olśnienia. – Jak masz udawać przed jej mężem jego żonę… To co z seksem?
Moje usta przybrały owalny kształt, gdy uderzyła we mnie pierwsza fala zaskoczenia. Poczułam, jak moje policzki oblewają się rumieńcem. Dobrze, że właśnie piłam. Mogłam to zwalić na alkohol. Chociaż Jamie i tak by tego pewnie nie kupiła. Znała mnie zbyt dobrze, choć nasza znajomość trwała dopiero trochę ponad rok.
– Oni od dawna tego nie robią – wyjaśniłam z rosnącym zażenowaniem.
Brwi dziewczyny podjechały tak wysoko, że zniknęłyby pod jej grzywką, gdyby ta nie była ściągnięta w tył i podtrzymywana różową opaską z króliczymi uszami. Patrzyła na mnie jak na naiwne dziecko.
– No tak, ale mężulek może chcieć odświeżyć pożycie małżeńskie, jak już będzie miał żonę pod dachem. Gość mieszka przecież na kompletnym odludziu. Pewnie rzadko ma okazję zaliczyć – argumentowała Jamie.
Zaczęły mi się pocić dłonie. Samej przeszło mi to przez myśl, nawet zapytałam o to Alyssę, ale ta roześmiała się tylko, jakbym opowiedziała najśmieszniejszy żart świata. Zapewniła mnie, że to nie będzie problemem, bo nie sypiała z mężem od tak dawna, że nie pamięta już daty ostatniego razu. Nie omieszkała też zasugerować, że jej mąż jest w łóżku oziębły i zwyczajnie nudny. Podobno bardziej od seksu interesowało go klepanie w klawiaturę. Patrząc na niego, trudno mi było w to uwierzyć, ale przecież kojarzyłam go tylko ze zdjęć. To, że był przystojny, nie oznaczało przecież, że był dobry w łóżku.
– Ale może na tym skorzystasz – ciągnęła niezrażona moim milczeniem Jamie. – Jesteś sama od wieków. Przystojny chociaż?
Zamrugałam kilka razy, wyrywając się z zamyślenia. Przyjaciółka z wyczekiwaniem wwiercała się we mnie swoimi zielonymi oczami. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów.
Czy ona sugeruje, że…
Zupełnie postradała rozum! Jamie była czasem tak strasznie nieokrzesana.
– Przestań! – syknęłam. – Mam go do siebie zniechęcić, a nie na odwrót! Poza tym on jest żonaty, Jamie! Ogarnij się!
Moja najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka przewróciła oczami.
– Nie jestem pewna, czy fakt, że jest żonaty, ma jakieś znaczenie, skoro i tak masz to małżeństwo zniszczyć – stwierdziła. – I wiem, że masz zatruć temu facetowi życie, ale możesz się na początku trochę zabawić, nie? – Uśmiechnęła się złośliwie, po czym śpiewnym głosem dodała: – Pozbyć się tej pajęczyny, co z pewnością wykwitła ci między nogami.
Sapnęłam z niedowierzaniem. Faktycznie moje życie seksualne było o wiele mniej imponujące niż w przypadku Jamie. Nie uprawiałam seksu, odkąd zerwałam z Colinem, czyli od jakiegoś roku. Jakoś się złożyło, że w tym czasie nie poznałam nikogo interesującego, a przygody na jedną noc nie były do końca dla mnie. To była domena Jamie. Ale to nie tak, że miałam tam jakąś pajęczynę! Posiadałam przecież swoich wibrujących przyjaciół. Nie byłam jakąś zakonnicą.
– Twoja sugestia jest tak niemoralna, że brakuje mi słów – obruszyłam się.
Jamie tylko się zaśmiała, a jej ciało się zatrzęsło, przez co laptop przechylił się, niebezpiecznie zmierzając ku spotkaniu z podłogą. Wychyliłam się automatycznie do przodu, ale na szczęście dziewczyna mnie uprzedziła i udało jej się go chwycić, zanim całkiem zsunąłby się z jej kolan.
– Cały ten układ jest niemoralny. Jak pójdziesz o krok dalej, to już niewiele zmieni – stwierdziła, po czym oblizała usta i zerknęła na mnie spod brwi. – Nie odpowiedziałaś na pytanie. Masz jakieś zdjęcie tego gościa? Sama ocenię.
Wcale nie potrzebowała zdjęcia, wystarczyło samo nazwisko. Konkretniej imię i nazwisko. Zdawałam sobie sprawę, że będzie doskonale wiedziała, o kogo chodzi, jak tylko je wypowiem. Raz pożyczała ode mnie jego książkę, zachwycając się zdjęciem na tyle okładki.
Zamilkłam na kilka długich uderzeń serca, lecz jej oczy przenikały mnie w tak ponaglający sposób, że nie mogłam dłużej usiedzieć w miejscu i zaczęłam się wiercić.
– No dawaj, dziewczyno, nie mamy całej nocy – pospieszyła mnie. – Jest szpetny, tak?
– Słucham?
Westchnęła z lekką irytacją.
– Ten mąż – dodała. – Dlatego tak cię odrzuca myśl o seksie, tak?
Zaraz chyba zapadnę się pod ziemię. A jednocześnie… Boże, chciałabym, żeby Jamie miała rację. Niestety…
– Zupełnie nie w tym rzecz – wykrztusiłam. – W sumie… jest wręcz odwrotnie.
– To w czym problem?
Wzięłam głęboki wdech. Nie mogłam tego przeciągać w nieskończoność. Zresztą wystarczyło, by Jamie przeskoczyła jeszcze kilka stron w pliku i sama dowiedziałaby się, kim jest mężczyzna, którego mam oszukać.
– Mężem Alyssy jest Bram Larsen – wypaliłam w końcu.
Jamie wciągnęła powietrze z sykiem.
– Ten Bram Larsen? Ten gorący pisarz Bram Larsen?! – wykrzyknęła z piskiem. – Niemożliwe! Wkręcasz mnie.
Chciałabym.
– Tak, dokładnie ten sam – odpowiedziałam, unikając patrzenia jej w oczy.
– O kurwa… – zaklęła zduszonym głosem. – To już rozumiem, czemu się zgodziłaś. Ja bym na to poszła nawet za darmo. Gorący pisarz, pustkowie na Alasce, zero ludzi. To wszystko brzmi jak wstęp do bardzo interesującego scenariusza zdarzeń. – Poruszyła sugestywnie brwiami.
– Przestań! – warknęłam, przekrzywiając w końcu głowę w jej stronę, żeby zgromić ją wzrokiem. – Nie miałam o tym pojęcia. Gdybym wiedziała, to bym odmówiła. Wciąż się nad tym zastanawiam.
Teraz jeszcze intensywniej, jeśli miałam być szczera. To faktycznie brzmiało jak wstęp do interesującego splotu wydarzeń, ale wcale nie takiego, o jakim myślała Jamie. To się mogło skończyć katastrofą! Znając mnie, mogłam polec już pierwszego dnia i tylko się skompromitować.
– Teraz wizja pozbycia się twojej pajęczyny brzmi jeszcze bardziej kusząco – powiedziała rozmarzona przyjaciółka. – Będziesz głupia, jak nie skorzystasz. Ten facet to dziesiątka, Wren. Nie, to piętnastka! Kurde, dziewczyno, zamieniłabym się z tobą miejscami bez wahania, gdybym mogła ukraść twoją twarz.
W to akurat nie wątpiłam. Ale nakręcone libido Jamie chyba sprawiło, że na chwilę zapomniałam, jakie mam tam zadanie. Nie miałam go uwieść. Miałam go wkurwić dostatecznie mocno, by już nigdy nie chciał mnie oglądać i zapragnął rozwodu.
– Według Alyssy, Bram wcale nie jest taki dobry w łóżku – ostudziłam jej zapał. – Spójrz na stronę piątą i punkt dwudziesty trzeci.
Jamie prychnęła, po czym pokręciła głową, jakby w życiu nie usłyszała większej głupoty. Ale ostatecznie i tak wróciła wzrokiem do ekranu i szybko przesunęła palcem po myszce. W końcu trafiła na właściwy podpunkt i zaczęła czytać. Wcale nie wyglądała na przekonaną. Zerknęła na mnie z powątpiewaniem.
– To jej wersja zdarzeń – stwierdziła po prostu. – Może to ona jest drętwa jak kłoda, może go odrzuca, a może zwyczajnie do siebie nie pasują. Tego nie wiemy. Ale zawsze możesz sprawdzić. – Jej wargi wykrzywił niecny uśmieszek.
Jamie nigdy nie dało się przegadać. Chociaż jej słowa w tym przypadku miały sporo sensu, to tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że powinnam się wycofać, zanim nie będzie za późno. Bo faktycznie znałam tylko jedną stronę tej historii. Cholera, mogłam właśnie szykować się do wyjazdu na pieprzoną Alaskę, by zniszczyć temu mężczyźnie życie. To było nie w porządku.
– Masz rację – przyznałam, a blondynka uśmiecha się triumfalnie, jednak mina szybko jej zrzedła, bo to nie był koniec mojej wypowiedzi. – Nie znam całej historii, w ogóle nie znam tego mężczyzny. Muszę jej odmówić, póki jeszcze nie jest za późno.
– Przestań panikować, Wren. – Wzniosła oczy do nieba. – Zastanówmy się przez chwilę. Ile właściwie masz za to dostać?
Kiedy zdradziłam jej ustalone wynagrodzenie, szczęka opadła jej do podłogi.
– O nie! Nie możesz teraz odmówić! Absolutnie. – Prawie krzyczała. – Skoro powiedziałaś „a”, to musisz powiedzieć „b”. No i złożyłaś już wypowiedzenie w pracy.
Westchnęłam, po czym zasznurowałam usta w cienką linię, wpatrując się w ubywające wino w moim kieliszku.
To był mocny argument. Faktycznie złożyłam już wypowiedzenie w pracy. Dokładnie wczoraj. Nie byłam pewna, czy Greg, nasz manager, przyjąłby mnie z powrotem. Nie był zadowolony z mojej decyzji i to nie było raczej miłe pożegnanie. Greg był dupkiem.
Nie mogłam sobie pozwolić na nawet krótkie bezrobocie. Miałam oszczędności, ale odkładałam je w pocie czoła i prędzej bym głodowała, niż je ruszyła. Jednak było trochę późno na zmianę decyzji. Przy okazji Alyssa też nie wyglądała na osobę, która z łatwością przyjęłaby taką nagłą zmianę decyzji. Rozmawiałam z nią tylko kilka razy, ale było dla mnie jasne, że kobieta raczej rzadko godziła się z odmową. Zawsze byłam raczej ostrożna i rozsądna, ale tym razem postąpiłam zupełnie spontanicznie.
Kiedy usłyszałam liczbę, którą podała mi Alyssa jako moje wynagrodzenie za udane wykonanie zadania, mój rozsądek magicznie wyparował. Widziałam tylko swoją wymarzoną cukiernię, pudrowy szyld i idealną lokalizację. Z taką kwotą nie musiałabym się w niczym ograniczać.
Podczas gdy ja zagłębiałam się w dręczących rozmyślaniach, Jamie znów zaczytywała się w wytycznych od mojej bliźniaczki.
– Ja pieprzę! Ta laska kazała ci schudnąć?! – krzyknęła Jamie, a jej delikatny głos zabarwiło oburzenie. – I to w dwa tygodnie? Co za sucz!
Powoli obróciłam głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Wzruszyłam tylko ramionami, bo istotnie był tam taki punkt. Ba, cały akapit! Alyssa bardzo szczegółowo opisała, jak powinnam wyglądać, by zmienić się w jej idealną kopię. Najwidoczniej sama twarz nie była wystarczająca. Żeby wszystko wypadło wiarygodnie, musiałam też skraść jej wizerunek i sposób bycia.
– Tak, według niej mam zbyt szerokie biodra i uda, żeby zmieścić się w jej ubrania. No i też cycki – wytłumaczyłam.
Jamie się skrzywiła. Ewidentnie ten pomysł nie przypadł jej do gustu. Było nas dwie.
– Pieprzyć jej ubrania! – stwierdziła. – Weź swoje.
Wypite wino zaczęło jej lekko uderzać do głowy. Zawsze, kiedy była wstawiona, okropnie dużo przeklinała. Więcej niż zwykle.
– Już je odebrałam – wyznałam. – Wszystko, co mi wysłała, jest od topowych projektantów. Większości nie znam, ale kilka metek kojarzę. Na przykład Pradę albo cholerne Gucci.
Może, jakbym jednak się wycofała, mogłabym sprzedać te drogie szmatki? To zawsze jakieś wyjście. W końcu Alyssa wysłała mi je dobrowolnie. Co tam, że nie wywiążę się z naszej umowy. To byłoby kiepskie zagranie, ale nie tak kiepskie jak to, co zamierzałam dla niej zrobić.
Szmaragdowe oczy Jamie otworzyły się szeroko i dostrzegłam w nich błysk podekscytowania.
– No nie gadaj! – pisnęła. – Pokaż mi to!
Posłałam jej pełne niedowierzania spojrzenie. Oczywiście, że to przyciągnęło jej uwagę.
– W sypialni obok szafy stoi karton – powiedziałam, kiwając kieliszkiem w stronę białych drzwi.
– W mordę, no dobra. To jutro lecimy biegać. Dla takich rzeczy warto się pomęczyć – oznajmiła, zrywając się z miejsca.
Nie podzielałam jej entuzjazmu. Przeglądałam już rzeczy Alyssy i zupełnie do mnie nie pasowały. Były to w większości ołówkowe sukienki, koszule, żakiety i eleganckie spodnie w neutralnych barwach. Zupełnie nie mój styl. I kompletnie nie nadawał się do dziczy, choć Alyssy to chyba nie obchodziło. Albo nawet o tym nie pomyślała.
– Albo wiesz co? Nie – powiedziała Jamie, obracając się przez ramię, zanim zniknęła w sypialni. – Ty weź jednak swoje ubrania, a ja przygarnę te cudeńka. Może mi się poszczęści i będą na mnie pasować.
Westchnęłam z rezygnacją. Przecież ich nawet nie widziała. Skąd mogła wiedzieć, że to cudeńka? Najwidoczniej metka i cena były tutaj decydujące.
– Marzenia ściętej głowy! – krzyknęłam za nią. – Są mi potrzebne, choć wcale ich nie chcę.
– Nie bądź jedzą, Wren! – Jej donośny głos dobiegł z sypialni.
Zaśmiałam się pod nosem.
– To moje drugie imię!
***
Dni do mojego wyjazdu kurczyły się zbyt szybko. Większość czasu spędziłam, odhaczając punkty z listy wymagań mojej bliźniaczki. Na moim ciele nie było ani jednego włoska, nawet w miejscach intymnych. Moje paznokcie były doczepione, cholernie długie i niepraktyczne, a włosy zostały tylko przycięte. Nie zgodziłam się na doczepy ani ingerencję w kolor, choć mój był odrobinę inny niż Alyssy. Ona farbowała swoje włosy, podczas gdy mój odcień był naturalny, ale to była drobna różnica i nie było szans, by mężczyzna zwrócił na to uwagę.
Stałam przed pustą walizką rzuconą na łóżko i wciąż zastanawiałam się, co powinnam ze sobą zabrać. Szpilki i sukienki naprawdę wydawały się nieodpowiednie na taki wyjazd, ale z drugiej strony taka właśnie musiała być Alyssa. Zawsze wyszukana, niezależnie od okoliczności. Tylko kto popierdziela w szpilkach w lesie?
W porządku, też lubiłam się ładnie ubrać, ale istniały okoliczności, do których trzeba się czasem jakoś dostosować.
– Nie wiem, co mam zabrać! – jęknęłam, rzucając swojej przyjaciółce zbolałe spojrzenie. – Przecież te rzeczy zupełnie nie pasują do okazji! Najchętniej wzięłabym swoje… ale wtedy cały plan spali się już na starcie.
Jamie siedziała pośrodku materaca zaraz za walizką. Dziś miała na sobie proste dżinsy i białą koszulkę z długim rękawem. Nie była przesadnie wystrojona, bo dopiero co wyszła z pracy. Włosy w kolorze zboża związała w wysoki kucyk, a grzywka opadała jej na czoło, rozchodząc się lekko na boki.
– Już ci mówiłam, co możesz zrobić z ubraniami swojej bogatej bliźniaczki – stwierdziła, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
– Bardzo zabawne i w ogóle niepomocne – odpowiedziałam, krzywiąc się lekko. – Niestety ich potrzebuję.
Jamie wzniosła oczy do nieba, ale zaraz spoważniała, a ja miałam nadzieję, że może w końcu powie coś przydatnego. Liczyłam, że tak będzie, bo byłam tak zestresowana, że jeśli tylko zasugerowałaby, że mogę oddać jej te przeklęte ubrania, to chyba bym ją udusiła.
– Weź trochę tego i tego – poradziła, wzruszając ramionami. – Masz rację, jej ubrania są ci potrzebne dla zachowania pozorów. Przecież nie zmieniłaby tak stylu z dnia na dzień. Ale na twoim miejscu zabrałabym też coś luźniejszego. To pieprzona Alaska, a nie spotkanie biznesowe.
Oblizałam usta, a następnie skinęłam głową, bo rzeczywiście sugestia Jamie wydawała się najlepszym rozwiązaniem. Zabrałam się do pakowania i wrzuciłam do walizki część ubrań od Alyssy, nie do końca zwracając uwagę na to, jak dokładnie wyglądają. Były to trzy sukienki, kilka par spodni, koszule i dwa żakiety. Dołożyłam też parę czarnych szpilek. Jedną, bo nie widziałam potrzeby zabierania więcej. Wiedziałam, że pewnie nawet ich nie założę. I obawiałam się, że zabiję się tam w takich butach.
Później podeszłam do szafy i wyciągnęłam kilka swoich ulubionych kompletów, dbając o to, by były wygodne i pasowały do każdej pogody. Nie miałam pojęcia, jak długo tam zostanę. Była połowa maja, ale pogoda na Alasce nie była tak łaskawa jak w Seattle. Że też mąż Alyssy musiał się przenieść akurat tam. Nie mógł sobie wybrać jakiegoś tropikalnego zacisza?
– Nie no, przecież ja nie dam rady – wykrztusiłam nagle z paniką, kiedy już wszystko znalazło się na swoim miejscu w walizce, a mi pozostało tylko zasunąć zamek.
Opadałam ciężko na łóżko i oparłam się dłońmi o materac. Włosy zsunęły mi się na twarz, ale zerknęłam pomiędzy nimi na Jamie, która obserwowała mnie z rozbawieniem w oczach. Podła żmija świetnie się bawiła moim cierpieniem, na które sama się skazałam!
– Dasz, dasz – powiedziała z pewnością. – A kiedy wrócisz, będziesz mogła w końcu otworzyć tę swoją cukiernię. Skup się na tym, Wren. Czasem, żeby osiągnąć swój cel, trzeba sobie pobrudzić ręce.
Parsknęłam pod nosem, bo to było zbyt delikatne określenie. Czułam, jakbym miała nie tylko ubrudzić sobie ręce, ale zanurzyć się w bagnie po szyję i ugrząźć w nim na dobre. Ogarnęło mnie naprawdę złe przeczucie.
– Nie – szepnęłam. – Nie mogę. To coś więcej, Jamie. Obawiam się, że jak tu wrócę, nie będę już taka sama… Jakbym sprzedała duszę diabłu czy coś!
– Nie dramatyzuj, może wyjdzie ci to na dobre – uspokajała. W przeciwieństwie do mnie starała się myśleć pozytywnie. – Być może rzeczywiście podpisałaś cyrograf z diablicą, słonko, ale teraz jedyne, co ci pozostało, to zadbać, byś wyszła na tym jak najlepiej.
Skoro moja bliźniaczka była w tym układzie diablicą, to kim byłam ja?
Jamie przekręciła się, a następnie wyciągnęła, żeby dosięgnąć ręką szuflady w stoliku nocnym. Otworzyła ją z szerokim uśmiechem na ustach, a do mnie dopiero po kilku sekundach dotarło, co zamierza zrobić i co tam trzymam. Ale było już za późno, żeby ją zatrzymać. Wyciągała właśnie różowy wibrator, a następnie pomachała nim w moim kierunku.
– Nie zapomnij też tego – poleciła z błyskiem w oku. – Skoro nie masz zamiaru słuchać moich zajebistych rad i uwieść pana pisarza, to może ci się przydać. Słyszałam, że noce na Alasce są chłodne. To cię rozgrzeje. – Puściła mi oczko i rzuciła wibrator w moją stronę, a ja złapałam go, nim uderzyłby mnie prosto w twarz.
– Jesteś naprawdę okropna – warknęłam, po czym upuściłam urządzenie na materac.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że przyjaciółka tylko próbuje odwrócić moją uwagę. Stres zupełnie mnie zżerał i ona to widziała. W duchu byłam jej wdzięczna, choć mierzyłam ją teraz wściekłym spojrzeniem.
– Jestem okropnie pomocna – poprawiła mnie, znów zaglądając do szuflady. Wytrzeszczyła mocniej oczy i wyciągnęła rozpoczęty blister z tabletkami. – O! Ale tego naprawdę nie możesz zapomnieć. Kto wie, czy na tym zadupiu łatwo dostaniesz prezerwatywy, a zawsze możesz zmienić zdanie odnośnie do…
– Dawaj to! – Nie pozwoliłam jej dokończyć.
Śmiejąc się, rzuciła w moją stronę tabletki antykoncepcyjne. Je faktycznie wolałam spakować. Nie dlatego, że liczyłam na spełnienie się scenariusza Jamie, ale dlatego, że wolałam nie przerywać ich przyjmowania, bo one regulowały mój okres. Wrzuciłam je do walizki i odwróciłam się na pięcie, by udać się do łazienki po dodatkowe opakowanie. W zapasie miałam dwa i liczyłam, że wystarczą, bo inaczej musiałabym kombinować.
– Nie ma za co!
Ostatecznie straciłam resztki godności, kiedy w końcu mozolnie zapięłam wypełnioną walizkę. Drżącą dłonią sięgnęłam po bilet, po czym ruszyłam za Jamie do drzwi. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak parszywą jestem osobą, skoro zgodziłam się na ten układ. I nie do końca do mnie docierało, że niebawem poznam osobiście Brama Larsena, po czym zacznę sukcesywnie kierować go na ścieżkę prowadzącą do szybkiego rozwodu. Byłam okropnym człowiekiem. Ale wiedziałam, że jak dobrze pójdzie, to za kilka miesięcy będę okropnym człowiekiem z własną cukiernią.
Zamknęłam mieszkanie na klucz, zostawiając w środku swoją moralność. Miałam nadzieję, że będzie tu na mnie czekać, kiedy wrócę.