Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mam na imię Natalia, od wielu lat jestem zakochana w jodze.
Chcę się tym zachwytem podzielić z osobami, które w codziennym życiu szukają balansu, harmonii, wyciszenia oraz większej świadomości siebie i swojego ciała. Żeby cieszyć się jogą, nie musisz być rozciągnięty ani wysportowany, nie musisz umieć stawać na głowie. Nie bój się jogi!
Joga daje mi wolność, wyciszenie, spełnienie. Jest dla mnie jak detoks ciała i duszy. Chciałabym, aby ta książka również w tobie rozpaliła iskierkę ciekawości i chęci podążania bardziej świadomą ścieżką.
Co znajdziesz w tej książce? Praktyczne porady jak zacząć, sporą dawkę wiedzy o jodze w codziennym życiu, dokładne rysunki z opisami pozycji.
Natalia Knopek – certyfikowana nauczycielka jogi, pisze bloga simplife.pl i prowadzi kanał na YouTube, gdzie znajdziesz gotowe sesje do wykorzystania w domu. Zwolenniczka uzdrawiania poprzez ruch i odpowiednią dietę. Głęboko wierzy w to, że piękno powstaje wewnątrz, a każda wielka zmiana zaczyna się od jednego małego kroku. W swojej praktyce bazuje na poszukiwaniu równowagi pomiędzy tym, co możemy czerpać z klasycznego przekazu jogi a elementami bliskimi współczesnemu człowiekowi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 221
Redakcja: Agnieszka Trzebska-Cwalina
Korekta: Zuzanna Wierus
Konsultacja językowa: Monika Nowakowska
Projekt graficzny okładki: Studio projektowe &Visual/www.andvisual.pl
Projekt graficzny makiety i skład: Marta Krzemień-Ojak
Zdjęcie na okładce: Sylwia Dziwińska-Mesjasz
Zdjęcie: Natalia Knopek
Pozostałe zdjęcia: Bartosz Knopek
Ilustracje: Anna Jamróz
Redaktor prowadząca: Barbara Walus
Redaktor naczelna: Agnieszka Hetnał
© Copyright by Natalia Knopek
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2018
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl
www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-372-5
Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński
Ta książka jest dla ciebie. Mam nadzieję, że znajdziesz w niej odpowiednie wskazówki i inspiracje, które poprowadzą cię dalej twoją jogiczną ścieżką.
Może powinnam napisać tu coś wielkiego i wzniosłego o tym, że joga jest dla mnie źródłem spokoju, szczęścia, zdrowia i wielu pozytywnych zmian w życiu. Owszem, jest, i śmiało mogłabym o tym mówić, jednak wolę, żeby w jodze każdy sam znalazł coś dla siebie i nie sugerował się zdaniem moim czy innych. Dlatego przytoczę tylko krótką historię, która akurat mi się przypomniała, co oznacza, że zapewne miała się tutaj znaleźć.
Pamiętam, jak kiedyś przy obiedzie znajomi zapytali: „A co to właściwie jest ta joga? I po co to?”. Wtedy mój mąż udzielił najpiękniejszej w świecie odpowiedzi: „Joga ma takie działanie, że jak się pokłócimy, Natalia ucieka na matę, a kiedy z niej schodzi, to przeprasza”.
Mój mąż nie jest entuzjastą jogi. Zdarzyło mu się kilka razy uczestniczyć w zajęciach. Twierdził, że mu się podoba i wszystko fajnie, ale… jakoś nigdy nie udało mu się związać z jogą na dłużej. Dlatego ogromnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że po przeczytaniu tej książki, jeszcze w wersji roboczej, stwierdził: „Wiesz, chyba zapiszę się na regularne zajęcia”.
Mam nadzieję, że w twoim przypadku również tak będzie. Chciałabym, aby ta książka rozpaliła w tobie iskierkę ciekawości i chęci podążania bardziej świadomą ścieżką.
Zarówno w mojej poprzedniej książce Miej umiar, jak i w tej zachęcam cię do kontaktu ze mną. Jeśli podczas czytania nasuną ci się jakieś pytania albo po prostu zechcesz podzielić się wrażeniami, opisać swoją ścieżkę, wyrazić jakieś wątpliwości, pisz śmiało na simplife.pl@gmail.com.
Możesz mnie również znaleźć na:
blogu simplife.plkanale YouTube – simplife pl – gdzie udostępniam filmy instruktażowe do wspólnej praktykiInstagramie @simplife.plFacebooku @simplifeplZapraszam również do bezpośredniego kontaktu podczas organizowanych przeze mnie wyjazdów czy różnego rodzaju warsztatów.
Za pomoc w powstaniu tej książki chciałabym podziękować wszystkim życiowym niepowodzeniom. Gdyby nie one, bardzo możliwe, że wcale nie spojrzałabym w kierunku maty w myśl zasady: to nie ty znajdujesz jogę, to joga znajduje ciebie. Mnie też znalazła w nieprzyjemnym czasie. Cieszę się, że znalazła mnie wtedy, gdy naprawdę tego potrzebowałam. Gdyby nie ona, sama nie wiem, gdzie bym dziś była.
Odnajdywanie siebie w jodze i odnajdywanie siebie w życiu zwykle jest błądzeniem w ciemnej dolinie. Często musimy najpierw doświadczyć głębi nocy, żeby wyruszyć w stronę słońca. Całe nasze życie składa się z kontrastów. Nie bylibyśmy w stanie docenić dnia, gdybyśmy nie mogli doświadczyć nocy. Głęboko wierzę w to, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś i nawet te najgorsze chwile pojawiają się po to, by stać się dla nas wartościowym drogowskazem.
Poza tym ogromnie dziękuję również mojemu mężowi za pomoc, wsparcie, piękne zdjęcia i pierwszą korektę tekstu. Podziękowania też dla Basi Walus, redaktor prowadzącej.
Na ten temat jest wiele teorii. Są osoby, które wychodzą z założenia, że joga w tradycyjnej wersji jest jedyną słuszną, podczas gdy inni dopatrują się możliwości modyfikacji i dopasowywania jej do potrzeb współczesnego człowieka. Moim zdaniem oba poglądy są warte wzięcia pod uwagę – zarówno wierność tradycji i czystości przekazu, jak i odpowiadanie na aktualne potrzeby mają swoje uzasadnienie.
Joga jest systemem, który można uznać za dorobek antycznych cywilizacji. O ile jednak piramidy czy zalane lawą Pompeje możemy jedynie podziwiać i domyślać się, jak wyglądało wtedy życie, odczuwając jednocześnie ogromny dystans, jaki nas dzieli, o tyle jogę można praktykować również w dzisiejszych czasach. I chyba nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że teraz jest jeszcze bardziej potrzebna i pomocna niż kiedyś, przed tysiącami lat.
Mamy prawo wyboru własnej drogi w życiu. Tę samą zasadę powinniśmy stosować w jodze. Możemy zgłębiać tajniki sanskrytu i zachwycać się mistycyzmem. Możemy również korzystać z fizycznej warstwy i wiedzy o ciele człowieka, której dostarcza nam ten system.
Na pewno jest jakiś powód, dla którego sięgasz po tę książkę. Być może joga jest ci już bliska i chcesz po prostu usystematyzować swoją wiedzę. Może być też tak, że jeszcze nigdy w życiu nie było okazji, żeby spróbować, i po prostu masz ochotę poczytać i popatrzeć. Mam nadzieję, że i w jednym, i w drugim przypadku ta książka spełni twoje oczekiwania.
Joga znana jest od kilku tysięcy lat, jednak nawet, a może zwłaszcza, obecnie, przy ogromnej ilości dostępnych źródeł, trudno jest nam w tym wszystkim się poruszać.
Tak naprawdę samo planowanie zawartości tej książki zajęło mi mnóstwo czasu. Joga jest taką dziedziną, o której można bezustannie pisać, mówić, czytać i której można doświadczać latami.
Jak więc zebrać to wszystko w książce? Nie da się, choćby nie wiem, jak bardzo się tego pragnęło.
Dlatego bardzo subiektywnie wybrałam zakres zagadnień i tematów, które moim zdaniem zainteresują współczesnego człowieka chcącego zacząć swoją przygodę z jogą. Albo może już zaczął, ale w jakiś sposób zamierza pogłębić własną wiedzę i szuka dla siebie kompendium.
W tekście znajdziesz zarówno tradycyjne nazwy elementów i pozycji, jak i ich polskie tłumaczenia. Wyszłam z założenia, że jedne nie mogą funkcjonować bez tych drugich. Gdyby nie polskie nazwy, ktoś mógłby odnieść wrażenie, że piszę jakimś niezrozumiałym slangiem. Osoby poszukujące i początkujące mogłyby się zniechęcić podczas czytania ciągu zupełnie niezrozumiałych wyrazów.
Nie chciałam jednak pomijać oryginalnych sanskryckich nazw pozycji. Niosą one ze sobą pierwotne znaczenie i historię. W codziennym życiu również często zachowujemy oryginalne nazwy. Za oknem mamy smog, a nie dymgłę (ang. smoke – dym i fog – mgła), wysyłamy e-maile, a nie listy elektroniczne, korzystamy ze smartfonów (smartphone), a nie sprytnych telefonów. Nazwy pozycji porozbijane są na człony, z których każdy jest tłumaczony oddzielnie (na przykład jedna z pozycji nazywa się ekapada urdhva dhanurasana, czyli pozycja wzniesionego łuku z nogą w górze, co rozbija się na: eka – ʼjedenʼ, pada – ʼnogaʼ, urdhva – ʼdo góryʼ, a dhanur – ʼłukʼ).
Być może będziesz zastanawiać się, dlaczego w książce zamiast zdjęć poszczególnych pozycji zostały wykorzystane ilustracje. Nie było to przypadkowe działanie. Asany są jak formy, w które możemy próbować wpisywać nasze ciało. To one nadają ogólny rytm naszym ruchom na macie. Jednak niekoniecznie powinny być one bezrefleksyjnie naśladowane. Zwłaszcza teraz, kiedy na ciałach wielu z nas swoje piętno wycisnął siedzący tryb życia, potrzebujemy większego zwrócenia uwagi na ciało, zrozumienia go i traktowania z miłością. Poza tym zdjęcia konkretnej osoby zawsze niosą jakieś skojarzenia. Lubimy ją albo wcale nie. Zaczynamy się z nią porównywać i szukać wymówek. Postać rysowana jest bardziej transparentna, bo się z nią nie utożsamiamy. Staje się dla nas jedynie inspiracją i drogowskazem.
Na pewno zauważysz, że na ilustracjach pokazujących poszczególne pozycje, znalazły się czerwone strzałki. Potraktuj je jako dodatkowe wskazówki − pokazują one kierunek pracy w asanie lub miejsce, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę (np. równe ustawienie kolców biodrowych). Jednak nie traktuj ich jako wzoru, do którego trzeba dążyć za wszelką cenę. Każde ciało jest inne i tym, co chcemy wypracować sobie za pomocą jogi, jest akceptowanie go właśnie takim, jakie jest.
Joga daje możliwość rozwoju i dążenia do doskonałości każdemu, bez względu na fizyczne czy psychiczne predyspozycje. Dlatego tak ważne jest, żeby po prostu dać sobie szansę i spokój. I czas, bo to on najwyraźniej rysuje zmiany w naszym ciele.
Ścieżki, które prowadzą nas do jogi, są bardzo specyficzne i zupełnie indywidualne. Dokładnie tak samo jest z powodem, dla którego podążamy wybraną przez siebie ścieżką. W wielu przypadkach, również w moim, pierwszym zetknięciem się z jogą były właśnie asany, czyli pozycje, które wykonujemy na macie. W tamtym czasie już samo praktykowanie pozycji na macie było tym, czego potrzebowałam i co dawało mi poczucie radości i lekkości. Okazało się też lekiem na ból i wiele smutków, nawet tych skrywanych głęboko w sobie.
Joga często staje się antidotum na różnego rodzaju fizyczne bóle czy napięcie psychiczne, którego nie jesteśmy w stanie rozładować w żaden sposób. Coraz częściej praktykowanie jogi bywa polecana przez lekarzy, fizjoterapeutów czy psychologów. Za każdym razem ogromnie mnie to cieszy. Po co faszerować się środkami chemicznymi i lekarstwami albo decydować się na operację, skoro można sobie pomóc inaczej? I to całkiem naturalnie.
Joga jako filozofia ma swoje lata. Protojoga istniała już kilka tysięcy lat temu. Mówi się, że Zachód odkrył jogę dopiero w latach siedemdziesiątych XX wieku, głównie za sprawą ruchu hipisowskiego. Młode pokolenie zaczęło wtedy krytykować konsumpcyjny styl życia rodziców i szukać dla siebie nowej drogi. Do jej popularyzacji przyczynili się znani artyści tamtych lat, między innymi zespół The Beatles.
Zachód skupił się głównie na pozycjach. Asany pozwalają na ogromną pracę na poziomie ciała, której skutki są widoczne prawie natychmiast: łatwiejsze wstawanie rano, spokojniejszy sen, lepsze trawienie, radzenie sobie ze stresem, umiejętność zrelaksowania się czy pozbycie się bólu w plecach. Skupianie się na ich prawidłowym wykonaniu ma swoje uzasadnienie nie tylko w postaci korzyści, jakie z niego płyną, ale poparte jest również starożytnym przekazem. Podkreśla się w nim, że pranajama, czyli technika opanowania oddechu, bez oswojenia się z pozycjami jogi nie może być w pełni poznana.
Naukę jogi na Zachodzie często kończy się właśnie na tym etapie. Adept nie stawia nawet jednego kroku poza matę, przez co joga bardzo krzywdząco jest postrzegana jako sport, gimnastyka lub kolejna odmiana fitnessu.
Bardzo zależało mi na tym, żeby w książce poruszyć również inne aspekty związane z praktyką jogi, te wykraczające poza matę i „gimnastykę”. Obecnie coraz częściej zauważam, że w jodze szukamy nie tylko sposobów na uśmierzenie bólu pleców, ale również bodźca do wewnętrznych przemian.
Spotkałam się kiedyś z przepięknym opisem guru jako osoby, której, będąc w lesie, możemy spytać o to, gdzie znaleźć najwięcej jagód. On wskaże nam kierunek, jednak to my wybierzemy drogę, którą chcemy dojść do celu.
Niech i ta książka będzie dla poszukujących takim małym zestawem drogowskazów. Ale pamiętaj, że to ty decydujesz, ty wybierasz kierunek i ty ruszasz w drogę.
Żyjemy w bardzo intensywnym czasie. Często możemy odnieść wrażenie, że wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Gonimy za modą, lubimy nowinki technologiczne, ciągle potrzebujemy nowych bodźców i stymulacji. Mogłoby się wydawać, że system jogi, który został wynaleziony tysiące lat temu, ma niewiele wspólnego z naszą rzeczywistością. Okazuje się jednak, że jest zupełnie odwrotnie. Nauka jogi jest wciąż aktualna, uznawana za ponadczasową, ponieważ wewnętrznie człowiek wcale się nie zmienił. Nadal ma takie same pragnienia, lęki czy uczucia.
Współcześnie joga kojarzona jest z ćwiczeniami na macie. Nie ma niczego złego w praktykowaniu jej właśnie w takiej postaci, bez analizowania i wdrażania pozostałych stopni. Wiele osób skupia się tylko na jej fizycznej stronie. W końcu mało kto ma czas na to, by poświęcać długie godziny intensywnym praktykom energetycznym albo studiowaniu starych pism jogicznych.
Dlatego właśnie większość osób decyduje się na praktykowanie jogi opartej na pozycjach, podchodzi do niej z największym entuzjazmem, ponieważ jest namacalna, odczuwalna i przynosi widoczne zmiany w krótkim czasie. Poza tym „ćwiczenie” i aktywność fizyczna są dla nas dość naturalne, wpisane w kulturę, a medytacja już niekoniecznie.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pozostać przy traktowaniu praktyki jako narzędzia prozdrowotnego czy sprawnościowego. Ważne, aby ją przede wszystkim lubić i dokonywać takich modyfikacji, żeby jak najlepiej dopasować ją do siebie. Być może później przyjdzie moment, gdy zainteresujemy się pranajamą albo medytacją. Bądźmy otwarci.
Praktykuję regularnie. Staram się to robić możliwie jak najbardziej uważnie. Obserwuję to, co dzieje się w moim ciele, i jak to wpływa na wszystko, co się wydarza dookoła. Zauważam, że doświadczam zmian. Nie chodzi tu tylko o zmiany na poziomie ciała. Te oczywiście też są, bo siła i elastyczność nie biorą się znikąd. Myślę bardziej o zmianach dokonujących się później i o tym, jak doświadczenia z maty przenikają do życia codziennego.
Często zastanawiam się nad tym, co przyciąga na matę innych. Co sprawia, że chcą zacząć i że kontynuują tę przygodę.
Powody są najróżniejsze. Słucham i czytam o nich w e-mailach od uczestników warsztatów czy w wiadomościach od czytelników bloga. Czasem chodzi o stres, innym razem o problemy z kręgosłupem, chęć zrzucenia paru kilogramów, wyrzeźbienia sylwetki czy po prostu to kwestia mody. Poza tym wiele osób zauważa pozytywne rezultaty już po pierwszych zajęciach – poczucie lekkości, lepszy nastrój czy łatwość koncentracji. Tą radością i odkryciem dzielą się później z innymi, zachęcając ich do praktyki, bardzo często z powodzeniem.
Jednak coraz częściej oprócz tych typowo cielesnych potrzeb pojawiają się duchowe. Jako społeczeństwo jesteśmy stosunkowo bogaci, co powoli zaczyna do nas docierać. Zdajemy sobie sprawę, że mamy natychmiastowy dostęp prawie do wszystkiego. Czasy wystawania w kolejce, żeby zdobyć produkty pierwszej potrzeby, dawno już minęły. Mimo to początkowa faza przemian była okresem zachłyśnięcia się. Chcieliśmy mieć dużo, szybko i na zapas. Na pierwszym miejscu znalazły się potrzeby materialne, długo tłumione, a dopiero potem cała reszta. Potrzeby duchowe były na samym końcu.
Najgorsze jest to, że to „potem” nie następuje, bo… nieustannie jest do zrobienia coś innego. Zawsze znajdzie się coś, czego nie mamy, a przecież moglibyśmy mieć. Wolny rynek ma to do siebie, że sam się kształtuje. Dlatego sprytnie stwarza nam potrzeby, o których nawet sami byśmy nie pomyśleli. Telewizor musi być co roku większy, samochód szybszy, a wycieczki jeszcze dalsze. Przecież Europa jest zupełnie passé.
Ostatnio jednak to myślenie się zmienia. Zakazany owoc przestaje smakować, gdy staje się ogólnodostępny. Promocje, wyprzedaże, obniżki, kredyty, tanie loty – to wszystko sprawia, że spełnienie naszych zachcianek jest praktycznie na wyciągnięcie ręki.
A wtedy okazuje się, że tak naprawdę nie tego chcieliśmy, że to nie są rzeczy, którymi załatamy dziury w sercu. Jim Carrey powiedział kiedyś, że chciałby, aby każdy człowiek miał szansę stać się sławnym i bogatym oraz żeby mógł kupić wszystko, o czym marzy, bo tylko w ten sposób zrozumie, że nie taki jest cel życia i nie to daje radość. Zaczynamy to rozumieć i jednocześnie szukać dalej, drążyć. Skoro nie to jest sensem, to przecież musi być coś jeszcze.
Coraz więcej osób zaczyna odczuwać samotność, wyobcowanie czy niezrozumienie. Do tego dochodzi problem w budowaniu trwałych relacji, zaufania i otwieraniu się na drugiego człowieka. Obrastamy skorupą, w której czujemy się po prostu bezpiecznie. To właśnie stąd biorą się wypalenie zawodowe, depresja, bezsenność i stany lękowe. Stres towarzyszący nam przez większą część życia zbiera ogromne żniwo.
Od kilku lat obserwuję wzmożone zainteresowanie jogą. Zamiast kupić kolejny mebel czy ubranie, które zawiśnie smutno w szafie, wolimy zainwestować w karnet na zajęcia jogi albo w wyjazd daleko za miasto połączony z praktyką, odbywający się na takim końcu świata, że trudno nawet o dostęp do internetu. W dzisiejszym świecie to paradoksalnie właśnie bycie offline zaczęło być luksusem, za który chcemy płacić.
Joga to nie jest siedzenie w pozycji lotosu i liczenie oddechów. To nie jest zakładanie nogi za głowę i poszukiwanie swojej prawdziwej natury przy dźwięku pękających ścięgien. Ćwiczenie asan jest tylko jednym z wielu elementów, ważnym, ale nie nadrzędnym. Kluczowa staje się tutaj praca na poziomie świadomości. Praktykując, wycofujemy zmysły do środka. Odrywamy wzrok od świata zewnętrznego, od tego, co mamy albo chcielibyśmy mieć. Rozwijanie tej wewnętrznej uważności uczy nas skupiania się na tym, co istotne. Na tym, co wcale nie ma związku z materią.
Ciało jest bezpośrednio połączone ze świadomością. Dlatego to, co wygląda jak zwykła gimnastyka, tak naprawdę jest ciężką pracą wewnętrzną. Poznając ciało i obserwując je, dowiadujemy się o naszych ograniczeniach i napięciach. Dopiero jednak pokonując te blokady albo sumiennie nad nimi pracując, zaczynamy zmieniać siebie. I to siebie przez duże S.
Praktyka jogi nie kończy się na macie. Ona się na niej dopiero zaczyna. Tę wypracowaną podczas ćwiczeń świadomość i cierpliwość przenosimy na sprawy codzienne. Zaczynamy tworzyć swoje “tu i teraz” z takim skupieniem i oddaniem, z jakim wykonujemy kolejne asany podczas zajęć.
Jeśli znasz jogę z Instagrama, internetu i okładek magazynów, możesz mieć wrażenie, że cała praktyka sprowadza się do stania na rękach i zakładania nogi za głowę oraz że jest to sport tylko dla bardzo szczupłych i idealnie wygimnastykowanych dziewczyn w obcisłych legginsach (albo bikini – w zależności od tego, na jaką szerokość geograficzną przeniesiemy się z tym obserwowaniem). I ja pewnie też bym tak teraz myślała, gdybym nie poszła na swoje pierwsze zajęcia.
Dlatego właśnie jestem niezwykle wdzięczna losowi za to, że z jogą zetknęłam się, zanim to było modne i jeszcze przed nastaniem tej zniekształcającej ery internetu.
Nie chcę powiedzieć, że media społecznościowe są złe. Nie ma rzeczy ani zjawisk, które z założenia są złe. Wszystko jest zawsze kwestią wybranego filtra i sposobu, w jaki będziemy się nim posługiwać.
Popularyzacja jogi w tych kanałach może zaszkodzić tym, którzy nie mogą się zebrać na odwagę i spróbować. Zawsze będzie im się wydawało, że joga jest za trudna, i zmienią ten pogląd prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy sami się z nią skonfrontują. Jednocześnie jednak ten masowy przekaz przyczynia się do popularyzacji jogi, uświadomienia ludziom, że coś takiego w ogóle istnieje.
Na Zachodzie, a także w Polsce, praktykowanie jogi często sprowadza się do ćwiczeń fizycznych, co dla jednych może być zachętą, bo joga przypomina wtedy aerobik czy stretchingowe uzupełnienie ćwiczeń na siłowni, a dla drugich – skutecznym straszakiem. Pojawia się myśl: skoro nie jestem aktywna fizycznie, nie chodzę na rękach po mieszkaniu i nie drapię się palcem u nogi za uchem, to nie poradzę sobie z jogą.
I w jednym, i w drugim przypadku jest to duża pomyłka. Sprowadzanie praktyki jogi do wygibasów na macie jest wyjątkowo krzywdzące. Na Zachodzie mało się o tym mówi, jednak asany, czyli pozycje jogi, to trzeci z ośmiu filarów jogi, o których więcej przeczytasz na kolejnych stronach. Z całej tej palety dzisiejszy świat wybrał sobie akurat ten trzeci, najbardziej cielesny. Początkowo było odwrotnie – w pierwotnym jogicznym świecie asanom nie poświęcano zbyt wiele miejsca i uwagi. Dlatego niezależnie od tego, co głoszą media, w jodze nie chodzi o gimnastykę, akrobacje i bycie idealnym w tym, co się robi na macie. W praktyce na macie zawsze pracuje się zgodnie ze swoimi możliwościami, które każdego dnia i w każdej minucie są zupełnie inne. Robi się tyle, ile się czuje, że się chce i może, tyle, na ile pozwala nam ciało. Niestety z moich obserwacji jako nauczyciela wynika, że z roku na rok i z pokolenia na pokolenie ciało pozwala nam na coraz mniej. Dzieciństwo spędzone przed komputerem, a nie na podwórku, przypomina o sobie na każdym kroku.
Dlatego nie dyskredytuję asan i fizyczności w jodze. Czerpmy korzyści z ich zbawiennego działania na nasze ciało, ale nie uważajmy ich za nieosiągalny cel ani nawet za cel, który chcemy osiągnąć w określonym czasie.
Joga to nie cyrk i akrobacje, choć i takie rzeczy się zdarzają. Czytałam kiedyś, że w XIX i XX wieku jogini byli sprowadzani do cyrków. Ich właściciele byli tak zafascynowani tą wschodnią techniką, która daje jednocześnie siłę i elastyczność, że sprowadzali mistrzów do siebie, żeby akrobaci mogli ćwiczyć swoje umiejętności pod ich okiem. Pod ich dużym wpływem pozostaje chociażby Cirque du Soleil.
Ciało jest piękne i zdolne do cudownych rzeczy. Może stanowić inspirację dla sztuki i wspaniale prezentować się na zdjęciach. Jednak umiejętnie oddzielajmy te inspiracje i balsam dla oczu od prawdziwej istoty jogi. W czasach kultu ciała, nadmiernej seksualizacji, mody na półnagie i nienaturalnie wygięte gwiazdy Instagrama warto pamiętać, że joga to nie tylko fizyczność. To także, a właściwie przede wszystkim, to, co dzieje się w naszej głowie i naszym sercu.
Podczas praktykowania jogi zmieniamy siebie, budujemy swoją dyscyplinę, uczymy się relaksować, słuchać ciała i podążać za oddechem. Jednak ta praktyka nie polega na zmuszaniu się do dziwacznych wygibasów, akrobacji czy pracy ponad siły.
Praktyka jogi nie ma nic wspólnego z osiąganiem perfekcji w wykonywaniu pozycji. Wykonuje się je dla siebie, żeby lepiej zrozumieć swoje wnętrze i mechanizmy nim rządzące, obserwować je i umieć nimi pokierować. Jest naszą drogą do akceptacji i poskromienia naszego ego.
Joga to nie ćwiczenie asan, nie perfekcja czy wyścigi. Możesz wykonywać szalenie trudne asany i czekać na aprobatę i poklask, ale wewnątrz czuć pustkę. Możesz też popełniać mnóstwo błędów w tych najprostszych pozycjach, jednak twoja postawa będzie spokojna, skupiona na wnętrzu, zgodna i spójna. Taka bez zazdrości, bez poczucia konieczności i działania na pokaz.
Niektórzy uważają jogę za nową modę i kolejną odmianę fitnessu. Jak już wspomniałam, joga jest znana od zarania dziejów, a do ćwiczeń fizycznych też trudno ją zaliczyć.
Zasadnicza różnica polega na skupieniu uwagi. W sporcie i we wszelkiego rodzaju aktywnościach nasza uwaga skupiona jest na zewnątrz: na przeciwniku, czasie, poprzeczce, wytrzymałości, rywalizacji czy biciu rekordu. Nawet w gimnastyce, która często bywa porównywana do jogi, ćwiczący skupia się na precyzji ruchu, a nie reakcjach swojego ciała, stanie organów wewnętrznych i ducha.
Natomiast praktykując jogę, staramy się jak najbardziej wyłączyć i odizolować od otoczenia. Wszystkie nasze zmysły skupiają się na wnętrzu. Nie ma tutaj mowy o współzawodnictwie, nie można nawet mówić o ściganiu się ze sobą samym czy biciu rekordów. Nie chodzi o zewnętrzny efekt, ale o to, co się dzieje w środku.
Bellur Krishnamachar Sundararaja Iyengar w Świetle jogi pisał:
„
Bez mocnych fundamentów dom nie może stanąć. Bez praktykowania zasad yamy i niyamy, kładących podwaliny pod kształtowanie charakteru, nie może być mowy o zintegrowanej osobowości. Praktykowanie asan bez opanowania yamy i niyamy jest czystą akrobatyką1.
1 B.K.S. Iyengar, Światło jogi: yoga dipika, tłum. S. Bubicz, Virya, Warszawa 1997.
Jamy i nijamy to dwa pierwsze z ośmiu filarów jogi. Dopiero trzecim z nich są asany. Wszystko jest dokładniej omówione w dalszej części książki.
Słowo „yoga” jest pochodną sanskryckiego yuj (wym. judź), które znaczy ʼłączyć, przywiązywać, skupiać uwagę na czymśʼ. Jest również tłumaczone jako ʼłączenie, jednoczenieʼ lub ʼscalanieʼ. Jogin to człowiek idący ścieżką jogi. Na poziomie praktycznym joga polega na harmonizowaniu i równoważeniu ciała, umysłu i emocji, co możemy osiągnąć za pomocą praktyki asan, pranajamy i medytacji.
Piękną definicję jogi podał Bellur Krishnamachar Sundararaja Iyengar we wstępie do Światła Jogasutr Patańdżalego:
„
Joga jest sztuką, nauką i filozofią. Dotyczy każdego poziomu ludzkiego życia – fizycznego, psychicznego i duchowego. Jest praktycznym środkiem do nadania własnemu życiu sensu, pełni i szlachetności. Joga jest jak miód, jednakowo słodki w każdym kawałku miodowego plastra. (…) Joga jest przyjacielem tego, kto podchodzi do niej szczerze i z pełnym oddaniem. Praktykujących wyzwala ona ze szponów bólu i cierpienia oraz umożliwia im pełnię życia w radości. Praktyka jogi pomaga leniwemu ciału stać się aktywnym oraz sprawnym. Przemienia umysł, czyniąc go zrównoważonym. Joga pomaga zharmonizować ciało i umysł z tym, co najważniejsze – duszą – tak aby wszystkie trzy stopiły się w jedność2.
2 B.K.S. Iyengar, Światło Jogasutr Patańdżalego, tłum. K. Kocot, Galaktyka, Łódź 2011.
Joga sama w sobie nie jest celem, a praktyką i procesem polegającym na poszukiwaniu i utrzymywaniu życiowej równowagi, a także kontrolowaniem stanów świadomości. Uczy łączenia w całość wszystkich aspektów czasu, czyli przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Zgodnie z systemem jogicznym nasz umysł jest ciągle rozpraszany przez negatywne doświadczenia życiowe, emocje, ignorancję czy ego, co uniemożliwia nam zobaczenie i doświadczenie tej jedności.
Patańdżali pięknie definiuje jogę już w drugiej sutrze. Pisze, że „joga jest zaprzestaniem poruszeń świadomości”, co oznacza, że istoty jogi można doświadczyć tylko dzięki wyciszeniu umysłu.
Wiedza o jodze od początku była przekazywana w formie ustnej, dlatego istnieje wiele jej różnych szkół i ścieżek. Wszystkie, choć różnią się od siebie, mają ten sam cel, ale każda z nich charakteryzuje się specyficzną praktyką.
Klasyczny system, wywodzący się od Patańdżalego, wyodrębnia pięć rodzajów jogi, odpowiadających odmiennym temperamentom:
raja joga – uważana za najważniejszą, w wolnym tłumaczeniu to joga królewska; stara się połączyć pozostałe cztery w całośćbhakti joga – tłumaczona jako joga oddania i miłoścignana joga – joga mądrości i wiedzykarma joga – joga aktywności i działaniahatha joga – joga praktyk fizycznych, czyli to, na czym głównie skupiamy się na Zachodzie.Dzięki swojej różnorodności joga każdemu daje możliwość rozwoju i znalezienia ścieżki, w której będzie się najlepiej spełniać.
Hatha joga, czyli ta najbliższa nam wersja, również dzieli się na kilka różnych rodzajów. Część z nich, jeśli nie większość, jest powszechnie znana, przynajmniej ze słyszenia. Poniżej znajdziesz krótki opis tego, czego możesz się spodziewać na poszczególnych zajęciach.
Joga Iyengara jest chyba najbardziej znaną na Zachodzie odmianą jogi. Jej twórcą był nieżyjący już B.K.S. Iyengar, wyjątkowo popularny nauczyciel jogi.
Joga Iyengara charakteryzuje się niesamowitą precyzją, jeśli chodzi o wykonywanie pozycji. Podczas praktyki korzysta się z rozmaitych pomocy, takich jak paski, koce czy klocki, które ułatwiają prawidłowe wykonanie pozycji nawet początkującym. Dzięki temu ta odmiana jogi staje się dostępna również dla osób z różnymi schorzeniami.
Ashtanga joga była nauczana przez Sri K. Pattabhi Joisa. Jest również stosunkowo popularna. To rodzaj praktyki dynamicznej, w której pozycje ułożone są w stałe sekwencje, dzięki czemu zawsze wykonuje się je w tej samej kolejności. W asanach często zatrzymujemy się na pięć oddechów. Bardzo ważne jest tutaj zsynchronizowanie ruchu i przechodzenia do kolejnych pozycji z oddechem.
W tej odmianie pozycje są dość zaawansowane, dlatego jeśli natkniesz się na zajęcia nazwane „Ashtanga joga – pierwsza seria” i pomyślisz, że skoro pierwsza, to dla zupełnie początkujących, więc na pewno będziesz się nudzić, to miej świadomość, że wcale tak nie jest. Aby zacząć, przyda się znajomość przynajmniej podstaw jogi albo znalezienie grupy, w której nauczyciel prowadzi początkujących.
Vinyasa to joga dynamiczna podobna do ashtangi, jednak nie tak rygorystyczna. Pozycje nie są tutaj ułożone w stałe sekwencje, mogą być modyfikowane w zależności od potrzeb. Podstawą jest tutaj łączenie płynnego ruchu z oddechem. W asanach zostaje się krótko, a często nawet przez cały czas jest się w ruchu. Ten rodzaj jogi wskazany jest dla wszystkich, którzy nie mają jakichś poważnych schorzeń. Ta odmiana jogi wzmacnia i uelastycznia całe ciało, wspaniale relaksuje i pozwala odpocząć umysłowi.
Najbardziej uduchowiona odmiana hatha jogi. Mistrzem tej metody jest Yogi Bhajan. Kundalini, od której pochodzi jej nazwa, jest energią spoczywającą u podstawy kręgosłupa, symbolicznie przedstawianą pod postacią węża. W momencie, gdy kundalini się obudzi, przechodzi w górę przez wszystkie czakry, czyli centra energetyczne w ciele, oczyszcza je, a gdy dociera do czakry korony, pozwala praktykującemu doświadczyć samadhi, czyli stanu, w którym ciało, oddech i myśl stają się jednym.
Na zajęciach praktykuje się nie tylko asany, ale również specjalne techniki oddechowe, zamki energetyczne, wprowadza się mantry, mudry i medytacje.
Jej twórcą jest Swami Sivananda, założyciel Sivananda Yoga Vedanta Centres. Od dzieciństwa przejawiał potrzebę niesienia pomocy innym i w dużej mierze na tym opiera się jego ścieżka. Joga według Sivanandy to joga klasyczna, która w tym przypadku nie została poddana zachodnim wpływom. Kontynuuje stary przekaz, zgodnie z którym joga to nie tylko praca z ciałem, ale również praca ze sobą na różnych poziomach.
Ten rodzaj jogi wyróżnia pięć członów, które w sumie składają się na praktykę. Są to pozycje jogi, oddychanie, relaksacja, dieta oraz medytacja. Na Zachodzie ta metoda cieszy się zdecydowanie mniejszą popularnością, prawdopodobnie ze względu na wierność klasycznemu przekazowi i nacisk na ścieżkę duchową. Nie skupia się ona na kulcie ciała, a bardziej na wyciszaniu umysłu i emocji.
Poza tymi wymienionymi możemy wyróżnić inne ścieżki jogi, choć nie są tak popularne i często niesprecyzowane. Wiele z nich zajmuje się jedynie wycinkiem całego obrazu, pojawia się tu chociażby joga hormonalna, joga twarzy, joga dla kobiet w ciąży czy joga śmiechu. Bardzo widowiskowe są również zyskujące obecnie popularność acro joga (wykonywana w parach) i aerial joga (asany wykonywane są na hamakach podwieszonych pod sufitem).
Zarówno teraz, jako nauczyciel, jak i w czasach, gdy stawiałam swoje pierwsze kroki na macie, często spotykałam się ze zdziwieniem albo nawet z przerażeniem tych, którym opowiadałam o jodze. Wiele osób, które nie miały okazji jej doświadczyć, twierdzi, że nie może praktykować, bo nie usiedzi długo w jednym miejscu, nie założy nogi za głowę, nie stanie na rękach czy… nie zamierza przestać jeść mięsa.
Joga wciąż wydaje się czymś mistycznym, jednak jeśli swój pierwszy raz na macie masz dopiero przed sobą, to absolutnie nie masz się czego obawiać. Nikt nie będzie od ciebie wymagał wstawania o świcie, przesiadywania godzinami w pozycji lotosu i mruczenia niezrozumiałych formułek. Nikt też nie każe ci zamieniać kurczaka na tofu! Joga jest poszukiwaniem i dążeniem do równowagi i poznania siebie.
Każdy z nas ma zupełnie inne oczekiwania w stosunku do jogi. Różne są również powody, dla których zaczynamy praktykować. Jedni praktykują, żeby się wyciszyć, pozbyć się stresu i uspokoić umysł. Inni chcą mieć ładniejsze i jędrniejsze ciało. Jeszcze inni stawiają na budowanie wewnętrznej siły czy elastyczność.
Nieważne, jakie masz oczekiwania związane z jogą, w każdym wypadku warto pamiętać, że do praktykowania jogi nie trzeba być gibkim, nie trzeba mieć doskonałej kondycji ani żadnych szczególnych predyspozycji. Wystarczy mieć chęć lub potrzebę.
Jak pisał Desikachar:
„
[praktykować może każdy], kto chce praktykować jogę. Wszyscy potrafimy oddychać, a więc wszyscy możemy zajmować się jogą. Nikt jednak nie jest w stanie praktykować wszystkich odmian jogi. Należy dobrać odpowiednie działania dla konkretnej osoby. Uczeń powinien spotkać się z nauczycielem i ułożyć program, który będzie akceptowalny i odpowiedni dla danego adepta3.
3 T.K.V. Desikachar, W sercu jogi, tłum. K. Krzyżanowski, Helion, Gliwice 2013.
Prawdziwa joga nie ma nic wspólnego z kształtem i budową twojego ciała, ale ze stylem twojego życia. Joga nie służy do tego, żeby robić z niej widowisko czy akrobatyczny pokaz, ale żeby żyć nią na co dzień. I co najważniejsze – joga nie dba o twoją przeszłość. Interesuje ją człowiek, którym się stajesz.
Gdybym sugerowała się obrazem jogi budowanym dziś w mediach społecznościowych, to biorąc pod uwagę moją wcześniejszą aktywność fizyczną, pewnie nie poszłabym na zajęcia. Byłam fatalna na lekcjach WF. Piszę to zupełnie serio, nie tylko po to, żeby kogoś podbudować czy zachęcić do zapoznania się z jogą. Nie odpowiadała mi absolutnie żadna forma aktywności poza pływaniem w jeziorze latem. Nie miałam dobrej kondycji ani gibkości. Brakowało mi siły. Otwarcie cięższych drzwi czy przyniesienie do domu pięciolitrowej butelki z wodą były dla mnie nie lada wyzwaniem. Jednak to wszystko nie przeszkodziło mi, żeby zacząć się zajmować jogą.
Tak naprawdę ty również nie dowiesz się, czy joga jest dla ciebie, jeśli najzwyczajniej w świecie nie spróbujesz. Nie pozwól jednak na to, żeby jedno takie spróbowanie i ewentualne rozczarowanie spowodowało, że na stałe pożegnasz się z jogą.
Praktyka jogi sama w sobie jest jednym, całościowym systemem, jednak istnieje wiele jej odmian. W związku z tym każdy (albo prawie każdy) może znaleźć technikę odpowiednią dla siebie. Wiele razy miałam okazję rozmawiać z osobami, które były kiedyś na zajęciach i bardzo się rozczarowały, bo albo za wolno, albo za szybko. Albo za trudno, albo za łatwo. Dla jednego za mało medytacji, dla drugiego za mało ruchu. Niestety nie dawały sobie drugiej szansy i nie próbowały szukać innej ścieżki.
To właśnie największy błąd, jaki możemy popełnić. Zamiast rezygnować, warto poszukać nowej techniki albo po prostu zmienić nauczyciela. Nie ma w tym nic złego i na pewno nikt nie poczuje się dotknięty. Ludzie są różni, dlatego też sam fakt, że ktoś poleca nam tego czy innego nauczyciela, wcale nie oznacza, że musimy się z nim polubić. Tak samo jest z technikami i ze ścieżkami. Niektóre polegają na powolnym wykonywaniu ruchów w dużym skupieniu (yin yoga), inne są bardziej dynamiczne, kładą nacisk na płynne przechodzenie między pozycjami (ashtanga). Każdy może wybrać kierunek, który najbardziej mu odpowiada, i nauczyciela, który go zainspiruje.
Praca nad sobą jest trudna, głównie dlatego, że zwykle przemawia przez nas lenistwo. Jednak nagroda jest warta swojej ceny – zdrowie, szczęście i zadowolenie z życia. W ten sposób stajemy się nie tylko radością dla siebie, ale również źródłem harmonii i zrozumienia dla naszego otoczenia. Zgodnie z przekazem jogi tajemnica szczęścia polega na panowaniu nad ciałem, myślami i emocjami.
Każdy powinien znaleźć swoją drogę w jodze. To nie nasze ciało ma się przystosować do jogi, to praktyka musi być skrojona na miarę konkretnej osoby.
Idąc za Desikacharem:
„
Inteligentne podejście do praktyki jogi oznacza, iż przed jej rozpoczęciem mamy świadomość rozmaitych aspektów asan, które pragniemy wykonywać; wiemy także, jak się przygotować do ich wykonywania, by zredukować lub usunąć jakiekolwiek niepożądane efekty. W odniesieniu do wspomnianego wcześniej przykładu stania na głowie pytania brzmią: „Czy moja szyja jest na to przygotowana?”, „Czy w tej pozycji mój oddech dobrze funkcjonuje?”, „Czy moje plecy są wystarczająco silne, by dźwigać cały ciężar moich nóg?”. Inteligentne podejście do praktyki oznacza znajomość wszystkich skutków podejmowanego działania, niezależnie od tego, czy ma to być asana, czy pranajama; istotne jest również wykonanie koniecznych przygotowań i korekt. Jeżeli chcemy sięgnąć nieba, nie wystarczy podskoczyć. Inteligentne podejście oznacza, iż zmierzamy do celu krok po kroku. Jeśli chcemy udać się za granicę, najpierw należy postarać się o paszport. Kolejnym krokiem będzie uzyskanie wiz krajów, które zamierzamy odwiedzić – i tak dalej. Sama świadomość, iż chcemy gdzieś się wybrać, nie sprawia jeszcze, że podróż jest czymś możliwym do zrealizowania. Wszelkiego rodzaju uczenie się funkcjonuje właśnie na bazie takiego schematu4.
4 Tamże.
Podczas wszystkich warsztatów zawsze powtarzam, że twoimi jedynymi nauczycielami są twoje ciało i uważność.
W praktyce jogi poszukujemy przede wszystkim rozluźnienia, uwolnienia i swobodnego wglądu w swoje wnętrze. Tymczasem ułożenie ciała w jakiejś asanie na siłę nie ma nic wspólnego z rozluźnieniem.
Pracując z ciałem, pracuj z ciałem, a nie ze swoimi ambicjami. Stawy mają określone zakresy ruchu, które możemy zwiększać stopniowo, ale na pewno nie na siłę i szybko. Tak samo jak siła i świadomość ciała budowane są wraz z upływem czasu i regularnością praktyki. Jedną z pozycji, które na Zachodzie stały się znakiem rozpoznawczym jogi, na pewno jest lotos. Wychodzimy z założenia, że każdy jogin musi zrobić tę asanę. Tymczasem nie musi, a nawet nie powinien, bo w wielu przypadkach nasze biodra wcale nie są na to gotowe nawet po latach ćwiczeń. Jednak często działamy na siłę i rotacja, która powinna pojawić się w biodrze, dzieje się w kolanie. A za to wraz z upływem czasu płaci się wysoką cenę.
Praktyka jogi jest bardzo precyzyjnym systemem naukowym. W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że opisuje wszystko na zasadzie akcji i reakcji. Jednak w żadnym wypadku nie opiera się na precyzyjnym wchodzeniu w pozycje. W naszym ciele zapisanych jest wiele prawd o nas samych. Nasze przekonania i postawa życiowa odbijają się w nim jak w lustrze. Zamiast zagłuszać sygnały płynące z ciała i na siłę układać je w ściśle określone pozycje, wysłuchaj go.
Joga od zawsze oparta była na uważności i słuchaniu siebie, a nie na dogmatach i suchych instrukcjach. Stojąc na macie (tak jak w życiu codziennym), po prostu obserwuj i ucz się siebie. Tylko ty wiesz, czego ci potrzeba i w jaki sposób najlepiej osiągniesz wymierne rezultaty.
Czasem spotykam się ze stwierdzeniem, że joga to minimalna aktywność fizyczna.
Samo stwierdzenie, że joga to aktywność fizyczna, jest zbyt uproszczone, ale jest w nim sporo prawdy. Do praktyki nie potrzebujesz niczego poza matą i swoim ciałem, no i oczywiście wygodnym ubraniem, choć i bez niego można się obyć. Niektórzy praktykują nago. Może nawet warto to robić, praktykując w domowym zaciszu?
Ten brak inwestycji i konieczności przygotowywania się już na starcie wytrąca nam z ręki cały wachlarz wymówek. Nie możemy powiedzieć, że nie mamy jakiegoś specjalistycznego sprzętu, że nas nie stać (zwłaszcza teraz, w czasach, gdy na YouTube dostępna jest nieskończona ilość filmów z instruktażem) albo że musimy się do tego przygotować. Wystarczy po prostu zacząć w tym miejscu, w którym jesteśmy.
Część filmów, które znalazły się na moim kanale, nagrywałam… w kuchni. Moje mieszkanie było po prostu za małe, żeby zrobić to gdzie indziej. Ale nie ukrywam, że wcześniej łapałam się na odkładaniu swoich pomysłów na później i szukaniu wymówek. Twierdziłam, że nie mogę nagrywać, bo nie mam jak i gdzie. Aż pewnego dnia uświadomiłam sobie, że to zupełnie przeczy jogicznej filozofii. Zaczynaj z tym, co masz, korzystaj z tego, z czego możesz. Dlatego skorzystałam z kuchni i kamery w telefonie.
Gdy stajemy na macie, bardzo często wyobrażamy sobie pozycje i to, jak chcielibyśmy w nich wyglądać. Mamy tendencje do porównywania się z innymi. Warto zastanowić się nad tym, że asany są praktyką, darem. Nie możemy ich mieć, kolekcjonować, pożądać czy zazdrościć innym.
W jodze ogromnie ważne jest, aby pozostawać w zgodzie ze sobą i słuchać tego, co ma nam do powiedzenia nasz organizm. Joga daje wolność, a wolność to podążanie swoją ścieżką oczyszczoną z przerośniętych ambicji. Dlatego nigdy w żaden sposób nie staraj się na siłę przekraczać swoich granic. Elastyczność i siła przychodzą z czasem i na pewno nie rodzą się z porywczości i zachłanności.
Ciesz się tym, co jest, każdą praktyką, każdą próbą i każdą pozycją. Po prostu zacznij, a reszta prędzej czy później przyjdzie sama.
Skoro poruszyliśmy już kwestię zniekształconego obrazu jogi w mediach społecznościowych, warto przyjrzeć się również innym powszechnym stereotypom. Za każdym razem, gdy na moim blogu pojawiają się zapisy na nowe warsztaty jogi, dostaję mnóstwo pytań. O ile warsztaty są różne i odbywają się w różnych miastach, o tyle pytania i obawy są zwykle takie same. Mitów na temat jogi jest bardzo dużo. Mimo że system jogiczny ma kilka tysięcy lat, to nadal wiele jego elementów owianych jest legendą. Dlatego postanowiłam zebrać wszystkie mity na temat jogi i… zastanowić się, ile jest w nich prawdy.
To chyba najpopularniejsza obawa. Praktycznie nie ma dnia, żeby ktoś mi nie powiedział: „Wiesz, przyszłabym na zajęcia, ale jestem za mało rozciągnięta”.
Zacznijmy od tego, że zwijanie się w precla nie jest istotą ani celem jogi, a już na pewno nie dotyczy osób, które są początkujące albo zastanawiają się nad wstąpieniem na jogiczną ścieżkę.
Poza tym, jeżeli już chcesz się czepiać kwestii rozciągania, to owszem, joga może ci w tym pomóc. Jednak żeby tak się stało, musisz dać sobie szansę i po prostu zacząć.
Ani rozciągnięcie, ani siła, ani kondycja nie są potrzebne do tego, aby zrobić pierwszy krok.
To jedna z sytuacji, która mocno zapadła mi w pamięć. Byłam wtedy początkującym nauczycielem i prowadziłam jedne ze swoich pierwszych zajęć. Przed nimi jedna z uczestniczek podeszła do mnie i powiedziała: „Przepraszam, ale ja nie umiem stać na głowie. Czy mogę zostać?”.
Wtedy myślałam, że robi sobie żarty. Przecież nikt nie będzie jej kazał stawać na głowie! Później po prostu się do tego przyzwyczaiłam. Takie pytania przed pierwszymi zajęciami są powszechne. Dlatego od razu odpowiadam: nie musisz tego robić. Nikt nie będzie cię do tego namawiał ani na pierwszych zajęciach, ani na kolejnych. Poza tym to ty decydujesz, na co masz ochotę, i nie musisz wykonywać czegoś, co ci w jakiś sposób nie pasuje.
Ten mit na temat jogi można wrzucić do tego samego worka co ten o byciu rozciągniętym.
Owszem, joga pomaga w budowaniu siły, równowagi oraz ogólnej kondycji, jednak żadna z tych rzeczy nie jest wymagana do tego, aby zacząć. To wszystko staje się jakby produktem ubocznym praktyki, a nie jej wymogiem.
Joga pasuje do każdego ciała. Nieważne, jak bardzo jesteśmy zasiedziali lub aktywni, młodzi, starzy, grubi, chudzi, silni czy słabi. To joga dostosowuje się do ciebie, a nie ty do jogi.
W sumie to samo co powyżej, ale bywa formułowane właśnie w ten sposób.
Zachodni sposób pojmowania i propagowania jogi sprawia, że większość osób, słysząc słowo „joga”, myśli o asanach. I to takich naprawdę skomplikowanych, bo właśnie takie widzimy na okładkach, Instagramie i różnych zdjęciach.
Słowo „joga” znaczy tyle co ʼjednośćʼ; jedność ciała, umysłu, oddechu, tego, co wewnątrz, i tego, co na zewnątrz. Dlatego same pozycje i to, czy wejdziesz w nie poprawnie (albo nie wejdziesz w nie wcale), to tak naprawdę mało ważna sprawa. Istotne jest to, co dzieje się w środku.
Jeżeli spojrzymy na jogę pod kątem czysto fizycznym, to cóż, może się wydawać, że to zbyt statyczna forma aktywności, żeby mogła przynieść jakiekolwiek korzyści. Wiele razy słyszałam, że joga to sport dla emerytów.
Pomijając już fakt, że joga nie jest sportem, wiele osób, które jednak zdecydowały się przyjść na zajęcia, stwierdzało, że odkryli wiele mięśni, o istnieniu których nie mieli pojęcia! Do tej grupy można dołączyć również mojego męża, początkowo obojętnego na wszystko, co związane z jogą, a obecnie miłośnika stania na głowie.
Teraz panuje trend: No pain, no gain, czyli wychodzimy z założenia, że aby cokolwiek osiągnąć, trzeba się przy tym zmęczyć i spocić. Dlatego wiele osób już na wstępie skreśla tak subtelne działanie jak joga. Zupełnie niesłusznie.
Joga uczy nas bycia w teraźniejszości i tworzenia bezpośrednich połączeń między ciałem a umysłem. Uczy chłodnego oceniania sytuacji, niemartwienia się na zapas i wyłączania całego świata, gdy tylko zajdzie taka potrzeba.
Wierz lub nie, ale to wcale nie jest łatwe i wymaga wielu lat praktyki. Jednak nie jest też trudne czy niemożliwe do zrobienia. Po prostu wymaga ćwiczenia i robienia tyle, na ile nasze ciało i umysł nam na to pozwalają. Ani mniej, ani więcej.
Oczywiście znajdą się również osoby, które stwierdzą, że nie chcą mieć z jogą nic wspólnego, bo na pewno jest za trudna. Jednocześnie nie zdają sobie sprawy, jak wiele tracą.
Gdy patrzysz z boku, joga może się wydawać skomplikowana. Wiele pozycji sprawia wrażenie zupełnie nieosiągalnych. Jednak powtórzę – to joga jest dla ciebie, nie ty dla jogi. Po to istnieje tyle różnych jej odmian, żeby każdy mógł znaleźć wersję dla siebie.
Joga to praktyka, którą możesz rozpocząć w każdej chwili, niezależnie od tego, w jakim stanie znajduje się twoje ciało.
Joga jest obecnie bardzo modna. To prawda. Niemniej jednak to wcale nie znaczy, że została dopiero wymyślona, jak chociażby zumba.
Joga to nie kolejny fitnessowy trend. System jogiczny został stworzony kilka tysięcy lat temu, jednak obecnie zainteresowanie nim znacznie wzrosło również w Polsce. Pewnie dlatego, że zarówno osobiste doświadczenia, jak i badania naukowe pokazują, że… joga po prostu działa!
O to stwierdzenie zahaczają zwykle wszystkie spory na temat jogi.
Słyszałam kiedyś takie wspaniałe zdanie: „Joga jest związana z hinduizmem w takim samym stopniu jak grawitacja z chrześcijaństwem. To, że Isaac Newton był chrześcijaninem, nie sprawia, że grawitacja jest tylko dla chrześcijan”.
Joga to system, który może być praktykowany przez każdego. Hindusi to mieszkańcy Indii, co wcale nie czyni ich wyznawcami hinduizmu. Tak samo jak bycie Polakiem nie sprawia, że jesteś chrześcijaninem.
Joga to system nieodwołujący się do religii, o czym warto pamiętać.
To oczywiście słychać od męskiej części społeczeństwa. Poza tym wystarczy spojrzeć na jakąkolwiek salę do jogi. Zwykle około 95 procent uczestników zajęć stanowią kobiety. A bardzo często grupa składa się z samych kobiet.
Tymczasem za powstanie jogi odpowiadają mężczyźni. Tradycyjnie joga była praktykowana właśnie przez nich. Dopiero wtedy, gdy zaczęła docierać na Zachód, wzrosło zainteresowanie nią wśród kobiecej części społeczeństwa.
Praktyka jogi ma takie same zalety dla jednej i drugiej płci, dlatego szkoda by było z niej rezygnować tylko dlatego, że jest się mężczyzną.
Liczba zapytań jak się przygotować do praktyki, co jest potrzebne i od czego zacząć, jest ogromna. Dlatego w książce również postaram się odpowiedzieć na te pytania.
Czasem mówi się o tym, że jogę kochają minimaliści. Zapewne dlatego, że do jej praktykowania nie potrzeba żadnych specjalnych przyrządów ani udziwnień. Wystarczą tylko twoje ciało i mata. A nawet i tę ostatnią można od czasu do czasu pominąć. Żadnych butów, skarpetek czy specjalnych ubrań. Jedynym obciążeniem, z którym pracujesz, nie jest drogi sprzęt, a twoje ciało.
Współczesny konsumpcjonizm próbuje skierować naszą uwagę w stronę jogicznych udogodnień, które moglibyśmy mieć, próbując wmówić nam, że w ten sposób nasza praktyka będzie jeszcze lepsza. Nie będzie. I im prędzej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie. Do jogi potrzebujesz jedynie siebie z otwartym umysłem, a wcale niekoniecznie z wygimnastykowanym i silnym ciałem. Nie liczą się twoja budowa, sposób odżywiania, wiek, przebyte choroby czy sprzęty, które masz. Praktykować może każdy.
Wybór odpowiedniej maty jest… jednocześnie ważny i nieważny.
Z jednej strony staje się ona naszym fundamentem, takim, na którym będziemy opierać większość pozycji. Poza tym bardzo prawdopodobne, że będziemy jej używać codziennie, dlatego aż się prosi, żeby wybrać coś, co będzie nas zadowalać w stu procentach i jednocześnie będzie dobrej jakości i trwałe.
Z drugiej strony obserwuję ostatnio aż za dużą dbałość o ten właśnie element. Szukamy mat, które będą pracowały za nas. Winą za to, że się ślizgamy, również obciążamy niewłaściwie dobraną matę. Nie do końca słusznie.
Pierwotnie, w Indiach, joga praktykowana była na skórach zwierzęcych, matach wykonanych z trawy lub dywanikach. My mamy dostęp do różnych technicznych i technologicznych innowacji, przez co ogrom wyboru może nas trochę przytłaczać.
Maty różnią się grubością (od 1 do 6 milimetrów). Te cieńsze są oczywiście lżejsze i bardziej mobilne. Łatwiej jest również wykonywać na nich pozycje stojące i balanse. Grubsze zaś są idealne dla osób o wrażliwych kolanach, lepiej sprawdzają się przy pozycjach leżących, jednak nie są tak wygodne, jeśli chodzi o zabieranie ich za każdym razem ze sobą na zajęcia.
Różne są również materiały, z których wykonuje się maty. Mogą być wykonane z PVC (niebiodegradowalne; takie maty mają słabszą przyczepność, ale są najtańsze i najczęściej spotykane), z kauczuku (biodegradowalne, duża przyczepność) czy z mieszanki tworzyw. Obecnie na rynku dostępne są również maty pokryte mikrofibrą sprzyjające osobom, którym mocno pocą się ręce. Pojawia się również coraz więcej opcji wyjątkowo ekologicznych, takich jak chociażby połączenie naturalnego kauczuku i korka.
Świetnie, jeśli masz możliwość pójścia do szkoły jogi i po prostu spróbowania, dotknięcia różnych rodzajów mat i stwierdzenia, która z nich będzie dla ciebie najlepsza. Pamiętaj, aby wziąć pod uwagę to, czy potrzebujesz maty do praktyki domowej, czy raczej chcesz nosić ją ze sobą. Mogą się one bowiem bardzo różnić wagą – od kilkuset gramów do nawet kilku kilogramów. To kwestia grubości i wybranego materiału.
Jeśli jesteś wyjątkowo wysoką osobą, pomyśl o wyborze specjalnej dłuższej maty.
I jeszcze jedno – karimata to NIE jest mata do jogi.
Klocki do jogi przydają się podczas praktyki, gdy nie jesteśmy w stanie położyć dłoni na podłodze lub utrzymać równowagi. Są one naszym stabilizatorem i przedłużeniem ręki.
Odradzam te piankowe. Są lekkie i tanie, ale na tym kończą się ich zalety. Dobrym wyborem są drewniane, bo się nie deformują, są trwałe i biodegradowalne, ale jednocześnie ciężkie. Na rynku dostępne są również kostki z korka, które są trwałe, ekologiczne i jednocześnie lżejsze od tych drewnianych.
Prawda jest taka, że jeśli nie chcesz inwestować w nic oprócz maty, to możesz zrezygnować z kostek, a zamiast nich używać po prostu książek ułożonych w stosik.
Pasek jest pomocny w pozycjach, w których nie jesteśmy w stanie złapać się za stopy. Można wybrać najzwyklejszy pasek do jogi, jeden z tych, które często dodawane są do maty.
Z równie dobrym skutkiem możesz użyć zwykłego miękkiego paska (najlepiej od starego płaszcza czy szlafroka) lub grubszej wstążki.
To rzeczy, które z pewnością ci się przydadzą, ale nie są niezastąpione. Poduszka do medytacji pomaga wysiedzieć nieruchomo z prostymi plecami i niezapadającym się odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Wałek możemy podkładać pod kolana lub głowę. Koc często służy do asekuracji – podkładamy go na przykład pod kolana w pozycjach, w których przenosimy na nie duży ciężar, zwłaszcza tych asymetrycznych.
Zwyczajnie. Joga to nie rewia mody. Wiadomo, że wygodnie, jak do każdej formy ruchu, ale to chyba oczywiste. Nie sądzę, żeby ktoś planował pojawić się na macie w dżinsach. Wybierając legginsy, upewnij się, że nie prześwitują. Albo po prostu wybierz luźniejsze spodnie, najlepiej uszyte z naturalnego materiału (len, bawełna). Druga sprawa to nieco obcisła koszulka. Te workowate przy pozycjach odwróconych czy chociażby psie z głową w dół (którego w niektórych technikach jest naprawdę dużo), będą nam spadały na twarz.
Do praktykowania wcale nie potrzebujesz antypoślizgowych skarpetek. Wiele osób narzeka na to, że dłonie i stopy pocą im się tak bardzo, że nie są w stanie wykonać niektórych pozycji. To jednak wcale nie powód, żeby pakować je w wymyślne kapcie czy skarpetki. Czas, który spędzamy na macie, bywa jedynym w ciągu całego dnia, kiedy mamy okazję chodzić boso. Wykorzystajmy to, bo stopy bardzo tego potrzebują, szczególnie po całym dniu spędzonym w butach, zwłaszcza tych na obcasie i z wąskim noskiem.
Co najważniejsze – joga w skarpetkach jest jak jedzenie cukierka w papierku.
Stopy to nasz fundament. I właśnie tę część ciała staramy się umacniać w wielu pozycjach jogi. Przenoszą ciężar ciała wprost do ziemi. Jednak poza dawaniem stabilizacji często służą nam w ruchu. Stopy składają się z kilkudziesięciu kości, stawów, ścięgien i mięśni. Ruch tych elementów pozwala na odpowiednie naoliwienie stawów i wzmacnianie mięśni. Jednak w większości modelów butów nie ma po prostu na to miejsca. Poza tym buty wyposażone są w twardą podeszwę i często wysoki obcas.
To wszystko sprawia, że stopy się deformują, zmniejszają się ich zakres ruchu i elastyczność. Dotyczy to nie tylko samych stóp, ale również kostek. Co najgorsze – cały ten problem i późniejsze bóle przenoszą się z czasem coraz wyżej – do kolan, miednicy, a nawet kręgosłupa.
W jodze często porównuje się stopy do korzeni drzewa. Jeśli są one zdrowe, to dają stabilność i energię całej reszcie. Brak świadomości co do możliwości i konieczności ruchu stóp to problem, który możemy bardzo często zaobserwować. Podczas warsztatów polecam uczestnikom, żeby położyli się na plecach, wyciągnęli nogi w górę i zaczęli ruszać palcami u stóp tak, jakby chcieli nimi zagrać na pianinie – każdym oddzielnie. Brzmi jak dziecinnie proste zadanie, jednak w praktyce okazuje się, że wcale tak nie jest. Wiele osób ma ogromny problem nawet z samym rozczapierzeniem palców, a co dopiero z poruszaniem każdym oddzielnie.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wiele problemów pojawiających się podczas wchodzenia w pozycje wcale nie wynika z niedostatecznego rozciągnięcia łydek i podudzi, ale właśnie ze słabej elastyczności kostek i stóp. Tak może być chociażby w psie z głową w dół – to, że pięty nie mogą dotknąć maty, niekoniecznie związane jest z niewystarczającym rozciągnięciem tyłu ciała. Dlatego nie daj się złapać na te wszystkie teksty o ślizganiu się na macie i jedynym rozwiązaniu w postaci antypoślizgowych skarpetek. Wykorzystuj czas swojej praktyki właśnie na bycie boso. Zadbaj o kontakt ze swoimi stopami i ich zdrowie.
O swoje stopy możesz zadbać nie tylko na macie, ale również poza nią. I uwierz mi, naprawdę warto to robić. Brak problemów z poruszaniem się na starość jest na wagę złota.
Staraj się jak najczęściej chodzić boso. Zdejmuj buty, kiedy tylko się da – podczas siedzenia przy biurku, w podróży czy podczas oglądania telewizji. Aktywizuj mięśnie stóp. Możesz to robić, nawet siedząc i pracując – staraj się bosą stopą podnosić z ziemi chustkę, długopis lub nakrętkę. Kup piłeczkę tenisową albo gumową piłkę dla psów z wypustkami i używaj jej jako masażera.
Zwracaj również uwagę na swoje buty. Staraj się wybierać takie, w których stopa ma dużo miejsca. W wielu firmach panuje specjalistyczny dress code i na przykład wymagane są buty na obcasie. Nie zawsze da się tego uniknąć, ale może warto nosić niższy obcas?
Staraj się możliwie często chodzić boso, ale nie tylko po domu. Gdy tylko pogoda i temperatura na to pozwalają, spaceruj bez butów po lesie czy po trawniku przed domem. Na początku będzie to pewnie nieprzyjemne – nasze stopy nie są przyzwyczajone do tylu bodźców, dlatego wszystko będzie nas uciskać, łaskotać i irytować. Zacznij od małego dystansu. Taki spacer to najlepszy masaż stóp, jaki tylko można sobie wymarzyć!
Wiele osób narzeka na to, że ślizga się na macie, co wynika z pocenia się dłoni i stóp. Ten problem znika wraz z praktyką, dlatego absolutnie nie ma się czym przejmować.
Jednocześnie ważne jest, żeby uświadomić sobie fakt, że to, iż ślizgasz się na macie, nie jest tylko winą maty. Nie jest również kwestią nadmiernej potliwości stóp i dłoni. Głównym powodem jest najczęściej nasza technika.
Zgodnie z powiedzeniem: Nie od razu Rzym zbudowano, nie oczekuj, że wchodząc na matę po raz pierwszy, od razu wykonasz wszystkie pozycje poprawnie. Gdyby tak się stało, joga nie byłaby praktyką. Każda pozycja wymaga czasu, aby się z nią oswoić i zrozumieć jej mechanizm. Kolejne czynniki to siła i elastyczność naszego ciała – w miarę rozwoju problem ślizgania się na macie znika.
Wiem jednak, że na początku ta kwestia spędza sen z powiek wielu adeptom jogi. Nie ma warsztatów, na których ktoś nie podszedłby do mnie, aby zapytać, jaką matę wybrać albo co zrobić, żeby przestać się ślizgać.
Najwięcej problemów zawsze pojawia się w pozycji psa z głową w dół, czyli adho mukha svanasana. Wiele osób narzeka na uciekające do przodu ręce. Zwykle przyczyny szukamy w zbyt śliskiej macie. To prawda: bardzo tanie maty potrafią być utrapieniem. Jednak często problem leży w nieprawidłowej technice wykonywania tej pozycji.
Ważne jest, aby ciężar ciała rozkładać równomiernie na stopach i dłoniach. Warto nawet pójść o krok dalej i starać się przerzucać jak najwięcej ciężaru na stopy, jednocześnie jak najmocniej wypychając pośladki do góry, tak jakbyśmy chcieli zarzucić je sobie na plecy. Najczęstszym błędem jest właśnie przenoszenie ciężaru na dłonie (być może trochę inspirowane deską czy pompką znaną z lekcji WF), które automatycznie zaczynają uciekać nam do przodu.
Jeśli chodzi o dłonie, często dociskamy do maty jedynie ich część. Staraj się rozkładać szeroko palce i dociskać do maty całą ich powierzchnię.
Bardzo małym błędem, jednak wpływającym na stabilność, jest również ułożenie łopatek. Staraj się odsuwać ramiona daleko od uszu i ściągać dół łopatki w stronę pośladków. Dzięki temu „zagłębią się” one w plecach i znacznie wpłyną na sposób, w jaki ciężar ciała jest przenoszony na matę.
Gdy zapanujemy nad tymi elementami, problem ślizgania się powinien zniknąć. To oczywiście tylko kilka porad i trochę suchej teorii, bo ich znajomość to nie wszystko. Trzeba jeszcze umieć zastosować je podczas wchodzenia w pozycję, a do tego potrzebna jest jedynie praktyka. Pamiętaj, że trening czyni mistrza. Najczęściej cytowane słowa Patthabi Joisa to:
„
Joga to 99 procent praktyki i 1 procent teorii.
Sposób praktykowania asan, który znamy współcześnie, czyli to, co na Zachodzie nazywamy jogą, nie był elementem praktyki pierwotnych joginów. Wtedy terminem „asana” określało się wygodną pozycję do siedzenia podczas medytacji i praktyk oddechowych. Niektóre pozycje były praktykowane, jednak nie stanowiły nawet po części tak zaawansowanego systemu jak teraz, a ich znaczenie było niewielkie. Asany, jeśli w ogóle się pojawiały, były jedynie pomocniczym elementem całej praktyki.
Wiele zmieniło się dopiero w XX wieku, czyli wtedy, gdy joga zaczęła docierać na Zachód.
Dlaczego o tym wspominam? Wcale nie po to, żeby zdeprecjonować fizyczne podejście do jogi. Nauczyciel i sposób nauczania często są odpowiedzią na potrzeby uczniów, więc skoro właśnie ta gałąź na Zachodzie rozwija się najprężniej, widocznie taka jest potrzeba.
Pamiętaj, żeby po prostu nie bać się jogi. To, że nie wyobrażasz sobie siebie drapiącego się nogą za uchem, a już tym bardziej w żaden sposób nie kojarzy ci się to z relaksem, wcale nie znaczy, że joga nie jest dla ciebie.
Asany w jodze nie mają na celu rozbudowywania mięśni. Istotniejsze jest zapewnienie odpowiedniej ruchliwości całego układu. Duży nacisk kładzie się na właściwe funkcjonowanie i ułożenie kręgosłupa (na wagę złota przy naszym siedzącym trybie życia) oraz stymulowanie pracy narządów wewnętrznych. Medycyna stwierdza, że wiele chorób uznawanych za cywilizacyjne ma swoje podłoże w wadliwym ułożeniu kręgosłupa i dysfunkcji narządów wewnętrznych.
System jogi nie został stworzony po to, żebyśmy mogli się uporać z nadwagą czy zrobić szpagat. Jasne, to może przyjść z czasem, w zależności od tego, którą ścieżkę wybierzemy, nie jest to jednak cel tej praktyki. Istotą jogi nie jest ćwiczenie w klubach fitness czy na salach gimnastycznych, ale podróż w głąb siebie.
Po raz kolejny podkreślam, że nie deprecjonuję tej fizycznej ścieżki. Wiem z doświadczenia, że dla wielu osób jest to pierwszy kontakt z jogą, ten najłatwiej dostępny i najpopularniejszy. To, w którą stronę (i czy w ogóle) postawimy kolejny krok, zależy tylko od nas.
Joga to nie tylko czas, który spędzasz na macie. To praktyka, która ma odbicie we wszystkim, co robimy. W ośmiostopniowej metodzie pierwszymi szczeblami nie są wcale asany, ale jamy i nijamy. Niestety obecnie często pomijane, ponieważ bywają błędnie kojarzone z dekalogiem albo ze zbiorem nakazów i zakazów. Tymczasem one same w sobie są praktyką i drogą. Niczego nie zakazują, a jedynie wskazują kierunek i dają wolną rękę w jego odkrywaniu. To właśnie na początku drogi, mówi się o czystości (śauća), zadowoleniu (santosza) i umiarze (tapas).
Znajomość klasycznej jogi opiera się na Jogasutrach, czyli stworzonym w II lub III wieku n.e. tekście Patańdżalego, który zinterpretował i usystematyzował myśli poprzedników. Wcześniej joga trzymana była w sekrecie, nie powstawały na jej temat żadne pisma z obawy, by wiedza ta nie dostała się w niepowołane ręce. Cała tradycja przekazywana była z pokolenia na pokolenie, z guru na ucznia.
Jogasutry składają się ze 195 aforyzmów, zwanych właśnie sutrami, które uznaje się za kompilację przekazywanych wcześniej ustnych zaleceń. Zostały one zebrane przez Patańdżalego i przedstawione w formie zwięzłego tekstu podzielonego na cztery rozdziały.
Drugi rozdział zawiera opis ośmiu członów jogi. Warto podkreślić, że zwane są one częściami lub członami, a nie stopniami, co podkreśla ich powiązaną, ale nie hierarchiczną naturę. Występuje tu taka sama relacja jak w ludzkim ciele – wszystkie poszczególne części rosną mniej więcej w równym stopniu i z podobną prędkością, a poza tym każda z nich jest tak samo ważna. Pierwsze pięć z nich to praktyki zewnętrzne, zwane bahir-anga. Pozostałe trzy to praktyki wewnętrzne – antar-anga.
Celem wszystkich tych gałęzi praktykowanych jednocześnie jest rozpoznanie i zrozumienie naszej prawdziwej natury, a także natury otaczającego nas świata, ukrytej głęboko pod stworzonymi przez nas koncepcjami i wyobrażeniami.
W przesłaniu Patańdżalego wybrzmiewa myśl, że wybieranie niezgodnych z naszymi poglądami postaw życiowych odbiera nam wewnętrzny spokój. O piękno naszego wnętrza powinniśmy dbać tak samo, jeśli nie bardziej, jak o własny wygląd czy estetykę wnętrza, w którym mieszkamy. W przeciwnym wypadku pod zewnętrznym blaskiem i porządkiem ukryją się smutek i ubóstwo.
Wszyscy mamy jakieś opinie i umysły, które możemy trenować i doskonalić, co na początkowym etapie polega na przyswajaniu właściwych postaw. Dzięki nim osiągamy równowagę psychiczną i fizyczną oraz chronimy siebie przed niepożądanymi reakcjami i emocjami.
Zagłębiając się w praktykę, stopniowo pozbywamy się intelektualnych uprzedzeń i zyskujemy pewność co do przewodnictwa, mądrości i świadomie podejmowanych wyborów. Miarą szczęścia jest wtedy niewzruszony spokój wewnętrzny oraz zdolność do odczuwania wdzięczności niezależnie od warunków. Według filozofii jogi przyczyną naszego niezadowolenia jest utożsamianie się z naszymi emocjami i myślami oraz utrata kontaktu ze swoim wnętrzem.
Aby rozpocząć swoją jogiczną drogę, potrzebujemy gotowości i pokory. I oczywiście chęci do działania. Każda książka, każdy nauczyciel, każda inspiracja to jedynie namiastka pracy, jaką powinniśmy włożyć w praktykę. Poprzestawanie jedynie na podglądaniu bez osobistego doświadczania można porównać do oglądania zdjęć w internecie zamiast wyruszenia w podróż.
Praktyka jogi, nie tylko asan, ale też wszystkich jej członów, stopniowo przybliża nas do osiągnięcia fizycznego i psychicznego zdrowia. Warto pamiętać, że te stopnie nie mają na celu ograniczania, nie odgrywają również roli kodeksu czy przykazań. Ich zadaniem jest pomoc w samodoskonaleniu i poszukiwaniu psychicznego komfortu.
Co ważne – praktyki przekazane przez Patańdżalego mają charakter uniwersalny. Jest wielu ludzi, którzy nigdy nawet nie słyszeli o jodze, a poniższe zasady okażą się dla nich oczywiste. Poza tym te same lub bardzo podobne koncepcje możemy znaleźć w wielu systemach religijnych i filozoficznych.
Poniżej osiem członów jogi wraz z krótkim wyjaśnieniem.
Jama to pierwszy z ośmiu członów, podstawowa etykieta moralna dotycząca naszych kontaktów ze światem i dyscypliny społecznej. Dotyczy ona cech charakteru, które warto w sobie pielęgnować. Ich doskonalenie przynosi nam zadowolenie i podnosi jakość życia. Samo słowo „yama” w tłumaczeniu może oznaczać ʼumiarkowanie, opanowanieʼ lub ʼograniczeniaʼ. W moim odczuciu warto jednak skupić się na pielęgnowaniu wartości, które chcemy w sobie rozwijać, a nie na działaniach, z którymi chcemy walczyć.
„
Ten, kto utwierdza się w niekrzywdzeniu mową, myślą i uczynkiem, porzuca swą agresywną naturę, a inni w jego obecności przestają czuć wrogość5.
5 B.K.S. Iyengar, Światło Jogasutr Patańdżalego, tłum. K. Kocot, Galaktyka, Łódź 2011.