Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Porywająca panorama imperium bizantyjskiego – od 330 roku aż do jego upadku w 1453 roku.
Starałam się przekazać choć w części, co znaczyło być Bizantyjczykiem, i dać wyobrażenie o kosmopolitycznym, miejskim społeczeństwie, którego członkowie, obdarzeni historyczną świadomością własnej tożsamości i pobożną wiarą w życie przyszłe, byli tak różni od nas, a zarazem tak bardzo do nas podobni. - Judith HerrinPrzez tysiąc lat niezwykłe imperium sprawiało, że Europa mogła stać się tym, czym jest obecnie. Śmiałe i prężne, ale słabo dziś znane państwo, łącząc ortodoksyjną wiarę chrześcijańską z pogaństwem, klasyczne greckie wykształcenie z rzymską siłą oraz sprawnością administracyjną, stworzyło wielką, twórczą cywilizację, która przez całe wieki stawiała opór nawale islamu.
Zwięzła, a zarazem fascynująca książka Judith Herrin odchodzi od standardowego, chronologicznego ujęcia dziejów Bizancjum. Każdy z krótkich rozdziałów koncentruje się na określonym temacie, takim jak budowla (imponujaca świątynia Hagia Sophia), spór religijny (ikonoklazm), płeć i władza (rola kobiet oraz eunuchów), wybitna postać (historyk Anna Komnena), symbol cywilizacji (widelec) czy walka o terytorium (krucjaty). Dzięki takiemu podejściu długie dzieje cesarstwa bizantyjskiego, począwszy od założenia wspaniałej stolicy, Konstantynopola (dzisiejszy Stambuł) w roku 330, aż po jej zdobycie przez Turków osmańskich w roku 1453, stają się łatwiejsze do ogarnięcia.
Barwna, a przy tym wiernie oddana panorama sił i wierzeń kształtujących owo bizantyjskie milenium stanowi zarazem oryginalny wkład w nauki historyczne. Oparta na wynikach najnowszych badań ukazuje przeciętnemu czytelnikowi żywy obraz mało znanej epoki, kładąc kres stereotypowym wyobrażeniom o bierności i dekadencji Bizancjum.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 516
Dla Tamary i Portii,
które także zapytały mnie:
Co to jest Bizancjum?
Pewnego popołudnia w 2002 roku do drzwi mojego gabinetu w londyńskim King’s College zapukało dwóch robotników. Pracowali przy remoncie starych gmachów i często mijali moje drzwi z tabliczką: „Profesor bizantynistyki”. Wspólnie postanowili wstąpić i zapytać mnie: „Co to jest bizantynistyka?” Podejrzewali, że ma to coś wspólnego z Turcją.
I tak niespodziewanie dla siebie stwierdziłam, że próbuję wyjaśnić w skrócie, czym jest historia Bizancjum, dwóm poważnym budowlańcom w kaskach i butach roboczych. Długie lata zajęć dydaktycznych nie przygotowały mnie na to. Usiłowałam streścić całe życie badań w dziesięciominutowej rozmowie. Podziękowali mi wylewnie, powiedzieli: ciekawa rzecz, to Bizancjum, i zapytali, dlaczego nie piszę o tym dla nich. Jako autorka licznych publikacji o Bizancjum miałam ochotę zaprotestować, ale oczywiście wiedziałam, o co im chodzi. Powstaje mnóstwo książek na ten temat – zbyt wiele, by dało się je zliczyć, i w większości zbyt długich, by dało się je czytać. Często prezentują one kolejno następujących po sobie dziewięćdziesięciu cesarzy i mniej więcej stu dwudziestu pięciu patriarchów Konstantynopola oraz niezliczone bitwy w tradycyjnych kategoriach działalności politycznej, wojskowej i religijnej, przez bitych jedenaście wieków. Niewiele z nich jest na tyle atrakcyjnych, by wzbudzić zainteresowanie robotników budowlanych, czy w ogóle ludzi nie będących specjalistami w tej dziedzinie. Tak więc zaczęłam układać odpowiedź na pytanie: „Co to jest Bizancjum?”
Od razu natrafiłam na problemy – robiłam zbyt wiele założeń, pociągały mnie zawiłe anegdoty. Zawsze jednak szczyciłam się tym, że potrafię przedstawić dzieje cesarstwa w sposób interesujący dla słuchaczy nie mających o nich pojęcia. Poszukując odpowiedniej metody, wiedziałam doskonale, że w swym długim tysiącletnim istnieniu Bizancjum miało wystarczająco wiele barwnych, szokujących i tragicznych aspektów, by przyciągnąć tych, którzy szukają sensacji. Ale to sprowadziłoby jego dzieje do pozbawionych głębi dramatycznych epizodów, banalizując całe zagadnienie. Bizancjum oznacza coś więcej niż bogactwo, panowanie na morzu oraz mechanizmy władzy cesarskiej. Chciałam uzmysłowić im i czytelnikom, dlaczego Bizancjum jest także niezrozumiałe, trudne do zlokalizowania, a czasem i nieuchwytne. Problem ten pogłębia jeszcze używanie przez współczesne media słowa „bizantyjski” jako niepochlebnego epitetu, na przykład w sformułowaniach takich jak „przepisy podatkowe o bizantyjskiej wręcz zawiłości” (niedawny opis negocjacji UE).
Bizancjum przywołuje obraz mrocznej dwulicowości: spiski, zamachy i okaleczenia fizyczne w połączeniu z olbrzymim bogactwem, blaskiem złota i drogich kamieni. Jednak Bizantyjczycy nie mieli w średniowieczu monopolu na zawiłość, zdradę, hipokryzję, sekrety ani bogactwo. Wydali wielu rozumnych władców, błyskotliwych dowódców i nowatorskich teologów, dla których takie „bizantyjskie” stereotypy są krzywdzące i obraźliwe. Nigdy nie stworzyli instytucji takiej jak inkwizycja i w ogóle unikali palenia ludzi na stosie. Ten „zaginiony” świat spowija jednak aura tajemniczości, trudna do zdefiniowania po części przez to, że nie ma on współczesnego spadkobiercy. Pozostaje ukryty za wspaniałością swej średniowiecznej sztuki: złota, mozaik, jedwabi i pałaców cesarskich.
By wyjaśnić, skąd wzięło się moje uznanie dla Bizancjum, w książce tej postawiłam sobie za cel przedstawić możliwie jasno i przekonująco jego najbardziej znaczące dokonania, ukazać tkwiące u ich podłoża struktury i sposoby myślenia. W ten sposób chcę sprawić, by zainteresowanie czytelnika nie wygasło do samego końca, tak by miał poczucie, że zapoznaje się z nową cywilizacją. A co najważniejsze, chcę wszystkim uzmysłowić, że współczesny świat Zachodu, który wziął swój początek w Europie, nie mógłby zaistnieć bez osłony i inspiracji ze strony tego, co działo się dalej na wschód, w Bizancjum. Świat muzułmański także stanowi ważny element tej historii, podobnie jak zmienne nastawienia wzajemne pomiędzy chrześcijaństwem i islamem.
Jakie są główne cechy charakterystyczne tej ważnej, ale mało znanej historii? Po pierwsze, Bizancjum było trwającą tysiąc lat cywilizacją, która przez całe średniowiecze odciskała swe piętno na wszystkich krajach wschodniej części regionu śródziemnomorskiego, Bałkanów i Europy Zachodniej. W okresie między szóstym a piętnastym wiekiem wpływy te bywały to silniejsze, to słabsze, istniały jednak zawsze. Jego cywilizacja łączyła elementy pogańskie, chrześcijańskie, greckie, rzymskie, starożytne oraz typowo średniowieczne. Jego wpływy kulturowe i artystyczne są dziś uznawane za trwałe dziedzictwo. Ponadto również zasadnicze aspekty aparatu władzy, takie jak powstanie cesarskiego dworu ze służbą dyplomatyczną i cywilną biurokracją, ceremonia koronacji, a także sprawowanie władzy politycznej przez kobiety – wszystko to wywodzi się z Bizancjum.
Wspaniałość Konstantynopola, stolicy rozległego imperium z odziedziczonym systemem cesarskich rządów, oraz mnogość źródeł, z których czerpała, przyczyniały się do niezmiernej pewności siebie zarówno u władców, jak i u poddanych. Ten aspekt Bizancjum wymaga szczególnego podkreślenia. W czasach cesarza Justyniana (527–565) podstawowe struktury państwowe liczyły już dwieście lat i były tak mocno ugruntowane, że sprawiały wrażenie niezmiennych. Zrodziły głęboko zakorzenioną kulturę, która czerpała ze starożytnych greckich. przedchrześcijańskich źródeł, a także elementów rzymskich i chrześcijańskich, zarówno ideologicznej, jak i praktycznej natury (takich jak argumentacja filozoficzna lub fortyfikacje wojskowe). Cały system opiewany był przez dworską retorykę i przedstawiany w reprezentacyjnych dziełach sztuki, których zadaniem było uwiecznić go po wsze czasy. Przy całej swej jałowości odczucia te potwierdzały i pogłębiały jeszcze pewność siebie bizantyjskich cesarzy, ich dworzan oraz zwykłych poddanych. To na nich właśnie opierała się niewiarygodna zdolność Bizancjum do sprostania poważnym zagrożeniom, jakie pojawiły się w siódmym wieku, potem znów w jedenastym, a przede wszystkim w roku 1204. Za każdym razem było ono w stanie się przystosować i zreformować, czerpiąc z tych solidnych odziedziczonych struktur, które składały się na głęboką świadomość tradycji.
W tym sensie kultura bizantyjska ucieleśnia wprowadzone przez francuskiego historyka Fernanda Braudela pojęcie longue durée, „długie trwanie”: trwanie, na które nie mają wpływu zawirowania zmieniających się władców, mód lub nowinek technicznych, ciągłe dziedzictwo, które może być zarówno krępujące, jak i inspirujące. Choć Braudel odnosił to pojęcie raczej do czynników geograficznych, które determinowały dzieje regionu śródziemnomorskiego, możemy wykorzystać je dla odróżnienia kultury bizantyjskiej od jej sąsiadów. W przeciwieństwie bowiem do innych średniowiecznych społeczeństw świata zachodniego i muzułmańskiego Bizancjum było stare, bardzo stare już w roku 800, w dobie Karola Wielkiego i Haruna ar-Raszida, a jego kultura stanowiła zarówno ograniczenie, jak i źródło siły. Prawdę mówiąc, jak zobaczymy, było stare od zarania swych dziejów, sprowadzając do swej nowo powstającej stolicy dostojeństwo już teraz starożytnej architektury i posągów. Ugruntowane ramy jego kultury, potępianej jako konserwatywna, sławionej jako strażniczka tradycji, dawały wszystkim poczucie wspólnoty, upamiętniane na różnorodne sposoby ku większej chwale Bizancjum. Tak wytworzyło się elastyczne dziedzictwo, które dowiodło, że potrafi zareagować, często z wielkim zdecydowaniem, aby powiększać, chronić i przeprowadzać cesarstwo przez liczne kryzysy.
Tożsamość bizantyjskiego imperium umacniała ciągłość językowa, która łączyła jego średniowiecznych uczonych z kulturą greckiego antyku, skłaniając ich do zachowywania tekstów wielkich filozofów, matematyków, astronomów, geografów, historyków i doktorów poprzez ich kopiowanie, redagowanie i zaopatrywanie w komentarze. A przede wszystkim Bizancjum ceniło poematy Homera i to tu właśnie powstały pierwsze krytyczne wydania Iliady i Odysei. Choć nie było już publicznych przedstawień teatralnych, pokolenia uczniów studiowały wnikliwie sztuki Ajschylosa, Sofoklesa, Eurypidesa i Arystofanesa, a często też uczyły się ich na pamięć. Uczyły się także mów Demostenesa i dialogów Platona. Tak więc Bizancjum zawierało silny element starożytnej pogańskiej mądrości.
To antyczne dziedzictwo zostało połączone z wiarą chrześcijańską, która stopniowo wyparła kult pogańskich bogów. Bizancjum pielęgnowało wczesnochrześcijańskie tradycje monastyczne na świętych górach, takich jak Synaj i Athos, gdzie nauki duchowe po dziś dzień stanowią inspirację dla mnichów i pielgrzymów. Podjęło nawracanie na chrześcijaństwo Bułgarów, Serbów i Rosjan – dlatego też Bałkany upstrzone są cerkwiami kryjącymi średniowieczne freski i ikony. Utrzymywało również kontakt z chrześcijańskimi ośrodkami, które w siódmym wieku znalazły się pod panowaniem muzułmańskim, wspierając patriarchów Jerozolimy, Aleksandrii i Antiochii, a także z jeszcze odleglejszymi wspólnotami, takimi jak kościoły Etiopii i Sudanu, Persji, Armenii i Gruzji.
Czerpiąc z dziedzictwa rzymskiej techniki i sztuki inżynieryjnej, Bizancjum w dalszym ciągu budowało akwedukty, fortyfikacje, drogi i mosty oraz potężne gmachy, takie jak konstantynopolitański kościół Mądrości Bożej, Hagia Sophia, św. Zofii, z szóstego wieku. Do dziś pyszni się on potężną sylwetką zwieńczoną kopułą, która była największą na świecie do czasu, nim tysiąc lat później wzniesiono Bazylikę św. Piotra w Rzymie. Bizantyjska kopuła była często remontowana, ale dotrwała do naszych czasów bez szwanku, a jej pomniejszone wersje spotkać można w niezliczonych świątyniach całego prawosławnego świata. To od niej także wywodzi się forma krytych meczetów, wznoszonych przez Arabów, odkąd opuścili swą pustynną ojczyznę, gdzie odprawiali obrzędy na odkrytych dziedzińcach. Kopuła na Skale w Jerozolimie nosi adekwatną nazwę upamiętniającą muzułmańską okupację miejsca świętego dla żydów i chrześcijan. Nie tylko jej półkulisty dach, ale i jej barwne mozaiki mają bizantyjskie pochodzenie, gdyż panujący w siódmym wieku kalif Abd al-Malik zwrócił się do cesarza Justyniana II z prośbą o przysłanie bizantyjskich rzemieślników do cięcia barwnych kamiennych i szklanych kostek, które połyskują, gdy tylko padnie na nie promień światła. Być może to oni właśnie wykonali też biegnącą wokół podstawy kopuły, długą na 240 metrów inskrypcję z Koranu głoszącą, iż islam jest ostatnim objawieniem Allaha (Boga), górującym nad wszystkimi innymi.
Po Rzymie Bizancjum odziedziczyło także rozwinięty system prawny i tradycję wojskową, które stanowiły podporę jego długich dziejów. Teoretycznie bizantyjskie społeczeństwo żyło wedle nakazów prawa; spory rozstrzygali specjalnie wykształceni, otrzymujący stałą pensję sędziowie. W całym cesarstwie ludzie szli ze swymi skargami do sądów i akceptowali ich wyroki. Choć słynne rzymskie legiony przestały istnieć już w siódmym wieku, siły zbrojne, zarówno piechota, jak i jazda, szkolone były według rzymskich podręczników wojskowych. Strategie walki na lądzie i morzu, sprzęt oblężniczy, metody zaopatrywania wojsk, pancerze i stroje ochronne, wszystko to zostało przejęte z dawniejszych praktyk. Skład ognia greckiego, związku siarki, który płonie na wodzie, pozostawał tajemnicą państwową i do dziś nie znamy jego dokładnej receptury. Choć Arabowie opracowali podobną broń, ogień grecki budził grozę w ludziach spotykających się z nim po raz pierwszy zarówno podczas bitew morskich, jak i w oblężeniach miast.
Bizancjum uważało się za centrum świata, a Konstantynopol za następcę Rzymu. Choć posługiwało się mową grecką, nazywało samo siebie cesarstwem rzymskim, a swych obywateli Rzymianami. Pełniło zwierzchnictwo nad greckojęzycznymi społecznościami na Sycylii i w południowej Italii, potomkami starożytnej greckiej kolonizacji. Osłaniało i pobudzało rozwój włoskich miast nadmorskich, takich jak średniowieczne Amalfi i Wenecja, które prosperowały dzięki międzynarodowemu handlowi. W swoim czasie ośrodki te wyprzedziły Bizancjum jako niezależne centra gospodarcze i przewyższyły je jako potęgi morskie i handlowe. Jednak ich dług wobec Bizancjum nie podlega dyskusji. Ich katedry, często dekorowane marmurami, mozaikami i ikonami w bizantyjskim stylu, zdobią zamawiane w Konstantynopolu brązowe drzwi. Ich zamożność zrodziła się pod skrzydłami cesarstwa.
Być może dziś dla nas najistotniejszą cechą Bizancjum jest historyczna rola, jaką odegrało ono w chronieniu chrześcijańskiego Zachodu we wczesnym średniowieczu. Aż do siódmego wieku Bizancjum było faktycznie cesarstwem rzymskim. Jego władzy podlegały Afryka Północna i Egipt, spichlerze, które żywiły zarówno Rzym, jak i Konstantynopol, południowa Italia, Ziemia Święta, Azja Mniejsza aż po górę Ararat na wschodzie, cała dzisiejsza Grecja i znaczna część Bałkanów. Potem jednak pokaźne obszary wschodniej części basenu Morza Śródziemnego podbiły natchnione nową religią, islamem, plemiona arabskie. Walczyły w imię Objawienia, które prezentowało się jako następca wiary żydowskiej oraz chrześcijańskiej. Bizancjum powstrzymało ich ekspansję na teren Azji Mniejszej, nie dopuściło też, by przekroczyły Dardanele i uzyskały dostęp na Bałkany. Konstantynopol zniósł wielokrotne oblężenia.
Dążenie muzułmanów do zdobycia Konstantynopola, uczynienia go swą stolicą i opanowania całego rzymskiego świata było w pełni uzasadnione i logiczne. Skoro islam uważał się za następcę zarówno judaizmu, jak i chrześcijaństwa, naturalne było, by jego siły zastąpiły Rzym i przejęły struktury polityczne starożytnego świata. Gdyby zrealizować ambicje zapisane w Koranie, cały basen Morza Śródziemnego powinien zostać ponownie zjednoczony pod panowaniem muzułmańskim. Islamowi ulec miał także perski świat zoroastryzmu. W niezwykle szybkich i zwycięskich kampaniach z lat 634–644 arabskie plemiona nieomal osiągnęły ten cel. Tak doszło do pierwszego ważnego punktu zwrotnego w dziejach cesarstwa.
Gdyby Bizancjum nie powstrzymało ich ekspansji w roku 678, wojska muzułmańskie, wzmocnione zasobami zdobytymi w stolicy, w ciągu siódmego wieku rozprzestrzeniłyby islam na całe Bałkany, Italię i Zachód w momencie, gdy rozdrobnienie polityczne zmniejszało szanse na zorganizowaną obronę. Zapobiegając temu potencjalnemu podbojowi, Bizancjum umożliwiło istnienie Europy. Dało zachodnim siłom chrześcijańskim, podzielonym na małe jednostki, czas na okrzepnięcie. Sto lat po śmierci proroka Mahometa, w roku 732, Karol Młot pokonał muzułmańskich najeźdźców z Hiszpanii pod Poitiers w centralnej Francji i wyparł ich za Pireneje. Kiełkująca idea Europy stopniowo nabrała konkretnych kształtów pod rządami jego wnuka i imiennika, Karola Wielkiego. On i jego następcy walczyli za własne sprawy i tworzyli własną Europę.
W średniowieczu większość zachodnich duchownych i władców zdawała sobie, mgliście co prawda, sprawę z istnienia na Wschodzie chrześcijańskiej cywilizacji bizantyjskiej. Choć Bizancjum kontrolowało terytorium znacznie mniejsze niż Rzym u szczytu potęgi, pomiędzy siódmym a piętnastym wiekiem to średniowieczne państwo wypracowało nowe formy polityczne i kulturowe. Łącząc przeróżne wątki swojej przeszłości, wykuwało nową średniowieczną cywilizację, która wciągała w swoją orbitę wiele niechrześcijańskich plemion z północy. I tak Bułgarzy, Rusini i Serbowie przyjęli wiarę chrześcijańską i elementy kultury bizantyjskiej. Przez mniej więcej siedemset lat Bizancjum pozostawało promieniującym ośrodkiem ortodoksyjnej wiary i wykształcenia klasycznego.
W czasach krucjat cesarstwo znalazło się w centrum chrześcijańskich zmagań o odzyskanie Ziemi Świętej z rąk muzułmanów. Począwszy od jedenastego wieku, Bizancjum i Zachód coraz lepiej poznawały się nawzajem, często z bardzo ujemnymi skutkami. Mimo sukcesu pierwszej wyprawy krzyżowej, zwieńczonej założeniem łacińskiego Królestwa Jerozolimskiego, czwarta krucjata w roku 1204 uderzyła na Konstantynopol i splądrowała miasto. Był to drugi wielki punkt zwrotny w dziejach Bizancjum. Cesarstwo nigdy już nie odzyskało dawnej potęgi ani kształtu. Choć bizantyjscy cesarze wrócili w roku 1261 do swej stolicy, rządzili w praktyce miastem-państwem, póki w roku 1453 Konstantynopol nie został ostatecznie podbity przez Turków osmańskich.
Jednak, co osobliwe, kulturowe wpływy Bizancjum rosły niemal odwrotnie proporcjonalnie do jego znaczenia politycznego. Od roku 1204, kiedy to liczne dzieła sztuki zostały wywiezione do Europy Zachodniej, wkład Bizancjum w odrodzenie zachodniej sztuki i nauki był wyraźny. W czternastym wieku włoskie uniwersytety zatrudniały bizantyjskich nauczycieli greki, którzy wraz z uczniami zaczęli przekładać pisma Platona. Spuścizna Arystotelesa wcześniej już dotarła na Zachód za pośrednictwem świata muzułmańskiego, filozofia Platona jednak pozostawała niemal nieznana. Podczas toczących się we Florencji negocjacji, które doprowadziły w roku 1439 do unii między Kościołem wschodnim i zachodnim, poświęcone Platonowi publiczne wykłady słynnego greckiego uczonego i filozofa Jerzego Gemistosa Pletona zainspirowały Kosmę Medyceusza do założenia Akademii Platońskiej. Bizantyjski wkład we włoski renesans pojawił się więc już na długo przed rokiem 1453, kiedy to Turcy uczynili Konstantynopol stolicą własnego państwa. Po upadku miasta uchodźcy, którzy uciekli do Włoch, zabierając swe księgi, przyczynili się do dalszego rozwoju nauki i sztuki. A gdy kilkadziesiąt lat później protestanccy reformatorzy potępili sztukę religijną, nawołując do większego uduchowienia chrześcijańskiego kultu, wykorzystywali cytaty biblijne i pisma Ojców Kościoła zebrane przez bizantyjskich ikonoklastów z ósmego i dziewiątego wieku.
W całej tej książce staram się wyjaśnić, czym było Bizancjum, jak funkcjonowało i co ono reprezentuje. To głęboko osobiste spojrzenie zrodziło się podczas zbierania materiałów do mojej wcześniejszej książki, The Formation of Christendom, o znaczeniu religii w dziejach wczesnego średniowiecza. Sprawy wiary odgrywały w życiu ówczesnych ludzi niezwykle ważną rolę, niepojętą dla większości dzisiejszych przedstawicieli zachodniej kultury, tak więc świecka nauka oraz powszechne uznanie dla średniowiecznej sztuki wymagają zrozumienia tego zjawiska. Oprócz kwestii, które zarówno jednoczyły, jak i dzieliły chrześcijan, ich religijny świat wypełniały też inne wierzenia: funkcjonowali w nim nienawróceni politeiści, wyznawcy wschodnich kultów, zwolennicy Zoroastry i Maniego, jak również mające za sobą długą tradycję gminy żydowskie. W świat ten wkroczył islam, pod którego potężnym wpływem znaleźli się mieszkańcy wschodnich i południowych wybrzeży Morza Śródziemnego, od Syrii aż po Hiszpanię. W ósmym wieku pierwsza fala oficjalnego niszczenia świętych obrazów (ikonoklazmu) w Bizancjum sprawiła, że zwykli ludzie decydowali się ginąć za swe ikony. Podczas gdy islam zakazał wszelkich świętych wizerunków, Rzym uświadomił sobie swe przywiązanie do obrazów religijnych, teologowie Karola Wielkiego zaś zaczęli wątpić w swoje. Ósmy i dziewiąty wiek były zatem kluczowe dla ukształtowania się trzech odrębnych, lecz powiązanych z sobą regionów: bizantyjskiego Wschodu, muzułmańskiego Południa – Egiptu, Afryki Północnej i Hiszpanii – oraz łacińskiego Zachodu, który stał się Europą. W pewnej mierze podział ten przetrwał aż do naszych czasów.
Kolejnym powodem mojej fascynacji tym okresem historycznym jest wyraźne przywiązanie kobiet do obrazów religijnych w średniowiecznym Bizancjum, mające być może związek z wykluczeniem kobiet z oficjalnej hierarchii kościelnej. Każe ono także zastanawiać się nad motywami postępowania dwóch władczyń, bohaterek mojej książki Krwawe cesarzowe, które przywracały kult ikon w latach 787 i 843. Gdy cesarzowe Irena i Teodora odwoływały ikonoklastyczną politykę wprowadzoną i popieraną przez swych mężów i dalszych męskich krewnych, odnoszę wrażenie, że działały z jak najbardziej męską bezwzględnością i przebiegłością. Jednak podejmując tę inicjatywę, przyjmowały też role polityczne o znaczeniu, jakie byłoby nie do pomyślenia w innych średniowiecznych społeczeństwach. Tak więc choć ówcześni kronikarze uważali ich uwielbienie dla ikon za oznakę kobiecej słabości, z pewnością nie jest to cała prawda o tej więzi, którą łączyłabym z bizantyjską tradycją kobiecych rządów, „cesarskiej kobiecości”.
Kolejnym sposobem odkrywania Bizantyjczyków były wykopaliska. Podczas prac wykopaliskowych w Grecji, na Cyprze oraz w Kalenderhane Camii, ważnym stanowisku archeologicznym w sercu Konstantynopola, współczesnego Stambułu, miałam do czynienia z kulturą materialną, na której opierała się ta cywilizacja. Badanie kościołów Krety i Kithiry, wyspy u południowych wybrzeży Grecji kontynentalnej, czy też dokumentowanie ceramicznych znalezisk ze średniowiecznej wiejskiej rezydencji Kouklia w południowo-zachodniej części Cypru, sprawia, że ich średniowieczni mieszkańcy stają się bardzo bliscy. Podczas mojego pierwszego sezonu wykopaliskowego w Pafos, także na Cyprze, odkryliśmy w ruinach zamku Saranda Kolones fragmenty szkieletu kobiety, wraz z pierścieniami ze złota i pereł, jakie miała na sobie w momencie trzęsienia ziemi, które nawiedziło wyspę w roku 1222. W Stambule robotnicy badający pęknięcie, jakie powstało na skutek mrozu w meczecie Kalenderhane, odkryli pustą przestrzeń za ścianą w pobliżu monumentalnego akweduktu, który do dziś dominuje nad starą częścią miasta. Jeden z tych utalentowanych konserwatorów obmacał skraj panelu i rozpoznał kostki, jak się okazało, wczesnochrześcijańskiej mozaiki z wyobrażeniem Matki Boskiej pokazującej Symeonowi Dzieciątko Jezus. Możliwe, że zamurowano ją, by uchronić przed zniszczeniem przez ikonoklastów. Podobnie cała kaplica z fragmentami fresków poświęconych św. Franciszkowi z Asyżu została zamurowana w roku 1261, gdy mnisi uciekali z Konstantynopola po zakończeniu łacińskiej okupacji miasta. Te dwa wspaniałe dzieła sztuki chrześcijańskiej, wschodniej oraz zachodniej, zostały później odrestaurowane przez Ernesta Hawkinsa i obecnie oglądać je można w Muzeum Archeologicznym w Stambule.
Na moje wyobrażenia o Bizancjum wpłynęły też rozsiane po całym świecie śródziemnomorskim świadectwa jego średniowiecznej potęgi. Jako nastolatka odwiedziłam Rawennę w północnych Włoszech, gdzie zachwyciły mnie mozaikowe portrety bizantyjskiego cesarza Justyniana i jego żony, cesarzowej Teodory, gwiazdy na niebiańskim firmamencie mauzoleum Galli Placydii, oraz procesje świętych i stada owieczek, zdobiące kościoły tego miasta. W roku 2005, przeszło czterdzieści lat później, dane mi było wspiąć się na dach kościoła klasztoru św. Katarzyny na górze Synaj, który ufundowała ta sama cesarska para, mimo że północny Adriatyk dzielą od Morza Czerwonego z górą trzy tysiące kilometrów. Tam, w miejscu gdzie – jak wierzono – ukazał się krzak gorejący, a Mojżeszowi nakazano zdjąć sandały, ponieważ sama ziemia jest święta, przeczytałam inskrypcje upamiętniające fundację Justyniana i Teodory, wyryte na oryginalnych belkach z szóstego wieku, zachowanych w idealnym stanie w suchym, wolnym od termitów środowisku egipskiej pustyni. Tego rodzaju doświadczenia dają poczucie namacalności temu, co bizantyjscy historycy pisali o cesarzu i jego żonie.
W Rzymie, na Sycylii, w Moskwie, a przede wszystkim, rzecz jasna, w Konstantynopolu, w całej Turcji, Grecji i na Bałkanach dostrzec można ślady Bizancjum. Nic jednak nie może się równać ze zdumieniem z odkrycia bizantyjskich mozaik w mihrabie Mezquity, Wielkiego Meczetu w hiszpańskiej Kordobie, powstałych na zlecenie panującego w dziesiątym wieku kalifa Al-Hakama II, albo z zaskoczeniem, z jakim, dotarłszy późnym popołudniem po długiej podróży przez Alpy Pontyjskie do Trapezuntu nad Morzem Czarnym, unosi się wzrok na pałac ponad miastem.
Bizancjum żyje też wciąż w ceremonii Cudu Ognia Świętego – przekazania ognia wielkanocnego w jerozolimskiej Bazylice Grobu Świętego, kiedy to w ciemnościach metropolita wychodzi z Grobu z symbolizującą zmartwychwstanie Chrystusa płonącą świecą, od której wszyscy wierni zapalają własne. Nawet dziś, we współczesnych Atenach, tłumy schodzące po północy w Niedzielę Wielkanocną ze świecami ze wzgórza Likawitos są dobitnym świadectwem siły obrzędów, które upamiętniają to wydarzenie od niemal dwóch tysięcy lat.
Z powodów, które zostaną wyjaśnione w tej książce, bizantyjskie wyroby zostały rozproszone po całej Europie i przechowywane są w najmniej spodziewanych miejscach. Natykając się na bizantyjską tkaninę jedwabną zwaną Płaszczem Aleksandra w Bawarii, znajdując kontrakt małżeński Teofano i Ottona II z dziesiątego wieku w Wolfenbüttel lub odkrywając dziesięciowieczne plakietki z kości słoniowej, służące dziś jako okładki książek, człowiek nabiera wyobrażenia o rzemieślnikach, którzy je wykonali, oraz o kulturze, w której wytwarzane były takie precjoza. Na Zachodzie przez stulecia były one traktowane jak skarby, choć średniowieczni uczeni i duchowni Zachodu przyczynili się także do rozpowszechnienia wielu mylących stereotypów na temat „bizantyjskości”.
Bizancjum stawało mi się coraz bliższe wraz z każdym przygotowywanym cyklem wykładów poświęconych jego dziejom. Chcę podziękować zwłaszcza tym wszystkim studentom, którzy kwestionowali moje poglądy. Choć docenianie tego wpływu stało się zwyczajem, w moim wypadku posada w Princeton w roku 1990 zaowocowała nieoczekiwaną premią w postaci kontaktu ze szczególnie błyskotliwą grupą słuchaczy studiów magisterskich, których przyciągnął tamtejszy niezrównany wydział historii. Wśród tak inspirujących kolegów i żądnych wiedzy studentów nabrałam odwagi, by próbować nowych sposobów przekazania swej miłości do Bizancjum. Christine Stansell, jedna z owych koleżanek, odwiedziła mnie później w Londynie i zapytała z życzliwością i nadzieją, czy nie nadeszła już „pora na żniwa”. Ta książka jest częściowo jej zasługą, na równi z moimi nieoczekiwanymi gośćmi.
To sprowadza mnie z powrotem do kwestii formy. W szekspirowskim Londynie bizant i kawior, złota moneta nazwana od Bizancjum oraz rybia ikra spożywana w takich ilościach przez jego mieszkańców, były jednakowo swojskie. W taki pośredni sposób dziedzictwo Bizancjum znaleźć można w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Ta książka usiłuje wyjaśnić dlaczego. Zamiast wzorować się na niezliczonych wcześniejszych wprowadzeniach i opracowaniach, postanowiłam wybrać konkretne charakterystyczne dla Bizancjum wydarzenia, zabytki i postacie i omówić je w kolejności odzwierciedlającej zasadniczy podział dziejów Bizancjum. Pierwszych siedem rozdziałów poświęconych jest podstawowym zagadnieniom, takim jak Konstantynopol, prawo, religia, obejmując swym zakresem całe bizantyjskie milenium. Pozostałe rozdziały nakładają się częściowo, jeśli zajmują się tymi samymi wydarzeniami z innej perspektywy. Największą trudność sprawiła mi selekcja, gdyż trudno było pominąć tak wiele barwnych anegdot i intrygujących szczegółów. Zdołałam zaserwować jedynie meze, wybór przystawek. Bibliografia podana na końcu książki może zachęcić do wielu dalszych, treściwszych dań. Tu staram się odpowiedzieć na pytanie zadane mi przez budowlańców w King’s College i wyjaśnić, dlaczego wszyscy powinniśmy lepiej poznać historię Bizancjum.
[Konstantyn] pełen podziwu dla położenia miasta […] postanowił je rozbudować i przystosować do potrzeb rezydencji cesarskiej […] Piętnaście stadiów za starym murem otoczył je nowym, który oddzielał cały przesmyk od morza do morza […] Zbudował pałac cesarski niewiele mniejszy od pałacu w Rzymie. Przyozdobił wspaniale hipodrom, do którego włączył świątynię Dioskurów. Zosimos, Nowa historia, ok. 501 r.
Bizancjum – Konstantynopol – Stambuł jest jednym z najbardziej niezwykłych miejsc na ziemi. Podobnie jak Nowy Jork, Sydney i Hongkong, jest to potężna metropolia z pełnomorskim portem, który wprowadza morze w samo serce miasta. Bliskość wody, gra odblasków słońca na falach i odległa linia horyzontu nadają światłu niespotykaną gdzie indziej barwę. Tym, co zachwyciło Konstantyna, gdy w początkach czwartego wieku naszej ery szukał nowej stolicy dla cesarstwa rzymskiego, była lokalizacja, pozwalająca mu kontrolować lądowe i morskie szlaki pomiędzy Europą i Azją. Znalazł odpowiednie miejsce z bezpiecznym portem nad Złotym Rogiem, który można było zamknąć łańcuchem, aby zagrodzić dostęp wrogim statkom i zapewnić osłonę przed groźnymi prądami Bosforu. Latarnia morska, zwana Wieżą Panny, stoi rzekomo w miejscu, gdzie Leander z greckiego mitu przypływał do swej ukochanej Hero. Dziś wskazuje ona drogę rosyjskim tankowcom (pomylono tu Bosfor z Dardanelami). Do niedawna jednak można było wynająć łódkę, by przepływając przez cieśninę, podziwiać imponującą panoramę Konstantynopola. I choć dziś dwa mosty łączą Azję i Europę, promy pasażerskie w dalszym ciągu przemierzają Bosfor, oferując szklankę czarnej herbaty i semity, obtoczone w sezamie pierścienie pieczonego ciasta. W pogodne dni siedzenie na pokładzie i podziwianie malowniczych widoków Konstantynowego grodu jest jedną z największych przyjemności życia w Stambule.
Urodzony w Niszu na środkowych Bałkanach Konstantyn był synem cesarza Konstancjusza Chlorusa, jednego z czterech współwładców w ustanowionym przez Dioklecjana (284–305) systemie mającym zapewnić wielce potrzebny element stabilności w rozległym rzymskim świecie. Tetrarchia, „rządy czterech”, w praktyce dzieliła cesarstwo na dwie połowy, rządzone przez dwóch zgodnie działających władców, augustów, mających do pomocy dwóch niższej rangi cezarów, którzy mieli uzyskać pełnię władzy po ich śmierci. System ten załamał się z powodu ambicji cesarskich synów, którym nie przydzielono w nim żadnej roli. Konstantyn stał się tego dobitnym przykładem, kiedy po śmierci jego ojca w Yorku w roku 306 wojsko okrzyknęło go cesarzem. Nie został jednak uznany przez Galeriusza, władcę wschodniej części cesarstwa, i kilka lat później było trzech różnych dowódców wojskowych roszczących sobie prawa do tytułu cesarza Zachodu. Ruszywszy z Brytanii na południe, Konstantyn pokonał rywali, po czym w roku 312 starł się z Maksencjuszem przy moście Mulwijskim pod Rzymem. Po tym decydującym zwycięstwie wkroczył triumfalnie do Wiecznego Miasta, gdzie został uznany przez senat, nie zgodził się jednak zgodnie ze zwyczajem złożyć bogom dziękczynienia za swój sukces przy Ołtarzu Zwycięstwa. Później twierdził, że na niebie ukazał mu się krzyż, co zinterpretował jako znak od Boga chrześcijan, który obiecywał mu zwycięstwo. Został cesarzem Zachodu dzięki sile oręża, a teraz musiał negocjować z Licyniuszem, cesarzem Wschodu.
Obaj władcy spotkali się w roku 313 w Mediolanie i utrwalili wspólne rządy przez związki małżeńskie, które zjednoczyły cesarstwo. Postanowili także wydać edykt tolerancyjny głoszący, że wszystkie religie, włącznie z chrześcijaństwem, mogą być praktykowane bez przeszkód, jeśli tylko wyznawcy każdego z bogów będą modlić się o pomyślność cesarstwa rzymskiego i cesarzy. Od tamtej pory chrześcijanie modlą się za swych władców. Bez względu na osobiste wierzenia Konstantyna (zob. niżej) w roku 313 zrobił on krok w kierunku uczynienia tego wyznania oficjalną religią cesarstwa i konsekwentnie faworyzował chrześcijan. Zaciekła rywalizacja między obydwoma władcami dobiegła końca dopiero jedenaście lat później, gdy Konstantyn pokonał Licyniusza pod Chrysopolis po azjatyckiej stronie Bosforu. Wziął rywala do niewoli, wygnał go do Tesaloniki i zdradziecko kazał zamordować. W ten sposób w roku 324 stał się władcą nie tylko Zachodu, ale i rozleglejszego, zamożniejszego i gęściej zaludnionego Wschodu. Przemierzył i zawojował wzdłuż i wszerz cały rzymski świat, którym rządził przez kolejnych trzynaście lat, aż do śmierci w roku 337.
Po zwycięstwie nad Licyniuszem Konstantyn uznał, że cesarstwo potrzebuje stolicy na Wschodzie, bliżej swej najpoważniejszej rywalki, Persji, która regularnie groziła inwazją. Brano pod uwagę prastare miasto Troję. Wybór Konstantyna padł jednak na kolonię założoną przez Greków z Megary, przypuszczalnie w siódmym wieku p.n.e., na europejskim brzegu Bosforu. Z tych mitycznych początków wyrosło Byzantion, kontrolujące szlaki żeglowne na zdradliwych wodach łączących Morze Czarne z morzem Marmara, które z kolei łączy się poprzez Dardanele z Morzem Egejskim.
Byzantion położone było na wzniesieniu i miało dobrze chroniony port na Złotym Rogu. Ponieważ morze opływało je z trzech stron, od północy (Złoty Róg), wschodu (Bosfor) i południa (morze Marmara), za całe fortyfikacje wystarczał mu mur od zachodu. Co więcej, miasto panowało nad szlakami lukratywnego transportu morskiego towarów z dalekiej Północy (bursztyn, futra, metal i drewno) i z regionu śródziemnomorskiego (oliwa, zboże, papirus, len oraz sprowadzane z Dalekiego Wschodu przyprawy), jak również odbywającego się drogą lądową handlu między Zachodem i Azją. Pod koniec drugiego wieku cesarz Septymiusz Sewer wzmocnił jego mury, które zawsze stanowiły słaby punkt, i wzniósł nowe budowle.
Konstantyn uczynił z Byzantion nową stolicę, którą nazwał własnym imieniem, tak samo jak Hadrian założył Hadrianopolis (Adrianopol), a Aleksander Wielki Aleksandrię. W roku 324 w tradycyjnej ceremonii wyorano bruzdę wytyczającą przebieg nowych murów lądowych, które czterokrotnie powiększały rozmiary miasta i wykorzystywały w maksymalnym stopniu możliwości terenu, obejmując, jak podaje Zosimos, obszar około ośmiu kilometrów kwadratowych. Wyznaczono położenie bram w zachodnim murze oraz wzdłuż morza Marmara i Złotego Rogu. Po sześciu latach wytężonych prac budowlanych, 11 maja 330 roku, nastąpiła uroczysta inauguracja Konstantynopola z ceremoniałem odwołującym się do dawnej dumy obywatelskiej i festynów miejskich. Na hipodromie odbyły się wyścigi rydwanów, ulubiony sport wszystkich Rzymian, otwarto do użytku publicznego nowe łaźnie Zeuksypa, mieszkańcom zaś rozdawano żywność, odzież i pieniądze. Ci, którym dane było zamieszkać w nowej stolicy, przyjęli miano Bizantyjczyków, by zaznaczyć swą więź z antyczną kolonią Byzantion oraz wyróżnić się jako jej prawdziwi obywatele.
W mieście Konstantyna skupiały się główne szlaki handlowe, zarówno lądowe, jak i morskie, które zbiegały się przy głębokiej cieśninie dzielącej Europę od Azji. W odróżnieniu od greckiej kolonii Chrysopolis po azjatyckiej stronie Bosforu, dzięki naturalnemu położeniu na wzniesionym skalistym półwyspie było bezpieczne. Jedną z wielkich zalet lokalizacji na otoczonym niemal ze wszystkich stron przez wodę skrawku lądu było to, że zachodni mur przebiegający w poprzek półwyspu zamykał spory obszar stosunkowo krótką linią umocnień. Co więcej, trudniej było zaskoczyć obrońców atakiem od strony lądu. Miasto wymagało regularnego zaopatrzenia w wodę, które zapewniały mu długie akwedukty i cysterny do gromadzenia deszczówki. Łatwy dostęp do żyznych ziem w głębi lądu i obfitych łowisk czynił tę naturalną twierdzę wyjątkowo trudną do wzięcia szturmem.
Nawet przy tych naturalnych zaletach decydującym elementem obrony miasta byli zawsze jego mieszkańcy, ich instytucje, kultura oraz organizacja stworzone w obrębie murów. Od początku Konstantynopol nazywany był także Nowym Rzymem. Podobnie jak „Stary Rzym”, był usytuowany na siedmiu wzgórzach i podzielony na czternaście dzielnic, połączonych szerokimi ulicami prowadzącymi z centrum do bram w zachodnim murze. Jego place zdobiły antyczne posągi sprowadzone ze wszystkich części imperium. Na górującym nad Bosforem akropolu wznosiły się dwie świątynie poświęcone Rei, matce bogów, oraz Fortunie Rzymu. Na Forum Konstantyna, w sercu miasta, stała imponująca porfirowa kolumna wykonana z purpurowego kamienia, który sprowadzano z Egiptu. Na jej szczycie ustawiono pogańską statuę Apolla, przerobioną na posąg cesarza. Kolisty plac otaczały portyki ozdobione dziełami sztuki, od wschodu i zachodu zaś łuki triumfalne wyznaczały wyjścia na Mese (główną arterię).
Wśród upiększających nową stolicę rzeźb znalazła się Kolumna Wężowa z Delf, ufundowana po greckim zwycięstwie nad Persami pod Platejami (479 r. p.n.e.), oraz egipski obelisk z Karnaku, upamiętniający jakiś znacznie dawniejszy triumf. Hipodrom, przyozdobiony grecko-rzymskimi symbolami powodzenia i zwycięstwa, przypominał muzeum pod gołym niebem. Posągi pogańskich bogów (Zeusa, Heraklesa), realnych i fantastycznych zwierząt, władców, takich jak: Aleksander Wielki, Juliusz Cezar i Oktawian August, oraz Rzymu w postaci wilczycy z Romulusem i Remusem, walczyły o lepsze z trofeami wojennymi. Nad bramkami startowymi u wejścia ustawiono cztery antyczne konie z brązu, by dodawały ducha walki zarówno zawodnikom, jak i widzom starożytnej sztuki wyścigów (il. 25). Szerokie arterie łączące poszczególne dzielnice, obrzeżone kolumnadami, w których mieściły się kramy kupców i rzemieślników, nadawały nowej stolicy imponujący wygląd.
W swoim mieście Konstantyn bił solid (po grecku nomisma), który wprowadził na Zachodzie w roku 309. Był to nowy typ monety z 24-karatowego złota, który stał się najbardziej wiarygodnym środkiem płatniczym późnego antyku i świata bizantyjskiego. Aż do początków jedenastego wieku wszyscy cesarze bili złote monety porównywalnej jakości i próby, przez ponad siedemset lat utrzymując stabilny standard, co uznać trzeba za niezwykłe osiągnięcie (il. 18). Ponieważ na cesarskich monetach często wyobrażano personifikacje Rzymu i Zwycięstwa, Konstantyn zaadaptował ten wzorzec, umieszczając tam Tyche (Fortunę, boginię pomyślności) Konstantynopola. Ukazana jest ona jako siedząca na tronie kobieta w blankowanej koronie symbolizującej mury miejskie; w rękach trzyma róg obfitości, symbol jego bogactw – alegoryczne wyobrażenie męskiej władzy w kobiecej postaci, wedle interpretacji Mariny Warner. Cesarskie monety bite w Konstantynopolu szeroko rozpowszechniały symbol nowej stolicy. Z czasem pogańska symbolika została zastąpiona przez chrześcijańską: krzyż pojawił się po raz pierwszy w szóstym wieku, wizerunek Chrystusa zaś pod koniec siódmego. Począwszy od ósmego wieku, nomisma stała się jedyną złotą monetą, jaką znało średniowiecze, i była wysoko ceniona w regionach, w których bito pieniądz ze srebra. Bizantyjskie złote solidy znajdowano w wykopaliskach w Skandynawii, zachodniej Europie, Rosji, Persji i na Cejlonie.
Zakładając swój Nowy Rzym, Konstantyn I wprowadził nad Bosfor wiele cech Starego Rzymu nad Tybrem. Obdarowywał ziemią i przywilejami rodziny senatorskie, które zgodziły się na przenosiny na Wschód, i utworzył nowy senat konstantynopolitański. Tym, którzy budowali sobie domy w Nowym Rzymie, przyznawano żetony, które upoważniały ich do codziennego odbioru świeżego chleba w punktach zlokalizowanych w każdej z czternastu dzielnic miasta. Dla zagwarantowania zaopatrzenia stolicy wznoszono horrea (magazyny zbożowe) i cysterny na wodę. W roku 359 powołano na wzór Rzymu prefekta odpowiedzialnego za sprawy miasta i skoncentrowano tam całą administrację imperium. Powielając rzymską zasadę „chleba i igrzysk” (zob. rozdział 3.), Konstantyn ukończył budowę hipodromu i zlecił organizację tak lubianych w starożytności wyścigów i widowisk zawodowym dostarczycielom rozrywek (stronnictwom cyrkowym, czyli fakcjom).
Od roku 330 aż do śmierci w roku 337 Konstantyn walczył z wrogami na Wschodzie, przenosząc się z jednego pałacu do drugiego, zamiast rezydować stale w Konstantynopolu. Od czasu swego pierwszego zwycięstwa w Rzymie raz tylko powrócił do starożytnej stolicy – na obchody dziesiątej rocznicy swego wstąpienia na tron (315 rok), kiedy to poświęcił Nową Bazylikę i odsłonił łuk triumfalny w dolinie Kolosseum. Jego nowa fundacja rozrastała się kosztem Starego Rzymu oraz innych miast, które wcześniej pełniły rolę cesarskich rezydencji: Trewiru, Nikomedii ulubionej przez Dioklecjana, Sirmium nad Dunajem czy też Antiochii na pograniczu dzisiejszej Turcji i Syrii. Choć wiele senatorskich rodzin pozostało na Zachodzie, Konstantynopol przyciągał rzemieślników, architektów, kupców i poszukiwaczy przygód, nowy dwór zaś potrzebował wykształconych ludzi, aby głosili chwałę nowych chrześcijańskich cesarzy, a także kierowali administracją. Nie mając tradycyjnej warstwy szacownych rodów, w rzymskim stylu szczycących się swoją genealogią, Konstantynopol był bardziej otwarty na talenty; nowo przybyli, którzy wykazali się zdolnościami, błyskawicznie awansowali. Ta mobilność społeczna oznaczała, że w mieście słabiej zaznaczał się podział między arystokracją a plebsem, choć parweniusze zawsze byli przedmiotem drwin, niewolników zaś traktowano tak samo źle jak wszędzie.
Charakter związków Konstantyna z chrześcijaństwem jest sprawą dyskusyjną: jego biograf Euzebiusz (biskup Cezarei, 313–ok. 340) wynosi je ponad wszystko inne, podczas gdy świeccy historycy odnotowują, że podobnie jak ojciec wyznawał kult niezwyciężonego słońca, Sol Invictus. Pod koniec piątego wieku Zosimos obwiniał Konstantyna o wszelkie niedomagania cesarstwa rzymskiego, twierdząc, że porzucił on wiarę przodków (w pogańskich bogów), ponieważ „jakiś Egipcjanin […] zapewnił [go], że wiara chrześcijan gładzi każde przewinienie”. Historyk wyjaśnia także, skąd wzięło się u cesarza poczucie winy: Konstantyn zabił swego syna Kryspusa, podejrzewając go o niestosowne stosunki z macochą, cesarzową Faustą, ją samą zaś zamknął później w przegrzanej łaźni, dopóki nie umarła. Otrzymał chrzest, jednak dopiero na łożu śmierci. Nie było to niczym wyjątkowym, gdyż chrześcijanie chcieli uniknąć grzeszenia po chrzcie, z reguły więc odkładali tę ceremonię do ostatniej możliwej chwili.
Różne wersje historii o wizji krzyża, jaką miał przed bitwą przy moście mulwijskim, sugerują, że jest ona mitem, choć chrześcijańscy autorzy uznali ją później za moment jego nawrócenia. Jednak zimą 312 roku w Rzymie Konstantyn polecił namiestnikowi Kartaginy zwrócić mienie chrześcijan, skonfiskowane podczas niedawnych prześladowań, miejscowemu biskupowi lub wypłacić rekompensatę, jeśli przedmioty zostały sprzedane albo przetopione. Wskazuje to na zdecydowaną zmianę dotychczasowego cesarskiego stanowiska wobec chrześcijaństwa jako siły mogącej osłabić potęgę militarną, jak również odmawiającej należnej czci prastarym bogom oraz cesarzom.
Choć Konstantyn popierał chrześcijańskich przywódców i finansował budowę chrześcijańskich kościołów, jego synowie pozwolili także na wzniesienie w Italii świątyni służącej kultowi rodziny cesarskiej, a jej kapłanom – składać ofiary w dawnym pogańskim stylu. Z kolei, jak się wydaje, niektóre świątynie zostały zmuszone do oddania swych posągów, a ich drzwi i dachy odarto z wszelkich ozdób z metali szlachetnych. Ofiarniczy element pogańskiego kultu był stopniowo ograniczany; zabijanie zwierząt miała zastąpić bezkrwawa ofiara składana chrześcijańskiemu Bogu. Ponieważ wielu pogańskich filozofów również podkreślało, że „ofiarę” należy rozumieć w sensie duchowym, nie można upatrywać w tym wyłącznie wpływu chrześcijaństwa. Wskazuje to jednak na stopniową utratę znaczenia ofiary ze zwierząt, głównego aktu pogańskiego kultu. Tak więc bez względu na to, czy Konstantyn nawrócił się w wyniku wizji z 312 roku, czy też dopiero gdy poczuł zbliżającą się śmierć w roku 337, przez większą część swego dorosłego życia jawił się jako patron chrześcijaństwa, wspierając prześladowane dotąd społeczności; wyposażył ich wspaniałe nowe kościoły w wysadzane drogimi kamieniami sprzęty liturgiczne ze złota i srebra i próbował pomóc im w ściślejszym zdefiniowaniu własnej wiary.
Nie jest jasne, jak wiele nowych budowli kultowych w Konstantynopolu zostało wzniesionych przez cesarza. Prawdopodobnie zaplanował on kościół św. św. Apostołów, wraz z przylegającym do niego cesarskim mauzoleum, katedrę św. Ireny oraz kościoły poświęcone kultowi dwóch miejscowych męczenników, Mokiosa i Akakiosa. Poza stolicą Konstantyn darzył szczególną uwagą miejsca związane z ziemskim życiem Chrystusa; w roku 326 wysłał do Ziemi Świętej swą matkę, Helenę. Podczas tej pierwszej cesarskiej pielgrzymki ufundowała ona kościoły w Betlejem nad Grotą Narodzenia oraz w Jerozolimie nad grobem w pobliżu Golgoty, gdzie rzekomo odnalazła szczątki Krzyża Świętego. Rozdawała także pieniądze wojskom, co być może było zasadniczym celem jej podróży. Helena ustanowiła wzór dla późniejszych pielgrzymek, na których szlaku budowano gospody i przytułki. W 335 roku w jej ślady poszedł sam Konstantyn. Poświęcił kolejne sanktuarium pod wezwaniem Zbawiciela i wziął udział w synodzie w Jerozolimie, nim urządził obchody trzydziestej rocznicy swego panowania.
Jednakże wbrew rzymskiej tradycji kremowania cesarzy Konstantyn pochowany został zgodnie z chrześcijańskim rytuałem, w mauzoleum wybudowanym dla przechowywania relikwii dwunastu apostołów. Cesarz pragnął spocząć pośród wybranych uczniów Chrystusa. Euzebiusz opisuje go jako równego apostołom, czy wręcz trzynastego z nich, choć poglądy samego cesarza świadczą o tym, że uważał się za lepszego od nich. Jego syn, Konstancjusz II, ukończył budowę kościoła św. Apostołów i w latach 356–357 przeniósł tam domniemane kości świętych Tymoteusza, Łukasza oraz Andrzeja. Kolejni władcy powiększali imponującą kolekcję relikwii: szczególnie czczono welon, pasek i całun Matki Boskiej, przechowywane w sanktuarium pod jej wezwaniem w Blachernach. Cesarze co roku nawiedzali świątynię z tymi relikwiami oraz mauzoleum, gdzie okadzali groby, zapalali świece i modlili się za swych poprzedników. Tego rodzaju ceremonie utrwalały ideę nieprzerwanej linii chrześcijańskich władców, zapoczątkowanej przez Konstantyna.
Za sprawą systemu nadawania imion, który przyjął się w Bizancjum, komplikując jego historię, wielu późniejszych cesarzy także nosiło imię Konstantyn. Zazwyczaj pierwsze dziecko płci męskiej danego małżeństwa otrzymywało imię po dziadku ze strony ojca. Innych obwoływano Nowymi Konstantynami, jak gdyby stawiając ich na równi z założycielem Konstantynopola, jeszcze inni zaś dodawali imię wielkiego poprzednika do własnego, jak Herakliusz Konstantyn na początku siódmego wieku. Prócz jedenastu Konstantynów na cesarskim tronie zasiadało ośmiu Michałów, ośmiu Janów i sześciu Leonów. Lista zamieszczona na końcu książki ma pomóc rozróżnić ich po datach panowania oraz dokonaniach. Żaden z nich jednak poważnie nie zagroził ugruntowanej pozycji pierwszego Konstantyna.
Z czasem kult wielkiego cesarza i jego świątobliwej matki przeistoczył się we wzór chrześcijańskich rządów. Legendarne relacje o ich pobożności przesłoniły udział Konstantyna w zamordowaniu własnego syna i drugiej żony oraz niejasne pochodzenie jego matki. Kluczowy moment nastąpił w 451 roku na soborze chalcedońskim, kiedy to Marcjan i Pulcheria, rządząca para cesarska, zostali okrzyknięci „nowym Konstantynem i nową Heleną”. Marcjana porównano także do świętego Pawła i Dawida, natomiast o Pulcherii twierdzono, że przejawia wiarę i żarliwość Heleny. Dworzanie i świeccy urzędnicy, którzy reżyserowali te owacje, bez wątpienia dostrzegali znaczenie takiego wywyższenia swych władców. Przy okazji przyczynili się też do tego, że zaliczono założyciela Konstantynopola oraz jego matkę w poczet świętych chrześcijańskiego Kościoła, i w takiej właśnie roli pojawiają się oni w późniejszych średniowiecznych opowieściach oraz na freskach, gdzie często przedstawieni są po obu stronach Krzyża Świętego.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Tytuł oryginału: Byzantium: The Surprising Life of a Medieval Empire
Original English language edition first published by Penguin Books Ltd, London
Text copyright © Judith Herrin, 2007
The author and illustrator has asserted her moral rights
All rights reserved
Copyright © for the Polish translation and edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2013, 2018, 2023
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor merytoryczny: dr Anna Wolska
Redaktor: Małgorzata Chwałek
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Zbigniew Mielnik
Fotografia na okładce
Cesarzowa Zoe (fragment mozaiki z Hagia Sophia, Stambuł, XI w.)
© Bridgeman / PhotoPower
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Bizancjum, wyd. I, dodruk, Poznań 2024)
ISBN 978-83-8338-822-9
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer