Co kupować, by jeść zdrowo. Shopping IQ - Agnieszka Pająk - ebook

Co kupować, by jeść zdrowo. Shopping IQ ebook

Agnieszka Pająk

3,9

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nowa książka autorki bestsellera Metaboliczne IQ ? twój kod do zdrowia!

 

Czy zdrowe odżywianie jest drogie?

 

Dlaczego czytanie składu na etykietach już nie wystarczy?

 

Jak odróżnić produkty, które służą naszemu zdrowiu, od tych, które nas trują?

 

Agnieszka Pająk podpowiada, jak kupować produkty spożywcze, by jeść mądrze i zdrowo!

 

Codziennie na zakupach podejmujemy decyzje dotyczące odżywiania. Każda z nich ma wpływ na nasze zdrowie. Planując zakupy, warto wziąć pod uwagę nie tylko cenę i jakość produktów ? ale też indywidualne potrzeby naszego organizmu.

 

W książce znajdziesz:

 

test na poziom tolerancji glutenu gotowe plany posiłków dla każdego z typów metabolicznych przepisy na dania bez glutenu, cukru i nabiału Planuj mądrze, kupuj odpowiedzialnie i odżywiaj się zdrowo! 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 230

Oceny
3,9 (23 oceny)
10
5
5
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Re­dak­cja: Klau­dia Ty­li­ba

Ko­rek­ta: Zu­zan­na Wie­rus

Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Le­mon Stu­dio

Skład: Ro­bert Ku­pisz

Pro­jekt gra­ficz­ny ma­kie­ty:Stu­dio KA­RAN­DASZ

Opra­co­wa­nie ma­kie­ty: IMK

Zdję­cie na okład­ce: Zuza Sa­dlik

Po­zo­sta­łe zdję­cia:

iStock: Bill Oxford, va­dim­gu­zhva, Jcham­bers, Wil­lia­m_Pot­ter, es­ther­po­on, Pa­me­la­Jo­eMc­Far­la­ne, Raw­pi­xel Ltd, cor­ra­do­ba­rat­ta­pho­tos, Yuri­_Ar­curs, Chalf­fy, Pe­ople­Ima­ges, _Ru­ni­s_, Za­kha­ro­va­_Na­ta­lia, Fo­xy­s_fo­re­st_ma­nu­fac­tu­re, GMVozd, ni­mi­s69, Evge­niia, ni­nit­ta, Kko­lo­sov, gran­dri­ver, Fo­xy­s_fo­re­st_ma­nu­fac­tu­re, Qu­an­them, va­nil­la­echo­es, Mi­zi­na, evge­ny­ata­ma­nen­ko, Va­syl Do­lma­tov, Raw­pi­xel Ltd, bho­fac­k2, Fo­xy­s_fo­re­st_ma­nu­fac­tu­re, Pe­ople­Ima­ges, Ni­co­la­sMc­Com­ber, mphil­lip­s007, Xsan­dra, ha­iith, ta­taks, Lit­tle­witz, YSe­do­va, Fo­xy­s_fo­re­st_ma­nu­fac­tu­re, Mi­zi­na, mar­co­ven­tu­ri­niau­tie­ri, Geo­r­ge­Ru­dy, Kol­du­nov, rcam­sjs, DronG, ec­lip­se­_i­ma­ges, Bog­dan­ho­da, dkid­pix, Rim­ma­_Bon­da­ren­ko, Li­so­vskaya, ge­ren­me, pa­wel.gaul, Ma­go­ne, ser­gey­ry­zhov, Pe­ople­Ima­ges, Ry­an­Kin­g999, ta­taks, Ja­rvna, SSta­jic, Pro­ni­na Ma­ri­na, yul­ka­pop­ko­va, HA­SLOO, Raw­Pi­xel

Shut­ter­stock: be­at­s1, YaiSi­ri­chai, La­zar­ti­van, Hand­Ma­de­Pic­tu­res, TZI­DO SUN, Dmi­tr1ch, Ro­sti­sla­v_Se­dla­cek, igor­sm8, show­ca­ke, Afri­ca Stu­dio, Se­wvCre­am, 279pho­to Stu­dio, Pros­tock-stu­dio

Ja­kub Do­bek

Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Bar­ba­ra Jon­kisz

Re­dak­tor na­czel­na: Agniesz­ka Het­nał

© Co­py­ri­ght by Agniesz­ka Pa­jąk

© Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.

Biel­sko-Bia­ła 2018

Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.

ul. Za­po­ra 25

43-382 Biel­sko-Bia­ła

tel. 338282828, fax 338282829

pas­cal@pas­cal.pl

www.pas­cal.pl

ISBN 978-83-8103-391-6

Przy­go­tow­nie eBo­oka: Ja­ro­sław Ja­błoń­ski

PRO­LOG

Dla­cze­go de­cy­zje, któ­re po­dej­mu­je­my pod­czas za­ku­pów spo­żyw­czych, są waż­ne dla przy­szło­ści pla­ne­ty i czło­wie­ka? Czę­sto wy­da­je nam się, że jako jed­nost­ki nie mamy zna­cze­nia dla świa­ta, że jed­na oso­ba w ogó­le nie li­czy się w ska­li glo­bal­nej. Jed­nak za każ­dym ra­zem, kie­dy idzie­my do skle­pu, wy­bie­ra­my pro­dukt i umiesz­cza­my go w na­szym ko­szy­ku, tak na­praw­dę de­cy­du­je­my o set­kach czyn­ni­ków, któ­re wpły­ną nie tyl­ko na nas i na na­sze naj­bliż­sze oto­cze­nie, ale też do pew­ne­go stop­nia na wszyst­kich lu­dzi na Zie­mi.

Wy­bie­ra­jąc pro­dukt, de­cy­du­je­my o tym, co chce­my ku­po­wać, a więc wpły­wa­my za­rów­no na po­pyt, jak i na po­daż. Pro­du­cent bę­dzie wy­twa­rzał te pro­duk­ty, któ­re się sprze­da­ją, te, któ­re kon­su­ment wy­bie­ra naj­czę­ściej, nie od­wrot­nie. Ku­pu­jąc je­dze­nie, po­nie­kąd de­cy­du­je­my o jego kom­po­nen­tach, przez co po­śred­nio wpły­wa­my na spo­so­by upra­wy czy ho­dow­li, wa­run­ki, w ja­kich prze­by­wa­ją pra­cow­ni­cy, kli­mat, cenę i wie­le in­nych czyn­ni­ków. Spo­ro tego, praw­da?

Każ­da de­cy­zja po­dej­mo­wa­na w skle­po­wej alej­ce prze­kła­da się na losy ca­łej pla­ne­ty. To duża od­po­wie­dzial­ność, z któ­rej czę­sto nie zda­je­my so­bie spra­wy lub o któ­rej nie chce­my my­śleć, bo tak jest ła­twiej, wy­god­niej, przy­jem­niej. Nikt nie chce brać na swo­je bar­ki lo­sów świa­ta. Jed­nak to wła­śnie kon­su­men­ci, za każ­dym ra­zem, kie­dy ro­bią za­ku­py, de­cy­du­ją o tym, co do­stęp­ne bę­dzie w skle­pach. Pro­duk­ty, któ­re nie mają zby­tu, są po pro­stu wy­co­fy­wa­ne z ofer­ty. Je­śli więc wy­bie­ra­my śmie­cio­we je­dze­nie, nic dziw­ne­go, że jest ono wciąż do­stęp­ne. Ni­ska cena ta­kich pro­duk­tów jest je­dy­nie po­zor­na. Za­po­mi­na­my o tym, że czę­sto nie są one po­żyw­ne, w związ­ku z czym, aby za­spo­ko­ić głód, mu­si­my zjeść wię­cej. Poza tym ła­two się psu­ją i szyb­ko lą­du­ją w ko­szu. Do tego trze­ba do­li­czyć jesz­cze kosz­ty wszel­kich środ­ków na nie­straw­ność czy inne pro­ble­my ga­strycz­ne. Póź­niej, kie­dy już na­praw­dę po­trze­bu­je­my po­mo­cy, do­cho­dzą do tego jesz­cze kosz­ty wi­zyt le­kar­skich. A na ko­niec trze­ba wziąć jesz­cze pod uwa­gę nisz­cze­nie śro­do­wi­ska, któ­re ma miej­sce przy ma­so­wej pro­duk­cji. I na­wet je­śli nas to nie ob­cho­dzi, a losy śro­do­wi­ska uwa­ża­my za nie nasz pro­blem, to, chcąc nie chcąc, wszy­scy miesz­ka­my na Zie­mi i jak na ra­zie nie mamy żad­nej al­ter­na­ty­wy w tym wzglę­dzie. A więc na­wet je­śli losy na­tu­ry wy­da­ją nam się ja­kimś wy­ima­gi­no­wa­nym pro­ble­mem, da­le­kim od na­sze­go naj­bliż­sze­go oto­cze­nia, to i tak, prę­dzej czy póź­niej, wszy­scy od­czu­je­my skut­ki de­gra­da­cji śro­do­wi­ska na wła­snej skó­rze i we wła­snym port­fe­lu.

SHOP­PING IQIN­TE­LI­GENT­NE ZA­KU­PY

Felieton

SŁO­WEM WSTĘ­PU

ŻYCIE O SMAKU AROMATU I MIĘSNA ZAGŁADA – WY­RÓB IDEN­TYCZ­NY Z NA­TU­RAL­NYM

Ogar­nia­ją mnie smu­tek i złość, kie­dy my­ślę o pro­du­cen­tach żyw­no­ści. Tym te­ma­tem zaj­mu­ję się od daw­na; od co naj­mniej 12 lat ob­ser­wu­ję ryn­ki lo­kal­ny, kra­jo­wy, eu­ro­pej­ski i świa­to­wy – jako kon­su­ment i nie tyl­ko. To, co od­kry­wam krok po kro­ku, jest co­raz bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce. Wiem, że ta­nie je­dze­nie nie ma nic wspól­ne­go z ja­ko­ścią, przy­naj­mniej nie w kra­jach wy­so­ko roz­wi­nię­tych i roz­wi­ja­ją­cych się. Wi­dy­wa­ne cza­sem na uli­cach cuch­ną­ce wóz­ki z pa­rów­ka­mi w bia­ło­sza­rej buł­ce od­stra­sza­ją mnie już sa­mym smro­dem. Szcze­rze mó­wiąc, ni­g­dy nie wi­dzia­łam zdro­wo wy­glą­da­ją­ce­go czło­wie­ka, nie­za­leż­nie od wie­ku, któ­ry za­ta­pia zęby w glu­te­no­wym gnio­cie wy­pcha­nym prze­mie­lo­ny­mi wy­mio­na­mi i in­ny­mi zwie­rzę­cy­mi od­pa­da­mi – glo­ba­li­za­cja opa­no­wa­ła rów­nież zbio­ro­wą rzeź, i to na ca­łe­go.

Ale dla­cze­go pro­du­cen­ci wy­ro­bów (teo­re­tycz­nie) wy­so­kiej kla­sy, rów­nież sprze­da­ją świń­stwo, z tym że dro­gie?

Do nie­daw­na bo­czek ku­po­wa­ny u za­ufa­ne­go gó­ra­la po gril­lo­wej ob­rób­ce był pysz­ny i pach­ną­cy – wy­ta­piał się z nie­go tłuszcz i mo­gli­śmy wci­nać smacz­ne mię­sne chip­sy. Dziś ten sam pro­dukt po ścią­gnię­ciu z gril­la wy­glą­da jak cuch­ną­ca ska­mie­li­na pły­wa­ją­ca w po­ma­rań­czo­wej mazi, któ­ra tak na­praw­dę po­win­na mieć kon­sy­sten­cję smal­cu. Jesz­cze nie spraw­dza­łam, ale mam po­waż­ne wąt­pli­wo­ści, czy na te wąt­pli­wej ja­ko­ści ra­ry­ta­sy sku­si­ły­by się cho­ciaż zwie­rzę­ta.

Głod­na chcę prze­gryźć ka­ba­no­sa, ale po przyj­rze­niu się opa­ko­wa­niu stwier­dzam, że nie będę się szpry­co­wać tą cięż­ko­straw­ną che­mią. Ma­lo­wa­ne, aro­ma­ty­zo­wa­ne, dym wę­dzar­ni­czy pra­wie iden­tycz­ny z na­tu­ral­nym. Kosz­mar! Pani w skle­pie tłu­ma­czy, że ka­ba­no­sy ściem­nie­ją, jed­nak od­po­wia­dam, że na pew­no nie te, bo to, czym są po­kry­te, to far­ba, a ta może się je­dy­nie utle­nić, choć sama nie wiem, jak za­cho­wa się na mię­sie po dłuż­szym cza­sie.

Nie tak daw­no te­sto­wa­łam ho­te­lo­we­go ko­tle­ta – wy­trzy­mał w wor­ku sześć ty­go­dni, za­nim za­czął ple­śnieć…

Naj­strasz­niej­sze jest to, że kon­su­ment, ku­pu­jąc szyn­kę czy wę­dli­nę za 40–120 zł, my­śli, że ku­pu­je na­praw­dę zdro­we mię­so dla sie­bie i swo­ich bli­skich, a tym­cza­sem co­raz czę­ściej oka­zu­je się, że pro­dukt jest na­strzy­ki­wa­ny, pe­łen che­mii, aro­ma­tów czy glu­te­nu. Je­dy­ne, co róż­ni te pro­duk­ty od ta­nie­go syfu, to to, że oszu­stwa do­ko­nu­je się w bar­dziej ele­ganc­ki spo­sób, no i są one sprze­da­wa­ne w mi­łych, bu­dzą­cych za­ufa­nie bu­ti­kach spo­żyw­czych (ma­łych skle­pach de­ta­licz­nych spe­cja­li­zu­ją­cych się w sprze­da­wa­niu „mod­nej” żyw­no­ści).

W sa­mej Unii Eu­ro­pej­skiej do pro­duk­cji żyw­no­ści zu­ży­wa się 170 ty­się­cy ton aro­ma­tów rocz­nie! Każ­da go­spo­dy­ni do­mo­wa wie, że kie­dy do cia­sta wle­je o kro­plę aro­ma­tu za dużo, bę­dzie ono już nie­ja­dal­ne – a co do­pie­ro przy ta­kich ilo­ściach. Aro­ma­ty są wszę­dzie – od chip­sów po pro­duk­ty dla dzie­ci, któ­re czę­sto pro­du­ko­wa­ne są z kon­cen­tra­tów, a obok wa­rzyw i owo­ców sta­ły je­dy­nie w hi­per­dro­gich re­kla­mach te­le­wi­zyj­nych.

A co z lo­da­mi? Se­zon co praw­da mamy w wa­ka­cje, ale praw­dzi­wi wiel­bi­cie­le nie od­pusz­cza­ją przez cały rok. Tyl­ko że w więk­szo­ści przy­pad­ków nie jemy już śmie­ta­ny i owo­ców, a ist­ny kon­glo­me­rat che­micz­ny.

Li­sta wy­bra­nych lo­do­wych „sma­ków”:

al­de­hyd C-17 – lo­dom na­da­je smak wi­śnio­wy, ale w prze­my­śle sto­so­wa­ny jest do pro­duk­cji gumy i barw­ni­ków;pi­pe­ro­nal – sto­so­wa­ny w prze­my­śle per­fu­me­ryj­nym i jako śro­dek do zwal­cza­nia wszy; lo­dom na­da­je smak wa­ni­lio­wy;octan ety­lu – w lo­dach ma imi­to­wać smak ana­na­so­wy, ale uży­wa­ny jest rów­nież do czysz­cze­nia skór;al­de­hyd ma­sło­wy – uży­wa­ny jest do pro­duk­cji kle­jów kau­czu­ko­wych, na­to­miast lo­dom na­da­je smak orze­cho­wy;octan amy­lu – lo­dom na­da­je smak ba­na­no­wy, ale uży­wa­ny jest rów­nież jako roz­pusz­czal­nik farb olej­nych;octan ben­zy­lu – uży­wa­ny jako roz­pusz­czal­nik azo­ta­nów; w lo­dach imi­tu­je smak tru­skaw­ko­wy;al­de­hyd C-18 – uży­wa­ny do pro­duk­cji de­ter­gen­tów; na­da­je lo­dom smak cze­ko­la­do­wy.

Kie­dyś mie­li­śmy wiel­kie po­lo­wa­nie i wiel­kie od­ży­wia­nie. Czło­wiek ło­wił ryby, tro­pił zwie­rzy­nę, szu­kał owo­ców i ro­ślin ja­dal­nych. Dziś mamy wiel­kie żar­cie i wiel­kie pro­ble­my. Homo sa­piens na­dal po­lu­je, z tym że na oka­zje w skle­pach otwar­tych 24 go­dzi­ny na dobę, 365 dni w roku, za­po­mi­na­jąc o tym, że na­sze ko­mór­ki na­dal tra­wią tyl­ko sub­stan­cje od­żyw­cze, a nie na­zwy pro­duk­tów czy mar­ki.

KON­SUMP­CJA ZRÓW­NO­WA­ŻO­NA A KON­SUMP­CJO­NIZM

Współ­cze­sny świat cha­rak­te­ry­zu­je się kon­cen­tra­cją sił i fak­tów spo­łecz­nych, któ­re okre­śla się za­rów­no koń­cem ery prze­my­sło­wej, jak i po­cząt­kiem no­wej ery. Po­dej­mo­wa­ne są pró­by zde­fi­nio­wa­nia ak­tu­al­nej sy­tu­acji glo­bal­nej – naj­po­pu­lar­niej­sze okre­śle­nia to „era zrów­no­wa­żo­ne­go roz­wo­ju” lub „era eko­lo­gicz­ne­go roz­wo­ju”, a tak­że „re­wo­lu­cja prze­trwa­nia” (su­sta­ina­bi­li­ty re­vo­lu­tion), któ­ra po­win­na pro­wa­dzić do prze­strze­ga­nia gra­nic wzro­stu go­spo­dar­cze­go, sfor­mu­ło­wa­nych 30 lat temu w pierw­szym ra­por­cie Klu­bu Rzym­skie­go (była to pro­gno­za ostrze­gaw­cza, wska­zu­ją­ca na wy­czer­py­wa­nie się po­ten­cja­łu roz­wo­jo­we­go go­spo­dar­ki świa­to­wej). W związ­ku ze zmia­na­mi, któ­re już za­szły na świe­cie, pro­po­nu­je się po­szu­ki­wa­nie in­no­wa­cji, a przede wszyst­kim pod­ję­cie świa­do­mej ak­cji pro­mu­ją­cej po­żą­da­ne zmia­ny. Re­wo­lu­cja prze­trwa­nia po­win­na do­pro­wa­dzić do za­sad­ni­czej zmia­ny ro­dza­ju am­bi­cji i aspi­ra­cji roz­wo­jo­wych spo­łe­czeństw ludz­kich.

Re­wo­lu­cja ta nie może być ste­ro­wa­na: po­win­na po­le­gać na mo­bi­li­za­cji wiel­kie­go ru­chu oby­wa­tel­skie­go w wy­mia­rze ogól­no­świa­to­wym. Ruch ten może zmie­nić mo­del aspi­ra­cji spo­łe­czeństw. Ruch oby­wa­tel­ski, któ­ry mógł­by do­ko­nać re­wo­lu­cji prze­trwa­nia, po­wi­nien po­sia­dać pięć cech, któ­re by­ły­by wy­róż­ni­kiem no­we­go spo­łe­czeń­stwa:

wi­zjo­ner­stwo ro­zu­mia­ne jako zdol­ność do my­śle­nia dłu­go­­okre­so­wego;sie­cio­wość, ozna­cza­ją­ca dą­że­nie do roz­wi­ja­nia sto­sun­ków spo­łecz­nych na pod­sta­wie dy­na­micz­nie roz­wi­ja­ją­cej się glo­bal­nej sie­ci in­for­ma­cyj­nej; ce­cha ta uzna­wa­na jest za wa­ru­nek klu­czo­wy po­ro­zu­mie­nia i or­ga­ni­zo­wa­nia ru­chu oby­wa­tel­skie­go;ce­cha praw­dy, ro­zu­mia­na jako pod­sta­wa re­ali­zmu oce­ny fak­tów oraz ten­den­cji roz­wo­jo­wych;po­wszech­na edu­ka­cja, bez któ­rej nie by­ło­by moż­li­we wpro­wa­dze­nie po­zo­sta­łych za­sad;mi­łość ro­zu­mia­na jako nor­ma mo­ral­na zwią­za­na z przy­ja­znym na­sta­wie­niem do in­nych lu­dzi, z go­to­wo­ścią do wza­jem­ne­go zro­zu­mie­nia i współ­dzia­ła­nia.

Jak­kol­wiek uto­pij­nie brzmia­ły­by po­wyż­sze po­stu­la­ty, kon­struk­cja re­wo­lu­cji prze­trwa­nia (eko­lo­gicz­nej) wy­ma­ga już dziś dą­że­nia do na­sy­ce­nia wi­zji przy­szło­ści war­to­ścia­mi hu­ma­ni­stycz­ny­mi.

Kon­cep­cja zróż­ni­co­wa­nej kon­sump­cji jest fun­da­men­tal­nym ele­men­tem eko­ro­zwo­ju, zwa­ne­go ina­czej roz­wo­jem zrów­no­wa­żo­nym. Od­no­si się on do eko­no­mii po­li­tycz­nej za­kła­da­ją­cej ja­kość ży­cia na po­zio­mie, na jaki po­zwa­la obec­ny roz­wój cy­wi­li­za­cyj­ny. Do­ku­ment ONZ pro­po­nu­je na­stę­pu­ją­cą de­fi­ni­cję: „Zrów­no­wa­żo­ny roz­wój Zie­mi to roz­wój, któ­ry za­spo­ka­ja pod­sta­wo­we po­trze­by wszyst­kich lu­dzi oraz za­cho­wu­je, chro­ni i przy­wra­ca zdro­wie i in­te­gral­ność eko­sys­te­mu Zie­mi, bez za­gro­że­nia moż­li­wo­ści za­spo­ko­je­nia po­trzeb przy­szłych po­ko­leń i bez prze­kra­cza­nia dłu­go­ter­mi­no­wych gra­nic po­jem­no­ści eko­sys­te­mu Zie­mi”.

Za­spo­ko­je­nie po­trze­by kla­sy­fi­ko­wa­ne jest jako kon­sump­cja zrów­no­wa­żo­na, lecz je­śli uzna­my, że cho­dzi o wszyst­kie pod­sta­wo­we po­trze­by, to od­po­wia­da­ją­ca im kon­sump­cja zrów­no­wa­żo­na jest rów­no­waż­na z moż­li­wą do osią­gnię­cia ja­ko­ścią ży­cia.

Ma­jąc na my­śli kon­sump­cję pro­duk­tów i usług ryn­ko­wych, w kra­jach go­spo­dar­czo roz­wi­nię­tych do­ko­na­ły się istot­ne zmia­ny w ludz­kiej psy­chi­ce, za spra­wą cze­go po­wsta­ła nowa eko­no­micz­na ewan­ge­lia kon­sump­cji, nie tyl­ko w pe­jo­ra­tyw­nym sen­sie. W ślad za roz­wo­jem go­spo­dar­czym duże gru­py spo­łecz­ne do­świad­cza­ją tam wzra­sta­ją­cej ja­ko­ści ży­cia, a więc, obok wzro­stu po­zio­mu kon­sump­cji ma­te­rial­nej, tak­że lep­szej ochro­ny ludz­kie­go zdro­wia, ła­twiej­sze­go do­stę­pu do wy­kształ­ce­nia i dóbr kul­tu­ry, bez­pie­czeń­stwa pu­blicz­ne­go, pew­niej­sze­go za­trud­nie­nia, ro­sną­cej ak­tyw­no­ści oby­wa­tel­skiej i spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej. Te skła­do­we ja­ko­ści ży­cia z jed­nej stro­ny są pro­duk­ta­mi roz­wo­ju go­spo­dar­cze­go, z dru­giej zaś jego wa­run­kiem. Bez wy­so­kiej ja­ko­ści ży­cia kon­su­men­tów wy­sił­ki pro­mo­cyj­ne firm tra­fia­ły­by w próż­nię. Każ­dy roz­wój go­spo­dar­czy, a więc i eko­ro­zwój, za­sa­dza się na po­pra­wie ja­ko­ści ży­cia, na­wet je­śli okre­śli­my jego cel jako „za­spo­ka­ja­nie po­trzeb wszyst­kich lu­dzi”. Moż­na chy­ba przy­jąć, że zrów­no­wa­żo­ny po­ziom kon­sump­cji to taki, gdy kon­su­mu­je­my do­bra ma­te­rial­ne i usłu­gi w stop­niu wy­star­cza­ją­cym, by za­spo­ka­jać pod­sta­wo­we po­trze­by i osią­gać wyż­szą ja­kość ży­cia, mi­ni­ma­li­zu­jąc zu­ży­cie za­so­bów na­tu­ral­nych i ma­te­ria­łów szko­dli­wych dla śro­do­wi­ska po­wsta­ją­cych na wszyst­kich eta­pach pro­duk­cji, a jed­no­cze­śnie nie ogra­ni­cza­jąc praw na­stęp­nych po­ko­leń do ta­kiej kon­sump­cji1.

1 Kra­mer J., Kon­sump­cja – ewo­lu­cja ról i zna­czeń [w:] „Kon­sump­cja i roz­wój”, nr 1, In­sty­tut Ba­dań Ryn­ku, Kon­sump­cji i Ko­niunk­tur, War­sza­wa 2011, s. 5–15.

KON­SUMP­CJO­NIZM I JEGO SKUT­KI

Czym jest kon­sump­cjo­nizm? De­fi­niu­je się go jako po­sta­wę cha­rak­te­ry­zu­ją­cą się nad­mier­nym przy­wią­za­niem do zdo­by­wa­nia dóbr ma­te­rial­nych, bez zwa­ża­nia na spo­łecz­ne, eko­lo­gicz­ne i in­dy­wi­du­al­ne kosz­ty. To po­gląd uzna­ją­cy kon­sump­cję za naj­wyż­szą war­tość, głów­ny wy­znacz­nik po­zio­mu ja­ko­ści ży­cia. Idea kon­sump­cjo­ni­zmu za­sa­dza się na he­do­ni­stycz­nej przy­jem­no­ści czer­pa­nej z na­by­wa­nia, gro­ma­dze­nia i zu­ży­wa­nia dóbr, czy­li naj­wyż­szej i je­dy­nej war­to­ści.

Czy na­sza pla­ne­ta wy­trzy­ma nad­mier­ną kon­sump­cję?

Kie­dyś je­dy­ną do­stęp­ną ener­gią była ener­gia sło­necz­na. Dziś w cią­gu roku zu­ży­wa­my rów­no­war­tość ener­gii, któ­rej Słoń­ce do­star­cza­ło­by nam przez 100 lat. Nie­od­łącz­nym ele­men­tem na­sze­go ży­cia sta­ła się ropa. Mo­że­my ją zna­leźć w pły­tach CD, pla­sti­ko­wych re­kla­mów­kach, le­kach, kom­pu­te­rach, ubra­niach, ko­sme­ty­kach, te­le­fo­nach, a po­śred­nio na­wet w je­dze­niu. Każ­da spo­ży­ta przez nas ka­lo­ria to 80 ka­lo­rii ropy prze­two­rzo­nej na na­wo­że­nie upraw, opa­ko­wa­nie pro­duk­tów, ich chło­dze­nie i trans­port. Roz­są­dek na­ka­zy­wał­by szu­kać in­nych roz­wią­zań i ko­rzy­stać z od­na­wial­nych źró­deł ener­gii. Obec­nie spa­la­my 10 mi­lio­nów ba­ry­łek ropy dzien­nie i sza­cu­je się, że za 40 lat jej za­so­by zo­sta­ną wy­czer­pa­ne.

Po­wszech­nie zna­ny kon­cern pe­tro­che­micz­ny dzien­nie wy­do­by­wa w Ni­ge­rii ropę o war­to­ści 13 mi­liar­dów fun­tów, co w prze­li­cze­niu daje 1,5 mi­liar­da fun­tów na go­dzi­nę i 400 fun­tów na se­kun­dę – w kra­ju, w któ­rym więk­szość miesz­kań­ców musi prze­trwać za 1 do­la­ra dzien­nie. W ra­mach dba­nia o lo­kal­ną spo­łecz­ność kon­cern pe­tro­che­micz­ny obie­cał miesz­kań­com ośro­dek zdro­wia, któ­re­go bu­do­wa jed­nak ni­g­dy nie zo­sta­ła ukoń­czo­na, oraz prze­ka­zy­wa­nie 13% do­cho­dów na po­trze­by miej­sco­wej lud­no­ści. W kra­ju nie ma elek­trycz­no­ści, szkół, do­stę­pu do wody. Ryby za­tru­wa ropa z ra­fi­ne­rii i plat­form wiert­ni­czych, a więc, by były one zdat­ne do spo­ży­cia, miesz­kań­cy ob­my­wa­ją je w prosz­ku do pra­nia. Po­nie­waż naj­waż­niej­szy jest zysk, a eks­port był­by zbyt dro­gi, fir­ma wy­pusz­cza gazy do at­mos­fe­ry. Rów­nież bu­do­wa in­fra­struk­tu­ry, któ­ra do­star­cza­ła­by ropę miesz­kań­com Ni­ge­rii, jest nie­opła­cal­na. W efek­cie kon­cern pe­tro­che­micz­ny emi­tu­je do at­mos­fe­ry 70 mi­lio­nów ton dwu­tlen­ku wę­gla rocz­nie, nie­ja­ko gwa­ran­tu­jąc lo­kal­nej lud­no­ści raka, ast­mę i cho­ro­by skó­ry.

Prze­mysł naf­to­wy nami rzą­dzi. Od 50 lat mo­że­my ko­rzy­stać z al­ter­na­tyw­nych źró­deł ener­gii, a jed­nak tego nie ro­bi­my. Woj­ny o za­so­by na­tu­ral­ne to­czy­ły się od za­wsze. Zie­mia peł­na jest ciał tych, któ­rzy po­sia­da­li zwie­rzę­ta, wodę, ka­mie­nie, ży­zną gle­bę, przy­pra­wy. Zwłasz­cza je­den kon­ty­nent – Afry­ka – oka­zał się peł­ny ta­kich obiek­tów po­żą­da­nia, czy­li za­so­bów na­tu­ral­nych: mie­dzi, ba­weł­ny, zło­ta, ko­ści sło­nio­wej, drew­na, dia­men­tów i lu­dzi. Nie­wol­ni­cy byli do­sko­na­łym źró­dłem ta­niej ener­gii, do­pó­ki nie od­kry­to in­ne­go, mniej kło­po­tli­we­go, czy­li wła­śnie ropy.

Licz­ba lud­no­ści Zie­mi cią­gle się zwięk­sza, a żą­dza po­sia­da­nia ro­śnie wraz z nią. Przez ty­siąc­le­cia zo­sta­wia­li­śmy świat lep­szym, niż go za­sta­li­śmy: koło, rzą­dy pra­wa, pe­ni­cy­li­na – to był po­stęp. Obec­nie nie­ogra­ni­czo­ny kon­sump­cjo­nizm wie­dzie do upad­ku cy­wi­li­za­cji. Wy­ma­ga­my od pla­ne­ty co­raz wię­cej i wię­cej. Współ­cze­śni mło­dzi lu­dzie dzię­ki te­le­wi­zji wie­dzą o świe­cie wię­cej niż ich przod­ko­wie, ko­rzy­sta­ją też z więk­szej licz­by urzą­dzeń, ale czy to spra­wia, że są szczę­śliw­si?

Nar­ciar­stwo na pu­sty­ni, oświe­tla­nie pu­stych biu­row­ców, ogrze­wa­nie po­wie­trza – ener­gia jest mar­no­tra­wio­na na każ­dym kro­ku. Chiń­czy­cy co czte­ry dni otwie­ra­ją nową elek­trow­nię. Ener­gii po­trze­bu­ją, żeby za nędz­ne gro­sze pro­du­ko­wać tan­det­ne pla­sti­ko­we za­baw­ki pa­ko­wa­ne w pla­sti­ko­we tor­by. Na­stęp­nie my, kon­su­men­ci, cuch­ną­cy­mi sa­mo­cho­da­mi je­dzie­my po nie do hi­per­mar­ke­tów, gdzie wrzu­ca­my je do pla­sti­ko­wych re­kla­mó­wek. Dwa dni póź­niej za­baw­ka się psu­je i wra­ca na chiń­skie wy­sy­pi­sko śmie­ci, gdzie bę­dzie za­le­gać przez ja­kieś 50 ty­się­cy lat. Zy­ski ze sprze­da­ży bu­tel­ko­wa­nej wody w USA to 42 mi­lio­ny do­la­rów każ­de­go dnia. Jest ona 10 ty­się­cy razy droż­sza niż woda z kra­nu. Ziem­nia­ki jadą z pół­noc­nej Fran­cji do po­łu­dnio­wych Włoch po to, żeby po prze­ro­bie­niu na pu­rée wró­cić z po­wro­tem do Fran­cji. To samo dzie­je się z mle­kiem, któ­re je­dzie z kra­ju A do kra­ju B po to, by po prze­two­rze­niu na jo­gurt wró­cić zno­wu do kra­ju A. Czy te dzia­ła­nia, poza zy­ska­mi kon­cer­nów, mają ja­ki­kol­wiek sens? Czy są ko­niecz­ne?

Wie­le idei pró­bo­wa­ło za­wład­nąć świa­tem: ko­mu­nizm, fa­szyzm, róż­ne re­li­gie, scjen­to­lo­gia, de­mo­kra­cja, ale wy­grał kon­sump­cjo­nizm. Co­dzien­nie je­ste­śmy bom­bar­do­wa­ni ok. 3 ty­sią­ca­mi re­klam. Wma­wia­ją nam, że bę­dzie­my szczę­śliw­si i pięk­niej­si, je­śli ku­pi­my dane pro­duk­ty, usi­łu­ją roz­pa­lić w nas żą­dzę ich po­sia­da­nia. Naj­wcze­śniej pod wpły­wem re­kla­my zna­leź­li się Ame­ry­ka­nie. Prze­cięt­ny Ame­ry­ka­nin zu­ży­wa dziś 2 razy wię­cej ener­gii niż Eu­ro­pej­czyk, 9 razy wię­cej niż Chiń­czyk, 15 razy wię­cej niż miesz­ka­niec In­dii i 50 razy wię­cej niż miesz­ka­niec Afry­ki.

Gdy­by wszy­scy na Zie­mi kon­su­mo­wa­li tyle co Eu­ro­pej­czy­cy i Ja­poń­czy­cy ra­zem wzię­ci, po­trze­bo­wa­li­by­śmy dwóch do­dat­ko­wych pla­net, żeby za­spo­ko­ić za­po­trze­bo­wa­nie na su­row­ce. Gdy­by do­rów­na­li Ame­ry­ka­nom, Au­stra­lij­czy­kom i Ka­na­dyj­czy­kom, po­trzeb­ne by­ły­by czte­ry do­dat­ko­we pla­ne­ty. A je­śli do 2040 roku, kie­dy bę­dzie nas już 9 mi­liar­dów, na­dal bę­dzie­my kon­su­mo­wać w tym tem­pie, po­trzeb­nych bę­dzie aż sześć do­dat­ko­wych pla­net, aby udźwi­gnąć ten cię­żar.

Ce­lem ka­pi­ta­li­zmu jest nie­ustan­ny wzrost, jed­nak nie da się go osią­gnąć na pla­ne­cie o ogra­ni­czo­nych za­so­bach. Obec­ny sys­tem go­spo­dar­czy jest za­bój­czy za­rów­no dla Zie­mi, jak i dla jej miesz­kań­ców. Po czte­rech stu­le­ciach ka­pi­ta­li­zmu 1% ludz­ko­ści za­gar­nął dla sie­bie 40% bo­gactw, naj­uboż­szej po­ło­wie lu­dzi zo­sta­wia­jąc za­le­d­wie 1%. Go­spo­dar­ka się roz­wi­ja – kie­dy biz­nes się krę­ci, lu­dzie mają wię­cej pie­nię­dzy i po­ja­wia się kon­sump­cjo­nizm. Pod osło­ną ci­che­go po­ro­zu­mie­nia igno­ru­je­my zmia­ny kli­ma­tycz­ne. Jed­nak kie­dy je­dy­ną mia­rą war­to­ści sta­je się bo­gac­two ma­te­rial­ne, lo­gicz­ną kon­se­kwen­cją jest nisz­cze­nie pla­ne­ty.

Roz­sąd­nie by­ło­by zna­leźć zło­ty śro­dek po­mię­dzy po­wro­tem do epo­ki ka­mie­nia łu­pa­ne­go a dal­szą eks­pan­sją wszech­obec­nej, nie­ogra­ni­czo­nej kon­sump­cji. Mówi się o tym, że ja­kość na­sze­go ży­cia się pod­no­si, że się ono znacz­nie wy­dłu­ży­ło. Ale czy tak jest na­praw­dę?

Za­miast spo­ży­wać nor­mal­ne po­kar­my więk­szość kon­su­men­tów, nie­świa­do­ma no­wych, wy­so­ko­wy­daj­nych me­tod pro­duk­cji żyw­no­ści, spo­ży­wa chłam na­fa­sze­ro­wa­ny sub­stan­cja­mi che­micz­ny­mi, tok­sycz­ny­mi dla czło­wie­ka i śro­do­wi­ska. Ana­li­zu­jąc in­for­ma­cje o wy­dłu­żo­nej dłu­go­ści na­sze­go ży­cia, mu­si­my wziąć pod uwa­gę epi­de­mie cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych i to, że przy ży­ciu je­ste­śmy pod­trzy­my­wa­ni far­ma­ko­lo­gicz­nie, a na­sze cia­ła są tak peł­ne che­mii, że po śmier­ci na­wet się już nor­mal­nie nie roz­kła­da­ją. Wąt­pli­wym jest to, aby ja­kość na­sze­go ży­cia fak­tycz­nie się po­lep­sza­ła. Roz­wój tech­no­lo­gii i pro­duk­cja ma­so­wa gna­ją na­przód, my jed­nak – w mo­jej opi­nii – jako lu­dzie co­fa­my się. Prze­sta­je­my my­śleć sa­mo­dziel­nie, czy­tać książ­ki, któ­re roz­wi­ja­ją wy­ob­raź­nię. Sta­je­my się nie­wol­ni­ka­mi wir­tu­al­ne­go świa­ta i no­wi­nek tech­no­lo­gicz­nych, bez któ­rych czę­sto nie po­tra­fi­my funk­cjo­no­wać, jak np. GPS – ile osób wciąż po­tra­fi do­trzeć do celu, wy­ko­rzy­stu­jąc je­dy­nie zmysł orien­ta­cji, in­tu­icję i mowę?

„Lu­dzie zna­ją dziś cenę wszyst­kie­go, nie zna­jąc war­to­ści ni­cze­go”.

„Gdy czło­wiek jest szczę­śli­wy, żyje w har­mo­nii z sa­mym sobą i swo­im oto­cze­niem”.

Oscar Wil­de

Spo­łe­czeń­stwo nie mo­gło­by oczy­wi­ście funk­cjo­no­wać bez pew­ne­go po­zio­mu kon­sump­cji. Jed­nak kon­sump­cjo­nizm umiej­sca­wia się w sa­mym cen­trum go­spo­dar­ki, a wszyst­ko przed­sta­wia­ne jest nam tak, aby prze­ko­nać nas, by­śmy kon­su­mo­wa­li jesz­cze wię­cej. Bil­bor­dy, ga­ze­ty, ma­ga­zy­ny, te­le­wi­zja dzień za dniem bom­bar­du­ją nas re­kla­ma­mi. Może nam się wy­da­wać, że każ­da fir­ma sprze­da­je inny pro­dukt, inną mar­kę, inny li­fe­sty­le, ale tak na­praw­dę wszyst­kie one sprze­da­ją nam jed­ną wspól­ną ideę, mó­wią­cą o tym, że im wię­cej kon­su­mu­je­my, tym lep­sze sta­je się na­sze ży­cie. Kon­sump­cjo­nizm nie­po­strze­że­nie stał się pod­sta­wo­wym spo­so­bem spę­dza­nia wol­ne­go cza­su, ide­olo­gią, któ­rej da­je­my się uwieść, ale też ide­olo­gią bar­dzo zwod­ni­czą, taką, przez któ­rą sta­je­my się ge­ne­ra­cją za­ku­po­ho­li­ków. Śred­ni po­ziom kon­sump­cji po­mno­żo­ny przez bli­sko sie­dem mi­liar­dów lu­dzi rów­nać się może ka­ta­stro­fie. Czę­sto nie zda­je­my so­bie spra­wy z tego, jaka jest fak­tycz­na cena pro­duk­tów, któ­re ku­pu­je­my, i choć idio­tycz­ne może się wy­da­wać łą­cze­nie im­por­tu ja­błek z No­wej Ze­lan­dii z de­struk­cją na­szej pla­ne­ty, to jed­nak każ­dy naj­drob­niej­szy akt kon­sump­cji jest bez­po­śred­nio po­wią­za­ny z po­waż­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi. Na­sza zwięk­sza­ją­ca się po­pu­la­cja, któ­ra kon­su­mu­je cią­gle wię­cej i wię­cej, jest za­leż­na od eko­sys­te­mu, ten zaś jest bli­ski upad­ku. Po­ziom ga­zów uwal­nia­nych do at­mos­fe­ry jest wyż­szy niż kie­dy­kol­wiek przez ostat­nie 650 ty­się­cy lat, lo­dow­ce top­nie­ją, po­ziom mórz się pod­no­si. I nie ma już sen­su roz­wa­żać tego, czy rze­czy­wi­ście się tak dzie­je. Na­le­ża­ło­by ra­czej za­jąć się tym, jaki wpływ zmia­ny te będą mia­ły na na­sze ży­cie – nikt bo­wiem nie jest w sta­nie unik­nąć kon­se­kwen­cji. Jak zna­leź­li­śmy się w tej pu­łap­ce?

Otóż w do­bie re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej pro­du­ko­wa­ne do­bra sta­wa­ły się co­raz tań­sze, a przez to po­wszech­nie do­stęp­ne dla co­raz więk­szej licz­by osób. Lep­sze ży­cie cze­ka­ło tuż za ro­giem. Zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wa­ny zo­stał rów­nież pro­ces za­ku­pów. Na­stą­pi­ła trans­for­ma­cja, któ­ra pro­ces ku­po­wa­nia uczy­ni­ła spo­so­bem na spę­dza­nie wol­ne­go cza­su i wy­po­czy­nek. Skle­py ofe­ro­wa­ły swo­im klien­tom świat ma­rzeń pe­łen luk­su­so­wych dóbr ma­te­rial­nych, sta­ły się ko­ścio­ła­mi dla no­wych wy­znaw­ców. Kra­jem, w któ­rym kon­sump­cja sta­ła się spo­so­bem na ży­cie, były Sta­ny Zjed­no­czo­ne. Na po­cząt­ku XX wie­ku USA mia­ły naj­wyż­szy wskaź­nik bo­gac­twa na oso­bę, co otwie­ra­ło nowe ryn­ki zby­tu. Przed­się­bior­cy i biz­nes­me­ni zda­li so­bie spra­wę z tego, że mogą bu­do­wać swo­je for­tu­ny, pro­du­ku­jąc i sprze­da­jąc do­bra luk­su­so­we w ce­nach ak­cep­to­wal­nych dla ame­ry­kań­skiej kla­sy ro­bot­ni­czej. Moż­li­wość i zdol­ność kon­sump­cji sta­ły się nie­od­zow­ny­mi ele­men­ta­mi ame­ry­kań­skie­go snu. Od tej pory kon­sump­cjo­nizm ob­rał zu­peł­nie nowy kie­ru­nek roz­wo­ju. Za­czął sty­mu­lo­wać ludz­kie pra­gnie­nia i nimi ma­ni­pu­lo­wać, na­krę­ca­jąc ma­rze­nia i kreu­jąc za­zdrość. Wte­dy też tak na­praw­dę na­ro­dził się prze­mysł re­kla­mo­wy, a umie­jęt­no­ści ku­sze­nia i uwo­dze­nia sta­ły się tak waż­ne jak do­star­cza­nie in­for­ma­cji.

Wiel­ki biz­nes i agen­cje re­kla­mo­we od­wo­ły­wa­ły się do psy­cho­lo­gii. Edward Ber­nays – zna­ny jako oj­ciec pu­blic re­la­tions – był za­fa­scy­no­wa­ny od­kry­cia­mi Freu­da i in­nych psy­chia­trów. Wie­rzył, że zro­zu­miaw­szy, co mo­ty­wu­je lu­dzi, moż­na wpły­wać na ich za­cho­wa­nia bez ich wie­dzy i spra­wiać, by ku­po­wa­li jesz­cze wię­cej. Uwa­żał, iż na każ­dym eta­pie ży­cia wpły­wa na nas nie­wiel­ka gru­pa lu­dzi. Zro­zu­mie­nie men­tal­nych pro­ce­sów mas jest dro­gą do kon­tro­lo­wa­nia pu­blicz­ne­go umy­słu. Re­kla­ma za­czę­ła pra­co­wać nad tym, jak wpły­wać na na­szą pod­świa­do­mość. Nie­waż­ne sta­ło się to, co pro­dukt rze­czy­wi­ście miał ro­bić, ja­kie miał mieć dzia­ła­nie, lecz to, jaką obiet­ni­cę skła­dał swo­im od­bior­com, ja­kie sa­mo­po­czu­cie miał im za­pew­nić. Od tej pory kon­sump­cjo­nizm umiej­sco­wił się głę­bo­ko w na­szych gło­wach, wy­ko­rzy­stu­jąc na­sze naj­skryt­sze uczu­cia, emo­cje, a na­wet na­sze oso­bo­wo­ści. Zo­sta­li­śmy więc wy­tre­so­wa­ni do po­żą­da­nia.

W la­tach 60. i 70. pro­te­sto­wa­no prze­ciw­ko ka­pi­ta­li­zmo­wi i po­ja­wia­ły się pierw­sze wzmian­ki o nisz­cze­niu śro­do­wi­ska, jed­nak ostrze­że­nia te uzna­no glo­bal­nie za re­la­tyw­ną cenę, któ­rą trze­ba za­pła­cić za kon­sump­cję. W la­tach 80. hip­pi­sów za­stą­pi­li yup­pies, a po­ziom bo­gac­twa był mie­rzo­ny we­dług tego, ile za­ro­bi­li­śmy i ile ku­pi­li­śmy. We­dług dzi­siej­szej eko­no­mii za nor­mal­ne za­cho­wa­nie uwa­ża się by­cie na za­ku­pach.

Na­wet akty ter­ro­ry­zmu do­ko­ny­wa­ne w USA i na ca­łym świe­cie nie były w sta­nie sta­nąć po­mię­dzy ludź­mi a ich prze­ko­na­niem o speł­nia­niu się ame­ry­kań­skie­go snu. Iro­nią jest, że naj­więk­szym za­gro­że­niem dla Sta­nów Zjed­no­czo­nych i resz­ty świa­ta nie jest wca­le ter­ro­ryzm, ale kon­sump­cjo­nizm sam w so­bie.

NOWE TECH­NO­LO­GIE I IDEA ZDRO­WE­GO ŚRO­DO­WI­SKA NA­TU­RAL­NE­GO JAKO CZYN­NI­KI OGRA­NI­CZA­JĄ­CE KON­SUMP­CJO­NIZM

Po­li­ty­cy nie wie­dzą, jak ugryźć pro­blem nad­mier­ne­go kon­sump­cjo­ni­zmu. Ist­nia­ły­by jed­nak prak­tycz­ne roz­wią­za­nia, pod wa­run­kiem że mie­li­by­śmy od­wa­gę wcie­lić je w ży­cie wła­śnie te­raz. Mi­nę­ło pra­wie 250 lat, od­kąd fi­lo­zof Adam Smith po­wie­dział, iż prze­ko­na­nie o bo­gac­twie jest nie tyl­ko do­bre dla jed­nost­ki, ale też dla ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa. Wszy­scy je­ste­śmy be­ne­fi­cjen­ta­mi tej ol­brzy­miej trans­for­ma­cji, któ­ra na­stą­pi­ła na glo­bie, i wszy­scy je­ste­śmy roz­dar­ci przez wy­bo­ry do­ty­czą­ce tego, co jeść, co ku­po­wać, jak żyć – oczy­wi­ście pod wa­run­kiem, że nas na nie stać.

Glo­ba­li­za­cja ozna­cza, że ham­bur­ger, któ­re­go ku­pu­je­my w Chi­nach, bę­dzie sma­ko­wał do­kład­nie tak samo jak ten, któ­re­go ku­pi­my w USA. Kon­sump­cjo­nizm stał się świa­to­wym ję­zy­kiem, któ­ry ro­zu­mie każ­dy. Od po­cząt­ku XXI wie­ku 2 mi­liar­dy lu­dzi mogą się cie­szyć żyw­no­ścią dla ma­so­wych kon­su­men­tów. Z któ­rej­kol­wiek stro­ny by na to spoj­rzeć, jest to nie­sa­mo­wi­te osią­gnię­cie – nie moż­na za­prze­czyć, że to ozna­ka po­stę­pu. Nie­ste­ty nie do koń­ca zda­je­my so­bie spra­wę z tego, jaką cenę za owe udo­god­nie­nia przyj­dzie nam za­pła­cić. Góry śmie­ci, któ­rych co­dzien­nie się po­zby­wa­my, nie­ustan­nie ro­sną. Sama tyl­ko Wiel­ka Bry­ta­nia pro­du­ku­je w cią­gu roku 100 mi­lio­nów ton od­pa­dów. Co roku wy­rzu­ca­my 1,5 mi­liar­da kom­pu­te­rów z cze­go 99% jest w peł­ni spraw­nych. Śred­nio co 18 mie­się­cy ku­pu­je­my nowy te­le­fon ko­mór­ko­wy, po­rzu­ca­jąc tym sa­mym 90 mi­lio­nów sta­rych, ale spraw­nych urzą­dzeń na wy­sy­pi­skach śmie­ci. A do tego do­rzu­ca­my jesz­cze 3 mi­lio­ny wy­rzu­ca­nych co roku lo­dó­wek. Z każ­dym ro­kiem ku­pu­je­my wię­cej pro­duk­tów, wię­cej rze­czy, o któ­rych po­trze­bie po­sia­da­nia je­ste­śmy prze­ko­na­ni, zu­ży­wa­jąc tym sa­mym wię­cej ener­gii i pro­du­ku­jąc wię­cej od­pa­dów.

Co­raz wię­cej kra­jów na świe­cie wpa­da w si­dła nad­mier­nej kon­sump­cji. Chiń­ska go­spo­dar­ka przez ostat­nie 15 lat wzra­sta­ła śred­nio o 10% rocz­nie. Re­zul­ta­tem była ist­na eks­plo­zja kon­sump­cji. Obec­nie 250 mi­lio­nów lu­dzi – czy­li do­kład­nie tyle, ile wy­no­si cała po­pu­la­cja USA – cie­szy się w Chi­nach no­wym, „bo­ga­tym” sty­lem ży­cia. W za­chod­nim świe­cie kon­sump­cjo­nizm roz­wi­jał się przez prze­szło dwa stu­le­cia, w Chi­nach – nie­speł­na de­ka­dę! Z jed­nej stro­ny jest to wspa­nia­ła wia­do­mość dla kra­ju, któ­ry przez wie­ki cier­piał z po­wo­du bie­dy, jed­nak od­bi­je się to na in­nych ob­sza­rach ży­cia miesz­kań­ców tego kra­ju. Chi­ny pla­nu­ją bu­do­wa­nie 10 no­wych por­tów lot­ni­czych i 35 elek­trow­ni wę­glo­wych każ­de­go roku przez naj­bliż­sze 5 lat. Co­dzien­nie na chiń­skich uli­cach po­ja­wia się ty­siąc no­wych sa­mo­cho­dów – obec­nie w Chi­nach jest wię­cej po­jaz­dów niż w ca­łych Sta­nach Zjed­no­czo­nych, co ozna­cza zu­ży­cie ropy na po­zio­mie dużo wyż­szym niż jej wy­do­by­cie przez Pań­stwo Środ­ka.

Nie­moż­li­wo­ścią jest prak­tycz­ne prze­nie­sie­nie ame­ry­kań­skie­go snu do każ­de­go za­kąt­ka świa­ta – jest to po pro­stu nie­wy­ko­nal­ne. Trze­ba pa­mię­tać, że przez kon­sump­cjo­nizm cier­pi nie tyl­ko pla­ne­ta, ale rów­nież czło­wiek. Ogrom­ne kon­cer­ny ro­bią wszyst­ko, by za­do­wo­lić klien­ta i co­raz bar­dziej ob­ni­ża­ją ceny. W re­zul­ta­cie cier­pią kra­je, w któ­rych zlo­ka­li­zo­wa­na jest naj­więk­sza część pro­duk­cji. Ba­da­nia wy­ka­zu­ją, że kie­dy osią­gnie­my pe­wien po­ziom do­cho­dów, nasz po­ziom szczę­ścia ma nie­wie­le wspól­ne­go z oszczęd­no­ścia­mi zgro­ma­dzo­ny­mi w ban­ku. Szczę­ście nie jest kwe­stią ab­so­lut­ne­go bo­gac­twa, ale bo­gac­twa re­la­tyw­ne­go – w sto­sun­ku do są­sia­dów, ko­le­gów z pra­cy, osób pu­blicz­nych. Nie moż­na żyć pod cią­głą pre­sją po­sia­da­nia i ku­po­wa­nia co­raz więk­szej licz­by rze­czy, bo stres, któ­ry jest wy­ni­kiem tej pre­sji, do­pro­wa­dza nas do wy­nisz­cze­nia. Więk­szość z nas chce czuć się pew­nie, bez­piecz­nie, przy­na­le­żeć do spo­łecz­no­ści, czuć się do­brze ze swo­im praw­dzi­wym „ja”, a nie tyl­ko ze swo­im ze­wnętrz­nym wi­ze­run­kiem. Jed­nak po­trze­by te nie mogą być za­spo­ko­jo­ne przez kon­sump­cjo­nizm. Lu­dzie kie­ru­ją­cy się w ży­ciu je­dy­nie ta­ki­mi ce­la­mi jak bo­gac­two, pie­nią­dze czy po­sia­da­nie, od­czu­wa­ją szczę­ście w o wie­le mniej­szym stop­niu niż oso­by, któ­re dążą do do­brych re­la­cji z in­ny­mi, za­do­wo­le­nia z pra­cy i praw­dzi­wej ja­ko­ści ży­cia. Po­nie­waż nie mo­że­my zu­peł­nie odejść od obec­ne­go spo­so­bu funk­cjo­no­wa­nia, roz­wią­za­niem jest spra­wie­nie, aby kon­sump­cjo­nizm pra­co­wał dla nas, dla in­nych lu­dzi i dla pla­ne­ty w do­bry spo­sób – moż­na go ukie­run­ko­wać na nowo i wła­śnie to po­win­ni­śmy zro­bić. Mo­że­my spra­wić, aby na­sze ży­cie było bar­dziej zna­czą­ce, kon­su­mo­wać w spo­sób od­po­wie­dzial­ny. Ist­nie­ją już tech­no­lo­gie oraz wie­dza, któ­re po­zwa­la­ją na to, by na­sza kon­sump­cja sta­ła się bar­dziej przy­ja­zna dla śro­do­wi­ska, jed­nak pro­ble­mem po­zo­sta­je prze­ko­na­nie lu­dzi do ko­rzy­sta­nia nich. Po­wsta­ją pro­jek­ty, któ­re mają na celu po­ka­za­nie, że np. eko­lo­gicz­na kon­struk­cja bu­dyn­ków może nie tyl­ko re­pre­zen­to­wać do­brą ja­kość ży­cia, ale też być opła­cal­na. Mu­si­my jed­nak brać pod uwa­gę ca­ło­kształt na­sze­go spo­so­bu funk­cjo­no­wa­nia.

Po­moc przy­cho­dzi z naj­mniej spo­dzie­wa­ne­go źró­dła – mię­dzy­na­ro­do­we or­ga­ni­za­cje za­czy­na­ją in­we­sto­wać część swo­ich środ­ków w re­ani­ma­cję śro­do­wi­ska. Na­le­ży pa­mię­tać, że od­po­wie­dzial­ność po­win­na być po­dzie­lo­na – my, jako kon­su­men­ci da­ne­go pro­duk­tu, rów­nież nie je­ste­śmy bez winy. Po­ten­cjał tkwi w po­waż­nych, prze­ło­mo­wych zmia­nach tech­no­lo­gicz­nych. Dzi­siej­sza eko­no­mia jest wciąż skan­da­licz­nie nie­wy­daj­na, po­nie­waż po­chła­nia ogrom­ne ilo­ści wody, ener­gii i róż­ne­go ro­dza­ju ma­te­ria­łów. Na­to­miast tech­no­lo­gie, któ­rych po­trze­bu­je­my, już ist­nie­ją – przy du­żych na­kła­dach in­we­sty­cyj­nych mogą stać się tań­sze i po­wszech­niej­sze.

Dzi­siaj ce­lem nie­mal każ­de­go rzą­du jest zmak­sy­ma­li­zo­wa­nie wzro­stu go­spo­dar­cze­go da­ne­go kra­ju. Naj­prost­szym spo­so­bem na roz­wój eko­no­mii jest prze­ko­na­nie lu­dzi, by kon­su­mo­wa­li i wy­da­wa­li wię­cej, co z ko­lei bu­dzi w czło­wie­ku ob­se­syj­ną chęć nie­ustan­ne­go kon­su­mo­wa­nia, któ­re ma spra­wić, że na­sze ży­cie sta­nie się lep­sze – i tak pę­tla się za­my­ka. Pa­ra­dok­sal­nie na­sze ży­cie może stać się lep­sze tyl­ko wte­dy, gdy zdo­ła­my ogra­ni­czyć kon­sump­cję do roz­sąd­nych gra­nic. Po­win­ni­śmy prze­su­nąć śro­dek cięż­ko­ści z cią­głe­go wzro­stu go­spo­dar­cze­go na sa­mo­po­czu­cie, ja­kość ży­cia, spo­łecz­ną spój­ność, kon­cen­tru­jąc się na umoc­nie­niu ludz­kie­go po­czu­cia wspól­no­ty, od­po­wie­dzial­no­ści zbio­ro­wej czy na pro­mo­wa­niu zdro­we­go ba­lan­su po­mię­dzy pra­cą za­wo­do­wą a ży­ciem pry­wat­nym. Oso­bi­ste speł­nie­nie i do­bre sa­mo­po­czu­cie po­win­ny za­jąć miej­sce przed pie­niędz­mi i in­te­re­sa­mi. To wi­zja kom­plet­nie in­ne­go świa­ta stwo­rzo­ne­go przez kom­bi­na­cję in­ne­go ro­dza­ju po­li­ty­ki i in­ne­go ro­dza­ju kon­sump­cjo­ni­zmu – świa­ta opar­te­go na za­sa­dzie lep­sze­go ży­cia za spra­wą mniej­szej kon­sump­cji. Tyl­ko w ten spo­sób mo­że­my roz­wią­zać ogól­no­świa­to­wy so­cjal­ny i śro­do­wi­sko­wy kry­zys.

RE­WO­LU­CJA WEL­L­NESS

Chęć by­cia zdro­wym i spraw­nym w wie­ku doj­rza­łym i na sta­rość ma bez­po­śred­ni wpływ na po­dej­mo­wa­ne przez nas każ­de­go dnia de­cy­zje – za­czy­na­jąc od wy­bo­ru szczo­tecz­ki i pa­sty do zę­bów, po­przez wy­bo­ry ży­wie­nio­we, aż po pre­fe­ro­wa­ną ak­tyw­ność fi­zycz­ną, od­po­wied­nie ko­sme­ty­ki, strój, a na­wet łóż­ko, w któ­rym za­zwy­czaj koń­czy­my dzień. Wy­ma­ga­my co­raz wię­cej od pro­duk­tów, któ­re kon­su­mu­je­my, i choć co­raz wię­cej z nas jest świa­do­my­mi kon­su­men­ta­mi za­in­te­re­so­wa­ny­mi skła­dem, po­cho­dze­niem, dzia­ła­niem pro­duk­tów, po któ­re się­ga­my, a tak­że ich wpły­wem na ludz­ki or­ga­nizm i zdro­wie, to świa­do­mość spo­łe­czeństw w tym wzglę­dzie jest wciąż bar­dzo ni­ska – mamy do czy­nie­nie za­le­d­wie z za­ląż­kiem re­wo­lu­cji, któ­ra nad­cho­dzi.

O wie­lu usłu­gach czy pro­duk­tach, któ­re mogą po­pra­wić ja­kość na­sze­go ży­cia i stan zdro­wia, lu­dzie po pro­stu jesz­cze nie sły­sze­li, a na­wet je­śli ta­kie in­for­ma­cje do nich do­tar­ły, nie wie­dzą, jak wy­ko­rzy­stać je dla ko­rzy­ści zdro­wot­nych czy dla po­pra­wie­nia ja­ko­ści ży­cia, co moż­na by osią­gnąć dzię­ki moż­li­wo­ściom, ja­kie daje bran­ża wel­l­ness, za­rów­no w ży­ciu pry­wat­nym, jak i w aspek­cie fi­nan­so­wym (jako źró­dło za­rob­ków). Prze­mysł zdro­wot­ny jest na tyle spe­cy­ficz­ny, że daje ol­brzy­mie moż­li­wo­ści każ­de­mu, kto chce po­pra­wić swo­je ży­cie. Dzię­ki nie­mu mo­że­my nie tyl­ko po­lep­szyć swo­ją sy­tu­ację ma­te­rial­ną, ale przede wszyst­kim za­pew­nić so­bie wie­le po­zy­tyw­nych wra­żeń – w aspek­cie zdro­wia du­cho­we­go i men­tal­ne­go oraz spraw­no­ści fi­zycz­nej.

Kie­dyś zmia­ny, aby fak­tycz­nie za­ist­nieć i się utrwa­lić, po­trze­bo­wa­ły śred­nio stu lat. We współ­cze­snym świe­cie za­cho­dzą one w cią­gu de­ka­dy, cza­sem na­wet w cią­gu za­le­d­wie kil­ku lat. Paul Zane Pil­zer, świa­to­wej sła­wy eko­no­mi­sta, przed­się­bior­ca, mul­ti­mi­lio­ner, pro­fe­sor i au­tor be­st­sel­le­rów, sza­cu­je, że w naj­bliż­szej de­ka­dzie try­lion do­la­rów do­cho­du ame­ry­kań­ska go­spo­dar­ka za­wdzię­czać bę­dzie prze­my­sło­wi wel­l­ness, któ­ry za­pew­ni lu­dziom pro­duk­ty i usłu­gi spra­wia­ją­ce, że ci będą czuć się zdro­wiej i wy­glą­dać le­piej, a tak­że ta­kie, któ­re spo­wol­nią pro­ces sta­rze­nia się lub będą za­po­bie­gać cho­ro­bom. W prze­my­śle zdro­wot­nym sza­cu­je się sprze­daż na po­zio­mie 300 bi­lio­nów do­la­rów i 300% wzro­stu rocz­nie.

Gru­pa spo­łecz­na okre­ślo­na mia­nem baby bo­omers to obec­ni pięć­dzie­się­cio-, sześć­dzie­się­cio­lat­ko­wie osią­ga­ją­cy mak­si­mum swo­ich do­cho­dów, co daje im więk­szą siłę na­byw­czą. Ich prio­ry­te­ty to za­cho­wa­nie wi­tal­no­ści i zdro­wia, po­wstrzy­my­wa­nie sta­rze­nia się, ko­rzy­sta­nie z sze­ro­ko ro­zu­mia­nej bran­ży wel­l­ness. Skłon­ni są wy­dać znacz­ną część swo­ich do­cho­dów, aby po­zo­stać w jak naj­lep­szej kon­dy­cji fi­zycz­nej i psy­chicz­nej.

Klu­czem do suk­ce­su w no­wej bran­ży jest edu­ko­wa­nie kon­su­men­ta na te­mat ofe­ro­wa­nych przez nią pro­duk­tów i usług, a przede wszyst­kim na te­mat jego (no­wych) po­trzeb. Nie mó­wi­my tu­taj jed­nak o kre­owa­niu po­trzeb nie­ist­nie­ją­cych, ale o uświa­da­mia­niu mu, że we współ­cze­snym świe­cie, kie­dy eko­sys­tem jest in­ten­syw­nie nisz­czo­ny, a po­ży­wie­nie co­raz bar­dziej pla­sti­ko­we, bran­ża wel­l­ness daje mu moż­li­wość pro­wa­dze­nia szczę­śli­we­go, zdro­we­go i ak­tyw­ne­go ży­cia mimo utrud­nio­nych wa­run­ków eg­zy­sten­cji.

O tym, że nad­cho­dzi ogól­no­świa­to­wa re­wo­lu­cja wel­l­ness, mó­wią nam sta­ty­sty­ki i współ­cze­sne tren­dy. Zdro­wie i wel­l­ness uwa­ża­ne są za me­ga­tren­dy, a głów­ne ob­sza­ry ich za­in­te­re­so­wa­nia to:

od­ży­wia­nie,za­rzą­dza­nie wagą,zdro­we sta­rze­nie się.

Głów­ne przy­czy­ny wzro­stu zna­cze­nia wy­żej wy­mie­nio­nych tren­dów to m.in.:

wy­go­da w aspek­cie od­ży­wia­nia (waż­niej­sza od ja­ko­ści),chro­nicz­ny brak cza­su,wy­so­ki po­ziom stre­su,żyw­ność ubo­ga w skład­ni­ki od­żyw­cze.

Wszyst­kie te czyn­ni­ki ra­zem wzię­te two­rzą pew­ny prze­pis na ka­ta­stro­fę.

Oka­zu­je się, że głów­nym po­wo­dem epi­de­mii oty­ło­ści i cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych na świe­cie (głów­nie w kra­jach wy­so­ko roz­wi­nię­tych i roz­wi­ja­ją­cych się) nie jest wca­le bio­lo­gia, ale eko­no­mia. „Nie­wia­ry­god­nie po­tęż­ne siły eko­no­micz­ne unie­moż­li­wia­ją lu­dziom przej­mo­wa­nie kon­tro­li nad wła­snym zdro­wiem i wręcz za­chę­ca­ją ich do zwięk­sza­nia wagi cia­ła – są to siły tak po­tęż­ne, że nie da się ich po­wstrzy­mać ina­czej jak tyl­ko re­wo­lu­cją”2.

2 P.Z. Pil­zer, „Ne­twork ma­ga­zyn” 2006, nr 9(3), s. 31.

Klu­czem do prze­ję­cia kon­tro­li nad wła­snym zdro­wiem jest oczy­wi­ście świa­do­mość. W pierw­szej ko­lej­no­ści trze­ba zro­zu­mieć, jak funk­cjo­nu­ją w Sta­nach Zjed­no­czo­nych3 war­ta bi­lion do­la­rów bran­ża spo­żyw­cza i war­ta 1,5 bi­lio­na do­la­rów bran­ża me­dycz­na, któ­re ra­zem sta­no­wią jed­ną czwar­tą ca­łej go­spo­dar­ki tego kra­ju.

3 W USA zja­wi­ska te są naj­bar­dziej zna­czą­ce, zaś ame­ry­kań­skie tren­dy są za­zwy­czaj na­śla­do­wa­ne przez inne kra­je, stąd Sta­ny Zjed­no­czo­ne trak­to­wa­ne są tu jako pre­kur­sor roz­wo­ju bran­ży spo­żyw­czej.

We współ­cze­snym świe­cie dys­kry­mi­na­cja ra­so­wa i płcio­wa zo­sta­ły ze­pchnię­te na dru­gi plan, a ich miej­sce za­ję­ła dys­kry­mi­na­cja z po­wo­du wy­glą­du, czy­li ze wzglę­du na wagę, kon­dy­cję fi­zycz­ną i stan zdro­wia. Więk­szość osób z nad­wa­gą czy oty­ło­ścią zaj­mu­je dziś, zu­peł­nie od­wrot­nie niż by­wa­ło w prze­szło­ści, naj­niż­sze szcze­ble na dra­bi­nie eko­no­micz­nej. Szczu­płość, nie­gdyś ko­ja­rzo­na z bie­dą, dziś sta­ła się sy­no­ni­mem bo­gac­twa, suk­ce­su, wy­so­kie­go stan­dar­du ży­cia. Szo­ku­ją­ce jest to, że mimo naj­lep­szej ko­niunk­tu­ry go­spo­dar­czej w dzie­jach ludz­ko­ści oraz do­stę­pu do wie­dzy i spe­cja­li­stów wskaź­ni­ki oty­ło­ści i nad­wa­gi w USA wzro­sły aż o 10% w cią­gu za­le­d­wie pię­ciu lat, a licz­ba osób z nad­wa­gą pra­wie się po­dwo­iła od lat 70. Dwie­ście lat temu o moż­li­wo­ściach czło­wie­ka de­cy­do­wa­ły po­cho­dze­nie i na­zwi­sko, dziś o jego szan­sach sta­no­wi wy­gląd.

Oso­by oty­łe mają utrud­nio­ne re­la­cje spo­łecz­ne oraz ogra­ni­czo­ne moż­li­wo­ści za­wo­do­we, nie tyl­ko ze wzglę­du na dys­kry­mi­na­cję, ale po pro­stu ze wzglę­du na li­mi­to­wa­ne moż­li­wo­ści fi­zycz­ne or­ga­ni­zmu. Wbrew po­zo­rom oso­by szczu­płe rów­nież bo­ry­ka­ją się z wie­lo­ma do­le­gli­wo­ścia­mi zdro­wot­ny­mi, choć nie za­wsze są tego świa­do­me. W koń­cu prze­mysł far­ma­ceu­tycz­ny nie­ustan­nie prze­ko­nu­je nas o tym, że ogól­ny ból, chro­nicz­ne zmę­cze­nie, ze­spół me­ta­bo­licz­ny i inne po­zor­nie nie­groź­ne do­le­gli­wo­ści sta­ły się już nie­od­łącz­ny­mi ele­men­ta­mi na­szej eg­zy­sten­cji, któ­rą jed­nak mogą nam uprzy­jem­nić dzie­siąt­ki ta­ble­tek do­stęp­nych bez re­cep­ty.

Praw­da nie leży jed­nak ani po stro­nie prze­my­słu far­ma­ceu­tycz­ne­go, ani za­przy­jaź­nio­ne­go z nim prze­my­słu spo­żyw­cze­go, któ­ry po­wo­li prze­kształ­ca się z pro­du­cen­ta żyw­no­ści w kon­glo­me­rat che­micz­ny. Na­le­ża­ło­by po­wie­dzieć, że za więk­szo­ścią z tych scho­rzeń i do­le­gli­wo­ści cy­wi­li­za­cyj­nych sto­ją przede wszyst­kim za­bój­cza die­ta plus oczy­wi­ście nowy, „lep­szy” tryb ży­cia. Kon­cer­ny spo­żyw­cze wa­run­ku­ją kon­su­men­tów od ich naj­młod­szych lat tak, aby w wie­ku do­ro­słym wie­dzie­li już do­kład­nie, któ­ry pro­dukt czy usłu­gę na­le­ży wy­brać.

„Ty­sią­ce firm z dwóch ol­brzy­mich branż ame­ry­kań­skiej go­spo­dar­ki – spo­żyw­czej i me­dycz­nej – rzą­dzi się uni­wer­sal­ny­mi pra­wa­mi eko­no­mii, któ­re pro­wa­dzą je do współ­dzia­ła­nia tak zgod­ne­go, jak­by uczest­ni­czy­ły w wiel­kim, nie­go­dzi­wym spi­sku”4. W la­tach 1996–2000 pro­por­cjo­nal­nie do ro­sną­cej w za­stra­sza­ją­cym tem­pie licz­by osób oty­łych i z nad­wa­gą ro­sły rów­nież kosz­ty pro­duk­tów i usług me­dycz­nych. W cza­sie, kie­dy licz­ba oty­łych Ame­ry­ka­nów się­gnę­ła 77 mi­lio­nów, a tych z nad­wa­gą 184 mi­lio­nów, kosz­ty w „prze­my­śle cho­ro­by” wzro­sły z 1 do 1,5 mi­liar­da do­la­rów. Wszyst­kie te licz­by są wy­pad­ko­wy­mi bra­ku in­for­ma­cji, za­so­bów oraz chę­ci do ochro­ny wła­sne­go zdro­wia. Jed­nak po­zo­sta­ły od­se­tek Ame­ry­ka­nów, czy­li oso­by miesz­czą­ce się w uzna­wa­nej nor­mie wa­go­wej (39% po­pu­la­cji kra­ju), sta­no­wi za­lą­żek no­wej re­wo­lu­cji w sek­to­rze zdro­wia i w sty­lu ży­cia5.

4 P.Z. Pil­zer, „Ne­twork ma­ga­zyn” 2006, nr 9(3), s. 44.

5 P.Z. Pil­zer, Zrób for­tu­nę na zdro­wym sty­lu ży­cia, tłum. G. Łucz­kie­wicz, Kon­stan­cin-Je­zior­na 2005, s. 380.

CO­DEX ALI­MEN­TA­RIUS JAKO ZBIÓR NORM ŻY­WIE­NIO­WYCH

Co­dex Ali­men­ta­rius, czy­li Ko­deks żyw­no­ścio­wy, to zbiór mię­dzy­na­ro­do­wych norm, prak­tyk, za­le­ceń i za­sad od­no­szą­cych się do żyw­no­ści. Ten wspól­ny pro­gram zo­stał stwo­rzo­ny w la­tach 60. XX wie­ku przez ta­kie or­ga­ni­za­cje WHO (Świa­to­wa Or­ga­ni­za­cja Zdro­wia) i FAO (Or­ga­ni­za­cja Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych do spraw Wy­ży­wie­nia i Rol­nic­twa). Po­wo­ła­no na­wet spe­cjal­ną Ko­mi­sję ds. Ko­dek­su Żyw­no­ścio­we­go, któ­ra ma m.in.:

chro­nić zdro­wie i in­te­re­sy kon­su­men­tów;za­pew­niać uczci­we dzia­ła­nia w mię­dzy­na­ro­do­wym han­dlu żyw­no­ścią;pro­mo­wać współ­pra­cę po­mię­dzy wszyst­ki­mi rzą­do­wy­mi i po­za­rzą­do­wy­mi or­ga­ni­za­cja­mi zaj­mu­ją­cy­mi się two­rze­niem norm żyw­no­ścio­wych;okre­ślać prio­ry­te­ty prac ko­mi­sji, ini­cjo­wać po­wsta­wa­nie pro­jek­tów no­wych norm i kie­ro­wać ich przy­go­to­wa­niem przy po­mo­cy wła­ści­wych or­ga­ni­za­cji;za­twier­dzać nowo opra­co­wa­ne nor­my i pu­bli­ko­wać je w ko­dek­sie jako obo­wią­zu­ją­ce re­gio­nal­nie lub glo­bal­nie;zmie­niać do­tych­czas opu­bli­ko­wa­ne nor­my po ich we­ry­fi­ka­cji w świe­tle po­stę­pu­ją­ce­go roz­wo­ju na­uki i tech­ni­ki.

Obec­nie do or­ga­ni­za­cji, oprócz WHO i FAO, na­le­ży 180 państw z ca­łe­go świa­ta oraz Wspól­no­ta Eu­ro­pej­ska. W opra­co­wy­wa­niu do­ku­men­tów do ko­dek­su, oprócz państw człon­kow­skich, mogą brać udział tak­że inne kra­je za­in­te­re­so­wa­ne nor­ma­mi żyw­no­ścio­wy­mi, któ­re wys­tę­pu­ją wów­czas na za­sa­dach okre­ślo­nych dla ob­ser­wa­to­rów, po­dob­ną rolę mogą przy­jąć tak­że róż­ne mię­dzy­na­ro­do­we or­ga­ni­za­cje rzą­do­we i po­za­rzą­do­we. Wszy­scy mają pra­wo zgła­szać uwa­gi na każ­dym eta­pie two­rze­nia da­nej nor­my, z wy­jąt­kiem usta­leń koń­co­wych. Sta­tu­to­wy­mi ce­la­mi ko­dek­su są uła­twia­nie han­dlu mię­dzy­na­ro­do­we­go i ochro­na kon­su­men­tów. Jed­nak­że co do tego, czy ko­deks na­praw­dę chro­ni kon­su­men­tów, są spo­re wąt­pli­wo­ści. Po­ja­wia­ją się gło­sy okre­śla­ją­ce go mia­nem po­li­tycz­ne­go ekwi­wa­len­tu współ­cze­snych do­ku­men­ta­cji tok­sy­ko­lo­gicz­nych, jako że za­twier­dza on i pro­mu­je w han­dlu żyw­no­ścią m.in. pe­sty­cy­dy, na­świe­tla­nie, bio­tech­no­lo­gię czy syn­te­tycz­ne od­po­wied­ni­ki sub­stan­cji lecz­ni­czych i od­żyw­czych.

Więk­szość lu­dzi żyje w cał­ko­wi­tej nie­świa­do­mo­ści co do praw, ja­ki­mi rzą­dzi się ry­nek żyw­no­ścio­wy, dla­te­go też nie są oni w sta­nie kon­tro­lo­wać wła­sne­go zdro­wia na­wet w tym za­kre­sie. Naj­pierw na­le­ża­ło­by zro­zu­mieć dzia­ła­nia bran­ży spo­żyw­czej, war­tej w sa­mym tyl­ko USA 1 bi­lion do­la­rów, oraz bran­ży me­dycz­nej war­tej 1,5 bi­lio­na do­la­rów, któ­re to wspól­nie (jak już wspo­mnia­łam) sta­no­wią czwar­tą część go­spo­dar­ki Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Współ­cze­sna me­dy­cy­na trak­tu­je bóle gło­wy, za­bu­rze­nia tra­wie­nia, bóle koń­czyn, or­ga­nów, chro­nicz­ne zmę­cze­nie czy reu­ma­tyzm jako stan nor­mal­ny bądź też ele­men­ty nie­unik­nio­ne­go pro­ce­su sta­rze­nia się, nie mó­wiąc pu­blicz­nie o tym, że wszyst­kie te tak po­wszech­ne w dzi­siej­szych cza­sach scho­rze­nia, łącz­nie z epi­de­mią cho­ro­bli­wej oty­ło­ści, są bez­po­śred­nim skut­kiem współ­cze­snej die­ty pro­mo­wa­nej prze kon­cer­ny spo­żyw­cze, któ­re czę­sto są rów­nież udzia­łow­ca­mi kon­cer­nów far­ma­ceu­tycz­nych – i tu błęd­ne koło się za­my­ka. Je­den gi­gant na­pę­dza dru­gie­go, nie my­śląc o dłu­go­fa­lo­wych kon­se­kwen­cjach swo­ich dzia­łań dla ludz­ko­ści czy dla pla­ne­ty, wy­zna­cza­jąc so­bie za głów­ny cel wzrost zy­sków i eks­pan­sję na ko­lej­ne ryn­ki. Prze­mysł spo­żyw­czy  – o nie­wy­obra­żal­nych dla prze­cięt­ne­go czło­wie­ka roz­mia­rach – chce, aby­śmy je­dli co­raz wię­cej żyw­no­ści moż­li­wie naj­gor­szej ja­ko­ści. Fir­my pro­du­ku­ją­ce pół­pro­duk­ty, go­to­we po­sił­ki, sło­dy­cze, prze­ką­ski za­trud­nia­ją rze­sze spe­cja­li­stów od­po­wie­dzial­nych za stwo­rze­nie pro­duk­tu, któ­ry dzię­ki wni­kli­wym ana­li­zom psy­cho­lo­gicz­nym spo­łe­czeń­stwa oraz ba­da­niom de­mo­gra­ficz­nym bę­dzie od­po­wia­dał na naj­skryt­sze pra­gnie­nia klien­tów już (naj­czę­ściej) z mar­ką zwią­za­nych. A to dla­te­go, że ła­twiej spra­wić, aby sta­ły klient zjadł np. czte­ry pacz­ki chip­sów niż prze­ko­nać nową oso­bę do ich za­ku­pu, je­że­li ta ni­g­dy nie pró­bo­wa­ła da­ne­go pro­duk­tu. Prze­mysł spo­żyw­czy dąży do sprze­da­ży jak naj­więk­szej ilo­ści wy­so­ko­prze­two­rzo­nych pro­duk­tów, co oczy­wi­ście prze­ło­ży się wprost pro­por­cjo­nal­nie na wzrost sprze­da­ży le­ków. Zgod­nie z tzw. rów­na­niem mar­ke­tin­go­wym chip­sa ziem­nia­cza­ne­go za 90% sprze­da­ży od­po­wia­da 10% klien­tów. W przy­pad­ku pro­duk­tów wy­so­ko­prze­two­rzo­nych te 10%, czy­li naj­bar­dziej cen­ną dla fir­my gru­pę do­ce­lo­wą, z re­gu­ły sta­no­wią oso­by z nad­wa­gą o ni­skich do­cho­dach, po­nie­waż to one zja­da­ją śred­nio dwa razy wię­cej od prze­cięt­ne­go kon­su­men­ta.

CER­TY­FI­KA­TY, OZNA­CZE­NIA, PRO­DUK­TY RE­GIO­NAL­NE

Czy cer­ty­fi­ka­ty na­praw­dę są gwa­ran­cją ja­ko­ści? Uży­wa­ne na opa­ko­wa­niach okre­śle­nia typu: or­ga­nicz­ne, bio, ze wsi, pro­sto od rol­ni­ka, ściół­ko­we, zdro­we itp., czę­sto są je­dy­nie chwy­ta­mi mar­ke­tin­go­wy­mi sto­so­wa­ny­mi przez pro­du­cen­tów w celu zwięk­sze­nia sprze­da­ży i na­kło­nie­nia bar­dziej świa­do­me­go kon­su­men­ta do za­ku­pu da­ne­go pro­duk­tu po­przez prze­ko­na­nie go, że sko­ro pła­ci wię­cej, to może ocze­ki­wać wyż­szej ja­ko­ści pro­duk­tu.

We­dług praw unij­nych na­wet w eko­żyw­no­ści do­pusz­cza się 5% sub­stan­cji do­dat­ko­wych. „Zdro­wi” pro­du­cen­ci mają do wy­bo­ru 48 sztucz­nych barw­ni­ków, wzmac­nia­czy sma­ku i za­pa­chu. Dla po­rów­na­nia tzw. pro­du­cen­ci kon­wen­cjo­nal­ni mają pra­wo ko­rzy­stać aż z 316 do­dat­ków do żyw­no­ści!

Nie wszyst­ko też, co fak­tycz­nie jest eko, jest jako eko ozna­czo­ne. Ist­nie­je wie­le go­spo­darstw rol­nych, w któ­rych upra­wia się ro­śli­ny w spo­sób na­tu­ral­ny, zaś zwie­rzę­ta kar­mio­ne są pa­sza­mi na­tu­ral­ny­mi, co ozna­cza, że mle­ko, sery, jaja i mię­so są zdro­we dla kon­su­men­ta. Nie wszyst­ko zło­to, co się świe­ci, i nie wszyst­ko, co ozna­czo­ne jako zdro­we, jest zdro­we…

EUROPEJSKI SYSTEM OCHRONY PRODUKTÓW TRADYCYJNYCH I REGIONALNYCH

Na pew­no przy­naj­mniej raz pod­czas za­ku­pów wi­dzie­li­ście na pro­duk­cie okrą­gły zna­czek, naj­czę­ściej w ko­lo­rze nie­bie­skim, choć bywa też czer­wo­ny, oto­czo­ny gwiazd­ka­mi, któ­re mogą su­ge­ro­wać zwią­zek z Unią Eu­ro­pej­ską. I fak­tycz­nie tak jest. W rze­czy­wi­sto­ści mamy do czy­nie­nia z trze­ma ro­dza­ja­mi sto­so­wa­nych w UE ozna­czeń do­ty­czą­cych po­cho­dze­nia i spo­so­bu po­wsta­wa­nia pro­duk­tów, któ­re mają gwa­ran­to­wać ich ja­kość i za­cho­wa­nie tra­dy­cyj­nych me­tod ich wy­twa­rza­nia. Eu­ro­pej­ska po­li­ty­ka rol­na prze­kła­da się na po­li­ty­kę ja­ko­ści, co jest wy­ni­kiem co­raz więk­szej świa­do­mo­ści kon­su­men­tów, ich co­raz wyż­szych wy­ma­gań do­ty­czą­cych spo­ży­wa­nych pro­duk­tów oraz ro­sną­cej chę­ci po­zna­nia hi­sto­rii ku­po­wa­ne­go pro­duk­tu. Pra­wa unij­ne do­ty­czą­ce wspo­mnia­nych zna­ków mają za za­da­nie obej­mo­wać ochro­ną drob­nych pro­du­cen­tów i ich pro­duk­ty, któ­re czę­sto są ści­śle zwią­za­ne z tra­dy­cją, kli­ma­tem i miej­scem ich wy­twa­rza­nia.

Ozna­cze­nia te mają za za­da­nie wy­róż­nić dwie gru­py pro­duk­tów:

pro­duk­ty re­gio­nal­ne zna­ne­go po­cho­dze­nia – do­ty­czą ich ozna­cze­nia Chro­nio­na Na­zwa Po­cho­dze­nia oraz Chro­nio­ne Ozna­cze­nie Geo­gra­ficz­ne,pro­duk­ty tra­dy­cyj­ne – do­ty­czy ich ozna­cze­nie Gwa­ran­to­wa­na Tra­dy­cyj­na Spe­cjal­ność.

CHRO­NIO­NA NA­ZWA PO­CHO­DZE­NIA (CHNP) I CHRO­NIO­NE OZNA­CZE­NIE GEO­GRA­FICZ­NE (CHOG)

Są to eu­ro­pej­skie zna­ki przy­zna­wa­ne pro­duk­tom re­gio­nal­nym wy­jąt­ko­wej ja­ko­ści, któ­rych na­zwa na­wią­zu­je do miej­sca ich wy­twa­rza­nia i pod­kre­śla ich zwią­zek z daną lo­ka­li­za­cją.

Ozna­cze­nia ChNP i ChOG mogą zo­stać nada­ne pro­duk­tom rol­nym prze­zna­czo­nym do spo­ży­wa­nia przez lu­dzi (pło­dy zie­mi, pro­duk­ty po­cho­dzą­ce z ho­dow­li i ry­bo­łów­stwa oraz pro­duk­ty pierw­sze­go prze­two­rze­nia po­zo­sta­ją­ce w związ­ku z tymi pro­duk­ta­mi) lub środ­kom spo­żyw­czym (m.in. piwo, chleb, cia­sto, ciast­ka, wy­ro­by cu­kier­ni­cze, inne wy­ro­by pie­kar­ni­cze, ma­ka­ro­ny).

Za­cho­dzi jed­nak mię­dzy nimi jed­na za­sad­ni­cza róż­ni­ca. W przy­pad­ku ozna­cze­nia ChNP wszyst­kie su­row­ce nie­zbęd­ne do wy­two­rze­nia pro­duk­tu po­cho­dzą z da­ne­go ob­sza­ru geo­gra­ficz­ne­go, od­by­wa się na nim rów­nież cały pro­ces jego pro­duk­cji. Z ko­lei znak ChOG świad­czy o tym, że na ob­sza­rze, do któ­re­go od­no­si się na­zwa pro­duk­tu, prze­bie­ga co naj­mniej je­den z eta­pów jego po­wsta­wa­nia.

GWA­RAN­TO­WA­NA TRA­DY­CYJ­NA SPE­CJAL­NOŚĆ (GTS)

Ten eu­ro­pej­ski znak ja­ko­ści przy­zna­je się pro­duk­tom o tra­dy­cyj­nej na­zwie, któ­ra okre­śla ich spe­cy­ficz­ne ce­chy lub jest dla nich tra­dy­cyj­nie sto­so­wa­na. Pro­dukt GTS musi być wy­twa­rza­ny z tra­dy­cyj­nych su­row­ców we­dług tra­dy­cyj­nej, prze­ka­zy­wa­nej z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie re­cep­tu­ry lub tra­dy­cyj­ny­mi me­to­da­mi.

Ozna­cze­nie GTS może może zo­stać nada­ne pro­duk­tom rol­nym prze­zna­czo­nym do spo­ży­cia przez lu­dzi (pło­dy zie­mi, pro­duk­ty po­cho­dzą­ce z ho­dow­li, ry­bo­łów­stwa oraz pro­duk­ty pierw­sze­go prze­two­rze­nia bę­dą­ce w związ­ku z tymi pro­duk­ta­mi) oraz środ­kom spo­żyw­czym (ta­kim jak piwo, na­po­je z eks­trak­tów ro­ślin­nych, cze­ko­la­da, chleb, cia­sto, ciast­ka, wy­ro­by cu­kier­ni­cze, ma­ka­ro­ny), a tak­że go­to­wym da­niom.

BIO

Skrót „bio” po­cho­dzi od sło­wa „bio­lo­gicz­ne”. „Bio” ozna­cza, że pro­dukt jest eko­lo­gicz­ny lub po­cho­dze­nia or­ga­nicz­ne­go – do­ty­czy to za­rów­no pro­duk­tów spo­żyw­czych, jak i skład­ni­ków, któ­re wy­ko­rzy­sty­wa­ne są np. do pro­duk­cji ko­sme­ty­ków. Co się za tym kry­je?

Pod­sta­wą pro­duk­cji i upra­wy ro­ślin eko­lo­gicz­nych jest wy­eli­mi­no­wa­nie na­wo­zów che­micz­nych i środ­ków ochro­ny ro­ślin; w za­mian sto­su­je się środ­ki or­ga­nicz­ne użyź­nia­ją­ce gle­bę. Ro­śli­ny ta­kie po­win­ny być upra­wia­ne da­le­ko od dróg, szla­ków ko­mu­ni­ka­cyj­nych oraz za­kła­dów pro­duk­cyj­nych. Po­nad­to każ­de go­spo­dar­stwo po­win­no za­cho­wać co naj­mniej dwu­let­ni okres przej­ścio­wy przed roz­po­czę­ciem eko­lo­gicz­nej upra­wy ro­ślin.

Wy­mo­gi ho­dow­li zwie­rząt są po­dob­ne. Obo­wią­zu­ją­ce za­sa­dy to m.in. ży­wie­nie pa­sza­mi po­cho­dzą­cy­mi z upraw eko­lo­gicz­nych, za­pew­nie­nie sta­łe­go do­stę­pu do na­tu­ral­nych pa­stwisk i prze­strze­ni oraz za­kaz sto­so­wa­nia wszel­kie­go ro­dza­ju sty­mu­la­to­rów i hor­mo­nów – do­ty­czy to za­rów­no su­row­ców ge­ne­tycz­nie mo­dy­fi­ko­wa­nych, jak i środ­ków kon­ser­wu­ją­cych czy syn­te­tycz­nych barw­ni­ków i po­lep­sza­czy. Wy­ma­ga­ne są rów­nież od­po­wied­nie wa­run­ki ho­dow­li i trak­to­wa­nia zwie­rząt oraz ich hu­ma­ni­tar­ny ubój.

EKO

We­dług pra­wa unij­ne­go pro­du­cent ma pra­wo na­zwać swój pro­dukt eko, je­że­li w co naj­mniej 95% zo­stał on wy­pro­du­ko­wa­ny me­to­da­mi na­tu­ral­ny­mi. Upra­wy rol­ne po­win­ny być od­da­lo­ne za­rów­no od dróg, jak i od te­re­nów ska­żo­nych, gdyż gle­ba musi być czy­sta. Obo­wią­zu­je rów­nież za­sa­da pło­do­zmia­nu, co ozna­cza, że dla za­cho­wa­nia war­to­ści gle­by na da­nym ob­sza­rze nie moż­na upra­wiać wciąż tego sa­me­go. Upra­wia­ne ro­śli­ny moż­na na­wo­zić je­dy­nie na­tu­ral­nie, czy­li uży­wa­jąc kom­po­stu lub obor­ni­ka. Nie ma mowy o opry­skach pe­sty­cy­da­mi, her­bi­cy­da­mi lub fun­gi­cy­da­mi.

Zwie­rzę­ta nie mogą być kar­mio­ne pa­szą prze­my­sło­wą. Nie wol­no po­da­wać im rów­nież an­ty­bio­ty­ków ani hor­mo­nów wzro­stu.

Pro­du­cent, któ­ry chce opa­trzyć swo­je wy­ro­by zna­ka­mi bio lub eko, musi ubie­gać się o cer­ty­fi­kat u jed­nej z dzie­się­ciu jed­no­stek cer­ty­fi­ku­ją­cych, nad któ­ry­mi kon­tro­lę spra­wu­je Głów­ny In­spek­tor Ja­ko­ści Han­dlo­wej Ar­ty­ku­łów Rol­no-Spo­żyw­czych. Za­nim cer­ty­fi­kat zo­sta­nie przy­zna­ny, re­pre­zen­tan­ci ta­kiej jed­nost­ki przy­jeż­dża­ją, aby upew­nić się, że za­cho­wa­no wy­ma­ga­ne stan­dar­dy upra­wy lub ho­dow­li. Je­śli wszyst­ko jest zgod­ne z nor­ma­mi, wy­da­ją cer­ty­fi­kat; po­tem dany obiekt kon­tro­lo­wa­ny jest raz w roku.

OR­GA­NIC

An­giel­skie sło­wo or­ga­nic ozna­cza „or­ga­nicz­ny”. Uży­wa­ne jest ono głów­nie w kra­jach an­glo­ję­zycz­nych w od­nie­sie­niu do pro­duk­tów po­cho­dzą­cych z rol­nic­twa eko­lo­gicz­ne­go i dla okre­śle­nia żyw­no­ści eko­lo­gicz­nej, jed­nak za­sad­ni­czo ozna­cza to samo co bio. Pra­wo unij­ne ry­go­ry­stycz­nie sta­no­wi, iż na­zwy ta­kie jak „eko­lo­gicz­ny”, „or­ga­nicz­ny”, „bio” są sfor­mu­ło­wa­nia­mi za­strze­żo­ny­mi i mogą być uży­wa­ne tyl­ko w od­nie­sie­niu do pro­duk­tów speł­nia­ją­cych wy­mo­gi okre­ślo­ne w re­gu­la­cjach wspól­no­to­wych. Na­le­ży uwa­żać na okre­śle­nia ta­kie jak „na­tu­ral­ne” lub „zdro­wa żyw­ność”, któ­re nie są kon­tro­lo­wa­ne przez żad­ne in­sty­tu­cje ani nie mają związ­ku z rol­nic­twem eko­lo­gicz­nym.

FA­IR­TRA­DE

Okre­śle­nie fair tra­de do­słow­nie na­le­ży ro­zu­mieć jako „spra­wie­dli­wy han­del”. Jest to cer­ty­fi­kat przy­zna­wa­ny przez or­ga­ni­za­cję Fa­ir­tra­de In­ter­na­tio­nal, ozna­cza­ją­cy, że pro­dukt zo­stał wy­two­rzo­ny przez or­ga­ni­za­cje (pro­du­cen­ta – naj­czę­ściej spół­dziel­nię pro­duk­cyj­ną lub przed­się­bior­stwo, głów­nie w kra­jach roz­wi­ja­ją­cych się – oraz na­byw­cę – głów­nie przed­się­bior­stwa lub sto­wa­rzy­sze­nia, bę­dą­ce part­ne­ra­mi pro­du­cen­tów w kra­jach roz­wi­nię­tych), któ­re w pro­duk­cji i han­dlu speł­ni­ły po­niż­sze wa­run­ki:

bez­po­śred­ni han­del: pro­dukt jest ku­po­wa­ny przez dys­try­bu­to­rów na­le­żą­cych do sys­te­mu Fa­ir­tra­de (zrze­szo­nych w kra­jo­wych bądź mię­dzy­na­ro­do­wych struk­tu­rach) bez­po­śred­nio od pro­du­cen­ta;uczci­wa cena: pro­dukt jest ku­po­wa­ny za cenę mi­ni­mal­ną usta­lo­ną przez Fa­ir­tra­de lub wyż­szą, je­śli ceny ryn­ko­we są od niej wyż­sze;dłu­go­ter­mi­no­we zo­bo­wią­za­nia: na­byw­ca na­wią­zu­je dłu­go­ter­mi­no­wą re­la­cję han­dlo­wą z pro­du­cen­tem;do­stęp do kre­dy­tu: pro­du­cen­ci mogą żą­dać od na­byw­ców kre­dy­tu lub przed­pła­ty do wy­so­ko­ści 60% ceny za­ku­pu;de­mo­kra­tycz­na i trans­pa­rent­na or­ga­ni­za­cja: pro­du­cen­ci za­ło­ży­li de­mo­kra­tycz­nie i jaw­nie za­rzą­dza­ne spół­dziel­nie lub po­zwa­la­ją pra­cow­ni­kom or­ga­ni­zo­wać się i ne­go­cjo­wać z pra­co­daw­cą;ochro­na śro­do­wi­ska: upra­wy pro­wa­dzo­ne są w spo­sób zrów­no­wa­żo­ny i z po­sza­no­wa­niem śro­do­wi­ska, a je­śli pro­duk­ty mają rów­nież cer­ty­fi­kat eko­lo­gicz­ny, pła­co­ne są do­dat­ko­we bo­nu­sy;roz­wój lo­kal­nych spo­łecz­no­ści: do gwa­ran­to­wa­nej przez Fa­ir­tra­de ceny mi­ni­mal­nej pro­du­cen­tom wy­pła­ca­na jest pre­mia na cele spo­łecz­ne;uisz­cze­nie opłat udzia­łu w sys­te­mie: opła­ta musi być ure­gu­lo­wa­na przez wszyst­kich jego człon­ków, za­rów­no przez pro­du­cen­tów, jak i na­byw­ców.

KO­SZER­NE

Wie­lu z nas ku­pu­je ko­szer­ne pro­duk­ty ta­kie, jak: sło­dy­cze, soki, wy­ro­by mlecz­ne, al­ko­ho­le czy orzesz­ki ziem­ne. Naj­czę­ściej po­cho­dzą one z fa­bryk mię­dzy­na­ro­do­wych kon­cer­nów lub z nie­wiel­kich lo­kal­nych wy­twór­ni. W więk­szo­ści przy­pad­ków ku­pu­je­my je nie­świa­do­mie, gdyż ko­szer­ność pro­duk­tów naj­czę­ściej łą­czy­my z re­li­gią, a nie z ich ja­ko­ścią.

W Pol­sce moda na pro­duk­ty ko­szer­ne do­pie­ro racz­ku­je, tym­cza­sem na Za­cho­dzie – zwłasz­cza w USA – znak ko­szer­no­ści kon­su­men­ci trak­tu­ją jako wia­ry­god­ny znak ja­ko­ści, pla­su­jąc go dużo wy­żej niż eko lub pro­dukt na­tu­ral­ny. W pół­noc­no-wschod­niej czę­ści Sta­nów Zjed­no­czo­nych taki cer­ty­fi­kat ma niż po­ło­wa pro­duk­tów na pół­kach skle­po­wych, a cała ga­łąź prze­my­słu zwią­za­na z ko­szer­ny­mi pro­duk­ta­mi spo­żyw­czy­mi war­ta jest tam ok. 7 mi­liar­dów do­la­rów rocz­nie.

Głów­ny­mi kon­su­men­ta­mi pro­duk­tów ko­szer­nych w USA są mu­zuł­ma­nie, we­ge­ta­ria­nie, we­ga­nie, ad­wen­ty­ści dnia siód­me­go, oso­by cier­pią­ce na róż­ne aler­gie, a tak­że ci, któ­rzy uwa­ża­ją, że żyw­ność ta jest zdro­wa, spraw­dzo­na i wol­na od nie­po­trzeb­nych sub­stan­cji che­micz­nych. Ży­dzi sta­no­wią w tej gru­pie za­le­d­wie 20–30% ku­pu­ją­cych.

Skąd prze­ko­na­nie, że te pro­duk­ty są zdro­we? Otóż nor­my za­ka­zu­ją­ce uży­wa­nia w nich związ­ków che­micz­nych i wszel­kich sub­stan­cji po­lep­sza­ją­cych smak czy wy­gląd i prze­dłu­ża­ją­cych trwa­łość są tak re­stryk­cyj­ne, iż jest pra­wie pew­ne, że w kra­jach wy­so­ko roz­wi­nię­tych jest to naj­zdrow­sza żyw­ność. Przy­kła­do­wo w je­dze­niu cer­ty­fi­ko­wa­nym jako ko­szer­ne nie mogą znaj­do­wać się sub­stan­cje do­dat­ko­we ozna­czo­ne jako E. Za­ka­za­ne są m.in. czer­wo­ny barw­nik E120, czy­li ko­sze­ni­la, wy­twa­rza­na z roz­tar­tych na pro­szek mek­sy­kań­skich ro­bacz­ków czerw­ców kak­tu­so­wych, oraz E542, czy­li fos­fo­ran wap­nia uzy­ski­wa­ny z ko­ści zwie­rząt. Na czar­nej li­ście do­dat­ków znaj­du­ją się też: że­la­ty­na, emul­ga­to­ry i sta­bi­li­za­to­ry po­cho­dzą­ce z tka­nek zwie­rzę­cych. Wszyst­kie te sub­stan­cje są do­pusz­czo­ne do spo­ży­cia przez Eu­ro­pej­ski Urząd ds. Bez­pie­czeń­stwa Żyw­no­ści (EFSA), jed­nak trud­no uznać je za zdro­we i nie­zbęd­ne dla na­sze­go funk­cjo­no­wa­nia. Na­wet pod­czas zwy­kłe­go pro­ce­su ra­fi­na­cji cu­kru wy­ko­rzy­stu­je się wie­le sub­stan­cji che­micz­nych.

Na­zwa „ko­szer­ny” wy­wo­dzi się z ję­zy­ka he­braj­skie­go i w do­słow­nym tłu­ma­cze­niu ozna­cza „wła­ści­wy”. Po­ję­cie to od­no­si się do re­guł obo­wią­zu­ją­cych w pra­wie ży­dow­skim i do­ty­czy le­ków, na­po­jów oraz żyw­no­ści. Okre­śla spo­sób pro­duk­cji oraz kon­su­mo­wa­nia da­ne­go pro­duk­tu.

Zgod­nie z pra­wa­mi ju­da­izmu, tzw. ha­la­chą, do­pusz­cza się do spo­ży­cia mię­so zwie­rząt ma­ją­cych roz­sz­cze­pio­ne ko­py­to i prze­żu­wa­ją­cych, stwo­rzeń wod­nych ma­ją­cych płe­twy i łu­ski, nie­któ­rych ga­tun­ków sza­rań­czy i pta­ków. Za­ka­za­ne jest spo­ży­wa­nie ner­wu kul­szo­we­go. Do­pusz­czal­ne jest spo­ży­wa­nie mle­ka i jaj po­cho­dzą­cych od zwie­rząt, któ­rych mię­so jest ko­szer­ne, po­nad­to mio­du i in­nych pro­duk­tów (na­bia­łu, wody, wa­rzyw). Owo­ce po­win­ny po­cho­dzić z drzew ma­ją­cych co naj­mniej trzy lata.