Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mistrz słowa, dziennikarz-publicysta i komentator spraw międzynarodowych stworzył fascynujące portrety trzydziestu trzech kobiet-Ew i... trzech mężczyzn-Adamów mających wpływ na kształtowanie kobiecej osobowości.
Autor wnika w tajemnice ich życia, podsycając ciekawość z właściwą sobie wrażliwością. Przewijają się panie w barwnym korowodzie, pokazują całe dobro i zło kobiecego świata. Od biblijnej pramatki Ewy przez bohaterki z przeszłości, ze współczesnej Europy (Oriana Fallaci), z obydwu Ameryk (Hillary Clinton, Evita Perón) i Azji (Benazir Bhutto), aktorki (Sophia Loren, Liv Ullmann), żony, córki, kochanki dyktatorów i polityków (Alina Revuelta Fernández, Margaret Trudeau), głowy państwa (Sonia Gandhi), seksszpiega Matę Hari czy Matkę Teresę od ubogich, aż po tę, która „dotknęła” nieba, polską himalaistkę Wandę Rutkiewicz. Pozostałe bohaterki są równie pełnokrwiste i brawurowo opisane.
Unikatowe grafiki światowej sławy profesora Rosława Szaybo tworzą niepowtarzalną galerię.
Pisze Mroziewicz o kobietach świętych i nie-świętych, mądrych i mniej mądrych, zachwycających urodą, talentem, czarem, wdziękiem, sprytem, inteligencją, dyplomacją i sztuką uwodzenia, nie tylko mężczyzn. Pisze, jak tylko on potrafi – raz jest to niemal naukowa rozprawka, raz pasjonujący reportaż, raz wywiad. I wszystko tu do siebie pasuje. Wszystko się zgadza. Co z książki Mroziewicza wynika? Pośrednio to, że wojna trojańska była jedyną wojną, w której obie strony wiedziały, o co chodzi. I że gdy nie wiadomo, o co chodzi, to nie chodzi wcale o pieniądze.
prof. Waldemar Łazuga
Jestem trochę rozczarowana, że nie znalazłam się w tej książce. Może dlatego, że wszystkie bohaterki są znacznie starsze ode mnie....
Beata Tyszkiewicz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 425
KOBIETĘ PAN BÓG STWORZYŁ...
A DAMĘ ŚWIAT...[1]
[1] Józef Ignacy Kraszewski Hybrydy. Powieść z szóstego dziesiątka lat ubiegłego wieku (B. Bolesławita), Warszawa 1912. Powieść Hybrydy napisana w pałacyku autora w Warszawie przy ul. Mokotowskiej 48, gdzie mieścił się w latach 60. i 70. ubiegłego wieku słynny klub studencki o tej samej nazwie: Hybrydy.
KRZYSZTOF MROZIEWICZ (ur. w 1945 r. w Słupicy k. Jedlni-Letniska) – dziennikarz, komentator spraw międzynarodowych, przez wiele lat członek kolegium „Polityki”, do niedawna wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego i ciągle Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu.
Studiował na Wydziałach: Matematyki i Fizyki oraz Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. W latach studiów aktor teatru „Hybrydy” i kierownik klubu o tej samej nazwie, później zastępca redaktora naczelnego studenckiego tygodnika „itd”. Dziennikarz PAP (honorowa legitymacja nr 2 tej Agencji, po Ryszardzie Kapuścińskim – nr 1 – i obok Wojciecha Jagielskiego, nr 3). W latach 1976-1977 pracował jako robotnik na Kubie. Od 1996 do 2001 roku ambasador RP w Indiach, Nepalu i Sri Lance. Komentator w programie „7 dni świat” (TVP).
Był korespondentem wojennym w Nikaragui, Afganistanie i Sri Lance. Uczestniczył w wyprawie komandosów indyjskich ratujących prezydenta Malediwów przed piratami.
Jest laureatem trzech Wiktorów, Złotego Medalu Uniwersytetu Wrocławskiego oraz medalu z okazji 300-lecia tej uczelni, a także Honorato Gratias WSNHiD. W 2005 roku nominowany do tytułu Mistrza Mowy Polskiej. Wydane książki: Guantanamera. Korespondencja z Hawany, Istmo. Biuletyn wiadomości dobrego i złego, Kabul w okresie postu, Ucieczka do Indii, Ćakra, czyli kołowa historia Indii, Syberia. Wzdłuż Jeniseju (z wybitnym fotografem Zenonem Żyburtowiczem), Dziennikarz w globalnej wiosce, Czas pluskiew, Ekstazja. Podróże z Afrodytą, Prawdy ostateczne Ryszarda Kapuścińskiego – Mistrza, który nazywał Autora swoim przyjacielem. Terror i terroryzm oraz meandry światowej polityki są tematem publikacji Moc, niemoc i przemoc oraz Bezczelność, bezkarność, bezsilność. Terroryzmy nowej generacji.
Podsumowaniem fascynacji, później irytacji Kubą jest Fidelada (dwie książki w jednej, pierwsza część to Guantanamera. Korespondencja z Hawany).
Podróż po minionej Polsce, ponownie z Zenonem Żyburtowiczem, opisuje w albumie Portret PRL. Twarze i maski. Jest współautorem monumentalnej monografii Kultura studencka. Zjawisko – twórcy – instytucje (esej Klub czyli Hybryda).
33 Ewy (i trzech Adamów) to, rzec by można, wspaniały, namalowany wszystkimi barwami obraz kobiety – tej dobrej i tej złej, co przekłada się na wizerunek świata. Z mężczyznami u boku.
Pierwsza była Ewa. A którą była Lilith? Była przed Ewą? Każda religia rządzi się swoimi regułami. Zawłaszcza obszar wyobraźni kosztem innych religii. Ale nie tylko wiara decyduje o kondycji kobiety.
Safona nie jest postacią, którą się religijnie uwielbia. Mata Hari powiedziała do plutonu egzekucyjnego coś, co zabrzmiało dwuznacznie: „Dżentelmeni! Ognia!”.
Wiele kobiet zasługuje na portret w tej książce. Whitney Houston, która się zapiła na śmierć w wieku czterdziestu dziewięciu lat. Polscy dziennikarze uprzedzali ją, krzycząc: „Whitney obudź się, bo umrzesz”. O Marilyn Monroe napisano tyle, ile będzie się pisać o Whitney. Biedna kobieta, która żyła na granicy przeżycia. Jej tutaj też nie ma. Ale obydwie są gdzieś w tych postaciach, o których mówimy.
W kobietach takich jak Safona, Maria Magdalena („Nie dotykaj mnie”), Maria Magdalena Goebbels, Oriana Fallaci widać całe dobro i całe zło świata kobiecego. Wszystko mogły i wszystko potrafiły. Nie ze wszystkich mocy korzystały. Większość z nich już nie żyje.
Były dobrymi żonami, były babami nie do zniesienia, były dobrymi ludźmi.
Uczmy się od nich dobra!
Nie istniałyby bez własnych „Adamów”. Pojawiają się w tej książce niektórzy „Adamowie”: „Adam” Grigorij Rasputin, „Adam” Henry Miller i „Adam” Gabriel García Márquez. Kto był „Adamem” Marii Magdaleny? Kto Safony, żeby innych świętości nie tykać? Kto był „Adamem” Wandy „Himalaistki”? Ilu „Adamów” oglądało pierwszy striptiz Maty Hari?
Niektóre już sportretowałem w innych książkach. Na przykład mistrzynię seksszpiegostwa w Czasie pluskiew czy Hildę Gadeę w Fideladzie. Ale szpieg w książce o wywiadach funkcjonuje w innym kontekście. Natomiast od czasu publikacji pierwszej wersji portretu Hildy dotarły do mnie tak wstrząsające informacje, których się zresztą spodziewałem, że stawia to żonę Che Guevary w zupełnie innym świetle. Tak czy owak uważam, że nie wolno bezkarnie drukować tego samego tekstu w kilku różnych miejscach. Proszę wybaczyć lekkie odstępstwo od tej normy.
Zajmowałem się od wielu lat polityką międzynarodową i przez pięć lat dyplomacją. W Azji, gdzie kobieta nie ma nic do powiedzenia, panie zajmowały najważniejsze stanowiska państwowe. Dlatego, że były córkami, żonami i kochankami polityków, którzy najczęściej kończyli żywot gwałtownie, z powodów politycznych. Bohaterki z Europy i obydwu Ameryk też były żonami polityków – Jacqueline Kennedy, Margaret Trudeau i Evita Perón. Pani Thatcher, Matka Teresa i Safona to wyjątki. Ale Liv Ullmann (Henry Kissinger) już nie, podobnie jak Sophia Loren i dziewczyny Garcíi Márqueza czy Anaïs Nin. Też i żona pana Giocondo, która poznała życie jako trzynastolatka z kardynałem, bratem późniejszego papieża. W książce mamy portrety żon dyktatorów albo co najmniej mocnych mężczyzn, co może sprawić, że feministki tej książki nie zniosą.
Inna rzecz, iż feministka, moja przyjaciółka z wysokim stopniem naukowym, powiedziała kiedyś: „Jestem feministką, ale nie w nocy”.
Krzysztof Mroziewicz
Niektóre z publikowanych tu portretów ukazały się w miesięczniku „Pani” i tygodniku „Polityka”. Obydwu redakcjom w tym miejscu serdecznie dziękuję.
Ewa nie została świętą, bo jako postać historyczna nie istniała. A gdyby istniała, nie udowodniono by przypisywanych jej cudów. W Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu pojawia się w Księdze Genesis bezimiennie, więc czy to na pewno ona? Dopiero w rozdziale III Księgi Rodzaju mąż Adam nadaje jej imię Ewa. Zaraz potem, z powodu chytrości węża, dobry Bóg wypędza ich z Raju, który znajdował się między Piszonem (żaden geograf nie wie, gdzie to jest), dzisiejszym Eufratem, Nilem i Tygrysem[2]. W Raju była dolina Gehenna[3]. Wracając do Raju po śmierci, lecz przed Sądem Ostatecznym, znowu będziemy musieli przejść gehennę. Raj był czymś więcej niż ogrodem. Był ogrodem w parku. W jednej z rzek na skórze baranka zanurzongo w wodzie osadzało się złoto. To pewnie była Kolchida, czyli Gruzja. Mnóstwo miejsc na Ziemi uważa się dziś za symboliczną pozostałość po biblijnym Raju. Najwięcej paradisu (Paradyżu?) mamy na Bliskim Wschodzie, co widać gołym okiem. Nazwa pochodzi z perskiego: pairi-daera. Ale wioskę Frelków[4] o tej nazwie znajdziemy też w pobliżu Radzynia Podlaskiego.
O Ewie napisano w Piśmie Świętym tylko kilka linijek. Więcej jest o Adamie, którego przyrównuje się do korzenia halucynogennej, będącej afrodyzjakiem, mandragory. Roślina ta została zasadzona przez Boga w rajskim ogrodzie przed dwoma drzewami, które dawały owoce dobrego i złego oraz życia. O wężu jest dużo, więcej niż o Ewie. Jak na tej podstawie mamy sobie wyobrazić arcymatkę? Mark Twain w Pamiętnikach Adama i Ewy[5] pisze, że „nowe stworzenie bez przerwy gada”. Po raz pierwszy Adam, dzięki niej, usłyszał ludzki głos. Wcześniejszy głos należał do Pana, który formułował zakazy. Czy zatem Bóg mówił głosem ludzkim? A wąż, kiedy kusił – mówił czy syczał? Jeśli Pan Bóg wypędził ich wszystkich troje z Raju, to czy nagrodą za dobre sprawowanie ma być powrót w to samo miejsce? I czy będzie tam wąż?
Niedziela jest dniem wypoczynku. Nie-działania. Nic-nie-robienia. Twain odkrył, że tydzień został stworzony po to, żeby móc odpocząć po trudach niedzieli. Na grobie Ewy – według Twaina – Adam napisał: „Gdziekolwiek była ona, tam był raj. Adam”[6]. Na łez padole Ewa poczęła Adamowi dwóch synów, Kaina i Abla. Jeden zabił drugiego. Nic nie wiemy o problemach wychowawczych w rodzinie Adama i Ewy, a musiały być utrapieniem nie lada, skoro doprowadziły do zbrodni.
Adam i Ewa byli wegetarianami. Żyli bez ślubu. To nie jest temat dla impresjonistów, ale bliski im Marc Chagall namalował kuszenie i jedzenie, jeszcze nie wygnanie. Ich ciała bladoniebiesko-zielonkawe pomieszane są kubistycznie. Współczesna Chagallowi Tamara Łempicka pokazuje tylko kubistyczny krajobraz architektury. Adam u niej jest chłopcem z Paryża, a Ewa dziewczyną z Hollywood, blondynką. Adam całuje ją w szyję, jej lewa pierś nabrzmiewa. Zawstydzona zakrywa twarz dłonią, w której trzyma jabłko pomarańczowoczerwone. Gdyby artystka malowała ten portret po koncercie Dody (Doroty Rabczewskiej) w Olimpii, Ewa miałaby wypisany na buzi IQ 165.
Witkacy zemścił się na pierwszych rodzicach: Adam leży poturbowany przez jakąś wściekłą kobyłę z włosami, która po nim depcze. Twarz ma zamazaną. Dwa potwory. Najważniejsze na obrazie jest jabłko – owoc granatu.
Współczesny malarz kolumbijski Fernando Botero maluje dwa grube karły techniką prymitywistów. Wypinają się na nas mięsistymi tyłkami i udami i patrzą na zgrabnego, czerwonego węża, który oplata, jak prawie zawsze na obrazach, drzewo. Jakieś drzewo. Zapewne drzewo wiadomości lub drzewo życia.
U Albrechta Dürera gałązka osłania łono Ewy. „Osłona” ma słowotwórczy rodowód biblijny. Pochodzi od łona. Bezimienna gałązka wyrasta zapewne z drzewa figowego, które nazywano drzewem życia. W Raju nie było botaników, dlatego dwa najważniejsze drzewa biblijne nie mają nazw. Dürer namalował pełne ciało Ewy. Twarz owalna, włos rozwiany. Ewa ma złączone nogi w kolanach, więc nie może być prawzorem dzisiejszych licealistek. Adam z jabłkiem w ręce jest ładniejszy od Ewy. Na gałązce wisi tabliczka, jak w arboretum. Pod lupą – zamiast łacińskiej nazwy rośliny – można prze czytać: „Albrecht Dürer, Niemiec, mnie zrobił w roku 1507”. To „zrobił” namalowane jest także w Kaplicy Sykstyńskiej przez Michała Anioła. Adam śpi. Ewa, grubaska o długich włosach, zwraca się z otwartymi ustami do Boga, starszego Pana z siwą brodą i w opończy, jak gdyby pytała, co podkreśla gest rąk: „Po cóżeś mnie zrobił?!”.
Na obrazach stworzenia dominuje Ewa, ale Bóg, Adam (i wąż) też mają swoje miejsce. Natomiast u Rubensa pojawia się u ich stóp także zwierzątko Dürera ze słynnego miedziorytu – zajączek.
William Blake tworzył Ewę przy pomocy Boga w średnim wieku. Bardzo mu się udała. Modelka musiała być jego dziewczyną. Z nagim wzgórkiem, pięknie rozpuszczonymi, kręconymi włosami blond. Adam śpi nieprzytomny z bólu po utracie żebra. Uśpiono go narkotykiem, którym był w Raju wyciąg z mandragory. Mandragora należała jak widać do roślin dozwolonych.
Na rycinie do żydowskiej historii Józefa Flawiusza[7] Ewa ma obłą twarz i wyłupiaste oczy. Przedziałek pośrodku głowy. Jakieś warkocze. Natomiast na renesansowym malowidle Masaccia Adam jest młodym mężczyzną o figurze i urodzie geja, a Ewa ma skrzywioną twarz i wydaje się, że jest brzydka. Adam zakrywa ze wstydu oczy, Ewa – łono i lewą pierś.
W ludowej tradycji żydowskiej pierwszą kobietą Adama była Lilith – piękna kwintesencja wszelkich przywar kobiecych, a pierwszą żoną Ewa, którą nie był zachwycony. Stąd żydowskie porzekadło: „Żona to rzecz gustu. Mnie się moja nie podoba”. Czy w Pieśni nad Pieśniami Salomona Oblubienica to potomkini Ewy? Nikt miłości nie opisał piękniej.
Na obrazach mamy wiele Ew, w poezji prawie ich nie ma. Zajrzyjmy do Raju utraconego Johna Miltona[8]. Na początku występuje enigmatycznie w zbitce „Rodzice”. Ale rodzaju żeńskiego w „Raju” nie brakuje: Śmierć, siedziba, muza, Ziemia, wyrocznia, pomoc, pieśń, sprawa, proza, świątynia, otchłań, góra, rozprawa, pomoc, opatrzność, szczęśliwość, zawiść, zemsta. Czy to nie Ewa, Matka Ludzi!
W życiu natomiast mamy tych Ew zatrzęsienie. Prawie każda ma w sobie coś z archetypu, prawzoru. Jeśli nie urodę Lilith, to tajemnicę świętej mniszki-modliszki, jeśli nie zmysł polityczny, to bezinteresowną ciekawość świata, jeśli nie nałóg dawania życia, to uzależnienie od miłości, jeśli nie namiętność, to wściekłe poczucie własnej wartości. A gdzie jest dobroć? Co ją przysłoniło? Dobroć tkwi i w urodzie, i zakonie, i polityce, i ciekawości, i nałogach, i namiętności, i usprawiedliwionej wściekłości. A mądrość? Czy to wiedza życia? Czy może zdolność odróżniania dobra od zła?
Wszystkie bohaterki tej książki pochodzą od Ewy i mają jej cechy.
Wszystkie Czytelniczki – też.
Bohaterki już wyżej nie zajdą…
Czytelniczki – kto wie?
[2] Z Edenu wypływała rzeka nawadniająca ogród, która rozdzielała się na cztery rzeki: Piszon, Gichon, Hidekel i Prat (przyp. red.; jeśli nie zaznaczono inaczej, przypisy pochodzą od autora).
[3] W Starym Testamencie – Gehenna (hebr. Gehinnom, Dolina Hinnom) w czasach starożytnych wyznaczała granice Jerozolimy. Pierwotnie była wysypiskiem śmieci, miejscem kremacji zwłok przestępców oraz tych, którym odmówiono normalnego pogrzebu z innych powodów. W Nowym Testamencie – słowo „gehenna” pojawia sie 12 razy (11 razy wypowiada je Jezus). Jest zwykle tłumaczone jako piekło. W eschatologiii chrześcijańskiej gehenna staje się również synonimem miejsca potępienia (piekła) i wiecznego ognia, w którym będą płonąć potępieni po Sądzie Ostatecznym. Święty Marek w swojej ewangelii 9:43, 45, 47 roztacza wizje piekła oparte na starotestamentowej księdze proroka Izajasza 66:24 (przyp. red.).
[4] Ryszard Frelek – kierownik Wydziału Zagranicznego KC PZPR, zaprzyjaźniony z Ryszardem Kapuścińskim, pierwszy korespondent PAP w Indiach.
[5] Twain M., Pamiętniki Adama i Ewy, tłum. Teresa Truszkowska. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1997.
[6] Tamże.
[7] Chodzi o Dawne dzieje Izraela, znane też pod tytułem Starożytności żydowskie (przyp. red.).
[8] Milton J., Raj utracony, tłum. Maciej Słomczyński. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1986.
Samotna kobieta z Magdali nad jeziorem Genezaret – miasta-twierdzy albo wioski solonych ryb, bo nazwa może znaczyć jedno i drugie – opętana była przez siedem złych duchów, a siedem znaczyło w Starym Testamencie wszystko. Jezus wygnał je z niej jako egzorcysta albo jako lekarz psychiatra. Mógł zresztą być jednym i drugim. Maria Magdalena, po matce Jezusa, jest najbardziej znaną kobietą z Nowego Testamentu. Jako święta patronuje tak wielu zawodom, pasjom i namiętnościom, że wybrano dla potrzeb jej mitu kobiecość, jego symbole i praktyki. Jedna z badaczek Pisma Świętego, pisarka Margaret Starbird, proponuje gematrię, czyli dekodowanie tekstu według zasad numerologii. Literom greckiego alfabetu przypisywane były liczby. Greckie „h Mandalhah” zawiera liczbę 153, którą sumerolodzy oznaczali kształt (), czyli srom – świętą kobiecość, symbol odradzania się, bramę życia, wejście, starożytny symbol Bogini. Tak właśnie kojarzy się Maria Magdalena.
Była równa apostołom, czy jednak była apostołką? Jeśli tak, to jak ją zwać? Panią apostoł, tak jak się mówi pani premier, pani redaktor, pani doktor?
Uważa się, że to najczęściej portretowana święta. Ale do dziś nie wiadomo, czy w ogóle istniała. Dziwnym trafem nie można znaleźć obrazu z jej wizerunkiem w żadnej historii sztuki. Malowali ją, to znaczy wyobrażenie o niej, między innymi Tycjan i Holbein. Na obrazie Hansa Holbeina (Starszego) Noli me tangere widać Jezusa – ubrany w ciemną szatę i szal, nagimi stopami robi krok do tyłu, a rękami wyciągniętymi przed siebie i dłońmi z postawionymi na sztorc palcami daje im powiedzieć: „Odejdź, nie przystępuj do mnie”. Kobieta z lewej (od widza) strony obrazu stara się zrobić krok ku niemu i wyciąga prawą rękę, której przedłużenie dotknęłoby Jezusa na wysokości biodra. Holbein malował wyobrażenia o Marii Magdalenie, a cóż o niej mógł wiedzieć na początku XVI wieku? Że była patronką „ludzi o skłonnościach kontemplacyjnych, patronką nawróconych, farmaceutów, rękawiczników, fryzjerów, pokutujących grzeszników, wytwórców i sprzedawców perfum, pociągu seksualnego oraz kobiet”[9]. Trudno się dziwić, że na jego obrazie Jezus jest wyraźnie wystraszony.
O Marię Magdalenę upomniała się siostra Wendy Beckett[10], zakonnica z reguły Notre Dame, Angielka, absolwentka Oksfordu, nauczycielka w RPA, karmelitanka z Norfolk, autorka bardzo popularnego programu o malarstwie w BBC, wnikliwa i subtelna eseistka. Reprodukuje Tycjana z około 1512 roku, obraz trochę wcześniejszy od portretu Holbeina. Jezus niemal nagi, przepasany tylko w biodrach opończą zawiązaną na szyi i osłaniającą plecy, jedną ręką wsparty na kosturze, drugą przytrzymuje opończę na wysokości biodra, chroniąc się zarazem przed dłonią Marii Magdaleny. Kobieta, klęcząc, próbuje dotknąć jego ciała. Jest przedstawiona z profilu, ma długie, rude włosy, białą koszulę-suknię i bogaty, purpurowy płaszcz. Za nimi drzewo, miasteczko na wzgórzu i morze. Siostra Beckett, ze względu na transformację stylów, a także techniki malarskie, uważa Tycjana za „może najważniejszego z wielkich malarzy renesansu”, czyli większego od Leonarda da Vinci i Michała Anioła. O obrazie Chrystus objawiający się Magdalenie siostra pisze, iż płótno z młodzieńczego okresu Tycjana „rozkoszuje się rozegraniem ludzkich kontaktów między żarliwą Magdaleną a ascetycznym Chrystusem, który odsuwa się od niej z najdelikatniejszą uprzejmością”. Siostra widzi taneczny krok Jezusa, a jest to chwila tuż po zmartwychwstaniu. Używa w opisie terminów, które przenoszą do podświadomości mit Marii Magdaleny: rozkosz, kontakt, żarliwość, ascezę, delikatność, taniec. Czy można się dziwić, że skoro nawet zakonnica tak pisze, to odbiorca świecki ma świętą za boginię seksu? Apologeci – pisze Amy Welborn – porównują ją do Oblubienicy z Pieśni nad Pieśniami. A cóż jest w Pieśni...? „Mój miły jest woreczkiem mirry wśród piersi mych położonym (Pieśń Pierwsza, 1, 13) / Łoże nasze z zieleni (1, 16) / Nie budźcie ze snu, nie rozbudzajcie ukochanej, póki nie zechce sama (2, 7) / Na łożu mym nocą szukałam umiłowanego mej duszy (Pieśń Druga, 3, 1) / Suknię z siebie zdjęłam (Pieśń Czwarta, 5, 2) / Ukochany mój przez otwór włożył rękę swą, a serce me zadrżało z jego powodu (5, 4)”.[11]
Trzeba więcej? Święty Hipolit pisał expressis verbis o pożądaniu, jakie odczuwała Maria Magdalena, myśląc o swoim Ukochanym. Aż strach powiedzieć, kogo święty miał na myśli. Zasadne wydaje się pytanie, czy święta Maria Magdalena była dziewicą? Pożądanie nie jest równoznaczne ze spełnieniem. Mitologia mówi o jej grzesznym życiu, o odkupieniu win i o wywyższeniu tej kobiety ponad mężczyzn. Grzeszne życie nie oznacza życia rozpustnego. Kobiety Biblii grzeszyły z naszego punktu widzenia, jako rozpustnice, a widzimy je na ołtarzach i słyszymy o nich z ambon. Uprawiały rozpustę za zgodą, a nawet na polecenie swoich mężczyzn – na przykład córki Lota w miastach, które określmy, przekręcając nazwę jednego z nich, Sorbona i Gomora. Kolejne rozpustnice to Hagar, niewolnica bezpłodnej Sary, podsunięta mężowi dla zachowania ciągłości rodu. Gwałcona przez księcia córka Jakuba, Dina, podstępna Tamar, która udała nierządnicę, żeby ją wziął i zapłodnił Juda, żona Putyfara, urzędnika faraonów, która mówi do Józefa: „Połóż się ze mną”. Jezus, mówiąc o cudzołóstwie w kazaniu na Górze Oliwnej, miał na myśli tylko mężczyzn. Każdy mężczyzna, który patrzył na kobietę z pożądaniem, już popełniał jego zdaniem cudzołóstwo. A kobieta patrząca z pożądaniem na mężczyznę? Nie! W Starym Testamencie było odwrotnie. W Biblii mówi się o nieczystości kobiety z powodu krwawienia miesięcznego. Ta nieczystość legła u podstaw fundamentalistycznych przekonań o tym, że kobieta nie może być kapłanem. W innych niż chrześcijańska kulturach może być prostytutką świątynną (devadasi – służebnica Pana w Indiach). Jej obowiązki nie ujmują niczego z jej świętości, ale kapłanką być nie może. W chrystianizmie też – można być świętą, ale nie można być proboszczem czy biskupem. Biblijny mężczyzna jest pośrednikiem w rozmowie między kobietą i Jahwe. Może cofnąć wypowiedziane przez nią słowo. Za cudzołóstwo winę ponosi wyłącznie żona. Mężczyzna popełnił grzech jedynie wobec męża cudzołożnicy. Może swoją kobietę oddalić, to znaczy samemu orzec rozwód, bo „zupa była za słona”.
Ale ciągle nie wiemy, czy Maria Magdalena istniała, czy też jest mitologiczną postacią, na której biografię składają się doświadczenia życiowe trzech innych biblijnych Marii. Średniowiecze pomieszało życiorys Marii Magdaleny z żywotem świętej Marii z Egiptu, świętej Agnieszki i żony świętego Jana z wesela w Kanie Galilejskiej. W każdej biografii pojawia się pierwiastek grzechu, frywolności i prostytucji. Wszystkie miały bujne włosy, a Maria Magdalena chodziła codziennie na obiad do nieba w futrze z dzikiego zwierza, może więc być patronką modelek. Jako siostra Marty i Łukasza była rozpustną kobietą, przynajmniej bardzo bogatą damą, która lubiła luksus, w tym także obyczajowy. Szła z olejkami, żeby namaścić stopy Jezusa. Masaż stóp był pieszczotą, a średniowieczne opisy uczuć z tym związanych mogą przyprawić czytelnika o rumieniec nawet i dziś. Kościoły Wschodu czczą Marię Magdalenę jako świętą, która nikomu się tam nie myli z innymi, chociaż ikony Marii Magdaleny w żadnej świątyni nie ma. W Jerozolimie jest tylko cerkiew Marii Magdaleny ze złotymi „cebulami”. Wystawił ją car Aleksy na cześć swojej matki, która nosiła imiona apostołki.
Częste wątki zmysłowe w legendach średniowiecznych o świętej biorą się z przekonania i doświadczenia, że ekstaza duchowa prowadzi do przeżyć erotycznych. W starożytności biblijnej miłość fizyczna była grzechem. Połączona z miłością do Absolutu (Boga, Odkupiciela) i chęcią czy potrzebą dawania życia, była spełnieniem. Literatura klasztorna, Matka Joanna od aniołów Jarosława Iwaszkiewicza, doświadczenia betanek z Kazimierza (jedna z Marii – prawzór Marii Magdaleny, pochodziła właśnie z Betanii) potwierdzają prawdę o ekstatycznych formach przeżyć zakonnic.
Gnostycyzm (od greckiego gnosis – wiedza) bardzo skomplikował mitologię chrześcijańską, był bowiem modą, która zakładała podział rzeczywistości na żywe, materialne, biologiczne zło i duchowe dobro. Pozostało po tej modzie sporo apokryfów w postaci „ewangelii” świętego Filipa, świętego Tomasza, Marii, które mówią o tym, że Jezus całował Marię Magdalenę, jakkolwiek był to tylko pocałunek symboliczny, oznaczający uznanie mądrości, nie zaś erotyczny, jak w Pieśni nad Pieśniami. Wszędzie jednak mówi się – i powtarza to Dan Brown w Kodzie Leonarda da Vinci[12] – że Maria z Magdali była (o zgrozo!) kochanką, a nawet żoną Jezusa i matką jego dzieci. Pismo Święte nie daje podstaw do takich fantazji, ale upowszechniły się one z powodu luki w opisie żywota Jezusa, który nie wiadomo co robił między dziesiątym a trzydziestym drugim rokiem życia. Ponieważ przyjęto, że Jezus uważał ją za mędrszą od mężczyzn, powodowało to niechęć apostołów do niej i uczyniło patronką feministek. Kojarzona jest z mirrą, czyli „wonną gumożywicą z drzewa balsamowców”. Dzięki temu, że pierwsza zobaczyła pusty grób Chrystusa, mędrcy, jak święty Cyryl z Aleksandrii, uznali, że odkupiła grzech Ewy i stała się Nową Ewą.
Maria Magdalena pojawia się po raz pierwszy w Nowym Testamencie u świętego Łukasza. To ona przekazała nowinę, że Chrystus zmartwychwstał. Dodaje się do tego opis świętego Jana, który podpatrzył kobietę przyłapaną na cudzołóstwie. Tertulian, komentując w II wieku scenę, którą potem malowali Holbein i Tycjan, pisze, że kusiła Jezusa jawnogrzesznica. Papież Grzegorz I Wielki uważał, że demony wypędzone przez Jezusa z ciała Marii Magdaleny to właśnie jej grzechy. Ten wielki kaznodzieja, wędrując po kościołach Rzymu w roku 591 naszej ery, głosił, że Maria Magdalena przyszła namaścić Jezusa olejkami, którymi wcześniej namaszczała własne ciało, sposobiąc je do grzesznych uciech. Za rozkosze, których doznała, przyszła pokutować. Włosami otarła własne łzy. Papież pomylił ją z grzesznicą z ewangelii świętego Łukasza i tak zaczęła się podróż Marii Magdaleny po zamtuzach, która uczyniła z niej płatną dziewkę. Ale papieże są nieomylni i tak już musiało zostać. Święta-ladacznica.
W spisywanych w Średniowieczu żywotach świętych motyw pokuty był podstawowy, dlatego już w roku 720 zaczęto obchodzić dzień Świętej Marii Magdaleny przypadający na 22 lipca, co jest datą w Polsce łatwą do zapamiętania z powodu Manifestu Lipcowego i święta państwowego PRL.
W Średniowieczu o Matce Jezusa prawie się nie mówiło, natomiast o Marii Magdalenie pisano hymny, przedstawienia teatralne i opowieści dydaktyczne o nawróceniu grzesznicy i jej misyjnej działalności w południowej Francji. Katedry, relikwie, przedmioty kultu – nikt tyle tego nie zainspirował swoją osobą spośród świętych co ona. Tak pisał w XIX wieku błogosławiony dominikanin Jakub de Voragine. Jezus bronił jej przed zarzutami Judasza o rozrzutność, faryzeusza o nieczystość i siostry (Marty) o lenistwo. Zlecał jej prace domowe i pozwalał wędrować z sobą. Jest wymieniona w Piśmie Świętym znacznie częściej – dziewiętnaście razy – niż Ewa (pięć razy) i Maryja (też pięć razy).
Czternaście lat po zmartwychwstaniu Jezusa, Marta, Maria Magdalena i Łazarz zostali wsadzeni na łódź bez steru i żagla i puszczeni na pełne morze. Wylądowali na południu Francji. Usta Marii Magdaleny, które całowały stopy Jezusa, głosiły ewangelię z ogromną mocą i skutecznością. Kościoły Wschodu wierzą jednak, że głosiła słowo boże w Efezie, gdzie zmarła, gdy tymczasem jej relikwie mamy w Vezelay w Burgundii, gdzie nigdy jej nie było. Ale za to pielgrzymki do jej sanktuarium nigdy się nie kończą... Pewien mnich przyniósł do Vezelay w XIII wieku jakieś kości i powiedział, że to Marii Magdaleny. A gdy go zapytano, jak tam się znalazły, odparł, że dla Pana Boga nie ma nic trudnego.
W Średniowieczu dominikanie pootwierali klasztory pokutne dla byłych prostytutek. Patronką dominikanów była Maria Magdalena, nie była natomiast patronką kobiet upadłych. Regułę magdalenek pisał były playboy, święty Augustyn. W dniu Świętej Marii Magdaleny urządzano we Francji festyny prostytutek i biegi maratońskie. W XIX wieku magdalenki, zwłaszcza w Irlandii, stały się zakładami karnymi o potwornym regulaminie. Episkopat irlandzki później za to przepraszał.
Jako pustelniczkę portretowano Marię Magdalenę nagą, ale zawsze z flakonikiem na olejki. Na obrazach tego czasu kobietom, którym groziła utrata dziewictwa, wyrastały długie włosy. Maria Magdalena ma wszędzie długie włosy, choć utrata dziewictwa nie wchodziła w grę, bo święta dziewicą nie była. Kto zdjął jej wianuszek, tego nie wiemy. W XVIII wieku było modą wśród zamożnych dam pozowanie na Marię Magdalenę, także do portretów.
Dziś kult świętej przyblakł. Jest to bardziej postać popkultury niż kobieta, do której ktokolwiek chciałby się modlić.
[9] Welborn A., Maria Magdalena. Prawda, legendy i kłamstwa, tłum. Krzysztof Bednarek. Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2006.
[10] Beckett W. siostra, Historia malarstwa. Wędrówki po historii sztuki Zachodu, przy współpr. Patricii Wright, tłum. z angielskiego Halina Andrzejewska i Iwona Zych. Arkady, Warszawa 1996.
[11] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Biblia Tysiąclecia pod red. ks. Kazimierza Dynarskiego SAC, wyd. 3. Wydawnictwo Pallottinum, Poznań – Warszawa 1980.
[12] Brown D., Kod Leonarda da Vinci, tłum. Krzysztof Mazurek. Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2004; Sonia Draga, Katowice 2004.
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Copyright © by Krzysztof Mroziewicz Redaktor prowadzący: Izabela Troinska Redakcja i indeks osób: Joanna Tarasiewicz
Projekt okładki i kolaże: Rosław Szaybo, współpraca Dariusz Pepłoński
Opracowanie grafi czne i techniczne: Bigbadaboom Studio
ISBN 978-83-7785-092-3
ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected]
Plik opracował i przygotował Woblink
www.woblink.com