Dusze ofiarne. Historie dusz, które ratują świat - Saverio Gaeta - ebook

Dusze ofiarne. Historie dusz, które ratują świat ebook

Saverio Gaeta

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Kim są dusze ofiarne? Jaką odgrywają rolę w dziejach ludzkości? Czy wypowiedziane przez nie proroctwa wypełniają się na naszych oczach?

Saverio Gaeta uważnie przygląda się takim postaciom jak Luiza Picca­rreta, Aleksandrina Maria da Costa, Natuzza Evolo, Marta Robin czy Teresa Neumann i zauważa, że ich wizje oraz proroctwa są ściś­le ze sobą powiązane. Zebrane razem, tworzą konkretny obraz i ostrzeżenie dla całej ludzkości.

Mistyczki widziały zapowiedzi trzech dni ciemności, ostrzeżenia i końca świata. Każda z nich otrzymała szczególne wezwanie do tego, by stać się duszą ofiarną. Wszystkie oddały siebie, by ratować grzeszną ludzkość przed potępieniem. Czy to właśnie dzięki nim, mimo zalewu grzechu i demoralizacji, sąd Boży jeszcze nie nastąpił?

Warto słuchać tych, przez których Bóg przemawia w sposób wyjątkowy. Czasu mamy coraz mniej…

Saverio Gaeta – wybitny dziennikarz i autor licznych książek. Publicysta uznanych tytułów katolickich, takich jak „L’Osservatore Romano” czy „Famiglia Cristiana”. Napisał głośne książki o świętym ojcu Pio, cudach św. Jana Pawła II, objawieniach w Medjugorje i tajemnicy objawień w Fatimie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 232

Oceny
5,0 (5 ocen)
5
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Originally published under the title Le veggenti: Le profezie delle anime-vittima che salvano il mondo by Saverio Gaeta

Copyright © 2018 Adriano Salani Editore s.u.r.l.

Gruppo editoriale Mauri Spagnol

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2021

Na okładce: Gekaskr / 123rf, Romolo Tavani, IgorZh / Shutterstock

Redakcja: Lidia Kozłowska

Korekta: Krystyna Stobierska, Alicja Laskowska

ISBN 978-83-66859-17-3

Wydanie I, Kraków 2021

Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.

ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków

tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

e-mail: [email protected]

[email protected]

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Rodzaj ludzki żyje dzięki nielicznym; gdyby ich nie było, świat przestałby istnieć.

Pseudo-Rufin, Sententiae,III, 118

Nie mówcie, że nie wierzyliście, że nie wiedzieliście. Od stu lat pomnażam „głosy” i objawienia, cudownie ocalam jednych i czynię dobro innym, aby przywołać was na moją Drogę. Od stu lat pomnażam ciężar kar, aby przywołać was do mojego Prawa. Nic sobie z tego nie robicie. A im bardziej Bóg się oddala, tym bardziej wy – zamiast za Nim podążyć – się oddalacie.

Jezus do Marii Valtorty

Ja bowiem znam zamiary, jakie mam wobec was – wyrocznia Pana – zamiary pełne pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie modlitwy, a Ja was wysłucham.

Jr 29, 11–121

PRZEDMOWASpór o proroctwa

Fakt, że nasza planeta nie uległa jeszcze zniszczeniu w wyniku katastrofy nuklearnej bądź jakiejś klęski żywiołowej, zawdzięczamy wyłącznie duszom-ofiarom: w większości kobietom, prostym i pokornym, które ofiarowały się Panu i przyjęły na siebie ciężar dotkliwych cierpień, które w przeciwnym razie spadłyby na całą ludzkość.

Nadzwyczajne postaci, takie jak Luiza Piccarreta, Anna Maria Taigi, Aleksandrina Maria da Costa, Teresa Musco, Natuzza Evolo, Marta Robin, Elena Aiello, Elżbieta Canori Mora, Teresa Neumann, Maria Valtorta i wiele innych bohaterek tej książki, doświadczyły równie nadzwyczajnej łaski proroctwa, bezpośrednio związanej z ich doświadczeniem poświęcenia się dla bliźnich. W niniejszej książce pokażemy, jak aktualne są te proroctwa i jak silne stanowią wezwanie.

Mistyczki szeroko znane lub te, o których istnieniu wiemy przynajmniej cokolwiek, stanowią zaledwie wierzchołek góry lodowej. Otrzymały one zadanie opisania tego, co przeżywały i pozostawienia świadectw otrzymanych zapowiedzi przyszłych wydarzeń; ich zapiski pozwalały przede wszystkim im samym, ale też nam wszystkim na bezpośrednią i namacalną konfrontację prawdziwości tego, co Jezus bądź Matka Boża objawiali im o najbliższych wydarzeniach; stanowią one również gwarancję ich wiarygodności na odległą przyszłość.

Pisma te okazują się bez wątpienia „nieaktualne” dla Kościoła i dzisiejszego świata. Język ich wypowiedzi jest niekiedy interpretowany jako nie w pełni zgodny z duchem pontyfikatu papieża Franciszka, w którego nauczaniu wymiar miłosierdzia Stwórcy przewyższa wymiar Jego sprawiedliwości, które to Boże atrybuty według mistyczek znajdują się przynajmniej na tym samym poziomie. Ponieważ jednak źródło tych proroctw jest nadprzyrodzone, nikomu nie wolno ich uciszać pod pretekstem siania paniki lub wywołania wrażenia bądź przyklejać im etykietki „kościelnie niepoprawnych”.

Jednocześnie pozycja tych mistyczek w Kościele została już uznana. Niemało spośród nich formalnie ogłoszono świętymi lub błogosławionymi, w stosunku do innych toczy się proces kanonizacyjny, w przypadku pozostałych powodem braku postępowania beatyfikacyjnego jest opieszałość władz kościelnych, podobnie jak miało to miejsce w sytuacji stygmatyka o. Pio z Pietrelciny bądź apostołki Bożego Miłosierdzia Faustyny Kowalskiej, którzy po dziesiątkach lat impasu zostali wyniesieni na ołtarze tylko dzięki głosowi ludu oraz światłej decyzji Jana Pawła II.

Towarzyszą im duchowo, pozostając jednakże w całkowitym ukryciu, niezliczone inne dusze ofiarne. Tę jedność serc będzie można pojąć dopiero w zaświatach. Jednak świadectwa pozostawiane nam po ich śmierci przez ich kierowników duchowych, dokumentujące zbieżność wizji, łącznie z innymi wskazówkami czy wręcz dowodami ich autentyczności pokazują, że ogólny obraz czekającego nas przeznaczenia, jaki chcemy tu przedstawić, słusznie można nazwać apokaliptycznym.

Potwierdzenia tej wizji dostarczają nam mistycy przeżywający objawienia maryjne, w których Najświętsza Dziewica nie szczędzi istotnych przesłań: mowa o ciągu objawień i orędzi stanowiących swoistą mozaikę. Pojedyncze elementy same w sobie nie są tak znaczące jak wtedy, gdy zostają ułożone jeden przy drugim i tworzą pełny obraz. Pisarz Jean Guitton w poetycki sposób stwierdził, że każde objawienie jest jak gwiazda, która „nie istnieje sama dla siebie, lecz ma sens dopiero wtedy, gdy się ją widzi w całokształcie, jakim jest gwiazdozbiór”2.

Pierwszym etapem będzie ostrzeżenie, jakiego Bóg udzieli ludziom w bliskiej przyszłości. Każdy człowiek stanie w prawdzie wobec własnego sumienia, wezwany do nawrócenia serca. Następnie wydarzy się cud. Dla tych, którzy chętnie otworzą się na uchwycenie jego znaczenia, bez cienia wątpliwości okaże się on nadprzyrodzony. Będą mu towarzyszyły niezniszczalne, trwałe znaki, które wszyscy zobaczą. Pomimo to, w niepojęty dla ludzi sposób, ten, kto będzie uparty w niewierze, zachowa zdolność do pozostania takim, aby jego wolna wola, czyli osobista możliwość wyboru bez przeszkód, nie została w żaden sposób naruszona.

Do najważniejszych momentów tych nadzwyczajnych Bożych wezwań należą „trzy dni ciemności”, czyli siedemdziesiąt dwie godziny, podczas których będzie się wydawać, że słońce zgasło, a demony otrzymają pozwolenie, aby nawiedzić ziemię i dręczyć dusze. A jeśli wszystko to nie zdoła nakłonić ludzi do opamiętania się, dojdzie do odsłonięcia serii dramatycznych tajemnic, aż po straszliwą karę – być może katastroficzną słoneczną burzę magnetyczną lub straszliwe zderzenie z asteroidą – w wyniku czego zginą dwie trzecie ludzkości.

Pomimo tych przerażających obrazów możemy być pewni, że w zamyśle Stwórcy celem tego działania jest wieczne szczęście w raju tych, którzy zdecydują się otworzyć serce na wyzwanie. Ci natomiast, którzy trafią do piekła, dostaną się tam wyłącznie w wyniku wolnego, świadomego i nieodwracalnego wyboru. Doktor teologii, o. François-Marie Dermine wyjaśnił, że „prorockie przekazy mają zawsze na celu pomnażanie wspólnego dobra, zwłaszcza duchowego, Kościoła i świata; ich przedmiotem jest rozwój historii zbawienia; stanowią one wyraźne wezwanie do nawrócenia i pokuty, ukierunkowane na oświecenie całego Kościoła”3.

Celem Boga i Maryi jest to samo, co na ziemi realizują troskliwi rodzice ukazujący dzieciom niebezpieczeństwa i podpowiadający, jak stawiać im czoła, nie narażając się na ryzyko. W razie potrzeby rodzice przestrzegają swoje dzieci wielokrotnie, zanim zaczną je karcić, ponieważ – jak wyjaśniał swoim uczniom św. Jan Bosko – lepiej najpierw pokazywać korzyści z posłuszeństwa, a dopiero potem minusy nieposłuszeństwa i wynikające z niego kary.

Błogosławionej siostrze Elenie Aiello Matka Boża wyjawiła: „Ostrzeżeń tych nie wolno pogrzebać, lecz trzeba ich zazdrośnie strzec, aby nowe pokolenie [tych, którzy przetrwają wielką karę] wiedziało, że ludzie i narody zostali na czas ostrzeżeni, iżby powrócili do Boga i żałowali za grzechy. Gdyby skruszeni powrócili do Boga, sprawiedliwość Ojca nie spadłaby na świat i oszczędziłaby im tej straszliwej kary. Popatrz: aniołowie z naczyniami pełnymi ognia w dłoniach są niczym liczne pochodnie”4.

W Bożej logice istnieje tajemny związek pomiędzy wszystkimi ludźmi, zarówno w dobrym, jak i w złym, choć każdy zachowuje również swoją osobistą odpowiedzialność. Dobrze wyjaśniła to s. Łucja, widząca z Fatimy, która w pewnej prywatnej rozmowie wyjątkowo odstąpiła od swojego zwyczaju niewyrażania własnych opinii i stwierdziła: „Za grzech jednostki płaci osoba odpowiedzialna za jego popełnienie, lecz za grzech Narodu płaci cały Lud. Przecież rządzący, którzy ustanawiają niecne prawa, robią to w imię Narodu, który ich wybrał”5.

Mogą to we właściwy sposób zrozumieć ci wszyscy, którzy wierzą w Boży sąd ostateczny oraz w życie wieczne, czyli osoby uznające zbawienie duszy za ważniejsze od ocalenia ciała. Zwróćmy jednak uwagę na pewną dziwną ludzką skłonność, która w ostatnim czasie popycha osoby niewierzące w Boga do wdawania się w agresywne polemiki na temat tego, czym jest Boża sprawiedliwość oraz do kwestionowania Bożych działań i zamysłów, co jest śmiesznie nielogiczne, skoro jednocześnie przeczą one samemu istnieniu naszego Stwórcy.

Wszystkie teksty wykorzystane w tej książce mają dokładną datę powstania i można je bez problemu zweryfikować w bibliotekach tradycyjnych bądź cyfrowych. Nie ma więc wątpliwości co do faktu, że proroctwa, które już się wypełniły, rzeczywiście poprzedziły wydarzenia, o których one mówią. Jest to jedna z ważniejszych wytycznych dla Kościoła w podejmowaniu kwestii tych nadprzyrodzonych faktów. Pośród ostatnich deklaracji dogmatycznych Sobór Watykański I w drugiej połowie XIX wieku ogłosił jako prawdę wiary, że „Bóg raczył połączyć z wewnętrznymi pomocami Ducha Świętego zewnętrzne argumenty, którymi są dzieła Boże, przede wszystkim cuda i proroctwa, które – choć wybitnie pokazują wszechmoc i nieskończoną wiedzę Boga – są najpewniejszymi znakami Bożego objawienia i odpowiadają zdolności rozumienia wszystkich [ludzi]”6.

W bliższych nam czasach, w 1992 roku, Katechizm Kościoła katolickiego uściślił, że „W historii zdarzały się tak zwane objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest «ulepszanie» czy «uzupełnianie» ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej. Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, umie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła”7.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że napisanie i opublikowanie tej książki przypomina balansowanie na krawędzi przepaści, gdyż nie jest łatwo rozeznać z całkowitą pewnością, które przesłania rzeczywiście pochodzą z nieba, a które są podszeptem Szatana bądź wymysłem osób z jakimiś zaburzeniami lub mistyfikatorów. Również objawienia maryjne rzadko są oficjalnie uznawane przez Kościół, mimo że w wielu wypadkach istnieją liczne znaki wskazujące na ich prawdziwość. Wciąż mamy do czynienia z brakiem ufności w to, że Bóg w dalszym ciągu może się objawiać w historii ludzkości, wolimy więc pozostawiać te fakty w sferze niepewności.

A zatem, nie otrzymawszy szczególnego „oświecenia z góry”, nie mogłem uczynić nic innego, jak tylko z najwyższą dbałością przestudiować historię i treść tych proroctw, odrzucając niezliczoną ilość tych, które nie dostarczały odpowiednich wskazówek co do ich prawdziwości: od przypadków, w których ich autor przepisuje fragmenty orędzi z innych zatwierdzonych objawień, przez takie, w których widzącemu towarzyszą osoby zdecydowanie skompromitowane, po takie, które ktoś umieścił online ze wsteczną datą (być może nie wiedząc, że w sieci istnieją certyfikowane archiwa, które okresowo „fotografują” wszystkie strony i pozwalają na wykrycie oszustwa).

W moich poszukiwaniach, trwających już kilkadziesiąt lat, dokonałem wszelkich możliwych ocen i weryfikacji. Pomimo to pozostaje we mnie cień wątpliwości i niepewności, których nie da się ostatecznie rozwiać (przynajmniej na tym świecie). W każdym razie powszechnie wiadomo, że wszystko, co dotyczy zjawisk nadprzyrodzonych, takich jak proroctwa i objawienia, jest kwestią jedynie osobistego ludzkiego zaufania, a nie wiarą Kościoła, zgodnie z dekretami papieża Urbana VIII i zaleceniami Soboru Watykańskiego II oraz oceną kompetentnych władz kościelnych, którym ja również się podporządkowuję.

Bardziej konkretna i logiczna wskazówka opiera się na zachęcie, aby nie reagować na te wezwania z obojętnością i pogardą. Pamiętajmy zawsze o historii Noego i o szyderstwach, które musiał znosić ze strony swoich współczesnych, kiedy budował słynną arkę, a na błękitnym niebie świeciło słońce. Wiemy jednak, jak potoczyły się wypadki, kiedy rozpoczął się potop…

1Dusze ofiarne – osłona ludzkości

Weronika Nucci miała zaledwie jedenaście lat, kiedy 19 maja 1853 roku Matka Boża Bolesna objawiła jej się w Cerreto di Sorano (prowincja Grosseto). Maryja skierowała do niej dziwną prośbę:

Pomóżcie mi płakać, płaczę za wielu grzeszników! Widzicie, jak pada? Więcej jest grzechów niż kropel tego deszczu. Mój Syn ma przebite ręce i stopy, a także pięć otwartych ran: jeśli grzesznicy się nie nawrócą, mój Syn nie zechce powstrzymać końca świata8.

Wkrótce potem dziewczyna rozpoczęła nowicjat, a w 1859 roku złożyła śluby jako s. Weronika od Matki Boskiej Bolesnej. Zaledwie trzy lata później zmarła, zwierzywszy się przedtem współsiostrze: „Uważaj, jeśli będziesz prosić o mękę i ból, gdyż Pan ma przebite ręce”.

Weronika była zaledwie jedną z niezliczonych dusz-ofiar, które od zawsze spontanicznie przyjmowały na siebie ciężar problemów całego świata. W społeczeństwie, w którym ból zostaje izolowany w zimnych szpitalnych murach, powszechną pokusą jest uważanie tych osób za „naiwne masochistki”. W rzeczywistości ich umiłowanie zbawczego cierpienia nie ma nic wspólnego z pragnieniem cierpienia samego w sobie.

Doskonałego wyjaśnienia, które rozwiewa wszelkie wątpliwości, dostarcza nam wypowiedź niemieckiej mistyczki Teresy Neumann, żyjącej w latach 1898–1962. Od 1926 roku ograniczała się ona do codziennego przyjmowania wyłącznie poświęconej hostii, nie posilając się przy tym żadnym innym pokarmem ani napojem. Z tego powodu w czasie wojny naziści nie przyznali jej nawet kartek niezbędnych do zakupu pożywienia. Biograf Teresy Neumann, Fritz Gerlich, spisał rozmowę, jaką przeprowadził z nią na temat mąk pokutnych:

„Pan jest sprawiedliwy, musi więc karać. Jest On jednak również dobry, dlatego chce nam pomagać. Popełniony grzech musi zostać ukarany, lecz jeśli ktoś inny chce przyjąć na siebie karę, sprawiedliwość zostaje zachowana i Zbawiciel może okazać swoją dobroć”. Rozważania te skłoniły mnie do zapytania jej, jaki ma stosunek do bólu. Sądziłem bowiem, że się go obawiała i zmuszała się do znoszenia go z wielkim wysiłkiem ducha oraz z posłuszeństwa dla Boskiego rozporządzenia, które nałożyło na nią ten krzyż. Teresa odpowiedziała na moje pytanie: „Bólu nie można lubić; ja też go nie lubię. Żaden człowiek nie lubi cierpieć, a ja jestem człowiekiem jak inni. Kocham jednak wolę Pana i kiedy zsyła mi On cierpienie, przyjmuję je, gdyż On tego pragnie. Ból jednak wcale mi się nie podoba”9.

Mistyczka Maria Valtorta jest autorką natchnionego dzieła Ewangelia, jaka została mi objawiona, opublikowanego w dziesięciu tomach, w którym rekonstruuje ona życie Maryi i Jezusa w najdrobniejszych szczegółach, spośród których wiele było wcześniej nieznanych, a które teologowie i badacze mogli teraz skutecznie zweryfikować i potwierdzić. W 1920 roku, gdy Maria miała dwadzieścia trzy lata, na ulicy napadł na nią pewien mężczyzna i uderzył ją kijem w plecy, w wyniku czego została sparaliżowana i skazana na życie w łóżku od Wielkanocy 1934 roku aż do śmierci, która nadeszła w roku 1961. Anioł Azariasz wyjaśnił jej:

Dusze-ofiary muszą we wszystkim upodabniać się do Ofiary [Jezusa Chrystusa – przyp. red. wyd. włoskiego]. Płacz, lecz nie mów, że twoje cierpienie jest zbyt wielkie. Jest proporcjonalne do tego, co możesz znieść. I mogłoby się nawet zwiększyć. Jednocześnie wzmocni się jednak twoja siła do zniesienia cierpień, gdyż wzrośnie też miłość. A wzrost miłości oznacza wzrost siły. Sądzisz, że Bogu podoba się patrzeć, jak cierpisz? Nie myśl tak. Tak jak cierpiał za Syna Człowieczego, cierpiącego na krzyżu za ludzi, tak samo On, Dobroć, cierpi z tego powodu, że ty musisz cierpieć. Lecz ty sama o to prosiłaś, aby upodobnić się do Jezusa we wszystkim. I Bóg cię zadowolił10.

Ojciec Pio z Pietrelciny, być może najwznioślejsza dusza ofiarna w historii chrześcijaństwa i jedyny ksiądz, który otrzymał stygmaty, z charakterystyczną dlań dobrotliwością (wbrew powszechnej opinii gburowatości, która wciąż mu towarzyszy) nie szczędził ironii, aby minimalizować spotykające go mistyczne doświadczenia. Pewnej osobie, która, widząc go pochylonego i bolejącego, oznajmiła: „Ojcze, cierpisz tak bardzo, gdyż z Bożego natchnienia nieopatrznie poświęciłeś się jako ofiara nie tylko za Kościół i za Włochy, lecz także za całą ludzkość”, odpowiedział krótko: „Cóż, potrzeba było jakiegoś naiwniaka”11.

Luiza Piccarreta, mistyczka z Corato (prowincja Bari), która od 1887 roku, gdy miała dwadzieścia dwa lata, aż do śmierci w 1947 roku żyła przykuta do łóżka, opisała w swoim pamiętniku prośbę, jaką skierował do niej Jezus:

Jeśli zaofiarujesz się cierpieć, nie tak jak do tej pory, od czasu do czasu, lecz nieustannie, każdego dnia, przez pewien czas, Ja oszczędzę ludzi. Spójrz, jak tego dokonam: postawię cię pomiędzy moją sprawiedliwością a niegodziwością ludzi. I kiedy moja sprawiedliwość będzie pełna niegodziwości, tak że nie zdoła ich więcej znieść i będzie zmuszona zesłać na ludzi gromy, znajdując ciebie pomiędzy nimi, zamiast w nich uderzyć, uderzy w ciebie. Tylko w ten sposób będę mógł cię zadowolić i oszczędzić ludzi; nie ma innego sposobu12.

Z właściwą sobie niewinnością Luiza tak to później skomentowała:

Słowa, które powiedział do mnie Pan: „przez pewien czas” (nie precyzując, jak długo miałabym nieustannie cierpieć), zrozumiałam jako mniej więcej czterdzieści dni, a tymczasem cierpię już dwanaście lat!13

W wypadku wszystkich dusz-ofiar ich świadomej dyspozycyjności do wypełniania woli Bożej towarzyszy śmiały charakter relacji ze sferą nadprzyrodzoną.

Pochodząca z Caserty Teresa Musco, która wiodła krótki, lecz dramatyczny żywot (zmarła w 1976 roku, w wieku zaledwie trzydziestu trzech lat), jako dwudziestoczteroletnia dziewczyna tak mówiła do Pana:

„Również Ty, Jezu, sprawiasz mi wiele cierpienia! Nie widzisz, że Cię kocham? I tak mnie traktujesz?” Wtedy Jezus, objawiając się przede mną, powiedział: „Wiesz, córko, maleńka moja, tych, którzy Mnie kochają, traktuję właśnie w ten sposób: obdarzam krzyżem i umartwieniem; tak biczuję twoją duszę”14.

W swej prostocie dziewczyna nieświadomie powtórzyła sarkastyczny dialog, jaki św. Teresa z Ávili przeprowadziła z Jezusem już w połowie XVI wieku:

Zraniona w nogę zwróciła się do Boga z bezpośrednią śmiałością: „Panie, po tylu udrękach, brakowało tylko takiego nieszczęścia!”. Pan odpowiedział: „Tereso, tak traktuję moich przyjaciół”. Na co mistyczka odparła: „Ach, mój Boże, teraz rozumiem, dlaczego masz ich tak niewielu!”15.

W podobnym duchu przebiegła również jedna z rozmów Jezusa z kalabryjską mistyczką Natuzzą Evolo, która od czternastego roku życia, przez siedemdziesiąt lat, aż do śmierci w 2009 roku przeżywała liczne nadprzyrodzone doświadczenia, do których należało między innymi regularne uczestniczenie w cierpieniach męki Pańskiej. Oto relacja z Wielkiego Postu 2005 roku:

Jezus: „Czasami chcę ci oszczędzić jakiegoś cierpienia, a ty mówisz: «Panie, zostawiłeś mnie dzisiaj samą». To ja przychodzę, zsyłam ci okazję do rozmowy albo do umartwienia, a ty to umartwienie natychmiast mi przekazujesz. A Ja z tego coś czerpię, zdobywam jakąś duszę”. Natuzza: „Jezu, więc to Ci się opłaca”. Jezus: „Ach, lubisz sobie żartować!”. Natuzza: „Nie mówisz: Nieszczęsne dziecko, zostawiłem ją samą, pójdę ją odwiedzić…”. Jezus: „Tak właśnie odwiedzam moich przyjaciół”. Natuzza: „To dlatego masz tak niewielu przyjaciół i tak niewielu Cię kocha, jeśli wszystkich odwiedzasz tak jak mnie!”16.

Idea dusz-ofiar nie jest bynajmniej specjalnością naszych czasów, lecz starożytną tradycją, sięgającą korzeniami obyczaju składania przez Żydów kozła ofiarnego w ofierze przed świątynią jerozolimską dla odkupienia grzechów narodu. Przez swoje wcielenie i dokonane przez siebie odkupienie również Jezus Chrystus stał się barankiem ofiarnym. Wszyscy Jego wyznawcy zostali następnie osobiście włączeni w dzieło zbawienia, o czym świadczył św. Paweł już w I wieku: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24).

Nawet Maryję, Matkę Zbawiciela, najczystszy wzór chrześcijańskich cnót, nazywamy Matką Boską Bolesną, który to tytuł wyobraża serce przebite siedmioma mieczami, symbol tylu boleści, ile musiała znieść Maryja: proroctwo Symeona o mieczu, który miał przeszyć Jej duszę, ucieczka Świętej Rodziny do Egiptu, zaginięcie dwunastoletniego Jezusa w Jerozolimie, spotkanie z Jezusem na drodze na Kalwarię, oczekiwanie u stóp krzyża podczas ukrzyżowania, oddanie w Jej ramiona zmarłego Syna, złożenie Jego ciała do grobu.

Misja powierzona duszom-ofiarom została przy różnych okazjach zwięźle określona przez samego Jezusa: Pan nazywa je swoimi „piorunochronami”. Portugalska błogosławiona Aleksandrina Maria da Costa, która w wieku czternastu lat została sparaliżowana na skutek skoku z okna, z którego rzuciła się, by uniknąć gwałtu, otrzymała od Jezusa następujące wyjaśnienie:

Zsyłam na ciebie cierpienia, abyś mogła ocalić wiele dusz. Ty jesteś piorunochronem Bożej sprawiedliwości. Dzięki Tobie oraz innym duszom nie zostały zesłane straszliwe kary17.

W 1947 roku Jezus rozciągnął jej misję również na zaświaty:

Dla każdej grzesznej duszy jesteś i będziesz również po śmierci [która nastąpiła w 1955 roku – przyp. red. wyd. włoskiego] piorunochronem ściągającym na siebie ciężar Bożej sprawiedliwości; a dla każdej duszy trwającej w łasce będziesz magnesem przyciągającym i rozprowadzającym miłość, którą w niej złożyłem18.

Marii Valtorcie Jezus wyjaśnił:

Kiedyś, gdy po raz pierwszy byłem twoim nauczycielem, mówiłem ci o funkcji, jaką pełnicie ty oraz podobne ci dusze. Powiedziałem: „Jesteście nosicielami i piorunochronami”. Niesiecie Chrystusa pośród braci, jesteście żywymi monstrancjami i ambonami z ciała, aby świat mógł Mnie zobaczyć oraz abym mógł przez nie przemawiać do tłumów, dla których mam litość. Jesteście też piorunochronami, które powstrzymują nieszczęścia swoją obecnością. Nie dlatego, że są wasze, lecz dlatego, że wy przyciągacie Mnie, a tam, gdzie Ja jestem, nie ma nieszczęścia, lecz opieka19.

Jest to ewidentne również dla osób mających kontakt z tymi wybranymi duszami. Tak było w przypadku szkolnego inspektora Verny, który udał się do domu Teresy Musco, aby sprawdzić stan jej zdrowia, gdyż zgłoszono mu jej przedłużającą się nieobecność na lekcjach. Reakcja inspektora na widok Teresy była poruszająca: „Rozpostarł ramiona i wykrzyknął: «Ależ ona jest naprawdę piorunochronem dla naszych grzechów!»”20.

Również Natuzza Evolo usłyszała od Jezusa:

Od ciebie mam uśmiech, od świata rany i bluźnierstwa. Ja zadaję ci rany z miłości, gdyż pragnę zdobywać dusze. Mam wiele piorunochronów, lecz ty jesteś największym z nich, ponieważ nie chcesz się poddać21.

W bliższych nam czasach Jezus bardziej szczegółowo wyjaśnił swoje intencje pochodzącej z Boliwii Catalinie Rivas, która na początku lat dziewięćdziesiątych otrzymała liczne orędzia z niebios. 2 kwietnia 1998 roku uzyskały one imprimatur arcybiskupa Cochabamby René Fernándeza Apazy. Oto jedno z tych orędzi:

Każdy chrześcijanin powołany jest do doskonałości, podobnie jak jest wzywany do bycia ofiarą, choć w sposób ogólny i pośrednio. Wyłącznie moi wybrańcy są wzywani przeze Mnie w sposób indywidualny i natychmiastowy, by stali się ofiarami. Tylko człowiek szczodry, starający się żyć pełnią życia chrześcijańskiego ściśle połączonego z moim krzyżem, będzie mógł w pełni realizować powołanie do bycia ofiarą, będące najwyższym stanem życia ascetycznego i najbardziej wzniosłym wyrazem cnót religijnych, których celem jest uwielbienie Mnie. To jest mój plan i jest to wielkie szczęście dla ludzkości, że we wszystkich epokach pośród tłumu przeciętnych chrześcijan rodzą się entuzjastyczne i szczodre dusze, które w pełni pojąwszy wartość ludzkiego istnienia oraz głębię i piękno chrześcijaństwa, aż po jego najwznioślejszy wyraz, proszą, bym je ściśle zjednoczył z moją zbawczą ofiarą, pokonując pod przewodnictwem mojej Matki wszystkie etapy stanu ofiary, złożenia się w ofierze i przyjęcia dobrowolnie roli ofiary. Dusze te są Chrystusami-Zbawicielami, są Mojżeszami ocalającymi swój lud, są piorunochronami ludzkości22.

Większość dusz-ofiar otrzymała stygmaty męki Pańskiej, czyli pięć ran na rękach, nogach i w boku, zadanych Jezusowi podczas ukrzyżowania. Stygmaty mogą być widoczne, objawiające się prawdziwymi ranami, lub ukryte – odczuwane wyłącznie jako nieustanny ból. Święty ojciec Pio cierpiał ból stygmatów ukrytych przez osiem lat, od 1910 do 1918 roku, a następnie przez pięćdziesiąt lat doświadczał stygmatów widocznych, co poświadczają liczne fotografie wykonane podczas Mszy Świętych, gdy zdejmował z dłoni rękawiczki, jakie zwykł był nosić.

A oto jak Luiza Piccarreta opowiada o tym, co przydarzyło jej się, gdy miała około trzydziestu lat:

Z głębi serca powiedziałam do Niego: „Święty Oblubieńcu, ukrzyżowany za mnie, proszę Cię, udziel mi łaski i ukrzyżuj mnie, a jednocześnie spraw, aby nie pojawił się tego żaden zewnętrzny znak. Tak, obdarz mnie bólem, zadaj mi rany, lecz spraw, aby wszystko pozostało w ukryciu, tylko pomiędzy mną a Tobą”. I wtedy promienie światła wraz z gwoździami przeszyły moje dłonie i stopy, a serce zostało przeszyte promieniem światła wraz z włócznią. Któż wypowie ów ból i – jednocześnie – zadowolenie? Choć najpierw ogarnęła mnie obawa, to zaraz potem dusza moja pławiła się w morzu spokoju, zadowolenia i boleści. Odczuwałam tak ogromny ból w rękach, stopach i sercu, że czułam, jakbym miała umrzeć; czułam, jakby kości rąk i stóp kruszyły się na drobne kawałeczki; czułam, jakby w moim ciele znajdował się gwóźdź, a jednocześnie ogarnęło mnie takie zadowolenie, jakiego nie potrafię wyrazić. Dawało mi to taką moc, że choć czułam, jakbym miała umrzeć z bólu, to właśnie ten ból mnie umacniał i dawał siłę, abym nie umarła. Na zewnątrz ciała nic się nie pojawiło, ale w ciele czułam ból23.

Podobnie Teresa Musco – najpierw otrzymała stygmaty ukryte, które zaczęły się objawiać od 1957 roku. W 1968 roku sytuacja radykalnie się zmieniła i zaczęły się pojawiać widoczne rany, co Jezus tak wyjaśnił:

Chcę, abyś Mnie przypominała: obdarzyłem cię moimi widzialnymi śladami, aby wszyscy mogli je zobaczyć. Nie obawiaj się, że jesteś samotna – zadbam o to, aby zapewnić ci towarzystwo. To jest twoje zadanie: musisz coraz bardziej składać się w ofierze i nigdy nie przestawać. Zdjąłem z ciebie cierpienia, które towarzyszyły ci w drodze na Kalwarię [ropnie, którym towarzyszyła gorączka i inne choroby – przyp. autora]. A teraz pozostawię ci moje ślady24.

U Natuzzy Evolo stygmaty pojawiły się już w 1938 roku, w postaci drobnych ranek na przegubach dłoni (tam, gdzie w rzeczywistości Chrystus miał rany od gwoździ), na stopach, a także po lewej stronie klatki piersiowej oraz na prawym ramieniu, gdzie Jezus miał ranę od dźwigania krzyża (również o. Pio miał taką ranę, którą określał jako najbardziej bolesną ze wszystkich). Zazwyczaj wszystko rozpoczynało się w okresie Wielkiego Postu i kończyło w Wielkim Tygodniu, kiedy to Natuzza przeżywała mękę Pańską, po czym następowało stopniowe gojenie ran i odpadnięcie strupów.

Elżbiecie Canori Morze, żyjącej w latach 1774–1825 w Rzymie, nieustannie towarzyszyli aniołowie, którzy zastępowali ją często nawet w jej pracy szwaczki: „Często widziałyśmy ją nieruchomą, w ekstazie, z materiałem w dłoni, a wieczorem – nie wiadomo jak – znajdowałyśmy wszystkie koszule gotowe” – świadczyła na procesie kanonizacyjnym jej córka Lucyna. Elżbieta przeżyła doświadczenie stygmatów jako prawdziwe ukrzyżowanie razem z Jezusem:

Widzę trzech niebieskich posłańców, którzy zwykle mi pomagają, jak niosą w rękach krzyż, gwoździe, młot i koronę cierniową. Na szczycie góry ustawili krzyż i poprosili mnie, abym się na nim położyła. Kładę się na krzyżu, a wtedy duchy te, pełne pokory i szacunku, przykuwają mnie do krzyża, z takim wdziękiem, że swoimi przeczystymi dłońmi nie trąciły mi nawet jednego palca. Ukrzyżowanie to nie dostarczyło mi bólu, a jedynie radość, pocieszenie i nadzwyczajną miłość25.

Błogosławiona Elżbieta Canori Mora była jedną z nielicznych dusz-ofiar prowadzących bezpośredni dialog z Bogiem, z którym zdołała „utargować” odsunięcie kary dla ludzkości:

Gorąco się pomodliłam i Bóg w swej nieskończonej dobroci raczył mnie wysłuchać i pozwolił mi zbliżyć się do swego potężnego majestatu i powstrzymać Jego mocne ramię, aby w swym słusznym gniewie nie zadał nim straszliwego ciosu. Dzięki temu na jakiś czas sprawiedliwość Boża została zawieszona, lecz nie umorzona. Bóg postanowił zesłać na ziemię straszliwą karę za popełniane nikczemności, aby je zmyć. Modlitwy dusz, które Pan w swej dobroci raczy nazywać ukochanymi, zyskują dla nas cenny czas26.

Również pochodzące z Francji Maríe Julie Jahenny, urodzona w 1850 roku i zmarła w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat, oraz Marta Robin, żyjąca w latach 1902–1981, otrzymały znaki męki Pańskiej, aby móc wcielić żywy obraz Odkupiciela. Stan Maríe Julie Jahenny potwierdził Antoine Imbert Gourbeyre, praktykujący lekarz i profesor medycyny na uniwersytecie w Clermont-Ferrand. Od 28 grudnia 1875 roku do 20 lutego 1881 roku mistyczka ta całkowicie powstrzymywała się od przyjmowania pokarmów, czemu towarzyszył brak wydalania. Między 1880 a 1885 rokiem Pan poprosił ją o całkowite ofiarowanie zmysłów słuchu, wzroku i mowy oraz zdolności poruszania się; umiejętności te odzyskała w kolejnych latach. Otrzymując stygmaty, usłyszała ostrzegający głos Jezusa: „Brak ufności w miłosierdzie w dniach ucisku”.

Z kolei Marta Robin całkowicie zaprzestała odżywiania się w wieku dwudziestu sześciu lat; aż do śmierci przyjmowała jedynie – raz albo dwa razy w tygodniu – poświęconą hostię, która przenikała w nią jakby samoistnie zasysana, a nie połykana, ponieważ mięśnie Marty były sparaliżowane. Do 1940 roku pisała ustami, poruszając ołówkiem, później jednak – gdy straciła wzrok, złożywszy swoje oczy w ofierze w przeddzień drugiej wojny światowej – była zmuszona dyktować treść swoich wizji oraz szczegóły ekstaz, podczas których co tydzień na nowo przeżywała pełnię męki Chrystusa.

Luz Amparo Cuevas, żyjąca w latach 1931–2012 w El Escorial w Hiszpanii, w wieku pięćdziesięciu lat poczuła krwawienie z czoła oraz rąk i usłyszała głos Jezusa:

„Córko moja, to jest męka Chrystusa. Będziesz musiała znosić wszystko, co ci się przydarzy. Jeśli nie jesteś w stanie znieść tej próby przez kilka sekund, pomyśl o tym, ile Ja cierpiałem przez długie godziny na krzyżu, umierając za tych, którzy Mnie krzyżowali. Swoim cierpieniem możesz ocalić wiele dusz”. Zgodziwszy się ofiarować, Luz Amparo zaczęła otrzymywać objawienia Matki Bożej, która pozostawiła jej liczne orędzia i wyjaśniła: „Twoją misją jest bycie ofiarą za ludzi; niech cię nie obchodzą oszczerstwa. Mój Syn również był oczerniany, córko moja. Niech nie obchodzą cię zniewagi. Mój Syn też był znieważany, ludzie cały czas Mu urągają”27.

Wciąż żyje osiemdziesięcioletnia Argentynka Gladys Herminia Quiroga de Motta. W połowie lat siedemdziesiątych, będąc w ciężkim stanie zdrowia, zawierzyła się Matce Bożej. Złożyła wtedy obietnicę, że osobiście będzie się zajmować sprzątaniem poświęconego Maryi sanktuarium w Luján, każdego ranka pokonując na kolanach przestrzeń od wejścia do kościoła aż do ołtarza głównego. Po tym, jak doświadczyła stygmatów ukrytych, od 1984 roku w piątki Adwentu i Wielkiego Postu zaczęły się u niej pojawiać również stygmaty widoczne. W tym samym czasie, od 25 września 1983 roku, zaczęła otrzymywać objawienia Matki Bożej Różańcowej. Biskup diecezjalny San Nicolás, Héctor Cardelli, 22 maja 2016 roku uznał nadprzyrodzony charakter tych objawień maryjnych, odnośnie do których wydano już imprimatur na publikację orędzi.

Pomimo ogromu Bożych łask wybrane dusze musiały często stawiać czoła ciężkiej próbie tak zwanej nocy ciemnej. Zjawisko to jest ostatnio szerzej znane dzięki odkryciom na temat Teresy z Kalkuty, ogłoszonej świętą również za heroiczną zdolność znoszenia tego wrażenia całkowitej nieobecności Boga, doznawanego jako forma odkupienia; Matka Teresa zmagała się z tym uczuciem przez ostatnie pięćdziesiąt lat życia. To właśnie ta moralna udręka, bardziej niż jakiekolwiek fizyczne cierpienia, sprawiała, że niektóre z dusz-ofiar znalazły się o krok od samobójstwa – straszliwej pokusy, na którą Bóg pozwala właśnie po to, by całkowicie oczyścić ich ducha.

Luiza Piccarreta wyznała w swoich wspomnieniach:

Czułam się nakłaniana do takich pokus rozpaczy i samobójstwa, że czasem, gdy znajdowałam się w pobliżu studni albo jakiegoś noża, miałam wrażenie, że coś mnie ciągnie, abym rzuciła się w dół albo bym wzięła nóż i się zabiła; kosztowało mnie tyle wysiłku, żeby uciec, że odczuwałam śmiertelne męki, a uciekając, czułam, jak mnie atakują [demony – przyp. autora], i słyszałam, jak podpowiadają mi, że nie warto, bym dalej żyła, jeśli dopuściłam się tylu grzechów. Bóg mnie opuścił, gdyż nie byłam Mu wierna; widziałam, że popełniłam tyle niegodziwości, jakich nie popełniła nigdy żadna dusza na świecie, a zatem nie mogłam mieć nadziei na miłosierdzie28.

Również Aleksandrina Maria da Costa zanotowała:

Weszłam więc na Kalwarię, bez wiary, nie wierząc w wieczność, i czułam pokusę, by się zabić; wydawało mi się, że chcę zakończyć swoje życie, w jakikolwiek sposób. Z trudem wzywałam Jezusa i Mamusię, powtarzając im moje „wierzę”; w ciemnościach konania i śmierci pragnęłam te słowa powtarzać, ale nie mogłam29.

Następnie wyjawiła swojemu kierownikowi duchowemu:

Kryzys, jaki przechodzę, jest zawsze straszliwy dla mojej duszy. Gdybym doznawała tylko mąk na ciele, znosiłabym je lepiej; a tak tracę ducha, przerażona z powodu utraty Jezusa i Mamusi oraz z powodu ciemności, które odbierają mi wszelką światłość. Mówię Jezusowi, że wierzę, i myślę, że to moje kłamstwo jest prawdziwe. Jezus rozkazuje mi powtórzyć słowo „wierzę” wiele razy. Wydaje mi się, że kłamię, gdyż nie mogę wierzyć. Nigdy nie miałam tak straszliwych pokus przeciwko wierze. Nie wierzę w Boga, w wieczność, w niebo i piekło. Oto przerażająca myśl: umieram i wszystko się kończy. Na co mi to życie pełne cierpień? Lepiej by było, gdybym się zabiła albo gdybym się nigdy nie urodziła30.

Teresa Musco, przekonana, że obudziła się w raju, połknęła nawet lekarstwo, które trzymała na komódce:

Ponieważ czułam się bardzo przygnębiona i myślałam, że jestem ciężarem dla rodziny, połknęłam czterysta tabletek kortyzonu. Powinnam była umrzeć, lecz zasnęłam tylko o 8.30 i obudziłam się o 22.30: nie rozumiałam, gdzie się znajduję, ale kiedy przyszłam do siebie, zobaczyłam niebieską Mamusię, która siedziała obok mojego łóżka i płakała. Popatrzyłam na Nią i biorąc Ją za rękę, zapytałam: „Dlaczego płaczesz? Co mogę zrobić, żebyś przestała?”. A Ona odpowiedziała: „Czy wydaje ci się słuszne to, co zrobiłaś? A więc nie chcesz już pomagać mojemu ukochanemu Synowi? Wiedz, że wszystko to jest częścią męki. Będziesz cierpieć, ale nic ci nie będzie, a za to, co zrobiłaś, poczujesz moje oddalenie i opuszczenie”31.

O skuteczności modlitw dusz ofiarnych zapewnia sam Jezus w rozmowie z Luizą Piccarretą:

A ja: „Ach, Panie, na co moja ofiara przez tyle lat? Jakie dobro wynikło z tego dla ludzi, choć mówiłeś mi, że chciałeś, abym została ofiarą dla ocalenia dusz? A teraz mi pokazujesz, że te kary, zamiast wydarzyć się wiele lat wcześniej, będą miały miejsce później, i tylko tyle”. A On: „Córko moja, nie mów tak. Moja cierpliwość była dzięki twojej miłości, a dobro, jakie z tego wynikło, polega na tym, że straszliwe kary powinny trwać długi czas, natomiast dzięki tobie będą krótsze. Czyż nie jest dobrem, jeśli ktoś, zamiast trwać przez długie lata pod jarzmem kary, będzie ją cierpiał przez krótszy czas? Albo czyż nie jest wielkim dobrem to, że w ciągu minionych lat wojen i nagłych śmierci, z powodu których ludzie nie powinni byli mieć czasu, by się nawrócić, otrzymali go i się ocalili? Ukochana moja, na razie nie jest konieczne, abyś zrozumiała zalety swojego stanu dla ciebie i dla ludzi, ale pokażę ci je, kiedy przyjdziesz do nieba, a w dzień sądu pokażę to wszystkim narodom. A zatem nie mów już więcej w ten sposób”32.

Głębsze wyjaśnienie, które można odnieść do wszystkich dusz ofiarnych, Pan dał Catalinie Rivas:

Kiedy łaski, które pragniecie otrzymać, są duchowe i mogą przyczynić się do dobra waszych dusz, możecie być pewne, że Ja was wysłucham za każdym razem, gdy będziecie Mnie wytrwale błagać, nie tracąc ufności. Kiedy Mnie błagacie, nie każę wam czekać. Pragnę wam pomagać i wspierać was, choć nie zawsze tak, jakbyście tego pragnęły. Udzielę wam łaski, o którą prosicie, o ile jest ona dobra dla waszej duszy, lub też innej łaski, bardziej korzystnej. Na przykład łaski akceptacji mojej woli z poddaniem i cierpliwego znoszenia tej męki. Wszystko to pomnoży wasze zasługi, abyście osiągnęły życie wieczne33.

Wiele wieków wcześniej tę samą zasadę Jezus wyjaśnił Gertrudzie z Helfty, świętej mistyczce z Niemiec, żyjącej w latach 1256–1302, kiedy nadaremnie modliła się o przywrócenie ładnej pogody.

Gertruda, która często wraz z innymi błagała o Boże miłosierdzie, lecz nie widziała, by jej modlitwy były wysłuchane, powiedziała w końcu do Pana: „O Panie, który jesteś dla nas tak dobry, jak możesz odwlekać odpowiedź na modlitwy tylu ludzi? Ja, choć niegodna, pokładam tak wielką ufność w Twoje zmiłowanie, że sama zdobyłabym się na zuchwałość, by odwoływać się do Twego miłosierdzia również w ważniejszych sprawach”. Na co Pan jej odpowiedział: „Nie byłoby dla ciebie dziwne, gdyby ojciec nieustannie odmawiał dziecku drobnej monety, lecz jednocześnie z każdą prośbą odkładał dla niego sto marek. Tak samo nie dziw się, jeśli przy tej okazji nie odpowiadam natychmiast na wasze modlitwy. Jednak za każdym razem, gdy się do Mnie modlicie, choćby kilkoma słowami lub drobną myślą, odkładam dla was na przyszłość dobra wieczne, które nieskończenie przewyższają wartość stu marek”34.

Tajemniczy związek duchowy pomiędzy duszami ofiarnymi, który wielokrotnie sprawiał, że w różnym czasie i nie wiedząc jedna o drugiej, otrzymywały one to samo przesłanie, został bezpośrednio potwierdzony Marii Valtorcie przez Jezusa. Pan pokazał jej trzy krzyże wskazujące – oprócz niej samej – dwie inne dusze ofiarne w Viareggio. Była pośród nich Antonia Dal Bo Terruzzi, która właśnie wtedy dopiero co zmarła. Jezus wyjaśnił:

Dla niej nastał już pokój i, tak jak Chrystus po męczeństwie, została zdjęta z krzyża, aby stać się nasieniem życia wiecznego. Pozdrów siostrzaną duszę. Pozostałe dwa krzyże należą do dwóch innych ofiar. Jeden jest twój. Wznosi się wciąż wysoko do nieba, gdyż twoja misja będzie jeszcze trochę trwała. Nagi jest szczyt i smutna twoja potrójna korona. Spójrz jednak, jak bliskie jest niebo i ile nieba jest wokół. I jak daleki jest świat. Jesteście już pomiędzy ołtarzem a niebem, moje drogie ofiary, a aniołowie są wokół was, aby przyjąć waszego ducha, gdy przeżyjecie ostatnią boleść35.

Związek ten jest też podstawą współpracy, której w praktyce doświadczyło wiele mistyczek, o czym świadczy jedno ze wspomnień Luizy Piccarrety:

Znajdując się poza ciałem, widziałam ulewę z gradem i wyglądało na to, że liczne miasta zostaną zalane i poniosą znaczne szkody. Widząc to, pogrążyłam się w rozpaczy, gdyż chciałam zapobiec tej powodzi, lecz ponieważ byłam sama, tym bardziej że nie miałam ze sobą Jezusa, czułam, że moje nieszczęsne ramiona są zbyt słabe, by coś zrobić. Wtedy ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam (wydawało mi się, jakby przybywała z Ameryki) dziewicę i ona z jednej strony, a ja z drugiej zdołałyśmy w dużej mierze zapobiec grożącej nam katastrofie. Następnie, gdy się spotkałyśmy, zobaczyłam, że dziewica ta miała znaki męki Pańskiej i była ukoronowana cierniem, tak jak i ja. Jakaś osoba, która wydawała mi się aniołem, powiedziała: „Och, jakaż moc dusz-ofiar! To, czego nie możemy dokonać my, aniołowie, one mogą uczynić swoimi cierpieniami. Och, gdyby ludzie wiedzieli, jakie dobrodziejstwa od nich płyną, gdy działają dla dobra publicznego i indywidualnego, błagaliby Boga, aby pomnożył te dusze na ziemi!”. Następnie, poleciwszy się wzajemnie modlitwom do Pana, rozdzieliłyśmy się36.

Ponadto praktycznie każda dusza-ofiara przeżyła wydarzenia podobne temu opisanemu w 1928 roku przez s. Faustynę Kowalską, zmarłą w 1938 roku w wieku zaledwie trzydziestu trzech lat, która była jednym z głównych punktów odniesienia w życiu duchowym św. Jana Pawła II:

Pewnego dnia powiedział mi Jezus, że spuści karę na jedno miasto, które jest najpiękniejsze w Ojczyźnie naszej. Kara ta miała być – jaką Bóg ukarał Sodomę i Gomorę. Widziałam wielkie zagniewanie Boże i dreszcz napełnił, przeszył mi serce. Milczeniem modliłam się. Po chwili powiedział mi Jezus: „Dziecię moje, łącz się ściśle w czasie ofiary ze Mną i ofiaruj Ojcu Niebieskiemu krew i rany moje na przebłaganie za grzechy miasta tego. Powtarzaj to bez przestanku przez całą mszę św. Czyń to przez siedem dni”. Siódmego dnia ujrzałam Jezusa w obłoku jasnym i zaczęłam prosić, ażeby Jezus spojrzał na miasto i na kraj nasz cały. Jezus spojrzał się łaskawie. Kiedy spostrzegłam życzliwość Jezusa, zaczęłam Go błagać o błogosławieństwo. Wtem rzekł Jezus: „Dla ciebie błogosławię krajowi całemu” – i uczynił duży znak krzyża ręką nad Ojczyzną naszą37.

To, co charakteryzuje prawdziwą duszę ofiarną, jak wyjaśnił sam Jezus Luizie Piccarrecie, to dobrowolność ofiary:

Nie ma innej takiej rzeczy, która łagodzi moją sprawiedliwość i jest w stanie przemienić największe kary w zasób łask, jak dobrowolne cierpienie; można nazwać prawdziwymi ofiarami nie tych, którzy cierpią z konieczności, z powodu choroby, z powodu jakiegoś nieszczęścia – w istocie cały świat jest pełen takich cierpień – lecz tych, którzy dobrowolnie godzą się cierpieć to, co chcę i tak jak chcę; to są ofiary, które Mnie przypominają. Moją męka była całkowicie dobrowolna, żadnej męki nie mogliby Mi zadać, choćby najmniejszej, gdybym Ja tego nie chciał. Oto dlaczego, kiedy musiałem zesłać na ciebie cierpienia, prawie zawsze pytałem cię, czy dobrowolnie je przyjmujesz, aby otrzymać twoje dobrowolne męczeństwo, nieprzymuszone. Nie jest wielkim przed Bogiem ten, kto cierpi z musu bądź z konieczności; to, co rozmiłowuje Boga, co Go porywa i przywiązuje do nas, to dobrowolna męka38.

Jest to świadomość wspólna również wielu wizjonerom objawień maryjnych, którzy otrzymawszy ten cenny dar, zaczęli spontanicznie ofiarowywać Bogu swoje cierpienia. Wśród licznych wizjonerów wyróżnia się dwoje świętych pastuszków z Fatimy, Franciszek i Hiacynta, kuzyni znanej s. Łucji (jej proces kanonizacyjny jest w toku). W objawieniu z 13 maja 1917 roku Dziewica Maryja skierowała do nich konkretne pytanie:

„Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośba o nawrócenie grzeszników?”. „Tak, chcemy”. „Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą”39.

Od tamtej pory dzieci stale powstrzymywały się od przyjmowania pokarmów, kiedy chodziły paść owce; jadły jedynie gorzkie żołędzie i surowe grzyby. Biczowały się łodygami pokrzyw, nogi obwiązywały sobie kawałkiem sznurka, nieustraszenie znosiły więzienie i groźby, że zostaną wrzucone do kotła z gorącym olejem. Wszystko to aż do śmierci, która nadeszła pośród znacznych cierpień w 1919 roku (Franciszek zmarł w wieku dziesięciu lat) i w 1920 roku (Hiacynta – w wieku lat dziewięciu), w wyniku epidemii grypy hiszpanki. Każdej ich ofierze towarzyszyła modlitwa, której nauczyła ich Dziewica Maryja: „O Jezu, to z miłości ku Tobie, za nawrócenie grzeszników i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”.

Współcześnie do tego wykazu możemy dodać również jedną z widzących z Medjugorje, miejsca słynnych już objawień maryjnych w Bośni i Hercegowinie, które od 1981 roku wciąż wzbudza skrajne reakcje, przyciągając zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Mamy na myśli Vickę Ivanković, która w chwili pierwszego objawienia miała szesnaście lat i otrzymała od Matki Bożej szczególne zadanie modlenia się za chorych. Ukoronowaniem jej misji był ciąg problemów zdrowotnych, których doświadczała, łącznie z nowotworem mózgu i uszkodzeniem kręgosłupa. W pierwszym okresie zdarzało jej się zapadać w stan pozornej śpiączki, podczas którego ona sama była świadoma, modliła się i ofiarowała Bogu swoje cierpienia. Swojej matce, która zastanawiała się, czy to słuszne, by dziewczyna musiała spędzać młodość w taki sposób, Vicka odpowiadała: „Nic nie mów; nie wiesz, ile dusz zostaje w ten sposób ocalonych”40. A w rozmowie z o. Liviem Fanzagą, dyrektorem włoskiego Radia Maryja, podkreśliła:

Cierpienia nie da się wyjaśnić, można je jedynie przeżywać w głębi swojego serca. Często myślimy: jak choroba może być darem? W rzeczywistości jest to wielki dar i Bóg zna jego powód. My musimy tylko dziękować Bogu; nie powinniśmy zadawać zbyt wielu pytań. Musimy jedynie prosić o siłę i odwagę, by móc iść naprzód. Matka Boża powiedziała: „Wy nie wiecie, jaką wartość ma wasze cierpienie w oczach Boga”. Musimy nauczyć się odpowiadać na łaski, które pochodzą od Boga, również poprzez przyjmowanie cierpienia z miłością41.

Podczas pewnego objawienia w Kolumbii, wciąż poddawanego dogłębnym badaniom, Agustín del Divino Corazón, dziś pięćdziesięcioletni, otrzymał w 2008 roku od Matki Bożej zaproszenie, by stać się ofiarą, czemu towarzyszyło następujące wyjaśnienie:

Wybieram dusze-ofiary na całym świecie; dusze o szczodrym sercu; dusze, które potrafią objąć krzyż mojego Syna Jezusa; dusze, które potrafią objąć cierpienie, ofiarować je, aby przeobraziło się ono w cierpienie zbawcze, w cierpienie ofiarne, w cierpienie będące darem, cierpienie przynoszące cześć i chwałę imieniu Boga Stworzyciela, imieniu Boga w Trójcy. Was, którzy jesteście duszami-ofiarami mojej miłości, zachęcam, abyście szli, niosąc wasz codzienny krzyż42.

Podobne słowa Najświętsza Maryja Panna skierowała również do Cateriny Richero z Ligurii, która pierwszych objawień doświadczyła jako dziewięcioletnia dziewczynka w 1949 roku. Do roku 1986 Matka Boża przemówiła do niej aż sto trzydzieści osiem razy:

W tych czasach tak smutnych i bolesnych potrzebne są dusze-ofiary zadośćuczynienia, które podążają drogą prowadzącą do Jezusa cierpiącego, nie obawiając się poświęcenia, a zwłaszcza szyderstw. Drogie dzieci, to wy, wierne dusze, musicie być tymi, którzy zaprowadzą marnotrawnych synów do mojego Jezusa43.

W 1946 roku Matka Boża powiedziała do dwudziestodwuletniej wówczas Barbary Ruess (Niemki, której wizje rozpoczęły się w 1940 roku, na początku drugiej wojny światowej):

Obarczę moje umiłowane dzieci krzyżami, ciężkimi, głębokimi jak morze, gdyż miłuję je w moim Ofiarnym Synu44.

Z kolei czterdziestoośmioletni dziś Brazylijczyk Pedro Régis, który od 1987 roku otrzymał od Matki Bożej ponad cztery i pół tysiąca przesłań, usłyszał:

Drogi synu, musisz przyzwyczaić się do cierpienia, gdyż będziesz musiał jeszcze dużo cierpieć. Lecz bądź ufny i odważny. Będę przy twoim boku we wszystkich próbach45.

Jest to doświadczenie miłości, które szerzy się coraz bardziej, na całą ludzkość. Jezus wyjaśnił to Marii Valtorcie:

Kim są giganci miłości? To dusze-ofiary. Wy dzielicie je na ofiary sprawiedliwości, ofiary zadośćuczynienia i ofiary miłości. Nie różnicujcie ich! Ofiara jest zawsze ofiarą miłości. Dlaczego ktoś podejmuje pokutę? Z miłości do braci, za których spłaca część pokuty, która by im się należała. To miłość bliźniego posunięta do heroizmu. Kto jest ofiarą sprawiedliwości – komu się ofiaruje? Obrażanemu Bogu, aby ofiarować Mu pociechę za zniewagę. Miłość do Boga posunięta do heroizmu. Dusza-ofiara jest pewna, że zostanie zbawiona, jakby była już zamknięta w moim wiecznym królestwie, ponieważ każde jej drgnienie, poruszenie, słowo, uczucie i działanie jest uświęcone miłością, która zachowuje ją całą od ludzkiego skażenia. Miłość ofiar, która jest najbardziej w swej doskonałości podobna do mojej miłości, jest tym, co stanowi zaporę dla fali, jaka wzbiera ze strony Szatana, który chce zniszczyć was fatalnym przekleństwem. Jest także tym, co otwiera drzwi przebaczeniu, trawiąc je ogniem gotowego do poświęceń całopalenia46.

Siostra Faustyna Kowalska tak opisała to, co zobaczyła:

I dał mi Pan poznać, kto podtrzymuje istnienie tej ludzkości: to są dusze wybrane. Kiedy dopełni się miara wybranych, świat istniał nie będzie47.

2Ciąg zapowiedzi, które okazały się prawdziwe

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

3Ostrzeżenie obnaży dusze

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

4Cud i znak do ostatniego wezwania

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

5Wyjawianie tajemnic

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

6Trzy dni ciemności – we władzy demonów

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

7Bez nawrócenia nastąpi kara

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

8Apele z nieba: niebezpieczeństwa, jakich mamy unikać

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

9Boska gwarancja: „Wszystko skończy się dobrze”

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

1 Cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2000 [przyp. tłum.].

2 J. Guitton, La Medaglia miracolosa, Cinisello Balsamo 1994, s. 116.

3 F.-M. Dermine, Mistici, veggenti e medium, Città del Vaticano 2003, s. 304–305 [wyd. polskie: Mistycy i wizjonerzy. Twarzą w twarz z niewidzialnym światem, tłum. A. Mrozek, Warszawa 2006].

4 Orędzia do Eleny Aiello, 8 kwietnia 1955.

5 Karmel w Coimbrze, Siostra Maria Łucja od Jezusa i Niepokalanego Serca. Biografia, tłum. G. Jadwiszczak, Poznań 2014, s. 78.

6 Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna o wierze katolickiej „Dei Filius”, rozdz. III, 30.

7Katechizm Kościoła katolickiego, nr 67.

8 A. Scanzani, La Signora del Cerreto, Firenze 2005, s. 21.

9 F. Gerlich, Die stigmatisierte Therese Neumann von Konnersreut, München 1929.

10 M. Valtorta, I Quaderni del 1945–1950, Frosinone 2006, s. 164 [28–29 stycznia 1946].

11 S. Gaeta, Padre Pio. Sulla soglia del Paradiso, Cinisello Balsamo 2002, s. 66 [wyd. polskie: S. Gaeta, Ojciec Pio. Na progu raju, tłum. A. Flisiak, Częstochowa 2004 – przyp. tłum.].

12 Dziennik Luizy Piccarrety, t. 1, 1899.

13 Tamże.

14 Dziennik Teresy Musco, 31 marca 1967.

15carmelodisicilia.it/santi-carmelitani/santa-teresa-davila/.

16http://www.preghiereagesuemaria.it/natuzza%20evolo.htm.

17 A.M. da Costa, Cristo Gesù in Alexandrina, Alba 1973, s. 67 [List do o. Pinho, 2 października 1937].

18 Tamże, s. 394 [Dziennik, 10 stycznia 1947].

19 M. Valtorta, I Quaderni del 1944, Frosinone 2006, s. 541 [10 września 1944].

20 Dziennik Teresy Musco, 8 maja 1955.

21 Przesłanie do Natuzzy Evolo, Wielki Post 2006.

22 Przesłanie do Cataliny Rivas, 20 września 1996.

23 Dziennik Luizy Piccarrety, t. 1, 1899.

24 Dziennik Teresy Musco, 31 października 1968.

25 Dziennik bł. Elżbiety Canori Mory, 10, 5.

26 Tamże, 50, 3.

27 Orędzia z El Escorial, 4 sierpnia 1990.

28 Dziennik Luizy Piccarrety, t. 1, 1899.

29 A.M. da Costa, Cristo Gesù, s. 667 [Dziennik, 15 października 1954].

30 Tamże, s. 67 [List do o. Pinho, 13 grudnia 1954].

31 Dziennik Teresy Musco, 2 grudnia 1966.

32 Dziennik Luizy Piccarrety, t. 2, 7 października 1899.

33 Orędzia do Cataliny Rivas, 1 września 1996.

34 Gertrude di Helfta, Le Rivelazioni, Siena 1994, t. 1, s. 244–245.

35 M. Valtorta, I Quaderni del 1944, s. 15 [4 stycznia 1944].

36 Dziennik Luizy Piccarrety, t. 3, 17 maja 1900.

37 F. Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, Warszawa 2018, s. 46.

38 Dziennik Luizy Piccarrety, t. 29, 17 lutego 1931.

39 S. Gaeta, Fatima. Cała prawda. Historia i tajemnica, tłum. J. Ganobis, Kraków 2017, s. 21.

40 L. Fanzaga, S. Gaeta, Perché sono cristiano, Segrate 2008, s. 93.

41youtube.com/watch?v=KSBmnsAcRVk.

42 Przesłanie z Manizales, 20 maja 2008.

43 Przesłanie z Balestrino, 5 października 1958.

44 Przesłanie z Marienfried, 25 maja 1946.

45 Przesłanie z Anguery, 24 października 1989.

46 M. Valtorta, I Quaderni del 1943, Frosinone 2006, s. 567–568 [12 grudnia 1943].

47 F. Kowalska, Dzienniczek, s. 351.