Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Praca poświęcona ważnym w życiu marynarzy zwyczajom i obrzędom morskim, tak pięknie wzbogacającym życie na statku. Dla wielu starszych mechaników bliskie i bardzo osobiste są też obyczaje i obrzędy związane ze szkolnictwem morskim - dlatego przekazujemy w tym zeszycie również informacje na ten temat.
To monograficzne opracowanie dotyczące szeroko rozumianej kultury ludzi morza zainteresuje też działaczy i członków Ligi Morskiej, dlatego również dla nich jest przeznaczone opracowanie.
[Ze wstępu]
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 164
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
STOWARZYSZENIE STARSZYCH MECHANIKÓW MORSKICH81 - 366 GDYNIA, ul. 10 Lutego 7
ODDZIAŁ W SZCZECINIE, WAŁY CHROBREGO 1, W. S. M.
Konto PKO O/Gdynia Nr 1961 1-77132-132
Zeszyt szkoleniowy nr 20
Władysław PałubickiZWYCZAJE I OBRZĘDY MORSKIETradycja i współczesność
GDYNIA 1987
Rada Programowa:
Lech Rezler (przewodniczący), Kazimierz Dendura, Zbigniew Pytko, Krzysztof Kuszewski, Lech Ulman, Zbigniew Kostelecki, Erazm Nowakowski
Zespół redakcyjny:
Kazimierz Dendura, Jerzy Drzemczewski, Barbara Łukaszewska, Lech Ulman
Recenzent zeszytu: prof. dr hab. Jan Tuczyński
Wydano staraniem SSMM z pomocą finansową WydziałuKultury Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku
Wykonano w Spółdzielni „Nowator” Gdynia, zl. 204/6/800/87 M-4
Stowarzyszenie Starszych Mechaników Morskich oddaje Czytelnikom kolejny zeszyt szkoleniowy. Tym razem jest to praca poświęcona ważnym w życiu marynarzy zwyczajom i obrzędom morskim, tak pięknie wzbogacającym życie na statku. Dla wielu starszych mechaników bliskie i bardzo osobiste są też obyczaje i obrzędy związane ze szkolnictwem morskim - dlatego przekazujemy w tym zeszycie również informacje na ten temat.
To monograficzne opracowanie dotyczące szeroko rozumianej kultury ludzi morza zainteresuje też działaczy i członków Ligi Morskiej, dlatego również dla nich jest przeznaczone opracowanie.
Dziękujemy autorowi, doc. dr hab. Władysławowi Pałubickiemu za opracowanie tego tematu, zaś prof. dr hab. Janowi Tuczyńskiemu - za recenzję zeszytu i uwagi do tematu. Szczególnie zaś dziękujemy Wydziałowi Kultury Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku za zrozumienie potrzeb kulturalnych ludzi morza i pomoc finansową w wydaniu tego zeszytu; ta cenna pomoc spotka się także z wdzięcznością Czytelników.
St. mech. Lech RezlerPrzewodniczący RG SSMM
Kultywowanie zwyczajów i obrzędów morskich jest ważne w życiu kulturalnym marynarzy, zaś ich propagowanie - jedną z istotnych form edukacji morskiej społeczeństwa. Celowi temu ma służyć także niniejsza publikacja. Co prawda ukazały się na naszym rynku w ostatnich kilkunastu latach tak doskonałe i kompetentne książki jak np. publikacja pt. "Zwyczaje i ceremoniał morski" autorstwa E.Koczorowskiego i współautorów, ale praca ta jest już dawno wyczerpana. Szybko też rozeszła się praca E.Koczorowskiego poświęcona "Ludziom od masztów i żagli". Również dwa wydania publikacji pt. "Obyczaje i tradycje morskie" wydane przez Wyższą Szkołę Morską w Gdyni zniknęły także z półek księgarskich.
Dlatego też słuszną wydaje się inicjatywa Stowarzyszenia Starszych Mechaników Morskich - poparta przez Wydział Kultury Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku - wydania monografii pt. "Zwyczaje i obrzędy morskie. Tradycja i współczesność". Sądzę, że wydanie tej pracy w ramach Zeszytów Szkoleniowych SSMM będzie choć częściowym spłaceniem długu wdzięczności wobec tych starszych mechaników i oficerów mechaników, którzy poprzez swoje publikacje i zaangażowanie na rzecz "uprawy morza" przyczyniają się do edukacji morskiej zwłaszcza młodego pokolenia. Wielu z nich wspomniano także na kartach niniejszego opracowania.
Jako pracownik morskiej uczelni - kontynuatorski tradycji Szkoły Morskiej w Tczewie - pragnę odwołać się we wstępie do "Księgi Honorowej" Sali Tradycji WSM w Gdyni, gdzie pod datą 15 marca 1983 roku wpisano znamienne słowa: ’’Szczęśliwa jest Szkoła, która tak wiele zdziałała dla wszczepienia narodowi przywiązania do morza. Szczęśliwi winni być ci, którzy swą pracę kontynuują poprzez zbieranie i eksponowanie dorobku pokoleń przeszłych. Lecz najbardziej szczęśliwi powinni być ludzie, którzy z owej skarbnicy mogą korzystać do woli”. Wypowiedź ta dowodzi - jak sądzę - umiłowania morza i morskiej kultury oraz wielkiej troski o zachowanie dla przyszłych pokoleń tego wszystkiego, co przez lat niemal siedemdziesiąt w zakresie ’’uprawy morza” w naszym kraju uczyniono.
Podobne motywy przyświecają autorowi, który pragnie oddać do rąk Czytelnika popularnonaukową pracę o morskich zwyczajach i obrzędach, adresowaną także do marynarzy i studentów wyższych szkół morskich, uczniów w szkołach średnich o profilu morskim, harcerzy, działaczy Ligi Morskiej oraz do tych wszystkich, którzy rozumieją pełny sens słów greckiego pisarza: NAVIGARE NECESSE EST! Żeglowanie jest rzeczą konieczną.
Publikacja mą charakter zarysu monografii, choć nie przynosi kompleksowego opracowania podjętych zagadnień. Prezentuje problemy wybrane w aspekcie praktycznym, wśród nich - formy działań na rzecz popularyzacji morskich tradycji oraz przykłady morskich zwyczajów i obrzędów praktykowanych zarówno w latach międzywojennych, jak również współcześnie. Scenariusze niektórych ważniejszych obrzędów morskich podano niemal w całości i to nie tylko w celach poznawczych, ale także praktycznych. Bowiem dzięki nim o wiele łatwiej jest dziś przeprowadzić na statku, a sympatykom kultury morskiej - na lądzie, określony ceremoniał np. chrztu równikowego, dysponując gotowymi scenariuszami tego obrzędu, opartymi na najwcześniejszej tradycji. Stąd też za celowe uznano zamieszczenie w niniejszym opracowaniu zarówno scenariusza chrztu równikowego z pierwszego rejsu żaglowca "Lwów" na drugą półkulę (1923 r.), z wielkiej podróży "Daru Pomorza" dookoła świata (1934/35 r.) jak też i ze sławnego rejsu ’’Daru Młodzieży" do portów Dalekiego Wschodu (VII 1983-II 1984 r.).
Wiele miejsca poświęcono też tradycjom Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni, tak bliskiej wielu starszym mechanikom. Tym więc należy tłumaczyć zamieszczenie w pracy in extenso tekstu ’’Apelu Poległych Pracowników i Absolwentów Szkół Morskich", przypomnienie sylwetek pierwszych wykładowców Szkoły Morskiej w Tczewie, a wśród nich inżynierów mechaników takich jak pierwszy dyrektor Szkoły Morskiej w Tczewie Antoni Garnuszewski, kierownik Wydziału Mechanicznego PSM w Tczewie i Gdyni - Kazimierz Bielski, pierwszy mechanik statku szkolnego ’’Lwów” - Witold Komocki; dziękuję mgr Hannie Olewniczak za opracowanie tych biogramów. Za istotny uznano też rozdział traktujący o Sali Tradycji uczelni. Wprowadzono także dział dotyczący kultywowania tradycji morskich w Tczewie. Dla młodych Czytelników spośród członków Ligi Morskiej dodano na końcu aneks wyjaśniający genezę i stan obecny dystynkcji marynarskich oraz mundurów pracowników szkół morskich w naszym kraju.
Praca wzbogacona jest ilustracjami, które mają przybliżyć Czytelnikowi poruszane zagadnienia. Ale czy tylko przybliżyć? A może ’’zarazić morzem” i wszystkim, co jego głębią i rozległością horyzontów tchnie?! Może wzbudzić zapał i swoisty patriotyzm wobec spraw morskich, jakimi społeczeństwo nasze żyje od pierwszej ceremonii zaślubin z morzem w Pucku?! Przypomnijmy wiadomości zamieszczone w ówczesnej prasie. Pisano wtedy,że Towarzystwo Przyjaciół Pomorza ustawiło na gdyńskich ulicach namioty, "... gdzie kilkuset uczącej się młodzieży znalazło wcale wygodne i tanie utrzymanie i możność korzystania z darów,jakie morze ciału i duszy przynosi".
Ten obóz studenckiej młodzieży - jak podaje R.Ciemiński - odwiedził tamtego czasu Stefan Żeromski. Fotografia utrwaliła ów moment, pełen symboliki. Oto ci młodzi ludzie z Podlasia i Małopolski, z kresów wschodnich i z zachodnich rubieży kraju po raz pierwszy ogląda polskie morze, spotykają się z morza tego piewcą.
Dziś mimo woli wracamy pamięcią i sercem do tamtych lat, gdy w miejscu, gdzie teraz rozsiadła się gdyńska uczelnia morska były jeszcze puste pola, a jedynym ich gospodarzem był silny bałtycki wiatr, który hulał, uginając karłowate sosny. Polska miała wtedy zaledwie ”okno na świat" - 140 km wybrzeża, z czego 73 przypadały na sam Półwysep Helski. Morze polskie zaczynało się od Jeziora Żarnowieckiego a kończyło na majątku Kolibki w Gdyni. Nad tym morzem nie było wtenczas ani jednego portu, nie licząc rybackich przystani. Dziś jesteśmy państwem morskim uznanym w skali światowej - ale czy także narodem morskim? Narodem, który od Bałtyku aż po gór szczytu, od Słupie aż po Włodawę czuje słony zapach wody i dobroczynny ’’wiatr od morza”? Czy jesteśmy morskim społeczeństwem, które zwrócone ’’twarzą do morza”, myśli na sposób morski, prowadzi morską edukację młodzieży i wszechstronnie korzysta z dobrodziejstw, jakie mogą płynąć z dobrze zagospodarowanej i, jakże szeroko od lat już czterdziestu otwartej, ’’Bramy na świat”? Wahałbym się dać jednoznaczne, pozytywne odpowiedzi na tak postawione pytania. Zostawiam je więc doświadczeniu i opinii Czytelnika.
Człowiek od zarania dziejów odczuwał potrzebą rytualizacji swoich zachowań w określonych, szczególnie dlań ważnych, momentach życia. Czynił to za pomocą specjalnych gestów, słów, rekwizytów, które nadawały czynnościom normalnym sens symbolu informującego o doniosłości sytuacji. Gesty te, rekwizyty i słowa połączone w odpowiednim układzie wokół wspólnego celu w wielowarstwową całość określane są mianem obrzędów. Jeśli zachowania takie powtarzają się w określonych sytuacjach, obejmując mniejsze czy wiąksze grupy społeczne, tworzą system zwyczajów odróżniających daną zbiorowość od pozostałych [1]. Takimi zachowaniami były od dawien dawna przede wszystkim świąta religijne i państwowe. Potwierdza je historia i archeologia na wszystkich kontynentach i we wszystkich krągach kulturowych. Znane były już w epoce wedyjskiej mieszkańcom subkontynentu indyjskiego, którzy rokrocznie wspólnie i radośnie obchodzili święto ognia, święto koni i święto króla. Również w hinduizmie powszechnie obchodzono (i jeszcze dziś obchodzi sią) święto Diwali (święto świateł), święto narodzenia Kriszny, święto Rama-lila, a także święto Wozu w Puri w stanie Orisa. Nieobce były też wielkie świąta najstarszej bodajże kulturze Bliskiego Wschodu - sumeryjskiej w międzyrzeczu Tygrysu i Eufratu. Barwne widowska świąteczne znała kraina faraonów. Przypomnijmy choć jedno z nich: obchodzono tam doroczne święto Izydy zwane świętem żeglugi. Izydzie ofiarowywano wspaniale ozdobiony statek, wypełniony bogatymi darami. Uwolniony z uwięzi wypływał on na wody morza pod rozwiniętym żaglem, który pokryty był napisami zawierającymi prośby i wezwania do bóstw o szczęśliwą żeglugę. Uroczystość ta skupiała setki tysięcy mieszkańców krainy Nilu, bratając ich więzami wspólnie przeżytych, uroczystych chwil. Również lud grodu nadtybrzańskiego, prócz chleba, żądał od swych władców uroczystych widowisk ("Panem et circenses! - "chleba i igrzysk”). Wspomnijmy tu choćby rzymskie Neptunalia - święto boga mórz i oceanów - Neptuna. Celem spopularyzowania tych obrzędów Cezar kazał urządzić na Polach Marsowych w Rzymie sztuczne morze dla odbywania Naumachii« Owo święto było nie tylko pokazem sprawności bojowej na morzu, ale również spełniało funkcje integracyjną, jednocząc mieszkańców grodu Remusa i Romulusa.
Wykopaliska archeologiczne, najstarsze zapisy kronikarskie, wielowiekowe tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie świadczą o tym, że również nasi słowiańscy pradziadowie głęboko odczuwali potrzebę rytualizacji i uświetnienia określonych zachowań w ważniejszych momentach życia. Tytułem przykładu przywołajmy tu święto zwane "Sobótką" lub "Nocą Kupały", organizowane w okresie przesilenia dnia z nocą, tj. z 2.1 na 22 czerwca. W tę najkrótszą noc w roku każdy, "kto żyw i zdrów" przychodził nad brzeg rzeki, zalewu, jeziora, aby przy ognisku spędzić czas na zabawie i wróżbach, puszczaniu wianków na wodę i śpiewach. Było to prawdziwe święto całej społeczności, święto wzmacniające więzi międzyludzkie i budzące prawdziwą radość.
Potrzeba świętowania oraz rytualizowania ważniejszych momentów w życiu jednostek i grup społecznych nie tylko w ciągu wieków nie wygasła, ale w sposób dynamiczny rozwija się aż do naszych czasów. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że obrzędowość urzeczywistnią pewien typ wśpółprzebywania, porozumienia obejmującego cały zespół ludzki, a więc jest ważnym elementem życia społecznego na wszystkich etapach jego rozwoju. Jest to - jak słusznie zauważa Ewa Barcikowska - autentyczna kolektywizacja intymnych przeżyć jednostki [2].
Z doświadczenia wiemy, że jeśli obrzęd napotyka na akceptację społeczną - powiększa tradycję przekazywaną z pokolenia na pokolenie i staje się cząstką dziedzictwa kulturowego danej grupy społecznej lub narodu.
Trudno określić, jaki mechanizm społeczny kieruje procesem przyjmowania i kultywowania jednych obrzędów, a odrzucania innych. Badania jednak potwierdzają, że mimo postępu urbanizacji i industrializacji, świat obrzędowości nadal rozwija się, zachowując niejednokrotnie stare formy nasycane nową treścią. Wśród współczesnych polskich obyczajów i obrzędów znajdziemy takie, których tradycja sięga średniowiecza: choćby obrzęd uroczystej promocji doktorów na uniwersytetach, szereg uroczystości religijnych, chrzest równikowy na statkach i okrętach,chrzty dzieci i nadawanie im imion. Są i takie obrzędy, które rodzą się na naszych oczach: różne święta państwowe, zawodowe, rodzinne, które wielokrotnie powtarzane stają się już zwyczajem, a potem na trwałe zapisują się w kulturze naszego narodu. O ich trwałości decydują doniosłe funkcje, jakie spełniają one zarówno w życiu jednostki, jak również w działalności poszczególnych grup społecznych.
Zanim jednak wskażemy na te funkcje spróbujmy najpierw uporządkować pojęcia, związane z problematyką obyczajowości i obrzędowości oraz dokonać próby ich klasyfikacji.
W literaturze przedmiotu oraz w języku potocznym funkcjonują takie terminy jak: zwyczaj, obyczaj, rytuał, symbol, znak, obrzęd, inicjacja, tradycja. A oto krótkie omówienie ich treści
- Zwyczaj: jest to każde zachowanie człowieka powtarzające się w określonych sytuacjach [3]. Może ono charakteryzować tylko jednego człowieka i wtedy z reguły nie interesuje badacza kultury. Może też dotyczyć grupy społecznej i być normalnym, zwykłym sposobem jej zachowania się. Zwyczajność tego postępowania (np. witanie się, pozdrawianie, składanie życzeń, odbywanie obrzędu chrztu statku, chrztu morskiego, zawieranie ślubu, uroczyste nadawanie imienia itp.) jest oczywistością znaną wszystkim wokół i na ogół nie wywołuje zdziwienia. Kto chce, może tak właśnie postępować, kto nie chce - może zachować się inaczej. Budzi to wprawdzie zdziwienie, ale nie powoduje żadnej kary. Może wywołać uśmiech czy kpiny, lecz jest tolerowane.
- Obyczaj: jest wyselekcjonowanym zwyczajem [4]. Pojęcie to również oznacza zachowanie danej grupy społecznej, powtarzające się w określonych sytuacjach, ale zachowanie wymagane. Nieprzestrzeganie tego zachowania powoduje niezadowolenie grupy społecznej, naganę lub karę. Obyczaj dotyczy w zasadzie ważniejszych niż zwyczaj wartości, które grupa społeczna przedkłada nad inne. Odpowiednie zachowanie się wobec ludzi starszych, pełne szacunku traktowanie miejsc spoczynku zmarłych, odpowiednie obchodzenie się z chlebem, należyty sposób ubierania się, wysławiania, wierność współmałżonkowi - wszystko to są przykłady zachowania obyczajnego. Obyczaj często graniczy z normą prawną, np.: wspomniana już wierność małżeńska, obyczaj uczciwości studenckiej, ludzkiej prawdomówności, przyzwoitego ubierania się itp.
- Rytuał: jest wsparciem zwyczaju i obyczaju. Składają się nań gesty, słowa, rekwizyty, które nadają normalnej czynności czy zachowaniu sens symbolu bądź znaku komunikującego ważność i powagę sytuacji [5]. Przy czym symbol to jakiś przedmiot dostrzegalny zmysłami (rzecz, znak, gest, czynność, który przywołuje na myśl jakiś inny przedmiot lub pojęcie [6]. W celu określenia symbolu najczęściej używa się słowa znak. Symbol jednak jest pojęciem węższym od znaku: każdy symbol jest znakiem, ale nie każdy znak jest symbolem. Znak staje się symbolem dopiero wtedy, gdy za taki zostaje uznany. O tym, czy jakiś znak ma być symbolem decyduje konwencja. Człowiek jest źródłem symbolicznego rozumienia znaków.
W pojęciu symbolu zawierają się dwa istotne elementy, tj. sam znak i przedmiot świadomego odniesienia. Akcent jednak spoczywa nie na samym znaku, lecz na przedmiocie i pojęciu symbolizowanym. Sam znak może być mało ważny, ledwo dostrzegalny, lecz to nie umniejsza ważności symbolu, którego istotną cechą jest reprezentowanie "czegoś innego". Nie jest więc ważne w symbolice to, za pomocą czego symbolizujemy, lecz to, co symbolizujemy. Często małe obrazki, figurki czy ledwo dostrzegalne gesty mają większe znaczenie w dziedzinie obrzędowości (jako symbole rytuału) aniżeli wielkie dzieła i skomplikowane działania. Zwykły orzełek odciśnięty z blachy ma dla Polaka większe znaczenie symboliczne, aniżeli skomplikowana ornamentacja [7]. Wręczenie gospodarzowi dożynek symbolicznego bochenka chleba, ojcu - nowo narodzonego dziecka, marynarzowi - dyplomu chrztu morskiego - wszystko to są czynności symboliczne mające ważne znaczenie dla osób zainteresowanych.
- Obrzęd: składa się z szeregu rytuałów powiązanych wspólnym sensem. Tworzą one całość komunikatu o skomplikowanej treści. Zależnie od kompozycji słów i gestów, a także używanych przedmiotów powstają prawie nieograniczone możliwości wyjawiania najważniejszych spraw dotyczących człowieka [8], na przykład w obrzędach: chrztu dziecka, uroczystego nadania imienia, ślubu, pasowania na marynarza, dożynek itp.[9]
- Inicjacje: zajmują szczególne miejsce wśród obrzędów [10]. Człowiek przechodzi przez nie niezależnie od swej woli. Obrzęd inicjacyjny jest wprowadzeniem do określonej grupy: wieku, religijnej, zawodowej, społecznej. Wiąże się z nim uzyskanie konkretnych praw i podjęcie obowiązków (np. immatrykulacja, pasowanie na ucznia, górnika, stoczniowca itp.).
- Ważnym momentem zarówno w kultywowaniu, jak również stanowieniu obyczajów i obrzędów jest nawiązywanie do tradycji. Teraźniejszość bowiem nie może funkcjonować bez odwoływania się do przeszłości. Przy czym przeszłości nie traktujemy jako czegoś, co popłynęło z nurtem czasu. Wiemy bowiem, że dynamika życia i rozwój istnieje tam, gdzie "nowe” przerywa istnienie "starego", wchłaniając z niego wszystko to, co pozytywne. A zachowanie tego, co pozytywne, jest właśnie "ciągłością w nieciągłości", sukcesyjnością w rozwoju, rozumną tradycją. Ze "starego" ostaje się to, bez czego niemożliwy jest dalszy rozwój układu. Przeszłość zawsze uczestniczy w tworzeniu teraźniejszości.
Pisał niegdyś Florian Znaniecki: "Sfera obyczajów rozciągało się może na wszystkie dziedziny ludzkiego postępowania, od takich czynności, jak: mieszkanie, ubieranie się, jedzenie, do takich jak poszanowanie życia ludzkiego" [11]. Tym, jak się wydaje należy tłumaczyć brak w dotychczasowej literaturze klasyfikacji obyczajowości.
Sądzę jednak, że mimo tak szerokiego zakresu znaczeniowego pojęcia "obyczaj" można pokusić się o próbę klasyfikacji obyczajów zrytualizowanych. Biorąc za kryterium podziału etapy życia człowieka oraz jego działalność zawodową i społeczno-polityczną można wyróżnić następujące grupy obyczajów i obrzędów:
- zespół ogólnych ceremonii wojskowych,
- wojskowe obrzędy morskie.
Wspomniano już na wstępie niniejszych rozważań, że obyczajowość zrytualizowana zawdzięcza swój dynamiczny rozwój wielu funkcjom, jakie spełnia ona w życiu jednostki i grup społecznych.
Wskażmy i omówmy niektóre z nich:
- Funkcja wychowawcza. Obyczaje i obrzędy są jedną z form intencjonalnej edukacji - jak to słusznie podkreśla F.Araszkiewicz. Intencjonalność edukacyjna leży w samej istocie obrzędów. W praktyce realizuje się ona albo przez przypatrywanie się, albo w naśladownictwie, albo też dzięki zastosowaniu w określonym obrzędzie słów o charakterze wychowawczym. Z naśladownictwem mamy do czynienia wówczas, gdy w danym obrzędzie "człowiek występuje w charakterze albo podmiotu, albo pełnoprawnego uczestnika. Występowanie w obu tych rolach nakłada na człowieka powinność przestrzegania reguł danego obrzędu [12]. Odstępstwo od tych reguł może pociągnąć za sobą określoną sankcję społeczną, będącą równocześnie wyrazem znaczenia obrzędu. Funkcji edukacyjnej obrzędu upatruje się zazwyczaj w teatralności, symbolice, ruchu, efektach akustycznych oraz innych elementach działających na wyobraźnię, uczucia, emocje. Przykładem może tu być apel poległych, w czasie którego w podniosłym i pełnym powagi nastroju imiennie przywołuje się na miejsce uroczystości wszystkich zasłużonych, którzy przyczynili się do rozwoju bądź ocalenia kultury grupy społecznej, do jakiej przynależeli, a przez to i całego narodu. Przypominanie przy tej okazji czynów, których dokonali, zalet ich osobowości, postaw jakie prezentowali ma ogromne znaczenie, zwłaszcza dla ludzi młodych (harcerze, studenci, żołnierze itp.).Słowa towarzyszące temu obrzędowi są równie ważne, jak gesty i znaki symboliczne wówczas stosowane.
Niezmiernie istotnym elementem wychowawczym jest - jak już wspomniałem - używanie odpowiednich słów (tekstu) czy to zawartych w przemówieniu, alokucji, inwokacji, czy też - co jest najbardziej wskazane - umieszczonych na okolicznościowym dyplomie.
Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale jest faktem, że młodzi ludzie - lecz nie tylko oni - którzy w latach szkolnych lub podczas studiów uczestniczyli w czasie rejsu na statku w okolicznościowym obrzędzie tak mocno przeżywają ten moment, że nawet po wielu latach wspominają go, a otrzymany przy tej okazji dokument (dyplom) przechowywany jest z niezwykłą pieczołowitością. I tak np. inż. Mirosław Garnuszewski - syn pierwszego dyrektora Szkoły Morskiej w Tczewie Antoniego Garnuszewskiego - mówił autorowi jeszcze niedawno, że ojciec jego przez 31 lat (w tym również w koszmarnych latach wojny) przechowywał dyplom obrzędu chrztu równikowego, w którym to wydarzeniu uczestniczył 12 sierpnia 1923 r., kiedy statek szkolny ’’Lwów" po raz pierwszy w dziejach naszego narodu przekroczył równik. Krótki dyplom zawiera nie tylko treści patriotyczne, ale również pochwałę nienagannej postawy a tym samym - zachętę do pielęgnowania w życiu marynarskim odwagi, męstwa i poświęcenia.
A oto treść dyplomu:
Dyplom nr 389723/62 "Ku wieczney rzeczy pamiątce Imci Panu Antoniemu Garnuszewskiemu oficyerowi Armaty Wodney Nayaśniejszey Rzeczypospolitey Polskiey,na korabiu "Lwów" służbę pełniącemu, który odwagę a cnotę wielką czyniąc, do przewiezienia po raz pierwszy bandery polskiey trans aequatorem augusta 13-go Anno Domini MCMXXIII na onym że korabiu w wielkiey mierze się przyczynił, documentum niniejsze wydać raczymy, własnoręcznym podpisem ye opatruyąc.
Neptun - Rex Triton - Minister Kpt. statku szkolnego "Lwów" (Ziółkowski) R.P.S.S."Lwów - na równiku"[13]
Również dyplomy chrztu równikowego, które dziś wydaje PLO zawierają elementy wychowawcze. Tekst ich kończy się słowami: "Stwierdziwszy ex officio przez ten obrządek zdolność do żeglugi tegoż, nakładam na niego obowiązek czcić honor marynarza i nieść pomoc bliźniemu w każdej potrzebie i po wszelkie czasy" [14]
Funkcję wychowawczą obrzędów rozumieją też dobrze władze Wydziału Nawigacyjnego Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni,które już przy okazji wręczania pierwszych dyplomów zorganizowały (i organizują co roku) również obrzęd uroczystego wręczenia "Aktów Promocji" stanowiący swego rodzaju pasowanie na marynarza, na "inżyniera morza". Treść wręczonego przy tej okazji dyplomu zawiera wiele elementów edukacyjnych, na które wskażemy w części drugiej niniejszej pracy.
- Funkcja integracyjna. Obyczaje i obrzędy służą integrowaniu grup społecznych. W tej roli występują głównie te, które dokonują się w relacjach: jednostka-grupą społeczna, grupa społeczna-jednostka ludzka, grupa społeczna-grupa społeczna. Obrzędowość ta sięga również instytucjonalnych form życia społecznego. Z tego też powodu znajduje się ona pod szczególnie troskliwą opieką ze strony władz. Funkcje takie pełnią m.in.t święto klasy robotniczej - 1 Maja, Święto Odrodzenia Polski i związane z nim uroczystości, Dni Morza oraz towarzyszące im obrzędy, przysięga w wojsku, uroczysta inauguracja roku akademickiego itp. Ale funkcje te pełnią też wszelkie uroczystości świeckie czy religijne, a także okolicznościowe zabawy, towarzyskie spotkania, w których trakcie ludzie lepiej poznają się, łamią lody uprzedzeń, nabierają do siebie zaufania. Uroczystość jako element integrujący zespół nabiera szczególnego znaczenia zwłaszcza wtedy, gdy ludzie znajdują się w specyficznych warunkach, tak jak to bywa np. w życiu marynarzy, gdzie "podstawowym składnikiem specyfiki pracy na statku jest długotrwała izolacja społeczno-rodzinna, jakiej podlegają wszyscy marynarze i rybacy niezależnie od swoich specjalności zawodowych (...). Czynnikiem wybitnie niekorzystnym, stanowiącym składową specyfiki środowiska marynarskiego jest też brak możliwości pełnego zaspokojenia w obrąbie statku wielu potrzeb psychogennych, takich jak bezpieczeństwa, przynależności, miłości, uznania, samoafirmacji [15] Potrzeby te w dużym stopniu zaspokajają wspólne uroczystości na statku, które gromadzą całą załogą, kiedy jednoczący wszystkich podniosły nastrój wynagradza cząściowo brak ciepła rodzinnego, łagodzi tąsknotą za domem, za ojczystym krajem.
- Funkcja afirmacyjna i humanizacyjna. Funkcją tą pełnią obrzędy ze względu na przysługujący im walor upodmiotowienia człowieka i przez podkreślenie znaczenia ważniejszych momentów w życiu [16]. Również ta funkcja ma ogromne znaczenie zwłaszcza w życiu młodego człowieka (ale nie tylko), w procesie jego edukacji i kształtowania postaw. Należy podkreślić te momenty, które dla rozwoju osobowości i kariery życiowej mają zasadnicze znaczenie. Dobrze się stało, że od roku 1977 wprowadzono święto Szkoły, że w tym samym roku zaczęto wydawać wzorowym uczniom świadectwa, podkreślające kolorem fakt ich wyróżnienia, że wprowadza się dość powszechnie obrzędy "pasowania na ucznia", że młodych ludzi wprowadza się do zawodu poprzez specjalny obrząd "pasowania" na górnika, marynarza, stoczniowca, rybaka itp., że dowody osobiste wrącza się młodym ludziom w sposób uroczysty, podczas pełnego patriotyzmu obrządu "pasowania na obywatela", że żołnierzy odchodzących do wojska i wracających z tej patriotycznej służby żegna się i wita w sposób uroczysty, że coraz cząściej klucze do nowych mieszkań wręcza się młodym ludziom w oprawie specjalnego obrzędu, że pielęgnuje się wśród studentów uroczystości żakowskie, bez względu na ich nazwy: "Neptunalia”, "Juvenalia", "Kozienalia" itd.
We wszystkich tych uroczystościach ważny jest człowiek, jego osoba, jego zawodowe i prywatne sprawy oraz przeżycia. Bowiem większość obyczajów i obrzędów ma charakter głęboko antropocentryczny i stanowi jeden ze środków spełnienia się zasady samorealizacji i uspołecznienia. Stąd nie należy zaniedbywać żadnej okazji, by dzięki dobrze zorganizowanemu obrzędowi podkreślić, zwłaszcza w życiu młodego człowieka, ważniejsze momenty, by uświadomić mu znaną prawdę, iż człowiek jest aż człowiekiem! Element afirmacyjny w życiu młodego człowieka, wiara we własne siły, mobilizacja do dalszej aktywności - wszystko to ma niebagatelne znaczenie w kształtowaniu osobowości i postaw zwłaszcza młodego pokolenia.
- Funkcja ludyczna. Obyczaje i obrzędy pozwalają też na odpowiednie zagospodarowanie czasu wolnego oraz wprowadzają elementy radości do monotonii pracy. Tu chciałbym się powołać na rozważania Lecha Miliana, który w kilku swoich pracach poświęconych problematyce czasu wolnego, zwłaszcza wśród marynarzy, wskazuje właśnie na funkcję ludyczną czyli "zabawową" obyczajów i obrzędów. "Nie skrywamy - pisze on - że doniosłe znaczenie w walce z monotonią na statku przypisujemy tym zajęciom podejmowanym w czasie wolnym, w których przeważa lub całkowicie dominuje element zabawy, zwłaszcza zabawy zbiorowej (...) Wartość zabawy polega na zmianie sytuacji monotonnej na zupełnie przeciwstawną - pełną emocji i wrażeń. Oto dlaczego ludzie dorośli się bawią (...) Poddając się urokowi zabawy, zapominają na pewien czas, że są zwykłymi urzędnikami bądź "tylko" marynarzami [17]
Stąd nie należy się dziwić, że niemal każdy marynarz, który przekracza równik lub koło polarne poddany jest obrzędowi "chrztu morskiego”, który to obrzęd dziś już ma prawie wyłącznie charakter zabawy, gromadzącej całą załogę oraz dostarczającej ogromnej porcji śmiechu i wesołości. Jest więc zrozumiałe, że ważnym momentom życia jednostki lub grupy społecznej nadajemy jak najbardziej okazałą oprawę połączoną zazwyczaj z momentami zabawowymi, by na godzin kilka uciec od codzienności i monotonii życia. Stąd między innymi "studniówka" przed maturą, "połowinki" w czasie studiów, radość z długiego karnawału, przedłużenie do kilku dni uroczystości weselnych, "szaleństwo" zabaw sylwestrowych itd.
Funkcję ludyczną spełnia również obrzędowość harcerska a także rozwijająca się obrzędowość w domach wczasowych, na obozach, koloniach, która na wzór pałeczki sztafetowej jest przekazywana kolejnym turnusom. Można na tej podstawie wnioskować, że ponieważ człowiek nie znosi pustki, przeto obyczajowość wczasów ma realne podstawy ukształtowania się i funkcjonowania tak osobowościowego - jak też i kulturotwórczego.
Można by jeszcze mówić o wielu innych funkcjach obyczajów i obrzędów, takich jak: rola kulturotwórcza, estetyczna, emocjonalna, ale ramy niniejszego opracowania nie pozwalają na zbyt szczegółowe omawianie tych zagadnień. Zainteresowanego Czytelnika odsyłam do kompetentnych w tej materii opracowań E.Ciupaka, F.W.Araszkiewicza oraz J.Wierusza Kowalskiego.
Tradycja naszych dokonań na morzu jest skromna. Tak się toczyły losy kraju, że częstokroć brutalnie odpychano nas od morza. Jednak mimo wszystkie przeciwności odnotowujemy, od pierwszych lat naszej państwowości trwający, wysiłek w kierunku "uprawy morza".
Już pierwsi polscy władcy zauważyli, że "morze żywi i bogaci" i dlatego starali się o utrzymanie związku swego państwa z Bałtykiem. Politykę tę realizował energicznie Bolesław Krzywousty, który w wyprawach z lat 1103-1105, 1116, 1119-1123 przyłączył ponownie do Polski Pomorze Gdańskie, Kołobrzeg, Wolin i Szczecin, a także uzyskał zwierzchnictwo nad słowiańskimi plemionami na zachód od ujścia Odry i nad wyspą Rugią, jego zaś rycerze - jak podaje polski kronikarz Gall Anonim - śpiewali jedną z najstarszych pieśni o morzu:
"Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące - My po świeże przychodzimy w oceanie pluskające! Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali - A nas burza nie odstrasza, ni szum groźnej, morskiej fali.
Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie, a my skarby i potwory łowim skryte w oceanie” [18].
Odnotujmy dalej poczynania księcia szczecińskiego Racibora, który zorganizował wielką wyprawę odwetową na południowe wybrzeże Norwegii i w sierpniu 1136 r. zdobył port i miasto Konunga-helę .
Karta historii niebawem jednak się odwróciła, gdyż Krzyżacy odepchnęli nas od morza. Przypomniał Polakom o morzu Władysław Jagiełło, a później Zygmunt Stary, przede wszystkim jednak Zygmunt August, któremu flota była potrzebna w wojnie inflanckiej oraz w wojnie północnej ze Szwecją. Król ten nie tylko wystawił zaciężną flotę kaperską, ale zaczął budować w stoczni elbląskiej okręty dla regularnej polskiej floty wojennej. Powołał również w 1568 r. pierwszą polską ’’władzę” na morzu - tzw. Komisję Morską, której przewodniczącym był Jan Kostka - kasztelan gdański [19].
Chlubną kartę w obronie morza zapisał też starosta pucki Jan Wejher, który w 1606 r. w bitwie pod Helem pokonał Szwedów dzięki zorganizowaniu straży morskiej i wybudowaniu okrętów w stoczni puckiej. Gdy po kilkunastu latach Szwedzi znowu rozpętali wojnę morską zauważamy kolejny istotny moment, a mianowicie: 27 listopada 1627 r. flota polska pod dowództwem admirała Dickmanna pokonała w bitwie pod Oliwą eskadrę szwedzką blokującą port gdański. Było to pierwsze wielkie zwycięstwo Polski na morzu, które dziś zaliczamy do najświetniejszych tradycji oręża polskiego. [20]
Jednakże to zwycięstwo nie zostało należycie wykorzystane. Szwedzi bowiem zniszczyli w Gdańsku część floty polskiej, pozostałe zaś okręty Zygmunt III wysłał poza granice kraju.
Największe w historii pierwszej Rzeczypospolitej poczynania na morzu podjął następca Zygmunta III król Władysław IV. Widząc, że Polska ciągle nie ma jeszcze bezpiecznego portu (z Gdańskiem bowiem były ciągłe kłopoty, a port w Pucku był za płytki), król polecił wybudować dwa ufortyfikowane porty na Helu i nazwał jeden z nich Władysławowem, a drugi - Kazimierzowem. Budowę nowej floty morskiej oparł król na umowie z bogatym kupcem gdańskim - Jerzym Hewlem. Doszło też w tym czasie do handlu morskiego z zaprzyjaźnionymi krajami morskimi - Hiszpanią i Portugalią. Wkrótce jednak na skutek trudności finansowych dzieło Władysława IV rozpadło się. Zresztą w Polsce szlacheckiej nie było zainteresowania morzem. "Może Polak nie wiedzieć - co to morze, gdy pilnie orze" - pisał Klonowicz jeszcze zanim kraj nasz utracił wolność. Do wyjątków należeli tacy ludzie jak Dymitr Solikowski, sekretarz króla Zygmunta Augusta, który już w 1573 r. wzywał szlachtę do zwrócenia pilnej uwagi na sprawy morskie daremnie zresztą perswadując, że "każdemu panu i narodowi więcej ną morskim państwie zależy aniżeli na ziemskim. Kto ma państwo morskie a nie używa go, albo je sobie da wydzierać, wszystkie pożytki od siebie oddala, a wszystkie szkody na się przywodzi, z wolnego niewolnikiem się stawa, z bogatego ubogim, z swego cudzym" [21]. Do wyjątków należeli też w okresie rozbiorów tacy żeglarze, jak Adam Mierosławski albo Stefan Rogoziński, którzy z dala od kraju odbywali dalekie podróże morskie. W rzeczywistości nigdy nie byliśmy - tak ułożyły się nasze dzieje - krajem ani narodem morskim. Gdy inni zdobywali świat, my musieliśmy walczyć o polskość naszych rdzennych ziem.
Inaczej na szczęście ułożyły się nasze losy morskie w latach dwudziestych. Dziś już. z perspektywy lat sześćdziesięciu można powiedzieć, że działali wówczas ludzie światli, mądrzy, tacy jak: wiceadmirał Kazimierz Porębski, Antoni Garnuszewski, Antoni Ledóchowski i inni. To dzięki nim powstała, 17 czerwca 1920 r., w Tczewie pierwsza w dziejach naszych szkoła morska, przygotowująca kadry dla floty, która miała się dopiero narodzić. I narodziła się! Mimo że zrazu jej początki były bardzo skromne. Mądrość ludzi pokroju inżynierów Eugeniusza Kwiatkowskiego i Tadeusza Wendy sprawiła, że już w 1922 r. rozpoczęto realizację uchwały Sejmu dotyczącej budowy portu w Gdyni, który stał się później symbolem Polski morskiej okresu międzywojennego. "Miasto z morza" napisze o nim Ryszard Ciemiński [22] "Niewysłowionej piękności poemat stworzony w drzewie, betonie i żelazie" - taką zobaczył Gdynię jej piewca Stefan Żeromski. "Najwspanialszy pomnik pracy polskiej" - w tym kształcie ujrzał Gdynię ojciec jej i twórca inż. Eugeniusz Kwiatkowski. "Najpiękniejsze słowo polskiej mowy" - napisał upojony jej rozmachem Kornel Makuszyński. "Fundament i hymn naszej państwowości" głosił o Gdyni w Sejmie poseł Wojciech Trąmpczyński. "Czyn, przed którym słowo klęka" pisał patetycznie Artur Swinarski [23].
Gdy w roku 1945 Polska uzyskała już nie "okno na świat", ale "bramę" w postaci 500 km wybrzeża, możliwości nasze wielokrotnie wzrosły. Polska Ludowa w pełni je wykorzystała, zajmując obecnie jedno z czołowych miejsc wśród państw morskich na świecie. Biało-czerwona bandera znana jest na wszystkich morzach świata. Nawiązując do słów inż. E.Kwiatkowskiego wpisanych 4 lipca 1930 r. do Księgi Pamiątkowej "Daru Pomorza" możemy dziś z dumą i satysfakcją powiedzieć, że Polska jest dlatego zjednoczona, niepodległa, samodzielna gospodarczo i politycznie, szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów, zdolna do zabezpieczenia warunków bytu, pracy, postępu i dobrobytu swym obywatelom, ponieważ ma własne wybrzeże morskie, własną flotę, ponieważ jest państwem morskim [24].
Tworząc własne porty morskie, przemysł stoczniowy, własną flotę, organizując morskie szkoły - kraj nasz wytworzył też własne tradycje i własną obyczajowość morską, która utrwaliła się już na stałe wśród ludzi morza.