32,90 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 32,90 zł
Powieść nominowana do Międzynarodowego Bookera i National Book Award
Przełożyła Hanna Jankowska
Rok 1949, spieczona sierpniowym słońcem pustynia Negew blisko granicy z Egiptem. Izraelscy żołnierze, oczyszczający terytorium z Palestyńczyków, biorą do niewoli Beduinkę, gwałcą ją i zabijają. XXI wiek. Mieszkanka Ramallah, która natrafia w gazecie na artykuł o zbrodni sprzed lat, wyrusza do Negewu, chcąc dowiedzieć się, co dokładnie spotkało tamtą dziewczynę – prześladuje ją bowiem pewien „drobny szczegół” łączący jej życie z ówczesnymi wydarzeniami.
Drobny szczegół to medytacja nad mechanizmami przemocy, grozą wojny i pracą pamięci, przypominająca, że historię piszą zwycięzcy, a los ofiar objęty jest milczeniem, które jednak słowa zdolne są pochwycić.
W tej książce chodzi nie tyle o odkrycie prawdy czy zadośćuczynienie, ile o namysł nad powtarzającą się historią, nad przeszłością jako powracającą traumą. Według Shibli na doświadczenie okupacji składa się raczej poczucie długotrwałego osamotnienia aniżeli tragiczne momenty kryzysu.
„New York Review of Books”
Wyrafinowana, nieoczywista powieść o empatii i potrzebie naprawienia błędów.
„The Observer”
Gęsta, przenikliwa książka o tym, co znaczy żyć w obliczu przemocy.
„Los Angeles Review of Books”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 131
1
Wszystko tu było nieruchome oprócz fatamorgany. Wprawiała w bezgłośne drżenie rozległe nagie płaszczyzny ciągnące się jedna za drugą aż do nieba, palące słońce popołudnia niemal zacierało linię bladożółtych piaszczystych wzniesień. Jedynymi szczegółami, jakie dało się na nich wyróżnić, były ledwo widoczna granica, wijąca się chaotycznie po zboczach i pochyłościach, oraz wątłe cienie suchych zarośli ciernistego krwiściągu i kamieni na wzgórzach. Poza tym nie było nic, tylko ogromna przestrzeń jałowej pustyni Negew przytłoczonej sierpniowym skwarem.
I nie było w tej przestrzeni żadnych oznak życia poza dobiegającym z oddali szczekaniem psa i głosami żołnierzy rozbijających obóz. Dochodziły do jego uszu, kiedy z miejsca, które zajął na szczycie jednego ze wzgórz, obserwował przez lornetkę rozciągający się przed nim widok. Choć raziło go jaskrawe światło, uważnie podążał wzrokiem za wąskimi ścieżkami i zagłębieniami w piasku, zatrzymując od czasu do czasu spojrzenie i dłużej się im przyglądając. W końcu odjął lornetkę od oczu, włożył do futerału i pokonując opór zgęstniałego popołudniowego powietrza, skierował się do obozu.
Kiedy tu przybyli, zastali dwa baraki i resztki rozwalonej ściany trzeciego. Tylko tyle ocalało po zmasowanym ostrzale tego terenu na samym początku wojny. Teraz jednak obok dwóch baraków wznosił się namiot dowództwa oraz drugi, służący za stołówkę, i wszędzie słychać było odgłosy zbijania stelaży trzech namiotów, w których mieli zamieszkać żołnierze. Jego zastępca, starszy sierżant, który już na niego czekał, poinformował, że żołnierze usunęli z terenu obozu gruz i kamienie, a wyznaczona grupa naprawia okopy. Mężczyzna stwierdził w odpowiedzi, że trzeba skończyć wszystkie przygotowania, zanim zapadnie zmrok, po czym nakazał zawiadomić podoficerów, część kaprali i najbardziej doświadczonych żołnierzy, by natychmiast stawili się na odprawę w namiocie dowództwa.
Światło popołudniowego słońca wypełniło wejście do namiotu, przedostało się do środka i rozpostarło na piasku, uwydatniając zagłębienia zostawione w nim przez stopy żołnierzy. Na początku wyjaśnił, że ich głównym zadaniem podczas stacjonowania w tej okolicy, poza wytyczeniem granicy z Egiptem i pilnowaniem, by nikt się przez nią nie przedostał, będzie przeczesanie północno-zachodniej części Negewu i oczyszczenie jej z Arabów, którzy tu jeszcze przebywają. Ze źródeł lotnictwa wojskowego przyszły informacje o ich obecności w tym rejonie. Trzeba będzie codziennie patrolować teren i dokładnie go rozpoznać. Może to potrwać jakiś czas. W każdym razie pozostaną tutaj, dopóki nie zapewnią bezpieczeństwa w tej części Negewu. Oprócz tego będą codziennie odbywać ćwiczenia i manewry razem z resztą żołnierzy, żeby podszkolić się w walce w warunkach pustynnych i się do nich przyzwyczaić.
Słuchali go, śledząc ruchy, jakie wykonywał ręką nad rozłożoną mapą. Obóz wydawał się na niej czarną kropką, ledwo widoczną na dużym szarym trójkącie. Nikt nie skomentował tego, o czym była mowa, w namiocie na kilka chwil zapadła więc cisza. Dowódca podniósł wzrok znad mapy na skupione twarze żołnierzy, po których spływał pot, tak że błyszczały w świetle padającym od wejścia. Znów zaczął mówić, podkreślając, że mają wymagać od szeregowych, zwłaszcza tych, którzy niedawno dołączyli do oddziału, by dbali o sprzęt i mundury. Jeśli się okaże, że któremuś brakuje jakiejś części ekwipunku albo munduru, mają mu o tym bezpośrednio zameldować. I niech przypominają żołnierzom o obowiązku przestrzegania higieny osobistej i codziennym goleniu się. Zanim ogłosił koniec odprawy, polecił szoferowi, jednemu z sierżantów i dwóm kapralom, żeby się przygotowali, bo zaraz pojadą z nim na pierwszy patrol po okolicy.
Zanim wyruszyli, zaszedł do baraku, który wybrał sobie na kwaterę. Przeniósł swoje rzeczy, złożone przedtem przy wejściu, do kąta pomieszczenia, a potem wziął metalowy kanister, który miał w swoim bagażu, i nalał z niego wody do niewielkiej miski. Wyjął z wojskowego worka ręcznik, zmoczył go i starł pot z czoła. Potem znów zanurzył ręcznik w wodzie, zdjął koszulę i wytarł się pod pachami. Włożył koszulę, a kiedy skończył zapinać guziki, starannie wypłukał ręcznik i powiesił na gwoździu wbitym w ścianę. Następnie wyniósł miskę przed barak i wylał brudną wodę na piasek. Wrócił z naczyniem do środka, położył je w kącie obok reszty swoich rzeczy i wyszedł.
Szofer siedział już na swoim miejscu za kierownicą, a podoficerowie, którym kazał ze sobą jechać, stali wokół samochodu. Kiedy się do nich zbliżył, wsiedli i zajęli miejsca z tyłu, a on usiadł z przodu koło kierowcy. Ten poprawił się na siedzeniu, po czym sięgnął do stacyjki i uruchomił silnik, którego głośny warkot rozniósł się po otwartej przestrzeni.
Drogą między bladożółtymi wzgórzami otaczającymi ich ze wszystkich stron skierowali się na zachód. Za jeepem ciągnęły się gęste obłoki pyłu, który dobywał się spod opon i unosił wysoko, całkiem przesłaniając widok z tyłu. Piasek obsypał żołnierzy na tylnych siedzeniach, musieli zamknąć oczy i usta, żeby się im tam nie dostał. Fale pylistych obłoków o rozmaitych kształtach opadły dopiero wtedy, gdy pojazd znalazł się daleko, a głos silnika zupełnie ucichł. Piasek osiadł znów na zboczach wzgórz i częściowo zatarł dwie równoległe linie, które pozostawiły na nim koła samochodu.
Dojechali do linii demarkacyjnej z Egiptem i uważnie obejrzeli pas graniczny, ale nie znaleźli żadnych śladów świadczących o próbach jego naruszenia. Gdy słońce znalazło się nisko nad horyzontem, a upał i kurz dały się im we znaki, dowódca nakazał szoferowi wracać do obozu. Podczas tego rekonesansu nie natrafili w okolicy na żadną żywą istotę, choć raporty donosiły, że coś się tutaj dzieje.
Do obozu dotarli przed zmrokiem, ale błękit nieba od wschodniej strony prawie już zanikł w ciemności, na której tle słabo rozbłysło kilka gwiazd. Przygotowania nie dobiegły jeszcze końca, więc kiedy tylko wysiedli z jeepa, przykazał, że trzeba się ze wszystkim uporać, zanim zasiądą do kolacji. To dodało żołnierzom energii, widać było, że ich sylwetki w różnych zakątkach obozu poruszają się teraz żwawiej i szybciej.
Skierował się do swojego baraku, w którym zapadła już nieprzenikniona ciemność. Przez chwilę stał na środku, po czym wrócił do drzwi i otworzył je na oścież, żeby choć trochę rozproszyć panujący wewnątrz mrok. Zdjął z gwoździa ręcznik, który już całkiem wysechł, zwilżył go odrobiną wody nalanej prosto z kanistra i zaczął wycierać pot i pył z twarzy i rąk. Pochylił się znów nad swoimi bagażami, wziął lampę naftową, zdjął szkło i postawił ją na stole, ale knota nie zapalił, po czym wyszedł z baraku. Choć w środku przebywał tylko kilka minut, niebo przez ten czas usiało się gwiazdami, a mrok spowił całą okolicę, tak że wydać się mogło, iż noc zapadła w jednej chwili. Teraz sylwetki żołnierzy poruszały się wolniej, a ich głosy rozlegały się w czarnej jak węgiel nocy, którą przenikały promyki światła z lamp przedostające się przez otwory i szpary w ścianach namiotów.
Obszedł infrastrukturę obozu, żeby sprawdzić, jak postępują prace, zwłaszcza przy naprawie okopów i przygotowywaniu terenu pod ćwiczenia. Wszystko zdawało się przebiegać zgodnie z planem, tylko że minęła już ósma, a oni zazwyczaj punktualnie o tej godzinie zbierali się na kolację. Nie upłynęło jednak wiele czasu, gdy wszyscy skierowali się do głównego namiotu, gdzie zasiedli przy długich stołach.
Zaraz po posiłku poszedł do swojego baraku. Drogę oświetlały mu księżyc w pełni i gwiazdy rozsypane nad ciemną linią horyzontu. Przygotował się do snu, zgasił lampę i wyciągnął się na łóżku, odrzuciwszy nakrycie i całkiem odsłoniwszy ciało. W pomieszczeniu było nieznośnie gorąco, mimo to od razu zasnął. Dla wszystkich był to długi, znojny dzień: 9 sierpnia 1949 roku.
Książki, które ukazały się nakłademWydawnictwa Drzazgi:
Zyta Oryszyn, Najada
Barbara Woźniak, Niejedno
Unica Zürn, Trąby jerychońskie,przełożyły Małgorzata Łukasiewicz i Maryna Ochab
Eva Meijer, Zwierzęta mówią. W stronę demokracji międzygatunkowej,przełożyli Aleksandra Małecka i Miłosz Biedrzycki
Alberto Manguel, Pożegnanie z biblioteką. Elegia z dziesięciorgiem napomknień, przełożył Michał Tabaczyński
Olga Górska, Nie wszyscy pójdziemy do raju
Ariane Koch, Gość, przełożyła Zofia Sucharska
Inga Iwasiów, Późne życie
Caleb Azumah Nelson, Otwarte wody, przełożył Mariusz Gądek
Andrea Bajani, Jeśli zachowasz pamięć o grzechu, przełożył Tomasz Kwiecień