Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Założyciel PayPala o kulisach powstania największych start-upów
Wielką tajemnicą naszych czasów jest to, że wciąż istnieją niezbadane obszary i rzeczy jeszcze nie wynalezione. W książce „Zero to One” legendarny przedsiębiorca i inwestor, Peter Thiel, pokazuje, w jaki sposób możemy tworzyć i odkrywać nowe rzeczy.
Thiel wychodzi z założenia, że żyjemy w czasach stagnacji technologicznej, nawet jeśli nie zawsze to zauważamy, rozpraszani najnowszymi modelami smartfonów. Informatyka przeżywa gwałtowny rozwój, ale nie ma żadnego powodu, by ograniczał się on do komputerów lub Doliny Krzemowej. Postęp można osiągnąć w każdej branży i w każdej dziedzinie biznesu. Wynika on bowiem z najważniejszej umiejętności, którą każdy lider musi opanować: umiejętności samodzielnego myślenia.
Kolejny Bill Gates nie stworzy systemu operacyjnego. Następny Larry Page lub Sergey Brin nie zbuduje wyszukiwarki internetowej. Kopiowanie innych prowadzi świat od 1 do n, dodając do niego kolejne elementy czegoś już znanego. Jeśli jednak tworzysz coś całkowicie nowego, to przechodzisz od 0 do 1. Jutrzejsi mistrzowie nie zwyciężą dzięki bezwzględnej walce z konkurencją na obecnym rynku – oni uciekną tej konkurencji, ponieważ ich firmy i pomysły na biznes będą wyjątkowe.
W książce „Zero to One” otrzymujemy optymistyczny obraz przyszłości i postępu, a także całkowicie nowy sposób myślenia o innowacyjności. Wszystko zaczyna się od nauki zadawania właściwych pytań – pytań, które pozwalają odkryć wartość w nieoczekiwanych miejscach.
PETER THIEL jest współzałożycielem PayPala i Palantiru, jako jeden z pierwszych zainwestował w Facebooka, współfinansował takie firmy jak SpaceX oraz LinkedIn, założył organizację Thiel Fellowship, która zachęca młodych ludzi, by zdobywanie wiedzy stawiali ponad formalne wykształcenie.
BLAKE MASTERS - 2012 roku Blake był studentem Stanford Law School. Wtedy to jego szczegółowe notatki z zajęć prowadzonych przez Petera z przedmiotu Computer Science 183: Startup stały się internetową sensacją. Przed napisaniem, wspólnie z Peterem, książki „Zero to One” Blake był współzałożycielem Judicata, start-upu zajmującego się badaniem prawa, a także pracował w Box i Founders Fund.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 186
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zero to One
Notatki o start-upach, czyli jak budować przyszłość
Peter Thiel
Z Blakiem Mastersem
Tytuł oryginału: ZERO TO ONE. Notes on Startups, or How to Build the Future
Przekład: Konrad Pawłowski
Redakcja: Elżbieta Wojtalik-Soroczyńska
Korekta: Lilianna Mieszczańska
Projekt okładki: Marcin Górski
Skład na podstawie oryginału: JoLaKS – Jolanta Szaniawska
Grafiki: Rodrigo Corral Design
Ilustracje: Matt Buck
Copyright © 2014 by Peter Thiel
By arrangement with the author. All rights reserved
Copyright © for the Polish edition by MT Biznes Ltd.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Warszawa 2015
MT Biznes sp. z o.o.
ul. Jutrzenki 118, 02-230 Warszawa
tel. 22 632 64 20
www.mtbiznes.pl
ISBN 978-83-8087-023-9 (format e-pub)
ISBN 978-83-8087-024-6 (format mobi)
Opracowanie wersji elektronicznej:
W biznesie każdy moment zdarza się tylko raz. Nie będzie następnego Billa Gatesa, który stworzy system operacyjny. Kolejni Larry Page czy Siergiej Brin nie wymyślą wyszukiwarki. Jeszcze jeden Mark Zuckerberg nie zaproponuje portalu społecznościowego. Jeżeli kopiujesz tych ludzi, to znaczy, że niczego od nich się nie nauczyłeś.
Oczywiście łatwiej jest kopiować model, niż samemu wymyślić coś nowego. Powielanie tego, co już znamy, prowadzi świat od 1 do n i powoduje, że jest tego jeszcze więcej. Jednak zawsze gdy tworzymy coś nowego, przechodzimy od zera do jednego (zero to one). Akt stworzenia, podobnie jak moment stworzenia, jest wyjątkowy, a rezultatem jest coś nowego i niezwykłego.
Jeśli amerykańskie firmy nie zaangażują się w tworzenie czegoś nowego, w przyszłości upadną, bez względu na to, jak duże zyski osiągają obecnie. Co się stanie, gdy możliwości „szlifowania” starych, odziedziczonych linii biznesowych się skończą? Jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało, odpowiedź wydaje się znacznie gorsza niż w przypadku kryzysu 2008 roku. Dzisiejsze „najlepsze praktyki” prowadzą donikąd; najlepsze drogi to takie, które są nowe i jeszcze nieodkryte.
W świecie zdominowanym – zarówno w sektorze publicznym jak i prywatnym – przez gigantyczną biurokrację poszukiwanie nowych dróg może wydawać się czekaniem na cud. Tak naprawdę, jeśli amerykański biznes ma przetrwać, potrzebujemy setek, a nawet tysięcy cudów. Mogłoby to zabrzmieć przygnębiająco, gdyby nie jeden bardzo istotny fakt: ludzie tym się różnią od innych gatunków, że potrafią dokonywać cudów. Nazywamy je technologią.
Technologia jest cudem, gdyż za jej pomocą możemy osiągać więcej za mniej, dzięki czemu nasze możliwości wchodzą na wyższy poziom. Inne zwierzęta potrafią dzięki instynktowi budować tamy czy robić plastry miodu, lecz to my jesteśmy jedynym gatunkiem, który może wynajdywać nowe rzeczy i lepsze sposoby ich tworzenia. Ludzie nie podejmują decyzji, co zbudować, korzystając z jakiegoś danego im uprzednio kosmicznego katalogu możliwości; zamiast tego zmieniają świat, kreując nowe technologie. Są to elementarne prawdy, których uczymy drugoklasistów, jednak łatwo o nich zapomnieć w prawdziwym świecie, w którym powtarzamy tak wiele z tego, co zostało zrobione wcześniej.
Zero to One jest książką mówiącą o tym, jak budować firmy tworzące nowe rzeczy. Czerpie ona z tego, czego nauczyłem się jako współzałożyciel PayPala i Palantiru oraz później, inwestując w setki firm wchodzących na rynek, w tym w takie jak Facebook i SpaceX. Choć poznałem wiele wzorców i odnoszę się do nich na stronach tej książki, nie oferuję formuły gwarantującej sukces. Paradoksem w nauczaniu przedsiębiorczości jest to, że formuła taka nie może istnieć; ze względu na to, że każda innowacja jest świeża i unikalna, żaden autorytet nie może konkretnie opisać, jak być innowacyjnym. Najważniejszym wzorcem, jaki udało mi się zauważyć, jest to, że ludzie sukcesu potrafią dostrzec wartość w nieoczekiwanych miejscach i udaje im się to nie dzięki myśleniu o formułach, lecz o podstawowych zasadach biznesu.
Źródłem tej książki jest kurs dotyczący nowo powstających przedsiębiorstw, który prowadziłem na Uniwersytecie Stanforda w 2012 roku. Studenci mogą zdobyć ogromną wiedzę specjalistyczną, lecz potem w realnym świecie nie bardzo potrafią ją wykorzystać. Moim podstawowym celem podczas tych zajęć było to, by pomóc im wyjść poza utarte drogi akademickich specjalizacji i by mogli szerzej spojrzeć na przyszłość, którą będą tworzyć. Jeden ze studentów, Blake Masters, robił szczegółowe notatki, które potem krążyły także poza kampusem. Pisząc Zero to One, pracowałem z nim, starając się dostosować te notatki do użytku szerszego grona odbiorców. Nie ma powodów, dla których przyszłość miałaby kształtować się jedynie na Uniwersytecie Stanforda, w szkole wyższej lub w Dolinie Krzemowej.
Zawsze gdy prowadzę rozmowę rekrutacyjną, lubię zadawać następujące pytanie: „Czy jest coś istotnego, w czym niewiele osób zgodziłoby się z panią/panem?”.
Pytanie to wydaje się proste. W rzeczywistości bardzo trudno jest na nie odpowiedzieć. Jest to niełatwe intelektualnie, gdyż wiedza, którą każdy z nas pobiera w szkole, jest z definicji uznawana za prawdziwą. Jest to również trudne z psychologicznego punktu widzenia, gdyż każdy, kto próbuje udzielić na nie odpowiedzi, wie, że musi powiedzieć coś niepopularnego. Geniusz jest rzadką cechą, lecz jeszcze rzadszą jest odwaga.
Najczęściej słyszę odpowiedzi typu:
„Nasz system edukacyjny jest niewydolny i trzeba go poprawić”.
„Ameryka jest wyjątkowa”.
„Boga nie ma”.
Nie są one jednak właściwe. Pierwsza i druga mogą być prawdą, lecz zgadza się z nimi wielu ludzi. Trzecie stwierdzenie to po prostu opowiedzenie się po jednej ze stron w odwiecznym sporze. Dobra odpowiedź ma następującą formę: „Większość ludzi wierzy w x, lecz prawdą jest coś zupełnie przeciwnego”. W dalszej części tego rozdziału przedstawię moją odpowiedź na postawione pytanie.
Co to podchwytliwe pytanie ma wspólnego z przyszłością? Zgodnie z definicją minimum, przyszłość to wszystkie chwile, które mają nadejść. Jednak tym, co czyni przyszłość niezwykłą i ważną, nie jest to, co jeszcze się nie zdarzyło, lecz to, że będzie ona wyglądała inaczej niż dzień dzisiejszy. W takim jej rozumieniu, jeśli w społeczeństwie nic się nie zmieni przez 100 lat, to przyszłość jest 100 lat przed nami. Jeżeli wiele rzeczy ulegnie radykalnej zmianie w następnej dekadzie, przyszłość jest prawie na wyciągnięcie ręki. Nikt nie jest w stanie jej dokładnie przewidzieć, wiemy jednak dwie rzeczy: przyszłość musi być inna i musi być zakorzeniona w dzisiejszym świecie. Większość odpowiedzi na postawione pytanie odnosi się do różnych sposobów postrzegania teraźniejszości; dobre odpowiedzi powinny brać pod uwagę, na ile jest to możliwe, przyszłość.
Gdy myślimy o przyszłości, mamy nadzieję na postęp. Może on mieć dwie formy. Postęp poziomy lub ekstensywny oznacza kopiowanie tego, co działa, zmierzanie od 1 do n. Postęp poziomy jest łatwy do wyobrażenia, gdyż wiemy, jak wygląda to, co jest jego fundamentem. Postęp pionowy lub intensywny oznacza tworzenie czegoś nowego, drogę od zera do jednego (zero to one). Jest on trudniejszy do wyobrażenia, gdyż wymaga robienia tego, czego nikt jeszcze nie zrobił. Jeśli weźmiesz maszynę do pisania i zrobisz sto podobnych do niej, będzie to postęp poziomy. Skonstruowanie procesora tekstów jest przykładem postępu pionowego.
Na poziomie makro pojedynczym słowem oddającym idee postępu poziomego jest globalizacja – skopiowanie i upowszechnienie tego, co dobrze działa. Znakomitym przykładem globalizacji są Chiny; plan rozwoju tego państwa zakłada, by po 20 latach osiągnąć poziom dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Chińczycy kopiowali i kopiują wszystko, co dobrze funkcjonuje w rozwiniętych społeczeństwach: dziewiętnastowieczne koleje, wymyśloną w XX wieku klimatyzację, a nawet całe miasta. Mogą omijać etapy pośrednie – na przykład rozwijać komunikację bezprzewodową i nie instalować konwencjonalnych linii telefonicznych, lecz nadal jest to kopiowanie.
Słowem oddającym postęp pionowy, postęp od zera do jednego (zero to one), jest technologia. Bardzo szybki postęp w technologii informacyjnej w ostatnich dziesięcioleciach uczynił z Doliny Krzemowej stolicę ogólnie rozumianej „technologii”. Nie ma jednak powodu, by słowo to odnosiło się jedynie do komputerów. Właściwie rozumiana technologia to każdy nowy i lepszy sposób działania.
Ze względu na to, że globalizacja i technologia to różne rodzaje postępu, w tym samym czasie mogą występować razem, oddzielnie lub w ogóle. Na przykład lata 1815–1914 były okresem zarówno rozwoju technologicznego, jak i globalizacji. Okres między I wojną światową i podróżą Kissingera w 1971 roku, której celem było ponowne nawiązanie stosunków z Chinami, charakteryzował się szybkimi zmianami technologicznymi, lecz nie towarzyszyła im intensywna globalizacja. Od 1971 roku jesteśmy świadkami gwałtownej globalizacji i ograniczonego rozwoju technologii, ograniczonego przede wszystkim do IT.
Era globalizacji sprawia, że łatwo sobie wyobrazić, iż w nadchodzących dziesięcioleciach będzie jeszcze więcej podobieństw. Nawet dzisiejszy język codzienny sugeruje, że uważamy, iż historia rozwoju technologii ma się ku końcowi; podział świata na tak zwane kraje rozwinięte i rozwijające się sugeruje, że te „rozwinięte” osiągnęły wszystko, co jest możliwe, a pozostałe muszą je tylko dogonić.
Nie sądzę jednak, by była to prawda. W kontekście postawionego podchwytliwego pytania uważam, że większość ludzi sądzi, że przyszłością świata jest globalizacja; prawda jednak jest taka, że ważniejsza jest technologia. Jeśli bez zmian technologicznych Chiny w ciągu następnych 20 lat podwoją produkcję energii, podwoją również zanieczyszczenie powietrza. Gdyby w każdym z setek milionów gospodarstw domowych w Indiach zaczęto żyć w taki sposób, jak w dzisiejszej Ameryce, wykorzystując dostępne dzisiaj urządzenia, rezultatem byłaby katastrofa ekologiczna. Rozprzestrzenienie się starych sposobów kreowania bogactwa na cały świat przyniesie mu dewastację, a nie pomyślność. W świecie, w którym zasoby są ograniczone, nie da się utrzymać zrównoważonej globalizacji bez wsparcia nowych technologii.
Nie są one czymś, co na przestrzeni dziejów pojawiałoby się automatycznie. Nasi przodkowie żyli w statycznych społecznościach o sumie zerowej, w których sukces oznaczał kopiowanie od innych. Nowe źródła bogactwa powstawały rzadko i w dłuższej perspektywie nie starczały, by ochronić przeciętnego członka społeczności przed ekstremalnymi trudami życia. Po dziesięciu tysiącach lat powolnego przejścia od prymitywnej gospodarki rolnej do średniowiecznych wiatraków i szesnastowiecznych astrolabiów nastąpił nagły rozwój technologiczny, za którego początek można uznać skonstruowanie silnika parowego w latach sześćdziesiątych XVIII wieku i który trwał do mniej więcej 1970 roku. W efekcie powstało społeczeństwo bogatsze, niż jakiekolwiek poprzednie pokolenie było sobie w stanie wyobrazić.
Dotyczy to wszystkich pokoleń oprócz naszych rodziców i dziadków. W latach sześćdziesiątych byli oni pewni, że postęp będzie trwał nadal. Oczekiwali czterodniowego dnia pracy, niezwykle taniej energii i wakacji na Księżycu. Jednak żadne z tych oczekiwań nie zostało spełnione. Smartfony, które odwracają naszą uwagę od otoczenia, odwracają ją również od faktu, że bardzo się ono zestarzało; jedynie komputery i środki komunikacji zmieniły się zasadniczo od połowy ubiegłego stulecia. Nie chcę przez to powiedzieć, że nasi rodzice mylili się, wyobrażając sobie lepszą przyszłość, lecz jedynie to, że nie mieli racji, sądząc, że stanie się to automatycznie. Dzisiaj stoi przed nami wyzwanie, byśmy stworzyli nowe technologie, dzięki którym XXI wiek będzie bardziej pokojowy i dzięki którym będzie się żyło w nim lepiej niż w XX wieku.
Nowe technologie najczęściej mają swoje źródło w nowych przedsięwzięciach – spółkach typu start-up. Od Ojców Założycieli w polityce, przez Towarzystwo Królewskie w obszarze nauki oraz po „zdradziecką ósemkę” z Fairchild Semiconductor[1] w biznesie, niewielkie grupy ludzi połączonych poczuciem wspólnej misji zmieniały świat na lepsze. Najłatwiejsze wytłumaczenie tego faktu jest negatywne: trudno jest rozwinąć coś nowego w dużej organizacji, jeszcze trudniej jest zrobić to samemu. Zbiurokratyzowane struktury zmieniają się bardzo powoli; pracujący w nich ludzie chronią swoje interesy i unikają ryzyka. W większości dysfunkcyjnych organizacji informowanie o tym, że praca jest wykonywana, jest lepszym sposobem na wspinanie się po kolejnych szczeblach kariery niż rzeczywiste realizowanie zadań (jeśli tak jest w firmie, w której pracujesz, to lepiej z niej odejdź). Będący na przeciwnym końcu skali samotny geniusz być może stworzy wspaniałe dzieło sztuki lub literatury, lecz nie gałąź przemysłu. Wchodzące na rynek firmy typu start-up kierują się zasadą, że trzeba współpracować z innymi, by osiągnąć sukces, należy jednak pozostać firmą relatywnie niewielką – na tyle, na ile jest to możliwe.
Zgodnie z powyższą definicją firmę taką można określić jako największą grupę ludzi, jaką możesz przekonać do budowania innej przyszłości. Jej najważniejszą silną stroną jest nowy sposób myślenia. Od zwinności takiej organizacji ważniejsze nawet jest to, że umożliwia ona myślenie. Ta książka dotyczy pytań, jakie musisz zadać i na jakie musisz odpowiedzieć, by odnieść sukces, robiąc nowe rzeczy. Nie jest ona instrukcją czy zapisem konkretnej wiedzy, lecz ma na celu skłonienie do myślenia. Właśnie o to chodzi w nowych firmach: kwestionowanie stanu zastanego i przemyślenie na nowo biznesu od podstaw.
[1] Powstałe w 1957 roku amerykańskie przedsiębiorstwo branży elektronicznej zajmujące się produkcją elementów i układów elektronicznych wykorzystujących półprzewodniki. W 1959 roku pracownik Fairchild Semiconductor Robert Noyce wynalazł opatentowany dwa lata później układ scalony umieszczony na płycie krzemowej – przyp. red.
Koniec wersji demonstacyjnej.