Człowiek w obliczu pandemii. Psychologiczne i społeczne uwarunkowania zachowań w warunkach kryzysu zdrowotnego - Małgorzata Kossowska, Natalia Letki, Tomasz Zaleśkiewicz, Szymon Wichary - ebook

Człowiek w obliczu pandemii. Psychologiczne i społeczne uwarunkowania zachowań w warunkach kryzysu zdrowotnego ebook

Małgorzata Kossowska, Natalia Letki, Tomasz Zaleśkiewicz, Szymon Wichary

3,3
39,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Stan pandemii to niezwykle trudna sytuacja, w której trzeba podejmować niełatwe decyzje, i to na różnych szczeblach. To sytuacja dużej niepewności, więc zdarza się również, że panuje inercja decyzyjna. Na skutek owych decyzji ludzie poddają się (lub nie) przeróżnym zaleceniom medycznym i rygorom sanitarnym, są przy tym mniej lub bardziej skłonni do podejmowania ryzyka (bądź do jego unikania), a pośród rozmaitych emocji nierzadko doświadczają silnego lęku i depresji. O wszystkich tych kwestiach sporo do powiedzenia mają nauki behawioralne, w których od lat prowadzi się badania empiryczne na ten temat.

Sytuacja pandemii COVID-19, z którą obecnie mamy do czynienia, nie może być rozpatrywana wyłącznie jako problem medyczny. Od podejmowanych decyzji – a także od sposobu ich komunikowania – zależy bowiem zarówno ludzkie zdrowie i życie, jak i to, jak szybko uda się opanować kryzys.

Czworo znakomitych psychologów, reprezentujących różne subdyscypliny, przygotowało wieloaspektowe opracowanie dotyczące stanu pandemii, analizowanego właśnie z perspektywy pozamedycznej. Praca ta jest przeglądem tego zagadnienia, dokonanym z uwzględnieniem zarówno klasycznych już koncepcji teoretycznych, jak i wyników najnowszych ujęć oraz badań empirycznych. Autorzy omawiają między innymi takie kwestie, jak podmiotowość człowieka znajdującego się w niejasnej i niepewnej sytuacji, rola lęku w podejmowaniu decyzji i szacowaniu ryzyka, zaufanie do innych ludzi oraz do instytucji, tożsamość grupowa i poczucie wspólnotowości, znaczenie kapitału społecznego czy zautomatyzowane lub w pełni świadome rytuały indywidualne i społeczne.

Rozważania autorów zostały uzupełnione wprowadzeniem, które z perspektywy biologicznej wyjaśnia, czym jest pandemia, a także omówieniem różnic kulturowych i rozmaitych reakcji poszczególnych państw na kryzys pandemiczny.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 412

Oceny
3,3 (6 ocen)
2
1
1
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Małgorzata Kossowska Natalia Letki Tomasz Zaleśkiewicz Szymon Wichary

Człowiek w obliczu pandemii

Psychologiczne i społeczne uwarunkowania zachowań w warunkach kryzysu zdrowotnego

Wprowadzenie Jerzy Duszyński

Pandemia a różnice kulturowe Piotr Kłodkowski i Anna Siewierska-Chmaj

Państwa wobec pandemii Jarosław Górniak Seweryn Krupnik

Recenzje:

prof. dr hab. Dariusz Doliński

dr hab. Maciej Sekerdej, prof. UJ

Copyright © by Małgorzata Kossowska, Natalia Letki, Tomasz Zaleśkiewicz, Szymon Wichary

W książce wykorzystujemy raport „Covid 19: Nauki społeczne w walce z pandemią”, przygotowany przez Małgorzatę Kossowską, Natalię Letki, Tomasza Zaleśkiewicza, Szymona Wicharego i Jarosława Górniaka na zamówienie Małopolskiej Szkoły Administracji Publicznej Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, lipiec 2020.

Wydanie książki współfinansowane przez:

Instytut Psychologii UJ ((nr subwencji naukowej N12/DBS/000006)

Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW

Instytut Psychologii SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego

Edytor: Anna Świtajska

Redakcja i korekta: Małgorzata Jaworska

Skład: Piotr Geisler

Okładka: & Visual

Konwersja do epub i mobi: 

http://www.gigaproject.pl/epuby

ISBN: 978-83-66420-35-9

Wydawnictwo Smak Słowa

ul. Bohaterów Monte Cassino 6A

81-805 Sopot

www.smakslowa.pl

WPROWADZENIE1

Jerzy Duszyński

Pojawienie się w grudniu 2019 roku nietypowej postaci ciężkiego zapalenia płuc zaskoczyło najpierw służbę zdrowia miasta Wuhan, zamieszkałego przez blisko 9 milionów mieszkańców, a niedługo potem całą chińską prowincję Hubei, której populacja liczy 58,4 miliona i w której to miasto leży. Rozpoczął się niezwykle intensywny okres badań, których głównym celem była identyfikacja patogenu powodującego tę tajemniczą chorobę i sposobów ograniczania jego transmisji, a ostatecznie – możliwie szybkie ograniczenie liczby śmiertelnych ofiar nowej choroby, a także szkód, jakie epidemia przynosi gospodarce prawie każdego kraju świata. Aby uzmysłowić sobie intensywność badań w tej, wydawałoby się, wąskiej tematyce, wystarczy stwierdzić, że do 12 września 2020 roku baza bibliometryczna PubMed zarejestrowała 56 245 prac, które w swoim tytule lub abstrakcie zawierały hasła COVID-19 lub SARS-CoV-2. W lipcu tego roku opublikowano ich 13 038, czyli dziennie ukazywało się średnio 420 prac. A przypomnijmy, że nietypowa choroba oddechowa, którą pierwotnie zaobserwowano w grudniu 2019 roku, z rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia otrzymała nazwę COVID-19 w dniu 11 lutego 2020 roku, a trzy dni później wywołujący ją wirus został nazwany SARS-CoV-2. Tak więc w wypadku owych ponad 56 tysięcy prac na właściwe badania, przygotowanie do druku, wysłanie do redakcji pisma, decyzję recenzentów i wreszcie ich opublikowanie potrzeba było zaledwie siedmiu miesięcy.

W krótkim czasie od rozpoznania nowej jednostki chorobowej COVID-19 wiele wyjaśniono: zidentyfikowano wirusa SARS-CoV-2, który ją powoduje, zsekwencjonowano jego materiał genetyczny, poznano, z jaką prędkością wirus mutuje, wyjaśniono, jakimi drogami wnika do organizmu i do specyficznych komórek. Co więcej, opracowano specyficzne testy na obecność wirusa u zarażonych nim osób, zarówno testy molekularne, wykrywające obecność kwasu nukleinowego SARS-CoV-2, jak i serologiczne, wykrywające obecność przeciwciał specyficznych względem białek otoczki wirusa. Dość dobrze poznano przebieg choroby COVID-19 i zidentyfikowano grupy pacjentów, dla których COVID-19 niesie największe ryzyko. Intensywnie poszukuje się też leków i szczepionki na COVID-19. Poznano efektywne sposoby ograniczania rozwoju epidemii, które minimalizują prawdopodobieństwo zarażania się wirusem. Opracowano także różne scenariusze rozwoju sytuacji epidemicznej w najbliższych miesiącach, w szczególności w niepokojącym nas najbliższym sezonie jesienno-zimowym. Wszystkiego dokonano w ciągu kilku miesięcy.

Porównajmy obecną sytuację do roku 1981, gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o nowej chorobie (dziś znanej jako AIDS). Wiarygodne testy na AIDS (w tamtych czasach tylko serologiczne) były dostępne dopiero w latach 1986–1987. Natomiast dyskusja o tym, czy wirus HIV rzeczywiście jest powodem AIDS, trwała aż do 1994 roku.

Z kolei jednostka chorobowa: ciężki ostry zespół oddechowy (SARS, od ang. severe acute respiratory syndrome), pojawiła się w roku 2002, a identyfikacja odpowiedzialnego za nią patogenu (wirusa SARS-CoV) oraz stworzenie wiarygodnych testów zajęło już tylko kilka miesięcy. Od tego czasu nastąpiła rewolucja w biologii molekularnej, a w szczególności wdrożono technikę polimerazowej reakcji łańcuchowej (potocznie znaną dziś jako PCR) jako podstawowe narzędzie diagnostyczne.

Udoskonalanie tej techniki umożliwiło identyfikację SARS-CoV-2 jako przyczyny COVID-19 już w ciągu kilkunastu dni – pomiędzy grudniem 2019 a styczniem 2020. Chiny oficjalnie zgłosiły zachorowania na nowy rodzaj zapalenia płuc pod koniec grudnia 2019 roku, 10 stycznia badacze z Australii upublicznili pierwsze sekwencje genomu wirusa, a już 13 stycznia 2020 roku szpital Charite w Berlinie udostępnił test na SARS-CoV-2.

To, co badaczkom i badaczom zajęło kilka lat w wypadku AIDS i kilka miesięcy w wypadku SARS, wymagało zaledwie kilkunastu dni, gdy pojawił się COVID-19. To wielki postęp naukowy.

Pandemia COVID-19 przykuła uwagę społeczeństw wielu krajów. Pozwoliła ona z bliska obserwować, jak działa nauka, i uzmysłowiła wielu z nas, że jesteśmy w trakcie dynamicznego procesu poznawania nowego, w którym naukowcy często dokonują przełomów i to, co jednego dnia jest pewne, drugiego może się okazać nieaktualne. Tak działa nauka. Pandemia jest tragedią medyczną, społeczną i ekonomiczną, ale jest także lekcją dla nas wszystkich. Mamy nadzieję, że obserwacja procesu tworzenia nauki oraz jej wpływu na życie codzienne doprowadzi do większej racjonalności życia społecznego i społecznej akceptacji racjonalnych metod poznania.

Widzimy jednak również narastający opór przed tą racjonalnością. Rośnie aktywność środowisk promujących irracjonalne poglądy, niekiedy wręcz kwestionujące fakt istnienia pandemii. Pomiędzy tymi dwoma stanowiskami: racjonalnym i irracjonalnym, znajduje się spora część społeczeństwa, nieco zagubiona i przytłoczona ogromem niespójnych informacji (infodemią). Rolą naukowców i mediów jest demaskowanie tego, co irracjonalne, i oddzielanie tego od nieuniknionych w poznaniu naukowym rewizji poglądów oraz ścierania się różnych hipotez.

Opinia publiczna nigdy nie była tak blisko procesu poznania naukowego, z jego meandrami, przełomami, ale i z sukcesami. A podstawą tych sukcesów w obszarze zdrowia publicznego jest medycyna oparta na dowodach.

W Polsce pierwszy przypadek COVID-19 rozpoznano oficjalnie 4 marca 2020 roku, a pierwszy przypadek śmierci w wyniku COVID-19 odnotowano 12 marca tego roku. Epidemia COVID-19, z którą mamy obecnie do czynienia, jest zjawiskiem, które nie tylko zmieniło (i nadal zmienia) ogólny stan zdrowia Polaków oraz funkcjonowanie opieki zdrowotnej w Polsce, lecz także ma istotny wymiar ekonomiczny, społeczny i psychologiczny. Ta epidemia zmieniła zarówno Polskę, jak i wszystkie inne kraje świata, już 11 marca bowiem Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oznajmiła, że mamy do czynienia z pandemią, epidemią o wymiarze globalnym. Do chwili obecnej (13 września 2020 roku) przypadki COVID-19 odnotowano w każdym kraju naszego globu, ich ogólna zarejestrowana liczba to 28 802 775 (według serwisu ECDC, European Centre for Disease Prevention and Control), a liczba śmiertelnych ofiar w skali globalnej to 920 931 osób. Na terytorium Polski (ponownie według ECDC) do chwili obecnej zarejestrowano 73 650 przypadków choroby COVID-19 i 2182 przypadki śmierci w jej wyniku.

Można przyjąć, że przeciętny mieszkaniec Polski ciągle jeszcze nie odczuwa bezpośrednio grozy epidemii. Nie ma ofiar COVID-19 w swoim kręgu rodzinnym ani wśród bliskich znajomych. Praktycznie w jego życiu nic się nie zmieniło, poza uciążliwym okresem zamrożenia gospodarki (lockdown) i powszechnej izolacji, który stał się dla niektórych dość interesującym doświadczeniem życiowym. To prawda, ucierpieli artyści, fryzjerzy, właściciele pensjonatów, kelnerzy czy restauratorzy, odcięci od możliwości zarobkowania.Teraz, po zniesieniu restrykcji, próbują odrobić straty. W okresie wakacyjnym panowało powszechne rozluźnienie i większość Polaków zapomniała lub wyparła myśl o COVID-19.

Zupełnie inny obraz pandemii płynie z zagranicy. Wirus SARS-Cov-2 dotarł już do wszystkich zakątków globu, a choroba COVID-19, którą ten wirus powoduje, zmienia świat. W wielu krajach jej ofiar w przeliczeniu na milion mieszkańców jest znacznie więcej niż w Polsce. Mieszkańcy wielu krajów mają w żywej pamięci szczególne okresy, kiedy w poszczególnych regionach (na przykład w Lombardii we Włoszech) lub na terytorium całego kraju (na przykład w Hiszpanii) epidemia szalała i odnotowywano tam przerażająco liczne przypadki śmierci w jej wyniku. Dramatycznym przykładem może być sytuacja epidemiczna w Bergamo. Zaczęło się radośnie. W ramach Ligi Mistrzów 19 lutego 2020 na stadionie San Siro w Mediolanie rozegrany został mecz pomiędzy drużynami włoskiego klubu Atalanta Bergamo i hiszpańskiego klubu Valencia. Na trybunach stadionu zasiadło 45 tysięcy kibiców, w tym 35 tysięcy kibiców klubu Atalanta i 2,5 tysiąca kibiców klubu Valencia. Mecz rozgrywano dwa dni przed wykryciem pierwszego nosiciela Covid-19 we Włoszech. Ale już przed jego wykryciem było we Włoszech wielu bezobjawowych nosicieli. W pierwszych dniach lutego 2020 we Włoszech nikt nie szukał osób, które miały kontakt z przybyszami z krajów, gdzie już szalała epidemia, nikt nie próbował ich poddać kwarantannie. Panowała powszechna beztroska. To dlatego wśród kibiców meczu rozgrywanego owego feralnego dnia na stadionie San Siro była też pewna liczba osób zakażonych SARS-CoV-2. Mecz zakończył się zwycięstwem 4:1 klubu włoskiego. Po każdej ze zwycięskich bramek ludzie z radości padali sobie w ramiona, poklepywali się, ściskali i głośno krzyczeli. I jak się później okazało, masowo przekazywali sobie groźnego wirusa. Mecz rozgrywany 19 lutego na San Siro jest teraz określany jako bomba biologiczna, która wybuchła kilka tygodni później. W połowie marca w Bergamo zabrakło trumien, a ciała zmarłych wywożono z miasta wojskowymi ciężarówkami. Samo wspomnienie tego okresu sprawia, że mieszkańcy Lombardii i całej Republiki Włoskiej nie podchodzą beztrosko do epidemii COVID-19 i dalecy są od negowania jej istnienia. Podobne wspomnienia w świadomości zbiorowej mają mieszkańcy Walencji, Barcelony, Nowego Jorku i wielu innych miast, regionów i krajów świata. Takiego przeżycia nie doświadczyli na własnej skórze mieszkańcy Polski.

Wiemy z mediów, że w związku z pandemią COVID-19 ciężkie chwile przeżywają wielkie gałęzie gospodarki krajów rozwiniętych (na przykład sektor lotniczy, turystyczny czy samochodowy), a wraz z nimi wielkie światowe gospodarki. Mówi się o nieuchronnej recesji. W mediach pełno jest katastroficznych prognoz o nieuchronnym rekordowym bezrobociu w wielu krajach, o zbliżających się niepokojach społecznych, o nieuniknionych kryzysach politycznych. COVID-19 wydaje się pierwszym padającym elementem domina, który sprawi, że wiele innych dziedzin życia na całym świecie wpadnie w poważne tarapaty. Polscy politycy natomiast mówią o sukcesie naszego kraju w walce z COVID-19, a także o tarczach ochronnych, których wprowadzenie zmniejszyło obciążenia i zagrożenia dla gospodarki.

Dlatego w Polsce, jeśli chodzi o postawy wobec COVID-19, tak powszechne jest lekceważenie niebezpieczeństw z nim związanych. Doświadczamy tu ogromnego rozdźwięku pomiędzy obrazem epidemii COVID-19, który jest przedstawiany w medialnych relacjach ze świata, a tym, co dostajemy i przeżywamy w życiu codziennym. To sytuacja sprzecznych sygnałów i odczuć, sytuacja dysonansu poznawczego, w którym jeden z tych światów wydaje się fikcją. W Polsce ten dysonans jest szczególnie odczuwalny, ponieważ jesteśmy jedynym społeczeństwem wśród 22 przeanalizowanych w sondażu YouGov’s, w którym większym zaufaniem darzy się znajomych lub członków rodziny niż specjalistów służby zdrowia. Polska jest także krajem, w którym poziom zaufania do mediów i do polityków jest niski.

Ta specyfika podejścia do epidemii COVID-19 na terytorium Polski jest jednak zjawiskiem jedynie w sferze mentalnej. W rzeczywistości COVID-19 jest dla Polaków tak samo groźny, jak dla mieszkańców innych krajów świata. Epidemia i u nas może wybuchnąć z wielką intensywnością, a liczba ofiar może być zatrważająca. I może się to zdarzyć niedługo, już w zbliżającym się sezonie jesienno-zimowym. Przesłanki do poważnego rozpatrywania dramatycznego rozwoju sytuacji epidemicznej w tym sezonie są następujące:

1. Zapotrzebowanie na opiekę zdrowotną ulega dużym wahaniom sezonowym i tradycyjnie osiąga najwyższy poziom zimą.

2. Po wakacyjnym powszechnym rozluźnieniu kultury sanitarnej spodziewamy się dużego wzrostu liczby zachorowań na COVID-19 w skali kraju, z lokalnymi, a nawet regionalnymi ogniskami epidemii. 

3. Znacząca koncentracja służby zdrowia na COVID-19 wpłynie na  ograniczenie możliwości opieki nad pacjentami z innymi chorobami. Prawdopodobnie poskutkuje to wzrostem liczby przypadków niedostatecznie kontrolowanych chorób przewlekłych lub chorób niezdiagnozowanych. Co więcej, trudność odróżnienia zakażenia wirusem SARS-CoV-2 od zakażeń innymi wirusami sprawi, że duża część osób będzie całkowicie pozbawiona dostępu do podstawowej pomocy medycznej. Wyniki badań jasno pokazują, że u osób ze schorzeniami współistniejącymi COVID-19 ma cięższy przebieg, co może prowadzić do zwiększenia liczby chorych wymagających intensywnej opieki medycznej.

Do 13 września 2020 roku – a więc w ciągu pół roku od pierwszego przypadku śmierci w wyniku COVID-19 – na terytorium Polski (według ECDC) odnotowano 2182 przypadki śmierci w wyniku tej choroby. To stosunkowo niewiele w porównaniu z ofiarami innych chorób. Wystarczy przytoczyć, że rocznie z powodu chorób układu krążenia umiera w Polsce około 170 tysięcy osób, z powodu chorób nowotworowych – 110 tysięcy, z powodu demencji – 30 tysięcy, z powodu chorób układu pokarmowego – 17 tysięcy, a z powodu cukrzycy – 7 tysięcy. Oznacza to, że na choroby układu krążenia umarło w ciągu ostatniego półrocza 39 razy więcej osób, na choroby nowotworowe – 25 razy więcej, na demencję – 7 razy więcej, na choroby układu pokarmowego – 3,9 raza więcej, a na cukrzycę – 1,6 raza więcej niż na COVID-19. Dlatego w opinii niektórych reakcja rządu i mediów na COVID-19 jest co najmniej przesadna. A jeszcze inni upatrują w niej wręcz spisku, którego celem nie jest troska o zdrowie społeczeństwa, ale raczej przejęcie nad nim pełnej kontroli. Mechanizmy powstawania takich postaw wobec COVID-19 oraz ich propagowanie w społeczeństwie powinny być obiektem badań psychologów i socjologów.

Wiele wskazuje na to, że stosunkowo niska śmiertelność związana z COVID-19 jest wynikiem wprowadzenia w Polsce surowych restrykcji w życiu społecznym i daleko posuniętego zamrożenia gospodarki już na początkowym etapie rozwoju epidemii tej choroby. To drastyczne działanie zdusiło epidemię, ale nie wygasiło jej całkowicie. Wystarczy jedna zła decyzja – taka jak zgoda na organizację meczu na stadionie sportowym z udziałem licznych kibiców czy niewprowadzenie obowiązku noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach podczas masowych zgromadzeń – i epidemia może również w Polsce wybuchnąć z wielką intensywnością. Dlatego sytuacja epidemiczna w kraju musi być uważnie monitorowana. Dane dotyczące przypadków COVID-19 powinny być skrupulatnie gromadzone w centralnym rejestrze, do którego wgląd powinni mieć także niezależni naukowcy.

Przypisy:

1 W tekście wykorzystano opracowanie „Zrozumieć COVID-19”, przygotowane przez Zespół ds. COVID-19 przy Prezesie Polskiej Akademii Nauk i upublicznione 16 września 2020 roku.

CZĘŚĆ PIERWSZA CZŁOWIEK W OBLICZU PANDEMII

Małgorzata Kossowska

Natalia Letki

Tomasz Zaleśkiewicz

Szymon Wichary

Pandemię, z którą obecnie mamy do czynienia, uważa się za największy kryzys tego typu od czasów II wojny światowej. W jej obliczu potrzebny jest wzmożony wspólny wysiłek naukowców reprezentujących różne dyscypliny na rzecz zrozumienia mechanizmu działania wirusa SARS-CoV-2, udoskonalenia testów diagnostycznych, znalezienia leków. Rozwój COVID-19, czyli choroby spowodowanej przez wirus, jest jednak znacząco uwarunkowany psychologicznie i społecznie: od przekonań i zachowań ludzi zależy to, jak choroba się rozprzestrzeni, kto zachoruje, ile osób umrze oraz jakie środki zapobiegawcze zostaną podjęte. Co więcej, do momentu wynalezienia szczepionki i leku pozwalającego skutecznie zwalczyć chorobę kontrolowanie jej rozwoju – a tym samym bezpieczeństwo, zdrowie i dobrostan całych społeczeństw – w dużym stopniu będzie zależeć od decyzji podejmowanych przez różnych decydentów, a także od skłonności ludzi do przestrzegania wynikających z nich zaleceń.

Immanentną cechą decyzji i zachowań w obecnej sytuacji jest niepewność. Decydentom brakuje informacji na temat choroby, a te dostępne są niskiej jakości, niekompletne i często wzajemnie się wykluczają (Ioannidis, 2020). Podejmowanie decyzji w takich warunkach zależy od tego, czy decydenci będą chcieli i umieli przewidzieć zachowania ludzi, jakimi wartościami i przekonaniami będą się kierować w ocenie jakości istniejących dowodów i opinii ekspertów oraz jak rozstrzygną dylematy moralne (na przykład komu przydzielić respirator, a kto musi się bez niego obyć) i konflikty wartości (na przykład bezpieczeństwo versus wolności obywatelskie). Z kolei to, czy ludzie będą skłonni zachowywać się zgodnie z zaleceniami, w dużej mierze zależy od zaufania do decydentów – do ich kompetencji, uczciwości i dobrych intencji.

Niepewność decydentów i obawy ludzi co do słuszności podejmowanych przez nich decyzji wzmagają lęk związany z pandemią, który rozprzestrzenia się podobnie jak wirus i obejmuje różne sfery naszego życia. Niepokoimy się nie tylko o zdrowie swoje i swoich najbliższych, lecz także o to, jak wiele ograniczeń będzie nam towarzyszyć w codziennym życiu, co się zmieni na rynku pracy, jak będzie działać biznes, a jak edukacja. Wszyscy wypatrujemy kryzysu ekonomicznego, przygotowując się na najgorsze. Lęk, niepokój, niepewność, doświadczane przez dłuższy czas, degradują zdrowie jednostek, obniżają możliwości skutecznego działania, prowadzą do wyniszczających zachowań obronnych. Poradzenie sobie z tymi emocjami stanowi jedno z najważniejszym zadań w trakcie pandemii (Taylor, 2019).

Na pandemię trzeba spojrzeć szerzej niż tylko jako na kryzys zdrowotny. Pandemia wytrąciła ludzi z ram codziennego funkcjonowania, wymuszając zmianę zarówno samego zachowania, jak i reguł społecznych i ekonomicznych je organizujących. Postawiła wszystkich w sytuacji nie tylko groźnej (ludzie naprawdę chorują i umierają), nie tylko nowej (praca zdalna czy e-szkoła), lecz także trudnej do przewidzenia (nie wiadomo, jak długo potrwa zagrożenie wirusem). Niektórzy twierdzą, że pandemia zniszczyła świat, który znamy, a w każdym razie wniosła do niego sporo zmian. Musimy nauczyć się żyć na nowo – zmienić swoje przyzwyczajenia, nauczyć się nowych zachowań, sprawić, by stały się one nawykami.

Bez wątpienia pandemia doprowadziła do kryzysu doświadczanego na wielu płaszczyznach. Kryzys nie zawsze jednak prowadzi do katastrofy – dobrze wykorzystany, umożliwia zmianę na lepsze. Kluczem są mądre decyzje i wspierające je zachowania. Ważne jest więc zrozumienie mechanizmów kształtujących zachowania jednostek, grup i całych społeczeństw w trakcie pandemii, a także wtedy, gdy ta już się skończy. Owe mechanizmy z kolei można opisać przez pryzmat czynników indywidualnych (poznawczych, emocjonalnych i motywacyjnych), społecznych (grupowych i międzygrupowych) oraz instytucjonalnych (odnoszących się do relacji państwo–obywatel oraz do prawa regulującego te relacje). Czynniki te nie pozostają wobec siebie w izolacji. Wręcz przeciwnie – są ściśle powiązane, a relacje między nimi są dynamiczne. Dlatego w naszym przeglądzie staramy się uwzględnić te trzy poziomy analizy i tam, gdzie to możliwe, pokazać ich wzajemne powiązania.

Koncentrujemy się na roli czynników psychologicznych i społecznych, bo te, choć zwykle pomijane przez decydentów w ich wyborach (ci wolą polegać na swoich intuicjach w tej materii), odgrywają kluczową rolę w sprawnym zarządzaniu każdym kryzysem. Nawet w trakcie obecnej pandemii obserwowaliśmy, jak wiele wysiłku i zasobów inwestowano w pomoc medyczną osobom zarażonym, a pomijano potrzeby całych grup społecznych, które w jej wyniku chorują psychicznie (mają zaburzenia lękowe i depresyjne, napady paniki, odczuwają stres), doświadczają problemów behawioralnych (do których należą między innymi: nieprzestrzeganie restrykcji, zaleceń medycznych, ryzykowne zachowania, stygmatyzacja), doświadczają przemocy domowej lub po prostu nie mają środków do życia ani dostępu do opieki zdrowotnej (ubodzy, bezdomni, imigranci). Będzie to powodowało poważne konsekwencje w bliskiej i dalszej przyszłości.

Zdajemy sobie sprawę, że ta monografia nie wyczerpuje problematyki psychologicznych i społecznych zachowań w pandemii. Postanowiliśmy w niej odpowiedzieć na tylko dwa pytania: (1) jak przygotować ludzi na kryzys społeczno-ekonomiczny związany z pandemią; i (2) jakie są najpoważniejsze zagrożenia, które mogą sprawić, że kryzys ten dotknie nas na lata. Za jedno z ważniejszych zagrożeń uznaliśmy niekontrolowane rozprzestrzenianie się choroby. Dlatego sporo miejsca poświęciliśmy działaniom prewencyjnym zmierzającym do hamowania rozprzestrzeniania się koronawirusa (takim jak praktyki higieniczne, przestrzeganie reguł narzucanych przez państwo i tym podobne) oraz temu, jak je skutecznie komunikować społeczeństwu. Pytania te okazały się bardzo pojemne, dlatego każdy z fragmentów tej publikacji może stanowić punkt wyjścia do odrębnych, pogłębionych analiz naukowych. Skupiliśmy się jednak na tych aspektach zagadnienia, które (1) uważamy za najważniejsze dla całościowego zrozumienia zachowań w pandemii, (2) co do których mamy wystarczająco dużo rzetelnych danych i (3) które mogą być wykorzystane jako podstawa do sformułowania rekomendacji dla decydentów. Zależało nam na kompleksowym ujęciu tej złożonej problematyki, toteż staraliśmy się spojrzeć na nią z różnych perspektyw nauk behawioralnych i społecznych: psychologii poznawczej i społecznej, ekonomii behawioralnej, socjologii i politologii. Postępujemy więc zgodnie z najlepszymi praktykami zalecanymi badaczom na czas pandemii (zob. Hahn i in., 2020), wiedząc, że żaden problem społeczny nie może być właściwie opisany z perspektywy tylko jednej domeny. Takie ujęcie wymaga jednak godzenia różnych podejść badawczych i metodologicznych oraz ujednolicenia języka opisu. Integracja osiągnięć poszczególnych dyscyplin nie jest łatwa. Dodatkową trudność stanowi to, że nauki behawioralne i społeczne często są kontekstowe – opisywane efekty zależą od miejsca, momentu historycznego, nastrojów społecznych i obowiązującego dyskursu społeczno-politycznego. Oddzielenie tego, co uniwersalne, od tego, co specyficzne, nie zawsze daje się łatwo wywnioskować z istniejących doniesień naukowych. Trudności tego rodzaju staramy się wskazywać w naszej pracy.

Pracę nad książką rozpoczęliśmy w maju 2020, w momencie, gdy wydawało się, że pandemia została opanowana. Minął pierwszy szok związany ze skalą zachorowań i koniecznością przestrzegania niespotykanych dotąd obostrzeń. Gospodarka stopniowo była odmrażana, a życie społeczne powoli wracało do normy. W lipcu 2020, kiedy książka była gotowa, umysły Polaków zaprzątały wybory prezydenckie, wyjazdy wakacyjne i mgliste zapowiedzi kolejnej, jesiennej fali pandemii. Pojawiła się także informacja o gotowej szczepionce na COVID-19. Jednocześnie 18 lipca 2020 okazał się dniem, w którym według WHO zanotowano największy jednodniowy wzrost zachorowań na COVID-19 od początku pandemii (o prawie 260 tysięcy; BBC, 19 lipca 2020). Kilkanaście dni wcześniej ekonomiści Banku Światowego ogłosili, że recesja gospodarcza związana z pandemią będzie najpoważniejsza od 1970 roku (Bank Światowy, 8 czerwca 2020). Trudno zatem uznać, że kryzys zdrowotny już minął. Pewne jest natomiast, że kryzys społeczny i ekonomiczny dopiero przed nami. Niezależnie od tego, jaka będzie dynamika wydarzeń związanych z COVID-19 w Polsce i na świecie, analizy, które zamieszczamy w tej książce, na długo więc pozostaną aktualne. Większość zjawisk i mechanizmów, które omawiamy, zwłaszcza tych związanych z lękiem i niepewnością, ma bowiem charakter uniwersalny. Spotykamy się z nimi w każdej sytuacji, którą uznajemy za kryzysową, czyli w sytuacji nagłej, zagrażającej życiu, zdrowiu, zasobom, środowisku człowieka, w której niemożliwe jest normalne funkcjonowanie i której przezwyciężenie wymaga podjęcia nadzwyczajnych kroków. W swej książce, na ile to możliwe, wskazujemy mechanizmy charakterystyczne tylko dla pandemii (na przykład lęk przed zarażeniem i jego konsekwencje), a także te, które mają charakter uniwersalny, typowy dla każdego kryzysu (na przykład bezsilność, niskie poczucie kontroli nad otoczeniem).

Na koniec pragniemy zapewnić, że zdajemy sobie sprawę ze słabości nauk behawioralnych i społecznych (lub szerzej – podstawowych) jako solidnego narzędzia kreowania polityk społecznych (Ijzerman i in., 2020), dlatego nasze analizy pokazują jedynie to, co wiemy i co nam się wydaje prawdopodobne. Jasno też wskazujemy, czego nie wiemy, jeżeli chodzi o zachowania ludzi w sytuacji kryzysu. Troska o wysoką jakość dowodu naukowego oraz przetłumaczenie go na język praktyki odróżnia to opracowanie od innych publikacji tego typu, które dotychczas powstawały w odpowiedzi na wyzwania związane z kryzysem epidemicznym (zob. Van Bavel i in., 2020; Lunn i in., 2020; Haslam i in., 2020). Możliwe rekomendacje dla polityki publicznej, będące jednocześnie popularnym podsumowaniem przeglądu naukowego, zamieszczamy na końcu pierwszej części tej książki. Mamy nadzieję, że tego rodzaju popularne podsumowanie, które siłą rzeczy jest uproszczone, okaże się przydatne szczególnie dla tych osób, które są zainteresowane praktycznymi aplikacjami popartej dowodami wiedzy naukowej zawartej w tej pracy. Mamy tu na myśli przede wszystkim decydentów z różnych szczebli zarządzania w organizacjach biznesowych oraz tych reprezentujących sferę publiczną.

Zasadniczą część książki uzupełniliśmy o wprowadzenie napisane z perspektywy biologicznej, wyjaśniające, czym jest pandemia i na czym polega choroba COVID-19. Wywód naukowy postanowiliśmy uzupełnić komentarzem wskazującym, jak ważne jest uwzględnienie perspektywy kulturowej w rozumieniu zachowań ludzi w czasie kryzysu epidemicznego. Całość zamyka rozdział, którego celem jest pokazanie zróżnicowanych reakcji państw na pandemię i zaprezentowanie możliwości, jakie dają usystematyzowane bazy interwencji publicznych dla wsparcia planowania polityk publicznych w zakresie zarządzania kryzysem.

ROZDZIAŁ 1. PERSPEKTYWA INDYWIDUALNA

1.1 CZŁOWIEK JAKO PROBLEM LUB CZŁOWIEK JAKO ROZWIĄZANIE

Sposoby radzenia sobie z kryzysem zależą od perspektywy patrzenia na człowieka. Za Haslamem i współpracownikami (2020) można przyjąć, że w nauce ścierają się dwie takie perspektywy. Pierwsza z nich uznaje, że w kryzysie to człowiek stanowi problem: jest wrażliwy, skłonny do załamań, do działania pod wpływem emocji, do kierowania się heurystykami, do koncentrowania się na sobie, do szukania winnych. Dlatego potrzebuje jasnych wskazówek, silnego lidera, paternalistycznego rządu, który wie, co jest dobre dla ludzi, i potrafi narzucić swoje rozwiązania. Warto zwrócić uwagę, że właśnie ta perspektywa dominuje wśród decydentów. Jest także wszechobecna w mediach. Jesteśmy epatowani obrazami ludzi, którzy w panice wykupują podstawowe produkty. Jesteśmy przekonywani, że ludzie nie mają silnej woli, a więc nie będą przestrzegać narzuconych im restrykcji. Komentatorzy straszą, że ludzie szybko się zmęczą i wbrew zdrowemu rozsądkowi i ostrzeżeniom wrócą do starych nawyków (wyjdą na spacer, pojeżdżą na rowerze, zorganizują spotkanie towarzyskie). Takie podejście ma implikacje praktyczne, z których najgorsze jest zwlekanie z podjęciem decyzji opartej na rekomendacjach medycznych, na przykład odkładanie izolacji, a także surowe karanie osób wyprowadzających psy, spacerowiczów i rowerzystów, bądź też karanie zbiorowe, czego przykładem jest zamknięcie parków i lasów. Analiza zachowań ludzi w wielu krajach pokazuje jednak, że ludzie przestrzegali restrykcji w większym stopniu, niż spodziewały się tego poszczególne rządy (których przedstawiciele sami zresztą często lekceważą wprowadzone przez siebie zasady; Haslam i in., 2020). Interesujące, że powody owej społecznej subordynacji były różne, ale w większości związane z zaufaniem: do naukowców (jak w Szwecji) lub do rządu (jak w Niemczech). Analizy, prowadzone także w Polsce, pokazały, że osób intencjonalnie łamiących zakazy było stosunkowo niewiele, a ich przewinienia były niewspółmierne do stosowanych kar (WiadomościOnet, 24 marca 2020; „Gazeta Prawna”, 10 marca 2020). W Polsce podporządkowanie restrykcjom wiązało się jednak z całkowitym brakiem zaufania do opieki zdrowotnej i postrzeganiem jej jako systemu kompletnie niewydolnego (Biliński, 2020). Światowe badania pokazują także, że łamanie restrykcji często nie miało nic wspólnego z brakiem motywacji czy z niesubordynacją, ale wynikało z trudności praktycznych. Nie wszyscy mogli pracować z domu – ludzie zatrudnieni w służbach medycznych, trasportowych lub usługowych musieli co rano stawiać się w pracy. Niektórzy potrzebowali przestrzeni bardziej niż inni, choćby z powodu złych warunków mieszkaniowych (Bibby i in., 2020; Smith, 2020). Tu badacze zwracają uwagę, że kryzys, również ten obecny, uderza w najuboższych, a sam wirus, jakkolwiek prowadzi do choroby niezależnie od statusu, nie jest egalitarny, bo nie wszyscy mogą zachować odpowiednie środki ostrożności, żeby się przed nim zabezpieczyć. Dlatego ważne jest, aby zrozumieć powody łamania zakazów i w uzasadnionych przypadkach zamiast kar oferować odpowiednie wsparcie. Wiemy, że podejście punitywne niszczy motywację do stosowania reguł, a w konsekwencji prowadzi do ich łamania, nieposłuszeństwa i nieporządku (Łętowska i Sobczak, 2009). Podejście to nie jest jednak jedyne. Mamy sporo danych wskazujących, że w kryzysie „to człowiek jest rozwiązaniem” (Haslam i in., 2020; van Bavel i in., 2020; Kossowska i in., 2018). Z jego energii i motywacji można stosunkowo łatwo skorzystać, przekuwając to, co destrukcyjne i dysfunkcjonalne, w nową jakość. Skupienie się na tej perspektywie przynosi wiele korzyści. Najważniejsza z nich to możliwość wzmocnienia takich zjawisk, jak solidarność, pomoc i kooperacja. Na tej perspektywie skupimy więc naszą analizę w dalszej części opracowania.

1.2 PSYCHOLOGICZNE DOŚWIADCZENIE PANDEMII: NIEPEWNOŚĆ I LĘK

Lęk jest jedną z najbardziej powszechnych odpowiedzi emocjonalnych na pandemię (Ahorsu i in., 2020; Harper i in., 2020). Lęk to uogólnione poczucie zagrożenia ze strony „obiektu”, którego nie można dokładnie zlokalizować. Towarzyszy mu często niepewność, czyli obawa związana z brakiem jasnych reguł, które podpowiadałyby, jakie zachowanie pozwoli uniknąć zagrożenia i przetrwać w dobrym stanie daną sytuację (Kossowska i in., 2018). Człowiek, tak jak inne gatunki, jest wyposażony w mechanizmy obronne, służące poradzeniu sobie z zagrożeniem (LeDoux, 2012). Okazuje się jednak, że niektóre strategie przetrwania z jednej strony skutecznie zwalczają zagrożenie, ale z drugiej sprawiają, że ludzie je stosujący stają się podatni na działanie dodatkowych stresorów. Na przykład przystosowawcze jest poszukiwanie informacji o pandemii, dzielenie się tymi informacjami, uczestniczenie w grupach dyskusyjnych na ten temat, ale te aktywności wzmacniają poczucie zagrożenia. W tej sytuacji zatem ludzie czują się poinformowani, lecz także bardziej przerażeni. Po prostu zmienia się źródło niepokoju. Sam niepokój nie słabnie, ale paradoksalnie zostaje wzmocniony. Rzeczywiście, w pandemii COVID-19 (jak i w innych kryzysach tego typu) doświadczamy niepewności i przerażenia, dlatego że choroba bezpośrednio zagraża naszemu życiu oraz życiu naszych bliskich. To lęk podstawowy. Ale ten lęk wzmacnia nasza niewiedza. Nie wiemy, ile osób jest zarażonych. Nie wiemy, czy podjęte przez państwo działania, takie jak dystansowanie społeczne, izolacja lub zamknięcie, są skuteczne. Nie wiemy, jak zastosowanie tych środków wpłynie na zdrowie pojedynczych osób, grup i całego społeczeństwa. Nie wiemy w końcu, jakie będą ekonomiczne skutki podjętych środków zaradczych. Nie wiedzą tego również naukowcy i decydenci. Przyjrzyjmy się zaleceniu noszenia masek w miejscach publicznych. Nie wiadomo, czy ten rodzaj zabezpieczenia jest skuteczny (WHO zaleca używanie masek, ale jednocześnie zastrzega, że naukowych dowodów na ich skuteczność nie ma; w Polsce minister zdrowia kilka razy zmieniał zdanie w tej sprawie). Pewne jest jednak, że skuteczność masek zależy nie tylko od tego, czy ludzie będą ich używać, lecz także od tego, jak będą je nosić i co z nimi zrobią po ich użyciu (Greenhalgh i in., 2020). Ale jest jeszcze aspekt psychologiczny, wprowadzający dodatkowy niepokój – możemy podejrzewać, że noszenie masek, nawet poprawne, ma negatywne skutki dla jednostki i grupy. Czy sprzyja dehumanizacji, izolacji społecznej, sygnalizuje ryzyko, czy symbolizuje bycie dobrym członkiem grupy, troszczącym się o zdrowie innych? To pytania, na które w świetle dostępnych danych trudno udzielić definitywnej odpowiedzi. Wiemy jednak na pewno, że poczucie zagrożenia będzie nam towarzyszyło przez co najmniej kilkanaście następnych miesięcy. A mechanizmy psychologiczne związane z niepewnością i zagrożeniem oraz odpowiedzi na nie są uniwersalne, niezależnie od czynnika je wywołującego (pandemia lub kryzys społeczny i ekonomiczny po pandemii oraz wymuszona przez kryzys zmiana zachowań). Trzeba je dobrze zrozumieć, aby odpowiednio zaadresować działania obniżające poziom lęku indywidualnego i społecznego. Już teraz wiadomo, że lęk związany z pandemią skutkuje nasileniem objawów klinicznych fobii, lęku społecznego, depresji, a także innych chorób psychicznych (Li i in., 2020; Kreuger i in., 2018; Taylor, 2019). Lęk prowadzi do zachowań szkodliwych indywidualnie, takich jak autodestrukcja i uzależnienia, oraz szkodliwych społecznie, jak agresja lub przemoc (Satchell i in., 2018). Sprzyja także napięciom i konfliktom społecznym (Kossowska i in., 2018). Nieprzypadkowo prezydent Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego, David Murphy, wskazywał na lęk i poczucie zagrożenia jako kluczowe problemy, z jakimi ludzie (obywatele i decydenci) muszą się zmagać w pandemii (Murphy, 2020). A później, po pandemii? Lęk związany z chorobą opada, ale lęk związany z innymi stresorami pozostaje. Dlatego badania – na przykład nad pandemią eboli w Afryce w latach 2014–2015 lub SARS w 2003 roku – pokazują, że psychologiczne konsekwencje pandemii mogą być znacznie poważniejsze niż jej konsekwencje medyczne i znacznie dłużej utrzymają się w czasie (np. Shultz i in., 2008; Desclaux i in., 2017; Washer, 2004). Ważne jest zatem, aby działań je niwelujących nie ograniczać do sytuacji bieżącej, lecz opracować strategie długoterminowe, które zapewnią dobrostan w przyszłości.

1.2.1 LĘK PRZED ZACHOROWANIEM I LĘK PRZED ŚMIERCIĄ – SPECYFICZNE RODZAJE LĘKU POJAWIAJĄCE SIĘ W PANDEMII

Nieprzystosowawcze reakcje ludzi znajdujących się w sytuacji zagrożenia epidemicznego mogą być skutkiem przeżywania lęku o własne zdrowie (health anxiety). Ten rodzaj lęku „odnosi się do skłonności do bycia zaalarmowanym przez bodźce związane z chorobą” (Taylor, 2019, s. 49). Należy zaznaczyć, że lęk przed zachorowaniem jest zmienną, która przybiera wartości od bardzo niskich (bardzo słaba, a nawet nieadekwatnie słaba reakcja na sygnał o możliwości zarażenia się) do bardzo wysokich (bardzo silna, a nawet nieadekwatnie silna reakcja na sygnał o możliwości zarażenia się). Osoby, u których poziom tego lęku jest niski, mogą ignorować zalecenia dotyczące podejmowania działań ochronnych (takich jak noszenie masek lub unikanie przebywania w zbiorowiskach ludzkich), gdyż po prostu nie odczuwają takiej potrzeby (Goodwin i in., 2009; Williams i in., 2015). Podobnie, jeśli ktoś nie doznaje lęku przed insektami, to nie będzie skłonny do ucieczki na ich widok. Z drugiej strony ludzie z bardzo wysokim poziomem lęku przed zachorowaniem mogą reagować w sposób nieracjonalnie gwałtowny w obliczu informacji o możliwości zarażenia się. Przejawia się to, na przykład, w skrajnie częstym korzystaniu z porad lekarskich (Bobevski i in., 2016; Hagger i in., 2017) czy w uleganiu cyberchondrii, czyli uporczywemu przeszukiwaniu internetu w poszukiwaniu informacji medycznych (Mathes i in., 2018). W tym kontekście Peters (2020) przytacza wyniki badania, w którym zapytano grupę ponad 1200 Amerykanów, jak często sprawdzają w sieci informacje o koronawirusie. Niemal 50% respondentów odpowiedziało, że robi to codziennie – Peters nazywa ich „statystycznymi stalkerami”. Okazało się, że ta podgrupa charakteryzuje się podwyższonym poziomem lęku (38% osób deklarowało silne obawy przed koronawirusem w porównaniu z 18% w grupie, która nie ulega zjawisku „statystycznego stalkingu”), a także silniejszym przekonaniem, że może zostać zarażona (14% „statystycznych stalkerów” przyznało, że z dużym prawdopodobieństwem może się zarazić, w porównaniu z 5% w grupie kontrolnej). Podobne wyniki uzyskano w badaniach przeprowadzonych w Polsce (Sobków i in., 2020). Choć wyniki opisane przez Peters, a także przez Sobków i współpracowników, należy traktować jako wstępne i wymagające potwierdzenia, można jednak przyznać, że wpisują się one w szerszy kontekst psychologiczny zjawiska, jakim jest lęk o zdrowie.

Co ciekawe, duże nasilenie lęku przed zachorowaniem wiąże się nie tylko z podejmowaniem konkretnych działań ochronnych, lecz także ze specyficznym sposobem spostrzegania rzeczywistości. Na przykład osoby silnie lękowe mają skłonność do przeszacowywania prawdopodobieństwa zachorowania na poważną chorobę (Wheaton i in., 2010). Mogą też awersywnie reagować na zdjęcia osób, u których widoczne są symptomy chorobowe w różnym nasileniu. W jednym z badań (Hedman i in., 2016) stwierdzono, że nasilenie lęku przed zachorowaniem było dodatnio związane z ocenianiem takich zdjęć w kategoriach odrazy, zaraźliwości i niepokoju oraz ujemnie związane z ocenami w zakresie atrakcyjności oraz gotowości do socjalizowania się. Tak jednoznacznie negatywne spostrzeganie osób chorych przez respondentów ujawniających lęk przed zachorowaniem może wyjaśniać przynajmniej niektóre akty agresji wymierzone w ludzi, o których wiadomo, że są zarażeni koronawirusem (o możliwości ujawniania się tego rodzaju zachowań była już mowa w tym opracowaniu).

Taylor (2019) w swojej pracy wymienia kilka czynników, które wydają się powiązane ze zjawiskiem lęku przed zachorowaniem. Należą do nich:

— Niewłaściwa interpretacja bodźców odnoszących się do zdrowia – objawy, które nie sygnalizują rzeczywistego zachorowania (na przykład bóle mięśniowe), są subiektywnie interpretowane jako objawy choroby, a specyficzne zachowania innych ludzi (na przykład kaszel) są spostrzegane jako potwierdzenie tego, że zachorowania na daną chorobę (na przykład COVID-19) są powszechne.

— Specyficzne przekonania o zdrowiu i chorobie – selektywne przywoływanie śladów pamięciowych o wcześniejszych zachorowaniach i nadawanie im tendencyjnych interpretacji („W przeszłości zawsze, gdy odczuwałem spadek siły fizycznej, później okazywało się, że jestem chory na grypę”) lub podzielanie powszechnych, lecz niepotwierdzonych naukowo przekonań („Odczuwanie bólu w klatce piersiowej na pewno oznacza zawał serca”).

— Koncentracja uwagi – bardzo wysoka czujność (hiperczujność) na wszelkie objawy fizjologiczne, które mogą sygnalizować zachorowanie (na przykład zwracanie uwagi na każde kaszlnięcie lub odczucie duszności w czasie pandemii koronawirusa), baczne obserwowanie reakcji swojego ciała, a nawet ścisłe rejestrowanie tych reakcji.

— Nieadaptacyjne radzenie sobie – skłonność do podejmowania lub niepodejmowania działań, które wydają się sprzyjać zarażeniu (na przykład unikanie jakichkolwiek kontaktów z lekarzem podczas trwania pandemii, wynikające z przekonania, że lekarz z dużym prawdopodobieństwem jest nosicielem wirusa; nieracjonalnie częste, a nawet kompulsywne mycie i odkażanie rąk).

W sytuacji pandemii, kiedy pojawiają się doniesienia o zagrożeniu życia i zdrowia, ludziom zaczynają towarzyszyć myśli o śmierci i pojawia się związany z nimi lęk egzystencjalny (Greenberg i in., 1986). Psychologia sporo wie o skutkach owego lęku przed śmiercią. Do niedawna pokazywano właściwie tylko negatywne jego konsekwencje: że negatywnie wpływa on na dobrostan jednostek i grup (Edmondson i in., 2008; Routledge i in., 2010), że prowadzi do zaburzeń lękowych (Strachan i in., 2007), że upośledza samoregulację (Gailliot i in., 2006; Pyszczynski i Kesebir, 2011; Routledge i Juhl, 2010; Strachan i in., 2007). Wiadomo także, że redukcja tego lęku jest możliwa poprzez wzmocnienie samooceny i silniejsze przywiązanie do grupy własnej, co skutkuje negatywnymi działaniami wobec grup obcych (od uprzedzeń i agresji po poparcie dla wojny i terroryzmu; przegląd w: Greenberg, Solomon i Arndt, 2008). Od niedawna jednak zwraca się uwagę również na jego pozytywne skutki, związane z zaangażowaniem się w zachowania prozdrowotne i pomocowe (Vail i in., 2012). Łączy się je z aktywizacją motywacji prospołecznych, dążących do tego, by jak najmniej szkodzić sobie i innym, a jednocześnie podejmować działania promujące dobrostan fizyczny, społeczny i psychologiczny. Ponadto skutki myślenia o własnej śmiertelności różnią się w zależności od tego, czy myśli te są świadome (czy myślimy o śmierci intensywnie, rozważając różne jej warianty i scenariusze wydarzeń z nią związanych), czy też pozostajemy pod ich wpływem, nawet o tym nie wiedząc (Pyszczynski i in., 1999). Ta druga sytuacja zdarza się wtedy, gdy widzimy czyjąś śmierć lub dowiadujemy się o niej, lecz nasze myśli krążą wokół innego tematu. Myśli o śmierci nie zaprzątają więc naszej uwagi, ale są dostępne zgodnie z zasadą głębokiego stanu aktywacji poznawczej (Wegner i Smart, 1997). Myśli uświadamiane skłaniają do podjęcia wysiłku, aby pozbyć się ich przyczyny. Zastanawiamy się, co zrobić, żeby do śmierci nie dopuścić lub jak najdalej odsunąć ją w czasie. Badania pokazują, że aktywizacja myśli o śmierci sprawia, iż ludzie chętniej chodzą do klubów fitness, chętniej też podejmują ćwiczenia fizyczne (Arndt, Schimel i Goldenberg, 2003), ograniczają palenie papierosów (Arndt i in., 2013), chętniej stosują kremy z filtrami przeciwsłonecznymi, kiedy się opalają (Routledge i in., 2004). Aby jednak zachowania prozdrowotne się pojawiły, najpierw musi pojawić się przekonanie, że podjęcie danej aktywności jest rzeczywiście skuteczne (Cooper i in., 2010) oraz że podjęcie takich działań przez daną osobę przyniesie oczekiwany rezultat (Arndt i in., 2006). W sytuacji pandemii myśli o śmierci mogą pojawiać się często. Mogą więc sprawić, że zaczniemy się zastanawiać nad podjęciem działań prozdrowotnych, które mogłyby nas uchronić przed chorobą. Im łatwiej nam będzie takie działania wymyślić, tym większe prawdopodobieństwo, że je podejmiemy. Dlatego bardzo ważne jest, aby publikować jasne i wiarygodne instrukcje, co robić, aby zachować zdrowie.

Innym potencjalnie pozytywnym skutkiem świadomych myśli o śmierci jest przewartościowanie hierarchii celów. Często się mówi, że sytuacje wzbudzające myśli o śmierci stanowią punkty zwrotne w naszym życiu (reality check, awakening experience; Heidegger, 1926/1982; Yalom, 1980). Śmierć sprawia, że ludzie zaczynają myśleć o tym, co w życiu jest naprawdę ważne, i często – jak pokazują badania – trywializują cele powszechnie uważane za ważne, jak bogactwo, sława lub atrakcyjność fizyczna, kierując się raczej ku celom związanym z rozwojem osobistym lub umacnianiem relacji z innymi ludźmi (Kosloff i Greenberg, 2009; Lykins i in., 2007; Heflick i in., 2011). W pandemii można było takie zachowania zaobserwować. Wiele osób twierdziło, że nareszcie ma czas, żeby pomyśleć, jak wyglądało ich życie i co należałoby w nim zmienić (TVN24, 2020).

Myśli nieuświadomione, pojawiające się niejako mimochodem, jako konsekwencja nadmiaru informacji na dany temat, aktywizują standardy oceny, normy i wartości, które, o ile istnieją, mogą być korzystne dla jednostki i grupy (Vail i in., 2012). Jeżeli kulturowo podzielane standardy tego, co wartościowe, promują osobisty i społeczny dobrostan, a nie skupiają się na hierarchii, podziałach, oddzielaniu dobra od zła, to niepewność związana ze śmiercią może popychać ludzi w stronę pozytywnych rozwiązań, takich jak promocja zdrowia, pomoc potrzebującym lub pozytywne relacje z innymi.

Na przykład Routledge, Arndt i Goldenberg (2004) zademonstrowali, że pod wpływem lęku badani chętniej się opalali (zachowanie traktowane jako ryzykowne), ale tylko wtedy, gdy wiązali własną atrakcyjność z opalenizną. Jeżeli jednak samoocena badanych zależała od spełnienia standardu „jestem zdrowy”, to pod wpływem lęku podejmowali zachowania prozdrowotne (na przykład zdrowo się odżywiali, więcej ćwiczyli). Z innych badań wiemy, że jeśli dla kogoś ważne jest myślenie o sobie jako człowieku chroniącym środowisko, to pod wpływem lęku będzie on bardziej skłonny podejmować działania na rzecz jego ochrony (Brook, 2005). Brak związku pomiędzy działaniami na rzecz ochrony środowiska i samooceną zwykle skutkuje zgodą na jego eksploatację (Kasser i Sheldon, 2000), podobnie jak wiązanie samooceny z sukcesem finansowym (np. Gąsiorowska i in., 2018; Goldenberg i in., 2000; Koole i van den Berg, 2004; Zaleskiewicz i in., 2013). Te oraz wiele innych badań sugerują ważny trop w promowaniu zachowań prozdrowotnych – jeżeli chcemy, aby pod wpływem myśli o śmierci opinie ekspertów dochodziły do głosu, to ich argumenty powinniśmy silnie wiązać ze standardami samooceny. Pokazanie, że bycie porządnym człowiekiem, dbającym o bezpieczeństwo innych, szczególnie słabszych, jest cool (jest pożądane i poważane przez znaczących innych), sprawi, że pod wpływem niepewności te treści dojdą do głosu. Oczywiście w proponowaniu tego, co ważne dla samooceny, swoją rolę do odegrania mają grupy rówieśnicze, dziś głównie te w mediach społecznościowych, lecz także szkoła i społeczność, do której się należy. Oprócz standardów samooceny, które dochodzą do głosu pod wpływem nieuświadamianych myśli o śmierci, w tej sytuacji łatwo się aktywizują również normy i wartości grupowe. Greenberg i współpracownicy (1992) pokazali, że wpływ myśli o śmierci aktywizuje tolerancję, empatię i wybaczanie; Gailliot i inni (2008) – pomaganie; Vails i inni (2009) – współczucie; a Jonas i inni (2008) – normy pacyfizmu. Wykazano także, że po atakach terrorystycznych 11 września 2001 zaobserwowano wzrost takich wartości, jak wdzięczność, nadzieja, optymizm, grzeczność, praca zespołowa (Peterson i Seligman, 2003). Można się zatem spodziewać, że i w sytuacji pandemii, kiedy lęk egzystencjalny pojawia się spontanicznie, niejako mimochodem, jako wynik zanurzenia w dyskursie o potencjalnych zagrożeniach i rzeczywistych skutkach pandemii, stosunkowo łatwo zaktywizować te najgłębiej skrywane standardy regulacyjne: wartości prospołeczne, normy pozwalające wzmocnić grupę, czy też myślenie o sobie i innych jako ludziach porządnych, dobrych i działających dla dobra ogółu.

Z analizy Vaill i współpracowników (2012) wynika również, że myśli o śmierci – a więc i lęk, który one rodzą – mogą sprzyjać większej innowacyjności, twórczości i elastyczności (Arndt i in., 2008; Wisman i Koole, 2003). Jest to spójne z wynikami badań Kossowskiej i współpracowników (2018a, 2018b) nad pozytywnymi skutkami niepewności. Pokazano w nich między innymi, że w pewnych warunkach (na przykład jasna, niebudząca wątpliwości instrukcja, zablokowanie możliwości sięgnięcia po najbardziej oczywiste rozwiązania lub obniżenie zaufania do własnych sądów) niepewność prowadzi także do otwartości umysłowej. W sytuacji pandemii, kiedy ważne jest poszukiwanie niestandardowych rozwiązań, paradoksalnie lęk egzystencjalny może być naszym sprzymierzeńcem. Aby tak się stało, muszą być jednak spełnione odpowiednie warunki. Po pierwsze, osoby doświadczające lęku muszą mieć nawyk stawiania czoła przeciwnościom. Pozytywne strategie radzenia sobie ze stresem wypracowujemy przez całe życie. W czasie pandemii ważna jest jednak psychoedukacja, czyli dostarczanie informacji na temat tego, jak żyć w pandemii, jak radzić sobie ze stresem. Tu doskonałym przykładem jest inicjatywa Instytutu Psychologii UJ, który uruchomił stronę z poradami na czas pandemii dla pracowników naukowych, studentów, doktorantów, a także dla każdego, kto wsparcia i pomocy w tym czasie potrzebuje (https://psychologia.uj.edu.pl/kwarantanna/nie-jestes-sam-a). Po drugie, otoczenie społeczne musi być otwarte na niestandardowe działania. Dobrym tego przykładem jest reakcja władz Uniwersytetu w Sztokholmie, które podczas kilku pierwszych miesięcy pandemii przekonywały pracowników, że powinni ten czas wykorzystać dla siebie i dla swoich rodzin, pojechać na łono przyrody i nabrać sił przed powrotem do normalności.

1.2.2 PODATNOŚĆ NA LĘK I RÓŻNICE INDYWIDUALNE W DOŚWIADCZANIU LĘKU1

Niektóre grupy mogą być bardziej podatne na psychospołeczne skutki pandemii niż inne. Należą do nich w szczególności: osoby zarażone, osoby o podwyższonym ryzyku wystąpienia choroby (w tym osoby starsze, osoby z obniżoną odpornością, osoby mieszkające w domach opieki lub w innych placówkach tego typu) oraz osoby z wcześniej istniejącymi problemami medycznymi, psychiatrycznymi lub uzależnieniami (Armitage i Nellums, 2020). Grupą szczególnie wrażliwą są osoby młode, które wprawdzie na samą chorobę są mniej narażone i łagodniej ją przechodzą (Liu, Yan i in., 2020), ale cierpią z powodu destabilizacji życia rodzinnego, izolacji od środowiska rówieśniczego, konieczności zmiany nawyków, często bez pomocy i wsparcia najbliższych (np. Ford i in., 2020). Stres związany z pandemią wzmaga stres związany z problemami rozwojowymi. Dlatego osobom młodym należy zapewnić w tym czasie szczególną opiekę (często specjalistyczną). Podczas pandemii na zwiększony stres narażeni są także pracownicy służby zdrowia (Lai i in., 2020; Collishaw, 2015). Grupa ta ryzykuje zarażenie poprzez ewentualny lub realny kontakt z samą chorobą. Dochodzą do tego obawy o zakażenie bliskich, niewystarczające środki ochrony osobistej (lub ich brak), dłuższe godziny pracy i zaangażowanie w decyzje dotyczące alokacji zasobów, które są mocno obciążone emocjonalnie i etycznie. Dodatkowo pracownicy służby zdrowia często bywają obiektami ataków (werbalnych i fizycznych) ze strony osób bojących się zarażenia. Grupy wymagające szczególnej opiek to także mniejszości, grupy stygmatyzowane, wykluczone, będące na co dzień obiektem ataków społecznych i uprzedzeń (Kirby, 2020). Grupy wrażliwe powinny mieć zapewniony stały dostęp do specjalistycznej opieki, obejmującej zarówno wsparcie psychologiczne, jak i odpowiednie leczenie. Badania pokazują, że znakomitym narzędziem, za którego pomocą można skutecznie dostarczać wsparcia potrzebującym, są interwencje zdalne (telemedycyna, telepsychologia; Miner i in., 2020; Lattie i in., 2029; Duan i Zhu, 2020).

Poczucie zagrożenia spowodowane przez rozprzestrzeniającą się chorobę wywołuje u ludzi stres – stan mobilizacji organizmu, którego celem jest uniknięcie zagrożenia lub poradzenie sobie z nim w inny sposób (O’Connor i in., 2020). Jego natychmiastowymi objawami emocjonalnymi są lęk i niepewność, o których pisaliśmy wcześniej. Trzeba pamiętać, że stres jako intensywna, długotrwała reakcja całego organizmu ma również skutki odroczone. Jedną z takich negatywnych, odroczonych konsekwencji długotrwałego stresu jest zwiększone ryzyko zachorowania na depresję.

Depresja jest terminem wieloznacznym, najczęściej jednak oznacza utrzymujące się ponad dwa tygodnie wyraźne zaburzenia nastroju (obniżony nastrój, brak radości i energii), często związane z ograniczeniem aktywności, zaburzeniami snu i apetytu, negatywną samooceną i myślami samobójczymi. We współczesnym świecie depresja jest jedną z najczęstszych chorób – na świecie choruje na nią około 264 milionów ludzi, a około 800 000 ginie co roku w wyniku samobójstw związanych z depresją (James i in., 2018). Istnieje wiele przyczyn i rodzajów depresji, a choroba ta zawsze jest skutkiem interakcji wielu czynników, ale jedno z podstawowych kryteriów pozwalających na klasyfikację depresji dotyczy właśnie przyczyn: są to przyczyny wewnętrzne (biologiczne, genetyczne, biochemiczne) w depresji endogennej i zewnętrzne (warunki środowiska, traumatyczne zdarzenia, stres) w depresji egzogennej.

Obszerne przeglądy badań nad efektami stresu – czy to ostrego stresu traumatycznego, czy stresu chronicznego – jednoznacznie wskazują na istnienie związku przyczynowo-skutkowego między stresem a depresją egzogenną. Badania te pokazują, że wśród pacjentów z diagnozą depresji występowanie wcześniejszych epizodów silnego stresu jest 2,5 raza częstsze niż u zdrowych osób z grup kontrolnych. W badaniach populacyjnych 80% wykrytych przypadków depresji jest poprzedzonych wystąpieniem stresujących wydarzeń życiowych. Badania te pokazują również, że największy wpływ na zwiększenie ryzyka depresji mają stresory związane z utratą lub z możliwością utraty (na przykład życia, zdrowia, bliskiej osoby, pracy). Ponadto stres chroniczny, w odróżnieniu od stresu krótkotrwałego, jest bardzo silnie związany z ryzykiem wystąpienia depresji (Mazure, 1998; Hammen, 2005).

Trzeba oczywiście pamiętać, że podobnie jak w wypadku innych zjawisk psychologicznych, istnieje duże zróżnicowanie między ludźmi pod względem odporności na stres i podatności na depresję z nim związaną. Większość badań nad związkami stresu i depresji dotyczy kobiet, przede wszystkim dlatego, że u kobiet depresja jest diagnozowana częściej niż u mężczyzn.

Częściowo niezależnie od płci, ludzie różnią się też genetycznie zdeterminowaną podatnością na wystąpienie depresji. Wspomniany związek między depresją i stresem należy jednak uznać za realne, dobrze potwierdzone zjawisko (Hammen, 2005).

Jednym z tradycyjnych wyjaśnień tego zjawiska oferowanych przez psychologię był wzrost poczucia bezradności, związany z nieskutecznymi sposobami radzenia sobie z zagrożeniem (Maier i Seligman, 1967). Według tej koncepcji tak zwana wyuczona bezradność pojawia się wtedy, gdy jednostka stosuje jakąś strategię radzenia sobie z zagrożeniem, która nie prowadzi (lub nie wiadomo, czy prowadzi) do redukcji zagrożenia. Inaczej mówiąc, radzenie sobie z sytuacją zagrożenia, które zawsze jest kosztowne emocjonalnie i fizycznie, jest obliczone na efekt, zmianę sytuacji, w jakiej jednostka się znajduje. Długotrwałe stosowanie strategii radzenia sobie, które nie przynoszą efektu (lub nie wiadomo, czy przynoszą efekt pozytywny), prowadzi do wyczerpania i wiąże się z ryzykiem wystąpienia depresji. Najnowsze badania w dziedzinie neuronauki przynoszą jednak nieoczekiwany zwrot w interpretacji tego zjawiska. Pokazują one bowiem, że bierność w obliczu długotrwałego zagrożenia jest domyślną, automatyczną reakcją organizmu, a stosowanie aktywnych metod radzenia sobie z zagrożeniem jest wynikiem uczenia się efektywnych strategii (Seligman i Maier, 2016).

Dlatego warto pamiętać, że jednym z podstawowych czynników chroniących przed negatywnymi skutkami długotrwałego stresu jest poczucie własnej skuteczności (self-efficacy; Łuszczyńska i in., 2005; Shoji i in., 2016), czyli poczucie, że metody, które jednostka stosuje do zmagania się z zagrożeniem, są właściwe i przynoszą efekt. To poczucie można modyfikować, na przykład demonstrując skuteczność metod redukcji zagrożenia lub upewniając ludzi, że są w stanie poradzić sobie z daną sytuacją.

Zmiana stylu życia, związana z pracą w domu (lub z utratą pracy), z brakiem lub ograniczeniem kontaktów społecznych, z koniecznością zorganizowania życia rodzinnego na nowo (edukacja domowa), wymusza zmianę nawyków zapewniających utrzymanie zdrowia fizycznego i psychicznego. Dlatego powoduje stres i budzi lęk – u każdego z nas. Ludzie różnią się jednak podatnością na lęk i niepewność. Dlatego w trakcie pandemii możemy obserwować pełne spektrum reakcji emocjonalnych – od obojętności, unikania, zaprzeczania po silny lęk (Honingsbaum, 2009; Pettigrew, 1983; Wheaton i in., 2012). Te zróżnicowane reakcje skutkują różnym stosunkiem do zaleceń zdrowotnych. Niektóre osoby w trosce o własne zdrowie poddają się wielokrotnym testom, unikają jakichkolwiek kontaktów z innymi ludźmi (często także ze zwierzętami), nie posyłają dzieci do szkół, odmawiają pójścia do pracy, podejmują desperackie, nieskuteczne i często szkodliwe próby ochrony siebie i bliskich (jak picie chloru, jedzenie imbiru i czosnku, odkażanie banknotów w mikrofalówce; np. Cheng, 2004; Saxena, 2018). Inne z kolei lekceważą wszelkie zalecenia, narażając w ten sposób siebie i innych. Do charakterystyk psychologicznych decydujących o tych różnicach należą cechy temperamentu i osobowości (na przykład impulsywność, poszukiwanie doznań, otwartość na doświadczenie i ekstrawersja, neurotyzm i ugodowość, tolerancja niepewności, lękowość lub wrażliwość na lęk, czyli strach przed odczuciami cielesnymi związanymi z pobudzeniem albo lękiem) oraz style poznawcze (na przykład skłonność do uporczywego poszukiwania sygnałów wskazujących na zagrożenie dla zdrowia lub unikanie zagrażających informacji i minimalizowanie ich znaczenia, nierealistyczny optymizm).

Biorąc pod uwagę zarówno występowanie grup ryzyka, jak i zróżnicowanie indywidualne w reakcjach na zagrożenie, należy wypracować zindywidualizowane formy pomocy i wsparcia w sytuacji pandemii (Holmes i in., 2020). Konieczne jest przy tym identyfikowanie i monitorowanie: (1) czynników zwiększających oddziaływanie stresorów związanych z COVID-19 (takich jak narażenie na kontakt z zakażeniem, zakażeni członkowie rodziny, utrata bliskich, kwarantanna); (2) skutków ubocznych stresu pandemicznego (takich jak straty ekonomiczne, rozpad związków); (3) skutków psychospołecznych (takich jak depresja, lęk zgeneralizowany, lęk związany ze zdrowiem, bezsenność, zwiększone używanie substancji psychoaktywnych, przemoc domowa); oraz (4) wskaźników wrażliwości (takich jak istniejące już wcześniej warunki fizyczne lub psychologiczne zwiększające wrażliwość na stres). Konieczna jest także ścisła współpraca środowiska medycznego z badaczami reprezentującymi nauki behawioralne i społeczne. W łagodzeniu lęków u osób, które dobrze sobie radzą z pandemią, kluczową rolę odgrywa komunikacja (o tym więcej w dalszej części książki) oraz psychoedukacja, czyli dostarczanie informacji, jak żyć w pandemii, jak sobie radzić ze stresem.

1.2.3 STRATEGIE RADZENIA SOBIE Z NIEPEWNOŚCIĄ I LĘKIEM2

Ludzie wypracowują różne sposoby radzenia sobie z niepewnością i lękiem. Niektórym wystarczy zangażowanie się w czynności postrzegane jako przyjemne, takie jak jedzenie, spożywanie alkoholu, używanie narkotyków, uprawianie seksu, nabywanie różnych dóbr (McGregor, Nash, Mann i Phills, 2010; McGregor, Prentice i Nash, 2013). Ich skuteczność wynika z tłumienia negatywnych myśli i wrażeń powiązanych z sytuacją niepewności. Mimo że przyjemne i nagradzające, nie są one efektywne w dłuższej perspektywie, bo przestają działać w momencie wycofania przyjemnego bodźca. Nie są również skuteczne, prowadzą bowiem do innych problemów: z otyłością lub uzależnieniem. O tych strategiach najczęściej słyszymy w mediach w trakcie pandemii. Innym rodzajem działań jest wzmacnianie poczucia własnej kontroli w obszarach niezwiązanych z wyjściową niepewnością, czyli w sytuacji, gdy odzyskanie kontroli w obszarze, w którym została ona utracona, jest niemożliwe. To na przykład sytuacja wielu ludzi, którzy stracili pracę i przez dłuższy czas nie mogą znaleźć innej. W warunkach pandemii przejawem tej strategii było szycie masek, angażowanie się w kolektywne działania, wolontariat – i wiele osób sięgało właśnie po tę strategię (w krajach Europy Zachodniej znacząco wzrosła liczba wolontariuszy pragnących nieść pomoc potrzebującym; za: Haslam i in., 2020). Pod wpływem niepewności ludzie skuteczniej realizują też osobiste projekty, na przykład bardziej efektywnie zdobywają różne umiejętności (McGregor i in., 2010). Sukcesy na ważnych polach działań życiowych zwiększają poczucie kontroli i redukują niepewność. Zdarza się oczywiście, że niepewność sprzyja decyzjom ryzykownym, hazardowi czy niebezpiecznym zachowaniom, które same w sobie są nagradzające, jak na przykład ryzykowny seks (Cavallo i in., 2009; Nash i in., 2013). To, co wybierzemy, zależy zwykle od czynników osobowych (na przykład od zapotrzebowania na stymulację czy od lękowości), od tego, co jest cenione w ważnej dla nas grupie, ale także od dostępnych ważnych projektów osobistych. Na poziomie społecznym strategie radzenia sobie przejawiają się głównie w postaci zwiększonej potrzeby afiliacji z innymi ludźmi. Najskuteczniejsze jest poczucie więzi z bliskimi osobami, ale w sytuacjach wysokiego natężenia niepewności ulgę przynosi kontakt z dowolną osobą, niezależnie od jakości interakcji (Florian i Mikulincer, 1998; Mikulincer, Florian i Hirschberger, 2003). Pod wpływem niepewności wzrasta tendencja do poszukiwania i doświadczania związku z ważnymi osobami. Ludzie wówczas częściej przypominają sobie rodziców – pozytywne (ale nie negatywne) relacje z nimi. Poza tym sami bardziej chcą zostać rodzicami. Częściej również obcy ludzie wydają im się do rodziców podobni. Pozytywne emocje wynikające z kontaktu z innymi ludźmi skutecznie łagodzą negatywne pobudzenie, które bierze się z niepewności. Ponadto przynależność daje jednostkom zaplecze społeczne w postaci dostępu do zasobów i umiejętności innych ludzi, co może ułatwić poradzenie sobie z własną sytuacją. To właśnie ta możliwość redukowania lęku, dla wielu osób najbardziej oczywista, była zablokowana przez zalecenia kwarantanny, izolacji, utrzymywania dystansu. Kontakty przez internet częściowo tę funkcję przejęły.

Inne strategie społeczne odnoszą się do sfery wartości i przekonań. Na przykład pod wpływem niepewności ludzie widzą siebie w bardziej pozytywnym świetle, uważają, że mają większą władzę, i preferują produkty świadczące o ich wysokim statusie (zob. Pyszczynski i in., 2004). Rzeczywiście, w czasie pandemii sklepy z kosmetykami zanotowały rekordowe obroty. Co ważne, ludzie w sytuacji niepewności identyfikują się z grupami, które postrzegają jako byty samodzielne, spójne, intencjonalne i wysoce sprawcze (McGregor i in., 2008; Brewer i in., 2004). Takie grupy obiecują skuteczne działanie i dlatego myślenie i działanie kolektywne w ich imieniu – w kategoriach „my” zamiast „ja” – odbudowuje poczucie osobistej kontroli. Warto jednak raz jeszcze podkreślić, że w sytuacji niepewności i lęku, jakie towarzyszą pandemii, ludzie nawykowo sięgają po te strategie radzenia sobie, które są im dostępne, których używali w przeszłości i które często uznają za skuteczne. Oznacza to, że najłatwiej będzie sprawić, aby ludzie podejmowali działania, które są zalecane w sytuacji pandemii, wówczas, gdy będą one nawiązywały do tego, co im znane, powszechnie akceptowane, o potwierdzonej skuteczności.

Efektywne strategie redukcji zagrożenia w sytuacji kryzysu zdrowotnego są (a w każdym razie powinny być) oparte na wiedzy medycznej i naukowej. Są one opracowywane przez instytucje ochrony zdrowia: Światową Organizację Zdrowia (WHO) na poziomie międzynarodowym czy Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) na poziomie krajowym. W sytuacji długotrwałego zagrożenia epidemicznego powstaje pytanie, czy i w jakim stopniu ludzie stosują się do tych zaleceń. Następne, powiązane z poprzednim pytanie dotyczy tego, jakie czynniki sprawiają, że ludzie się do tych zaleceń stosują.

Jednym z głównych modeli teoretycznych, który ułatwia odpowiedź na te pytania, jest model SRM (Self-Regulatory Model; Leventhal i in., 1992). Według tej koncepcji ludzie formułują swoją subiektywną opinię na temat danej choroby i na tej podstawie podejmują decyzje co do stosowania się do zaleceń dotyczących tej choroby. To wyobrażenie na temat danej choroby opiera się na pięciu wymiarach: (1) symptomy, które dana osoba kojarzy z przebiegiem choroby; (2) przyczyny choroby (osobiste opinie na temat etiologii); (3) czas trwania choroby; (4) konsekwencje; (5) opinie na temat możliwości kontroli i leczenia danej choroby. Badania pokazują, że te subiektywne wyobrażenia łączą się z tym, jak ludzie przestrzegają zaleceń dotyczących danej choroby (Byer i Myers, 2000; Myers, 2020). Z punktu widzenia instytucji wydających zalecenia dotyczące pandemii COVID-19 warto więc zadbać, by subiektywne wyobrażenie na temat choroby, konstruowane w umysłach potencjalnych pacjentów, było jak najbardziej zbliżone do wyobrażenia podzielanego przez specjalistów.

Badania dotyczące stosowania się do zaleceń medycznych oraz – szerzej – do regulacji prawnych i norm społecznych pokazują, że jednym z najsilniejszych czynników wpływających na stosowanie się do regulacji i norm jest wpływ innych osób, szczególnie osób dla nas znaczących. Jest to tak zwany społeczny dowód słuszności oraz wpływ autorytetu (Cialdini, 2009). Naśladowanie zachowania większości osób w naszym otoczeniu i/lub osób dla nas znaczących daje nam poczucie, że dane zachowanie (i norma, która za nim stoi) jest adekwatne do sytuacji i dla nas korzystne, co skłania do jego podejmowania. Oczywiście, ludzie różnią się skłonnością do ulegania wpływowi większości, autorytetów, norm i ta skłonność wiąże się z cechami osobowości, takimi jak ugodowość czy sumienność (np. Xie, 2020), z perspektywy zarządzania pandemią jednak taka wiedza jest niezbyt przydatna, ponieważ te cechy osobowości w zasadzie nie ulegają modyfikacji w kontekście pandemii COVID-19. Ważniejsze jest konsekwentne przestrzeganie zaleceń medycznych przez osoby znaczące w danej grupie i upowszechnianie tych zaleceń jako obowiązującej normy społecznej.

Jeśli chodzi o czynniki poznawcze, to istnieją już pierwsze wyniki badań na temat ich związku ze stosowaniem się do zaleceń medycznych w pandemii COVID-19. Jak piszemy w innym miejscu, ludzki umysł cechuje się ograniczoną pojemnością i ta ograniczona pojemność przekłada się na stosowanie złożonych reguł decyzyjnych. Oczywiście, istnieją różnice indywidualne w pojemności systemu poznawczego i jak pokazują najnowsze badania, przeprowadzone już w czasie trwania obecnej pandemii, wiążą się one ze stosowaniem się do zaleceń medycznych. Xie i współpracownicy (2020) wykazali, że w populacji amerykańskiej stosowanie się do zalecenia utrzymywania dystansu społecznego było związane ze względnie wysoką pojemnością pamięci krótkotrwałej, nie było natomiast związane z takimi zmiennymi, jak status socjoekonomiczny czy główne cechy osobowości – ekstrawersja i neurotyzm. Omawiając wyniki tego badania, jego autorzy argumentują, że w sytuacji, kiedy istnieje tylko zalecenie (a nie nakaz) utrzymywania dystansu społecznego, a społeczna norma zachowania dystansu nie jest jeszcze utrwalona w populacji, wysoka pojemność pamięci roboczej pozwala jednostce przeprowadzić złożoną analizę kosztów i korzyści płynących z przestrzegania danego zalecenia. Odwracając to rozumowanie, można stwierdzić, że w takiej sytuacji społecznej niska pojemność pamięci nie pozwala na przeprowadzenie takiej złożonej analizy kosztów i korzyści, więc może prowadzić do nieprzestrzegania owego zalecenia. Rozwiązaniem tego problemu może być (1) formułowanie i egzekwowanie nakazów, a nie zaleceń, lub (2) utrwalenie się w populacji automatycznie stosowanej normy utrzymywania określonego dystansu.

1.3 EMOCJONALNE MECHANIZMY ZWIĄZANE Z ZAGROŻENIEM

Emocje są jednym z kluczowych elementów złożonego systemu psychiki człowieka. Badania z udziałem pacjentów neurologicznych, u których w następstwie uszkodzenia mózgu doszło do poważnych zaburzeń w odczuwaniu emocji, dowiodły, że ci pacjenci nie byli w stanie efektywnie funkcjonować w świecie społecznym i mieli poważne problemy z podejmowaniem nawet prostych decyzji, na przykład akceptowali nieracjonalnie wysokie ryzyko i ignorowali możliwość poniesienia straty (Bechara i in., 2005; Damasio, 2011; Poppa i Bechara, 2018; Weller i in., 2009). Tymczasem ludzie odznaczający się wysokim poziomem inteligencji emocjonalnej zdecydowanie lepiej sobie radzą w różnych sferach życia niż osoby, którym brakuje kompetencji w zakresie rozpoznawania emocji oraz ich kontrolowania (Brackett i in., 2016). Można też wskazać pozytywny związek między efektywnym przetwarzaniem emocji a zdrowiem psychicznym i fizycznym (Kubzansky i Winning, 2016).

Mózgowa sieć emocjonalna ukształtowała się w procesie ewolucji gatunku ludzkiego (Plutchik, 2002), co oznacza, że pełni ona ważne funkcje adaptacyjne – doświadczanie emocji i właściwe reagowanie na bodźce wskutek przeżywania tych doświadczeń zwiększa szanse przetrwania w niepewnym otoczeniu. Silne emocje wywierają wpływ już na wczesnych etapach przetwarzania informacji – wpływają na to, które informacje wyłowimy ze strumienia docierających do nas bodźców i potraktujemy jako ważne. Od wielu lat znany jest wpływ emocji na percepcję i uwagę – polega on na tym, że selektywnie wyławiamy ze strumienia bodźców te, które są zgodne z naszym stanem emocjonalnym (Koster i in., 2005; Yiend, 2010). Na przykład osoby odczuwające lęk będą zwracały uwagę przede wszystkim na informacje zagrażające, nacechowane negatywnie, informacje pozytywne zaś będą ignorowały. Ten sam efekt dotyczy emocji pozytywnych. Oznacza to, że osoby będące w pozytywnym nastroju – czy też pod wpływem pozytywnych emocji – będą wykazywały tendencję do dostrzegania zdarzeń pozytywnych, a ignorowania zagrażających (Becker i Leinenger, 2011). Badania nad wpływem emocji na pamięć długotrwałą i przypominanie prowadzą do podobnego wniosku: emocje wywoływane przez czynniki zewnętrzne – a także przez bardziej rozmyte stany, czyli nastroje – ułatwiają przypominanie informacji zgodnych z przeżywaną emocją czy nastrojem (Gaddy i Ingram, 2014). Oznacza to, że osoby doświadczające lęku i strachu mają tendencję do przypominania sobie negatywnych zdarzeń ze swojego życia i ogólnie treści nacechowanych negatywnie. Tak jak w wypadku percepcji, efekt ten dotyczy również emocji pozytywnych. Oznacza to, że osoby będące w pozytywnym nastroju czy pod wpływem pozytywnych emocji będą ujawniały tendencję do przypominania sobie zdarzeń pozytywnych (Matt i in., 1992).

Wieloletnie badania nad wpływem emocji związanych z wysokim pobudzeniem – lęku, strachu i wstrętu – na przetwarzanie informacji prowadzą do wniosku, że stany te powodują zawężanie uwagi i zmniejszanie pojemności pamięci roboczej, czyli ograniczają zdolność do jednoczesnego przetwarzania kilku jednostek informacji. Najnowsze prace przeglądowe zdecydowanie ugruntowują ten pogląd (np. Arnsten, 2009; Moran, 2016; Unsworth i Robinson, 2017). Pod wpływem takich stanów emocjonalnych ludzie są zdolni do przetwarzania tylko pojedynczych jednostek informacji. Oznacza to, że w sytuacji wywołującej lęk, strach i wstręt, jaką jest sytuacja pandemii, ludzie przetwarzają informacje bardzo wybiórczo; nie integrują informacji pochodzących z wielu źródeł. Utrudnia to na przykład zrozumienie złożonych komunikatów, zaleceń czy regulacji prawnych. To wybiórcze przetwarzanie jest przy tym nastawione na informacje zgodne ze znakiem emocji – jeżeli zatem dana osoba przeżywa lęk, to będzie zwracać uwagę przede wszystkim na komunikaty, zalecenia i regulacje mające związek z wielkością zagrożenia i jego redukcją. Trzeba jednak pamiętać, że pod wpływem emocji pozytywnych, na przykład ulgi czy uniesienia, związanych z redukcją zagrożenia, ludzie będą ignorować negatywne informacje związane z zagrożeniem.

Emocje pełnią wiele ważnych funkcji. Przeżywanie konkretnych emocji jest sygnałem, że człowiek napotkał jakieś wyzwanie w środowisku, co wzbudza specyficzną reakcję motywacyjną (Fredrickson, 1998; Frijda, 1986; Schwarz, 2001). Na przykład odczuwanie lęku informuje o zagrożeniu i skłania do wycofania się lub przygotowania do obrony, a przeżywanie smutku jest sygnałem poniesienia straty i uruchamia działania zmierzające do tego, żeby skutecznie sobie z nią poradzić (Lazarus, 1991). Zagadnienie informacyjnej funkcji emocji jest niezwykle istotne w kontekście analizy zachowań podczas pandemii. Doświadczanie lęku, typowe dla większości ludzi mających świadomość zagrożenia epidemicznego (Kanadiya i Sallar, 2011; Rubin i in., 2009), ma wywołać podjęcie działań ochronnych – pełni więc funkcję mobilizującą (LaBar, 2016; LeDoux, 2012, 2020). Jeżeli lęk będzie zbyt słaby lub nieobecny (na przykład wskutek określonych dysfunkcji w działaniu mózgu; Feinstein i in., 2011), to gotowość do podejmowania działań zabezpieczających (jak noszenie maseczki lub dezynfekowanie rąk) będzie niska i w konsekwencji wzrośnie prawdopodobieństwo zarażenia się, a nawet śmierci. Oprócz tych funkcji emocji, odpowiadających za procesy samoregulacji (odczuwanie lęku – podjęcie działania ochronnego), można też wskazać takie, które mają znaczenie w relacjach społecznych (Fischer i Manstead, 2016). Na przykład za pomocą emocji komunikujemy coś innym ludziom – specyficzna ekspresja emocji informuje, że ktoś nam zrobił przykrość albo naruszył ważne dla nas wartości (Keltner i in., 2016). Przykładem emocji, która odgrywa istotną rolę komunikacyjną, jest złość, odpowiadająca, między innymi, za wspomaganie procesu dążenia do celu (Harmon-Jones i Harmon-Jones, 2016). W warunkach pandemii celem, do którego wszyscy dążymy, jest uniknięcie zarażenia, choroby i śmierci. Efektywność działań skoncentrowanych na obniżeniu prawdopodobieństwa zachorowania zależy jednak nie tylko od danej jednostki, lecz także od tego, jak zachowują się członkowie społeczności, do której ta jednostka należy. Eksperci podkreślają, że noszenie maseczek ochronnych ma sens wtedy, gdy noszą je wszyscy, a nie pojedyncze osoby. Ludzie skrupulatnie przestrzegający zasad higieny mogą reagować złością wymierzoną w tych, którzy te zasady naruszają (na przykład nie noszą maseczki, nie dezynfekują rąk, gdy wchodzą do sklepu, nie przestrzegają zasad izolacji społecznej). Ekspresja takiej emocji jest bardzo wyrazista, obejmuje bowiem łatwe do zaobserwowania elementy, takie jak zmarszczone brwi, złowrogi wygląd oczu, rozszerzone nozdrza, zaciśnięte zęby (Izard, 1977), dzięki czemu może szybko wywołać reakcję partnerki czy partnera interakcji. Innymi słowy, okazywanie złości skutecznie wymusza na innych podporządkowanie się zasadom bezpieczeństwa. Również emocja wstrętu pełni ważne funkcje adaptacyjne, szczególnie istotne w kontekście pandemii. Emocja ta wyewoluowała jako część behawioralnego systemu odpornościowego (BSO; Neuberg i in., 2011) – zbioru ewolucyjnie starych mechanizmów psychicznych, które służą unikaniu zagrożeń związanych z patogenami. Wstręt, podobnie jak złość, łączy się z wyraźną ekspresją, zwłaszcza mimiczną, która odgrywa rolę komunikacyjną – twarz osoby doświadczającej wstrętu informuje inne osoby, że dana sytuacja wiąże się z zagrożeniem patogenami.

Emocje mają także skutki społeczne. Na przykład niektóre badania sugerują, że stany emocjonalne związane z zagrożeniem powodują radykalizację preferencji – oznacza to, że w sytuacjach wywołujących pobudzenie decydenci są bardziej zdecydowani rzeczywiście wybierać preferowane przez siebie możliwości i mniej uwagi poświęcają analizie wyborów alternatywnych (Yu, 2016). Inaczej mówiąc, pod wpływem stresu decydenci częściej wybierają to, do czego są przyzwyczajeni, a rzadziej to, co jest dla nich nowe lub mniej preferowane. Znane są jednak paradoksalne efekty lęku egzystencjalnego, które opisaliśmy wcześniej.

Zgodnie z koncepcją risk as feelings (Loewenstein i in., 2001) stany emocjonalne i skłonność do ryzyka są ze sobą ściśle powiązane. Według tej koncepcji odczuwanie lęku przekłada się na zmniejszoną skłonność do ryzyka – pogląd ten wspiera wiele badań (Traczyk i in., 2015; Traczyk i Zaleśkiewicz, 2015; Sobków i in., 2016). Oznacza to, że gdy ludzie odczuwają wzmożony lęk, mają mniejszą skłonność do ryzyka niż wtedy, gdy nie odczuwają wzmożonego lęku.

Z wpływem silnych emocji wiąże się również zjawisko wpływu wstrętu na wydawanie sądów moralnych i ocenę działania innych osób (Schnall i in., 2008). W sytuacji pandemii oprócz lęku to wstręt i obrzydzenie są emocjami dominującymi. Najnowsze metaanalizy (np. Landy i Goodwin, 2015) pokazują, że wstręt zwiększa radykalność ocen moralnych. Oznacza to, że pod wpływem wstrętu (związanego z zagrożeniem patogenami czy toksynami) u ludzi wzrasta skłonność do klasyfikowania cudzych zachowań jako niezgodnych z normami moralnymi, a także skłonność do potępiania takich zachowań. Najnowsze przeglądy badań pokazują również, że aktywizacja tych mechanizmów prowadzi do nasilenia uprzedzeń, szczególnie w odniesieniu do osób, których wygląd sugeruje kłopoty ze zdrowiem, oraz tych, które ogólnie odbiegają od lokalnie przyjętej normy (Schaller, 2016). Innym ciekawym efektem aktywizacji behawioralnego systemu odpornościowego jest wzrost preferencji do atrakcyjnych fizycznie liderów (politycznych czy społecznych), a zmniejszenie preferencji do liderów mniej atrakcyjnych fizycznie, szczególnie takich, których wygląd sugeruje problemy zdrowotne.

Inne badania wskazują, że stany afektywne wywierają wpływ na zaufanie i skłonność do współpracy. Ogólnie emocje pozytywne zwiększają skłonność do współpracy (DeSteno i in. 2010; Tabibnia i in., 2007), a emocje negatywne i stres ją zmniejszają (Lee i in., 2011; von Dawans i in., 2018).