Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wznowienie klasycznego studium o roli Żydów w kulturze polskiej, autorstwa wybitnego eseisty i socjologa mieszkającego od wojny w Nowym Jorku, zmarłego w 1983 roku. „Zasadniczym momentem w tej książce – pisał Hertz – jest pokazanie Żydów polskich jako społeczności kastowej. Z tego faktu – jak sądzę – wynikają inne, zasadnicze elementy tego, co w Polsce nazywało się kwestią żydowską”. Studium to Hertz uważał za opus magnum swego życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 397
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ZGASŁY ŚWIATŁA SZABAŚNE
I
II
III
IV
V
VI
VII
SWOI I OBCY
I
II
III
IV
V
VI
VII
KASTA
I
II
III
IV
V
VI
VII
UCHODŹCY Z KASTY
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
Z KASTĄ CZY POZA KASTĄ?
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
PRZECIWKO KAŚCIE
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
PRZEŁOM
I
II
III
IV
V
VI
VII
OBRAZ ŻYDA
I
II
III
IV
V
VI
W SŁUŻBIE KULTURY POLSKIEJ
I
II
III
IV
V
VI
VII
POSŁOWIE
NOTA EDYTORSKA
© Copyright by Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2003
© Copyright for Foreword by Czesław Miłosz, Warszawa 2003
Projekt okładki i stron tytułowych — Anna Gosiewska-Bimer
Na okładce wykorzystano fotografię Altera Kacyzny „Portret zegarmistrza” ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego
ISSN 0519–9336
ISBN 83–88032–56–9
Biblioteka „Więzi”, 00–950 Warszawa, ul. Kopernika 3
internet: www.wiez.com.pl
e-mail: [email protected]
tel. (48 22) 827 29 17
fax (48 22) 826 79 83
Wydanie II, uzupełnione
Skład: „Nowy Dziennik” Sp. z o.o., Warszawa, ul. Lwowska 11 m. 1
Druk i oprawa: Tadeusz Bąk Spółka Jawna, 05–400 Otwock, ul. Inwalidów Wojennych 14
Printed in Poland
Mojej Żonie
W Polsce nie ma dziś Żydów. Garść, która została, jest tylko wspomnieniem tej wielomilionowej społeczności, jaka przed wojną żyła w Polsce. Społeczność ta została wytępiona i nie będzie już nigdy wskrzeszona. Wybitny pisarz żydowski — Józef Opatoszu — w jednym ze swych ostatnich przed śmiercią opowiadań daje obraz miasteczka polskiego w latach, które dopiero nadejdą. Było to dawniej miasteczko żydowskie. Ale w epoce, którą Opatoszu opisuje, Żydów już tam nie ma i tylko jakieś głuche zachowało się wspomnienie o dziwnych ludziach, którzy tam ongiś żyli. Z mieszkańców miasteczka został już tylko jeden — sędziwy starzec — który na własne oczy, gdy był dzieckiem, widział owych miejscowych Żydów i coś o nich zapamiętał. W opowiadaniu Opatoszu młodzież miejscowa, która przypadkowo usłyszała o tych dawnych mieszkańcach, stara się od starca dowiedzieć, kim oni byli, co się z nimi stało, dlaczego zaginęli. I w ten sposób płynie opowieść-legenda o tych, którzy nawet upiorami być przestali, i legenda zdaje się ich wskrzeszać na nowo.
Jest to bardzo piękne opowiadanie. Zawarta w nim myśl zasadnicza wyraża pewność, że Polska nigdy o swych Żydach zapomnieć nie będzie mogła, że pozostaną oni choćby w postaci legendy — bolesnej, tragicznej, niedającej się wyrwać z rzeczywistości polskiej.
„Najstraszniejsze w dziejach ludzkości ludobójstwo, masakra kilku milionów Żydów w Polsce, obranej przez Hitlera jako plac straceń, krew i popioły tych ofiar, które wsiąkły w ziemię polską, stanowią istotną więź, która spoiła Polskę z narodem żydowskim i od której uwolnić się nie jest w naszej mocy.” — Tak pisała Maria Czapska w roku 1957 („Kultura”, czerwiec 1957,s. 53). Są to słowa pełne prawdy i głębi. Czy jednak tylko wyłącznie krew i popioły ofiar staną się istotną więzią, która połączy Polskę z narodem żydowskim? Mam wrażenie, że nie będzie to więź jedyna i że w miarę, jak czas będzie upływał, oczywistość tych innych więzi będzie stawała się coraz wyraźniejsza. Polska — chcąc czy nie chcąc — nie będzie mogła zapomnieć o Żydach, którzy stanowili część mieszkańców jej ziem.
Od tysiąca lat Żydzi byli jednym z ważnych elementów życia polskiego. Od samego początku dziejów Polski dawała się zauważyć obecność Żydów i udział ich w życiu zbiorowym. Spotykamy ich wśród pierwszych narratorów faktu powstawania państwowości polskiej, bili monetę za pierwszych Piastów, z każdym następnym wiekiem coraz wyraźniej i wszechstronniej zaznaczali swą obecność. Przez tysiąc lat byli częścią rzeczywistości polskiej. Oceniano ich rozmaicie — częściej nieżyczliwie niż życzliwie, nieraz wrogo i potępiająco. A jednak byli oni jakąś częścią składową życia polskiego, jakoś zaznaczali swą obecność, jakoś na całość tego życia wpływali. Żeromski niechętnie nazywałich „krajowymi cudzoziemcami”, zapominając zresztą, że określenie takie nie tylko do Żydów dawało się odnieść. Czy byli cudzoziemcami, czy też nie — to może być kwestią, w każdym jednak razie byli krajowi.
Byli ważną częścią krajobrazu Polski — materialnego i duchowego. I krajobraz ten po odejściu Żydów niezwłocznie musiał się zmienić. Duchowy może jeszcze bardziej niż materialny. Jak pięknie pisze Słonimski o zmienionych miasteczkach polskich:
Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,
Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.
Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem.
Gdzie starzy Żydzi w sadach pod cieniem czereśni
Opłakiwali święte mury Jeruzalem.
Już nie ma tych miasteczek, choć mgły poetyczne,
Księżyc, wiatry, stawy i gwiazdy nad niemi
Krwią stuleci spisały historie tragiczne,
Dzieje dwu najsmutniejszych narodów na ziemi.
W dziejach Polski rozdział żydowski jest zamknięty. Ale zachowa się, i to, co w nim zostało napisane, nie da się już nigdy wymazać, będzie miało odgłosy w rozdziałach następnych, tych, których napisanie przypadnie w udziale przyszłym pokoleniom.
Czym jednak rozdział ten został zamknięty? Co stanowi jego treść? Jaka naprawdę była rola Żydów w życiu polskim? — Dopiero dziś, gdy Żydów w Polsce już nie ma, wypadnie dać na te pytania rzeczową i wyczerpującą odpowiedź. Nadchodzi czas, gdy trzeba przystąpić do rzetelnego zbadania historii Żydów polskich. Przede wszystkim zaś nadchodzi czas, gdy wypadnie gruntownie i wszechstronnie zbadać rolę Żydów w kulturze polskiej.
Zadanie to kolosalne, wymagające olbrzymiego wysiłku zbiorowego. Przez dłuższy czas największą trudnością będą tu uprzedzenia, małostkowość, częściej — tchórzostwo. W społeczeństwie polskim sprawa żydowska zawsze miała swe określone emocjonalne zabarwienia. I ma je nadal. Przenosiło się to i przenosi i na świat nauki. O Żydach mówiło się i pisało bardzo dużo. Ale kto z nie-Żydów starał się uczciwie i bezstronnie badać i poznawać zagadnienia żydowskie? Ilu Polaków znało język żydowski czy hebrajski na tyle, by na własną rękę zapoznawać się ze sprawami żydowskimi? Rzecz fantastyczna: w Polsce, gdzie każdy „zajmował się” sprawą żydowską, na palcach jednej ręki można było policzyć ludzi, znających język, którym posługiwały się trzy miliony obywateli Rzeczypospolitej, Mówię tu oczywiście o nie-Żydach. Autorzy długich rozpraw na tematy żydowskie nie mieli najmniejszego pojęcia o problematyce życia żydowskiego, o mechanice tego życia, i nie dbali o poznanie tych rzeczy.
W rezultacie, jeżeli pominiemy źródła i opracowania pochodzące od samych Żydów, zdumiewa i przeraża ubóstwo tego, co zostało tu wniesione przez stronę polską. Dopiero w czasach zupełnie ostatnich ukazanie się znakomitej pracy Marii i Kazimierza Piechotków o bóżnicach drewnianych jest pierwszym, naprawdę poważnym i na dużą miarę, opracowaniem jakiegoś zagadnienia żydowskiego, opracowaniem podjętym nie przez Żydów.
Dzieło Piechotków jest — jak dotąd — zjawiskiem odosobnionym. Polska Akademia Nauk ogłosiła dwa tomy monumentalnej Historii Polski. W tym ogromnym dziele dzieje Żydów — zdawałoby się — powinny być nieco szerzej uwzględnione. To, co o Żydach tam zostało powiedziane, sprowadza się do kilku stronic, przy czym ukryte jest w ramach szerszej tematyki społeczno-gospodarczej. Kulturze Żydów polskich poświęcono kilkanaście zdań.
Przed wojną było znacznie gorzej. Oczywiście pracowali historycy Żydzi i im zawdzięczamy szereg bardzo cennych opracowań. Bersohn dał znakomity „Dyplomatariusz”, Bałaban napisał historię Żydów w Polsce i opracował kilka doskonałych monografii lokalnych grup żydowskich, żeby tylko wymienić jego prace o Krakowie i Lwowie. Takich monografii było znacznie więcej. Jakub Szacki napisał — ale niestety nie zdążył ukończyć — monumentalne dzieło o dziejach Żydów warszawskich, Filip Friedman dał wyczerpującą monografię o Żydach łódzkich. Pisali Schipper, Mahler, Ringelblum i wielu innych. W zakresie historii sztuki żydowskiej, folkloru żydowskiego i pokrewnych, prace Bersohna, prace Lilienthalowej — żeby nie wymieniać wielu innych — pozostają trwałym dorobkiem naukowym.
Na dorobku tym przyszły historyk będzie mógł się oprzeć. Jednak prace te ujmują życie zbiorowości żydowskiej w Polsceczy jej poszczególnych fragmentów jako zjawisko samo przez się, na ogół unikając powiązań z całokształtem życia polskiego. Oczywiście pewne zasadnicze powiązania i tam są zaznaczone. Friedman w swej historii Żydów łódzkich i w pracach, ogłoszonych w „Rocznikach Łódzkich”, daje obraz życia żydostwa łódzkiego na tle rozwoju całego miasta. Szacki w swej historii Żydów warszawskich szeroko uwzględnia rozwój Warszawy na tle całej historii Polski. Ale tematem jest tu społeczność żydowska jako taka, jej specyficzne sprawy i zagadnienia. Nie jest ona tu widziana — albo jest widziana tylko w nieznacznym stopniu — jako składnik pewnej szerszej całości — Polski.
To samo odnosi się i do prac z zakresu spraw ściśle kulturowych. Bodajże Piechotkowie byli pierwsi, którzy zauważyli, że architektura polskich synagog drewnianych jest pochodną prądów i tendencji, jakie panowały w całym polskim budownictwie drewnianym, i że tylko na tym tle i w takim powiązaniu może być należycie zrozumiana. Natomiast badacze-Żydzi — nawet najwybitniejsi wśród nich — ograniczali się do opisywania i analizowania przedmiotów i dążeń w obrębie społeczności żydowskiej, tak, jak gdyby działały one autonomicznie, bez związku z bardziej powszechnymi zjawiskami i dążeniami. I tu jest rzeczą znamienną, że bodaj pierwszym i jedynym, który powiązania kulturalne żydowsko-nieżydowskie zrozumiał i głęboko potraktował, był nie-Żyd, Stanisław Vincenz. Jak nikt przed nim, umiał uchwycić wzajemne oddziaływania kulturalne, zachodzące między Żydami i Hucułami. Może pomagało mu i to, że, nie będąc ani Żydem, ani Hucułem, miał niezmiernie serdeczny i bliski stosunek do jednych i do drugich.
Pomijając nieliczne wyjątki, strona polska do pracy nad dziejami i rolą Żydów polskich wniosła znikomo mało. Prawda, był Czacki, którego rzecz o Żydach i Karaitach wciąż ma swoją wartość. Ale później przyszły książki Jeske-Choińskiego czy Łuszczewskiego-Marylskiego, których wartość historyczno-naukowa jest żadna. Książki te mają jakąś wartość jako dokumenty socjologiczne, jako materiał do analizowania pewnych postaw i sądów w środowisku nieżydowskim. Z tego względu mogą być użyteczne. Ale jako opracowania są bez wartości.
To samo da się powiedzieć o rozprawkach nawet tak poważnych uczonych jak Kutrzeba i Bujak. Prace ich, pisane na użytek zagranicy, były powierzchowne, ujęte propagandowo, zadowalające się tanimi uproszczeniami. W dorobku tych poważnych uczonych nie zajmują one trwałego miejsca.
Charakter czysto dokumentalny mieć może spora ilość książek, broszur i artykułów, zajmujących się różnymi aspektami sprawy żydowskiej w Polsce. Są to zarówno rzeczy antysemickie, jak i apologetyczne, pisane w obronie Żydów. Są wśród nich pozycje cenne, żeby tylko wymienić książeczkę Orzeszkowej, książki Hollaenderskiego czy Lublinera. Można w nich znaleźć pewne materiały faktyczne, pewne dane, które powinny być uwzględnione. Ale olbrzymia większość tych publikacji jest pozbawiona nawet dokumentalnej wartości.
Najgorsze jest jednak to, że olbrzymia ilość podstawowych materiałów uległa zniszczeniu i nie będzie mogła być zrekonstruowana. Wojna i hitleryzm uczyniły pracę przyszłych badaczy nieprawdopodobnie trudną. W wielu wypadkach wypadnie im iść na ślepo, posługując się jakimiś fragmentami podstawowych materiałów, jeżeli choćby i one zostały zachowane. Praca taka może być podjęta tylko przez wielu badaczy i nieprędko może być doprowadzona do jakichś wyników.