9,99 zł
Holly Perez otrzymała ostatnią szansę – by uniknąć więzienia, musi odpracować miesiąc pod prawną opieką milionera i naukowca Juliusa Ravensdale’a. Zbuntowanej Holly trudno jest się odnaleźć w sytuacji, w której powinna być uprzejma i wykonywać polecenia. Wkrótce w domu Juliusa zaczyna się dusić bardziej niż w więzieniu, przede wszystkim dlatego, że niezwykle przystojny i powściągliwy Julius tak bardzo ją pociąga…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Tłumaczenie:
Julius Ravensdale zorientował się, że jego gospodyni coś knuje, od razu gdy tylko przyniosła jego ulubiony deser.
– Królewski pudding? Nigdy nie dostaję deseru do obiadu, chyba że jest jakaś wyjątkowa okazja.
– To jest wyjątkowa okazja – powiedziała Sophia, wydając się zakłopotana. – Sprowadzam dziewczynę do pomocy. Tylko na miesiąc, aż przejdzie mi to nieszczęsne zapalenie ścięgien.
Julius spojrzał na stabilizator nadgarstka, który Sophia nosiła od kilku tygodni. Wiedział, że pracowała zbyt ciężko i że przydałaby się dodatkowa pomoc, ale lubił trzymać personel z dala od willi.
– Kto to jest?
– Fajna dziewczyna, potrzebuje tylko, żeby nią trochę pokierować.
Julius w myślach przewrócił oczami. Miał do wyboru tyle różnych gospodyń, a zatrudnił argentyńskie wcielenie Matki Teresy.
– Chyba się zgodziliśmy, że twoje skrzywdzone owieczki nie mają wstępu do domu?
– Wiem, ale ta dziewczyna pójdzie do więzienia, jeśli…
– Do więzienia? Przyprowadzasz tu przestępców?
– Ona tylko parę razy wpakowała się w kłopoty – zaprzeczyła Sophia. – W każdym razie możliwe, że facet sobie na to zasłużył.
– Co mu zrobiła?
– Porysowała mu nowiuteńki sportowy samochód.
– Twierdziła, że to był wypadek?
– Nie, przyznała się. Była z tego dumna. Z tego i z wiadomości, jaką wypisała na jego trawniku środkiem chwastobójczym.
– Zapowiada się uroczo.
– Więc ją przyjmiesz?
Julius uległ pełnej nadziei minie gospodyni. Sophia była największą altruistką, jaką znał. Zawsze musiała robić coś dla innych i szukać sposobu, by zmienić coś na lepsze w czyimś życiu. Wiedział, że jest samotna, odkąd dwoje jej dorosłych dzieci wyprowadziło się za granicę. Co by szkodziło, gdyby ten jeden raz jej ustąpił?
– Pewnie nie dasz się namówić, żeby zamiast tego zająć się robieniem na drutach lub haftowaniem?
Sophia uśmiechnęła się do niego.
– Tylko poczekaj, aż ją poznasz. Zobaczysz, pokochasz ją.
Gdy wiozący ją van się zatrzymał, Holly pomyślała o ucieczce, ale powstrzymały ją rozmiary willi i przyległości. Była wielka. Olbrzymia. Prawdopodobnie miała swój własny numer kierunkowy. Może nawet własną partię polityczną. Rezydencja miała cztery kondygnacje i zbudowana była w stylu neoklasycystycznym. Imponujące ogrody i bujne, pagórkowate pola otoczone gęstym lasem robiły oszałamiające wrażenie. Wszystko wyglądało jak w najwyższej klasy hotelu – luksusowym kurorcie dla bogatych i sławnych. Dlatego zaczęła się zastanawiać, dlaczego ją tu przysłano.
– To tylko miesiąc – powiedziała Natalia Varela, jej kurator sądowa, gdy otwarły się zdobione bramy z kutego żelaza, wpuszczając je na długi podjazd prowadzący do nieskazitelnie utrzymanej willi.
Miesiąc. Trzydzieści jeden dni mieszkania z jakimś nieznajomym, który wspaniałomyślnie zaproponował, że ją „zreformuje”. Ha, ha, ha. Jakby to miało zadziałać. Swoją drogą: kim był ten facet? Powiedziano jej tylko, że to jakiś szczególnie utalentowany geek, frajer z Anglii, który odniósł sukces w Argentynie, projektując oprogramowanie dla teleskopów kosmicznych wykorzystywanych w sąsiednim Chile, na pustyni Atakama. Och, i jest, zdaje się, singlem. Holly przewróciła oczami. Taki z niego altruista, że zgodził się przyjąć pod swój dach młodą kobietę z problemami? A zakład karny naprawdę to kupił?
Tak, jasne. Już ona znała mężczyzn i ich szemrane pobudki.
– Julius Ravensdale wyświadcza ci przysługę – tłumaczyła Natalia, przejeżdżając przez bramę. – Zgodził się tylko ze względu na to, że jego gospodyni ma zapalenie ścięgien w nadgarstku. Będziesz jej pomagać. To dla ciebie niesamowita okazja i świetny trening zawodowy. Mam nadzieję, że w pełni to wykorzystasz.
Holly cynicznie wydęła wargi. Nikt nie przerobi jej na gosposię tylko dlatego, że popełniła w życiu kilka błędów. Zresztą tak naprawdę nie można było tego nazwać prawdziwymi błędami, ponieważ jej wstrętny ojczym zasługiwał na to, co zrobiła. Holly nie będzie pokorną niewolnicą jakiegoś bogacza. Czasy, gdy nią pomiatano, miała już dawno za sobą. Julius Ravens-jakiś-tam przeżyje wielki szok, jeśli myśli, że może ją wykorzystywać do zaspokajania swoich nikczemnych potrzeb.
A co, jeśli to nie w kuchni chciał ją niewolić? Jeśli miał jeszcze gorsze zamiary? Może planował oddać przysługę społeczeństwu, starając się dostać coś od niej? Tylko spróbuj, pomyślała. Zobaczmy, jak daleko zajedziesz.
– Och, zgoda, w pełni to wykorzystam – odparła Holly, posyłając kurator uśmiech. – Możesz być tego pewna.
Podczas gdy Natalia odbierała ważny telefon, gospodyni witała Holly w progu.
– Wspaniale, że jesteś, Holly. Wchodź. Señor Ravensdale jest zajęty, dlatego to ja pokażę ci twój apartament.
Holly nie spodziewała się komitetu powitalnego, ale jej gospodarz mógł się przynajmniej pojawić. Skoro zgodził się ją tu przyjąć, mógłby chociaż zachować się grzecznie i osobiście ją przywitać.
– Gdzie on jest? – zapytała.
– Nie można mu przeszkadzać. Pokażę ci apartament, który przy…
– Przeszkodź mu, proszę – powiedziała Holly.- Teraz.
Sophia wyglądała na trochę zaskoczoną.
– On nie lubi, żeby mu przerywać, gdy pracuje. Nie wpuszcza nikogo do biura, chyba że to coś pilnego.
Holly delikatnie odepchnęła ją sprzed drzwi, za którymi spodziewała się zastać właściciela willi. Były to jedyne zamknięte drzwi wzdłuż długiego, szerokiego korytarza. Nie zapukała. Przekręciła klamkę i weszła do środka. Mężczyzna uniósł głowę znad biurka, przy którym stukał w klawiaturę komputera.
Holly wzięła wdech, ale z jakiegoś powodu nie panowała nad swoim głosem. Odebrało go jej zaskoczenie – Ravensdale bardzo odbiegał od jej wyobrażeń. Nie był stary ani nawet w średnim wieku. Był po trzydziestce i przystojny jak gwiazdor filmowy, szczupły i opalony. Miał gęste, ciemnobrązowe włosy przeplatane jaśniejszymi kosmykami. Jego fryzura wyglądała tak, jakby niedawno układał ją palcami, bo widziała niedbale rozmieszczone wgłębienia, które nadawały mu seksownie potargany wygląd – jak gdyby właśnie sturlał się z łóżka po intensywnym seksie. Miał mocno zarysowaną szczękę, prosty nos i zmysłowe usta.
Odsunął krzesło, a gdy tylko wstał, pokój wydał się mniejszy.
– W czym mogę pomóc? – zapytał, a jego ton sugerował, że w najmniejszym stopniu nie był skłonny jej pomagać.
Holly nigdy nie należała do tych, którzy owijają w bawełnę.
– Nie wiesz, że to niegrzeczne ignorować swoich gości?
– Mówiąc precyzyjnie, nie jesteś moim gościem. Jesteś gościem Sophii.
– Chcę cię od razu poinformować, nie jestem tutaj po to, żebyś mógł się mną zabawiać.
Przez chwilę zdawał się mierzyć ją wzrokiem; dostrzegł mały diamentowy kolczyk w nosie i różowe pasemka we włosach, a skrzywienie jego warg niewątpliwie wyrażało drwinę.
– Jak się pani ma, panno…? – Zerknął na gospodynię, która weszła tu za Holly.
– Perez – podpowiedziała Sophia. – Hollyanne.
– Holly – powiedziała Holly, patrząc gniewnie.
Julius wyciągnął rękę.
– Jak się masz, Holly?
– Trzymaj ręce przy sobie.
Natalia weszła do biura, wydając się nieco wzburzona.
– Przepraszam, doktorze Ravensdale, ale musiałam odebrać pilny telefon w sprawie innego klienta.
Holly odwróciła się i spojrzała na Natalię.
– „Doktorze”? Nie powiedziałaś mi, że to lekarz. Mówiłaś, że jest komputerowym geekiem.
– Doktor Ravensdale ma doktorat z astrofizyki. Grzecznie jest go w ten sposób tytułować, jeśli mu to odpowiada.
– A więc jak mam się do ciebie zwracać? Jaśnie panie? Mistrzu? O, wielce oświecony? – zapytała Holly.
Jego usta drgnęły, jakby walczył z chęcią uśmiechnięcia się.
– Julius wystarczy.
– Dlaczego zgodziłeś się, żebym tu była? – spytała, patrząc na niego twardo.
– Nie chciałem tego, ale okoliczności, które zaistniały w moim domu, uniemożliwiły mi odmowę.
– Nie potrafię gotować – oznajmiła, a jej spojrzenie pytało: „I co zamierzasz z tym zrobić?”.
– Na pewno dasz radę się nauczyć.
– Nienawidzę obowiązków domowych – dodała. – Seksizmem jest oczekiwać, że posprząta po tobie kobieta. To, że mam cycki i jajniki, nie oznacza, że będę…
– Zrozumiałem – powiedział szybko. – Jednak musisz wyrobić swoją normę prac społecznych – ciągnął. – A ja potrzebuję pomocy w domu, dopóki Sophia nie wydobrzeje. Obie strony na tym korzystają.
Holly prychnęła i zwróciła się do kurator.
– Czy sprawdziliście jego kartotekę, żeby się upewnić, że nie chodzi mu o nic innego?
– Zapewniam cię, Holly: doktor Ravensdale jest godnym zaufania opiekunem.
Holly wydęła dolną wargę, obracając się znów do Juliusa.
– Pijesz?
– Tylko w towarzystwie.
– Palisz?
– Nie.
– Ćpasz?
– Nie.
– A seks?
– Holly… – zaczęła kurator.
– No, co? – zapytała Holly z grymasem irytacji.
– Zawstydzasz doktora Ravensdale’a.
– Nie jestem zawstydzony – odparł Julius. – Ale nie zamierzam odpowiadać na tak bezczelne pytanie.
– Co znaczy, że nie uprawiasz go wcale, prawda?
Zmierzył ją spojrzeniem, od którego wszystko w niej zadrżało. Nie przypominał kogoś, kto musiałby długo czekać na okazję. Wyglądał na mężczyznę, który może przebierać w kobietach. Czuła jego zmysłowy urok. Oczyma wyobraźni widziała, jak zabiera się do rzeczy. Na pewno nie jest amatorem szybkiej, byle jakiej macanki. Wie, jak postępować z kobiecym ciałem.
– Skoro już poruszamy ten temat – zaczął – byłbym zobowiązany, gdybyś się powstrzymała od przyprowadzania tu mężczyzn w celu wchodzenia z nimi w intymne stosunki.
– Więc… ty możesz uprawiać seks, a ja nie? To… – zawiesiła głos i wymruczała: – Chyba że mamy go uprawiać razem?
– Muszę już iść – powiedziała kurator, gdy telefon znów zadzwonił. – Holly, mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze zachowywać. To twoja ostatnia szansa, nie zapomnij. W przeciwnym razie wiesz, dokąd trafisz.
– Tak, tak – odparła Holly ze znudzeniem, odwracając się, by spojrzeć na widok rozciągający się z jednego z okien znajdujących się obok ściany biblioteczki. Nie chciała iść do więzienia, ale nie chciała też zostać wykorzystana przez kolejnego mężczyznę, któremu wydawało się, że sprawuje nad nią jakąś władzę. Jeśli Julius Ravensdale potrzebował zabawki, to dlaczego nie poszukał jej wśród ludzi podobnych sobie? Nie była nawet w jego typie. Jak mogłaby mu się podobać w swoich ubraniach z tanich sieciówek? Nie wspominając o tym, że pochodziła z zupełnie innej sfery.
Julius Ravensdale wychował się w bogactwie. Widać to było po jego ubiorze, po postawie pełnej pewności siebie, oziębłości i powściągliwej władczości oraz po otaczających go przedmiotach: bezcennych obrazach, książkach i ręcznie tkanych wykładzinach. Nie przeżył swojego dzieciństwa w strachu. Nie musiał walczyć o przetrwanie.
Dlaczego zgodził się ją przyjąć, jeśli nie po to, by ją wykorzystać? Zagryzła zęby z determinacją. Nie wykorzysta jej.
To ona wykorzysta go pierwsza.
Kiedy Sophia wyprowadzała kurator z biura, Julius odwrócił się i zobaczył Holly spoglądającą na niego zimno.
– Ile ci płacą, żebym tu była?
– Kazałem im przekazać opłatę na cele charytatywne.
– Jakże szlachetnie.
Oparł się o parapet znajdujący się za biurkiem, by lepiej się jej przyjrzeć. Czuł, jak krew huczy mu w żyłach tak, jak kiedy miał naście lat. Spojrzał na jej uniesioną, wyzywającą twarz: gniewne karmelowobrązowe spojrzenie i nadąsane wiśniowoczerwone usta. Maleńki diament błyskał z prawej strony jej nosa, na którego grzbiecie były urocze piegi. Przypominały mu gałkę muszkatołową posypaną na wierzchu deseru. Ale nic więcej w jej powierzchowności nie kojarzyło się ze słodyczą. Wydawała się ostra i gotowa do walki.
Jej wyzywający tupet sprawiał, że wszystko, co w Juliusie było cywilizowane, cierpło. Ale wyzywająca była także jej wrodzona, surowa zmysłowość. Sposób, w jaki poruszała ciałem, w jaki je obnosiła.
Odpędził kosmate myśli. Jeśli ta mała ważniaczka przyciągała jego uwagę, to najwyraźniej potrzebował znaleźć równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.
Jej twarzy nie można by nazwać klasycznie piękną, ale miałby ochotę przyglądać jej się dłużej, niż pozwalała na to grzeczność. Zauważył wysokie i wyraźne kości policzkowe, rzęsy grube i długie bez odrobinki tuszu. Miała gładką cerę – nie licząc piegów i kolczyka – a jej włosy tworzyły masę długich, sprężystych loków w kolorze jasnego brązu, poza paroma pasemkami raczej żywego różu.
Julius czekał, by skojarzyła go z jego rodzicami. Zazwyczaj jego rozmówcy nie potrzebowali na to tyle czasu. Przez lata zdążył się do tego przyzwyczaić. Do tych zachwytów: „Och, więc jesteś synem sławnych aktorów, Richarda Ravensdale’a i Elisabetty Albertini! Załatwisz mi autograf?”. Ale panna Holly Perez albo nigdy nie słyszała o jego rodzicach, albo nie była pod wrażeniem. Uznał to za nowe, oczyszczające doświadczenie: znajdować się w obecności kogoś, kto ma w poważaniu sławę jego rodziców.
Julius nie przywiązywał większej wagi do słowa „opiekun”, którego na jego określenie użyła kurator. Zabrzmiało to tak, jakby był o całe dekady starszy od Holly. Tymczasem różnica wieku między nimi wynosiła najwyżej jakieś osiem lat. Holly mogła mieć dwadzieścia pięć lat, ale była zahartowana przez swoje doświadczenia. Widział to w jej oczach pełnych zimnego cynizmu.
Co ją popchnęło ku drobnej przestępczości? Widział listę jej przestępstw: kradzież, umyślne uszkodzenie mienia, graffiti, wandalizm. Misja ratunkowa będzie pewnie nieco trudniejsza, niż przekonywała Sophia. Zgodził się, bo ufał jej osądowi. Ale, na litość boską, Holly wkroczyła tu niczym wicher, pytając go o jego życie seksualne.
Wiedział, że zachowywał się i brzmiał jak surowy nauczyciel, ale uznał za wskazane od początku ustalić podstawowe reguły. Nie miał zamiaru przyglądać się bezczynnie, jak dziewczyna urządza popijawy lub całonocne orgie pod jego dachem. Juliusa nie obchodziło, ile chamskich pytań zadała, nie zamierzał przyznawać się do seksualnej posuchy. Jest zajęty. Pracuje nad nowym tajnym oprogramowaniem. Nie jest taki jak jego brat bliźniak, Jake, który uprawia seks tak często, jakby trenował na olimpiadę. Nie jest też jak jego ojciec, który cieszy się reputacją kobieciarza, niestety zasłużenie.
On sam lubi towarzystwo kobiet. Od czasu do czasu chadza na randki i nie stroni od seksu.
– Wiem, dlaczego się zgodziłeś, żebym tu była, więc nie udawaj, że jest inaczej. – Holly patrzyła na niego jak niegrzeczna dziewczynka, wprawiając go w zakłopotanie. Poczuł przebłysk mimowolnego pożądania; ta reakcja lekko go zaskoczyła i głęboko poirytowała.
– Myli się pani, panno Perez – powiedział chłodno. – Mam o wiele bardziej wyrafinowany gust, jeśli chodzi o kobiety.
Przyjęła pozę femme fatale, prowokująco eksponując biodra i ramiona i wydymając kusząco usta.
– Niewątpliwie – odparła z diabelskim błyskiem w oku.
Julius czuł rosnące podniecenie. Seks był teraz jedyną rzeczą, o jakiej mógł myśleć. Gorący, wyciskający pot, wywracający łóżko seks pierwotnych ludzi. Ile czasu minęło, odkąd robił to ostatni raz? Zdecydowanie zbyt wiele, skoro ten flircik wytrącił go z równowagi. Holly Perez przyciągała kłopoty – równie dobrze mogłoby to być wypisane na jej czole. A on nie zamierzał dać się w to wciągnąć.
Holly poruszała się po jego biurze z kocim wdziękiem. Prowokująca, milcząca i zmysłowa. A także niebezpieczna, jeśliby pogłaskać ją w niewłaściwy sposób. Chociaż nie miała pazurów – jej paznokcie były obgryzione do żywego. Gdy podniosła rękę, by odgarnąć włosy z twarzy, zauważył długą białą bliznę na jej nadgarstku.
– Skąd masz tę bliznę? – zapytał.
Z nieprzystępnym wyrazem twarzy naciągnęła rękaw niżej.
– Złamałam rękę jako dziecko.
Julius odczekał chwilę w ciszy. Patrzył, jak Holly w zamyśleniu bawi się rąbkiem rękawa, szarpiąc i skręcając lekką bawełnianą tkaninę palcami, jakby drażniła jej skórę. Zaintrygowało go, jak szybko przemieniła się z bezczelnego wampa w źle usposobioną smarkulę.
– Chcesz się rozejrzeć po willi?
Wzruszyła obojętnie ramionami. Pierwotnie Julius zamierzał kazać Sophii ją oprowadzić, ale ostatecznie postanowił zrobić to sam. Powiedział sobie, że musi dopilnować, żeby mu czegoś nie podkradła albo żeby nie wyryła swoich inicjałów lub jakiegoś przekleństwa na którymś z antyków. Dlaczego się na to zgodził? Bóg jeden wie, co ona zmajstruje, gdy spuści ją z oczu. Wyprowadził ją z biura.
– Wyczuwam u ciebie lekki angielski akcent – zauważył, gdy szli wzdłuż korytarza. – Pochodzisz z Wielkiej Brytanii?
– Tak. Przenieśliśmy się tutaj, kiedy byłam mała. Mój ojciec był Argentyńczykiem.
– Był?
– Zmarł, kiedy miałam trzy lata. Nie pamiętam go, więc nie ma potrzeby użalać się nade mną.
– A twoja matka żyje?
– Nie.
– Co się stało?
– Umarła.
– W jaki sposób?
Holly rzuciła mu twarde spojrzenie.
– Natalia nie pokazała ci moich akt?
Julius trochę się zawstydził, że nie przeczytał ich bardziej szczegółowo. Skoncentrował się na jej kartotece, ignorując historię, która stała za niemoralnym postępowaniem. Niektórzy ludzie rodzili się źli, inni stawali się tacy na skutek złych przeżyć. Do której grupy należała Holly?
– Chciałbym, żebyś mi powiedziała.
– Zabiła się, kiedy miałam siedemnaście lat.
– Przykro mi.
Po raz kolejny obojętnie wzruszyła ramionami.
– A twoi rodzice?
– Oboje są cali i zdrowi.
Holly zatrzymała się przed pejzażem kupionym przez niego na aukcji, o której powiadomiła go siostra. Miranda była konserwatorem sztuki – ona także rozczarowała rodziców, nie decydując się na teatralną karierę.
Po chwili Holly podjęła wędrówkę, leniwie podnosząc wystawione przedmioty, obracając je w dłoniach i odkładając na miejsce. Julius miał nadzieję, że nie robiła tego, by oszacować ich wartość przed późniejszą kradzieżą.
– Masz jakieś rodzeństwo? – zapytała po długiej ciszy.
Dla Juliusa spotkanie z kimś, kto nic nie wiedział o jego rodzinie, było zupełnie nowym doświadczeniem. Czy ta dziewczyna nie miała dostępu do internetu? Nie czytała gazet albo plotkarskich magazynów?
– Mam brata bliźniaka i młodszą o dziesięć lat siostrę.
– Twój brat i ty jesteście identyczni?
– Tak.
Jej oczy nagle zamigotały łobuzersko, a dołeczki, które pojawiły się po obu stronach ust, całkowicie zmieniły jej rysy.
– Czy kiedykolwiek zamienialiście się miejscami?
– Dawno i nie za często.
– Czy twoi rodzice potrafią was odróżnić?
– Teraz tak, ale nie potrafili, kiedy byliśmy młodsi – powiedział. Głównie dlatego, że nie byli dostatecznie często w pobliżu. Sława była dla nich znacznie ważniejsza od rodziny. – A co z tobą? Masz jakieś rodzeństwo?
– Nie. Jestem tylko ja…
Julius usłyszał w jej głosie coś, co sugerowało głęboką samotność i rezygnację. Nie spodziewał się, że będzie mu jej żal. Miał silnie zakorzenione przekonania co do tego, co jest dobrym, a co złym zachowaniem. Prawo to prawo. A łamania go nie powinno usprawiedliwiać trudne dzieciństwo. Ale coś go w niej intrygowało. Przypominała skomplikowaną układankę, której nie da się ułożyć za pierwszym podejściem.
Holly stanęła przed oknem, przyglądając się francuskim ogrodom.
– Mieszkasz tutaj sam?
– Tak, nie licząc moich pracowników, ale oni mają osobne kwatery. Sophia stanowi wyjątek. Ma apartament na najwyższym piętrze.
– To dość duży dom jak na jednego faceta.
– Lubię mieć swoją własną przestrzeń.
– Utrzymanie willi musi sporo kosztować.
– Radzę sobie.
– No, tak. Pieniądze i włości mi nie imponują.
– A co ci imponuje?
Odwróciła się twarzą do niego, opuszczając niżej jeden bark, tak że tani sweterek odsłonił kawałek jej ramienia.
– Zastanówmy się… – Zacisnęła pełne usta w namyśle, a potem rozluźniła je, wypuszczając powietrze. – Imponują mi mężczyźni, którzy wiedzą, jak należy się obchodzić z kobiecym ciałem.
Miał wrażenie, że go sprawdza, że próbuje poznać jego pobudki i przekonać się, czy nie chce jej wykorzystać. Czyżby ktoś już ją wykorzystał? Czy wszystkich mężczyzn postrzegała jako tyranów wymuszających spełnienie swojej woli?
Mógł być człowiekiem, który stawiał na swoim, ale w żadnym razie nie nazwałby siebie tyranem. Czasami bywał arogancki i uparty, ale był zwolennikiem traktowania kobiet z szacunkiem. Posiadanie nieśmiałej i wycofanej młodszej siostry pozwoliło mu zrozumieć, jak ważne jest, by mężczyzna sprzeciwiał się wszelkim formom przemocy wobec kobiet i dziewcząt.
– Tylko tyle? – zadrwił.
– Oczywiście. To, jak mężczyzna zachowuje się w czasie seksu, mówi wiele o nim jako o człowieku. Czy jest samolubny, czy nie. Czy jest spięty, czy rozluźniony. Weźmy ciebie, na przykład.
– Ta twoja teoria jest fascynująca, ale myślę…
– Jesteś mężczyzną, który lubi mieć wszystko pod kontrolą. Cenisz porządek i przewidywalność. Twoje życie jest zaplanowane i nie możesz się obyć bez kalendarza i zegarka. Mam rację?
Juliusowi nie spodobało się, że tak szybko scharakteryzowała go jako jakiegoś stereotypowego nudziarza. Nie uważał się za aż tak przewidywalnego. Mógł spędzać dużo czasu w krainie logiki i rozumu, ale to nie znaczyło jeszcze, że nie korzystał z prawej półkuli mózgu.
Podszedł do najbliższych drzwi.
– Tu jest biblioteka – oznajmił. – Możesz do woli korzystać z książek, pod warunkiem że nie będziesz ich zostawiać na dworze ani zaginać rogów.
– Widzisz? – Roześmiała się dźwięcznie. – Miałam rację.
Spojrzał na nią i podszedł do kolejnych drzwi.
– A to jest pokój muzyczny.
– Niech zgadnę – wtrąciła z kolejnym figlarnym uśmiechem. – Nie masz nic przeciwko temu, żebym grała na pianinie, pod warunkiem że mam czyste palce i że nie nakruszę na klawisze. Dobrze?
Juliusa coraz bardziej denerwował sposób, w jaki go odmalowywała. Co dawało jej prawo, by tak lekceważąco go podsumowywać?
– Umiesz grać na jakimś instrumencie? – zapytał.
– Nie.
– A chciałabyś się nauczyć? – Muzyka miała za zadanie łagodzić obyczaje, prawda? Mógłby jej zorganizować nauczyciela. Lekcje gry na fortepianie trzymałyby ją przynajmniej z daleka od niego.
– Co? Myślisz, że w miesiąc możesz mnie nauczyć gry na fortepianie?
– Mam też inne instrumenty.
– Z pewnością.
Zrobił zabawną minę.
– Flet poprzeczny. Flet prosty. Saksofon.
– Imponujące. Trzeba kochać mężczyzn, którzy mają sprawne usta i ręce.
Julius włożył ręce głęboko do kieszeni spodni na wypadek, gdyby miał ochotę pokazać jej, jak bardzo są sprawne. Dlaczego go prowokuje? Chce udowodnić, że jest tak samo przewidywalny, jak wszyscy inni znani jej mężczyźni? Co na tym zyska? Miałby być kolejnym mężczyzną, którego pokonała swoją zmysłową aurą? Nie zamierzał się na to nabrać. Nie miał czasu na próżne gierki.
– Resztę domu pokaże ci Sophia – oznajmił formalnym i lekceważącym tonem.
– Nie pokażesz mi, gdzie będę spać?
– Nie jestem pewien, który pokój Sophia ci przygotowała – odparł Julius i dodał w myślach: Ale mam nadzieję, że nie któryś w pobliżu mojego.
Odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.
Tytuł oryginału: Ravensdale’s Defiant Captive
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2015
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Anna Jabłońska
© 2015 by Melanie Milburne
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-2994-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.