9,99 zł
Wyścigi Formuły 1 to nie jest sport dla kobiet. Sasha Fleming zamierza dowieść, że jest inaczej. Jej cel to wygrana w najważniejszych zawodach. Musi tylko przekonać swojego szefa, Marca de Cervantesa, żeby jej zaufał i pozwolił startować…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 139
Tłumaczenie:
Chwile przed katastrofą zdają się mijać w zwolnionym tempie. I nawet samochody, które pędzą z prędkością dwieście dwadzieścia kilometrów na godzinę, wyglądają, jakby sunęły leniwie po asfalcie, z płynnością i gracją tancerzy baletowych.
Sasha Fleming wstrząśnięta patrzyła, jak przedni błotnik samochodu Rafaela ociera się o tylne koło wolniejszego auta. Setki tysięcy kilogramów włókna węglowego wygięło się w tył. Pogięty metal przebił lewą oponę, przez co pojazd wykonał obrót o dziewięćdziesiąt stopni, a potem wystrzelił w górę.
Gdy znany całemu światu samochód wyścigowy uległ grawitacji i spadł na ziemię, doszło do eksplozji. Wybuch był tak potężny, że prawie ją ogłuszył.
– Rozbił się! Rozbił się! Aktualny mistrz świata, Rafael de Cervantes, rozbił swojego Espiritu DSII. Nie dalej jak dziś rano gazety donosiły, że to niezniszczalna maszyna. Jak mogli się tak pomylić?
Gdy nie mogła dłużej znieść złośliwej satysfakcji pobrzmiewającej w głosie komentatora, Sasha zerwała słuchawki z głowy. Jej serce zaczęło bić tak mocno i szybko, jakby lada moment miało wyrwać się z klatki piersiowej. Nie odrywała jednak wzroku od ekranów na ścianie zatoki przeznaczonej dla obsługi technicznej.
– Podkręć dźwięk – wrzasnął ktoś.
Zaciskając zęby, toczyła wewnętrzną walkę. Wspomnienia z przeszłości, z innego wypadku, kłębiły jej się w głowie, gdy na ekranach rozgrywał się przerażający spektakl.
„Czasami jedynym sposobem na pokonanie bólu jest zatracenie się w nim. Pozwól, żeby cię ogarnął, a kiedyś na pewno zniknie”. Jak często ojciec powtarzał jej te słowa? Kiedy skręciła kostkę podczas nauki jazdy na rowerze. Kiedy złamała rękę przy upadku z drzewa. Kiedy straciła matkę w wieku dziesięciu lat. Kiedy cierpiała po rozstaniu z niewłaściwym facetem.
Jak dotąd zdołała się ze wszystkim uporać. No, może prawie ze wszystkim.
Głos komentatora wyrwał ją z zamyślenia.
– W samochodzie nikt się nie rusza. Wyścig został wstrzymany, a samochód bezpieczeństwa jest już w drodze, podobnie jak karetka. Nie wygląda to dobrze…
Sasha z trudem łapała powietrze, jednocześnie próbując rozpiąć kilka guzików ciasnego kombinezonu. Dreszcze wstrząsały jej ciałem, gdy wspominała ostatnią rozmowę, którą odbyła z Rafaelem.
Był na nią wściekły, chociaż ona tylko próbowała pomóc. Usłyszała wiele oskarżeń skierowanych pod jej adresem. Czy to możliwe, że w jakiś sposób przyłożyła rękę do tej katastrofy? Czy ponosiła odpowiedzialność za wypadek?
– Karetka dotarła na miejsce. Pojawił się również brat Rafaela, Marco, właściciel ekipy Espiritu. Lada moment powinniśmy otrzymać jakieś wieści.
Na dźwięk imienia „Marco” przeżyła kolejny wstrząs. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że w końcu przyleciał na Węgry. W ciągu dwóch lat, które spędziła w zespole Espiritu jako rezerwowy kierowca, Marco de Cervantes nie opuścił ani jednego wyścigu. Wszystko zmieniło się w ostatni weekend. Cierpkie odpowiedzi Rafaela sugerowały, że bracia się pokłócili.
Jeden z kamerzystów, bez wątpienia odważny, przedarł się przez kordon ochroniarzy i uchwycił Marca – jego wyraźnie zarysowaną szczękę, nieznacznie pobladłą oliwkową cerę. Mężczyzna patrzył przed siebie, a jego postawa nie zdradzała żadnych emocji. W pewnej chwili odwrócił głowę i spojrzał prosto w obiektyw.
Sasha wstrzymała oddech na widok furii skrywającej się w jego piwnych oczach. Miał pełną napięcia twarz i zaciśnięte usta. Starał się, jak mógł, by niczego nie dać po sobie poznać. W zaistniałych okolicznościach nikogo nie powinno to dziwić.
Drżąc na całym ciele, odwróciła wzrok od ekranu. Zapragnęła czym prędzej uciec od widoku roztrzaskanego samochodu. Na tyłach garażu, gdzie składowano opony, mogła znaleźć tymczasowe schronienie.
Nie zdążyła jednak zrobić nawet kroku, ponieważ Tom Brooks, jej agent prasowy, odłączył się od zespołu i ruszył w jej stronę.
– Musimy przygotować się do wywiadu – rzucił szybko, przebierając palcami po iPadzie.
Ogarnęły ją mdłości.
– Już? Przecież nawet nie wiemy co z Rafaelem.
– I o to chodzi. Oczy całego świata będą zwrócone na naszą ekipę. Nie możemy pozwolić sobie na potknięcie. Wywiad musi być świetny – dodał szorstko.
Sasha przygryzła wargę. Jej żarliwe protesty w obliczu spekulacji mediów na temat jej rzekomego związku z Rafaelem tylko podsyciły niezdrowe zainteresowanie dziennikarzy.
– Do końca życia zamierzasz być kierowcą rezerwowym?
– Oczywiście, że nie.
– To dobrze, bo nie zamierzam być agentem prasowym kierowcy rezerwowego aż do śmierci. Masz okazję udowodnić, że dorównujesz chłopakom.
Poczuła, jak narasta w niej gniew.
– Nie zamierzam niczego udowadniać za wszelką cenę, Tom.
– Będziesz musiała. Myślisz, że którykolwiek z kierowców wahałby się na twoim miejscu choć przez ułamek sekundy?
– Nie będę żerować na tragedii Rafaela! Nawet nie wiemy, w jakim jest stanie!
– W takim razie czekaj z założonymi rękami, aż się czegoś dowiesz. Ledwie garstka kobiet zapisała się w historii Formuły X1. Tym bardziej masz szansę wskoczyć za kierownicę i sprawić, by świat zaczął mówić o tym, o czym powinien.
Nie musiał prosić o sprostowanie. Poczuła ukłucie bólu, ale zignorowała je i ściągnęła ramion.
– Nie obchodzą mnie plotki. Jestem dobrym kierowcą…
– A także córką Jacka Fleminga i byłą dziewczyną Dereka Mahoneya. Jeżeli chcesz być traktowana poważnie, musisz wyjść z ich cienia. Udziel wywiadu. Sięgnij po to, co ci się należy.
Gdy ponownie skupił uwagę na telefonie, Sashę ogarnęła panika. Chociaż nie lubiła zgryźliwego tonu Toma i jego bezduszności, nie mogła się z nim nie zgodzić. Nie często nadarzała się okazja, by z rezerwowego awansować na głównego kierowcę zespołu Espiritu, dlatego nie mogła jej przegapić, jeśli zależało jej na spełnieniu marzeń.
– Znalazłem reportera, który chętnie przeprowadzi wywiad…
– Nie. – Ponownie spojrzała na ekran. – Nie udzielę wywiadu, dopóki nie dowiem się, co z Rafaelem.
Dwie karetki pogotowia i pięć wozów straży pożarnej okrążyło zmasakrowany samochód. Iskry leciały w niebo, gdy strażacy cięli metal.
Marco de Cervantes obserwował akcję ratunkową z odległości niecałego metra, ignorując otaczających go ludzi i zaciskając pięści. Ani na moment nie oderwał wzroku od nieruchomej sylwetki brata w zniszczonym aucie.
Nie umieraj, Rafaelu, nie waż się, pomyślała Sasha z dudniącym sercem.
Twarz Toma złagodniała nieco, gdy podążył za jej spojrzeniem.
– Popracuję nad oświadczeniem, a ty znajdź jakieś ciche miejsce i ochłoń. – Pochylił się w jej stronę i szepnął: – To jest szansa, na którą czekałaś, Sasha. Nie zmarnuj jej.
Marco de Cervantes wszedł do prywatnej sali szpitala w Budapeszcie, chory z przerażenia. Zacisnął pięści, żeby powstrzymać drżenie rąk, i wolno podszedł do łóżka brata. Oczami wyobraźni wciąż widział koszmarne sceny z miejsca wypadku. Wszędzie była krew, mnóstwo krwi.
Spojrzał na bladą, spokojną twarz Rafaela i poczuł ucisk w gardle. To on podjął decyzję. Ostatnie słowo należało do niego. Postanowił dać bratu czas na odzyskanie zdrowego rozsądku, zamiast przekonywać go do swoich racji i przedstawiać sensowne argumenty. I to on pozwolił mu usiąść za kierownicą najpotężniejszego samochodu na świecie, gdy tamten wciąż nie pozbierał się po emocjonalnej traumie.
W przeciwieństwie do niego Rafael nie potrafił oddzielać sfery prywatnej od zawodowej. Jego życie przypominało chaos, w którym radość splatała się ze smutkiem, a triumf z poczuciem porażki.
Marco z trudem łapał powietrze. Ścisnął mocno dłoń brata i pochylił się nad łóżkiem szpitalnym.
– Masz przeżyć. Słyszysz? Przysięgam, że jeśli umrzesz, wytropię cię w piekle i skopię ci tyłek. – Przełknął ślinę, gdy poczuł suchość w gardle. Do oczu napłynęły mu łzy. Mocniej chwycił rękę brata, wiotką i ledwo ciepłą, jakby w ten sposób mógł przekazać mu siły witalne.
W uszach wciąż pobrzmiewało mu echo słów lekarza: „Obrzęk mózgu, krwotok wewnętrzny… Nie możemy zrobić nic więcej. Pozostaje czekać”. Zaklął pod nosem, odwracając się od łóżka.
Wyjrzał przez okno supernowoczesnego i niezwykle luksusowego prywatnego szpitala na dziedziniec ozdobiony fontannami i ukwieconymi klombami, które miały uspakajać pacjentów. W oddali widać było las ciągnący się po horyzont.
Ale malowniczy krajobraz nie przyniósł ukojenia. Natomiast tłum dziennikarzy i paparazzi tłoczących się przed bramą szpitala tylko popsuł mu humor. Przeczesał włosy palcami i ponownie stanął przy łóżku. Kątem oka dostrzegł migający ekran telewizora zawieszonego na ścianie. Jak na złość, kolejny raz relacjonowano wypadek z udziałem Rafaela.
Poczuł, jak zalewa go fala goryczy. Pięć minut później wyłączył obraz, po czym opadł ciężko na fotel obok brata.
– Pewnie byś się ze mną nie zgodził, mi hermano, ale miałeś szczęście, że zdołałeś uciec. Od wielu kłopotów.
Zaciskając zęby, dziękował w duszy Bogu za to, że jego brat nie mógł obejrzeć wywiadu emitowanego przed chwilą w wiadomościach. Chociaż Marco doskonale wiedział, do czego zdolni są ludzie szukający rozgłosu i władzy, chora ambicja wyzierająca z oczu Sashy Fleming najpierw wprawiła go w osłupienie, a potem go rozwścieczyła.
Jeśli ta kobieta tak bardzo pragnęła posmakować władzy, zamierzał jej to umożliwić. Potraktuje ją tak, jak ona potraktowała Rafaela. Zada jej taki ból, jaki ona zadała jemu. Zniszczy wszystkie jej marzenia.
– Przepraszam, czy może mi pani powiedzieć, w której sali leży Rafael de Cervantes? – zapytała Sasha pewnym głosem, chociaż wiedziała, że nie wolno jej było tu przebywać.
Pielęgniarka ubrana w wykrochmalony biały uniform spojrzała na nią, unosząc brwi.
– Czy jest pani członkiem rodziny?
– Nie, ale chcę sprawdzić, jak on się czuje. On był… to znaczy jest członkiem mojego zespołu. – Kiedy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła ukłucie bólu.
Twarz pielęgniarki pojaśniała.
– Czy pani to Sasha Fleming?!
Sasha zmusiła się do uśmiechu, unosząc zbyt duże okulary.
– Tak – mruknęła.
– Mój bratanek panią uwielbia! – wykrzyknęła pielęgniarka. – Chociaż udaje, że to nieprawda. Zawsze, gdy ogląda pani piątkowe treningi, uśmiecha się od ucha do ucha. Będzie strasznie podekscytowany, kiedy mu powiem, że panią poznałam.
Sasha odprężyła się nieco.
– Dziękuję. Czy mogę zajrzeć do Rafaela? – powtórzyła pytanie. – Obiecuję, że zaraz wyjdę.
– Przykro mi, panno Fleming, ale nie ma pani na liście osób, które wolno mi do niego wpuszczać.
– A może Marco de Cervantes jest tutaj? Mogłabym poprosić go o pozwolenie – dodała nerwowo.
Musiała zapomnieć o niechęci wobec Marca – o jego zimnym, surowym obliczu – ponieważ przyjechała tutaj dla Rafaela.
– Niestety, wyszedł pół godziny temu.
– Jak to wyszedł? – Sasha nie mogła w to uwierzyć.
Pielęgniarka skinęła głową.
– Sprawiał wrażenie zdenerwowanego.
Przez chwilę Sasha zastanawiała się, czy próbować namówić pielęgniarkę do nagięcia regulaminu. Ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Wzdychając, nasunęła okulary na nos. Z ciężkim sercem ruszyła do windy, licząc na to, że przemknie się obok reporterów równie niepostrzeżenie jak poprzednim razem.
– Proszę zaczekać. – Pielęgniarka skinęła na nią ręką i pochyliła się w kierunku Sashy, która ponownie stanęła przy jej biurku. – Może przemycę panią na kilka minut – szepnęła.
Sasha poczuła ogromną ulgę.
– Bardzo pani dziękuję.
– Co ty, do diabła, tutaj robisz?
Sasha odwróciła się błyskawicznie na dźwięk lodowatego tonu głosu i wbiła wzrok w ciemną postać stojącą w drzwiach. Chociaż miała spędzić u Rafaela tylko kilka minut, całkiem straciła poczucie czasu. Gdy spojrzała na zegarek, zrozumiała, że siedziała przy nim ponad godzinę.
– Zadałem ci pytanie.
– Przyszłam do Rafaela. Nikogo przy nim nie było…
– I pomyślałaś, że się wślizgniesz?
– Nie! Pielęgniarka… – Sasha urwała w połowie zdania, gdy zrozumiała, że może przysporzyć kłopotów miłej kobiecie.
– Co pielęgniarka?
Marco podszedł do niej energicznym krokiem, więc wstała. Mimo wszystko nadal musiała zadzierać głowę, żebym móc patrzeć mu w oczy. Potrząsnęła głową.
– Chciałam tylko sprawdzić, jak się czuje. – Przeszyło ją świdrujące spojrzenie piwnych oczu.
– Jak długo tu jesteś?
Zaryzykowała kolejne spojrzenie na zegarek. Nie wiedziała, czy skłamać, czy wyznać prawdę.
– Jakie to ma znaczenie?
– Jak długo? – wycedził przez zaciśnięte zęby, przyglądając się bratu, jakby szukał na jego ciele dodatkowych obrażeń.
– Chyba nie sądzisz, że mogłabym go skrzywdzić?! – rzuciła gniewnie.
– Ja nie sądzę, ja to wiem, a ty już go skrzywdziłaś! – Jego ostre słowa smagały ją niczym pejcz.
– Rafael powiedział ci, że się pokłóciliśmy?
– Oczywiście, że mi powiedział. Stąd wnioskuję, że twoja obecność tutaj nie ma nic wspólnego z troską. Przyszłaś się lansować przed kamerami!
– Nic podobnego!
– Pewnie dlatego liczba dziennikarzy czatujących przed bramą szpitala podwoiła się w ciągu ostatniej godziny?
Jej wzrok powędrował w kierunku okien. Zasłaniały je żaluzje, chroniące nie tylko przed słońcem. Zrobiła krok w ich kierunku, żeby wyjrzeć na zewnątrz, ale Marco mocno ścisnął jej nadgarstek. Zamarła, zdumiona gwałtowną reakcją swojego ciała.
– Jeśli myślisz, że pozwolę ci żerować na nieszczęściu mojego brata, to grubo się mylisz.
– Dlaczego uważasz, że byłabym do tego zdolna?
Wymuszony uśmiech nadał jego twarzy upiorny wygląd.
– Myślisz, że nie widziałem wywiadu, którego udzieliłaś? Opowiadałaś ludziom, jak bardzo martwisz się o niego, ale nie zapomniałaś także dodać, że zajmiesz jego miejsce, by nie zawieść zespołu. Jak ty to ładnie ujęłaś? „Zasłużyłam na fotel głównego kierowcy. Nie raz dowiodłam, że jestem go warta”.
Sasha nie mogła uciec przed jego lodowatym spojrzeniem.
– Ja… Ja nie powinnam… – Niepokój, który odczuwała w trakcie wywiadu, powrócił niczym bumerang. – Nie to miałam na myśli…
– Co w takim razie chciałaś powiedzieć? Niby jak zasłużyłaś na jego miejsce za kierownicą? Jesteś kierowcą rezerwowym! Nikim więcej.
– Nadszedł mój czas! – Sasha szarpnęła ręką, ale on nie puścił.
Ściągnął czarne brwi. Chociaż kipiał z gniewu, wyglądał tak seksownie, że nie mogła trzeźwo myśleć. Zaczynała rozumieć, dlaczego zawsze otaczał go tabun ochroniarzy. Pewnie działał na kobiety jak lep na muchy. Podobno jakaś dziewczyna oszalała na jego punkcie do tego stopnia, że zakradła się do jego sypialni przez okno w dachu.
– Twój czas? Co niby przez to rozumiesz? Co jest w tobie takiego wyjątkowego?
– Nie powiedziałam, że jest we mnie coś wyjątkowego.
– Na podstawie twojego wywiadu wywnioskowałem coś zupełnie innego. Zrozumiałem nawet, że popełnię wielki błąd, jeśli nie pozwolę ci zająć miejsca Rafaela. Nie próbowałaś przypadkiem nastraszyć mnie ewentualnym pozwem sądowym?
W końcu zdołała wyswobodzić się z jego uścisku i odsunąć od niego.
– To chyba nie jest odpowiedni czas ani odpowiednie miejsce na taką rozmowę.
Spojrzała na nieprzytomnego Rafaela, na aparaturę podtrzymującą życie, na liczne rurki i przewody i ogarnął ją żal. Marco podążył za jej wzrokiem i natychmiast jego twarz wykrzywił ból. Sasha to rozumiała. Dobrze znała strach przed nieznanym w obliczu tragedii ukochanej osoby.
– Rafael jest silny, to prawdziwy wojownik. Wyjdzie z tego – szepnęła łagodnie.
Marco gwałtownie wciągnął powietrze, a jego twarz na powrót zamieniła się w kamienną maskę. Uśmiechnął się kpiąco.
– Twoja troska jest naprawdę wzruszająca, ale lepiej przestań chrzanić. Nie ma tutaj kamer ani mikrofonów, które mogłyby zarejestrować twoje nieszczere słowa. A może nosisz przy sobie dyktafon?
– Jesteś wstrętny! – Odwróciwszy się od niego, chwyciła swoją torebkę ze skórzanej kanapy, a potem ruszyła do drzwi.
– Jak w takim razie określisz swój zamiar zajęcia jego miejsca w zespole? Obwieściłaś go światu, chociaż nawet nie wiedziałaś, czy Rafael przeżyje.
Sasha skinęła głową.
– Przyznaję, że to nie był najlepszy moment na wywiad.
Przez ułamek sekundy sprawiał wrażenie zaskoczonego.
– Ale go udzieliłaś.
Najłatwiej byłoby zrzucić winę na Toma, ale wtedy zachowałaby się jak tchórz.
– Uznałam, że tak będzie najlepiej dla zespołu. Dlatego zaproponowałam, że zajmę miejsce Rafaela. Przyznaję jednak, że nie był to odpowiedni moment, i przepraszam za to.
Zadrżała pod wpływem jego lodowatego uśmiechu. Wiedziała, że lada chwila usłyszy wyrok.
– Nie powinnaś się była tak spieszyć, zwłaszcza że jako właściciel zespołu to ja podejmuję decyzje o tym, co leży w interesie drużyny Espiritu.
Marco podszedł do łóżka brata i spojrzał na nieruchome ciało.
Sasha przyglądała się obu mężczyznom. Chociaż byli do siebie bardzo podobni, różniło ich wiele. Rafael był spontaniczny i towarzyszki, podczas gdy jego brat tłumił uczucia i stronił od ludzi.
– To ja podejmuję decyzje – powtórzył. – I to ja dźwigam brzemię ich konsekwencji. A w tej sytuacji widzę tylko jedno wyjście.
Serce Sashy stanęło na moment.
– Jakie?
– Jesteś zwolniona. – Uśmiechnął się szeroko. – Żegnam.
Tytuł oryginału: The Price of Success
Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2012
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska
© 2012 by Maya Blake
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-1910-5
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.