Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł
Nadeszła zima, a wraz z nią mróz i mnóstwo śniegu! Ale zaczyna dziać się coś podejrzanego... Przyjaciele Bibi dziwnie się zachowują: złoszczą się i zupełnie nie są sobą! Bibi wkrótce zdaje sobie sprawę z tego, że jej przyjaciele są pod wpływem czegoś, co sprawia, że są niebezpieczni i nieprzewidywalni. Czy Bibi uda się dowiedzieć, dlaczego jej przyjaciele potracili głowy, i czy zdąży ich uratować na czas?
© 2023 KIDDINX Studios
Licencja Kiddinx Media GmbH, Berlin
Bibi Blocksberg
Bibi Blocksberg jest całkiem zwyczajną dziewczynką, poza tym, że potrafi używać magii, ma własną latającą miotłę i jest czarownicą! Bibi musi się jednak wiele nauczyć. Dlatego też chodzi nie tylko do zwykłej szkoły, ale również do szkoły dla czarownic. Dołącz do Bibi, Moni, Jonathana i innych jej przyjaciół i rodziny, i przeżyj z nimi niezwykłe przygody.
Od 1980 roku młodsi i starsi czytelnicy kochają Bibi Blocksberg. Tę zadziorną, małą czarownicę stworzyła autorka Elfie Donnelly. Jako jedno z odnoszących największe sukcesy słuchowisko w formie serialu, seria o Bibi Blocksberg została nagrodzona kilkoma złotymi i platynowymi płytami.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 71
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 2 godz. 14 min
Lektor: Weronika Łukaszewska
Kiddinx Media GmbH
Tłumaczenie Katarzyna Lewandowska
Doris Riedl
Saga Kids
Bibi Blocksberg 2 - Bibi i Lodowa Czarownica
Tłumaczenie Katarzyna Lewandowska
Autor: Doris Riedl
© 2025 KIDDINX Studios GmbH, Berlin, Niemcy
Redakcja: Jutta Dahn
Licencja udzielona przez KIDDINX Media GmbH, Lahnstr. 21, 12055 Berlin, Niemcy
www.bibiblocksberg.de
©2025 SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727214948
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Na podstawie Audio book:© 2019 Audio Book “Bibi und die Eishexe” KIDDINX Studios GmbH, Niemcy
Redakcja: Susanne Stephan Autor: Doris Riedl Ilustracje: Madlen Frey
Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania danych lub przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy, ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie oprawy lub z okładką inną niż ta, z którą została opublikowana i bez nałożenia podobnego warunku na kolejnego nabywcę. Zabrania się eksploracji tekstu i danych (TDM) niniejszej publikacji, w tym eksploracji w celu szkolenia technologii AI, bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Nareszcie spadł śnieg! Od poprzedniego wieczora grube płatki spadały z nieba i teraz ulice, drzewa i domy w Newtown były okryte białym dywanem. Miasteczko wyglądało i brzmiało magicznie. Śnieg cudownie tłumił wszystkie dźwięki… No, może nie wszystkie! Z wnętrza domu rodziny Blocksbergów dochodził niczym niestłumiony łoskot i huk! Cóż to mogło być? Bernhard Blocksberg, który leżał w swoim ciepłym, przytulnym łóżku, nagle się obudził. Oszołomiony spojrzał na zegar z budzikiem. Wpół do szóstej! Wielkie nieba! Kto robił tyle hałasu o tak wczesnej porze? W tej samej chwili rozległ się kolejny głośny TRZASK. Dochodził z dołu!
„Złodzieje!” – pomyślał Bernhard i obrócił się na drugą stronę, żeby obudzić Barbarę. Ale jej strona łóżka była pusta. Co takiego? Czyżby Barbara była już na dole? A może właśnie porywali ją złodzieje?
Z głową pełną straszliwych myśli i sercem bijącym mocno w piersi Bernhard przemknął powoli po schodach. Nagle zobaczył kogoś pośrodku salonu! Była to ciemna postać okryta licznymi warstwami ubrań, z twarzą do połowy ukrytą pod wełnianą czapką i goglami narciarskimi. Postać ta nie była wielkich rozmiarów – ale mimo wszystko mogła być groźna. – Ręce do góry albo zadzwonię na policję! – zagroził intruzowi Bernhard.
– Tato! To ja! – zawołała mała czarownica.
– Och, Bibi! To ty! – powiedział Bernhard z wyraźną ulgą.
– Przepraszam! Stłukłam dwie doniczki – wyznała Bibi. Wyjaśniła ojcu, że najpierw strąciła jedną z doniczek z kwiatami z parapetu, a później drugą, próbując założyć narty na ramię. – Ale naprawię je za chwilę za pomocą czarów! – zaproponowała Bibi, wyciągając ręce w stronę potłuczonych skorup, gotowa wypowiedzieć zaklęcie.
– Nie! Żadnych czarów! A z całą pewnością nie tak wcześnie rano! – powiedział Bernhard zdecydowanie. Zapytał córkę, co właściwie robiła z nartami w salonie.
– Czekam na Schubię! – odparła Bibi.
– O piątej rano? – zapytał Bernhard zaskoczony.
– Mamy lekcję jazdy na nartach z Walli! – wyjaśniła Bibi.
– Walli? A kim jest Walli? – Bernhard był coraz bardziej skołowany.
– To siostra bliźniaczka Pauli! Może je znasz? Obie mają zadarte nosy i mieszkają w Mrocznych Górach, w domu pełnym koronkowych serwetek.
Nie, Bernhard nie znał żadnych czarownic z zadartymi nosami i koronkowymi serwetkami. I szczerze mówiąc, nie miał ochoty ich poznać.
– A gdzie jest twoja matka? – Bernhard zatrzymał potok słów wypływający z ust Bibi.
– Jest w Mrocznym Lesie. Wiesz, że chciała spędzić tę noc z ciotką Manią, żeby pomóc jej posprzątać po festiwalu i zabrać kociołek z powrotem w góry!
– Ach tak! – przypomniał sobie Bernhard. Poprzedniego dnia odbył się czarodziejski Festiwal Zimowego Słońca! Przez kilka ostatnich dni Bibi i Barbara nie rozmawiały o niczym innym.
Mała czarownica zaczęła opowiadać ojcu barwne historie o przyjęciu, które odbyło się w Mrocznym Lesie dzień wcześniej.
– Było wspaniale! Tańczyłyśmy do późnej nocy wokół ogniska, a dookoła wirowały płatki śniegu – relacjonowała Bibi z ożywieniem. Zadzwonił dzwonek do drzwi i Bibi zerwała się, żeby otworzyć.
– Cześć, Schubio! – Mała czarownica przywitała opatuloną od stóp do głów postać stojącą w drzwiach z nartami na ramionach i wyposażoną w silnik miotłą w ręce.
– Siema, Blocksberg! Czas na zjazdy na nartach zygzakiem, salto śnieżnej pszczoły i manewr kolca kaktusa! – przywitała Schubia koleżankę.
– Jestem gotowa! – powiedziała Bibi, zakładając rękawiczki. Następnie z nartami na ramionach wsiadła na Fruzię i rzuciła ojcu krótkie: – Do zobaczenia, tato! – po czym wraz z Schubią odleciały.
– Ależ, Bibi, a co z doniczkami? – zawołał Bernhard w ślad za córką. Ale mała czarownica była już poza zasięgiem jego głosu. – Czy wszystko muszę tu robić sam? – narzekał Bernhard, biorąc do ręki miotłę i szufelkę z kuchni, żeby posprzątać bałagan w salonie. Kiedy skończył zamiatać, podniósł dwie rośliny, które upadły na podłogę. W tym momencie zawył głośno: – Auuuuć! – O tak wczesnej godzinie nie miał na nosie okularów, więc nie zauważył, że tymi roślinami były „senne ogórki” – kaktusy o nieprzyjemnych, ostrych kolcach.
Bernhard ponownie upuścił rośliny na podłogę i pobiegł na górę do łazienki, jęcząc przez cały czas. Zaczął wyciągać kolce z palców, sycząc przy tym z bólu.
Nie traciłby tyle energii na narzekania, gdyby wiedział, że nie była to jedyna nieprzyjemna rzecz, jaka miała go spotkać tego dnia, który dopiero się rozpoczynał – czekały go bowiem dużo większe kłopoty!
Słońce nie zdążyło jeszcze wstać tego zimowego poranka, więc powietrze w wysokich warstwach chmur było naprawdę mroźne! Ale Bibi i Schubia nic sobie z tego nie robiły. Dwie młode czarownice były szczęśliwe. Żartując radośnie, przeleciały na miotłach ponad szczytami jodeł, minęły ogromne zaśnieżone pola i zamarznięte jeziora. Im dalej leciały, tym mniej śniegu spadało z nieba. A gdy Bibi i Schubia wreszcie dotarły do imponujących Mrocznych Gór, śnieg przestał padać.
– Zobacz! Widzę przed nami Grzbiet Czarownic! – zawołała Bibi. Zamrugała kilka razy i zasłoniła oczy dłonią, ponieważ poranne słońce wybrało sobie dokładnie ten moment, aby pojawić się nad pokrytymi śniegiem szczytami gór. Było to migoczące, lśniące widowisko.
– Wow! Czy tu nie jest pięknie? – spytała Schubia, podziwiając otaczający je krajobraz.
– Zdaje się, że widzę Walli! – zawołała Bibi, pokazując na najwyższy punkt ośnieżonego Szczytu Czarownic, na którym stała czarownica na nartach, czekając zgodnie z umową na dwie koleżanki. Bibi i Schubia wprost nie mogły uwierzyć własnym uszom, gdy Walli zaproponowała, że nauczy je jazdy zygzakiem, salta śnieżnej pszczoły i manewru kolca kaktusa. Dwie ostatnie akrobacje sprawiły, że Walli, znana narciarka, znalazła się na szczycie Narciarskiej Ligii Czarownic wiele lat temu.
Ale tak właśnie się stało poprzedniego wieczora! Gdy tylko o północy w Mrocznym Lesie zaczął padać śnieg i czarownice poczęły się wymieniać drobnymi podarunkami – jak to miały w zwyczaju – Walli obiecała dwóm młodym czarownicom, że urządzi im jednodniowy kurs szalonych narciarskich akrobacji.
– Jeśli chcecie, możemy się spotkać jutro! Świeży śnieg jest idealny na zjazd zygzakiem, potrójne salto śnieżnej pszczoły i manewr kolca kaktusa – powiedziała Walli przyjaciółkom. Bibi i Schubia nie posiadały się ze szczęścia. Oczywiście zgodziły się od razu, mimo że musiały wcześnie wstać po zaledwie kilku godzinach snu i przylecieć w Mroczne Góry w ciemności oraz mrozie. Nie chciały jednak, aby ominęła je taka wyjątkowa okazja.
– Juhu! Jesteśmy na miejscu! – zawołały Bibi i Schubia do czarownicy na nartach, podchodząc do lądowania w głębokim śniegu.
Ale Walli nie odpowiedziała na przywitanie. Nie uniosła nawet brwi! Patrzyła na nie tylko rozgniewanym wzrokiem i powiedziała ostro:
– Spodziewałam się, że będziecie punktualne!
– Ale przecież przyleciałyśmy na czas. Jesteśmy nawet dziesięć minut wcześniej – powiedziała Bibi, patrząc na zegarek.
– To nie ma nic do rzeczy. Poza tym nie mam ochoty stać dłużej na zimnie i nabawić się wszelkich możliwych chorób – narzekała stara czarownica.
Bibi i Schubia spojrzały na siebie pytająco. Co się dzisiaj stało z Walli? Zazwyczaj była w pogodnym nastroju.
Prawdę mówiąc, była znana z tego, że nawet w trudnej sytuacji potrafiła wydobyć z siebie dziarskie „Juhu!”. Czyżby wstała lewą nogą? A może z powodu swojego ponurego nastroju zapomniała włączyć światło? To by wyjaśniało, dlaczego Walli była ubrana w tak przedziwny strój.
Nie miała na sobie swojego stylowego stroju narciarskiego z jasnoróżowymi neonowymi paskami, tylko beżowy, podwójnie watowany kombinezon, który sprawiał, że wyglądała tak, jakby była cała obwiązana bandażami wypchanymi pianką. Kiedy Walii zauważyła ich zaskoczone miny, zapytała:
– Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzycie? Przynajmniej jest mi ciepło!
– Ruszamy w drogę? – zapytała Schubia. Nie mogła się doczekać, żeby zacząć zjeżdżać ze zbocza.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.