Conan (1) - Robert E. Howard, L. Sprague de Camp, Lin Carter - ebook

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej oraz z zasobów Fundacji Krajowy Depozyt Biblioteczny! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.  

 

Conan miał żyć około 10 000 lat temu w owianej mgłami tajemnicy erze hyboryjskiej. Ojczyzną Conana była górzysta Cymeria, kraina położona daleko na północy, dalej leżały tylko Asgard i Vanaheim (znane z mitologii nordyckiej). Conan urodził się na polu bitwy, co wedle ówczesnych przekonań wróżyło mu krwawe i brutalne życie. Powodem wybrania tak niebezpiecznego miejsca porodu, była napaść wrogich Vanirów – brzemienna matka Conana, nie zwracając uwagi na swój poważny stan, ruszyła do boju u boku współplemieńców, broniąc ziem swego klanu. Po ojcu kowalu, Conan odziedziczył duży wzrost oraz potężną budowę ciała. Podczas swojego burzliwego życia awanturnika, Conan zwiedził większość znanych krain oraz oddawał się niezliczonym zajęciom. 

 

Cykl: Conan "czarna seria", t. 1 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Fundacja Krajowy Depozyt Biblioteczny 
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Jarocin (3) 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka w Kaliszu 
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Kole 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (3) 
Miejska Biblioteka Publiczna w Mińsku Mazowieckim 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (2) 
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2) 
Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Wola m.st. Warszawy

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 245

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (9 ocen)
5
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Mapa na wyklejce powstała na podstawie notatek i szkiców Roberta E. Howarda oraz map stworzożnych przez P. Schuylera Millera, Johna D. Clarka, Davida Kylc’a i L. Sprague’a dc Campa. Notki biograficzne przed opowiadaniami zostały napisane na podstawie artykułu P. Schulyera Millera i dr. Johna D. Clarka Prawdopodobny przebieg kariery Conana (A Probable Outline of Conan's Career/ opublikowanym w The Hyborian Age (Los Angeles, 1938) oraz na podstawie rozszerzonej wersji tego eseju p.t. Nieoficjalna biografia Conana Cymeryjc^yha (An Informal Biography of Conan the Cimmerian), którego autorami są P. Schuyler Miller, John Clark i L. Sprague de Camp, a który został «publikowany w czasopiśmie poświęconym twórczości Howarda Amra (tom 2, nr 8).

Robert E. Howard

L. Sprague de Camp

Lin Carter

CONAN

przekład
Zbigniew A. Królicki

Katowice 1991

Wydawnictwo PiK

tytuł oryginału:
CONAN
Ilustracja na obwolucie
Frank Frazetta
projekt obwoluty
Tadeusz Fuczejko
Mapa i strony tytułowe
Zbigniew Mielnik
Redaktor
Ryszard Borys
Redaktor techniczny
Piotr Kasprówski
korekta
Katarzyna Pryc
List Roberta E. Howarda do P. Schuylera Millera został pierwotnie opublikowany w The Coming of
Conan, Robert E. Howard, N.Y.: Gnome Press, Inc., 1953

The Hjborian Age, part r. pierwodruk The Pantograph w numerach: lutowym, sierpniowym i październnikowo-listopadowym w 1936 roku

The Tower of the Elephant-, pierwodruk w marcowym numerze Weird Tales w 1933 roku

The Hall of the Dead', pierwodruk w lutowym numerze The Magazine of Fantasy and Science Fiction, 1967

The Cod in the Rowl-. pierwodruk we wrześniowym numerze Space Science Fiction, 1952

Rogues in the House: pierwodruk w styczniowym numerze Weird Tales, 1934

Copyright © 1967 by L. Sprague de Camp

Copyright © by Wydawnictwo Amber, Poznań and Wydawnictwo PiK, Katowice 1991

For the polish translation copyright © by Zbigniew A.Królicki

Wydawnictwo PiK, 40-956 Katowice skr.poczt.502

ISBN 83-85264-OO-O całość

ISBN 83-85264-OI-9 tom i

 WSTĘP

Robert Ervin Howard (1906-1936) urodził się w Peaster w Teksasie (a nie, jak podają gdzieniegdzie w Cross Plains), ale większość swojego życia spędził w Cross Plains, w centrum Teksasu, pomiędzy Abilene a Brownwood. Jego ojciec był miejscowym lekarzem, a oboje rodzice wywodzili się z rodzin osadników. Podstawy wykształcenia uzyskał w Cross Plains, a uzupełnił je w szkołach Brownwood — w Brownwood High School i w Howard Payne Academy. Po ukończeniu kilku kursów w Brownwood College zajął się pisaniem.

Jego chłopięca, przedwczesna dojrzałość intelektualna utrudniała mu kontakt z otoczeniem szczególnie w Teksasie. Przez pewien czas był przez rodziców tyranizowany, co spotyka wielu wspaniałych, lecz słabowitych chłopców. Częściowym tego efektem było to, źe zaczął uprawiać z zacięciem sport i ćwiczenia gimnastyczne, przede wszystkim boks i jeździectwo. Tym sposobem szybko uwolnił się od zaborczości rodziców, szczególnie, że wchodząc w wiek dojrzały, miał ponad 180 cm wzrostu i ważył około 90 kilogramów — z czego większość przypadała na mięśnie. Miał osobowość introwertyczną i nieszablonową, był zmiennego usposobienia i łatwo poddawał się emocjom, nagłym sympatiom i antypatiom. Jak wielu młodych pisarzy zachłannie czytał. Jego przyjaciółmi po piórze byli tacy pisarze fantasy jak H. P. Lovecraft i Clark Ashton Smith.

Przez ostatnie dziesięć lat (1927-1936) Howard wyprodukował ogromną ilość przede wszystkim „rozrywkowej” prozy: sport, kryminały, westerny, opowiadania historyczne, przygodowoorientalne, groza i opowieści o duchach, nie licząc poezji. Gdy dobiegał trzydziestki, zarabiał więcej na swoim pisaniu niż ktokolwiek inny w Cross Plains włączając miejscowego bankiera—  a przecież były to lata kryzysu i ceny czasopism były niewielkie, a płatności bardzo opóźnione.

Chociaż był raczej zadowolony ze swojej pracy i pełen sił jak jego bohaterowie, Howard był człowiekiem nieprzystosowanym, na granicy psychozy. Już kilka lat przed swoją śmiercią wspominał o samobójstwie. W wieku trzydziestu lat, wiedząc, że jego matka — do której był nadmiernie przywiązany jest o krok od śmierci, zakończył swoją obiecującą karierę literacką jednym strzałem. Nowela z conanowskiego cyklu „Czerwone ćwieki” i kosmiczna powieść „Almuric” zostały wydane już pośmiertnie w piśmie Weird Tales.

Howard napisał kilka cyklów opowieści z gatunku heroic fantasy większość z nich opublikowano w Weird Tales. Był niezrównanym „opowiadaczem”, którego niesłychanie barwna i łapiąca za serce narracja rozpędza akcję bez chwili przerwy na oddech. Jego bohaterowie król Kull, Conan, Bran Mak Morn, Turlogh O’Brien, Solomon Kane to ludzie ponadwymiarowi: o potężnych muskułach, gorących namiętnościach i nieposkromionych chęciach, niezmiernie łatwo dominujący w opowiadaniach, w których się pojawiają. Howard tak wyjaśniał swoje upodobanie do bohaterów o potężnych mięśniach i prostym umyśle:

„Są nieskomplikowani. Wsadź ich w kłopoty i każdy spodziewa się, że zaczną sobie łamać głowę, wymyślając coraz to sprytniejsze sposoby, by się z nich wyplątać. Ale oni są zbyt głupi, by robić coś innego niż ciąć, strzelać czy grzmocić po karkach, by wydostać się z kłopotów. (E.Hoffmann Price:,,Pamięci R.E.Howarda” w SkullFace and Others)

Ze wszystkich utworów fantasy Howarda największą popularność zdobyły opowieści o Conanie. Akcja ich toczy się w wymyślonej przez autora Erze Hyboryjskiej około dwunastu tysięcy lat temu, pomiędzy zatopieniem Atlantydy a początkiem udokumentowanej historii. Howard napisał — w każdym razie zaczął pisać—  ponad dwa tuziny opowiadań o Conanie. Osiemnaście z nich zostało opublikowanych jeszcze za życia pisarza lub tuż po jego śmierci; jedno ukazało się w fan zinie, a cała reszta w Weird Tales. Howard tak oto wyjaśnia, w jaki sposób zaczął pisać o Conanie:

,,Chociaż nie posuwam się tak daleko, by wierzyć, że opowiadania są pisane pod wpływem realnie istniejących duchów lub mocy (aczkolwiek jestem raczej przeciwny kategorycznemu stawianiu jakiejkolwiek sprawy), zastanawiałem się czasami, czy jest możliwe, by jakieś nierozpoznawalne moce przeszłości lub teraźniejszości (lub nawet przyszłości) wpływały na myśli i działania żyjących osób. Przychodzi mi to do głowy zwłaszcza, gdy myślę o tym, jak napisałem pierwsze opowiadania z serii conanowskiej. Wiem, że przez całe miesiące byłem zupełnie wyprany z pomysłów, kompletnie niezdolny do napisania czegokolwiek zdatnego do druku. Nagle człowiek o imieniu Conan pojawił się w moim umyśle i zdawał się dojrzewać bez wielkiego mojego wysiłku. Strumień opowieści spływał z mego pióra czy raczej z mojej maszyny prawie bez wysiłku z mojej strony. Nie czułem się twórcą, ale raczej człowiekiem, który opowiada dziejące się wydarzenia. Jeden epizod gonił drugi, tak że chwilami miałem trudności z opanowaniem tego materiału. Przez całe tygodnie nie robiłem nic, oprócz spisywania przygód Conana. Ten facet kompletnie opanował mój umysł i wypchnął z niego wszystko inne. Gdy świadomie próbowałem pisać cokolwiek innego, nie mogłem tego uczynić. Nie usiłuję tego wyjaśniać za pomocą wiedzy ezoterycznej czy okultyzmu, ale te fakty zdarzyły się naprawdę. Ciągle piszę o Conanie chętniej i z większym zrozumieniem, niż o jakimkolwiek innym spośród moich bohaterów. Ale prawdopodobnie przyjdzie czas, kiedy nagle stwierdzę, że  

nie jestem już w stanie przekonująco o nim pisać. W przeszłości już się to zdarzało z innymi moimi, w końcu dość licznymi, bohaterami; nagle przestaję „czuć” pomysł, jak gdyby ten człowiek, dotąd stojący tuż za mną i kierujący moimi działaniami, nagle odwrócił się i odszedł, zmuszając mnie do poszukiwania innej postaci.”

(List do Clarka Ashtona Smitha z 14 grudnia 1933 roku, opublikowany w czasopiśmie Amra  t.2 nr 39)

„Może brzmieć szokująco użycie terminu „realizm” w odniesieniu do Conana, ale prawdę mówiąc, poza jego nadnaturalnymi przygodami jest on najbardziej realistyczną postacią, jaką kiedykolwiek stworzyłem. Jest po prostu kombinacją kilku ludzi, których kiedyś znałem myślę, że właśnie dlatego pojawił się w mojej świadomości już w pełni ukształtowany, gdy pisałem pierwszą historyjkę z tej serii. Jakiś mechanizm w mojej podświadomości zebrał dominujące cechy różnych zapaśników, strzelców, przemytników, awanturników, szulerów, a także uczciwie pracujących ludzi, z którymi się kiedyś zetknąłem i przemieszał je, tworząc „zbiorczą” postać, którą nazwałem Conanem z Cymerii.”

(List do Clarka Ashtona Smitha, 23 lipca 1935 rok; opublikowany w The Howard Collector, t.I, nr 5)

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych znaczna liczba niepublikowanych tekstów ujrzała światło dzienne w zbiorach pism Howarda. Wśród nich było osiem opowiadań o Conanie — niektóre kompletne, inne w formie niedokończonych rękopisów, szkiców czy fragmentów. Przypadło mi w udziale przygotowanie większości z nich do druku i uzupełnienie tych, które były niekompletne. Napisałem także, we współpracy z moimi kolegami, Linem Carterem i Bjornem Nybergiem, kilka pastiszów uzupełniających luki w sadze. Opieraliśmy się na wskazówkach zawartych w notatkach i listach Howarda. Dwa z tych oryginalnych tekstów zamieszczone są w niniejszym tomie. Przygotowując do wydania w roku 1951 rękopis  

opowiadania „Bóg w pucharze” wprowadziłem do niego wiele zmian. W obecnym wydaniu powróciłem jednak do oryginalnego rękopisu, uzyskując wersję najbliższą oryginałowi, zawierającą tylko niezbędne minimum zmian edytorskich. Niniejszy tom jest chronologicznie pierwszą częścią kompletnej sagi o Conanie.

Heroic fantasy to nazwa, którą nadałem pewnemu podgatunkowi beletrystyki, określanemu inaczej jako literatura miecza i magii (sword and sorcery). Są to opowieści pełne akcji i przygód, rozgrywające się w mniej lub bardziej zmyślonym święcie, gdzie działa magia, a nowoczesna nauka i technologia nie zostały jeszcze odkryte. Sceną może tu być (jak w opowiadaniach o Conanie) Ziemia, o ile akcja toczy się dawno temu lub w odległej przyszłości, ale można też taką historię umieścić na innej planecie lub zgoła w innym wymiarze.

Opowieść taka łączy koloryt i rozmach historycznych romansów z atawistycznym dreszczykiem powodowanym przez duchy czy zjawiska z kręgu okultyzmu. Gdy jest dobrze napisana, dostarcza klinicznie czystej rozrywki, lepszej, niż jakikolwiek inny rodzaj prozy. Jest to literatura eskapistyczna ucieczki od codziennych problemów w świat, gdzie wszyscy mężczyźni są silni, a kobiety piękne, wszystkie problemy są proste, a życie jest pasmem nieustających przygód, gdzie nikt nie wspomina nawet o podatku dochodowym, nieprzystosowaniu społecznym czy skażeniu środowiska.

Herod fantasy powstała w Wielkiej Brytanii w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Pionierem był tu William Morris. W początkach naszego wieku Lord Dunsany i Erie R.Edison znacznie rozwinęli ten gatunek, ale dopiero pojawienie się w latach trzydziestych magazynów Weird tales i (później) Unknown Worlds dostarczyło rynku na opowieści tego typu. Napisano wtedy wiele znamienitych utworów miecza i magii. Można tu wymienić opowiadania Howarda o Conanie, Kullu i Solomonie Kane; makabryczne baśnie z Hyperborei, Atlantydy 

Averoigne i przyszłego kontynentu Zotyki pióra Clarka Ashtona Smitha; opowiadania atlantydzkie Henry’ego Kuttnera; cykl utworów C. L. Moore o Jirel z Joiry i opowiadania Fritza Leibera z serii Gray Mouser. (Mógłbym tu także wymienić Fletchera Pratta i moje opowieści o Haroldzie Shea.)

Po drugiej wojnie światowej zapotrzebowanie czasopism na opowiadania tego rodzaju wyraźnie się zmniejszyło i spodziewano się, że literatura fantasy także stanie się ofiarą wojny. Jednak opublikowanie "Władcy Pierścieni" i wielu wcześniejszych prac z tego gatunku wskrzesiło go. Teraz gatunek w pełni rozkwita i staje się nieuchronne, by jeden z jego gigantów, Robert E.Howard i najwspanialszy wytwór jego wyobraźni — saga o Conanie — byli dostępni dla każdego.

L.Sprague de Camp

przeł. Ryszard Borys

i Piotr Kasprowski 

 List R.E. Howarda do P.S. Millera

Na początku 1936 roku dwaj miłośnicy opowiadań o Conanie — P. Schuyler Miller, nauczyciel i pisarz science fiction oraz dr John D. Clark, chemik opracowali na podstawie opublikowanych wtedy opowiadań przebieg kariery Conana, a także mapę świata w Erze Hyboryjskiej. Miller napisał do Howarda o rezultatach tej pracy. Otrzymał odpowiedź skreśloną zaledwie na trzy miesiące przed śmiercią Howarda i rzucającą nieco światła na koncepcję postaci bohatera oraj tło opowieści o nim.

List R. E. Howarda

do P. S. Millera

                                                                                                   Lock Box 313 Cross Plains, Texas 10 marca 1936 r.

Szanowny Panie,

Czuję się doprawdy zaszczycony tym, że Pan i doktor Clark byliście tak zainteresowani Conanem, iż opracowaliście szkic przedstawiający przebieg jego kariery i mapę jego świata. Obie są zadziwiająco dokładne, zważywszy na skąpe dane, na jakich musieliście się opierać. Mam tu gdzieś oryginalną mapę — tę, którą narysowałem, kiedy zacząłem pisać o Conanie i spróbuję ją odnaleźć i przysłać Panom. Obejmuje tylko kraje na zachód od Vilayet i na północ od Kush. Nigdy nie próbowałem sporządzić mapy południowych i wschodnich królestw, chociaż mam w głowie dość dokładną wizję ich 

geografii. Jednakże pisząc o nich, czuję się upoważniony do pewnej swobody, ponieważ mieszkańcy zachodnich krain hyboryjskich wiedzieli równie mało o ludach i krajach na południu i wschodzie, co ludzie średniowiecznej Europy o Afryce i Azji. Pisząc o zachodnich narodach hyboryjskich, staram się trzymać w granicach znanych i ustalonych terytoriów, lecz opisując resztę świata, pozwalam sobie nieco popuścić wodze wyobraźni. Oznacza to, iż przyjąwszy pewną koncepcję geografii i etnografii, czuję się obowiązany przestrzegać jej dla dobra spójności. Moja koncepcja Wschodu i Południa nie jest tak klarowna i arbitralna.

Co do Kush, jednak, to jest ono jednym z czarnych królestw na południe od Stygii, w istocie najdalej wysuniętym na północ i nazwą tą określa się całe południowe wybrzeże. To oznacza, że gdy Hyboryjczyk mówi o Kush, zazwyczaj rozumie pod tym mianem nie samo królestwo, jako jedno z wielu, lecz całe Czarne Wybrzeże. I jest skłonny nazywać każdego czarnego człowieka Kuszytą, obojętnie czy ma do czynienia z mieszkańcem Keshanu, Darfaru, Puntu, czy też właściwego Kush. To naturalne, ponieważ Kuszyci byli pierwszymi czarnoskórymi, jakich napotkali Hyboryjczycy — barachańscy piraci, którzy handlowali i walczyli z nimi.

Co do tego, jaki los czeka Conana prawdę mówiąc, nie mogę tego przewidzieć. Pisząc te opowiadania, nie miałem wrażenia, że je tworzę, lecz raczej, że spisuję kronikę jego przygód, które mi opowiedział. Stąd te częste przeskoki i brak chronologicznego porządku. Przeciętny poszukiwacz przygód, opowiadając o swoim bujnym życiu, rzadko trzyma się jakiegoś ustalonego planu, lecz opisuje epizody, które wydarzyły się w różnych miejscach i czasie, w miarę, jak je sobie przypomina.

Opracowany przez Panów przebieg kariery Conana w znacznym stopniu pokrywa się z moimi wyobrażeniami. Różnice są niewielkie. Tak jak Panowie wyliczyli, Conan miał około  

siedemnastu lat, gdy został przedstawiony czytelnikom w „Wieży Słonia”. Mimo iż nie był jeszcze dorosłym mężczyzną, był bardziej dojrzały niż przeciętny cywilizowany młodzieniec w jego wieku. Urodził się na polu bitwy, gdy jego szczep walczył z hordą Vanirów. Ziemia, do której rościł sobie prawa jego klan, leżała na północnym zachodzie Cymerii, ale Conan, choć rodowity Cymerianin, miał w żyłach krew różnych ras. Jego dziad był członkiem szczepu z południa, który uciekł od swoich z powodu krwawej waśni i po długiej wędrówce znalazł w końcu schronienie wśród ludzi Północy. Za młodu, przed swoją ucieczką, uczestniczył w wielu wyprawach na hyboryjskie kraje i może to opowieści o nich sprawiły, że Conan od dziecka pałał żądzą ich ujrzenia. Wielu rzeczy dotyczących życiorysu Conana sam nie jestem pewien. Nie wiem na przykład, kiedy po raz pierwszy ujrzał cywilizowanych ludzi. Mogło to być w Vanarium lub mógł też wcześniej złożyć jakąś pokojową wizytę w którymś z pogranicznych miasteczek. Podczas oblężenia Vanarium, choć miał dopiero czternaście lat, był już godnym przeciwnikiem. Miał sześć stóp wzrostu i ważył 180 funtów, chociaż jeszcze nie przestał rosnąć.

Między Vanarium a przybyciem Conana do miasta złodziei w Zamorze upłynął prawie rok. W tym czasie wrócił na północne ziemie swego szczepu i odbył pierwszą podróż poza granice Cymerii. Co dziwne, to że wyprawił się na północ, a nie na południe. Dlaczego i jak, nie jestem pewien, ale spędził kilka miesięcy wśród Esirów, walcząc z Vanirami oraz Hyperborejczykami. Nienawiść do tych ostatnich pozostała mu na całe życie i wpływała później, kiedy został królem Akwilonii, na prowadzoną przez niego politykę. Schwytany przez nich, uciekł na południe i przybył do Zamory w samą porę, by pojawić się na kartach opowieści.

Nie jestem pewien, czy przygoda opisana w opowiadaniu „Dom pełen łotrów” miała miejsce w Zamorze. Istnienie przeciwnych obozów politycznych zdaje się wskazywać na inne miejsce, ponieważ w Zamorze panował absolutny despotyzm, nie tolerujący żadnych różnic w poglądach politycznych. Moim zdaniem miasto, w którym nastąpiły te wydarzenia, było jednym z małych państw— miast na zachód od Zamory, które Conan odwiedził po jej opuszczeniu. Wkrótce potem wrócił na krótko do Cymerii, a i później od czasu do czasu powracał w swe rodzinne strony.

Chronologiczny porządek jego przygód niemal pokrywa się z tym, jaki Panowie opracowali, tyle że jest nieco bardziej rozciągnięty w czasie. Conan miał prawie czterdziestkę, gdy objął tron Akwilonii, a czterdzieści cztery lub czterdzieści pięć lat w czasie ,,Godziny smoka”. Nie miał jeszcze męskiego potomka, ponieważ nigdy żadnej kobiety nie uczynił swą prawowitą małżonką, zaś synów konkubin, których miał całe mnóstwo, nie uznawano za dziedziców tronu.

Królem Akwilonii był, jak sądzę, przez wiele lat trudnego i niespokojnego panowania, kiedy cywilizacja hyboryjska osiągnęła apogeum swojego rozkwitu, a każdy król miał imperialne ambicje. Z początku walczył tylko w obronie swojego państwa, lecz moim zdaniem w końcu został zmuszony do prowadzenia agresywnych działań. Czy udało mu się dzięki podbojom stworzyć potężne imperium, czy też poległ, próbując tego dokonać nie wiem.

Wiele podróżował, nie tylko zanim został królem, ale i później. Zwiedził Khitaj i Hyrkanię oraz jeszcze mniej znane rejony na południe od tego pierwszego kraju i na północ od drugiego. Odwiedził nawet bezimienny kontynent zachodniej półkuli i włóczył się wśród przylegających doń wysp. Nie mogę przewidzieć ile z tych jego wędrówek zostanie przelane na papier. Bardzo zainteresowały mnie Pańskie wzmianki dotyczące odkryć na Półwyspie Yamal — po raz pierwszy o tym słyszę. Niewątpliwie Conan zetknął się bezpośrednio z ludem, który stworzył tę cywilizację, a przynajmniej z jego przodkami. 

List do P. S. Millera

Mam nadzieję, że zainteresuje Panów „Era Hyboryjska”. Załączam kopię oryginalnej mapy. Tak, Napoli bardzo dobrze poradził sobie z Conanem, chociaż czasami wydaje się nadawać jego rysom pewien rzymski charakter, co nie jest zgodne z moim wyobrażeniem. Jednak nie do tego stopnia, aby się awanturować.

Mam nadzieję, że przedstawione fakty wyczerpująco odpowiadają na Panów pytania. Z najwyższą przyjemnością przedyskutuję z Panami inne epizody sagi o Conanie lub przedstawię szczegóły dowolnego etapu jego kariery albo hyboryjskiej historii czy geografii. Jeszcze raz dziękuję za zainteresowanie i łączę najlepsze życzenia dla Pana i doktora Clarka.

Serdecznie pozdrawiam —

Robert E. Howard

P.S. Nie wspomniał Pan, czy życzy Pan sobie, abym zwrócił mapę i esej, więc pozwalam je sobie zachować w celu pokazania paru przyjaciołom; jeżeli chce je Pan odzyskać, proszę dać mi znać. 

 Era Hyboryjska 

„Era hyboryjska”, o której Howard wspomina w poprzednim liście, to esej napisany przez niego kilka lat wcześniej, kiedy zaczyna pisać opowiadania o Conanie, W tym szkicu przedstawił pseudohistorię prehistorycznych czasów, które wykorzystał jako tło swoich opowieści. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy pisał list do Millera, wysłał kopię tego eseju do H. P. Eorecrafta, twórcy niesamowitych opowiadań, prosząc, aby przekazał go do opublikowania w „The Pantagraph” Donaldowi A. Wollheimowi, miłośnikowi sf, który później stał się pisarzem i wydawcą fantastyki. Wybrane fragmenty zastały wydrukowane w tym magazynie, zanim przestał się ukazywać, a cały szkic Został opublikowany przez inną grupę fanów w formie broszury w 1938 roku. Pierwsza część „Ery hyboryjskiej” mówi o wypadkach poprzedzających czasy Conana. Oto całość wraz z przepraszającą notką Howarda wyjaśniającą, iż nie chce, aby ten esej był traktowany jako powabna próba własnej interpretacji historii.

„Niczego w poniższym artykule nie należy uznawać za próbę przedstawienia jakiejś teorii stojącej w sprzeczności z uznaną historią. Jest to po prostu fikcyjne tło szeregu opowiadań. Kiedy przed kilku laty zacząłem pisać opowieści o Conanie, przygotowałem tę „historię” jego ery i żyjących w niej ludzi, w celu przydania bohaterowi i jego sadze większej wiarygodności. Stwierdziłem też, że trzymając się tych „faktów” i ducha tej historii w trakcie pisania, łatwiej mi wyobrazić sobie (a zatem i przedstawić) bohatera jako istotę z krwi i kości niż papierową postać. Pisząc o nim i o jego przygodach w różnych królestwach jego ery, nigdy nie pogwałciłem niżej podanych „faktów” czy „historii”, lecz trzymałem się ich tak ściśle, jak pisarz tworzący powieść historyczną trzyma się rzeczywistej historii. Wykorzystywałem tę „historię” jako przewodnik do wszystkich opowiadań z tego cyklu, jakie napisałem.”

ERA HYBORYJSKA

O epoce znanej nemedyjskim kronikarzom jako Era Przed Kataklizmem niewiele wiadomo prócz jej ostatniego okresu, a i ten owiany jest mgłą legend. Znana nam historia rozpoczyna się u schyłku cywilizacji Przed Kataklizmem, zdominowanej przez królestwa Kamelii, Waluzji, Werulii, Gron daru, Thule i Komorii. Ich ludy mówiły podobnym językiem, świadczącym o wspólnym pochodzeniu. Istniały też i inne królestwa, równie wysoko rozwinięte, lecz zamieszkałe przez inne, najwidoczniej starsze, rasy.

Barbarzyńcami owej epoki byli Piktowic, żyjący na wysepkach położonych daleko na Zachodnim Oceanie, Atlantydzi, którzy zamieszkiwali mały kontynent między Wyspami Piktyjskimi a głównym, czyli Thuriańskim kontynentem oraz Lemuryjczycy, osiedleni na łańcuchu dużych wysp wschodniej półkuli.

Były też rozległe połacie niezbadanych lądów. Cywilizowane kraje, chociaż nadzwyczaj wielkie, zajmowały stosunkowo niewielką część ziemskiego globu. Najdalej wysuniętym na zachód państwem Thuriańskiego kontynentu była Waluzja, na wschód Grondar. Na wschód od Grondaru, którego mieszkańcy reprezentowali niższy poziom cywilizacyjnego rozwoju niż pokrewne im ludy innych królestw^, rozciągał się bezmiar dzikich i nagich pustyń. W miejscach, gdzie ziemia była mniej jałowa, w dżunglach i w górach żyły rozproszone na znacznej przestrzeni szczepy i plemiona prymitywnych dzikusów. Daleko na południu istniała tajemnicza cywilizacja nie mająca nic wspólnego z kulturą thuriańską i wyraźnie stworzona przez  

rasę starszą od ludzkiej. Na wschodnich wybrzeżach kontynentu żyła inna rasa, ludzka, lecz niethuriańska i tajemnicza, z którą od czasu do czasu kontaktowali się Lemuryjczycy. Ten lud zapewne przybył z mrocznego i bezimiennego lądu leżącego gdzieś na wschód od Wysp Lemuryjskich.

Cywilizacja thuriańska chyliła się ku upadkowi; jej armie składały się głównie z barbarzyńskich najemników. Ich generałami, politykami, a często i królami byli Piktowie, Atlantydzi i Lemuryjczycy. Waśnie między królestwami i wojny pomiędzy Waluzją a Komorią, jak również podboje, dzięki którym Atlantydzi utworzyli państwo na stałym lądzie, są bardziej legendą niż wiarygodnymi przekazami historycznymi.

Później światem wstrząsnął Kataklizm. Atlantyda i Lemuria pogrążyły się w falach, a Wyspy Piktyjskie wypiętrzyły się i utworzyły górski łańcuch nowego kontynentu. Całe obszary Thuriańskiego Kontynentu zniknęły pod wodą lub, zatonąwszy, zmieniły się w wielkie jeziora lub śródlądowe morza. Wulkany wybuchły i straszliwe trzęsienia ziemi wstrząsnęły posadami wspaniałych stolic imperiów. Całe narody zostały starte z powierzchni ziemi.

Barbarzyńcom powiodło się lepiej niż cywilizowanym ludom. Mieszkańcy Wysp Piktyjskich wyginęli, lecz wielka kolonia Piktów założona wśród wzgórz przy południowej granicy Waluzji i służąca jako osłona przed obcym najazdem przetrwała nietknięta. Kontynentalne królestwo Atlantydów również ominęła powszechna zagłada i tysiące ich współplemieńców przybyło doń na statkach z tonącego lądu. Wielu Lemuryjczykom udało się umknąć na wschodni brzeg Kontynentu Thuriańskiego, który był stosunkowo nietknięty kataklizmem. Tam popadli w niewolę u zamieszkującego to wybrzeże starożytnego ludu, a ich historia na długie tysiąclecia stała się historią brutalnego ucisku.

W zachodniej części kontynentu zmieniające się warunki stworzyły dziwne formy życia roślinnego i zwierzęcego. Gęste dżungle pokryły równiny, wielkie rzeki przedarły się do oceanu, wypiętrzyły się wysokie góry, a jeziora zalały ruiny prastarych miast w żyznych dolinach. Do kontynentalnego królestwa Atlantydów ściągały z zatopionych obszarów miriady zwierząt i dzikusów — małp i małpoludów. Zmuszeni do nieustannej walki o byt, zdołali jednak jakoś zachować resztki swej wysoko zaawansowanej, barbarzyńskiej kultury. Pozbawieni metali i rud zaczęli obrabiać kamień jak ich przodkowie i wspięli się na wyżyny tej sztuki, gdy ich walcząca o przetrwanie cywilizacja zetknęła się z potężnym narodem Piktów. Ci również powrócili do obrabiania krzemienia, lecz ich populacja powiększała się szybciej i była bardziej biegła w sztuce wojennej. Nie wykazywali artystycznych talentów Atlantydów; byli prymitywniejszą, bardziej praktyczną i płodną rasą. Nie pozostawili żadnych malowideł ani rzeźb ze słoniowej kości jak ich wrogowie, lecz mnóstwo zadziwiająco skutecznej krzemiennej broni.

Te dwa królestwa epoki kamiennej starły się ze sobą i po wielu krwawych wojnach, dzięki znacznej przewadze liczebnej, Piktowie zepchnęli Atlantydów z powrotem do poziomu dzikusów, a ich własna cywilizacja zatrzymała się w rozwoju. Pięćset lat po Kataklizmie barbarzyńskie królestwa zniknęły z powierzchni ziemi. Pozostał tylko szczep dzikusów Piktów toczących nieustanne boje z innymi dzikusami  — Atlantydami. Liczni i zjednoczeni Piktowie mieli przewagę nad Atlantydami, których naród rozproszył się na szereg niezależnych klanów.

Taki był w owym czasie Zachód.

Na dalekim wschodzie, odcięci od reszty świata gigantycznymi górami i łańcuchami powstających jezior, Lemuryjczycy nadal pędzą żywot niewolników. Odległe południe wciąż spowija mgła tajemnicy. Nietknięte przez Kataklizm, pozostaje w rękach przedludzkich ras. Wśród niskich wzgórz na południowym wschodzie zamieszkują niedobitki jednego z niewaluzyjskich narodów Thuriańskiego Kontynentu — lud zwany Zhemri. Tu i ówdzie są porozrzucane po świecie klany prymitywnych małpoludów, zupełnie nieświadomych powstania i upadku wielkich cywilizacji. Jednak daleko na północy powoli powstaje nowy naród.

W czasach Kataklizmu grupa dzikusów o poziomie rozwoju niewiele wyższym od neandertalczyka umknęła na północ, ratując życie. Znaleźli tam śnieżną krainę zamieszkałą jedynie przez dzikie, śnieżne małpy ogromne, kudłate, białe zwierzęta, najwidoczniej zadomowione w tym klimacie. Walczyli z nimi, aż zepchnęli je za Krąg Polarny na oczywistą, jak sądzili, zgubę. Jednak małpoludy przystosowały się do nowego, niesprzyjającego otoczenia i przetrwały.

Po tym jak wojny Piktów z Atlantydami zniszczyły to, co mogło być zalążkiem nowej cywilizacji, kolejny, mniejszy kataklizm jeszcze bardziej zmienił wygląd kontynentu, pozostawiając wielkie śródlądowe morze z łańcuchem wysp, które jeszcze bardziej oddzieliło wschód od zachodu, a następujące po sobie trzęsienia ziemi, powodzie i erupcje wulkanów dokończyły dzieła zniszczenia barbarzyńskich plemion, zapoczątkowanego przez ich plemienne wojny.

Tysiąc lat po tym mniejszym kataklizmie zachodni świat stał się dziką krainą dżungli, jezior i rwących rzek. Wśród porośniętych lasem wzgórz na północnym zachodzie bytują koczownicze stada małpoludów nie znających mowy ani umiejętności rozniecania ognia czy używania narzędzi. To potomkowie Atlantydów, którzy stoczyli się na powrót w chaos zezwierzęcenia, z jakiego ich przodkowie z takim trudem podźwignęli się przed wiekami. Na południowym zachodzie żyją rozproszone szczepy zdegenerowanych, zamieszkujących w jaskiniach dzikusów, porozumiewających się prymitywną mową, którzy nadal zwą się Piktami, lecz miano to stało się już tylko synonimem słowa „człowiek” — którym to pojęciem odróżniali się od dzikich bestii, z którymi współzawodniczyli o żywność i miejsce do życia. Ta nazwa jest jedynym ogniwem łączącym ich z przodkami. Ani ci nędzni Piktowie, ani zmałpiali Atlantydzi nie mieli żadnego kontaktu z innymi narodami czy szczepami.

Daleko na wschodzie Lemuryjczycy, niemal stoczywszy się do poziomu zwierząt w okrutnej niewoli, wzniecili powstanie i pokonali swoich panów. Teraz są dzikusami bytującymi na ruinach obcej cywilizacji. Niedobitki pokonanego przez nich ludu, które uszły wściekłości swych niewolników, ruszyły na zachód. Najechały na to tajemnicze, przedludzkie królestwo południa i zdobyły je, ustanawiając własną kulturę, nieco zmienioną w wyniku kontaktu ze starszą rasą. To nowe królestwo nazwano Stygią i wygląda na to, że niektórzy jej dawni mieszkańcy zdołali tam przetrwać, a nawet byli darzeni czcią, choć rasa jako taka została starta z powierzchni ziemi.

Tu i ówdzie małe grupki dzikusów wykazują oznaki powolnego rozwoju cywilizacyjnego, jednak są one nieliczne i trudne do określenia. Jednak na północy plemiona rosną w siłę. Ten lud zwie się Hyboryjczykami albo Hyborami; ich bogiem był Bor—  legenda głosiła, że był to jakiś wielki wódz żyjący jeszcze wcześniej niż król, który przyprowadził ich na północ w dniach Wielkiego Kataklizmu, pamiętanego już tylko w Ludowych bajaniach.

Hyboryjczycy opanowali północne ziemie i zaczęli powoli napierać na południe. Jak dotąd nie napotkali żadnych innych ras; toczą wojny jedynie między sobą. Piętnaście stuleci w północnych krainach zmieniło ich w rosłą, płowowłosą i szarooką, a przy tym krzepką i wojowniczą rasę, już wtedy wykazującą dobrze wykształcone zdolności artystyczne. Żyją jeszcze głównie z łowów, ale ich południowe szczepy już od kilku wieków hodują bydło. Tylko jeden wypadek przerwał ich dotychczasową całkowitą izolację od innych narodów — wędrowiec powracający z dalekiej północy przyniósł wieść, że uważane za bezludne lodowe pustkowia są zamieszkane przez liczne plemię małpoludów, wywodzących się, jak przysięgał, od małp wypartych przez przodków Hyboryjczyków z bardziej nadających się do zamieszkania ziem. Wędrowiec namawiał, aby wysłać zbrojny oddział za Koło Podbiegunowe i wyciąć w pień te bestie, które przysięgał przekształcały się w prawdziwych ludzi. Wyśmiano go; zaledwie niewielka gromadka żądnych przygód, młodych wojowników podążyła z nim na Północ; żaden z nich nie wrócił.

Jednak szczepy hyboryjskie parły na południe i w miarę wzrostu ich liczebności ten ruch przybierał na sile. Następne stulecie było wiekiem wędrówek i podbojów. Po kartach historii przepływał nieustannie zmieniający się kalejdoskop plemion i szczepów.

Spójrzmy na świat pięćset lat później. Szczepy płowowłosych Hyboryjczyków przesunęły się na południe i na zachód, podbijając i niszcząc wiele małych, nieznanych narodów. Wchłonąwszy krew podbitych ludów, potomkowie pierwszych migracji zaczynają już wykazywać odmienne cechy genetyczne, zaś na nich gwałtownie napierają kolejne fale plemion o czystej krwi, spychające ich przed sobą jak miotła, z grubsza zmiatająca śmiecie, co prowadzi do jeszcze gruntowniejszego przemieszania się cech.

Jak dotychczas zdobywcy nie zetknęli się z żadną ze starszych ras. Na południowym wschodzie potomkowie Zhemri, zasileni nową krwią w wyniku wchłonięcia jakiegoś nieznanego plemienia, starają się wskrzesić choćby cień dawnej świetności swej prastarej cywilizacji. Na zachodzie zmałpiali Atlantydzi rozpoczynają długą wspinaczkę po drabinie ewolucji. Dla nich cykl rozwoju zamknął się; już dawno zapomnieli o tym, że niegdyś byli ludźmi; nieświadomi dawnego stanu rzeczy rozpoczynają nowy marsz bez pomocy i obciążeń, jakimi są wspomnienia. Na południe od nich Piktowie pozostają dzikusami, zdając się wbrew prawom natury nie rozwijać ani nie cofać w rozwoju. Daleko na południu drzemie tajemnicze,  

starożytne królestwo Sygia. Na jej wschodnich granicach bytują koczownicze plemiona prymitywnych nomadów, już wtedy znanych jako Synowie Shemu.

Obok Piktów, w rozległej dolinie Zingg, pod osłoną wielkich gór, bezimienny szczep dzikusów uznawany za pokrewny Shemitom wytworzył zaawansowaną kulturę rolniczą.

Jeszcze jeden czynnik dodał impetu hyboryjskiej migracji. Pewne plemię odkryło sposób wznoszenia kamiennych budowli i niebawem powstało pierwsze królestwo Hyboryjczyków prymitywne i barbarzyńskie królestwo Hyperborei, któremu początek dała toporna forteca z głazów, wzniesiona dla obrony przed wrogiem. Plemię to szybko porzuciło swoje namioty z końskich skór na rzecz domów z kamienia, zbudowanych niezdarnie, lecz solidnie. Tak zabezpieczeni rośli w siłę. Historia świata zna niewiele bardziej brzemiennych wydarzeń niż powstanie tego prymitywnego, wojowniczego państwa, którego lud nagle porzucił koczowniczy tryb życia i jął wznosić domostwa z nieociosanych głazów, otoczone cyklopowymi murami — a dokonała tego rasa, która dopiero co wyszła z epoki kamienia gładzonego i przez przypadek odkryła najprostsze zasady sztuki budowlanej.

Powstanie królestwa Hyperborei dało impuls do migracji wielu innym plemionom, bowiem pokonane w wojnie lub nie chcące stać się lennikami swoich zamieszkałych w zamkach pobratymców, liczne klany ruszyły w długą wędrówkę, wiodącą przez niemal pół świata. A zamieszkujące północne ziemie plemiona zaczęły już być niepokojone przez jasnowłosych, olbrzymich dzikusów, niewiele bardziej zaawansowanych w rozwoju niż małpoludy.