Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Siostrom ostatecznie nie dano szansy naprawienia nadwyrężonych stosunków po przejściu wcześniejszych wydarzeń, bo tuż po przymusowej ucieczce z Polski i zamieszkaniu w portugalskim małym miasteczku, Celina kolejny raz znika bez śladu. Tymczasem druga z bliźniaczek musi wieść normalne życie i stwarzać pozory, gdyż zagrożenie tylko czyha na fałszywy ruch, by zaatakować.
Po niespełna roku od zdemaskowania kreta w tajnej polskiej agencji rządowej to właśnie Cecylia podczas relacji z fiesty Świętego Fermina w Pampelunie, wśród skandującego tłumu dostrzega Celinę w towarzystwie Miguela Almeidy, jednego z szefów europejskiej organizacji handlu żywym towarem.
Co skłoniło poturbowaną emocjonalnie kobietę do przejścia na stronę wroga? Zemsta za doznane krzywdy w Grecji? A może chęć odwetu na siostrze i polskich agentach, którzy walczą z mafią?
Czy bliźniaczki połączy wspólna walka, czy wręcz przeciwnie? Czy wzajemna uraza i pretensje nie przyćmią tego, co powinno być najważniejsze? W jakie sidła wpadła Celina i czy wyjdzie z tego cało? Kto stoi za wyborami kobiety? I czy relacje sióstr będą mogły na nowo się zacieśnić?
Celina jest równie wybuchowa i trzymająca w napięciu jak Cecylia. Pełna zwrotów akcji, gdzie niczego nie można być pewnym. Poznajcie dalsze przeżycia sióstr.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 292
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja
Zespół
Projekt okładki
Maksym Leki
Fotografie na okładce
© Malivan_Iuliia / shutterstock.com
Redakcja techniczna, składiłamanie
Damian Walasek
Przygotowanie wersji elektronicznej
Maksym Leki
Korekta
Urszula Bańcerek
Marketing
Wydanie I,Siemianowice Śląskie2024
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-100 Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 12
tel. 600 472 609, 664 330 229
www.videograf.pl
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2023
tekst © Elżbieta Downarowicz
ISBN 978-83-8293-181-5
Wszystkim, którzy powodują,
Ta świecąca prosto w oczy żarówka doprowadzała Celinę do szału. Odbierała zdolność logicznego myślenia, ale na tym przecież zależało przesłuchującym — na jak najszybszym wytrąceniu jej z równowagi, by zaczęła mówić to, co chcieli usłyszeć.
— Otwieraj te cholerne oczy, bo ci wytniemy powieki! — wrzeszczało na przemian dwóch kolesi, z których żaden nie udawał tego dobrego gliniarza.
— Pogięło was! Stracę wzrok. Ona mnie oślepia.
Od siedmiu godzin siedziała przykuta nogami do krzesła, z przedramionami nieruchomo opartymi o chropowaty drewniany stół. Najmniejsze przesunięcie rąk groziło podrapaniem, pozostawało więc poza sferą możliwości. Przez otwór w blacie biegł łańcuch, który łączył kajdanki na nadgarstkach i kostkach kobiety. Od braku ruchu wszystko ją bolało. Napięcie każdego mięśnia nawet podwójnie. Przekładała ciężar ciała z jednego pośladka na drugi, ale wtedy skrzypiało metalowe krzesło, a dźwięk ten jeszcze bardziej denerwował przesłuchujących ją mężczyzn.
Zadali już tyle pytań, że zapomniała, czegochcielina początku. Wciąż rzucali nowymi nazwiskami i czekali na reakcję. Jeśli wychwycili, że kogoś zna, momentalnie zasypywali ją kolejnymi, snuli insynuacje, szukali powiązań, które wcześniej mogły im umknąć dzięki sprytnym odpowiedziom Celiny. Zmęczona nierówną walką i by pokazać, że ma wszystkiego po prostu dość, oparła czoło o blat stołu.
— Królewna, ja pierdolę! Może jeszcze kocyk i poduszeczkę przynieść! — parsknął ten z przydługą siwą brodą.
— A i owszem — odparła buńczucznie, znów prostując plecy. — Ile razy mam powtarzać? Na każde pytanie odpowiadam: nie wiem, nie znam, pierwsze słyszę. Aż mnie język od powtarzania tego w kółko rozbolał. Ani się waż! — warknęła do łysego, kiedy zamachnął się w taki sposób, jakby zamierzał uderzyć ją w policzek.
— Masz to jak w banku, że jeszcze dziś oberwiesz!
— Chyba ty! — Szarpnęła łańcuchem. — Kończcie tę szopkę. Nic wam nie powiem, choćbyście mnie obdarli ze skóry, więc ty, łysy — wskazała go ruchem głowy — wyciągaj pukawkę i wal mi w potylicę, bo przecież mnie nie wypuścicie.
— Kto wie, kto wie?
Zadowolony opadł na oparcie krzesła, bo jednak jakiejś reakcji ostatecznie się doczekali. Przez sześć godzin Celina siedziała wyprostowana jak struna, ze wzrokiem utkwionym w jeden punkt i nie reagowała na żadne zaczepki. Teraz, pod wpływem zmęczenia, rozpoczęła etap pyskówki. To rokowało, że już niebawem straci kontrolę nad tym, co mówi i nareszcie wyjawi konkrety. Choć musieli przyznać, że zadziwiająco twardo obstawała przy rzekomej niewiedzy, a po tym wątłym, smukłym ciele nie spodziewali się takiego hartu ducha.
Psychiczne znęcanie im także zaczynało ciążyć, a skoro inne metody zawiodły, postawili na tę niezawodną, wywołującą strach.
— Sebastian Pinto. — Brodaty kolejny razrzucił na stółzdjęcie przystojnego młodego bruneta. — Kiedy planuje kolejny przerzut? Mów, kurwa!
— Nie znam żadnego Sebastiana Pinto i nic nie wiem o przerzucie. — Robiła wszystko, by nie zauważyli rosnącego zdenerwowania w jej głosie.
— Ile osób obstawia pierwszy transport? — Ten drugi drążył niezrażony.
— Ile samochodów jedzie w kolumnie?
— Dzień i godzina!
— Miejsce docelowe!
— Mów, do cholery! — Łysy ostatecznie odbezpieczył broń i przyłożył do skroni kobiety.
***
Kiedy rano szła na parking w kierunku kupionego prosto z salonu błękitnego Volkswagena Garbusa, nie przypuszczała, że zamiast wyruszyć nim na zwiedzanie Lizbony, swojego nowego miejsca zamieszkania, zostanie wciągnięta na pakę brudnego dostawczaka, a na jej twarzy zamiast uśmiechu pojawi się czarny bawełniany worek.Dobrze, że nie foliowy, pomyślała bezwiednie, bo wtedy z pewnością miałaby większy problem z oddychaniem. Kiedy usłyszała brzęczenie kajdanek i łańcucha, doznała uczucia, jakby znów wylądowała w Grecji i trafiła w łapy bezwzględnych oprawców. Z tą różnicą, że tym razem nie z własnej woli wsiadła do samochodu.
A tyle razy ją zapewniano, że może funkcjonować normalnie…
No i gdzie się podział ten jej niby-cień, mający dbać o bezpieczeństwo?
Na bieżąco otrzymywała informacje, że reszta członków jej małej rodziny wiedzie spokojne życie. Przy każdym kontakcie szczegółowo dopytywała zwłaszcza o los rodziców, bo przecież Cecylia w razie czego wykorzysta umiejętności swoje oraz Gerarda. Chloé znalazła u nich naprawdę bezpieczną przystań.
Przynajmniej z taką żyła nadzieją, bo dzisiejszy incydent może wywrócić ich poukładane życie do góry nogami.
— Strzelaj, kurwa, bo i tak wam nic nie powiem! — wrzasnęła na całe gardło.
Nogi zdrętwiały jej już tak dawno temu, że nawet stopami nie była w stanie poruszyć. Jedynie palce u rąk systematycznie prostowała i zaciskała, wbijając paznokcie w skórę. Ból skutecznie ją otrzeźwiał, bo powieki ze zmęczenia opadały coraz częściej, a i oddech stracił właściwy rytm. Potrzebowała go bardziej do uspokojenia rozszalałego serca niż przewentylowania organizmu. Tym bardziej że poznała mężczyznę na zdjęciu i czuła, że oni to zauważyli.
— Przyjrzyj się dokładnie. — Facet z brodą przybrał na chwilę łagodniejszy ton. — To za chwilę pozostanie tylko wspomnieniem. Znasz go. My to wiemy.
— Wystarczy data i godzina. — Łysy opuścił pistolet.
— Ja nic nie wiem.
— Wiesz! Mów, kurwa! Po co kryjesz tego bandytę? To handlarz prochów. Osiąga coraz większe wpływy.
— Nikogo nie kryję, bo go nie znam — powtórzyła niewyraźnie, opuszczając głowę.
— Patrz na nas!
Mrugnęła zbyt szybko powiekami. W jej wyobraźni powrócił obraz roześmianego mężczyzny w barze na przedmieściach. Kolejny raz pozwoliła, by ktoś ją oczarował i wykorzystał?
— Nie wiem, kim on jest! Nie wiem, kim wy jesteście! Czy pracujecie dla policji czy jakiejś kolejnej agencji z wydumanym ego! Żaden z was nie pokazał nawet podrobionej legitymacji. Mam sypać? Proszę bardzo, ale w zamian chcę przynajmniej wiedzieć komu i za jaką cenę! Najpierw spiszę swoją listę żądań, potem możemy przystąpić do negocjacji. Dość już mam tych waszych krzyków! Albo przystajecie na moje warunki — spojrzała na łysego — albo strzelaj, bo szkoda waszego i mojego czasu. Jak nie wy, to tamci i tak mnie zabiją, więc na jedno wychodzi, jeśli nic z wami nie ugram.
Zbiła ich z tropu tym tokiem rozumowania. Zauważyła, jak na ułamek sekundy zerknęli w stronę lustra weneckiego.
Niewielki pokoik zaczął przyprawiać ją o klaustrofobię. Brak świeżego powietrza i wysoka temperatura każdemu dawały się we znaki. Celina pochyliła głowę, próbując przedramionami zetrzeć pot z czoła, ale błyskawicznie się wyprostowała na dźwięk otwieranych drzwi.
— Wyjdźcie.
Z wielu powodów pragnęła wyrzucić z pamięci znajomy głos, a jednocześnie przez niego jej serce podskoczyło z radości.
— Dokończymy to — zadeklarował brodacz, zasłaniając wchodzącego mężczyznę.
Barany, pomyślała natychmiast. Wam się wydaje, że ja o nim zapomniałam?
— Wyjdźcie. Nic z niej nie wyciągniecie. Dowiodła lojalności dwukrotnie. W Grecji nie wydała swojej siostry, teraz też przeszła test śpiewająco.
— Test?! To kolejny cholerny test?! Mało ich przeżyliśmy podczas półrocznego przygotowania?! Rozkuj mnie, Tobiasz! Natychmiast! — Wściekłość kobiety momentalnie przezwyciężyła zmęczenie.
***
Tęsknił za tymi intensywnie zielonymi oczami. Kiedyś marzył, by odwzajemniła choć w części jego uczucia, ale po tym, co powiedziała pół roku temu, pragnął jednego — by jak najszybciej o niej zapomnieć. Ale im bardziej się starał, tym gorzej mu wychodziło. Celina tak głęboko weszła w podświadomość Tobiasza, że robił z nią w głowie niemal wszystko. Towarzyszyła mu w każdej chwili każdego dnia.
Kiedy jeszcze Cecylia przebywała w rządowym szpitalu, towarzyszył jej siostrze, Gerardowi i Chloé w przeprowadzce do małej portugalskiej mieścinki nieopodal Bragi. Urządzali dom i bawili się w rodzinę… do czasu tego cholernego telefonu od Marcina.
Najpierw poczuł ulgę, a potem wielkie rozczarowanie. O połączeniu nie mógł nikomu powiedzieć, nawet najlepszemu przyjacielowi. Rozkaz brzmiał krótko i bardzo wyraźnie: bezzwłocznie doprowadzić Celinę do placówki w Lizbonie. Resztą mieli się zająć tamtejsi agenci. Tobiaszowi przypisano rolę obserwatora, i to pozostającego do odwołania w ukryciu.
Pod pretekstem zrobienia dużych zakupów poprosił Celinę, by mu towarzyszyła w wyjeździe do supermarketu. Ileż się musiał nagimnastykować, by Chloé z nimi nie pojechała. Po tragicznych wydarzeniach w Grecji ciekawa świata dziewczynka ponownie chłonęła nowe doznania jak gąbka, skacząc z euforii nad każdym napotkanym kwiatkiem. Znowu miała, przysparzający jej wiele radości, swój pokój, który wraz z Celiną i za przyzwoleniem Gerarda oczywiście urządzała wedle własnego uznania. Marzyła o limonkowej kapie w kwiatki zakrywającej wielkie łóżko z tiulowym baldachimem, dlatego tak bardzo nalegała na udział w zakupach.
Tobiasz wciąż pamiętał, jak radość dziecka znikała w zastraszającym tempie, kiedy konsekwentnie odmawiał ponawianym prośbom.
Podobnie zareagowała Celina, gdy poznała prawdziwy powód wycieczki z biletem wyłącznie w jedną stronę. Ufała mu, a on ją perfidnie oszukał. Wszystkich okłamał i ciągle nie potrafił sobie tego wybaczyć.
Wspominał ich ostatnią rozmowę, a raczej kłótnię pełną żalu i pretensji, tak często, że wyrwany ze snu wyrecytowałby ją z pamięci. Teraz znów wróciło do niego każde słowo, choć w nieco innych okolicznościach.
***
— Ty draniu!
Rozkuł Celinę, a ta, ze łzami w oczach, natychmiast ruszyła na niego z pięściami.
— Sprzedałeś mnie jak świnię na targu i zniknąłeś na całe pół roku!
— Celina, wiesz, że obowiązuje nas przede wszystkim wykonywanie rozkazów. — Złapał ją za nadgarstki. — Musiałem to zrobić. Tłumaczyłem ci to wtedy i powtórzę teraz. Jesteś nam potrzebna.
— Myślisz, że czas tu zrobił swoje? Że polubiłam tę robotę?
— Ją docenisz dopiero wówczas, kiedy otrzymasz możliwość pracy w terenie. Mogę ci to potwierdzić na swoim przykładzie.
— Nie chciałam jej wtedy i nie chcę teraz. Te wasze testy! — prychnęła, odchodząc na bezpieczną odległość. — Znęcanie się psychiczne i fizyczne o każdej porze dnia i nocy…
— Mają cię w przyszłości uchronić przed najgorszym.
Nagle odzyskał dawną energię. Możliwość kłótni z nią dodała mu sił. W końcu poczuł, że każdy trybik wrócił na właściwe miejsce.
— Wszystko, co najgorsze, spotkało mnie pod waszymi marnymi rządami i pseudoopieką.
— Nie wiesz, o czym mówisz. Prawdziwe trudności napotkasz, kiedy wejdziesz w struktury…
— O ile wejdę.
Usiadła na swoim wcześniejszym miejscu i udawała, że czyści stół z okruszków. Jej słodki głosik nie zwiastował niczego dobrego.
— Nawet w żartach tak nie mów.
— Ja nie żartuję, Tobiasz.
Dobrze znał tę zaciętą minę i lodowate spojrzenie.
— Przeszłam to cholerne szkolenie, zdałam najlepiej te wasze testy, ale tylko po to, by jak najszybciej się od was uwolnić. Poza tym… — Podniosła palec wskazujący i podetknęła mu pod nos.
— Celina…
— Nigdy nie zyskacie pewności, że stoję po właściwej stronie, bo dla mnie ta druga oferta może się okazać znacznie atrakcyjniejsza.
— Mówisz tak, bo to mnie masz przed sobą i nadal nie możesz mi wybaczyć, że postąpiłem wbrew twojej prośbie. Marna zemsta, tym bardziej że nie ze mną stworzysz duet.
— Z nikim go nie stworzę. I — walnęła dłońmi w stół — zemstę zostawiłam sobie na później, co i tak nie zmienia faktu, że nadal cię nienawidzę i nigdy nie wybaczę tego, że mnie…
— Dość tych przepychanek. — Do pomieszczenia wszedł Marcin Adamski. — Przestań odstawiać scenki rodem z najlepszego teatru, bo tu nikt ci nie zaklaszcze. Pyskówki też odłóż na później, bo teraz są ważniejsze rzeczy do omówienia, w tym twoje nowe zadanie. Zresztą nieprzypadkowo zostałaś tu przetrzymana, by właśnie na maksymalnym zmęczeniu sprawdzić twoją reakcję na widok Sebastiana. Celina! — warknął, kiedy spostrzegł, że znowu otwiera usta. — Podpisałaś papiery!
— Hardy też podpisał. — Tradycyjnie palnęła szybciej niż pomyślała.
— Hardy za zdradę zapłacił cenę najwyższą. Ty też zamierzasz stracić życie? Naprawdę? Teraz, kiedy przed tobą możliwość robienia wyłącznie dobrych rzeczy? — podjął po chwili milczenia Tobiasz.
— Przypomnij sobie kobiety zamknięte razem z tobą w piwnicy — dorzucił Marcin.
— Dobra. Przestańcie już!
***
Nigdy przed nikim nie przyzna, że wciąż miewa koszmary wywołane tamtymi zdarzeniami. Słyszy jęki, skomlenie o kroplę wody, skrobanie zdartymi paznokciami po ścianie. Nienawidziła, kiedy ktoś ją bez uprzedzenia dotykał, bo odnosiła wówczas wrażenie, że chodzą po niej szczury. Najbardziej nie lubiła, kiedy czesano jej włosy. Po uwolnieniu pozwoliła na to tylko jeden jedyny raz Chloé. Sama je obcinała i farbowała, ale już nie na czarny, tylko na ognisty rudy kolor. Gdy słyszała płacz dziecka lub zawodzenie kobiety, odnosiła wrażenie, że ból rozrywa ją na kawałki.
Dlatego w ostateczności, po pierwszych dniach buntu, postanowiła podjąć postawione wyzwanie. Z czasem polubiła skrupulatne notowanie każdego szczegółu, pracowanie zwłaszcza nad drobiazgami, by dzięki nim w przyszłości od środka zniszczyć machinę opartą na kobiecym cierpieniu.
Już wtedy postanowiła, że zrobi to po swojemu, a nie pod ich dyktando, ale na głos tego nie powiedziała.
— Czego chcecie? Co ma przynieść ta kilkugodzinna szopka, poza zmęczeniem waszych kolegów?
— Poznałaś Sebastiana Pinto. Zauważyłem to. — Marcin podszedł do stołu i usiadł na jednym z wolnych krzeseł.
— I po to…
— Po to. — Nie pozwolił jej dokończyć. — Choć przyznaję, że potem zagrałaś koncertowo, dezorientując przesłuchujących. Doskonale wybrnęłaś z impasu, ale musisz przyznać, że się zdradziłaś.
— Przez irytację i znużenie. Wiem, co powiesz, więc nawet nie zaczynaj. Tak, masz rację, to mój największy problem i nawet pół roku nie wystarczyło, bym go w sobie zwalczyła.
— Na pocieszenie powiem, że tylko ja to zauważyłem. Tobiasz nie zdążył się zorientować.
— A tamci dwaj wiedzieli o naszej znajomości?
— Oni wykonywali rozkaz pod tytułem „zablefuj”.
— Sebastian naprawdę przeszedł na drugą stronę?
— Ależ skąd! — Marcin się uśmiechnął. — Świetnie działa z hiszpańskim oddziałem. Nam chodziło o twoją reakcję na znajomą twarz. Popracuj nad nią, bo być może kiedyś staniesz naprzeciwko niego lub kogoś, kogo znasz, i przez nieuwagę doprowadzisz do zdemaskowania agenta.
— Popracuję. — Obiecała bardziej sobie niż im. — To wszystko? Mogę w końcu wrócić do mieszkania?
— Jeszcze nie. — Tobiasz wyszedł na chwilę z pomieszczenia i wrócił ze stertą teczek. — Przeczytaj te akta bardzo skrupulatnie. Naucz się na pamięć jak najwięcej danych. Niestety nie możesz ich zabrać na akcję, by nikt ich przypadkiem u ciebie nie znalazł.
— Masz tydzień na poznanie swoich nowych przyjaciół — podkreślił Marcin. — Przepytamy cię z najdrobniejszego szczegółu dotyczącego ich dotychczasowego życia.
— A po tym tygodniu? — Z rosnącym niepokojem przenosiła spojrzenie to na Marcina, to na Tobiasza.
— Celina, wszystko w swoim czasie. — Marcin przesunął w jej kierunku pierwszy komplet. — Miguel Almeida, lat trzydzieści sześć, szef wszystkich szefów przynajmniej w zachodniej części Europy i zwłaszcza po zlikwidowaniu przez Cecylię wpływowych niemieckich bossów. Utrata dwóch przywódców w tak krótkim czasie wywołała u nich niemałą panikę, co skrzętnie wykorzystali Portugalczycy. Tym bardziej że stąd ma teraz prowadzić droga tranzytowa przez Maroko do Arabii Saudyjskiej.
— Abel Almeida, młodszy brat Miguela. Niecały miesiąc temu obchodził trzydzieste drugie urodziny. — Tobiasz otworzył kolejną teczkę. — Młodszy, ale przez to jakby mniej zapalony do realizacji postawionych przed nim zadań. Z kompleksem „tego drugiego syna” oraz niewykorzystanego potencjału. Znany z bezwzględności i…
— I? — Podniosła zaciekawione spojrzenie. — Raczej muszę wiedzieć wszystko.
— Osobistego testowania odsprzedawanego towaru — dopowiedział po głębokim westchnięciu. — Wiesz, co mam na myśli?
— Wiem… — przyznała bardzo cicho i nad wyraz spokojnie. — Dzieci też?
— Nie tak często jak dziewice. — Marcin utkwił nieruchome spojrzenie w zdjęciu przedstawiającym uśmiechniętego od ucha do ucha Abla. — Omijaj go szerokim łukiem i nigdy nie zostawaj sama w jego towarzystwie. — Popatrzył Celinie głęboko w oczy. — Tam nikt cię nie obroni. Jedynie brat ma na niego jakiś wpływ, ale podróżuje częściej niż mieszka w swojej rezydencji na przedmieściach Lizbony.
— Abel wyciąga pistolet z kabury równie często, jak rozpina spodnie. To naprawdę niebezpieczny facet. — Tobiasz usiadł w końcu naprzeciwko kobiety. — Najlepiej, byś od razu wpadła w łaski Donaty. Takie imię przyjęła główna kochanka Miguela, która z anielską cierpliwością znosi konkurencję w łóżku. Do haremu sprzedał ją własny ojciec za butelkę wódki. Miała wówczas czternaście lat. Przeżyła piekło zanim zdobyła sympatię Miguela, bo nie miłość. Dzięki temu od blisko trzech lat wiedzie spokojne życie, ale musi czuwać nad jego licznymi domami publicznymi. To niezwykłe przywiązanie jak na typa, o którym krążą niepochlebne legendy. Miguel nader często zmienia kobiety, dlatego wymyśl jakiś sposób, by na dłużej zwrócił na ciebie uwagę. Potrzebujemy kilku miesięcy, by wydobyć potrzebne nam informacje.
— Nie możecie w tym celu przekupić Donaty?
Nie odnaleźli w tym pytaniu żadnych podtekstów, bo też ich w nim nie ukryła. Stwierdziła po prostu fakt. Po co narażać życie agentów, skoro w samym gnieździe siedziała osoba posiadająca pełną wiedzę?
— Moglibyśmy to zrobić, gdyby na horyzoncie nie pojawiła się nagle konkurencja, i to wychodząca z tego samego źródła. Nasz plan upadł, gdy nastąpił rozłam w domu Almeida. Kiedyś tworzyli paczkę największych przyjaciół: Miguel, Abel, Sandoval Matos, lat trzydzieści pięć, i jego o dwa lata młodszy kuzyn Ruben Matos. — Tobiasz palcem przesuwał kolejne zdjęcia. — Jak zwykle poszło o pieniądze, a konkretnie o przeliczanie udziałów. Kiedyś dzielili forsę równo na cztery kupki, ale Abel zaczął wariować, przypisując sobie większośćzasług. W cudzysłowieoczywiście dla nas, bo dla nich handel ludźmi to po prostu bardzo dochodowy interes. Poza tym braciom Matos przestało się podobać, że Abel gwałci nieletnie dziewice, bo przez to „tracą na wartości”. A on „jakoś nie potrafi zwalczyć tej fanaberii”. Ten kretyn tak to właśnie im przedstawił. „Pociąg fizyczny jest silniejszy niż rozsądek”.
— Skąd to wiecie?
Dociekała, uważnie słuchając każdego słowa, czym wprawiała Tobiasza w coraz większe oszołomienie, bo przecież nie tak dawno robiła wszystko, by uwierzył, że praca agentki kompletnie jej nie interesuje. Nawet Marcin przywołał na twarz delikatny uśmiech, wyrażając tym samym znaczny poziom zadowolenia. Na ogół powściągliwy agent, który sam przeżył kilka lat, pracując pod przykrywką w międzynarodowej organizacji przestępczej i ze statusem nieboszczyka w realnym świecie, wyjątkowo pozwolił sobie na okazanie uczucia. Myślał, że samokontrola do tego stopnia przejęła stery jego życia, że nie odzyska dawnej wrażliwości, a jednak ta rudowłosa kobieta zdołała obudzić w nim sympatię, którą odczuwał względem Cecylii.
— Od trzech miesięcy nasz człowiek pracuje nad rozpracowaniem tej szajki. Wszedł do domu Miguela jako Fernando Alves.
Przed Celiną wylądowała fotografia wyciągnięta przez Tobiasza z teczki z napisem „Ściśle tajne”.
— Ten geniusz komputerowy został zatrudniony w charakterze księgowego — dopowiedział Marcin.
— Skoro on tam pracuje, to po co ja mam wskoczyć do łóżka Miguela? — Widząc ich zaskoczone miny, dorzuciła: — Bo przecież o to wam chodzi. Nikt nie zdobędzie więcej informacji i szerszego dostępu do zakazanych pomieszczeń niż kochanka. Nie mam racji?
— Masz. — Tobiasz natychmiast spuścił wzrok na stół.
— No, nie czerwień się, agencie — mruknęła z jakąś nutką satysfakcji. — Szkolenie obejmuje wiele sfer naszego życia, choć spać nam ze sobą nie kazaliście.
— Sztukę uwodzenia zdałaś celująco — podkreślił Marcin ku rozpaczy zażenowanego Tobiasza.
***