Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Krwotok trzeba hamować, a łzy niech popłyną” –
ks. Jan Kaczkowski
Śmierć, żałoba i strata są wpisane w ludzką egzystencję. Dlatego musimy wiedzieć, jak rozmawiać o nich z dziećmi.
Dziecko wobec śmierci i żałoby to książka, która powstała z myślą o rodzicach, opiekunach i nauczycielach. Ma za zadanie pomóc dorosłym znaleźć odpowiedź na pytanie, jak podejmować z dziećmi jedne z najtrudniejszych tematów: śmierć, przemijanie, stratę. Jest w niej mowa między innymi o tym:
Dziecko wobec śmierci i żałoby to antidotum na tabuizację tematów, które dotyczą każdego z nas – niezależnie od wieku.
Autorka
Angelika Szelągowska-Mironiuk
Psycholożka, psychoterapeutka, polonistka. Ukończyła czteroletni kurs psychoterapii w Ośrodku Szkoleń Systemowych w Krakowie. Prowadzi terapię rodzin, par oraz pacjentów indywidualnych. Pracuje w nurcie systemowym.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 115
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Angelika Szelągowska-Mironiuk
Dziecko wobec śmierci i żałoby
Redakcja
Katarzyna Tran Trang
Korekta
Weronika May
Projekt okładki
Justyna Kossakowska
Skład wersji do druku
Maria Gromek
Przygotowanie wersji elektronicznej
Epubeum
ISBN 978-83-67092-47-0
Wydanie pierwsze
Warszawa 2022
Copyright © psychologiadziecka.org, 2022
Wydawnictwo psychologiadziecka.org
www.psychologiadziecka.org
■
Mogłoby się wydawać, że istnieją takie tematy i fragmenty rzeczywistości, których istnienie kompletnie nie komponuje się z dzieciństwem.
W zbiorowym wyobrażeniu okres dzieciństwa to czas błogości i beztroski. Czas, w którym największym zmartwieniem powinno być stłuczone kolano lub sprzeczka z kolegą z przedszkola. W rzeczywistości nie jest jednak tak idealnym i błogim etapem w życiu, jak chcielibyśmy myśleć. Żyjemy przecież w świecie, w którym są wypadki, wojny, w którym istnieje bieda i w którym ludzi – mimo postępu nauk medycznych – dotykają nieszczęścia i choroby. Wreszcie – żyjemy w świecie, w którym obecna jest również śmierć. Przeciętna długość ludzkiego życia się wydłuża, wiele kiedyś nieuleczalnych chorób udaje się dzisiaj pokonać. Nie jesteśmy jednak w stanie uleczyć człowieka ze śmiertelności. Jak powiedział mi pewien mądry lekarz: „Kto się urodził żywy, ten umrze”. Co ciekawe, słowa te usłyszałam wkrótce po tym, jak powitałam na świecie swoje drugie dziecko, i wówczas w pierwszej chwili pomyślałam: „To sobie pan wybrał moment na takie rozważania!”. Po zastanowieniu stwierdzam jednak, że była w tym jakaś (może niezamierzona) mądrość – w końcu żyjemy zawsze z perspektywą umierania.
I w dokładnie takim samym świecie żyją nasze dzieci.
Niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy nasze pociechy chronić przed świadomością istnienia śmierci, nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
Umierają ukochane zwierzęta naszych dzieci.
W grach giną bohaterowie.
W filmach, komiksach, a nawet w szkolnych lekturach ludzie i zwierzęta tracą życie (pamiętamy o losach psa, który jeździł koleją, lub Nemeczka z Chłopców z Placu Broni, prawda?).
W mediach co jakiś czas pojawiają się informacje o zbiorowych tragediach lub pojedynczych dramatach, w których ktoś – a czasami wiele osób – odchodzi z tego świata na zawsze.
Nasi bliscy starzeją się i słabną, czasami zapadają na te choroby, których nazwy wyzwalają w nas lęk i które na długi czas lub nawet na zawsze zmieniają życie rodziny.
Kobiety ciężarne – również mamy, siostry, ciocie naszych dzieci – czasami nie mają okazji cieszyć się szczęśliwym rozwiązaniem.
Czasami na skutek chorób lub tragicznych wypadków giną rówieśnicy naszych dzieci lub ich rodzeństwo.
Umierają ukochane babcie, ukochani dziadkowie, troskliwe ciocie i sympatyczni sąsiedzi.
Naszą, jako osób dorosłych, rolą jest pomóc dziecku pogodzić się z czyjąś śmiercią, pomóc zrozumieć stratę, dać wsparcie w regulowaniu trudnych emocji. Jednocześnie i ja, i moi pracujący z pacjentami w różnym wieku koledzy terapeuci mamy świadomość, że bywa to naprawdę dużym wyzwaniem – w końcu dla nas samych temat śmierci i umierania, a także rozmaitych życiowych utrat, również nie jest łatwy. Tak jak z innymi obszarami wychowania – aby dać coś dziecku, najpierw dobrze jest posiadać to samemu. Dlatego właśnie ważne jest, aby temat śmierci i straty dobrze ułożyć sobie w głowie i sercu. Abyśmy byli w stanie zaopiekować się dzieckiem po śmierci ukochanej cioci, potrafili wytłumaczyć maluchowi, dlaczego klatka po jego puchatym chomiku jest pusta, i abyśmy umieli rzeczowo wytłumaczyć dziecku, po co odprawia się taki rytuał jak potrzeb, najpierw powinniśmy sami choć częściowo umieć regulować lęk, który się pojawia, gdy konfrontujemy się z myślą o śmiertelności i przemijaniu.
Myśl o śmiertelności własnej i innych prawdopodobnie nigdy nie będzie dla nas łatwa. Lęk przed śmiercią, zwany tanatycznym, jest przecież czymś, co jest wpisane w ludzką egzystencję od zarania dziejów – może on jednak również być impulsem do przeżywania swojego życia w sposób świadomy i pełny.
Ta książka nie sprawi, że śmierć przestanie budzić w nas strach. To przecież naturalne, że boimy się kresu i tego, co nieznane. Nie przyniesie odpowiedzi na wielkie egzystencjalne pytania. Nie usunie ciężaru wszelkich strat z naszego życia i nie będzie w stanie sprawić, że nasze dzieci czy wychowankowie nie poznają bólu utraty. Nasze dzieci żyją w niedoskonałym świecie, w którym ludzie czasami tracą to, co dla nich ważne – i ani ta, ani żadna inna książka, choćby najwybitniejsza i najlepiej napisana, tego nie zmieni.
Mam jednak nadzieję – i z takim zamiarem przystępuję do pisania – że publikacja ta podpowie, jak otulić emocje związane z żałobą, oraz będzie pomocna w oswojeniu tematu śmierci. Na tyle, na ile da się oswoić to, co niezbadane.
Ponieważ jednym z moich głównych celów jest przełamanie tabu, jakie wiąże się ze śmiercią i żałobą, w wielu miejscach książki przytaczam wypowiedzi osób, które jako dzieci mierzyły się ze stratą bliskich lub które towarzyszyły w procesie żałoby swoim dzieciom. Wypowiedzi pochodzą od osób z mojego otoczenia, niektóre od pacjentów, inne są opowieściami osób zrzeszonych w różnych grupach dla osób interesujących się psychologią. Wszystkie wypowiedzi zostały zamieszczone za zgodą ich autorów. W części z nich (na prośbę autorów) zmieniłam imiona oraz niektóre szczegóły, aby zapewnić rozmówcom anonimowość.
Pierwsze skojarzenia dorosłego człowieka z hasłem „żałoba” bywają zwykle takie: śmierć, pogrzeb, czarny strój, opłakiwanie zmarłego, wizyty na cmentarzu. Bez wątpienia nie są to skojarzenia nieuzasadnione – w końcu żałoba bardzo często wiąże się ze śmiercią kogoś, kto był dla nas ważny, z kim byliśmy w zażyłych stosunkach. Żałobę indywidualną przechodzimy po śmierci osób, których nieobecność wpływa jakoś na nasze życie – tak jak wcześniej wpływało to, że żyły blisko nas. W sytuacji śmierci kogoś, kto był dla nas ważny, rzeczywiście będziemy mierzyć się z różnymi trudnymi emocjami, które stanowią odpowiedź ze strony naszego układu nerwowego na doświadczoną stratę. Część z nas rzeczywiście będzie w takiej sytuacji nosiła czarne ubrania, uczestniczyła w pogrzebie czy odwiedzała zmarłego na cmentarzu – i dla naszego otoczenia będzie jasne, że jesteśmy w żałobie, że godzimy się z gorzką zmianą w naszym życiu. Zapewne życzliwe nam osoby zrozumieją, że nie mamy ochoty w tym czasie uczestniczyć w imprezach, a także będą z wyrozumiałością podchodziły na przykład do naszego smutku czy łez. Większość społeczeństwa doskonale wie, że doświadczenie czyjejś śmierci wiąże się z wystąpieniem trudnego czasu u bliskich zmarłego.
Jednak czyjaś śmierć to nie jest jedyna sytuacja, w której człowiek zostaje skonfrontowany z utratą. Proces bardzo podobny do żałoby (czasami wręcz identyczny) przechodzą także osoby, które w ostatnim czasie wcale nie doświadczyły śmierci bliskiej im osoby. W sensie psychologicznym żałobę przechodzimy również wtedy, gdy bezpowrotnie tracimy coś, co było dla nas istotne, gdy kończy się ważna dla nas relacja, gdy się okazuje, że jakieś nasze wyobrażenie lub cel nigdy nie zostaną zrealizowane.
Kiedy my, dorośli, możemy przeżywać żałobę?
• Po zakończonym związku – jeśli partnerzy się rozstają, to przecież to, z czym się mierzą, do złudzenia przypomina sytuację osoby, której bliski zmarł, bo umiera pewien rodzaj bliskości.
• Po pracy, którą utraciliśmy – nawet jeśli nie była to posada marzeń, a my czujemy również ulgę po zakończeniu na przykład opartej na mobbingu relacji z przełożonym, to i tak zdarza się, że odczuwamy boleśnie stratę; praca to przecież nie tylko miejsce zarabiania pieniędzy, ale także grupa współpracowników, poczucie kompetencji i sprawczości czy możliwość rozwoju (choć oczywiście czasami istniejąca jedynie teoretycznie).
• Po poronieniu lub w sytuacji, gdy się okazuje, że nie możemy mieć dzieci – ludzie przechodzą wówczas często „żałobę po płodności” lub „żałobę po własnym biologicznym potomku”. Opracowanie tego rodzaju żałoby jest bardzo ważne w psychoterapii par, które są dotknięte problemem niepłodności (ze statystyk wynika, że współcześnie problemy z poczęciem dziecka dotyczą aż jednej piątej par). Niektóre pary decydują się na adopcję, inne podejmują decyzję o próbie zapłodnienia in vitro, jeszcze inne koncentrują się na życiu we dwoje, realizowaniu pasji i działalności zawodowej – jednak pogodzenie się z brakiem możliwości zajścia w ciążę w sposób naturalny (lub również z pomocą procedur medycznych) oznacza konieczność przepracowania utraty „dziecka, które nigdy się nie urodzi”.
• Po stracie przyjaźni – dla wielu z nas przyjaciele to „rodzina z wyboru”. Czasami relacje wśród przyjaciół potrafią być nawet bliższe niż te, które mamy z rodzeństwem czy kuzynostwem. Strata takiej więzi (na przykład na skutek konfliktu) zazwyczaj uruchamia bardzo silną „lawinę emocjonalną”.
• Kiedy rodzi się dziecko z niepełnosprawnością (w momencie, gdy otrzymujemy diagnozę, że nasze dziecko jest chore) – niemal wszyscy rodzice marzą o posiadaniu zdrowego dziecka. Kiedy jeszcze w ciąży zastanawiamy się nad jego płcią, często pada stwierdzenie: „Najważniejsze, żeby było zdrowe!”. Jeśli jednak okazuje się, że pomimo życzeń rodziny dziecko rodzi się chore, rodzice muszą przejść proces godzenia się z tą informacją – niejako pożegnać się z wizją wychowywania zdrowego, sprawnego dziecka. Tego rodzaju pożegnanie jest potrzebne do tego, by zbudować bliską relację z dzieckiem takim, jakim ono jest.
• Po diagnozie poważnej, zmieniającej nasze życie choroby lub niepełnosprawności – informacja, że jest się nosicielem wirusa HIV, osobą chorą na stwardnienie rozsiane albo że nasze dziecko choruje na cukrzycę, potrafi zmienić życie na zawsze. Wiadomość o chorobie swojej lub bliskiej osoby oznacza nie tylko konieczność rozpoczęcia leczenia, ale także odnalezienia się w roli osoby doświadczającej choroby lub opiekującej się kimś z określoną chorobą. To również nie dzieje się od razu – i wymaga zmierzenia się z różnymi, często bardzo silnymi, uczuciami.
Sytuacje, w których mierzymy się z poważną utratą i z podobnymi odczuciami, co osoby, które doświadczyły śmierci kogoś bliskiego, mogą zatem mieć związek zarówno z naszym życiem osobistym, jak i zawodowym. Dla naszych dzieci poważnymi utratami, które wyzwolą podobne emocje co żałoba po czyjejś śmierci, mogą być na przykład:
• Rozstanie rodziców i utrata codziennego przebywania z jednym z nich – oczywiście rozstanie rodziców nie musi (i nie powinno) oznaczać zakończenia bliskiej relacji z dzieckiem. Rodzice po rozwodzie czy zakończeniu związku nieformalnego jak najbardziej mogą (jeśli są odpowiednio dojrzali) uczestniczyć w życiu dziecka. Jednak nawet pokojowe rozstanie rodziców połączone ze stałym kontaktem mamy i taty z dzieckiem bywa przez nie przeżywane jako poważna strata – pewien etap życia rodziny kończy się przecież bezpowrotnie. Niektóre dzieci dość długo marzą o tym, by rodzice znowu byli razem, nierzadko próbują nawet pogodzić rodziców, co oczywiście niemal zawsze kończy się fiaskiem. Dzieci nie są przecież odpowiedzialne za związki swoich rodziców!
• Zakończenie karmienia piersią – niekiedy w psychologii mówi się, że dla dziecka karmionego w sposób naturalny pożegnanie z piersią matki jest pierwszą znaczącą utratą. Ten moment jest nieuchronny, co bywa trudne również dla matki, dlatego wskazane jest, by miała ona wsparcie w procesie odstawiania dziecka od piersi.
• Zmiana przedszkola lub szkoły – pożegnanie z placówką, do której uczęszczało dziecko, oznacza rozstanie ze znaną dziecku grupą rówieśniczą, z nauczycielami, wychowawcą, ze znanym dziecku sposobem funkcjonowania szkoły lub przedszkola. To nie jest tak, że zmianie ulega „tylko miejsce”, że dziecko robi to samo, tylko w „salach o innym wystroju”. Wielu pacjentów (nawet tych dorosłych) tego rodzaju zmiany wspomina jako naprawdę trudne wydarzenia.
• Pożegnanie z ukochanym zwierzakiem – zwierzęta są zresztą przez wielu z nas traktowane jak członkowie rodziny, stąd dla nas samych również bywa to trudne. Czasami rozstanie z chomikiem lub świnką morską staje się dla dziecka pierwszym momentem, w którym zadaje sobie ono konkretne pytania o śmierć i przemijanie.
• Przeprowadzka z dala od osób ważnych dla dziecka, czyli na przykład babci i dziadka – gdy dziadkowie, ciocie czy wujkowie uczestniczyli w codziennym życiu dziecka, to oddalenie się od nich (nawet jeśli wynika na przykład z konieczności ekonomicznej) bywa dla dziecka trudnym doświadczeniem. Dziecko zazwyczaj potrzebuje czasu, aby zrozumieć, dlaczego babcia nie odwiedza go już codziennie, a ciocia nie odbiera ze szkoły w piątki.
• Zerwane więzi z członkami rodziny – w tym przypadku, podobnie jak w sytuacji zakończenia więzi romantycznej u osób dorosłych, dla dziecka „umiera” pewien rodzaj bliskości. Jeśli zerwaniu więzi towarzyszą napięcia (a przecież zazwyczaj tak się dzieje, gdyż raczej nie ucinamy kontaktu z tymi, z którymi dobrze się dogadujemy), to dziecko zwykle zmaga się z poczuciem straty. Trzydziestoletnia Agnieszka tak mówi o swojej zerwanej relacji z dziadkami:
Kiedy przeprowadziłam się z mamą do nowego domu po wyprowadzce z mieszkania dziadków, byłam zrozpaczona. Mama tłumaczyła mi, że nowe mieszkanie jest większe, a ona po prostu nie chce już być zależna od swoich rodziców. Nie chciała jednak zawozić mnie do dziadków ani nie była zadowolona, gdy chciałam rozmawiać z nimi przez telefon. Po dziś dzień nie wiem, co było przyczyną tak nagłego ucięcia kontaktu z dziadkami – chyba chodziło o jakieś sprawy majątkowe, ale nie wiem tego na sto procent. Tęskniłam za babcią i dziadkiem tak, jakby umarli. Bawiłam się w to, że znowu mieszkamy razem, i przez lata spałam z pluszowym tygrysem, którego kiedyś podarowała mi babcia. Przy dziadkach czułam się najbezpieczniejsza na świecie – i nagle w wieku kilku lat straciłam to poczucie przez jakiś konflikt między dorosłymi. Straszne uczucie, naprawdę.
Widzimy zatem, że to, co odczuwamy jako stratę, w konsekwencji której będziemy przechodzić przez proces podobny do żałoby po czyjejś śmierci, jest subiektywne. Czasami u dziecka żałobę „uruchomi” śmierć kota – kiedy indziej natomiast dziecko nie będzie wyrażało zbyt intensywnego żalu po rozstaniu rodziców, gdyż już wcześniej widziało ich żyjących osobno. Jedyną osobą, która może „decydować” o tym, co dziecko przeżywa jako ważną stratę, jest ono samo. Warto pamiętać, że radzenie sobie ze stratą nie jest zarezerwowane wyłącznie dla dorosłych. Kiedy w tej książce będę pisała o żałobie, to bardzo często będę miała na myśli tę, która następuje po czyjejś śmierci – ale warto mieć na uwadze, że te same lub podobne procesy mogą zachodzić u dzieci, które mierzą się z inną ważną dla siebie utratą.
Jedno z najważniejszych zdań, które pojawią się w tej książce, brzmi:
Dzieci również doświadczają żałoby i przeżywają stratę.
Oczywiście to, w jaki sposób dziecko doświadcza utraty, jakie obiera strategie w radzeniu sobie z żałobą, co mówi o swoich odczuciach (i czy w ogóle mówi coś na ten temat), będzie zależne od jego wieku. Inaczej z żałobą będzie radził sobie przedszkolak, a inaczej nastolatek – ale zarówno w przypadku przedszkolaka, jak i dorastającego młodego człowieka doświadczenie utraty będzie uruchamiało silne emocje i oznaczało, że powinni oni otrzymać wsparcie ze strony osób dorosłych.