Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zmierzch bożyszcz Friedricha Nietzschego (powst. w 1888, wyd. 1889 pt. Götzen-Dämmerung, oder, Wie man mit dem Hammer philosophiert), stanowi dzieło różnorodne, podsumowujące i zarazem wprowadzające w różne wątki nietzscheanizmu oraz w charakterystyczny styl tego filozofowania.
„I oto wracam znów do miejsca, z którego wyszedłem ongi — Narodziny tragedii były mym pierwszym przemianowaniem wszech wartości: i oto staję znów na ziemi, która jest kolebką mych dążeń, mej mocy twórczej — ja, filozofa Dionizosa ostatni uczeń — ja, wiekuistego powrotu nauczyciel…” — deklaruje autor w części zatytułowanej Co zawdzięczam starożytnym?.
Tytuł stanowi nawiązanie do dramatu muzycznego Richarda Wagnera Zmierzch bogów (niem. Götterdämmerung) zamykającego cykl Pierścień Nibelunga i kończącego się sceną pożaru Walhalli, siedziby bogów. Rzeczywiście — i Nietzsche nie oszczędza świętości. W poszczególnych częściach znajduje się np. krytyka postaci i zjawisk współczesnej kultury (np. część Niewczesne dywagacje powinna mieć — lecz nie ma — podtytuł „dla każdego coś przykrego”), wyjaśnienie powodów krytycznego stosunku do Sokratesa i Platona, Kanta i Schopenhauera, a wreszcie chrześcijaństwa. Znajdziemy tu także analizę własnego stylu pisarskiego, stosunku do kultury starożytnej czy wyjaśnienie wniesionych do estetyki pary przeciwstawnych pojęć: apolliński i dionizyjski na określenie różnych rodzajów upojenia, a zarazem różnych sposobów kształtowania kultury.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Friedrich Nietzsche
Zmierzch bożyszcz
tłum. Stanisław Wyrzykowski
Epoka: Modernizm Rodzaj: Epika Gatunek: Aforyzm
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 126
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
tłum. Stanisław Wyrzykowski
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-6216-6
Zachować wesołość w sprawie posępnej i nad wyraz odpowiedzialnością brzemiennej — sztuka to niepoślednia: a jednak, cóż jest od wesołości potrzebniejsze? Żadna rzecz się nie wiedzie, w której nie ma udziału zuchwalstwo. Nadmiar siły jest dopiero dowodem siły. Przemianowanie1wszystkich wartości, ten pytajnik taki czarny, taki straszliwy, iż cień rzuca na tego, kto go postawi — to zrządzeniem losu narzucone zadanie zmusza co chwila wybiegać na słońce, otrząsać się z ciężkiej, niewysłowienie ciężkiej grozy. Każdy środek jest w tym celu dobry, każdy „traf” szczęśliwym trafem. Przede wszystkim wojna. Wojna była zawsze wielką mądrością wszystkich zbyt skupionych, zbyt pogłębionych duchów; nawet w rozdarciu tają się jeszcze leczące moce. Zdanie, którego pochodzenia niechaj się domyśli ciekawość uczona, było od dawna moim hasłem:
increscunt animi, virescit volnere virtus2
Inne uzdrowienie, zależnie od okoliczności bardziej mi nawet pożądane, polega na wysłuchiwaniu bożyszcz... Więcej jest bożyszcz niż rzeczywistości na świecie: to mój „niedobry wzrok” względem tego świata, to także „niedobre me ucho”... Stawiać tu sobie pytania młotem i słyszeć snadź w odpowiedzi ów głuchy ton, czczym właściwy trzewiom — co za rozkosz dla człowieka, który za uszami ma jeszcze drugie uszy — dla mnie, starego łowcy i psychologa, przed którym to właśnie, co milczeć by chciało, odezwać się musi...
Rzecz niniejsza — jak świadczy tytuł — jest przede wszystkim także odetchnieniem, błyskiem słonecznym, dygresją w próżnowaniu psychologa. Snadź także nową wojną? I nowych bożyszcz wysłuchiwaniem?... Niewielka ta książka jest wielkim wypowiedzeniem wojny; co zaś się tyczy wysłuchiwania bożyszcz, to nie są tym razem bożyszcza doczesne, lecz bożyszcza wieczne, w które uderza się tu młotem ni to kamertonem — w ogóle nie masz starszych, niewzruszeńszych, bardziej nadętych bożyszcz... I bardziej czczych także... Co nie przeszkadza, iż wiara w nie jest niewzruszona; nadto, w najgórniejszych zwłaszcza razach nie używa się bynajmniej słowa bożyszcze...
Turyn, 30 września 1888, w dzień ukończenia pierwszej księgi Przemianowania wszystkich wartości
Fryderyk Nietzsche
1.
Początkiem wszelkiej psychologii jest próżnowanie. Jak to? Byłażby psychologia — występkiem?
2.
I najodważniejszy śród nas rzadko kiedy odważa się na to, co właściwie wie...
3.
By żyć samotnie, trzeba być zwierzęciem lub bogiem — powiada Arystoteles. Brak trzeciego: trzeba być jednym i drugim — filozofem...
4.
„Wszelka prawda jest prosta”. — Nie jestże3 to złożonym kłamstwem? —
5.
Postanawiam sobie raz na zawsze wiele nie wiedzieć. Mądrość wytycza rubieże także poznaniu.
6.
Dzika nasza natura jest najlepszym odpocznieniem po wynaturzeniu naszym, naszej duchowości...
7.
Jestże człowiek jeno omyłką Boga? Lub Bóg jeno omyłką człowieka? —
8.
Ze szkoły zapaśniczej życia. — Co mnie nie zabija, to mnie wzmacnia.
9.
Pomagaj sobie samemu: potem dopomoże ci każdy. Zasada miłości bliźniego.
10.
Nie wolno tchórzyć wobec swych czynów! Nie wolno zapierać się ich poniewczasie! — Wyrzut sumienia jest nieprzyzwoitością.
11.
Czy może być tragicznym osioł? — Gdy się ginie pod brzemieniem, którego ani udźwignąć, ani zrzucić nie można?... Położenie filozofa.
12.
Mając swe „dlaczego?” życiowe, godzimy się z każdym niemal „jak?”. — Człowiek nie dąży do szczęścia; czyni to tylko Anglik.
13.
Mężczyzna stworzył kobietę — z czegóż to? Z żebra swego bóstwa — swego „ideału”...
14.
Cóż to? Szukasz? Chciałbyś się zdziesięciokrotnić, zestokrotnić? Szukasz zwolenników? — Szukajże zer!
15.
Pogrobowcy — ja na przykład — bywają gorzej rozumiani od pisarzy głośnych za życia, za to lepiej słyszani. Dokładniej: nie rozumieją nas nigdy — i stąd nasza powaga...
16.
Między kobietami. — „Prawda? Oh, nie znasz ty tej prawdy! Nie jestże ona zamachem na wszystkie nasze pudeurs4?” —
17.
Oto artysta w moim smaku, skromny w swych potrzebach: pragnie właściwie dwóch tylko rzeczy: chleba i sztuki — panem et circen...5
18.
Kto nie umie tchnąć swej woli w rzeczy, ten wkłada w nie bodaj jakieś znaczenie: to znaczy, wierzy, iż wola w nich już istnieje. (Zasada „wiary”).
19.
Jak to? Wybraliście cnotę i nieskazitelność przekonań, a zarazem bierze was chętka na korzyści ludzi bez przekonań? — Ależ cnota zrzeka się „korzyści”... (antysemicie na drzwiach).
20.
Prawdziwa kobieta „popełnia” literaturę, jak jaki grzeszek: na próbę, mimochodem, oglądając się, czy nikt tego nie zauważył i by ktoś zauważył...
21.
Szukajmy tylko takich warunków, w których cnót pozornych mieć nie można, gdzie owszem, na podobieństwo linoskoka na linie, albo się pada, albo stoi — albo ucieka...
22.
„Źli ludzie nie mają pieśni”. — Skądże to pochodzi, iż mają pieśni Rosjanie?
23.
„Duch niemiecki”: od lat osiemnastu contradictio in adjecto6.
24.
Szukający początków staje się rakiem. Historyk patrzy wstecz; w końcu wierzy też wstecz.
25.
Zadowolenie chroni nawet przed zaziębieniem. Przeziębiłaż się kiedy kobieta, która wie, iż jest ładnie ubrana? — Przyjmuję wypadek, że jest ledwo ubrana.
26.
Nie ufam systematykom i ustępuję im z drogi. Pożądanie systemu jest brakiem rzetelności.
27.
Kobieta uchodzi za głęboką — dlaczego? gdyż nigdy zgłębić jej nie można. Kobieta nie jest jeszcze nawet płytka.
28.
Gdy kobieta ma cnoty męskie, to przychodzi uciekać; gdy zaś nie ma cnót męskich, to ucieka sama.
29.
„Ileż to miało ongi7 sumienie do gryzienia! I co za zęby miało! — A dziś? Cóż mu dolega?” — Pytanie dentysty.
30.
Rzadko błądzimy tylko raz z pośpiechu. W pierwszym pośpiechu czynimy zawsze za wiele. Właśnie dlatego popełniamy zazwyczaj jeszcze drugi — i tym razem czynimy za mało...
31.
Nadeptany robak kurczy się. Tak nakazuje rozsądek. Zmniejsza tym prawdopodobieństwo, iż zostanie nadeptany powtórnie. W języku morału8: pokora.
32.
Bywa nienawiść kłamstwa i udania, wynikająca z drażliwego pojmowania godności; bywa takaż sama nienawiść z tchórzostwa, gdyż zabrania kłamstwa przykazanie boże. Za tchórzliwy, by kłamać...
33.
Jak mało trzeba do szczęścia! Tonu kobzy. — Bez muzyki byłoby życie błędem. Niemiec wyobraża sobie, iż Bóg nawet śpiewa.
34.
On ne peut penser et écrire qu’assis9 (G. Flaubert). — Mam cię, nihilisto! Siedzenie jest właśnie grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Jeno wychodzone myśli są coś warte.
35.
Zdarza się, iż nas psychologów podobnie jak konie ogarnia niepokój: widzimy własny cień przed sobą i poczynamy się chwiać. Psycholog, by w ogóle widzieć, musi odwrócić od siebie oczy.
36.
Szkodzimyż cnocie my, immoraliści? — Zgoła nie, jak anarchiści nie szkodzą książętom. Ci znów są pewni swoich tronów, odkąd zaczęto do nich strzelać. Morał: należy do morału strzelać.
37.
Bieżysz10przodem? — Czy jako pasterz? Lub jako wyjątek? W trzecim wypadku jest się zbiegiem... Pierwsze pytanie sumienia.
38.
Czyś szczery? Czy aktor tylko? Zastępca? Czy też sam zastępowany? — W ostateczności jest się tylko naśladowcą aktora... Drugie pytanie sumienia.
39.
Rozczarowany mówi: „Szukałem wielkich ludzi, a znajdowałem zawsze tylko małpy ich ideału”.
40.
Czy się przyglądasz? Lub sam ręki przykładasz? Lub odwracasz oczy i precz się usuwasz?... Trzecie pytanie sumienia.
41.
Chceszli11 iść razem? Lub iść przodem? Lub iść samopas?... Trzeba wiedzieć, czego się chce i że się chce. — Czwarte pytanie sumienia.
42.
To były me stopnie, po nich wszedłem — dlatego musiałem po nich stąpać. Lecz im się zdawało, że chcę na nich usiąść i odpoczywać...
43.
Cóż stąd, że słuszność po mej stronie! Mam za wiele słuszności. — A kto najgłośniej dziś się śmieje, ten śmieje się też ostatni.
44.
Formuła mego szczęścia: tak, nie, linia prosta, cel...