Zapłata. Losers. Tom 2 - Harley Laroux - ebook
NOWOŚĆ

Zapłata. Losers. Tom 2 ebook

Laroux Harley

4,4

197 osób interesuje się tą książką

Opis

Miłość bywa okrutna, ale gdy wybierzesz ją mądrze, będzie twoją największą siłą.

Wskutek przypadku kilka lat po zakończeniu liceum na drodze Jessiki Martin znów stanęło czterech chłopaków, których w przeszłości uwielbiała dręczyć jej szkolna paczka. Relacja z Mansonem, Jasonem, Lucasem i Vincentem zupełnie odmieniła życie dziewczyny. Mroczna gra przyjemności, bólu i pożądania, która się między nimi rozpoczęła, pozwoliła jej wyciągnąć na światło dzienne pragnienia, do których nigdy dotąd nikomu nie przyznała się Jess. Czterech chłopaków uświadomiło jej również, że marzy o zupełnie innym życiu niż to, w które próbowała ją wtłoczyć rodzina i dawni znajomi.

Gra pomiędzy ich piątką powoli dobiega końca, a dług, który ich połączył, jest już prawie spłacony. Przyszłość, o której naprawdę marzy Jess, jest na wyciągnięcie ręki – jeśli tylko dziewczyna znajdzie w sobie odwagę, by o nią zawalczyć i na dobre odrzucić wymagania narzucane jej przez otoczenie.

Upragnione szczęście jest już tak blisko... Czy Jess jest gotowa się na nie otworzyć?

Ta historia jest naprawdę HOT. Sugerowany wiek 18+.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 581

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (269 ocen)
163
73
19
10
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
laiagogo

Dobrze spędzony czas

Prawie 90 % książki stanowiły opisy perwersyjnego seksu. I szczerze ? Za dużo go było, przejadł mi się 🤭
80
Martyna8907

Nie oderwiesz się od lektury

Dylogia LOSERS, ma specjalne miejsce w moim sercu 🩵 I to z kilku powodów. Oczywiście najważniejszym z nich jest Manson Reed😈 i reszta bohaterów 🖤 Książka porusza tematy bardzo kontrowersyjne i nie zawsze akceptowane przez społeczeństwo. A dla mnie im bardziej jest kontrowersyjnie tym lepiej😉 „Zapłata” od Harley Laroux, to niestety ostatni tom (nad czym bardzo ubolewam) historii Jess i chłopaków… było mi bardzo ciężko się z nimi pożegnać i wiem, że będę za nimi bardzo tęsknić. Podobnie jak w pierwszym tomie, autorka zwaliła mnie dosłownie z nóg. Ja nie mogłam tej książki odłożyć. „Zapłata” stała się moim uzależnieniem. W tej części Jessica, Manson, Lucas, Jason i Vincent, borykają się z różnymi problemami. Do miasta wrócił ojciec Reeda, matka Jess jest trudna w obyciu (czasem miałam ochotę ją udusić), no i oczywiście mieszkańcy miasteczka, cały czas mają z nimi wielki problem. I przysięgam, kilka razy miałam zawał i okropnie się o nich bałam. Całą piątka przeszła przez rozwó...
50
JoWinchester86

Nie oderwiesz się od lektury

Kocham tę serię!
50
Beata123123123

Nie oderwiesz się od lektury

wow! sposób jaki bohaterowi nawzajem się traktują .. no jestem pod wrażeniem :)🙃
30
centner

Dobrze spędzony czas

druga część książki w końcu przestaje udawać, że jest książką - jest zlepkiem kadrów z filmu porno i to bardzo konkretnych filmów porno, które nie każdemu mogą przypaść do gustu. mimo, że książka spowodowała u mnie trzykrotnie niesmak to wszystko co zostało tutaj opisane wraz z emocjami bohaterów, które przy danych czynnościach im towarzyszą powoduje, że chce się to kontynuować nawet jeśli ilość zbliżeń jest męcząca i po prostu niesmaczna. seks i wszystko co z nim związane jest tu tematem przewodnim i nie oceniłabym tej pozycji tak wysoko gdyby nie relacje pomiędzy bohaterami - coś wspaniałego. pod względem emocjonalnym książka była mega komfortowa natomiast jeśli chodzą o samą fabułę i inne wątki.. no cóż.
21

Popularność




Dla tych, którzy szukają swojego miejsca. Ono jest tutaj. Już zawsze będzie.

Uwagi dotyczące treści

Niektóre fragmenty tej książki mogą wywołać niepokój lub nieprzyjemne odczucia u części odbiorców. Tekst może nie być odpowiedni dla wszystkich czytelników.

W książce poruszane są tematy takie jak: choroby psychiczne, traumy, znęcanie się nad dziećmi (fizyczne i emocjonalne), body shaming (przez rodzica wobec dorosłego dziecka), odrzucenie rodzicielskie, znęcanie się, przypadki homofobii/bifobii oraz rozmowy dotyczące samobójstwa. Książka zawiera obrazowe sceny seksu, obrazowe sceny sesji BDSM-owych, drastyczną przemoc oraz ostry język.

Każda postać biorąca udział w scenie seksu ma ukończone co najmniej 18 lat.

Książki tej nie należy używać jako źródła informacji ani przewodnika po bezpiecznych praktykach BDSM. Niektóre czynności opisane w niniejszej powieści niosą ze sobą poważne ryzyko zranień i obrażeń ciała. Wszystkie przedstawione sceny seksu to seks konsensualny, aczkolwiek niektóre sceny przedstawiają odgrywanie ról w konwencji „zgoda bez zgody” (CNC). Inne przedstawione fetysze to na przykład erotyczna degradacja i upokorzenie, zniewolenie, elektrostymulacja, dyscyplinowanie, bicie, używanie noża, płyny ustrojowe (w tym krew), zabawy w miejscu publicznym, zadawanie bólu, wojeryzm oraz pet play.

1

Manson

Liceum, ostatnia klasa

Zapadła cisza. Ten bezgłos był niepokojący, nie byłem do niego przyzwyczajony. Dom zawsze skrzypiał, jęczał, oddychał. Jakby coś żyło w ścianach, przeciągając paznokciami po starych deskach, dociskając ramiona do podłogi od spodu.

Jako dziecko sądziłem, że ten dom jest nawiedzony. Teraz już tak nie myślałem, ale wciąż słyszałem rzeczy, których nie było; fantomowe dźwięki wśród ciszy. Czy traciłem głowę? W końcu coś się we mnie popsuło?

Zważywszy na to, że siedziałem na podłodze z plecami pod oknem, twarzą do drzwi, i obracałem w palcach swój nóż motylkowy – może tak było. Może mój mózg się zepsuł.

Straszne, jak spokojny się czułem.

Schody zaskrzypiały od kroków, a ja zesztywniałem. Dudnienie butów. Rozległ się dźwięk beknięcia, drzwi lodówki – otwierając się – zaskrzypiały. Szkło brzęknęło, po czym słychać było syknięcie i stuk kapsla upadającego na podłogę.

Była, kurwa, siódma rano. Lodówka świeciła pustkami, ale dało się w niej znaleźć kratę z dwudziestoma czteroma piwami i butelkę whisky. Tata zniknął sześć miesięcy temu, a ja byłem na tyle głupi, że myślałem, że tym razem już naprawdę nie wróci.

Dopóki żył, nie było szansy się od niego uwolnić.

Odgłosy kroków wróciły w stronę schodów, ale je minęły. Przemierzały korytarz, aż pod moimi drzwiami pojawił się cień. Ciężko oddychał, słyszałem jego pijane stękanie i sapanie.

No chodź, skurwielu. Spróbuj tylko. Wyzywam cię, kurwa.

Na podłodze były zadrapania po tym, jak przysuwałem komodę do drzwi, żeby je zabarykadować. Jednak teraz nawet ich nie zamknąłem. Powinienem zostawić je szeroko otwarte, żeby moje zaproszenie było nieco wyraźniejsze.

Wyzywam cię, żebyś spróbował. Spróbuj mnie skrzywdzić. Zobacz, co się stanie.

Ciężkie buty zaszurały i zawróciły, a ja powoli wypuściłem powietrze. Rękojeść noża wbijała mi się w dłoń, gdy ścisnąłem ją mocno. Byłem gotowy. Zrobiłbym to. Zabiłbym mojego ojca… Poderżnąłbym mu gardło i przeciął tętnicę… Dźgałbym go, aż zapadłyby mu się płuca… Rozrzuciłbym po domu jego wnętrzności niczym, kurwa, dzieło sztuki.

Złożyłem głowę w dłoniach i złapałem za włosy tak mocno, aż zabolało. Nie chciałem nikogo skrzywdzić. Nie chciałem…

Ja pierdolę, tylko że właśnie chciałem. Po tylu latach strachu, podskakiwania za każdym razem, gdy słyszałem jego głos, pochylania głowy, ściszania głosu – od dawna się na to zbierało.

Ale po co teraz się tym przejmować? Byłem wężem z odciętą głową, wijącym się na piachu, z martwą szczęką, która wciąż kłapała. Po co dalej walczyć? Czy to pierwotny instynkt, który nakazywał mi przetrwać? Najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby po prostu odpuścić i umrzeć lata temu, a jednak wciąż tu byłem.

Kathryn Peters, pracowniczka socjalna, mówiła, że muszę wytrzymać jeszcze chwilę. Część mnie nie wierzyła, że cokolwiek zrobi. W moim życiu dotychczas nikt nie zadał sobie trudu, by mi pomóc, więc dlaczego ona miałaby? Twierdziła, że znajdzie mi bezpieczne mieszkanie i pracę. Byłem już za stary na rodzinę zastępczą, nie kwalifikowałem się też do schroniska dla młodzieży. Powiedziała, że może uda jej się znaleźć dla mnie pokój w Memphis, a gdyby to nie wypaliło, będzie musiała poszukać jeszcze dalej.

Odparłem, że nigdzie nie pojadę, jeśli miałoby to oznaczać, że ich zostawię.

Lucas, Jason, Vincent… Nie mógłbym ich opuścić. Zawsze trzymaliśmy się razem. Mógłbym porzucić wszystko inne, ale nie ich. I… Nie ją.

Czemu, do cholery, zaprzątałem sobie nią głowę?

Nic dla niej nie znaczyłem. Mniej niż nic. Powinna być ostatnim, o czym pomyślę.

Myśl o zebraniu się i pójściu do szkoły, gdy kilka sekund temu byłem gotów zamordować tatę, wydawała się niedorzeczna. A jednak wstałem, podniosłem plecak zostawiony w kącie i zarzuciłem go na ramię. Pani Peters – nalegała, bym zwracał się do niej Kathy, jakby chciała się spoufalić – powiedziała, że muszę się trzymać z dala od kłopotów, co oznaczało dalsze uczęszczanie do liceum, mimo że był to kompletny syf.

Może i tata wrócił na górę, ale i tak nie zamierzałem wychodzić przez frontowe drzwi. Wyrzuciłem plecak przez otwarte okno, po czym przełożyłem przez nie nogi. Moje buty chrzęściły w suchych krzakach, gdy brnąłem przez podwórze w stronę SUV-a. Wszędzie wokół walały się rozrzucone puszki po piwie, niedopałki i sterty śmieci, a cała posesja śmierdziała lekko zgniłym jedzeniem, pewnie przez przepełnione śmietniki piętrzące się obok garażu, który zresztą również był pełny śmieci.

Mój bronco odpalił na szczęście za pierwszym razem. Znowu miał jakąś usterkę, Lucas i ja zamierzaliśmy w ten weekend zajrzeć pod maskę, by dowiedzieć się, co się dzieje. Liczyłem na to, że cokolwiek będzie potrzebowało wymiany, nie okaże się zbyt drogie. W razie czego moglibyśmy poszperać znów na wysypisku i tam spróbować znaleźć to, czego będziemy potrzebować.

Gdy dojechałem do szkoły, parking pod Wickeston High wyglądał na przepełniony. Było jeszcze przed dzwonkiem i wielu uczniów ostatniej klasy kręciło się wokół swoich samochodów, przekrzykując głośną muzykę wydobywającą się z pojazdów. Moje opony zapiszczały, gdy kręciłem kierownicą, wjeżdżając w puste miejsce na tylnej części parkingu i parkując obok czarnego el camino.

Lucas kochał tę zardzewiałą i zniszczoną furę. Odgrażał się, że pewnego dnia zmieni ją w bestię, która będzie niepokonana w wyścigach dragsterów, a mnie cieszyło, że w ogóle mówi o przyszłości.

Lucas, Vincent i Jason siedzieli na pace el camino, a Lucas podniósł rękę na powitanie, gdy wysiadłem z bronco i władowałem się do nich.

– Myślałem, że znowu się spóźnisz, jebańcu – powiedział, zaciągając się papierosem. Nie powinno go tu być, ale zakazy nigdy go nie powstrzymywały. Wyjął z dżinsów paczkę american spirits i poczęstował mnie fajką, którą zapaliłem z wdzięcznością. Smak palonego tytoniu w gardle i szybkie uderzenie nikotyny od razu sprawiły, że poczułem się bardziej jak człowiek.

Spizgany niczym gołąb Vincent obejmował jedną ręką Jasona, którego palce tańczyły na klawiaturze laptopa. Stuknąłem niebieskowłosego chłopaka stopą w stopę, ale on ledwo podniósł wzrok, jego przekrwione oczy skupiały się wyłącznie na ekranie.

– Zaawansowana fizyka mnie dobija – powiedział, a Vincent uspokajająco pocierał jego plecy.

Paląc, oparłem się ramieniem o Lucasa i westchnąłem ciężko, gdy zauważyłem, że dyrektor Lector w asyście ochroniarza zmierza w naszą stronę przez parking.

Pozostali dostrzegli go zaraz po mnie. Vincent z pośpiechem zdjął ramię z barków Jasona, po czym obaj zeszli z paki. Ja wstałem, ciągnąc za sobą plecak, i zeskoczyłem na ziemię.

Lucas się nie spieszył.

Dyrektor Lector podszedł na tył samochodu i zastukał długopisem w metal. Nie miałem pojęcia, po co zabrał ze sobą ten pieprzony długopis, może myślał, że nada mu to profesjonalizmu, tak jak ten wkurwiający nawyk zwracania się do nas wszystkich po nazwisku.

– Pan Bent… – zaczął, ale urwał, gdy Lucas wstał. Zeskoczył z paki el camino, zgniatając butem niedopałek.

– Nie dotykaj więcej mojego jebanego samochodu, Michael – powiedział, a dyrektor zamrugał, słysząc, jak Lucas beztrosko zwraca się do niego po imieniu. – Jeśli chcesz, żebym się stąd zawinął, zejdź mi, kurwa, z drogi.

Wszyscy się cofnęliśmy, a ja pomachałem Lucasowi, gdy odpalił silnik i wrzucił wsteczny. Ruszył gwałtownie, a jego opony zostawiły na asfalcie ślad spalonej gumy, kiedy wyjeżdżał z parkingu.

Dyrektor Lector patrzył na mnie oskarżycielskim wzrokiem, ale naprawdę miałem go gdzieś. Trzymanie się z dala od problemów wcale nie było takie proste, gdy problemy po prostu mnie otaczały i solidnie dawały mi w kość.

– Zwracałem już panu uwagę na kwestię palenia na terenie szkoły, panie Reed – powiedział. Vincent i Jason ociągali się, czekając, aż do nich dołączę i pójdziemy razem. Zacisnąłem szczęki, zachowując dla siebie słowa, które tylko pogorszyłyby sytuację. – To oznacza szlaban. Znowu.

Uśmiechnąłem się sztywno.

– Świetnie. Zajebiście. Mogę iść?

Dyrektor westchnął, jakbym doprowadzał go do rozpaczy.

– Język, panie Reed. Proszę się nie spóźnić.

Odwróciłem się i dogoniłem chłopaków, gdy Lector zawołał do siebie Jasona. Vincent czekał na niego z wyciągniętą ręką pokazującą znak pokoju, a ja szedłem dalej. Usłyszałem tylko słowa dyrektora, które brzmiały:

– …zaniepokojony. Nie chciałbym, żeby twoja przyszłość ucierpiała z powodu kiepskiego doboru przyjaciół. Wyraźnie zmagasz się z pewną dezorientacją…

Ręka zacisnęła mi się na pasku plecaka, gdy wbijałem w dłoń paznokcie.

Jesteś zdezorientowany.

Buntujesz się.

To etap, z którego wyrośniesz.

Jesteś, kurwa, porażką.

Pizda. Jebany oszołom.

Po pewnym czasie to wszystko brzmiało tak samo. Ludzie ukrywali swój brak tolerancji pod płaszczykiem troski.

Nienawidziłem ich wszystkich. Nienawidziłem całego tego zjebanego miasta.

Moje buty skrzypiały na podłodze z linoleum, kiedy zmierzałem do szafki, potrącany i popychany przez setki uczniów tłoczących się na korytarzach. Włożyłem do uszu słuchawki i podkręciłem głośność, odpalając Born to Die in Suburbia Night Birds i podgłaśniając na tyle, żeby zagłuszyło ich wszystkich.

Większość ludzi mnie ignorowała. Miałem grupkę przyjaciół i byłem w dobrych stosunkach z innymi szkolnymi wyrzutkami. Pakerzy i uprzywilejowane, popularne chujki zwykle miały do roboty lepsze rzeczy niż nękanie mnie. Przywykli do mojego irokeza i brudnych ubrań, nie byłem już najbardziej atrakcyjnym obiektem prześladowań.

W każdym razie nie dla większości z nich. Niektóre jednostki nie potrafiły odmówić sobie traktowania mnie jak prywatny worek treningowy.

Skręciłem, idąc w stronę swojej szafki, i skrzywiłem się. Kyle Baggins i Alex McAllister stali przy szafce sąsiadującej z moją, czekając na dziewczynę Kyle’a – a raczej byłą dziewczynę, jako że ten tłuk ją zdradził. Wstrzymałem się z podchodzeniem w nadziei, że sobie pójdą, a ja będę mógł zabrać swoje rzeczy. Jednak oni nigdzie się nie wybierali, a kolejne spóźnienie było ostatnim, czego potrzebowałem.

Kyle nie odsunął się, gdy podszedłem. Obrócił się, odwracając twarz w moją stronę i blokując moją szafkę barkami. Powiedział coś, a Alex się zaśmiał. Moje słuchawki ich wytłumiły.

– Suń się – powiedziałem. Moje słowa były za ostre, a zarazem niewystarczająco ostre. Nie chciałem wszczynać awantury, ale moje intencje nie miały znaczenia. Te zjeby wiedziały, że mogą mnie pokonać bez problemu.

Już nawet się ich nie bałem. Zdrętwiałem, jakby moja klatka piersiowa była wydrążoną skorupą, w której została już tylko rozległa, zimna, ciemna przestrzeń.

Alex wyciągnął mi słuchawki z uszu. Jego szarpnięcie sprawiło, że telefon wyleciał z mojej kieszeni i upadł na podłogę, gdy odłączył się od słuchawek.

– Znowu spóźniony, świrze? – Kyle zaśmiał się, gdy Alex kopnął mój telefon, wysyłając go w stronę schodów. Zmusiłem się, by nie reagować. To tylko telefon, był bez znaczenia. Lepiej on niż moja twarz.

– Po chuj ci te książki? – zapytał Alex, chowając do kieszeni moje słuchawki, tak jakby ich, kurwa, potrzebował. – Uczysz się, by zapewnić sobie świetlaną przyszłość? – Zarechotali do siebie nawzajem, utrzymując obrzydliwy cykl wspierania tych chujowych żartów.

Kyle poruszył się na tyle, że mogłem dostać się do szafki. Zmusiło mnie to do stanięcia pomiędzy nimi.

Gapił się na mnie, jego oczy się we mnie wwiercały.

– Co ty masz na sobie?

Nie reaguj. Książki do plecaka. Głowa w górę, bez kontaktu wzrokowego.

Ciężka dłoń walnęła mnie w plecy, sprawiając, że moja głowa uderzyła o krawędź otwartej szafki. Wciągnąłem powietrze, kiedy coś ciepłego spłynęło po mojej głowie, ale nie wytarłem tego. Zacisnąłem zęby, gdy Kyle stanął mi przed twarzą, ale postanowiłem, że nie odezwę się ani słowem.

– Zapytałem, co ty, kurwa, masz na sobie? Brykasz tu w spódnicy jak cholerna ciota?

Ale ja nie zwracałem już na niego uwagi. Ponad jego ramieniem zobaczyłem ją i pozwoliłem sobie na zarozumiały, pobłażliwy uśmieszek, gdy podeszła do niego od tyłu.

– To kilt, Kyle, on ma na sobie kilt. Boże, jesteś takim kretynem. Zejdź mi z drogi.

Jessica odepchnęła Kyle’a, żeby dostać się do szafki. Jasne włosy miała związane w koński ogon, a srebrny brokat lśnił wokół jej oczu. Była ubrana w kostium cheerleaderki, taki z długim rękawem i krótką spódniczką. By sięgnąć do górnej półki, stanęła na palcach, a ja nie mogłem powstrzymać się przed gapieniem na jej odsłonięty brzuch, gdy na chwilę zadarła się jej bluzka.

Była tak piękna, że aż mnie to bolało. Tak nietykalna.

– Co to, kurwa, jest kilt? – zapytał Alex. Kyle zmarszczył brwi, jakby również starał się to rozkminić.

Jess ledwo na mnie spojrzała, zabierając swoje rzeczy. Zatrzasnęła szafkę i wepchnęła do torby notatnik. Kyle wyraźnie starał się wymyślić, co mógłby jej powiedzieć, w końcu zaczął:

– Hej, kochanie, wiesz, że ja…

– Zamknij. Się. – Obróciła się na pięcie, miażdżąc go wzrokiem. – Zachowaj swoje wymówki dla siebie, nie uda ci się tego odkręcić. Tak bardzo chciałeś być z Veronicą… Cóż, teraz z nią sobie bądź. Dobrej zabawy, dupku.

Patrzyłem za nią, gdy odchodziła. Nie wszystko dobrze się układało w Krainie Popularnych Dzieciaków. Mieć taką kobietę i ją zdradzać – nie mogłem sobie tego wyobrazić. Kurde, w ogóle nie mogłem sobie wyobrazić, że kogoś zdradzam. Lucas i ja dość łatwo doszliśmy do wniosku, że intymność między nami wymaga szacunku, a nie monogamii. Ustaliliśmy już, że będziemy się pieprzyć również z innymi, ale to było coś innego niż czajenie się i ranienie się nawzajem.

Jess zasługiwała na coś lepszego. Była nadętą pindą i rozwydrzonym bachorem, ale, kurde, może zachowałaby się inaczej, gdyby nie przebywała ciągle w towarzystwie tak okropnych ludzi.

Alex i Kyle w dalszym ciągu rozmawiali, Kyle jęczał, że to nie jego wina.

– Przestała mi dawać, stary. Czego się, kurwa, spodziewała? Że będę czekał, aż jej pizda odtaje? Ostatnio zachowywała się jak skończona suka.

Zdecydowanie za mocno trzasnąłem drzwiczkami szafki. W ogóle nie dziwiło mnie, że Jessica przestała uprawiać z nim seks. Prawdopodobnie otrzymałaby więcej zainteresowania od zwykłego kamienia niż od tego przygłupa. Widywałem ich razem, patrzyłem, jak się całowali, widziałem, jak się pieprzyli. Wiem, że brzmiałem teraz jak ostatni creep, ale trudno było ich nie zauważyć, gdy uprawiali seks w furze Kyle’a zaraz po meczu. Co miałem zrobić – odwrócić wzrok?

Kyle obdarzony był emocjonalnością wykałaczki. To, że obwiniał o to Jessicę, doprowadziło mnie do wściekłości.

Kolejne mocne pchnięcie walnęło mną o szafkę, jednak tym razem Alex, trzymając rękę na moich plecach, warknął:

– Na co się gapisz, Reed? Zezujesz na dziewczynę Kyle’a, zboku?

Kyle strzelał palcami, a na jego twarzy gościła wściekłość. Chciał wyładować na kimś swoją złość. Wielka mi, kurwa, niespodzianka.

– Zdaje się, że Jess dała jasno do zrozumienia, że nie jest już jego dziewczyną – odpowiedziałem. Alex złapał mnie za kurtkę, szarpnął do tyłu, by ponownie rzucić mną o szafkę. Poczułem, jak z płuc uchodzi mi powietrze, i zaśmiałem się.

– Straciłeś najgorętszą laskę w szkole, bo nie jesteś w stanie utrzymać chuja w spodniach, ale to ja jestem zbokiem? Kurwa, żałosne.

Twarz Kyle’a pociemniała. Alex popchnął mnie na podłogę, ale tuż przed upadkiem udało mi się złapać równowagę. Natychmiast poderwałem się na nogi i pobiegłem korytarzem, omijając paru uczniów ciągle stojących przed salami lekcyjnymi. Kyle i Alex biegli tuż za mną, ich buty uderzały głośno o podłogę. Skręciłem w następny korytarz i prułem dalej, a ludzie patrzyli na mnie zdezorientowani.

To by było na tyle w kwestii niespóźniania się na lekcje.

Musiałem znaleźć jakąś kryjówkę. Wpadłem w pierwsze drzwi, jakie zobaczyłem – kurwa, do damskiej łazienki – ale to była moja jedyna opcja. Drzwi zamknęły się za mną, a ja wycofałem się do najdalszej kabiny, zamknąłem za sobą drzwi i przycupnąłem na sedesie tak, by nie było widać moich butów. Przynajmniej było tu pusto. Nie potrzebowałem kolejnych kłopotów.

Wydawało mi się, że czekam tam całą wieczność, ale nikt nie wbiegł za mną. Najwidoczniej Kyle i Alex mnie zgubili – albo czekali za drzwiami, aż wyjdę. Mogłem ich przeczekać. Opuściłem już jedną lekcję, co mi szkodziło pominąć jeszcze kilka?

Ukończenie szkoły i tak nie miało w tym momencie żadnego znaczenia.

Sięgnąłem do kurtki i wyciągnąłem swojego ostatniego papierosa. Zwykle sępiłem szlugi od Lucasa, żeby moje zostały na dłużej, ale, chuj, musiałem zapalić. Teraz, gdy adrenalina i złość opadły, zostały mi tylko stany lękowe, co było, kurwa, najgorsze.

Zapaliłem, wypuszczając dym przez wąskie okienko nad sedesem. W toalecie i tak będzie czuć dym, ale co tam. Odrętwienie w klatce piersiowej rozprzestrzeniło się na moje kończyny i głowę; czułem, jak przestaje mnie cokolwiek obchodzić.

Zdecydowanie za dużo rzeczy mnie obchodziło, a zarazem niewystarczająco wiele. Przestraszyła mnie ta narastająca apatia, to dziwne poczucie ignorowania własnego dobrostanu sprawiło, że wróciłem myślami do dzisiejszego poranka.

Czy już mi odbija? Czy tracę rozum? Kathy twierdziła, że mi pomoże, ale jakaś część mnie czuła, że jest już za późno. Nie miałem przyszłości… Zresztą i tak jej nie potrzebowałem.

A jednak nadal walczyłem. Odruchowo, kierując się instynktem przetrwania, mój mózg żądał, bym próbował dalej, a ja byłem już po prostu cholernie zmęczony.

Drzwi do łazienki otworzyły się z hukiem, a ja zesztywniałem, gdy czyjeś stopy zastukały o kafelki na podłodze. Odkręcono jeden z kranów, szum wody nie był wystarczający, aby zagłuszyć odgłos drżącego łkania. Zszedłem z sedesu i zajrzałem przez szczelinę w kabinie.

To była Jessica. Zawisła się nad zlewem, trzymając się porcelany z pochyloną głową. Widziałem w lustrze, jak łzy ściekają jej po policzkach, a jej usta drżą, gdy zaciska je i powoli wypuszcza powietrze.

Udało jej się uspokoić. Wyprostowała się, otarła chusteczką zaczerwienione oczy i wysmarkała się delikatnie. Kiedy ponownie pociągnęła nosem, jej oczy zwęziły się w lustrzanym odbiciu.

– Kto tu, do cholery, pali? – warknęła, odwracając się. W jej głosie nie było śladu po niedawnym smutku, a w zielonych oczach pojawiła się wściekłość. Postawa jej ciała jasno wskazywała, że jest gotowa zamienić w piekło życie osoby, która ośmieliła się oglądać ją w chwili kryzysu. Nie powiedziałem ani słowa, gdy zniknęła mi z oczu, a drzwi jednej z kabin gwałtownie się otworzyły. – Kto tu jest?

Wyszedłem z westchnieniem, zanim zdążyła dotrzeć do mojej kabiny.

Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną. Ostrożnie zgasiłem papierosa i schowałem z powrotem, nie chcąc go zmarnować.

– Co ty tu robisz? – Jej wzrok błądził po moim ciele z góry na dół, zatrzymując się tam, gdzie nie powinien. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak na mnie patrzyła. Jakby chciała o coś poprosić, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić.

– Unikam twojego chłopaka – odpowiedziałem, a ona przewróciła oczami.

– On nie jest moim chłopakiem – oznajmiła ostro. – Już nie. Jest chłoptasiem Veroniki, i nic mnie to nie obchodzi, niech go sobie zatrzyma. – Wróciła do zlewu, wyciągnęła z torebki chusteczkę do demakijażu i przetarła nią oczy. – Siedziałeś tu i mi się przyglądałeś? Jesteś creepem, Manson.

Podszedłem do umywalki obok i umyłem ręce, po czym włożyłem do ust gumę do żucia. Znajdując się w pobliżu najseksowniejszej dziewczyny w szkole, nagle poczułem się skrępowany.

Z tymi swoimi różowymi, akrylowymi paznokciami i błyszczącym makijażem wyglądała jak moje przeciwieństwo. Jak promień ognistego słońca, który może zarówno miło cię ogrzać, jak i spalić na wiór.

– Cóż, przykro mi z powodu waszego zerwania.

– Przykro ci? – prychnęła. – To nieprawda. Nie wmawiaj mi takich bzdur.

Dzięki Bogu. Tak czy inaczej, chujowo mi szło udawanie współczucia. Zawsze brzmiałem wtedy sadystycznie, a nie chciałem jej teraz wnerwiać.

– Okej – odparłem. – Masz rację. Nie jest mi przykro, że zerwałaś ze swoim przygłupim, ciulowatym chłopakiem. Wydaje mi się, że powinienem ci raczej gratulować zrzucenia stukilowego ciężaru, ale niełatwo gratulować komuś, kto akurat płacze.

– Nie płaczę. – Otworzyła szeroko oczy, by nałożyć tusz na rzęsy. – Dlaczego miałabym? To Kyle jest do tyłu, ja mam mnóstwo innych opcji.

Miała do wyboru całą szkołę. Kto by ją odrzucił? Vincent i Jason bez przerwy podpuszczali się nawzajem, żeby z nią flirtować, jakby chcieli sprawdzić, który z nich pierwszy zapunktuje w tej grze. Tak jakby którykolwiek z nich miał jakieś szanse. Nawet Lucas, który zarzekał się, że jej nie znosi, nie odmówiłby sobie okazji, by się z nią przespać. A ja…

Ja też bym jej nie odrzucił. Cholera, już sama myśl o byciu z nią…

Była niedorzeczna. Nie byłem jedną z jej „opcji”. Nie kwalifikowałem się. Może gdybym zamienił część mózgu na trochę więcej mięśni – ale nawet wtedy nie byłbym dla niej wystarczająco dobry.

Między Jessicą a całą resztą istniała bariera, nieprzenikniona, szklana ściana, jakby dziewczyna była muzealnym eksponatem, który można obserwować, ale nie dotykać. Ta ściana była dla mnie wyzwaniem, tak jakby istniał trik, żeby ją ominąć, na który trzeba jakoś wpaść.

Nałożyła ponownie błyszczyk, który zabłysnął na jej wargach. Jej usta nieodparcie przyciągały mój wzrok. Mogłaby powiedzieć najbardziej bezlitosne, bezduszne słowa, a ja wybaczyłbym jej każde z nich – robiła to już wcześniej i zrobi to ponownie. Dezorientowało mnie to, że mimo swojego okrucieństwa wobec mnie, mimo tego, że często okazywała mi obrzydzenie, nie unikała mnie.

Miałem wrażenie, że było wręcz odwrotnie. Mogła poprosić o przypisanie szafki z dala ode mnie, ale nie zrobiła tego. W każdej chwili mogła mi powiedzieć, żebym spierdalał, i zrobiłbym to. Wbrew jej oskarżeniom nie zachowywałem się jak creep.

– Co ci się stało w głowę? – zapytała. Zdążyłem już zapomnieć, że była tam rana, więc przesunąłem po niej palcami, żeby sprawdzić, czy ciągle krwawi.

– To opłata za korzystanie z mojej szafki – odparłem. Jej usta drgnęły, jakby w niejasnej próbie okazania współczucia. – I co, kto będzie szczęśliwym chłopakiem na pocieszenie? Zakładam, że już knujesz, jak sprawić, że Kyle oszaleje z zazdrości?

Uśmiechnęła się, opierając się o umywalkę.

– Oczywiście, że knuję. Musi się nauczyć.

Drgnąłem na dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłem się, gdy dziewczyna z mysimi włosami weszła do łazienki i nas zauważyła. Nie byłem pewien, kto to, ale Jess pstryknęła palcami, natychmiast ściągając na siebie jej uwagę.

– Łazienka jest zajęta, złotko – powiedziała, a dziewczyna prawie się przewróciła, wychodząc pospiesznie. Pokręciłem głową, gdy Jess wróciła do poprawiania makijażu, ciągle snując rozważania o zemście. – Może umówię się z Aleksem. Wiem, że by na to poszedł. Zawsze próbuje ze mną flirtować, gdy wydaje mu się, że Kyle nie zauważy. To zrujnowałoby ich przyjaźń i wzbudziło zazdrość Kyle’a.

– Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że jesteś diaboliczna? – zapytałem. Lucasowi pękłaby żyłka, gdyby Jess zaczęła spotykać się z Aleksem. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że Jess nie pójdzie tą drogą, bo Lucas mógłby skończyć oskarżony o morderstwo.

Zastanowiła się przez chwilę.

– Nie, nikt. Ale podoba mi się. Diaboliczna… – Uśmiechnęła się szeroko, jakby ten pomysł mile ją połechtał. – Dostanie, na co zasłużył.

– A co z tym, na co ty zasługujesz?

Zobaczyłem na jej twarzy wahanie. Spojrzała na mnie, jakbym powiedział coś, co nie miało żadnego sensu.

– Na co ja zasługuję? O co ci chodzi?

– Chodzi mi o to, że może to twoja szansa, by umówić się z kimś, kogo rzeczywiście obchodzisz. – Nie miałem pojęcia, po co zawracałem sobie głowę, by jej to powiedzieć. Drętwa pustka, która mnie wypełniała, była pozbawiona strachu, pozbawiona zahamowań, które zwykle mnie powstrzymywały. – Kimś, kto nie potraktuje cię jak swoje trofeum.

Grymas na jej twarzy pogłębił się.

– No taak, ja… To brzmi bardzo poważnie, Manson. – Zaśmiała się, odkładając przybory do makijażu i poprawiając kucyk. Boże, znowu to samo: ściana. Myślała, że ukrywa w ten sposób emocje? Czy wierzyła, że nie umiem jej przejrzeć? Może wydawało jej się, że ta szklana bariera wykonana jest z cegieł? Być może myślała, że chroniło ją to przed byciem dostrzeżoną.

Jednak ja widziałem przez tę ścianę na wylot. Smutek, który pozostał na jej twarzy, ból ukryty w żartobliwym tonie, to, że patrząc w lustro, skupiała się na swoich niedoskonałościach. Widziałem to wszystko.

– No jasne, zapomniałem, że wszystko, co dzieje się na tym zadupiu, to żart – powiedziałem. Cofnąłem się, odwróciłem i ruszyłem w stronę drzwi. Nie zawracałem sobie głowy pożegnaniem z nią, jeszcze się zobaczymy. Stanie tam, sam na sam z Jess, było proszeniem się o kłopoty. Za dużo myśli przychodziło mi do głowy.

Bardzo, bardzo złych myśli.

Fantazjowałem o niej cały czas, ale te fantazje były niespełnialne. Myślenie inaczej byłoby głupotą. Będąc z nią w tym samym pomieszczeniu, czułem, że twardnieję; moją głowę wypełniały wizje, w których pochylam Jess nad umywalką i wsuwam palce pod tę krótką spódniczkę.

Chryste, potrzebowałem sobie zwalić. Gdybym nie stracił telefonu przez Aleksa, zadzwoniłbym po Lucasa, żeby tu po mnie przyjechał. Myśl o jego ustach na mnie sprawiła, że mój kutas stwardniał jeszcze bardziej.

Wyrobiłem sobie nawyk balansowania na krawędzi orgazmu bez osiągania go przez kilka dni z rzędu; dzięki temu ćwiczeniu uważności i samokontroli czułem się bardziej skoncentrowany, nawet jeśli nie byłem zaspokojony. Zawsze jednak dochodziłem do punktu, gdy nie mogłem już dłużej wytrzymać; dni przyjemności niezakończonej spełnieniem sprawiały, że trochę dziczałem.

Przeszedłem korytarzem tylko kilka kroków, kiedy jej głos sprawił, że się odwróciłem.

– Manson! Zaczekaj!

Wróciłem do niej. Stała przed toaletą, raz po raz pocierając nadgarstek, i patrzyła na mnie.

– Myślisz, że… To znaczy… – Oblizała błyszczące wargi, gdy jej głos się załamał. – Miałeś na myśli, że… Myślisz, że zasługuję na kogoś, komu na mnie zależy?

Dukała te słowa, jakby wyciągała je prosto z piekielnych odmętów. Brzmiała, jakby była zniesmaczona, urażona… i smutna. Brzmiała cholernie smutno.

– Oczywiście, że tak – odparłem. Na korytarzu było teraz cicho, więc zniżyłem głos. Przebywanie tu z nią było stresujące, czułem mrowienie na karku. Gdyby Kyle, Alex lub którykolwiek z jego przyjaciół to zobaczył, stłukliby mnie na kwaśne jabłko. – Może gdybyś była z kimś, kto nie jest takim fiutem, czułabyś się szczęśliwa i nie zachowywała jak ostatnia suka.

Nie mówiłem tego złośliwie, byłem szczery. Przypominam, że nie byłem zbyt dobry w udawaniu litości. Jess przewróciła oczami, dokładnie tak, jak się spodziewałem, i powiedziała:

– Jestem całkowicie szczęśliwa. Dlaczego miałabym nie być?

Zmniejszyłem dzielący nas dystans, a ona się nie cofnęła. Pozwoliła mi stanąć tuż przed sobą, wystarczająco blisko, by ją dotknąć.

– Smutni ludzie rozpoznają się nawzajem – odpowiedziałem. Ośmieliłem się wyciągnąć dłoń i przesunąć palcami po jej policzku, aby założyć kosmyk jasnych włosów za ucho. Na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka, a moje oczy otworzyły się szerzej. – Słyszę to w twoim głosie. Widzę to w twoich oczach. Czuję to, gdy na ciebie patrzę. Zasługujesz na szczęście, ale nie znajdziesz go z ludźmi, których wybierasz.

Wpatrywała się we mnie, jakbym wymierzył jej policzek. Pewien, że zjebałem, odsunąłem się od niej. Jej siła rażenia była dla mnie za duża; podleciałbym za blisko słońca i spłonął.

A jednak, jeśli próbujesz zmusić roślinę, by rosła w ciemnym pokoju, będzie szukała słońca. Nawet gdy jest ukorzeniona i bezradna, pozbawiona szans na choćby dotknięcie ciepła, będzie go szukała, bo musi.

Jess złapała moją kurtkę i pociągnęła mnie za sobą. Zatoczyłem się, idąc za nią, oszołomiony i zdezorientowany, a ona wciągnęła mnie do łazienki i popchnęła na ścianę. Jej oczy były jasne i szeroko otwarte. Ciągle ściskała moją kurtkę, i była tak blisko… za blisko.

– Co robisz, Jess? – zapytałem. Dłonie mi się pociły, a w głowie panował chaos. Przylgnęła do mnie, jej piękne usta rozchyliły się lekko zaledwie kilka centymetrów od moich.

Pachniała truskawkami i śmietanką. Powinienem się kontrolować, ale im bardziej coś było zakazane, tym bardziej tego pragnąłem. Cukierki były słodsze, gdy się je ukradło.

Chciałem ją złapać, wbić w nią palce. Chciałem zobaczyć, jak jej skóra wyglądałaby zaczerwieniona i posiniaczona. Chciałem usłyszeć, jakie dźwięki wydaje, gdy zatraca się w rozkoszy. Chciałem znaleźć każdy punkt przyjemności i bólu w jej ciele i zrobić z nich użytek.

– Obiecujesz, że się nie wygadasz? – wyszeptała.

– Obiecuję.

Jej wzrok błądził, wpatrywała się to w moje oczy, to w usta. Jej intencje wydawały się oczywiste, ale przecież nie mogła chcieć tego, co myślałem. Nie, to nie miało sensu.

Ta kobieta piękna niczym bogini nie mogła chcieć mnie.

Ale przecież znałem to spojrzenie, które obudziło ze snu śpiące we mnie monstrum.

Złapałem ją za ramiona i zamieniłem nasze pozycje, teraz to ja przyciskałem ją do ściany. Westchnęła cicho, powietrze między nami było tak naelektryzowane, że jeżyły mi się włosy na karku. Dyszałem, jakbym właśnie przebiegł kilometr, serce dudniło mi w klatce piersiowej.

Przeciągnęła zębami po dolnej wardze i powiedziała:

– Pocałuj mnie.

Na chwilę straciłem przytomność. Na sekundę, a potem całowałem ją, jakby była to ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. Zresztą być może tak było; szkolny wyrzutek obściskujący się z eksdziewczyną głównego rozgrywającego to jak przepis na morderstwo.

Ale nie obchodziło mnie to. Chuj, w ogóle mnie to nie obchodziło. Jeśli umarłbym jutro, umarłbym szczęśliwy, bo właśnie zaznałem nieba. Smakowała wiśniami, a jej usta były miękkie i słodkie. Całe jej ciało poruszało się razem ze mną, każdy jego doskonały centymetr, a ja czułem, jakby w mojej głowie odbywał się pokaz fajerwerków. Ściskaliśmy się szaleńczo, wbijając sobie nawzajem palce w ciała, popychając się, ciągnąc, gryząc. Kurwa, nie mogłem przestać.

Położyłem rękę na jej gardle i zacisnąłem ją, a ona jęknęła w moje usta, jakbym dał jej właśnie to, czego pragnęła.

Boże, mógłbym ją zniszczyć. Chciałem tego. Potrzebowałem tego. Nie pragnąłem tylko jej doskonałości, jej nieosiągalnego piękna. Chciałem poznać też jej zepsutą stronę. Chciałem znać nieczyste, obrzydliwe, zjebane rysy Jessiki. Chciałem ją rozedrzeć, rozłożyć na części pierwsze, znaleźć rzeczy, które ją nakręcały.

Chciałem sprawić, że będzie moja od wewnątrz. Roztrzaskać ją na kawałki i złożyć z powrotem. Te myśli były niebezpieczne, balansowałem na krawędzi, do której nigdy nie ośmieliłem się zbliżyć.

Kiedy rozłączyliśmy się, pozbawieni tchu, czułem, jakbyśmy byli zawieszeni poza czasem. Jej usta były czerwone, lekko nabrzmiałe, a policzki – zarumienione. Oddychała z trudem i na chwilę wyobraziłem sobie, jak zadzieram jej spódnicę i posuwam ją tutaj, przy tej ścianie.

Ale wtedy puściła mnie pospiesznie z przerażeniem w szeroko otwartych oczach.

Jakby zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła.

– Ja… Ja, yyy… – Pokręciła głową, więc wypuściłem ją, robiąc krok w tył, żeby dać jej przestrzeń. Okrążyła mnie, cofając się w stronę drzwi. – To było… – Dotknęła warg lekko drżącymi palcami. Lekki uśmiech wpłynął na jej wargi, ale zniknął prawie natychmiast. Zatrzymała się przy drzwiach, znowu wysyłając mi to spojrzenie.

Jakby chciała mnie o coś poprosić. Jakby mogła paść przede mną na kolana.

A potem jej nie było, zniknęła za drzwiami. Ja stałem tam jeszcze długo, za długo, opierając się o ścianę z jej smakiem na ustach.

2

Manson

Z samego rana, gdy niebo było jeszcze ciemne, a chłodne nocne powietrze – wilgotne, zapakowaliśmy nasze rzeczy do bronco i WRX. Poprzedniego dnia podrzuciliśmy psy do rodziny Vincenta, a jego tata powiedział, że w weekend wpadnie do naszego domu, by rzucić na niego okiem. Kawał czasu minął, odkąd ostatnio razem wyjechaliśmy z miasta, jeszcze więcej czasu upłynęło od naszych ostatnich porządnych wakacji. Potrzebowaliśmy tego teraz bardziej niż kiedykolwiek.

Prawie dwa tygodnie temu mój ojciec pojawił się przy bramie mojego domu po miesiącach nieobecności. Kiedy widziałem go poprzednim razem, groził, że mnie zabije; teraz nie było lepiej. Byłem przekonany, że nie żyje, i wolałbym, żeby tak zostało, ale jedyne, co mogliśmy teraz zrobić, to spróbować go unikać.

Przypominało mi to dzieciństwo w sposób, który mi się nie podobał. Chodzenie na palcach, ukrywanie się. Jednak teraz wszystko wyglądało inaczej niż wtedy; nie tylko o siebie musiałem się martwić.

Musiałem myśleć o moich chłopcach. I o Jess. Moim obowiązkiem było upewnienie się, że są bezpieczni. Poza tym wszyscy potrzebowaliśmy okazji do spędzenia czasu razem bez martwienia się o pracę, rodziców czy wścibskich sąsiadów. Tylko my, sami, dopuszczający się każdego rodzaju rozpusty, na jaki tylko przyjdzie nam ochota.

Jess nadal miała u nas dług. Jej bmw stało w naszym garażu, czekając na dostawę nowego silnika. Nie płaciła za naprawę pieniędzmi; zaoferowała nam coś, co uważałem za znacznie bardziej wartościowe.

Siebie. Swoje ciało i swój czas.

Igranie z intymnością było ryzykowne, zdawałem sobie z tego sprawę. Kiedy to się skończy, kiedy jej samochód będzie naprawiony, a dług uregulowany, nie będziemy w stanie jej wypuścić. Nie będę w stanie tak po prostu tego zostawić, zachowywać się, jakby to nic nie znaczyło, i patrzeć, jak znowu znika z mojego życia.

Chciałem, żeby została. Potrzebowałem tego. Jednak wybór należał do niej i jedyne, co mogłem teraz zrobić, to pokazać jej, że właśnie tutaj jest jej miejsce.

Musiałem pokazać jej, co może się wydarzyć, zapewnić jej doznania, których nigdy nie zapomni.

Przyznała, że jej największą fantazją było zostać porwaną, wykorzystaną i zdominowaną – tak, by nie martwić się niczym oprócz bycia naszą grzeczną, posłuszną dziewczynką. Chciała się całkowicie podporządkować, oddać kontrolę, której na co dzień trzymała się kurczowo.

Uwielbiałem to w niej. Kiedy jej strach przed odrzuceniem i osądzaniem został przezwyciężony, Jess okazała się nienasycona i zachłanna, ale nasza czwórka mogła ją zaspokoić.

Rozmawialiśmy o tym przez ostatnie kilka dni, omawiając, co według niej mogłoby się jej spodobać, a co nie, czego chciałaby spróbować, a czego woli unikać. Znaliśmy swoje granice, mieliśmy hasło bezpieczeństwa, ale im więcej informacji o tym, czego pragnęła, udało nam się z niej wydusić, tym lepiej.

Chciałem powalić ją na kolana. Chciałem pokazać jej, jak mogłoby wyglądać życie z nami, jeśliby się na nie zdecydowała.

***

Pojechaliśmy po nią wcześnie, gdy jej rodzice jeszcze spali, a słońce chowało się wciąż za horyzontem. Jej mama myślała, że Jess spędza weekend z jakimiś dziewczynami – z koleżankami, które, odkąd Jess zdecydowała się trzymać z nami, przestały z nią w ogóle rozmawiać. Wrzuciła swój bagaż na tył bronco i wdrapała się na przednie siedzenie, a króciutkie dżinsowe szorty odsłoniły jej uda, gdy siadała między Lucasem a mną. Pomachała przez tylną szybę Jasonowi i Lucasowi, którzy jechali WRX.

– Proszę, powiedzcie, że możemy zatrzymać się na kawę – powiedziała, opierając głowę na ramieniu Lucasa z dramatycznym jękiem. – Mogę umrzeć, jeśli szybko nie uzupełnię kofeiny.

Wszyscy potrzebowaliśmy zastrzyku kofeiny. Bez niego Lucas zrobiłby się zrzędliwy, a ostatnią rzeczą, której byśmy chcieli, było utknięcie w jednym pojeździe z Lucasem w złym nastroju. Kiedy wypiliśmy już po espresso, wjechaliśmy prosto na autostradę, włączyliśmy stereo i opuściliśmy szyby. Siedząc obok Jess, nie mogłem za długo powstrzymywać się przed dotykaniem jej, całowaniem i cieszeniem się jej obecnością.

Obejmując ją w talii, posłałem Lucasowi przebiegły uśmieszek i wciągnąłem ją na swoje kolana, tak że siedziała na mnie okrakiem z twarzą zwróconą w moją stronę.

Lucas jęknął.

– No stary, to dlatego chciałeś, żebym ja prowadził? Przecież to ty lubisz się przyglądać! Czy potem się ze mną zamienisz? Hej! Manson!

Ale nie mogłem mu odpowiedzieć, bo Jess mnie właśnie całowała i miałem usta zajęte przez jej język. Nie miałem nawet zamiaru jeszcze jej pieprzyć, chciałem ją poczuć, cieszyć się jej smakiem, delektować się jej ciałem. Dałem jej klapsa w tyłek, gdy uniosła się trochę na moich kolanach. W odpowiedzi jęknęła w moje usta, po czym szepnęła:

– Mmm, mocniej, władco.

– No ja pierdolę! – Lucas wyrzucił z siebie serię przekleństw, stukając przy tym dłonią w kierownicę. Bardzo się starał obserwować nas w co najmniej równym stopniu, co patrzeć na drogę.

– Patrz, jak jedziesz, piesku – powiedziałem, wyciągając rękę, by odwrócić jego twarz w stronę jazdy.

Wściekłe warknięcie, które z siebie wydał, wystarczyło, bym zachichotał, dając Jess kolejnego klapsa, po którym sapnęła, wiercąc się na mnie. Przekręciłem ją, spychając jej głowę w dół, tak że leżała na moich kolanach. Teraz jej głowa znajdowała się na siedzeniu Lucasa, a nogi w rozwiązanych, białych sneakersach, miała oparte o drzwi.

– Chcesz, żebym uderzył mocniej? – zapytałem, pocierając dłonią jej uda, a potem krągłe kule pośladków. Choć częściowo ukryte pod spodenkami, delikatne czerwone linie mojego imienia wycięte na jej skórze były w dalszym ciągu widoczne. Goiły się, a ja nienawidziłem patrzeć, jak znikają. Chciałem zostawić na niej trwały ślad, coś, co nie zniknie.

Rzuciła mi przez ramię bezczelne spojrzenie i zacisnęła dłonie na udzie Lucasa. To była dla niego tortura. Pokręciła tyłkiem, a ja wróciłem do wymierzania jej klapsów, aż zaczęła dyszeć, a jej uda zrobiły się czerwone.

Kiedy dojechaliśmy do kolejnej stacji benzynowej, Lucas był tak spięty, że zdziwiłem się, że w ogóle udało mu się wstać.

Wszyscy wysiedliśmy, rozciągając ręce i nogi. Byliśmy w trasie od wielu godzin i mieliśmy przed sobą jeszcze trochę drogi, zanim dojedziemy w góry, ale stąd mogliśmy już zobaczyć je pośród drzew. Zamieniliśmy krajobraz rolniczy na lasy, a stacja benzynowa, na której się zatrzymaliśmy, była naprawdę stara, z jedną pompą i niedziałającym terminalem.

– Pójdę zapłacić kasjerowi – powiedziała Jess, wyrywając mi spomiędzy palców gotówkę, z którą zamierzałem wejść do środka. Patrzyłem przez brudne okno, jak podeszła do lady z odsłoniętym brzuchem pod krótką czerwoną koszulką.

– Ona wygląda za dobrze, żeby pokazywać się publicznie – stwierdził Lucas, stojąc z założonymi rękami i opierając się o bronco, w którym korek wlewu paliwa był odkręcony. Jess rozmawiała z mężczyzną za kontuarem, starszym facetem o szerokim uśmiechu, który przypominał świętego mikołaja ubranego w ogrodniczki. Kurde, też uśmiechałbym się tak szeroko, gdyby jeden z moich nielicznych klientów tego dnia wyglądał tak jak ona.

Wróciła z lizakiem w ustach. Lucas dolał benzyny, a ona rozdała nam napoje, które kupiła. Przesunęła wzdłuż karku jedną z zimnych puszek, wzdychając, gdy krople spłynęły jej po skórze.

– Jaki smak? – zapytał Vincent, a ona wyjęła lizaka z ust, żeby dać mu spróbować.

– Jagoda – powiedziała, wystawiając niebieski język, gdy Jason podszedł, by również spróbować lizaka. Vincent podziwiał jej zaczerwienione uda, posyłając mi uśmieszek i sugestywnie unosząc brwi.

To małe lanie stanowiło zaledwie przedsmak. Miało sprawić, że Jess będzie rozgrzana i rozochocona przed najlepszą częścią.

Chciała zostać zniewolona. Chciała czuć się bezradna, zdewastowana, wykorzystana.

Byłem jak najdalszy od odmówienia jej tego.

Wróciliśmy na trasę, a Jess dalej zaczepiała mnie z zadowoleniem. Znów usiadła mi na kolanach, owijając lizaka językiem. Z niewinnym wyrazem twarzy poruszała delikatnie biodrami, ocierając się o mnie.

Wytrzymaliśmy jeszcze z pół godziny, po czym Lucas zatrzymał się na pustym miejscu postojowym. WRX podjechał za nami, a Jess zmarszczyła brwi, prostując się na moich kolanach i rozglądając dookoła. Nie było tu nic oprócz ławki piknikowej i toalet ukrytych przed autostradą za linią drzew.

– Znowu przerwa na łazienkę? – spytała. Zaśmiałem się, chwyciłem jej twarz i przyciągnąłem ją do pocałunku. Jęknęła cicho, gdy Lucas dotknął ją od tyłu, przesuwając palcami wzdłuż jej ramion, aż złapał ją za nadgarstki i wtedy…

– Hej! Co…? – Jess drgnęła na odgłos taśmy klejącej, ale byliśmy zbyt szybcy, by mogła się wymknąć. Lucas unieruchomił jej ręce, owijając je razem taśmą, po czym zrobił to samo z jej kostkami, podczas gdy ja ją przytrzymywałem.

Jess wiedziała, że to się stanie, ale musiałem jej to przyznać – walczyła ostro. Szarpała się i rzucała, bluzgając na nas, jakby wszystko to działo się wbrew jej woli. Wypchnęliśmy ją z bronco, a Lucas przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł w stronę WRX.

– Mam już dość tego cholernego kuszenia – warknął i wrzucił ją do bagażnika, który otworzył mu Vincent. Wierciła się, patrząc na nas szeroko otwartymi oczami. – Teraz to my ustalamy zasady, zabawko do ruchania.

– Trzy dni w górach, gdzie nikt nie usłyszy twoich krzyków – dodałem. – A uwierz mi, będziesz dużo krzyczeć.

Zostawiłem z nią w bagażniku swoją komórkę. Część naszych wcześniejszych rozmów dotyczyła kwestii, w jaki sposób Jess będzie mogła się z nami komunikować, gdy zamkniemy ją z tyłu, i zdecydowaliśmy się na telefon komórkowy. Przez cały czas będzie na linii z Jasonem, tyle że jego słuchawka będzie wyciszona. Jeśli z jakiegoś powodu musiałaby użyć swojego hasła bezpieczeństwa, będziemy w stanie je usłyszeć.

Sięgnąłem w dół i delikatnie przeczesałem palcami jej włosy. Potem złapałem jej długie blond pasma, przytrzymując ją w miejscu, by Jason mógł zawiązać jej na oczach opaskę.

– Nieźle się z tobą zabawimy – powiedział, przesuwając dłonią po jej wargach. Rozchyliły się lekko, a on wepchnął jej do ust dwa palce, przesuwając je wzdłuż języka, głęboko do gardła, aż się zakrztusiła. – Tak jest, kochanie, dław się nimi. Rozluźnij gardło, przyda ci się to później.

Widok Jessiki, związanej i oślepionej, leżącej w bagażniku, podniecił mnie tak bardzo, że ledwo cokolwiek widziałem. Powinienem umieścić tam kamerę, żeby móc ją obserwować, ale teraz było już na to za późno. Nie miałem pojęcia, jak, do cholery, uda mi się wytrzymać, aż dojedziemy na miejsce.

Jednak wiedziałem, że dam radę. Czekanie sprawiało, że finał będzie słodszy.

– Będziesz naszą własnością przez kilka najbliższych dni – powiedziałem, opierając rękę na bagażniku i spoglądając na nią z góry. – Ciesz się samotnością, póki możesz.

Po czym zamknąłem ją w ciemności.

3

Jessica

Dla większości ludzi bycie związanym taśmą i zamkniętym w bagażniku nie zwiastowało świetnego rozpoczęcia weekendu. Jednak ja nie byłam jak większość ludzi.

No okej, to było trochę szalone. Ta sytuacja stanowiła dokładne przeciwieństwo wszystkiego, czego moja mama chciała dla swojej słodkiej córeczki. Nie była też czymś, co pochwaliłby mój ojciec. Spiknięcie się z tymi chłopakami zrujnowało moją reputację i kosztowało mnie utratę kilku przyjaciół.

Ale szczerze? I tak miałam chujową reputację. Bycie znaną jako nadęta pizda to nic fajnego, a ciągłe udawanie lepszej od innych przysporzyło mi tylko trochę zasłużonej niechęci ze strony innych. Nie chciałam tak dłużej. Nie potrzebowałam już dramatów.

Musiałam dowiedzieć się, kim jestem, bez tych wszystkich bzdur, bez mojej maski i wyniosłej pozy.

Czy jest lepszy sposób na poznanie siebie niż realizacja fantazji o porwaniu? Nie zawsze z łatwością przychodziło mi akceptowanie tego, czego pragnęłam, bez surowego osądzania się. Zrzeczenie się kontroli wymagało trochę przemyśleń, na które miałam w trakcie jazdy mnóstwo czasu.

Leżałam tam, myśląc o tym, co mogliby zrobić. Co zamierzają zrobić. Dzięki opasce na oczach moje pozostałe zmysły wyostrzyły się. Szorstki dywan pod plecami wywoływał mrowienie na mojej skórze, a palce drgały mi niespokojnie w więzach. Jason i Vincent puścili muzykę elektroniczną, z głośników dobiegały ciężkie bity. Rytm był mroczny i seksowny, wprawił mnie w stan cichej akceptacji.

Należałam do nich. Byłam ich zabawką, ich niewolnicą. Ich ochoczą, małą ofiarą.

Gdy samochód w końcu się zatrzymał, a silnik zgasł, moje serce przyspieszyło. Kiedy bagażnik się otworzył, przebiegł po mnie dreszcz oczekiwania. Do środka wpadło świeże powietrze, pachnące sosną i chłodniejsze, niż się spodziewałam. Przestrzeń wypełniał śpiew ptaków, a delikatny wietrzyk szeleścił drzewami.

– Cholera, spójrzcie na to maleństwo.

Rozpoznałam głos Vincenta, ale wokół bagażnika poruszało się wiele stóp. Buty skrzypiały na żwirze, szurając po ziemi i krusząc liście. Ktoś złapał mnie za nogę i pociągnął, przekręcając mnie tak, że byłam pochylona nad zderzakiem, a górna część mojego ciała spoczywała w bagażniku. Taśma wokół moich kostek została szybko przecięta, jakby nożem. Palce przeczesały moje włosy, unieruchamiając mi głowę. Ktoś ściągnął mi spodenki, jakieś ręce złapały i ścisnęły mój tyłek.

– Chcę poczuć tę cudowną cipkę. – Moje majtki zostały odsunięte na bok, wepchnęły się we mnie jakieś palce. Poruszały się, wydając śliski dźwięk, od którego poczułam ciepło na twarzy. Jęknęłam, gdy się wycofały, a gładka główka czyjegoś kutasa – Vincenta? – naparła na moje wejście.

Wszedł we mnie, mocno i brutalnie, napierając na mnie biodrami. Niewiedza, kto to był, brak możliwości poruszenia się czy spojrzenia, były tak seksowne, że niemal od razu zaczęłam jęczeć z rozkoszy.

– Kurwa, jest zajebista. – To był Vincent. Teraz wiedziałam to już na pewno.

– Posuwaj ją mocno, Vince – polecił Manson. – Bardzo dobrze to znosi, prawda?

Lucas odezwał się gdzieś zza mnie:

– Posłuchajmy, jak jęczy. Wykorzystaj ją jak dziwkę.

Tempo Vincenta było brutalne. Palce u moich stóp były podkurczone, a łechtaczka błagała o dotyk. Właśnie tego chciałam: aby odsunięto ode mnie wszystkie wybory i zmartwienia, pozostawiając jedynie przyjemność. Mój głos trząsł się z desperacji, gdy jęczałam jego imię, błagając go żarliwie, by mnie dotknął.

– Pozwól mi dojść, Vincent, proszę, proszę, proszę!

Odpowiedzią było uderzenie w tyłek.

– Zamknij się, kurwa. Dziewczyno, myślisz, że obchodzi nas twój orgazm? Serio?

– Zatkaj ją – powiedział Jason. – Daj jej coś do possania.

Wyciągnięto mnie z bagażnika. Vincent złapał moje biodra, przytrzymując mnie pochyloną, gdy ktoś wepchnął mi do ust swojego kutasa. Nie był przekłuty i nie był tak długi, jak u Jasona, był za to grubszy…

To Manson. Jego smak był nie do opisania; rozpoznałam go od razu.

Pieprzył moje gardło tak samo mocno, jak Vincent posuwał mnie w cipkę. Zadowalając się moimi ustami, warknął i zacisnął dłoń na moich włosach. Vincent zmienił nieco kąt, jego kutas trafiał teraz w ten idealny punkt we mnie, od którego natychmiast miękły mi kolana.

– Ona od tego jęczy, Vince. – Ton Mansona był cudownie szorstki. – Myślę, że jej się podoba.

– Zdesperowana mała dziwka.

Dostałam kolejnego klapsa w tyłek i odchyliłam do tyłu biodra, chcąc go zadowolić. Vincent syknął, po czym nabrzmiał we mnie, szarpiąc moje biodra brutalnymi pchnięciami. Byłam na nich nabita z obu stron, dławiąca się i obolała, podczas gdy oni mnie wykorzystywali.

Warknięcie, które wydał z siebie Vincent, dochodząc w moim wnętrzu, pchnęło mnie niemal na krawędź orgazmu. Wyszedł ze mnie, ale Manson jeszcze ze mną nie skończył. Przytrzymywał moją głowę na swoim fiucie, aż zaczęłam się krztusić. Ślina spłynęła z moich ust na jego nabrzmiałego penisa, gdy w końcu go ze mnie wyciągnął.

Wyprostował mnie i chwycił, zmuszając do pójścia naprzód. Kiedy dotarłam do schodów, ktoś inny podniósł mnie z ziemi. To był Lucas, czułam jego zapach. Rozpoznałam szorstkość jego dłoni. Drzwi otworzyły się, do nosa wleciało mi lekko zakurzone powietrze i postawiono mnie z powrotem na nogi, po czym pchnięto na kolana.

– Zobaczmy, jak bardzo nasza mała zabawka do ruchania chciałaby dojść, dobrze?

4

Jessica

Ich buty dudniły ciężko, gdy mnie okrążali, nagle ściągnięto mi opaskę z oczu. Zamrugałam szybko od światła, patrząc na moich porywaczy.

Czterech mężczyzn stało przede mną w salonie dużej chatki. Ściany wykonano z polerowanego drewna; po mojej lewej stronie znajdował się kamienny kominek, a po prawej sofa modułowa z brązowej skóry. Na ścianach wisiały czaszki jelenia i łosia. Przez podwójne szklane drzwi, które znajdowały się naprzeciwko mnie i prowadziły na drewniany taras otoczony sosnami, wpadało światło.

– Witamy w twoim nowym domu – powiedział Jason, krążąc wokół mnie. – Nadszedł czas, by zrobić z ciebie posłuszną małą dziwkę, którą zawsze chciałaś się stać.

Jego słowa przeszyły mnie niczym piorun. Znów nałożył mi opaskę, uważnie zakrywając moje oczy i otaczając mnie ciemnością.

– Spermojady nie muszą nic widzieć – powiedział, klepiąc mnie po policzku. – Rób, co ci każą twoi władcy, a wszystko będzie dobrze.

Odgłos kolejnych kroków rozlegał się coraz bliżej. Ktoś przeszedł obok mnie, gładząc moje włosy palcami i odchylając mi głowę do tyłu.

– Otwórz usta, aniołku.

Posłuchałam z drżeniem. Palce Mansona sondowały wnętrze moich ust, naciskając na mój język i zanurzając się głęboko w gardło.

– Nie odsuwaj się. – Złapał mnie za włosy, by upewnić się, że pozostanę nieruchoma. Gdy się krztusiłam, powiedział stanowczo: – Naucz się nad sobą panować.

Wepchnął mi do gardła dwa palce i przytrzymał je tam. Łzy napłynęły mi do oczu i zwilżyły moją opaskę, kiedy próbowałam powstrzymać odruchowe kaszlnięcie. Puścił mnie dopiero, gdy udało mi się opanować i nie zakrztusić od jego palców przez prawie dwadzieścia sekund.

– Tak lepiej. – Wypuścił moje włosy i okrążył mnie. – Jak dobra zdzira. Twoje gardło powinno zawsze być na mnie gotowe, czy tak?

– Tak, władco – odparłam zachrypniętym głosem.

– Zabawka taka jak ty nadaje się tylko do zadowalania swoich właścicieli, zrozumiano?

Przytakując pospiesznie, wydusiłam:

– Tak, władco.

– W takim razie przyjmiesz wszystko, co ci damy, prawda? Rozłożysz nogi i pozwolisz nam korzystać ze swojej cipki, ze swojej dupy, swoich ust. Możesz krzyczeć do woli, aniołku, ale będziesz dla nas grzeczna i przyjmiesz to.

Od głębokich oddechów kręciło mi się w głowie.

– Tak, władco. Będę grzeczną dziewczynką i przyjmę wszystko.

Następnie Manson wydał polecenie.

– Rozbierzcie ją.

Ręce pochwyciły mnie ze wszystkich stron i przygwoździły do podłogi. Ktoś złapał moją koszulkę; sapnęłam, kiedy została rozerwana. Chłodny metal stuknął lekko moją klatkę piersiową, wsunął się pod pasek stanika i rozciął go jednym szybkim pociągnięciem. Ściągnęli mi buty, skarpetki, potem również majtki.

Obrócono mnie na brzuch, a ostrze, które rozcięło mój stanik, przecięło teraz taśmę wokół moich nadgarstków, która została potem zerwana.

– Rozłóżcie jej nogi – polecił Manson. – Chcę zobaczyć, jak jej piękna cipka ocieka dla nas.

Moje kostki zostały pochwycone i rozłożone. Leżałam tam na brzuchu, odsłonięta i bezradna, a chłodne powietrze całowało moje ciało. Palce wsunęły się we mnie, po czym rozsunęły moje wargi sromowe. Ktoś rozsmarował na mnie spermę Vincenta i zaczął mnie palcować, jakby chciał wepchnąć ją z powrotem do środka.

– Jason, wyliż ją. Włóż w nią język.

Manson ledwo skończył wydawać polecenie, gdy usta Jasona zamknęły się na moim ciele. Gładził mnie językiem z takim entuzjazmem, jakby wylizywał talerz po wspaniałym posiłku. Moje nogi przez cały ten czas były przytrzymywane w rozkroku, a dłonie rozpaczliwie chwytały się gładkiej podłogi, szukając czegoś, czego mogłyby się złapać.

– Boże, ale mi dobrze! – Jego język ciągle przesuwał się po mojej łechtaczce, a moje unieruchomione nogi drgały za każdym jego naciśnięciem.

– Sprawiasz, że się trzęsie, J. – Chryste, Vincent brzmiał tak cholernie seksownie. W jego głosie jak zwykle pobrzmiewał humor, ale teraz jego ton był obniżony, przesiąknięty pożądaniem. – Podoba ci się mój smak w jej wnętrzu?

– Tak, panie. – Jason wyjęczał te słowa prosto we mnie, a ja prawie zwariowałam. Każdy centymetr mojego ciała zesztywniał w rozpaczliwej pogoni za orgazmem, który unosił się poza moim zasięgiem.

– Nie pozwól jej dojść – powiedział Manson, na co język Jasona opuścił moją łechtaczkę i zaczął mnie drażnić, przesuwając się wokół mojego wnętrza. Jęknęłam, wypychając biodra w jego kierunku, jakby mogło go to przekonać, by zlekceważył rozkazy Mansona.

– Co za zdesperowana dziewczyna – stwierdził Jason. Czułam, jakby jego usta wysysały ze mnie komórki mózgowe, ledwo mogłam myśleć. – Możesz się wiercić, ile chcesz, ale nie dam ci dojść, dopóki Manson mi nie pozwoli.

Nie było sposobu, żeby go do tego przekonać. Wiedziałam, że nie było. A jednak poniżałam się jeszcze bardziej, kwiląc:

– Manson, proszę! Będę grzeczna, będę taką grzeczną dziewczynką, obiecuję…

– Oczywiście, że będziesz – odparł Manson. Odgłos lodu pobrzękującego w szklance wprawił mnie w stan gotowości, zadrżałam na wspomnienie Lucasa przytrzymującego mnie i wpychającego we mnie lód. Potem jednak do lodu dołączył dźwięk nalewanego płynu, a w powietrzu uniósł się subtelny, korzenny zapach. – Będziesz grzeczna bez względu na to, czy pozwolę ci dojść, czy nie, prawda, aniołku?

– Tak, panie. – Pragnęłam tego tak bardzo, że byłam bliska łez. Zagryzłam jednak zęby. Moje cierpienie było jak hołd, chciałam okazać im swój szacunek, swoje pożądanie i tęsknotę w jedyny dostępny mi sposób.

Jason w dalszym ciągu drażnił mnie językiem, gdy ja przestałam się szamotać. To było tak, jakby dysponował przerażająco adekwatną mapą mojego ciała, dzięki której skupiał się na miejscach, przy których aż się zwijałam. Za każdym razem, gdy jakoś reagowałam, on zwalniał i powtarzał ruch, który wywołał moje jęknięcie.

– Puśćcie ją.

Zostałam uwolniona w tej samej chwili, w której Manson wydał rozkaz. Leżałam, trzęsąc się na chłodnej, drewnianej podłodze, nie poruszyłam nawet mięśniem, dopóki mi tego nie nakazał.

Coś przede mną stuknęło kilkukrotnie, coś ciężkiego.

– Czołgaj się, aniołku.

Podniosłam się na dłonie i kolana, ale ciężka stopa przygniotła mnie do ziemi.

– Czołgaj się, kurwa, na brzuchu, jak żałosne małe stworzenie, którym jesteś – powiedział Lucas, zdejmując ze mnie stopę dopiero wówczas, gdy jęknęłam posłusznie:

– Tak, panie.

Podpełzłam naprzód z brzuchem na podłodze, czołgając się w kierunku głosu Mansona. Usłyszałam sadystyczny szept Vincenta, który stał gdzieś obok mnie:

– Nie mogę się doczekać, aż każę jej ujeżdżać twojego fiuta, i w tym samym czasie będę cię walił w dupę.

Mówił do Jasona. Wyobraziłam sobie jego kutasa zanurzonego głęboko we mnie, podczas gdy Vincent go pieprzył – o Boże, tak, chciałam tego doświadczyć.

Głowa mi pulsowała, ciało wydawało się naelektryzowane. Wyciągnęłam rękę i natrafiłam na gładką skórę, grubą podeszwę i naprężone sznurowadła.

Lód brzęknął, kiedy Manson popijał drinka.

– Wiesz, co robić – powiedział.

Boże, tak, wiedziałam. Przesunęłam nosem wzdłuż jego buta, wdychając bogaty zapach skóry i subtelną chemiczną woń pasty. Pocałowałam okolice palców i poczułam ucisk w brzuchu; upokorzenie i pożądanie splotły się w jedno dziwne uczucie. Przesunęłam językiem po krawędzi jego podeszwy, muskając nosem sznurówki.

Skulona u jego stóp, byłam zdana na jego łaskę. Jednak czułam się bezpiecznie. Zaufanie, które do nich miałam, nie zostawiało w mojej głowie miejsca na strach.

Ufałam im bardziej niż komukolwiek innemu.

Kiedy westchnęłam cicho, Manson poruszył się, a jego ton natychmiast zmienił się z bezwzględnego na zaniepokojony.

– Wszystko w porządku, Jess?

Przytaknęłam, nie podnosząc głowy znad jego buta.

– Wszystko w porządku. Lepiej niż w porządku. – Poczułam, jak w gardle wzbiera mi fala emocji. Ktoś delikatnie masował moje plecy, po długich palcach i braku pierścionków poznałam, że to Vincent. – To sprawia, że czuję się tak dobrze. Czuję się bezpieczna. Jakbym mogła po prostu…

Boże, jak trudno było mi ubrać to w słowa. Owszem, było to zawstydzające, a do tego ta idea była dla mnie ciągle taka nowa. Dlaczego bycie kontrolowaną i pokonaną sprawiało, że czułam, że wszystko jest w porządku?

Vincent powiedział łagodnie:

– Jesteś naszą grzeczną dziewczynką. Możesz z nami porozmawiać.

Ta otwartość, między innymi, sprawiała, że to było takie niesamowite. Czułam się odsłonięta nie dlatego, że bałam się, że zostanę zraniona albo skrzywdzona. Czułam się odsłonięta, bo sobie na to pozwoliłam. Powiedziałam im, czego chcę, a oni postanowili spełnić to pragnienie.

– Chcę ci się poddać – wyszeptałam, muskając ustami skórę. – Chcę cię adorować i pozwolić ci używać mnie, jak tylko zechcesz, panie. Proszę. Proszę, używaj mnie.

W głosie Mansona słychać było uśmiech, gdy mówił:

– Jestem z ciebie dumny, że to mówisz, aniołku. Lubię słyszeć, że jesteś ze mną szczera. – Rozległ się brzęk lodu w szkle i kolejny pikantny powiew whiskey. – Chciałabyś dojść?

– Tak, władco, chciałabym. Proszę.

Coś przesunęło się po moich plecach. Coś miękkiego, ale ciężkiego, z wieloma frędzlami, które w dotyku przypominały skórę.

– Usiądź na moim bucie i ujeżdżaj go. Ocieraj się o niego. Spróbuj dojść.

Po całym ciele przeszły mi ciarki. Podnosząc się na kolana, owinęłam ramię wokół nogi Mansona i przysunęłam się bliżej. Nie widziałam go, ale mogłam go sobie wyobrazić, stojącego nade mną. Całkowicie ubranego, podczas gdy ja byłam naga. Doskonale kontrolującego wszystkich w tym pokoju.

Opadłam niżej, ocierając się o skórę. Powierzchnia buta była gładka, ale sznurówki szorstkie, więc trudno było znaleźć odpowiedni kąt, ale tak bardzo tego chciałam. Oparłam policzek na jego nodze i jęczałam, szarpiąc i kołysząc biodrami.

Kurwa, to było naprawdę przyjemne. Ocieranie się łechtaczką o skórę, śliską dzięki mojemu własnemu podnieceniu. Poruszałam się coraz szybciej, dysząc i goniąc za przyjemnością.

– Przygotuj ją.

Nie byłam pewna, do kogo był adresowany ten rozkaz, wiedziałam tylko, że nie do mnie. Jakaś dłoń złapała mnie za kark, a śliski, pokryty lubrykantem palec wsunął się w mój odbyt.

– Będę cię pieprzył właśnie tutaj – powiedział Lucas tuż za moimi plecami, przepychając palec przez napięty pierścień mięśni. Krzyknęłam wobec tego wtargnięcia, a on powtórzył swój ruch, całkowicie wysuwając palec na zewnątrz, i wpychając go do środka.

– Ocieraj się dalej, aniołku – polecił Manson. – Nie kazałem ci przestawać.

Jednak teraz ujeżdżanie jego buta oznaczało także ujeżdżanie palca Lucasa w moim tyłku. Dodał drugi palec, rozciągając mnie, a ja wzdrygnęłam się z przyjemności.

– O mój Boże… – Poruszałam się, przesuwając się tam i z powrotem. Wygięłam plecy, aby przyjąć go głębiej. – Więcej, proszę… Proszę…

– Tak? – warknął Lucas, przejeżdżając zębami po mojej szyi. – Czyżby mała dziwka miała ochotę na więcej?

Trzeci palec dołączył do pozostałych. Uprawiałam seks analny wystarczająco wiele razy, by wiedzieć, że to lubię. Podobało mi się powolne rozciąganie, subtelny ból – zresztą podobał mi się nawet ostry ból, gdy ciało próbuje rozciągnąć się zbyt mocno i zbyt szybko.

Lucas wcisnął palce głęboko, a dłoń Mansona pogładziła czule moje włosy.

– Chcesz wyruchać ją w dupę? – zapytał Manson.

Tym razem warczenie Lucasa zabrzmiało drapieżnie. Jego zęby zacisnęły się na mojej szyi, a palce poruszyły się we mnie jak nożyczki. Rozluźnił szczęki dopiero, gdy jęknęłam z bólu.

– Tak, panie. – Lucas przeciągał samogłoski z ustami na mojej szyi. – Chcę wyruchać jej ciasną dupę i sprawić, że będzie błagała o litość.

Zadrżałam od stóp do głów. W pobliżu rozległ się śliski dźwięk, po którym usłyszałam, jak Jason wydaje drżące odgłosy. Tak bardzo chciałam zobaczyć, co oni tam robią.

– Masz moje pozwolenie, piesku. Wyruchaj ją.

Lucas przesunął się za mną, powoli wycofując palce i łapiąc mnie za biodra. Podciągnął mnie wyżej, na klęczki, zapewniając sobie lepszy kąt. Jego kutas wsuwał się powoli, metal jego biżuterii wciąż był wyczuwalny przez lateks prezerwatywy. Objął mnie ramionami, aż poczułam się mała, cholernie mała.

Jak zabawka, która ma ich zadowolić.

– Spraw, że będzie krzyczała.

Lucas cały wepchnął się do środka, jednocześnie przygryzając moje ramię. Krzyknęłam – z przyjemności, z bólu, od doznań i uległości. Posuwał mnie, a ja złapałam się mocno za nogę Mansona, przylegając do niego, gdy zaczęła mnie ogarniać błogość.

– Proszę, nie przestawaj… O, Boże… – dyszałam.

Manson odciągnął do tyłu moją głowę, zmuszając mnie do jej podniesienia.

– Patrz na mnie, kiedy się do mnie zwracasz. Nie obchodzi mnie, czy twoje oczy są związane, rozumiesz?

Bóg… No tak, mówił mi to już kiedyś… Bóg i władca. Oparłam głowę o jego dłoń.

– Tak, władco, rozumiem. – Mój głos drżał i brzmiał cholernie słabo, ale to nie miało znaczenia.

Mogłam sobie pozwolić na słabość. Mogłam przekazać im kontrolę, pozwolić, by mnie wzięli i wykorzystali, bo chciałam, żeby to zrobili. Mogłam spełniać swoje fantazje dokładnie tak, jak tego potrzebowałam, bez względu na to, czy były brzydkie, obraźliwe, szokujące, czy odrażające. Nie było tu żadnego osądu, żadnego strachu. Strach był kolejną zabawką, której mogliśmy użyć, a nie bronią.

Nabierałam gwałtownie powietrza przy każdym ruchu bioder Lucasa. Klęczeliśmy u stóp Mansona, pierdoląc się jak zwierzęta, a on na to patrzył. Moja przyjemność rosła tak szybko, że nie mogłam się powstrzymać.

– Czy mogę dojść? – zapytałam, będąc na krawędzi orgazmu. – Proszę, władco, czy mogę dojść?

Lucas jęknął brutalnie w moje plecy, jego fiut pulsował we mnie całą długością. Błagałam:

– Proszę, proszę, proszę…

Czułam, że nie mogłabym się powstrzymać, a potrzebowałam pozwolenia. Potrzebowałam go.

– Możesz dojść, aniołku.

Załkałam z ulgą. Orgazm uderzył we mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać ani się poruszać. Lucas przez cały czas pieprzył mnie bezlitośnie, każde jego pchnięcie przedłużało moją rozkosz.

Doszedł z gardłowym jęknięciem, wbijając w moje ciało paznokcie. Skórzane frędzle musnęły mój bok, drażniąc go delikatnie. Chwilę potem rozległ się świst powietrza i trzask. Lucas napiął się, jego kutas drgnął we mnie. Kolejny świst, kolejny trzask, po którym jęknął.

– Dziękuję, panie. – Słowa, które wyszeptał, wywołały we mnie dreszcze. Wyszedł ze mnie i odsunął się. Skórzane frędzle pejcza gładziły moje ramiona, gdy Manson położył dłoń na mojej głowie. Obok mnie coś się poruszyło, jakby ktoś jęczał obok jego drugiej stopy.

– Przynieś mi krzesło.

Ktokolwiek klęczał obok mnie (zgaduję, że Lucas) – zniknął. Jego kroki powróciły, po czym rozległ się ciężki, lecz powściągliwy dźwięk odkładania czegoś, po czym Manson się poruszył. Usiadł, a ja znalazłam się między jego nogami, drżąca, próbująca złapać oddech.

Pochyliłam głowę, kiedy pejcz przesunął się po moich plecach.

– Czy chcesz dla mnie pocierpieć, aniołku?

Pokiwałam głową szybko i bez wahania.

– Tak, władco.

Tym razem, gdy rozległy się świst i trzask, uderzenie spadło na mnie. Pejcz, którego używał, był ciężki, i sprawiał mi ból w wielu miejscach jednocześnie.

– Jeszcze, proszę. – Pochyliłam głowę niżej, prawie do samej podłogi. – Proszę, krzywdź mnie, władco.

Trzask, i rozległo się pieczenie. Wciągnęłam powietrze, ale zabrzmiało to jak krzyk. Raz po raz uderzał mnie pejczem po plecach, aż piekło mnie całe ciało, a mięśnie drżały.

– Co mówi grzeczna mała zdzira?

Przełknęłam ciężko i pociągnęłam nosem.

– Dziękuję, władco.

Manson podniósł mnie z podłogi, sterując mną z łatwością. Posadził mnie na swoich kolanach, tak że siedziałam plecami do jego klatki piersiowej, z cipką nabitą na jego fiuta.

– Och, kurwa… – Nie mogłam wydusić z siebie słowa, nie jęcząc przy tym. Moje nogi były rozłożone na jego kolanach, czułam go w sobie, był naprawdę gruby.

Wymierzył mi dłonią klapsa w udo.

– Zacznij się ruszać, zdziro. Weź się do roboty.

Moje palce ledwo dotykały ziemi, a nogi miałam słabe, ale choć ledwo mogłam się ruszyć, chciałam być mu posłuszna. Oparłam dłonie na poręczach krzesła, na którym siedział – materiał obicia był miękki, jakby aksamitny. Przesuwałam się po nim w górę i w dół, kochając każdy centymetr. Ktoś podszedł bliżej, jakieś dłonie zaczęły pieścić moją klatkę piersiową, ściskając moje piersi i przekręcając moje kolczyki w sutkach.

– Jason… – Mruknął z zadowoleniem, po czym pocałował mnie, a ja zadrżałam od chłodnego dotyku jego pierścieni. Jego pocałunek był głęboki i niespieszny, jego wprawny język przejął kontrolę nad moim i wyrwał powietrze z moich płuc. Odsunął się ode mnie, po czym nastąpiła pauza, w której Manson popchnął mnie naprzód, a ciepła główka fiuta Jasona musnęła moje wargi.

Przesunęłam po nim językiem, zwilżając go, i zaczęłam poruszać głową. Przyjęcie go do środka na całą długość było dla mnie wyzwaniem, ale wzięłam go głęboko do gardła i ssałam w tym samym rytmie, w którym ujeżdżałam Mansona.

– Grzeczna dziewczynka – powiedział Manson. – Wspaniale obciągasz mu kutasa.

Pochwały Mansona były dla mnie jak doping. Jason chwycił mnie za włosy, prowadząc moją głowę wzdłuż trzonu członka. Zepchnął mnie niżej, bym przyjęła go tak głęboko, jak tylko mogłam, przytrzymując mnie, aż się zakrztusiłam. Kiedy pozwolił mi ponownie podnieść głowę, dyszałam – moje siły topniały. O ile ja słabłam, Manson ciągle był w formie.

– Wydaje mi się, że zdziry nie potrzebują powietrza, jak myślisz, J.? – zapytał. Jęknęłam rozpaczliwie i potrzebująco, a Jason się zaśmiał.

– Nie, myślę, że nie. – Znów zepchnął moją głowę niżej, aż wypełnił moje gardło, przesuwając palcem po moim policzku. – Zostań z nami, piękna. Pamiętaj, żeby klepnąć, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Przytaknęłam, a jego palce zacisnęły się na moim nosie. Całkowicie odcięło mi to dopływ powietrza, a Manson zacisnął dłonie na moich biodrach. Napierał na mnie brutalnie, pieprząc mnie mocno. Moim gardłem wstrząsały drgania, a rozpaczliwa potrzeba zaczerpnięcia powietrza wygrywała z moim postanowieniem, by z nimi nie walczyć.

A jednak nie klepnęłam. Znałam granice swojej wytrzymałości.

– Wij się, ile chcesz. – Głos Vincenta nas okrążał. – Jedyne, co będziesz wdychać, to ten kutas.

Płuca mnie paliły, domagając się powietrza, ale ogarnęło mnie poczucie idealnego podporządkowania. Znalazłam się pod ich kontrolą, ich ochroną, zdominowana przez nich. Byłam bezpieczna, mimo że było to tak bardzo, bardzo trudne.

Jason w końcu puścił mój nos i wysunął się z moich ust, masując swojego penisa i doprowadzając się do wytrysku prosto na moją twarz. Zlizałam krople z warg, dziękując mu, choć trudno było mi złapać oddech.

Wtedy ramiona Mansona owinęły się wokół mnie, przyciągając mnie do jego piersi.

– Powiedz mi, czego pragniesz – polecił.

– Twojej spermy – wydyszałam, gdy jego ruchy stały się ostrzejsze. – Proszę, dojdź we mnie, panie, wypełnij mnie, proszę.

Dochodząc, jęknął ostro. Byłam bezwładna i rozanielona, zbyt daleko od świata, by cokolwiek zrobić. Osunęłam się w ciszy na jego kolana, gruntownie wypierdolona i brudna.

Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego rozpoczęcia weekendu.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU: Losers: Part Two

Redaktorka prowadząca: Ewa Pustelnik Wydawczyni: Agnieszka Nowak Redakcja: Ida Świerkocka Korekta: Kinga Dąbrowicz Projekt okładki: Ewa Popławska Zdjęcia na okładce: © Victor Moussa, © Kwangmoozaa / Stock.Adobe.com

Copyright © 2022 by Harley Laroux

Copyright © 2024 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Patrycja Pokora, 2024

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne Białystok 2024 ISBN 978-83-8371-426-4

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Plik opracował i przygotował Woblink

woblink.com