Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ze spotkania z innym nigdy nie „wychodzimy cało”, zawsze odmienieni. Nie zmieniamy wyznania, reguł życia, ale lepiej je poznajemy. Uczymy się patrzeć na nasze życie i wartości oczyma innego. „Gość-inność” jest najistotniejszym warunkiem ewangelizacji. Świat dziś potrzebuje ewangelizacji rewolucyjnej, ale nie zideologizowanej, nie agresywnej w słowach, nie pouczającej, ale „rewolucji czułości” i miłosierdzia, opartej na bliskości jako ewangelicznym kryterium naszego chrześcijańskiego przesłania.
Potrzebujemy Kościoła, który będzie miał w sobie otwartość na spotkanie z drugim człowiekiem bez względu na to, jaką religię wyznaje, z jakiej tradycji wyrasta, skąd pochodzi i jakie ma poglądy. Chrześcijaństwa gotowego, by usłyszeć i przyjąć każdego. Taka gotowość wymaga odwagi, ale ojciec Maciej Biskup podpowiada, że wzorem otwarcia się na innych jest dla nas Chrystus, który zburzył rozdzielający ludzkość mur – wrogość (Ef 2,14).
Z refleksji dominikanina wyłania się obraz wspólnoty uczniów Zbawiciela, którzy jak ich Mistrz mogą stać się wrażliwi na potrzeby innych i rozmawiający, którzy będą twórczo poszukiwać różnorodnych dróg do serc ludzi XXI wieku. Wczytując się w nie, możemy uczyć się miłości, do której wzywa nas Jezus, a także starać się budować mosty porozumienia, pojednania i dobra mimo naszej słabości i kruchości.
Maciej Biskup (ur. 1972), dominikanin. Ważne są dla niego kwestie związane z dialogiem w ogóle, ale w sposób szczególny od lat zaangażowany jest w dialog ekumeniczny i dialog z judaizmem. Wchodzi w skład Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. W Wydawnictwie WAM ukazały się jego książki: Nieostatnie kuszenie. Jak przetrwać noc Kościoła, Rozmowy ostatniej godziny. Dramat Boga i człowieka w sześciu odsłonach, Rozmowy pierwszego dnia. W kierunku sensu i odczuwania oraz Sztuka uważności.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 236
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Maciej Biskup OP
Chrześcijaństwo
Spotkania
Chrześcijaństwo spotkania. Innego nie ma i być nie może. Taki charakter ma Słowo Boga i taką dynamikę nadaje każdemu, kto się przez nie narodził (por. J 3,1–10). Słowo nie przestaje nas wołać z otchłani naszych najróżniejszych rodzajów wyobcowania, spotyka nas w sobie i gromadzi. U początku chrześcijaństwa jest zawsze „spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”, jak pisał Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est. To decydujące ukierunkowanie w Chrystusie oznacza wyjście na zewnątrz, na obrzeża, by w tak dramatycznie rozdartym i osamotnionym świecie rodzić nadzieję na niekończące się relacje. Jedną z największych nadziei, jakie daje chrześcijaństwo, mówił ojciec Joachim Badeni OP, jest to, że nie ma ostatecznej nieobecności. Chrześcijaństwo to metanoja, która nas nawraca z monologu i samowystarczalności.
Bez spotkania chrześcijaństwo staje się wyłącznie pozą. Jest pozorowane. Ludzie to widzą i odchodzą lub nie mają ochoty przyjść. Uwielbiam teksty piosenek Katarzyny Nosowskiej. Na jej najnowszej płycie, która powstała we współpracy z Błażejem Królem, znalazł się utwór „Poza”. Artyści śpiewają m.in. takie słowa:
Jestem pozą
Poza zasięgiem
Wątły sygnał
Rwie połączenie.
Bez relacji, które mają zawsze swój początek w podjęciu ryzyka bycia obok i usłyszenia siebie nawzajem, nie ma realnego chrześcijaństwa. Kościół wyłącznie przemawiający to może zacny „zamek obronny” (w j. polskim słowo „kościół” zostało zapożyczone z czeskiego kostel, a które pochodzi od łacińskiego słowa castellum – „miejsce warowne”), ale daje on ludziom jedynie pozorne schronienie dla ich lęków. Chrześcijaństwo bez ryzyka wyjścia, usłyszenia i spotkania nie może wypełnić swej misji w świecie, bo ma wątły sygnał i rwie się jego i tak nieproste skomunikowanie ze współczesnym człowiekiem. Chrześcijaństwo spotkania to Kościół słyszący. Ze słuchania rodzi się wiara i wspólnota inkluzywna, włączająca. Potrzebujemy siebie nawzajem. Chrześcijaństwo spotkania jest pomostem ponad przepaścią rujnujących nas konfliktów i niezrozumienia.
Chrześcijaństwo spotkania to również cierpliwy proces. Nie ma w nim żadnej presji, bo miłość, która jest życiem – żywiołem chrześcijaństwa – nie zna takiego słowa. Jest przecież cierpliwa i gotowa na hojny dialog (dia-Logos). Jego owocem jest choćby soborowy dokument Nostra aetate, od którego podpisania mija w tym roku równe sześćdziesiąt lat.
Dzięki życzliwości Wydawnictwa WAM oddaję do Państwa rąk książkę, która jest zbiorem artykułów wcześniej już opublikowanych na stronie dominikanie.pl oraz na łamach „W drodze”, „Więzi”, „Znaku” i „Kontaktu”. Utkane są one z nadziei, że chrześcijaństwo jest ciągle przed nami i że będzie ono znajdować w sobie odwagę na spotkanie i usłyszenie przedstawicieli innych religii, wyznań, osób skrzywdzonych, zranionych oraz z różnych powodów marginalizowanych i wykluczanych w społeczeństwie – również w Kościele.
Prześwity Światła
Słowo przynależy do Ojca i „jest u Boga”.
Przez wcielenie przynależy także do ludzi.
To nie jest Słowo potęgi,
lecz Słowo, które głoszone jest w klimacie relacji.
„Mizerna, cicha, stajenka licha…” To pierwsze słowa mojej ulubionej kolędy. Dobrze wyrażają stan, w którym znaleźliśmy się w ostatnich latach. Pandemia i jej skutki: kryzys ekonomiczny, śmierć i problemy zdrowotne wielu bliskich i znajomych; głęboki kryzys Kościoła i ostre konflikty społeczne w Polsce – to właściwa sceneria, w której przychodzi nam przeżywać święta Bożego Narodzenia. Dla chrześcijan wydarzenia zbawcze dokonują się zawsze dzisiaj – hodie, o czym przypominają nam teksty liturgiczne: „Dzisiaj narodził się Chrystus, dziś objawił się Zbawiciel; dzisiaj na ziemi śpiewają aniołowie, radują się archaniołowie; dziś weselą się sprawiedliwi, wołając: Chwała na wysokości Bogu. Alleluja”.
Prawdę tego zranionego czasu musimy uznać za najbardziej odpowiedni moment na wypatrywanie narodzin Chrystusa. W tej „nieodpowiedniej scenerii” śpiewają aniołowie, radują się archaniołowie, weselą się usprawiedliwieni, wszyscy wołają: „Chwała na wysokości Bogu”, gdyż „Słowo ciałem stało się” (z gr. ho logos sarks egeneto), a więc przyjęło człowieczeństwo z wszystkimi jego ograniczeniami.
„I zamieszkało wśród nas”. Tekst grecki Prologu zamieszkanie Słowa oddaje hebraizmem: „I rozbił namiot wśród nas” (kai eskēnōsen en hēmin). Chrystus przyjmuje w sobie doświadczenie swojego ukochanego ludu wybranego. Apostoł Jan używa pięknej metafory rozbitego namiotu. Ale to przecież nie tylko przenośnia. Rachityczny namiot, który może zwinąć się w wyniku silniejszego podmuchu, to obraz nietrwałości naszego losu, jego ciągłej niepewności. Taki los wybrał Bóg, by jego Słowo – Jezus, dzieliło z nami kruche, ludzkie życie. Nigdzie nie mamy stałego miejsca i jesteśmy w drodze. Jesteśmy w trakcie exodusu i mieszkamy w niepewnych namiotach jak Mojżesz i uchodzący z Egiptu do Ziemi Obiecanej lud Pierwszego Przymierza – Żydzi. I tak też się ma rzecz z czasem Kościoła aż do dnia ostatecznego nadejścia Mesjasza. Ewangelia głoszona i przeżywana jest zawsze w drodze, „z daleka od Pana”. I w tej prowizorce „rozbijanego namiotu”, o którym mówi proroctwo o rozbitym w Jakubie namiocie (Syr 24,1–2.8–12), pośród nienajlepszych warunków niespokojnego świata Słowo staje się, choć „swoi Go nie przyjęli”. I gdy uczniowie pytają Jezusa „gdzie mieszkasz?”, On mówi im: „Chodźcie i zobaczcie. Poszli więc i zobaczyli” (J 1,38–39) oraz „Lisy mają nory, a ptaki gniazda, natomiast Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy” (Łk 9,58).
Ale jest jeszcze jeden namiot „poza obozem” – Namiot Spotkania, w którym Mojżesz trwał w obecności Adonai. Gdy myślimy o tym, że przez wcielenie Pan zapragnął zamieszkać w zniszczalnym przybytku naszego doczesnego przebywania, obłok Ducha otula nas czułym zapewnieniem w słowie Boga: „Już więc nie jesteście obcymi i przybyszami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga” (Ef 2,19). Paradoks polega na tym, że właśnie w tym kruchym człowieczeństwie Chrystusa mamy przystęp do trwałego domu Ojca. Słowo bowiem przez wcielenie „stało się”, a jednocześnie Ono „na początku” nie tyle „było”, ile „JEST”, jak tłumaczy Janowy Prolog Roman Brandstaetter. We wprowadzeniu do swojego tłumaczenia przypomina, że „czasownik hebrajski jest bezczasowy. […] Ponieważ całe duchowe życie Izraelity sprowadzało się do życia dla Boga jako Dawcy, a zarazem Poręczyciela Obietnicy danej w przeszłości, ale nieustannie urzeczywistnianej – Obietnica nie była dana, Obietnica jest dana – Izrael całą swoją historię, całą swoją przeszłość przeżywał jako żywą teraźniejszość, której był naocznym świadkiem. […] Lud Izraela pisał i mówił «był», ale to «był» przeżywał w swojej świadomości jako «jest»”[1].
Nasz czas „chroni” i „zachowuje” naszą egzystencję w różnych prowizorycznych namiotach – w łonie mamy, rodzinnym domu, kulturze, języku, kraju, narodzie, tradycji religijnej, poglądach politycznych, wykształceniu, statusie materialnym. Jednak tym jedynym namiotem, który może stać się trwałą obroną dla naszej tożsamości dziecka Boga, JEST SŁOWO. Matczyne łono dla poczętego dziecka wydaje się niewyobrażalną oazą spokoju i bezpieczeństwa, ale – jak na ironię losu – jest to tylko cisza przed życiową burzą rozpoczynająca historię, która kończy się w łonie ziemi. Czytamy: „Wszystkim tym jednak, którzy Je [SŁOWO – przyp. MB] przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy nie z krwi, ani woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga się narodzili” (J 1,12–13) i „Jednorodzony Bóg, który JEST w łonie Ojca, On uczynił Go znanym” (J 1,18). Niektóre przekłady oddają werset 18. w taki sposób: „On, Który JEST w łonie Boga, przyniósł wieść”. I żeby ta „wieść” nie pozostała abstrakcyjną informacją, „na świecie było Słowo”, stało się bliskością, która przemawia miłością czułą, namacalną, nierozerwalną. Przyjmując Słowo, „wracamy” do łona Ojca, aby już nie był nam straszny los naszej ludzkiej niepewnej egzystencji.
Kruchość, którą przyjęło Słowo, objawia się nie tylko w niepewnych warunkach naszej egzystencji. Kryje się ona także w ograniczeniu Jego samego. Słowo Boga się ogranicza, „ma granice”. Mój współbrat w zakonie w udzielonym dla „Tygodnika Powszechnego” wywiadzie zauważył, że „to niezwykły paradoks, że Jezus-Logos, będący doskonałym wypowiedzeniem się Boga o sobie, przychodzi do nas jako niemowlę, czyli niemowa […]. Wydarzenie wcielenia rozumiał [Hans Urs von Balthasar – przyp. MB] jako przejęcie przez Boga zamknięcia słuchaczy, wejście w milczenie swego stworzenia, jego od-mowę, odwrócenie się od Tego, który «mową wzbogaca język nasz» […]. Jego obecność przychodzi jako łaska, przekraczająca nasze rozumienie”[2].
Gdy zaczynała się pandemia, radzono się mnie, jak dobrze przeżyć lockdown. Pytano w wywiadach, jakie korzyści może przynieść to ograniczenie naszych potrzeb, przed których realizacją powstrzymywała nas – jak się wydawało – tylko nasza wyobraźnia. Mówiłem o duchowej szansie na wejście w głąb, zintensyfikowaniu i pogłębieniu komunikacji z bliskimi, nadrobieniu zaległych lektur. Jednym zdaniem, arogancko wierzyłem, że dla mnie i dla innych to szansa na „nadejście” dojrzałego człowieka, który już tu, jeszcze zanim umrę, zrealizuje to pragnienie, o którym pisał Czesław Miłosz w wierszu Sens: „Zobaczę podszewkę świata”. Mocno się przeliczyłem z moimi oczekiwaniami. Kończy się rok, a ja rozumiem jeszcze mniej. Mój stan niemowy i okres niemowlęctwa się przedłużają:
Moje szaty, kapłana i spowiednika, Są po to, żeby ukryć strach i niepewność. […]
Czułem się dzieckiem, które poucza dorosłych. I daje rady, co są jak papierowe tamy na gwałtownym potoku.
[…]
Oto legion nas, pośredników między tym, co wysoko, i tym, co tutaj nisko.
Kropimy, poświęcamy, mamroczemy. Coraz to buntują się przeciwko nam, Bo chcieliby rozmawiać z samym Gospodarzem bez pośredników. Ale czyż nie jesteśmy Jego głosem, który jest jak głos człowieka?[3]
Nie umiem powiedzieć, dokąd zmierza świat, nie mam prostych podpowiedzi na pogłębiający się kryzys Kościoła w Polsce i prostej rady „zostań” dla tych, którzy decydują się na apostazję, którzy oddalają się od Kościoła. Jako przedstawicielowi instytucji, w odpowiedzi na liczne protesty i gniew nie tylko kobiet, pozostaje mi raczej pokorne milczenie i słuchanie, gdyż zbyt wiele wydarzyło się zła w przestrzeni społecznej z powodu tego, że Kościół przez wieki był za bardzo przemawiający, za mało zaś rozmawiający. Przedwieczny Logos przez wcielenie stał się niemowlęciem, czyli niemową. Kościół, który w IV wieku okazał się zbyt niezależny i postawił świat w pozycji zależności, musi w swej duchowej formacji nadrobić ten rys tożsamości Jezusa, który nierozerwalnie związany jest z Jego dziecięctwem, czyli przynależnością i byciem zależnym od innych.
Przedwieczny Logos nie jest Słowem „niezależnym”, ale przynależy do Ojca i „jest u Boga” (pros ton Theon). Przez wcielenie przynależy także do ludzi. To nie jest Słowo potęgi, lecz Słowo, które głoszone jest w klimacie relacji. Głoszone zwołuje i gromadzi, bo pragnie być Słowem przynależącym do nas. Joseph Ratzinger pisał w książce Bóg Chrystusa:
Jezus stał się dzieckiem. Co to znaczy być dzieckiem? Oznacza to przede wszystkim zależność, potrzebę pomocy, zdanie się na innych. Jako dziecko pochodzi Jezus nie tylko od Boga, lecz także od innych ludzi. Ukształtował się w łonie kobiety, od której otrzymał swoje ciało i swoją krew, swoje bicie serca, swoje gesty, swój język. Otrzymał życie z życia innego człowieka […]. Tylko tym należy tłumaczyć fakt, że jako Jego właściwy tytuł przyjęły się ostatecznie nie takie określenia jak Król, Pan czy podobne, wyrażające atrybuty władzy, lecz słowo, które moglibyśmy przełożyć też jako „Dziecko” […] dziecięctwo dlatego zajmuje tak szczególną pozycję w przepowiadaniu Jezusa, że pozostaje w najgłębszym związku z Jego najbardziej osobistą tajemnicą – z synostwem[4].
Słowo stało się niemową. Ale i „na początku” Słowo wyszło z milczenia, jak pisał św. Ignacy Antiocheński. Słowo Boga nie jest wyłącznie przemawiającym, a z pewnością nigdy nie jest Słowem zdystansowanym i komentującym. Przepowiadanie wcielonego Słowa w świecie zaczyna się od milczenia i nauki słuchania Maryi, Józefa oraz innych ludzi. Słowo uczy się mówić. Także misja Jezusa poprzedzona jest okresem milczenia, a Jego działalność publiczna ma swoje źródło i centrum w owej ukrytości. Przed przepowiadaniem była bliskość, w której wcielone Słowo zyskuje od ludzi zdolność mówienia, by stać się dia-Logos. To pokora Logosu, który nie przytłacza nas prawdami, gdyż Prawda nie jest ideą (ideologią), lecz wydarzała się w trudzie słuchania i budowania relacji.
Benedykt XVI w swojej adhortacji Ecclesia in Medio Oriente pisał:
Prawda może się rozwijać tylko w inności, która otwiera na Boga, która pozwala poznać swoją odmienność poprzez moich braci w człowieczeństwie i w nich. Dlatego niewłaściwe jest twierdzenie w sposób wykluczający: „posiadam prawdę”. Prawda nie jest czyjąś własnością, lecz zawsze jest darem, który wymaga wysiłku do coraz głębszego przyswajania prawdy. Prawdę można poznawać i żyć nią tylko w wolności, dlatego nie możemy narzucić prawdy drugiej osobie; objawia się ona tylko w spotkaniu, które przenika miłość (nr 27)[5].
Święty Justyn, filozof i męczennik, uczył w II wieku, że w każdym człowieku jest zalążek Logosu (gr. Logos spermaticos) – wiara jak ziarnko gorczycy. Zatem każdy z ludzi jest „głosem wołającego” i w nim już „dźwięczy Słowo” (św. Augustyn), nawet jeśli jest to głos wołającego, przerażającego i bezradnego milczenia: „We wnętrzu ucha wzniosła się modlitwa, usłyszał ją Pan – bo milczenie jest wołaniem” (św. Efrem Syryjczyk). Skoro Logos stał się niemową, to w milczeniu Zachariasza trzeba widzieć nie karę za niedowiarstwo, ale szansę. Bóg także, pomimo wierności i sprawiedliwości Elżbiety i Zachariasza, milczał przez większość ich życia. To oni mogliby oskarżyć Boga o milczenie, o trwającą zbyt długo noc. Ale to przecież nocą „Słowo stało się Ciałem”.
Cicha noc to czas wcielenia i poszukiwania gwiazdy, gdyż jak czytamy w dokumencie Kontemplujcie. Do osób konsekrowanych o śladach Piękna:
nasze poszukiwanie jest wezwaniem do pokory, ponieważ rozpoznajemy w nas samych „potencjalnych ateistów”, doświadczamy trudności w wierze, zauważamy w sobie tę samowystarczalną i niekiedy arogancką pychę, która separuje nas od innych i wydaje na nas wyrok skazujący. Szukanie Boga wymaga przejścia przez noc, a nawet pozostania w niej na długo. Wymaga odkrycia siły i piękna drogi wiary, która umiałaby zatrzymać się przed mrokiem wątpliwości, nie roszcząc sobie prawa do oferowania rozwiązań za wszelką cenę. Wiara przeżywana pozwoli nam świadczyć o Chrystusie pokorną mową tego, kto nauczył się czynić noc swoim mieszkaniem i żyć pytaniami, które ona stawia[6].
W Ziemi Świętej dzień nagle gaśnie i noc nagle zapada, a potem noc naraz się kończy i od razu nastaje dzień. Możemy stać się tymi, którzy przynoszą wyłącznie tragiczną wieść. To podpowiada nam doświadczenie. Jednak „światłość w ciemności świeci” (J 1,5) i w Betlejem „historia rymuje się z nadzieją” (S. Heaney). Wieść o nadziei przynosi nowo narodzone Niemowlę – „z wysoka Wschodzące Słońce” (Łk 1,78) – i całym swoim dziecięctwem głosi, że musimy się odmienić i stać się jak dzieci, by wejść do królestwa obietnicy (por. Mt 18,3). Żadna ciemność nie może stłumić dziecięctwa Jezusa, które „jest prawdziwą światłością, oświecającą każdego człowieka, który przychodzi na świat” (J 1,9).
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] R. Brandstaetter, Księgi Nowego Przymierza. Przekłady biblijne z języka greckiego. Dzieła zebrane, Wydawnictwo M, Kraków 2009, s. 543–545.
[2] A. Sporniak, T. Biłka, Przez szczelinę światła, 14.12.2020, https://www.tygodnikpowszechny.pl/przez-szczeline-swiata-165963, dostęp 13 stycznia 2025.
[3] C. Miłosz, Dziecko, w: tegoż, Wiersze wszystkie, Kraków 2011, s. 1254–1255.
[4] J. Ratzinger, Bóg Chrystusa. Medytacje trynitarne, tłum. J. Zychowicz, Wydawnictwo WAM, Kraków 2022, s. 116, 118–119.
[5] Benedykt XVI, Adhortacja Ecclesia in Medio Oriente (2012), https://www.vatican.va/content/benedict-xvi/pl/apost_exhortations/documents/hf_ben-xvi_exh_20120914_ecclesia-in-medio-oriente.html, dostęp 13 stycznia 2025.
[6] Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Kontemplujcie. Do osób konsekrowanych o śladach Piękna, tłum. J. Dyga, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2016, s. 47.
[I] Tekst opublikowany pierwotnie w Magazynie „Kontakt” 2020, nr 268 (23.12.2020), pt. Mizerna, cicha… Słowo jako niemowa.
[II] Tekst opublikowany pierwotnie w Kwartalniku „Więź” 2013, nr 3, pt. Kiedy Wszechmocny staje się bezsilny.
© Wydawnictwo WAM, 2025
© Maciej Biskup OP, 2025
© Towarzystwo „Więź”, 2025
Opieka redakcyjna: Joanna Pakuza
Redakcja: Katarzyna Onderka
Korekta: Bartosz Szpojda
Projekt okładki: Marcin Jakubionek
ISBN 978-83-277-4527-9
Cytaty z Pisma Świętego według Biblii ekumenicznej
NIHIL OBSTAT
Za zgodą Przełożonego Polskiej Prowincji Dominikanów,
Łukasza Wiśniewskiego OP, prowincjała,
Warszawa, 20 lutego 2025 r., Reg. Prow. 99/25
WYDAWNICTWO WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
tel. 12 62 93 200
e-mail: [email protected]
DZIAŁ HANDLOWY
tel. 12 62 93 254-255
e-mail: [email protected]
KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA
tel. 12 62 93 260
www.wydawnictwowam.pl
Opracowanie ebooka: Katarzyna Rek