Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
30 osób interesuje się tą książką
Praktyczne ćwiczenia i wskazówki ułatwiające opanowanie sztuki komunikowania się z dziećmi - i… nie tylko z nimi - sprawiają, że książka jest przeznaczona dla każdego, kto chciałby lepiej rozumieć i mądrzej kochać dzieci oraz być przez dzieci kochanym i rozumianym. Nowe wydanie zostało poszerzone o posłowie "Nowe pokolenie", które napisała Joanna Faber, córka jednej z autorek. Wychowana według metod przedstawianych w książce dzieli się doświadczeniami z dzieciństwa i wraz z rodzicami podejmuje wyzwania nowych czasów, szukając nowych rozwiązań.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 393
Wystarczy, że dana jest nam szansa,
byśmy mogli stać się tymi, kim chcemy.
JOSÉ ORTEGA Y GASSET
Dla Lesliego Fabera i Roberta Mazlisha, naszych stałych konsultantów, którzy służyli nam radą, nowymi pomysłami i słowami dodającymi odwagi.
Dla Carla, Joanny i Abrama Faberów, dla Kathy, Liz i Johna Mazlishów, którzy dodawali nam otuchy, będąc takimi, jakimi po prostu są.
Dla Kimberly Coe, która cierpliwie nas wysłuchiwała i sporządziła ilustracje rodziców i dzieci, które bardzo nam się spodobały.
Dla Roberta Markela za podtrzymywanie nas na duchu w trudnych chwilach.
Dla Gerarda Nierenberga, przyjaciela i doradcy, który wielkodusznie podzielił się z nami swymi doświadczeniami i opiniami.
Dla rodziców z naszej grupy za ich pisemny wkład i za to, że byli dla nas najsurowszymi krytykami.
Dla Ann Marie Geiger i Patricii King za serdeczną pomoc, którą nam służyły zawsze wtedy, gdy jej potrzebowałyśmy.
Dla Jima Wade’a, naszego wydawcy, którego nieustająca życzliwość i troska o jakość książki dawała nam radość pracy.
Dla dra Haima Ginotta, który zapoznał nas z nowymi metodami komunikowania się z dziećmi. Kiedy umarł, dzieci na całym świecie straciły wielkiego przyjaciela, który troszczył się o to, aby „nie było więcej zadraśnięć na ich duszy”.
Drogi Czytelniku!
Trzymasz w ręce książkę, która stała się światowym hitem pośród publikacji poświęconych problemom, z jakimi każdego dnia zmagają się rodzice i dzieci.
W sposób niezwykle osobisty, pełen życzliwości i prostoty Autorki dzielą się własnym doświadczeniem oraz głęboką wiedzą na temat dylematów rodzicielskich i dziecięcych uczuć, sposobów nawiązywania współpracy, skuteczności i nieskuteczności pochwał oraz kar. Ujawniając przyczyny porażek wychowawczych i wskazując sposoby ich uniknięcia – uczą rodzicielstwa dojrzałego i satysfakcjonującego.
Nowością i szczególną zaletą tego poradnika jest pokazanie, jak to robić!
Praktyczne ćwiczenia i wskazówki – ułatwiające opanowanie sztuki komunikowania się z dziećmi i... nie tylko z nimi – sprawiają, że ta książka nie jest zarezerwowana tylko dla profesjonalistów. Jest przeznaczona dla każdego, kto chciałby nie tylko lepiej rozumieć i mądrzej kochać dzieci, ale i być przez dzieci kochanym i rozumianym.
Szansa nabycia nowych umiejętności porozumiewania się, dzięki którym możemy dokonać więcej, współpracując z dziećmi, niż wszyscy krzyczący i błagający na całym świecie, motywuje do rekomendowania tej książki matkom, ojcom, dziadkom, ciotkom i wujkom oraz znacznie starszemu rodzeństwu, a w sposób szczególny – nauczycielom, psychologom, księżom i katechetom oraz osobom pragnącym być przyjaciółmi dzieci.
Rekomenduję ją także wszystkim Polakom odczuwającym potrzebę wzrostu ducha wzajemnego zrozumienia, życzliwości oraz poszanowania uczuć, potrzeb i praw każdego z nas.
Książka Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały... w polskim wydaniu zawiera małą niespodziankę – suplement polski. Pragnę krótko opowiedzieć, jak do tego doszło.
Przy entuzjastycznej aprobacie Autorek wydanie tej książki poprzedziło przedsięwzięcie, którego celem było sprawdzenie, czy amerykański poradnik może być pomocny polskim rodzicom.
Konsekwencją tej wątpliwości – zbytecznej, ale wynikającej z szacunku dla naszego społeczeństwa żyjącego przecież w odmiennej od amerykańskiej rzeczywistości – były spotkania rodziców, którzy w kilkunastoosobowych grupach pracowali nad każdym rozdziałem i wprowadzali – tydzień po tygodniu – zaproponowane przez Autorki nowe sposoby komunikowania się z dziećmi. Prowadzili zapiski dialogów ze swoimi dziećmi, wymieniali uwagi i doświadczenia, pomagali sobie wzajemnie w przełamywaniu trudności i w odkrywaniu – tkwiących w każdym z nas – nieoczekiwanych i zdumiewających możliwości pomagania sobie i swoim dzieciom.
Doświadczenia rodziców polskich towarzyszą każdemu rozdziałowi książki; występujące w niektórych wypowiedziach imiona dzieci zostały zmienione, a szczegóły umożliwiające identyfikację osób – opuszczone lub przetworzone.
Doświadczenia rodziców polskich prezentowane są w pierwszej osobie liczby mnogiej („my”, „nasze”). Pragnęłam w ten sposób wyrazić szacunek i podziękowanie za wspólne zmagania rodzicom, którzy zdecydowali się podzielić swoimi osobistymi doświadczeniami z nieznanym czytelnikiem.
Jako matka nastolatka i jako psycholog tak często stykam się z rozpaczą, bezsilnością i zagubieniem rodziców oraz samotnością dzieci, które boją się panicznie szkoły, ale... powrotów do domu jeszcze bardziej, że serdecznie polecam tę mądrą i dobrą książkę wszystkim, którzy chcieliby żyć z dziećmi w przyjaźni i uczynić wspólne życie szczęśliwszym.
Zofia Śpiewak
Drogi Czytelniku!
Ostatnią rzeczą, jaką kiedykolwiek zamierzałyśmy zrobić, było napisanie książki-poradnika dla rodziców o umiejętności porozumiewania się z dziećmi. Kontakt pomiędzy rodzicami i dzieckiem jest sprawą bardzo osobistą, dlatego pomysł dawania komukolwiek instrukcji, jak rozmawiać w tak intymnych kontaktach, wydawał się nam niewłaściwy. W naszej pierwszej książce Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci nie starałyśmy się ani wykładać, ani wygłaszać kazań. Lata współpracy z psychologiem dziecięcym drem Haimem Ginottem nauczyły nas wiele. Byłyśmy pewne, że gdy opowiemy, jak te nowe doświadczenia zmieniły nasz sposób traktowania dzieci i nas samych, czytelnicy w lot chwycą istotę sprawy i sami będą w stanie właściwie reagować w różnych okolicznościach. Czasem tak właśnie było.
Wielu rodziców pisało do nas z dumą, co zdołali osiągnąć w swoich domach, korzystając z naszych rad. Były też inne listy, a w nich ten sam apel o książkę z „lekcjami”, „ćwiczeniami praktycznymi”, „praktycznymi radami”, z materiałami, które pomogłyby nauczyć się umiejętności postępowania krok po kroku, umiejętności rozmowy z dziećmi.
Potraktowałyśmy ten apel poważnie, jednakże nasze początkowe opory wróciły i zarzuciłyśmy tę myśl. Ponadto byłyśmy zajęte przygotowywaniem się do wykładów i pogadanek objazdowych.
Podczas następnych kilku lat podróżowałyśmy po kraju z wykładami dla rodziców, nauczycieli, kierowników szkół, pracowników szpitali, młodzieży, opiekunów dziecięcych. Gdziekolwiek pojechałyśmy, wszyscy dzielili się z nami swoimi doświadczeniami o nowych metodach komunikacji – o swoich wątpliwościach, frustracjach i entuzjazmie. Byłyśmy im wdzięczne, zdobyłyśmy nowe, interesujące materiały.
W tym samym czasie otrzymywałyśmy listy nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale również z Francji, Kanady, Izraela, Nowej Zelandii, Filipin, Indii. Pani Anagha Ganpule z New Delhi pisała:
„Jest tyle problemów, co do których chciałabym uzyskać Waszą radę. Proszę, powiedzcie mi, co mogłabym zrobić, aby zająć się tematem dogłębnie. Czuję się zapędzona w ślepy zaułek. Stare sposoby nie wystarczają, a nie znam innych. Proszę, pomóżcie mi poradzić z tym sobie”.
Ten list nas zmobilizował.
Zaczęłyśmy znowu myśleć o możliwościach napisania książki, która mówiłaby jak.
Im więcej o tym rozmawiałyśmy, tym bardziej klarowne stawały się nasze zamierzenia. Dlaczego nie napisać książki-poradnika z przykładami dla rodziców, tak aby sami mogli uczyć się metod postępowania, o które prosili?
Dlaczego nie napisać książki, dającej rodzicom możliwości podzielenia się zarówno własnymi osiągnięciami, jak i osiągnięciami przyjaciół?
Dlaczego nie napisać książki z setkami przykładów, pomocnych dialogów, tak żeby rodzice mogli dostosować ten nowy „język” do własnego sposobu reagowania?
Myślałyśmy też o rysunkach, które w prosty sposób ilustrowałyby nasze rady, tak aby nawet w pośpiechu można było rzucić okiem na rysunek i szybko przypomnieć sobie model postępowania.
Myślałyśmy również o tym, by książkę tę zindywidualizować. Mówić o naszych doświadczeniach, odpowiadać na najczęściej stawiane pytania, załączać przykłady i relacje, którymi podzielili się z nami rodzice w ciągu ostatnich sześciu lat. Najważniejsze jednak, by zawsze mieć na uwadze zasadniczy cel – ciągłe poszukiwanie takich metod, które zapewnią godność i człowieczeństwo zarówno rodzicom, jak i dzieciom.
Nagle nasze poprzednie wątpliwości, czy pisać tę książkę, prysnęły. Każda dyscyplina sztuki czy nauki ma swoje książki-poradniki. Dlaczego nie napisać takiej dla rodziców, którzy chcą nauczyć się, jak mówić, aby dzieci ich słuchały, i jak słuchać, aby dzieci do nich mówiły.
Kiedy podjęłyśmy decyzję, od razu zaczęłyśmy pisać książkę. Mamy nadzieję, że dotrze ona do pani Ganpule w New Delhi, zanim jej dzieci dorosną.
Adele Faber&Elaine Mazlish
Może wydać się zarozumiałością z naszej strony, że instruujemy, jak czytać książkę (zwłaszcza gdy wiadomo, że i tak zaczynamy czytać od środka albo nawet od końca). Jednak w tym przypadku potrzeba taka ma swoje uzasadnienie. Proponujemy – po pobieżnym przejrzeniu książki zacznij czytać od rozdziału pierwszego. Po kolei wykonuj ćwiczenia. Oprzyj się pokusie, aby od razu dotrzeć do ciekawszej części książki. Jeżeli w wykonywaniu ćwiczeń może towarzyszyć ci osoba również zainteresowana, to jeszcze lepiej. Mamy nadzieję, że w trakcie pracy będziecie uzasadniali i omawiali swoje odpowiedzi.
Notuj każdą swoją uwagę, gdyż książka ta stanie się twoim osobistym podręcznikiem. Pisz starannie lub niedbale, zmieniaj zdania, skreślaj lub wymazuj, ale pisz.
Czytaj powoli. Zebranie tych myśli zajęło nam więcej niż dziesięć lat. Nie sugerujemy, aby czytanie trwało równie długo, jednak jeśli zaproponowane metody wydadzą ci się sensowne, możesz chcieć coś zmienić, a łatwiej zmieniać po trochu niż wszystko od razu. Po przeczytaniu każdego rozdziału odłóż książkę i zostaw sobie tydzień na zrobienie notatek. (Możesz pomyśleć: „Akurat to jest mi najbardziej potrzebne!”. Jednakże doświadczenie mówi nam, że w tych dziedzinach, w których teorię należy zamienić w praktykę, zapisywanie wyników pomaga w ich utrwalaniu).
Na koniec jedno zdanie o zaimkach. Starałyśmy się unikać niezręcznych zaimków „on – ona”, „jemu – jej”, „sam – sama”, zostawiając wolny wybór pomiędzy rodzajem męskim i żeńskim. Mamy nadzieję, że nie uraziłyśmy żadnej płci.
Możesz się również zastanawiać, dlaczego duże fragmenty książki, pisanej przecież przez dwie osoby, przedstawione są z punktu widzenia jednej. Jest to jednak nasz sposób na rozwiązanie problemu ciągłego wyjaśniania, czyje doświadczenia są omawiane. Wydaje się nam, że „ja” będzie łatwiej odbierane przez czytelników niż ciągłe powtarzanie: „Ja, Adele Faber” czy „Ja, Elaine Mazlish...”. Ponieważ jesteśmy przekonane o wartościach myśli zawartych w tej książce, przemawiamy jednym głosem. Obie wypróbowałyśmy te metody komunikowania się w naszych rodzinach i w tysiącu innych. To wielka przyjemność dla nas teraz się nimi dzielić.
Byłam wspaniałą matką, dopóki nie miałam własnych dzieci. Doskonale wówczas wiedziałam, dlaczego inni mają z nimi problemy. Później zostałam matką trojga urwisów.
Życie z dziećmi uczy pokory. Każdego ranka mówiłam sobie: „Dzisiaj będzie inaczej” i każdy ranek był wariacją jednego z poprzednich: „Jej dałaś więcej niż mnie!”, „To różowy kubek. Ja chcę niebieski!”, „Ta owsianka wygląda jak rzygowiny...”, „On mnie uderzył”, „Nigdy nawet go nie dotknąłem!”, „Nie pójdę do swojego pokoju. Nie będziesz mną rządzić!”.
Wkrótce poczułam się wykończona. I chociaż była to ostatnia rzecz, jaka kiedykolwiek mogłaby mi się przyśnić, wzięłam udział w spotkaniu grupy rodziców. Odbyło się ono w miejscowej poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży, a prowadził je młody psycholog dr Haim Ginott.
Spotkanie poświęcone dziecięcym uczuciom było intrygujące. Dwie godziny minęły błyskawicznie. Wróciłam do domu z głową kipiącą nowymi myślami. Mój notatnik był pełen luźnych pomysłów:
Prosta zależność pomiędzy dziecięcymi uczuciami i ich zachowaniem.
Kiedy dzieci dobrze się czują, dobrze się zachowują.
Jak możemy im pomóc, aby czuły się dobrze?
Zaakceptować ich uczucia!
Problem. Rodzice zwykle nie akceptują uczuć swoich dzieci, na przykład:
„Na pewno tak nie myślisz”.
„Mówisz tak, bo jesteś zmęczony”.
„Nie ma powodu, aby się tak niepokoić”.
Ciągłe zaprzeczanie uczuciom dezorientuje i złości dzieci. Uczy je także, że nie potrafią nazwać swoich uczuć – nie ufają im.
Pamiętam, że po spotkaniu myślałam: „Może inni rodzice tak postępują, ja nie”. Potem zaczęłam słuchać siebie. A oto kilka przykładów:
DZIECKO:
Mamusiu, jestem zmęczona.
JA:
Nie możesz być zmęczona. Dopiero co wstałaś.
DZIECKO:
(głośniej) Ale ja jestem zmęczona.
JA:
Nie jesteś zmęczona. Jesteś tylko trochę senna. Ubieramy się!
DZIECKO:
(płacząc) Nie, ja jestem zmęczona!
DZIECKO:
Mamusiu, tutaj jest gorąco.
JA:
Jest zimno. Nie zdejmuj swetra.
DZIECKO:
Ale mnie jest gorąco.
JA:
Powiedziałam, nie zdejmuj swetra!
DZIECKO:
Ale mnie jest gorąco.
DZIECKO:
Ten film był nudny.
JA:
Nie, był bardzo interesujący.
DZIECKO:
Był głupi.
JA:
Był pouczający.
DZIECKO:
Gówno prawda.
JA:
Nie wyrażaj się tak!
Widzicie, do czego doszło? Nie dość, że wszystkie nasze rozmowy zamieniały się w kłótnie, to ja jeszcze ciągle powtarzałam dzieciom, żeby nie ufały swoim spostrzeżeniom, tylko przyjmowały moje.
W końcu to sobie uświadomiłam. Postanowiłam się zmienić. Nie byłam jednak pewna, jak się do tego zabrać. W rezultacie najbardziej pomogło mi to, że wczułam się w sytuację swoich dzieci. Spytałam samą siebie: „Przypuśćmy, że jestem dzieckiem, które jest zmęczone lub któremu jest gorąco, lub które jest znudzone. I przypuśćmy, że chcę, aby najważniejsza osoba w moim życiu wiedziała, co czuję...?”.
Przez następne tygodnie starałam się wczuwać w doznania moich dzieci. Kiedy mi się to udawało, odpowiednie słowa nasuwały się same. Nie stosowałam żadnych manipulacji. Rzeczywiście byłam o tym przekonana, kiedy mówiłam: „Więc jesteś ciągle zmęczona, pomimo że dopiero się przebudziłaś” albo: „Mnie jest zimno, a tobie jest tutaj gorąco” lub: „Widzę, że nie zaciekawił cię zbytnio ten film”. W końcu jesteśmy różnymi ludźmi, którzy mogą mieć różne uczucia. Żadne z nas ani nie miało racji, ani się nie myliło. Każde czuło to, co czuło.
Przez jakiś czas nowe podejście działało. Było znacznie mniej sporów pomiędzy mną a dziećmi. Ale pewnego dnia moja córka zakomunikowała: „Nienawidzę babci”. Mówiła o mojej matce. Nie wahałam się ani chwili: „Wiesz, że tak nie myślisz. Nie chcę już nigdy więcej słyszeć czegoś takiego z twoich ust”.
Ta krótka wymiana zdań nauczyła mnie czegoś jeszcze o sobie samej. Potrafię zaakceptować większość uczuć moich dzieci, ale niech tylko jedno z nich powie mi coś, co mnie rozzłości lub obudzi mój sprzeciw, natychmiast powracam do starego sposobu reagowania.
Przekonałam się, że moja reakcja nie jest wyjątkowa. Poniżej znajdziesz przykłady innych wypowiadanych przez dzieci zdań, które często budzą automatyczny sprzeciw rodziców.
Przeczytaj każde zdanie i zanotuj, co według ciebie rodzic mógłby powiedzieć, nie godząc się z uczuciami dziecka.
1. DZIECKO: Nie lubię tego nowego dziecka.
RODZIC: (zaprzeczając uczuciom) ....................................
...........................................................................................
...........................................................................................
2. DZIECKO: Miałem denne przyjęcie urodzinowe. (a ty dałaś z siebie wszystko, aby był to wspaniały dzień)
RODZIC: (zaprzeczając uczuciom) ....................................
...........................................................................................
...........................................................................................
3. DZIECKO: Już więcej nie będę nosić aparatu na zęby. On mnie rani. Mam w nosie to, co mówi ortodonta!
RODZIC: (zaprzeczając uczuciom) ....................................
...........................................................................................
...........................................................................................
4. DZIECKO: Nienawidzę tego nowego trenera! Za to, że minutę spóźniłem się na trening, wykluczył mnie z drużyny.
RODZIC: (zaprzeczając uczuciom) ....................................
...........................................................................................
...........................................................................................
Czy twoje odpowiedzi są podobne do tych poniżej?
„To nieprawda. Wiem, że w głębi serca kochasz to maleństwo”.
„O czym ty mówisz? Miałeś wspaniałe urodziny – lody, tort, balony. W takim razie było to twoje ostatnie przyjęcie!”.
„Twój aparat nie może ranić cię tak mocno. Tyle pieniędzy zainwestowaliśmy w twoje uzębienie, więc będziesz go nosił, czy ci się to podoba, czy nie!”.
„Nie masz prawa wściekać się na trenera. To twoja wina. Powinieneś być punktualny”.
Dawanie takich odpowiedzi wielu z nas przychodzi bardzo łatwo. Ale jak czują się dzieci, kiedy to słyszą? Aby przekonać się, jak to jest, kiedy czyjeś uczucia są lekceważone, proponujemy następujące ćwiczenie:
Wyobraź sobie, że jesteś w biurze. Pracodawca prosi cię o wykonanie dodatkowej pracy. Chce, żeby była gotowa pod koniec dnia. Masz zamiar zabrać się do niej natychmiast, ale z powodu łańcucha spraw nie cierpiących zwłoki zupełnie o tym zapominasz. Wszystko jest tak pilne, że z ledwością starcza ci czasu na lunch.
Kiedy ty i kilku współpracowników szykujecie się do domu, wpada twój szef i prosi o to, co miałaś wykonać. Szybko starasz się wytłumaczyć mu, jak bardzo byłaś dziś zajęta.
On ci przerywa. Głośno, wściekłym głosem krzyczy: „Nie interesują mnie te tłumaczenia! Co, u diabła, sobie wyobrażasz, że płacę ci za siedzenie?!”. Kiedy otwierasz usta, żeby coś powiedzieć, on mówi: „Dyskusja skończona”, i idzie do windy.
Twoi współpracownicy udają, że nic nie słyszeli. Kończysz zbierać swoje rzeczy i opuszczasz biuro. W drodze do domu spotykasz przyjaciela. Nadal jesteś tak zdenerwowana, że nagle raczysz go opowieścią o tym, co się właśnie zdarzyło.
Twój przyjaciel próbuje ci pomóc na osiem różnych sposobów. Po przeczytaniu każdej odpowiedzi określ krótko swoją reakcję i zanotuj ją. (Nie ma złych ani dobrych reakcji. Ważne jest to, co czujesz).
1. Zaprzeczenie uczuciom
„Nie ma żadnego powodu, aby tak się przejmować. To było prawdopodobnie po prostu zmęczenie, a ty wyolbrzymiasz całą sprawę. Na pewno nie jest tak źle. No, uśmiechnij się. Tak ładnie wyglądasz, kiedy się uśmiechasz”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
2. Odpowiedź filozoficzna
„No cóż, takie jest życie. Nie wszystko w życiu układa się tak, jak chcemy. Musisz nauczyć się podchodzić do tego spokojnie. Na tym świecie nic nie jest doskonałe”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
3. Rada
„Wiesz, co myślę? Jutro rano idź prosto do biura twojego szefa i powiedz: »Przyznaję, to był błąd«. Potem wróć do siebie i zrób to, co miałaś zrobić. Nie daj się wciągnąć w pułapkę doraźnym błahostkom. A jeśli jesteś mądra i zależy ci na utrzymaniu tej posady, zrobisz wszystko, aby podobna sytuacja nie zdarzyła się nigdy więcej”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
4. Pytania
„Jakie to dokładnie były sprawy nie cierpiące zwłoki, które sprawiły, że zapomniałaś wykonać specjalne polecenie twojego szefa?”.
„Czy nie było oczywiste, że będzie zły, jeżeli nie wykonasz tego natychmiast?”.
„Czy zdarzyło ci się wcześniej coś podobnego?”.
„Dlaczego nie poszłaś za nim, żeby zaraz mu wszystko wyjaśnić?”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
5. Obrona drugiej osoby
„Rozumiem reakcję twojego szefa. Żyje prawdopodobnie w ogromnym napięciu. Masz szczęście, że częściej nie traci cierpliwości”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
6. Żal
„Biedactwo. To okropne! Jest mi tak przykro, że aż chce mi się płakać”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
7. Psychoanalityk-amator
„Czy nie wydawało ci się nigdy, że prawdziwym powodem twojego zdenerwowania jest to, że szef przypomina ci twojego ojca? Jako dziecko przypuszczalnie bałaś się zdenerwować ojca i kiedy szef cię zbeształ, wróciły znowu twoje lęki przed odrzuceniem. Mam rację?”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
...........................................................................................
8. Odpowiedź empatyczna (próba utożsamienia się z uczuciami innej osoby)
„O rany, to przykre doświadczenie. Być narażonym na taki atak w obecności innych osób, szczególnie po tak napiętym dniu, to musiało być trudne do zniesienia!”.
Twoja reakcja: ...................................................................
...........................................................................................
Znasz już swoje reakcje na te dość typowe odpowiedzi. Teraz chciałabym powiedzieć, jak sama reaguję w niektórych przypadkach. Kiedy jestem zdenerwowana lub ktoś mnie zrani, ostatnią rzeczą, jaką chciałabym usłyszeć, jest rada czy to filozoficzna, czy psychologiczna lub formułowana z punktu widzenia innych. Takie wypowiedzi sprawiają tylko, że czuję się jeszcze gorzej niż poprzednio. Współczucie powoduje, że patrzę na siebie jak na osobę godną pożałowania; pytania spychają mnie do defensywy, a najbardziej irytujące jest, gdy słyszę, że właściwie nie mam powodu, aby czuć się tak, jak się czuję. Czuję wtedy nieodpartą potrzebę, by powiedzieć: „Och, mniejsza z tym. Nie ma o czym mówić”.
Kiedy jednak ktoś rzeczywiście mnie wysłucha, kiedy doceni mój wewnętrzny ból i da mi możliwość porozmawiania o tym, co mnie trapi, wtedy zdenerwowanie ustępuje. Jestem mniej speszona, bardziej zdolna do poradzenia sobie z moimi uczuciami i problemami.
Mogę nawet sobie powiedzieć: „Mój szef zwykle postępuje sprawiedliwie. Myślę, że powinnam była wykonać tę pracę natychmiast. Jednak ciągle nie mogę darować mu tego, co zrobił. Pójdę więc jutro wcześniej do biura i najpierw zrobię to, co było do zrobienia. A kiedy zaniosę tę pracę szefowi, powiem, jak mnie zdenerwował, odzywając się do mnie w ten sposób. Powiem mu także, że od tej chwili, gdyby miał do mnie jakieś krytyczne uwagi, byłabym zobowiązana, żeby powiedział mi to w cztery oczy”.
Ten proces jest zupełnie taki sam w przypadku naszych dzieci. One również potrafią sobie same pomóc, jeśli tylko znajdą przychylnego słuchacza i otrzymają odpowiedź empatyczną. Jednak język empatii nie jest naszą naturalną cechą, nie jest bowiem częścią naszego ojczystego języka, gdyż większość z nas wyrasta z tradycji zaprzeczania uczuciom. Aby władać nim płynnie, musimy się go nauczyć i przyswoić sobie jego metody.
A oto pewne sposoby ułatwiające dzieciom radzenie sobie z własnymi uczuciami.
ABY POMÓC DZIECKU, BY RADZIŁO SOBIE Z WŁASNYMI UCZUCIAMI:
1. Słuchaj dziecka bardzo uważnie.
2. Zaakceptuj uczucia dziecka słowami: „och”, „mmm”, „rozumiem”.
3. Nazwij te uczucia.
4. Zamień pragnienia dziecka w fantazję.
Na kilku następnych stronach zobaczysz różnice pomiędzy tymi metodami a sposobami, w jakie ludzie najczęściej udzielają odpowiedzi dziecku, które cierpi.