Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Autor książki zaprasza w pasjonujący świat życia XVII-wiecznych żołnierzy. Obraz życia ówczesnego żołnierza jawi się jako niezwykle bogaty i różnorodny. Obok splendorów i wspaniałego wyglądu czy fantazji bohaterów staropolskiego oręża widnieją nędzne losy wojskowej zbiorowości, prowadzące do ekstremalnych sytuacji, np. kanibalizmu, żebraczego kija i rozsypanych kości w dalekich krajach. Życie pojedynczego żołnierza także charakteryzowało się zmiennością bytowania i pełne było przypadków. Nie jest to bynajmniej koniec młodzieńczych wyobrażeń o żołnierzach XVII-wiecznych, kształtowanych na podstawie losów Sienkiewiczowskich rycerzy, ponieważ jest coś pociągającego w tej epoce. W dalszym ciągu przewijają się przed nami barwne obrazy, nadal fascynuje husaria w czasie szarży pod Kircholmem lub Wiedniem, bohaterskie obrony twierdz, postacie słynnych zagończyków, dalekie rajdy lisowczyków etc. Jednak konfrontacja wyobrażeń ze źródłami historycznymi i literaturą przedmiotu spowodowała, że wojskowość staropolska nabrała nowych, pełniejszych wymiarów. Problematyka życia codziennego armii koronnej i litewskiej nie jest wcale mniej fascynująca, gdyż w ten zakres wchodzą zarówno zagadnienia kultury materialnej, jak i pojawiają się wcale nierzadko wątki „kawalerskiej” fantazji.
Prof. dr hab. Tadeusz Srogosz pracuje w Instytucie Historii Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół historii I Rzeczypospolitej, zwłaszcza warunków bytowych i zdrowotnych ludności, jej życia codziennego, dziejów wojskowości. Jest członkiem wielu organizacji i towarzystw krajowych i zagranicznych (m.in. Akademii Socjalnych Nauk Ukrainy, Instytutu Archeografii i Źródłoznawstwa Ukraińskiej Akademii Nauk, European Association for the History of Medicine and Health z siedzibą w Strassburgu, Białoruskiego Towarzystwa Historyków Medycyny) oraz rad naukowych i redakcji wielu polskich i zagranicznych czasopism. Autor około 230 publikacji, w tym książek: Problemy sanitarno-zdrowotne w działalności administracji Rzeczypospolitej w okresie stanisławowskim (1993), Dżuma ujarzmiona? Walka z czarną śmiercią za Stanisława Augusta (1997), Pomoc weteranom, rannym i chorym na ziemiach polskich w latach 1806-1807 (2001), Między biologiczną egzystencją człowieka w dziejach a historią nauki (2003), Żołnierz swawolny. Z dziejów obyczajów armii koronnej w XVII wieku (2010), Między wojną a modernizacją. Studia z dziejów kresów południowo-wschodnich Rzeczypospolitej w XVII-XVIII wieku (2016).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 541
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1645558049565918
e-mail nabywcy:
znak wodny:
© Copyright
Tadeusz Srogosz
Wydawnictwo Napoleon V
Oświęcim 2018
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Recenzenci:
dr hab. Karol Łopatecki,
prof. dr hab. Andrzej Stroynowski
Redakcja:
Michał Swędrowski
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Ilustracje wykorzystane w książce pochodzą z tzw. wolnej domeny (1-24) oraz z pracy Józefa Naronowicza-Narońskiego (25).
Dystrybucja: ATENEUM www.ateneum.net.pl
Pełna lista wydanych publikacji i sprzedaż detaliczna:
www.napoleonv.pl
Numer ISBN: 978-83-7889-736-1
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
konwersja.virtualo.pl
W 1987 r. wspólnie z Janem Głowackim, z inspiracji naszych Mistrzów, czyli Bohdana Baranowskiego i Zbigniewa Kuchowicza, podjęliśmy problem życia codziennego wojska polskiego w XVII w. pod kątem opracowania programu badawczego, a także sfinalizowania trzech rozdziałów (ostatecznie miała powstać publikacja zwarta w ramach serii wydawniczej Państwowego Instytutu Wydawniczego). Niestety, wskutek negatywnej recenzji wydawniczej, spowodowanej ponoć przez zbyt młody wiek autorów, pomysł ten nie został zrealizowany, aczkolwiek w terminie późniejszym opublikowałem wiele prac na ten temat1. Być może miało to związek z ukończeniem przeze mnie rozprawy doktorskiej na temat działalności niekarnych oddziałów wojskowych w województwach łęczyckim i sieradzkim oraz w ziemi wieluńskiej w XVII w. Mianowicie w czasie wystąpień na temat żołnierzy swawolnych atakowano mnie za „godzenie w tradycje Wojska Polskiego”. Sądzę, że wraz z rezultatami badań innych autorów wiele zagadnień zostało zanalizowanych i opisanych. Wspólnie z Mirosławem Nagielskim, Karolem Łopateckim, Przemysławem Gawronem i doktorantem Norbertem Lochem powróciliśmy kilka lat temu do tej inicjatywy, która w pełni odpowiadała kryteriom podanym powyżej. Niestety zgłoszony przez nas projekt badawczy nie spotkał się z pozytywnym przyjęciem. Ponoć mieliśmy zbyt skromny dorobek piśmienniczy w tym zakresie, a ponadto problem jest zbyt ogólnikowy. Zniechęcony, odłożyłem projekt badawczy na czas nieokreślony.
Na konferencji i jednocześnie posiedzeniu Zespołu Historii Wojskowości Komitetu Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Jedlinie 6 grudnia 2017 r. wygłosiłem referat Perspektywy badań nad życiem codziennym armii koronnej i litewskiej w XVII wieku w kontekście włączenia tych zagadnień, tylko nieco zmodyfikowanych, do syntezy dziejów wojskowości polskiej. Wystąpienie spotkało się z zainteresowaniem i wyrazami poparcia dla tej idei. Podkreślano, że nie tylko przebieg działań militarnych powinien być obiektem zainteresowania historyków wojskowości. Dyskusja w czasie konferencji w Jedlinie zmobilizowała mnie do powrotu do programu badawczego sprzed lat, niestety bez tak znakomitego grona współpracowników, bez których narracja będzie uboższa, pozbawiona czasem ich znajomości faktów i światłej interpretacji. No cóż, historyk, jak każdy uczony, powinien odczuwać pokorę wobec swojej profesji, mieć świadomość, że nawet przy spełnianiu wszelkich zasad warsztatu historycznego i skrupulatności zawsze będzie konstruował kaleki obraz dziejów.
W programie badawczym z 1987 r. uwzględniliśmy następujące zagadnienia: zmiany organizacyjne, stosunki służbowe, dyscyplinę wojskową, kwatery i obozy, żołdy i lenungi, ubiory („ma się stawić dobrze okryty”), aprowizację („głodni i syci”), zdrowotność, żołnierskie nadzieje, „w ciągnieniu” (w czasie marszu), żołnierz swawolny, postawy wobec króla i Rzeczypospolitej, szkolenie, stosunki koleżeńskie, światopogląd, przemiany obyczajowe, towarzyszki życia i uciech, los zdemobilizowanych, żołnierz wobec śmierci. Obecnie zagadnienia te uległy modyfikacji, co jest naturalne z uwagi na postępy wiedzy, bagaż doświadczeń etc. Na przykład z powodu ukazania się monografii Karola Łopateckiego2 zrezygnowałem z osobnego rozdziału o dyscyplinie wojskowej. Te wątki zostały włączone do innych zagadnień.
Z racji swoich dotychczasowych zainteresowań i temperamentu badawczego staram się rozwijać program naukowy koncentrujący się na życiu codziennym armii koronnej i litewskiej w XVII w., wcale nie deprecjonując innych wątków i nurtów historiograficznych. Jednocześnie od lat deklaruję swoją postawę badawczą jako umiarkowaną, to jest zarówno daleką od „abstynencji” teoretycznej, jak i od poruszania się tylko w sferze metodologicznych dywagacji. Prace metodologiczne, które nie dają wskazówek do konkretnej strategii badawczej, są tylko intelektualną igraszką. Od dawna jestem również zwolennikiem eklektyzmu3 interdyscyplinarnego i pluralizmu w badaniach historycznych. Eklektyzm i pluralizm nie mogą być pojmowane jako zjawiska negatywne, lecz jako warunek pojawiania się nowych rozwiązań badawczych i interpretacyjnych, jako możliwa w przyszłości podstawa do integracji wiedzy. Poszczególne zagadnienia programu zostaną poniżej omówione raczej w aspekcie zarysowania postulatów badawczych, nie zaś wyczerpania wszystkich wątków, a także podstawy źródłowej i piśmienniczej.
Czy zagadnienia życia codziennego żołnierzy wchodzą w zakres historii wojskowości lub – jak to zaproponował Jerzy Maroń4 – historii militarnej? Nie jest to bynajmniej pytanie retoryczne, skoro w utylitarnym pojęciu historii wojskowej niechętnie przyjmowano teoretyczne uogólnienia i rozważania, nawet badania nad historią myśli wojskowej. Redukowanie obszaru zainteresowań historyków wojskowości nie dotyczyło tylko problematyki badawczej, ale również podstawy źródłowej. Według Jerzego Maronia po II wojnie światowej, a zwłaszcza po październikowej odwilży, rosła liczba historyków i archeologów cywilnych, dla których praktyczny, militarny wymiar wyników ich działalności nie miał już większego znaczenia5. Naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy było rozszerzenie bazy źródłowej i problematyki badawczej. Zatem należy przyjąć, że życie codzienne żołnierzy wchodzi w zakres historii wojskowości/militarnej, wzbogacając obraz wojska w czasie wojny i pokoju. Taką postawę przyjęli historycy wojskowości XX w., na temat życia codziennego żołnierzy powstały publikacje, organizowane były wystawy etc. Życie żołnierzy w XVII w. funkcjonuje w literaturze pięknej, dość wspomnieć o książkach Bohdana Królikowskiego o losach fikcyjnego bohatera Błażeja Sienickiego.
Od kilku dziesięcioleci toczy się dyskusja nad teorią rewolucji militarnej, która jest konstrukcją teoretyczną historyków. Dyskusję tę zapoczątkowała książka Michaela Robertsa6, który uznał, że rewolucja militarna oddzielała społeczeństwo średniowieczne od świata nowoczesnego, a przemiany wojskowe, początkowo taktyczne wraz ze zwiększeniem siły ognia i przewagą piechoty, pośredniczyły w rozwoju ustrojowym i społecznym oraz wspomagały go7. Krytycy Robertsa twierdzili, że rewolucja militarna dokonała się raczej po 1660 r., a ponadto wzrost liczebności armii powodował coraz bardziej powszechną niesprawność struktur finansowania, organizacji i zaopatrzenia. W ramach teorii rewolucji militarnej pojawiły się poważne rozbieżności, zwłaszcza chronologiczne. Skoro przez rewolucję rozumiemy gwałtowne zmiany, to w takim razie dlaczego używa się tego określenia w stosunku do przemian w armiach europejskich w czasach nowożytnych, trwających według jednych historyków kilkadziesiąt, a według innych ponad sto lat? Czy wobec tego przemiany w wojskowości miały charakter rewolucyjny, czy może raczej ewolucyjny, ale z momentami przyśpieszenia w czasach wojennych? Nie wchodząc w szczegóły dyskusji na temat rewolucji militarnej, niewątpliwie zakreślono w jej trakcie problematykę spraw logistycznych, które wchodzą przecież w zakres dziejów życia codziennego żołnierzy.
Symbolem XVII w. stała się wojna trzydziestoletnia. Dla niektórych nawet wybuch tego europejskiego konfliktu zbrojnego – nazywanego największym konfliktem tego stulecia w imię Chrystusa – stał się początkiem nowego stulecia. Bawarski mnich Maurus Friesenberger był naocznym świadkiem życia żołnierzy w tym czasie. Napisał on o stanie armii: „Widać tam było zdziesiątkowane kompanie, a w nich żołnierzy o poczerniałych, wyniszczonych twarzach, wzdętych brzuchach, w niekompletnych mundurach albo okrytych łachmanami i skradzionymi kobiecymi ubraniami. Wszędzie panował głód. Wśród wynędzniałych wojaków kręcili się dobrze odżywieni, eleganccy oficerowie. Wielu żołnierzy było chorych, wielu innych umierało z głodu albo z zimna. Śmierć zbierała tak obfite żniwo, że kapelan wojskowy tylko w ciągu jednego dnia musiał wysłuchać ostatniej spowiedzi aż trzydzieści razy”8. Piśmiennictwo dotyczące wojny trzydziestoletniej podkreśla niedolę życia żołnierzy i ludności cywilnej oraz ich bytowania w warunkach ekstremalnych9.
Niewątpliwie największy dorobek w zakresie badań nad różnorodnymi aspektami życia codziennego żołnierzy w okresie nowożytnym ma Karol Łopatecki10. Ponadto w ostatnich latach badania na ten temat prowadzili historycy i literaturoznawcy11. Od artykułu Jerzego Maronia na temat mentalności żołnierzy polskich w XVII w.12 ukazało się wiele prac poświęconych tej problematyce. Znaczącymi badaczami zagadnień klientyzmu i patriotyzmu żołnierskiego są przedstawiciele warszawskiego środowiska historycznego: Urszula Augustyniak13, Mirosław Nagielski14, Andrzej Rachuba15, Konrad Bobiatyński16, Anna Czekaj17, Zbigniew Hundert18 i inni. Ponadto istotny artykuł na temat żołnierskich wartości w świetle pamiętników opublikował Jarosław Serafin19.
Z powyższego pobieżnego przeglądu stanu badań i ewentualnych postulatów odnośnie do dalszych kwerend i narracji wynika, że niektóre zagadnienia cieszyły się większym zainteresowaniem historyków, inne zaś mniejszym. Spowodowane to było zawartością podstawy źródłowej, a także preferowaniem tradycyjnego postępowania badawczego, nieuwzględniającego pewnych zakresów lub traktujących je marginesowo (używane było zwłaszcza pojęcie badań „z pogranicza”). Zarazem widoczne są w dotychczasowych badaniach ujęcia jednostronne, czasem wykluczające się generalizacje, nieuwzględniające idiograficznego charakteru nauki historycznej. W związku z tym aktualny jest postulat dalszych kwerend i analiz, zwłaszcza dla obszarów mniej rozpoznanych przez historyków, a także wzięcie pod uwagę różnorodności postaw, karier, zachowań, kontekstu społeczno-kulturowego i chronologicznego.
Rozważania na temat życia codziennego żołnierzy opierać się muszą o różnorodne źródła. Są to przede wszystkim pamiętniki i poezja, cenne są zwłaszcza wspomnienia i relacje oraz wiersze żołnierzy. Weteranom bardziej znane były realia wojny, pisali oni o swoich przeżyciach wprawdzie po latach, ale nie zapominali ani o traumie wojennej, ani też o wesołych chwilach z kompanami. Dużo informacji historyk może zaczerpnąć z wydawnictwa artykułów wojskowych Stanisława Kutrzeby20, a także dzieł wojskowych (Józefa Naronowicza-Narońskiego, Andrzeja Maksymiliana Fredry, Błażeja Lipowskiego), poradników medycznych (Antona Schneebergera), rolniczych (Jakuba Kazimierza Haura) etc. Niewątpliwie dalszych kwerend wymagają źródła archiwalne, które mogą uzupełnić lub zweryfikować naszą wiedzę o życiu codziennym żołnierzy.
Kończąc uwagi wstępne, pragnę wyrazić nadzieję, że książka przybliży problematykę życia codziennego żołnierzy armii koronnej i litewskiej w XVII w. i zachęci do podejmowania dalszych badań w tym obszarze. A problemów badawczych jest tu rzeczywiście dużo. Autor tej książki nie pretenduje bynajmniej do roli badacza, który w pełni wyjaśnił wszelkie zagadnienia w tym zakresie. Chodzi o to, aby kolejni historycy i przedstawiciele innych dyscyplin podejmowali dalsze wysiłki zmierzające do uzupełniania luk, ewentualnie na drodze dyskursu naukowego modyfikowali naszą wiedzę o doli i niedoli ludzi wojny w XVII w.
1 T. Srogosz, Aprowizacja wojska polskiego w XVII wieku, „Biuletyn Instytutu Filozoficzno-Historycznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie”, 2001, nr 27 (8), s. 182-195; idem, Konsumpcja żywności i używek a stan zdrowotny wojska polskiego w XVII wieku, „Lekarz Wojskowy”, R. 63, 1987, nr 11-12, s. 756-762; idem, W sprawie genezy orzecznictwa lekarskiego w wojsku polskim, w: Nauczyciel – Szkoła – Język – Kultura. Księga dedykowana jubileuszowo profesorowi Władysławowi Szlufikowi, red. U. Ordon, S. Podobiński, Częstochowa 2000, s. 433-438; idem, Medyczne uwarunkowania działań operacyjnych armii Rzeczypospolitej w XVII wieku / Medizinische Rahmenbedingungen der polnischen Armeefeldzüge im 17. Jahrhundert, w:Medycyna i wojna w perspektywie historycznej / Medizin und Krieg in historischer Perspektive, Düsseldorf 2009, s. 3-7; idem, Żołnierze i białogłowy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVII wieku, „Częstochowskie Teki Historyczne”, red. N. Morawiec, M. Trąbski, Częstochowa 2013/2014, t. 4, s. 71-82; idem, Między mitem a mikrohistorią. Bohaterskie czy codzienne dzieje armii koronnej i litewskiej w XVII wieku?, w:Społeczeństwo staropolskie. Seria nowa, t. 4: Społeczeństwo a wojsko, Warszawa 2015, s. 11-36; idem, Choroby i śmierć żołnierzy armii koronnej i litewskiej w XVII wieku, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, 2016, T. 44, z. 2, s. 187-196; idem, Motywacje wstąpienia w szeregi armii w Rzeczypospolitej w XVII w. w: Staropolski ogląd świata. Nulla dies sine linea. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Bogdanowi Rokowi w 70. rocznicę urodzin, red. E. Kościk, F. Wolański, R. Żerelik, Toruń 2017, s. 347-360.
2 K. Łopatecki, „Disciplina militariis” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku, Białystok 2012; idem, Organizacja, prawo i dyscyplina w polskim i litewskim pospolitym ruszeniu (do połowy XVII wieku), Białystok 2013.
3 Można by uniknąć pejoratywnego wydźwięku tego sformułowania, używając neutralnego, bardziej „bezpiecznego” pojęcia holizmu.
4 J. Maroń, O osobliwościach polskiej historii wojskowości, Wrocław 2013, s. 35.
5 Ibidem, s. 57.
6 M. Roberts, The Military Revolution, 1560-1660, Belfast 1956 (ukazało się wiele wznowień).
7 Omówienie koncepcji M. Robertsa i dyskusji wokół rewolucji militarnej: B. Dybaś, Wstęp, w:Wojny północne w XI-XVIII wieku. W czterechsetlecie bitwy pod Kircholmem, red. idem, Toruń 2007, s. 6-8; R.I. Frost, Potop a teoria rewolucji militarnej, w:Rzeczpospolita w latach potopu, red. J. Muszyńska, J. Wijaczka, Kielce 1996, s. 149-153; J. Maroń, Na marginesie tzw. teorii rewolucji w wojskowości, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka”, R. 51, 1996, nr 1-3, s. 79-84; M. Nagielski, Staropolska sztuka wojenna na tle przemian w zachodnioeuropejskiej wojskowości w XVII wieku, w:Modernizacja struktur władzy w warunkach opóźnienia. Europa Środkowa i Wschodnia na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych, red. M. Dygo, S. Gawlas, H. Grala, Warszawa 1999, s. 201-202; K. Łopatecki, Wstęp, w: J. Kunowski, Ekspedycyja inflatska 1621 roku, oprac. W. Walczak, K. Łopatecki, Białystok 2007, s. 81-116; P. Gawron, Projekty reform armii Rzeczypospolitej w latach dwudziestych siedemnastego wieku na tle wojskowości zachodnioeuropejskiej, w: Staropolski ogląd świata. Rzeczpospolita między okcydentalizmem a orientalizacją, t. 1:Przestrzeń kontaktów, red. F. Wolański, R. Kołodziej, Toruń 2009, s. 183-213; idem, Poglądy Stanisława Herbsta na rozwój nowożytnej sztuki wojennej a teoria „Rewolucji Militarnej”, w: Wojsko – Wojskowość – Miasta. Studia poświęcone Prof. Stanisławowi Herbstowi w stulecie urodzin, red. M. Nagielski, P. Gawron, K. Bobiatyński, Zabrze 2009, s. 153-164.
8 Cyt. za P. Englundem (Lata wojen, tłum. W. Łygaś, Gdańsk 2003, s. 162-163).
9 Zob. P. Wilson, Wojna trzydziestoletnia. Tragedia Europy, Oświęcim 2017.
10 K. Łopatecki, Artykuły wojskowe jako źródło poznania religijności żołnierzy doby wczesnonowożytnej, w:Religijność. Wymiar prywatny i publiczny, red. W. Szymborski, P. Nowakowski, Kraków 2007; idem, Cuius regio eius religio w wojskach Rzeczypospolitej? Kwestia głoszenia wiary wśród żołnierzy w latach dwudziestych XVII wieku, w: Studia nad reformacją, red. E. Bagińska, P. Guzowski, M. Liedke, Białystok 2010; idem, Cykl dobowy wojska w Rzeczypospolitej w XVII i XVIII wieku, w: Człowiek wobec miar i czasu w przeszłości, red. P. Guzowski, M. Liedke, Kraków 2007; idem, Cywilna jurysdykcja wobec wojskowych w Koronie na przełomie XVI i XVII stulecia, w: Miscellanea historico-iuridica, t. 5, red. A. Lityński, P. Fiedorczyk, Białystok 2007; idem, Egzempcje wojskowe – immunitet żołnierski w Rzeczypospolitej Szlacheckiej XVI-XVII wieku, „Zeszyty Prawnicze Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie”, t. 5, 2005, nr 1; idem, Funkcjonowanie rodzin w strukturach autoramentu narodowego, w: Studia historyczno-wojskowe, t. 3:Armia i społeczeństwo, red. T. Ciesielski, Zabrze 2009; idem, Instytucja „wytrębowania” hasła w wojskach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, „Białostockie Teki Historyczne”, t. 3, 2005; idem, Muzycy wojskowi w Rzeczypospolitej – zarys problematyki, w: Nad społeczeństwem staropolskim, t. 2:Polityka i ekonomia – społeczeństwo i wojsko – religia i kultura w XVI-XVIII wieku, red. D. Wereda, Siedlce 2009; idem, Nabożeństwa wojskowe w Rzeczypospolitej szlacheckiej: zarys organizacyjno-prawny, w: Rzeczpospolita państwem wielu narodowości i wyznań. XVI-XVIII wiek, red. A. Filipczak-Kocur, T. Ciesielski, Warszawa-Opole 2008; idem, Specyfika fundacji szpitali wojskowych w Rzeczypospolitej szlacheckiej na tle europejskim, w: Fundator i mecenas. Magnateria Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku, red. E. Dubas-Urwanowicz, J. Urwanowicz, Białystok 2011; idem, Ustny testament żołnierski w Koronie i Wielkim Księstwie Litewskim, w: „Biblioteka Epoki Nowożytnej”, t. 5, II/2016; idem, Związki małżeńskie i pozamałżeńskie w armii koronnej i litewskiej w XVI i XVII wieku – prawo i stan faktyczny, „Miscellanea Historico-Iuridica”, t. 13, 2014, z. 2. W powyższym wykazie pominąłem uwzględnione wcześniej monografie dotyczące dyscypliny wojskowej.
11 M. Barłowska, Głosy zwycięzców i nieprzyjacielskie chorągwie – oratorski fragment rycerskiej tradycji, w: Wojny, bitwy i potyczki w kulturze staropolskiej, red. W. Pawlak, M. Piskała, Warszawa 2011; A. Biedrzycka, Hetmana wielkiego koronnego problemy codzienne, czyli o klawicymbale, wołach i robaczkach, które jedwab robią, „Miscellanea Historico-Archivistica”, t. 15-16, 2010; A.R. Chodyński, Życie powszednie w Twierdzy Wisłoujście w XVII i XVIII wieku, w: Twierdza Wisłoujście. Historia, teraźniejszość, przyszłość. Materiały z konferencji naukowej zorganizowanej przez Muzeum Historii Miasta Gdańska przy współpracy Lucii Thijssen – Fundacja „Biały Orzeł” – Stichting de Witte Adelaar, Gdańsk 2000; T. Ciesielski, Kilka uwag o alkoholu i tytoniu w życiu żołnierzy polskich w XVII w. i w pierwszej połowie XVIII w., w: Historia na źródłach oparta. Studia ofiarowane Profesorowi Tadeuszowi Srogoszowi w 65. rocznicę urodzin, red. A. Stroynowski, Częstochowa 2017; P., Gawron, Żołnierz i trybunały w siedemnastowiecznej Koronie, „Zeszyty Prawnicze Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie”, t. 7, 2007, nr 1; A. Gładysz, Instrumentaliści w wojsku ostatnich Jagiellonów w świetle wybranych źródeł normatywnych (1507-1572), w: Przysięga wojskowa. Idea i praktyka. Z dziejów wojskowości polskiej i powszechnej, red. A. Niewiński, Oświęcim 2016; M. Janicki, Pochówki i pamięć poległych (XIV-XVII w.), „Napis”, seria 7, 2001; D. Kupisz, O przysiędze żołnierzy formacji zbrojnych wystawianych przez sejmiki koronne w XVII i na początku XVIII w., w: Przysięga wojskowa…; Nagielski M., Stosunki wojska ze społeczeństwem Wielkiego Księstwa Litewskiego w połowie XVII wieku w świetle poezji okolicznościowej, „Napis”, Seria VII, 2001; idem, Testament oboźnego koronnego i starosty chmielnickiego Mikołaja Stogniewa porucznika chorągwi husarskiej, w: Studia historyczno-wojskowe, t. 2, red. K. Bobiatyński, P. Gawron, M. Nagielski, Zabrze 2008; A. Odrzywolska-Kidawa, Pożywienie żołnierzy według zaleceń Antoniego Schneebergera zawartych w „Księdze zachowania zdrowia żołnierzy” z 1564 r., w: Historia na źródłach oparta. Studia ofiarowane Profesorowi Tadeuszowi Srogoszowi w 65. rocznicę urodzin, red. A. Stroynowski, Częstochowa 2017; J. Ptak, Obraz żołnierskiej niedoli w staropolskiej poezji, w: Wojny, bitwy i potyczki w kulturze staropolskiej, red. W. Pawlak, M. Piskała, Warszawa 2011; A. Rachuba, Poszedł żołnierz na wojnę… Rejestry ruchomości żołnierzy litewskich z XVII wieku, w: Świat pogranicza, red. M. Nagielski, A. Rachuba, S. Górzyński, Warszawa 2003; P. Sasanka, Wojna w oczach żołnierza XVII wieku, „Teka Historyka”, 1998, z. 11; J.J. Sowa, „Dysponuję krwawą pracę moję”. Testamenty oficerów wojska koronnego z ksiąg grodzkich lwowskich z lat 80. XVII wieku, „Biblioteka Epoki Nowożytnej”, t. 5, II/2016; idem, O prawnych aspektach dyscypliny w siłach zbrojnych Rzeczypospolitej. Na marginesie najnowszych prac Karola Łopateckiego, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, t. 66, 2014, z. 1; idem, „W czym vertitur powaga moja hetmańska…” Organizacja i procedura sądu hetmańskiego w Koronie w latach 1683-1699, „Czasopismo Prawno-Historyczne”, t. 65, 2013, z. 1; M. Wagner, Inwentarze ruchomości oficerów wojsk koronnych z drugiej połowy XVII wieku, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 51, 2003, nr 2.
12 J. Maroń, Mentalność żołnierzy polskich w XVII wieku – próba sondażu, w:Studia z dziejów kultury i mentalności czasów nowożytnych, red. K. Matwijowski, B. Rok, Wrocław 1993, s. 93-102.
13 U. Augustyniak, Dwór i klientela Krzysztofa Radziwiłła (1585-1640). Mechanizmy patronatu, Warszawa 2001; eadem, Klientelizm w wojsku litewskim pierwszej połowy XVII wieku. Problemy dyskusyjne, w: Patron i dwór. Magnateria Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku, red. E. Dubas-Urwanowicz, J. Urwanowicz, Warszawa 2006; eadem, Patriotyzm żołnierski – między miłości ą ojczyzny a oczekiwaniem słusznej nagrody, „Biblioteka Epoki Nowożytnej”, t. 5, II/2016; eadem, W służbie hetmana i Rzeczypospolitej. Klientela wojskowa Krzysztofa Radziwiłła (1585-1640), Warszawa 2004.
14 M. Nagielski, Żołnierz – obywatel w służbie Rzeczypospolitej w XVII wieku, w: Spory o państwo w dobie nowożytnej. Między racją stanu a partykularyzmem, red. Z. Anusik, Łódź 2007.
15 A. Rachuba, Klientela hetmańska w armii litewskiej z lat 1648-1667, w: Patron i dwór…, Warszawa 2006.
16 K. Bobiatyński, Michał Kazimierz Pac – wojewoda wileński, hetman wielki litewski. Działalność polityczno-wojskowa, Warszawa 2008.
17 A. Czekaj, Obywatele czy kondotierzy? Postawy obywatelskie i moralne żołnierzy narodowego autoramentu wojsk Rzeczypospolitej w pierwszej połowie XVII w., w: Staropolska sztuka wojenna XVI-XVII wieku. Prace ofiarowane Profesorowi Jaremie Maciszewskiemu, red. M. Nagielski, Warszawa 2002.
18 Z. Hundert, Między buławą a tronem. Wojsko koronne w walce stronnictwa malkontentów z ugrupowaniem dworskim w latach 1669-1673, Oświęcim 2014.
19 J. Serafin, W kręgu żołnierskich wartości (na podstawie siedemnastowiecznego pamiętnikarstwa wojskowego), „Res Historica”, t. 30, 2010.
20Polskie ustawy i artykuły wojskowe od XV do XVIII wieku, wyd. S. Kutrzeba, Kraków 1937 (reprint Oświęcim 2017).
AS-W
Akta Skarbowo-Wojskowe
AGAD
Archiwum Główne Akt Dawnych
B. Czart.
Biblioteka im. Czartoryskich we Wrocławiu
PAU i PAN Kr.
Biblioteka Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk w Krakowie
rel.
relacyjne
TP
Teki Pawińskiego
W kontekście systematycznego spadku zainteresowania historią, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, jeszcze większego znaczenia nabiera sposób narracji, wybór odpowiedniej praktyki historiograficznej. Z drugiej jednak strony historyk nie może powodować się tylko tym aspektem, starać się przypodobać domniemanym gustom publiczności. Musi pozostać na gruncie krytycznego dziejopisarstwa, sprostać wymogom neutralności i obiektywizmu. W związku z tym problem zarysowany w tytule nie jest pozorny, nastawiony na modny zabieg (niektórzy takie tytuły traktują jako retorykę postmodernistyczną), lecz jest poszukiwaniem możliwości narracyjnych i ustaleniem własnego programu badawczego. A może jednak barwne dzieje wojskowości staropolskiej będą dalej fascynować kolejne pokolenia niezależnie od prób ich przemodelowania przez profesjonalistów?1
Historiografia tradycyjna raczej przeciwstawiała historię mitowi, twierdząc, że zadaniem naukowego dziejopisarstwa jest uwolnienie się od wszelkich mitów. Zakres pojęcia mitu został znacznie rozszerzony przez historiografię nowoczesną, która uważa go za szczególną formę świadomości społecznej, element ludzkiej kultury. Znalazło to wyraz w definicji zaproponowanej przez Charles’a-Oliviera Carbonella, który uznał mit za „wszelką opowieść, każde przedstawienie, wszelką ideę wraz z towarzyszącymi jej obrazami, szeroko rozpowszechnioną i upowszechnioną, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, która nadaje grupie (społecznej) jednocześnie spójność kulturową i koherencję moralną (reguły zachowania, sens Historii)”2. Jeszcze bardziej ogólne pojęcie mitu przedstawił Jerzy Topolski: „Mity historiograficzne, czyli pewne całości narracyjno-interpretacyjne tkwiące w narracji historycznej i przekazywane odbiorcom, rodzą się albo na zewnątrz narracji (gdzie powstają różne nurty ideologiczne i interpretacje świata), albo też w samym korpusie wiedzy historycznej (zamkniętym w tekstach)”3. Na wysoce uproszczony i subiektywny charakter mitów w historiografii wskazują Norman Davies i Ludwik Stomma4. Dzięki tak szerokiemu rozumieniu mit stał się w historiografii pojęciem modnym, czasem również nadużywanym5.
Podejście do mitów w dziejopisarstwie zmieniło się znacznie w ostatnich dziesięcioleciach. Jeszcze pod koniec lat 50. XX w. Witold Kula uważał, że historię historiografii można pod pewnym kątem widzenia ująć jako dzieje wielowiekowego tworzenia mitów i walki o wyzwalanie się z nich6. W latach 90., pod wpływem historiografii światowej, zwłaszcza francuskiej (także Mircei Eliadego), stanowisko polskich historyków uległo dalszej radykalizacji. Jerzy Topolski wyrażał pogląd, że nie było dziejopisarstwa całkowicie wolnego od mitów, różny jest tylko stopień ich obecności7. Andrzej Feliks Grabski tak podsumował walkę z mitami: „Dezyderat jakiegoś zupełnego uwolnienia historiografii od mitów jest zatem nie tylko nierealny, lecz także (…) wręcz niebezpieczny. Zamiast więc wzorem Don Kichota proklamować wojnę z wszystkimi mitami historycznymi naraz, lepiej najpierw uświadomić sobie, jakie one są oraz gdzie funkcjonują, by następnie obmyślić skuteczną strategię ich przezwyciężania, ograniczania, bądź… pozostawienia w spokoju. Spoglądając więc – za W. Kulą – na historię historiografii jako na wielowiekowe dzieje mitotwórstwa i mitoburstwa, dochodzimy do przekonania, że nadzieja na jej zupełne i ostateczne uwolnienie od wszelkich mitów jest także mitem”8. Autor ten doszedł do wniosku, że najprościej jest przezwyciężyć mity wydarzeniowe, ale zależy to od wielu uwarunkowań, na przykład politycznych i ideologicznych. Znacznie trudniejsze, a nawet niemożliwe jest pozbycie się mitów na strukturalnym i kulturowym poziomie wiedzy historycznej, ponieważ nie można wyzbyć się świadomości społecznego zakorzenienia (przynależności do własnego narodu, własnego państwa czy klasy społecznej) oraz możliwości myślenia historycznego, sposobów postrzegania świata i jego zmienności. Postulat demitologizacji na kulturowym poziomie wiedzy historycznej jest wręcz wezwaniem do kulturowego samobójstwa ludzkości.
Pojęcie mitu zadomowiło się na dobre w historiografii (i nie tylko9), ale i dziś funkcjonuje wiele określeń o podobnej lub nawet takiej samej konotacji. W polskiej historiografii najsilniej zakorzenione jest pojęcie legendy i epopei, zwłaszcza dla epoki napoleońskiej10. Legenda napoleońska trwa do dziś, nie przestaje budzić ciekawości i namiętności, a bliższej perspektywy jej końca, jak sądzą niektórzy historycy, nie widać11. Andrzej Zahorski, który zresztą oparł swoją definicję na wypowiedzi Wacława Sobieskiego, podał, że „cechą legendy jest przedstawienie postaci w barwach przesadnie jasnych lub przesadnie ciemnych, posługiwanie się antytezami. Legendzie towarzyszy zawsze tendencja umoralniająca; spełnia ona zatem określoną rolę dydaktyczną, wychowawczą; ma oddziaływać emocjonalnie na czytelnika. Legenda może mieć charakter narodowy lub powszechno-dziejowy. Jej podstawą nie jest prawda, ale określona konkretnymi potrzebami politycznymi lub społecznymi tendencja. Legenda żyje więc tak długo, jak długo jest aktualna tendencja, która ją zrodziła”12.
Interpretacja pojęć mitu, legendy etc. bywa dość swobodna. Dla Krzysztofa Pomiana praktyka historyczna, nieodwracalnie zróżnicowana pod względem epistemologicznym, filozoficznym, estetycznym i literackim, mieści się w ramach wyznaczonych z jednej strony przez fikcję literacką, a z drugiej przez pamięć potoczną13. Zrodzona w latach 60. XX w. formacja intelektualna stara się zacierać granicę między historią a fikcją. Jednak Krzysztof Pomian zadeklarował na wstępie: „Nie ma historii bez świadomości granicy między królestwem rzeczywistości a tym, gdzie pełnię władzy sprawuje fikcja. Granicy ruchomej co prawda i o przebiegu często trudnym do ustalenia na całej linii, co narzuca historykom wzmożoną czujność i zmusza ich do stałego prowadzenia działań obronnych. Wystarczyłoby bowiem, by granica ta uległa zatarciu, by historię – wywłaszczoną z tożsamości – zaanektowało w randze podrzędnej prowincji imperium literatury pięknej, następstwa, jak zobaczymy, byłyby opłakane dla wszystkich”14. Poruszamy się więc niezmiennie w kręgu tradycyjnego rozdarcia historii między nauką a literaturą. Niektóre postacie historyczne mieszczą się w kategoriach mitu naturalnego i wyłącznie spontanicznego, którego nie trzeba podtrzymywać i uzasadniać, gdyż odzwierciedla on nastroje zbiorowości15.
Ważnym elementem historii wojskowości jest fundamentalny mit wzniosłości (sublimacji). Bezpośrednio do wojny odnoszą się słowa Jerzego Topolskiego: „Choć przeszłość jako całość budzić może respekt, wrażenie dystansu, zdziwienia, nostalgii czy inne emocje składające się w różnych proporcjach na odczuwanie wzniosłości, to jednak tego rodzaju sublime wyraża się głównie przez konkretne fakty, procesy czy osoby z przeszłości. Z tego powodu wzniosłość w narracji historycznej, szczególnie gdy jest wzmocniona ideologicznie i gdy historyk chce wywołać sublime u czytelników, znajduje swe specjalne miejsce. Są to przede wszystkim narracje dotyczące wojen, rozpatrywanych w kategoriach walki o jakieś szczytne cele”16. We wzniosłości widzimy ogólne kontury, pozbawione codzienności i przyziemności. Wojna przestaje być wówczas pojmowana jako nieszczęście, śmierć lub okaleczenie, ruiny i zgliszcza, a nawet zbrodnia, ale tłumaczy się ją ekspansją lub obroną, racją stanu lub bohaterstwem. Tego rodzaju procedurę badawczą zdecydowanie zwalczają postmoderniści (przedstawiciele mikrohistorii). Według Jerzego Topolskiego spontaniczność takich starań wyraża się m.in. poprzez rozwój badań nad życiem codziennym, zbliżający nas do dawnych ludzi i dający wrażenie czegoś w rodzaju „udomowienia” przeszłości17.
Według Grzegorza Markiewicza mity stanowią dla historyków obszerne zagadnienie badawcze: „Powinni oni zwrócić uwagę na te mity, które kształtowały świadomość historyczną i te, które były tej świadomości wyrazem. Na mity, które decydowały o specyfice myślenia badanych zbiorowości i te, które były tego myślenia wynikiem. Na mity, które współtworzyły dzieje i te, które z nich wyrosły. Wreszcie na mity, które były produktem potocznego myślenia o historii i na te, które powstały na gruncie historii jako nauki. Zadaniem historyków jest dokonanie rekonstrukcji tych mitów i ich analizy, z uwzględnieniem konkretnej rzeczywistości historycznej, społecznej, ekonomicznej i kulturalnej, w jakiej powstały i funkcjonowały”18. Dlatego badania mitów powinny mieć charakter interdyscyplinarny.
Mity historyczne nie są bynajmniej zarezerwowane tylko dla bohaterskich obrazów dziejów wojskowości. Mogą być również tworzone w zakresie innych kierunków, nawet na gruncie urealniania sukcesów staropolskiej sztuki wojennej. Na szczęście znaczna większość historyków zajmujących się armią koronną i litewską w czasach nowożytnych preferuje solidne badania źródłowe, które wprawdzie nie zawsze są doceniane przez teoretyków, ale ograniczają tendencje do mitologizowania przeszłej rzeczywistości.
Od dłuższego czasu w nauce światowej, a może szerzej w kulturze, toczy się żywa, czasem ostra dyskusja na temat postmodernizmu, a wszystko wskazuje na to, że nie skończy się ona prędko. Jeden z twórców postmodernizmu, Jean-François Lyotard, krytyk wielkich narracji (metanarracji), wykluczający ich wiarygodność, propagował małą opowieść19. W metanarracji występują pojęcia ogólne, wiążące, takie jak cywilizacja, społeczeństwo, kultura, naród, państwo etc. Metanarracja narzuca historykowi sposób pisania o przeszłości, a także określoną siatkę pojęciową. W ostatnich dziesięcioleciach zaczęto krytykować metanarrację, jej presję na przedstawicieli różnych nauk, w tym na historyków. W tym właśnie kierunku poszła część przedstawicieli współczesnej historiografii – powstał nurt nazywany mikrohostorią.
Mikrohistoria ukazuje przeszłość człowieka w jego codziennym działaniu, zaciera różnice między zdarzeniami uważanymi dotąd za znaczące w dziejach a pozostałymi, które traktowane były przez klasyczną historiografię za niegodne uwagi; zaciera również różnice między bohaterami a przeciętnymi ludźmi. Mikrohistoria polega na historycznym opisie niewielkich przestrzeni terytorialnych i czasowych oraz silnie akcentuje zainteresowania zagadnieniami życia codziennego, świadomości, przekonań, obyczajów członków społeczności lokalnych. Hans Medick, który określił ją jako siostrę historii codzienności, napisał: „Mikrohistoria szuka metodologicznego wyjścia poza koncepcjami makrohistorycznych syntez, ale też poza ramami, w które (zbyt) często wpisuje się – jakby nieuchronnie – historyczne badania, interpretacje i przedstawienia: są to mianowicie ramy postmodernistycznej fragmentaryzacji i odwrotu od globalnych sensów i kontekstów”20. Autor ten wskazał na różnice między mikrohistorią a historią codzienności, polegające w przypadku przedstawicieli mikrohistorycznej praktyki historiograficznej na rewidowaniu i dekonstruowaniu klasycznej historii społecznej, a także na polifonicznej różnorodności perspektyw i sposobów przedstawiania. Badania mikrohistoryczne wspomagane są często antropologią i naukami o kulturze.
Mikrohistoria od lat 70. XX w. uprawiana była we Francji, Włoszech, w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, gdzie stanowiła nowe „ścieżki” w Sozialgeschichte. Amerykańskie przedstawicielki nauki historycznej napisały: „Taki był punkt wyjścia nowej grupy krytyków zwanych postmodernistami, którzy zakwestionowali obiektywność nauk społecznych w bardziej generalny sposób. Ich krytyka wykraczała poza oskarżenia historii Ameryki lub historii nauki o charakter ideologiczny, a zmierzała do podważenia samych fundamentów tak wiedzy historycznej, jak i naukowej”21. Zamierzenia przedstawicieli postmodernizmu nie są do końca realizowane, chociaż trwają eksperymenty w tym zakresie.
Postmodernizm powoduje zrozumiałe obawy w środowisku historyków. Ewa Domańska wyraziła następujący pogląd o stanie tej formacji intelektualnej: „Postmodernizm bowiem z założenia uznawany jest za antyhistoryczny. Historia i świadomość historyczna uważane są przez jego zwolenników za jedne z tych przeświadczeń, które postmodernizm stara się podważyć. Pisanie o historii uniwersalnej / świata / globalnej i postmodernizmie jest zatem paradoksem. Jak bowiem w forującym mikropowieści, fragment, nielinearność, decentralizacje i wieloperspektywiczność postmodernizmie budować metanarracje? Z drugiej strony jednak, po krytyce metanarracji oraz pojęć i kategorii związanych ze specyficznie zachodnim myśleniem historycznym wydaje się, że coraz bardziej, choć mniej lub bardziej świadomie, tęsknimy za pewną siatką pojęć, modelem, czy opowieścią, która pomogłaby zaprowadzić ład i uspokoić nasze rozproszone, kalejdoskopowo-mozaikowe życie, nadać mu sens i wypełnić nadzieją”22.
Problem życia codziennego w dziejach budzi do dziś wiele emocji, posiada swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. Wśród tych ostatnich znajduje się m.in. wybitny przedstawiciel niemieckiej szkoły Sozialgeschichte Jürgen Kocka, co – w kontekście ogólnych założeń badania struktur społecznych – może wydawać się dziwne, ale po bardziej wnikliwej analizie poglądów tego badacza staje się zrozumiałe. Jednak badania nad życiem codziennym okazały się jednym z najpłodniejszych kierunków w ostatnich dziesięcioleciach, aczkolwiek nie był to przecież nowy problem, co – zgodnie z jego podstawową tezą – najmocniej podkreśla Donald R. Kelley23.
Na rynku ukazało się wiele prac poświęconych życiu codziennemu bądź prywatnemu24, a także serii wydawniczych, które są cenione nie tylko przez profesjonalistów. Przed laty ukazywały się kolejne pozycje dotyczące tej problematyki w ramach serii Hachette i Państwowego Instytutu Wydawniczego, co do których Tomasz Szarota zastanawiał się, czy jest to temat badawczy, czy może tylko popularyzacja25. W opozycji do ogromnego zainteresowania czytelników stoi wyartykułowany niedawno osąd Jacka Wijaczki, który ma przecież niezaprzeczalne osiągnięcia badawcze z zakresu historii społecznej i historii kultury: „Pojawiło się pojęcie historii codzienności, które stało się bardzo nieprecyzyjnym, ale za to wygodnym terminem, obejmującym wszystkie te kierunki nowych zainteresowań, które dotąd nie cieszyły się większą uwagą historyków”26.
Życie codzienne pojmowane jako historia „prostych”, „małych” ludzi kojarzone jest czasem z mikrohistorią i historią mentalności. Postulowane jest niekiedy rozgraniczenie między światem codzienności a światem pojedynczych, niecodziennych zdarzeń, między codziennością (Alltag) a życiem niecodziennym (Nicht-Alltag), ale jest to zadanie trudne lub wręcz niewykonalne, ponieważ granice między tymi obszarami są płynne.
Marek Cetwiński przedstawił życie codzienne jako problem historiograficzny, rozwijający się od opisu obyczajów do antropologii historycznej27. Według tego autora na długo przed Fernandem Braudelem „struktury codzienności” wyznaczały granice tego, co „możliwe i niemożliwe” w realizacji politycznych zamierzeń. W konkluzji napisał: „Badanie struktur codzienności – przypomnijmy – to dziś antropologia historyczna z typowym dla niej zamiłowaniem do mikrohistorii, analizą niewielkich społeczności, często zmarginalizowanych przez modernizacyjne procesy i pozostających w konflikcie z głównymi tendencjami epoki”28. Konflikt jest źródłotwórczy, stąd zamiłowanie przedstawicieli antropologii historycznej do analizowania akt sądowych. Taki punkt widzenia pozwala określić zarówno kulturę dominującą, jak i kulturę grup podporządkowanych czy wręcz kontestujących wartości dominujące. Krytycy zarzucają przedstawicielom antropologii historycznej konstruowanie kronik policyjnych. Wydaje się jednak, że argumenty krytyków idą zbyt daleko, ponieważ antropologia historyczna to nie tylko analiza akt sądowych.
Niewątpliwie historyczne opisy życia powstawały na długo przed nurtami tzw. nowoczesnej historiografii. Świadczy o tym m.in. pole obserwacji historii społecznej, jakie wskazał George Macaulay Trevelyan: „Powszednie życie mieszkańców kraju w minionych wiekach: obejmuje ono zarówno osobiste, jak gospodarcze stosunki wzajemne między różnymi warstwami, charakter rodziny i życia domowego, warunki pracy i odpoczynku, stosunek człowieka do przyrody, kulturę każdej epoki, która wyrasta z tych ogólnych warunków życia i przybiera coraz to inne kształty w życiu religijnym, literaturze i muzyce, w architekturze, nauce i sposobie myślenia”29. W historiografii polskiej XIX i XX w. życie codzienne opisywało wielu autorów, aczkolwiek używając zwykle innej aparatury pojęciowej i wychodząc z innych założeń metodologicznych30. Jan Stanisław Bystroń wprost poświęcił jeden z rozdziałów syntezy dziejów obyczajów w dawnej Polsce życiu wojskowemu, w którym znalazły miejsce m.in. takie zagadnienia, jak: dyscyplina wojskowa, życie obozowe, wierzenia i zabobony, duszpasterstwo wojskowe, służba lekarska, sądownictwo31.
Dla Marii Boguckiej najistotniejszym kryterium życia codziennego jest powtarzalność, która pozwala określić jego istotę, charakter i zakres badań32. Ten zakres badawczy na pewno obejmuje całą kulturę materialną, życie rodzinne, obszary pracy i wypoczynku, świat pojęć i wyobrażeń indywidualnych oraz grupowych. Tak pojmowane życie codzienne obejmuje również powtarzające się przecież święta i uroczystości (zaliczane przez niektórych do życia niecodziennego), i to zarówno człowieka z ludu, jak też z grup uprzywilejowanych33. Maria Bogucka napisała: „Dzień powszedni przetykany periodycznie powracającymi świętami to bezpośrednia gleba egzystencji ludzkiej, z której wyrasta aktywność jednostek i grup, w toku pracy i wypoczynku wchodzących w różne układy i zależności, tworzących na swój użytek obraz świata i normy regulujące zachowania”34. To właśnie stanowi „esencję” życia codziennego. Badania nad życiem codziennym nie muszą być wcale uprawiane jako zbieractwo anegdot i ciekawostek, lecz można i należy poszukiwać w ich ramach prawidłowości. Nie jest więc rzeczą przypadku, że wielu badaczy zajmuje się problemem życia codziennego.
Czy badacz wojskowości staropolskiej może stosować eksperymenty mikrohistoryczne w swojej narracji? Celowo użyłem sformułowania „eksperymenty”, ponieważ teoretycy nauki historycznej, komentując poglądy przedstawicieli historiografii francuskiej i anglosaskiej, przywołują nieliczne nazwiska uczonych (Emmanuel Le Roy Ladurie, Carlo Ginzburg, Natalie Zemon Davis), którzy w pełni zastosowali ujęcia mikrohistoryczne. Nie zauważa się zwykle, że podstawą ich narracji była bogata dokumentacja (zwykle akta sądowe), pozwalająca na drobiazgowe opisy „zwykłych”, „nieważnych” ludzi. Bohaterowie narracji mikrohistorycznych sami opowiadają o sobie i „swoim” świecie z właściwej ludziom swego stanu perspektywy. Historyk co najwyżej podejmuje z nimi dialog, traktując kontekst codziennych, pozornie trywialnych zdarzeń jako zbliżenie historiografii do rzeczywistości.
Pozostaje pytanie: czy czasem tego rodzaju praktyka historiograficzna nie funkcjonowała wcześniej, ale nie została nazwana lub dostrzeżona przez dzisiejszych teoretyków? Znamienna jest twórczość wybitnego historyka czeskiego Josefa Pekařa, który w jednej ze swoich publikacji z rozmysłem umieścił w motcie cytat z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Według Marka Cetwińskiego żyjący na przełomie XIX i XX w. czeski historyk jest prekursorem nowoczesnej metodologii historii, a jego dziejopisarstwo „jawi się z tej perspektywy jako zwiastun – tak modnej obecnie w zachodniej historiografii – mikrografii, w rodzaju choćby monografii okcytańskiej wioski heretyków Emmanuela Le Roy Ladurie”35. Czy wątków mikrohistorycznych nie zauważymy w pracach Kazimierza Chłędowskiego, Ludwika Kubali, Władysława Łozińskiego, Franciszka Giedroycia, Antoniego Hniłki, Adama Kerstena, Bohdana Baranowskiego i innych?
Analiza współczesnych założeń mikrohistorii wskazuje na to, że można je wdrożyć do praktyki historyka wojskowości staropolskiej. Główną barierą jednak w takiej procedurze badawczej są zagadnienia związane z zasobami źródłowymi w sensie ich odszukania lub odczytania na nowo. Trzeba również odpowiednio stawiać problemy badawcze, sytuować dzieje zbiorowości i jednostek.
Z punktu widzenia mikrohistorii wielce interesującym problemem może się okazać na przykład opracowanie tego, co działo się w konkretnej jednostce wojskowej. W tym przypadku historyka wojskowości, posiadającego odpowiednią bazę źródłową, interesowałoby życie wszystkich korpusów (oficerów, podoficerów i szeregowych żołnierzy), ich codzienne bytowanie, poglądy na świat etc., mniej zaś struktura organizacyjna czy finansowanie. Inaczej rzecz ujmując, należy wówczas opracować wobec źródeł kwestionariusz pytań dotyczących egzystencji i świadomości przeciętnego żołnierza. W przypadku twierdz i innych umocnień ujęcie mikrohistoryczne polegać będzie na przedstawieniu życia społeczności złożonej z załogi i przestrzeni społecznej wokół. Twierdza będzie tylko symbolem społeczności, socjologicznej, społeczno-ekonomicznej i kulturowej całości. W ten sposób odbiorca takiej „małej opowieści” będzie miał wrażenie bardziej bezpośredniego kontaktu z przeszłą rzeczywistością.
Historia jest nauką idiograficzną (o ile jest nauką, a nie literaturą), dlatego można ją uprawiać według różnych sposobów. Można skierować swoje zainteresowania na wspaniałe zwycięstwa armii koronnej i litewskiej, sylwetki wybitnych wodzów, których XVII w. nie poskąpił Rzeczypospolitej, czy też na „kawalerską” fantazję zagończyków. Można również swoje badania skoncentrować na codziennym bytowaniu masy żołnierzy, ich dolach i niedolach. Nie jest wcale przesądzone, że w drugim przypadku narracja będzie mniej interesująca.
1 Odpowiedź na to pytanie pozostaje kwestią otwartą, zależną od poglądu danego badacza lub czytelnika. Por. T. Srogosz, Między mitem a mikrohistorią. Bohaterskie czy codzienne dzieje armii koronnej i litewskiej w XVII wieku?, „Społeczeństwo Staropolskie. Seria Nowa”, t. 4, 2015, s. 11-37.
2 Cyt. za A.F. Grabskim, Czy historiografię można uwolnić od mitów?, „Przegląd Humanistyczny”, R. 40, 1996, nr 1, s. 1.
3 J. Topolski, Jak się pisze i rozumie historię. Tajemnice narracji historycznej, Warszawa 1998, s. 278.
4 N. Davies, Smok wawelski nad Tamizą. Eseje, polemiki, wykłady, Kraków 2001, s. 47; L. Stomma, Polskie złudzenia narodowe, Poznań 2006, s. 5.
5 Pojęcia mitu używa się nawet w historiografii nauki. Por. J. Jeszke, Mity polskiej historiografii nauki, Warszawa 2007.
6 W. Kula, Rozważania o historii, Warszawa 1958, s. 27.
7 J. Topolski, Historiografia jako tworzenie mitów i walka z nimi, w: Ideologie, poglądy, mity w dziejach Polski i Europy XIX i XX wieku. Studia historyczne, red. J. Topolski, W. Molik, K. Makowski, Poznań 1991, s. 245.
8 A.F. Grabski, op. cit., s. 17; idem, Historiografia – mitotwórstwo – mitoburstwo, w: Historia – Mity – Interpretacje, red. A. Barszczewska-Krupa, Łódź 1996, s. 61.
9 Terminem mit lub legenda określa się współczesną formę literackiej opowieści przekazującej wyobrażenia, zwykle wyidealizowane, danej zbiorowości o świecie i ludziach.
10 Szerzej o tym: T. Srogosz, B. Urbanowicz, Napoleon – mit zbawcy a postawy społeczeństwa polskiego w latach 1806-1807, w: Historia – Pamięć – Tożsamość. Postaci upamiętniane przez współczesnych mieszkańców różnych części Europy, red. M. Kujawska, B. Jewsiewicki, Poznań 2006, s. 83-96.
11 A. Nieuważny, My z Napoleonem, Wrocław 1999, s. 7; A. Zahorski, Z dziejów legendy napoleońskiej w Polsce, Warszawa 1971, s. 191.
12 A. Zahorski, Spór o Napoleona we Francji i w Polsce, Warszawa 1974, s. 5. Wacław Sobieski przedstawił zagadnienie legendy bardziej opisowo (Studya historyczne. Król a car, Lwów 1912, s. 169-190).
13 K. Pomian, Historia. Nauka wobec pamięci, Lublin 2006, s. 234-235.
14 Ibidem, s. 10.
15 A. Pochodaj, Legenda Napoleona I Bonaparte w kulturze polskiego romantyzmu, rozprawa doktorska, http://napoleon.org.pl, s. 9 (dostęp: 12.02.2018).
16 J. Topolski, Jak się pisze…, s. 251.
17 Idem, Mity a problem prawdy historycznej, w: Historia – Mity – Interpretacje…, s. 22. Jednak nie wydaje mi się, aby badacze życia codziennego w dziejach celowo (co przecież nie wyklucza spontaniczności) starali się zwalczać mit wzniosłości. Raczej motywowani są innymi względami.
18 G. Markiewicz, W kręgu badań nad mitem historycznym. Stan badań i postulaty badawcze, w: Historia – Mity – Interpretacje…, s. 88.
19 J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna: raport o stanie wiedzy, tłum. M. Kowalska, J. Migasiński, Warszawa 1997, s. 163.
20 H. Medick, Mikrohistoria, w: Historia społeczna. Historia codzienności. Mikrohistoria, tłum. A. Kopacki, Warszawa 1996, s. 65.
21 J. Appleby, L. Hunt, M. Jacob, Powiedzieć prawdę o historii, tłum. S. Amsterdamski, Poznań 2000, s. 211.
22 E. Domańska, Historia uniwersalna i postmodernizm, w: Świat historii. Prace z metodologii historii i historii historiografii dedykowane Jerzemu Topolskiemu z okazji siedemdziesięciolecia urodzin, red. W. Wrzosek, Poznań 1998, s. 160.
23 D.R. Kelley, Granice historii. Badanie przeszłości w XX wieku, tłum. B. Hlebowicz, Warszawa 2009, s. 211-212. W dziejach polskiej historiografii można bez trudu znaleźć wiele przykładów na poparcie tej opinii. Zresztą wcale nie historycy wiedli prym w odkrywaniu uroków życia codziennego. W kulturze wątek ten przewijał się ciągle. Na przykład bardzo mocno zagadnienie życia codziennego uwidoczniło się w twórczości poetów w okresie międzywojennym (Juliana Tuwima, Leopolda Staffa i innych).
24 Dla Philippe’a Ariésa wyróżnikami życia prywatnego w czasach nowożytnych są: osiągnięcie własnej intymności przez jednostkę; tworzenie wspólnot, które rozwinęły prawdziwą kulturę małych stowarzyszeń, oraz zmiana znaczenia rodziny, czyli przejście do innej formy codziennego bytowania (Argumenty za historią życia prywatnego, w: Historia życia prywatnego, t. 3: Od renesansu do oświecenia, red. R. Chartier, Wrocław-Warszawa-Kraków 1999, s. 14-16).
25 T. Szarota, Życie codzienne – temat badawczy czy tylko popularyzacja: na marginesie serii wydawniczych Hachette i PIW-u, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 44, 1996, nr 3, s. 239-245.
26 J. Wijaczka, Historiografia polska epoki wczesnonowożytnej po 1989 r., „Historyka. Studia Metodologiczne”, t. 47, 2017, s. 12.
27 M. Cetwiński, Drogi i bezdroża dziejopisarstwa, Olsztyn 2017, s. 252-260.
28 Ibidem, s. 258.
29 G.M. Trevelyan, Historia społeczna Anglii od Chaucera do Wiktorii, tłum. A. Klimowicz, Warszawa 1961, s. 15-16.
30 Niektórym z nich, np. Witoldowi Kuli (por. W. Piasek, Antropologizowanie historii. Studium metodologiczne twórczości Witolda Kuli, Poznań 2004), przypisuje się nawet później wyartykułowane koncepcje.
31 J.S. Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, t. 2: Wiek XVI-XVIII, Warszawa 1976, s. 347-390.
32 M. Bogucka, Życie codzienne – spory wokół profilu badań i definicji, w: eadem, Człowiek i świat. Studia z dziejów kultury i mentalności XV-XVIII w., Warszawa 2008, s. 20. Na temat potrzeby badań nad dziejami życia codziennego powstało wiele prac, jednak wybrałem program badawczy Marii Boguckiej.
33 Podział na życie codzienne i niecodzienne oraz różnicowanie życia „przeciętnych” obywateli i przedstawicieli „wyższych” sfer utrwaliła zwłaszcza książka Mai Łozińskiej i Jana Łozińskiego (W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne, Warszawa 2011).
34 M. Bogucka, op. cit., s. 21.
35 M. Cetwiński, Josefa Pekařa „Kniha o Kostii” jako model monografii kasteologicznej, w: Zamki i przestrzeń społeczna w Europie środkowo-wschodniej, red. M. Antoniewicz, Warszawa 2002, s. 608.
Na postawy żołnierzy w okresie służby miała wpływ ich działalność przed wstąpieniem do wojska i pochodzenie społeczne, które m.in. określało przypuszczalne zdyscyplinowanie lub nieposłuszeństwo armii. Można stwierdzić, że wywodzili się oni z wszystkich grup społecznych: od bogatej szlachty do najbiedniejszych chłopów i ludzi luźnych, jednak proporcje tych grup w rodzajach wojsk, a także w hierarchii wojskowej przedstawiały się różnie. Sprawa składu społecznego i narodowościowego armii koronnej jest w literaturze przedmiotu dość dobrze opracowana, i to zarówno w poszczególnych okresach, jak też w rodzajach wojsk, oddziałach i korpusach.
Do tworzenia oddziałów upoważniały listy przypowiednie w przypadku zaciągu narodowego, czyli towarzyskiego, oraz besztalunki i kapitulacje w przypadku autoramentu cudzoziemskiego, gdzie werbunek odbywał się przez tzw. bęben1. Listy przypowiednie zawierały dane wystawcy, nazwisko dowódcy (lub wolne miejsce na wpisanie), rodzaj oddziału i liczebność (w przypadku jazdy w koniach), opis uzbrojenia, a niekiedy całego rynsztunku. Często upominano się o zaciąganie osób, które już kiedyś służyły w wojsku, zalecano, aby rotmistrz przebywał przy swojej chorągwi, czasem określano okres służby, a także na jak długo żołnierz powinien zaopatrzyć się w żywność; natomiast sporadycznie precyzowano dane co do wypłaty żołdu, tzw. przystawstwa, termin sformowania i trasę przemarszu w rejon zgrupowania2. Zwykle rotmistrz miał określoną bazę rekrutacyjną, przede wszystkim przyjmował do służby ludzi znanych mu osobiście lub poleconych przez znajomych i krewnych, a dopiero później nieznajomych, którzy zgłaszali się po ogłoszeniu listu przypowiedniego3. Taki system zaciągu był zresztą typowy w ówczesnej Europie. W chorągwiach hetmana wielkiego koronnego Stanisława Potockiego i wojewody sandomierskiego Władysława Myszkowskiego towarzysze służyli całymi rodzinami; bardzo często w szeregach było dwóch, a nawet trzech braci4. Do chorągwi husarskiej Aleksandra Hilarego Połubińskiego przyjmowano zaleconych towarzyszy na rozkaz królewski5. W zakresie poszczególnych jednostek (zwłaszcza mniej elitarnych) jest jeszcze dużo do zrobienia, aczkolwiek przed historykami piętrzą się rozliczne trudności. Mirosław Nagielski m.in. napisał: „Badania nad jednostkami rajtarskimi są utrudnione nie tylko z racji braku wielu ich roll, co nie pozwala dokładnie określić ich składu społeczno-narodowego i w wielu wypadkach struktury organizacyjnej, ale także braku zachowanych listów przypowiednich, gdzie monarcha określał zasady ich funkcjonowania”6. Królowie protegowali zwłaszcza kadrę oficerską (głównie oficerów gwardii i cudzoziemców), aby ograniczyć klientelę hetmańską i mieć wpływ na postawę wojska7. Rotmistrz zaciągał do chorągwi towarzyszy, którzy przybywali w oznaczone miejsce ze swoimi pocztami. Besztalunek wymieniał dane personalne wystawcy i dowódcy, rodzaj i wielkość oddziału oraz termin jego sformowania. Kapitulacja zawierała te same elementy, ale była to umowa między dowódcą regimentu (oberszterem) i dowódcą kompanii (kapitanem) na werbunek pododdziału.
Jakie motywy powodowały, że mężczyźni zaciągali się do wojska? George Parker wyliczył następujące powody wstąpienia w szeregi armii zachodnioeuropejskich: bieda (niektórzy z żołnierzy byli ludźmi przegranymi), chęć zmiany środowiska, związki rodzinne lub wasalne, brak widoków lub nawet świadomości zajęć alternatywnych, przymus stosowany wobec ludzi marginesu społecznego8. Mirosław Nagielski stwierdził, że badania nad opłacalnością służby wojskowej, składem społecznym chorągwi zaciągu narodowego i modelem kariery przez służbę wojskową nie dają jednoznacznych odpowiedzi na to pytanie, choćby dlatego, że badacze skoncentrowali się na elitarnych jednostkach, głównie husarii w armii koronnej i litewskiej, pomijając roty pancerne lekkich znaków9. W swoich publikacjach większy nacisk położyłem na warunki finansowe i perspektywy utrzymania się bądź zdobycia dóbr materialnych10. Ponadto znaczna część autorów zajmujących się wojskowością staropolską wskazywała w większym lub mniejszym stopniu na określone, najczęściej wyrywkowe motywacje.
Chęć uzyskania żołdu, zwłaszcza w sytuacjach nieterminowych wypłat i kosztu wystawienia pocztu, nie wchodziła raczej w rachubę przy podejmowaniu decyzji o zaciągnięciu się do armii. Żołnierz liczył przede wszystkim na łupy, jednak Jan Władysław Poczobut Odlanicki zanotował w swoim pamiętniku, że po zdobyciu Guldyngi w 1659 r. lwia część zdobyczy przypadła chorągwianej kadrze, a „wojsku dano po kopie na koń i to jeździe, które potem skarby zamorzyły niektórych”11. Z powodu utraty łupów po ataku Rosjan na kwatery polskich żołnierzy w 1612 r. Samuel Maskiewicz nie przystał do konfederatów, ale pozostał w służbie12. Fakt zdobywania łupów wojennych lub choćby nadziei na ich zdobycie potwierdza Jan Chryzostom Pasek, opisując bitwę nad rzeką Basią w 1660 r.: „Mnie samemu trafiło się jakiegoś znacznego ciąć, a potym się miarkując, że był strojny jako do szlubu, a nie przyszło mi kołpaka wziąć, na którym było pereł z przygasznic i zapona dyjamentowa; bo to nie podobna w gęstym boju: ty na tym jedziesz, a na to bije ich dziesięć. Piechoty nasze największe mieli zdobycze, bo zaraz za nami następowali a odzierali. Piniędzy znajdowali siła; bo to było pospolite ruszenie, bojarowie znaczni”13. O zdobyczach wojennych w czasie bitwy pod Beresteczkiem pisał nawet bogaty przecież książę Bogusław Radziwiłł14. Mikołaj Jemiołowski napisał o łupach po zdobyciu obozu tureckiego pod Chocimiem w 1673 r.: „Wzięto żywcem Turków na 3000, dział 25 i inszych strzelb niemało z artyleryją, chorągwi 16, bo z inszymi pouciekali, albo się na moście potopili, więc też u Turków chorągwi niewiele zażywają. Koni, mułów, osłów, wielbłądów nieznośną moc wojsko nabrało, namiotów, wołów i wszelakich dostatków w złocie, w srebrze, w statkach, w klejnotach i w inszych sprzętach niezmierna korzyść osobliwie piechocie była, ba i w piniądzach, których piechota w sepetach pozostałych siła pozabierała. Zgoła rzadki tam był, co by się dobrze nie obłowił”15. Jeszcze większe łupy zastali żołnierze w obozie tureckim pod Wiedniem w 1683 r. W husarii czasem służyli wzbogaceni na łupach oficerowie jazdy kozackiej (pancernej) lub lekkiej, uważając, że zaliczenie ich do grona towarzyszy elitarnej formacji przynosi więcej splendoru niż dowodzenie „gorszą” kategorią żołnierzy. Kontynuowano próby uporządkowania i wspólnego dzielenia łupów. Dodać do tego można specyfikę traktowania jako łupu wziętych do niewoli16.
Na wojnie można było też stracić. Na przykład lekarz Maciej Vorbek-Lettow ubolewał nad stratami swojego syna Krzysztofa Wiktorzyna w 1648 r. w czasie potyczki z Tatarami i Kozakami: „Z uchodzącymi uniósł i pomieniony syn mój zdrowie swoje, ale wszystkie konie jezdne, wozowe ry[n]sztunek, szaty i inne ochędóstwo stracił. Wzięto mu żywcem pocztowego, hożego pachołka Tupalskiego i 2 chłopiąt, łogoszowego pachołka zabito”17.
Chęć zdobycia łupów zrujnowała plany niejednego wodza, tak jak to miało miejsce np. pod Kłuszynem w 1610 r.: „Rzucili się nasi w pogoń, ale mało ich goniło. Padli w obozie na łupie onym, bo też to Moskwa na to uczyniła, żeby naszych od gonienia zabawili. (…) Nazad się wracając, było wozów, kolas ledwie nie więcej niźli nas. Bo zaprzężone stały moskiewskie kolasy, które nasi naładowawszy łupami wieźli”18. Prawo do zdobywania łupów przez żołnierzy na równi z monarchami ugruntowali w XVII w. pisarze europejscy na czele z Hugo Grotiusem, a niektórzy nawet przeważali szalę uprawnień do zdobywania na rzecz jednostek19.
Żołnierze pochodzenia szlacheckiego mogli korzystać, choć czasem były na to marne widoki, z nadań dóbr królewskich, dzierżaw i urzędów20. W armii można było awansować i zdobyć wyższy status społeczny. Przykładem jest Nikodem Żaboklicki, który był jednym z najbardziej doświadczonych i najdłużej odbywających służbę wojskową oficerów koronnych w drugiej połowie XVII i na początku XVIII w.21 Syn chorążego bracławskiego Hieronima, wstąpił do wojska około 1650 r. Na pewno od 1656 r. służył w królewskiej chorągwi kozackiej, zaś w latach 1663-1667 był towarzyszem roty husarskiej hetmana wielkiego koronnego Stanisława „Rewery” Potockiego. Równocześnie, w latach 1666-1667, był rotmistrzem chorągwi tatarskiej. Po krótkim epizodzie dowodzenia husarią hetmana polnego koronnego księcia Dymitra Wiśniowieckiego w latach 1668-1683 był porucznikiem husarii Mikołaja Hieronima Sieniawskiego, a w latach 1684-1694 jego syna Adama Mikołaja. Następnie dowodził husarią hetmana wielkiego koronnego Stanisława Jabłonowskiego (1695-1702) oraz króla Augusta II (od 1702 r. chorągwią królewicza Fryderyka Augusta, a od około 1704 r. do śmierci – chorągwią samego monarchy). W trakcie dowodzenia husarią kolejnych możnych, z którymi Żaboklicki wchodził w układy klientalne, zwiększały się jego kompetencje dowódcze. W 1683 r. jako pułkownik stał na czele hetmańskiego pułku Sieniawskiego. W latach 80. XVII w. coraz częściej wyznaczano go dowódcą większych zgrupowań taktycznych bądź grup operacyjnych, natomiast w latach 90. XVII w. i na początku następnego stulecia pełnił często samodzielne dowództwo nad wojskiem koronnym jako regimentarz generalny. Jako dowódca wojskowy był często wybierany na komisarza do rozdziału hiberny czy komisarza do trybunałów skarbowych. Pełnił również funkcje posła wojskowego oraz posła z sejmików województwa ruskiego i podolskiego. Od 1676 r. był chorążym bracławskim, w 1693 r. wszedł w skład senatu w randze kasztelana kamienieckiego, a w 1704 r., jako zaufany stronnik króla Augusta II, otrzymał urząd wojewody podolskiego.
Względy materialne stanowiły poważny element motywacji przedstawicieli szlachty do wstąpienia w szeregi armii, zwłaszcza w przypadku zwykle wielodzietnych rodzin, stojących wobec widma podziału majątku, a co za tym idzie pauperyzacji dziedziców. Struktura motywacyjna zaciągnięcia się do wojska była podobna jak w przypadku przeznaczenia syna do stanu duchownego (oczywiście nie należy wykluczyć tutaj innych motywów, szczególnie religijnych). Z analizy popisu załogi Poznania z lat 1658-1659 Mirosław Nagielski wysnuł konkretne i interesujące wnioski22. Mianowicie w wyniku poważnego uszczuplenia dochodów z własnych majątków, co spowodowały głównie zniszczenia wojenne okresu „potopu”, uboższa szlachta zaciągała się nie tylko do chorągwi pancernych i lekkich jako towarzysze i pocztowi, ale także do dragonów i piechoty na etaty podoficerskie.
Do tej pory zagadką dla historyków pozostaje opłacalność służby wojskowej. Mianowicie koszty wyposażenia wojskowego były wysokie, natomiast marne widoki na rytmiczną wypłatę żołdu. Nawet przy założeniu, że żołd miał być wypłacany regularnie, powstaje pytanie, czy służba wojskowa się kalkulowała23. Zgadzam się z opinią Marka Wagnera, że narzekania wojskowych na niskie uposażenie były nieuzasadnione, dotyczyły raczej nieterminowości wypłat i trudności w zaopatrzeniu24.
Wysokie koszty wystawienia pocztu zanalizowali na podstawie pamiętnika Poczobuta Odlanickiego Wiesław Majewski i Mirosław Nagielski25. Nabycie koni stanowiło największy wydatek, ponieważ ich cena wynosiła w 1633 r. od 30 zł w chorągwiach tatarskich do 300 zł w rotach husarskich26. Jan Antoni Chrapowicki w styczniu 1666 r. kupił gniadego konia tureckiego i jasnokasztanowego siedmioletniego rumaka za 40 skór sobolich i 270 zł27. Cudzoziemiec Gaspard Tende de Hauteville twierdził, że szlachta trwoni majątki na wyposażenie, zwłaszcza na zakup koni i broni, a później, gdy występowały zaległości w wypłacie żołdu, chce to sobie zrekompensować rabunkami28. Jerzy Ossoliński w 1617 r. zaiste „skromnie” przygotował się do służby wojskowej: „przysposobiwszy czeladź, rynsztunek i powóz, wszystko skromnie, bez kosztu wielkiego ojcowskiego, od którego na tę ekspedycyją nie wziąłem więcej dwóch tysięcy złotych”29. W tym kontekście służba wojskowa jako źródło dochodów nie stanowiła obiecującej perspektywy dla średnio zamożnego przedstawiciela stanu szlacheckiego. Poza tym żołnierze jazdy otrzymywali w drugiej połowie XVII w. hibernę, a także donatywy, to jest specjalne gratyfikacje za udział w niektórych kampaniach, przeważnie za utracone konie i ekwipunek.
To w takim razie skąd brał pieniądze na zakup wyposażenia kandydat do służby wojskowej, skoro nie posiadał wystarczających środków finansowych? Tę zagadkę częściowo wyjaśnia fragment pamiętnika Jakuba Łosia dotyczący zdobycia Warszawy w 1656 r: „Ciurowie zaś obaczywszy, że się na Warszawie nie dopuszczono im pożywić, Ormianów i bazar zrabowali. Uczyniono wtenczas szkody Ormianom na dwakroć sto tysięcy, i od tegoż czasu prawie zniszczeli w towary tureckie, i skarb który przedtem trzymali arendą, dając towarzystwu czego kto potrzebował z towarów ad rationem zasług, zginął z wielką niewygodą wojska, bo daleko prędzej ratował się więc towarzysz stracony albo z więzienia wyszedłszy, kiedy mu dano z skarbu konia, rynsztunek, sukna i czego kto tylko potrzebował, aniżeli teraz czwartki kilka lat oczekując, którą niż wezmą deputaci, jeżdżąc od powiatu do powiatu asygnacyją, przejedzą połowicę”30. Czyli Ormianie udzielali kredytów na zakup ekwipunku dla żołnierzy, liczących na szybkie wzbogacenie się i zwrot pożyczki. Przy zaciągach istniały też dla towarzyszy jednorazowe kontentacje31.
Według Hieronima Chrystiana Holstena istniały cztery możliwości uzyskania korzyści materialnych i zrobienia kariery w wojsku: rabunek, awans, łupy wojenne i jeńcy oraz żołd32. Gdyby Holsten nie miał pieniędzy w sakiewce w momencie wzięcia do niewoli, zostałby natychmiast zabity przez towarzysza polskiej jazdy. Jego opowieści o przygodach wojennych pełne są informacji o różnego rodzaju zdobyczach wojennych. Po pobiciu armii Wasyla Szeremietiewa w 1660 r. napisał: „Tymczasem ja zatrzymałem moskiewskie wozy i zdobyłem wiele kosztownych rzeczy, wzbogaciłem się więc znowu o ponad kilka tysięcy (talarów)”33. Szczerze wyznał: „W sumie najlepszym żołnierzem był wtedy ten, który umiał najlepiej kraść”34. Tę ostatnią opinię potwierdził inny cudzoziemiec, Szkot Patrick Gordon, który napisał, że rabowano, co się dało, nie bacząc, czy poszkodowanym jest wróg, czy przyjaciel35. Wyprawy po łupy podejmowano nie tylko z potrzeby utrzymania się czy z chęci wzbogacenia, ale także by „zabić” nudę oczekiwania na dalsze rozkazy, a powrót z pustymi rękami był dowodem braku rozsądku i zapobiegliwości. Jak stwierdził Waldemar Kowalski, badacz życia Gordona, z relacji pamiętnikarza wynika niezbicie, że polskie oddziały w służbie Szwedów dla łupów atakowały w 1657 r. szlachtę i chłopów chroniących się po lasach36. Dowódcy polscy nagminnie zmuszali podwładnych nie tylko do nadmiernych rekwizycji, ale i do pospolitych rabunków, wyprawiając się w tym celu do nadgranicznych miejscowości Prus czy Węgier.
O wstąpieniu do wojska przedstawicieli szlachty decydowały też względy emocjonalne, światopoglądowe etc. Młodych ludzi pociągała przygoda i sława, zwłaszcza gdy o „wojence” rozmawiano przy szklanicach. Vorbek-Lettow wspomniał, że w 1644 r. jego syn Konstanty przerwał studia w Krakowie i zaciągnął się do gwardii królewskiej „powabiony przyrodzoną ochotą do Marsa”37. Chyba jednak nie tylko wrodzona ochota do czynów wojennych powodowała młodym Konstantym, ale też względy środowiskowe, jego ojciec był bowiem lekarzem nadwornym króla Władysława IV, który interesował się szkoleniem wojskowym nowo zaciągniętego. Samuel Maskiewicz podał, że podkanclerzemu litewskiemu Gabrielowi Wojnie do lisowczyków uciekł syn, starosta opeski Jan, który przybrał fałszywe nazwisko Wojnowski38. Ojciec wszczął poszukiwania, wyznaczył nagrodę za podanie miejsca pobytu syna, jednak jego starania okazały się daremne. Urszula Augustyniak napisała: „Perspektywa sławy nadawała sens służbie wojskowej i była akceptowana jako wartość naczelna zarówno przez dowódców, jak i żołnierzy – zwłaszcza broniących sprawy przegranej”39. Hasło sławy pojawiało się w kazaniach, dokumentach urzędowych, korespondencji etc. Na młodych ludzi wpływ miały szczególnie opowieści o egzotycznych przygodach, nawet o zaciągu zamorskim do Brazylii40. Według Radosława Sikory ważnym motywem zaciągnięcia się do chorągwi husarskiej był prestiż41.
Niezwykle istotną przyczyną było przeświadczenie o moralnym obowiązku obrony ojczyzny, jaki ciążył na stanie rycerskim. Wiesław Majewski ujął to następująco: „Natomiast w okresie silnego zagrożenia państwa zapewne uważano, że nie wypada, by młody człowiek siedział w domu, gdy gmach ojczysty grozi zawaleniem. Mógł tu działać nacisk opinii publicznej odgrywającej tak dużą rolę w państwach demokratycznych. Ich swoistą odmianę stanowiła wówczas Rzeczpospolita szlachecka”42. Urszula Świderska-Włodarczyk stwierdziła, że uchylanie się od powinności wojskowych skutkowało deprecjacją wewnętrzną jednostki i ostracyzmem społecznym, „pacyfistom” wręcz nie szczędzono krytyki i przestróg przed skutkami ich postawy43. Należy jednak zgodzić się z Urszulą Augustyniak, że powszechne i bezrefleksyjne stosowanie frazeologii „ojczyźnianej i wolnościowej”, o najwyższym poziomie ogólnikowości, a zarazem najwyższym ładunku emocjonalnym, może świadczyć o faktycznej dewaluacji tych wartości życia publicznego44. Świadczy o tym fragment wiersza Zbigniewa Morsztyna, aczkolwiek jego gorzkie słowa mogły wynikać z własnych doświadczeń wojskowych:
„Prawdać, że żywot zda się być przystojny
Służyć żołnierska i pilnować wojny,
Miłej ojczyźnie z własnej krwie ofiary
Przynosić w dary.
(…) Ale to jabłko z sodomskiej krainy
Z wierzchu pozorne, a wewnątrz perzyny
I szczyry popiół, że kto go skosztuje,
Prętko wypluje”45.
Nie należy pomijać także postaw religijnych, ważnych zwłaszcza w czasie walk z Turkami (przedmurze chrześcijaństwa) czy ze Szwedami (jako heretykami) lub z powstańcami Chmielnickiego i Rosjanami (jako schizmatykami). Mirosław Lenart z punktu widzenia literaturoznawcy skonstatował, że kwestia pobożności wojska polskiego wciąż czeka na zbadanie, a obfitość materiałów w tym zakresie jest ogromna46. W świadomości szlacheckiej nie były to tylko czcze frazesy, ale realnie istniejące fakty. Na przykład obowiązek obrony ojczyzny wynikał nie tylko z pobudek moralnych, ale też z prawnej doktryny, struktury stanowej społeczeństwa.
Na motywację wstąpienia w szeregi wojska, a przede wszystkim długoletniej służby trzeba spojrzeć też przez pryzmat epoki. Dla niektórych wojaczka była zajęciem godnym szlachcica, zwłaszcza w kontekście ówczesnego przekonania, że wojna jest naturalnym przedłużeniem polityki, a nawet jej częścią składową i w pewnych sytuacjach nieuniknioną. Dla niektórych żołnierzy, głównie plebejskiego pochodzenia, służba wojskowa wypełniała ich życie, aczkolwiek w mniejszym stopniu niż w innych krajach europejskich, np. w Szwecji47. Żołnierze szlacheckiego pochodzenia wracali po kampanii wojennej (nawet po wielu latach) do swoich majątków, niejednokrotnie do żon i dzieci, osiągali urzędy ziemskie etc. Poza tym na niekorzyść utrwalenia się wzorca „zawodowca” działał system werbunku, zwiększonego tylko w przypadku konfliktu militarnego.
Dla uzupełnienia stanów osobowych w jednostkach także porywano młodych mężczyzn do wojska. Na przykład w 1690 r. oficer Sebastian Łobocki i inni towarzysze chorągwi husarskiej kasztelana rozpierskiego Wojciecha Urbańskiego stacjonowali we wsi Rychłocice w województwie sieradzkim. Po dokonaniu szeregu wykroczeń zatrzymali się w karczmie i zaciągnęli do wojska syna posiadacza majątku, chociaż chłopiec jeszcze pobierał nauki w Poznaniu, „nie pozwalając temu i z rodzonym bratem rozmowie”48. Nie wiadomo, czy nowo zaciągnięty postąpił tak przymuszony siłą, czy z lekkomyślności. A może najpierw upojony alkoholem i skuszony mirażami kariery wojskowej podpisał dokument, a po wytrzeźwieniu opamiętał się, kiedy już było za późno?
Anna Czekaj stwierdziła, że co innego kierowało magnatem stojącym na czele chorągwi (lub nawet kilku), co innego średnio zamożnym posesjonatem, a jeszcze coś innego mazowieckim „szaraczkiem”, dzielącym jedną wieś z rodzeństwem49. W pierwszym przypadku kapitalne znaczenie miała kwestia prestiżu i władzy, ponieważ nie tylko pieniądz decydował o pozycji społecznej, ale też (a może przede wszystkim) szacunek społeczności. Dla posesjonatów służba wojskowa była etapem kształcenia, nabierania doświadczenia w sprawach publicznych, co procentowało później przy kandydowaniu do lokalnych urzędów. W obu przypadkach chodziło o prestiż, ale na miarę swoich możliwości i oczekiwań. Uboga szlachta najbardziej liczyła na uzyskanie środków materialnych, zajęcia dającego utrzymanie, a nie deklasującego. Według Urszuli Augustyniak jedną z podstawowych motywacji do podjęcia służby wojskowej stanowiły związki osobiste żołnierzy z dowódcą, charakterystyczne dla więzi klientalnej50. Zachodzi jednak pytanie: czy wszystkie relacje międzyludzkie podporządkować należy zjawisku klientyzmu?
Na żołnierzy pochodzenia cudzoziemskiego też oddziaływały specyficzne motywy. Andrzej Rachuba, który badał zbiorowość oficerów cudzoziemskiego autoramentu w armii litewskiej, nie podjął się precyzyjnego określenia jej składu narodowego i społecznego (np. obco brzmiące nazwiska nie musiały oznaczać cudzoziemców)51. W okresie dominacji armii zawodowych przejście z jednej armii do drugiej było naturalne, zwłaszcza po zakończeniu konfliktu i zwolnieniu żołnierzy ze służby. Na przykład Stanisław Wierzbowski pisał o wydarzeniach 1652 r., czyli po największym konflikcie militarnym w XVII-wiecznej Europie w imię Chrystusa: „Tegoż roku zaciąga król wojsk według ordynacji sejmu 50 000; a najwięcej Niemców, przez których spustoszenie wielkie w Koronie ciągnieniem ich ustawicznem. Uciekają ludzie z miast i wiosek, tak królewskich, duchownych, jako i szlacheckich”52. Zauważamy tutaj niekorzystne zjawisko, a mianowicie zaciąganie zdemoralizowanych weteranów wojny trzydziestoletniej53.
Andrzej Rachuba zwrócił uwagę na dwa zjawiska: niektóre nacje były na dużą skalę wykorzystywane jako rezerwuary najemnych armii, a więc kwestia wierności „ojczyźnie” była dla nich dość względna (Niemcy) lub traktowano to jako najnormalniejszy sposób zarabiania pieniędzy i wynajmowano się do służby, choć nie przeciw własnej ojczyźnie (Szwajcarzy, Szkoci); przepływ wykwalifikowanych oficerów z armii o wysokim poziomie rozwoju do bardziej zacofanych był dla tych ostatnich korzystny, bo dawał szansę na śledzenie nowinek taktycznych, organizacyjnych, logistycznych etc.54 Żołnierzom pochodzenia cudzoziemskiego nadawano indygenaty (w latach 1601-1690 indygenaty otrzymało 136 wojskowych na ogólną liczbę 222) nie tylko za zasługi i długoletnią służbę, lecz także za wniesienie innowacji, zwłaszcza technicznych55.
Dowódcami w regimentach dość często byli cudzoziemcy, traktujący służbę wojskową w Rzeczypospolitej jako znakomitą okazję do wzbogacenia56. O ich bezwzględności świadczy fakt, że żołnierzom wypłacali stawki tygodniowe, a właściwie ośmiodniowe. Należy wspomnieć, że największy koszt ponoszono przy tworzeniu oddziałów, a następnie, przy niemalejącej liczbie porcji, dochody kadry dowódczej znacznie się zwiększały. Dla żołnierzy piechoty cudzoziemskiej żołd był jedyną formalną podstawą bytu, a mała ruchliwość tej formacji utrudniała zdobycie prowiantu w inny sposób niż zakup, choćby przez rekwizycje. Dlatego też często żołnierze zdani byli na łaskę i niełaskę swych dowódców.
Wyżej wymienione motywy powodowały, że niemal każdy szlachcic miał za sobą przynajmniej krótki epizod służby wojskowej w armii koronnej czy w oddziałach powiatowych, prywatnych lub w ostatecznym przypadku w pospolitym ruszeniu. Badania nad okresem służby wojskowej dotyczyły do tej pory połowy XVII w., a więc okresu wojen, a ponadto skoncentrowały się tylko na elitarnych jednostkach w kompucie koronnym i litewskim. Z badań tych wynika (aczkolwiek oparte są one na dostępnym, wyrywkowym materiale źródłowym), że niewielka liczba towarzyszy traktowała służbę zawodowo, co zresztą było wygodne dla rotmistrzów posiadających listy przypowiednie, ponieważ udawali się w już wiadome wcześniej rejony w celu zaciągnięcia weteranów. Oficjalne dokumenty nie precyzowały podziału na oficerów zawodowych i niezawodowych, posługując się ewentualnie tylko określeniem „veteranus”57. 74,4% towarzyszy z roty hetmana wielkiego koronnego Stanisława Potockiego i 87,3% z chorągwi wojewody sandomierskiego Władysława Myszkowskiego nie służyło dłużej niż 5 lat58. W dwóch chorągwiach litewskich odsetek ten wynosił 73,3-93,65%59. W chorągwi husarskiej Jana Sobieskiego średnia długość służby towarzyskiej wynosiła 3-6 lat, a grupę żołnierzy zawodowych tworzyli towarzysze służący 10 lat i więcej60. Paradoksalnie podobna sytuacja istniała wśród kadry oficerskiej. Na przykład porucznicy jazdy, którzy służyli przez okres nie dłuższy niż 10 lat, stanowili aż 84,95% całości tego korpusu, natomiast porucznicy traktujący swoje zajęcie zawodowo zaledwie 15,1%61. Mirosław Nagielski podejrzewa, że w chorągwiach pancernych i wołosko-tatarskich odsetek towarzystwa zawodowego, służącego dłużej niż 5 lat, był jeszcze mniejszy niż w elitarnych rotach husarskich62.