10,99 zł
Liczne skandale mocno nadszarpnęły wizerunek Gage’a, gwiazdy muzyki country. Menedżerka namawia go do zaręczyn z ogólnie szanowaną Gianną, wykładowczynią uniwersytecką. Znają się od dziecka, ale niespecjalnie lubią, dlatego Gage uważa, że to bezpieczny wybór. Gdy skandal przycichnie, rozstaną się bez żalu. Kiedy jednak Gianna, chcąc poczuć się pewniej w roli narzeczonej celebryty, zmienia styl i wygląd, Gage zaczyna dostrzegać w niej seksowną kobietę. A uściski i pocałunki na użytek publiczności dodają tej relacji pikanterii. Wbrew wszystkiemu Gage zaczyna jej pożądać...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 158
Charlene Sands
Zaręczyny w błysku fleszy
Tłumaczenie:
Krystyna Rabińska
Tytuł oryginału: The Fake Engagement Favor
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2021
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2021 by Charlene Swink
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-9520-8
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
- Naprawdę to zrobimy? – zapytała Gianna.
Siedzieli na tarasie, skąd rozciągał się widok na wspaniale utrzymaną posiadłość rodziny gwiazdora muzyki country, Gage’a Tremaine. Nie mogła uwierzyć, że zgodziła się udawać jego narzeczoną.
- Masz chłopaka albo kogoś, kto zgłosi zastrzeżenia?
- Właściwie… - zająknęła się. – Teraz nie.
- W takim razie sądzę, że to zrobimy – stwierdził Gage swoim aksamitnym, uwielbianym przez fanów głosem. – Przepraszam, że to mówię, ale idealnie nadajesz się do tej roli. Media się tobą nie interesują, masz szanowany zawód. Posiadasz wiele zalet i od dawna przyjaźnisz się z naszą rodziną. Ta historia ma ręce i nogi.
Wszystko, co mówił, było prawdą, ale słuchając Gage’a, Gianna pomyślała o sobie, że wygląda raczej nieciekawie.
- Nie jestem w twoim typie.
Nie jest ani elegancka, ani modnie ubrana. Nosi okulary, a włosy zazwyczaj upina w byle jaki węzeł na czubku głowy.
- Profesor Marino, czyżbyś chciała powiedzieć, że przerastasz mnie intelektem?
Nie zaczynaj, pomyślała. Czasami podejrzewała, że wcale aż tak bardzo go nie lubi. Zawsze się z nią droczył, robił docinki na temat jej inteligencji i wyglądu. Później uśmiechał się i przepraszał, a ona mu wybaczała.
- Wiesz, że to prawda.
Uśmiechnął się szeroko.
- Wiem. – Jego niewiarygodnie niebieskie oczy pociemniały, twarz spoważniała. – Zdaję sobie sprawę, że proszę o bardzo wiele, ale znalazłem się w cholernie trudnym położeniu i Regan Fitzgerald, moja menedżerka, wpadła na pomysł, jak poprawić mój wizerunek w mediach. Nie jestem święty, ale nie jestem aż tak zły, jak ludzie sądzą. Nawet sprzedaż moich płyt spadła.
- I starasz się o rolę w „Niedzieli w Montanie”.
- Niegrzeczni chłopcy nie dostają głównych ról w filmach familijnych.
- Rozumiem, ale… - znowu się zająknęła. – Na pewno jest mnóstwo innych dziewczyn chętnych pobawić się z tobą w dom, nawet jeśli tylko na niby.
- Nikomu poza tobą nie zaufałbym. Gdyby sprawa wyszła na jaw, byłbym skończony.
- Naprawdę?
Ma do mnie aż takie zaufanie? – zdziwiła się w duchu. Właściwie powinien. Nigdy nie zdradziłaby żadnego Tremaine’a. Jej matka i Rose Tremaine, matka Gage’a, kochały się jak siostry. A gdy Tonette zachorowała, Rose pomogła zapłacić rachunki za szpital, na które młodej pracownicy naukowej lokalnego uniwersytetu Fairmont nie było stać.
- Regan mówi, że gdyby wyszło na jaw, że wynająłem kogoś do roli fałszywej narzeczonej, to po wszystkich skandalach, które wywołałem w ciągu ostatniego roku, byłbym skończony.
- Kilka skandali rzeczywiście było – przyznała Gianna. – Ostatnim razem omal nie straciłeś życia.
Gage ostrożnie dotknął świeżej blizny na szyi, pozostałości po bójce w barze, w której został raniony stłuczoną butelką.
- Nie przypominaj mi. Odebrałem dobrą lekcję.
- Żeby nie spieszyć damie na ratunek?
- Żeby się nie wtrącać, kiedy dziewczyna kłóci się z chłopakiem. Na swoją obronę powiem, że dla mnie wyglądało to tak, jak gdyby pijany kowboj napastował kobietę wbrew jej chęciom.
Gdy przyjechała policja, bar był zdemolowany, a z szyi Gage‘a lała się krew. Na dodatek dziewczyna agresywnego kowboja wzięła go w obronę. Gage’a oskarżono o wszczęcie bójki i zmuszono do zapłacenia za szkody. Tabloidy na pierwszych stronach zamieściły zdjęcia zajścia. Reputacja Gage’a doznała kolejnego uszczerbku.
Pozostałe dwa skandale nie były związane z przemocą, ale zszargały mu opinię. Oszukiwanie partnerki – i znokautowanie reportera, który zadał mu pytanie na ten temat – nie jest sposobem na zdobycie przyjaciół czy wpływów. Gage utrzymywał, że jest niewinny, ale to nie miało znaczenia. Paparazzi używali sobie na nim do woli.
Z domu wyszła Rose z tacą, na której stał dzbanek z herbatą i ciasteczkami. Na jej widok Giannie przypomniały się szczęśliwe czasy, kiedy jej matka i Rose popijały herbatę na tym samym tarasie.
Żołądek jej się ścisnął. Strata matki była wciąż świeżą raną.
- Napij się herbaty, Gianno. – Rose postawiła tacę na stoliku. – Gage, nalejesz?
- Oczywiście, mamo. – Wstał i spojrzał na tacę. – Ale przyniosłaś tylko dwie szklanki.
- Tak. Porozmawiajcie sobie. Przyszłam tylko powiedzieć Giannie, że jeśli ci odmówi, nikt nie będzie wywierał na nią nacisku. – Rose położyła dłoń na ramieniu Gianny. – Wiem, że prosimy o bardzo wiele.
- Pamiętaj, że kiedy pojedziemy w trasę, zawsze będziemy mieli apartament z dwiema sypialniami – odezwał się Gage. – I będziesz miała mnóstwo czasu na swoje badania.
- Umawiamy się tylko na jeden miesiąc, tak?
- Sześć albo siedem tygodni. Wystarczająco długo, żebym wywiązał się ze wszystkich terminów i zaklepał rolę.
Czyli prawie całe lato.
- Co potem?
- Cóż, jeszcze nie opracowaliśmy konkretnego planu. Ale kiedy lato się skończy, musisz wracać do pracy, tak? – Gianna przytaknęła. – Miejmy nadzieję, że do tego czasu burza wokół mnie przycichnie, o ile nie będzie żadnych nowych plotek ani skandali. Czyli kiedyś w przyszłości będziemy mogli rozstać się po cichu.
- Kiedyś w przyszłości? W jak dalekiej przyszłości?
Gage wzruszył ramionami.
- Nie wiem. To ważne?
Rose posłała mu twarde spojrzenie.
- Oczywiście, że ważne. Gianna nie może zawiesić swojego życia na kołku.
Jego założenie, że nie ma życia uczuciowego, zezłościło Giannę. Od czasu do czasu umawia się z kimś na randkę. Podobał jej się Timothy Bellamy, profesor historii na tej samej uczelni, ale byli tylko kilka razy na kawie. Nie zaiskrzyło, bo akurat teraz, z powodu żałoby po matce, nie była w nastroju do romansów.
- Przepraszam, nie pomyślałem.
Gage potarł szorstki podbródek.
Rose złapała spojrzenie Gianny.
- Pamiętaj, jeśli dojdziesz do wniosku, że jednak nie możesz tego zrobić, zrozumiemy to. I zawsze będziesz częścią naszej rodziny.
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
Rose pocałowała ją w policzek i weszła do domu, a Gianna zwróciła się do Gage’a:
- Twoja mama zawsze daje mi odczuć, że jestem tu mile widziana.
- Kocha cię po prostu.
- Tęskni za mamą prawie tak jak ja.
- Twoja mama była niezwykłą kobietą.
- I twoją fanką, nawet jeszcze zanim zostałeś sławny. – Chociaż Gianna nie rozumiała, dlaczego. Nie przepadała za muzyką country. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że jej nie ma.
Każdego dnia serce jej krwawiło i pomyślała, że pomaganie Gage’owi przynajmniej w pewnym stopniu odwróci jej uwagę od żałoby.
- Nie potrafię kłamać – wyznała. – Jestem zwolenniczką mówienia prawdy.
Gage zamrugał, odwrócił głowę i wpatrywał się w Giannę, jak gdyby przetrawiał jej deklarację.
- Większość tego, co powiemy, to prawda. Przyjaźniliśmy się jako dzieci, tego lata odnowiliśmy znajomość i nagle stwierdziliśmy, że łączy nas uczucie…
- Nagle, czyli po tej bójce w barze?
- Widzisz? Całkiem dobrze ci idzie.
- Potrafię rozwiązywać problemy, ale nie kłamać. Musimy opracować wspólną wersję, zanim pokażemy się publicznie.
- To znaczy, że się zgadzasz?
Kiwnęła głową. Wciąż miała wątpliwości, ale nie mogła nie pomóc Gage’owi. Nawet jeśli musiała złamać wszystkie swoje zasady.
- Kiedy odbędą się zaręczyny? – zapytała.
Gage wyszczerzył zęby w uśmiechu. Ma okazję sprawdzić swoje umiejętności aktorskie. I zda ten test celująco. Ale czy Gianna mu dorówna?
- Wiesz, że ostatnia osoba, która tu mieszkała, zakochała się w moim bracie? – zapytała Lily, siostra Gage’a i Cade’a.
- Poznałam Harper. Idealnie pasuje do Cade’a.
- Wiem. I bardzo się cieszę, że to ja spiknęłam ich ze sobą. Chociaż zrobiłam to bez żadnych ukrytych zamiarów. Kto wie, co się zadzieje między tobą a Gage’em?
Lily uśmiechnęła się do Gianny.
- Błagam, przestań. Między mną i Gage’em nic się nie zadzieje. On… – zająknęła się – nie jest w moim typie.
- Masz swój typ?
- Nie. Tak. Chyba. To ktoś, kto interesuje się sztukami pięknymi, historią i filozofią.
- Rozumiem. Nie ktoś, kto zarabia na życie śpiewem i komu kobiety ścielą się do stóp?
Gianna przewróciła oczami.
- Nie robi to na mnie wrażenia.
Lily nie była przekonana.
- Gage potrafi być czarujący. Może czeka cię niespodzianka?
- Jestem przygotowana na niespodzianki i poradzę sobie z Gage’em. Kiedy przyjdzie czas.
Całymi dniami mogła toczyć z nim dyskusje jak równy z równym. Niepokoiło ją jednak coś innego. Zawsze była wierna swoim zasadom i uczuciom. Uprzedziła Gage’a, że jest zażartą zwolenniczką mówienia prawdy.
- Ten czas może przyjść szybciej, niż myślisz. Do czwartego lipca i rodzinnej fety z okazji Święta Niepodległości został tydzień. To wtedy Gage chce ogłosić zaręczyny.
Wszystko stawało się coraz bardziej realne. Za tydzień zacznie się mistyfikacja z jej udziałem i jakaś niewielka część niej cieszyła się, że będzie miała okazję skupić się na czymś innym niż żałoba. Dominowały jednak niepewność, wątpliwości i obawy. Wstała z kanapy i podeszła do okna z szybami fazowanymi, w których zobaczyła swoje odbicie. Bladą kobietę w okularach i zwyczajnym ubraniu. Odwróciła się do Lily.
- Naprawdę sądzisz, że ktoś uwierzy, że Gage i ja jesteśmy parą zakochanych?
- Gage ich przekona.
Ale Giannie to nie wystarczyło. Potrzebowała czegoś więcej. Musiała nabrać pewności, że udźwignie czekające ją zadanie.
- Potrzebuję twojej pomocy.
- W czym?
- Jesteś dekoratorką wnętrz i masz talent do tych rzeczy. Czy zajmujesz się stroną zewnętrzną?
- Czasami. Odnawiałam i przebudowywałam patia, werandy i tym podobne. Właśnie skończyłam zmieniać otoczenie basenu w posiadłości Goldenów, którzy mieszkają kawałek dalej.
- Mówię o ludziach.
- Chcesz zmienić wygląd?
- Nie chcę, ale chyba musze. Trudno grać rolę narzeczonej, kiedy tak bardzo odbiegam od świata Gage’a. Odpowiedni wygląd może ułatwić mi zadanie.
Lily obrzuciła ją taksującym spojrzeniem. Gianna zdjęła okulary i natychmiast zmrużyła oczy.
- Próbowałaś nosić szkła kontaktowe?
- Tak, ale podrażniają mi oczy.
- Właściwie okulary pasują do twojej twarzy. Nie potrzebujesz kontaktów. I jesteś całkiem ładna. Serio. Musisz tylko wyeksponować swoje atuty. Trochę je podkreślić. Ewentualnie odświeżyć garderobę.
Lily uśmiechnęła się do Gianny.
- Czyli mi pomożesz, tak?
- Jasne. To nie będzie jakaś drastyczna zmiana, ale zdziwisz się, co lekki makijaż i nowa fryzura potrafią zrobić z kobietą. Chodź, pokażę ci kilka sztuczek.
Ruszyła do lustra. Gianna posłusznie podeszła za nią.
- Niektóre rzeczy wymagają podkręcenia. Na przykład ta bluzka. Jest długa i przez to sylwetka robi się niekształtna. Ale popatrz… – Lily podwinęła jej rękawy, rozpięła trzy guziki, a potem związała poły bluzki w węzeł podkreślający talię. – Widzisz różnicę? Już nie jesteś bezkształtną masą, tylko babką z biglem.
Gianna przyglądała się sobie w lustrze. Wciąż było wiele do zrobienia, ale w niecałą minutę Lily udało się nadać jej odrobinę swobodnego stylu.
- Jutro pojedziemy do fryzjera. Zrobią ci pasemka rozświetlające i dobiorą fryzurę. A potem wybierzemy się na zakupy.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Ale wiesz, że Gage nie oczekuje od ciebie tego wszystkiego?
- Nie robię tego dla niego, tylko dla siebie.
- Rozumiem. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
Lily objęła ją i mocno uścisnęła. Giannie ciepło zrobiło się koło serca. Jeśli ma odegrać przydzieloną jej rolę, musi cała się w nią zaangażować.
Nigdy nie robiła niczego połowicznie.
Gage stał przed drzwiami domku dla gości. Sądził, że ma jeszcze przynajmniej kilka dni spokoju, ale jego menedżerka była innego zdania. „Musicie się pokazać publicznie przynajmniej kilka razy, zanim się zaręczycie. To będzie wyglądało bardziej wiarygodnie”, stwierdziła.
Nie zgadzał się z jej opinią, ale Regan wiedziała, jak wydobyć go z opresji i nauczył się jej słuchać.
Zapukał i starał się przywołać na twarz uśmiech. Po minucie czekania zapukał ponownie. W końcu drzwi się otworzyły i stanęła w nich Gianna.
Zaniemówił. To jednak ona, pomyślał. Ale zaraz… Włosy miała obcięte tuż za linią ramion, ciemniejsze i lśniące, uczesane z przedziałkiem z boku. Okulary w grubej oprawie powiększały jej piękne zielone oczy. Ubrana była w dżinsową sukienkę bez rękawów z dekoltem odsłaniającym rowek między piersiami. Gianna i piersi? Zawsze nosiła workowate ubrania maskujące kształty.
Policzki jej się zaróżowiły i nie był pewien, czy to nie reakcja na jego spojrzenie. Przesunął wzrokiem w dół. Zobaczył stopy w sandałkach i paznokcie pomalowane bladoróżowym lakierem.
- Nie gap się.
Rzeczywiście się gapił. Oczu od niej nie mógł oderwać, czuł budzącą się w nim fascynację i wcale, ale to wcale, go to nie cieszyło.
- Co zrobiłaś z sobą?
Była to odruchowa reakcja na jej seksowny wygląd. Był na nią zły, że dokonała tak szokującej przemiany. Nie miał pojęcia, jak zareagować.
- Nic.
- Coś zrobiłaś, Mądralo.
- Wydawało mi się, że zaprosiłeś mnie na lody, Matole.
Kąciki ust mu zadrgały, ale udało mu się zachować powagę. Przezwiska z dzieciństwa rozładowały atmosferę.
- Dobrze ci się wydawało. Gotowa?
Gianna długo się opierała, i dopiero kiedy zaproponował lody w najlepszej lodziarni w Juliet, zgodziła się na randkę. Jeśli pamięć go nie zawodziła, potrafiła bez mrugnięcia okiem spałaszować potrójny przekładaniec, czyli deser złożony z trzech porcji lodów o ulubionych smakach z mnóstwem rozmaitych dodatków pomiędzy poszczególnymi warstwami.
Kiwnęła głową.
- Chodźmy i miejmy to z głowy.
Mógł tylko przyklasnąć, chociaż poczuł się urażony jej słowami. W połowie drogi do miasta nie wytrzymał i zapytał:
- Nie narzekam, ale dlaczego to zrobiłaś?
Przez boczną szybę spojrzała na mijany krajobraz.
- Zabrzmiało to tak, jakbyś jednak narzekał.
- Odpowiesz mi?
Głośno wypuściła powietrze z płuc.
- Bo tylko w ten sposób to wszystko nabiera sensu. Rozważyłam wszystkie opcje i doszłam do wniosku, że jeśli ludzie mają uwierzyć, że jesteśmy parą, to muszę wyglądać odpowiednio. Lily mi pomogła.
- Odwaliła kawał dobrej roboty.
- To komplement?
Kąciki ust znowu mu zadrgały. Gianna postawiła sprawę jasno: nie zrobiła tego, aby wywrzeć wrażenie, przynajmniej nie na nim. Była to starannie wykalkulowana strategia, aby ich plan się powiódł. Nie zależało jej na komplementach, ale uznał, że jest jej to winien.
- Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję.
Zaparkował dwie przecznice przed lodziarnią. Gianna spojrzała na niego zaintrygowana.
- Mały spacerek dobrze nam zrobi.
- Niech zgadnę. Regan to wymyśliła, tak? Żeby więcej osób zobaczyło nas razem?
Nie odpowiedział. Trafiła w dziesiątkę, ale nie chciał jej tego przyznać.
- W Juliet ludzie zazwyczaj mi się nie naprzykrzają, jednak uprzedzam, że to się może zmienić, kiedy zobaczą nas razem.
Wysiadł, otworzył jej drzwi i szarmanckim gestem wyciągnął do niej rękę.
Wsunęła miękką dłoń w jego rękę. Poczuł dreszcz. Zatrzasnął drzwi, a potem włączył alarm. Trzymając się za ręce, ruszyli przed siebie.
Słońce chyliło się ku zachodowi, powietrze było parne. Krople potu spływały mu po szyi, dżinsy kleiły się do nóg. Gianna natomiast sprawiała wrażenie, jakby dużo lepiej znosiła upał.
Ze sklepu z bielizną wyszły dwie kobiety i na ich widok stanęły oniemiałe. Szybko wyjęły komórki i zaczęły pstrykać zdjęcia. Jedna z nich podeszła do Gage’a i zapytała, czy może zrobić sobie z nim selfie.
- Oczywiście – odparł. – Zaprosimy też Giannę, dobrze?
- Okej – zgodziła się kobieta.
Zrobiła zdjęcie całej trójki, potem podziękowała, wyraźnie zaintrygowana towarzyszką idola. Wkrótce wszyscy się dowiedzą, kim jest, pomyślał.
Zanim doszli do lodziarni, sytuacja powtórzyła się dwukrotnie.
- Te zdjęcia zaraz trafią do sieci – szepnęła Gianna mu do ucha. – Mam nadzieję, że Regan wie, co robi.
- Ja też mam taką nadzieję, ale ona zazwyczaj ma rację.
Od dziewięciu lat była jego menedżerką i jeszcze nigdy nie popełniła błędu. Gdy pakował się w kłopoty, zawsze potrafiła go z nich wyciągnąć. Teraz musi się przyczaić na jakieś sześć tygodni, ale potem ruszy do przodu.
Gianna siedziała naprzeciwko Gage’a przy okrągłym stoliku. Była świadoma, że przyciągają uwagę. Gage już zdążył dać autografy czterem rozchichotanym dziewczynom, uszczęśliwionym, że zachciało im się lodów akurat w tym samym czasie co jemu. Odeszły dopiero kiedy machnął ręką i mruknął:
- Do zobaczenia.
Wtedy pobiegły do swojego stolika, wyciągnęły komórki i zaczęły wystukiwać esemesy.
- Zawsze tak jest? – zapytała Gianna.
- To jeszcze nic – odpowiedział. – Bywa, że muszę ratować się ucieczką.
- Żartujesz, prawda?
Pokręcił głową.
- Najgorsze są czterdziestokilkulatki. Chcą ten kawałek mnie, którego nie mam ochoty im dać.
- Na przykład?
- Próbują zerwać ze mnie ubranie. I dotykać miejsc zakazanych.
- Naprawdę?
Gianna była zbulwersowana. Istnieją jakieś granice.
- Najgorsze są koncerty. Gospodarze zatrudniają ochronę, ale od czasu do czasu komuś udaje się przedrzeć. Dlatego mam własnego ochroniarza.
- Gdzie jest teraz?
- Kiedy przyjeżdżam do Juliet, daję mu wolne. Jak mówiłem, tutejsi ludzie zasadniczo pozwalają mi żyć własnym życiem.
- Miło mi to słyszeć.
- Ale po czwartym lipca to się zmieni. Regan ściągnie reporterów z lokalnych mediów. Zrobi się gorąco. – Spojrzał na jej usta i język oblizujący lody. – Smakują ci?
Błysk w jego oczach trochę ją speszył.
- To mój ulubiony zestaw.
- Pamiętam.
- Żałuj, że nie zamówiłeś tego samego, smutasie.
Gage wziął dla siebie jedną kulkę lodów czekoladowych. Bez dodatków.
- Czasami więcej wcale nie znaczy lepiej.
Gianna końcem języka zebrała resztkę swoich lodów.
- Ale kiedy jest lepiej, to jest.
- Zaczekaj – poprosił i sięgnął do kieszeni. – Pstryknę ci zdjęcie. Nasza pierwsza randka.
- Dobry pomysł. Warto to upamiętnić.
- Właśnie. – Zbliżył głowę do jej głowy. Pachniał czymś drogim i bardzo męskim. – Uśmiechnij się.
Wykonała polecenie, a on zrobił zdjęcie. Potem spojrzał na ekran i uśmiechnął się szeroko.
- Idealnie.
- Pokaż.
Podał jej telefon. Zerknęła na ekran.
- Drań! – Umazana sosem truskawkowym wyglądała jak dziesięcioletnia dziewczynka. Zresztą w tej chwili tak się czuła. Wytarła usta serwetką, potem zmięła ją w kulkę i cisnęła w Gage’a. – Nigdy się nie zmienisz.
Złapał serwetkę w powietrzu i zachichotał.
- To zemsta za nazwanie mnie smutasem.
- Chcesz powiedzieć, że to ja zaczęłam?
- A nie?
Wykasowała zdjęcie i wtedy na ekranie pokazały się zdjęcia Gage’a z zespołem. Niektóre zrobiono podczas koncertu. Wyobraziła sobie fanów śpiewających razem z nim, znających na pamięć teksty jego piosenek.
To Gage próbuje ratować, pomyślała. Nie jest wschodzącą gwiazdą muzyki country, ale marką, przedsiębiorcą zatrudniającym całą ekipę techniczną, producentów, muzyków i kogo tam jeszcze.
Oddała mu telefon.
- Nie chodzi o pieniądze. Nie dlatego to robimy, prawda?
Nie udawał, że nie wie, o czym mówi.
- Nigdy nie chodziło o pieniądze.
Jego rodzina należała do najbogatszych w Teksasie, ale trudno było jej wyobrazić go sobie za biurkiem. Gage jest wolnym ptakiem. Ma talent i kocha to, co robi. Chce sam zdecydować, kiedy zakończy karierę. W jakimś sensie teraz walczy o to prawo. O prawo decydowania o przyszłości. I chociaż pomysł z fałszywymi zaręczynami wydaje się głupi, Gianna rozumiała, dlaczego zgodził się zaryzykować.
- Wiem.
- Gianno, czasami rozumiesz mnie lepiej od innych.
- To dlatego wybrałeś właśnie mnie?
Wzruszył ramionami i się zamyślił.
- Jesteś jedyną osobą, której nigdy nie udało mi się oszukać. Wkurzasz mnie, jeśli mam być szczery.
On też czasami doprowadzał ją do białej gorączki, ale nie dawała tego po sobie poznać.
- Teraz jesteśmy dorośli i możemy przestać bawić się w te głupie gry typu „Mam cię!”. Mamy określony cel i nie powinniśmy tracić go z oczu.
- A gdzie cała frajda?
- Dla mnie to w ogóle nie jest frajda.
Uśmiech znikł z twarzy Gage’a.
Nie zamierzała zbytnio tego podkreślać, ale wiedziała, że wyświadcza mu przysługę. I chciała, aby wszystko przebiegło bez zakłóceń. Perspektywa spędzenia lata z Gage’em Tremaine’em wcale jej się nie uśmiechała.
Skończyli lody. Gage ujął Giannę za rękę na znak, że pora wracać. Przytrzymał jej dłoń i pocałował w policzek, aby wszyscy wiedzieli, że należy do niego, a on do niej.
Poczuła mrowienie na skórze w miejscu, w którym jego wargi dotknęły jej policzka. Ten przelotny pocałunek i spojrzenie, jakim ją obrzucił, kiedy przepuszczał ją w drzwiach, zaniepokoiło ją. Bo przez jedno mgnienie zapaliła się w niej iskierka podniecenia.
Miała pilnie strzeżony sekret, który gwarantował, że nie straci głowy dla Gage’a. Nigdy nikomu go nie zdradziła. Sprawiał, że unikała mężczyzn takich jak Gage. Wszystko, co ich połączy, to fałszywe zaręczyny, postanowiła. Koniec, kropka.
Gage jest bez wątpienia bardzo atrakcyjnym mężczyzną, ale ona nie chce tego zauważyć. Nie chce ulec jego czarowi. Spodziewała się jednak, że w jakimś momencie Gage naprawdę ją pocałuje. I bała się tej chwili.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji