25,00 zł
Bł. Honorat Koźmiński – Żywot ojca Prokopa kapucyna
Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!
Jak żył o. Prokop (1812-1895), tak i skończył swe życie, ukryte przed światem i przez wielu nieocenione, ale wielkiej wartości przed Bogiem. Spełniły się na nim słowa, że ziarno, gdy obumrze, wtedy siłę owocu przynosi (J 12,24) i kto się poniża, ten będzie podwyższony (Łk 14,11). Oto on umarł sobie i światu przez zaparcie siebie i dał mu Bóg wiele przynieść owocu. Oto będąc bogatym, stał się dla Boga ubogim. Oto upokorzył się, przyjmując na siebie postać żebraka, a Bóg podwyższył go, czyniąc nauczycielem wiernych. Nie ma wątpliwości, że o. Prokop był człowiekiem niepospolitej wiary i czynu i że może służyć za bardzo stosowny wzór i naukę dla dzisiejszego świata. Cały się oddał mądrości Bożej i szerzeniu tej mądrości między prostaczkami życie swoje poświęcił.
Z radością oddajemy pobożnemu czytelnikowi „Żywot ojca Prokopa kapucyna”, napisany przez błogosławionego Honorata Koźmińskiego, który miał łaskę być synem duchowym o. Prokopa.
Bohater tego dziełka to gorliwy Kapłan, patriota, teolog i mariolog. Napisał i przetłumaczył ponad sto dzieł duchowości chrześcijańskiej. Zmarł w opinii świętości.
APPROBATUR NO 1532
Varsaviae, die 28 Martii (9 Aprilis) 1895 anno, Judex Surrogatus, Canonicus Metropolitanus, R. Filochowski.
W tekście korzystano z wyd.: nakład i druk St. Niemiry, Warszawa 1895. Tytuł oryginalny: Ojciec Prokop kapucyn. Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.
KSIĄŻKA:
Oprawa miękka – miła w dotyku dzięki okładzinie soft – touch
Wydanie I
Format 11,5 x 18 cm
Liczba stron – 96
ISBN 978-83-67415-75-0
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 80
bł. Honorat Koźmiński
Żywot ojca Prokopakapucyna
„NA JEJ GŁOWIE”
WYDAWNICTWO ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO
2023
Redakcja: zespół „naJejgłowie”
APPROBATUR NO 1532
Varsaviae, die 28 Martii (9 Aprilis) 1895 anno
Judex Surrogatus, Canonicus Metropolitanus
R. Filochowski
W tekście korzystano z wyd.: nakład i druk St. Niemiry, Warszawa 1895. Tytuł oryginalny: Ojciec Prokop kapucyn.
Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.
Wydanie I
ISBN 978-83-8366-088-2
Wydawnictwo Życia Wewnętrznego
Kielnarowa 224c, 36-020 Tyczyn
tel. +48 501 202 186
e-mail: [email protected]
www.naJejglowie.pl
Do ojca Prokopa można by zastosować to, co on sam napisał na rozkaz przełożonych w pierwszym swoim utworze, który wyszedł na świat, to jest w przedmowie do dzieła wydanego dla użytku synów św. o. Franciszka. Opisawszy tam bowiem smutny stan wszystkich klas społeczeństwa w czasie przyjścia na świat tego świętego i porównawszy go ze stanem współczesnym jemu, to jest z naszym wiekiem, i to prawie w tych samych wyrazach, jak to potem uczynił w encyklice swej Ojciec Święty Leon XIII, w końcu pisał: „W takich chwilach albo miarka złości ludzkich przebrana zostaje i wtenczas Bóg, jakby odwracając się od świata, puszcza społeczeństwo na straszne bezdroża, albo też, ubłagany modlitwą i zasługami dusz świątobliwych, zsyła tu lub owdzie kilku ludzi, a niekiedy tylko jednego człowieka, który dziwnymi drogami, zwykle na pozór najmniej wydatnymi, najmniej obiecującymi, zwykle przez społeczność nieocenionymi, wstrzymuje wszystko, potok zepsucia hamuje i rozhukane nurty powszechnego odstępstwa od wiary w spokojne łożysko prawowierności i chrześcijańskich obyczajów na długo sprowadza. Takimi, każdy w mniej lub bardziej obszernym zakresie, bywali święci i święte Kościoła katolickiego. Takimi dla całej społeczności chrześcijańskiej byli w różnych czasach niektórzy wielcy ojcowie i doktorowie; dla krajów różnych – ich apostołowie i odnowiciele upadłego ducha wiary; dla zakonów niektórych – dzielni i skuteczni reformatorzy ścisłej obserwancji1”. A my do tych słów dodajemy, że taki właśnie był, we właściwym sobie zakresie, dla swego zakonu i dla całej tej cząstki Kościoła Bożego, do której należymy – o. Prokop Kapucyn.
Nie dlatego to utrzymujemy, żebyśmy go mieli porównywać z tym świętym patriarchą, do którego te słowa głównie się stosowały, albo z innymi świętymi mężami, ale dlatego, że przyszedł na świat w podobnych okolicznościach, że został, podobnież jak ten święty, dziwnym sposobem nawrócony, że podobnymi drogami, wcale niewydatnymi ani wiele obiecującymi i przez społeczność współczesną niezrozumianymi, wywarł wielki wpływ na wszystkie klasy swoim przykładem, swoim słowem, swymi pracami pisarskimi, na co własnymi oczami przez pół wieku patrzyliśmy.
Wyznajemy, że jesteśmy przejęci wielką czcią dla tego człowieka, na którego świątobliwość przez cały bieg jego życia, poświęconego Bogu, spoglądaliśmy co dzień z nowym podziwem, nie dopatrzywszy w nim nigdy nie tylko nic nagannego, ale też nic pospolitego. A chociaż nie czujemy się na siłach do przedstawienia tego w sposób odpowiedni, uważamy sobie za obowiązek opowiedzieć z prostotą szczegóły nam wiadome, aby pamięć takiego męża niezwykłej działalności nie zaginęła.
Niewiele wiemy o wewnętrznym życiu o. Prokopa, bo był zawsze bardzo zamknięty w sobie i o swoim duchownym usposobieniu z nikim nie mówił, ale chcemy przedstawić rzeczy zewnętrzne, w których dostatecznie i dusza jego się maluje, i skuteczność prac jego się przedstawia.
Ojciec Prokop kapucyn
Najpierw oznajmić musimy, że mylne są wiadomości, jakie wiele pism o pochodzeniu o. Prokopa, o miejscu urodzenia i o rodzinie jego podaje, chociaż były one dosyć upowszechnione nawet między jego braćmi zakonnymi.
Zakonnicy o swojej przeszłości między sobą nie mówią, więc tylko ubocznie chwytają się i utrzymują jakieś pogłoski, a zwykle chętnie się przyjmuje to, co zdaje się, że podnosi ukochaną osobę w oczach świata. W życiu o. Prokopa jednak tyle jest rzeczy wyróżniających go w wyższym porządku, że te rzeczy pochlebne według świata są dla niego zbyteczne. Sama też rodzina jego łaskawie sprostować je raczyła.
Według tych sprostowań rodzina wielkich panów Leszczyńskich herbu Wieniawa nic nie miała wspólnego z dobrą i dawną rodziną szlachecką Leszczyńskich herbu Habdank (Abdank), z której pochodził o. Prokop, a która nigdy z wielkiej zamożności nie słynęła. W drugiej połowie zeszłego stulecia jeden z braci tego rodu gospodarzył na własnej ziemi na Kujawach. Był to ojciec śp. Ignacego, właściciela niegdyś Belna, a więc dziad dziś żyjących pp. Ignacego, Symońskiej, Balickiej, Chałubińskiej, Kaplińskiej i Pauliny Leszczyńskiej. Drugi brat, a dziad o. Prokopa, od najpierwszej młodości służył u Potockiego, ojca Szczęsnego z Krystynopola w dzisiejszej Galicji. Stąd to w jednym z pism swoich, dedykowanym śp. Aleksandrze z hr. Potockich, hr. Augustowej Potockiej, o. Prokop zowie się trzecim już pokoleniem sług rodziny Potockich.
Dziad o. Prokopa, przeniesiony z Krystynopola do Humania, zginął w rzezi humańskiej2, a z całej rodziny ocalał tylko syn Klemens, pozostały w Krystynopolu, naówczas bardzo młody, a jako rówieśnik ówczesnego Felisia, jedynaka Potockich, późniejszego Szczęsnego, bardzo był przez niego lubiany. Z nim często polował, a potem wiernym mu był i dyskretnym towarzyszem w opisanych tak uroczo w Marii Malczewskiego wycieczkach do Komorowskich i jednym ze świadków ślubu z Gertrudą Komorowską, która potem tak smutno przypłaciła swoją miłość do niego.
Po śmierci Potockiego spadkobierca wynosi się z Ukrainy do Tulczyna i zabiera z sobą swego powiernika Klemensa Leszczyńskiego jako ogólnego rządcę klucza humańskiego, któremu potem zleca ogólne pełnomocnictwo wszystkich dóbr i interesów Potockich.
Babka o. Prokopa pochodziła z rodziny Rogoszewskich, również wymordowanych w Humaniu. Jej ojciec był wybitną postacią w zatargach urzędników Potockich z Gontą. Była ona sierotą wydobytą spomiędzy trupów, strasznie poranioną. Wychowywała się na dworze Potockich i przez nich została wydana za Piotra Jukowskiego, otrzymawszy w posagu w bezpłatną dzierżawę klucz ładyżyński, z miasteczka i kilkunastu wiosek złożony, na lat trzydzieści, skąd początek fortuny Jukowskich. Otóż Klemens Leszczyński w późnym już wieku ożenił się z osiemnastoletnią córką Jukowskich, Józefą – chrzestną córką z Mniszchów Potockiej – i z tego małżeństwa najstarszym synem był Jan, to jest późniejszy o. Prokop, Józef – w wieku szesnastu lat zmarły, i Teodora Wróblewska – dotąd żyjąca.
Należy wspomnieć, że Klemens Leszczyński, ojciec naszego Jana, przedstawiał bardzo piękną moralnie postać w zepsutej tulczyńskiej atmosferze. Szczegóły o nim znajdują się w Pamiętnikach Jana Duklana Ochockiego i w doktora Antoniego J. Rollego Zameczkach Podolskich, Dworze Tulczynieckim i Losach pięknej kobiety. Przedstawia się on tam jako wierny nie tylko sługa, ale i przyjaciel Szczęsnego od dzieciństwa do zgonu; jako wieloletni naczelnik całej fortuny i interesów jego, a naczelnik nieskazitelny i pracownik gorliwy. Po zgonie Szczęsnego sam, za zgodą całej rodziny, tj. wszystkich dzieci z dwóch małżeństw, zawartych po śmierci Komorowskiej z Mniszchówną i Zofią Greczynką, przeprowadza działy majątkowe z zadowoleniem wszystkich stron i potem do śmierci onej Greczynki, wdowy po Potockim, jak pisze Rolle, jest zawsze najwierniejszym, „brylantowo uczciwym” jej doradcą. On, jeden z tylu, którzy się wzbogacili na Potockich fortunie, wynosi stamtąd tylko sto tysięcy złotych, ofiarowanych mu przez sukcesorów po dopełnieniu działu, i osiada na majątku posagowym swej żony – Machnówce i Łysiance w powiecie winnickim. Jako właściciel ziemski jedna sobie powszechny szacunek i w podeszłym wieku umiera jako marszałek szlachty powiatu winnickiego.
Brahiłów [Brajłów] nie był nigdy dziedzicznym, rodowym majątkiem Leszczyńskich, do czego potrzeba by przynajmniej, aby z dziada i ojca na dzieci i wnuki przechodził. Tymczasem brahiłowski klucz, który stanowi znaczną majętność, nabyty był przez dziada o. Prokopa, Piotra Jukowskiego, w roku 1806 od Potockich i przeszedłszy zaledwie w posiadanie drugiego pokolenia, w roku 1871 sprzedany został. Z klucza tego Piotr Jukowski dwie wsie – Machnówkę i Łysiankę – wydzielił w posagu swej córce, a matce o. Prokopa, i w pierwszej z nich osiadł ojciec jego po opuszczeniu posady pełnomocnika Potockich. Tam pobudował dom, który nie był jeszcze ukończony, gdy śp. Jan miał przyjść na świat, i dlatego zapewne świadectwa metryczne mówią, że o. Prokop nie rodził się ani w Brahiłowie, ani w Machnówce, ale we wsi Kozaczówka, w parafii brahiłowskiej, w powiecie winnickim, w guberni podolskiej. Tu się przypomina przyjście na świat świętego patriarchy Franciszka, którego matka nie mogła porodzić we własnym domu.
Przyszedł na świat w trzeci dzień Bożego Narodzenia, tj. 27 grudnia 1811 dawnego stylu, czyli 8 stycznia 1812 r. stylu nowego. 29 grudnia (10 stycznia) otrzymał chrzest, z wody tylko, z powodu niebezpieczeństwa grożącego jego życiu, od księdza Paszkowskiego, trynitarza, proboszcza kościoła parafialnego w Brahiłowie, i na chrzcie tym dostał dwa imiona: Jana Ewangelisty i Tomasza. Rodzicami chrzestnymi byli Tadeusz Mussakowski i Rozalia Popławska. Ceremonie chrztu zostały dopełnione dopiero w 1826 roku, 25 czerwca, w czasie wielkiego jubileuszu w kościele oo. Dominikanów w Winnicy przez księdza kanonika „katedry kamienieckiej”, dziekana i proboszcza parafii pikowskiej, Ignacego Dawidowskiego, przy czym rodzicami chrzestnymi byli: Apolinary Grygolewski, sędzia obwodu winnickiego, i Apolonia Gatowska, sędzina bracławska. Dla przysposobienia do Pierwszej Komunii Świętej został posłany do światłego kapłana Maciejowskiego, pijara, którego Śniadecki wezwał do zarządu gimnazjum w Winnicy, a którego nauki wielkie zrobiły na nim wrażenie.
Młodość spędził w domu rodzicielskim, pod troskliwym okiem swej matki, której ukochanym był dzieckiem. Nauki pobierał w gimnazjum winnickim, po którego ukończeniu wstąpił na Uniwersytet Warszawski, przebywając w tym czasie w towarzystwie młodzieży najpierwszych rodzin, odznaczających się zawsze prawowiernością, którzy go do końca życia zaszczycali swoją przyjaźnią. Wykształcenie jego było wszechstronne, nie ograniczało się do szkolnych studiów – kształcił się specjalnie w różnych naukach, językach i sztukach pięknych i czytał bardzo wiele, jak to potem często było widoczne w jego zawodzie kapłańskim, gdy przyszło traktować różnego rodzaju rzeczy. W języku francuskim był tak biegły jak rodowity Francuz. Łatwiej mu było przez czas jakiś mówić, a nawet i myśleć po francusku niż po polsku, i to mu przeszkadzało potem nieco w pracach literackich, że nie umiał się do końca pozbyć niektórych francuskich wyrażeń. Wiele osób zacnych prosiło go, aby mówił z nimi tym językiem tylko dla nabrania od niego wprawy w poprawnej wymowie francuskiej.