Król Edyp - Sofokles - ebook + audiobook

Król Edyp audiobook

Sofokles

3,6

Opis

„Król Edyp” to jedna z niewielu zachowanych tragedii Sofoklesa. Została napisana ok. 427 r. p.n.e. Inspiracją do jej powstania był mit tebański, którego tematem są tragiczne dzieje rodu Labdakidów.

Tytułowy bohater to człowiek, który chce żyć spokojnie i w zgodzie ze światem. Ciąży jednak nad nim klątwa, od której nie da się uwolnić. Kazirodztwo i ojcobójstwo są niewybaczalnymi przewinieniami. Piętno pozostaje także na dzieciach (rodzeństwie) Edypa.

Tragedia przedstawia bezsilność wobec nieodgadnionych praw losu.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (56 ocen)
19
12
13
7
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Sofokles
Król Edyp
TłumaczenieKazimierz Morawski
Warszawa 2015
Osoby dramatu

EDYP

KAPŁAN

KREON

CHÓR TEBAN

TYREZJASZ

JOKASTA

POSŁANIEC Z KORYNTU

SŁUGA LAJOSA

POSŁANIEC DOMOWY

Prólogos

EDYP

O dzieci, Kadma starego potomstwo,

Czegoście na tych rozsiedli się progach,

Trzymając w ręku te wiązki błagalne?

Czemuż nad miastem dym wonnych kadzideł

Wznosi się razem z modlitwą i jękiem?

Ja, że nie chciałbym przez usta posłańców

O tym zasłyszeć, sam tutaj przybyłem,

Ja, Edyp, sławą cieszący się ludzi.

– Rzeknij więc, starcze, boś ty powołany

Za innych mówić, co was tu zebrało,

Strach czy cierpienie? Wyjaw to mężowi,

Co chce wam ulżyć; bo byłby bez serca,

Gdyby ten widok mu serca nie wzruszył.

KAPŁAN

O Panie, który ziemicą tą władasz,

Widzisz, jak garnie się wsze pokolenie

Do twych ołtarzy; jedni, to pisklęta

Długiego lotu niezdolne, a drugich

Wiek już pogarbił; ja służę Zeusowi

A tamci innym bogom; równe tłumy

Siadły gdzie indziej, gdzie chramy Pallady

I tam, gdzie ołtarz Ismena popielny,

Bo miasto – jak ty sam widzisz – odmęty

Złego zalały i lud bodaj głowę

Wznosi wśród klęski i krwawej pożogi,

Mrąc w ziemi kłosach i ziemi owocach,

Mrąc w stadach bydła i niewiast porodach,

Płonnych od kiedy bóg ogniem zionący

Zaciążył srogą nad miastem zarazą,

By grody Kadma pustoszyć, a jękiem

Czarne Hadesu wzbogacić ostępy.

Choć więc my ciebie nie równamy bogom,

Ani te dzieci, siedliśmy w tych progach,

Bo ciebie pierwszym mienimy wśród ludzi,

Wśród ciosów życia i wśród nieba gromów.

Tyś bo przybywszy, gród stary Kadmosa

Od strasznych ofiar dla Sfinksa wyzwolił,

Nic od nas wprzódy się nie wywiedziawszy,

Ni pouczony; nie, z ramienia bogów

Dałeś nam życia ochłodę i ulgę.

A więc ku tobie, któryś nam najdroższym,

Ślemy, Edypie, tę prośbę błagalną,

Byś nas ratował, czy z bogów porady

Znajdując leki, czy z ludzi natchnienia.

Bo przecież widzę, jako doświadczonych

Rady najlepszym poprawy zadatkiem.

Nuże więc, mężom ty przoduj, skrzep miasto,

Nuże, rozważnie działaj, bo ta ziemia

Zbawcą cię mieni za dawną gotowość.

Niechbyśmy rządów twych tak nie pomnieli,

Iż po naprawie upadek nas zgrążył;

Ale stanowczo wznieś gród ten ku szczęściu;

Z ptakiem tu dobrej nastałeś ty wróżby

I dziś dorównaj tej szczęsnej przeszłości.

Bo jeśli nadal zachowasz ster rządów,

Piękniej ci mężom przewodzić, niż próżni.

Ni gród, ni okręt nic przecie nie waży,

Jeśli nie stanie męża dla ich straży.

EDYP

O biedna dziatwo! Nazbyt ja świadomy

Próśb waszych celu; wiem, że wszystkie domy

Gnębi choroba, lecz wśród zła powodzi

Najgorsza nędza w mą osobę godzi.

Bo was jedynie własne brzemię dręczy,

Gdy moja dusza za mnie, za was jęczy,

Za miasto całe; ze snu się nie budzę

Na wasze głosy; wiedzcie, że łzy ronię

I częstym troski błąkaniem się trudzę,

By co obmyślić ku ludu obronie.

I uczyniłem, co dobrem się zdało,

Syna Menojka, a żony mej brata

Do Apollina pytyjskich wyroczni

Posłałem, aby Kreon się wywiedział,

Co czyniąc, mówiąc, zbawiłbym to miasto.

A odmierzając dzień jego odejścia,

Już spokój tracę, bo nad miarę czasu

Zwykłą nie widać go w domu z powrotem.

Lecz skoro wróci – to byłbym przewrotnym,

Gdybym za głosem nie postąpił boga.

KAPŁAN

Mówisz nam z duszy, a właśnie zwiastują

Okrzyki ludzi Kreona przybycie...

EDYP

O Apollinie! Niechby on ze słowem

Tak zbawczym przyszedł, jak wygląd ma jasny.

KAPŁAN

Dobrą nowinę ja wróżę, bo czyżby

Inaczej wieńczył swą głowę wawrzynem?

EDYP

Wnet się dowiemy, już słyszeć nas może. –

O książę, krewny mi synu Menojka,

Jakież przynosisz nam wieści od bóstwa!

KREON

Dobre, bo mniemam, że i ciężkie sprawy

Z dobrym obrotem szczęsnymi się stają.

EDYP

Jakież jest słowo? bo z tej oto mowy

Strachu bym nie mógł wysnuć, ni otuchy.

KREON

Czy chcesz, bym mówił od razu przed ludźmi,

Lub wszedł do domu; na wszystko ja gotów.

EDYP

Mów tu, wszem wobec; bo tamtych katusze

Bardziej mnie dręczą, niż strach o mą duszę.

KREON

Niech więc wypowiem, co Bóg mi obwieścił. –

Febus rozkazał stanowczo, abyśmy

Ziemi zakałę, co w kraju się gnieździ,

Wyżęli i nie znosili jej dłużej.

EDYP

Jakim obrzędem? gdzież skryta ta zmora?

KREON

Wypędzić trzeba, lub mord innym mordem

Okupić, krew ta ściąga na nas burze.

EDYP

Jakiegoż męża klęskę Bóg oznacza?

KREON

Rządził, o królu, niegdyś nad tą ziemią

Lajos, zanim tyś ujął ster rządu.

EDYP

Wiem to z posłuchu, bom męża nie zaznał.

KREON

Tych więc, co jego zabili, rozkazał

Bóg nam ukarać i pomścić stanowczo.

EDYP

Ale gdzież oni? Gdzież znajdą się ślady

Dawnej i wiekiem omszałej już zbrodni?

KREON

W tej, mówił, ziemi; śledźmy a schwytamy.

Ujdzie bezkarnie to, co człek zaniecha.

EDYP

Czy w wnętrzu domu, czy też gdzie na polu,

Czy na obczyźnie Lajosa zabito?

KREON

Wyszedł on z kraju pielgrzymem i potem

Już nie powrócił do swojej stolicy.

EDYP

A świadka albo towarzysza drogi

Czyż niema, by się go można wypytać?

KREON

Zginęli; jeden, który zbiegł z przestrachem,

Krom jednej rzeczy nic nie wie stanowczo.

EDYP

Cóż to? rzecz jedna wiele odkryć może,

Byleby czegoś mógł domysł się czepić.

KREON

Mówił, że Lajos nie z jednej padł ręki,

Lecz że liczniejsi napadli go zbóje.

EDYP

Czyżby zbójowi, gdyby on pieniędzy

Stąd nie był dostał, starczyło odwagi?

KREON

Wieść to głosiła, lecz po zgonie króla

Nikt nie wystąpił, by pomścić tę zbrodnię.

EDYP

I cóż sprawiło, że po klęsce króla

Prawdy wyświecić tutaj nie zdołano?

KREON

Sfinks ciemnowróży ku troskom chwilowym

Od spraw tajemnych odciągnął uwagę.

EDYP

Więc od początku ja rzeczy ujawnię.

Bo słusznie Febus i ty równie słusznie

Ku umarłemu zwróciliście troskę;

Z wami ja wspólnie siły złączonymi

Spłacę, dług bogu i dług naszej ziemi,

A tym nie dalszym z pomocą ja idę,

Lecz sam ze siebie tę zrzucę ohydę.

Bo ów morderca mógłby równie łacno

Zbrodniczą dzisiaj na mnie podnieść rękę.

Zmarłemu służąc, usłużę więc sobie.

Nuże więc, dzieci, powstańcie z tych stopni

Co prędzej wiązki podniósłszy błagalne.

I niech kto inny lud na wiec tak zbierze,

Iżby gotowym mnie wiedział; a z woli

Bogów los szczęścia spłynie lub niedoli.

KAPŁAN

Powstańmy, dziatwo; przecież nas tu wiodły

Te właśnie cele, które on obwieszcza.

A niechby Febus, co przesłał te rady,

Jak zbawca z ciężkiej nas wywiódł zagłady.

Párodos

CHÓR

Zeusa wieści ty słodka, jakież w dostojne Teb progi

Z Delf grodu, co się złotem lśni,

Wici niesiesz mi?

Duch się wytęża, a kłębią się myśli od grozy i trwogi.

Delicki władco, o Peanie,

Drżę ja, czy nowy trud nastanie,

Czy dawne trudy w czasów odnowisz kolei?

Głosie niebiański, ty przemów, ty dziecię złotej nadziei!

Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada

I Artemida wspomoże,

Która strzeże tej ziemi i tron okrężny zasiada

Na Teb agorze.

Przyjdź i Febie w dal godzący,

Stańcie troje jak obrońcy.

Jeśli już dawniej wy grozę ciążącą na mieście

Precz stąd wyżęli, przybądźcie i teraz i pomoc mi nieście.

Zło mnie bezbrzeżne dotknęło. O biada!

Naród wśród moru upada

I myśli zbrakło już mieczy

Ku obronie i odsieczy,

Pola kłosem się nie skłonią,

Matki w połogach mrą lub płody ronią.

Jak lotne ptaki, wartkie błyskawice,

Mkną ludzie cwałem w Hadesu ciemnice.

Nad miastem zawisła głusza

I stosy trupów po ulicach leżą,

A śmierć i dżumę szerzą;

Nikt ich nie płacze, nie rusza.

Żony i matki z posrebrzonym włosem

Żałobnym zawodzą głosem.

Skarga wszechludu zabłysła wśród nocy,

O Zeusa złota córo, udziel nam pomocy!

Przybądź chyżo – oto wróg,

Choć mu nie lśni mieczem dłoń,

Z krzykiem wtargnął w miasta próg.

Wyprzyj go na morską toń

Lub pędź w niegościnną dal,

W głębie trackich fal

Choć oszczędzi ciemna noc,

To dzień wtóry zgnębi dom,

Ty, co grzmotów dzierżysz moc,

Zeusie, ciśnij grom!

Z twego łuku złotych strun,

Puść, Apollo, krocie strzał,

Artemis, spuść żary łun,

Z którymi mkniesz wśród Lykii skał.

Ciebie wzywam, złotosploty,

Boś tej ziemi syn,

Niechaj zaznam twej ochoty,

Ty, coś panem win!

O Bakchusie, pośród gór

Pląsasz w Menad gronie,

W Boga klęsk, co niesie mór,

Żagwią mieć, co płonie!

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.