Do utraty tchu - Joss Wood - ebook

Do utraty tchu ebook

Wood Joss

4,0
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Bogaty inwestor Garrett Kaye poznaje na balu piękną Jules Carson. Ona traktuje go z dystansem, on jest nią zafascynowany. W końcu prosi ją do tańca, tuli do siebie, rozmawia jak z kochanką. Bo wie, że wkrótce będą się z sobą kochać. A kiedy to się stanie, ich seks będzie gorący, taki do utraty tchu. „Pójdziemy do łóżka – mówi jej na pożegnanie. – I to na twoją prośbę...”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 158

Oceny
4,0 (48 ocen)
20
14
8
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Izabela051271

Dobrze spędzony czas

Jest piękna powieścią o miłości ryzyku i rodzinie A rodzina to życie i szczęście
00
Rom81

Nie oderwiesz się od lektury

super książka polecam
00

Popularność




Joss Wood

Do utraty tchu

Tłumaczenie:

Julita Mirska

Tytuł oryginału: Lost and Found Heir

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2022

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2022 by Joss Wood

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-068-4

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Garrett Kaye nie najlepiej bawił się na balu walentynkowym zorganizowanym przez Ryder International, ale przynajmniej nie nudził się tak jak zazwyczaj na tego rodzaju imprezach.

Siedział przy okrągłym, pięknie udekorowanym stole przykrytym białym obrusem w czarne róże. Na środku stały wazony pełne czerwonych, różowych i białych tulipanów. Zastawa była biała, sztućce srebrne, kieliszki kryształowe.

Kolacja przygotowana przez szefa kuchni wyróżnionego nagrodą James Beard Foundation zasługiwała na najwyższą ocenę. Szampan był przeraźliwie cierpki i drogi, a sądząc po reakcji gości, torby z upominkami zawierały wspaniałe drobiazgi. Uśmiechy na twarzach gości świadczyły o tym, że wszyscy bawili się doskonale. Nic dziwnego, pomyślał Garrett, skoro wstęp kosztował ponad sto tysięcy.

- Moja pierwsza praca to promocja dżinu na plaży w Panamie…

Melodyjny głos wyrwał Garretta z zadumy. Uwagę gości skupiała Jules Carlson, dziewczyna o bujnych lokach, czekoladowej cerze, zjawiskowej figurze i pięknych brązowych oczach, w których migotały złociste cętki, ilekroć patrzyła na kogoś, kogo darzyła sympatią. A gdy się śmiała, cętki przybierały odcień miedzi. Czasem Garrett widział w jej oczach zielone płomienie, ale tylko wtedy, gdy zwracała się do niego. Najwyraźniej ją irytował. Ciekawe dlaczego?

Był przystojnym i wysportowanym facetem i miał metr dziewięćdziesiąt pięć wzrostu. Był też realistą i wiedział, że dzięki jego milionom kobiety traktują go jak połączenie księcia z bajki z gwiazdą rocka i Mister Universe’em.

Ale Jules Carlson, światowej sławy miksolożka i barmanka, zupełnie się nim nie interesowała.

Garrett odchylił się na krześle, rozpiął marynarkę i zaczął słuchać opowieści Jules o tym, co się wydarzyło w jednym z jej pierwszych pop-up barów. Upuściła na stopę butelkę tequili i kontynuowała pracę ze złamanym palcem; wybuchła bójka, a jej kusy top przesunął się, odsłaniając fragment piersi.

A piersi ma śliczne, stwierdził, spoglądając na jej szczupłą sylwetkę, której kształt podkreślała suknia przywodząca na myśl jej odległy afrykański rodowód: pomarańczowa spódnica i wyszywana koralikami góra złożona z białych, pomarańczowych, złotych i czarnych kawałków materiału. W morzu monochromatycznych strojów kreacja Jules się wyróżniała.

- Ten pokaz był sponsorowany przez Crazy Kate’s Gin, prawda? – spytała Tinsley Ryder-White.

Tak jak on miała ciemne włosy, niebieskie oczy i trójkątną twarz. Ich podobieństwo go nie dziwiło, w końcu był jej wujem. Przez chwilę wpatrywał się w swoją szklankę z whisky, po czym uniósł głowę i rozejrzał się po sali. Callum stał przy barze. Musiał mieć osiemdziesiąt kilka lat.

W tym roku on, Garrett, skończy trzydzieści pięć, czyli Callum miał czterdzieści osiem lub dziewięć lat, kiedy zrobił dziecko jego matce, a swojej asystentce. Romansując z Emmą, był żonaty i miał dorosłego syna Jamesa.

Garrett odszukał go wzrokiem. Był ze dwanaście centymetrów wyższy od swojego przyrodniego brata i bardziej umięśniony, ale nie ulegało wątpliwości, że są spokrewnieni. Dziwne, że nikt tego nie dostrzegał.

To znaczy pewnie Emma dostrzegała, ale ponieważ przez dwie dekady odmawiała potwierdzenia lub zaprzeczenia ojcostwa Calluma, nie chciał jej już o nic pytać. Starał się jak najrzadziej z nią rozmawiać.

Bo i o czym? Jako dziecko ambitnego, bezwzględnego Calluma Ryder-White’a i Emmy Kaye, zimnej, obsesyjnie broniącej swojego miejsca u boku jednego z najpotężniejszych biznesmenów na wschodnim wybrzeżu, był dla obojga ciężarem.

Wcześnie w życiu uświadomił sobie, że człowiek jest silny, gdy nie liczy na nikogo. Szukanie miłości i akceptacji czyni go słabym.

Jednak był wdzięczny Callumowi za fundusz powierniczy, do którego uzyskał dostęp w dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin. Oczywiście nie miał pewności, czy to prezent od Calluma, ale kto inny dałby mu pięć milionów? Całą sumę zainwestował w internetowy start-up. Gdy dwa lata później skończył studia, jego inwestycja warta była dwadzieścia pięć milionów. To wystarczyło na otwarcie Kaye Investments.

Wzdrygnął się na myśl o ryzyku, jakie podjął. Mógł zostać z niczym, ale szczęście się do niego uśmiechnęło. Jak mawiała matka, Pan Bóg strzeże młodych i głupich.

Wybuch śmiechu przyciągnął jego uwagę z powrotem do stołu. Autor bestsellerów Sutton Marchant i Cody Gallant, właściciel znanej firmy eventowej, ocierali łzy. Jules potrafiła niezwykle barwnie opowiadać. Garrett jako znany mruk stanowił jej przeciwieństwo.

- Och, Tins, nie mogę się doczekać tego konkursu! – zwróciła się do przyjaciółki.

- Jakiego konkursu? – spytał Sutton.

Tinsley wyjaśniła, że w ramach obchodów stulecia Ryder International sponsoruje konkurs dla miksologów i barmanów na koktajl zainspirowany jakimś światowym wydarzeniem. Jules miała być jednym z jurorów.

- Jules, a ty jaki byś przyrządziła?

- Hm, dobre pytanie. – Jules oparła brodę o rękę. Wyglądała jak piękny kolorowy motyl. – Tyle się wydarzyło, odkąd sto lat temu George Ryder-White otworzył pierwszy bar. Loty w kosmos, komputery, antykoncepcja, internet. – Zmarszczyła nos. – Starałabym się zainspirować pracą niezwykłych kobiet walczących o równe prawa: Ruth Bader Ginsburg, Sojourner Truth, Fridą Kahlo czy Audre Lorde.

Sutton skrzywił się.

- Wiem, kim były Ginsburg i Kahlo, ale nic mi nie mówi nazwisko Truth ani Lorny…

- Lorde – poprawił go Garrett. – Sojourner Truth urodziła się jako niewolnica, ale uciekła od swojego właściciela i została abolicjonistką walczącą o zniesienia niewolnictwa.

Jules wbiła w niego wzrok.

- A Lorde to poetka i feministka oraz działaczka na rzecz praw obywatelskich – kontynuował.

- Jestem pod wrażeniem, Kaye.

- Czytam trochę – odrzekł, uśmiechając się w duchu.

Czytał dużo i bez przerwy. Czytanie pozwalało mu uciec od samotności, od poczucia, że nie liczy się w życiu matki.

- Konkurs wymyślił mój ojciec – oznajmiła Tinsley. – Jest w tym świetny; marnuje swój talent, pracując dla Calluma.

Nikomu nie trzeba było nic tłumaczyć. Było ogólnie wiadomo, że Callum wszystkim w firmie rządzi i trzyma syna na przysłowiowej smyczy. Garrett nie spuszczał wzroku z Jules, która popatrzyła współczująco na przyjaciółkę. Co za fascynująca kobieta, pomyślał, popijając whisky. Zmysłowa i wspaniała. Oraz wrażliwa.

Marzył, by zobaczyć ją nagą, okrytą samym prześcieradłem. Chciałby spędzić z nią noc lub dwie, poznać smak jej ust, skosztować słodyczy między jej nogami, zbadać krągłości… Widział ciekawość w jej oczach, gdy na niego zerknęła. Przysunęła palce do szyi, czubkiem języka oblizała wargę. Może za nim nie przepadała, ale fizycznie się jej podobał.

Tak, kiedyś wylądują w łóżku. Może dziś, może za dwa miesiące, może za dwa lata. Nieważne. Gdy się jest czegoś pewnym, można spokojnie czekać.

Wypiła łyk szampana.

- Czy Crazy Kate’s widnieje na liście potencjalnych sponsorów?

Tinsley skinęła głową.

- Od kilku lat jest jednym z naszych najważniejszych dostawców. No i Kate przedstawiła nam ciebie.

Promienny uśmiech Jules mógłby zasilić słońce. Garrett wstrzymał oddech.

- Podejrzewam, że Kate nie udźwignie roli sponsora. Musiała zwolnić pracowników i ograniczyć działalność – Jules ostrzegła przyjaciółkę. Powiedziała to lekkim tonem, ale jej oczy zdradzały niepokój.

- Dlaczego?

- Mnóstwo spraw się na to złożyło, między innymi pandemia.

- Crazy Kate’s jest gdzieś w Karolinie Północnej, prawda? – spytał Cody.

Garrett, który miał pamięć fotograficzną, przebiegł w myślach bazę danych zapamiętanych firm. Crazy Kate’s to mieszcząca się w Denver nieduża wytwórnia dżinu. Przed wybuchem pandemii właścicielka zaciągnęła kredyt, by zwiększyć produkcję. I nagle nastąpił lockdown; zamknęły się bary, kluby, restauracje. Ponieważ Garrett miał udziały w różnych sektorach gospodarki, sam nie ucierpiał. Ale wiele biznesów padło.

- Nie – odparła Jules. – W Denver. To Kate podsunęła mi pomysł pop-up barów. Dzięki niej ruszyłam z biznesem. Któregoś dnia Ryder’s i Crazy Kate’s mieli wspólną promocję; wtedy poznałam Tinsley i Kingę.

- Zdaje się, że niedawno unowocześnili rozlewnię? – wtrącił Garrett. – I zbudowali nowy magazyn?

Na twarzach gości zobaczył zdziwienie. Oczywiście jako inwestor był doskonale zorientowany. Jules pogroziła mu łyżką. Oczy jej płonęły jaśniej niż supernowa.

- Ty, Kaye, trzymaj się z dala od Crazy Kate’s!

Czyli nie tylko on dużo czyta. Najwyraźniej Jules coś o nim wiedziała. Nie tylko osiągnął ogromny sukces jako inwestor działający na rynku venture capital, ale często był postrzegany jako ktoś, kto żeruje na kłopotach innych, kupuje ich długi lub aktywa po niskiej cenie, a następnie sprzedaje z zyskiem.

Garrett wytrzymał spojrzenie Jules. Gdyby odwrócił wzrok, uznałaby to za potwierdzenie swoich podejrzeń.

Owszem, podjął kilka decyzji, które osoby niedoinformowane mogłyby nazwać moralnie dwuznacznymi. Wiedział, że ma opinię bezlitosnego drania, ale niektóre firmy znajdowały w tak wielkich kłopotach finansowych, że jedynym wyjściem było spieniężenie wszystkiego, aby pokryć długi.

Rzecz jasna, niektórzy uwielbiali przedstawiać go w złym świetle. Na szczęście się tym nie przejmował.

Jules nadal mu się przyglądała, czekając, by zapewnił ją, że nie ma zamiaru zbliżać się do Crazy Kate’s.

- Jestem niewinny. – Uniósł ręce. – Ja tylko zadałem pytanie.

- Dopiero dziś cię poznałam, Kaye, ale podejrzewam, że niewinny nie byłeś nawet w niemowlęctwie.

W pewnym sensie miała rację. Emma nigdy nie traktowała go jak dziecka. Nie mówiła, że święty Mikołaj przynosi prezenty, a zajączek wielkanocny pisanki, że w lasach mieszkają skrzaty, a wróżka-zębuszka zostawia pieniążek pod poduszką. A także nie chroniła go przed brutalną prozą życia. Zachęcała, by od najmłodszych lat oglądał wiadomości w telewizji i filmy dokumentalne; niektóre obrazy prześladowały go do dziś.

Ciekawe, czy Jules swoim dzieciom będzie opowiadała o Mikołaju, czy będzie chowała w ogrodzie czekoladowe jajeczka i wsuwała pod poduszkę monetę, a mleczaki trzymała w puszce na pamiątkę?

- W przyszły weekend lecę do Kate, więc wszystkiego się dowiem. – Przygryzła wargę. – Mam nadzieję, że zdoła się z tego wykaraskać.

- Może nie jest tak źle, jak myślisz – powiedział Sutton.

Niestety Garrett wiedział, że jest gorzej niż źle. Prędzej on zajdzie w ciążę, niż Kate odzyska płynność finansową.

Jules nie wyglądała na przekonaną.

- Różni do niej dzwonią z propozycją odkupienia długów.

Sutton popatrzył pytająco na Garretta, który pokręcił głową: nie, nie był jednym z tych sępów.

- Jeśli się zgodzi, straci wszystko: ranczo, oszczędności – dodała drżącym głosem Jules. Widać było, że martwi się losem Kate. Pewnie ich znajomość nie ogranicza się do spraw zawodowych. – Jakiś Volker nie odpuszcza.

Tinsley gwałtownie odsunęła krzesło i odeszła. Cody ruszył za nią. Jules, pogrążona w myślach, nawet tego nie zauważyła.

- Volker czy Valder? – spytał ostrożnie Sutton.

Na dźwięk nazwiska swojego wroga i rywala Garrett pochylił się do przodu. W oczach Suttona dojrzał złość. Westchnął. Okej, sam też nie zawsze cieszył się dobrą opinią, ale Valder to był sęp nad sępy, zabierał wszystko, z czego mógł mieć zysk.

- Powiedz swojej przyjaciółce, żeby wystrzegała się Valdera. – Sutton wstał. – Idę do baru. Przynieść wam coś?

Jules i Garrett podziękowali; po chwili zostali sami.

- Zgadzasz się z Suttonem, Kaye?

- Co do Valdera? Tak.

- Czy Kate ma jakieś wyjście?

Chciał jej dodać otuchy, ale wiedział, że prawda jest lepsza od kłamstwa.

- Jeśli Valder się pojawił, to sytuacja jest tragiczna. On rzadko wkracza do akcji, jeśli można coś uratować.

Jules zaklęła cicho.

- Coś cię łączy z tą Kate? – zapytał.

- Tak. – Odgarnęła za ucho pasmo włosów. – Odkąd skończyłam dziesięć lat, każde wakacje spędzałam u niej na ranczu. Jest moją drugą mamą.

Garrett usiłował sobie wyobrazić, jak czyści stajnię czy zagania zwierzęta do boksów. Uśmiechnął się pod nosem.

- Co cię bawi? – spytała, marszcząc czoło.

- Próbuję sobie wyobrazić ciebie przy ranczerskich zajęciach.

- Ranczerskich zajęciach?

- Potrafisz jeździć konno? Sprzątać gnój?

Jules wywróciła oczy do nieba.

- Umiem też naprawić traktor i zaorać pole. A także – wyszczerzyła zęby – wykastrować byka.

Zrobiło mu się słabo.

- Okej, wierzę ci na słowo – oznajmił głosem o oktawę wyższym niż wcześniej. – Serio? Naprawdę umiesz?

- I wiele innych rzeczy. Ja nie kłamię, Kaye.

Z trudem wciągnął powietrze. Żadna kobieta tak na niego nie działała, odkąd w wieku szesnastu lat stracił dziewictwo. Ona miała lat dwadzieścia. Przeraziła się – na szczęście, gdy było już po wszystkim – słysząc, że jest cztery lata od niej młodszy. Ale czy to jego wina, że wyglądał na starszego?

Teraz, podobnie jak wtedy, serce mu waliło. Miał wrażenie, jakby tańczył na ostrzu noża. Jules jest niebezpieczna. Czasem jednak warto zaryzykować. Co mu szkodzi? Nie zamierza się przecież zakochiwać.

Muzyka się zmieniła; rozległy się dźwięki jednej z jego ulubionych piosenek. Niewiele osób wiedziało, że jest melomanem i nawet chciał studiować muzykę w college’u. Ale nie bardzo kusiło go życie głodującego artysty. Sam grał na fortepianie, pomagało mu się to odstresować.

Przez moment słuchał: Griff O’Hare śpiewał i jednocześnie grał; obie rzeczy wykonywał perfekcyjnie. Pokiwawszy z uznaniem głową, Garrett wstał, zapiął guzik w marynarce, obszedł stół i zatrzymał się przy krześle Jules, która spojrzała ze zdziwieniem na jego wyciągniętą dłoń.

- Prosisz mnie do tańca?

- Zakładam, że kobieta, która umie wykastrować byka, umie również poruszać się na parkiecie.

- Poruszać? – Podała mu rękę. – Latami chodziłam na lekcje tańca.

Wcale go to nie zdziwiło.

- Czy jest coś, czego pani nie potrafi, panno Carlson?

- Nie wiem – odparła. – Ale jest wiele rzeczy, których nie zrobię.

Objął ją lekko w talii. Zapach jej perfum przeniósł go do tropikalnego ogrodu.

- Na przykład?

- Nie zanurkuję w jaskini, nie zjem gujawy i nie zaśpiewam w miejscu publicznym.

- Coś jeszcze? – spytał z uśmiechem.

- Nie zjem ślimaków, nie skoczę na bungee, nie wstawię kolczyka w język. I na pewno się z tobą nie prześpię.

Garrett Kaye był najbardziej irytującym i aroganckim facetem, jakiego znała. Mimo to kołysała się w jego ramionach i wdychała jego jego zapach będący kombinacją drogiego mydła, jeszcze droższej wody kolońskiej oraz testosteronu. Tak, testosteronu Garrett miał w nadmiarze.

Przeniosła wzrok z jego krawata na brodę, którą pokrywał krótki zarost. Wyobraziła sobie, jak tym zarostem delikatnie pociera o jej policzek. Na moment wstrzymała oddech. Nie powinna snuć takich wizji.

Lubiła szczupłych drobnych mężczyzn, łagodnych, inteligentnych, nieprzesadnie ambitnych. Garrett był inteligentny, inaczej nie odniósłby tak spektakularnego sukcesu, i oczytany, ale jak na jej gust był zdecydowanie zbyt męski. Taki samiec alfa, jak jej ojciec.

Nie interesowali jej mężczyźni odznaczający się nadmierną pewnością siebie. Garrett uosabiał wszystkie znienawidzone przez nią cechy.

Niestety jej ciało nie odbierało sygnałów ostrzegawczych, jakie wysyłała głowa. Jules karciła się w myślach, powtarzała sobie, że nie może przysunąć się bliżej i przycisnąć swoich pragnących dotyku piersi do jego szerokiego twardego torsu. Czuła ciepło w dole brzucha. Ciało wyrywało się do samca alfa, ale rozum kazał jej uciekać, szukać ratunku.

Wzdrygnęła się, kiedy Garrett potarł jej skórę na plecach.

- To dreszcz zadowolenia czy niechęci?

Odchyliwszy głowę, popatrzyła w jego niebieskie oczy.

- Nie wiem, o czym mówisz – powiedziała, konstatując z ulgą, że jej głos brzmi normalnie.

Garrett ponownie musnął palcem jej skórę. A ona ponownie zadrżała.

- Myślę, że ci się podobam, ale twój umysł wysyła ci sygnały ostrzegawcze i każe uciekać.

Przystanęła zaskoczona jego przenikliwością.

- Skąd ci to przyszło do głowy? – Miał dar jasnowidzenia?

Garrett wziął ją z powrotem w objęcia. Była przerażona, bo miała ochotę przytulić się do niego, poczuć się bezpiecznie w jego silnych ramionach. Ale nikt nie mógł jej zapewnić poczucia bezpieczeństwa oprócz niej samej. Dlatego miała czarny pas w judo. Od broni palnej trzymała się z daleka; nienawidziła jej, odkąd w wieku sześciu lat przyłożono jej lufę do skroni.

- Wróć, Jules – poprosił. – Gdzieś mi odpłynęłaś.

Napotkała jego wzrok. Skąd, u diabła, wiedział, że myślami była w kuchni w Detroit; że jej matka błagała męża, by ją puścił, obiecując mu, że zrobi wszystko, byle tylko nie wyrządził krzywdy ich córce.

Ważący sto dwadzieścia kilo ojciec odepchnął Jules od siebie i chwycił matkę, niską drobną kobietę, po czym zaciągnął ją do sypialni. Nazajutrz, po wyjściu ojca do pracy, matka z córką wyjechały z miasta.

W kolejnych miesiącach i latach Jules przywykła do ciągłej zmiany miejsca. Bycie w ruchu weszło jej w krew, ale teraz podróżowała między krajami, między kontynentami.

Garrett ścisnął jej dłoń.

- Wszystko w porządku, Jules? Swoją drogą jak naprawdę masz na imię?

Zamrugała zdziwiona zmianą tematu.

- Juliana-Jaliyah – odparła. – Pisane z łącznikiem.

Tylko garść osób znała jej imię. Dla przyjaciół była Jules, a w pracy i w mediach społecznościowych Joolz, bez nazwiska. Dlaczego otworzyła się przed Garrettem?

- Juliana-Jaliyah. Trzeba się trochę nagimnastykować.

- No właśnie. A ja w dodatku sepleniłam.

Wyszczerzył zęby w uśmiechu, szczerym, autentycznym, który sprawił, że twarz mu pojaśniała, a oczy stały się jeszcze bardziej niebieskie. Powinien się częściej śmiać, przemknęło jej przez myśl.

- Ale ładnie brzmi. I pasuje do ciebie.

Dźgnęła go palcem w mostek.

- Wszyscy mówią do mnie Jules. – Tak się przedstawiała od trzynastego roku życia. „Jules” było krótkie, proste i miało w sobie siłę.

- A ja w pewnym okresie swojego życia reagowałem tylko na Hedwiga.

Dopiero po chwili skojarzyła.

- Jak ta sowa w „Harrym Potterze”?

- Tak. Lubiłem czytać. I ciągle toczyłem z matką wojnę. Przynosiłem książki z biblioteki, a matka rzucała na nie okiem i mówiła, że są dla mnie nieodpowiednie.

Jules uśmiechnęła się zaintrygowana.

- Podaj jakiś tytuł.

- Pamiętam, jak się zezłościła, kiedy w wieku dwunastu lat przyniosłem „Go Ask Alice”.

Pokiwała głową. Mogła sobie wyobrazić reakcję matki Garretta. W książce będącej pamiętnikiem nastolatki poruszane były takie kwestie jak uzależnienie od narkotyków, gwałt i przemoc seksualna.

- Kto w końcu wygrał?

Na twarzy Garretta pojawił się zadziorny uśmiech.

- Wojnę? Bo ja wiem? Skończyło się tak, że kontrowersyjne książki czytałem w bibliotece, a do domu przynosiłem te, które wiedziałem, że zyskają jej aprobatę.

- Spryciarz. Inteligentny, trochę zadufany w sobie. – Jules zmrużyła oczy. – Nic się nie zmieniło w ciągu tych… ilu? Dwudziestu ośmiu lat?

- Mam trzydzieści pięć, nie czterdzieści.

- A wyglądasz starzej.

- Bardzo śmieszne. A ty jaka byłaś w wieku dwunastu lat?

Zamknięta w sobie, poraniona. Jules popatrzyła mu w oczy.

- Fantastyczna. Uwodzicielska. I taka pozostałam – oznajmiła. Nikt poza Kate nie znał jej przeszłości, nawet Tinsley i Kinga.

- Kłamczucha. Moim zdaniem twoje fantastyczne życie… trochę o nim poczytałem, kiedy Callum Ryder-White przemawiał… jest starannie wyreżyserowane. Chcesz uchodzić za osobę beztroską, która ma świat u stóp.

- Dlaczego tak uważasz? – spytała.

Wzruszył ramionami.

- Twoja nota biograficzna zawiera pełno takich słów jak: wędrowne, pasjonujące, swobodne, niefrasobliwe. Można odnieść wrażenie, że wiedziesz szczęśliwe i bezproblemowe życie. A to nieprawda.

Jakim cudem…? Była w równym stopniu zafascynowana jego wnikliwą analizą, co wystraszona.

- Zatem, Wielki Mędrcu, kim jestem? – Chciała, by zabrzmiało to ironicznie, ale nie miała pewności, czy jej się udało.

- Ludzie patrzą na twoją piękną twarz i zgrabną figurę, podziwiają energię oraz pogodę ducha, i myślą, że widzą prawdziwą Jules.

- Pytałam, kim twoim zdaniem jestem. Umiesz odpowiedzieć?

- Ilekroć patrzę ci w oczy, widzę kobietę, która przeszła piekło. Która ciągnie za sobą zbiornik z wodą na wypadek, gdyby znów ujrzała płomienie.

Zanim zdołała zareagować, Garrett podniósł do ust ich splecione dłonie.

- Dziękuję za taniec, Juliano-Jaliyah. Aha, i jeszcze jedno…

- Tak?

- Pójdziemy do łóżka. Raczej prędzej niż później. W dodatku na twoją prośbę.

I odszedł, zostawiając ją na skraju parkietu.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY