Zaopiekowana mama - Sileńska Aleksandra - ebook + książka

Zaopiekowana mama ebook

Sileńska Aleksandra

4,3

Opis

Macierzyństwo. Mój najpiękniejszy życiowy paradoks. Moje branie z dawania i dawanie z brania. Chwile zwątpienia potrzebne, by mieć bezgraniczną pewność. Płakanie, gdy nie mam siły, po to, by tę siłę odnaleźć. Tęsknota za chwilą spokoju, która nie miałaby znaczenia, gdyby nie ciągły jego brak. Macierzyństwo to nie czarno-biała fotografia, tylko pełna paleta uczuć, myśli, doświadczeń, obrazów... Tak bardzo piękna. Tak bardzo trudna. Tak łatwa do oceny. Tak trudna do zrozumienia. Macierzyństwo to sens. Sens, który sama życiu nadajesz.

Książka opowiada o tym, jak odnaleźć SIEBIE w macierzyństwie, otulać się zrozumieniem, wyrozumiałością i łagodnością. Znajdziesz w niej odpowiedzi na pytania o to, jak towarzyszyć dzieciom w życiu, a nie poświęcać się dla nich; jak kochać, by czuć się spełnioną; jak radzić sobie z nieprzyjemnymi uczuciami i negatywnymi myślami; jak tworzyć wspierające relacje ze sobą, dziećmi, partnerem i najbliższym otoczeniem…

To dobry moment, abyś wzięła się w ramiona i zaopiekowała sobą. Być może po raz pierwszy w życiu. Na pewno nie ostatni.

Aleksandra Sileńska – psycholog, socjolog, psychoterapeutka, autorka bloga Mama Terapeutka. Od lat w swojej pracy terapeutycznej towarzyszy innym ludziom w odnajdywaniu spokoju i spełnienia w życiu. Na co dzień mieszka w lesie wraz z ukochaną rodziną – mężem, dwiema córkami, psem i parą błazenków.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 170

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (72 oceny)
40
19
8
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
justyna2306

Nie oderwiesz się od lektury

piękna i wspierająca, każda mama powinna ją przeczytać
00
AniaNowotna

Nie oderwiesz się od lektury

Absolutnie cudowna, ciepła książka - balsam na duszę. Pokazuje jak dbać o siebie, tworzyć pozytywną relację ze sobą, jak wsłuchiwać się w swoje serce. Pomaga zrozumieć, że np. lęki są zupełnie naturalne i jak sobie z nimi radzić. Polecam ciężarnym, mamom i generalnie wszystkim kobietom.
00
lena1666

Dobrze spędzony czas

Nie powiem, że podchodziłam do tej książki z entuzjazmem-uważałam, że to kolejne bzdury o zen i samoświadomości. Ale podczas czytania wiele razy pomyślałam ,,Ona mówi o mnie, ja też tak się czułam ". Nie wiem czy ta książka zmieni moje myślenie o sobie, ale pozwoliła mi poczuć się lepiej. Mieć prawo do zmęczenia czy złości. To dobrze bo taki był cel autorki.
00
2020czytalnik

Nie oderwiesz się od lektury

Niby oczywistości, ale pozwalają na nowo znaleźć drogę do siebie Polecam serdecznie
00
KasiaSN

Nie oderwiesz się od lektury

potrzebowałam tej książki. każde słowo wbiło się we mnie jak malutka igła a zarazem otuliło jak najcieplejszy koc. dziekuje ❤️
00

Popularność




Lilii i Jagodzie: cudom mojego życia!

Spis treści

Od Autorki

Zaopiekować się sobą – od czego zacząć i na czym skończyć

Zaopiekowana w zmęczeniu

Zaopiekowana w lęku

Zaopiekowana w złości, poczuciu winy i wstydzie

Zaopiekowana w poczuciu kontroli

Zaopiekowana w tęsknocie za sobą

Zaopiekowana w relacjach z innymi

Zaopiekowana w relacji ze sobą

Żyj tak, jak chcesz – zbiór wspierających przekonań i codziennych rytuałów

Afirmacje dla Ciebie

Koniec książki. Początek Twojego wartościowego życia

Od Autorki

Od kilku lat mam taki zwy­czaj, że na po­czątku roku ka­len­da­rzo­wego wy­bie­ram cy­tat, który za­pi­suję na pierw­szej stro­nie swo­jego ter­mi­na­rza. Trak­tuję go jako myśl prze­wod­nią na ko­lejne 365 dni i w każ­dym mo­men­cie za­gu­bie­nia wra­cam do niego, aby przy­po­mnieć so­bie, czego chcia­łam so­bie ży­czyć u progu ko­lej­nego roku ży­cia. W 2021 wy­bra­łam ten:

Tego ranka obiecała sobie, że już nigdy o sobie nie zapomni. Że nie porzuci swoich marzeń i pragnień. Że ukocha i uszanuje ciche podszepty swojego serca.

Agnieszka Maciąg

I po raz ko­lejny prze­ko­na­łam się, jak wielką moc mają słowa!

W chwili pi­sa­nia tej książki mam trzy­dzie­ści cztery lata. Je­stem szczę­śliwą mamą i żoną, speł­nioną za­wo­dowo psy­cho­te­ra­peutką. Może to być dla Cie­bie bu­du­jące, że ja – psy­cho­lożka i psy­cho­te­ra­peutka – też mu­sia­łam od­na­leźć drogę do sa­mej sie­bie. I wła­śnie do­świad­cze­niami z tej trud­nej, ale nie­zwy­kłej po­dróży (w któ­rej zresztą wciąż je­stem), chcę się z Tobą po­dzie­lić.

Te­raz, po la­tach te­ra­pii wła­snej i owoc­nej pracy nad sobą, mogę śmiało po­wie­dzieć, że przez trzy­dzie­ści lat swo­jego ży­cia kom­plet­nie nie zna­łam sie­bie. Oczy­wi­ście wie­dzia­łam, co lu­bię, czym się in­te­re­suję, co chcę ro­bić w ży­ciu, ale prawda jest taka, że nie­ustan­nie kie­ro­wa­łam się po­trze­bami i ocze­ki­wa­niami in­nych osób. Mam w pa­mięci setki ta­kich mo­men­tów, w któ­rych z pełną pre­me­dy­ta­cją i nie­świa­doma kon­se­kwen­cji spy­cha­łam się na mar­gi­nes wła­snej uwagi. Na przy­kład kiedy bab­cia cze­sała mi moje dłu­gie, cien­kie włosy i cią­gnęła je przy tym tak, że łzy na­pły­wały mi do oczu, ja po­wta­rza­łam so­bie w my­ślach: „Nic nie mów. Mu­sisz to wy­trzy­mać”. Albo kiedy w cza­sie spo­tkań ro­dzin­nych, słu­cha­jąc o wy­bry­kach mo­ich ku­zy­nów i ku­zy­nek, obie­cy­wa­łam so­bie w du­chu, że ni­gdy nie będę spra­wiała ta­kich kło­po­tów. Nie wspo­mnę już o ty­sią­cach sy­tu­acji, w któ­rych ogra­ni­cza­łam sie­bie, bo wie­rzy­łam, że „tak nie wolno”, „nie wy­pada”, „tak się nie robi”.

W re­zul­ta­cie sta­łam się ko­bietą-ter­mi­na­torką, która była świę­cie prze­ko­nana o tym, że da so­bie ze wszyst­kim radę. Nie dla­tego, że ufa­łam so­bie i wie­rzy­łam we wła­sne moż­li­wo­ści, ale „bo tak trzeba”. Ko­niec kropka. Od szes­na­stego roku ży­cia pra­co­wa­łam za­wo­dowo, łą­cząc to za­ję­cie z na­uką. Skoń­czy­łam dwa fa­kul­tety, od­by­łam dzie­siątki szko­leń, kur­sów i warsz­ta­tów. By­łam na maksa za­an­ga­żo­waną wo­lon­ta­riuszką. Dla wszyst­kich mia­łam czas i serce na dłoni. Z bie­giem lat sta­łam się za­pra­co­waną, wiecz­nie nie­do­je­dzoną ko­bietą, w bu­tach na szpil­kach i hy­brydą na pa­znok­ciach. Choć wma­wia­łam so­bie, że żyję tak, jak chcę, to prawda była taka, że ży­łam tak, jak chcieli inni.

Nie da­wa­łam so­bie oka­zji do tego, żeby zo­ba­czyć i usza­no­wać wła­sne gra­nice. Słowo „nie” nie chciało się prze­ci­snąć przez moje gar­dło, bo ba­łam się, że od­mowa przy­nie­sie mi stratę, ból, cier­pie­nie i po­czu­cie zmar­no­wa­nej szansy. Każde po­tknię­cie, mniej­szy czy więk­szy błąd, jaki po­peł­nia­łam, był dla mnie ka­ta­strofą. Nie było dla mnie ważne to, że w ży­ciu tak się po pro­stu układa. Że raz je­steś na wo­zie, raz pod wo­zem. Że są rze­czy, na które po pro­stu nie mam wpływu.

Nie!

Każdy mo­ment, gdy ro­bi­łam coś nie tak, był dla mnie ja­snym prze­ka­zem: „To Twoja wina, bo nie sta­ra­łaś się wy­star­cza­jąco mocno”.

Tak wła­śnie na­pę­dzał się mój cho­mi­czy ko­ło­wro­tek, w któ­rym pę­dzi­łam każ­dego dnia, wy­ła­pu­jąc tylko rzu­cane pod moim ad­re­sem prośby i pra­gnie­nia, a nie da­jąc so­bie czasu na po­stój, by zła­pać od­dech, zo­ba­czyć sie­bie i zdać so­bie sprawę z tego, że moje ży­cie wła­ści­wie nie ist­nieje.

Na szczę­ście pewna mała istota rok przed mo­imi trzy­dzie­stymi uro­dzi­nami po­sta­no­wiła wy­brać mnie na swoją Mamę. Po­ja­wia­jąc się na świe­cie, za­pewne nie wie­działa, że sta­nie się ini­cja­torką mo­jej ży­cio­wej re­wo­lu­cji jesz­cze przed skoń­cze­niem roczku. Tuż po na­ro­dzi­nach córki moje stare ży­cie bar­dzo wal­czyło o to, żeby za­cho­wać dla sie­bie prze­strzeń. Dla­tego też wy­win­do­wa­łam po­przeczkę wła­snych ocze­ki­wań pod nie­biosa. Każ­dego dnia sprzą­ta­łam, go­to­wa­łam, ogar­nia­łam, bo „tak po­winno się ro­bić” i „co lu­dzie po­wie­dzą”. Spę­dzi­ły­śmy z Lilą tylko cztery mie­siące, bo ja czu­łam przy­mus po­wrotu do pracy, żeby cze­goś nie stra­cić albo nie po­zwo­lić in­nym speł­niać mo­ich ma­rzeń. Aż w końcu któ­re­goś dnia prze­lała się moja czara go­ry­czy.

Pa­mię­tam ten mo­ment bar­dzo do­kład­nie. Sie­dzia­łam w sa­mo­cho­dzie na par­kingu przed do­mem mo­jej sio­stry. Lał po­tworny deszcz, a ja mia­łam w gło­wie jedną okrutną myśl: „Nie­na­wi­dzę sie­bie. Mu­szę coś z tym zro­bić”. Wy­cią­gnę­łam te­le­fon, na­pi­sa­łam do mo­jej ko­le­żanki po fa­chu z prośbą o na­miar na za­ufa­nego psy­cho­loga i za­dzwo­ni­łam pod pierw­szy nu­mer, jaki od­czy­ta­łam w SMS-ie.

W taki wła­śnie nie­spek­ta­ku­larny spo­sób za­częło się moje ży­cie. W za­la­nym desz­czem sa­mo­cho­dzie, z oczami prze­krwio­nymi od łez i de­spe­ra­cją w sercu po­wie­dzia­łam so­bie: „Tak” i roz­po­czę­łam bu­do­wa­nie re­la­cji z naj­waż­niej­szą dla mnie osobą – samą sobą.

Kiedy trzy lata póź­niej wpi­sy­wa­łam do ka­len­da­rza wspo­mniany wcze­śniej cy­tat, otwo­rzy­łam so­bie por­tal do zu­peł­nie no­wego za­kątka mo­jego we­wnętrz­nego świata. To miej­sce jest prze­peł­nione mną. Praw­dziwą. Au­ten­tyczną. Wy­ro­zu­miałą. Pełną in­spi­ru­ją­cych za­so­bów i jesz­cze bar­dziej in­spi­ru­ją­cych de­fi­cy­tów. Kom­pletną, w ab­so­lut­nie każ­dej se­kun­dzie mo­jego ży­cia. Od­kry­wa­nie sie­bie w cza­sie te­ra­pii i wła­snej pracy nad sobą po­ka­zało mi, że moja prze­szłość jest hi­sto­rią o sile, i wszystko to, czego do­świad­cza­łam, co po­psu­łam i co zro­bi­łam, jest mi te­raz po­trzebne, żeby roz­wi­jać sie­bie i wspie­rać roz­wój in­nych osób.

W 2021 roku, nie bez wa­ha­nia, po­sta­no­wi­łam rzu­cić eta­tową pracę, którą wy­ko­ny­wa­łam od sied­miu lat. Pod­czas pan­de­mii, ma­jąc pod opieką dwie ma­leń­kie córki, wspie­ra­ją­cego, choć nie­obec­nego męża, który pra­co­wał przez sześć dni w ty­go­dniu od rana do wie­czora, pod­ję­cie tej de­cy­zji było bar­dzo nie­ra­cjo­nalne. Jed­nak moje serce już od lat szep­tało mi jedno: „Rób to, co ko­chasz i w czym się speł­niasz”. Pew­nie już to sły­sza­łaś? Taki prze­szy­wa­jąco piękny ba­nał jak z pierw­szego lep­szego po­rad­nika do­brego ży­cia. I w końcu to zro­bi­łam. Za­ufa­łam so­bie i uwie­rzy­łam, że dam radę. Oto­czy­łam swój umysł ogromną liczbą wspie­ra­ją­cych prze­ko­nań. Po­czy­ni­łam ten uwal­nia­jący za­wo­dowy krok i za­raz po tym w mo­jej skrzynce ma­ilo­wej zna­la­złam wia­do­mość za­ty­tu­ło­waną: Pro­po­zy­cja wy­da­nia książki.

Ta­kim oto spo­so­bem spo­ty­kamy się dzi­siaj ra­zem.

Ja na­pi­sa­łam dla Cie­bie książkę, która ma Ci po­móc od­na­leźć Twoją ścieżkę do sie­bie. Ty, czy­ta­jąc moje słowa, dzie­lisz się ze mną cudną ener­gią, która utwier­dza mnie w tym, że moja praca ma sens, bo wspiera Cię w nada­wa­niu sensu swo­jemu ży­ciu. Ży­czę Ci, aby czas spę­dzony z tą książką był dla Cie­bie chwilą spo­tka­nia z samą sobą i oka­zją do po­zna­nia swo­jego we­wnętrz­nego bo­gac­twa. Bo nie­za­leż­nie od tego, co czu­jesz, jak sie­bie po­strze­gasz i co wiesz na swój te­mat, prawda jest taka, że je­steś cu­dem i za­słu­gu­jesz na wszystko, co jest dla Cie­bie naj­lep­sze.

Widzę Cię.

Kiedy idziesz zmęczona po chodniku, niosąc swoje dziecko na barana.

Widzę Cię.

Kiedy szukasz kolejnego argumentu, by nie kupić lizaka w sklepie.

Widzę Cię.

Kiedy starasz się ukryć zakłopotanie, kiedy Twoje dziecko krzyczy na placu zabaw.

Widzę Cię.

Kiedy pod warstwą makijażu próbujesz zakryć ślady łez i nieprzespanych nocy.

Widzę Cię.

Kiedy nie wiesz, co masz zrobić w czasie napadu płaczu swojego dziecka w hipermarkecie.

Widzę Cię.

Kiedy starasz się coś zrobić, choć nic nie wychodzi.

Widzę Cię...

Rozumiem.

Doceniam!

I choćbyś myślała, że tylko Ty czasem nie potrafisz,

nie umiesz,

nie dajesz sobie rady,

to w rzeczywistości nigdy nie jesteś z tym sama.

Gdzieś obok Ciebie jestem ja, Ona i dziesiątki innych Mam, które widzą Cię i w zaciszu serca dziękują Ci za to, że jesteś taka jak my – nieidealnie prawdziwa.

Zaopiekować się sobą – od czego zacząć i na czym skończyć?

Wiem, że jesteś jedną z nich.

Tych, które myślą, że nie ogarniają, choć w rzeczywistości ogarniają tak bardzo.

Tych, które zauważają jedną wychowawczą porażkę, a nie dziesiątki wychowawczych sukcesów.

Tych, które w zmęczeniu codziennością tracą poczucie, że to wszystko jest coś warte.

Tych, które mają wrażenie, że są bezwartościowe, a tak naprawdę są warte wszystkiego, co najlepsze.

Tych, które czasem nie wiedzą, czego chcą, ale za to zawsze wiedzą, dla kogo chcą.

Tych, które kręcąc się wokół świata swoich dzieci, nie dostrzegają, że tak naprawdę to one są centrum wszystkiego.

Nie jesteś sama!

Są nas dziesiątki.

Setki.

Tysiące!

Każda z nas jest inna, ma inne życie, inny wewnętrzny skarb i każda z nas wie, jak przeszywająco trudne bywa macierzyństwo.

Dlatego pamiętaj.

Nie jesteś dziwna.

Inna.

Osamotniona.

Jesteś Mamą.

Jesteś cudem.

Jesteś siłą.

Jesteś!

A ja jestem w tym z Tobą.

Zawsze.

Zaopiekować się sobą – od czego zacząć i na czym skończyć?

Je­stem psy­cho­lo­giem i te­ra­peutką za­ko­chaną w czło­wieku. Nie je­stem w sta­nie zli­czyć go­dzin, które spę­dzi­łam w ga­bi­ne­cie, wsłu­chu­jąc się w ludz­kie hi­sto­rie. Po­zna­łam mnó­stwo osób, które przy­cho­dziły do mnie za­gu­bione, zre­zy­gno­wane, lecz także pełne wiary w to, że wspól­nie znaj­dziemy ich drogę do sie­bie. Z bie­giem lat mogę z wielką ra­do­ścią przy­znać przed samą sobą i in­nymi, że po­tra­fię być wspie­ra­jącą to­wa­rzyszką po­dróży. Mam w swo­jej gło­wie ra­dar, po­zwa­la­jący do­strze­gać i na­zy­wać skarby, które każdy czło­wiek nosi w so­bie.

Słu­cham ca­łym ser­cem! Za­wsze z peł­nym od­da­niem, uważ­no­ścią, cza­sem na­wet łzami w oczach. I – co chyba naj­waż­niej­sze – w każ­dym czło­wieku wi­dzę wy­jąt­kową jed­nostkę. Dla­tego każda se­sja te­ra­peu­tyczna jest inna, de­dy­ko­wana tej kon­kret­nej oso­bie, która przy­szła do mnie z prośbą o po­moc.

Choć każdy pro­ces te­ra­peu­tyczny jest nie­po­wta­rzalną po­dróżą, to jej po­czą­tek za­wsze za­czyna się od tego sa­mego py­ta­nia: „W czym mogę pani po­móc?”. Po tym krót­kim otwar­ciu, w któ­rym za­warta jest moja obiet­nica uważ­no­ści, zro­zu­mie­nia i chęci wspar­cia, naj­czę­ściej roz­po­czyna się opo­wieść mo­ich klien­tek o stra­tach, nie­wy­ko­rzy­sta­nych szan­sach, żalu, tę­sk­no­cie, za­tru­wa­ją­cych ży­cie de­fi­cy­tach i przy­gnę­bia­ją­cych my­ślach na swój te­mat. Mimo że każda z tych opo­wie­ści jest inna i wy­jąt­kowa, to za­zwy­czaj łą­czy je je­den ele­ment – brak kon­taktu ze sobą.

Po la­tach pracy te­ra­peu­tycz­nej, set­kach roz­mów i nie­zli­czo­nych go­dzin ob­ser­wa­cji mam taką re­flek­sję, że to wła­śnie za­nie­dbana lub nie­na­wią­zana re­la­cja ze sobą jest główną przy­czyną za­gu­bie­nia w ży­ciu i trud­no­ści w zro­zu­mie­niu, co się wła­ści­wie z nami dzieje. W zna­nych mi hi­sto­riach mam wy­brzmie­wało to szcze­gól­nie mocno i jest to dla mnie w pełni zro­zu­miałe.

No bo jak usły­szeć sie­bie, kiedy wszy­scy wo­kół krzy­czą i do­ma­gają się two­jej uwagi? Jak zo­ba­czyć sie­bie, kiedy nie­ustan­nie mu­sisz mieć oczy do­okoła głowy i być przed wszyst­kimi dwa kroki do przodu? Jak sku­pić na so­bie uwagę, skoro twoje my­śli cią­gle tylko krążą wo­kół chec­klist do od­ha­cze­nia i wo­kół po­trzeb dzieci ukry­tych w gło­śnym: „Ma­mooo!”? Jak za­dbać o sie­bie, je­śli nie ma dla cie­bie prze­strzeni w twoim ży­ciu?

Je­śli ocze­ku­jesz, że udzielę ci te­raz kon­kret­nej rady, jak od­na­leźć się w ma­cie­rzyń­skiej co­dzien­no­ści, to mam dla cie­bie do­brą wia­do­mość. Taka uwal­nia­jąca wska­zówka ist­nieje! Je­stem jed­nak prze­ko­nana, że na­wet je­śli ją prze­czy­tasz, nie bę­dziesz w pełni usa­tys­fak­cjo­no­wana. Dla­czego? Bo za­pewne sły­sza­łaś ją już dzie­siątki razy i jesz­cze ni­gdy nie wnio­sła po­żą­da­nej ma­gii do two­jego ży­cia. Co wię­cej, na­wet je­śli sta­ra­łaś się coś zro­bić i do­ko­nać zmian, które by­łyby z nią zgodne, to w pew­nym mo­men­cie przy­ła­py­wa­łaś się na tym, że po­stę­pu­jesz zu­peł­nie od­wrot­nie, po sta­remu, czyli w ten sam nie­słu­żący ci spo­sób. Nie­stety od ta­kich wnio­sków jest już krótka droga do krzyw­dzą­cego oce­nia­nia sie­bie w stylu: „Ja tak nie po­tra­fię”, „Je­stem do ni­czego”, „Nie na­daję się do tego”, „Nie umiem za­wal­czyć o to, co dla mnie ważne”, „Co, do cho­lery, jest ze mną nie tak?!”.

Ta nie­zwy­kle war­to­ściowa wska­zówka jest piękna w swo­jej pro­sto­cie, a brzmi:

ZAWSZE ZACZYNAJ OD SIEBIE.

Chcia­ła­bym cię te­raz po­pro­sić, że­byś za­trzy­mała się przy niej na chwilę. Po­patrz na nią, prze­czy­taj na głos, może za­pisz ją na kartce swoim cha­rak­te­rem pi­sma. Po­bądź z nią tro­chę po to, by zdać so­bie sprawę z tego, co czu­jesz, kiedy ją czy­tasz. Ja­kie emo­cje to zda­nie w to­bie wy­wo­łuje? Jaka pierw­sza myśl przy­cho­dzi ci do głowy, kiedy sły­szysz te słowa? Twoje od­czu­cia i prze­my­śle­nia mogą mieć klu­czowe zna­cze­nie w szu­ka­niu od­po­wie­dzi na py­ta­nie, dla­czego ta re­guła nie działa w twoim ży­ciu.

Z ra­cji tego, że ten wą­tek prze­wija się nie­zwy­kle czę­sto w trak­cie mo­ich spo­tkań z ko­bie­tami, za­uwa­ży­łam pewną po­wta­rzal­ność w ich spo­so­bie od­no­sze­nia się do niego.

Pierw­sza grupa ko­biet, sły­sząc: „Za­wsze za­czy­naj od sie­bie”, są­dzi, że taki spo­sób my­śle­nia jest prze­ja­wem ego­izmu.

Nie­rzadko w swoim co­dzien­nym funk­cjo­no­wa­niu spy­chają sie­bie na boczny tor swo­jego ży­cia. Wiele czasu po­świę­cają na speł­nia­nie próśb i za­spo­ka­ja­nie po­trzeb in­nych osób. Trudno jest im od­ma­wiać, dla­tego czę­sto ro­bią coś tylko dla­tego, że „tak trzeba” lub „głu­pio mi się te­raz z tego wy­co­fać”. Po­mimo że czę­sto po­wstaje w nich dy­so­nans, bo czują, że nie mają ochoty znowu być dla ko­goś albo że pewne zo­bo­wią­za­nia nie są im na rękę, wolą stłam­sić tra­wiące je na­pię­cie, wma­wia­jąc so­bie, że lu­bią po­ma­gać, za­wsze ta­kie były i wy­świad­cza­nie przy­sług in­nym jest dla nich źró­dłem sa­tys­fak­cji. Do­dat­kowo, ce­chuje je per­fek­cjo­nizm i bar­dzo wy­so­kie po­czu­cie kon­troli, które utrud­nia im od­pusz­cza­nie i wpro­wa­dza w stan cią­głego stresu.

Druga grupa to ko­biety, które uznają, że pró­bo­wały już tak my­śleć, ale nic z tego nie wy­szło, bo na dłuż­szą metę nie da się funk­cjo­no­wać w taki spo­sób.

W ich od­czu­ciu sto­so­wa­nie się do tej za­sady jest tak sztuczne i nie­prak­tyczne, że nie ma sensu pró­bo­wać ko­lejny raz. Roz­mowa ze zwo­len­niczką ta­kiego po­dej­ścia bywa bar­dzo trudna, dla­tego że na ogół ma ona w za­na­drzu mnó­stwo ar­gu­men­tów utwier­dza­ją­cych ją w tym, że nie da się być dla sie­bie nu­me­rem je­den w ży­ciu. Taki spo­sób my­śle­nia może być oznaką braku go­to­wo­ści na przy­ję­cie od­po­wie­dzial­no­ści za wła­sne ży­cie. Nie­rzadko bo­wiem pa­nie z tej grupy wi­dzą nie­koń­czącą się liczbę prze­szkód wo­kół sie­bie. To wła­śnie wszel­kiego ro­dzaju czyn­niki ze­wnętrzne nie po­zwa­lają im sta­wiać sie­bie w cen­trum wła­snego ży­cia. Bo na­wet je­śli ko­bieta so­bie po­wie, że jest ważna, że może, że ma do cze­goś prawo, to

za­wsze

po­jawi się coś lub ktoś, kto jej to wszystko od­bie­rze. Zu­peł­nie tak, jakby nie miała w swoim ży­ciu na nic wpływu i z góry była ska­zana na nie­szczę­ście, brak sa­tys­fak­cji i cier­pie­nie.

Ko­biety z trze­ciej grupy na samą myśl o sta­wia­niu sie­bie w cen­trum swo­jego ży­cia pry­chają śmie­chem.

Ich re­ak­cja jest nie­rzadko zwią­zana z prze­ko­na­niem, że po­trze­bują w ży­ciu cze­goś wię­cej, bo taka rada jest dla nich nie­wy­star­cza­jąca. Jed­nak kiedy mają od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, co wła­ści­wie dla nich to ha­sło ozna­cza, czę­sto mó­wią o tym, że mają prze­cież czas dla sie­bie. Opo­wia­dają za­tem, że czy­tają książki, dwa razy w ty­go­dniu ćwi­czą jogę, spo­ty­kają się z ko­le­żan­kami, re­gu­lar­nie cho­dzą do ko­sme­tyczki, a zor­ga­ni­zo­wa­nie sa­mot­nego wy­jazdu na week­end nie sta­nowi dla nich pro­blemu. Dla­tego skoro tyle już ro­bią dla sie­bie, wszyst­kie wzmianki o „by­ciu dla sie­bie ważną” są dla nich nic nie­zna­czą­cym okle­pa­nym slo­ga­nem. Nie­umie­jęt­ność wpa­so­wa­nia tego ha­sła w swoją co­dzien­ność może w ich przy­padku wy­ni­kać z jego zbyt po­wierz­chow­nego ro­zu­mie­nia lub z bar­dzo sil­nych we­wnętrz­nych blo­kad, które unie­moż­li­wiają im na­wią­za­nie głę­bo­kiej i szcze­rej re­la­cji ze sobą.

Po­wyż­sze cha­rak­te­ry­styki ko­biet po­wstały na pod­sta­wie mo­ich wnio­sków i re­flek­sji, które po­ja­wiły się w toku do­świad­czeń za­wo­do­wych. Chcia­łam ci je przy­bli­żyć po to, że­byś mo­gła się za­sta­no­wić, czy w któ­rymś z tych opi­sów od­naj­du­jesz sie­bie? Znajdź swój punkt za­cze­pie­nia, który sta­nie się punk­tem star­to­wym na­szej wspól­nej po­dróży. Mój cel jest je­den – chcę ci to­wa­rzy­szyć w na­wią­zy­wa­niu re­la­cji ze sobą i po­ka­zać ci, że za­wsze:

Jesteś najlepszą specjalistką od swojego życia.

To ty wiesz naj­le­piej, czego po­trze­bu­jesz, jak chcesz po­stą­pić, kiedy po­peł­niasz błąd i w jaki spo­sób chcesz go na­pra­wić. Na­wet je­śli cza­sami ota­czasz się gro­nem do­rad­ców i ko­rzy­stasz z ze­wnętrz­nego wspar­cia, to ty po­dej­mu­jesz osta­teczne de­cy­zje. Pro­blem po­lega na tym, że cza­sami twoje wy­bory nie są w pełni twoje. Bo choć uwzględ­niają ra­cjo­nalne ar­gu­menty, mą­dre wska­zówki od in­nych osób, wie­dzę lub rze­telne in­for­ma­cje, to bra­kuje w nich two­jego we­wnętrz­nego głosu, który mo­żesz usły­szeć tylko wtedy, gdy skon­tak­tu­jesz się ze sobą.

Dla­tego tak ważne jest to, by za­wsze za­czy­nać od sie­bie, sta­wiać się w cen­trum swo­ich my­śli i być dla sie­bie naj­waż­niej­szą. Do tego chcę cię za­pro­sić – do po­dróży po speł­nie­nie.

To jak? Zła­piesz mnie za rękę? Idziemy?

Ty wiesz.

Wiesz, ile razy chowałaś się po kątach własnego domu, żeby znaleźć chwilę spokoju.

Wiesz, ile łez bezsilności wylałaś, siedząc samotnie na podłodze w łazience.

Wiesz, jak często myślałaś o tym, że masz dość osób, które kochasz nad życie.

Wiesz, jak bardzo można stęsknić się za sobą, mając siebie tak blisko...

Jeśli Twoja codzienność sprawia Ci zawód, rozczarowanie, masz poczucie, że to wszystko Cię przerasta, że zwyczajnie nie masz już siły, to wcale nie oznacza, że nie możesz odczuwać spełnienia w macierzyństwie.

Spełniona Mama to nie jest ta wiecznie uśmiechnięta kobieta z reklamy, w wyprasowanej niebieskiej koszuli, karmiąca z uśmiechem w spokoju pogodnego bobaska.

Spełnienie nie polega na odczuwaniu nieustannej radości z bycia Mamą, ale na doświadczaniu macierzyństwa w pełnej krasie.

Spełnienie to bycie blisko siebie wtedy, gdy jesteś szczęśliwa, i wtedy, gdy masz wszystkiego po dziurki w nosie.

Spełnienie to patrzenie na miniony dzień z wyrozumiałością i wyciąganie wniosków ze swoich potknięć.

Spełnienie to stan, w którym nawet, gdy masz poczucie, że nie masz już sił i nie dajesz rady, przygarniasz swoje dzieci, bo czujesz, jak bardzo jesteś przy nich prawdziwa.

Tak przyjemnie i bezpiecznie prawdziwa jak nigdy wcześniej.

Zaopiekowana w zmęczeniu

Zaopiekowana w lęku

Zaopiekowana w złości, poczuciu winy i wstydzie

Zaopiekowana w poczuciu kontroli

Zaopiekowana w tęsknocie za sobą

Zaopiekowana w relacjach z innymi

Zaopiekowana w relacji ze sobą

Żyj tak, jak chcesz – zbiór wspierających przekonań i codziennych rytuałów

Afirmacje dla Ciebie

Koniec książki. Początek reszty Twojego wartościowego życia

Zaopiekowana mama. Jak odnaleźć siebie w macierzyństwie

Aleksandra Sileńska

© by Wydawnictwo RM, 2022 All rights reserved.

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód. W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]

ISBN 978-83-8151-674-7 ISBN 978-83-8151-055-4 (ePub) ISBN 978-83-8151-169-8 (mobi)

Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Justyna MrowiecKorekta: Mirosława Szymańska, Katarzyna MalinowskaProjekt okładki: Joanna Wasilewska/KATAKANASTAEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec