Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Duch Święty nadal działa z mocą w Kościele, a Jego działanie wydaje obfite owoce, jeśli jesteśmy skłonni otworzyć się na Jego odnawiającą moc. Dlatego jest ważne, aby każdy z nas Go poznał, nawiązał z Nim relację i poddał się Jego przewodnictwu.
Benedykt XVI, odwołując się do Augustynowego określenia Societas Spiritus, przypomina o nierozerwalnym związku między Duchem Chrystusa a Jego mistycznym Ciałem, którym jest Kościół. Związek ten nie jest tylko pewną abstrakcją, ale ma wymiar praktyczny. Człowiek otwierający się na Ducha dostrzega wspaniałą perspektywę, jaka się przed nim roztacza: perspektywę jedności, miłości oraz wolności.
Przyjście Ducha Świętego, Jego posłanie przez Ojca i Syna, jest uleczeniem katastrofy rozpadu społecznego. Duch Święty zostaje posłany do Kościoła, aby przynieść w świat nowy wymiar wspólnoty i komunikacji.
ks. prof. Robert J. Woźniak
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 116
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Duch Święty w nauczaniu Benedykta XVI
Homiletyczno-liturgiczna minidogmatyka z perspektywy tajemnicy Ducha Świętego
Prezentowany tu zbiór homilii i przemówień Benedykta XVI jest, w pewnej mierze, częściowym spełnieniem jego młodzieńczych aspiracji do napisania dogmatyki katolickiej. Jak wiadomo, marzenie to nie spełniło się w takim kształcie, w jakim było planowane1. Ratzinger wciąż obarczany był coraz to nowymi zadaniami w Kościele, od soborowego doradcy i eksperta aż do arcybiskupa Monachium, a potem prefekta Kongregacji Doktryny Wiary. Nie przestawał jednak pisać i tworzyć dobrych tekstów teologicznych, odpowiadających na potrzeby i wyzwania czasu. Kiedy został wybrany biskupem Rzymu, jego teologia przeszła niemal całkowicie w formę homiletyczną. To jednak nie pozbawiło jej systematycznego charakteru, czego dobitnym dowodem są teksty zebrane w niniejszej książce. Powstałe i wygłaszane z różnych okazji, stanowią zwartą całość, która daje systematyczny wgląd w rozumienie tajemnicy Ducha Świętego w myśli dziś już emerytowanego papieża Benedykta. Oczywiście nie są one kompletnym wykładem pneumatologii. Dotykają jednak najważniejszych motywów zawartych w chrześcijańskim wyznaniu wiary w trzecią osobę boską. Dzięki nim czytelnik zostaje wprowadzony w najważniejsze punkty Objawienia, które traktują o Duchu Świętym. Jednocześnie może zapoznać się z tradycyjnym sposobem ich interpretowania oraz zgłębić nauczanie Kościoła w tym zakresie.
Ciekawe w pneumatologii papieża Benedykta XVI jest to, że wykład prawd o Duchu Świętym wpisany jest w rytm liturgii Kościoła i jego świąt, szczególnie Pięćdziesiątnicy. Moment liturgiczny tej pneumatologii stwarza najwłaściwszą przestrzeń do nauczania o Duchu Świętym, która łączy słowo o Nim z celebracją Jego obecności w wierze, modlitwie i działaniu Kościoła. To wszystko sprawia, że niniejszy zbiór jest rzeczywiście pewnego rodzaju małym traktatem dogmatycznym o Duchu Świętym. Ale nie tylko.
Myślenie o Duchu Świętym nie jest bowiem możliwe w oderwaniu od innych tajemnic wiary. Zawarte w niniejszej książce teksty pokazują doskonale to, co określa się mianem związku tajemnic (nexus mysteriorum). Związek ten sprawia, że wszystkie prawdy wiary zazębiają się, łączą się ze sobą, z siebie wynikają, do siebie prowadzą i siebie nawzajem wyjaśniają. Stąd teksty papieskie tętnią całą gamą odniesień do Trójcy Świętej, stworzenia, człowieka, Kościoła, sakramentów, moralności chrześcijańskiej. Pożytek z ich lektury odniosą wszyscy, którzy chcą pogłębić rozumienie w zasadzie każdej prawdy wiary. Nie ulega wątpliwości, iż w tym względzie teksty zamieszczone w książce przypominają te, które powstawały w czasach ojców Kościoła. Bez podziału na traktaty, każda pisana wtedy książka dotyczyła całości wiary i życia Kościoła widzianego z jakiejś wybranej perspektywy. Dzięki temu teologia ojców odznaczała się daleko większą całościowością, organiczną integralnością, podczas gdy ta współczesna nam, często pozornie syntetyczna i całościowa, jest w istocie rzeczy podzielona, punktowa, zbyt kontekstualna. Homilie Benedykta tętnią duchem teologii patrystycznej: bez topienia się w oceanie pokawałkowanych analiz, prezentują wiarę w jej całości. Punktem jedności tematyki staje się tu tajemnica Ducha Świętego.
Co więcej, związek tajemnic w mistrzowskiej interpretacji Benedykta nie dotyczy jedynie wewnętrznego mikroświata wiary chrześcijańskiej, ale jego odniesienia do problemów świata we wszystkich wymiarach, jakie się nań składają. Benedykt jest wnikliwym obserwatorem i komentatorem współczesności. Jego interpretacje i diagnozy w tym względzie są tyleż trafne, co lapidarne. Takie ujęcie wyraża fundamentalne rozumienie prawd wiary przez Benedykta: są one formułami egzystencjalnymi, oświetlają ludzkie drogi życia, ludzkie dramaty, radości i smutki, są formułami niosącymi nadzieję. Jestem pewny, że gdyby planowana przez Ratzingera już w latach 60. dogmatyka ujrzała światło dzienne, byłaby ona egzystencjalną interpretacją wiary Kościoła, próbą wyjaśnienia prawd wiary Kościoła w perspektywie otwartej przez ludzkie doświadczenie życia.
Mamy tu zatem do czynienia z minitraktatem dogmatycznym o Duchu Świętym, którego teologiczna wartość nie tylko nie jest umniejszona przez homiletyczną formę i liturgiczną przestrzeń zastosowania, ale staje się dojrzałym projektem myślenia doktrynalnego. Właśnie dlatego twierdzę, iż zebrane tu teksty Benedykta w istocie rzeczy są nie tylko minipneumatologią, ale pewnego rodzaju całościowym wykładem wiary chrześcijańskiej, prawdziwą teologią dogmatyczną. Właśnie dlatego warto zwrócić uwagę na kilka najbardziej istotnych wątków doktrynalnych w prezentowanych tekstach papieskich, na ile zostają one wyrażone z perspektywy opisu dzieła Ducha Świętego.
Główne wątki doktrynalne wykładu pneumatologii
Prawda o osobie i dziele Ducha Świętego staje się najbardziej widoczna w perspektywie Jego miejsca i roli w wewnętrznym życiu Boga. Wypada zauważyć, iż papież odnosi się do tej trynitarnej tematyki z niezwykłą delikatnością i prostotą. Ogromny szacunek do tajemnicy i miłość do Boga stają się widoczne w samej formie jego wypowiedzi, w sposobie dobierania słów, w ogromnej delikatności formułowanych zdań. Bóg Ratzingera jest wspólnotą osób, której centrum jest miłość będąca w istocie rzeczy siecią wzajemnych odniesień. W tej wspólnocie trzecia z osób, Duch Święty, jest istotnie ważna. W Niej wyraża się cała miłość, jaka istnieje między Ojcem i Synem, wzajemność ich wzajemnego oddania. Wyjaśniając miejsce Ducha Świętego w tajemnicy Boga, Benedykt podąża śladami swojego największego mistrza myślenia teologicznego, Augustyna. To od niego czerpie główny rys swojej pneumatologii, którą buduje za Hippończykiem na rzeczywistości miłości. W Duchu Świętym wyraża się cała miłość, jaką darzą się odwiecznie Ojciec i Syn. Duch Święty jest miłością w osobie, osobą-miłością. Dlatego właśnie jedynie w spotkaniu z Duchem Świętym można zrozumieć Janowe stwierdzenia „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). To, co w Bogu najistotniejsze, ujawnia się w całej pełni i ostatecznie dzięki posłannictwu Ducha Świętego, które jest owocem życia Jezusa. Stąd będąc miłością osobową, odsłonięciem miłości istniejącej między Ojcem i Synem, jest Duch Święty również Duchem Prawdy. Dzięki niemu człowiek może zrozumieć prawdę o Bogu i prawdę o sobie samym naraz.
W takiej perspektywie ujawnia się zamierzona przez Boga istota Kościoła. Benedykt jest przekonany, iż Kościół zapowiedziany od samego początku dziejów przychodzi na świat, rodzi się w momencie zesłania Ducha Świętego. Kościół przynależy w szczególny sposób do misji Ducha Świętego. Właśnie dlatego jest wspólnotą, więzią, siecią siostrzano-braterskich relacji. Benedykt XVI wielokrotnie przypomina, iż Duch Święty jest duszą Kościoła. Oznacza to, że prawdziwe życie Kościoła pochodzi nie ze świata, ale od Boga-Ducha Świętego.
Płodność, efektywność działania Kościoła wyraża się w sakramentach. Homilie Benedykta kładą duży nacisk na podkreślenie faktu, iż moc Boga w Kościele dostępna jest dzięki Duchowi Świętemu właśnie w sakramentach. Wszystkie sakramenty pochodzą z tajemniczego działania trzeciej osoby boskiej i umacniają członków Kościoła do życia w braterskiej wspólnocie oraz do mężnego głoszenia Ewangelii. Ewangelizacyjna misja Kościoła zakorzeniona jest w sakramentalnym działaniu Ducha Świętego. To On pomaga chrześcijanom przezwyciężyć lęk i umacnia ich do mężnego wyznawania wiary i do dawania jej świadectwa.
Celem działania Ducha w Kościele i jego sakramentach jest zawsze człowiek, jego zbawienie, jego szczęście. Człowiek jest nosicielem Ducha Świętego, adresatem Jego działania. Przyjmując Jego działanie, doznaje wewnętrznej przemiany, jego życie otwiera się na modlitwę i staje się modlitwą. To Duch Święty zakorzenia ludzi w Kościele i kształtuje ich na podobieństwo Jezusa poprzez sakramenty i wynikającą z nich wzajemną miłość.
Świat i Duch Święty
Wykład prawdy o Duchu Świętym ma w homiliach Benedykta wymiar kontekstualny. Cechą papieskiego wykładu prawd wiary jest zdecydowane wpisanie ich treści w obecną sytuację świata. Jej podstawowe określenie czerpie Benedykt z tekstów biblijnych przeznaczonych w Lekcjonarzu mszalnym na dzień celebracji zesłania Ducha Świętego. Szczególne miejsce w pneumatologicznej interpretacji i diagnozie współczesnych procesów kulturowych i społecznych zajmuje metafora zaczerpnięta z biblijnej opowieści o wieży Babel. Treścią jej przekazu jest sytuacja chaosu społecznego opisana jako pomieszanie języków. Chodzi w niej o niemożliwość międzyludzkiego porozumienia. Pochodzi ona z próby odrzucenia Boga, stworzenia społeczeństwa ugruntowanego na sobie samym, społeczeństwa zajmującego miejsce Boga i roszczącego sobie absolutne prawo do samostanowienia. Taki projekt zawsze musi skończyć się katastrofą rozpadu społecznego.
Przyjście Ducha Świętego, Jego posłanie przez Ojca i Syna, jest uleczeniem tej katastrofy. Duch Święty zostaje posłany do Kościoła, aby przynieść w świat nowy wymiar wspólnoty i komunikacji. Będąc więzią miłości w Trójcy Świętej, staje się nią również w perspektywie międzyludzkiej. Duch Święty udzielony światu w darze prowadzi do integracji ludzkiej społeczności. Bóg nigdy nie jest siłą dezintegracji, lecz prawdziwej jedności, wspólnoty. Będąc miłością, tworzy wspólnotę ludzką, pozwala ludziom rozumieć się nawzajem. Projekt budowy świata bez Boga jest nieludzką utopią. Dar Ducha Świętego pokazuje natomiast, iż człowieczeństwo, także w swoim wspólnotowym wymiarze, jest dziełem Bożej miłości, którą przynosi nam Duch Święty. W takim myśleniu Benedykta jego pneumatologicznie wyrażona dogmatyka staje się prawdziwą wizją społeczeństwa i polityki. Warto przyswoić sobie tę lekcję emerytowanego papieża z Niemiec.
Robert J. Woźniak
24 marca 2021
Kraków
1Zob. P. Seewald, Benedikt XVI. Ein Leben, Droemer HC, München 2020, s. 441–442.
Święto stworzenia
Drodzy Bracia i Siostry!
Naprawdę bardzo licznie zgromadziliście się tego wieczoru na placu św. Piotra, w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Dziękuję wam z całego serca. Wywodzicie się z wielu narodów i kultur, tutaj zaś reprezentujecie wszystkich członków ruchów kościelnych i nowych wspólnot, którzy duchowo gromadzą się wokół Następcy Piotra, aby głosić, że wiara w Jezusa Chrystusa jest źródłem radości, i umocnić wolę pozostania Jego wiernymi uczniami w naszej epoce. Dziękuję wam za przybycie i każdego z was serdecznie witam. W pierwszej kolejności serdecznie pozdrawiam księży kardynałów, czcigodnych braci w biskupstwie i kapłaństwie, zakonników i zakonnice. Witam osoby kierujące waszymi licznymi wspólnotami kościelnymi, które ukazują, jak żywe jest działanie Ducha Świętego w Ludzie Bożym. Witam tych, którzy przygotowali to niezwykłe wydarzenie, zwłaszcza pracowników Papieskiej Rady ds. Świeckich, a wśród nich jej sekretarza biskupa Josefa Clemensa2i przewodniczącego arcybiskupa Stanisława Ryłkę3, któremu dziękuję za serdeczne słowa, jakie skierował do mnie na początku liturgii nieszporów. Ze wzruszeniem wspominamy podobne spotkanie na tym placu 30 maja 1998 r., w którym uczestniczył umiłowany Ojciec Święty Jan Paweł II. Ten wielki ewangelizator naszej epoki towarzyszył wam w drodze i prowadził was przez wszystkie lata swego pontyfikatu; wielokrotnie mówił, że wasze stowarzyszenia i wspólnoty są „opatrznościowe”, przede wszystkim dlatego, że Duch uświęcający posługuje się nimi, aby rozbudzać wiarę w sercach licznych chrześcijan i sprawiać, by na nowo odkrywali powołanie otrzymane na chrzcie, i pomaga im być świadkami nadziei, napełnionymi ogniem miłości, który jest właśnie darem Ducha Świętego.
O Stworzycielu Duchu, przyjdź
Dzisiaj, w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego, stawiamy sobie pytanie: kim albo czym jest Duch Święty? Jak możemy Go rozpoznać? W jaki sposób idziemy ku Niemu, a On przychodzi do nas? Czego dokonuje? Pierwszą odpowiedź przynosi nam wspaniały hymn Kościoła na Pięćdziesiątnicę, którym rozpoczęliśmy nieszpory: Veni, Creator Spiritus… – O Stworzycielu Duchu, przyjdź… Hymn nawiązuje tutaj do pierwszych wersetów Biblii, które w sposób obrazowy opisują stworzenie wszechświata. Jest tam przede wszystkim powiedziane, że nad bezładem, nad bezmiarem wód unosił się Duch Pański. Świat, w którym żyjemy, jest dziełem Ducha Stworzyciela. Pięćdziesiątnica nie jest tylko początkiem Kościoła i tym samym jego szczególnym świętem; Pięćdziesiątnica jest także świętem stworzenia. Świat nie istnieje sam z siebie; bierze początek ze stwórczego Ducha Bożego, ze stwórczego Słowa Bożego. Dlatego jest też odzwierciedleniem Bożej mądrości. Jej rozległość i wszechogarniająca logika jej praw pozwala pośrednio dowiedzieć się czegoś o Bożym Duchu Stworzycielu. Wzbudza w nas bojaźń i podziw. Bowiem ten, kto – jak chrześcijanie – wierzy w Ducha Stworzyciela, zdaje sobie sprawę z tego, że nie wolno nam używać i nadużywać świata i materii, tak jakby były to przedmioty zależne tylko od naszego działania i naszej woli; że powinniśmy traktować stworzenie jako dar, który został nam powierzony nie na zniszczenie, ale po to, by stał się ogrodem Bożym, a przez to ogrodem człowieka. Wielorakie formy złego korzystania z ziemi, jakie dziś widzimy, powodują, że dobiega nas jak gdyby bolesny jęk stworzenia, o którym mówi św. Paweł (Rz 8,22). Zaczynamy rozumieć słowa Apostoła o tym, że stworzenie niecierpliwie oczekuje objawienia się synów Bożych, aby dostąpić wyzwolenia i zajaśnieć pełnią blasku.
Drodzy przyjaciele, my chcemy być synami Bożymi, jakich oczekuje stworzenie, i możemy nimi być, ponieważ w chrzcie Bóg uczynił nas takimi. Tak, stworzenie i historia czekają na nas, czekają na ludzi, którzy będą naprawdę dziećmi Bożymi i będą odpowiednio do tego postępować. Gdy patrzymy na historię, widzimy, jak bujnie mogło się rozwijać stworzenie wokół klasztorów, jak dzięki przebudzeniu się w sercach ludzi Ducha Bożego zajaśniał na nowo blask Ducha Stworzyciela także nad ziemią – poprzednio przysłonięty, a czasem wręcz zgaszony przez barbarzyńską żądzę władzy człowieka. To samo wydarzyło się także wokół św. Franciszka z Asyżu – i dzieje się wszędzie, gdzie Duch Boży dociera do ludzkich serc – ten Duch, którego nasz hymn określa jako światło, miłość i moc. Znaleźliśmy zatem pierwszą odpowiedź na pytanie, czym jest Duch Święty, czego dokonuje i jak możemy Go rozpoznać. On wychodzi nam na spotkanie poprzez stworzenie i jego piękno. Jednakże dobre stworzenie Boże zostało w ciągu ludzkich dziejów pokryte grubą warstwą brudu, która utrudnia, jeśli wręcz nie uniemożliwia dostrzeżenie w nim odblasku Stwórcy – chociaż gdy podziwiamy zachód słońca nad morzem, gdy wędrujemy po górach albo widzimy rozkwitający kwiat, wciąż na nowo budzi się w nas, jak gdyby odruchowo, świadomość istnienia Stwórcy.
Wewnętrzne życie Boga
Ale Duch Stworzyciel przybywa nam z pomocą. Wszedł w dzieje i dzięki temu przemawia do nas w nowy sposób. W Jezusie Chrystusie sam Bóg stał się człowiekiem, pozwolił nam – by tak rzec – spojrzeć na wewnętrzne życie samego Boga. I odkrywamy tu coś zupełnie nieoczekiwanego: w Bogu istnieje „Ja” i „Ty”. Tajemniczy Bóg nie jest nieskończoną samotnością, ale wydarzeniem miłości. Jeżeli, gdy spoglądamy na rzeczywistość stworzoną, wydaje się nam, że możemy dostrzec niejako Ducha Stworzyciela, samego Boga, obecnego w niej jako twórcza matematyka, jako moc, która kształtuje prawa rządzące światem i ich porządek, ale także jako jego piękno – teraz dowiadujemy się, że Duch Stworzyciel ma serce. Jest Miłością. Istnieje Syn, który rozmawia z Ojcem. I obaj są jednym w Duchu, będącym jak gdyby sferą wzajemnego daru i miłości, która czyni z Nich jedynego Boga. Ta jedność miłości, którą jest Bóg, jest jednością o wiele bardziej doskonałą od jedności najmniejszej niepodzielnej cząsteczki. Tylko Bóg w Trójcy jest jedynym Bogiem.
Za sprawą Jezusa niejako spoglądamy na wewnętrzne życie Boga. Jan w swojej ewangelii ujmuje to następująco: „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18). Ale Jezus nie tylko pozwolił nam spojrzeć na wewnętrzne życie Boga; w Nim Bóg wyszedł niejako ze swego życia, aby spotkać się z nami. Dokonuje się to nade wszystko w Jego życiu, męce, śmierci i zmartwychwstaniu; w Jego słowie. Ale Jezus nie ogranicza się do wyjścia nam na spotkanie. Chce czegoś więcej. Chce zjednoczenia. Takie jest znaczenie obrazu uczty i zaślubin. Mamy nie tylko wiedzieć coś o Nim, ale za Jego pośrednictwem mamy zostać przyciągnięci do Boga. Dlatego On musi umrzeć i zmartwychwstać. Bo teraz nie znajduje się już w określonym miejscu, lecz Jego Duch, Duch Święty, promieniuje z Niego i wnika do naszych serc, łącząc nas z samym Jezusem i z Ojcem – z Bogiem w Trójcy Jedynym.
Dar życia w obfitości
Oto czym jest Pięćdziesiątnica: Jezus, a za Jego pośrednictwem sam Bóg, przychodzi do nas i przyciąga nas ku sobie: „Posyła Ducha Świętego” – tak mówi Biblia. Jaki jest tego skutek? Chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na dwa aspekty: Duch Święty, przez którego Bóg przychodzi do nas, przynosi nam życie i wolność. Przyjrzyjmy się tym dwóm kwestiom nieco bliżej. „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie, i miały je w obfitości” (J 10,10) – mówi Jezusw Ewangelii św. Jana. Życie i wolność to wartości, których wszyscy pragniemy. Ale cóż to oznacza – gdzie i jak możemy znaleźć „życie”? Sądzę, że ogromna większość ludzi bezrefleksyjnie przyjmuje koncepcję życia syna marnotrawnego z Ewangelii. Zażądał on swojej części majątku i czuł się wolny, chciał wreszcie żyć bez brzemienia domowych obowiązków, chciał tylko żyć. Brać z życia wszystko, co może ono ofiarować. Cieszyć się nim w pełni – żyć, tylko żyć, upoić się obfitością życia, nie stracić niczego, co jest w nim cenne. Skutek jest taki, że kończy jako pasterz świń i nawet im zazdrości – bo tak puste i tak bezużyteczne stało się jego życie. Bezużyteczna okazała się także jego wolność. Czyż nie dzieje się tak również dzisiaj? Kiedy chcemy po prostu być panami życia, staje się ono coraz bardziej puste i ubogie; często wtedy szuka się ratunku w narkotykach, w wielkiej iluzji. I pojawia się wątpliwość, czy w ostatecznym rozrachunku życie rzeczywiście jest dobrem. Nie, w taki sposób nie znajdujemy życia.
Słowa Jezusa o życiu w obfitości należą do mowy o Dobrym Pasterzu. Wpisują się w dwojaki kontekst. O pasterzu Jezus mówi, że oddaje on własne życie: „Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję” (J 10,18). Życie znajduje tylko ten, kto je ofiarowuje; nie znajduje się go, próbując nim zawładnąć. Tego musimy nauczyć się od Chrystusa; tego uczy nas Duch Święty, który jest czystym darem, jest dawaniem się Boga. Im bardziej daje ktoś życie za innych, za samo dobro, tym obficiej płynie rzeka życia. Chrystus mówi nam też, że życie rozkwita wówczas, gdy idziemy za pasterzem, który zna pastwisko – miejsca, gdzie biją źródła życia. Znajdujemy życie w komunii z Tym, który jest uosobionym życiem – w komunii z żyjącym Bogiem, w którą wprowadza nas Duch Święty, nazywany w hymnie z Nieszporów „fons vivus – źródłem żywym”. Pastwisko, gdzie tryskają źródła życia, to słowo Boże, które znajdujemy w Piśmie Świętym, w wierze Kościoła. Pastwiskiem jest sam Bóg, którego uczymy się poznawać we wspólnocie wiary dzięki mocy Ducha Świętego.
Drodzy przyjaciele, ruchy narodziły się właśnie z pragnienia prawdziwego życia; są to ruchy służące życiu w każdym aspekcie. Tam gdzie nie tryska już prawdziwe źródło życia, gdzie człowiek tylko przywłaszcza sobie życie, zamiast je ofiarowywać – tam powstaje także zagrożenie dla życia innych; tam ludzie gotowi są odrzucić bezbronne życie, jeszcze nienarodzone, bo ono wydaje się odbierać przestrzeń ich własnemu życiu. Jeśli chcemy bronić życia, musimy przede wszystkim odnaleźć źródło życia; samo życie musi zatem wyłonić się na nowo z całym swoim pięknem i wspaniałością; musimy pozwolić, aby ożywiał nas Duch Święty, stwórcze źródło życia.
Wolność dzieci Bożych
Tematu wolności dotknęliśmy już przed chwilą. W opowiadaniu o odejściu syna marnotrawnego łączą się bowiem temat życia i temat wolności. Syn pragnie życia i dlatego chce być całkowicie wolny. Być wolnym znaczy – według tej koncepcji – móc robić wszystko, co się chce; nie musieć dostosowywać się do żadnych kryteriów, które są poza czy ponad mną samym. Iść wyłącznie za własnym pragnieniem i wolą. Kto tak żyje, prędko zderzy się z kimś innym, kto chce żyć w taki sam sposób. Nieuniknionym rezultatem tej egoistycznej koncepcji wolności jest przemoc, wzajemne niszczenie wolności i życia. Pismo Święte natomiast łączy pojęcie wolności z pojęciem synostwa. Święty Paweł powiada: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz 8,15). Co to oznacza? Apostoł Narodów nawiązuje do systemu społecznego świata starożytnego, w którym istnieli niewolnicy: nie posiadali oni żadnej własności, nie interesowało ich zatem, czy sprawy toczą się właściwym torem. Część społeczeństwa stanowili synowie, którzy byli zarazem dziedzicami, troszczyli się więc o zachowanie swojej własności i dobre nią zarządzanie bądź o utrzymanie państwa. Byli wolni, a zatem ponosili także odpowiedzialność. Niezależnie od tła socjologicznego tamtej epoki pozostaje zawsze w mocy zasada: wolność i odpowiedzialność idą w parze. Prawdziwa wolność objawia się przez odpowiedzialność, przez sposób działania, który wyraża przyjęcie współodpowiedzialności za świat, za samych siebie i za innych. Wolny jest syn, do którego należy własność i który ze względu na to nie pozwala jej niszczyć. Jednak wszystkie rodzaje odpowiedzialności doczesnej, o których mówiliśmy, są tylko cząstkowe, dotyczą określonej dziedziny, określonego państwa itp. Duch Święty natomiast czyni nas synami i córkami Bożymi. Włącza nas w odpowiedzialność samego Boga za Jego świat i za całą ludzkość. Uczy nas patrzeć na świat, na innych i na samych siebie oczyma Boga. Nie czynimy dobra jako niewolnicy, którzy nie są wolni, aby postępować inaczej, ale czynimy je, ponieważ osobiście ponosimy odpowiedzialność za świat; ponieważ kochamy prawdę i dobro, ponieważ kochamy samego Boga, a więc także Jego stworzenia. Oto prawdziwa wolność, do której chce nas doprowadzić Duch Święty. Ruchy kościelne chcą i powinny być szkołami wolności – wolności prawdziwej. W nich chcemy się uczyć tej prawdziwej wolności – nie wolności niewolników, w której celem jest odkrojenie dla siebie części należącego do wszystkich tortu, nie bacząc, że potem zabraknie go dla innych. My pragniemy wolności wielkiej i prawdziwej, wolności dziedziców, wolności dzieci Bożych. W naszym świecie, pełnym pozornych wolności, które niszczą środowisko i człowieka, chcemy – mocą Ducha Świętego – uczyć się razem prawdziwej wolności; budować szkoły wolności; życiem udowadniać innym, że jesteśmy wolni, i ukazywać, jak pięknie jest być naprawdę wolnymi dzięki prawdziwej wolności dzieci Bożych.
Dar jedności
Duch Święty, dając życie i wolność, daje także jedność. Te trzy dary są nierozdzielne. Pozwólcie mi jeszcze powiedzieć kilka słów o jedności. Pomocne w jej zrozumieniu może być zdanie, które na pierwszy rzut oka wydaje się raczej oddalać nas od niej. Jezus mówi do Nikodema, który w poszukiwaniu prawdy przychodzi nocą do Niego ze swoimi pytaniami: „Duch wieje tam, gdzie chce” (por. J 3,8). Ale wola Ducha nie jest samowolą. Jest wolą prawdy i dobra. Dlatego nie wieje gdziekolwiek, zwracając się raz w tę, a raz w tamtą stronę; Jego tchnienie nie rozprasza nas, ale gromadzi, ponieważ prawda i miłość jednoczą. Duch Święty jest Duchem Jezusa Chrystusa, jest Duchem jednoczącym Ojca z Synem w miłości, którą w jedynym Bogu daruje i przyjmuje. Jednoczy nas tak dalece, że św. Paweł mógł powiedzieć: „wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Jezusie Chrystusie” (Ga 3,28). Duch Święty swoim tchnieniem popycha nas ku Chrystusowi. Duch Święty działa cieleśnie, nie tylko subiektywnie, „duchowo”. Zmartwychwstały Chrystus mówi do uczniów, którzy sądzą, że jest On jedynie „duchem”: „To Ja jestem! Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam” (Łk 24,39). Odnosi się to do Chrystusa zmartwychwstałego w każdej epoce dziejów. Zmartwychwstały Chrystus nie jest zjawą, nie jest jedynie duchem, myślą, ideą. Jest nadal Chrystusem Wcielonym – zmartwychwstał Ten, który przyjął nasze ciało i nadal buduje swoje Ciało, czyni z nas swoje Ciało. Duch wieje tam, gdzie chce, a Jego wolą jest rzeczywista jedność, która wychodzi światu na spotkanie i go przemienia.
Wszyscy tworzymy jedno Ciało Chrystusa
W Liście do Efezjan św. Paweł mówi nam, że Ciało Chrystusa, którym jest Kościół, zespolone jest umacniającymi je więzami (por. Ef 4,16), i nawet je wymienia: są nimi apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze i nauczyciele (por Ef 4,12). Widzimy tutaj, że dary Ducha są wielorakie. Gdy patrzymy na historię, gdy patrzymy na to dzisiejsze zgromadzenie tutaj, na placu św. Piotra, spostrzegamy, że wzbudza On wciąż nowe dary; widzimy, jak rozmaite są części Ciała, które On tworzy, i jak wciąż na nowo działa On na sposób cielesny. Jednakże wielość jest w Nim zespolona z jednością. On wieje tam, gdzie chce. Czyni to w sposób niespodziewany, w nieoczekiwanych miejscach i w formach, jakich wcześniej nikt sobie nie wyobrażał. A jakże różnorodne i jakże cielesne jest Jego działanie! Także tutaj wielokształtność i jedność