Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jesteś ciągle zmęczona?
Narzekasz na brak energii?
Łatwo się złościsz i odczuwasz niepokój?
A może nie możesz pozbyć się powracających migren?
Jeśli na choć jedno pytanie odpowiedziałaś tak, przyczyna może tkwić w niewłaściwym odżywianiu.
Każdy z nas ma genetycznie zaprogramowaną skłonność do tolerancji niektórych grup jedzenia. Stąd biorą się trzy podstawowe typy metabolizmu: węglowodanowy, mieszany i białkowy.
Czy wiesz, który jest właściwy dla twojego ciała?
Agnieszka Pająk proponuje autorski program diety zgodnej z predyspozycjami metabolicznymi organizmu. Dzięki odpowiedniemu odżywianiu poprawisz wydajność i koncentrację, wzmocnisz odporność, zwiększysz poziom energii, a nawet?zmienisz jakość swoich relacji z innymi ludźmi!
Metrykę dostajemy w prezencie urodzinowym, nad wiekiem biologicznym pracujemy całe życie.
Agnieszka Pająk ? diet coach, twórczyni popularnego portalu (bloga?) slowfoodlife.pl, propagatorka zdrowego stylu życia, pasjonatka wellness, członek SlowFood International.
Coraz częściej rozumiemy, że nasze ciało jest sejsmografem, który precyzyjnie reaguje na to, co zjadamy. W poszukiwaniu dobrej, zdrowej diety napotykamy całą masę różnorakich propozycji i łatwo się w tym gąszczu pogubić. Dlatego z przyjemnością polecamy książkę Agnieszki Pająk, która wręczy Państwu klucz do skomponowania własnej, osobistej najbardziej odpowiedniej diety opartej o metaboliczne IQ.
Barbara i Jerzy Stuhrowie
Książka Agnieszki Pająk zmienia sposób, w jaki powinniśmy patrzeć na żywność. Nie wszystko dla każdego. ?Metaboliczne IQ ? twój kod do zdrowia? pokazuje, jak dobrać właściwy pokarm do swojego typu ? tak, aby czuć się doskonale fizycznie i psychicznie.
Dr Grażyna Pająk, biolog, endoekolog, wykładowca, legenda polskiej dietetyki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 249
Autor: Agnieszka Pająk
Redakcja: Klaudia Tyliba, Weronika Górska
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Projekt graficzny okładki: Studio projektowe &Visual/www.andvisual.pl
Projekt makiety i skład: Studio KARANDASZ
Zdjęcia:
Shutterstock
Jakub Dobek
Elementy graficzne makiety: vilmosvarga (Freepik)
Redaktor prowadząca: Barbara Walus
Redaktor naczelna: Agnieszka Hetnał
© Copyright by Agnieszka Pająk
© Copyright for this edition Wydawnictwo Pascal
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2017
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl
www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-153-0
Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński
Książkę dedykuję Little Fishy, Princess i Grace
Co dla jednego pokarmem, dla drugiego trucizną. Lukrecjusz
INSTYNKT A MODA
Bez wątpienia w krajach wysokorozwiniętych indywidualność człowieka jest w cenie. Po tym, jak zalała nas konsumpcyjna monokultura, chcemy mieć wszystko dostosowane do naszej osobowości. Spersonalizowany komputer, tablet i smartfon z unikatowymi aplikacjami, oryginalne buty, niepowtarzalny styl – ogółem wszystko, co nietypowe. A czy sposób odżywiania dobieramy równie starannie? Tak jak charakter, dusza czy osobowość, również metabolizm każdego z nas ma swoje cechy indywidualne i choć być może damy radę wszystkich tym samym wykarmić, z pewnością nie damy rady wszystkich tym samym ODŻYWIĆ, a to kolosalna różnica.
Większość z nas zna swoją grupę krwi, a nawet jeśli nie, to wystarczy przecież pobrać próbkę i już wszystko wiadomo. A jak jest z metabolizmem?
Często robimy dziesiątki testów alergicznych, pokarmowych, na wszelkiego rodzaju nietolerancje, ale kiedy organizm zasilany jest niewłaściwym paliwem, zaczyna reagować agresją niemal na każdy czynnik. I tak jeden kęs pożywienia skutkuje kilkoma różnymi objawami. Bo dla nas, tzn. dla naszego dobrego samopoczucia, liczy się to, ile zjedliśmy, natomiast dla naszego organizmu znaczenie ma każda, nawet śladowa ilość „intruza”, czyli jakiejkolwiek substancji niekorzystnej w naszym krwiobiegu. Choć może się wydawać, że coś jest zdrowe czy modne, system immunologiczny, dopóki działa, rządzi się swoimi prawami: nie liczy kalorii ani nie patrzy na zegarek, by sprawdzić, czy wybiła już 18:00. A nawet jeśli oczyścimy organizm ze szkodliwych substancji, to wtedy tym bardziej chemia i inne toksyny w produktach będą działać na wewnętrzny system obrony jak płachta na byka.
Niestety globalizacja nie bierze pod uwagę czynników, którymi rządzi się sama natura. Od zawsze mieszkańcy planety dzielili się ze względu na rasę, budowę ciała, miejsce zamieszkania, warunki atmosferyczne, w których żyli itd. Na skutek migracji, społeczeństw wielokulturowych itp. również typowe dla danych grup etnograficznych cechy metaboliczne zostały wymieszane. W związku z tym np. żywność zalecana danej jednostce na podstawie grupy krwi nie zawsze jest adekwatna do jej typu metabolicznego. Na skutek mieszania się genów rodziców występować mogą takie anomalie jak człowiek o typie metabolicznym białkowym (tzw. Eskimos), który kocha przebywać na słońcu.
Ogólnie powtarzane schematy i zalecenia żywieniowe nie uwzględniają różnic w metabolizmie poszczególnych osób, notorycznie też zapominają o tym, że produkty lansowane dawniej jako zdrowe dziś często niewiele mają wspólnego z naturą i żywnością – czasami jedynie nazwę. W wielu przypadkach organizm ludzki ich nie trawi lub wręcz stanowią one zagrożenie dla jego zdrowia. Przykładami są np. syrop glukozowo-fruktozowy lub margaryna. Od dawna ukazują się badania naukowe, które mówią o tym, że jedynie człowiek jest na tyle szalony, aby jeść przetworzone tłuszcze roślinne typu trans – gdyby karmić nimi świnie, zdechłyby one w przeciągu kilku dni. Jeżeli zaś chodzi o wspomniany syrop, to „toną” w nim już całe Stany Zjednoczone, a nawet „wylał się” on już za granicę z Meksykiem, który to uplasował się na 1. pozycji na świecie pod względem otyłości społeczeństwa – problem dotyczy aż 32,8% mieszkańców (raport ONZ)!
Wróćmy jednak do kwestii metabolizmu. Patrząc na własne miasto, kraj, kontynent, a wreszcie świat, trudno sobie wyobrazić, że istnieją kultury, w których nowotwory, cukrzyca, artretyzm, otyłość czy inne choroby cywilizacyjne są nieznane. Ponadto tradycyjne menu przedstawicieli takich społeczności dalece odbiega przecież od znanych nam zaleceń dotyczących zdrowego odżywiania, a mimo to cieszą się oni wysoką odpornością organizmu, pełnią zdrowia i długowiecznością. Pomyślmy o Eskimosach, którzy mimo diety bogatej w tłuszcze zwierzęce i mięso nie borykają się z chorobami układu krążenia. Z nietypowej diety i wyjątkowej tężyzny zarówno fizycznej, jak i psychicznej słyną również Masajowie, mieszkańcy puszczy amazońskiej, a nawet szwajcarscy górale. A wspólną cechą tych superzdrowych kultur jest to, że w momencie przejścia na dietę „cywilizowanego” człowieka u jej przedstawicieli natychmiast pojawiają się problemy zdrowotne tak powszechnie występujące w kulturach rozwiniętych. Dobrym przykładem są tutaj np. Indianie (rdzenni Amerykanie), którzy opuścili swoje rezerwaty, by żyć „amerykańskim” snem.
Tendencja przeciwna do diety opartej na mięsie występuje u wielu mieszkańców obszarów tropikalnych, gorących oraz basenu Morza Śródziemnego, którzy wykazują wrodzoną potrzebę spożywania pokarmów bogatych w węglowodany, takie jak warzywa, owoce, zboża. Ich organizmy nie odczuwają potrzeby spożywania dużych ilości tłuszczów i białek zwierzęcych. Natomiast ludzie z rejonów o, nazwijmy to umownie, trudnych warunkach życia nie są z kolei przystosowani do lekkiej, wegetariańskiej diety.
Jak widać mimo globalizacji i migracji nie można zmienić natury. Dlatego też nie istnieje jeden, uniwersalny sposób właściwego odżywiania się. Zwierzęta, wybierając pokarm, nie kierują się modą, ideologią ani upodobaniami podniebienia. Człowiek zaś wybiera pożywienie intuicyjnie lub zgodnie z wiedzą – swoją lub innych osób. Jeżeli kieruje się instynktem i predyspozycjami genetycznymi (w tym typem swojego metabolizmu), ma szansę na zachowanie zdrowia i maksymalnego wykorzystania swojego potencjału.
DLACZEGO DZIKIE KOTY NIE SĄ WEGETARIANAMI
Kot pustynny zamieszkuje głównie obszary ubogie w roślinność i, jak sama nazwa wskazuje, pustynie. Jest niezwykle wytrzymały i odporny na skrajnie wysokie oraz niskie temperatury. Na łapach, pomiędzy poduszeczkami, ma grubą sierść, która chroni go przed oparzeniami, jednak gdy upał sięga zenitu, zwierzak zagrzebuje się w swojej jamie i czeka na bardziej znośną temperaturę. Kot pustynny może żyć na obszarach znacznie oddalonych od wody, np. na Saharze. Choć chętnie pije wodę, może obyć się bez niej przez długi czas, czerpiąc potrzebną wilgoć jedynie z pożywienia. Żywi się głównie gryzoniami, ptakami, owadami oraz gadami, jest też pogromcą węży. Mimo wyglądu kanapowej przytulanki uznawany jest za wyjątkowo efektywnego zabójcę.
Dzikie koty nie są wegetarianami, gdyż postępują zgodnie ze swoją intuicją, a ta wszelkie ich działania nakierowuje głównie na przetrwanie gatunku. Zwierzęta nie podejmują decyzji, kierując się normami społecznymi, ideologią, religią, filozofią, modą czy najnowszymi trendami. Konsumują to, do czego zostały genetycznie przystosowane, tak aby spożywany pokarm został w jak największym stopniu przekształcony w energię potrzebną im do przeżycia.
Kot pustynny przypomina człowieka o MIQ białkowym. Lubi słońce, jednak w nadmiarze jest ono dla niego nie do zniesienia. Nie za bardzo lubi pić, chociaż wie, że woda jest niezbędna do przeżycia. Zaś energię i możliwość efektywnego funkcjonowania przez długi czas zapewniają mu białka i tłuszcze, a rośliny stanowią minimalną część jego pożywienia. Żywiąc się zgodnie ze swoją intuicją, pozostaje szczupły i sprawny.
Otóż rolnictwo odkryto ok. 10 000 lat p.n.e. Wcześniej pożywienie zdobywano poprzez polowania, połowy i zbieractwo. Rozwijające się rolnictwo, stopniowo zajmujące coraz większe obszary planety, zepchnęło plemiona wędrowne głównie na takie obszary, jak amazońska puszcza, afrykańska sawanna, wyspy Azji Południowo-Wschodniej oraz na Arktykę. Ustalono, że wśród plemion, takich jak Hadza, Inuici czy Tsimane nie występowały schorzenia typu nadciśnienie, choroby układu krążenia czy miażdżyca. I jak ma się ten fakt do informacji o szkodliwości tłuszczu zwierzęcego dla organizmu ludzkiego, którą to bombarduje się opinię publiczną od wielu już lat?
Loren Cordain z Colorado State University – autor książki Dieta paleo. Strać na wadze i żyj zdrowo dzięki diecie, do której zostaliśmy stworzeni – przeanalizował nawyki żywieniowe współczesnych kultur zbieracko-łowieckich i okazało się, że dla 73% ich przedstawicieli ponad połowę spożywanych kalorii stanowi mięso. Inuici, żyjący w warunkach zbyt ekstremalnych dla prawie wszystkich gatunków roślin, przetrwali wiele pokoleń, jedząc niemal wyłącznie mięso. Zaraz wyjaśnię, w jakim sensie właśnie mięso stanowiło jeden z głównych punktów zwrotnych w ewolucji gatunku ludzkiego.
Badania naukowe pokazują, że 2 mln lat temu właśnie białko zwierzęce przyczyniło się do rozwoju mózgu naszych przodków. Homo erectus porzucił niskokaloryczną dietę roślinną typową dla małp i zmienił swój sposób żywienia, odtąd czerpiąc energię z mięsa i szpiku. Nowa dieta dawała mu nadwyżki energii, które stały się paliwem dla jego mózgu. Nowe posiłki nie wymagały już od niego takiego trudu, jakim było trawienie włókien roślinnych. Pozostała energia mogła zostać podzielona pomiędzy trzewny układ nerwowy i mózg. W stanie spoczynku mózg człowieka zużywa 20% z całej energii wytworzonej przez organizm człowieka – dla porównania mózg małpy korzysta jedynie z 8%. Znacznie później, ok. 12 000 lat temu, człowiek odkrył zaś rolnictwo, które nieodwracalnie zmieniło zwyczaje żywieniowe naszego gatunku. Wzbogacenie sposobu odżywiania się o uprawiane zboża sprawiło, iż dieta człowieka stała się znacznie bardziej przewidywalna – można było planować zarówno zbiory, jak i zapasy. W społecznościach rolników zaczęło się rodzić więcej dzieci niż u plemion zbieracko-łowieckich, co doprowadziło do boomu demograficznego. Jednak naukowcy wciąż stawiają pytanie, czy rolnictwo faktycznie było krokiem naprzód w kwestii ludzkiego zdrowia, czy też poskutkowało jedynie nagłym przyrostem naturalnym i zwiększeniem zaludnienia planety? Analizy mówią o tym, że być może zyskaliśmy bezpieczeństwo żywieniowe dzięki uprawom i hodowli, jednak utraciliśmy zdrowe odżywianie i silne ciało, które zapewniał nam myśliwski tryb życia.
Clark Spencer Larsen – biolog i antropolog z Uniwersytetu Stanowego Ohio – przedstawia początki rolnictwa jako zaczątek problemów zdrowotnych człowieka. Uważa on, że monodieta – czyli jedzenie codziennie tych samych produktów – doprowadziła do rozwinięcia się próchnicy i chorób dziąseł, które zupełnie nie występowały u plemion łowieckich. Hodowane zwierzęta dawały mleko i mięso, jednak stały się również źródłem chorób zakaźnych i pasożytów. Plemiona rolników zaczęły borykać się z niedoborami żelaza, wadami rozwojowymi oraz niskim wzrostem dzieci w kolejnych pokoleniach.
Liczba mieszkańców planety rosła, jednak jakość życia i nowych nawyków żywieniowych była znacznie gorsza niż u zbieraczy i myśliwych. Larsen uważa również, że większa liczba potomstwa świadczy o możliwości posiadania dzieci przez jednostki chore.
Mylne jest założenie, jakoby dieta paleolityczna składała się wyłącznie z mięsa. Dawało ono zaledwie 30% przyjmowanej porcji kalorii. Jedynie zapotrzebowanie kaloryczne Inuitów w 99% pokrywało mięso fok, narwali i ryb. W czasach niedoborów zwierzyny plemiona łowieckie braki nadrabiały produktami zastępczymi – najczęściej były to rośliny o wysokiej zawartości skrobi, jak bulwy i maniok, a także banany oraz orzechy.
Wracając do rolników: antropolodzy odkryli, iż od czasu rozwinięcia się rolnictwa zęby, szczęki oraz twarz człowieka zmalały, a jego DNA uległo zmianie. Już wtedy pojawiła się też nietolerancja laktozy. Noworodki od zawsze trawiły mleko matki, jednak starsze dzieci nie miały okazji korzystać z tego procesu aż do pojawienia się ok. 10 000 lat temu zwierząt gospodarskich. Wtedy okazało się, że nie wytwarzają one enzymu laktazy odpowiedzialnego za rozkładanie laktozy na cukry proste.
Wraz z początkiem hodowli bydła trawienie mleka okazało się potrzebne, i tak tolerancja cukru mlecznego wykształciła się u pasterzy w Europie, Afryce i na Bliskim Wschodzie, natomiast u plemion, które nie hodowały bydła – takich jak Tajowie, Chińczycy czy Indianie Pima – nie. Również pozyskiwanie energii z pożywienia wysokoskrobiowego na skutek przeżuwania nie jest możliwe dla każdego – zależy to od liczby konkretnych genów odziedziczonych po przodkach. Członkowie ludu Hadza mają więcej odpowiednich do tego genów, dzięki czemu ich ślina rozkłada skrobię, jeszcze zanim pokarm dotrze do żołądka – zupełnie odwrotnie niż u spożywających duże ilości mięsa Jakutów. Większość badań wykazuje, że odejście od pierwotnych nawyków żywieniowych i aktywnego stylu życia nie wyszło na dobre kolejnym pokoleniom w dziejach ewolucji. Przykładowo, współcześni Majowie nie znali cukrzycy aż do lat 50. XX wieku. Epidemia tej choroby dotarła do nich wraz z przejściem na zachodni styl odżywiania, a więc i z maksymalnymi dawkami cukru w diecie. Zaś Ewenkowie i Jakuci – hodowcy reniferów – opierali swoją dietę wyłącznie na mięsie i nie borykali się z chorobami układu krążenia aż do czasu upadku ZSRR. Wtedy wielu z nich trafiło do miast, gdzie zaczęli żywić się produktami dostępnymi w tamtejszych sklepach. Obecnie połowa populacji Jakutów boryka się z nadwagą, a co trzeci z nich cierpi na nadciśnienie. Podobnie sprawa wygląda u Indian – zdrowi pozostają wciąż ci, którzy „zakupy spożywcze” robią w lesie, natomiast członkowie plemion żywiący się zgodnie ze stylem krajów wysokorozwiniętych cierpią na te same choroby, które dotykają i nas.
Ludzie spożywają czerwone mięso od 2 mln lat, jednak nie bez znaczenia pozostają jego jakość, sposób hodowania zwierząt oraz siedzący tryb pracy czy forma spędzania czasu wolnego. Musimy pamiętać o tym, że nasi przodkowie nie konsumowali produktów wysokoprzetworzonych, środowisko nie było tak skażone jak dziś, ludzie zaś nie spędzali większości czasu, siedząc. Spalali ogromne ilości energii, najpierw szukając pożywienia, później przygotowując je do spożycia, a następnie ruszali w drogę, by znów coś upolować. Tak więc proponowana dziś dieta paleo nigdy nie dorówna różnorodnością pokarmów tamtej pierwotnej, my zaś nie prześcigniemy w ilości ruchu naszych dalekich przodków. Badania wykazują, że duża ilość L-karnityny pochodzącej z mięsa przy niewielkiej aktywności fizycznej prowadzi do zatykania się arterii, przynajmniej u myszy. Naszych przodków przed chorobami serca i cukrzycą chronił właśnie ruch. Antropologowie podkreślają również, że nigdy nie istniała jedna, standardowa dieta człowieka pierwotnego. Jak widać, nawyki żywieniowe i sposób łączenia przez nasz gatunek pokarmów kształtowały się na przestrzeni ostatnich 2 mln lat.
1 A. Gibbons, Ewolucja diety, „National Geographic Polska”, nr 9, wrzesień 2014.
Człowieka wyróżnia przede wszystkim umiejętność adaptacji do różnych środowisk. W związku z tym ludy zamieszkujące dane obszary posiadają zdolność łączenia pokarmów tak, aby całokształt ich odżywiania się był zdrowy. Współczesny, zachodni model żywienia oddalony jest o całe lata świetlne od tej pierwotnej umiejętności. Naukowcy uważają, że staliśmy się ofiarami własnego sukcesu w tej dziedzinie. Punktem zwrotnym dla człowieka był również bowiem moment odkrycia obróbki termicznej żywności. W ten sposób proces trawienia przesunął się już do momentu przygotowywania pokarmu. Dzięki temu zużywaliśmy mniej energii na trawienie, a więc więcej pozostawało jej dla mózgu. Proste, gotowany pokarm jest łatwiejszy do strawienia i daje więcej energii. Ale co tak naprawdę się stało? Pierwszy raz w dziejach ludzkości przyjmujemy zbyt dużo energii! Prowadzimy siedzący tryb życia, a produkty wysokoprzetworzone dostarczają nam zbyt wiele kalorii słabej jakości. Zamiast jeść orzechy, zagryzamy batoniki orzechowe, jabłka zastępujemy sokiem z kartonu – i tak na każdym kroku. Badania przeprowadzone na Harvardzie pokazują, że myszy karmione gotowanym pokarmem zwiększyły swoją masę ciała o 15–40% bardziej niż ich koleżanki, którym podawano pokarm surowy.
A zatem wynalezienie gotowania dało nam paliwo dla mózgu, jednocześnie zwiększając kaloryczność spożywanych przez nas posiłków, co w połączeniu z nowym, bardziej siedzącym stylem życia prowadzi do zwiększania masy ciała.
Wiele mówi się o tym, że masowa produkcja mięsa niszczy planetę, ale czy jesteśmy tego całkowicie pewni? Często nie oddzielamy produkcji ekologicznej, niszowej od tej masowej, gdzie zwierzęta są trzymane w betonowych oborach, szprycowane hormonami, antybiotykami, traktowane w sposób nieetyczny i do tego karmione genetycznie modyfikowaną paszą. Tak, taka produkcja z pewnością jest zła dla planety, dla nas. Jednak czy nie to samo dzieje się z roślinami? Wydaje nam się, że jedzenie warzyw i owoców to absolutna gwarancja zdrowia, ale czy wiemy np. o tym, że wartość odżywcza roślin spadła tak drastycznie w ostatnich dekadach, że dziś, aby dostarczyć organizmowi witaminę A obecną w jednej brzoskwini starej daty, musielibyśmy zjeść ich aż 86! Kto fizycznie jest w stanie zjadać kilka wiader owoców dziennie? I kogo na to stać?
Mało tego, monokultura roślin modyfikowanych genetycznie, które zalewają naszą planetę, prowadzi do masowego zanikania lasów i puszczy amazońskiej oraz do wyginięcia innych gatunków roślin. A przecież kukurydza, soja czy pszenica nie służą jedynie farmom mięsnym, do karmienia zwierząt, ale mają również swój udział w produkcji wszelkich makaronów, produktów sojowych (takich jak mleko, tofu, parówki sojowe, kotlety sojowe), kukurydzianych mąk, krakersów, chrupek i wszystkiego, co masowo zjadają miejscy wegetarianie. Do tego należy dodać jeszcze oleje typu trans, używane przez większość barów i producentów żywności wege, na produkcję których również poświęcamy część naszej planety.
Pomijając kwestie nowych terytoriów zajmowanych co rusz przez kilka globalnych korporacji, pomyślmy jeszcze o tonach pestycydów, herbicydów, fungicydów i glifosatu, które pozostają w glebie, roślinach i powietrzu, degradując środowisko na wiele lat. Naukowcy potwierdzili, iż białko pochodzące ze źródeł roślinnych nigdy nie zapewni tyle energii, co białko pochodzenia zwierzęcego. Mało tego, aby dostarczyć organizmowi minimalną dawkę białka, potrzebujemy kilka razy więcej roślin niż produktów pochodzenia zwierzęcego, co oznacza, że musimy mieć coraz więcej miejsca na zwiększające się uprawy roślin, które zaspokoją potrzeby rosnącej populacji ideologicznych wegetarian.
Prawdziwy wegetarianizm praktykowany w Indiach znacznie różni się od tego, który widzimy w krajach wysokorozwiniętych, gdzie często staje się on wręcz ideologią, a nie sposobem odżywiania komórkowego.
Przede wszystkim w Indiach panuje dużo cieplejszy klimat, okołorównikowy, w którym nie trzeba wydatkować energii na to, aby ogrzać swoje ciało. Ponadto mieszkańcy mają zapewniony bezpośredni dostęp do warzyw i owoców, rosnących na miejscu, a których gama jest niezwykle zróżnicowana. Również ilość właściwego tłuszczu w tamtejszej diecie jest odpowiednio zbalansowana. Żywienie często połączone jest tam z praktykami duchowymi i medytacjami charakterystycznymi dla regionu. Sposób żywienia i styl życia są dla Hindusów naturalnymi następstwami narodzin w tamtejszej kulturze – nie są niczym nabytym ani zapożyczonym z odległych od Indii zakątków świata.
Z badań przeprowadzonych przez brytyjski instytut Humane Research Council wynika, iż 39% jaroszy zdarzyło się zjeść kebab gdzieś na mieście po wcześniejszym spożyciu piwa lub kilku drinków. Ponad 34% badanych przyznało się do zjedzenia wołowego burgera, a 27% do spożycia bekonu tuż po suto zakrapianej imprezie. Co piąty wegetarianin jada smażonego kurczaka, a 14% ankietowanych wieprzową kiełbasę. Oczywiście sytuacje te zazwyczaj mają miejsce po spożyciu alkoholu. Mówi się, że alkohol nie zmienia człowieka, a jedynie pokazuje jego prawdziwe oblicze… I rzeczywiście, okazuje się, że to właśnie stan upojenia alkoholowego prowadzi wielu z nich do porzucenia szczytnych ideałów dotyczących moralno-ideologicznego niejedzenia mięsa na rzecz kebabu czy hamburgera.
Te same badania mówią o tym, że tylko 13% wegetarian zerwało z mięsem z powodu jego smaku. Tak więc podświadoma chęć spożywania mięsa może ujawnić się poprzez jakiś bodziec, który odkryje naszą prawdziwą naturę, np. alkohol. Nie bez powodu mamy wegetariańskie mleko, parówki i kotlety. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego produkty wege de facto są jedynie wersjami produktów mięsnych, tyle że bez mięsa? Dlaczego produkuje się wegetariańskie pasztety, bekon, a nawet mięso z jackfruita i zachwyca się smakiem identycznym ze smakiem mięsa? Czyż nie jest hipokryzją zjadanie produktów mięsożercy, tyle że niezawierających mięsa?
Chwile słabości – choć ja nazwałabym je raczej zewem natury – zdarzają się każdemu. Jednak zastanawia: dlaczego aż 69% wegetarian ukrywa przed innymi fakt spożycia przez siebie mięsa – (nawet jeżeli był to jedynie przypadkowy incydent), a osoby, które o tym wiedzą, proszone są o milczenie (dane pochodzą z tego samego badania)?
Jak wielu znasz Europejczyków lub Amerykanów, którzy są wegetarianami od urodzenia, którzy sami wybrali taką drogę, ba, którzy urodzili się z taką potrzebą i od dziecka odżywiali się w ten właśnie sposób, a nie pod wpływem rodziny, opinii publicznej czy też wierzeń religijnych?
Nawet gdybyśmy chcieli stosować dietę wegetariańską w krajach wysokorozwiniętych, nigdy nie będzie ona oparta o takie same produkty jak na obszarach o naturalnych predyspozycjach do takiej formy żywienia. Owoce i warzywa w naszych supermarketach, mimo że różnorodne, przebyły tak daleką drogę, przy okazji zatruwając naszą planetę, jak dalece różnią się od zdrowych, pełnych składników odżywczych, witamin i minerałów płodów ziemi, którymi są w rodzimych warunkach. Odpowiednie dla nas proporcje makroskładników, takich jak węglowodany, białka i tłuszcze, zależne są od typu metabolicznego, stylu i miejsca życia oraz ilości ruchu na co dzień. Proporcje te są skrajnie różne, np. dla MIQ węglowodanowego i MIQ białkowego, jednak potrzeby organizmu wciąż pozostają takie same. Pamiętajmy o tym, że ludzkie komórki zbudowane są z białek i tłuszczów i o ile węglowodany zapewnią nam odpowiednią energię i pożywienie dla naszego umysłu, to nigdy nie przyczynią się do odbudowy i regeneracji naszych ścian komórkowych – w każdym razie dopóki pozostajemy ssakami, a nie roślinami.
Różnorodność i równowaga są kluczem do sukcesu. Żadne skrajności – ani wegetarianizm, ani paleo – nie zapewnią zdrowia wszystkim ludziom na Ziemi. Taki efekt można osiągnąć jedynie poprzez długi, zindywidualizowany proces zmiany stylu życia i dostosowywania sposobu żywienia do MIQ własnego organizmu. W połączeniu z minimalizacją stresów i zagrożeń środowiska może to doprowadzić nas do najlepszej możliwej dla nas formy. A kiedy zaczniecie żyć w zgodzie z własnym organizmem, przestaniecie notorycznie walczyć z chorobami i osiągniecie stałą wagę bez wysiłku, katowania się, diety eliminacyjnej i efektu jo-jo. A zatem do dzieła! Rozkoduj swój organizm.
METABOLICZNA INTELIGENCJA – NIEPOWTARZALNE IQ ORGANIZMU KAŻDEGO CZŁOWIEKA
Mamy dziś inteligentne samochody, domy, komputery, telefony, karty kredytowe, konta w bankach, a zapominamy o inteligencji naszych wewnętrznych mechanizmów, których znajomość znacznie ułatwia życie. Współpraca z własnym metabolicznym IQ może pomóc nam w uniknięciu wielu dolegliwości powszechnych wśród mieszkańców wielkich miast, osób żyjących „na walizkach” czy nieustannie podróżujących zawodowo, które często zmuszone są żywić się w pośpiechu w ogólnodostępnych punktach gastronomicznych. Jeśli wiemy, jakie produkty powinniśmy wybrać, mamy szansę na wyeliminowanie wzdęć, zaparć, zgagi, sensacji żołądkowych, problemów z cerą, bólu nóg czy swędzącej skóry. To takie proste, że wydawać się może wprost niewiarygodne – a jednak prawdziwe.
Ogólnie przyjęte schematy nie dla każdego będą się sprawdzać. Ciężkostrawne potrawy są nieodpowiednie dla typu metabolizmu węglowodanowego, czyli dla wolnego spalacza. Taka osoba, zjadając np. wyszukany stek argentyński, będzie czuła się ociężale lub popadnie w melancholię, a w skrajnym przypadku nawet w stan lekko depresyjny. Powinna ona unikać ciężkich, wysokopurynowych białek i tłuszczów. Z kolei przy białkowym typie metabolizmu prawdziwym przestępstwem są produkty pozornie lekkostrawne, np. słodkie sałatki. Pozbawiają one taką osobę energii, koncentracji, mogą nawet wywołać u niej zachowania agresywne. Typ białkowy spala węglowodany tak szybko, że przyjmowanie ich bez białka lub tłuszczu powoduje ciągłe skoki cukru we krwi i nieustanne uczucie głodu.
Może się to wydać śmieszne czy mało istotne, jednak tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak poważnym zagrożeniem dla naszego zdrowia psychicznego, fizycznego i duchowego może być błędny sposób odżywiania się. Spożywanie posiłków niekompatybilnych z naszą metaboliczną inteligencją może wpływać na jakość naszej pracy, wydajność przy wykonywaniu codziennych obowiązków, koncentrację, życie towarzyskie, a nawet relacje w związkach.
Aby poznać swoje metaboliczne IQ, wystarczy rozwiązać prosty test, który oszacuje nasze ogólne predyspozycje i przypisze nas do jednej z odmian metabolizmu, z których każda charakteryzuje się inną tolerancją na poszczególne pokarmy. Zasadniczo mamy trzy typy metabolizmu: węglowodanowy, mieszany i białkowy.
Najwięcej wariacji występuje wśród typu mieszanego, gdzie, w zależności od swoich personalnych uwarunkowań, można skłaniać się bardziej w stronę węglowodanową bądź białkową. Ale pamiętaj: nawet jeżeli masz węglowodanowy typ metabolizmu, nie oznacza to, że pod względem reakcji na pożywienie, sił, słabości, poziomu energii czy apetytu oraz innych cech jesteś taki sam, jak każdy inny człowiek z taką odmianą metabolizmu. Każdy z nas jest niepowtarzalny, także w kontekście indywidualnego typu metabolicznego.
Najczęstsze objawy, których nie kojarzymy z brakiem znajomości swojego metabolicznego IQ to:
brak energii, brak koncentracji;kłopoty z przewodem pokarmowym;alergie, nadciśnienie, zmiany nastrojów;brak efektów przy stosowaniu popularnych diet;dezorientacja w obliczu sprzecznych rad kolejnych dietetyków/specjalistów.Korzyści z poznania i świadomości swojej metabolicznej inteligencji:
przystosowanie sposobu odżywiania się do specyficznych potrzeb swojego organizmu;osiągnięcie idealnej wagi i jej łatwe utrzymywanie;przypływ energii i dobra kondycja;wzmocnienie systemu immunologicznego organizmu;wyeliminowanie niestrawności, zmęczenia i alergii;opanowanie stanów depresyjnych, lęków i zmian nastrojów.CZŁOWIEK – KONSTRUKCJA TŁUSZCZOWO-BIAŁKOWA
Procesy starzenia się organizmu dotyczą każdego, jednak to od nas w dużej mierze zależy, jak długo pozostaniemy młodzi, sprawni i pełni sił. Każdego dnia, poprzez to, co robimy, co spożywamy, co myślimy, decydujemy o tym, czy pomagamy komórkom zachować młodość jak najdłużej, czy wręcz odwrotnie – pomagamy naszemu organizmowi się zestarzeć.
O zachowaniu biologicznej i mentalnej młodości decyduje przede wszystkim odpowiedni styl życia, który im wcześniej sobie wypracujemy, tym lepiej. W krajach wysokorozwiniętych ponad 85% populacji w wieku powyżej 65 roku życia to ludzie przewlekle chorzy. Niestety często zapominamy o tym, że już od najmłodszych lat pracujemy na stan naszego zdrowia i komfort życia w przyszłości.
Odwieczny problem: jeść czy nie jeść, a jeśli tak, to jakie? Zamieszanie w tłuszczach jest spore – jedni doradzają margarynę, twierdząc, że masło powoduje miażdżycę, inni całkowicie eliminują tłuszcze ze swojej diety, a to błąd! Błony komórkowe zbudowane są z białek i lipidów i bez odpowiednich tłuszczów nie możemy regenerować organizmu, budować komórek ani trawić białek (przy dietach wysokobiałkowych pozbawionych tłuszczów najczęstszą dolegliwością jest zaburzona praca nerek na skutek zalegającego w jelitach niestrawionego białka).
Cząsteczki kwasów tłuszczowych decydują o budowie błon komórkowych i wewnątrzkomórkowych, odgrywając strategiczną rolę w ich strukturze, integralności i funkcjach. Tłuszcze, jako jedne, z trzech podstawowych składników odżywczych, obok białek i węglowodanów, wpływają na wiele aspektów działania ludzkiego organizmu:
uczestniczą w modyfikacji białek oraz warunkują równowagę hormonalną;są materiałem budulcowym błon komórkowych i białej masy mózgu;decydują o sprawności układu krążenia;są nośnikami witamin A, D, E i K oraz ułatwiają ich przyswajanie z innych produktów; wpływają na wygląd i stan skóry, włosów, paznokci;są najbardziej skoncentrowanym źródłem energii dla komórek;umożliwiają gromadzenie energii w komórkach i tkance zapasowej;pełnią rolę izolatora termicznego, elektrycznego oraz stabilizatora;chronią przed urazami;warunkują pracę tkanki nerwowej;dostarczają niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT), z których powstają hormony tkankowe regulujące procesy w komórkach naszego ciała.Jeśli chcesz zachować młody wygląd, unikaj tłuszczów typu trans! Powstają one w procesie utwardzania olei roślinnych, na skutek którego zachodzą zmiany ich właściwości. Spożywając takie tłuszcze, podnosimy poziom tzw. „złego” cholesterolu (LDL), a obniżamy poziom tego „dobrego” (HDL). Tym samym zwiększa się ryzyko wystąpienia chorób serca, ale nie tylko – ich spożywanie nasila również wszelkiego rodzaju problemy z funkcjonowaniem mózgu i układu nerwowego, zarówno u dzieci, jak i u osób dorosłych czy starszych. Używanie takich „śmieciowych” składników do regeneracji i odbudowy naszych komórek jest jak sklejanie szyby kiepskim klejem – w końcu i tak popęka. Strzeż się! Transy są wszędzie, w fast foodach, gotowych daniach, słodyczach, frytkach, w prawie wszystkich produktach wysokoprzetworzonych dostępnych na rynku.
Jest to podstawowy budulec naszego organizmu, który odpowiada za prawidłową odbudowę komórek, właściwą pracę mózgu oraz utrzymanie stałego poziomu cukru we krwi. Istnieją dwa rodzaje białek: pełnowartościowe i niepełnowartościowe. Te pierwsze zawierają wszystkie niezbędne aminokwasy, które mogą być natychmiast wykorzystane przez nasz organizm. Natomiast niepełnowartościowe białka nie mają jednego lub więcej aminokwasów. Występują one w owocach, warzywach czy ziarnach i potrzebują połączenia z innym źródłem białka, aby stać się białkiem pełnowartościowym. Częstym problemem takich połączeń jest ogromna ilość węglowodanów w posiłku, która powoduje gwałtowny skok cukru we krwi, a tym samym odkładanie się tkanki tłuszczowej.
Pełnowartościowe białko pochodzi przede wszystkim ze źródeł zwierzęcych (wołowina, kurczak, ryby, indyk) czy też z produktów pochodzenia zwierzęcego (jak jaja, sery i przetwory mleczne). Do najważniejszych źródeł pełnowartościowego białka pochodzącego z roślin należą quinoa, czyli komosa ryżowa, oraz konopie.
Szukając odpowiedniego białka, największą uwagę należy zwrócić na jego pochodzenie. Wybieraj mięso z małych hodowli, gdzie pasze wolne są od GMO, antybiotyków i innych toksycznych substancji, które wraz z mięsem przedostają się do naszego organizmu. Omijaj odżywki białkowe na bazie soi – w ponad 90% jest ona modyfikowana genetycznie, ponadto zaburza pracę tarczycy i utrudnia wchłanianie wapnia oraz soli mineralnych.
Najkorzystniejsze białkowe odżywki to te na bazie białka serwatkowego, wzbogacone o naturalne witaminy i minerały, bez dodatku glutenu, barwników, aromatów czy sztucznych słodzików. Ponadto powinny zawierać błonnik oraz kwasy omega-3, omega-6 i omega-9, niezbędne do prawidłowego przyswojenia białka.
Zimą unikaj jedzenia surowego nabiału. Wszelkie kefiry, jogurty i inne przetwory mleczne o tej porze roku wychładzają organizm oraz powodują jego śluzowacenie. Ponadto są idealnym podłożem do rozwoju wirusów i bakterii, które o tej porze roku mają pole do popisu. Jeżeli jesz nabiał, np. twaróg, poddaj go obróbce termicznej. Poza tym produkty mleczne i cukry wpływają również na brak koncentracji. Ich nadmiar w naszej diecie może powodować senność, ociężałość oraz niechęć do ruchu, którego zimą nam zdecydowanie brakuje. Produkty te spowalniają metabolizm i przemianę materii. Spożywanie ich w zbyt dużych ilościach prowadzi do nadmiernego zawilgocenia organizmu, co sprzyja jego wychłodzeniu i produkcji śluzu. Na skutek tych czynników twarz staje się lekko obrzęknięta, blada lub żółtawa.
Długowieczność w 80% ma swoje podłoże w stylu życia. Nie jesteśmy skazani na choroby występujące w rodzinie ani na genetykę. Dobra woda może wpłynąć na zresetowanie komórkowego procesu starzenia się poprzez dostarczenie każdej komórce naszego organizmu wszystkiego, co niezbędne, aby mogła ona funkcjonować jak komórka młoda. Jeśli komórki nie są odpowiednio nawodnione, nie mogą funkcjonować, wykorzystując maksimum swoich możliwości, co wpływa na przyspieszenie procesów starzenia. Utrata wody i jej niski poziom w ciele są jednymi z głównych czynników dodających nam lat. Organizm dorosłego człowieka składa się w 75% z wody, która jest istotnym składnikiem narządów i części ciała. Tkanka łączna zbudowana jest m.in. z półpłynnej substancji, w skład której wchodzi kwas hialuronowy, zaś kolagen i elastyna (które zatrzymują wodę w tkankach) utrzymują kształt i zachowują spójność tkanki łącznej, z której zbudowane są nerwy, naczynia krwionośne, więzadła i wewnętrzne warstwy skóry.
Podczas starzenia się nasze komórki i tkanka łączna zaczynają gorzej funkcjonować, ponieważ tracą zdolność do utrzymywania optymalnego poziomu wody. Na skutek tego woda może krążyć bezcelowo w naszym ciele, powodując przy tym obrzęki, a organizm nadal pozostaje odwodniony, gdyż woda nie potrafi dotrzeć do komórek. Poprzez wzmocnienie błon komórkowych i nieustanną regenerację tkanki łącznej możemy wpłynąć na poziom nawodnienia komórek. Kluczem do młodości nie jest wypijanie hektolitrów wody, ale właściwe nawodnienie komórek, tak aby zatrzymywały one wodę w sobie. Proces dostarczania wody bezpośrednio do wnętrza komórek zależy od tego, czy pijemy wodę strukturalną, czy spożywamy pożywienie żywe, a nie martwe, i od stanu naszych błon komórkowych, dzięki którym komórki działać mogą jako optymalne zbiorniki wody (lub wręcz przeciwnie – jak sito, przez które woda przelewa się strumieniami). Pożywienie żywe posiada strukturę heksagonalną, która przekazuje informacje naszym komórkom ciała, natomiast martwa żywność pochłania naszą energię na to, aby mogła zostać strawiona2.
2 Pożywienie martwe to pokarm bez enzymów, który nie dostarcza energii, więc organizm musi zużyć własną energię, aby go strawić. Pokarm strukturalny żywy odżywia nasze komórki, dostarczając energię i enzymy. Każdy pokarm ma w sobie wodę. Tak więc każdy ma strukturę lub nie.
Pamiętaj, poziom nawodnienia powinien być definiowany przez ilość wody zatrzymywanej w organizmie, a nie wypitej.
Jeżeli chcesz nawodnić organizm, unikaj wysokoprzetworzonych produktów i pożywienia z mikrofalówki, które są pokarmami martwymi. Pamiętaj, że woda mineralna na skutek procesów pozyskiwania jej z głębi ziemi oraz pakowania w plastikowe butelki traci swoją naturalną strukturę, w związku z czym łatwiej rozwijają się w niej grzyby i bakterie, ponadto nie transportuje ona informacji do naszych komórek tak efektywnie, jak byśmy tego oczekiwali.
ANTYOKSYDANTY
Wolne rodniki i starzenie się organizmu są ze sobą ściśle powiązane. Stosując antyoksydanty, które neutralizują substancje utleniające, można uzyskać poprawę stanu organizmu w ponad 80 chorobach związanych ze starzeniem się!
Zaburzenia funkcjonowania, które według większości lekarzy są nieodłącznym elementem starzenia się, tak naprawdę zależą od szkód, jakie wyrządziły w naszym ciele wolne rodniki i od skumulowanej w nim ilości toksyn. Dopóki nic nam nie wycięto, wszystkie organy można zregenerować. Dostarczając do organizmu duże ilości odpowiednich antyoksydantów, nie dajemy wolnym rodnikom szansy na „rozbicie” nas od wewnątrz.
Jak działają antyoksydanty? Kompleksowo. Antyoksydanty odbudowują zniszczone komórki naszego organizmu, a biorąc pod uwagę fakt, iż co MINUTĘ produkuje on 2 MILIONY nowych komórek, ma swoje znaczenie to, czy dostarczymy im właściwy materiał budulcowy i ochronny. Nieważne gdzie, antyoksydanty działają i pojawiają się wszędzie tam, gdzie są potrzebne. Nie ma znaczenia, czy jest to mózg, noga, wątroba czy oko. Odbudowują zniszczone komórki, a tym samym nie dopuszczają do tego, żeby zjadły nas toksyny, stres, bakterie i wolne rodniki.
Nie liczmy jednak na to, że owoce sprzedawane całorocznie w naszych supermarketach będą bombą antyoksydantów. Warto poświęcić więcej uwagi żywności funkcjonalnej (np. jagody goji, sproszkowane purée z jagód acai) oraz mrożonym, liofilizowanym czy suszonym owocom.
Polifenole, które mają silne działanie przeciwutleniające, znajdziemy w czerwonej cebuli, jabłkach, zielonej herbacie czy w ziołach, takich jak rozmaryn i tymianek. Bogate w antyoksydanty są też popularny ostatnio jarmuż, a także brokuły i kapusta (pod warunkiem że nie mamy problemów z tarczycą).
WITAMINY
Zimą mamy zdecydowanie mniejszy dostęp do źródeł wartościowych witamin naturalnych. Zarówno lokalne, jak i te importowane warzywa i owoce pozostawiają wiele do życzenia w kwestii wartości odżywczych. Na pewno możemy skupić swoją uwagę na natce pietruszki i cytrynie, która jest bogata w witaminę C, a jako że spożywamy ją bez skórki, nie musimy aż tak bardzo przejmować się znajdującymi się w niej chemią czy konserwantami. Potrzebujemy jej do regeneracji organizmu, ochrony przed stresem oraz wspomagania wchłaniania żelaza.
Witamina D – na jej brak cierpimy zwłaszcza zimą. Unikanie czy niedosyt promieni słonecznych powodują jej niedobór, który jest przyczyną większości chorób. Potrzebujemy jej, aby wchłaniać wapń i fosfor, co przekłada się na regenerację kości i utrzymanie ich w dobrym zdrowiu. Chroni nas ona również przed osłabieniem mięśni. Organizm człowieka wytwarza witaminę D w skórze właśnie głównie pod wpływem promieni słonecznych. W bardzo niewielkim stopniu jesteśmy w stanie przyswajać ją z pożywienia. Jeżeli większą część zimy spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach i w ogóle nie przebywamy na świeżym powietrzu, powinniśmy suplementować witaminę D, ale naturalną, która pozyskiwana jest z lanoliny. Źródłem tej witaminy są jajka, makrela, tuńczyk, śledź, łosoś, halibut, pstrąg, sardynki, olej z wątroby dorsza. Pamiętajmy jednak o tym, że ryby z wielkich hodowli, karmione GMO, nie są bogate w cenne dla nas pierwiastki. Odpowiedni poziom witaminy D3 chroni przed takimi schorzeniami, jak cukrzyca, hipoglikemia, przewlekłe gojenie się ran, toczeń, choroby nerek i płuc, 17 typów nowotworów, jaskra, nadciśnienie, alergie, choroby serca, łuszczyca, łupież, migreny, udar i wiele innych.
AGE (z ang. advanced glycation end products) to końcowe produkty zaawansowanej glikacji. Czynniki te, o których wciąż niewiele się mówi, odpowiadają za rozwój miażdżycy, katarakty oraz demencji. Zaburzenia te najczęściej kojarzymy z osobami starszymi, jednak czynniki AGE gromadzimy w naszym ciele przez całe życie. Z wiekiem coraz więcej cząstek AGE znajdziemy w naszych nerkach, oczach, wątrobie czy w innych narządach, a nawet w skórze. Widocznym skutkiem ich działania są między innymi zmarszczki, pojawiające się nawet u dwudziestolatek. Są to bezużyteczne resztki, które gromadząc się w naszym organizmie, degenerują tkanki. Człowiek nie może ich ani spalić, ani przetworzyć na energię.
Ich obecność oznacza dla nas znaczne pogorszenie funkcji nerek, związanej z usuwaniem z organizmu niepotrzebnych odpadów, kumulację płytek miażdżycowych, degenerację chrząstki stawowej oraz dezaktywację komórek mózgowych, których miejsce zajmują właśnie cząstki AGE.
Czynniki te dostarczamy do organizmu wraz z wysokoprzetworzonymi produktami spożywczymi lub pojawiają się one jako efekt uboczny wysokiego poziomu cukru we krwi. Proces powstawania AGE jest nieodwracalny, co oznacza, że czynniki te są odporne na trawienie i oczyszczające procesy zachodzące wewnątrz organizmu. Im wyższy poziom glukozy we krwi, tym więcej AGE powstaje w naszym ciele, a tym samym procesy starzenia się organizmu przyspieszają.
Dlaczego gluten i czynniki AGE łączy bliska relacja? Otóż podczas gdy jaja, orzechy, oliwa czy łosoś nie powodują gwałtownych skoków cukru we krwi, wszystkie węglowodany właśnie to robią. Od pomarańczy, poprzez ciastka, makarony, żelki, aż po płatki fit i musli czy pełnoziarniste przekąski. Pod względem skoków cukru we krwi produkty pszenne są bardziej szkodliwe od prawie wszystkich innych pokarmów, ponieważ podwyższają poziom cukru we krwi do wartości występujących w zaawansowanej cukrzycy – nawet jeżeli jej nie mamy. Reasumując, pszenne rogaliki czy popularne pasty na lunch wpływają bezpośrednio na procesy starzenia się organizmu, prowadząc do nadmiernej produkcji czynników AGE. Dieta pozbawiona pszenicy jest jednym z najskuteczniejszych działań anti-age, jakie możesz podjąć dla swojego ciała.
Ruch jest nieoceniony. Ze względu na pogodę często wymaga od nas sporego samozaparcia, zwłaszcza jeśli nie jesteśmy amatorami sportów zimowych. Jednak zwolniony przez niską temperaturę metabolizm możemy podkręcić właśnie dzięki aktywności fizycznej. Tłuszcz trzewny, który gromadzimy zimą w zwiększonym stopniu, sprzyja starzeniu się organizmu. To tkanka tłuszczowa kumuluje w naszym organizmie najwięcej toksyn, które zaburzają jego prawidłowe funkcjonowanie, zakwaszają go i blokują procesy regeneracyjne.
Starzenie się jest powodowane przez zakwaszenie organizmu i stopniowe odkładanie się złogów. Jednocześnie zasoby składników mineralnych, antyoksydantów i witamin są zużywane na neutralizację kwasów i toksyn. Jeżeli sukcesywnie zakwaszamy organizm i gromadzimy w sobie śmieci, a zimą mamy ku temu jeszcze większe tendencje niż normalnie, kończy się to tym, że wszystkie nasze wewnętrzne systemy są nastawione na funkcje podtrzymujące życie. Natomiast w stanie równowagi organizm wykorzystuje swoje możliwości do pełnej regeneracji i ochrony komórek przed degeneracją. Dzięki temu możemy cieszyć się młodym wyglądem i świetnym samopoczuciem na co dzień.
Aby podkręcić naszą odporność, możemy wykorzystać zbawienne właściwości czosnku, który pobudza układ odpornościowy, reguluje poziom cukru we krwi oraz działa jako świetny antyoksydant. Nieocenione są również nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 i omega-6, które dostarczane we właściwych proporcjach przeciwdziałają stanom zapalnym. Odporność podnoszą także produkty zawierające żelazo, które jest niezbędne do wytwarzania energii i właściwego funkcjonowania układu odpornościowego. Znajdziemy go w soczewicy, jajkach i drobiu z naturalnych hodowli, suszonych śliwkach i morelach (pod warunkiem że nie są siarkowane), czerwonych burakach i komosie ryżowej.
Zimą zaprzyjaźnij się z imbirem, który rozgrzewa oraz wspomaga krążenie krwi i limfy. Wpływa również na poprawę metabolizmu i ogólny stan stawów. Jeżeli odczuwasz ciągłe zmęczenie, uzupełnij dietę o koenzym Q. Żeń-szeń natomiast pomoże naszej wątrobie w rozkładzie tłuszczów oraz wspomoże przemianę materii.
Pamiętaj o tym, że rodzaj spożywanego pokarmu powinien odpowiadać indywidualnym potrzebom twojego organizmu, uwzględniając przy tym także pory roku. To, co dla jednego jest zdrowe, dla drugiego może być zbędne, a nawet szkodliwe.
MIQ W PRAKTYCE
Ustalenie typu metabolizmu opiera się na holistycznym podejściu do każdego człowieka. Wykorzystując olbrzymi zakres informacji z medycyny, biologii, biochemii, psychologii czy genetyki, można stworzyć całościowy szkic ogólnoustrojowy dla każdej osoby. Nie jest to temat nowy, choć w miarę rozwoju nauki można go coraz dokładniej precyzować.
Już w IV wieku p.n.e. Hipokrates opracował podział pacjentów na różne typy. Jako ojciec medycyny powtarzał, że „znacznie ważniejsze jest to, by wiedzieć, jaki jest typ pacjenta chorującego na daną chorobę, niż wiedzieć, na jaką chorobę on cierpi”. Medycyna chińska, ajurweda, homeopatia czy uzdrowiciele z różnych kultur zawsze odnosili się do podziału ludzi na charakterystyczne typy, które pozwalały dostosować właściwy sposób żywienia i skuteczną terapię.
Choć ponad 30 lat temu Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że każda choroba zaczyna się na poziomie komórki, ja uparcie postrzegam nasze organizmy tak, jakbyśmy byli zbudowani z kawałków metalu lub drewna połączonego śrubkami…
Wszystkie indywidualne cechy, charakterystyczne dla konkretnej osoby, mają swoje wzorce w biochemii organizmu. Każdy żywy organizm stara się utrzymać stan równowagi, dlatego też to, co sobą prezentujemy, jest końcowym efektem naszego silnie zindywidualizowanego stanu homeostazy.
Po swoich przodkach dziedziczymy słabość bądź siłę, które tworzą różnice pomiędzy naszymi autonomicznymi układami nerwowymi, tempami utleniania, równowagami procesów katabolicznych i anabolicznych oraz w układach hormonalnych. Autonomiczny układ nerwowy kieruje wszystkimi odruchowymi czynnościami organizmu, zależy od niego bicie serca, oddychanie, trawienie, funkcje rozrodcze, reakcje immunologiczne. Utlenianie i procesy kataboliczno-anaboliczne decydują o jakości i ilości wytwarzanej energii, natomiast układ hormonalny wpływa na nasz metabolizm, sterując aktywnością tkanek i komórek. Oceniając pracę tych układów, specjaliści potrafią ustalić zaburzenia powodujące zachwianie stanu równowagi danego organizmu.
Zgodnie z zasadami biologii odżywianie to proces, który zaopatruje organizm we wszystkie substancje niezbędne mu do życia. Jeżeli chociaż jeden z tych składników pokarmowych jest systematycznie pomijany lub niedostarczany w wystarczającej ilości, wówczas organizm nie przyswaja w pełni pozostałych. W efekcie, z braku potrzebnego surowca i energii oraz z nadmiaru toksyn, nasze komórki przestają prawidłowo funkcjonować. Najczęściej pojawiają się znane nam objawy zmęczenia, bóle głowy, nerwowość, bezsenność, ogólne złe samopoczucie. W takiej sytuacji, chcąc sobie pomóc, z reguły zwiększamy przyjmowanie różnych leków, które na krótko eliminują przykre objawy. W rezultacie mimo chwilowego polepszenia samopoczucia główna przyczyna problemów zdrowotnych, którą jest niedożywienie, nie zostaje zlikwidowana. Po pewnym czasie negatywne objawy powracają ze zdwojoną siłą. I tak, krok po kroku, obniża się odporność organizmu, pojawiają się infekcje, alergie, nadciśnienie, przyrost wagi, skłonność do depresji oraz szereg innych dobrze nam znanych schorzeń. Objawy znowu na jakiś czas ustępują, lecz choroba rozwija się dalej. Po pewnym czasie zmęczone i nieszczęśliwe komórki, buntując się, boleśnie uświadamiają nam ogrom problemu – fundując nam coś w stylu zawału serca, udaru, cukrzycy, osteoporozy, reumatyzmu, zwyrodnień, nowotworów itd. Przy niewłaściwym odżywianiu wcześniej czy później zaczynamy chorować.
Nasi przodkowie jadali prosto i skromnie, ale zdrowo. Przyjmowano naturalne pożywienie pochodzące z miejsca zamieszkania danej społeczności, kierując się intuicją, opierając się na nawykach i tradycji. Trudno wyobrazić sobie, by Eskimosi jadali korzonki i zieleninę, podobnie jak nie sposób nakarmić mieszkańców równika mięsem foki i tranem. W tamtych czasach typy metaboliczne najprawdopodobniej były zgodne z dietą warunkowaną grupą krwi. Dzisiaj, na skutek wielowiekowych migracji ludzi, zależności te się wymieszały. Coraz częściej spotyka się osoby, u których grupa krwi sugeruje np. dietę wegetariańską, zaś typ metaboliczny dietę dla Eskimosa lub na odwrót.
Po latach stare, naturalne, dobre nawyki całkiem się zatarły, a żywność stała się ogólnie dostępna o każdej porze dnia i roku. Zaczęliśmy jeść potrawy nowe, ładne, kolorowe, sztuczne, ale niezdrowe. W efekcie zjadamy dużo pokarmów nadmiernie przetworzonych, sztucznie konserwowanych, barwionych, pożywienia z puszek czy dań już przygotowanych i podgrzewanych tylko w kuchenkach mikrofalowych. Dodatkowo spożywamy olbrzymie ilości białego pieczywa, słodyczy, soli, soi, mleka i jajek w proszku oraz niewłaściwego tłuszczu, bombardując organizm glutenem, cukrem i kwasami tłuszczowymi typu trans. Pijemy w nadmiarze różne napoje, nie tylko pozbawione jakichkolwiek wartości odżywczych, ale i zawierające znaczną ilość syropu glukozowo-fruktozowego, chemicznych barwników i substancji smakowych, zapachowych czy konserwujących.
Coraz częściej gubimy się w lansowanych teoriach na temat diet – wegetariańskich, wysokowęglowodanowych, wysokobiałkowych, niskokalorycznych, odchudzających, odmładzających, wysokoenergetycznych itp., zupełnie zapominając, że jedzenie nie może zaśmiecać organizmu i że musi być indywidualnie dla niego dobrane w zależności od naszego aktualnego stanu zdrowia i skłonności genetycznych3.
3 Tekst opracowany we współpracy z dr Grażyną Pająk.
TEST METABOLICZNY
Jednym ze sposobów na poznanie swojego metabolicznego IQ jest rozwiązanie testu, który znajduje się poniżej. Pytania mogą wydawać się tendencyjne lub powtarzające się, jednak każde z nich znalazło się tutaj celowo.
Na podstawie wieloletnich obserwacji osób, które po raz pierwszy mają styczność z testem metabolicznym, mogę stwierdzić, że podstawowym problemem, z którym muszą się zmierzyć, jest brak wiedzy na temat swojego organizmu. Naprawdę niewiele osób obserwuje swoje ciało i jego reakcje, a jeszcze mniej łączy je ze spożywanym pokarmem. Często objawy chorobowe, z którymi się borykamy, takie jak swędząca skóra, bolące pięty, suchość w ustach, wieczne uczucie głodu lub zmęczenia, obsesyjne szukanie czegoś słodkiego i wiele innych, są ściśle związane z tym, co jemy lub czego nam jeszcze brakuje.
Kolejnym wyzwaniem jest odniesienie się do swoich rzeczywistych upodobań, a nie do stanu, który jest skutkiem np. restrykcyjnej diety, eliminacji niektórych pokarmów z naszego żywienia czy też dostosowania się do partnera, rodziny lub osób, z którymi mieszkamy lub spędzamy najwięcej czasu, co często jest równoznaczne ze wspólnym spożywaniem posiłków.
Nie daj się też zwieść grupie krwi, gdyż ta często zupełnie nie przystaje do typu metabolizmu. Możliwe jest też pomieszanie cech związanych z tymi dwoma czynnikami, jednak to widoczne jest najczęściej w upodobaniach dotyczących stylu życia, klimatu, relacji z innymi ludźmi, rzadko natomiast odnosi się do reakcji na spożywanie danych grup pokarmów.
Zanim odpowiesz na pytania, zapoznaj się z krótką instrukcją obsługi testu:
Udzielając odpowiedzi, zapomnij na chwilę o powszechnych teoriach dotyczących odżywiania, które znasz z mediów lub innych źródeł.Pomiń również liczenie kalorii, ograniczanie składników pokarmowych, takich jak węglowodany czy tłuszcze oraz eliminację posiłków po godzinie 18:00.Odpowiadając, zastanów się nad tym, po zjedzeniu jakiego posiłku czujesz się najlepiej – nie masz zgagi, wzdęć, gazów, bólu brzucha, jesteś pełen energii i chęci do życia.Pamiętaj, że test bada naszą reakcję na dane produkty spożywcze, a nie wybraną dietę czy styl życia.Niektóre z pytań zawierają jedynie odpowiedź C – jeśli ta odpowiedź cię nie dotyczy, pomiń je.1. NA ŚNIADANIE:
mogę nic nie jeść albo jem coś bardzo lekkiego, np. owoce, tosty, jogurtnajchętniej jem jajka, tosty, jakieś owocenajczęściej jem coś solidnego: jajka na boczku, kilka parówek, tłuste wędliny lub mięso2. JAKIE POSIŁKI PREFERUJESZ?
wolę lżejsze dania takie, jak: pierś z kurczaka lub indyka, chudą rybę, sałatki, warzywa, lekkie desery coś pośredniego pomiędzy A i C wolę solidne posiłki, takie jak: golonkę, pieczeń wołową, schab, pieczone ziemniaki, trochę jarzyn, na deser ewentualnie kawałek dobrego sernika3. JAKI KLIMAT PREFERUJESZ?
świetnie się czuję w czasie upałów i gorących dni, nie znoszę zimna dobrze się czuję zarówno gdy jest ciepło, jak i podczas zimniejszych dni czuję się zdecydowanie lepiej w czasie chłodnych dni4. JAKI MASZ STOSUNEK DO PICIA KAWY?
czuję się świetnie po wypiciu kawy, potrzebuję jej dla dobrego rozruchu w zasadzie kawa nie ma na mnie większego wpływu, jeżeli ją piję, to dlatego, że lubię jej smak i zapach kawa mi nie służy, jestem rozdygotany, źle się po niej czuję, mocno bije mi serce; nie lubię kawy; ewentualnie lubię kawę i ją piję, ale później źle się czuję5. JAKI MASZ POZIOM APETYTU W CZASIE ŚNIADANIA?
rano mam słaby apetyt lub jego brak, czasem zapominam, że mam zjeść śniadanie mam normalny apetyt nie mogę się doczekać śniadania, wstaję z myślą o tym, co by tu zjeść6. JAKI MASZ POZIOM APETYTU W POŁUDNIE?
mam słaby apetyt mam normalny apetyt mam silny apetyt7. JAKI MASZ POZIOM APETYTU WIECZOREM?
mam słaby apetyt mam normalny apetyt mam silny apetyt8. CZY ZAUWAŻASZ U SIEBIE KASZEL, POKASŁYWANIE, POCHRZĄKIWANIE?
często odczuwam potrzebę pokasływania czy pochrząkiwania niezależnie od infekcji9. PODJADAJĄC COŚ W CIĄGU DNIA, SIĘGASZ PO:
jarzyny, dojrzałe owoce, drożdżowe bułeczki, białe pieczywo, słodycze, galaretki owocowe w każdej z wymienionych grup znajdę coś dla siebie słone, tłuste potrawy, żółty ser, mięso, chipsy ziemniaczane, kwaśne potrawy, kiszone ogórki10. CZY JADASZ DESERY?
uwielbiam słodycze i często po posiłku potrzebuję przegryźć jeszcze coś słodkiego od czasu do czasu jadam jakieś desery, ale niespecjalnie mi na nich zależy ze „słodyczy” najbardziej smakuje mi śledź i kiszony ogórek11. JAK WYOBRAŻASZ SOBIE IDEALNY OBIAD?
coś lekkiego: pierś z kurczaka, trochę kaszy, jakaś delikatna sałatka właściwie nie mam żadnych szczególnych preferencji wolę konkretny obiad, np. kotleta schabowego, pieczone ziemniaki, duszoną kapustę12. JAKI MASZ KOLOR MAŁŻOWINY USZNEJ?
moje uszy są jaśniejsze i bledsze niż twarz są takiego samego koloru jak twarz są ciemniejsze i bardziej czerwone niż twarz13. ILE POSIŁKÓW JESZ W CIĄGU DOBY?
dwa, trzy posiłki bez przekąsek co najmniej trzy posiłki, nie muszę mieć przekąsek trzy lub więcej posiłków, dodatkowo jakieś przekąski pomiędzy nimi14. CZY ODCZUWASZ WILGOTNOŚĆ OCZU I ŚLUZÓWKI NOSA?
raczej nie łzawią mi oczy i nie mam wilgotnego nosa nie odczuwam żadnego dyskomfortu związanego z tą kwestiądość łatwo łzawią mi oczy, często mam wilgotną śluzówkę w nosie bez przyczyny15. JAKI JEST TWÓJ STOSUNEK DO TŁUSTYCH POTRAW?
nie znoszę tłustych posiłkówmoże być, ale bez przesady bardzo lubię takie posiłki, zwłaszcza jeżeli jest w nich mięso, gdyby to było dla mnie zdrowe, jadłbym takie posiłki często bez wyrzutów sumienia16. JAK CZUJESZ SIĘ PO OBIEDZIE ZŁOŻONYM Z LEKKIEJ SAŁATKI OWOCOWEJ Z ODROBINĄ BIAŁEGO SERA LUB CHUDEGO JOGURTU?
jest to świetny posiłek, nie jestem głodny aż do kolacji chwilowo mnie zadowala, ale za chwilę będę głodny dla mnie to nie jest obiad tylko przekąska, zwykle jestem po niej głodny, rozdrażniony, szybko szukam „normalnego” jedzenia17. JAKA JEST TWOJA REAKCJA NA UKĄSZENIA KOMARÓW?
nic mi się nie dzieje trochę mnie swędzi bardzo mnie swędzi, skóra mocno reaguje przekrwieniem i opuchnięciem18. CZY MĘCZY CIĘ SWĘDZENIE OCZU?
cierpię na niewytłumaczone swędzenie oczu, zwłaszcza kącików przynosowych (niezwiązane z infekcjami bakteryjnymi, alergiami, grzybicą)19. JAKI JEST TWÓJ STOSUNEK DO ZIEMNIAKÓW?
niespecjalnie je lubię mogą być, ale nie muszą kocham ziemniaki, mogę je jeść na okrągło20. JAK SIĘ CZUJESZ PO ZJEDZENIU CZERWONEGO MIĘSA?
źle się czuję po zjedzeniu wołowiny, wieprzowiny, baraniny normalnie, nie ma to na mnie żadnego wpływu doskonale, ubóstwiam takie jedzenie, ponieważ poprawia moje samopoczucie21. ILE ŚLINY PRODUKUJESZ?
odczuwam uczucie przewlekłej suchości w jamie ustnej raczej normalnie, na tyle, by nie zwracać na to uwagiczęsto reaguję nadprodukcją śliny, nawet na myśl o jedzeniu, mam nawyk częstego przełykania22. CZY LUBISZ WEGETARIAŃSKIE POSIŁKI?
są doskonałe, bardzo dobrze się po nich czuję awaryjnie, chwilowo mogę jeść takie posiłki dla mnie są zupełnie nie do przyjęcia23. ZJEDZENIE POSIŁKU TUŻ PRZED SNEM:
powoduje kłopoty z zaśnięciem, czasem po chwili budzę się i nie mogę zasnąć ponownie nie zauważyłem żadnego negatywnego wpływu, chyba że zjem za dużo pomaga mi, muszę wieczorem coś zjeść, aby dobrze spać i nie budzić się w nocy24. CO SĄDZISZ O WYPICIU KUBKA SOKU POMARAŃCZOWEGO NA PUSTY ŻOŁĄDEK?
uważam, że jest to zdrowy i smaczny napój, zwłaszcza na śniadanie może być, chociaż nie za bardzo za tym przepadam wyraźnie źle się czuję po jego wypiciu, mam wtedy zgagę, nadkwaśność, niemiłe odczucia, jestem poirytowany, wręcz wściekły25. KILKUGODZINNY POST:
4–5 godzin bez posiłku nie jest dla mnie żadnym problemem znoszę bez problemu, chociaż czasem coś bym podjadł to nie dla mnie, bardzo źle znoszę dłuższe przerwy pomiędzy posiłkami, nie jestem w stanie funkcjonować bez regularnego jedzenia26. KIEDY ODCZUWAM IRYTACJĘ:
zjedzenie mięsa lub tłustej potrawy pogarsza ten stan czasem jedzenie wycisza gniew i nie jest ważne, co zjadłem gniew i irytacja ustępują, kiedy zjem mięso lub coś tłustego, ciężkie potrawy poprawiają moje samopoczucie i wyciszają mnie27. KIEDY ODCZUWAM NIEPOKÓJ:
zjedzenie owoców lub warzyw mnie uspokajazjedzenie czegokolwiek wycisza mój niepokój warzywa i słodkie owoce nasilają irytację i niepokój28. CZY ZDARZA CI SIĘ ODCZUWAĆ CIĘŻAR W PIERSIACH?
tak, czasem czuję ucisk w klatce piersiowej, tak jakby trudniej mi się wtedy oddychało29. JAKIE JEDZENIE OSŁABIA TWOJĄ KONCENTRACJĘ?
mięso i tłuste potrawy wydaje mi się, że żaden rodzaj jedzenia nie wpływa na moją koncentrację owoce, warzywa, węglowodany zawarte w produktach zbożowych30. CZY ZAUWAŻYŁEŚ U SIEBIE PĘKAJĄCĄ SKÓRĘ?
tak, czasem skóra pęka mi bez żadnej konkretnej przyczyny, zwykle na czubkach palców, na stopach lub piętach31. PĘKAJĄCA SKÓRA TO DLA CIEBIE:
złuszczający się naskórek skóry głowy32. JAKI MASZ KOLOR SKÓRY TWARZY?
jest zdecydowanie blada ma barwę pośrednią jest lekko opalona lub rumiana33. JAKA JEST CERA NA TWOJEJ TWARZY?
raczej matowa, kredowa przeciętna jasna, promieniejąca, czysta34. JAKIE MASZ PAZNOKCIE?
moje paznokcie są grube, mocne, twarde wydają się przeciętne mam paznokcie zdecydowanie miękkie lub słabe35. CZY MIEWASZ ODRUCHY WYMIOTNE?
wyjątkowo rzadko mam ten odruch, trudno go u mnie wywołać wydaje mi się, że mam do niego przeciętną skłonność bardzo łatwo można go u mnie wywołać36. CZY ODCZUWASZ DYSKOMFORT ZWIĄZANY ZE SWĘDZĄCĄ SKÓRĄ?
bardzo często swędzi mnie skóra głowy, ramion, łydek, pleców, w efekcie cały czas się drapię37. JAKIE SĄ PORCJE TWOICH POSIŁKÓW?
zdecydowanie mniejsze niż innych wydaje mi się, że nie jem ani mniej, ani więcej niż inni zdecydowanie jem większe porcje niż inni i chętnie sięgam po dokładki38. JAKĄ MASZ OSOBOWOŚĆ?
trzymam się na uboczu, zdecydowanie jestem typem samotnika lub introwertykiem wydaje mi się, że jestem przeciętny jestem duszą towarzystwa lub ekstrawertykiem, kocham ludzi39. PO ZJEDZENIU CZERWONEGO MIĘSA:
pogarszają się moja kondycja oraz dobre samopoczucie nie zauważyłem żadnej określonej reakcji czuję się dobrze, a nawet zdecydowanie lepiej niż wcześniej40. JAKĄ MASZ WIELKOŚĆ ŹRENICY?
moje źrenice mają średnicę większą niż promień tęczówki moje źrenice mają średnicę taką samą jak promień tęczówki moje źrenice mają średnicę mniejszą niż promień tęczówki41. JAK CZĘSTO KICHASZ?
prawie nigdy od czasu do czasu, mimo że nie jestem chory często i regularnie, zwłaszcza po jedzeniu42. JAK DZIAŁAJĄ NA CIEBIE SŁODYCZE?
zwykle zaspokajają mój apetyt i nie wywołują żadnych niepożądanych reakcji czasem po słodyczach nie czuję się najlepiej, często nie zaspokajają mojego głodu jeżeli jem same słodycze, zwykle nie czuję się dobrze, wywołują one różne niepożądane reakcje, dodatkowo powodują, że mam na nie ciągłą ochotę43. JAK REAGUJESZ NA KWAŚNE JEDZENIE?
nie przepadam za kwaśnymi posiłkami jest mi to obojętne zdecydowanie lubię kwaśne dodatki, często ich potrzebuję44. CO PRZYSPIESZA U CIEBIE PRZYROST WAGI?
nadmiar mięsa i tłuste potrawy powodują, że tyję bez względu na rodzaj jedzenia tyję, jeżeli jem zbyt dużo i mało się ruszam tyję, jeżeli jem zbyt dużo chleba i innych pokarmów bogatych w gluten i węglowodany45. JAKI JEST DLA CIEBIE NAJKORZYSTNIEJSZY POSIŁEK NA OBIADOKOLACJĘ?
coś lekkiego, np. pierś z kurczaka bez skórki, ryż, sałatka, lekki deser większość potraw jest dla mnie odpowiednia zdecydowanie lepiej czuję się po konkretnym posiłku, takim jak schabowy, ziemniaki, zasmażana kapusta46. KTÓRE OBJAWY NAJDOKŁADNIEJ CIĘ CHARAKTERYZUJĄ?
często mam gęsią skórkę, wysokie ciśnienie krwi, przyspieszoną akcję serca jestem pośrodku rzadko miewam gęsią skórkę, mam niskie ciśnienie krwi i zwolnioną akcję serca47. JAK CZĘSTO SIĘGASZ PO PRODUKTY ZBOŻOWE?
często mam ochotę przekąsić ciasteczko, ciasto, słodką bułeczkę, lody jeśli mam je pod ręką, to coś skubnę, ale niekoniecznie wolę boczek, kiszone ogórki, kabanosa, w ostateczności słone paluszki lub krakersy, ale później źle się czuję48. MOJE DŁONIE CZĘSTO SĄ:
zimne i wilgotne normalne ciepłe i suche.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
1. Metaboliczna inteligencja
2. Charakterystyka pięciu typów metabolizmu
TYP METABOLICZNY WĘGLOWODANOWY
TYP METABOLICZNY BIAŁKOWY
TYP METABOLICZNY MIESZANY ZRÓWNOWAŻONY
TYP METABOLICZNY MIESZANO-WĘGLOWODANOWY
TYP METABOLICZNY MIESZANO-BIAŁKOWY
3. Ogólne zasady zdrowego odżywiania
4. Health coach - trening zdrowia w prostych krokach
5. Kuchnia miq - przepisy
MIQ WĘGLOWODANOWY
MIQ MIESZANO-WĘGLOWODANOWY
MIQ MIESZANY ZRÓWNOWAŻONY
MIQ MIESZANO-BIAŁKOWY
MIQ BIAŁKOWY