Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Pełna niespodzianek i zawirowań losu historia czterech par, które zmagają się z okrucieństwem przyrody i niepewnymi czasami pandemii w poszukiwaniu szczęścia. Melodia prześladowana bliżej nieokreślonym przeczuciem wraca do Polski. Odkąd obudziła się dotknięta amnezją, nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Choć ułożyła sobie życie w Ameryce, to coś każe jej wracać i nawiązać kontakt z jedyną osobą, którą pamięta. Robert rozdarty wewnętrznie między lojalnością wobec przyjaciela a miłością swojego życia stara się postępować jak najrozsądniej i doprowadzić sprawy do szczęśliwego zakończenia. Agnieszka po wstrząsających przeżyciach rodzinnych w końcu osiąga stabilizację. Wtedy nieoczekiwanie na jej drodze staje Adam. Pozornie błaha znajomość ma szansę przerodzić się w coś więcej. Basia i Mateusz cieszą się wspólnym szczęściem. Wszystko układa się tak, jak sobie to wymarzyli, a wkrótce na świat ma przyjść ich pierwsze dziecko. Wydaje się, że lepiej już być nie może, kiedy nagle moce natury dają o sobie znać w bardzo bezwzględny sposób. Ten sam kataklizm brutalnie przerywa spokojny sen małżeństwa z długoletnim stażem. Choć pełne luksusów i bogactwa życie Pauliny i Wiesława nie ułożyło się tak, jak to zaplanowali, to nadal uważają, że ich wybory były słuszne. Przekonani o własnej potędze czują się niezniszczalni. Huragan jednak zweryfikuje ich założenia. Czy te wszystkie historie mają szansę zakończyć się szczęśliwie? Czy wszyscy przetrwają ten ciężki czas? Czy nienarodzone dziecko Basi i Mateusza ocaleje? Odpowiedź na te pytania oraz wiele innych znajdziecie zapisane na kartach tej książki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 265
ROBERT FUJAK
Chwila
bez rutyny
tom 2
© Copyright by Robert Fujak 2025
Projekt okładki: Robert Fujak
ISBN e-book: 978-83-968902-4-5
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione.
Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).
Wydanie I 2025
Moi drodzy. Nazywam się Robert Fujak. Jestem autorem książki pt. Noc inna niż wszystkie. Moja pasja to pisanie i czytanie książek. Uwielbiam to robić. Bez tego moje życie nie miałoby żadnego sensu. Mam czterdzieści sześć lat. Z wyróżnieniem ukończyłem zasadniczą szkołę zawodową i dodatkowo zdobyłem kurs komputerowy. Z zawodu jestem krawcem, ale pracuję w całkiem innej branży. Jak to się mówi: „najważniejsze jest to, by zarabiać pieniądze”. Trzeba pracować, a w domu nie można siedzieć. Jak ktoś nie ma pracy i będzie siedział w domu, to nigdy w swoim życiu nic nie osiągnie. Ważne jest to, żeby działać i spełniać swoje marzenia. Nigdy się nie poddawać.
Zdobyłem mnóstwo fajnych opinii na temat mojej pierwszej książki. Jednym czytelnikom się podobała, a innym nie. Jej premiera odbyła się 23 września 2021 roku, czyli w sumie tak nie dawno. Wiadomo, każdy z nas ma swój własny gust jeśli chodzi o pisanie i czytanie książek. Każdy ma różne spostrzeżenia na ten temat. Mnie moje pierwsze dzieło bardzo się spodobało i jestem z niego zadowolony. Krytyczne opinie wziąłem sobie do serca, dlatego ta historia będzie jeszcze lepsza niż pierwsza.
Kochani. Nie można się poddawać i trzeba działać dalej. Tym razem zaskoczę was w inny sposób.
Mieszkam w Wielkopolsce, blisko Kwilcza w pewnej wiosce o nazwie Nowa Dąbrowa. Oprócz swojej pasji mam też inne upodobania, uwielbiam też muzykę i koncerty. Do tego spacery i jazda rowerem. Bez żadnych wątpliwości stwierdzam, że jeżdżąc na koncerty zwiedziłem wiele ciekawych miejscowości, poznałem mnóstwo fajnych ludzi, artystki, artystów i tak dalej. Było fantastycznie i te wspomnienia zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Spędzałem również czas we Wrocławiu i tam działo się wiele ciekawych przygód, o których wiecie, bo czytaliście pierwszą książkę. A kto nie czytał, to koniecznie polecam, bo warto. Więc startujemy.
Przenoszę was teraz do dnia 21 lutego 2021 roku, wtedy kiedy dopiero rozpoczynała się ta straszna epidemia koronawirusa. Wiele się działo. Umierało tysiące ludzi. Nie było jeszcze żadnych szczepionek. Dopiero je produkowano. Nikt nie wiedział, żaden lekarz, co ma robić dalej. Szczepionki wprowadzono w późniejszym terminie, ale o tym później.
Teraz chcę się skupić na mojej koleżance, która zachorowała na koronawirusa i trafiła do szpitala, bo jej stan zdrowia coraz bardziej się pogarszał. Pamiętacie tę dziewczynę? Pewnie tak. Początkowo chciano ją przewieźć karetką, ale niestety nie udało się, bo wichura tak szalała, że samochody nie były w stanie jechać. Trzeba było wezwać śmigłowiec. Ledwo do tej Warszawy dotarliśmy. O mały włos nie poleciałbym z koleżanką. Ale udało mi się przekonać sanitariuszy i byliśmy bezpieczni. Co prawda dziewczyna, którą uwielbiam nie.
W wyniku pewnych przygód nie pamiętała swojego imienia. Nie pamiętała kim jest i jednym słowem nic nie wiedziała o swojej tożsamości. Dlaczego tak się działo? Bo ja o pewnych sprawach nie powiedziałem jej całej prawdy. Byłem zaskoczony, ale nie mogłem się tym przejmować, bo nie miałem takiego prawa. Tym bardziej, że z nią nie chodziłem. Nie była to żadna moja kobieta. Była to kobieta kogoś całkowicie innego. Mojego kolegi. Ja o tym doskonale wiedziałem, ale musiałem wszystko zachować w tajemnicy. Obiecałem sobie, że mogę się nią zaopiekować. Mogę jej jakoś pomóc. Podobała mi się, ale nie mogłem jej wykorzystywać. Czemu jest tak, że podobają nam się kobiety innych, a nie poznamy kogoś właściwego? Dla mnie osobiście takie sytuacje są bardzo dziwne. Gdy dzieje się coś złego, to nie można wyznać prawdy, bo wtedy grozi to utratą życia. A wiem, że ktoś mi bliski cierpiał z tego powodu. Ja natomiast byłem twardy jak głaz i naprawdę nie mogłem nic powiedzieć. Dlatego, bo w tej sytuacji to całe zło by zwyciężyło. Nie było możliwości go pokonać, bo inaczej można by było zginąć. Tak było z moją przyjaciółką. Ona, tak naprawdę, przez to wszystko została unicestwiona, bo straciła pamięć. Pamiętała tylko jedno: że była zagranicą i tam zaraziła się wirusem – jedynie tyle wiedziała. A imię, swoją tożsamość? Tego to nie pamiętała, bo przez pewną sprawę doznała ogromnego szoku.
Była piękną i wspaniałą kobietą. Bardzo mi się podobała. Czasami zdarzało mi się tak, że nie wiedziałem, jak do niej zagadać. Trochę się krępowałem. Ale gdy podjąłem z nią rozmowę, to działo się już całkiem inaczej.
Jak ona miała na imię? Jej imię było bardzo rzadkie. Nikt w dzisiejszych czasach nie ma takiego imienia. Melodia. Dokładnie. Tak miała na imię. Chociaż ona tego imienia nie pamiętała. Nic nie wiedziała. Dla niej to była właśnie najgorsza sytuacja w życiu. Chciałaby pamiętać wszystko, ale nie mogła.
Melodia to dobra kobieta i bardzo piękna. Wysoka. Zauważył, że miała czarne długie włosy i niebieskie oczy oraz wychudzoną twarz ze zmartwień. To do niej pasowało. Miała dwadzieścia jeden lat. Ode mnie była młodsza. Ale wiadomo przecież, że jeśli się w kimś kochasz, to wiek nie ma żadnego znaczenia. Wtedy się nic nie liczy. Miłość jest wielka.
Ja też byłem dosyć wysokim szatynem o szarych oczach. Lekki zarost dodawał mi uroku, bo ogólnie, to raz na tydzień się golę. Wiadomo, o higienę osobistą, to zawsze trzeba dbać. Nie ma to tamto. Jak człowiek miał lekki zarost, to nic złego się nie działo. Ludzie często mówili mi, że wyglądam na mniej lat, niż tak naprawdę miałem.
Ale dobra. Wracajmy do przeszłości i mojej koleżanki Melodii.
Czy ona kiedykolwiek tą pamięć odzyska? Czy wyzdrowieje i pozbędzie się tego wirusa? Nie wiadomo. Ale dobrze by było. Ona zawsze ma pecha i dlaczego jej życie jest takie głupie?
Strasznie żałowałem tego, że mojemu koledze nie mogłem powiedzieć prawdy. Gdybym ją wyznał, to wszystko odwróciłoby się do góry nogami. Tym bardziej, że wiem, iż on już ułożył sobie życie z pewną dziewczyną. Poznałem ją na jednym z koncertów, gdy już byli razem. Pamiętam, że było wtedy wesoło i fajnie się bawiliśmy. Ale wiadomo, to było kiedyś. Ważne, że ich poznałem.
Czasami zastanawiałem się nad tym, czy powiedzieć mu prawdę o Melodii? Z tymi myślami się borykałem przez cały czas. Gdyby dowiedział się prawdy, to wtedy byłby na mnie zły. Tego najbardziej się obawiałem. Tej całej prawdy. Nic nie chciałem zdradzić. Gdybym wszystko powiedział, to byłoby źle. Bałem się. Ale czy było warto się bać? Przecież zawsze ludzie powtarzają, że w życiu trzeba być odważnym człowiekiem. Tak szybko nie można się poddawać, bo to nic nie da. Odwaga jest najważniejsza. Ale niestety. Miałem cykora. Nie mogłem nic powiedzieć, bo obawiałem się o swoje życie. Wszystko musiałem trzymać za zębami. Tajemnice są najgorszą sprawą dla każdego człowieka. Bo czy te tajemnice muszą być? Raczej nie, ale co to za życie bez tajemnic. Gdyby w naszej egzystencji nic się nie działo, to ono wtedy byłoby nudno. Przygody muszą być. Tego nie unikniemy. Swój czas trzeba przeżyć ciekawie. Nie powinien być smutny.
Jak ja się martwiłem tą dziewczyną, to nikt nie może sobie tego wyobrazić. Nie chciałem, żeby straciła życie. Dobrze, że w tym momencie się pojawiłem i ją uratowałem, ale ceną było zrobienie mojemu przyjacielowi świństwa. Nie chciałem tego. To była bardzo trudna sytuacja. Nie tylko dla tej dziewczyny, lecz dla mnie też. Czasami to wszystko mi się śniło. A ja krzyczałem:
– Zostawcie ją w spokoju! Co ona wam złego zrobiła! Czym zawiniła! Wynocha stąd!
Chciałem zapomnieć, ale często mi się to nie udawało. Ta straszna historia zawsze nawiedzała mnie po nocach. Czasami żałowałem tego, że przeprowadziłem się do Wrocławia. Mogłem zostać u siebie, ale gdybym został na wsi, to nic w moim życiu by się nie działo. Byłoby nudne, a tak to ciągle coś się dzieje. Przynajmniej wiem, że żyje.
A sny. Zawsze nam się coś śni. I w tym śnie zdarzyło się coś strasznego. Zastrzelono nie tę osobę, co trzeba. Bo to w sumie była prawda. Jesteśmy kowalami swojego losu. Jak to wszystko się potoczy, to sam nie wiem. Będzie ciężko, ale jakoś muszę dać radę. Muszę poukładać sobie życie. Ale czy to mi się uda? Tego sam nie wiem. Jestem już praktycznie dziadkiem, bo pięćdziesiątka na karku, ale nie czuję się gorzej, niż niejedna młoda osoba. Kiedyś powiedziałem sobie, że ze wszystkim sobie poradzę. No i muszę tego słowa dotrzymać. Czy dotrzymam? To trudna sprawa, ale do osiągnięcia. Tak łatwo się nie poddam. Mam taką naturę, że łatwo nie odpuszczam. Zawsze potrafię walczyć o swoje. Mieć własne zdanie. Zdarzają się ludzie, którzy mówią, że nie mam racji, ale wiem, że ją mam. Racji nie mają właśnie osoby niezdecydowane. Jestem człowiekiem, który twardo stąpa po ziemi. Tak musi być. W końcu po to się urodziliśmy, żeby zadbać o swoje życie. Nie może być inaczej.
***
Cały czas lecimy śmigłowcem. Melodia się obudziła. W sumie oprzytomniała. Chciała coś powiedzieć, a ja ją uciszyłem, przykładając palec do jej ust. Te usta były takie delikatne. Mimo tego, że straciła przytomność, to jeszcze nie podłączyli jej respiratora. Ale powoli zapadała taka decyzja, że będzie trzeba, bo musi dotrzeć do szpitala cała. Nie może umrzeć.
– Cicho kochanie. Nic nie mów. Wszystko będzie dobrze. Grunt, to żebyś się niczym nie przejmowała, bo to nic ci nie da. Musisz walczyć o życie.
Ona była uparta i musiała się odezwać. Często tak robiła. Gdy czegoś chciała, to osiągała to. Czasami warto być upartym w życiu. Nie raz to się opłaca. Ale to też jest do czasu.
– Przecież byłam w karetce, a czuję, że lecimy dalej. Ja nic nie pamiętam, w ogóle.
Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć, ale nie chciałem kłamać, więc powiedziałem prawdę. Prawdę o jej życiu. Powinienem powiedzieć to już dawno temu, ale jak już wiecie, bałem się tego. Ten strach mną zawładną. Czy powinienem milczeć w tej sprawie i nic jej nie mówić? Przez cały czas okłamywać? Pamiętajcie, że kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później całość się wyda.
Ludzie wszystko widzą i zawsze plotkują. Nie wiedzą o swoim życiu, a o innych ludziach tak. Wśród ludu tak niestety jest. Zawsze mamy do czynienia z plotkami. Jednak nie warto w nie wierzyć. Chociaż czasami są prawdziwe, to jednak w niektórych przypadkach nie. Moim zdaniem plotkowanie na kogoś jest ohydne i nie powinno tak być, żeby ludzie poruszali tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. Najpierw powinno się wiedzieć o sobie, poukładać swoje życie, a potem można zająć się błahostkami. Często mnie wkurza, gdy słyszę, że ktoś kogoś obgaduje. Albo się śmieje. Zauważyłem po sobie, że na takie rzeczy lubię reagować. A najgorsze jest to, że ludzie plotkują ze złymi ludźmi. Z osobami, które powinny zająć się sobą, a nie kimś. Ale na to już nic nie poradzimy, jak ktoś jest głupi. Osoby mądre powinny wiedzieć na czym to polega i niczym się nie przejmować. Kiedyś powiną się nogi takim plotkarzom.
Moja Melodia czuła się coraz gorzej. Ratownik medyczny, ten młody i fajny chłopak, który ubrany był w kombinezon, robił co mógł, żeby nic jej się nie stało. Zauważył, że miała długie czarne włosy.
Miał na imię Darek i widać było, że lubił swoją prace. Traktował ją z wielką miłością i z ogromnym zaangażowaniem. Bycie ratownikiem, nie jest łatwym zajęciem. To trudna i odpowiedzialna praca, ponieważ pacjentów trzeba dowieźć do szpitala żywych, a nie martwych. Panu Darkowi często udawało się dowozić pacjentów żywych. A rzadko zmarłych. Cieszył się z tego powodu, bo miał wielkie szczęście. Nigdy nie zaniedbywał swojej pracy. Szacunek był dla niego najważniejszy. Szacunek do samego siebie, a przede wszystkim do pacjentów.
Swoją pracę powinno się lubić, a nie wykonywać ją z przymusu. Wtedy to wszystko było by żmudne. Lepiej cieszyć się z tego, co się robi, a nie potem narzekać. Podjętych decyzji na temat swojego życia nie powinno się żałować. Trzeba je podejmować raz i ostatecznie. Jak już coś robisz, to staraj się, by robić to dobrze, a nie źle. Praca w życiu człowieka jest bardzo ważna. Masz pracę, to żyjesz. Nie masz pracy, to niestety jest inaczej. Swoje życie trzeba przeżyć godnie.
Jak już wspomniałem, Melodia coraz gorzej wyglądała, a Darek zastanawiał się co dalej robić i był bliski podłączenia respiratora, by mogła swobodnie oddychać, bo się dusiła. Gdy to widziałem, denerwowałem się i byłem strasznie smutny. Zły na to wszystko i przede wszystkim na los, który spotyka tę dziewczynę. Ona nie może umrzeć! – powiedziałem sobie w duchu. Trzeba ją ratować! Byłem bezradny wobec tego wszystkiego, a to była zła sytuacja życiowa. Ta dziewczyna musiała żyć i tyle. Nie mogła poddać się śmierci, która na nią napadła i która chciała zniszczyć jej życie. O mały włos by umarła i teraz miało to się stać naprawdę?
Jakie te sytuacje są dziwne, a przede wszystkim głupie. Tyle walczyła o swoje życie. Mimo że praktycznie nic nie pamięta, to dawała sobie radę z różnymi przeciwnościami losu. Pracowała w Ameryce. Wzięła się za siebie. Niestety, wirus pokrzyżował jej wszystkie plany. Jednym słowem nie potrzebnie wróciła do Polski. Mogła już zostać za granicą. Po co do tego kraju przyjechała? Sam się nad tym zastanawiałem. Przecież dalej ze spokojem mogła tam pracować. Może miała jakiś powód, by wracać? Co ją do tego skłoniło? Jak ułożyła sobie życie, to nie powinna niczego psuć.
Ale wiadomo przecież, że jeśli ktoś chce, chociaż na chwilę, wrócić do swojego kraju, to ma do tego prawo i takiej osobie nie można niczego zabronić. Tym bardziej jeśli ma do załatwienia jakieś osobiste sprawy.
Co do Melodii to nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego wróciła i co ją do tego skłoniło. Gdy doszła do siebie, to musiałem ją o to zapytać. Chciałem się dowiedzieć, dlaczego pojawiła się w tym kraju.
Melodia dlatego przyjechała, bo miała powód. Niby czuła się dobrze, mimo utraty pamięci, ale po pewnym czasie wydawało jej się, że czuje w sobie jakąś pustkę. Że chociaż na chwilę musi wrócić i sprawdzić co się w jej głowie dzieje. Coś ją pchnęło do tego, żeby w tym kraju zostać na zawsze, ale wiadomo przecież, że nie może tego uczynić, bo jej życie jest w Ameryce. Tam działa.
Pracuje jako kasjerka w amerykańskim banku. Zarabia dużo pieniędzy. Generalnie to stać ją na wszystko. Jest w miarę zamożnym człowiekiem. Ma jedną zasadę. Umiesz liczyć, to licz na siebie. Ale w tym momencie, to chyba się przeliczyła, bo zdrowie coraz bardziej jej doskwierało. Zaczęła się dusić.
– Matko Bosko! Co się ze mną dzieje? Ja chcę żyć! Nie mogę tak umrzeć!
Dusiła się coraz bardziej, a ratownik był zdenerwowany, no i zły na tę całą sytuację. Co się z nią tak naprawdę działo, to tego nie wiedział. Nie wytrzymałem i musiałem się odezwać do ratownika z pytaniem, co dolega Melodii. Byłem zły.
– Co się z nią dzieje proszę pana? Ona się dusi. Ratujcie ją. Błagam.
Darek odpowiedział mi spokojnym i szczerym głosem. Nie winiłem go za nic, bo niby po co miałem to robić i dlaczego? On nie był niczemu winien. Sam był zaskoczony tym, co się stało.
– Panie Robercie. Robimy co w naszej mocy. Proszę się nie przejmować.
Zaproponowałem mu, żeby podłączono jej respirator. Chociaż nie powinienem tego robić, bo to jego kompetencje i jego obowiązki. Wiem, że był to mój błąd. Ale wolałem się zapytać.
– Proponuję podłączyć jej respirator. Bo ona umrze.
– Nie umrze. Ale już to robię. Spokojnie proszę pana.
Spojrzeliśmy sobie w oczy, a on po kilku chwilach zaczął działać.
W Warszawie mieliśmy być za dziesięć minut. Ale przez tę chwilę wszystko się mogło zdarzyć. Dobrze, że udało się ominąć Wrocław. Pamiętam, że gdy wystartowaliśmy z tego miasta, to śmigłowcem coraz bardziej motało, a spiker zapowiadał ostre uderzenie wichury. Miało wiać z prędkością nawet stu trzydziestu kilometrów na godzinę. Było naprawdę ostro.
We Wrocławiu mam mnóstwo przyjaciół i trochę się martwiłem o to, co się z nimi działo. Czy oni tam zostali? Czy ewakuowali się, jak mogli? Tego nie wiedziałem, bo moim priorytetem było to, żeby ta piękna dziewczyna żyła. Nie mogło stać się jej nic złego. Musiała przeżyć.
Życie jest zbyt piękne, by umierać. Nie po to się rodzimy, żeby tak szybko je tracić. Stwierdziłem, że ta kobieta musi walczyć. Tak łatwo nie może się poddać. Muszę ją przekonywać do tego, by żyła. Czy mi się to uda, tego nie wiem. Będę się cieszył, gdy nic złego jej się nie stanie. Ja tego nie chcę.
Czekała mnie przeprawa z przekazaniem prawdy mojemu koledze. Jak to rozegram, sam nie wiedziałem. Cały czas do niej mówiłem, a ona była jakby przytomna. Oczy miała otwarte i cieszyłem się z tego, że mimo wszystko jeszcze żyje. Biada będzie, jeśli stanie się coś złego.
Zły duchu! Uciekaj od niej! Wypad! Ciągle te złe myśli przeganiałem. Musi zwyciężyć dobro, a nie zło. Nie pozwolę jej opuścić tego świata. Tego, co może być nie uniknione. Trzeba żyć i trzeba myśleć o tym, by wyzdrowiała.
– Nie umieraj, Melodio. Musisz żyć. Proszę. Nie wolno się poddawać nigdy w życiu. Nie umieraj. Jesteś piękną kobietą, a cała przyszłość przed tobą. Pokonaj tego wirusa. Niech zniknie. – Cały czas ją błagałem.
Oczy miała otwarte, a to było najważniejsze. Gdy podłączono jej respirator, to już lepiej oddychała. Byłem zadowolony, bo na znak, że będzie walczyć kiwnęła głową i nie minęło kilka sekund, a zasnęła. Wystraszyłem się i odezwałem do pana Darka.
– Panie Darku. Ona zamknęła oczy. Żyje?
Spoglądałem na niego zapłakanymi oczyma, a on mi odpowiedział w miarę spokojnie. Bez żadnej paniki i z wielkim zaangażowaniem. Słuchałem.
– Panie Robercie. Głowa do góry. Za chwilę będziemy w szpitalu. Ona po prostu śpi.
Odetchnąłem z ulgą. Trochę się uśmiechnąłem, bo ucieszyłem się z tego wszystkiego. Ważne jest to, żeby nic złego się nie stało. Może tym razem zło nie zwycięży. Nie mogę pozwolić, by zło nas pokonało. Ta dziewczyna jest za dobra na umieranie. Ma jeszcze czas, a w swoim życiu musi wiele dokonać. Zamiast niej, wolę umrzeć ja. Tak. Bo po co żyć jak jej nie będzie. Gdyby jej nie było, to moje życie nie miałoby żadnego sensu.
Pokochałem ją, ale jeszcze jej tego nie powiedziałem, bo nie wiedziałem, co ona zrobi, gdy odzyska pamięć. Czy spotka się z moim kolegą i powie mu prawdę? Powie mu, że znalazła się w nieodpowiednim czasie i prawie ją zabito? Zobaczy, jak to będzie. Ale jednego byłem pewien. Będzie się działo. I to wiele. Czy dobrego? To się dopiero miało okazać.
Obecnie mieliśmy złą passę, bo Melodia w każdym momencie mogła stracić życie. Ten wirus zbyt mocno w jej ciele się rozprzestrzenił. Za mocno ją zaatakował. Ale miałem nadzieję, że wyzdrowieje. Nie mogło być inaczej. Zdrowie jest najważniejsze, a nie jakakolwiek choroba. Chorobę trzeba pokonać. Za wszelką cenę trzeba walczyć o to, żeby być zdrowym. Odezwałem się do pana Darka, bo on naprawdę się starał i znał się na swojej robocie.
– Rozumiem pana. Ważne, żeby nic złego jej się nie stało i żeby przeżyła. Musi wyzdrowieć.
– Wszystko będzie dobrze. Ona jest silną kobietą, a ten wirus jej nie pokona.
– Nie możemy na to pozwolić. Życie jest zbyt piękne, by umierać. Ja chcę by żyła.
– Wierzę w to, że przeżyje nas wszystkich. A tego wirusa ze swojego ciała przegoni.
– Musi jej się to udać. Musi. Bo inaczej nie przeżyje tego. Ta kobieta już wiele przeszła w swoim życiu. O mały włos straciłaby życie. Więc trzeba o nią walczyć. Ona jest dobrym człowiekiem.
Pan Darek próbował mnie przez cały czas pocieszać. Ponownie trochę się uśmiechnąłem.
– Dobrze, że jest dobrym człowiekiem. Dlatego ona musi żyć. I będziemy o to walczyć.
Czułem, że wylądowaliśmy przed warszawskim szpitalem Ale byłem zadowolony, bo wiedziałem i w głębi serca czułem, że dziewczyna, która przed chwilą zachorowała, wyzdrowieje i będzie miała szczęście. Dlatego że dotarliśmy na czas. Było niesamowicie świetnie. Wierzyłem w to, że wyzdrowieje i naprawdę wszystko nam się powiedzie.
Postanowiłem się wziąć w garść i przestałem panikować. W końcu nie jestem żadną babą, tylko prawdziwym mężczyzną. Trzeba być dobrej myśli. Wysiadłem z samolotu, a ratownicy razem z panem Darkiem zawieźli, na specjalnym łóżku szpitalnym, kobietę, którą uwielbiam do szpitala. Pytałem, czy mogę iść z nimi.
– Panie Darku. Mogę iść z wami? Muszę być przy niej. Nie chcę tu czekać bezczynnie.
– Tak proszę pana. Tylko proszę z dezynfekować ręce i założyć kombinezon. Dbać o siebie.
– Dobrze. Tak zrobię. Dziękuję bardzo. Wiadomo, że ręce trzeba myć w każdym momencie.
Już nikt nic mi nie odpowiedział. Melodię szybko zawieziono do szpitala, a ja jak głupi pobiegłem za nimi. Ogarnąłem się tam zgodnie z zaleceniami epidemicznymi i czekałem w poczekalni, na jakieś wieści o dziewczynie. Ten czas mi pędził nieubłaganie. Chciałem wiedzieć, co się z nią dzieje i byłem strasznie niecierpliwy.
Zauważyłem po sobie, że strasznie nie lubię szpitali, bo zaraz jakoś dziwnie się czuję, gdy do nich wchodzę. Tym razem postawiłem wszystko na jedną szalę i niczego się nie bałem. Najwyżej co ma być to będzie. Gdy tak czekałem, to przez cały czas rozmyślałem. Oczekiwałem kogoś, aż ktoś przyjdzie i mi coś powie na ten temat. To wszystko było takie dziwne i zarazem smutne. Bo gdzieś w sali szpitalnej ważyły się losy tej dziewczyny, która nieoczekiwanie i bez żadnego powodu zachorowała. Czy życie musi płatać ludziom figle? Nie powinno tak być. Moja Melodia musi przeżyć.
Nigdy nie powiedziałem jej tego, że się zakochałem. Wiadomo przecież, że tak naprawdę, to nie mogłem jej tego powiedzieć. Bo jak. Ona była kobietą kogoś innego. Innego mężczyzny. Dopiero miało się dziać, gdy tamten wszystkiego by się dowiedział. Ułożył sobie życie na nowo. Z nową kobietą. Bo myślał, że ona nie żyje. W sumie wcale się nie dziwiłem. Ale to była głupia sytuacja. Najgłupsza sprawa w życiu danego człowieka. Nie chciałbym przeżyć takiej przygody, ale mimo wszystko ją przeżywałem, bo chodziło mi o kobietę, w której się zakochałem. Oni niech sobie układają życie, jak chcą. Ważne, żeby byli szczęśliwi. Ale prawda o jego kobiecie prędzej czy później musiała wyjść na jaw. Najwyżej mogli być na mnie źli. Mówi się trudno.
W tamtym momencie postanowiłem nic im nie mówić, bo jego nowa kobieta była w ciąży i nie chciałem ich denerwować. Musiałem znaleźć odpowiedni moment, by wyznać im prawdę. Kiedy to miało nastąpić, to jeszcze nie wiedziałem. Teraz nie chciałem im przeszkadzać. Bo byli razem. Mój kolega, a zarazem prawdziwy przyjaciel ułożył sobie życie na nowo. Niech tak zostanie. Gdy ktoś się ogarnie po tak ciężkich przeżyciach, jakie miał ten chłopak, nikt nie może tego psuć, bo to nic nie da. On tę kobietę kochał.
A czy ja kochałem Melodię? Nie wiedziałem. Na razie miałem takie rozterki. Coraz bardziej byłem przekonany o tym, że ją kocham ponad swoje życie. Tak. Zakochałem się w niej. Tylko nie wiem jak i kiedy miałbym jej to powiedzieć. W tamtym momencie nie chciałem jej tego mówić, bo ona była chora. I tak naprawdę wiadomo przecież, że straciła pamięć. Powiem, że ją kocham, tylko wtedy, jeśli będzie miała możliwość wszystko pamiętać. Stwierdziłem, że musi jej się przypomnieć przeszłość. Czy przez całe życie będzie miała pustkę w głowie? To wydawało się niemożliwe. Uczynię wszystko, żeby tą pamięć odzyskała. Nie mogę stać bezczynnie, gdy ktoś cierpi.
Cierpienie jest złe, a człowiek w swoim życiu powinien być szczęśliwy i zadowolony. Ciekawe co z Melodią. Jak się ona czuje? Czy ten wirus naprawdę ją porządnie zaatakował? Po co to przyszło i skąd? Niech się wynosi z naszego kraju. Przez takie gówno nie może nikt umrzeć.
Życie jest zbyt piękne i wspaniałe, a na umieranie nie ma dobrego czasu, choć jest on nieubłagalny. Nasze życie musimy wykorzystać jak najlepiej i ta dziewczyna też musi tak zrobić. Przez cały czas czekałem na jakieś wieści, a tu nic. Pan Darek pewnie pojechał dalej wykonywać swoje obowiązki, bo przecież jest ratownikiem. Ją tylko przywiózł. Nie kręcił się tu żaden lekarz. Musiałem znaleźć gabinet lekarski i dowiedzieć się, co jest grane z moją przyjaciółką. Dowiem się tego za wszelką cenę.
Znalazłem gabinet lekarski i przez chwilę wydawało mi się, że za drzwiami słyszę krzyki. Czy ja się przesłyszałem? Chyba mi się to wydawało. Nie zważając na nic, zapukałem w drzwi. Usłyszałem męski glos lekarza. Spoko. Niech będzie ordynator. Wszedłem do środka i zauważyłem starszego pana w wieku około sześćdziesięciu lat. Był łysy, miał brodę i okulary. Wyglądał na niższego ode mnie. Biały kitel pasował jak ulał do jego krągłości, bo widać było, że dobrze je. Tym bardziej, że był gruby. Widać po nim było, że lubi tu pracować. Ale przez chwilę znowu coś zauważyłem. Jego ręce się trzęsły.
O co w tym wszystkim chodzi i co jest grane? Może ma jakieś kłopoty? Zapytać go o to? Nie, nie będę pytać, bo to nie moja sprawa. Lepiej to zostawić jak jest. Nie wtrącać się, bo od kłopotów z daleka. Niech każdy je rozwiązuje sam. Jak ktoś ma kłopoty, to musi sobie z nimi poradzić. Nie powinienem się do niczego wtrącać i nie będę. Nie ma takiej możliwości. Każdy ma swoje kłopoty i niech tak zostanie.
– Dzień dobry panie doktorze.
Lekarz przywitał się ze mną w miły sposób i mogłem ze spokojem z nim porozmawiać.
– Witam pana. O co chodzi?
– Przyszedłem zapytać o moją przyjaciółkę.
Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i poprosił, żebym usiadł.
– Proszę sobie usiąść. Nazwisko pacjentki poproszę.
Podałem mu dane Melodii i dowiedziałem się całej prawdy o niej. Cały czas kiwał głową, a to nie wróżyło nic dobrego. Ja tylko modliłem się o to, żeby była cała i zdrowa. To było dla mnie najważniejsze i nic innego się nie liczyło, bo ona była silna i musiała wyzdrowieć. Żadnych wirusów.
– Co z nią? – zapytałem z wielkim zaangażowaniem. Chciałem wiedzieć, co jej dolega.
– Muszę powiedzieć jedno.
Niecierpliwiłem się. Byłem strasznie nerwowy i zły na to wszystko. Na to całe otoczenie, w którym przebywałem. Ten szpital ciągle mnie przytłaczał. Wszystko mnie wkurzało.
– Niech pan mówi, bo aż jestem wkurzony.
Lekarz próbował mnie uspokoić. A ja i tak myślałem swoje i głównie o najgorszym. Może nie potrzebnie, ale to wszystko i tak nie miało żadnego sensu, jak ona była chora.
– Spokojnie. Jak pana godność?
Zastanawiałem się nad tym, czy się mu przestawić, ale to zrobiłem. W sumie uczyniłem to z przyjemnością i chętnie. Rzadko się komukolwiek przestawiam, ale w tej sytuacji zrobiłem wyjątek. Po prostu dla grzeczności się mu przestawiłem. W końcu tak nakazuje kultura.
– Robert Fujak.
Lekarz się uśmiechnął i też mi się przestawił.
– Ja jestem doktor Kacper.
– Miło mi pana poznać.
– Mnie również.
– Niech pan mówi w końcu co z moją przyjaciółką.
Jak myślicie, czy z kobietami można się przyjaźnić? Czy tylko je kochać? Bo ja myślę, że można z nimi robić wszystko. Jak się przyjaźnisz, to przyjaźń niech będzie. Jak się zakochasz, to taka miłość niech trwa jak najdłużej. W końcu każdy z nas jest wolnym człowiekiem i niech tak zostanie w naszym życiu. Wolność jest najważniejsza. Taką wolność trzeba cenić, a nie krytykować, bo – tak na poważnie – nikt nas do niczego nie zmusza. I niech każdy zajmie się sobą, bo gdy masz ukończone osiemnaście lat, to wiesz co robisz w swoim życiu. Nikt ci nie może narzucić swojej woli. Tak więc morał jest taki: możesz się przyjaźnić z kobietą, kochać ją i robić, co ci się żywnie podoba. Jeśli oczywiście masz na to przyzwolenie. Bo wiadomo przecież, że nie można nic robić na silę. Ja na przykład się w Melodii zakochałem, ale o tym już tak naprawdę wiecie. Kiedy jej to wyznam, to też wiecie. Nie wiem kiedy. Zobaczymy jak nasze życie potoczy się dalej. Czas wszystko pokaże.
– Ogólnie to wszystko z nią dobrze. Została odłączona od respiratora.
Nie wierzyłem własnym uszom, w to co przed chwilą usłyszałem. Została odłączona od respiratora? Dlaczego? Przecież nie dawno się dusiła. O mały włos straciłaby swoje życie.
– Ale ona w tym śmigłowcu w drodze do szpitala się dusiła. To niemożliwe.
Doktor musiał mi wszystko wytłumaczyć. Bo tak do końca nie wiedziałem, jak jest z tymi wirusami. Byłem ciemny i zacofany. W końcu pandemia się dopiero zaczęła.
– Z tym wirusem wszystko jest możliwe. To zależy jak organizm funkcjonuje.
– Teraz rozumiem. Czyli wszystko jest w porządku?
– W jak najlepszym, panie Robercie.
Zastanawiałem się nad jedną sprawą. Czy można ją wypisać z tego szpitala? Oczywiście chodziło mi o teraz, o dzień dzisiejszy. Może miałem złudne nadzieje, ale zapytałem doktora o tę sprawę.
– A można ją dzisiaj wypisać?
Pan doktor się uśmiechnął i dał znak, że raczej nie.
– Nie ma takiej możliwości proszę pana.
– Dlaczego? – Byłem bardzo ciekawy, chociaż wiedziałem, że pewnie chodzi o kwarantannę.
– Bo musi mieć czternastodniową kwarantannę.
Wszystko było jasne jak słońce. Tyle dni w izolacji. Jak my to wytrzymamy?
– Skandal z tym wirusem.
– Niestety. Takie są wymogi. To nie ode mnie zależy.
– Mogę ją odwiedzić?
– Tylko na chwilę, potem zero kontaktów przez dwa tygodnie.
– Ona tam zwariuje panie doktorze.
– Każdy wariuje, ale tu chodzi o nasze życie. O jej życie.
– Wszystko rozumiem.
– Zaprowadzić cię do niej?
Pokiwałem głową.
– Oczywiście proszę pana.
– Tylko pamiętaj o jednym. Żadnych kontaktów. Nic.
– Nie mogę jej nawet dotknąć?
– Niestety, nie.
Ale byłem wkurzony. Po co ten wirus przyszedł? Na jakie diabły? Nie mogłem mojej Melodii nawet dotknąć? Co to za dziwne zasady. Buntowałem się i byłem strasznie zły na to wszystko, ale jedno jest pewne. Niech ta pandemia ucieka. Żadnych zakaźnych chorób. Każdy z nas chce żyć, a nie się zarazić i umierać.
W tym dniu pandemia dopiero się zaczęła, a co będzie się dziać dalej. Ilu ludzi umrze? Tego, to jeszcze nie wiemy. Ale widać, że Polacy w chwili obecnej nie martwią się tym wirusem. Na razie jest spokojnie, ale co to będzie dalej, tego nikt nie wie. Ten czas dla każdego obywatela naszego kraju będzie ciężki i nie jedna osoba nie da rady. Mamy w sobie siłę walki. Siłę ducha i siłę tego, że zawsze będzie dobrze. Jesteśmy optymistami, a nie realistami. Ciągle wierzymy w to, że nasze życie ułoży się lepiej, a nie inaczej. Swoją przyszłość opieramy na pozytywnych fundamentach. Bo tak naprawdę, to każdy z nas chce żyć inaczej i wiadomo przecież, że lepiej. Choroby w naszym życiu nie są nam potrzebne. Trzeba je pokonywać i działać dalej.
Tak będzie musiała zrobić Melodia. Pokonać tę chorobę, pokonać to wszystko. Czy da radę? To się dopiero okaże w niedalekiej przyszłości. Według mnie musi dać radę. Wiem, że tak łatwo się nie podda, bo jest silną kobietą. To jest najsilniejsza kobieta świata. Na dodatek jest taka piękna i cudowna.
Dlaczego jestem taki głupi i wcześniej jej nie poderwałem? Przecież mogłem tak zrobić, a nie czekać bezczynnie. Jak to się mówi: Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Bo to akurat prawda. Ja natomiast zrobiłem inaczej. Poddałem się. Pozwoliłem na to, by wyszła za mąż za innego, a nie za mnie. Jednym słowem byłem istnym debilem, bo mogłem o nią zabiegać.
Teraz na to wszystko jest za późno, bo jak wiadomo, ona już ma kogoś. Ten ktoś myśli, że jego żona nie żyje. Umarła, bo została zamordowana przez gangsterów, którzy potem ją podpalili. Dla niego, to było takie smutne i zarazem trudne, aż się załamał i przez długi czas miał depresje. Nawet sam chciał popełnić samobójstwo. Mój kolega żałował tego, że jej nie pomógł, że nie zdołał jej uratować. Ja się nie dziwię, że on popadł w depresję.
To ciężka choroba i tak naprawdę każdy organizm przechodzi ją inaczej. Wiadomo przecież, że każdy z nas jest inny. Organizm człowieka nie jest taki sam i jakąkolwiek chorobę przyjmuje inaczej. Depresja to taka choroba, której najlepiej nie mieć. Człowiek, który na to choruje ma różne dolegliwości, ale jedna jest wspólna. Utrata własnego życia.
Z tego co pamiętam i on mi to opowiadał, że życie nie było dla niego ważne i nie miało żadnego sensu. Był jakby w amoku. Taka sytuacja związana z chorobą była nie do zniesienia. On bardzo kochał kobietę, którą utracił. Powiedział mi, że będzie zawsze ją kochał i nigdy w życiu o niej nie zapomni. Ona była dla niego najważniejsza, była jego oczkiem w głowie. Chciał przeżyć z nią całe życie. Mieć mnóstwo dzieci, a potem wnuków. Ale cały ten plan mu nie wypalił. Nie dziwiłem się, że on ją kochał. Bo naprawdę była to piękna i cudowna kobieta. Sam się w niej zakochałem i wiem co mówię, no i wiem, jak to jest.
Wszystkie kobiety są piękne, ale wiadomo przecież, że kochamy te najwłaściwsze. Jak to się mówi: serce nie sługa. Gdy nasze serca ogarnia miłość, to nie zwracamy na nic uwagi. Kochamy takie osoby, w których się zakochamy.
Tak było z moim kolegą. On nie miał szczęścia, bo te zbóje zabrali mu wszystko, co kochał. Zabrali mu ukochaną kobietę jego życia. Przez dłuższy czas nie mógł się pozbierać. Nie dziwię się mu, bo ja też byłbym załamany, gdyby taka śmierć przydarzyła się mojej kobiecie, której na chwilę obecną nie mam. Jestem typem samotnika i lubię być sam. Wtedy mam święty spokój i mogę robić, co tylko chcę. Druga osoba do szczęścia nie jest mi potrzebna, ale gdy dowiedziałem się, że Melodia żyje, to nie wiem dlaczego, ale byłem bardzo szczęśliwy. Jedynie z początku martwiłem się tym, że zachorowała i bałem się, żeby nie umarła naprawdę. Ale całe szczęście, że żyje i nic złego jej się nie stało. A tego wirusa pokona. Najważniejsze, że obecnie to co miało się ułożyć – się ułożyło. Co będzie w przyszłości – czas pokaże.
Jak już wspomniałem wcześniej, jestem dupa wołowa, że nie poderwałem tej kobiety wcześniej. Czy nie mogłem działać prędzej? Zawsze mi się podobała. Ale gdy mój kolega z nią był, to nie mogłem jej podrywać. A czy teraz mogę? Wydaje mi się, że nie powinienem, bo to i tak jest trudna sytuacja. Nie wiadomo, jakie ona podejmie decyzje i co będzie dalej. Muszę poczekać. Ale czy na cokolwiek warto czekać? Przecież życie ucieka szybko, a czas jeszcze szybciej. Tak to już na tej planecie jest. Mamy to, co mamy. Musimy żyć na tej ziemi. Nie ma innego wyjścia.
Każdy swój los układa sobie, jak chce. Ta piękna dziewczyna miała swoje życie, a ja swoje. Ona kogoś ma, a ja jestem samotny, bo mi się to podoba. Nie chcę mieć w swoim życiu nikogo.
Jedynie pragnąłem tego, aby zdobyć tę kobietę. Nawet jeśli mój przyjaciel miałby być na mnie zły, to chciałem z nią być. Marzyłem, aby ją poderwać. Ale nie wiem dlaczego, miałem w sobie jakąś blokadę. Po prostu przez wzgląd na kolegę nie chciałem niczego psuć. Tu nie chodzi o to, że mam cykora. Po prostu chciałem czekać na to, co ona zrobi, gdy odzyska pamięć. Nie chcę wykorzystywać sytuacji, w której ona o niczym nie wie. Nawet nie wie jak się nazywa, a co dopiero dalej. Nie warto w ten sposób ryzykować swojego szczęścia. Na moje lepiej poczekać na lepszą okazję. Niech ta dziewczyna podejmie swoją decyzję o życiu, które chce przeżyć. Nie ważne z kim. Ja pragnąłem jej, ale możliwe, że będę musiał zadowolić się przyjaźnią. Stwierdziłem, że nie mogę nic robić na siłę. Trzeba czekać.
Od autora
Rozdział pierwszy
Cover