Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W pogoni za majątkiem, pozycją, koroną i… szczęściem!
Pogoń – nazwa herbu Czartoryskich, w trafny sposób oddaje historię tego prężnie działającego i wpływowego rodu. Autor książki – Witold Banach - podkreśla, że rodzina ta bardzo przemyślanie i konsekwentnie dążyła do zdobycia magnackiego prestiżu, przeprowadzenia reform państwa, a nawet zdobycia tronu.
„Czartoryscy, czyli wieczna pogoń” to pozycja, która w zaskakującym stylu ukazuje etapy ich drogi na polityczny szczyt, z uwzględnieniem wielu ważnych i przełomowych momentów, zarówno dla poszczególnych członków książęcej familii, jak i całej Rzeczpospolitej. Losy rodziny i kraju splatają się, tworząc wartką opowieść, pełną sukcesów i zwycięstw, ale także intryg i starć. Na zakończenie nie zabraknie historii o skomplikowanych losach kolekcji Czartoryskich oraz o muzealnej transakcji stulecia i związanych z nią kontrowersjach.
Witold Banach – pisarz i publicysta, dyrektor Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego, autor wielu książek dotyczących historii tego miasta oraz „Radziwiłłów”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 636
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Właśnie przedstawiam pokornie,
to jest rzecz umówiona, i te wszystkie spiski
Kieruje, jak wiem pewnie, Książę Czartoryski.
Adam Mickiewicz, „Dziady”
Część III, akt I, scena VIII
WSTĘP
CZARTORYSCY OBOK RADZIWIŁŁÓW NALEŻĄ do rodów historycznych najlepiej utrwalonych w pamięci zbiorowej Polaków. Ci drudzy przez stulecia wiedli faktyczny prymat w Wielkim Księstwie Litewskim, później czytelnicy Sienkiewiczowskiego Potopu czy też odbiorcy jego adaptacji filmowej stworzyli sobie określony wizerunek rodu przez – delikatnie mówiąc – uproszczony obraz Bogusława i Janusza Radziwiłłów. Dzisiaj czytelników Sienkiewicza jest chyba znacznie mniej, a obraz filmowy choćby Potopu skutecznie wypierają produkcje w rodzaju Gry o tron czy Wiedźmina.
Wydaje się, że podobnie jak w historii faktycznej, tak w przestrzeni medialnej Radziwiłłów prześcignęli Czartoryscy. Być może dlatego, że mają po swojej stronie najsłynniejszy artefakt, który widział prawie każdy, nawet jeżeli jego noga nie przekroczyła progu żadnego muzeum. Portret Damy z gronostajem Leonarda da Vinci jest najsłynniejszym obiektem muzealnym w Polsce, często skupiającym uwagę mediów, co szczególnie widoczne stało się podczas transakcji sprzedaży kolekcji Czartoryskich.
Historia tego rodu była swoistym fenomenem, ponieważ nawet ich bardzo wczesna proweniencja (wcześniejsza od Radziwiłłów) aż do końca XVII wieku nie pozwoliła im odegrać większej roli w życiu politycznym Rzeczypospolitej. Długo nie zajmowali najważniejszych stanowisk państwowych, a pozycję majątkową mieli raczej mizerną.
– pisał Jerzy hrabia Dunin-Borkowski w przedmowie do Almanachu błękitnego. Genealogia żyjących rodów polskich (Lwów 1908). W zamieszczonej przez autora tabeli Czartoryscy z liczbą dziewięciu senatorów zajmują dopiero piąte miejsce, po Radziwiłłach (40), Sapiehach (38), Ogińskich (19) i Lubomirskich (17).
We wstępie do pierwszego wydania książkowego Wspomnień księcia Janusza Radziwiłła (Warszawa 2001) redagujący całość Jerzy Jaruzelski dokonał podsumowania ilości biogramów przedstawicieli tzw. historycznych rodów pomieszczonych w Polskim Słowniku Biograficznym. Według ówczesnego stanu (od 1935 do 2000 roku to biograficzne kompendium doprowadzono do 40 tomów i litery S) w wydawnictwie prym wiodły rody następujące: Potoccy w liczbie biogramów 124, Radziwiłłowie – 92, Sapiehowie – 81, Lubomirscy – 45. W zestawieniu Jaruzelskiego nie pojawili się Czartoryscy, ale, uzupełnijmy, potomkowie Olgierda wypadają znacznie skromniej, w tomie 4 z 1938 roku ich liczba wynosiła 35. Spośród wymienionych wtedy Czartoryskich ponad dwie trzecie stanowią postacie, których aktywność przypadała na wieki XVIII i XIX.
A jednak wydaje się, że w dzisiejszych czasach właśnie Czartoryscy są najbardziej rozpoznawalnym rodem arystokratycznym w Polsce.
Niniejsza książka jest subiektywną opowieścią o dziejach rodu Czartoryskich herbu Pogoń Litewska. Konstrukcja, jaką proponuję, jest próbą dosłownego przedstawienia ich „pogoni dziejowej” rozłożonej na pokolenia: począwszy od budowania lokalnego (Wołyń) znaczenia politycznego, przez zdobywanie dostojeństw, pomnażanie majątku (także dzięki intratnym małżeństwom), aż po walkę o najwyższą stawkę – reformę państwa i ozdobienie koroną skroni któregoś z Czartoryskich. Przedstawiam historię rodu, począwszy od ruskich kniaziów Czartoryjskich, którzy nie bez wahań zaakceptowali unię lubelską i dopiero w czasach Batorego stali się wiernymi rycerzami Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jak wiele innych ruskich rodów dla zapewnienia sobie ścieżki obywatelskiego awansu dokonali konwersji wyznaniowej od prawosławia do katolicyzmu.
Swój program Czartoryscy zrealizowali późno, połowicznie, w kontrowersyjny sposób (z pomocą wojsk rosyjskich) i na krótko. Promotorzy i architekci przemian, książęta Michał i August Czartoryscy, doczekali wprawdzie zmiany, ale wyobrażali ją sobie inaczej. Korona dla ich siostrzeńca Stanisława Augusta Poniatowskiego nie była ich celem, ale też Adam Kazimierz, syn księcia Augusta (Michał nie miał męskiego potomka), korony nie chciał.
Po kilkunastu miodowych miesiącach relacje z nowym monarchą stały się napięte, kuratela możnych wujów zaczęła przeszkadzać królowi Stasiowi. Wkrótce zaczęły się kłopoty, spowodowane naciskami ambasadora Repnina i dylematem: ustąpić w sprawie dysydentów czy w sprawie liberum veto. Czartoryscy byli nieprzejednani. Skończyło się konfederacją barską i pierwszym rozbiorem Polski. Później doszło do groteskowej „wojny” dwóch kuzynów (króla Stasia i księcia Adama Kazimierza), która przeszła do historii jako „afera Dogrumowej”. Jej konsekwencje dotrwały aż do pierwszych miesięcy sejmu zwanego później Wielkim. Z początku król i Czartoryscy stali po dwóch stronach barykady, neofamilia podjęła swoją kolejną pogoń za reformą i koroną. Roztropny monarcha chciał realizować reformy przy wsparciu i za zgodą Katarzyny, obóz Czartoryskich wpisał się w antyrosyjskie nastroje i wybrał koniunkturalną opcję pruską. W końcu jednak drogi króla i Czartoryskich zeszły się w obozie patriotycznym, zwieńczonym Konstytucją 3 maja. Niestety, reformy Sejmu Wielkiego skończyły się interwencją i unicestwieniem państwa. Wtedy owa wyjątkowa kobieta, Izabela z Flemmingów Czartoryska, przez ideę puławską realizowała już projekt ocalenia narodowej tożsamości, wyrażony w słowach: „Ojczyzno! Nie mogłam Cię obronić, niech Cię przynajmniej uwiecznię”.
Czasy napoleońskie postawiły przed Czartoryskimi dramatyczną alternatywę, w której zręcznie podzielili się rolami. Książę Adam Jerzy, starszy syn księżnej Izabeli, liczył na urządzenie Europy w oparciu o przyjaźń z carem Aleksandrem I, we współpracy z Anglią, w dodatku naiwnie wierzył, że w polityce można kierować się zasadami. Nie powiódł się jego plan zniszczenia, przeciwnie, musiał uczestniczyć w montowaniu aliansu zaborców przeciwko Napoleonowi, który zakończyła klęska pod Austerlitz w 1805 roku. Gdy szykowało się na drugą wojnę polską, najpierw wybrał postawę neutralnego wyczekiwania, a później realizował swoją osobistą pogoń za carem Aleksandrem w misji ocalenia czegokolwiek z Księstwa Warszawskiego. Czartoryski nie został wicekrólem ani namiestnikiem Królestwa Polskiego, nie przekonał cara do włączenia ziem zabranych, nie mógł zapobiec łamaniu konstytucji, którą współredagował. W realnej polityce poniósł porażkę, za to królestwo ducha Czartoryskich, promieniujące z Puław, Krzemieńca i Wilna, z powodzeniem funkcjonowało do nocy listopadowej.
Książę w dwuznacznych okolicznościach opuścił terytorium Królestwa Polskiego. Jeszcze w trakcie działań wojennych dziejowa pogoń Czartoryskich zamieniła się w ucieczkę na bezpieczną emigrację i exodus dziedzictwa pamięci zgromadzonego przez księżną Izabelę i jej syna.
W planie politycznym Hotelu Lambert odzyskanie niepodległości widziano przede wszystkim w politycznym i militarnym zaangażowaniu zachodnich mocarstw Anglii i Francji oraz rozbiciu jedności państw zaborczych, a w obszarze kształtu ustrojowego odrodzonej Polski wyrażał się on w słowach „najpierw być, a potem jak być”. Niestety, za życia księcia Czartoryskiego nie pojawiła się realna szansa sprzyjająca odzyskaniu niepodległości.
Dopiero po śmierci „króla de facto”, w latach sześćdziesiątych XIX wieku, radykalnie zmieniła się sytuacja w zaborze austriackim, w którym Polacy mogli nie tylko dostąpić najwyższych urzędów w państwie (z premierem włącznie), ale też zyskali autonomię i praktycznie nieskrępowaną swobodę w rozwoju edukacji i życia kulturalnego. Korzystają z niej potomkowie Konstantego Adama (brata przywódcy Hotelu Lambert), protoplasty gałęzi wiedeńskiej, wielkopolskiej i pełkińskiej Czartoryskich.
Gałąź paryska Czartoryskich przeniosła się do kraju (Kraków i Gołuchów w Wielkopolsce), dawny projekt polityczny przeistoczył się w kulturowy. W 1874 roku książę Władysław Czartoryski doprowadził do otwarcia w Krakowie Muzeum Książąt Czartoryskich, do którego stopniowo wracały zbiory z Paryża, wzbogacane o kolejne zakupy i darowizny. Pielęgnowanie dziedzictwa kulturowego ojczyzny zapoczątkowane przez Izabelę z Flemmingów Czartoryską i jej męża Adama Kazimierza rodzina kontynuowała aż do wybuchu drugiej wojny światowej.
Niniejsza książka nie jest zatem monografią rodu obejmującą historię linii klewańskiej (linia korecka wymarła w początkach XIX wieku), której liczni przedstawiciele żyją do dzisiaj w Polsce i za granicą, ale opowieścią o skomplikowanej drodze, od wznoszenia się na polityczne szczyty jednego z najważniejszych rodów Rzeczypospolitej, przez jego polityczny projekt mający na celu reformę, a później odzyskanie państwa, aż po – w następstwie wydarzeń drugiej wojny światowej – oderwanie rodu od kolekcji tworzonej przez pokolenia Czartoryskich i sprzedaż materialnego dziedzictwa, które zgromadzili.
Witold Banach
Kołątajew – Nieborów – Antonin – Ostrów Wielkopolski,
listopad 2018 – listopad 2021
PROLOG, CZYLI „RODOWÓD ICH BARDZO NIEPEWNY”
RÓD CZARTORYSKICH WYWODZI SIĘ od wielkiego księcia litewskiego Giedymina, założyciela dynastii Giedyminowiczów, dziada Jagiełły. Jego wnuk Konstanty był pierwszym księciem na Czartorysku, „starożytnej osadzie” wołyńskiej nad Styrem. Problem w tym, że w literaturze podaje się w wątpliwość, czy rzeczywiście ojcem Konstantego był książę Olgierd – następca Giedymina na wielkoksiążęcym tronie. Spór o Olgierda jako praojca rodu toczy się co najmniej od sformułowania Juliana Bartoszewicza, który w tomie 6 Encyklopedii powszechnej Samuela Orgelbranda z 1861 roku w pierwszym zdaniu napisał: „Rodowód ich bardzo niepewny”.
W literaturze lat międzywojennych polemizowano na temat tajemniczego Konstantego, którego syn Wasyl był już niekwestionowanym przodkiem kolejnych pokoleń Czartoryskich. Problem w tym, że część badaczy podała w wątpliwość, czy ów protoplasta Konstanty był synem Olgierda, czy jego bratem. W tym drugim przypadku byłby tylko bratem stryjecznym króla Władysława Jagiełły, a nie, jak chce większość, bratem przyrodnim.
U schyłku XX wieku Jan Tęgowski, który po wnikliwych badaniach na podstawie ułamkowych źródeł, pośrednich przesłanek, stanowiących iście detektywistyczną pracę, za protoplastę Czartoryskich uznał nie Olgierda, lecz Koriata, jego nieco młodszego brata. W 2013 roku ukazał się pod wieloma względami frapujący artykuł Andrzeja Michalskiego, który wraca do początku, a właściwie przywraca Czartoryskim „Olgierdowe ojcostwo”. Autor powołał się jednak na wypisy z latopisów ruskich, których pierwotne wersje zaginęły, ale do ustaleń Tęgowskiego w ogóle się nie odniósł.
Nieznana jest dokładna data śmierci Konstantego. Jan Tęgowski przyjął, że śmierć pierwszego pana na Czartorysku nastąpiła najpóźniej z końcem czerwca 1392 roku. Niezależnie od tego, czy był nim Konstanty Olgierdowicz, czy Konstanty Koriatowicz, tenże protoplasta miał dwóch potomków: Wasyla i Hleba.
Kontynuatorem linii kniaziów Czartoryskich został pierworodny Wasyl (Bazyli), będący już księciem na Czartorysku. Jego brat Hleb – prawdopodobnie bezpotomny – zginął w 1390 roku. Na podstawie zachowanych rachunków wiadomo, że Wasyl w 1393 roku przebywał na dworze króla Władysława Jagiełły. Dwaj władcy polscy, królowie Władysław Warneńczyk i Kazimierz Jagiellończyk, byli jego kuzynami w drugiej linii. Zmarł około 1416 roku, dochował się trzech synów: Iwana (Jana), Michała i Aleksandra, którzy służyli u jednego z najbardziej malowniczych i kontrowersyjnych książąt Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w historii zapisali się bardzo mocnym akcentem...
I
W POGONI ZA RODOWYM PRESTIŻEM
ROZDZIAŁ 1
ŚMIAŁE KSIĄŻĘTA RUSKIE ZABIŁY WIELKIEGO KSIĘCIA LITEWSKIEGO
PORTRET GWAŁTOWNIKA I PROTEKTORA CZARTORYSKICH
W Polsce Jagiellonów Pawła Jasienicy Czartoryscy wzmiankowani są tylko raz, co może poświadczać niewielką rolę, jaką ci potomkowie Giedymina odgrywali do końca panowania Zygmunta Augusta. Daleko im było do Gasztołdów, Kieżgajłów czy Radziwiłłów. Często natomiast w dziele Jasienicy pojawia się postać Świdrygiełły – zaciekłego rywala wielkiego księcia Litwy Witolda i wielokrotnego zdrajcy starszego brata Jagiełły. Długosz o nim napisał: „Opój, gwałtownik, działał, jakby postradał zmysły”. Świdrygiełło przybył w 1386 roku do Krakowa na ślub Jagiełły z Jadwigą i koronację, został wtedy ochrzczony i przyjął imię Bolesław. Uchodził za jedynego prawdziwie wierzącego katolika wśród swoich licznych braci, chociaż historiografowie rosyjscy i ukraińscy są przekonani, że był prawosławny. Miał przynajmniej jedną całkiem sympatyczną zaletę, był czyścioszkiem. Wystarał się nawet o dyspensę papieską na kąpiel w niedzielę!
Bolesławowi Świdrygielle trzeba poświęcić nieco uwagi, ponieważ był protektorem Czartoryskich, przez nadania przesądził usytuowanie ich pierwszego gniazda rodowego i niejako wyznaczył im kontrowersyjny debiut dziejowy. Nieprzystający do tego, z czego ród herbu Pogoń Litewska zasłynął później – łagodnego charakteru i troski o państwo.
W siedem lat po ochrzczeniu w Krakowie, w 1393 roku Świdrygiełło zadebiutował mocnym „wybrykiem”. Po śmierci matki, księżnej Julianny Twerskiej, zamordował namiestnika Jagiełły w Witebsku i w ten sposób upomniał się o spadek. Oburzony Jagiełło, aby poskromić brata, wysłał swoje oddziały, które odbiły ziemie zajęte przez buntownika i pojmanego Świdrygiełłę odesłały w kajdanach do Krakowa. Jagiełło pierwszy raz przebaczył zdradę młodszemu bratu.
W czerwcu 1394 roku Świdrygiełło ponownie zaczął knuć przeciwko Jagielle i Witoldowi, podejmując próbę sprzymierzenia się z Zygmuntem Luksemburskim i Krzyżakami, ale zakon wtedy negocjował z Witoldem przekazanie Żmudzi i nie zamierzał pomagać Świdrygielle. Jagiełło znów wybaczył niesfornemu braciszkowi i nawet go hojnie obdarował: Nowogrodem Siewierskim, Kołomyją, częścią wschodniego Podola i częścią dochodów z żup wielickich. Brat króla nie powinien się czuć pokrzywdzony, a jednak u progu XV wieku ponowił walkę o władzę[1].
W 1401 roku doszło do porozumienia regulującego stosunki polsko-litewskie, które do historii przeszło jako unia wileńsko-radomska. W myśl zawartego układu król Polski przekazał Witoldowi dożywotnio władzę wielkoksiążęcą nad Litwą i księstwami od niej zależnymi. Po śmierci wielkiego księcia Litwa – z drobnymi wyjątkami – miała wrócić do króla i Korony. W zamian Witold ponownie złożył hołd królowi oraz Koronie i przyrzekł wierność, wraz z nim bojarzy litewscy; w razie śmierci Witolda tron książęcy Litwy miał wrócić do króla. Rada koronna zobowiązała się wybrać nowego króla za zgodą i wiedzą Witolda i Litwinów. Przypieczętowano też sojusz polsko-litewski przeciwko wrogom zewnętrznym.
Dla Świdrygiełły podpisanie tych porozumień mogło na zawsze oznaczać utratę szansy na tron wileński, który według księcia był należną mu ojcowizną. Nie chciał swoją osobą firmować kolejnego aktu unii polsko-litewskiej wykluczającej jego aspiracje. Jego pieczęć dołączoną do aktu unii ponoć sfałszowano.
Najpoważniejszym aktem zdrady „wiecznego buntownika” było spiskowanie z zakonem w obliczu wielkiej wojny z lat 1409–1411. Na szczęście już na samym początku kampanii wojennej sprawne służby Witolda przejęły listy krzyżackie do Świdrygiełły. Witold chętnie od razu wymierzyłby sprawiedliwość, ale nie mógł tak uczynić z królewskim bratem. Jagiełło, mający wyraźną słabość do najmłodszego z Olgierdowiczów, ponownie ocalił głowę Świdrygiełły i zgodził się tylko na uwięzienie w zamku krzemienieckim, w którym nieustający pretendent do stolicy wileńskiej przesiedział aż dziewięć lat. Świdrygiełło nie zamierzał ustępować, bezwzględnie wykorzystał łagodność komendanta zamku Konrada z Falkenbergu. Ten, zamiast zachowywać czujność wobec wiecznie głodnego wielkoksiążęcej chwały buntownika, pozwalał Świdrygielle przyjmować gości, z których Daszko Fiodorowicz Ostrogski i Aleksander Nos podczas kolejnych „odwiedzin” 24 marca 1418 roku przyprowadzili pod zamek pięciuset zbrojnych. Przychylnego Świdrygielle komendanta i jego załogę wycięli w pień. Wieczny pretendent rozpoczął kolejną awanturę.
I tym razem jednak król obszedł się łagodnie z buntownikiem, znowu doszło do pojednania. „Skruszony” buntownik przyrzekł, że już nie dopuści się zdrady, nie będzie zbrojnie zagarniał żadnych ziem i zamków, zda się na to, co daruje mu Witold. Umowa zadziałała, po dziewięciu latach twierdzy przyszło dziewięć lat Świdrygiełły „odmienionego”. Nie sprawiał problemów, brał udział w wojennych wyprawach litewskich, dowodził, walczył, a nawet bywał doradcą króla.
Czy był szczerze skruszony? Nie, ponieważ nigdy nie wyrzekł się myśli o zdobyciu tronu wileńskiego, czyli – jak mówił – swojej ojcowizny.
22 stycznia 1429 roku w Łucku rozpoczął się zjazd kilkunastu monarchów, w którym najważniejszymi aktorami byli: król Władysław II Jagiełło, wielki książę litewski Witold; późniejszy cesarz, a wtedy król niemiecki, czeski i węgierski Zygmunt Luksemburski z żoną Barbarą i, jak się w dalszej części zjazdu okazało, biskup Zbigniew Oleśnicki.
Formalnie zjazd miał wypracować taktykę obrony przed Imperium Osmańskim. Imponujące liczbą uczestników spotkanie trwało trzynaście tygodni. Do Łucka przybyli królowie: Danii, Szwecji i Norwegii, wielcy mistrzowie zakonu krzyżackiego i kawalerów mieczowych, wielki książę moskiewski, plejada książąt z Mazowsza, Pomorza, Śląska, Tweru, trzech chanów tatarskich, hospodar wołoski, legat papieski, prymas Polski, metropolita kijowski, posłowie cesarza bizantyjskiego.
Luksemburczyk radykalnie zmienił punkt ciężkości obrad. Jako zięć Ludwika Węgierskiego miał osobiste powody niechęci do Jagiełły, to on liczył na tron krakowski. W odwecie myślał nawet o rozbiorze Polski przy współudziale zakonu, w sporach Korony z Krzyżakami nie był zbytnio łaskawym arbitrem, a w Łucku usiłował wbić klina między Polskę i Litwę. Zaproponował koronę dla księcia Witolda, na co panowie litewscy przystali z oczywistą aprobatą, a zaskoczony Jagiełło, mając na uwadze dobro relacji z Litwą, z początku zaaprobował intrygancki plan Luksemburczyka. Na szczęście gwałtownie zaprotestowali panowie polscy, którym przewodził biskup Oleśnicki. Biorąc pod uwagę cel zjazdu, jakim miała być obrona państw chrześcijańskich przed ekspansją Osmanów, użyli niezbitego argumentu: o koronie może decydować papież, a nie władca pretendujący do tronu cesarskiego. Jagiełło odetchnął, a Zygmunt przegrał kolejną intrygę przeciwko Królestwu Polskiemu. Jego „atak koronacyjny” został odparty.
Bacznie tym wydarzeniom przyglądał się Świdrygiełło, który czekał na kolejną dogodną sytuację. Wkrótce miała się nadarzyć. Witold nie miał męskiego potomka, a liczył już sobie około 75 lat. Świdrygiełło mógł upatrywać swojej szansy w bliskiej śmierci wielkiego księcia. I rzeczywiście, półtora roku po zakończeniu zjazdu łuckiego, 27 października 1430 roku, zmarł Witold, niedoszły król Litwy.
Pomimo wszystkich zaszłości Jagiełło wyznaczył Świdrygiełłę na wielkiego księcia litewskiego, licząc, że jego najmłodszy brat uzna bratanków (Władysława i Kazimierza) za swoich następców. Ponieważ tron wielkoksiążęcy w Litwie był dziedziczny, panowie polscy, pragnąc utrzymania unii polsko-litewskiej, będą w przyszłości zmuszeni wybrać jednego z synów Jagiełły na króla Polski. Nadzieje Jagiełły miały dwa słabe punkty: panów polskich (król swojej decyzji nie konsultował z Radą Królewską) i samego zainteresowanego Świdrygiełłę, który nie zamierzał przyjąć żadnych warunków. Co więcej, uwięził Jagiełłę podczas jego wizyty w Wilnie. Polacy wyruszyli na stolicę Litwy i uwolnili króla jeszcze przed Bożym Narodzeniem 1430 roku. Dwa miesiące później Rada Królewska zgodziła się uznać Świdrygiełłę pod warunkiem potwierdzenia podległości Koronie i przekazania jej Podola i Wołynia. To z kolei nie godziło się z polityką Jagiełły, który nie chciał aneksji Litwy, choćby dla zachowania możliwości dziedziczenia tronu przez jego synów. Świdrygiełło nie zamierzał przyjmować żadnych warunków, ani króla, ani jego rady. Miał własny plan: uniezależnienie Litwy, ożenek i założenie własnej dynastii.
Świdrygiełło zaczął organizować sprzymierzeńców: Zygmunta Luksemburskiego, Tatarów, hospodara Mołdawii, ruskich książąt z rodu Ruryka. Nazajutrz po podpisaniu w dniu 19 czerwca 1431 roku sojuszu z Krzyżakami wysłał list do brata „z dobrą radą”, aby z nim żyć w przyjaźni, i jakby tego było mało, uwięził posła królewskiego. Jagiełło, chociaż wielokrotnie wykazywał wielkoduszność wobec brata, nie mógł dopuścić do zerwania unii.
24 czerwca król wydał rozkaz ataku, rozpoczynając tzw. wojnę łucką. Polacy ograniczyli się do zajęcia zamków na Wołyniu uważanych za dożywotnie uposażenie Witolda, które po jego śmierci powinno wrócić do Korony. Jagiełło łudził się, że do powstrzymania szaleństwa młodszego brata wystarczy zbrojna demonstracja, i wbrew zapałowi panów koronnych opóźniał tempo marszu wojsk polskich.
Polacy mieli przewagę, ale nie doprowadzili do zdecydowanego rozstrzygnięcia, nie zdobyli zamku w Łucku. Podpisywano zawieszenia broni, po czym je zrywano, a następnie Świdrygiełło wracał do negocjacji. Po obu stronach było pragnienie zawarcia porozumienia, Jagiełło nie chciał tej wojny, a poparcie bojarów litewskich i ruskich dla Świdrygiełły nie było wcale powszechne. W końcu król wystawił dokument rozejmowy z datą 26 sierpnia 1431 roku. Otrzymali go pełnomocnicy litewscy, którzy wraz z dwoma polskimi przedstawicielami udali się do obozu Świdrygiełły. Walki nadal trwały, Polacy jeszcze raz podjęli próbę zdobycia zamku w Łucku przy pomocy „Proka”, machiny oblężniczej, która ciskała ogromne kamienie i... padlinę końską[2]. Świdrygiełło swój dokument rozejmowy wystawił 1 września w Czartorysku, chociaż Krzyżacy zgodnie ze swoimi zobowiązaniami od 17 sierpnia prowadzili działania przeciwko Koronie, atakując jednocześnie Wielkopolskę, ziemię dobrzyńską i Kujawy. Czyżby Świdrygiełło o tym nie wiedział? Historycy mają z tym problem. Dziewiętnastowieczny historyk ukraiński Mychajło Hruszewski uznał, że jeżeli nawet Świdrygiełło nie wiedział o ataku, to godząc się na rozejm, „dowiódł, iż był imbecylem o niewielkich talentach militarnych lub politycznych”[3]. Impulsywność jego oceny nie bez poczucia humoru skomentował współczesny brytyjski historyk Robert Frost:
Wojna łucka pokazała bowiem, jak kruchym poparciem cieszył się Świdrygiełło. Nie palono się specjalnie do tej wojny, co świadczy, że emocje wśród piętnastowiecznych bojarów litewskich lub ruskich nie były tak silne jak u historyków nacjonalistycznych z XIX i XX wieku[4].
Przeciwnie, tym razem Świdrygiełło zachował się całkiem racjonalnie. Obronił swoją niezależność i właściwie upokorzył Królestwo Polskie, którego przecież ostatecznie nie mógł pokonać. Został uznany przez Koronę jako wielki książę litewski, ale wkrótce i tak znalazł się w kłopotach. Nie doceniał przywiązania Litwinów do Jagiełły i rozbieżności interesów z Rusinami. Po krótkim czasie pokoju doszło do wojny domowej na Litwie.
Powiązani z Witoldem panowie litewscy w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1432 roku dokonali zamachu pałacowego i wielkim księciem obwołali Zygmunta Kiejstutowicza, brata Witolda. Wysłali poselstwo z prośbą o zatwierdzenie tego wyboru przez polskiego monarchę. Już 30 września w Lublinie król podpisał pełnomocnictwa dla swoich posłów upoważnionych „do zawarcia układów z Litwą o jej stosunek do Polski i do nadania Zygmuntowi księciu litewskiemu władzy wielkoksiążęcej”[5]. Nowy władca Litwy aprobował polskie warunki. Jagiełło zachował władzę zwierzchnią nad Litwą, Zygmunt Kiejstutowicz przyjął tytuł wielkiego księcia i został władcą całości ziem Wielkiego Księstwa, a po jego śmierci Litwa miała wrócić do Jagiełły lub jego synów. Doświadczenia ze Świdrygiełłą, który liczył na poparcie panów ruskich, przyczyniły się do nadania im tych samych praw, jakie miała szlachta katolicka. Nadal jednak trwała wojna domowa ze Świdrygiełłą, który kontrolował znaczne obszary. Jagiełło zmarł 1 czerwca 1434 roku, nie doczekawszy poskromienia wiecznie jątrzącego brata. Dopiero 1 września następnego roku wojska polskie zadały Świdrygielle sromotną klęskę w bitwie pod Wiłkomierzem zwanej przez Jasienicę „Grunwaldem w pomniejszeniu”.
Starły się tam dwie armie, które wolno nazywać koalicyjnymi. Zygmunta Kiejstutowicza wspierał Jakub z Kobylan na czele dwunastu tysięcy jazdy polskiej, po stronie Świdrygiełły stali Tatarzy oraz siły krzyżackie z Inflant, dowodzone przez tamtejszego mistrza von Kerskorfa[6].
Poległo wielu wybitnych stronników litewskiego księcia, w tym mistrz inflancki Franko von Kerskorff, co dopełnia analogię z Grunwaldem. Wcześniej od sojuszu ze Świdrygiełłą odstąpili sprzymierzeni z nim hospodarowie mołdawscy. Po przegranej również krzyżaccy sojusznicy zrezygnowali z dalszego popierania Świdrygiełły i podpisali w Brześciu Kujawskim odrębny pokój. Świdrygiełło schronił się w Połocku, a później ruszył na Wołyń, który tak skutecznie obronił kilka lat wcześniej. Stracił poparcie bojarów ruskich, od 30 września 1432 roku obdarowanych wspomnianymi wyżej przywilejami i przyjęciem do polskich herbów.
KREW NA RĘKACH CZARTORYSKICH W LITEWSKIEJ GRZE O TRON
Stefan Maria Kuczyński – polski historyk, mediewista, znawca epoki Władysława Jagiełły i biograf protoplasty rodu Czartoryskich Wasyla i jego synów – przyjmuje, że wszyscy trzej brali udział w bitwie pod Wiłkomierzem, chociaż różnicuje prawdopodobieństwo uczestnictwa każdego z nich. Aleksander brał udział w bitwie „prawdopodobnie”; Iwan – „najprawdopodobniej”, natomiast Michał „brał wszakże niewątpliwie udział w bitwie nad rzeką Świętą”[7]. Wiadomo, że po bitwie towarzyszyli Świdrygielle, który jeszcze przez dwa lata stawiał opór. Dopiero w sierpniu 1437 roku nieustępliwy buntownik pogodził się ze swoją klęską i we wrześniu we Lwowie złożył przysięgę wierności Zbigniewowi Oleśnickiemu, pełniącemu wtedy obowiązki władcy Korony, ponieważ król Władysław III miał wówczas dopiero 13 lat. Wieczny buntownik dobiegał siedemdziesiątki (urodził się między 1370 a 1376 rokiem), miał prawo być zmęczonym, według Kolankowskiego udał się na Wołoszczyznę, gdzie na wygnaniu... pasał owce[8]. Wydawało się, że to koniec jego walki.
Czartoryscy też, zdaje się, pogodzili z klęską swojego protektora i odnajdują się w nowych rolach: Aleksander w 1440 roku piastuje urząd koniuszego na dworze Zygmunta Kiejstutowicza, który pokonał Świdrygiełłę; Michał związuje swój los z królem Władysławem III, który trafił do historii jako Warneńczyk.
Zygmunt Kiejstutowicz w odróżnieniu od Witolda i Świdrygiełły miał męskiego potomka, Michała, i własne ambicje dynastyczne. Podobnie jak poprzednik, zmontował antypolską koalicję z Krzyżakami i Albrechtem Habsburgiem. Nie zdawał sobie sprawy, że w Litwie jego postępowanie spotka się z oporem. W konsekwencji stracił władzę wielkoksiążęcą w drodze zamachu pałacowego, więc w taki sam sposób, jak ją odebrał Świdrygielle, z tą różnicą, że Jagiełło ocalił życie bratu, a Kiejstutowicz został zamordowany. Przyczyną zamachu były nie tylko aspiracje Zygmunta, lecz i okrucieństwo wobec litewskich poddanych:
Wskazywano więc na uwięzienie czterech braci Wolimuntowiczów i stracenie dwóch z nich: Jawnuty i Rumbolda w 1432 r.; ścięcie posłów Świdrygiełły, własnych posłów, którzy wrócili z misji do Świdrygiełły, i posłów witebskich i połockich w 1437 r.; rozkaz utopienia Zygmunta Rotha pojmanego pod Wiłkomierzem i pozbawienie życia ciężko rannego Zygmunta Korybutowicza; prześladowanie jeńców zakonnych wziętych do niewoli pod Wiłkomierzem i przetrzymywanych w Zygmuntowym więzieniu; więzienie książąt litewskich powiązane z konfiskatą mienia (Jerzy Lingwenowicz, Olelko Włodzimierzowicz z żoną i dziećmi, liczni kniaziowie więzieni po bitwie pod Oszmianą[9].
Dodajmy uczciwie: Zygmunt specjalnie nie wyróżniał się w swojej epoce i w ogóle jest raczej demonizowany. Jego oponent Świdrygiełło też nie był krynicą łagodności. Według cytowanego Nikodema polityka zewnętrzna (rozluźnianie unii polsko-litewskiej) Zygmunta Kiejstutowicza nie jest również oczywistą przyczyną zamachu. Jakie zatem były główne motywy i kto stał za morderstwem? Najbardziej zainteresowanym był Świdrygiełło „pasający owce na Wołoszczyźnie”. Iwan i Aleksander Czartoryscy należeli do jego wiernych stronników i dokonali spektakularnego zamachu na wielkiego księcia litewskiego...
Główne sprawstwo mordu Zygmunta Kiejstutowicza Długosz przypisuje Iwanowi Czartoryskiemu. Jak na chrześcijan spiskowcy wybrali dzień szczególny, w Niedzielę Palmową 20 marca 1440 roku pod przewodnictwem Iwana dostali się do komnat wielkiego księcia litewskiego. Służba Zygmunta wraz z jego synem Michałem uczestniczyła we mszy świętej odprawianej w kaplicy zamkowej, książę natomiast przebywał w tym czasie w komnacie sypialnej, do której wdarli się zamachowcy i sztyletami zadali Zygmuntowi kilkanaście ciosów[10]. Podobnie mówią źródła inflanckie, jednak zdaniem Kuczyńskiego bliższe wypadkom były latopisy ruskie, a one wskazują na Aleksandra i bojara Skoblejkę, koniuszego na dworze Zygmunta Kiejstutowicza, jako bezpośrednich sprawców mordu[11]. Zabójstwu towarzyszyło opanowanie zamku w Trokach. Przekupiony przez Iwana Czartoryskiego, Skoblejko wpuścił do Troków trzysta (!?) wozów z sianem, z ukrytymi wewnątrz sześciuset ludźmi.
Ponoć Zygmunt Kiejstutowicz trzymał oswojonego niedźwiedzia, który wracając ze „spaceru”, drapał drzwi i wtedy mu otwierano. Czartoryski wiedział o tym „rytuale” i sam zaczął drapać drzwi od komnat księcia. Gdy mu otwarto, zamachowcy wtargnęli do pomieszczeń wielkiego księcia Litwy. Pokojowiec Zygmunta został obezwładniony przez Iwana i wyrzucony przez okno. Zdradziecki Skoblejko jako pierwszy ugodził księcia Zygmunta, Iwan Czartoryski zajął się eliminowaniem pokojowca, w tym czasie Aleksander zadał ofierze zamachu śmiertelny cios, dlatego jako jedyny z braci zbiegł za granicę[12].
Istnieją obszerne dowody na to, że Zygmunt miał antypatyczny i psychotyczny charakter, co sugeruje, że spiskowcy mieli powody obawiać się o swoje życie, jego zabójstwo sprowokowały pogłoski o tym, że zamierzał urządzić rzeź przeciwników w czasie Wielkanocy[13].
Udział, a właściwie przewodnictwo Czartoryskich w zamordowaniu Zygmunta Kiejstutowicza mogłoby wskazywać, że był to ostatni atak Świdrygiełły w jego zmaganiach o odzyskanie władzy w Wielkim Księstwie Litewskim. Jednak zdaniem historyków sytuacja wcale nie była jednoznaczna, ponieważ wśród zamachowców byli ludzie wcześniej powiązani z Witoldem i szukający osobistej zemsty, jak ród Wolimuntowiczów na czele z Kieżgajłą, którego braci zamordowano z polecenia Zygmunta[14].
O tym, który z braci Czartoryskich był bezpośrednim uczestnikiem, ma świadczyć ich zachowanie po dokonanym morderstwie. Bezpośredni wykonawca Aleksander uciekł za granicę i zaangażował się w zwalczanie kniazia moskiewskiego Wasyla II[15]. Iwan został w zamku trockim. Poddał się dopiero, gdy Kazimierz Jagiellończyk zapewnił mu bezpieczeństwo[16]. Musiał oddać wszystkie łupy i tylko dzięki wstawiennictwu panów polskich zachował życie[17]. Dostał glejt bezpieczeństwa, co przyczyniło się do uspokojenia sytuacji w Litwie właściwej i zakończenia wojny domowej trwającej do 1443 roku.
Działo się to w czasie, gdy Królestwo Polskie było niejako zawieszone w dwóch uniach, ponieważ w 1440 roku, po śmierci Albrechta Habsburga w roku poprzednim, rozstrzygała się kwestia następstwa tronu węgierskiego. Część szlachty madziarskiej opowiedziała się za koronacją syna Albrechta, zwanego Pogrobowcem, część wolała przedstawiciela Jagiellonów, co dawało większą rękojmię obrony przed niebezpieczeństwem tureckim[18].
Latem 1440 roku Władysław III, który przeszedł do historii jako Warneńczyk, opuścił Polskę i wyruszył na Węgry. Koronacja odbyła się 17 lipca w katedrze w Székesfehérvár (Białogród Królewski – historyczna stolica Węgier). Król przyjął imię Władysław I (I. Ulászló)[1*]. W otoczeniu nowego władcy był Michał, trzeci z braci, który nie uczestniczył w zamachu. To on pracuje na odzyskanie dobrego imienia Czartoryskich, prawdopodobnie towarzyszy królowi aż do klęski pod Warną, później wraca do Świdrygiełły i zostaje jego marszałkiem dworu.
Wieczny buntownik nie próbował już podejmować żadnych działań, złożył przysięgę wierności królowi Władysławowi. Przeżył swoich życiowych rywali: Witolda i Zygmunta Kiejstutowicza, który odebrał mu Wielkie Księstwo Litewskie w zamachu pałacowym, i własnego brata – króla Władysława Jagiełłę, który tyle razy okazywał mu łaskę. Wieloletnia walka o tron nie przyniosła efektów, ale i tak skończył nie najgorzej.
Wyciągnął wnioski, gdy pasał owce na mołdawskim wygnaniu, i ostatecznie otrzymał za to nagrodę: na początku 1442 roku Czartoryscy oraz inni czołowi Rusini zaprosili go, żeby został namiestnikiem Łucka. Z kolei Kazimierz nadał mu księstwo dzielnicowe obejmujące dwie z trzech części Wołynia[19].
Świdrygiełło zmarł w Łucku w 1452 roku.
CZARTORYSKIEGO RZĄDY W PSKOWIE I NOWOGRODZIE
Spośród trzech braci Czartoryskich „od Świdrygiełły” najmniej wiemy o Iwanie, który pozostał u boku Świdrygiełły do końca jego życia, świadkował na jego dokumentach wystawionych we Lwowie (1441) i Grodzisku (1442), zawsze na czołowych miejscach, co może tylko potwierdzać duże zaufanie, jakim cieszył się u protektora Czartoryskich. Iwanowi udało się uniknąć zemsty księcia Michała Zygmuntowicza, który miał powody, by odegrać się za śmierć ojca i odzyskać dla siebie mitrę książęcą. Następca Warneńczyka, król Kazimierz Jagiellończyk, wysłał Iwana na Zadnieprze Siewierskie i obdarował go połową miasta i Księstwa Trubeckiego. Wysłanie Czartoryskiego na rubieże Wielkiego Księstwa Litewskiego miało go uchronić przed zasięgiem Michała Zygmuntowicza, a królowi zyskać pewnego człowieka na niepewnym pograniczu z Moskwą. Książę Iwan Czartoryski zmarł bezpotomnie, około 1460 roku, prawdopodobnie w Trubecku[20].
Najbardziej obciążony zabójstwem Zygmunta, Aleksander Czartoryski, uciekł na Ruś Zaleską, czyli aż na wschód od Moskwy. Tam brał udział w walce Jerzego Dymitrowicza i jego synów: Wasyla Kosookiego i Dymitra Szemiaki, przeciwko wielkiemu księciu moskiewskiemu, który trafił do historii jako Wasyl II Ślepy. W 1442 roku Czartoryski uczestniczył w zagonie na Moskwę, przerwanym negocjacjami. Po wznowieniu walk Szemiaka na krótko w 1446 roku przejął moskiewski tron, a jego zwolennicy oślepili Wasyla. Mimo okaleczenia Wasyl w następnym roku odzyskał Wielkie Księstwo Moskiewskie[21].
Wtedy książę Aleksander Czartoryski nie był już wrogiem Wasyla, lecz jego protegowanym i z jego mianowania 25 sierpnia 1443 roku został gubernatorem Pskowa. Od jesieni 1443 do 1445 roku ze zmiennym szczęściem toczył walki z zakonem krzyżackim, a później ze Szwedami. Po czterech latach awansował na namiestnika znaczniejszego ośrodka, jakim był Nowogród. I znowu musiał toczyć boje z Krzyżakami i Szwedami, pośredniczył również w pokojowych rozmowach z Pskowem, który pod jego nieobecność dążył do wyzwolenia się spod moskiewskiej „opieki”. W Nowogrodzie książę Aleksander Czartoryski namiestnikował ponad dziesięć lat, ale musiał być dobrze wspominany w Pskowie, skoro w lipcu 1456 roku został poproszony o powrót, gdy jego następca kniaź Grebionka porzucił namiestnikostwo pskowskie.
Liczna delegacja bojarów przekonała Czartoryskiego do ponownego objęcia rządów, co nastąpiło w lipcu 1458 roku. Podczas drugich rządów pskowskich książę Aleksander wsławił się dotkliwym najazdem odwetowym przeciwko Krzyżakom z okolic Narwy po spaleniu przez nich cerkwi w Ozolicy wraz z dziewięcioma poddanymi Czartoryskiego. Namiestnik Pskowa wrócił z licznymi jeńcami, zagarniętym bydłem i obfitymi łupami. Czartoryski zdobył sobie duży autorytet i miał wpływ na próby zachowania niezależności od Moskwy owych średniowiecznych republik. To nie mogło spodobać się Wasylowi. W styczniu 1461 roku władca Moskwy wraz z dworem udał się do Nowogrodu. Wtedy delegacja pskowian, pragnąca udobruchać wielkiego księcia moskiewskiego, prosiła o pozostawienie Aleksandra. Wasyl, zaniepokojony ambitnymi rządami Czartoryskiego, chciał mieć nad nim kontrolę, którą wyraził w słowach: będzie dla was kniaź, a dla mnie namiestnik[22]. Pomimo nalegań pskowian Czartoryski nie złożył Wasylowi przysięgi i 10 lutego 1461 roku na zawsze opuścił Psków.
Trudno jednoznacznie określić, co skłoniło Aleksandra do tego kroku. Być może powodem powrotu z trwającego ponad dwadzieścia lat wygnania stało się zaproszenie od króla Kazimierza Jagiellończyka i nadanie mu włości czernihowskiej na Zadnieprzu (co było szczególnym znakiem królewskiego zaufania). W następnych latach książę otrzymał mocą nadania królewskiego dobra Łohojsk na Białej Rusi oraz Hanewicze na Litwie. Było to coś więcej niż zwykłe nadanie, bowiem Łohojsk był stolicą powiatu.
– wyjaśnia Andrzej Michalski[23].
Stefan Kuczyński zwrócił uwagę na bardziej wzniosłą motywację księcia Aleksandra Czartoryskiego, który, w odróżnieniu od innych Gedyminowiczów, po namiestnikowaniu w Pskowie i Nowogrodzie Wielkim nie został w Wielkim Księstwie Moskiewskim, lecz wrócił ma Litwę.
Był człowiekiem zdecydowanym, twardym, a jednocześnie nietracącym orientacji ani szczęścia w zawikłanych sytuacjach. Jego gra z Kiejstutowiczem, później zaś z Dymitrem Szemiaką i Wasylem potwierdzają sąd powyższy. Ale był też patriotą litewskim i umiał, jak się wydaje, cenić swe pochodzenie[24].
Aleksander Wasylewicz był żonaty z księżną Marią, córką Dymitra Szemiaki, która zmarła w lutym 1456 w Nowogrodzie. Przeżył swoją małżonkę o ponad dwadzieścia lat, przypuszcza się, że zmarł po 1477 roku. Mieli córkę i trzech synów, z których tylko najmłodszy Semen nieco zaznaczył się w historii, ale wraz z jego śmiercią w 1524 roku wygasła tzw. gałąź łohojska.
MICHAŁ, KONTYNUATOR RODU, I JEGO NIEPEWNY KLEWAŃ
Aleksander robił namiestniczą karierę u bram Moskwy, Iwan był przybocznym Świdrygiełły do końca jego dni, ale kontynuację rodu zapewnił Michał Wasylewicz, najmłodszy z „braci od Świdrygiełły”. Pozyskał zaufanie króla i dzięki temu uzyskał kluczowy dla dalszych dziejów Czartoryskich certyfikat. W zbiorach Biblioteki Czartoryskich znajduje się przywilej wydany 14 czerwca 1442 roku w Budzie, w którym Władysław, król węgierski i polski, wymienia z imienia wszystkich trzech braci „książąt na Czartorysku”, uznaje ich „braćmi, swoimi krewnymi” i daje im prawo wieczystego używania ich książęcej pieczęci wyobrażającej siedzącego na koniu męża z obnażonym mieczem w dłoni, jakiej „od ojca i dziada używali”[25]. W ten sposób król nie tylko potwierdził pochodzenie Czartoryskich, ale też przywrócił do łask Iwana i Aleksandra, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w zamordowanie Zygmunta Kiejstutowicza.
Za dokumentem potwierdzającym pochodzenie Czartoryskich szły nadania, których król zdążył dokonać na rzecz księcia Michała jeszcze przed katastrofalną wyprawą pod Warnę. Były zapewne dowodem wiernej służby u boku władcy. Książę Michał otrzymał dobra Nowice pod Haliczem. Najmłodszy z braci Czartoryskich był blisko króla aż do klęski warneńskiej, później wrócił „pod skrzydła Świdrygiełły” jako jego marszałek dworu.
Dawny buntownik, teraz pan Wołynia, szczodrze obdarował kniazia Michała. W dowód „znamiennych usług i niechybionej nigdy wierności” Świdrygiełło nadał Czartoryskiemu między innymi Klewań nad rzeką Stubłą, dopływem Horynia, gdzie mieścił się monastyr św. Mikołaja. W chwili pozyskania Klewań był pozbawiony budowli obronnej, przypuszcza się, że mogło się tam wtedy znajdować się jedynie ziemne grodzisko[26]. W czasach księcia Michała rozpoczęto budowę potężnego zamku, który miał pełnić funkcję obronną i rezydencjonalną[27]. Wznoszenie budowli trwało wiele lat, kontynuował je syn Michała, Teodor (Fiodor), a kiedy zamek był bliski ukończenia, mury stały już pod dachem, wzniesiono dwie narożne baszty, zaczęło się osiedlać miasto, okazało się, że... Czartoryscy nową siedzibę rodową budują... nie na swoim terenie. O Klewań upomnieli się Radziwiłłowie z pobliskiej Ołyki.
Dowody Radziwiłła były prawe i jasne, i rzeczywiście nadanie Świdrygiełły zapewniało tylko monastyr na uroczysku Klewaniu stojący, pod nazwą, którego Czartoryski i przylegle horodyszcze i ziemię opodal leżącą mieć rozumiał. Spór zakończył się dopiero w 1555 r.[28]
Dlatego książę Fiodor zaczął budowę „zastępczej” siedziby Czartoryskich w Bielowie. Nie dożył zakończenia sporu z Radziwiłłami i dopiero jego syn, książę Jan (Iwan), doprowadził do ugody. Dokonano wtedy wymiany niektórych terytoriów i dopłacono Radziwiłłom tysiąc złotych[29]. Odtąd Klewań stał się rodową rezydencją Czartoryskich, w której przebywali prawie do końca XVII wieku. Żyjący do dzisiaj przedstawiciele domu Czartoryskich są potomkami linii klewańskiej.
RZEŹ W BRACŁAWIU, CZYLI JAK PRZEZ CZARTORYSKIEGO UTRACILIŚMY WPŁYWY NA KRYMIE
Iwan i Aleksander Czartoryscy przeszli do historii jako zabójcy wielkiego księcia litewskiego Zygmunta Kiejstutowicza, ich młodszy brat Michał zapisał się chyba mocniejszym „akcentem” z donioślejszymi konsekwencjami międzynarodowymi. Został królewskim namiestnikiem w Bracławiu na południowych rubieżach unii polsko-litewskiej, gdzie – paradoksalnie – przeprowadził brzemienną w skutkach akcję przeciwko wojskom Korony. U źródła pogromu, jaki książę Michał zgotował Polakom, były wydarzenia nad Morzem Czarnym.
W XIII wieku wielkie portowe miasto na Krymie Kaffa (obecnie Teodozja), wtedy jedno z najludniejszych miast europejskich, stało się potężnym ośrodkiem handlu. Na obszarze metropolii w ekumenicznej harmonii funkcjonowało: 40 kościołów łacińskich, kilkanaście cerkwi prawosławnych i ormiańskich oraz meczet. Kaffę zabezpieczała linia murów obronnych z 34 wieżami, 24 barbakanami i pięcioma bramami. Dopóki funkcjonowanie miasta uzależnione było od zgody chanów tatarskich, handel swobodnie się rozwijał i rosło bogactwo mieszkańców czarnomorskiej metropolii. Gdy Imperium Osmańskie opanowało większość Bałkanów i w 1453 roku zajęło Konstantynopol, nad Kaffą zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo. Mieszkańcy miasta uznali, że jedyną realną chrześcijańską siłą, która może im przyjść z pomocą, jest Królestwo Polskie. W 1462 roku delegaci z Kaffy przybyli do Krakowa, prosząc króla o protektorat, a Kazimierz Jagiellończyk wyraził zgodę. Państwo polsko-litewskie było u szczytu ekspansji terytorialnej i mogło się wydawać, że tureckie niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Wsparcie tytularne musiało być jednak potwierdzone realną siłą. Z Korony wysłano oddział najemników, którzy mieli wzmocnić obronę Kaffy. Po opuszczeniu granic Królestwa Polskiego najprostsza droga – już w obrębie Wielkiego Księstwa Litewskiego – wiodła przez Bracław, w którym namiestnikował książę Michał Czartoryski. I doszło do incydentu, który w konsekwencji być może zmienił bieg historii nad Morzem Czarnym.
Niechcący przez swawolę w zwadzie, zbrojni zabili jednego mieszczanina w Bracławiu. Wybuchła szalona wściekłość przeciwko nim, uderzono na gwałt, żołnierstwo ze strachu zapaliło miasto, żeby odwrócić uwagę, a samo uciekało, czym prędzej. Gnał ich książę z Bracławianami i cztery razy odparty z niemałą klęską; jednak, gdy mu ciągle na pomoc ludzi przybywało z okolicznych wsi, a do tego obytych z wojną, bo się nieraz ścierali z Tatarami, książę kłodami i chrustami kazał zawalić rzekę Boh, przez którą uciekający mieli się przeprawiać i tak zewsząd ich opasał; wycięto ich, co do nogi, z 500-ciuset, pięciu zostało. Łupu zdobycznego na 30 000 szacowanego zostawili, który się dostał zwycięzcom[30].
Czy aż tak gwałtowna reakcja Czartoryskiego była tylko odwetem, czy reakcją na ekspansję polityczną Korony na kierunku „zastrzeżonym” dotąd dla Wielkiego Księstwa Litewskiego? Nie rozstrzygając tego dylematu, zauważmy, że wycięcie w pień polskiej odsieczy dla Kaffy jakoś nie sprawiło, że wypadł z łask królewskich. A przecież zdaniem autora biogramu Michała Wasylewicza Czartoryskiego: „W pewnej mierze przyczynił się dzięki temu do późniejszego upadku Kaffy, podbitej przez Turcję, i do zmiany polityki tatarskiej wobec państw jagiellońskich, która inaczej by wyglądała, gdyby w Kaffie na Krymie stała polska załoga”[31].
Dla Michaela Morysa-Twarowskiego, autora książki Polskie Imperium. Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą, był to jeszcze jeden przykład na zaprzepaszczenie polskich możliwości politycznych w czasach niemal imperialnej świetności unii polsko-litewskiej. Akcja Czartoryskiego nie przeszła bez echa w Koronie i wzbudziła obawy, czy nie jest próbą zmiany dotychczasowego statusu terytorialnego w ramach unii. „W Polszcze gruchnęło, że Litwini orężem chcą odbierać Podole, co nie małą nabawił trwogą” – pisał Łukasz Gołębiowski[32]. Michał Czartoryski nie miał dobrej „prasy” wśród naszych kronikarzy. Długosz zarzucał mu niedołęstwo, brak współpracy z polskimi wojskami, a może nawet zmowę z Tatarami podczas najazdu chana Ajdara w 1474 roku[33]. Z równie ostrą krytyką wystąpił w swojej Kronice Marcin Bielski. A jednak przez kolejne lata Czartoryski sprawował namiestnictwo w Bracławiu, rehabilitując się nieco w 1478 roku. Odparł wtedy ataki czambułów tatarskich na zamek, chociaż miasto zostało spalone, a część kraju spustoszona. Namiestnikostwo bracławskie trzymał do ostatnich swoich dni.
Ponieważ w 1489 roku namiestnikiem w Bracławiu był już książę Andrzej Aleksandrowicz Sanguszkiewicz, przyjmuje się, że pierwszy właściciel Klewania zmarł w roku poprzednim. Żonaty z Marią, córką starosty łuckiego Niemira Rezanowicza (zmarła około 1504 roku), miał trójkę dzieci: Andrzeja (zmarł prawdopodobnie kilka miesięcy wcześniej niż jego ojciec), wspomnianego już wcześniej Fedora (po śmierci matki stał się spadkobiercą rodu) i Hannę, żonę kniazia Iwana Jurewicza Dubrowickiego.
Wieloletnia służba Czartoryskich u Świdrygiełły, ich udział w zamachu na Zygmunta Kiejstutowicza, epizod związany z Kaffą, podejrzenia Długosza i Bielskiego potwierdzają, że Czartoryscy byli jeszcze wtedy kniaziami ruskimi w sensie wyznaniowym, a lojalność wobec Wielkiego Księstwa Litewskiego stawiali ponad Królestwo Polskie. Musiało upłynąć aż półtora wieku, zanim ród Czartoryskich stał się polski politycznie i duchowo.
ROZDZIAŁ 2
OD CZARTORYJSKICH DO CZARTORYSKICH, CZYLI OD PIERWSZEGO WOJEWODY DO PIERWSZEGO KATOLIKA
W TYGLU SKARG I PROCESÓW KSIĘCIA FEDORA CZARTORYSKIEGO
MICHAŁ, NAMIESTNIK BRACŁAWSKI, miał dwóch synów: Andrzeja (zmarł bezpotomnie) i Fedora, w źródłach nazywanego też Fiodorem lub Teodorem, który urodził się około 1488 roku i zapewnił kontynuację domu Czartoryskich. W chwili śmierci ojca miał zaledwie dwa–trzy lata. Wtedy majątek dzierżyła jeszcze jego matka, Maria, ale już w 1501 roku Fedor otrzymał od króla Aleksandra Jagiellończyka pierwsze nadania na trzy dworzyszcza[2*] w Klewaniu. Po śmierci matki przywilejem królewskim z 5 marca 1505 roku przyznano mu też prawa do władania monastyrem Narodzenia Bogarodzicy w Perseponicy. Tego rodzaju patronat magnatów był w księstwie zjawiskiem częstym, pozwalał bowiem wpływać na hierarchów, ale też w razie kłopotów materialnych umożliwiał zastawianie dóbr cerkiewnych i klasztornych. W skład dóbr księcia Fedora weszły też trzy okoliczne wsie: Hrabów (Grabów), Makoterty i Dziadkowicze. Wiadomo, że z samego Hrabowa książę płacił królowi daninę w wysokości 100 kop groszy i jednej „kołody” miodu[1].
Fedorowi dobrze się powodziło, jego dochody umożliwiały mu budowę nowego zamku w Bielowie, osadzenie miasta Biełhorodu, w którym na mocy przywileju królewskiego z 1528 roku założono karczmę i odbywały się targi[2]. Fedor nie zapisał się w historii szczególnymi dokonaniami, źródła związane z jego osobą dotyczą głównie procesów i skarg, przerywanych nadaniami. Dzięki łaskawości króla Zygmunta Starego otrzymał Litowiż (Litowież) w powiecie włodzimierskim i Korelicze w powiecie nowogródzkim. Władca musiał go jednak wezwać do zapłaty za wójtostwo litowiżskie i dworzyszcze Zesarki. W 1522 roku Fedor Czartoryski został starostą łuckim, ale już w roku następnym władca interweniował w sprawie oskarżeń ziemian włodzimierskich o czynienie im krzywdy. Widać Fedor nie miał łatwego charakteru. Kolejne nabytki były przeplatane zatargami:
Kniaź Fedor Michajłowicz Czartoryjski starosta Łucki nabywa 1524 r. od Huszczy Kolniatycze, 1528 r. otrzymuje potwierdzenie zamiany Korszowa na Demianowo, a 1526 potwierdzenie przywilejów na monaster Persoponicki, Susko i Kołniatycze. W tymże czasie (1524–1527) miał częste zatargi z sąsiadem kniaziem Jurijem Dubrowickim i długą sprawę (1524–1526) ze starostą włodzimierskim i marszałkiem ziemi wołyńskiej kniaziem Andrzejem Sanguszkowiczem, o przywłaszczenie dochodów marszałkostwa ziemi Wołyńskiej i wyrządzone krzywdy, skutkiem której przysądzono kniaziowi Andrzejowi, na kniaziu Fedorze, majątek tego ostatniego Sielec[3].
Dodajmy, że owym marszałkiem ziemi wołyńskiej był teść księcia Fedora, któremu pomimo nakazu wydania Sielca krewki zięć nie wydał tego majątku, sprawa ciągnęła się przez kilka lat. To nie koniec sporów majątkowych Czartoryskiego. W 1536 roku miał sprawę z kniaziem Ilją Ostrogskim o Stwołowicze, w roku następnym został wyznaczony do komisji mającej zaspokoić roszczenia poddanych zamku królowej Bony w Pińsku wobec poddanych z zamku Czartoryskiego. W 1539 roku został pozwany przez kniahinię Olenę Iwanową Żelisławską i jej syna kniazia Kuźmę, w tym samym roku miał jeszcze sprawę z niejakim Szkleńskim...
Jedyne ważne wydarzenie nieprocesowe z ostatnich lat życia księcia dotyczyło listu królewskiego z dnia 19 maja 1541 roku zobowiązującego, „aby syna Aleksandra z pocztem swoim i innymi kniaziami, panami, ziemianami wysłał przeciwko Tatarom, którzy ciągną na Wołyń”[4]. Czartoryski pomnażał pozycję rodową poprzez kupno dóbr i łaskawość królewską, bronił swego i w toczonych sporach był nieustępliwy. W odróżnieniu od kuzyna Semena nie pozostawił długów, tylko solidne zręby „księstwa klewańskiego”. Książę Fedor Czartoryski zmarł w 1542 roku (według Andrzeja Michalskiego przed końcem 1544), z żoną Zofią z Sanguszków miał synów: Aleksandra i Iwana (Jana), oraz córki: Annę, Teodorę i Anastazję.
PIERWSZY CZARTORYSKI WOJEWODĄ I ASPIRACJE WYRAŻANE PIECZĘCIĄ
Synowie kniazia Fedora są twórcami dwóch linii: starszej „na Czartorysku” i młodszej klewańskiej. Starszy syn, Aleksander, urodził się prawdopodobnie w pierwszych latach XVI wieku. W chwili śmierci ojca był już dojrzałym mężczyzną od lat zajmującym się rzemiosłem rycerskim, głównie walką z Tatarami. Wsławił się niezwykłą odwagą w 1527 roku, gdy razem z księciem Konstantym Ostrogskim ruszyli w pościg za Tatarami powracającymi z łupieskiej wyprawy. Dopadli ich aż za Kijowem i w zaciekłej bitwie wycięli ponoć w pień 24 tysiące wroga i odbili około 80 tysięcy ludzi (!) pojmanych w jasyr, odzyskali też łupy[5]. Po ojcu Aleksander przejął tytuł starosty łuckiego, do historii przeszedł przede wszystkim jako pierwszy wojewoda wołyński (po reformie administracyjnej z lat 1565–1566 dzielącej Litwę analogicznie jak Koronę na województwa i powiaty) i sygnatariusz aktu unii lubelskiej. Jego wyniesienie było elementem pozyskania ambitnego księcia dla trwałego związania Wołynia z Koroną w przygotowaniu gruntu politycznego do unii realnej.
Zanim do tego doszło, Czartoryski afirmował swoją pozycję rodową mocno ponad pozycję majątkową, skromną w porównaniu z innymi panami Wielkiego Księstwa Litewskiego. Aspiracje księcia Aleksandra i jego bratanka Jerzego zbadał Jakub Rogulski, opisując przypadki używania przez nich tzw. większej pieczęci zamiast sygnetowej, co wyraźnie odbiegało od ówczesnej reguły sfragistycznej. Jedna z takich pieczęci pochodzi z lat 1559–1560, czyli jeszcze sprzed uzyskania przez Czartoryskiego godności urzędu wojewody wołyńskiego.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVI wieku, gdy pieczęć większa jest bardzo rzadko spotykana, używają jej takie postacie jak wojewoda kijowski i marszałek ziemi wołyńskiej Konstanty Wasyl Ostrogski, hetman wielki litewski i kanclerz wielki litewski Mikołaj Radziwiłł Rudy, marszałek wielki litewski, kanclerz wielki litewski i wojewoda wileński Mikołaj Radziwiłł Czarny czy biskup wileński Paweł Holszański. Są to potężni i bardzo zamożni magnaci, należący do wąskiego grona ścisłej elity władzy Wielkiego Księstwa Litewskiego i tworzący wyraźnie odrębną grupę w ramach warstwy litewskich panów i kniaziów[6].
Tymczasem mająteczek księcia Aleksandra w porównaniu z innymi fortunami był skromny. W pięć lat po śmierci Fedora Czartoryskiego – 19 kwietnia 1547 roku – jego synowie Aleksander i Iwan podzielili majątek liczący 528 dymów[3*]. Bracia przysięgli sobie występowanie we wspólnej obronie i wzajemną asekurację wobec zobowiązań. Aleksander otrzymał pierwsze gniazdo rodowe Czartorysk i Litowiż z przyległościami. Iwanowi przypadły Klewań, Bielow i kilka innych majątków.
Jeżeli oszacujemy, że na każdego z braci przypadło około 260 dymów, to ich majątek wyglądał wręcz mizernie. Dobra Kieżgajłów i Radziwiłłów przekraczały liczbę 12 tysięcy dymów. Na Wołyniu, gdzie mieściły się gniazda Czartoryskich, największy majątek znajdował się w rękach księcia Konstantego Ostrogskiego, który posiadał około siedmiu tysięcy dymów! A jednak Czartoryscy potrafili nadrabiać miną, a ściślej mówiąc, propagandową demonstracją pieczęci, jakich używali.
Rogulski zwrócił też uwagę, że w tym samym czasie stosowanie „pieczęci większej” było zastrzeżone jedynie dla potężnych i bardzo zamożnych magnatów, a później także urzędników najwyższej rangi zasiadających w senacie. Słowem, „pieczęć większa” przysługiwała elicie władzy ówczesnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wtedy i jeszcze dziesiątki lat później Czartoryskich nie można było zaliczyć do takiej kategorii. Tymczasem Aleksander afirmował się pieczęcią podobnie jak dygnitarze najwyższej rangi.
Inaczej zagadnienie rzeczywistej pozycji Czartoryjskich postrzega historiografia ukraińska. Igor Krywoszeja z Uniwersytetu w Humaniu, powołując się na inwentarze wołyńskich zamków z lat 1545–1552, zauważył, że Czartoryjscy są tam odnotowani jako „książęta główni” i już wtedy mieli uprzywilejowaną pozycję wśród dziewięciu rodów. Podobnie jak Radziwiłłowie, Ostrogscy, Wiśniowieccy, mieli prawo do osobistych listów-powiadomień od wielkiego księcia dotyczących ruchów wojsk i zwołania sejmu oraz właśnie prawo posługiwania się czerwonym, królewskim woskiem, w odróżnieniu od pozostałej szlachty, której „przysługiwał” jedynie wosk zielony[7].
Na akcie unii lubelskiej spośród 77 pieczęci 35 odciśnięto na wosku czerwonym. Wtedy jednak było to szersze zjawisko, które dokonało się wraz z doniosłymi wydarzeniami z lata 1569 roku.
ROK 1569, CZYLI UNIJNE WAHANIA CZARTORYSKICH
Z perspektywy polskich panów zjednoczenie w Rzeczpospolitą Obojga Narodów mogło nastąpić dużo wcześniej, ale Litwini wzbraniali się przed zasadą „jedno nieróżne, a nierozdzielne ciało”. Unia mielnicka z 1501 roku, która ową zasadę miała wcielić w życie, nie została zrealizowana przez kilkadziesiąt lat.
Aleksander i Iwan Czartoryscy uczestniczyli w niełatwym przekształcaniu związku Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego w unię realną. Imię Iwana widnieje na „Recesie w sprawie około unji litewskiej”, dokumencie królewskim z sejmu warszawskiego wystawionym 3 marca 1564 roku, zawierającym katalog ustaleń z dotychczasowych negocjacji, który miał być krokiem dalszej integracji Polski i Litwy[8]. Końcowy skutek, mimo realizacji kolejnych etapów (wspomniana reforma administracyjno-sądowa), wcale nie był jeszcze przesądzony.
Sejm, który ostatecznie doprowadził do unii lubelskiej, zanim doszedł do historycznego finału, miał kilka faz. Polacy rozpoczęli obrady 23 grudnia 1568 roku, Litwini, zgromadzeni najpierw w Grodnie, dopiero w ostatnim dniu roku przybyli do Lublina po królewskiej „perswazji”. Rokowania wykazały zasadnicze różnice zdań. Polacy chcieli wspólnej elekcji, możliwości nabywania ziemi na Litwie, dostępności do tamtejszych urzędów. Litwini pod przewodnictwem Jana Chodkiewicza i Radziwiłła „Rudego” chcieli zachowania atrybutów odrębności, tytułów Wielkiego Księstwa Litewskiego, osobnej koronacji, oddzielnych urzędów zastrzeżonych dla szlachty litewskiej i ruskiej. Wskutek impasu w rozmowach większość panów litewskich w dniu 1 marca 1569 roku opuściła Lublin. Ich postawę cechowała pewna dwuznaczność. Nie chcieli dalszej integracji, ale chętnie drenowali polski skarb koronny, by zgromadzić środki na prowadzenie wojen z Moskwą. W latach 1561–1570 Polacy wydali dwa miliony złotych na wystawienie blisko 300 rot zaciężnych, które wspierały litewskich braci w ich zmaganiach ze wschodnim sąsiadem. „Żądania Polaków nie były zatem wygórowane, gdyż chcieli oni zacieśnić unię, aby zapewnić sobie większą kontrolę nad radą litewską, która podejmowała decyzje o wypowiedzeniu wojny” – skomentował współczesny szkocki historyk[9].
Na litewską wstrzemięźliwość Polacy odpowiedzieli uchwałą senatu z 1 marca 1569 roku, w której powołując się na wcześniejsze przywileje, ogłosili przynależność Podlasia i Wołynia do Korony. Wszystkich urzędników obu prowincji zobowiązano do złożenia przysięgi wierności. Decyzja króla była sprytnym posunięciem, ponieważ ujawniła podziały wśród szlachty litewskiej, w znacznej części sprzeciwiającej się polityce Radziwiłła „Rudego”. Dnia 8 marca 1569 roku król rozesłał listy wzywające posłów z Podlasia i Wołynia do zajęcia miejsc w sejmie polskim. Wezwano do złożenia przysięgi wierności królowi i koronie Królestwa Polskiego tych magnatów, którzy dzierżyli majątki na obszarach inkorporowanych. Przedstawiciele tych prowincji mieli stawić się w terminach wyznaczonych przez króla: Podlasie 27 marca, Wołyń 3 kwietnia. Panowie z Podlasia złożyli ślubowanie nawet przed terminem, ale wołyńska elita zareagowała powściągliwie i dwuznacznie. Wołynianie, którzy podobnie jak Litwini opuścili sejm jeszcze przed uchwałą senatu z 1 marca, zamanifestowali lojalność wobec Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Prawdopodobnie to Aleksander Czartoryski zwołał 29 marca zjazd szlachty wołyńskiej, w trakcie którego zredagowano list do króla wyrażający zdziwienie, że monarsze wezwanie jest napisane w języku polskim i opatrzone pieczęcią koronną, podczas gdy oni są przede wszystkim związani lojalnością wobec Wielkiego Księstwa Litewskiego. Asekurując się, podkreślali, że ich zachowanie nie oznacza nielojalności wobec króla polskiego, chcą, żeby Korona Polska i Wielkie Księstwo Litewskie „zawsze we wspólnej, braterskiej miłości ze sobą były”. Demonstrując poparcie dla unii polsko-litewskiej, zaznaczali swoją odrębność. Tłumaczyli, że opuścili sejm jako posłowie Wielkiego Księstwa Litewskiego, i odtąd sejm lubelski stał się tylko koronnym. Niezależnie od powtarzanych frazesów o wspólnocie i braterstwie z Polakami, faktycznie przeciwstawili się wezwaniom królewskim[10].
Otwarte pozostaje pytanie, komu należy przyznać autorstwo tego niezwykle doniosłego dokumentu. Formuły adresowe głoszą, że wysłali go wojewoda, kniaziowie i panięta, starostowie, urzędnicy i całe rycerstwo ziemi. Ustaliliśmy już, że jednym z sygnatariuszy był Aleksander Czartoryski. Nie wiadomo, kto jeszcze z kniaziów „głównych” mógł uczestniczyć w zjeździe. Na pewno nie było tam Konstantyna Ostrogskiego, wojewody kijowskiego i starosty włodzimierskiego, Romana Sanguszki, wojewody bracławskiego, ani Stefana Zbaraskiego, wojewody trockiego, wiemy bowiem, że przebywali wówczas w innych miejscach[11].
Z rozważań Henryka Litwina można wysnuć wniosek, że owo wyrafinowane prawnie i politycznie pismo, w którym podkreślano równość „z panami Polakami”, jest raczej dziełem szlachty niż kniaziów, ale przewodził nimi kniaź Czartoryski.
W konsekwencji Wołynianie ociągali się z przybyciem do Lublina, pisali listy – odczytane na sejmie 4 kwietnia – usprawiedliwiające nieobecność chorobą. Uczynili tak: Konstanty Ostrogski, Aleksander Czartoryski, biskup Wiktoryn Wierzbicki, Roman Sanguszko. Wobec ich absencji Zygmunt August wyznaczał kolejne terminy (14 maja, później 23 maja) i jednocześnie dokonał „zachęcającego manewru” dotyczącego „łatwiejszej” dzielnicy. Pozbawił urzędów niepopularnych na Podlasiu szlachciców: wojewodę Wasyla Tyszkiewicza i kasztelana podlaskiego Grzegorza Tryznę, powierzając je zwolennikom zacieśnienia unii. Był to wyraźny sygnał, że król nie żartuje[12]. Zadziałało i 23 maja napłynęła do Lublina grupa gotowych do złożenia przysięgi. Wśród nich najważniejszy był Konstanty Wasyl Ostrogski, z którym przed oblicze monarchy dotarli trzej kniaziowie: Aleksander Czartoryski, Konstanty Wiśniowiecki i Bohusz Korecki. Delegaci przeprosili króla za spóźnienie i „choroby dyplomatyczne” wielu ich krajan. Poparli przynależność Wołynia i Podola do Korony, jako „z dawna do niej należące”. W zamian uzyskali gwarancję zrównania szlachty wołyńskiej z polską[13]. Odtąd Wołynianie zasiadali w koronnej izbie poselskiej, teraz w inkorporacyjnym rozpędzie gotowi byli do Polski przyłączyć również Kijów[14].
Według Henryka Litwina Aleksander Czartoryski w 1569 roku działał na zwłokę, w listach do króla absencję tłumaczył chorobą, polemizował z kształtem podjętej inkorporacji, twierdząc, że „Krzemieniec w Polsce nie jest”; będąc już w Lublinie ze szlachtą wołyńską, milczał tak długo, aż król zagroził kniaziom odebraniem urzędów.
Wojewoda wołyński opierał się zatem jak mógł złożeniu przysięgi Koronie. Użycie wywodu prawnego w liście do króla wskazuje, że nie była to tylko gra na czas, ale aktywne przeciwdziałanie[15].
Przymuszony do uznania inkorporacji Wołynia Aleksander chciał coś zyskać dla domu Czartoryskich. W trakcie sejmu lubelskiego przedstawił królowi dokument wydany przez Warneńczyka i zażądał ponownego poświadczenia, że Czartoryscy „blisko domu panującego są”. Na jego podstawie chciał też miejsca w senacie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na to było jeszcze za wcześnie, senatorskie marzenie ambitnego wojewody wołyńskiego nie spełniło się, ale starania księcia Czartoryskiego nie były zupełnie bezowocne. Ostatni z Jagiellonów potwierdził „przywilej” wydany przez Warneńczyka i dokonał ponownej legitymizacji dynastycznego pochodzenia Czartoryskich[16].
Zwieńczeniem aktywności wojewody wołyńskiego było jego nazwisko w czołówce długiej listy sygnatariuszy aktu unii lubelskiej podpisanego 1 lipca 1569 roku[17]. Niejasna jest informacja, że po wcieleniu Wołynia nie stawił się na zamku włodzimierskim przed komisarzami królewskimi celem złożenia przysięgi Koronie. Michalski uzasadnia to udziałem w dalszych obradach sejmowych; faktem jest, że Czartoryskiemu to nie zaszkodziło, bo wkrótce uzyskał od króla dokument, na mocy którego na równi z innymi wojewodami mógł sprawować pieczę sądową nad Żydami[18].
Książę Aleksander był żonaty z Marią Magdaleną „despotówną”, córką Jovana Brankowicza, despoty[4*] serbskiego, a praprawnuczką cesarza Bizancjum. Gdy Czartoryski ją poślubił (musiało to nastąpić przed 18 grudnia 1551 roku), była już od około dziesięciu lat wdową po Iwanie Wiśniowieckim. W niektórych źródłach występuje jako Maria, w innych wyłącznie jako Magdalena[19], w tym w testamencie spisanym w Sielcu 13 lipca 1571 roku. Aleksander i Maria Magdalena mieli syna Michała i córkę Marynę, późniejszą żonę Jędrzeja Sapiehy (wybitnego wodza, wsławionego rozbiciem wojsk moskiewskich pod zamkiem Wenden 15 października 1578 roku), zmarłą po dwóch–trzech latach małżeństwa.
CIEMNE WĄTKI W ŻYCIU MICHAŁA OJCA I SYNA, CZYLI JAK W DESPERACJI CZARTORYSKI NAPADA NA CZARTORYSK
Książę Michał przeżył ojca ledwie o lat jedenaście. Zmierzał drogą kariery szlacheckiej, towarzyszył w aktywności politycznej ojca w czasach unii lubelskiej. W 1573 roku obrany został z województwa wołyńskiego na sejm elekcyjny, który wybrał Henryka Walezego, w następnym roku został mianowany starostą żytomierskim. Prawdopodobnie był już wtedy żonaty z Zofią z Chodkiewiczów.
Zastanawiające jest jego zachowanie po ucieczce Henryka Walezego. Z jego listu adresowanego do Jana Chodkiewicza wynika, że był w tym czasie zwolennikiem oderwania Wołynia od Korony, podobnie jak „wszystka szlachta chuda wielką chęć do W.M. mają i chce bez żadnego pretekstu tylko jawnie odrzucić się od bezbożnych Lachów”[20]. Czy tak radykalne stanowisko księcia Michała było echem ojcowskiej powściągliwości w przededniu złożenia królowi przysięgi, czy wyemancypowanym poglądem własnym? A może efektem frustracji, które wpisywały go raczej do owej „szlachty chudej”? Zapewne także kompleksów wobec ojca, który chociaż nie należał do kniaziów szczególnie majętnych, cieszył się wśród Wołynian dużym autorytetem. Według Henryka Litwina Michał najprawdopodobniej nie wyniósł tych poglądów z domu, Aleksander był w swoim postępowaniu bardziej umiarkowany, poza tym – jak podkreśla współczesny historyk – przyjaźnił się ze zwolennikami inkorporacji Wołynia: Hawryłą Bokiejem i Petrem Zahorowskim.
Książę Michał miał powody do niezadowolenia. Chyba nie wiodło mu się dobrze, skoro w 1580 roku z żoną zastawiają swoje dobra Czestny Kres z dworem i bojarami w powiecie włodzimierskim za 400 kop litewskich groszy, które mieli spłacić na świętego Szymona (28 października) w 1583 roku. Czynili to „ku swojej welikoj a pilnoj potrebie”. Kniaź nie dożył dnia spłaty, zmarł na rok przed terminem. Po jego śmierci majątkiem z początku zarządzała żona, która około 1589 roku wyszła ponownie za mąż za Rafała Sieniawskiego, kasztelana kamienieckiego. Był to pierwszy mariaż Czartoryskich z Sieniawskimi, daleko skromniejszy od tego, który półtora wieku później wprowadzi ród herbu Pogoń Litewska w świat wielkiej fortuny.
Michał i Zofia Czartoryscy mieli trójkę dzieci: Jurija, Michała i Zofię. Najwcześniej zmarł Michał, syn Michała, który w dokumencie z 1603 roku nazwany już jest nieboszczykiem. Jego siostra wyszła za Wacława Bohowityna-Szumbarskiego, chorążego wołyńskiego, ale w dokumentach z 1600 roku występuje już jako wdowa; umiera bezdzietna w pięć lat później.
Ostatni z rodu, Jurij, zdaje się, też był w nie najlepszej sytuacji, zastawionego przez rodziców Czestnego Kresu nie odzyskał, o Litowiż musiał układać się z niejakim Kołmowskim. W historii zapisał się dwoma kontrowersyjnymi zdarzeniami.
Pierwsza była jakaś szlachecka dintojra, w której na lokalną rywalizację polityczną być może nałożyły się również inne namiętności. Wśród przedstawicieli szlachty wołyńskiej przysięgających w Lublinie wierność Koronie Henryk Litwin wymienia również Michajłę Fedorowicza Koryteńskiego, pisarza ziemskiego łuckiego. Zgodnie z opisem historyka szlachcic ów swoją funkcję pełnił od 1565 roku, znany był z kompetencji prawniczej. W życiu politycznym zapisał się jako zwolennik ruchu egzekucyjnego, inicjator powołania trybunału apelacyjnego dla województw „przywróconych”, czyli wołyńskiego i kijowskiego. Po śmierci Zygmunta Augusta został wybrany do sądu kapturowego, działały one w Rzeczypospolitej podczas bezkrólewia. Po blisko dwudziestu latach od czasu przyjęcia obowiązków pisarza zaczęły się skargi ze względu na coraz bardziej zauważalną głuchotę Koryteńskiego, utrudniającą wypełnianie obowiązków. Mimo to nadal sprawował swoją funkcję, zatem chyba nie głuchota była podstawową przyczyną zakończenia kariery Michajły Fedorowicza:
...23 marca 1595 roku z inspiracji kniazia Jurija Czartoryskiego został bowiem zamordowany wraz ze swoim zięciem kniaziem Jurijem Masalskim przez sprawców mszczących się za wcześniejszą śmierć Iwana Masalskiego, która nastąpiła ponoć z poduszczenia córki Koryteńskiego, Hanny Jurijowej Masalskiej, przy udziale jego synów Iwana i Hryhoreja[21].
Nie wiemy, czy to wydarzenie miało wpływ na karierę Czartoryskiego, zdaje się, że podobnie jak jego przodkom, zabójcom wielkiego księcia Litwy, również Jurijowi „upiekło się”. W 1602 roku został wybrany na podkomorzego kijowskiego, rok wcześniej ożenił się z Jadwigą Falczewską, wdową po Kiryku Ostafiejewiczu Rużyńskim, pogromcy Kozaków podczas powstania Semena Nalewajki. Łączyły ich problemy finansowe. Ona co prawda do związku wnosiła kilka majątków: Krasnosielce, Zarubince, Sokolcze i grunta wołynieckie, ale walczyła z egzekucją długów.
Druga kontrowersyjna historia dotycząca księcia Jurija łączy się z koniecznością sprzedaży Czartoryska Janowi Pacowi, wojewodzie mińskiemu. Dotychczasowy właściciel zastrzegł sobie prawo do zajmowania zamku jeszcze przez siedem lat! Panowie najwyraźniej się nie zrozumieli, bo Pac zamieszkał na zamku w Czartorysku. Nie spełnił warunku umowy i książę Michał postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. 5 grudnia 1603 roku wraz z Benedyktem Hulewiczem, Mikołajem Siemaszką na Hubkowie, kasztelanem bracławskim i liczną grupą dworzan napadli na Czartorysk, „sługi Paca pobili, a jego samego ranili”. Sprawa oparła się o sąd królewski i wytoczyła się na sejmie w Krakowie 3 marca 1602 roku. Król jeszcze tego samego dnia wydał dekrety, w których Siemaszkę uwolnił od odpowiedzialności, a zatarg między Czartoryskim, Hulewiczem a Pacem odesłał do rozpatrzenia przez sądy ziemskie. Jak na zacietrzewienia szlacheckie i często powolną sprawiedliwość sprawa zakończyła się nadspodziewanie szybko. Już w dwa dni po wydaniu dekretów królewskich wielcy panowie Krzysztof Radziwiłł i Aleksander Ostrogski ostudzili gorące głowy swoich biednych braci szlachetków. Ci pomiarkowali się i odpuścili sobie wzajemne winy, a „pozwy z ochroną honoru obu stron” zostały dekretem królewskim zniesione. Kniaź Czartoryski ostatecznie wyrzekł się wolnego mieszkania w Czartorysku, Pac zobowiązał się zaspokoić spadkobierców sług pobitych – widać, że były ofiary owego zajazdu. Jurij Czartoryski za 400 złotych polskich zrzekł się zamku, starego i nowego miasta Czartorysk, „oddalając od tych majątków syna, siostrę i innych krewnych”, miał też zobowiązać matkę do przepisania na siebie wsi Ośnica, Telcza, Zaułok i dworu Czernysz. Pac z kolei zobowiązał się przez najbliższe siedem lat uszanować zobowiązania na majątkach będących w dotychczasowym władaniu Czartoryskiego, ponadto zapisał temu ostatniemu na własność zamek i miasto Murawica. Książę Jurij czuł, że zbliża się jego koniec, w poczuciu klęsk osobistych (stracił jedynego syna, w 1605 roku zmarła jego siostra) zaczął rozdawać swoje dobra: część zapisał stryjowi Jerzemu Czartoryskiemu, a majątek odziedziczony po siostrze darował Michałowi Wiśniowieckiemu (ojcu słynnego Jeremiego). W ciągu najbliższych tygodni – Józef Wolff sugeruje, że nastąpiło to w styczniu 1606 – musiał zejść z tego świata, bo z lutego następnego roku pochodzi dokument wzywający Jana Paca do oddania 1600 złotych, które był winien „nieboszczykowi kniaziowi Jurju Czartoryjskiemu”[22].
U progu XVII wieku skończyła się gałąź Czartoryskich na Czartorysku, pierwszym gnieździe w historii rodu, od którego wzięli nazwisko.
KSIĄŻĘ IWAN ODZYSKUJE KLEWAŃ I ZAPEWNIA CIĄGŁOŚĆ RODU
Jak już wspomniano, w kwietniu 1547 roku bracia Aleksander i Iwan Czartoryscy dokonali podziału majątku po zmarłym pięć lat wcześniej ojcu, w tym też roku kniaź Iwan pojął za żonę córkę Kuźmy Żesławskiego i Anastazji Holszańsko-Dubrowickiej – Annę. Zasługą Iwana było zakończenie sporu z Radziwiłłami o Klewań, w który uwikłane były trzy pokolenia Czartoryskich. Okolicznością sprzyjającą było wiano od małżonki – miejscowość Silno położona niedaleko Ołyki, jednego z gniazd Radziwiłłów. Książę Iwan zaproponował przekazanie tych włości w zamian za sporny teren, na którym stał zamek klewański.
Tak więc, dzięki wyrozumiałości Radziwiłła, spór ten załatwiony został w sposób dla obydwóch stron zadowalniający, a Czartoryscy gniazdo swe w spokoju posiedli. To też zaraz już w 1561 r. zamek klewański zupełnie ukończony został i powaśnieni sąsiedzi przystąpili do ostatecznego rozgraniczenia dóbr swych klewańskich i ołyckich[23].
Ugodę podpisano 5 stycznia 1555 roku, sześć lat później przystąpiono do ostatecznego rozgraniczenia dóbr klewańskich od ołyckich, a punktem granicznym stało się uroczysko o nazwie Babie, które swoją nazwę zawdzięczało mrocznej opowieści o tym, jak to siejący śmierć mór przyszedł od strony Klewania. Wydusiwszy wszystkich w okolicy, doszedł do wsi Derewiane. Mór teraz zbierał śmiertelne żniwo wśród derewiaczan. Jeden z mieszkańców spostrzegł, że mór ma postać wiedźmy chodzącej po okolicy. Zmówiono się, żeby ją pojmać i żywcem zakopać, co też się stało i ponoć skutek odniosło. Przypomniał tę historię Tadeusz Jerzy Stecki jako ciekawy szczegół zachowany w archiwum klewańskim, zatytułowany Świadectwo ołyczan[24].
Iwan, podobnie jak Aleksander, aktywnie uczestniczył w procesie dochodzenia do unii lubelskiej, podpis jego widnieje na wspomnianym wcześniej „Recesie w sprawie około unji litewskiej”, dokumencie królewskim z sejmu warszawskiego z 13 marca 1564 roku. Iwan cieszył się zaufaniem króla, czego jednym z dowodów było pełnienie urzędu sprawcy[5*] województwa kijowskiego w zastępstwie Konstantego Ostrogskiego latem 1564 roku. Według polskich historyków był gorącym zwolennikiem realnej unii polsko-litewskiej, ale w historiografii naszych wschodnich sąsiadów – w tym ukraińskich – postawa Czartoryskich i całej szlacheckiej elity Wielkiego Księstwa Litewskiego, która w tych czasach ulegała przyspieszonemu procesowi polonizacji, przedstawiana jest w odmiennym świetle i oceniana inaczej.
W większości herbarzy, tablic genealogicznych zamieszczonych w przeszłości, jak i we współczesnych publikacjach poświęconych Czartoryskim oraz w Internecie jako data śmierci kniazia Iwana dominuje rok 1567. Z tego roku pochodził testament wydany Helenie (córce Iwana) przez jej męża Hornostaja, w którym jego teść wymieniony jest jako zmarły[25], podawano też 1572 rok (Stecki i Eugeniusz Latacz). Tymczasem Andrzej Michalski w swoim wnikliwym studium poświęconym początkom Czartoryskich przywołuje książkę dziewiętnastowiecznego historyka ukraińskiego Mikoły Dmitrowicza Iwaniszewa (1811–1874), w której opisane są dwa wydarzenia przeczące dotychczas podawanej dacie śmierci Iwana Czartoryskiego: 16 marca 1573 roku został wybrany na sejm elekcyjny, zmarł na początku 1576 roku[26]. W konsekwencji słupski naukowiec uważa, że śmierć Iwana nastąpiła między schyłkiem 1575 lub na początku 1576 roku. Według niego Iwan uczestniczył również w sejmie lubelskim, ale w tym przypadku Michalski nie powołuje się na źródło. Henryk Litwin w publikacji z 2019 roku zamieścił imienną tabelę[27] szlachty wołyńskiej, która w Lublinie przysięgała wierność Koronie Królestwa Polskiego. Wśród blisko stu osób Czartoryski jest tylko jeden, Aleksander, a inne rody reprezentowane są często przez kilku członków. Iwan chyba już jednak nie żył.
Paradoksalne, że tyle nieścisłości jest w dacie śmierci Czartoryskiego, który zapewnił ciągłość rodu. Od kniazia Iwana bowiem pochodzą przecież wszyscy późniejsi przedstawiciele domu herbu Pogoń Litewska. Książę Iwan był żonaty z księżniczką Anną (Hanną) Zasławską, która położyła szczególne zasługi dla kultury, przyczyniając się do wydania w języku ukraińskim tzw. Ewangelii perseponickiej (1556–1561), przetłumaczonej z języka bułgarskiego „dla lepszego zrozumienia chrześcijaństwa przez lud pospolity”[28]. Po śmierci męża księżna Anna władała dobrami Czartoryskich – Klewaniem, Bielowem, Sarnami i Chołopami, według Żychlińskiego żyła jeszcze 18 marca 1576 roku[29].
Iwan i Anna mieli trzy córki: Helenę (Olenę) wydaną za Ostafiego Hornostaja, Katarzynę, zamężną z Wasylem Zaborowskim, kasztelanem bracławskim, Annę; oraz synów: Iwana (Janusza) i Jerzego. To oni (ósme pokolenie potomków Giedymina) rozpoczną nowy rozdział rodu Czartoryskich, staną się aktywnymi przedstawicielami narodu szlacheckiego Rzeczypospolitej, z Czartoryjskich staną się Czartoryskimi, których głównym ośrodkiem był Klewań.