Żyj zanim umrzesz - Kolenda Daniel - ebook + książka

Żyj zanim umrzesz ebook

Kolenda Daniel

0,0
31,40 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Daniel Kolenda rzeczywiście bardzo dobrze przedstawił prawdę o woli Bożej. Jest jednym z najmłodszych mężczyzn, o których Joel powiedział, że będą „prorokować” (Jl 3,1). Niesie w sobie potężne namaszczenie mocy ewangelii i wiedzy ewangelii. Ta książka jest tego przykładem. Jest „proroctwem” dla tego pokolenia, wzywając je – wzywając ciebie! – do powstania i wykonywania woli tego, który rządzi czasem i wiecznością. Szczerze
polecam ci Daniela Kolendę. Przeczytaj tę książkę więcej niż raz. Bóg wielce ci pobłogosławi i użyje jej, by wyposażyć „we wszystko dobre, abyście spełnili wolę jego” (Hbr 13,21).
– Reinhard Bonnke

CZY JESTEŚ GOTÓW WYPEŁNIĆ SWOJE PRZEZNACZENIE?
Wieczny, wszechpotężny i wszechwiedzący Bóg stworzył Cię własnymi rękoma. Zanim się jeszcze urodziłeś, On już miał marzenia związane z Twoim życiem. Ale czasami trudno jest dowiedzieć się, co to za marzenie, albo jak je spełnić.

W książce Żyj zanim umrzesz Daniel Kolenda na podstawie Słowa Bożego i własnego doświadczenia pomaga nam odkryć i wypełnić Boże powołanie. Jego rady, które są jednocześnie praktyczne i inspirujące, pokazują:

  • Pięć sekretów odkrywania woli Bożej
  • Jak zacząć poruszać się we właściwym kierunku
  • Co zrobić, kiedy Bóg każe nam czekać
  • Jak trwać w woli Bożej

I o wiele więcej…

Niezależnie, czy Twoja podróż prowadzi na pole misyjne, czy na studia medyczne… czy jesteś budowlańcem, mamą wychowującą dzieci, biznesmenem, nauczycielem, kucharzem, czy pastorem – możesz doświadczyć cudu woli Bożej dla Twojego życia i przygody, jaką dla Ciebie przygotował.

Daniel Kolenda jest misjonarzem-ewangelistą, który przyprowadził do Chrystusa ponad 10 milionów ludzi. Jako następca po ewangeliście Reinhardzie Bonnke, jest prezydentem i dyrektorem „Christ for all Nations” – organizacji, która prowadzi największe przedsięwzięcia ewangelizacyjne w historii. Jest też gospodarzem programu telewizyjnego emitowanego w 118 krajach. Ukończył Southwestern University w Lakeland na Florydzie i Brownsville Revival School of Ministry w Pensacola na Florydzie.

Jest to zdecydowanie najbardziej wyczerpująca i praktyczna książka na temat szukania woli Bożej, z jaką się do tej pory spotkałem. Przepełniona jest sugestywnymi ilustracjami zaczerpniętymi ze Słowa Bożego i z osobistych przeżyć autora. Często musiałem zatrzymywać się, aby przemyśleć następujące po sobie wyzwania.
- Pastor Weyne Hilsden, King of Kings Community Church, Jerusalem

Daniel Kolenda wykonał ekspresyjne dzieło na miarę prawdziwego artysty, przypominające obraz na płótnie, na którym każdy ruch pędzla tworzy nową sekwencję kolorystyczna wyrażającą jego duszę. Wierzę, że jest nowo kształtującym się głosem, który pomoże zdefiniować ewangelizację dwudziestego pierwszego wieku.
- Pastor John Kilpatrick, założyciel i prezydent John Kilpatrick Ministries

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 252

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



POLECENIA

Książka Żyj, zanim umrzesz okaże się prawdziwym błogosławieństwem dla każdego, kto ją przeczyta. Przez ponad pięćdziesiąt lat mojej służby odkrywałem, że pytanie, które słyszę najczęściej, dotyczy Bożej woli wżyciu człowieka. Daniel Kolenda wjednej książce zawarł wszystko to, co prawdziwy poszukiwacz musi wiedzieć na temat woli Bożej dla swojego życia. Jego natchnione słowa wyjaśniają to zwyjątkową prostotą izachęcają do tego, by przyjąć Bożą wolę, cieszyć się nią iwykonywać ją. Szczerze polecam tę książkę Ciału Chrystusa, młodym istarszym. Przygotuj się na lekturę, która zmienia życie.

– dr Tony Stone

Ewangelista inauczyciel

Daniel Kolenda rozumie, jak żyć ikroczyć wedługwoli Bożej! Już trzynaście lat temu, będąc studentem naszej szkoły biblijnej, żył wcentrum woli Bożej iznajduje się tam również teraz, prowadząc do Jezusa miliony ludzi na całym świecie. Praktyczna mądrość tej książki pomoże ci odkryć wspaniałą wolę Bożą dla twojego życia ipozwoli ci kroczyć wedługniej zpasją. Kto wie, co Pan zaplanował dla ciebie?

– dr Michael L. Brown

Prezes FIRE School Ministry

Concord, NC

Daniel Kolenda, jak wielu autorów, niczym artysta, stworzył ekspresyjne rzemiosło. Ta praca nie jest zwykłym, abstrakcyjnym szkicem wykonanym ołówkiem. Jego nowa książka przypomina płótna, na których każde dotknięcie pędzlem kreuje nową barwę, wyrażającą jego duszę. Każdy kolejny rozdział ukazuje to, co Daniel Kolenda chce nam przekazać oBożym powołaniu iJego woli dla nas. Jako absolwent Brownsville Revival School of Ministry (Przebudzeniowa Szkoła Służby wBrownsville – przyp. tłum.) Daniel Kolenda od jakiegoś czasu znajduje się na moim radarze. Wierzę, że wyłania się jako głos, który pomoże zdefiniować ewangelizację wdwudziestym pierwszym wieku.

– Pastor John Kilpatrick

Założyciel iprezes John Kilpatrick Ministries

Daphne, AL

Daniel Kolenda wyraża płomienną pasję do zwiastowania ewangelii oJezusie Chrystusie ima prawdziwe powołanie do ewangelizowania. Jego życie isłużba są odbiciem potężnej dynamiki człowieka, który poddaje się głosowi Ducha Świętego. Znam Daniela Kolendę od lat ibyłem naocznym świadkiem tego, jak zrezygnował zsamego siebie iposzedł wświat, by zwiastować ewangelię, wzywając tłumy do przyjęcia zbawiającej łaski Jezusa Chrystusa. Wtej pełnej mocy, lecz utrzymanej wformie dialogu książce Daniel Kolenda odsłania serce Boga przed tymi, którzy słyszą głos Ducha Świętego i są Mu posłuszni. Książka ta zogromną przenikliwością iekspresyjnym autorytetem zaprowadzi cię do miejsca zrozumienia wiecznego celu iodpowiedzi na Boże wezwanie do życia isłużby.

– Ewangelista Nathan Morris

Założyciel iprezes Shake the Nations Ministry

Rotherham, UK

Nie jestem wstanie wymyślić ważniejszego tematu niż wola Boża! Tak wielu ludzi spędza całe swoje życie na ciągłej niepewności, nie wiedząc, co Bóg ma dla nich. Jako młody człowiek, który dobrze odkrył Boży plan dla swojego życia, Daniel Kolenda jest właściwą osobą do pisania na ten temat. Bez wątpliwości książka ta rozjaśni twoje wątpliwości ipomoże ci potwierdzić cel dla twojego życia. Kocham tego człowieka, jego służbę itę książkę!

– Pastor Jonathan Stockstill

Bethany World Prayer Center

Baton Rouge, LA

Moja dusza raduje się, gdy widzę nowe pokolenie świętych, pokornych inamaszczonych Bożych mężczyzn ikobiety, którzy pojawiają się na scenie. Daniel Kolenda ma wswoim sercu zapał ipasję dla Jezusa oraz namaszczenie do tego, by zogniem głosić ewangelię. Wswoim życiu spotkałem wielu ludzi, którzy nosili miano ewangelisty, ale rzadko spotykałem kogoś, kto prawdziwie rozumie wagę tego powołania tak, jak rozumie ją ten młody człowiek. Książka Daniela Kolendy Żyj, zanim umrzesz jest wezwaniem ipraktyczną mapą drogową dla wszystkich tych, którzy chcą uciec od beznadziejności życia isprawić, aby ich życie miało znaczenie wkategoriach wieczności. Przygotuj się na to, że Bóg do ciebie przemówi! Ibądź gotów do działania!

– Evangelista Steve Hill

Założyciel iprezes Steve Hill Ministries

Irving, TX

Przygotowując się do nauczania na temat szukania woli Bożej korzystałem zwielu źródeł, jednak ta książka jest najbardziej wyczerpującą ipraktyczną książką, jaką kiedykolwiek czytałem. Daniel Kolenda wchodzi głęboko wten żywy temat, ale jednocześnie sprawia, że jest zrozumiała dla czytelnika. Książka jest pełna żywych obrazów zPisma iosobistych doświadczeń. Jedynym problemem było szybkie czytanie – często zatrzymywałem się, by przemyśleć jakiś fragment czy wyzwanie.

– Pastor Wayne Hilsden

King of Kings Community Jerusalem

DEDYKACJA

Czworgu moim wspaniałym dzieciom, zktórych jestem dumny: Elijahowi, Glorii, Londonowi iLydii.

Ktoś zapytał mnie kiedyś, kto jest odbiorcą tej książki. Prawda jest taka, że napisałem ją dla Ciebie.

Mozoląc się nad każdym rozdziałem, cały czas myślałem oTobie. Modliłem się, by Bóg pomógł mi umieścić wtej książce to, co chciałby, żebym Ci powiedział, gdy wyruszysz wswoją życiową podróż odkrywania iwypełniania woli Bożej.

Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, co On dla Ciebie przygotował. Zawsze pamiętaj:

Komu wiele dano, od tego wiele będzie się wymagać.

PODZIĘKOWANIE

Książek nie pisze się do szuflady. W urzeczywistnieniu tego projektu pomogło mi wiele osób. Moje najgłębsze podziękowania otrzymują:

Moja piękna żona Rebeka. Jesteś inspiracją, która mnie porusza, bezpieczną przystanią, która mnie chroni i kotwicą, która mnie utwierdza. Dziękuję za Twoje poświęcenie dla dobra ewangelii. Wierzę, że Twoja nagroda w niebie będzie większa od mojej. Kocham Cię, Skarbie!

Czworo moich wspaniałych dzieci: Elijah, Gloria, London i Lydia. Na drogocennym życiu każdego z was widzę Bożą rękę. W dużej mierze pisałem tę książkę jako list do was, a wielu lekcji w niej zawartych nauczyłem się od was. Cenię was bardziej niż samo życie!

Moi rodzice, którzy we mnie inwestowali i wywarli na mnie większy wpływ niż ktokolwiek inny: Wasze słowa i mądrość są zawsze ze mną. Dziękuję za wspaniały przykład prawości, szczerości i oddania Chrystusowi, jaki mi daliście.

Moje cztery siostry: Sarah, Stephanie, Kimberly i Michelle. Dzieliłem z wami moje życie tak, jak nie dzieliłem go z nikim innym i tak wiele się od was nauczyłem. Jesteście dla mnie bardzo cenne. Każdej z was mógłbym zadedykować książkę.

Mój mentor, przyjaciel i duchowy ojciec, ewangelista Reinhard Bonnke: Przekazałeś mi całe swoje życie. Mam wobec Ciebie wielki dług wdzięczności, którego nigdy nie będę w stanie spłacić. Ta książka pełna jest lekcji, których nauczyłem się od Ciebie. Kocham Ciebie i Anni bardzo. Dziękuję!

Moi bohaterowie, Peter i Evangeline van den Berg: Tego, co uczyniliście dla CfaN i dla mnie, nie da się opisać. Waszego poświęcenia i pokory nie da się z niczym porównać. Dziękuję za tak głęboki wpływ, jaki wywarliście na moje życie.

Mój najlepszy przyjaciel, Russell Benson: Od dnia, w którym poznaliśmy się w Burger Kingu, jesteśmy nierozłączni jak Dawid i Jonatan. Jesteś jak narzędzie, które pomaga mi odkrywać wolę Bożą dla mojego życia. Dziękuję za Twoją wierną przyjaźń.

Ekipa CfaN na całym świecie: Kocham was jak własną rodzinę. Jesteśmy zjednoczeni wspólną, całkowitą pasją do żniw. Będziemy „grabić piekło i zaludniać niebo dla dobra Golgoty”.

Cała załoga Charisma Media: Przyjemnością jest z wami pracować. Dziękuję za waszego wspaniałego ducha.

John Shiver: Dziękuję za Twoją nieocenioną pomoc przy tej książce. Nasza współpraca to Boski projekt.

Mój Pan i Zbawca, Jezus Chrystus: Słowa nie wystarczą, dlatego oddaję Ci całe moje życie, by móc powiedzieć „kocham Cię”.

PRZEDMOWA

„Abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą,

co jest dobre, miłe idoskonałe” (Rz 12,2).

Doktryna komunizmu nosiła nazwę „diamatu” (inaczej: materializmu dialektycznego – przyp. red.). Karol Marks i Fryderyk Engels, twórcy socjalizmu, nauczali, że historia to niekończący się proces sterowany ludzkimi konfliktami. Jedno wydarzenie rodziło inne, przeciwne mu, a oba walczyły ze sobą, po czym łączyły się w jedno i cały proces się powtarzał. Wierzyli, że w końcu wyłoni się stan idealny. Stan, w którym nie będą potrzebne żadne prawa i zostanie osiągnięta doskonałość. Jeśli nie akceptowaliśmy komunizmu, byliśmy odrzuceni jako reakcjoniści i pozostawieni w tyle przez jego nieuchronny rozwój. Diamat jednak był czymś sprzecznym z tym, co widzieliśmy w prawdziwym życiu. Chrześcijanin też wierzy, że historia jest procesem, ale nie ze względu na diamat. Historia idzie naprzód z powodu Bożej woli. Wszystko poddane jest Jego ostatecznemu autorytetowi – nawet buntownicy. Mimo że ludzie niewątpliwie naruszają do pewnych granic wolę Bożą, to całkowity cel historii rozwija się „według zamysłu [Jego] woli” (Ef 1,11). Nikt nie może tego cofnąć. To jest Boży wszechświat, a historia jest „Jego opowieścią”. Wszyscy działają tak, jak On im nakazał.

Bóg uczynił człowieka na swój obraz, co oznacza, że mamy moc wyboru, decyzji i kierunku. Nasza wola jest niezależna, wolna i suwerenna. To siła woli odróżnia nas od zwierząt i czyni nas ludźmi. Bożym celem było to, żeby mężczyźni i kobiety zdecydowali się podążać razem z Nim – nie tylko fizycznie, ale również moralnie. Bóg zaprojektował nas tak, abyśmy odbijali Jego wspaniałą naturę, a Biblia mówi, że „Bóg jest miłością” (1J 4,8). Brak w Nim egoizmu, oferuje samego siebie jak słońce, zawsze obdarzając światłem i ciepłem. Gdyby człowiek dopasował się do tego obrazu, stworzyłby harmonię we wszechświecie, bo Adam był panem Bożego stworzenia. Bóg stworzył Adama na swój własny obraz i dał mu potencjał stania się takim jak On sam –z wyboru, nie z przymusu. Bóg nie chciał zmuszać ludzi do miłości, kształtować ich tak, by nie byli zdolni do nienawiści ani chronić ich mechanicznie przed samolubstwem. Chciał, żeby człowiek wypróbował swoją wolną wolę i wybrał dla siebie drogę. Zamierzeniem Boga było to, aby ludzie używali swojej wolnej woli jako daru, za pomocą którego mogą w Jego imieniu panować nad ziemią. Jednak wolna wola, źle użyta, może okazać się niebezpieczna. Adam niestety stał się ofiarą własnego wyboru: wybrał coś przeciwnego do woli Bożej. Wola Boża i wola człowieka zderzyły się ze sobą, w wyniku czego świat upadł i wypełnił się niesprawiedliwością. To jest właśnie esencją tego, co nazywamy grzechem. To napięcie pomiędzy Stwórcą i Jego stworzeniem. Żyjemy obecnie w środku tego konfliktu pomiędzy Bożą i ludzką wolą.

Ludzie często zadają sobie następujące pytanie: Jeżeli wola Boża jest najważniejsza, jak możemy być wolni? Jeżeli Bóg wie o wszystkim, co się stanie, w jaki sposób nasza wolna wola może zmienić przyszłość? Dla niektórych odpowiedź jest taka, że w rzeczywistości nie mamy wolnej woli. Inni idą jeszcze dalej, mówiąc, że nic nie jest wolne – cokolwiek się dzieje, to Bóg wybiera i decyduje. Taki sposób myślenia nazywamy fatalizmem. W tej filozofii jesteś bezpieczny, dopóki nie pojawi się pocisk z twoim numerem. Muzułmanie nazywają to kismet – oznacza to, że wszystko dzieje się z woli Allaha. Każde przeznaczenie jest już zaplanowane. Podobnie, Grecy mówili o „losie tkającym przyszłość”. Jeszcze inni myśliciele mówili, że wszystko jest już ustalone i będzie się wiecznie powtarzać. W taki sposób ludzie zmagali się z tym, jak wola Boża może współistnieć z ludzką „wolną wolą”.

Jednak biblijne rozwiązanie jest dość proste. Bóg sam dał człowiekowi wolną wolę i to, w jaki sposób zarządza On swoją wolą w obliczu ludzkiej wolności, nie jest dla Niego problemem. Jest to problemem wyłącznie dla nas, ponieważ nie potrafimy zobaczyć całej wieczności, tak jak On to potrafi. Bóg jest doskonały i pełen radości, i Jego wola kryje się za Jego stworzeniem, gdy realizuje swoje cele. On porusza grzeszną historię w kierunku swojej bezgrzesznej doskonałości i szczęścia w Chrystusie. Bożą wolą jest przywrócić całe stworzenie z powrotem do harmonii z Jego Synem, Jezusem!

Jezus będzie rządził jako Król królów. To znaczy, że On zwycięży – Jego łaska, dobroć i miłość będą panować i przenikać wszystko na ziemi. Królowie będą zajmowali się swoimi codziennymi sprawami, ale Król królów będzie nimi rządził i zadba, by żadne prawodawstwo nie było pozbawione Jego mądrości i prawości. Czekamy na ten dzień, gdy Boża wola dokona się „tak w niebie, jak i na ziemi” (Mt 6,10).

W międzyczasie wola Boża na ziemi nie wypełnia się w sposób idealny. Nawet Jezus mówił, że ocaliłby Jerozolimę, ale ludzie Mu na to nie pozwolili (Mt 23,37). Właśnie dlatego nauczył nas modlić się, aby Jego wola działa się na ziemi. Znamy Jego wolę, ponieważ On nam ją objawił. Bóg nie zachowuje jej w tajemnicy. Objawił nam swoją wolę w swoim Słowie. Z jednej strony, mimo że Boże drogi zostały już objawione, On przyszedł na świat i zdecydował się na inspekcję i dochodzenie. Nawiązał z nami relację poprzez Syna i pokazuje nam swoje plany w swoim Słowie. Jak napisał Paweł, „oznajmił nam według upodobania swego (...) tajemnicę woli swojej” (Ef 1,9-10). Prawdziwy Bóg nie chce, żeby Jego wola pozostała dla nas tajemnicą.

Ale Bóg daje nam wolność wyboru. Niektórzy mówią o tym, że Bóg ma plan i szczegółowy projekt dla każdego z nas. Nie wiem, skąd pochodzi ta myśl, ale jest szeroko rozpowszechniona – niemal jak epidemia. Taki sposób myślenia sprawił, że zbyt wielu chrześcijan siedzi i nic nie robi, czekając, aż Bóg „objawi” im swój wyjątkowy plan. Tak, On nas prowadzi, ale tylko wtedy, gdy się poruszamy. On kieruje naszymi ścieżkami, nie swoimi! On szanuje naszą wolę. Nie rozumiem ludzi, którym wydaje się, że poznanie woli Bożej jest bardzo trudne. Czy taki jest Bóg? Jeżeli dzwonisz po hydraulika i prosisz, żeby naprawił coś w twoim domu, powiesz mu, co należy zrobić? Czy raczej będziesz milczeć, oczekując, że sam zgadnie?

Niektórzy zastanawiają się, dlaczego Bóg nie odpowiada na ich modlitwy i nie pokazuje im dokładnie swojej woli. Nie zdają sobie sprawy z tego, że być może już robią to, czego Bóg od nich oczekuje. Zakładają, że On musi mieć dla nich coś innego, coś większego czy bardziej ekscytującego. A tym, czego On naprawdę dla nas chce, jest to, abyśmy byli jak On – kochali Go i służyli Mu – gdziekolwiek jesteśmy.

Bóg objawił nam swoją wolę. Chce, żebyśmy się wynurzyli i zaczęli ją wykonywać, pracując dla Niego i z Nim. Oferuje nam to samo zadowolenie i przyjemność we wszelkim dobrym uczynku, w którym ma upodobanie. Dlatego że Boża wola jest dobra. Ona jest zawsze dobrą wolą, zawsze skupioną na ludzkim, wiecznym życiu i zawsze przynoszącą dobre owoce w życiu tych, z którymi się spotykamy.

Daniel Kolenda rzeczywiście bardzo dobrze przedstawił prawdę o woli Bożej. Jest jednym z najmłodszych mężczyzn, o których Joel powiedział, że będą „prorokować” (Jl 3,1). Niesie w sobie potężne namaszczenie mocy ewangelii i wiedzy ewangelii. Ta książka jest tego przykładem. Jest „proroctwem” dla tego pokolenia, wzywając je – wzywając ciebie! – do powstania i wykonywania woli tego, który rządzi czasem i wiecznością. Szczerze polecam ci Daniela Kolendę. Przeczytaj tę książkę więcej niż raz. Bóg wielce ci pobłogosławi i użyje jej, by wyposażyć „we wszystko dobre, abyście spełnili wolę jego” (Hbr 13,21). – Reinhard Bonnke

Reinhard Bonnke jest założycielem międzynarodowej organizacji Christ for all Nations, której Daniel Kolenda jest prezesem. Od wczesnych lat 80. Bonnke prowadzi spotkania w całej Afryce, w których bierze udział około 1,6 miliona osób. W momencie pisania tej książki organizacja zarejestrowała 68 milionów decyzji pójścia za Chrystusem od momentu, gdy w 1987 roku zaczęto spisywać zarejestrowane karty decyzji.

WSTĘP

Tysiące osób zgromadziło się, aby na własne oczy obejrzeć krótki spektakl, który miał rozegrać się pomiędzy białym piaskiem a błękitnym niebem, w największym teatrze na świecie. Wydawało nam się, że czekamy już wieczność ze wzrokiem wbitym w horyzont. Nikt nie chciał przegapić tej chwili. I w końcu stało się. Cóż za niesamowity widok! Nawet z tak dużej odległości wybuch energii budził podziw. Rakiety nośne zostały odpalone, powodując wybuch, który wygenerował 2,9 miliona funtów siły uderzeniowej przy starcie. Ziemia zaczęła się trząść, kiedy statek powietrzny pomknął w kierunku nieba, zostawiając za sobą szeroki obłok dymu. W ciągu kilku sekund rakieta przełamała opór grawitacji i zniknęła nam z oczu. Staliśmy z żoną i dziećmi na plaży w Titusville na Florydzie, pełni zdumienia i podziwu, a na naszych oczach rozgrywała się historia: wystrzelenie w przestrzeń kosmiczną promu „Atlantis”.

Gdy prom przebił się już przez mezosferę na wysokości około trzydziestu jeden mil, rakiety nośne zostały odczepione w celu powrotu na ziemię; ich zadanie zostało zakończone i nie były już dłużej promowi potrzebne. Podczas gdy „Atlantis” gnał w przestrzeń kosmiczną, dostrzegłem w tych potężnych rakietach nośnych równie wspaniałą metaforę. Rakiety te, mimo że potężne, nie istnieją dla samych siebie. Zostały stworzone po to, by wprawić w ruch coś większego od nich samych. Ich chwała wynika z poświęcenia się dla większego celu. Rakieta będzie poruszała się naprzód jeszcze długo po ich odpadnięciu. To prom i jego misja nadają znaczenie istnieniu tych rakiet.

Twoje życie w formie nagłówku

Jednym z dni, których nigdy nie zapomnę, był 25 lipca 2009 roku. Tego dnia, w przeciągu kilku godzin, zmarły dwie najsłynniejsze ikony mojego pokolenia. Farrah Fawcett była piękną aktorką serialu telewizyjnego „Aniołki Charliego”, a Michael Jackson był bezdyskusyjnie „Królem popu”. Oboje zmarli przedwcześnie, a ich śmierć zszokowała cały świat i przez wiele tygodni nakręcała szum medialny. Tego dnia przez wiele godzin oglądałem ten sam materiał filmowy, mając nadzieję, że oderwie to moją uwagę od przytłaczającego poczucia ziemskiej znikomości, które sprawiło, że stałem się trochę bardziej zamyślony i sentymentalny niż zwykle.

Życie zarówno Farah’y Fawcett, jak i Michaela Jacksona było z jednej strony wspaniałe, nagłaśniane, a mimo to najbardziej znani byli z rzeczy tak małowartościowych w obliczu wieczności. Być może Michael Jackson był autorem najlepiej sprzedających się albumów w historii. Być może Farah Fawcett była piękna i została laureatką nagrody People’s Choice Award. Ale jakie ma to znaczenie w obliczu wieczności? Jeżeli cofniemy się i przeczytamy ich nekrologi w szerszym, światowym kontekście, będziemy przytłoczeni poczuciem całkowitej bezsensowności, a jednak w kontekście światowych standardów oboje byli jednymi z najznakomitszych postaci.

Śmierć większości z nas nigdy nie stanie się tematem wieczornego wydania wiadomości, ale spróbujmy przez chwilę wyobrazić sobie, że tak właśnie się dzieje. Wyobraź sobie, że CNN, NBC, ABC, CBS i Fox News prześcigają się w sprawozdaniach o twojej śmierci i dyskusjach o tym, jak wielkie znaczenie miało twoje życie. Wyobraź sobie, że wszystkie te stacje muszą podsumować twoje życie w jednym zdaniu, które pojawi się w nagłówku. Jak by ono brzmiało? Albo jeszcze inaczej – o czym to zdanie powinno mówić według ciebie? Jaki cel uczyniłby twoje życie interesującym? Współczesny świat krzyczy do ciebie z telewizji za pomocą muzyki, czasopism i książek z gatunku poradników, oferując mądrości, które mają poprawić twoje samopoczucie. Słuchając ich, możesz dojść do wniosku, że celem istnienia w tym świecie jest znalezienie szczęścia i sukcesu. Powiedzą ci, że „Niebo jest granicą. Możesz sięgnąć gwiazd i sam stać się jedną z nich”. „Możesz być, kim tylko zechcesz”. „Jesteś panem swego przeznaczenia”.

Ale prawda jest taka, że to, ile zarabiasz, kogo znasz, czy sława są mało znaczące. Pewnego dnia wszystkie dobra materialne, które zebrałeś i o które walczyłeś, zostaną rozdzielone pomiędzy członków rodziny albo sprzedane na wyprzedaży. Jeśli należysz do większości, pewnego dnia twoje imię zostanie zapomniane, a twoja twarz nie będzie już rozpoznawana. Tak jak w przypadku rakiet nośnych, o których pisałem wcześniej, siła napędowa twojego śmiertelnego życia zniknie pewnego dnia w oceanie mroku. Ale, przyjacielu, to jeszcze nie koniec twojej historii. Mimo że nasze życie kiedyś się skończy, Królestwo Boże będzie zmierzało w kierunku zwycięstwa i tu leży nasza największa szansa. Możemy pomóc budować Boże, wieczne królestwo śmiertelnymi dłońmi – i to jest największym przywilejem ludzkości! To nie jest książka o spełnianiu marzeń czy o tym, jak zostać gwiazdą, ponieważ koniec końców żadna z tych rzeczy nie będzie miała najmniejszego znaczenia. Zanim jednak treść tej książki nabierze jakiegokolwiek znaczenia dla twojego życia, musisz zrozumieć, że celem twojego istnienia nie jest osiągnięcie własnego szczęścia czy sukcesu. W mojej metaforze nie jesteś promem kosmicznym. Jesteś rakietą nośną. Twoim zadaniem jest wsparcie idei, która jest większa niż ty. Fale wywołane przez twoje życie nadal będą lepiej lub gorzej wpływały na świat jeszcze długo po twojej śmierci, ale twoje życie będzie miało tylko taką wartość, jak to, co wprawi je w ruch.

Porzuć swoje życie – i odzyskaj je!

Na ścianie południowej nawy kościoła Westminster Abbey, w miejscu dla chóru, wisi kamień upamiętniający Johna i Charlesa Wesleyów, na którym wyryto napis: „Bóg grzebie swoich robotników, ale kontynuuje swoją pracę”. Życie braci Wesleyów było jak rakiety nośne w Bożych rękach. Wesleyowie nie żyją już od wielu pokoleń, ale Boże, wieczne królestwo rozwija się. Mała rola, jaką odegrali w tej boskiej inicjatywie, nadała ich życiu wartość i znaczenie.

Przed swoją śmiercią Paweł powiedział Tymoteuszowi: „Albowiem już niebawem będę złożony w ofierze, a czas rozstania mego z życiem nadszedł” (2Tm 4,6). Paweł postrzegał swoje życie jako spisane na straty dla dobra ewangelii. Został złożony jak ofiara, a następnie „odpadł” jak zużyte rakiety nośne; zrobił jednak coś, co ma znaczenie dla wieczności. Za pomocą swego śmiertelnego życia pomógł „pchnąć” do przodu Boże, wieczne królestwo. Ta wiedza dała Pawłowi całkowite poczucie spełnienia.

W rzeczywistości każdy z nas poświęca czemuś swoje życie i spala tę ograniczoną ilość paliwa, jaką otrzymał, ale tak niewielu zadaje sobie pytanie, po co żyje. Pozwól, że cię o to zapytam. Przyjacielu, po co żyjesz? Co nada twemu życiu znaczenie? Co popychasz do przodu za pomocą swego czasu, energii, pieniędzy, pasji?

Jezus powiedział: „Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją” (Mk 8,35). Jeżeli naprawdę chcesz, żeby twoje życie się liczyło, masz tylko jedną możliwość, aby to uczynić: musisz je odrzucić na rzecz służby Temu, który dał ci życie.

Zbawiony, by służyć

„Gdybym miał ocalić twoje życie, co byś zrobił?” – takie pytanie Cyrus, król Persji, zadał przywódcy buntowników, Kagularowi, którego schwytał do niewoli i zamierzał zgładzić. Kagular odpowiedział: „Królu, służyłbym ci do końca życia”. Zapewne postrzegamy tę obietnicę lojalności, złożoną Cyrusowi, jako rozsądną ofertę w zamian za królewskie ułaskawienie. Kagular także uznał, że jeśli król zachowa go przy życiu, będzie miał wobec niego dług i będzie zobowiązany do służenia mu.

W Liście do Rzymian 1,14-15 Paweł mówi: „Jestem dłużnikiem Greków i nie Greków, mądrych i niemądrych. Tak więc, jeśli o mnie idzie, gotów jestem zwiastować ewangelię i wam w Rzymie”. Zauważ, że w czasach Pawła wśród religijnych elit – narodu wybranego – powszechne było myślenie, że każda forma służby ofiarowana innowiercom była wspaniałomyślną formą jałmużny dla pogan, którzy na nią nie zasłużyli. Paweł widział siebie jednak jako kogoś, komu Bóg okazał ogromną łaskę, co czyniło go dłużnikiem całej ludzkości. Dla niego zwiastowanie ewangelii poganom nie było formą charytatywnej protekcyjności; to była jedyna właściwa odpowiedź, jakiej mógł udzielić na Bożą cudowną łaskę i miłosierdzie. Paweł zdał sobie sprawę z tego, że został ocalony, by służyć.

Paweł nieustannie powtarzał Rzymianom, że oni również powinni stawać przed Bogiem jako żywa ofiara, a później dodawał: „… bo taka winna być duchowa służba wasza” (Rz 12,1). Innymi słowy, nie czynisz Bogu jakiejś wspaniałomyślnej przysługi. On cię odkupił krwią swojego Syna. Uwolnił cię od grzechu i więzów. Pobłogosławił cię wszelkim duchowym błogosławieństwem w Chrystusie. W świetle tego, co dla ciebie uczynił, twoja odwzajemniona służba jest zaledwie czymś „rozsądnym”. Zostałeś zbawiony, by służyć.

Zmuszony przez miłość

„Kto da mi napić się wody ze studni betlejemskiej, która jest przy bramie?” – wzdychał król Dawid (2Sm 23,15). Gdy trzech rycerzy usłyszało jego wołanie, sięgnęli po swoje miecze i zniknęli w mroku nocy. Nie otrzymali rozkazu i nie mieli obowiązku tego uczynić, do działania pchnęła ich jednak siła dużo potężniejsza niż jakikolwiek obowiązek: miłość do króla. Właśnie ona zmusiła ich do przebicia się przez obóz Filistyńczyków, naczerpania wody i przyniesienia jej Dawidowi.

Dawid był tak poruszony tym czynem, że nie mógł zdobyć się na wypicie wody. Zamiast tego wylał ją jako ofiarę przed Panem. Rycerze nie zaimponowali mu ryzykiem, jakiego się podjęli. Oczywiście, do ich obowiązków należało ryzykowanie życia, ale ta sytuacja była inna. Nie zrobili tego dla Izraela, dla Judy, dla wojny czy nawet dla bitwy. Ich czyn był osobistą ofiarą złożoną Dawidowi i na pewno najbardziej kosztownym darem, jaki król kiedykolwiek otrzymał.

Ktoś powiedział mi kiedyś: „Nie czuję brzemienia w stosunku do jakiegokolwiek narodu”. W jego mniemaniu usprawiedliwiało go to przed podjęciem się służby. Jeśli jednak twoją wyłączną motywacją do głoszenia ewangelii lub służenia Panu jest brzemię, które czujesz w stosunku do ludzi, jest to tylko kolejną formą humanizmu.

Gdy Jezus zmartwychwstał, odkrył, że Piotr powrócił do swego starego zawodu – rybołówstwa. Po przygotowaniu Piotrowi śniadania Jezus wskazał mu rybę i zadał pytanie: „Szymonie [Piotrze], synu Jana, miłujesz mnie więcej niż ci? Rzekł mu: Tak, Panie! Ty wiesz, że cię miłuję. Rzecze mu: Paś owieczki moje” (J 21,15). Zauważ, że Jezus nie powiedział: „Piotrze, czy kochasz moje owieczki?” A potem: „Paś moje owieczki”. Jezus zapytał: „Piotrze, miłujesz mnie?”. Motywacją do służby Piotra wobec owiec miała być jego miłość do Chrystusa, a nie miłość do owiec.

Czy kochasz Jezusa? To jest prawdziwe pytanie. To powinno wystarczyć, aby złożyć swoje życie w służbie przed Królem. To jest pragnienie przewyższające wszystkie inne, z pragnieniem szerzenia Królestwa Bożego, nauczania Bożych ludzi czy nawet docierania do umierającego świata włącznie. Pierwszą i największą motywacją, jaką każdy powinien mieć, jest po prostu miłość – miłość do Tego, który tak bardzo nas umiłował, że wylał swoje łzy, krew i życie.

Kiedy otrzymujemy Jego dar, który kosztował Jezusa życie, jakim prawem możemy spędzać swoje na pościgu za własnymi ambicjami, żądzami i satysfakcją? Boże, uchowaj. Wręcz przeciwnie – w nabożnym podziwie i głębokiej miłości jesteśmy zmuszeni do składania przed Nim swego życia jako ofiary, nie zatrzymując czegokolwiek dla siebie, oddając to, kim jesteśmy w służbie jedynemu Królowi, który będzie rządził na wieki wieków. To nie jest marnotrawstwo. To jest nasza rozsądna służba. Zostaliśmy zbawieni, by służyć.

Czy to, dla czego żyjesz, jest warte śmierci Chrystusa?

Amerykański żołnierz w trakcie wojny w Wietnamie miał właśnie stanąć na ukrytej minie przeciwpiechotnej. Jego towarzysz z pola walki, który dostrzegł zbliżającą się katastrofę, wychylił się zza ochronnej barykady i krzyknął ostrzegawczo do swojego przyjaciela. W tym momencie ten dzielny młody mężczyzna został śmiertelnie trafiony kulą i zginął. Kilka lat później w Stanach Zjednoczonych w trakcie honorowego nabożeństwa pamiątkowego żołnierz, którego życie zostało ocalone przed miną, miał możliwość spotkania żony i syna zabitego przyjaciela. Syn, który miał zaledwie siedem lat, nigdy tak naprawdę nie poznał swego ojca.

Żołnierz widział, że serce chłopca jest złamane, dlatego klęknął przy nim i położył swoją dłoń na jego ramieniu.

− Chciałbym, żebyś wiedział – rzekł – że twój tata uratował moje życie.

Mały chłopiec popatrzył na niego, a po policzkach spłynęły mu łzy.

− Proszę pana – odrzekł. – Czy pan był tego wart?

Leonard Ravenhill zadał kiedyś następujące pytanie: „Czy to, dla czego żyjesz, jest warte śmierci Chrystusa?”. Nie zostaliśmy stworzeni po to, by pełnić rolę wypolerowanych, ozdobnych bibelotów umiejscowionych na wieczność na Bożej półce w niebie. Zostaliśmy stworzeni dla pewnego celu, a wypełnienie tego celu jest jedyną słuszną reakcją, jaką możemy okazać za ten wielki dar zbawienia, jaki otrzymaliśmy. Masz obowiązek, dług, przymus i odpowiedzialność wobec Tego, który oddał za ciebie swoje życie. Zostałeś zbawiony nie dla samego zbawienia, ale zostałeś ocalony, aby służyć.

Co powinniśmy zrobić w świetle tego wszystkiego? Może czujesz pragnienie ofiarowania swego życia w formie „rakiety nośnej”, by pchnąć Boże Królestwo do przodu, ale nie jesteś pewien, jak zacząć. Gdy Saul, który później stał się apostołem Pawłem, spotkał Pana na drodze do Damaszku, zadał Mu takie pytanie: „Co mam czynić, Panie?” (Dz 9,6). To jest właśnie to miejsce, w którym zaczyna się nasza podróż – za pomocą prostego pytania. Pytanie nie brzmi: „Co ja chcę zrobić ze swoim życiem?”, ale „Panie, co Ty chcesz, abym zrobił ze swoim życiem?”.

Ta książka różni się od wielu podobnych książek tym, że jej głównym tematem nie jest wybór kariery, osobiste spełnienie czy samorealizacja. Bez względu na to, czy ta podróż doprowadzi cię na pole misyjne czy do szkoły medycznej, bez względu na to, czy zostaniesz konstruktorem, biznesmenem, szefem czy księdzem – odkrycie Bożej woli dla twojego życia nie jest kwestią określenia, czego Ty chcesz, ale czego On chce. To jest duchowe poszukiwanie i musisz być prowadzony przez Ducha Świętego. Z tego właśnie powodu zachęcam cię, abyś rozpoczął tę podróż słowami poniższej modlitwy w celu ochrony i nadania kierunku:

Niebiański Ojcze, stoję dzisiaj przed Tobą jako żywa ofiara. Ty dałeś mi swojego Syna, dlatego ja dzisiaj całkowicie oddaję się Tobie. To jest moja świadoma służba. Moje marzenia i pragnienia składam u Twoich stóp i proszę, by w moim życiu działa się Twoja wola. Użyj moich śmiertelnych rąk do budowania Twojego wiecznego Królestwa. Użyj mojego życia do realizowania Twoich celów. W imieniu Jezusa, amen.

CZĘŚĆ I | Pięć podstawowych pytań dotyczących woli Bożej

ROZDZIAŁ 1 | Czy Bóg na pewno ma plan dla mojego życia?

W Izraelu była właśnie pora zbiorów, gdy w powietrzu wyczuwalny był niepokój. W każdej chwili przezorni rolnicy mogli podnieść wzrok i ujrzeć na horyzoncie falę midiańskich żołnierzy napływających ze wzgórz jak ogromna fala z pękniętej tamy. Biblia określa Midianitów mianem „szarańczy” (Sdz 7,12). Zawsze gdy nadchodził okres zbiorów, szturmem, niczym chmara szarańczy, wkraczali na pola Izraelitów siejąc spustoszenie. Izraelici przybierali postawę obronną, chowali się w jaskiniach, ukrywali się w górach i budowali warownie. Zdenerwowani żniwiarze w pośpiechu zbierali, co mogli i ukrywali plony w oczekiwaniu na nadciągającą inwazję.

Bóg miał plan uwolnienia Izraela z rąk Midianitów, wybrał nawet człowieka, który miał tego dokonać, jednak Boży wybór wydawał się być nietrafiony. Gedeon w żadnym wypadku nie odpowiadał wyobrażeniu superbohatera. Był ofiarą chorób cywilizacyjnych, żył w atmosferze tchórzostwa, która paraliżowała i zniewalała Izraelitów. Był więźniem strachu do tego stopnia, że chował się w tłoczni winnej, by tam młócić pszenicę (Sdz 6,11). Tłocznia winna nie jest miejscem do młócenia pszenicy; to tak jakby robić pranie w kuchennym zlewie. Gedeon jednak wybrał to niewłaściwe miejsce ze strachu przed Midianitami. Bał się, że straci plony i zginie, dlatego ukrył zboże i sam schował się w podziemiach. To właśnie w tym lochu strachu Pan znalazł Gedeona sfrustrowanego, trzęsącego się i spoconego.

Anioł Pański objawił mu się i rzekł: Pan z tobą, mężu waleczny! (Sdz 6,12).

Nikt wtedy nie mógł przewidzieć Bożej deklaracji. „Gedeonie – powiedział Pan – jesteś potężnym człowiekiem, który nie zna strachu!”. Tam, gdzie inni widzieli tchórza, Bóg dostrzegł wybawcę!

Jestem wdzięczny Bogu za to, że widzi nas inaczej niż my często postrzegamy samych siebie. Kiedy patrzymy w lustro, być może dostrzegamy kogoś słabo wykształconego lub niedoświadczonego. Może widzimy kogoś, kto należy do niewłaściwej klasy społecznej, rasy czy płci. Może widzimy kogoś, kto jest za młody lub za stary. Zawsze mamy milion wymówek, dla których Bóg nie mógłby nas użyć. Ale Bóg widzi w nas więcej niż my sami widzimy, a nasze przeszkody, porażki i ułomności nie zniechęcają Go.

Jestem również wdzięczny Bogu za to, że nie patrzy na nas tak jak inni ludzie. Bardzo często, gdy odważymy się zerwać z naszym starym postępowaniem, gdy uwalniamy się od myśli, które nas powstrzymywały przed pójściem naprzód, gdy odrzucamy status quo i chcemy piąć się wyżej, wtedy okazuje się, że naszymi największymi przeciwnikami są nasi najbliżsi przyjaciele, znajomi ze wspólnoty czy nawet nasza rodzina.

Ciekawym jest fakt, że Midianici, potomkowie Abrahama, byli tak naprawdę kuzynami Izraelitów. To byli „członkowie rodziny”, którzy tak gnębili Izrael, że ten pogrążył się w strachu, zamiast żyć zwycięsko. Wróg wie, jak wykorzystać tych, którzy są najbliżej nas, aby nas zniechęcić. Mówi: „Za kogo ty się uważasz? Myślisz, że jesteś lepszy od nas? Znamy cię od dziecka. Widzieliśmy wszystkie twoje porażki i dobrze znamy twoje błędy. Jesteś tylko jednym z nas. Wracaj na swoje miejsce!”.

Jakiś czas temu chciałem kupić akwarium. Gdy zagłębiłem się w temat, z zaskoczeniem odkryłem, jak wiele jest typów akwariów. Duże i małe, na wodę słodką i słoną. Akwaria dla ryb, akwaria dla koralowców, akwaria dla gadów i bezkręgowców. Najbardziej zafascynowało mnie akwarium dla krabów. Zauważyłem, że nie miało ono pokrywy i byłem szczerze rozbawiony, gdy dowiedziałem się, dlaczego. Akwaria dla krabów nie posiadają pokrywy, ponieważ gdy tylko któryś z nich próbuje wspiąć się na górę, wszystkie pozostałe od razu ściągają go w dół. Pomyślałem wtedy, że znam wielu chrześcijan-krabów. Nie lubimy patrzeć na kogoś, kto odnosi sukces tam, gdzie my doświadczyliśmy porażki. Zazdrość często czyni z Bożych dzieci współzawodników i rywali. Raniące i oceniające słowa często ranią braci i siostry, ściągając ich w dół i powstrzymując przed realizowaniem się. Niestety, to nadal ma miejsce w naszym kościelnym świecie. Gdy tylko Bóg wywyższy jednego pastora i pobłogosławi jego służbę, inni pastorzy w mieście zaczynają działać przeciwko niemu za pomocą oszczerstw i plotek. Zrobią wszystko, co w ich mocy, by z powrotem ściągnąć go do kościelnego akwarium. Taki pastor, kościół czy chrześcijanin muszą szukać pocieszenia. Ktoś kiedyś powiedział mi: „Współczucie otrzymujesz za darmo, ale na zazdrość musisz zasłużyć”. Sam Jezus został ukrzyżowany przez własnych ludzi – dlatego że Mu zazdrościli (Mt 27,18). Jak często czuliśmy się zniechęceni, ponieważ ktoś pomyślał lub powiedział coś na nasz temat? Na szczęście piękne jest to, że Bóg nie widzi nas w taki sposób, w jaki widzą nas inni.

Bóg – Artysta

W tłoczni winnej spotykamy trzęsącego się, spoconego ze strachu tchórza, który ukrywa się, gdy objawia mu się anioł Pański i nazywa go „mężem walecznym”. Słowa te brzmią najpierw jak okrutny sarkazm, ale na twarzy anioła nie było uśmieszku. Bóg nie naśmiewał się z Gedeona, nie pomylił go również z kimś innym. Bóg widział w Gedeonie coś, czego nikt inny nie dostrzegał, nawet sam Gedeon. Boże drogi nie są naszymi drogami, a Jego myśli nie są naszymi myślami i ten fakt jest niezwykle pocieszający. Drogi przyjacielu, gdy zrozumiesz, co Bóg w tobie widzi, twoje życie ulegnie zmianie. Pozwól, że wytłumaczę ci to w ten sposób.

Na początku szesnastego wieku dwudziestopięcioletni artysta rzeźbiarz pracował bez wytchnienia za pomocą młotka i dłuta nad olbrzymim blokiem zimnego marmuru. Kamień był wielokrotnie odrzucany przez innych artystów ze względu na defekty, stał zatem nieruszony przez kilka dekad, dopóki ten młody rzeźbiarz nie dostrzegł w nim czegoś pięknego. Pracował dzień i noc z obsesyjnym wręcz poświęceniem. Gdy ktoś zapytał go, dlaczego pracuje tak ciężko nad takim starym kamieniem, odrzekł: „Ponieważ w tym kamieniu tkwi anioł, który chce wyłonić się na zewnątrz”. Prawie trzy lata później młody artysta, Michał Anioł, odsłonił swoje wieczne dzieło: wysoką na siedem stóp rzeźbę, która dzisiaj znana jest na całym świecie jako Dawid.

Każdy rzemieślnik przyzna, że zanim powstanie arcydzieło, istnieje ono najpierw w głowie swego twórcy. Zanim pędzel dotknie płótna, zanim dłuto uderzy o kamień, zanim glina znajdzie się na garncarskim kole, zanim artysta stworzy obraz, rzeźbę czy gliniane naczynie, zanim w ogóle artysta będzie mógł cokolwiek pokazać – najpierw, i najczęściej, ma marzenie. W swojej głowie artysta widzi już to, co stworzy, zanim to jeszcze powstanie. Michał Anioł zobaczył coś w kawałku kamienia długo przed tym, zanim zobaczył to ktokolwiek inny. Inni artyści widzieli defekty i niedoskonałości, ale Michał Anioł zauważył arcydzieło uwięzione w tej odrzuconej skale i sumiennie pracował nad tym, by je uwolnić.

Nasz Bóg jest artystą! Pomyśl o niepojętym cudzie stworzenia, które nawet w swojej podupadającej kondycji pozwala nam przelotnie ujrzeć geniusz naszego Stwórcy, który w swoim wiecznym umyśle widział każdy szczegół, w najmniejszej cząstce, gdy jeszcze niczego nie było. Pomyśl tylko: architekt wszechświata stworzył świat za pomocą słowa, ale Adama wyrzeźbił własnymi dłońmi i swoimi ustami tchnął w niego życie! Bóg ukoronował swoje stworzenie za pomocą arcydzieła, które wyróżnia się tym, że zostało stworzone ręcznie przez wielkiego Stwórcę! I Bóg dalej kształtuje ludzkość za pomocą swoich rąk. W Psalmie 139,13 czytamy: „Bo Ty stworzyłeś nerki moje, ukształtowałeś mnie w łonie matki mojej”. Twórca wszechświata, wieczny, nieśmiertelny, niewidzialny, wszechwiedzący Bóg stworzył cię własnymi dłońmi! Zanim jednak zaczął kształtować cię w łonie matki, widział cię w swoim wiecznym umyśle całego, aż do najmniejszej cząstki. I zanim jeszcze się urodziłeś, miał już plan dla twojego życia. Możliwe, że kształtując cię w łonie matki, powiedział: „Uczynię z tego chłopca wspaniałego mężczyznę o ogromnej odwadze!” albo: „Uczynię z tej małej dziewczynki wielką prorokinię dla jej pokolenia!”.

Oczywisty dowód przeznaczenia

W tysiącach klas na całym świecie nauczyciele indoktrynują naiwnych i podatnych na wpływy uczniów tłumacząc im, że powstali z przypadku, w wyniku milionów lat chaotycznych anomalii i szczęśliwych deformacji, a to, co zrobią ze swoim życiem, jest tylko kwestią preferencji oraz że nie istnieje boski stwórca, który powołał ich do życia. Biblia jednak mówi, że Bóg stworzył nas z konkretnym celem w głowie. Psalm 139,14 stwierdza, że zostaliśmy „cudownie stworzeni”. Prawdę tych słów zaczęliśmy rozumieć dopiero niedawno, w konsekwencji postępu nauki. Twoje ciało jest niepojętym osiągnięciem inżynierii – niesamowicie złożonym tworem. Czy wiedziałeś, że do wykonania jednego kroku twoje ciało angażuje siłę ponad dwustu mięśni?

Pomyśl o ludzkim oku, które jest tak pięknie i misternie skonstruowane, że naukowcy nadal nie do końca wiedzą, jak ono działa. W ciągu dnia porusza się średnio sto tysięcy razy, samo pracuje, gdy śpimy, automatycznie dobiera cel, ogniskową i przesłonę, dzięki niemu widzimy kolory i trójwymiar, ponadto może pracować w niemal całkowitych ciemnościach i przy bardzo jasnym świetle. Rozróżnia ponad szesnaście milionów odcieni kolorów, włączając w to siedemset odcieni szarości. Karol Darwin powiedział: „Założenie, że oko ze swoimi niepowtarzalnymi, misternymi urządzeniami do nastawiania ostrości, regulacji ilości wpadającego światła i wyrównywania aberracji sferycznej i chromatycznej mogło powstać przez naturalną selekcję, jest – i muszę to otwarcie stwierdzić – w najwyższym stopniu niedorzecznością”.

Na jednym centymetrze kwadratowym skóry mieszczą się 3 tysiące komórek czuciowych, 12 receptorów ciepła, 200 receptorów bólu, 700 gruczołów potowych, 1 metr naczyń krwionośnych, 3 miliony komórek i 4 metry nerwów, które wysyłają informacje do naszego mózgu z prędkością do 200 mil na godzinę. Mózg waży zaledwie około 1,5 kilograma, ale zawiera 12 miliardów komórek, z których każda połączona jest z 10 tysiącami innych komórek mózgowych, co daje w sumie 120 trylionów połączeń. W ciągu dnia mózg wytwarza więcej elektrycznych impulsów niż wszystkie telefony na świecie razem wzięte, a jednak zużywa mniej energii niż żarówka w lodówce.

Molekuły DNA, które znajdują się w twoim ciele, zawierają najgęściej upchane i najbardziej szczegółowe zbiory informacji w całym wszechświecie. Ich kod jest tak niesamowicie złożony, że gdybyś wydrukował wszystkie chemiczne „litery” twojego DNA w formie książek, prawdopodobnie byłbyś w stanie wypełnić nimi Wielki Kanion w Kolorado aż pięćdziesiąt razy!

Oczywiście mógłbym w nieskończoność przytaczać cuda grawitacji i magnetyzmu, których nauka nie jest w stanie całkowicie wytłumaczyć, bezbłędny rytm systemu słonecznego, perfekcyjną równowagę pomiędzy azotem a tlenem w atmosferze ziemskiej, dzięki której istnieje życie, cudowny porządek panujący w naturze, który tworzy samowystarczalny system życiowy, rozród i segregację odpadów. Ale czy to konieczne? Jakich jeszcze potrzebujemy dowodów na to, że świat został stworzony inteligentnie i celowo, oprócz piękna, porządku i projektu, jakie dostrzegamy w nas i wokół nas?

Nikt z nas nie powstał przez przypadek, jako szczęśliwy traf natury, jako produkt uboczny połączenia mężczyzny i kobiety, czy wynik milionów lat nieszczęśliwych wypadków. Każdy, kto kiedykolwiek się narodził, jest wyjątkowym stworzeniem, celowym dziełem sztuki stworzonym przez artystę mistrza.

Bóg powiedział Jeremiaszowi: „Wybrałem cię sobie, zanim cię utworzyłem w łonie matki, zanim się urodziłeś, poświęciłem cię, na proroka narodów przeznaczyłem cię” (Jr 1,5). Bóg znał i ukształtował przeznaczenie proroka Jeremiasza, zanim ten jeszcze się narodził. Jan Chrzciciel był napełniony Duchem Świętym i nazwany zwiastunem Jezusa, zanim Ten się narodził (Łk 1,15). Samson został nazwany wielkim wybawicielem, zanim został poczęty w łonie matki (Sdz 13,4-5).

W Księdze Izajasza 46,10 Bóg deklaruje: „To, co będzie, i z dawna to, co jeszcze się nie stało”.W Liście do Rzymian 4,17 jest napisane, że Bóg jest tym, który „ożywia umarłych i który to, czego nie ma, powołuje do bytu”. Psalm 139,15-16 mówi: „Żadna kość moja nie była ukryta przed tobą, choć powstawałem w ukryciu, utkany w głębiach ziemi. Oczy twoje widziały czyny moje, w księdze twej zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było”.

Bóg nazwał Jeremiasza „prorokiem”, zanim ten się urodził. Bóg nazwał Jana „zwiastunem”, zanim się urodził. Bóg nazwał Samsona „wybawicielem” jeszcze przed jego narodzinami. I dlatego, mimo że znalazł drżącego i spoconego ze strachu tchórza w tłoczni winnej, nazwał Gedeona „mężem walecznym”. Bóg widział w Gedeonie potencjał, który stworzył w nim przed jego narodzeniem. Gdy Gedeon był jeszcze w łonie matki, Bóg nazwał go bohaterem wiary i nigdy nie zrezygnował z tego marzenia dla życia Gedeona.

Ktoś mi kiedyś powiedział: „Nie wierzę w Boga”. Odpowiedziałem: „A to szkoda, bo Bóg wierzy w ciebie”. Zanim się urodziłeś, zanim Bóg zaczął cię kształtować, zanim zaczął cię tkać w łonie twojej matki, miał już marzenia z tobą związane i plan dla twojego życia. Miał już dla ciebie do wypełnienia święte powołanie. Paweł powiedział Tymoteuszowi, że to Bóg „nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami” (2Tm 1,9).

Gedeon był pełen niedoskonałości, ludzie nie cenili go zbyt wysoko, a w swoich własnych oczach był wręcz frajerem. Ale Bóg patrzył na Gedeona tak, jak Michał Anioł patrzył na ten odrzucony kawał marmuru. Tam, gdzie inni widzieli w Gedeonie same defekty, Bóg widział piękno. Przyjacielu, możesz być przez wszystkich skreślony. Możesz myśleć, że twoje życie ma zbyt wiele skaz, by było czymś pięknym. Ale nasz Bóg jest artystą-mistrzem! On widzi „anioła” w skale twojego życia i chce go uwolnić. W ciągu całego twojego życia, bez względu na to, co robisz, czy dokąd podążasz, Bóg patrząc na ciebie widzi potencjał, który sam w tobie umieścił i zwraca się do niego tak jak do Łazarza leżącego w grobie: „Wyjdź!”. Bóg chce wyrwać twoje życie z cmentarzyska diabła i uczynić z niego dzieło sztuki, trofeum swej wspaniałej łaski i miłosierdzia.

Dobra wola Boga

Zdumiewającym jest fakt, że nawet po tym, jak anioł Pański ukazał się Gedeonowi i powiedział mu wyraźnie o Bożej woli względem niego, Gedeon nadal miał problem, by w to uwierzyć.

A Gedeon rzekł do niego: Za pozwoleniem, panie mój. Jeżeli Pan jest z nami, to dlaczego spotkało nas to wszystko? Gdzież są wszystkie jego cuda, o których opowiadali nam nasi ojcowie, mówiąc: Czyż nie Pan wywiódł nas z Egiptu? Teraz zaś porzucił nas Pan i wydał nas w rękę Midiańczyków.Wtedy Pan zwrócił się do niego i rzekł: Idź w tej mocy twojej i wybaw Izraela z ręki Midiańczyków. Przecież to Ja cię wysyłam.On zaś rzekł do niego: Za pozwoleniem, Panie mój! Czym wybawię Izraela? Oto mój ród jest najbiedniejszy wśród Manassesytów, ja sam zaś najmłodszy w domu mego ojca (Sdz 6,13-15).

Podobnie jak Gedeon, wielu ludzi zmaga się z poczuciem niższości. Wielu z nich zostało wykorzystanych czy odrzuconych i poprzez te doświadczenia mają bardzo niską samoocenę oraz zaniżone poczucie własnej wartości. Możliwe, że mówią o sobie: „Nie pochodzę z bogatej rodziny”, „Nie mam dobrego wykształcenia”, „Nie jestem zbyt mądry”, „Byłam wykorzystywana”, „Nie mam żadnych talentów ani zdolności”, „Nigdy nie odniosę sukcesu”.

Gdy Gedeon patrzył w lustro, widział w nim jedynie swoje wady i ułomności. Wątpił w to, czy jest zdolny do wielkich rzeczy i nie był przekonany co do tego, że Pan wybrał właściwą osobę do takiego zadania. Ale Bóg doskonale wiedział, co Gedeon powinien usłyszeć i wypowiedział słowa, które trafiły prosto w jego poczucie niedoskonałości: „A Pan rzekł do niego: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Midiańczyków jak jednego męża” (Sdz 6,16).

To musiały być najbardziej pocieszające słowa na świecie. Świadomość, że Bóg jest przy tobie i jest za tobą – to najlepsze zapewnienie. Gedeon potrzebował tych słów. Ty również potrzebujesz ich głęboko w duchu, gdy rozpoczniesz podróż odkrywania Bożej woli dla twojego życia. Jezus wiedział, że będziesz potrzebować tych słów, dlatego powiedział: „Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę” (Hbr 13,5) oraz „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

W Liście do Rzymian 8,31-32 znajdujemy takie słowa: „Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam?On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego?”. Bóg jest za tobą, a nie przeciwko tobie! Potrzebujesz dowodu? W tym samym rozdziale Paweł wskazuje na krzyż jako ostateczny dowód Bożej dobrej woli względem nas. Skoro Bóg oddał swojego Syna za nas, to jak możemy wątpić w to, że chętnie i hojnie da nam wszystko to, czego potrzebujemy?

Czujesz, że poniosłeś porażkę? Czy prześladuje cię przeszłość i określa to, kim jesteś? Nie potrafisz uwierzyć w to, że Bóg jest po twojej stronie i chce dla ciebie jak najlepiej? Najwyższy czas, żebyś doświadczył Bożej dobroci. On nie szuka ludzi idealnych i nie jest przerażony twoją przeszłością. On pragnie dać „płaczącym nad Syjonem zawój zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty żałobnej, pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia. I będą ich zwać dębami sprawiedliwości, szczepem Pana ku Jego wsławieniu” (Iz 61,3).

O tej samej prawdzie Paweł napisał w Liście do Rzymian 8,28: „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani”. Gdy zrozumiemy tę prawdę i gdy stanie się ona częścią nas, wtedy każdą okoliczność, zarówno tę dobrą jak i tę złą, zaczniemy postrzegać jako sytuację, którą Bóg może obrócić w dobro i jako kontynuację Jego celów. Zbawienie, pokuta, przebaczenie, usprawiedliwienie, odnowa, odkupienie, pojednanie – te wszystkie słowa opisują Boże pragnienia dla naszego życia. Zamiana prochu w piękno nie jest dodatkową korzyścią wynikającą z doświadczenia chrześcijanina – jest sednem ewangelii i Bożą wolą dla ciebie!

W Księdze Jeremiasza 29,11 czytamy: „Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was – mówi Pan – myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją”. Czy Bóg ma plan dla twojego życia? Odpowiedzią jest głośne tak! Ale jest jeszcze coś lepszego. Bóg nie tylko ma plan, ale ma dobry plan, wykraczający „ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy”(Ef 3,20). Mając tę pewność, możemy rozpocząć naszą podróż, „patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary” (Hbr 12,2), wiedząc że Ten, „który rozpoczął w was dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa” (Flp 1,6).

ROZDZIAŁ 2 | Czy źle zrozumiałem Bożą wolę?

Wszystkie cztery ewangelie opisujące triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy zawierają również pewien ciekawy szczegół. Biblia mówi, że ludność nabrała „gałązek palmowych i wyszła Mu na spotkanie, i wołała: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim, król Izraela!” (J 12,13). Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego ludzie machali gałązkami palmowymi, krzycząc „Hosanna!”? Powód jest inny niż większość myśli.

Polityczni zeloci od dłuższego czasu używali gałązek palmowych jako symbolu. Wizerunek palmy znajdował się na monetach wybitych w czasie insurekcyjnej rebelii i przywodził na myśl obrazy machabejskiej rewolty. Wydaje się, że gałązki palmowe wskazują na nacjonalistyczne i polityczne oczekiwania wobec Jezusa. Jest to również potwierdzone słowem hosanna, które w aramejskim oznacza „zbawże”. Jezus okazał się jednak wielkim rozczarowaniem w oczach Izraelitów i zaledwie kilka dni po tym, jak machali gałązkami palmowymi wołając „hosanna”, odwrócili się od Niego, krzycząc „ukrzyżuj Go!”.

Naród żydowski odrzucił swojego Mesjasza, ponieważ On nie wpisał się w ich oczekiwania. Czekali na politycznego wybawcę, na człowieka wojny i podbojów. Czekali na króla, który obali gnębiący ich rzymski rząd i przywróci narodowi jego chwałę. Zamiast tego spotkali człowieka pokoju, łagodnego i pokornego, jadącego na niskim osiołku zamiast na wojowniczym wierzchowcu. Do dzisiaj Żydzi na całym świecie modlą się o przyjście ich długo oczekiwanego Mesjasza. Jednak On przybył dwa tysiące lat temu, a wielu nadal Go nie rozpoznaje, ponieważ nie jest tym, na kogo czekają.

Uprzedzenia są źródłem błędnych wyobrażeń, które mogą zaślepić nas na to, co jest oczywiste. To przydarza się wielu ludziom, którzy szukają woli Bożej dla swojego życia. Bóg ma dla ciebie plan, który istniał na długo przed twoim urodzeniem! W rzeczywistości, bardzo możliwe, że Bóg już objawił ci swoją wolę, a ty patrzysz na nią, ale twoje błędne wyobrażenia nie pozwalają ci jej rozpoznać. W tym rozdziale chciałbym zdemaskować trzy najbardziej popularne błędne wyobrażenia dotyczące woli Bożej.

Błędne wyobrażenie nr 1: Trudno jest odkryć Bożą wolę

Pewien naukowiec udał się z grupą młodych badaczy na pustynię w celu zbadania różnych rodzajów kaktusów. Niestety, ich pojazd zepsuł się w samym środku jałowej dziczy i wyprawa została skrócona. Naukowiec, który dowodził ekspedycji, znał te tereny i był przekonany, że dadzą radę wrócić do cywilizacji. Jednak ku jego wielkiemu przerażeniu okazało się, że po dwóch dniach wędrówki zgubili się. Gdy wysączyli z manierki ostatnią kroplę wody, pojawiła się desperacja, a spalona słońcem i odwodniona grupa zrozumiała, że najpewniej zginą na tej pustyni. Nagle jeden z badaczy krzyknął do reszty:

– Tam, w oddali, jest oaza!

Grupa zaczęła krzyczeć i płakać z radości, ale naukowiec prowadzący wyprawę opuścił głowę w przygnębieniu.

– Przykro mi, że muszę to powiedzieć – stwierdził, gdy opadł na piasek – ale to, co widzicie, to tylko złudzenie.

Młodzi badacze nie uwierzyli w jego słowa. Wzięli manierki i pobiegli do miejsca, które migotało w oddali, mając nadzieję, że to, co widzą, jest prawdziwe. Kilka minut później byli już na tyle blisko, że widzieli je wyraźnie. Rozłożyste palmy tuliły się do siebie wokół błyszczącego, otoczonego bujną zielenią basenu pełnego świeżej wody. Wskoczyli do niego. Chlapali się i pili wodę, wracały im siły, a po napełnieniu manierek postanowili wrócić, by opowiedzieć naukowcowi o tym cudownym miejscu. Jednak ich radość zamieniła się w smutek, gdy znaleźli jego ciało bezwładne i bez życia, leżące dokładnie w tym samym miejscu, w którym upadł.

Wola Boża przypomina często oazę na pustyni; jest życiodajnym źródłem celu i powodu istnienia. W większości przypadków Boża wola nie jest odległą tajemnicą, ale czymś dostępnym, w zasięgu wzroku. Jednak to, co znajduje się naprzeciw nas, często najłatwiej jest zignorować, a wola Boża może być tak oczywista, że ją przeoczymy myśląc, że musi być ona czymś bardziej złożonym.

Czy zauważyłeś kiedyś, że ludziom, którzy niedawno się nawrócili, wydaje się, że wyraźnie słyszą Boży głos i wyczuwają Jego prowadzenie? Często się zdarza, że im dojrzalsi jesteśmy i im więcej wiemy, tym mocniej odczuwamy, jak niektóre sprawy się komplikują. Naukowiec z przytoczonej historii zginął, bo uznał, że oaza była zbyt piękna, by mogła być prawdziwa. Był człowiekiem wykształconym i doświadczonym. Wiedział, że złudzenie to częste zjawisko na pustyni. Jednak jego wiedza i doświadczenie nie pozwoliły mu rozpoznać tego, co znajdowało się tuż przed nim.

Czy darzyło ci się usłyszeć kiedyś kazanie na temat Bożej woli, po którym czułeś się zniechęcony i bardziej zagubiony niż dotychczas? Czy wmawiano ci kiedykolwiek, że musisz być prorokiem, by wiedzieć, co mówi Bóg? Czy masz wrażenie, że im bardziej szukasz, tym mniej znajdujesz? Możliwe, że najcenniejszą rzeczą, jakiej możesz się nauczyć, to oduczyć się wielu rzeczy, których się nauczyłeś. Powinieneś pozbyć się tego, co wywołuje zagubienie i wymaga nadmiernej analizy. Zacznij od prostej wiary dziecka. Uwierz, że Bóg ma plan, który chce ci objawić. Uwierz, że On bardziej niż ty chce, abyś go odkrył! Bądź pewien, że On nie chce cię oszukać ani namieszać ci w głowie. Pamiętaj, że On nie jest źródłem zagubienia (1Kor 14,33) i nie tworzy złudzeń, aby cię zwieść. Odkrywanie woli Bożej dla twojego życia nie jest trudne. Uprośćmy to!

Błędne wyobrażenie nr 2: Bóg zawsze objawia swoją wolę nagle i gwałtownie

Często, gdy ludzie mówią, że Bóg nie objawił im swojej woli dla ich życia, mają na myśli to, że nie słyszeli głosu z nieba. Oczywiście zdarza się, że Bóg przemawia w bardzo dramatyczny sposób. Częściej jednak, zamiast wywoływać trzęsienie ziemi, objawia swoją wolę dużo mniej ekstrawagancko, odkrywając ją powoli, warstwa po warstwie.

Pomyśl o Abrahamie, ojcu narodu izraelskiego, któremu Bóg powiedział: „Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę” (1M 12,1). Bóg kazał Abrahamowi zostawić wszystko, co znał, dla czegoś kompletnie mu obcego. Boże wezwanie nie zawierało żadnych szczególnych wskazówek – było tylko wezwaniem do ruszenia w drogę. Abraham Go posłuchał, a Bóg objawiał mu swoją wolę krok po kroku.

Gdyby Bóg objawił nam swój plan względem nas na samym początku, mogłoby się okazać, że gonimy za marzeniami zamiast Go naśladować. Bóg nie chciał jedynie posłać Abrahama do jego przybytku; Bóg chciał go tam poprowadzić. Podążając za Bogiem, Abraham dokonał zdumiewającego odkrycia. Ziemia i dziedzictwo, które Bóg miał mu dać, były oczywiście czymś wspaniałym, istniała jednak jeszcze jedna nagroda, przy której wszystkie pozostałe bledły. „Abramie – powiedział Pan – (...) zapłata twoja będzie sowita!” (1M 15,1).

Jeśli uważasz, że wszystko przewidziałeś i doskonale wiesz, dokąd Bóg cię zaprowadzi i jak cię tam zaprowadzi – bądź przygotowany na rozczarowanie. Bóg nigdy nie objawia swojej woli w sposób, który negowałby naszą zależność od Niego. Koniec końców, to czy wypełnimy wolę Bożą czy nie, zależy od tego, czy będziemy Go naśladować. W końcu odkryjemy, że prawdziwą nagrodą nie była doskonała kariera, wspaniały współmałżonek czy właściwa edukacja. Prawdziwą nagrodą za podążanie za Bogiem jest sam Bóg.

Pełne objawienie woli Bożej rzadko przychodzi jako nagła wizja. On powołuje nas, aby zobaczyć, czy pójdziemy za Nim nie znając wszystkich szczegółów. Gdy widzi, że stawiamy krok posłuszeństwa, wtedy pozwala nam postawić następny.

Niedawno zostałem zapytany, jak Bóg pokazał mi, że Jego wolą dla mnie jest ta służba, którą wykonuję. Myślę, że osoba przeprowadzająca ze mną wywiad chciała usłyszeć, że miałem wizję, marzenie albo że usłyszałem głos, który dał mi szczegółowe instrukcje. Moja odpowiedź była jednak inna. Powiedziałem mu, że gdy patrzę wstecz na ciąg cudownych zdarzeń, które przywiodły mnie do tego miejsca, oczywista jest dla mnie w tym wszystkim ręka Boża i Jego prowadzenie.

Dzisiaj zwiastuję setkom tysięcy ludzi. Prowadzę międzynarodową służbę ewangelizacyjną i mam zaszczyt przyprowadzać dziesiątki milionów ludzi do Jezusa podczas naszych ogromnych kampanii ewangelizacyjnych organizowanych na całym świecie. Bóg nigdy nie powiedział mi, że to się stanie i taka wizja nigdy nie pojawiła się w moich najśmielszych marzeniach. Jednak, gdy krok po kroku byłem posłuszny Bożemu wezwaniu, On odsłaniał swój plan warstwa po warstwie, wielokrotnie potwierdzając go podczas całej tej drogi. Odkryłem, że Bóg najczęściej w taki właśnie sposób objawia swój plan: krok po kroku.

W Ewangelii Łukasza 16,19 Jezus przedstawił zasadę, która jest podstawą w poszukiwaniu woli Bożej dla naszego życia. Powiedział: „Kto jest wierny w najmniejszej sprawie i w wielkiej jest wierny, a kto w najmniejszej jest niesprawiedliwy i w wielkiej jest niesprawiedliwy”. Zanim Bóg powoła nas do wielkich rzeczy, najpierw powołuje nas do małych. Wielu ludzi chce, żeby Bóg przemówił do nich z nieba i dał im konkretne wskazówki, ale nie podążają za tymi drobnymi, które już otrzymali. Jeśli nie wykonujesz tego, o czym już wiesz, to dlaczego Bóg miałby dać ci więcej instrukcji? Jeśli nie jesteś wierny w małych rzeczach, to dlaczego Bóg miałby powierzyć ci coś ważniejszego?

Myśląc o Bożym powołaniu i o Jego woli dla twojego życia, nie skupiaj się na miejscu, w którym w końcu się znajdziesz albo na tym, co ostatecznie będziesz robił. Zamiast tego pomyśl, co Bóg chce, abyś zrobił teraz! Co masz w dłoni? Czego On chce od ciebie dzisiaj? Podążając za Nim posłusznie, krok za krokiem i dzień po dniu, otrzymasz jaśniejszy obraz, a On będzie powierzał ci coraz więcej. W końcu nadejdzie ten dzień, w którym popatrzysz na wiele małych kroków, jakie wykonałeś w wierze i posłuszeństwie, i zobaczysz, jak Pan ostrożnie i strategicznie dyrygował każdym z nich, w sposób, którego sam byś nigdy nie wymyślił.

Błędne założenie nr 3: Bóg chce, żeby każdy poświęcił się służbie na pełny etat

Często widziałem ludzi, którzy doświadczali tragedii w swojej służbie, ponieważ odczuli impuls Bożego powołania i błędnie zinterpretowali go jako wezwanie do służby w pełnym wymiarze godzin, zawodowo. Nawet jeśli czujesz namaszczenie do zwiastowania czy nauczania, silne pragnienie ratowania zagubionych czy wyjątkowy dar charyzmatyczny, taki jak prorokowanie czy uzdrawianie, wcale nie musi to oznaczać, że Bóg chce, abyś rzucił pracę zawodową i założył kościół. Tak jak apostoł Paweł, ja również chciałbym, aby wszyscy tak jak ja szli do narodów, zwiastując „etatowo” ewangelię. Nie możemy jednak zapomnieć, że „każdy ma własny dar łaski od Boga, jeden taki, a drugi inny” (1Kor 7,7). Jeżeli działasz bez Bożego powołania i Jego daru, nie otrzymasz łaski do wykonania zadania. Ponadto, takie działanie może okazać się katastrofalne w skutkach dla tego, kto niewłaściwie rozpoznał wolę Bożą oraz dla tych nieszczęśników, którzy znaleźli się pod jego przywództwem.

Pochodzę z rodziny o wieloletniej tradycji na polu służby. Jestem piątym pokoleniem kaznodziejskim ze strony ojca. Mój dziadek ze strony mamy również był pastorem. Ojciec mojej żony też jest pastorem. Nie muszę chyba mówić, że jestem otoczony ludźmi służącymi Bogu. Myślę, że wiele osób zakłada, że zająłem się służbą, ponieważ oczekiwała tego ode mnie moja rodzina. A jednak było zupełnie odwrotnie. W rzeczywistości mój ojciec zawsze radził mi słowami: „Jeśli potrafisz robić coś innego – idź i rób to”. Innymi słowy, jeśli potrafisz być szczęśliwy, zajmując się czymś innym niż służba na pełny etat, prawdopodobnie nie zostałeś do niej powołany. Prawda jest taka, że służba jako zawód nie jest przeznaczona dla każdego i nie powinno się jej brać pod uwagę bez wyraźnego i pewnego powołania. A jednak wiele osób, które nie otrzymały powołania do „służby”, ciągle ma palące pragnienie służenia Panu. Dobrą nowiną jest to, że służenie Bogu nie zawsze oznacza bycie kaznodzieją.

Królestwo Boże potrzebuje ambasadorów w każdej sferze społecznej. W Ewangelii Mateusza 13 Jezus opowiada dwie historie z tym samym morałem.

Inne podobieństwo podał im, mówiąc: Podobne jest Królestwo Niebios do ziarnka gorczycznego, które wziąwszy człowiek, zasiał na roli swojej. Jest ono, co prawda, najmniejsze ze wszystkich nasion, ale kiedy urośnie, jest największe ze wszystkich jarzyn, i staje się drzewem, tak iż przylatują ptaki niebieskie i gnieżdżą się w gałęziach jego. Inne podobieństwo powiedział im: Podobne jest Królestwo Niebios do kwasu, który wzięła niewiasta i rozczyniła w trzech miarach mąki, aż się wszystko zakwasiło (Mt 13,31-33).

Obraz, który Jezus maluje za pomocą tych dwóch przypowieści, jest jasny. Królestwo Niebios ma rosnąć, pomnażać się i przenikać wszystko, co napotyka – tak jak to małe, pozornie nieważne ziarenko gorczycy wyrasta na największe z ziół w ogrodzie, na tak olbrzymie drzewo, że mogą w nim mieszkać ptaki. I tak jak mały zakwas przenika każdą odrobinę pokarmu, do którego zostaje dodany, tak samo Królestwo Boże nie powinno być zamknięte za witrażami pięknych kościołów, ale powinno przenikać całą naszą planetę. To jednak nigdy nie nastąpi, jeśli jedynymi osobami aktywnymi w służbie będą apostołowie, prorocy, pastorzy, nauczyciele i ewangeliści. Zamiast tego Bożym planem jest to, aby prawdziwa praca w ramach służby była wykonywana przez hydraulików, nauczycieli akademickich, architektów krajobrazu, prawników i lekarzy. Potrzebujemy kobiet i mężczyzn, którzy zaniosą chwałę Bożą i ewangelię do Białego Domu, do Hollywood, na Wall Street, Main Street i do każdej innej strefy kulturalnej czy społecznej.

W ciągu wielu lat powstał fundamentalny rozłam między dwiema częściami kościoła powszechnie określanymi jako duchowieństwo i ludzie świeccy. Zrodziło się pojęcie służby hierarchicznej, które podzieliło te dwie grupy. To z kolei doprowadziło do powstania chorego systemu, w którym zawodowi pastorzy, którzy są mniejszością kościoła, przejęli większość pracy w służbie. W międzyczasie, pozostała część ciała Chrystusa, będąca w większości, jest nauczana, że nie kwalifikuje się do służby, a ich rola jest redukowana do roli widzów.

Jednak gdy w Liście do Efezjan 4 czytamy o roli apostołów, proroków, pastorów, nauczycieli i ewangelistów, obraz, który wyłania się z tego tekstu, okazuje się być zupełnie inny od tego, który kształtuje się w nowoczesnym kościele. Zgodnie z nowotestamentowym wzorem, pełnoetatowi pracownicy kościoła mają służyć ciału Chrystusa wyposażając świętych do służby (Ef 4,12). Jeżeli przyrównamy ciało Chrystusa do drużyny futbolowej, wtedy etatowi pracownicy w kościele pełnią rolę chłopców do podawania wody – służą drużynie, dbając o wyposażenie i odświeżenie.

Prawdziwymi duszpasterzami i ambasadorami Królestwa Bożego na świecie, prawdziwymi graczami na boisku są setki milionów świętych obmytych krwią, którzy tworzą ciało Chrystusa. Ponieśliśmy niewyobrażalną stratę przez utrwalanie w świadomości ludzi faktu, że ta garstka pracujących w kościele na pełny etat to „prawdziwi” słudzy, a reszta to tylko widzowie.

Przyjacielu, Bóg chce użyć darów, talentów i powołania, które dał ci po to, aby podbić świat dla swojej chwały. Wykorzystaj każdą sferę wpływów, w której cię umieścił do szerzenia Jego Królestwa i autorytetu!

Zwiastuj Chrystusa albo UPRAWIAJ kukurydzę

Brat słynnego ewangelisty, nazwijmy go Sam, wyjaśnił kiedyś żartobliwie, dlaczego został farmerem, a nie ewangelistą, jak jego brat. Powiedział, że gdy jego brat modlił się kiedyś na polu, na niebie w obłoku ognia pojawiły się litery „PC”. Brat zapytał:

– Panie, co to oznacza? – na co Pan mu odpowiedział: – Zwiastuj Chrystusa! (z ang. Preach Christ).

Sam powiedział, że po tym wydarzeniu też udał się na pole i na niebie ponownie pojawił się ognisty napis w formie liter „PC”. Zapytał więc Pana:

– Czy to oznacza, że wzywasz mnie, abym zwiastował Chrystusa?

Pan odpowiedział:

– Nie, Sam. Chcę, żebyś hodował kukurydzę (z ang. Plant Corn).

Mimo że ta opowieść jest tylko żartem, kryje się w niej głęboka lekcja. Sam nie zwiastował tłumom tak jak jego brat, ale Bóg użył go jako rolnika. Ze względu na swoją wyjątkową strefę wpływów w świecie biznesu mógł dzielić się ewangelią z ludźmi, którzy nigdy nie poszliby na spotkanie ewangelizacyjne, na którym zwiastował jego brat.

Tak jak tych dwóch mężczyzn, niektórzy z nas są powołani do bycia ewangelistami, inni do bycia rolnikami, ale Bóg użyje każdego z nas dla swojej chwały. Bóg powołuje niektórych ludzi do tego, by używać ich do swoich celów w świecie biznesu. Innych powołuje jako nauczycieli, a jeszcze innych jako muzyków.

Powołuje również ludzi do pracy w handlu, przemyśle, medycynie, prawie, polityce i w wielu innych branżach. Bóg może powołać kogoś do zwiastowania ewangelii, a kogoś innego do tego, aby wspierał go finansowo. Oboje mają tę samą wartość, a Bóg obojga tak samo wynagrodzi za różne role, jakie odegrali, jeśli tylko będą posłuszni i wierni Jego powołaniu.

Lekarz od serca

Mój bliski przyjaciel, Dr. Chauncey Crandall, jest znanym w Stanach Zjednoczonych kardiologiem. Jest człowiekiem nauki i medycyny i odniósł ogromny sukces na polu naukowym. Wykorzystuje jednak swoje wpływy do zwiastowania Królestwa Bożego. W gabinecie modli się o pacjentów i dzieli się z nimi miłością Jezusa. Prawdziwie troszczy się o serca swoich pacjentów – zarówno te fizyczne, jak i duchowe. Wiele razy w jego szpitalnym gabinecie miały miejsca ponadnaturalne uzdrowienia i cuda. Dzisiaj zapraszany jest na konferencje i konwencje na całym świecie, na których mówi o cudach z perspektywy lekarza. Dzięki swoim wyjątkowym zdolnościom występuje tam, gdzie większość ewangelistów nie miałaby prawa głosu.

Szerzenie ewangelii w biznesie

Marie Green była córką ewangelisty i żoną pastora. Jej miłość do Boga była nadzwyczajna, a jej serce przepełnione pasją dla ewangelii. Szydełkowała serwetki i sprzedawała je wraz z innymi rzeczami, przeznaczając zarobione pieniądze na misję. Jako matka sześciorga dzieci – trzech chłopców i trzech dziewczynek – miała głębokie pragnienie, aby jej dzieci wzrastały służąc Panu i pracując dla Jego Królestwa. Przykład, który im dała, wywarł niezatarte wrażenie na całej szóstce dzieci i wszystkie poświęciły się służbie, z wyjątkiem jednego.