9,99 zł
Ziara wytrwałą pracą zdobyła stanowisko w prestiżowym domu mody w Atlancie. Gdy nowy szef, Sloan Creighton, próbuje ją uwieść, Ziara się opiera, nie chce robić kariery poprzez łóżko. Sloan jednak rozpala jej zmysły przy każdej nadarzającej się okazji...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 151
Tłumaczenie:
Nie tak miał wyglądać jej poranek.
Ziara Divan pędziła korytarzem Eternity Designs z zaczerwienioną twarzą. Szpilki już uwierały ją w stopy, a spódnica nieprzyzwoicie opinała uda. Była spóźniona.
Rzuciła torebkę na biurko, wyjęła tablet z szuflady, w biegu go włączyła i ruszyła do biura Vivian Creighton, przed którym stanęła jak wryta. Nie było asystentki Vivian.
Tylko spokojnie, oddychaj, napominała się w myślach. Wygładziła ubranie, próbując odzyskać resztki profesjonalnego wizerunku. Nie była ideałem, ale jako przyszła asystentka zarządu nieustannie do niego dążyła, nawet jeśli korki na autostradzie wydłużały jej podróż do pracy. Starała się uspokoić, gdy nagle zza drzwi usłyszała krzyki. To niemożliwe, pomyślała, Vivian nigdy nie krzyczy. Byłoby to pogwałceniem wszelkich zasad, według których winny postępować damy z Południa. Teraz jednak Vivian mówiła podniesionym głosem. Ziara zbliżyła się do drzwi. Drugi głos należał do mężczyzny.
– Nie pozwolę ci zniszczyć firmy ojca!
O nie! Sloan Creighton, pasierb Vivian. Rzadko zjawiał się w biurze, ale za każdym razem flirtował z Ziarą, przyprawiając ją o dreszcze. W jego obecności trudno było jej się zdobyć na profesjonalizm, dlatego postanowiła go unikać.
– …nasz największy klient odrzucił wszystkie projekty… – usłyszała głos Sloana zza drzwi.
Podejrzewała, że spotkanie z największym detalicznym kupcem firmy nie poszło zgodnie z planem. Utrata tak ważnego klienta mogła oznaczać koniec Eternity Designs, a tego Ziara by nie chciała. Uwielbiała swoją pracę. Dzięki niej i serdecznym współpracownikom osiągnęła stabilizację, kórej brakowało jej przez całe życie.
– …nie masz innego wyboru…
Vivian poleciła jej przyjść o ósmej, a była już ósma siedemnaście. Ziara najchętniej jednak uciekłaby stamtąd, przypominając sobie, jak jej ciało reaguje na Sloana.
Nie mogła się jednak wycofać. Wzięła głęboki oddech i weszła do biura. Sloan stał, górując nad Vivian.
– Chcę mieć decydujący głos w Eternity, od zaraz. Potrzebuję trzech miesięcy. Jeśli moja jesienna kolekcja odniesie sukces, przepiszesz na mnie część swoich akcji, aby mój udział wzrósł do pięćdziesięciu pięciu procent, i oddasz mi kontrolę nad działem kreacji.
Ziara zatrzymała się w drzwiach. Na moment ogarnęła ją panika, która odciągnęła jej uwagę od szerokich ramion i kuszących pośladków Sloana.
– Może wrócę później? – zapytała.
Sloan i Vivian skierowali na nią wzrok. Ziara wpatrywała się w rozgniewaną twarz szefowej.
– Dzień dobry, usiądź – odrzekła Vivian, poprawiając elegancko przystrzyżone loki, jakby nagle zdała sobie sprawę, że wygląda niestosownie. – Może mi wyjaśnisz – znowu zwróciła się do Sloana – dlaczego miałabym przystać na tak absurdalne żądania?
– Przychody spadają, wierzyciele zajmują konta, a ty nie masz pojęcia, jak wydobyć się z tarapatów.
– Bez trudu znajdę kogoś, kto mi w tym pomoże.
– Na tyle szybko, żeby przyniosło to efekty? Wątpię.
Vivian oparła się o fotel zmieszana, bawiąc się obrączką ślubną, którą wciąż nosiła. Przynajmniej nie zauważyła, że Ziara się spóźniła. Sloan natomiast wyraźnie jej się przyglądał. Leniwym spojrzeniem omiótł jej ciało, gdy z trudem zachowując spokój, podeszła do biurka i usiadła na krześle. Sloan wpatrywał się teraz w dekolt jej garsonki. Musiała się powstrzymać, by nie poprawić lekko wystającej spod niej koronkowej halki. Przeniósł wzrok na szyję Ziary, na jego ustach pojawił się uśmieszek, który ją jednocześnie irytował i podniecał.
Nic dziwnego, że budził w Vivian wściekłość. Już wcześniej interesował się Ziarą, ale nigdy nie okazywał tego tak otwarcie. Jego opadające na kark włosy i lekko skrzywiony po złamaniu nos bardziej pasowały do surfera niż wytrawnego negocjatora. Jednak idealnie skrojony garnitur i nieugięta postawa zdradzały, że pod tą otoczką kryje się prawdziwy mężczyzna, a chłodne spojrzenie niebieskich oczu zdawało się potwierdzać, że ma serce ze stali. Ziara poczuła ulgę, gdy odwrócił wzrok, patrząc na macochę.
– Chodzi przecież o spuściznę ojca. Na co dzień ratuję podupadające firmy, więc zdołam uratować też Eternity.
– Ach, tak – odrzekła Vivian przeciągle – zapomniałam, że prowadzisz warsztat naprawiający firmy.
– Nazywaj go sobie, jak chcesz, ale transformacja nierentownych firm w dochodowe przedsiębiorstwa to bardzo lukratywne zajęcie. Szkoda tylko, że nie przyszłaś z tym do mnie wcześniej, ale wtedy musiałabyś przyznać, że poniosłaś porażkę.
Ziara podskoczyła, gdy Vivian uderzyła ręką w biurko. Z przerażeniem spojrzała na wykrzywioną ze złości twarz zwykle łagodnej szefowej.
– Ojciec nie ufał ci na tyle, żeby zapisać ci wszystkie udziały firmy. Dlaczego ja miałabym to zrobić?
Sloan oparł się o biurko.
– To ty nastawiłaś go przeciwko mnie, chciałaś go mieć wyłącznie dla siebie. Gdybym nie znał cię lepiej, pomyślałbym, że wszystko ukartowałaś. To pod twoim wpływem ojciec nalegał, żebym ukończył studia MBA, choć chciałem zająć się projektowaniem.
– Co za bzdury!
– Wcale nie. Jako jego była asystentka potrafiłaś kontrolować całe jego życie, nie tylko firmę.
Ziara siedziała oniemiała. Nigdy dotąd otwarcie nie rozmawiano o początkach kariery Vivian w Eternity. Założyła po prostu, że rozpoczęła pracę po ślubie z panem Creightonem. Tymczasem szefowa wielokrotnie ją napominała, że tylko kobiety lekkich obyczajów nawiązują romanse ze współpracownikami. Ziarze od dziecka dokuczano z powodu niemoralnego życia matki, dlatego przejęła się radami Vivian i bardzo dbała o nienaganną opinię.
Ręka Vivian lekko drżała, gdy uniosła ją, wskazując Sloana palcem.
– Nie mów do mnie takim tonem. Twój ojciec nigdy by na to nie pozwolił.
– Ale teraz nie może mi udzielić reprymendy. Jeśli oczekujesz ode mnie szacunku, powinnaś była sobie na niego zasłużyć dawno temu. Teraz jest za późno.
– Nigdy nie jest za późno, żeby zachować się jak dżentelmen. Ale wpojenie ci tych zasad okazało się niemożliwe.
Sloan wybuchnął śmiechem, opadając na fotel. Ziara czuła się, jakby oglądała mecz tenisa, a Sloan sprawiał wrażenie przekonanego, że wygrywa.
W ciągu dziesięciu minut Ziara dowiedziała się wiele nowego o swej mentorce. Choć trudno jej było w to uwierzyć, Vivian nie zawsze zachowywała się jak dama.
– W porządku, rób, co uważasz za stosowne – rzuciła Vivian przez zęby.
– Poproszę to na piśmie.
– Dziwię się, że ktokolwiek chce pracować z tak roszczeniową osobą.
– Poradzę sobie sam – odrzekł z aroganckim uśmiechem.
– O nie. Na pewno nie pozwolę, żebyś się tutaj panoszył bez nadzoru.
Sloan wpatrywał się w twarz Vivian, wietrząc podstęp.
– Jeśli chcesz mi kogoś przydzielić, lepiej żeby ta osoba znała się na tym, co robi i potrafiła wykonywać polecenia.
– Ona na pewno sobie poradzi i utrzyma cię w ryzach. – Nie! Serce Ziary zabiło mocniej, gdy Vivian przywołała ją gestem. – Wiem, że asystentki lgną do ciebie jak pszczoły do miodu, ale w przypadku Ziary nie będzie to problemem. Dobrze ją wyszkoliłam. Tylko moja osobista asystentka wie tyle samo co ona o tym, jak prowadzimy tutaj interesy. Poza tym, w przeciwieństwie do ciebie, zachowuje się nienagannie.
Ziara nagle poczuła się jak branka na targu niewolników. Chciała być uważana za sumienną pracownicę, miała jednak mieszane uczucia.
– Jesteś wspaniałomyślna, Vivian – odrzekł Sloan.
Ziara zerknęła na niego. Wpatrywał się w nią, w zamyśleniu pocierając palcem wargi. Jego złość gdzieś wyparowała, twarz nabrała bardziej delikatnych rysów. Opuścił wzrok na jej nogi, niemal czuła jego dotyk na wrażliwej skórze. Napięła mięśnie, by nie dać po sobie poznać, jak mocno na nią działa. Bezskutecznie próbowała ostudzić żar, który ogarniał jej ciało. Nigdy nie miała problemu z opanowaniem pożądania, dopóki nie poznała Sloana. Swojego nowego szefa…
Lekka szara garsonka, w której dotąd czuła się komfortowo, nagle wydała się za ciasna, bo piersi jej nabrzmiały. Była pewna, że Sloan widział pod tą zbroją kobietę, którą ukrywała. Jedno jego spojrzenie wystarczyło, aby ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby mógł ofiarować coś, czego jej brakowało. Zmieniła pozycję, obciągając spódnicę aż do kolan.
W jego oczach wyczytała zadowolenie – celowo się w nią wpatrywał, by wprawić ją w zakłopotanie. W odpowiedzi uniosła lekko brwi.
– Przyjdź do mojego biura jutro rano, zaczniemy pracę – powiedział z szerokim uśmiechem.
Na pewno zdoła znieść jego arogancki ton i opanować nieposłuszne ciało, które tak gwałtownie na niego reaguje. Zdołała się uwolnić od szarej egzystencji, stała się silną kobietą, która ma własne cele, marzenia, nowe umiejętności. Przez najbliższe trzy miesiące, do czasu, gdy Eternity Designs odzyska dawną świetność, będzie się kontrolować i zasłuży sobie na posadę asystentki zarządu. Ale jak sobie poradzi ze Sloanem?
Ziara. Jej klasyczna uroda i opanowanie odciągały uwagę Sloana od wybuchu Vivian. Dawno nie czuł tak silnego pożądania jak teraz, gdy przyglądał się nowej podwładnej. Co prawda przez ostatnie dwa lata firma zwolniła już trzy asystentki, bo upierały się, że były w nim zakochane, jednak tym razem to on będzie chyba musiał uwieść Ziarę – jej względy pomogą mu w prywatnej wojnie z Vivian. Wiedział, że to nieetyczne, ale tylko w ten sposób mógłby uniknąć nadzoru macochy, która okazała się odporna na jego urok osobisty. Niestety ojciec wybrał na żonę przywiązaną do tradycji piękność z Południa, kobietę sprytną.
Zależało jej na dobrym imieniu ojca i powodzeniu firmy, a Sloan zagrażał jej niepodzielnym rządom. Wreszcie mógł dać upust narastającej latami frustracji.
– Najwyższa pora wprowadzić kilka zmian – oznajmił. – Tradycyjne podejście może oznaczać utratę największego klienta, a na to nie możemy sobie pozwolić. W Eternity potrzebna jest świeża krew, nowy projektant, nowoczesne portfolio.
– Twój ojciec kochał tradycję, na której zbudował firmę – odparła Vivian surowym tonem. – Dlatego to mnie powierzył prowadzenie Eternity Designs.
Rodzina Sloana od trzech pokoleń prowadziła firmę projektującą suknie ślubne, choć on sam posiadał jedynie czterdzieści procent jej udziałów. Był jednak przekonany, że jeśli nie zacznie działać, czeka ją bankructwo.
– Twój udział nie czyni z ciebie absolutnej monarchini. Dobrze, że ojciec nie może już zobaczyć, do jakiego stanu doprowadziłaś firmę.
Zerknął na Ziarę, która nagle się wyprostowała zaskoczona. Gdyby wiedziała, jak bardzo w tej pozycji eksponuje piersi, z pewnością skuliłaby się ze strachu. Sloan chodził w tę i z powrotem, walcząc z frustracją i podnieceniem. Miał już dość bezowocnych rozmów.
Jego męska natura domagała się czegoś innego. Fascynował go widok Ziary przejętej jego kłótnią z Vivian. Przyglądał się tej egzotycznej piękności o kruczoczarnych włosach, wyobrażając sobie, że rozpuszcza jej konserwatywny kok, rozpina kilka guzików u garsonki. O swoich planach wobec Ziary myślał z mieszanką podniecenia i poczucia winy.
Tak bardzo obawiał się posądzenia o niestosowne relacje z podwładnymi, że przez ostatnie sześć miesięcy nie miał osobistej asystentki. Musiał jednak podjąć zdecydowane kroki – dla Ziary to tylko praca, nawet jeśli straci ją przez niego, znajdzie kolejną.
Dla Sloana Eternity Designs to spuścizna po ojcu.
– Jesteś zbyt pewny siebie, Sloan – odezwała się Vivian. – Pyszałkowatość zwykle prowadzi do zguby. Twoje nowoczesne metody nie sprawdzą się w naszej tradycyjnej firmie.
– Właśnie tego potrzebuje Eternity, mniej tradycji. – Spojrzał na Ziarę. Równie dobrze może ją od razu przetestować. – Jak myślisz? Czy firma ma jeszcze szansę na powodzenie?
– Ja… myślę… – Ziara patrzyła to na Sloana, to na Vivian. W jej lekko skośnych ciemnych oczach zabłysła panika. – Myślę, że nasi projektanci tworzą piękne prace, dzięki temu mamy lojalnych klientów. Wiele rodzin od pokoleń zamawia u nas suknie, nasze motto i oddanie są gwarantem sukcesu. Nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej.
Pierwszy test oblany.
– „Eternity Designs to harmonia tradycji i stylu”. – Vivian zacytowała motto firmy, wyprowadzając tym Sloana z równowagi. Ojciec ciężko pracował na sukces, kochał Eternity tak samo jak Sloan. Choć w chwili jego śmierci byli poróżnieni, zapisał mu czterdzieści procent udziałów. Sloan musiał wierzyć, że ojciec chciał mu przekazać choć część swojej spuścizny.
– W takim razie motto też musimy zmienić – rzucił z irytacją.
Ziara siedziała bez ruchu, jedynie jej tętno szybko pulsowało. Vivian westchnęła nieco teatralnie. Sloan wiedział, że nie spodoba mu się to, co usłyszy.
– Rozważałam różne opcje, jak zaradzić chwilowym kłopotom firmy. Znajomi polecili mi inwestorów. To powinno nam pomóc przeczekać do wiosny.
Sloan zamarł na moment, zszokowany.
– Nie pozwolę, żeby ktoś z zewnątrz wykupił udziały firmy!
– Zrobię wszystko, żeby uratować Eternity.
– Ale nie chcesz pozwolić, żebym ja się tym zajął! Chyba nie sądzisz, że będę się bezczynnie przyglądał, jak obcy ludzie przejmują Eternity.
– Nie rozumiem, dlaczego tak ci na tym zależy.
– To tylko dowodzi tego, jak słabo mnie znasz i… jak mało wiedziałaś o moim ojcu. Ta firma była jego oczkiem w głowie. – Czego nie można było powiedzieć o Sloanie. – Nie chcę, żeby dzieło jego życia przepadło. Zamierzam udowodnić, że potrafię ciężko pracować, aby uratować rodzinny skarb, że nie jestem leniem, którego próbujesz ze mnie zrobić. Wciąż widzisz we mnie dziecko w żałobie, a nie mężczyznę, którym dawno się stałem i którego przed śmiercią widział we mnie ojciec.
Z miny Vivian wyczytał jednak, że nigdy nie zmieni o nim zdania. Latami wmawiała ojcu, że na Sloanie nie można polegać, powołując się na młodzieńcze wybryki pasierba. Ostatecznie dopięła swego i skłoniła ojca, by przekazał jej większość udziałów.
– Oczywiście wolałabym, żeby firma została w rodzinie, dlatego dotrzymam słowa i dam ci szansę, ale będę szukać innych rozwiązań. – Nie był to zadowalający kompromis, ale postanowił go przyjąć. Gdyby Vivian wiedziała, jaki plan rodzi się właśnie w jego głowie, z pewnością odmówiłaby mu bez wahania. – Tylko nie zapominaj, kto tu rządzi. – Uśmiechnęła się cierpko.
– Nie zapomnę. Będziemy udawać, że ty rozdajesz karty, tymczasem ja zajmę się rozwiązywaniem problemów.
Vivian wyprostowała się, posyłając mu chłodne spojrzenie. Sloan czuł, że przyjdzie mu jeszcze zapłacić za ten brak szacunku.
– Ja też mam pewien warunek – dodała. – Jeśli się wycofasz, zanim zaprezentujemy jesienną kolekcję, Eternity Designs stanie się moją wyłączną własnością.
Tytuł oryginału: His By Design
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2013
Redaktor serii: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska
© 2013 by Katherine Worsham
© for the Polish edition by Harpercollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015, 2016
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-2594-6
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.