Daj się ponieść - Jessica Lemmon - ebook

Daj się ponieść ebook

Jessica Lemmon

5,0

Opis

Rylee Meadows organizuje śluby od początku do końca, planując każdy szczegół. Gdy dobiegają ją słuchy, że na zbliżające się wesele ma wpaść nieproszony gość, Trick MacArthur, filmujący dla mediów imprezy, robi wszystko, by udaremnić jego plany. Trick jednak znajduje sposób, by zdobyć jej zaufanie, obiecując, że sfilmuje tylko spontaniczne wydarzenia. Jego urok osobisty i podejście do życia tak bardzo oczarowują Rylee, że Trick coraz bardziej ją fascynuje. Nie spodziewa się, że niedługo będzie go pragnąć do szaleństwa...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 166

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jessica Lemmon

Daj się ponieść

Tłumaczenie:

Anna Derelkowska

Rozdział pierwszy

Już od trzech lat Rylee Meadows organizowała śluby dla znanych i bogatych, dla celebrytów i zwykłych zamożnych ludzi. Przywykła do życzeń specjalnych i zmian w ostatniej chwili. Ale jeszcze nigdy nie miała do czynienia z intruzem.

Za kilka dni miał się odbyć ślub Xaviera Noble’a i Ariany Ramos. Planowanie go było nadludzkim wysiłkiem zarówno dla niej, jak i dla kontrahentów, od których wymagano absolutnej perfekcji mimo piętrzących się trudności, w tym wyłączenia prądu, które dotknęło pół miasta Royal w Teksasie.

Rylee była profesjonalistką i praca w trudnych warunkach nie była dla niej nowością. Z wyłączeniem prądu dałaby sobie radę, gdyby nie inny problem, który wymagał od wszystkich pełnego zaangażowania.

Nazywał się Patrick „Trick” MacArthur.

Trick – jakże trafne przezwisko! – był gwiazdą mediów społecznościowych znaną z pojawiania się na imprezach, na które nie był zaproszony. Tym razem uparł się wejść na ślub Xaviera i Ariany. Biorąc pod uwagę wszystko, z czym już musieli się zmierzyć Rylee i kontrahenci, obecność nieproszonego gościa była im zupełnie niepotrzebna.

Xavier i Ariana chcieli oczywiście, żeby ich ślub był doskonały, i to jej zlecili jego zorganizowanie. Rylee nie chciała ich zawieść, ale stało się jasne, że Trick zamieszkał gdzieś w pobliżu i uparł się im przeszkodzić. Człowiek ten zarabiał na życie, pojawiając się bez zaproszenia na różnych imprezach, a tego Rylee nie mogła znieść.

W przeszłości oskarżano ją o nadmierny perfekcjonizm. Wiedziała dlaczego. Była przyzwyczajona, że panuje nad otoczeniem. Obecność Tricka na ślubie i weselu mogła całkowicie popsuć młodym oraz ich gościom ten dzień. Nie zamierzała na to pozwolić.

Sprawdziła Patricka w internecie. Rozumiała, czemu fascynował ludzi, ale jego błazeństw nie umiała zaakceptować. Na filmikach w sieci widać było uroczego mężczyznę, który zapewne był duszą towarzystwa. Był szalenie przystojny: jego gęste czarne włosy aż prosiły się, by przeciągnąć po nich dłonią, intrygujące ciemne oczy lśniły szelmowsko, a z twarzy pokrytej seksownym zarostem nie schodził uśmieszek.

Rylee zahamowała i prychnęła z niezadowoleniem. Nigdy nie interesowała się niegrzecznymi chłopcami i nie zamierzała zainteresować się nimi teraz. Szukała Tricka; w końcu namierzyła go u krawcowej. Teraz chciała się z nim spotkać i złożyć mu propozycję. Skoro nie chce dobrowolnie wyjechać z Royal, będzie musiał trzymać się wyznaczonych przez nią granic. Kiedy już go do tego zmusi, wytłumaczy państwu młodym, że to jedyny sposób, by uniknąć kłopotów.

Wysiadła z samochodu i skrzywiła się. Te cholerne buty. Przesunęła pasek na stopie i poczuła tworzący się pęcherz. Przysiadła na pobliskiej ławce, by wyjąć z torebki ślubny zestaw ratunkowy.

Dawno temu nauczyła się, by nie pojawiać się na ślubie ani w ogóle nigdzie bez plastrów i spinek do włosów. Podczas planowania kolejnych ślubów stykała się z innymi sytuacjami i zestaw ratunkowy się rozrastał. Teraz miała w nim tabletki na zgagę, aspirynę, maleńki zestaw do szycia i inne drobiazgi, których mogła potrzebować spanikowana panna młoda. Albo zabiegana organizatorka ślubu.

Nakleiła plaster, wyprostowała ramiona i wsunęła niepokorne pasmo włosów do koka. To był długi dzień. Nie jadła kolacji, bo pojawił się problem z rozsadzeniem gości, który musiała rozwiązać. Na szczęście to był ostatni punkt jej dzisiejszego planu, a najlepsze, że Trick się jej wcale nie spodziewał. Teraz pojawi się nieproszona na jego spotkaniu i zobaczymy, czy mu się to spodoba.

Z uśmiechem weszła do sklepu z garniturami, krawatami, koszulami i butami. Spinki do mankietów, zegarki i biżuteria w szklanych witrynach były jej dobrze znane. Wielokrotnie bywała tu, by pomóc panu młodemu wybrać strój i dodatki.

Pomachała Haroldowi, który polerował witrynę.

– Rylee! – Uśmiechnął się serdecznie. – Długo dziś pracujesz.

– Mam się tu spotkać z jednym z twoich klientów. Shayla chyba się nim zajmuje?

Shayla była krawcową, i to dobrą. Miała oko do szczegółów. Nie była to kariera często wybierana przez piękne trzydziestodwulatki, ale Royal było szczególnym miejscem i mieszkali tu szczególni ludzie.

– Na zapleczu– odparł Harold. – Nie krępuj się.

– Dzięki. – Rylee poprawiła torebkę na ramieniu i weszła do przymierzalni, gdzie zastała Shaylę i Patricka. Shayla, jak zwykle w bladoniebieskiej bluzce i spodniach, miała przypiętą do nadgarstka poduszeczkę do szpilek i pracowała nad garniturem. Patrick, który zobaczył Rylee w lustrze, był znacznie skromniej ubrany.

Uśmiechnął się powoli. Wpatrywał się w Rylee tak intensywnie, że poczuła gęsią skórkę. Poczuła też, że się czerwieni i była to wina tego, czego brakowało w jego ubiorze. Spodni.

– Patrzcie państwo, prawdziwa Rylee Meadows – powiedział, wciąż wpatrując się w nią w lustrze.

Shayla podniosła na chwilę głowę.

– Cześć, Rye. Prawie skończyliśmy. Zaraz się tobą zajmę.

Rylee oderwała wzrok od nóg Patricka, od jego umięśnionych łydek i czarnych włosków na udach niknących pod marynarką, którą upinała Shayla. Może poczuła zawód, że tyłek Patricka był zasłonięty. Zamknęła oczy, by zresetować tę część mózgu.

– Właściwie przyszłam porozmawiać z Trickiem. Patrickiem. Panem MacArthurem.

Uniósł jedną brew i popatrzył na nią przez ramię.

– Nie nazywaj mnie panem MacArthurem. Czuję się wtedy staro.

Shayla się zaśmiała.

– To chyba wszystko. Zdejmiesz marynarkę? – Uśmiechnęła się łobuzersko do Rylee. – I może włóż spodnie, żeby nie wytrącać pani Meadows z równowagi?

– Jestem niemal pewny, że jej nie da się wytrącić z równowagi.

– Jestem niemal pewna, że masz rację. – Wzięła z krzesła spodnie od garnituru i poczekała, aż zdejmie marynarkę. Wychodząc, poklepała Rylee po ramieniu. – Nie spiesz się.

Patrick wciągnął spodnie. Rylee zauważyła, że nosił obcisłe bokserki i miał całkiem przyzwoicie wyglądający tyłek, a potem odwróciła się, by zapewnić mu nieco prywatności, o którą zresztą wcale nie prosił.

– Przyszłaś się gapić czy masz do mnie jakąś sprawę?

– Mam dla pana… Mam dla ciebie propozycję, Patrick.

– Trick wystarczy, Rye.

– Dla ciebie Rylee.

Odwróciła się i zobaczyła, że zapina pasek. Miał na sobie białą koszulę, rozpięty kołnierzyk ukazywał ładną szyję. Był wysoki i pewny siebie mimo braku butów. Wydawał się godny zaufania. Dziwne, biorąc pod uwagę jej dzisiejsze zadanie. Niesławny Trick MacArthur miał reputację obłudnego oportunisty.

– Dobrze więc, Rylee. – Usiadł na stołku i założył mokasyny z włoskiej skóry. – Co mogę z tobą zrobić? – spytał, wstając. – To chyba teksańskie powiedzonko.

– Chyba nie.

– Nie?

– Nie. Ale za to z Teksasu pochodzi „To nie jest moje pierwsze rodeo”. Więc wróćmy do powodu mojej wizyty.

– Zapraszasz mnie na rodeo?

– Chcę zawrzeć z tobą układ, zanim zrobisz zamieszanie na ślubie Xaviera i Ariany.

– Zamieszanie? – Podszedł bliżej, a ona poczuła znane zapachy. Bergamotka, mandarynka, owoce, pieprz.

– Dior Sauvage? – palnęła i zreflektowała się. – Twoja woda kolońska. Mam wybitny talent do rozpoznawania męskich perfum. Rozwinęłam go, dobierając je panom młodym. – Czuła, że plecie. – Z reguły nie mają o tym pojęcia i na wielki dzień chcą czegoś specjalnego, ale nie przytłaczającego. Nieważne.

– Jestem pod wrażeniem. Tak, na ogół wybieram Diora.

Pasował do niego. Złożony zapach dla chłopców niegrzecznych, ale wyrafinowanych. Zapach był subtelny. Przez chwilę wyobraziła sobie, jak wychodzi spod prysznica, a woda spływa po jego piersi i pośladkach. Jej wyobraźnia oszalała.

– Układ? – przypomniał.

A tak. Układ.

– Mam wrażenie, że chcesz uczestniczyć w ślubie Xaviera i Ariany.

– A co, zapraszasz mnie?

– Coś w tym stylu. To teraz najpopularniejsza para w Ameryce.

– Właśnie dlatego przybyłem do wspaniałego stanu Teksas. – Rozłożył ręce i uśmiechnął się. Przypominał rekina, ale nie ujmowało mu to atrakcyjności. Jak to jest, kiedy przejmujesz się tylko sobą samym? Rylee przez większość czasu przejmowała się innymi. Ale ona pracowała w sektorze usług, a Trick… Trick nie.

– Będziesz mógł obserwować ostatnie przygotowania i filmować, co tylko chcesz, do samego ślubu. – Miała nadzieję, że jego ściągnięte usta i zmrużone oczy oznaczają, że zastanawia się nad propozycją.

– Gdzie jest haczyk?

– Nie możesz filmować ślubu i wesela, ale możesz w nich uczestniczyć jako zaproszony gość.

– A także? – spytał, wyczuwając, że jest coś jeszcze.

– A także przekażesz dochód z filmów na organizację dobroczynną wybraną przez Arianę i Xaviera.

– Zgoda.

– Wysłuchaj mnie, zanim… Proszę?

– Zgadzam się. – Wyciągnął do niej rękę, a ona popatrzyła na nią sceptycznie.

– Oj, Rylee. Przecież dlatego tu jesteś. – Obrócił rękę dłonią do góry. – Przybij.

– Teraz ja szukam haczyka.

– Myślisz, że jest haczyk? – Jego uśmiech na to właśnie wskazywał.

Do ślubu zostało tylko pięć dni, a on był znacznie milszy, niż sądziła. Oczekiwała walki, była na nią gotowa. Od miesięcy planował, że zrobi na tym ślubie zamieszanie, a teraz zgadzał się na jej warunki bez mrugnięcia okiem.

Nie była pewna, czy może mu zaufać, ale czy ma wybór? Podała mu rękę, a on mocno ją uchwycił.

– Ale…

– Żartujesz chyba.

– Ale zjesz ze mną dziś kolację. Umieram z głodu.

Chciała mu odmówić, ale zanim zdążyła, brzuch głośno przypomniał jej o sobie. Trick zachichotał. Poczuła, jak jego ciepło rozlewa się na jej rękę. Pochylił się. Był tak blisko, że widziała pojedyncze włoski zarostu i złote błyski w orzechowych oczach. Rozchylił usta i popatrzył jej w oczy.

– To brzmi jak zgoda, Rylee Meadows – szepnął. Klasnął w dłonie i je zatarł. – Gdzie w tym mieście jest najlepsza burgerownia?

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Tytuł oryginału: The Man She Loves to Hate

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2023

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2023 by Harlequin Enterprises ULC

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-848-2

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek