Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Sofokles / Sophocles / Sophocle / Софокл: Antygona / Antigone / Antigonè / Антигона - Tekst – Text – Texte – Текст: Polski / Englisch / Français / Русский. Tekst dramatu starogreckiego w czterech językach.
Antygona – tragedia Sofoklesa z roku 442 p.n.e. Po śmierci Edypa, Polinik i Eteokles podzielili się władzą. Jednak wbrew umowie Eteokles po roku rządów nie przekazał tronu bratu. Polinejkes sprowadził obce wojska, aby odzyskać tron. Między braćmi rozpoczęła się walka o władzę, w której obaj zginęli. Władcą został ich wuj Kreon. Kreon uznał Polinejkesa za zdrajcę i wydał zakaz grzebania jego zwłok. Eteoklesowi zaś został wyprawiony uroczysty pogrzeb. Siostra Eteoklesa i Polinejkesa, Antygona, przeciwstawiła się rozkazowi Kreona i pochowała zwłoki Polinejkesa. Spowodowało to ciąg tragicznych wydarzeń: Antygona zostaje skazana na śmierć przez apodyktycznego władcę Teb. Na wieść o tym jego syn Hajmon, który jest narzeczonym Antygony, jak i żona Kreona, Eurydyka popełniają samobójstwo. Kreon choć władca, traci najbliższych i zostaje sam z poczuciem winy. Staje się to dla niego największą karą. Przeciwstawieniem Antygony - symbolu buntu, śmiałości i odwagi, jest w dramacie Sofoklesa jej siostra - Ismena, która jest uosobieniem łagodności i pokory. Cała tragedia rozgrywa się w ciągu 24 godzin, przed pałacem królewskim w Tebach. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Antygona_(dramat)
In the beginning of the play, two brothers leading opposite sides in Thebes' civil war died fighting each other for the throne. Creon, the new ruler of Thebes, has decided that Eteocles will be honored and Polyneices will be in public shame. The rebel brother's body will not be sanctified by holy rites, and will lie unburied on the battlefield, prey for carrion animals like worms and vultures, the harshest punishment at the time. Antigone and Ismene are the sisters of the dead Polyneices and Eteocles. In the opening of the play, Antigone brings Ismene outside the palace gates late at night for a secret meeting: Antigone wants to bury Polyneices' body, in defiance of Creon's edict. Ismene refuses to help her, fearing the death penalty, but she is unable to stop Antigone from going to bury her brother herself, causing Antigone to disown her... (http://en.wikipedia.org/wiki/Antigone_(Sophocles)
Antigone fait part à sa sœur Ismène de son intention de braver l'interdiction d'accomplir les rites funéraires pour leur frère Polynice — tué par son autre frère Étéocle lors d'une bataille où chaque frère veut tuer l'autre pour devenir roi de Thèbes, mais les deux meurent —, et cela sous peine d'être lapidée par le peuple thébain, car l'interdiction a été émise par le roi Créon. Tout en reconnaissant la justesse du geste, Ismène refuse de la suivre dans cette entreprise («je cède à la force, je n'ai rien à gagner à me rebeller»)... (http://fr.wikipedia.org/wiki/Antigone_(Sophocle)
Полиник, брат решительной Антигоны, дочери царя Эдипа, обладающей огромной силой воли, предал родные Фивы и погиб в борьбе со своим родным братом Этеоклом, защитником родины. Царь Креонт запретил хоронить предателя и приказал отдать его тело на растерзание птицам и псам. Креонт не считается с традиционными родовыми законами, в отличие от дочери своей сестры. Но Антигона выполнила религиозный обряд погребения. За это Креонт велел замуровать Антигону в пещере. Антигона предпочла смерть повиновению царю и кончила жизнь самоубийством. После этого жених Антигоны, сын Креонта, Гемон пронзил себя кинжалом, в отчаянии от гибели сына лишила себя жизни жена Креонта Эвридика. Эти несчастья привели Креонта к признанию своего ничтожества и к смирению перед богами. (http://ru.wikipedia.org/wiki/_Антигона (Софокл)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 199
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Sofokles / Sophocles / Sophocle / Софокл
Antygona / Antigone / Antigonè / Антигона
_______
Tekst – Text – Texte – Текст: Polski / Englisch / Français / Русский
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
Na okładce: Nikiphoros Lytras (1832-1904), Antigone in front of the dead Polynices (1865),
(licencjapublic domain), źródło:http://en.wikipedia.org/wiki/File:Lytras_nikiforos_antigone_polynices.jpeg (This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law, including all related and neighboring rights).
Copyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”
Wydawnictwo ARMORYKA
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
tel +48 15 833 21 41
e-mail:[email protected]
Antygona córka Edypa
Ismena jej siostra
Chór tebańskich starców
Kreon król Teb
Strażnik
Haimon syn Kreona
Tyrezjasz wróżbita
Posłaniec
Eurydyka żona Kreona
Antygona
O ukochana siostro ma, Ismeno!
Czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych
Żadnej za życia los nam nie oszczędza?
Bo nie ma cierpień i nie ma ohydy,
Nie ma niesławy i hańby, które by
Nas spośród nieszczęść pasma nie dotknęły.
Cóż bo za rozkaz znów obwieścił miastu
Ten, który teraz władzę w ręku dzierży?
Czyś zasłyszała? Czy uszło twej wiedzy,
Że znów wrogowie godzą w naszych miłych?
Ismena
O Antygono; żadna wieść nie doszła
Do mnie, ni słodka, ni goryczy pełna,
Od dnia, gdy braci straciliśmy obu,
W bratnim zabitych razem pojedynku.
Odkąd tej nocy odeszły Argiwów
Hufce, niczego więcej nie zaznałam
Ni ku pociesze, ni ku większej trosce.
Antygona
Lecz mnie wieść doszła, i dlatego z domu
Cię wywołałam, by rzecz ci powierzyć.
Ismena
Cóż to? Ty jakieś ciężkie ważysz słowa.
Antygona
O tak! Czyż nie wiesz, że z poległych braci
Kreon jednemu wręcz odmówił grobu?
Że Eteokla, jak czynić przystoi,
Pogrzebał w ziemi wśród umarłych rzeszy,
A zaś obwieścił, aby Polinika
Nieszczęsne zwłoki bez czci pozostały,
By nikt ich płakać, nikt grześć się nie ważył;
Mają więc leżeć bez łez i bez grobu,
Na pastwę ptakom żarłocznym i strawę.
Słychać, że Kreon czci godny dla ciebie,
Co mówię, dla mnie też wydał ten ukaz
Co go nie znają, nie na wiatr zaiste
Rzecz tę stanowiąc, lecz grożąc zarazem
Kamienowaniem ukazu przestępcom,
Tak się ma sprawa; teraz wraz ukażesz,
Czyś godną rodu, czy wyrodną córą.
Ismena
Gdy taka dola, to cóż, o nieszczęsna,
Prując czy snując bym mogła tu przydać?
Antygona
Patrz, byś wspomogła i poparła siostrę.
Ismena
W jakimże dziele? Dokąd myśl twa mierzy?
Antygona
Ze mną masz zwłoki opatrzyć braterskie.
Ismena
Więc ty zamierzasz grzebać wbrew ukazom?
Antygona
Tak, brata mego, a dodam... i twego;
Bo wiarołomstwem nie myślę się kalać.
Ismena
Niczym dla ciebie więc zakaz Kreona?
Antygona
Niczym, on nie ma nad moimi prawa.
Ismena
Biada! O rozważ, siostro, jak nam ojciec
Zginął wśród sromu i pośród niesławy,
Kiedy się jemu błędy ujawniły,
A on się targnął na własne swe oczy;
Żona i matka – dwuznaczne to miano –
Splecionym węzłem swe życie ukróca;
Wreszcie i bracia przy jednym dnia słońcu
Godzą na siebie i morderczą ręką
Jeden drugiemu śmierć srogą zadaje.
Zważ więc, że teraz i my pozostałe
Zginiemy marnie, jeżeli wbrew prawu
Złamiemy wolę i rozkaz tyrana.
Baczyć to trzeba, że my przecie słabe,
Do walk z mężczyzną niezdolne niewiasty;
Że nam ulegać silniejszym należy,
Tych słuchać, nawet i sroższych rozkazów.
Ja więc, błagając o wyrozumienie
Zmarłych, że muszę tak ulec przemocy,
Posłuszna będę władcom tego świata,
Bo próżny opór urąga rozwadze.
Antygona
Ja ci nie każę niczego, ni choćbyś
Pomóc mi chciała, wdzięcznem by mi było,
Lecz stój przy twojej myśli, a ja brata
Pogrzebię sama, potem zginę z chlubą.
Po świętej zbrodni. A dłużej mi zmarłym
Miłą być trzeba niż ziemi mieszkańcom,
Bo tam zostanę na wieki; tymczasem
Ty tu znieważaj święte prawa bogów.
Ismena
Ja nie znieważam ich, nie będąc w mocy
Działać na przekór stanowieniom władców.
Antygona
Rób po twej myśli; ja zaś wnet podążę,
By kochanemu bratu grób usypać.
Ismena
O ty nieszczęsna! Serce drży o ciebie.
Antygona
Nie troszcz się o mnie; nad twoim radź losem.
Ismena
Ale nie zdradzaj twej myśli nikomu,
Kryj twe zamiary, ja też je zataję.
Antygona
O nie! Mów głośno, bo ciężkie ty kaźnie
Ściągnąć byś mogła milczeniem na siebie.
Ismena
Z żarów twej duszy mroźne mieciesz słowa.
Antygona
Lecz miła jestem tym, o których stoję.
Ismena
Jeśli podołasz w trudnym mar pościgu
Antygona
Jak nie podołam, to zaniecham dzieła.
Ismena
Nie trza się z góry porywać na mary.
Antygona
Kiedy tak mówisz, wstręt budzisz w mym sercu
I słusznie zmierzisz się także zmarłemu.
Pozwól, bym ja wraz z moim zaślepieniem
Spojrzała w oczy grozie; bo ta groza
Chlubnej mi śmierci przenigdy nie wydrze.
Ismena
Jeśli tak mniemasz, idź, lecz wiedz zarazem,
Żeś nierozważna, choć miłym tyś miła.
Rozchodzą się. Wchodzi Chór
Chór
O słońca grocie, coś jasno znów Tebom
Błysnął po trudach i znoju,
I w Dirki nurzasz się zdroju.
Witaj! Tyś sprawił, że wrogów mych krocie
W dzikim pierzchnęły odwrocie.
Bo Polinika gniewny spór
Krwawy zażegł w ziemi bój.
Z chrzęstem zapadł, z szumem piór
Śnieżnych orłów lotny rój
I zbroice liczne błysły,
I z szyszaków pióra trysły.
I wróg już wieńcem dzid groźnych otoczył
Siedmiu bram miasta gardziele,
Lecz pierzchł, nim w mojej krwi strugach się zbroczył,
Zanim Hefajstos ognisty w popiele
Pogrążył mury, bo z tyłu nawałem
Runął na smoka Ares z wojny szałem.
Bo Zeus nie cierpi dumnych głów,
A widząc ich wyniosły lot
I złota chrzęst, i pychę słów;
Wypuścił swój piorunny grot
I w zwycięstwa samym progu
Skarcił butę w dumnym wrogu.
A ugodzony wznak na ziemię runie
Ten, który w namiętnym gniewie
Miasto pogrzebać chciał w ognia całunie
Legł on od Zeusa gromu powalony;
Innym znów Ares inne znaczy zgony.
Bo siedmiu – siedmiu strzegło wrót,
Na męża mąż wymierzył dłoń;
Dziś w stosach lśni za zwycięstw trud
Ku Zeusa czci pobitych broń.
Ale przy jednej miasta bramie
Nie błyszczy żaden chwały łup,
Gdzie brat na brata podniósł ramię,
Tam obok trupa poległ trup.
Więc teraz Nike, czci syta i sławy,
Zwraca ku Tebom radosne swe oczy.
Po twardym znoju i po walce krwawej
Rzezi wspomnienie niech serca nie mroczy
Idźmy do świątyń, a niechaj na przodzie
Teb skoczny Bakchos korowody wiedzie.
Przodownik Chóru
Lecz otóż widzę, jak do nas tu zdąża
Kreon, co ziemią tą włada;
Nowy bóstw wyrok go w myślach pogrąża,
Ważne on plany waży i układa.
Widno, że zbadać chciałby nasze zdanie,
Skoro tu starców wezwał na zebranie.
Wchodzi Kreon
Kreon
O Tebańczycy, nareszcie bogowie
Z burzy i wstrząśnień wyrwali to miasto,
A jam was zwołał tutaj przed innymi,
Boście wy byli podporami tronu
Za Laijosa i Edypa rządów
I po Edypa zgonie młodzieniaszkom
pewną swą radą służyliście chętnie.
Kiedy zaś oni za losu wyrokiem
Polegli obaj w bratobójczej walce,
Krwią pokalawszy braterskie prawice,
Wtedy ja władzę i tron ten objąłem,
Który mi z prawa po zmarłych przypada.
Trudno jest duszę przeniknąć człowieka,
Jego zamysły i pragnienia, zanim
On ich na szerszym nie odsłoni polu.
Ja tedy władcę, co by rządząc miastem,
Wnet się najlepszych nie imał zamysłów
I śmiało woli swej nie śmiał ujawnić,
Za najgorszego uważałbym pana.
A gdyby wyżej nad dobro publiczne
Kładł zysk przyjaciół, za nic bym go ważył.
I nie milczałbym, na Zeusa przysięgam
Wszechwidzącego, gdybym spostrzegł zgubę
Zamiast zbawienia kroczącą ku miastu.
Nigdy też wroga nie chciałbym ojczyzny
Mieć przyjacielem, o tym przeświadczony,
Że nasze szczęście w szczęściu miasta leży
I jego dobro przyjaciół ma raić.
Przez te zasady podnoszę to miasto
Ukaz ostatni na Edypa synów
Aby dzielnego w walce Eteokla,
Który w obronie poległ tego miasta,
W grobie pochować i uczcić ofiarą,
Która w kraj zmarłych za zacnymi idzie;
Brata zaś jego – Polinika mniemam –
Który to bogów i ziemię ojczystą
Naszedł z wygnania i ognia pożogą
Zamierzał zniszczyć, i swoich rodaków
Krwią się napoić, a w pęta wziąć drugich,
Wydałem rozkaz, by chować ni płakać
Nikt się nie ważył, lecz zostawił ciało
Przez psy i ptaki w polu poszarpane.
Taka ma wola, a nie ścierpię nigdy,
By źli w nagrodzie wyprzedzili prawych.
Kto za to miastu dobrze życzy,
W zgonie i w życiu dozna mej opieki.
Przodownik Chóru
Tak więc, Kreonie, raczysz rozporządzać
Ty co do wrogów i przyjaciół grodu.
A wszelka władza zaprawdę ci służy
I nad zmarłymi, i nami, co żyjem.
Kreon
A więc czuwajcie nad mymi rozkazy.
Przodownik Chóru
Poleć młodszemu straż nad tym i pieczę.
Kreon
Przecież tam stoją straże w pogotowiu.
Przodownik Chóru
Czegoż byś tedy od nas jeszcze żądał?
Kreon
Byście niesfornym stanęli oporem.
Przodownik Chóru
Głupi ten, kto by na śmierć się narażał.
Kreon
Tak, śmierć go czeka! Lecz wielu do zguby
Popchnęła żądza i zysku rachuby.
Wchodzi Strażnik
Strażnik
O najjaśniejszy, nie powiem, że w biegu
Śpiesząc ja tutaj tak się zadyszałem;
Bom ja raz po raz przystawał po drodze
I chciałem nazad zawrócić z powrotem.
A dusza tak mi mówiła,co chwila
Czemuż to, głupi, ty karku nadstawiasz?
Czemuż tak lecisz? Przecież może inny
Donieść to księciu: na cóż ty masz skomleć?
Tak sobie myśląc, śpieszyłem powolnie,
A krótka droga wraz mi się wzdłużała.
I staję, książę, przed tobą, i powiem,
Choć tak po prawdzie sam nie wiem zbyt wiele.
A zresztą tuszę, że nic mnie nie czeka;
Chyba, co w górze było mi pisane.
Kreon
Cóż więc nadmierną przejmuje cię trwogą?
Strażnik
Zacznę od siebie, żem nie zrobił tego,
Co się zdarzyło, anim widział sprawcy
Żem więc na żadną nie zarobił karę.
Kreon
Dzielnie warujesz i wałujesz sprawę;
Lecz jasne, że coś przynosisz nowego.
Strażnik
Bo to niesporo na plac ze złą wieścią.
Kreon
Lecz mów już w końcu i wynoś się potem!
Strażnik
A więc już powiem. Trupa ktoś co tylko
Pogrzebał skrycie i wyniósł się chyłkiem;
Rzucił garść ziemi i uczcił to ciało.
Kreon
Co mówisz? Któż był tak bardzo bezczelny?
Strażnik
Tego ja nie wiem, bo żadnego znaku
Topora ani motyki nie było.
Ziemia wokoło była gładka, zwarta,
Ani w niej stopy, niż żadnej kolei,
Lecz, krótko mówiąc, sprawca znikł bez śladu.
Skoro też jeden ze straży rzecz wskazał,
Zaraz nam w myśli, że w tym jakieś licho.
Trup znikł, a leżał nie pod grubą zaspą,
Lecz przyprószony, jak czynią, co winy
Się wobec zmarłych strachają; i zwierza
Lub psów szarpiących trupy ani śladu.
Więc zaczął jeden wyrzekać na drugich,
Jeden drugiego winować, i było
Blisko już bójki, bo któż by ich zgodził?
W każdym ze straży wietrzyliśmy sprawcę,
Lecz tak na oślep, bo nikt się nie przyznał.
I my gotowi i żary brać w ręce,
I w ogień skoczyć, i przysiąc na bogów,
Że nie my winni ani byli w spółce
Z tym, co obmyślił tę rzecz i wykonał.
Więc koniec końcem, gdy dalej tak nie szło,
Jeden rzekł słowo, które wszystkim oczy
Zaryło w ziemię; bośmy nie wiedzieli,
Co na to odrzec, a strach nas zdjął wielki,
Co z tego będzie. Rzekł więc na ten sposób,
Że tobie wszystko to donieść należy.
Los kazał zażyć tej przyjemnej służby.
Więc po niewoli sobie i wam staję,
Bo nikt nie lubi złych nowin zwiastuna.
Przodownik Chóru
O panie, mnie już od dawna się roi,
Że się bez bogów przy tym nie obeszło.
Kreon
Milcz, jeśli nie chcesz wzbudzić mego gniewu
I prócz starości ukazać głupoty!
Bo brednie pleciesz, mówiąc, że bogowie
O tego trupa na ziemi się troszczą.
Czyżby z szacunku, jako dobroczyńcę,
Jego pogrzeb–li, jego, co tu wtargnął,
Aby świątynie i ofiarne dary
Zburzyć, spustoszyć ich ziemię i prawa?
Czyż według ciebie bóstwa czczą zbrodniarzy?
O nie, przenigdy! Lecz tego tu miasta
Ludzie już dawno, przeciw mnie szemrając,
Głową wstrząsali i jarzmem ukrycie
Przeciw mym rządom i mojej osobie.
Wiem ja to dobrze, że za ich pieniądze
Straże się tego dopuściły czynu.
Bo nie ma gorszej dla ludzi potęgi,
Jak pieniądz: on to i miasta rozburza,
On to wypiera ze zagród i domu,
On prawe dusze krzywi i popycha
Do szpetnych kroków i nieprawych czynów.
I drogowskazem we wszelkiej sromocie.
A ci, co czyn ten za pieniądz spełnili,
Dopięli swego: spadną na nich kaźnie.
Bo jako Zeusa czczę i hołd mu składam,
– Miarkuj to dobrze, a klnę się przysięgą –
Tak jeśli zaraz schwytanego sprawcy
Nie dostawicie przed moje oblicze,
To jednej śmierci nie będzie wam dosyć,
Lecz wprzódy wisząc będziecie zeznawać,
Byście w przyszłości wiedzieli, skąd grabić
I ciągnąć zyski, i mieli naukę,
Że nie na wszelki zysk godzić należy.
Bo to jest pewne, że brudne dorobki
Częściej do zguby prowadzą niż szczęścia.
Strażnik
Wolnoż mi mówić? Czy pójść mam w milczeniu?
Kreon
Czyż nie wiesz jeszcze, jak głos twój mi wstrętny?
Strażnik
Uszy ci rani czy też duszę twoją?
Kreon
Cóż to? Chcesz badać, skąd idą me gniewy?
Strażnik
Sprawca ci duszę, a ja uszy trapię.
Kreon
Cóż to za urwis z niego jest wierutny!
Strażnik
A przecież nie ja czyn ten popełniłem.
Kreon
Ty! – swoją duszą frymarcząc w dodatku.
Strażnik
O nie!
Próżne to myśli, próżniejsze domysły.
Kreon
Zmyślne twe słowa, lecz jeżeli winnych
Mi nie stawicie, to wnet wam zaświta,
Że brudne zyski sprowadzają kaźnie.
Strażnik
O, niech go ujmą, owszem, lecz cokolwiek
Teraz się stanie za dopustem losu,
Ty mnie już tutaj nie zobaczysz więcej;
Bo już i teraz dziękuję ja bogom,
Żem wbrew nadziei stąd wyszedł bez szwanku.
Odchodzi. Kreon wchodzi do pałacu
Chór
Siła jest dziwów, lecz nad wszystkie sięga
Dziwy człowieka potęga,
Bo on prze śmiało poza sine morze,
Gdy toń się wzdyma i kłębi,
I z roku na rok swym lemieszem porze
Matkę ziemicę do głębi.
Lotny ród ptaków i stepu zwierzęta,
I dzieci fali usidla on w pęta,
Wszystko rozumem zwycięży.
Dzikiego zwierza z gór ściągnie na błonie,
Krnąbrny kark tura i grzywiaste konie
Ujarzmi w swojej uprzęży.
Wynalazł mowę i myśli dał skrzydła,
I życie ujął w porządku prawidła,
Od mroźnych wichrów na deszcze i gromy
Zbudował sobie schroniska i domy,
Na wszystko z radą on gotów.
Lecz choćby śmiało patrzał w wiek daleki,
Choć ma na bóle i cierpienia leki,
Śmierci nie ujdzie on grotów.
A sił potęgę, które w duszy tleją,
Popchnie on zbrodni lub cnoty koleją;
Jeżeli prawa i bogów cześć wyzna,
To hołd mu odda ojczyzna;
A będzie jej wrogiem ten, który nie z bogiem
Na cześć i prawość się ciska;
Niechajby on sromu mi nie wniósł do domu,
Przodownik Chóru
Lecz jakiż widok uderza me oczy?
Czyż ja zdołałbym wbrew prawdzie zaprzeczyć,
Że to dzieweczka idzie Antygona?
O ty nieszczęsna, równie nieszczęsnego
Edypa córo !
Cóżże się stało? Czy cię na przestępstwie
Ukazu króla schwytano i teraz
Wskutek tej zbrodni prowadzą jak brankę?
Wchodzi Strażnik prowadząc Antygonę
Strażnik
Oto jest dziewka, co to popełniła.
Tę schwytaliśmy. Lecz gdzieżeż jest Kreon?
Wchodzi Kreon
Przodownik Chóru
Wychodzi oto z domu w samą porę.
Kreon
Cóż to? Jakież tu zeszedłem zdarzenie?
Strażnik
Niczego, panie, nie trza się odrzekać,
Bo myśl późniejsza kłam zada zamysłom;
Ja bo dopiero kląłem, że już nigdy
Ale ta nowa, wielka niespodzianka
Nie da się zmierzyć z nijaką radością.
Idę więc, chociaż tak się zaklinałem,
Wiodąc tę dziewkę, którą przychwycono,
Gdy grób gładziła; żaden los tym razem
Mnie tu nie przywiódł, lecz własne odkrycie,
Sądź ją i badaj; jam sobie zasłużył,
Bym z tych opałów wydostał się wreszcie.
Kreon
Jakim sposobem i gdzieżeś ją schwytał?
Strażnik
Trupa pogrzebła. W dwóch słowach masz wszystko.
Kreon
Czy pewny jesteś tego, co tu głosisz?
Strażnik
Na własne oczy przecież ją widziałem
Grzebiącą trupa; chyba jasno mówíę.
Kreon
Więc na gorącym zszedłeś ją uczynku?
Strażnik
Tak się rzecz miała: kiedyśmy tam przyszli,
Zmietliśmy z trupa ziemię i znów, nagie
I już nadpsute zostawiwszy ciało,
Na bliskim wzgórzu siedliśmy, to bacząc,
By nam wiatr nie niósł wstrętnego zaduchu.
A jeden beształ drugiego słowami,
By się nie lenić i nie zaspać sprawy.
To trwało chwilę; a potem na niebie
Zabłysnął w środku ognisty krąg słońca,
I grzać poczęło; aż nagle się z ziemi
Wicher poderwał i wśród strasznej trąby
Wył po równinie, drąc liście i korę
Z drzew, i zapełnił kurzawą powietrze;
Przymknąwszy oczy, drżeliśmy ze strachu.
A kiedy wreszcie ten szturm się uciszył,
Widzimy dziewkę, która tak boleśnie
Jak ptak zawodzi, gdy znajdzie swe gniazdo
Obrane z piskląt i opustoszałe.
Tak ona, trupa dojrzawszy nagiego,
Zaczyna jęczeć i przeklęstwa miotać
Na tych, co brata obnażyli ciało.
I wnet przynosi garść suchego piasku,
A potem z wiadra, co dźwiga na głowie,
Potrójnym płynem martwe skrapia zwłoki.
My więc rzucimy się na nią i dziewkę
Chwytamy, ona zaś nic się nie lęka.
Badamy dawne i świeże jej winy,
Ona zaś żadnej nie zaprzecza zbrodni;
Co dla mnie miłe, lecz i przykre było,
Bo że z opałów sam się wydostałem,
Znajomych, przykre. Chociaż ostatecznie,
Skorom ja cały, resztę lekko ważę.
Kreon
Lecz ty, co głowę tak skłaniasz ku ziemi,
Mów, czy to prawda, czy donos kłamliwy?
Antygona
Jam to spełniła, zaprzeczać nie myślę.
Kreon do Strażnika
Ty więc się wynoś, gdzie ci się podoba,
Wolny od winy i ciężkich podejrzeń.
Strażnik odchodzi
A ty odpowiedz mi teraz w dwóch słowach,
Czyżeś wiedziała o moim zakazie?
Antygona
Wiedziałam dobrze. Wszakże nie był tajny.
Kreon
I śmiałaś wbrew tym stanowieniom działać?
Antygona
Nie Zeus przecież obwieścił to prawo,
Ni wola Diki, podziemnych bóstw siostry,
A nie mniemałam, by ukaz twój ostry
Tyle miał wagi i siły w człowieku,
Aby mógł łamać święte prawa boże,
Które są wieczne i trwają od wieku,
Ze ich początku nikt zbadać nie może.
Ja więc nie chciałam ulęknąć się człeka
I za złamanie praw tych kiedyś bogom
Zdawać tam sprawę. Bom śmierci ja pewna
Nawet bez twego ukazu; a jeśli
Wcześniej śmierć przyjdzie, za zysk to poczytam.
Bo komu przyszło żyć wśród nieszczęść tylu,
Jakżeby w śmierci zysku nie dopatrzył?
Tak więc nie mierzi mnie śmierci ta groźba,
Lecz mierziłoby mnie braterskie ciało
Nie pogrzebane. Tak, śmierć mnie nie straszy;
A jeśli głupio działać ci się zdaje,
Niech mój nierozum za nierozum staje.
Przodownik Chóru
Krnąbrne po krnąbrnym dziewczyna ma ojcu
Obejście, grozie nie ustąpi łatwo.
Kreon
Lecz wiedz, że często zamysły zbyt harde
Spadają nisko, że często się widzi,
Jako żelazo najtwardsze wśród ognia
Gnie się i mimo swej twardości pęka;
Wiem też, że drobne wędzidło rumaki
Dzikie poskramia. Bo tym nieprzystojna
Dziewka ta jedną splamiła się winą
Rozkazy dane obchodząc i łamiąc,
Teraz przed drugim nie sroma się gwałtem,
Z czynu się chełpi i nadto urąga.
Lecz nie ja mężem, lecz ona by była,
Gdyby postępek ten jej uszedł płazem.
Ale czy z siostry, czy choćby i bliższej
Krwią mi istoty ona pochodziła,
Ona i siostra nie ujdą przenigdy
Śmierci straszliwej; bo i siostrę skarcę,
Że jej wspólniczką była w tym pogrzebie.
Wołać mi tamtą, którą co dopiero
Widziałem w domu zmieszaną, szaloną,
Tak duch zazwyczaj tych zdradza, co tajnie
Się dopuścili jakiegoś występku.
Wstręt zaś ja czuję przeciw tym złoczyńcom,
Którzy swe grzechy chcą potem upiększać.
Antygona
Chceszli co więcej, czyli śmierć mi zadać?
Kreon
O nie! W tym jednym zawiera się wszystko.
Antygona
Więc na cóż zwlekać? Jako twoje słowa
Mierżą i oby zawsze mnie mierziły,
Tak wstrętne tobie wszelkie me postępki.
A jednak skąd bym piękniejszą ja sławę
Uszczknęła, jako z brata pogrzebania
I ci tu wszyscy rzecz by pochwalili,
Gdyby im trwoga nie zawarła mowy.
Ale tyranów los ze wszech miar błogi,
Wolno im czynić, co zechcą, i mówić.
Kreon
Sama tak sądzisz pośród Kadmejczyków.
Antygona
I ci tak sądzą, lecz stulają wargi.
Kreon
Nie