9,99 zł
Reid Singleton nigdy nie przeżył tak fantastycznej nocy! Ona była olśniewająca. Niestety, jak się wkrótce okazało, była również młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela, która z brzydkiego pulchnego kaczątka przeistoczyła się w seksownego łabędzia. Od dawna się w nim podkochiwała; teraz postanowiła spełnić swoje marzenie i go zdobyć…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 160
Jessica Lemmon
Zakazany owoc
Tłumaczenie: Julita Mirska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: Wanted: One Night, White Lies
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2019
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2019 by Jessica Lemmon
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-5560-8
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Reid Singleton, urodzony w Londynie Anglik od lat mieszkający w Stanach, nie znał się na damskich butach. Ale te na parkiecie - różowe, o metalicznym połysku, z długimi rzemykami oplatającymi kostki – dosłownie go zahipnotyzowały. Cofnął się pod ścianę, nie mogąc oderwać od nich oczu.
Może nie znał się na butach i modzie, za to był koneserem kobiecej urody. Widział wiele kobiet w szpilkach i krótkich spódniczkach, ale żadna aż tak nie przykuła jego uwagi.
Powiódł spojrzeniem w górę: delikatne kostki, idealnie zaokrąglone łydki, zarys zgrabnych ud pod wirującą w tańcu beżową spódniczką. Wyżej - złocisty top, szczupłe ramiona, jędrne piersi oraz długie kręcone włosy w kolorze mahoniowym, z lekkim rudawym odcieniem.
Podniósł do ust szklankę. Mógłby wpatrywać się w ten obraz bez końca, chłonąć go… a raczej ją, tę kobietę, wszystkimi zmysłami. Hm…
Kiedy usłyszał o targach technologicznych w San Diego w Kalifornii, ani chwili się nie wahał. Czekał na taką okazję od dwóch lat, odkąd jego przyjaciel Flynn – po trudnym rozwodzie i śmierci ojca – został prezesem Monarch Consulting, firmy, w której Reid pracował. Kochał swoją pracę, cenił Flynna i za wszelką cenę pragnął mu pomóc. W ciągu ostatniego roku wprowadzili wiele zmian, a jemu dodatkowo zależało, aby dział technologiczno-informacyjny był na najwyższym poziomie.
Brunetka okręciła się. Na jej twarzy gościł promienny uśmiech. Była radosna, energiczna, pełna życia. Mimo że miała na sobie spokojne kolory, beż i przydymione złoto, najbardziej ze wszystkich rzucała się w oczy.
Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna – średniego wzrostu, chuderlawy, łysiejący. Dziewczyna obdarzyła go pięknym uśmiechem, jakby zobaczyła przystojnego rycerza. Po chwili jednak potrząsnęła głową i facet zmył się jak niepyszny.
Reid odetchnął z ulgą. Katem oka zauważył, że nie on jeden się jej przygląda. Większość obserwatorów stała w grupkach, on natomiast był sam.
W Monarch Consulting pracował z kumplami ze studiów. Flynn Parker, spadkobierca MC, zarządzał całym biznesem; zresztą najlepiej się do tego nadawał. Gage Fleming prowadził dział sprzedaży, a Reid zajmował się technologią i informatyką. Czwartym muszkieterem była Sabrina Douglas, którą wszyscy trzej uwielbiali od czasów studenckich, a która niedawno zaręczyła się z Flynnem. Co było o tyle zabawne, że to właśnie Flynn wpadł na pomysł paktu kawalerów, do którego pozostali dwaj przyjaciele chętnie się przyłączyli.
Reid musiał jednak przyznać, że Flynn z Sabriną pasują do siebie. Nawet taki cynik jak on widział, że są szaleńczo zakochani. Gage też to widział. W tej sytuacji obaj zwolnili Flynna z przysięgi kawalerskiej. W pakcie zostali we dwóch - dopóki Gage nie poznał Andrei Payne, konsultantki o jasnoblond lokach i figlarnym uśmiechu. Gage i Andy tworzyli fantastyczną parę; w czerwcu mieli się pobrać. Flynn z Sabriną nie ustalili jeszcze daty, ale Reid podejrzewał, że wkrótce ją ogłoszą.
Śluby… Nie zamierzał się nimi przejmować. Z wielu powodów, o których nie chciał teraz myśleć, postanowił przed laty, że nigdy się nie ożeni.
Spódniczka brunetki znów zawirowała i po chwili dziewczyna opuściła parkiet. Reid zorientował się, że różowe szpilki kierują się w jego stronę. Odruchowo uniósł rękę, by poprawić krawat, nie pamiętając, że rzucił go na łóżko w hotelu razem z marynarką.
Od pozostałych mężczyzn, ubranych podobnie jak on w beżowe spodnie z brązowym paskiem, jasnoniebieską koszulę i brązowe skórzane buty, różnił się paroma drobiazgami. Miał trzydzieści jeden lat, a nie pięćdziesiąt kilka, ciemną gęstą czuprynę, która nigdzie się nie przerzedzała, i był – przynajmniej tak mówiono – przystojny. Dzięki atrakcyjności fizycznej bez trudu zdobywał kobiety, którym zawsze starał się dostarczyć niezapomnianych przeżyć.
Kiedyś Sabrina zażartowała, że przeleciał chyba połowę studentek na roku. Odparł, że gdyby nie on, nie wiedziałyby, co to dobry seks, nawet gdyby ten dobry seks stanął w ich drzwiach goły jak go Pan Bóg stworzył.
Oczywiście też zażartował, chociaż… Za dnia bywał jak Clark Kent, miły, spokojny, uprzejmy, ale w nocy, w sypialni, przeobrażał się w Supermana.
Dlatego w przeciwieństwie do pozostałych mężczyzn nie spieszyło mu się do bogini w różowych szpilkach. Miał zamiar poczekać na odpowiedni moment. Gdy ich spojrzenia się spotkały, zrozumiał, że ten moment właśnie nastał.
Nigdy dotąd nie udało jej się skupić na sobie uwagi Reida Singletona, a dziś nie odrywał od niej wzroku. Wyglądał tak samo jak przed laty, kiedy Gage go jej przedstawił, czyli piekielnie seksownie!
Teraz do wyglądu doszła dojrzałość. Tak, był dojrzały, przystojny, poważny, bogaty. I lepiej zbudowany: ramiona miał zdecydowanie szersze niż dawniej.
Zbliżając się, Drew czuła, jak wali jej serce. Zmusiła się, aby wziąć kilka głębokich oddechów. Nie chciała zemdleć z wrażenia u jego stóp ani dostać ataku paniki i rzucić się do ucieczki. Była dumna z tego, kim się stała, z przemiany, jaką przeszła. Już nie była nieśmiałą pulchną siostrą Gage’a Fleminga, która ciągle pochyla głowę, by ukryć za włosami twarz.
Uniosła głowę. Szła wyprostowana, lekkim sprężystym krokiem. Spojrzenie Reida mówiło, a raczej krzyczało: jestem zainteresowany!
W przeszłości mieli z sobą znikomy kontakt; nic dziwnego, skoro ważyła ze dwadzieścia kilo więcej. W owym czasie uwielbiała eksperymentować z kolorem włosów, raz była jasną blondynką z różowymi pasemkami, innym razem brunetką, w końcu jednak pogodziła się ze swoją aparycją. Dziś prezentowała się tak jak jeszcze nigdy w życiu. Bujne ciemne włosy opadały jej na ramiona, usta miała pomalowane na czerwono, seksowne szpilki podkreślały smukłość nóg. To był idealny dzień na spotkanie z Reidem Singletonem.
Jak tylko wróci do hotelu, zaraz zadzwoni do swojej współlokatorki, Christiny, i podziękuje biedaczce za to, że się rozchorowała. Bo prawdę mówiąc jej, Drew, miało tu nie być; przyjechała w zastępstwie Chris. Chris pracowała w Brentwood Corporation niecały rok i bała się, że jeśli nie wywiąże się z zadania, szef nie wyśle jej na kolejne targi.
A Drew szukała wytchnienia po burzliwym rozstaniu ze swoim narzeczonym. Miała wrażenie, jakby dopiero niedawno wygrzebała się z dołka, w którym tkwiła od roku. Uznała, że zmiana otoczenia dobrze jej zrobi, więc zaproponowała przyjaciółce, że ją zastąpi.
Praca na stoisku w niczym nie przypominała urlopu, ale to nie miało znaczenia. Drew uśmiechała się do gości i na ich życzenie puszczała film, z którego nic nie rozumiała, ale ważne, że oni rozumieli.
Na dzisiejsze przyjęcie postanowiła włożyć nowe buty. Kosztowały majątek, ale nauczyła się sprawiać sobie przyjemność czymś innym niż jedzenie. Na przykład fajną kiecką albo drogim kosmetykiem. Lub flirtem z Reidem Singletonem.
Kiedy podeszła bliżej, odstawił szklankę z trunkiem.
- Cześć.
- Cześć. – Chociaż mieszkał w Stanach ponad dziesięć lat, nadal mówił z brytyjskim akcentem. Głos miał niski, kuszący jak pyszna czekolada. – Christina… ładne imię.
O psiakrew! Plakietka! Przypięła ją sobie do bluzki, a potem zapomniała odpiąć.
Hm… chyba wie, że nie jest Christiną? Po prostu zażartował, prawda?
- Owszem, ładne – odparła ze śmiechem.
- A więc, Christino, od paru minut przyglądam się, jak tańczysz.
Uśmiech zastygł jej na ustach. Cholera, czyli jej nie rozpoznał. Najwyraźniej nie była warta zapamiętania.
Zrobiło się jej przykro, po chwili jednak uświadomiła sobie, że Reid znał ją jako młodszą siostrę Gage’a, która okropnie się ubierała, rzadko odzywała i zwykle siedziała na kanapie z nosem w książce. Teraz patrzył na nią inaczej, wręcz pożerał ją wzrokiem.
Ogólnie wiadomo, jak ważne jest pierwsze wrażenie. Podejrzewała, że każdy chętnie wcisnąłby magiczny guzik, by wymazać coś głupiego, co powiedział podczas pierwszego spotkania, ale mało kto miał taką szansę. Ona miała.
Oboje mieszkali w Seattle, ale specjalnie unikała miejsc, w których mogła natknąć się na Reida. Nie chciała narażać się na to, że jej nie zauważy lub ją zignoruje. Zawsze myślał o niej jako o siostrze Gage’a i była pewna, że metamorfoza, jaką przeszła, tego nie zmieni.
Ale skoro wpadła na niego tu, w San Diego, może to jest znak? Może wszechświat usiłuje jej coś powiedzieć?
- Napijesz się czegoś?
Roześmiała się cicho. A więc ma drugą szansę, by wywrzeć pierwsze wrażenie na Reidzie. Ciekawe, po jakim czasie zorientuje się, że rozmawia z Drew Fleming, a nie tajemniczą Christiną? To może być zabawne.
- Pod warunkiem, że będzie miało bąbelki.
Podał jej ramię. Zacisnęła dłoń wokół jego mięśni. Przez cały wieczór krążyła w szpilkach po sali, a teraz bała się, że może się zachwiać i upaść. Oblizała językiem zęby na wypadek, gdyby zabrudziły się od szminki. Nos ją swędział, chętnie by go podrapała…
- Kieliszek szampana i szkocka z lodem – Reid zwrócił się do barmana.
Spokojnie, nakazała sobie w duchu. Po prostu zagra rolę, jak aktorka. Była tą samą Drew co zawsze, choć zmienioną z wyglądu. Tą samą, lecz silniejszą, bardziej pewną siebie, bardziej radosną.
Szef kuchni Devin Briggs niech skiśnie za to, że nie potrafił jej docenić. Potrząsnęła głową. Nie, bez sensu psuć sobie wieczór, rozmyślając o swoim byłym.
- Bąbelki. Proszę. – Reid podał jej kieliszek. – Usiądziemy czy wolisz stać?
Wpatrzona w jego wargi, milczała.
- Christino…? – Skinął w stronę krzeseł i kanapy.
- A tak, usiądźmy.
Ujął jej dłoń. Idąc, cały czas powtarzała w myślach: Reid Singleton trzyma mnie za rękę, Reid trzyma mnie za rękę!
Znów czuła się jak nastolatka zadurzona w tym wspaniałym mężczyźnie, który wydawał się zbyt idealny, aby być prawdziwy. Ale nie była nastolatką, była dorosłą kobietą, która ma świetną pracę, cudowne życie i fantastyczne szpilki dodające jej dziesięć centymetrów wzrostu. Drugiej szansy, którą los jej podarował, za nic w świecie nie chciała zmarnować.
Usiadła, założyła nogę na nogę i podniosła kieliszek, zasłaniając nim uśmiech. Po chwili wypiła łyk, czując, jak bąbelki łaskoczą ją w język. Reid usiadł obok.
- Skąd jesteś, Christino… - zerknął ponownie na plakietkę – Christino Kolch?
- Brawo, nie każdy prawidłowo wymawia to nazwisko – pochwaliła, po czym spytała, uznając, że dziwne by było, gdyby tego nie zrobiła: - A ty jak się nazywasz?
- Singleton. Reid Singleton.
- To zabrzmiało niemal jak Bond. James Bond. Może z powodu akcentu? – Uśmiechnęła się. – Domyślam się, że nie dorastałeś w Kalifornii?
- Pochodzę z Londynu, ale od lat mieszkam w Seattle. I jak się postaram, to potrafię mówić po waszemu. – Ostatnie zdanie powiedział z przesadnie amerykańskim akcentem.
Drew ponownie wybuchnęła śmiechem.
- Zawsze się tyle śmiejesz, czy tylko kiedy pijesz szampana?
- Kiedy piję szampana w towarzystwie przystojnego nieznajomego – odparła.
Gdy Reid w końcu odkryje jej tożsamość, pośmieją się razem z jego gapiostwa. Ale na razie nie spieszyła się z wyjawianiem prawdy. Cieszyła się, że Reid ją adoruje, że niemal speszył się, słysząc komplement. A przecież musiał wiedzieć, jak wygląda i jak działa na kobiety...
Przez moment głodnym wzrokiem wpatrywał się w jej usta, potem odchylił się na kanapie i wypił łyk szkockiej. Drew wypiła łyk szampana.
Nagle pomyślała, że nie chce, aby to się skończyło. Nie chce, by Reid ją rozpoznał. Chce być w jego oczach piękna, zabawna, czarująca. Utkwiła spojrzenie w jego wargach. Tak, chce go pocałować – szybko, zanim obleci ją tchórz. I zanim Reid zorientuje się, z kim ma do czynienia.
Poczuła panikę. Jeśli go teraz nie pocałuje, będzie żałować do końca życia. Odstawiła kieliszek i obróciła się.
- Opowiedz mi o… - zaczął.
Zacisnąwszy ręce na jego twarzy, wpiła mu się w usta.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej