9,99 zł
„Zaśmiała się i wrócili do zabawy. Mijały sekundy, minuty czy godziny, nie wiedziała, czas stracił znaczenie. Znalazła się w innej rzeczywistości, gdzie ekscytował ją sam zapach mężczyzny, a głęboki melodyjny głos otulał jak ciepły koc. A dotyk? Był kotwicą dla dwojga samotnych ludzi, łączył ich i dawał poczucie stabilizacji…”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 154
Naima Simone
Ciemność nas rozgrzeszy
Tłumaczenie: Elżbieta Chlebowska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: Wanted: The Billionaire’s Bargain
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2019
Harlequin Desire, 2019
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2019 by Naima Simone
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-5563-9
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Dalila. Jezabel. Yoko. Monica.
W zamierzchłej i najnowszej historii zawsze pojawiały się kobiety, które doprowadzały do upadku potężnych mężczyzn. Isobel Hughes prychnęła ironicznie. Wiele osób w North Shore chętnie dopisałoby jej imię do listy czarnych charakterów.
Ruszyła po schodach prowadzących do pałacu, który stylem pasował do francuskich krajobrazów. Otaczał go rozległy, świetnie utrzymany park. Posiadłość kojarzyła się z dekadencją i nieprzebranym bogactwem. A chociaż tylko dwie godziny dzieliły ją od małego mieszkania w South Deering, minuty i mile oznaczały odległości trudne do pokonania.
Dam radę. Nie mam wyboru. Muszę.
Wzięła głęboki oddech. Na jej spotkanie wyszedł wysoki mężczyzna w czerni. Smoking świetnie na nim leżał, ale Isobel nie miała wątpliwości: to ochroniarz.
Śmietanka towarzyska Chicago potrzebowała całej armii ochroniarzy, by jakiś nieproszony gość nie zakłócił gali.
Dygotała z nerwów. Czuła się jak intruz, który dostał się tu pod fałszywym pretekstem.
Uśmiechnęła się uprzejmie i pokazała zaproszenie.
Mężczyzna uważnie oglądał kartonik ze złoconym nadrukiem, gdy ona z trudem powstrzymywała się, by nie wycierać spoconych dłoni w wieczorową czarną suknię, którą wypatrzyła w sklepie z używaną odzieżą.
W swoim czasie to zaproszenie byłoby autentyczne, ale wtedy była jeszcze żoną Gage’a Wellsa, dziedzica jednej z najstarszych i najbogatszych rodzin w Chicago. Wtedy wierzyła, że trafił jej się książę z bajki, który kocha ją równie mocno jak ona jego. Dopiero później przekonała się, że poślubiła żabę, a nawet kogoś gorszego – fałszywą żmiję.
Zamrugała powiekami. Powinna się skupić na teraźniejszości. Gage nie żyje od dwóch lat, a ona spotkała się z ostracyzmem jego sfery, do której przecież nie należała. Dlatego teraz posunęła się do oszustwa. Jej brat miał pewne wysoce nielegalne talenty, które wykorzystywał do produkowania fałszywych praw jazdy, metryk i paszportów dla swojej szemranej klienteli. Tym razem wydrukował dla niej zaproszenie na bal.
Ochroniarz wpuścił ją do środka, w myślach podziękowała bratu.
Wokół rozbrzmiewała przytłumiona muzyka. Dźwięki fletu i skrzypiec odbijały się od marmurów. Złote płytki na podłodze tworzyły wzór przypominający kwiaty lotosu, ogromny kryształowy żyrandol zawisł jak zatrzymany w pędzie wodospad. Podwójne spiralne schody prowadziły na piętro.
Isobel zwlekała, ale w głębi, tam gdzie rozbrzmiewała muzyka i śmiechy, czekało ją przeznaczenie.
Zbliżyła się do szklanych drzwi prowadzących do sali balowej. Otwarły się przed nią na oścież.
Zrobiło jej się niedobrze. Jeszcze nie jest za późno. Może odwrócić się i wyjść.
Pomyślała o synku i ogarnęła ją fala miłości do niego. Aiden był najpiękniejszym darem, jaki dostała od życia. Dla niego warto znieść wszystko.
Była gotowa czołgać się przed rodziną zmarłego męża, która nią gardziła. Miała czelność być biedna i zakochać się w ich złotym chłopcu.
Zapłaciła za to. Z naddatkiem.
Przez ostatnie dwa lata wiele razy wyciągała rękę do zgody. Wysyłała mejle i listy ze zdjęciami Aidena, informowała o jego rozwoju. Poczta nieodmiennie wracała do nadawcy. Nie chcieli mieć nic do czynienia z nią i ze ślicznym dzieckiem, które uważali za jej bękarta.
Najchętniej wymazałaby z pamięci rodzinę Gage’a, ale chodziło o dobro chłopca. Aiden zasługiwał na dach nad głową, na ciepłe mieszkanie, w którym nie będzie marzł w nocy, na smaczne posiłki. Odejmowała sobie od ust, by płacić rachunki, a i tak nie wystarczało. Dla synka była skłonna narazić się na gniew rodziny Wellsów.
Zebrała siły. Nie może okazać słabości. Zgromadzeni tu goście natychmiast to wyczują i rzucą się na nią jak stado rekinów na krwawiącą ofiarę.
Nabrała powietrza i podniosła głowę. Zbrojna w dumę ruszyła do boju. Nie stać jej na porażkę.
Do diabła, niemożliwe!
Darius King zacisnął palce na kieliszku do szampana tak mocno, że omal go nie zmiażdżył.
Szok zmroził go do szpiku kości. W bezruchu obserwował filigranową brunetkę, która wkroczyła do sali i przyjęła kieliszek wina z rąk kelnera. Nie znał jej dobrze, widywał ją przelotnie, ale wszędzie poznałby ten uśmiech. Zmysłowy, a zarazem niewinny i nieśmiały.
Cholerna Isobel Hughes.
Nie Wells. Nie będzie honorował jej nazwiskiem zmarłego męża, skoro zdobyła je podstępem, a następnie splamiła. Nie zasługuje na to nazwisko. Nigdy nie była godna go nosić.
Zaskoczenie ustąpiło miejsca wściekłości.
Jak ona śmie! Paraduje po salonach, jakby miała do tego prawo? Jakby nie doprowadziła do śmierci Gage’a, a jego bliskich do stanu całkowitej rozsypki?
‒ Och, mój Boże! – wykrzyknęła Gabriella Wells i wbiła mu palce w ramię. – Czy to…?
‒ Tak, to ona – burknął Darius. Nawet obecność siostry przyjaciela, którą traktował jak własną krewną, nie złagodziła jego tonu.
‒ Co ona tu robi? – Złość wykrzywiła ładną twarz Gabrielli. – Kto ją tu wpuścił?
‒ Nie mam pojęcia.
Zaraz się dowie. Odpowiedzialni poniosą konsekwencje. Ze względu na gości – polityków, filantropów, gwiazdy filmowe, najbogatszych w kraju biznesmenów – ochrona była nie gorsza niż na dworze królewskim. Tymczasem żywy dowód, że firma ochroniarska nie jest warta funta kłaków, stoi nieopodal, popijając szampana.
‒ Jak ona śmie? I co robi w Chicago? – syknęła Gabriella. – Przecież zwiała do Kalifornii. Może kolejny frajer, do którego się przyssała, poznał się na niej i została na lodzie. Wróciła, żeby puścić moich rodziców z torbami. Wstrętna naciągaczka! – Ruszyła przed siebie i łatwo było przewidzieć, że zaraz dojdzie do awantury.
‒ Nie. – Darius przytrzymał ją za ramię, choć zgromiła go wzrokiem. Miała takie same zielone oczy jak starszy o sześć lat Gage. Kiedy ukochany brat się ożenił, studiowała za granicą, ale plotki o szwagierce dotarły do Anglii. Gabriella nienawidziła jej z całego serca.
‒ Nie – powtórzył Darius. – Nie rób scen. Pomyśl o rodzicach.
Spokorniała. Oboje martwili się o stan zdrowia Barona Wellsa. W zeszłym roku miał zawał. Darius był pewien, że przyczyniła się do tego tragiczna śmierć syna w wypadku samochodowym. Nie bez znaczenia był też niezdrowy tryb życia oraz skłonność do pracy ponad miarę.
Na szczęście odzyskiwał siły, znów był dystyngowanym, budzącym szacunek mężczyzną, którego Darius znał i podziwiał przez całe życie. Jednak towarzyszyła mu aura kruchości, której wcześniej nie było. Widok nielubianej synowej może mieć fatalne skutki.
‒ To zadanie dla ochroniarzy – powiedział spokojnie, choć złość go dławiła. – Zajmij się rodzicami, żeby nie zauważyli, co się dzieje.
Wyrzuci Isobel Hughes, ale wcześniej obsztorcuje ją w paru żołnierskich słowach. Miała szczęście, że dwa lata temu udało jej się wymknąć, zanim dostał ją w swoje ręce. Wellsowie byli tak zrozpaczeni po śmierci Gage’a, że myślał przede wszystkim o nich.
Isobel wyjechała na drugi koniec kontynentu. I dobrze. Nie musieli znosić jej obecności, mogli wymazać z pamięci kobietę, która zniszczyła ich syna i brata przez swoje zdrady i kłamstwa. Darius zrezygnował z wymierzania sprawiedliwości na własną rękę. Isobel zniknęła i zabrała dziecko, które ‒ jak podejrzewali teściowie – wcale nie było ich wnukiem. Teraz jednak…
Wróciła i sytuacja uległa dramatycznej zmianie.
Rzuciła im rękawicę, a on zamierzał ją podjąć.
‒ Dziękuję – szepnęła mu do ucha Gabriella.
‒ Nie ma za co. – Pocałował ją w czubek głowy. – Jesteśmy rodziną. Troszczymy się o siebie.
Zniknęła w tłumie, a on ruszył przed siebie. Parę osób próbowało wciągnąć go w pogawędkę, ale szedł jak czołg, nic nie mogło go powstrzymać.
Tymczasem Isobel przesunęła się w kierunku drzwi prowadzących na taras. Dobrze. Październikowa noc jest bardzo zimna, z pewnością nie wyjdzie na zewnątrz. Ochroniarzom będzie łatwo ją zlokalizować.
Jakim cudem osóbka bez sumienia ma taką niewinną twarz i obłędne ciało? Gdyby nie uwodzicielskie kształty i rysy, nie zdołałaby złapać żadnego faceta w sieć swoich kłamstw.
Obserwował Isobel przez chwilę. Jej długie ciemnobrązowe włosy połyskiwały i opadały miękką falą przez jedno ramię na pierś. Czarna sukienka bez ramiączek opinała ciało jak rękawiczka, talia wydawała się tak szczupła, że można ją było objąć dłońmi. Zaokrąglone biodra, apetyczny tyłeczek, ręce same się do nich wyciągały. Spotkał ją po raz pierwszy jako świadek na pospiesznym cywilnym ślubie przyjaciela.
Spodobała mu się młoda żona Gabe’a: delikatna, niemal filigranowa, a jednocześnie bardzo pociągająca. Teraz kształtna figura Isobel wydawała mu się przynętą na bezbronnych mężczyzn.
Nawet jej ciało było zdradzieckie.
Twarz kobiety o subtelnych regularnych rysach kojarzyła się z elfami. Był miłośnikiem literatury i filmów fantasy. Tolkien, Martin, Rowling, King. Tak musiała wyglądać Arwena, córka Elronda z „Władcy pierścieni”. Eteryczne piękno. Z daleka nie widział jej oczu, ale pamiętał, że miały zaskakujący kolor: srebrzysty błękit. Zupełnie nie z tego świata. Za to usta były zmysłowe, pełne i budziły w mężczyznach nieprzyzwoite myśli.
Zazgrzytał zębami. Tylko tego brakowało, by czuł pożądanie do wdowy po przyjacielu. Wstyd. Przecież lepiej niż inni wie, co kryje się za tą śliczną buzią: całkowity brak serca, dusza najczarniejsza z czarnych.
Jego własna była żona nauczyła go, że nie można wierzyć żadnej kobiecie. To prawda, mały kumpel na podbrzuszu wciąż nie mógł tego pojąć i ochoczo reagował na bodźce, ale Darius kierował się rozumem, wbrew stereotypowym wyobrażeniom na temat facetów. Wciąż potrafił myśleć.
Isobel Hughes jest tylko ładną pustą lalą, jakich wiele.
Podniosła głowę i rozejrzała się, jakby usłyszała swoje imię w jego głowie. Pewnie szuka wzrokiem Barona i Heleny. Jeśli myśli, że uda jej się do nich podejść, chyba za często paliła zioło w Kalifornii. Darius ich obroni.
Nie udało mu się ocalić Gage’a i wyrzuty sumienia wciąż go dręczą, chociaż od wypadku minęły dwa lata. Teraz obroni swoich bliskich, jedyną rodzinę, jaką ma.
Czas działać i odesłać wiedźmę do czarnej dziury, z której wypełzła.
Zacisnął wargi i skierował się do wyjścia. W holu czekał na szefa ochrony. Zniecierpliwiony zerknął na zegarek. I wtedy…
Zapadła ciemność.
Absolutna atramentowa ciemność.
Darius zarejestrował krzyki w oddali, ale wszystko zagłuszyło paniczne łomotanie jego własnego serca.
Cofnął się gwałtownie i wpadł na ścianę. Spazmatycznie łapał powietrze. Zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Nic. Do diabła, pewnie zostawił komórkę w samochodzie. A nigdzie nie ruszał się bez komórki. Nigdy.
Gęsta ciemność napierała zewsząd, zaczęła go dusić, aż tracił oddech.
Powietrze.
Brak mu powietrza.
Im bardziej się nim zachłystywał, tym bardziej wciągał w siebie lepką ciemność, która zatykała mu nozdrza, gardło, płuca.
Wystarczyło kilka sekund, a ziścił się jego najgorszy koszmar. Jest uwięziony, nic nie widzi, wokół atramentowa czerń. Sam.
Udusi się. Utonie w niej.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej