Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 126
Rok wydania: 2013
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta książka jest tania.
KUPUJ LEGALNIE.
NIE KOPIUJ!
o. Józef Kozłowski SJ
DUCH ŚWIĘTY
W DZIAŁANIU
Za pozwoleniem
przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej
Towarzystwa Jezusowego o. Floriana Pełki SJ
Ldz. 92/265 z 25 sierpnia 1993 r.
Nihil obstat
ks. dr Andrzej Perzyński Cenzor
Imprimatur
+ Władysław Ziółek Arcybiskup £ódzki
Kuria Biskupia Archidiecezji £ódzkiej
L.dz. 1268/93, z 20 września 1993 r.
Książka nie zawiera błędów teologicznych
Redakcja
M. Barbara Libiszowska
Korekta
Magdalena Myjak
Grafika
Bogumiła Dziedzic
© by Mocni w Duchu
ISBN978-83-61803-16-4
Mocni w Duchu – Centrum
90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60
tel. 42 288 11 53
mocni.centrum@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl
Zamówienia
tel. 42 288 11 57, 797 907 257
mocni.wydawnictwo@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl/sklep
WSTĘP
„Ukochałem cię odwieczną miłością. Dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (Jer 31, 3) – słowa te streszczają wspaniały plan zbawienia, jaki ma Bóg względem każdej osoby ludzkiej. Skierowane są jako obietnica do każdego bez wyjątku. Każdy człowiek został zaplanowany i umiłowany przez Boga. Dla każdego Bóg Ojciec przygotował mieszkanie. Każdemu człowiekowi Jezus chce otworzyć swoje serce, aby znalazł w Nim drogocenne dary miłości.
Pierwszym czynem miłości ze strony Boga względem człowieka było stworzenie go na swój własny obraz i podobieństwo. Duch, który unosił się nad bezmiarem wód – jak czytamy w Księdze Rodzaju – zamienił bezład i pustkowie w środowisko, w którym mogła zamieszkać pierwsza para ludzi. Stworzeni z miłości i dla miłości, cieszyli się pełnią darów Bożych. Świat, w którym przyszło im żyć, był po prostu dobry – tak jak wszystko, co stworzył wszechmogący i miłujący Bóg. Ręce Stwórcy okazały się pełne darów: ludzie otrzymali całą ziemię w posiadanie wraz z nakazem uczynienia jej sobie poddanej. Największym jednak darem, jaki posiadali, była odczuwalna bliskość Tego, który ich stworzył. Różnica między tamtym stanem pierwotnej niewinności, opisanym w pierwszej księdze Biblii a dzisiejszym obrazem świata znajduje swoje wyjaśnienie w tym, co święty Paweł nazywa „tajemnicą bezbożności” (2 Tes 2, 7). Tłumaczy, że śmierć weszła na świat za sprawą diabła, poprzez grzech (Rz 5, 12). Pierwsi ludzie zostali zwiedzeni fałszywą obietnicą dorównania doskonałości Bożej. Ich miłość miała być poddana próbie. Każda autentyczna miłość zostaje poddana próbie. Przedmiotem próby było zaufanie do Boga iwierność Jego przykazaniu. Spośród wielu drzew ogrodu tylko jedno miało zakazane owoce. Wąż –symbol szatana – przedstawił ów zakaz jako coś, co niesprawiedliwie ogranicza wolność. Wten sposób zły duch zasiał w ludzkich sercach nieufność do Boga. Został w nich zamazany obraz Stwórcy jako dawcy darów. Ewa iAdam uwierzyli kłamstwu diabłaipopełniając grzech,świadomie odwrócili się od Bożego prawa. Od tej chwili ich stan niewinności iwolności wmiłowaniu zamienił się wlęk, niepokój istrach przed Bogiem, niepewność ludzkiego istnienia. Zaczęli wzajemnie się oskarżać. Na świecie rozlał się grzech, anienawiść zaczęła zbierać swoje żniwo. Człowiek spętany kajdanami grzechu przestał rozumieć Stwórcę, przestał kochać drugiego człowieka. Nie potrafił zrozumieć nawet samego siebie.
Bóg nie pozostawił jednak człowieka pod władząśmierci i szatana. Już w chwili wydania sprawiedliwego wyroku za popełniony grzech, zapowiedział zwycięstwo nad kusicielem, które miało się dokonać za sprawą potomka niewiasty. Przez wiele lat ludzkość była przygotowywana do przyjęcia daru zbawienia, jakie miało zostać ludziom ofiarowane w Jezusie Chrystusie. Zanim jeszcze nastąpiło wcielenie Syna Bożego, Bóg dawał liczne dowody na to, że kocha ludzi. Wybrał sobie naród spośród ludów ziemi, z którym związał tajemnicę przymierza. Wielokrotnie zawierał przymierze z ludźmi, aby ich ochraniać. Gdy je łamali, pouczał ich przez proroków, wzywając do powrotu z grzesznej drogi. Wyprowadzenie Izraelitów z niewoli egipskiej było obrazem zmartwychwstania Chrystusa i uwolnienia chrześcijan z niewoli grzechu. Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg do ludzi przez proroków, a w czasach ostatecznych przemówił do nas przez Syna (Hbr 1, 1-2). W śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa wszyscy otrzymali możliwość powrotu do przyjaźni z Bogiem. Bóg, bogaty w miłosierdzie, zaczął nawoływać przez Jezusa swoich marnotrawnych synów do powrotu do domu. Zapragnął także nauczyć ich żyć życiem dzieci Bożych.
Historia zbawienia – czyli inaczej mówiąc historia dialogu Boga z ludźmi – ukryta jest w historii powszechnej. Dziś także Chrystus poprzez swojego Ducha jest obecny w świecie i działa: naucza, uzdrawia, uwalnia od zła, prowadzi do odkrycia prawdy. Działalność Chrystusa żyjącego w Kościele i posyłającego Ducha ma na celu doprowadzenie ludzi do zbawienia. Każdy człowiek jest wezwany po imieniu. „Przyjdźcie, wszystko jest gotowe!” (Mt 22, 4) – czytamy w Ewangelii. Bóg jest gotowy przyjąć człowieka, ale czy człowiek jest gotowy przyjść, a właściwie powrócić do Boga? Może się zdarzyć, że człowiek, zapatrzony w siebie, już nie chce zrezygnować ze swoich własnych planów i osiągnięć, zadawalając się tym, kim jest i co posiada. A może boi się Boga, nie zna atmosfery domu Ojca, który tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne? Bywa i tak, że szlak powrotu jest zatarty, a droga wydaje się odległa i pełna przeszkód. Inni znów żyją w domu Ojca nie jako dzieci, ale jako synowie mający mentalność niewolników. Nie znając Boga, uważają Go tylko za źródło zakazów i ograniczeń.
Wtych wszystkich sytuacjach przychodzi na pomoc ludzkiej słabości Duch Święty, który pragnie doprowadzić każdego człowieka do spotkania z Bogiem i poddania się Jego kierownictwu. Na przeszkodzie temu pragnieniu Serca Bożego staje ludzka ułomność, gnuśność, czasem zatwardziałość czy wręcz nieufność. Książka ta jest świadectwem o tym, jak Duch Święty okazuje się większy od wszelkich ludzkich ograniczeń. Jest próbą oświetlenia ludzkiej rzeczywistości światłem zaczerpniętym od Dawcy Światłości. Jest wreszcie oddaniem chwały Temu, który tak często bywa niedostrzegany i niedoceniany, choć zawsze jest pierwszym Dawcą wszelkiego dobra.
1. SPOTKANIE Z ODWIECZNYM PANEM
Duch Boży działa dla wspólnego dobra. Ujawnia to dobro, które jest zakryte iobjawia jego charakter służebny wobec tajemnicy zbawienia człowieka wChrystusie. Jego dziełem jest ukazywanie Zmartwychwstałego Pana.
Odwołuje się w człowieku do jego władz naturalnych i nadprzyrodzonych. Potrafi wchodzić w dialog z sumieniem człowieka, będąc źródłem zdolności rozpoznania dobra i zła. Ukierunkowuje osobę na prawdę Objawienia Bożego. Działa w duchu ludzkim jako Ktoś zatroskany i czuwający, znając wewnętrzny charakter człowieka i jego cel. Jest światłością serca ludzkiego i jego natchnieniem do poznania całej prawdy o sobie oraz o Tym, który jest od początku. Wylany na całą ludzkość, przenika wszystkich ludzi tej ziemi.
Prowadzi dzieło zbawienia człowieka z uszanowaniem jego wolności i poszukiwań. Jest bardzo wyrozumiały dla błądzenia człowieka i różnorakich sposobów odkrywania przezeń prawdy, przybierających nieraz postać całych systemów religijnych. Nie lekceważy boskich atrybutów w dziele stworzenia, a z drugiej strony nie zatrzymuje się na ich ukazywaniu. Za ich pomocą prowadzi człowieka do odkrycia osobowej obecności Boga, zdolnej odpowiedzieć na aspiracje i pragnienia serca osoby ludzkiej. Nie chce, aby oczekiwanie człowieka na wypełnienie ludzkiego bytowania oraz pragnienie przeżycia własnego życia w szczęściu i miłości było niespełnione. On raczej jest u źródeł tych pragnień, przychodząc jako Boski Ożywiciel, ukazując miłość Boga i jej wypełnienie się w osobie Jezusa Chrystusa, Syna Ojca Przedwiecznego.
Każdy człowiek staje wobec wyboru uznania tej miłości lub też jej przemilczenia. Może doświadczyć wewnętrznego zamętu, zaniepokojony nową jakością, jaka pojawia się w jego życiu. Po świadomym przywołaniu Ducha Świętego ujawnia się bowiem realna nowość życia, którą staje się odmienne od dotychczasowego sposobu doświadczania istnienia. Uświadomienie sobie przez człowieka tej nowości dokonuje się powoli i wymaga od niego uznania owego ożywczego Tchnienia. Nie obywa się to bez wewnętrznego napięcia i lęku o przyszłość. Przeciwko wewnętrznemu zaufaniu występuje w każdym skłonność do zbytniego polegania na przyzwyczajeniach oraz działanie ducha złego, który z reguły występuje przeciwko wszystkiemu, co pozwala człowiekowi żyć w Jezusie Chrystusie. Gdy człowiek przekona się do całkowitego przylgnięcia sercem do Bożej miłości, wówczas odczuje w swej duszy przyniesione jej przez Ducha uciszenie i głęboki pokój, choćby nawet na początku musiał pokonać nieufność. Radość i pokój stają się udziałem tych, którzy odnaleźli w swoim życiu Pana.
Duch Boży, jako główny działający, pozostaje w ukryciu, inspirując nieprzerwanie człowieka, aby poznawszy Jezusa, nie zaprzestał Go słuchać. Gdy człowiek rzeczywiście to czyni, wówczas Duch oświeca tak dalece, że odkrywa nowość poznawanego przez siebie życia. Widzi siebie w prawdzie, zaś jego serce wyrywa się ku dziękczynieniu i uwielbieniu.
Proces wzrostu wChrystusie – Winnym Krzewie – zakłada od swego początku działanie Ducha Świętego. Ten zaś rozpoczyna swoją działalność wczłowieku od przekonania go okonieczności uznania osoby ludzkiej jako takiej.
Przyjęcie siebie samego jako daru Boga wiąże się z wypowiedzeniem Bogu „Tak!”, obejmującego wszystko, czym się jest i co się przeżywa. Bardzo często taka bezwarunkowa zgoda poprzedzona jest w życiu ludzkim wieloma utrapieniami i przeciwnościami. Duch Święty jednak szanuje wolność człowieka i towarzysząc mu w drodze, powoli tłumaczy Pisma, sprawiając, że jego serce zaczyna pałać i prowadzi ku uznaniu obecności Zmartwychwstałego Jezusa. Duch działa nie tylko we wnętrzu człowieka, ale także poprzez innych ludzi; działa poprzez zdarzenia i okoliczności życia. Poprzez przebieg wydarzeń pragnie zasugerować danej osobie, że nie ma do czynienia z jakimiś mało znaczącymi i niepowiązanymi ze sobą faktami, ale że w przeżywanej sekwencji wydarzeń tkwi pewne pouczenie i głębszy sens. Innymi słowy – uczy rozpoznawania znaków czasu. Bóg zaczyna przemawiać do człowieka, odwołując się do duchowych stanów, jakie on przeżywa i jakich doświadcza.
Choćświatło Ducha przychodzi zzewnątrz, to jednak ma potwierdzenie woczekiwaniach idoznaniach osoby, która szuka swego wypełnienia. Na takie poszukiwania poprzez doświadczenie własnego cierpienia wskazuje świadectwo Jolanty. Przedstawia ono zmagania człowieka wswojej nadziei bycia przy Bogu. Ukazuje odkrycie Ducha Świętego jako tego, który będąc obecny wtrudnościach, prowadzi ukryty dialog wludzkiej duszy; wskazuje na brak zawierzenia ze strony człowieka jako przyczynę rozłąki zBogiem. Przygotowuje także do oddania się Jezusowi w wielkim zaufaniu. Ze strony Boga odpowiedzią na oddanie się człowieka jest wielka radość i pokój duszy:
Po raz pierwszy z Odnową w Duchu Świętym zetknęłam się w ubiegłym roku, gdy w pewien czerwcowy wieczór zostałam jakby przyciągnięta do tutejszego kościoła. Po Mszy świętej dla jednej z grup Odnowy ojciec Józef mówił o swojej książce. Kupiłam ją i zabrałam ze sobą na urlop. Na początku lipca nastąpił nawrót choroby kręgosłupa, która trwała już od ponad roku. Miałam silne bóle, nie mogłam chodzić i dlatego leżąc czytałam książkę „Z grzechu do wolności” – a ściślej mówiąc, rozważałam rozdział po rozdziale, wczytując się w każde jej zdanie. Końcowe rozdziały przybliżyły mi bardzo Ducha Świętego, który dotąd był dla mnie jedynie trzecią Osobą Trójcy Świętej. Powoli zaczęłam pojmować, że nieobecność Ducha Świętego w moim życiu sprawia, że cierpienie, które przeżywam przytłacza mnie; że właśnie przez to brak mi wewnętrznej radości. Czytana książka stała się dla mnie znakiem nadziei.
W sierpniu, po powrocie do domu i po kolejnym wypadnięciu dysku, zdecydowałam się na operację kręgosłupa, którą już wcześniej sugerowali lekarze. Wracając od neurochirurga taksówką, poprosiłam kierowcę o ostrożną jazdę. Kiedy spytał dlaczego, wyjaśniłam mu przyczyny mojej prośby i wtedy okazało się, że on także kiedyś przechodził ciężką dyskopatię, ale od ośmiu lat jest już zdrowy. Zapytałam z zainteresowaniem, kto go wyleczył i po chwili milczenia usłyszałam odpowiedź: „Pan Bóg!”. Odparłam, że rozumiem, iż modlił się o zdrowie, ale mi chodzi o to, który z lekarzy mu pomógł. I znów padła odpowiedź: „Przecież mówię, że Pan Bóg!”. Okazało się, że gdy stan jego zdrowia był krytyczny, pojechał na Jasną Górę, przystąpił tam do spowiedzi, modlił się o zdrowie, a po dwóch tygodniach choroba ustąpiła. Z pewną dozą zazdrości odpowiedziałam mu, że pewnie jest w lepszych układach z Panem Bogiem, bo przecież ja też się ciągle modlę, a jednak choruję. Padły wówczas słowa, że nie wystarczy się modlić, trzeba również Bogu coś ofiarować. Zamilkłam, zdumiona głęboką wiarą owego człowieka. Po powrocie do domu zaczęłam intensywnie myśleć, co mogłabym ofiarować Bogu. Sądziłam, ze odmawiając modlitwę oddania słowami świętego Ignacego Loyoli powierzyłam już Bogu wszystko. Jednak na drugi dzień, kiedy obudziłam się rano, odniosłam wrażenie, że wiem, co jeszcze powinnam oddać. Przed kilkunastu laty doznałam krzywdy od pewnej osoby i od tego czasu przestałam się z nią kontaktować. Porozumiewaliśmy się listownie tylko wtedy, gdy była jakaś potrzeba. Akurat w tym czasie otrzymałam taki list i zamierzałam odpisać. I nagle dotarło do mnie, że muszę natychmiast, bez zastanawiania się, zatelefonować. Odczuwałam to jako konieczność, może nawet jako pewien przymus. Zadzwoniłam więc. Rozmowa przebiegała zupełnie spokojnie. Odetchnęłam z ulgą, myśląc, że chyba o to właśnie chodziło, abym się przemogła i pierwsza wyciągnęła rękę.
Po badaniu tomograficznym lekarz nie podjął decyzji o operacji, tylko zalecił intensywną rehabilitację, na którą chodziłam już zresztą od kilku miesięcy. Codziennie dojeżdżałam do szpitala na kilka godzin ćwiczeń oraz zabiegów i po pewnym czasie spostrzegłam, że bóle się zmniejszają, a dysk tkwi we właściwym miejscu. Pierwszego września, wracając ze szpitala, byłam bardzo rozradowana faktem, że chodzę, mogę normalnie żyć. Pomyślałam sobie, że nadszedł wreszcie kres choroby. Czułam się bardzo szczęśliwa i wdzięczna Bogu. Wieczorem tego samego dnia pojawił się ostry ból, gorączka i znów przestałam chodzić. Lekarz stwierdził zakrzepowe zapalenie żył. Byłam bardzo załamana i poczułam się w jakiś sposób „przygnieciona” przez Boga cierpieniem. Zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi, co mam robić. Powróciłam znów do książki „Z grzechu do wolności”, szukając w niej odpowiedzi na pytania i modląc się o światło. Po kilku dniach pomyślałam, że powinnam wykorzystać czas leżenia na przeczytanie pozostałych książek z serii „Żyć Dobrą Nowiną”, których tytuły zamieszczone były na okładce. Po długich poszukiwaniach mąż przywiózł mi wreszcie pozycję „Jezus żyje”. Przeczytałam ją w ciągu jednego wieczoru i byłam oszołomiona, znajdując w niej opis faktów, których tak bardzo mi brakowało we współczesnym świecie. Nieraz zastanawiałam się nad tym, dlaczego znaki i cuda, które uczynił Jezus chodząc po ziemi, zdarzają się tak rzadko. I nagle dowiedziałam się, że jest inaczej i było to dla mnie wielkie odkrycie. Wielokrotnie wracałam do książki „Jezus żyje” i starałam się znaleźć odpowiedź na pytanie, czego Bóg ode mnie oczekuje. Dużo się modliłam. Powoli zaczęłam odkrywać, że moje oddanie się Bogu nie było całkowite – nie było we mnie wewnętrznej zgody na chorobę i ciągle chciałam sama układać swoje życie. Ze zdrowiem było jednak coraz gorzej, kolejne leki nie skutkowały, zaś kilkuminutowe próby chodzenia kończyły się wielogodzinnymi bólami. Dlatego leżałam. Na przeciwko mojego tapczanu wisi krzyż i cały czas między mną a wizerunkiem Ukrzyżowanego toczył się cichy dialog. Właściwie to wadziłam się z Bogiem. Bałam się, że gdy powiem bezwarunkowe „Tak”, być może już nigdy nie wstanę, a tak bardzo chciałam chodzić i pracować. Były też chwile, gdy usiłowałam od Boga uciekać: prosiłam, aby mnie zostawił i pozwolił mi żyć jak dotąd. Nie miałam z ludzkiej strony pomocy i czułam się osamotniona. Brakowało mi spowiedzi, Komunii, Mszy świętej. Był tylko Bóg i książki, przez które przemawiał – tylko tyle i aż tyle. Ta wewnętrzna walka trwała ponad dwa tygodnie.