Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień. Maj. Czerwiec - Audrey Carlan - ebook + audiobook

Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień. Maj. Czerwiec ebook

Audrey Carlan

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

W następnych miesiącach – kwietniu, maju i czerwcu – Mia wyruszy do Bostonu, Oahu i Waszyngtonu.

Dziewczyna ma dwadzieścia cztery lata, za sobą cztery nieudane związki i ojca alkoholika, którego po raz kolejny ratuje z opresji. Ta buntowniczka podróżująca na motocyklu planuje szybko załatwić sprawę i zniknąć. Aby uratować siebie i rodzinę, ma zamiar zarabiać przez rok i nie zakochać się w żadnym ze swoich klientów. Takie przynajmniej ma plany…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 450

Oceny
4,4 (24 oceny)
15
4
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Agneslarisch

Dobrze spędzony czas

Każda kobieta ma w sobie boginie miłości tylko trzeba odpowiedniego faceta żeby ją odkrył 💕
00
Alishia22

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka polecam
00

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

DEDYKACJE:

Kwiecień

Anita Scott Shofner

Moja Kochana, wycieczka Mii do Bostonu jest dla Ciebie. Niedawno, tak jak Mia, rozpoczęłaś swoją podróż.

Jestem z Ciebie dumna… wybrałaś siebie. Wydaje mi się, że każda osoba na tym świecie raz na zawsze musi wybrać siebie. Dedykuję Ci tę część nie tylko dlatego, że jesteś cudowna, lecz także dlatego, że jesteś wspaniałą przyjaciółką, na którą zawsze można liczyć. Jestem Ci bardzo wdzięczna.

Namaste, przyjaciółko.

Maj

Kris Ward

Dodajesz otuchy, pomagasz zapuścić korzenie, kochasz.

Wszystko w Tobie jest anielskie. Ludzie wokół Ciebie łakną twojej świadomości samej siebie. Przypominasz mi moją zmarłą matkę. Tak więc, Mamo Kris, podróż Mii na Hawaje jest dla Ciebie. Niech słońce zawsze jasno na Ciebie świeci.

Niech zawsze towarzyszy Ci dar prawdziwej przyjaźni.

Niech radość, którą dajesz, powraca do Ciebie dziesięć razy większa.

Niech otacza Cię miłość, niech dopełnia Twoją duszę.

Zawsze będę Cię kochać.

Czerwiec

Lisa Colgrove Roth

Aniele, czerwiec jest dla Ciebie, ponieważ to najważniejsza część w podróży Mii, tak samo jak Ty jesteś najważniejsza w mojej podróży. Gdy dołączyłaś do mojego zespołu, nie miałam pojęcia, jakie błogosławieństwo mnie spotkało.

Twoje bezgraniczne wsparcie i przyjaźń pomogły mi miliony razy.

Z miłością i wdzięcznością za to, jaka jesteś.

KWIECIEŃ

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Cześć, słodziaku – tak brzmiały pierwsze słowa, które padły z jego seksownych ust. Słowa w połączeniu ze sposobem, w jaki jego wzrok błądził po moim ciele, sprawiły, że zrobiło mi się gorąco… i to w ten niebezpieczny sposób. Mason Murphy oparł się o limuzynę. Na nosie miał lotnicze okulary przeciwsłoneczne, na głowie miedzianobrązowe włosy, a jego ironiczny uśmiech pewnie sprawiał, że wszystkie fanki baseballa miały mokro w gaciach. Na szczęście przez ostatnie kilka miesięcy miałam do czynienia z kilkoma bardzo seksownymi facetami, tak więc nie zrobił na mnie większego wrażenia.

Wyciągnęłam rękę. Zacisnął usta, podniósł okulary i popatrzył na mnie niesamowicie zielonymi oczami. Ciemnymi i pięknymi jak szmaragdy.

– Co? Tak bez pocałunku?

Zmarszczyłam brwi, wysunęłam biodro i skrzyżowałam ręce na piersi.

– Poważnie? Tak zaczynamy?

Odchylił głowę, zdjął okulary i przygryzł zausznik. Ponownie zmierzył mnie wzrokiem.

– Zadziorna jesteś. Lubię takie dziewczyny.

Zamknęłam oczy i kilkakrotnie mrugnęłam, żeby sprawdzić, czy nadal śpię po wziętym w samolocie Benadrylu. Latanie zawsze bardzo mnie stresowało. Teraz jednak z pewnością byłam na ziemi.

– Trochę się z tobą pomęczę, prawda?

Otworzył szerzej oczy, a na jego niebezpiecznie przystojnej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wysokie kości policzkowe, mały dołek w brodzie i te błyszczące oczy nadawały mu szelmowski wygląd. Podszedł bliżej, złapał mnie za szyję i pocałował w skroń. Z całej siły powstrzymałam się, żeby się nie odwrócić i… nie strzelić go w pysk.

– Musisz zabrać rękę i się cofnąć. Nie uczyli cię zasad dobrego wychowania?

Stanął przede mną i pochylił się tak, jakby chciał mi coś szepnąć.

– Wiem, kim jesteś, i zupełnie mi to nie przeszkadza. Zupełnie i absolutnie. Trochę się razem zabawimy.

Walnęłam go w klatkę piersiową, żeby się odsunął.

– Panie Murphy, proszę posłuchać.

– Panie Murphy – powtórzył szyderczo. – Podoba mi się to.

Nabrałam powietrza i zgrzytnęłam zębami. Gdybym przygryzła sobie język, prawdopodobnie przegryzłabym go od razu na pół z irytacji, do jakiej doprowadzał mnie ten facet.

– Wcześniej mówiłam, że chyba masz złe zdanie o mojej pracy. Jestem dziewczyną do towarzystwa. Co oznacza, że uświetniam swoją obecnością różne wydarzenia. Dotrzymuję panom towarzystwa i utrzymuję z nimi przyjazne relacje.

Ponownie się do mnie zbliżył, złapał mnie za biodra i przycisnął do swoich.

– Nie mogę się doczekać, aż się z tobą zaprzyjaźnię. – Potarł swoją miednicą o moją.

Poczułam zarys czegoś, co właśnie budziło się do życia. Westchnęłam. Odepchnęłam go po raz kolejny.

– Tylko wezmę walizki.

Gwizdnął na kierowcę. Tak, gwizdnął. Jak na psa.

Wzdrygnęłam się i wydostałam się z jego objęć.

– Nie martw się, kociaku, szybko się w tym odnajdziesz. – Udał, że macha kijem do baseballa.

Wywróciłam oczami, otworzyłam drzwi limuzyny i wsiadłam, on też i od razu klasnął w dłonie.

– Chcesz drinka?

Jestem przekonana, że spojrzałam na niego, jakby wyrósł mu ogon.

– Przecież jeszcze nawet nie ma południa.

Wzruszył ramionami.

– Gdzieś na świecie z pewnością już jest. – Mrugnął do mnie i uśmiechnął się bezczelnie. Wyjął butelkę szampana. Oblizał językiem swoją mięsistą górną wargę. Natychmiast odczułam przyjemny skurcz między nogami. Pokręciłam głową i skrzyżowałam nogi. Był zwierzęciem, ale był też wyjątkowo przystojny. Wysoki – miał pewnie około metra osiemdziesięciu wzrostu – a jego ciało mogło zdobić okładki czasopism – i często tak właśnie się działo. Mięśnie na bicepsach były naprężone, tak samo jak mięśnie ud. Gdy włożył butelkę między nogi i otworzył szampana, rozległ się delikatny wystrzał. Nic się nie wylało. Musiałam przyznać, że miał wprawę.

– A teraz, słodziaku, wyjaśnimy sobie kilka spraw.

Otworzyłam szeroko oczy i uniosłam wysoko brwi. Podał mi kieliszek szampana. Chociaż była dopiero dziesiąta rano, wzięłam kieliszek, bo doszłam do wniosku, że w jakiś sposób będę musiała zapanować nad irytacją.

– Przysłano cię tutaj po to, żebyś była moją dziewczyną. To oznacza, że moi fani, przyszli sponsorzy i media będą musieli w to uwierzyć, a to oznacza, że będziemy musieli się zaprzyjaźnić, i to jak najszybciej. A gdy na ciebie patrzę… – Oblizał usta i ponownie zaczął wodzić wzrokiem od moich stóp w kozakach i obcisłych dżinsów w górę i zatrzymał się na piersiach. Świnia. – …to wiem, że będę rozkoszować się każdą pieprzoną sekundą.

Ten facet będzie ogromnym wyzwaniem. Próżny, seksowny jak diabli, irytujący, seksowny jak diabli, chamski, seksowny jak diabli i niedojrzały. Zapomniałam o czymś? Aha, seksowny jak diabli.

Oparł się i wyciągnął, prezentując całe ciało. Wypił szampana jednym haustem. Nie miałam zamiaru pozwolić, żeby ten głupek był ode mnie lepszy, więc też wypiłam na raz. Uniósł brwi, a w jego oczach błysnęło uznanie.

– Taka kobieta mogłaby podbić moje serce. – Złapał się za serce.

Pochyliłam się do przodu, wzięłam butelkę, nalałam sobie szampana i wskazałam brodą, żeby podniósł kieliszek. Jemu też nalałam.

– W porządku, musimy ustalić kilka spraw.

Zrobił taką minę, jakby chciał dowcipkować, ale spojrzałam na niego tak, że zamilkł. Oparł się i uniósł brodę.

Uśmiechnęłam się, wiedząc, że tę rundę wygrałam.

– Może i wynająłeś mnie, żebym była twoją partnerką na miesiąc, ale nie jestem twoją dziwką. – Uniósł brwi. – Seks z klientem jest opcjonalny i zależy ode mnie. Nie jest częścią umowy. Powinieneś przeczytać drobny druczek, koleś, bo wkrótce się dowiesz, jak to jest żyć przez miesiąc w celibacie.

Otworzył usta, ale ze zdumienia odebrało mu mowę.

– Chyba sobie żartujesz? – wydukał.

Pokręciłam głową.

– Obawiam się, że nie. Tak więc przeproś się ze swoją ręką, ponieważ będzie ci bardzo potrzebna. Jeśli na zewnątrz zawiesisz oko na jakiejś lasce, to dziennikarze zorientują się, że to – machnęłam ręką, wskazując na mnie i na niego – jest oszustwem i sto tysięcy dolarów pójdzie w błoto. – Przeczesał nerwowo włosy dłonią. – Poza tym nowym sponsorom z pewnością nie spodoba się, że nie potrafisz być wierny nowej dziewczynie nawet przez jeden dzień. Pamiętaj, że reklamacji nie przyjmujemy i nie odzyskasz kasy.

Oparłam się, skrzyżowałam nogi i napiłam się szampana. Bąbelki zatańczyły na moim języku, ponownie pobudzając zmysły.

Mason popatrzył na mnie tajemniczo.

– Co w takim razie proponujesz, słodziaku? – Uśmiechnął się i popatrzył na moje nogi, na piersi, a w końcu na twarz.

– Po pierwsze, przestaniesz nazywać mnie słodziakiem.

Przerwał mi.

– Czy facet nie powinien nadać swojej dziewczynie jakiejś ksywy?

Zacisnęłam usta i zamyśliłam się. Chyba miał rację.

– Może i tak, ale w twoich ustach brzmi to kretyńsko.

Odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać. Jego śmiech rozległ się w całym samochodzie. Atmosfera natychmiast się poprawiła. Jeśli będę słyszeć ten śmiech codziennie, to może ten miesiąc nie będzie taki okropny. Ponownie oblizał usta i to wrażliwe miejsce między moimi nogami skurczyło się rozkosznie, przypominając mi, jak to miło jest mieć męskie usta między nogami. Musiałam jakoś okiełznać moje libido. Chociaż moje spotkanie z Wesem miało miejsce zaledwie dwa tygodnie temu, już odczuwałam ogromną potrzebę i pożądanie. I nie miałam żadnych nadziei na wyzwolenie. A teraz, ponieważ mój obecny klient zdecydowanie nie znajduje się na liście przyszłych kochanków, wyglądało na to, że czekał mnie jeszcze miesiąc celibatu. Straszne.

– No dobrze, nie ma sprawy. Wydaje mi się, że kolejnym krokiem powinno być bliższe poznanie. Opowiedz mi o sobie.

Położył dłoń na swoim umięśnionym udzie.

– Nie mam zbyt dużo do opowiadania. Pochodzę z irlandzkiej rodziny. Tata pracuje jako śmieciarz, chociaż powtarzam mu, że mógłby rzucić tę robotę i mieć wolne do końca życia. Ale on tego nie zrobi. Jest zbyt dumny.

– Czyli chyba dobry z niego człowiek. W przeciwieństwie do mojego ojca. – No cóż, może to nieprawda, starał się. Ale w tamtych okolicznościach, po odejściu mamy, zagubił się. Nie wiem, czy ktokolwiek ma sposób na to, jak poradzić sobie z miłością swojego życia.

Mason się uśmiechnął, odsłaniając białe proste zęby. Jeden z jego górnych kłów był tylko lekko krzywy, dzięki czemu jego uśmiech zyskiwał na charakterze.

– Mój tata jest świetny, prawdziwy twardziel. Ale za ciężko pracuje. Zawsze tak było, musiał utrzymać mnie i moich braci.

– A ilu ich masz? – spytałam, ponieważ ten temat wydał się interesujący.

Podniósł trzy palce i jednocześnie napił się szampana.

– Moi bracia to szalone chłopaki, ale ich uwielbiam – stwierdził.

Usłyszałam bostoński akcent. Cholernie seksowny. Do diabła, jeśli ten facet okaże się miły, trudno mi będzie utrzymać ręce przy sobie.

Zmrużył oczy i popatrzył na mnie. Jego źrenice zrobiły się ciemnozielone.

– Spodoba im się, że prowadzam się z taką zajebistą laską.

No i znowu robi się grubiański. Pokręciłam głową i powoli nabrałam powietrza.

– No dobrze, masz trzech braci. Starszych, młodszych?

– Młodszych. Brayden ma dwadzieścia jeden lat, Connor dziewiętnaście, a najmłodszy, Shaun, siedemnaście, i nadal chodzi do szkoły średniej.

Przechyliłam się i wstawiłam pusty kieliszek do stojaka.

– Wow, czterech chłopaków.

Pokiwał głową.

– Tak, Brayden jest barmanem, a w dzień uczy się w college’u. Tuż po szkole średniej zrobił lasce dziecko. – Wzdrygnęłam się. – Suka zostawiła mu dzieciaka i nawiała. – Otworzyłam usta i westchnęłam. Jak kobieta mogła zostawić własne dziecko? Ale przecież moja matka zrobiła to samo. Mimo wszystko gdy słyszę, że coś takiego spotkało inne dziecko, to gotuje się we mnie krew. – Tak więc Bray mieszka z tatą i swoją córką Eleanor.

– To dość staromodne imię – zauważyłam.

Uśmiechnął się i wyjrzał tęsknie przez okno.

– Tak, to po naszej mamie.

– Czy wasi rodzice się rozstali?

Pokręcił głową.

– Nie, mama zmarła dziesięć lat temu. Rak piersi. Tak więc przez długi czas w skład naszej rodziny wchodzili sami faceci.

Pochyliłam się i położyłam dłoń na jego kolanie.

– Przepraszam. Nie powinnam dopytywać.

Zrzucił moją rękę.

– To było dawno temu. Nieważne. Connor studiuje na Boston U, a Shaun cały czas trzyma paluchy w nastoletnich pickach.

Skrzywiłam się i jęknęłam.

– Co?

– Nic. – Pominęłam fakt, że dorosły facet mówiący o żeńskich narządach płciowych jako o „pickach” był niedojrzały. Szkoda było strzępić sobie język.

– Jakich sponsorów i reklamodawców masz zamiar ściągnąć?

* * *

Gdy dotarliśmy do jego „mieszkania”, jak je nazywał, z zaskoczeniem zauważyłam ładną, ale skromną blondynkę. Była wysoka, miała dwadzieścia kilka lat. Wyglądała jak Barbie – złote włosy związane w kok, błyszczące błękitne oczy, idealne różowe usta, w kostiumie, który perfekcyjnie podkreślał jej chudą sylwetkę. Widać było po niej pieniądze i profesjonalizm, ale potem spojrzała na Masona i wszystko zniknęło.

– Eee, panie Murphy. – Podniosła palec, a on przeszedł szybko obok niej i ruszył do budynku. Gdy mijał ją, nie zaszczyciwszy nawet jednym spojrzeniem, wydęła wargi.

Zatrzymałam się na schodach przed kobietą. Kiedy przestała wpatrywać się w tyłek Masona, który zniknął za drzwiami, spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.

– Ej, gburze, ta ładna blondynka właśnie próbowała ci coś powiedzieć! – krzyknęłam do niego, nie spuszczając z niej oczu. – I zapomniałeś wziąć moje walizki! – Pokręciłam głową i mruknęłam „dupek”.

– Słucham? – Przysunęła się bliżej.

Pokręciłam głową i wyciągnęłam rękę.

– Mia Saunders, dziewczyna Masona.

Blondynka zamknęła oczy i nabrała powietrza.

– Mio, wiem, kim jesteś, to my zasugerowaliśmy, żeby cię zatrudnił. Nazywam się Rachel Denton, specjalistka do PR. Wyznaczono mnie do pracy z wami, tak by udało się przekonać opinię publiczną, że jesteście parą. Dotąd zajmował się tym specjalista do spraw wizerunku Masona, ale zaproponowałam pomoc. – Przygryzła wargę i odwróciła wzrok.

– No cóż, w takim razie będziemy musiały jakoś przez to przejść. Ma bardzo silny charakter. – Uśmiechnęłam się, gdy Mason pokazał się na schodach.

– Zgubiłaś się, ostra lasko? – W jego oczach czaił się śmiech, ale te słowa mnie poirytowały. Wywróciłam oczami, złapałam Rachel za ramię i przyciągnęłam do boku.

Mason zdawał się w końcu ją zauważyć, to znaczy taksował ją wzrokiem… uczynił to dwa razy.

– Rachel, co ty tutaj robisz? Myślałem, że zajmie się tym Val?

Pokręciła głową i oblała się rumieńcem. Interesujące.

– Nie, Val jest bardzo zajęty rozmowami ze sponsorami i reklamodawcami, z którymi masz się spotkać. Więc zaproponowałam… – Uniosła dumnie głowę, gdy on pożerał ją wzrokiem.

– Nie mogę powiedzieć, że będę tęsknić za Valem – stwierdził, a jego głos wcale nie zabrzmiał protekcjonalnie ani ordynarnie. Również interesujące.

Rachel zachichotała, tak, zachichotała. Kiedy na nią patrzył, w jego oczach pojawiła się łagodność. Następnie przytrzymał nam drzwi.

– Ej, leniu, a moje bagaże? – Wskazałam na samochód.

– W porządku. – Zatrzymał się, zerknął na Rachel, cofnął się, uderzył we framugę i się uśmiechnął. – To ja… eee… pójdę po nie.

Patrzyłam w zdumieniu, jak pewny siebie kobieciarz i gbur tracił nad sobą panowanie w towarzystwie laski od PR, która wcale nie ukrywała swojego zainteresowania nim. Policzki dziewczyny były jasnoczerwone i przygryzała dolną wargę.

– Lecisz na niego? – Wskazałam kciukiem na Masona.

Pokiwała milcząco głową, a potem jej oczy nagle się rozszerzyły.

– Nie! Co? Eee, odniosłaś złe wrażenie. Z panem Murphym łączą mnie sprawy zawodowe. – Następnie skrzyżowała gwałtownie ręce na piersi i zacisnęła usta.

Prychnęłam i weszłam do domu.

– Jak sobie chcesz. – Później zgłębię ten temat. Skoro w tym miesiącu nie będę mieć seksu, to chciałam sobie zapewnić inną rozrywkę.

Mason rzucił torby w korytarzu i zaprowadził nas do salonu. Pokój w kształcie podłużnego prostokąta wyglądał jak typowy bostoński salon. Już nie mogłam się doczekać, aż ktoś mnie po tym oprowadzi.

Na środku salonu stała narożna sofa z czarnej skóry. Naprzeciwko niej na ścianie wisiał co najmniej sześćdziesięciocalowy telewizor. Gdzieniegdzie rozmieszczono rekwizyty związane z baseballem – na kominku były oprawione koszulki, a nad nimi wisiały piłki z autografami. Każda z nich znajdowała się w szklanym albo plastikowym pojemniku. Widać, że Mason dba o rzeczy, na których mu zależy. Może miał dwa oblicza. Liczyłam na to, że tak właśnie było, zwłaszcza że przez miesiąc musiałam udawać jego dziewczynę.

– Co cię sprowadza, Rach? – spytał.

Rach. Skrócił jej imię. Skracanie imion oznacza zazwyczaj zażyłe albo intymne relacje.

Skrzyżowała nogi, spódniczka jej się podwinęła. Mason skupił się na tym ruchu, na fragmencie tkaniny. Parsknęłam śmiechem, ale nie zwrócili na to uwagi – pewnie nawet nie widzieli mnie w pokoju.

– Chciałam tylko przypomnieć, że jesteście umówieni… na jutro. To będzie twój pierwszy występ w nowej roli… – Odchrząknęła i założyła za ucho długie pasmo blond włosów, ale ono ponownie się zsunęło. Mason znowu się na niej skupił, na tym paśmie włosów, jakby chciał go musnąć, poprawić, dotknąć. Wbił palce w uda. – Jako… ech… para – dokończyła. – Wasze zachowanie musi być prawdziwe – musicie trzymać się za ręce, dotykać, uśmiechać… eee – Skrzywiła się, jakby dokończenie tego zdania sprawiało jej ból. – Całować, i takie tam. Panno Saunders, czy będzie pani mieć z tym jakiś problem? – zwróciła się do mnie.

Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami.

– A czy ty masz z tym problem? – spytałam, nie wierząc własnym uszom. Już po dziesięciu minutach patrzenia na nich, wiedziałam, że na siebie lecą. Co u diabła powstrzymywało ich przed rozpoczęciem bardziej intymnej relacji?

Głowa Rachel odskoczyła do tyłu, jakby ją ktoś uderzył.

– Słucham? – Skrzyżowała ręce na piersi i sapnęła. – Dlaczego miałabym mieć z tym problem?

– Nie wierzę. – Pokręciłam głową.

– Mia prawdopodobnie chce zapytać o to, czy takie oficjalne okazywanie sobie uczuć spodoba się sponsorom i agencji reklamowej?

Nie, Mia wcale nie chciała o to spytać. Na jakiej planecie znowu wylądowałam? Czy tych dwoje było prawdziwych? Westchnęłam i stwierdziłam, że najlepiej będzie zagrać w ich gierkę, dopóki nie dowiem się, o co tak naprawdę chodzi.

– Tak, właśnie o to.

Rachel skrzywiła się i rozluźniła. To tak, jakby poranny kwiat zamykał się na wieczór. Powoli się relaksuje i zamyka płatki, by odpocząć do rana, gdy słońce – a tym razem wścibska i bezczelna dziewczyna do towarzystwa z Vegas – znowu go pobudzi.

– Zespół spędził długie godziny na planowaniu tego przedsięwzięcia. Wiemy, że jest ono dość niekonwencjonalne, ale do tej pory pan Murphy nie prezentował się opinii publicznej jako idol, z którego można brać przykład. Będzie musiał między innymi zmniejszyć liczbę wypadów do baru, ilość wypitego alkoholu czy nawet ograniczyć palenie papierosów. Zdaniem zespołu tabuny kobiet, z którymi prowadzał się w zeszłym sezonie – nigdy nie widziano go dwa razy z tą samą – nie poprawiły jego wizerunku. Mamy zamiar to zmienić i jesteś pierwszym etapem tego planu.

Wreszcie odważyłam się spojrzeć na Masona. Oparł łokcie na kolanach i schował głowę w dłoniach. Wyglądał, jakby się poddał. Usiadłam obok niego i zaczęłam głaskać go po plecach. Zwrócił się w moją stronę.

– Rety, wszystko spierdoliłem.

– Każdemu może się to przytrafić. Ale zatrudniłeś Rachel, a twój zespół uważa, że uda się to zmienić. – Cały czas gładziłam go po plecach, aż wreszcie podniósł głowę. Wyprostował się.

– W porządku, czyli chcesz publicznego okazywania uczuć? – spytał Rachel, a ta kiwnęła głową.

– No to proszę. – Odwrócił się i spojrzał ostro prosto na mnie. – Zróbmy to. – Objął mnie i pocałował. Westchnęłam i niespodziewanie otworzyłam usta. Potraktował to jako zaproszenie. Tak naprawdę nie chodziło mi o to, ale na jego języku wciąż czułam zapach szampana, a nie byłam całowana od wieków – chociaż tak naprawdę to zaledwie od dwóch tygodni. Jeśli dodać do tego ten wspaniały zapach wody kolońskiej, nic dziwnego, że odpłynęłam. Zatraciłam się w jego pocałunku. Jego język wszedł w moje usta, władczy, ale i swawolny. Odwzajemniłam pocałunek, złapałam go za koszulę i przytrzymałam, żeby dostać jeszcze więcej. Więcej pocałunku, więcej niego. Kurwa. Nie taki był plan.

Gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, sapaliśmy i dyszeliśmy.

– Może być? – Odwrócił się do Rachel, ale jej już nie było. Słyszałam stukot jej obcasów na płytkach. – Rachel? – krzyknął.

– Do jutra. Świetna robota! – wrzasnęła na dwie sekundy przed tym, jak z całej siły trzasnęła drzwiami.

Opadł na oparcie sofy.

– O ja jebię.

Pokręciłam głową i również się oparłam.

– Nie ma szans.

Zachichotał.

– Co to w ogóle było?

– To byłem ja, całujący bardzo namiętną dziewczynę do towarzystwa. – W jego oczach błysnęło pożądanie, ale ja wiedziałam… Chodziło o mowę ciała. Pewnie, że był cudowny, poza tym ten pocałunek sprawił, że zrobiłam się wilgotna, ale pociąg seksualny i prawdziwe zainteresowanie to dwie różne sprawy.

– Lubisz ją – spróbowałam mu pomóc.

Zacisnął usta i zamknął oczy.

– Pewnie, że tak. Jest miła, dobrze jej płacę. I wszyscy są zadowoleni. Jak można być niezadowolonym?

– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.

– Nie wiem, jak ty, ale ja jestem głodny, a ty musisz się rozpakować. W torbach masz różne bzdety, jakie zgodnie z umową kupili Rachel i Val. Nie wyjmowałem ich, tylko położyłem na łóżku. Może być pizza?

Szybko wstał i ruszył, ale najwyraźniej zmienił zdanie. Odwrócił się i wyciągnął rękę.

– Dziękuję, że przyjęłaś tę pracę – powiedział i pomógł mi wstać. – Twój pokój to pierwsze drzwi po prawej, chyba że wolisz spać u mnie. – Uniósł brwi i pchnął biodrami.

Wypuściłam szybko powietrze i pokręciłam głową. Gdy ruszyłam, mocno klepnął mnie w pośladek.

– Masz niesamowity tyłek. Mio.

Zatrzymałam się i oparłam rękę na biodrze.

– Jeśli chcesz zachować rękę, to lepiej trzymaj ją z dala od mojego tyłka.

Uniósł ręce i cofnął się.

– No dobrze, dobrze, po prostu ćwiczę przed jutrzejszym meczem. Nic się nie stało, tak?

– W takim razie zostaw siły na mecz. Przydadzą ci się. – Ruszyłam na schody, myśląc, że moje na wierzchu, gdy usłyszałam jego odpowiedź.

– Skarbie, nie wiesz, że ja zawsze gram po to, żeby wygrać?

O rety.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dni, w które dziewczyna taka jak ja znajduje szczęście w przymierzaniu ubrań, powinny być traktowane jak święto narodowe i zaznaczone w kalendarzu na czerwono. Gdy odkryłam nowiutką parę dżinsów True Religion i obcisłą koszulkę Red Sox, miałam ochotę paść do stóp cioci Millie za załatwienie mi tej roboty. Spędzę cały miesiąc ze sławnym miotaczem. Pewnie, był niedojrzały, gburowaty i trzeba go było wychować… ale wreszcie mogłam nosić do pracy dżinsy i koszulkę. Założyłam do tego czerwone Conversy i rozpłynęłam się z zachwytu.

Spojrzałam na siebie w lustrze, pogładziłam się po zaokrąglonym tyłku. Tak, nadal jędrny. Odkąd zaczęłam tę pracę, nie przytyłam; nadal nosiłam trzydzieści osiem, i byłam jędrna i miękka w miejscach, w których chciałam taka być. Dzięki ogólnemu wrażeniu, jakie sprawiałam, dostawałam kolejne zlecenia i byłam coraz bliższa spłacenia długów Blaine’owi. Cztery raty z głowy. Jeśli będę mieć pracę co miesiąc, to uda mi się to zakończyć dość szybko. Chociaż kogo chcę oszukać? Zarabiam sto patyków miesięcznie, czasami dodatkowe dwadzieścia. Dlaczego miałabym rezygnować z takiej pracy?

Związałam włosy w dwie kitki – wydawało mi się, że podobają się facetom takim jak Mason – i założyłam baseballówkę. Nagle zaczęłam myśleć o Wesie. Z tego wszystkiego chciałabym zachować właśnie jego. Gdy jesteśmy razem, cały świat przestaje istnieć. Stwierdziłam, że mimo wszystko jestem niezła w pilnowaniu swojego serca, ale i tak bardzo brakowało mi Wesa. Minęło już kilka tygodni. Nie zaszkodzi zadzwonić.

Wyjęłam telefon i wybrałam właściwy numer. Po kilku sygnałach usłyszałam nieznajomy damski głos.

– Słucham? – chichot.

– Eee, chyba pomyłka.

Zaśmiała się, usłyszałam odgłos bosych stóp na podłodze. Po chwili rozległ się głośny śmiech, który z pewnością należał do Wesa.

– Czy chcesz rozmawiać z Westonem? – usłyszałam słodki głos i nagle przypomniałam sobie ten namiętny ton. Znałam go. Zamknęłam oczy, nabrałam powietrza. Gina DeLuca, jedna z najpiękniejszych gwiazd Hollywood. Ta kobieta grała główną rolę w filmie Wesa Kod honoru.

Usłyszałam trzaski w słuchawce.

– Gina… dziewczyno, ja ci zaraz dam! – Głos Westona był ochrypły i rozbawiony. – No chodź tutaj, laseczko – powiedział bez tchu, najwyraźniej ją ganiając.

– Przykro mi, ale Wes będzie musiał oddzwonić. Jest teraz bardzo zajęty – pisnęła.

– Mam cię! – usłyszałam, a potem dobiegły mnie odgłosy pocałunków i kobiecy gardłowy jęk.

– Oddaj telefon – ryknął, a ona zakwiliła, najwyraźniej nie zwracając uwagi na to, że wszystko słyszę. Poczułam, jak w moje serce wbija się ostry nóż, ale nawet wtedy nie potrafiłam się rozłączyć. Byłam jak przyklejona do słuchawki. Nie miałam prawa czuć się zraniona, ale to niczego nie zmieniało. Gdy słyszałam, jak Wes zabawia się z inną, wywracały mi się wnętrzności.

Czy tak właśnie czuł się on ze świadomością, że co miesiąc jeżdżę do innego mężczyzny? Pewnie nie, jeśli wziąć pod uwagę dochodzące ze słuchawki mlaskanie i cmokanie.

– To twój telefon! Nie mój. Dzwoni jakaś laska. Proszę – usłyszałam jej głos, a potem czas stanął w miejscu. Moje serce waliło jak oszalałe do chwili, w której Wes uświadomił sobie, kto dzwoni i co słyszałam.

– Kurwa – dobiegło do mnie, gdy telefon przeszedł z rąk do rąk.

– O co chodzi, kochanie? No dobrze, wygrałeś. Wracaj szybko do łóżka! – Jej głos stawał się coraz odleglejszy.

Usłyszałam jęk.

– Mia – powiedział z bólem. – Przepraszam, że… no… to nie powinno się wydarzyć.

Pokręciłam głową, chociaż nie mógł tego zobaczyć. W moich oczach stanęły łzy, ale z całą pewnością nie miałam zamiaru pozwolić im popłynąć. Jeśli bym do tego dopuściła, zwinęłabym się w kłębek na łóżku i nie mogłabym udawać dziewczyny boskiego miotacza Red Sox Masona Murphy’ego.

– Hej, nie, wszystko w porządku. Ja tylko, eee, zadzwoniłam, żeby się przywitać. No to cześć.

– Cześć – odparł smutno. – Mia, kurwa. To nie jest… technicznie to nie… Jezu Chryste! – Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i śpiew ptaków. Pewnie teraz podziwiał panoramę Malibu. Gdybym tam była, objęłabym go i robiłabym to samo. Ale nie teraz. Teraz zrobi to Gina. – To nic nie zmienia – wydusił z siebie.

– Naprawdę? To wszystko zmienia.

Po chwili w jego głosie pojawił się gniew.

– Ale jak to? Nadal jesteśmy przyjaciółmi.

– To prawda. Jesteśmy przyjaciółmi.

– A to z Giną… to zupełnie przypadkowe, wiesz, spuszczamy parę. Ona wie, że nie jestem gotowy na związek. Przynajmniej nie z nią.

– A jesteś gotowy na związek ze mną?

Westchnął głęboko.

– Jeśli odpowiem szczerze, to czy jesteś gotowa coś z tym zrobić? Dawałem ci szansę więcej niż raz. Nie skorzystałaś. Oboje stwierdziliśmy, że robimy sobie rok wolnego. Chcesz teraz się z tego wycofać?

Po policzku spłynęła mi jedna zdradziecka łza. Pieprzone hormony.

– Nie, Wes. Ja tylko… – Wolno wypuściłam powietrze. – Chyba się nie spodziewałam, że posuniesz się dalej.

– Dlaczego tak uważasz? Bo pieprzę Ginę? A powiedz mi, czy po wyjeździe ode mnie nie pieprzyłaś tego swojego Francuza?

– Wes… – ostrzegłam, ale mi przerwał.

– To prawda. U mnie jest dokładnie tak samo. Oficjalnie nie jesteśmy razem, ale wiesz, że wystarczy jedno twoje słowo i rzucę wszystko i wszystkich, żeby z tobą być, ale chociaż to banał, to przecież… facet też ma swoje potrzeby. I lepiej, żebyśmy do tego nie wracali.

Przygryzłam wargę i usiadłam na łóżku.

– Nie, masz rację. To strasznie nie w porządku z mojej strony, że mam wobec ciebie jakieś wymagania, podczas gdy mnie obowiązują inne zasady, ale Wes… – Głos mi się załamał i nie mogłam dokończyć.

– Kochanie, powiedz mi… Mia, kuźwa. Zrobię wszystko, by pozostać w twoim sercu. Nic się nie zmieniło.

Mówi tak, ale to nieprawda. To jak zaczynać od początku. Moje serce z powrotem zamknęło się w małej puszce Pandory.

– Po prostu ja nie… ja nie chcę cię stracić.

– Mia, zawsze będę o tobie myśleć, a gdy będziesz już gotowa na więcej, to dostaniemy prawdziwą szansę… i sobie z tym poradzimy. Ty i ja.

– Tak, no dobrze. Tylko, Wes, jeszcze jedno.

– Skarbie, wszystko, co tylko zechcesz.

– Pamiętaj mnie – powiedziałam, rozłączyłam się i wyłączyłam telefon. Nie było szans, żebym rozmawiała z nim jeszcze przez choćby sekundę. Miałam zadanie do wykonania, tak więc musiałam wyłączyć emocje i się na nim skupić.

Masonie Murphy, uważaj. Zaraz urządzę ci show.

* * *

Od razu poczułam zapach hot dogów, popcornu, piwa i boiska do baseballa. Czułam się bliżej nieba niż kiedykolwiek. Mason wziął mnie za rękę i poprowadził przez podziemne tunele pod boiskiem. Niemożliwe było zachowanie zimnej krwi, gdy przechodziliśmy przez szatnię. Tak, przez pieprzoną szatnię. Na wpół nadzy, a niekiedy kompletnie nadzy przystojni faceci przygotowywali się do meczu. Gdybym była inna, zakryłabym oczy, żeby przynajmniej spróbować odegrać skromnisię. Nie ma mowy. To nie w moim stylu. Pożerałam ich wzrokiem niczym dojrzewający nastolatek starszą od siebie seksowną sąsiadkę, podglądający ją przez lornetkę.

– Hej, Junior, poznaj moją dziewczynę – powiedział Mason do Juniora Gonzaleza, początkującego łapacza zespołu Boston Red Sox. Przez chwilę ściskałam twardy biceps Masona niczym rozentuzjazmowana fanka, tak jakbym wyciskała wodę z ręcznika, próbując zachować zimną krew. Położył dłoń na mojej i delikatnie poklepał, spojrzał na mnie i puścił do mnie oko. – Stary, wydaje mi się, że masz fankę.

Latynos był wielki i umięśniony. Spodnie napinały się na szerokich udach, na których widok poczułam delikatne trzepotanie między nogami. Miał gęste, czarne, krótko przycięte włosy. Jego oczy były koloru czekolady i bardzo kontrastowały z bielą zębów i skórą w odcieniu kawy z mlekiem.

– Hej, laska, co słychać? – Puścił do mnie oko, a ja omal nie padłam z zachwytu. Oparłam się o Masona i westchnęłam. Zaczęli się śmiać, a ja stałam i wpatrywałam się w Juniora Gonzaleza jak sroka w gnat. Najlepszy łapacz w historii baseballa i najbardziej wysportowany przystojniak, jakiego znałam.

– Jesteś niesamowity – wyjąkałam w końcu. Przyjrzał mi się z góry na dół i spojrzał na przyjaciela.

– Ty też nie jesteś najgorsza. Może chcesz zostawić tego głupka i spotykać się z prawdziwym mężczyzną? – zażartował. Wiedziałam, że się ze mną droczy. Mason zaczął się śmiać.

Pokręciłam głową, ale miałam ochotę się zgodzić. Junior Gonzalez byłby miłą odmianą po burzy uczuć, jaką odczuwałam po rozmowie z pewnym blond producentem filmowym i surferem, który właśnie pieprzył boginię o ciele, za które faceci byli gotowi ginąć.

– Mace mówił, że jesteś z nami przez… miesiąc? – Przechylił głowę, a w jego czekoladowych oczach widziałam, że wiedział, co tutaj robię.

– Tak, na miesiąc – przytaknęłam i klepnęłam Masona w pierś, a potem udałam, że ją głaszczę. Próbowałam zachowywać się żartobliwie, ale mi nie wyszło.

Skrzywił się, a potem pogładził się w tym miejscu.

– Spokojnie, tygrysico. Przysięgam, że najgorętsza laska, jaką mieli w tym serwisie z dziewczynami do towarzystwa, to ostra zawodniczka.

Słysząc te słowa, miałam ochotę walnąć go raz jeszcze.

Junior zamknął oczy, pochylił głowę i zaczął nią kręcić.

– Stary, kiedy ty się nauczysz, że kobiety nie traktuje się w ten sposób? Dziewczyno – podkreślił to słowo – mam nadzieję, że dasz temu chłoptasiowi nauczkę.

Puściłam to niego oko i popchnęłam Masona do przodu.

– Taki mam zamiar.

– O w mordę. – Junior zachichotał i się odwrócił. – Powodzenia. Będzie ci potrzebne.

– Nigdy wcześniej szczęście mi nie dopisywało. Nie wydaje mi się, żeby nagle w magiczny sposób zaczęło – rzuciłam przez ramię.

Mason zaczął drwić.

– Ona nie potrzebuje szczęścia, bo ma mnie.

– No dalej, kochanie, zaprowadź mnie na moje miejsce – powiedziałam słodkim głosem, głaszcząc go po boku.

Objął mnie w ramionach i pocałował w skroń.

* * *

W baseballu jest pewne interesujące zjawisko, o którym większość ludzi nie ma pojęcia. Chodzi o tajemną paczkę kobiet zwanych WAGs. Co jest skrótem od „Wives and Girlfriends”, czyli „żony i dziewczyny”. Ponieważ trochę się spóźniliśmy, Mason zaprowadził mnie do sekcji dla WAGs i wepchnął mi do ręki plik dwudziestodolarówek. Co oznaczało, że jestem jego utrzymanką. I choćby z tego właśnie powodu nie zamierzałam oddać mu ani centa. Chciałam przepuścić całe dwieście dolców na piwo, kiełbaski i świecidełka.

Znalazłam swoje miejsce i ostrożnie usiadłam, nie chcąc przerwać pogawędki stadu gęsi, które gadały jak najęte. Ale one i tak nie miały zamiaru zwracać na mnie uwagi. Każda była mniej więcej w moim wieku, niektóre starsze lub młodsze, ale różnica wieku między nami wynosiła maksymalnie od pięciu do siedmiu lat.

– Hej! – Pomachałam do nich. Odmachały mi cztery dłonie. – Jestem Mia – spróbowałam być miła.

Jedna z nich, chyba przywódczyni gangu, pochyliła się do przodu.

– Jesteś dziewczyną na noc Mace’a?

Ściągnęłam brwi.

– Eee, nie, będę z nim przez cały miesiąc. Przyleciałam z Vegas. Jesteśmy przyjaciółmi, ale staramy się, żeby było z tego coś więcej. Po tym miesiącu będziemy wiedzieć, czy wyjdzie nam na dłuższą metę, czy nie.

Blondynka siedząca dwa miejsca dalej stłumiła śmiech.

– Na dłuższą metę?

Brunetka przywódczyni skrzywiła się.

– Nigdy wcześniej nie widziałyśmy Mace’a w żadnym związku. Wiesz, on był typem trzy Pe. – Zaczęła skubać paznokieć i popatrzyła na mnie znudzona. – Palcówka, pieprzenie i pogonienie.

– O rety. No cóż, w takim razie te zdziry, które pieprzył w przeszłości, musiały być beznadziejne – odparłam nonszalancko, żeby nie było na jej.

Urocza truskawkowa blondynka z włosami spiętymi w kucyk położyła dłoń na moim kolanie i powiedziała:

– Nie słuchaj jej. Ona nie zna Mace’a. Ja znam go całkiem nieźle i wiem, że potrafi się przywiązać do właściwej dziewczyny. Jestem pewna, że to ty. – Jej głos i uśmiech przywodziły na myśl anioła. Miłe, ładne piwne oczy.

Wyciągnęłam rękę.

– Mia Saunders.

Uścisnęłyśmy sobie dłonie.

– Kristine, ale mów mi Kris. Jestem z Juniorem – jej policzki nagle oblały się różem. – Spotykamy się dopiero od trzech miesięcy, ale już za nim szaleję. – Splotła ręce na brzuchu i uśmiechnęła się nieśmiało. – To stąd znam Mace’a. Są jak bracia. Pomijając innych braci Mace’a i klan Juniora.

Roześmiałam się.

– Junior ma wielką rodzinę?

– Tak dużą, że lepiej nie zaczynać wymieniać wszystkich. Jest jednym z dziewięciorga rodzeństwa.

– Wow – wykrztusiłam, a potem zobaczyłam sprzedawcę. – Hej, tutaj! Umieram z głodu. Chcecie kiełbaski i piwo? – spytałam.

Twarz Kris rozświetliła się, jakby właśnie padły na nią promienie słońca. Wiedziałam, co tak bardzo spodobało się Juniorowi w tej dziewczynie. Była urocza i przypominała anioła.

– Jasne, dzięki. To miłe z twojej strony. Widzicie, dziewczyny, Mia to nie żadna panienka, tylko równa babka – oznajmiła.

– Jeszcze tego nie wiemy – stwierdziła brunetka do dwóch dziewczyn po swojej lewej.

– Mało mnie obchodzą. – Wzruszyłam ramionami. – Przyszłam tutaj, żeby zobaczyć, jak mój facet kopie kilka tyłków na boisku. A między nim, miotającym, a Juniorem, łapiącym… mamy to. Mam rację? – powiedziałam i wyciągnęłam rękę.

Kris przybiła piątkę i wydała z siebie okrzyk radości.

– Hej, mój facet będzie pierwszy! – rzekła seksowna ruda. – Jestem Chrissy.

– Miło cię poznać, Chrissy.

– A ja jestem Morgan! – dodała śliczna dziewczyna o jasnobrązowych włosach.

Brunetka coś burknęła, ale zorientowała się, że jest na straconej pozycji. Zaczęłam przejmować kontrolę nad WAGs.

– To jest Sarah – wskazała Morgan kciukiem. – Jest wściekła, bo wczoraj ona i jej facet, Brett, pokłócili się o jakąś groupie. On gra na drugiej bazie.

Kiwnęłam głową.

– Tak, twój facet jest ostry. Nie dziwię się, że cały czas otacza go wianuszek groupies.

Dziewczyna przestała być taka harda. Spuściła ramiona.

– Ta głupia zdzira miała czelność podejść i usiąść mu na kolanach, gdy tylko wyszłam do łazienki. A on nie zrobił nic… szczególnego. Zachowywał się, jakby to była zabawa, złapał ją za biodra i w ogóle! – Spojrzała gniewnie na boisko i wydała odgłos zdychającego zwierzęcia.

Najwyraźniej złapanie kontaktu z kobietami było łatwiejsze, niż myślałam. Do tej pory miałam tylko Gin i Maddy, ale mój arsenał lasek się rozrastał. Mogłam już dodać Jennifer w Malibu, która była w ciąży, i siostrę Tony’ego Angie, która również była w ciąży, ale to doświadczenie było dla mnie czymś nowym. Wyglądało na to, że wystarczyło ponarzekać na swojego faceta, żeby znaleźć się w paczce. Hmmm. Zauważyłam to dziwne zachowanie, pozwoliłam jej się pożalić na faceta dupka, pobluzgać, a na końcu wypłakać. Pod koniec pierwszej rundy byłam jej nową najlepszą przyjaciółką. Postawiłam wszystkim piwo i kiełbaski, a sobie kupiłam wielką, czerwoną, piankową rękawicę! Wspaniała była. Zabierałam ją ze sobą wszędzie. Od razu ją pokochałam.

Podczas pierwszego uderzenia w drugiej rundzie skoczyłam na równe nogi, zaczęłam nią wymachiwać i wydzierać się jak opętana:

– Mason, dalej, KOCHANIE! To mój facet! Mason Murphy, odbije wszystko! – ryknęłam. I wtedy usłyszałam trzaski. Kilku fotografów kierowało w moją stronę wielkie czarne aparaty. Nadszedł czas na przedstawienie. Posyłałam Masonowi całusy, a on zdjął czapkę i położył ją na sercu. Następnie z powrotem założył i odbił kolejną piłkę. Muszę przyznać, że byliśmy w tym nieźli.

Podczas siódmej rundy Mason wracał na miejsce dla zawodników, znajdujące się zaledwie kilka rzędów poniżej naszych. WAGs miały naprawdę świetne miejscówki. Zeskoczyłam, a Mason stanął na drewnianej ławce i przechylił się przez poręcz. Złapał mnie za szyję i zerknął w stronę kamer. Uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował. Był w tym rewelacyjny. Z pewnością wyglądało to nieźle, ale szczerze mówiąc, brakowało w tym podniecenia i namiętności – po prostu miły pocałunek z przystojnym facetem.

Gdy się odsunęłam, ściągnął brwi.

– To nic dla ciebie nie znaczy, co? Bez problemu zraniłabyś faceta? – mruknął mi do ucha, a potem spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Ale to nie w te zielone oczy chciałam teraz spoglądać.

Uśmiechnęłam się szelmowsko, oparłam dłonie na jego szerokich barach i przytuliłam się.

– Przepraszam. Ciągle myślę o Rachel – skłamałam.

Szkoda mi było nieśmiałej blondynki szalejącej za Masonem, między nimi ewidentnie coś było, ale najbardziej myślałam o Wesie, który złamał mi serce.

Mason złapał mnie za szyję, pocałował w czoło i odsunął się. Mrugnął do mnie i uśmiechnął się ironicznie:

– Nie myśl o niej. Ja nie myślę – zabrzmiało to nieszczerze. – Na razie, słodziaku.

Patrzyłam za nim, udając, że szaleję za moją seksowną gwiazdą baseballa. I w normalnej sytuacji tak by właśnie było. Jednak nie byłam sobą. W chwili, w której usłyszałam głos Giny DeLuca w telefonie Wesa, straciłam kawałek siebie. Straciłam zapał do tego zadania.

To nie było w porządku – jak mogłam założyć, że on na mnie poczeka, zwłaszcza że ja pieprzyłam, kogo tylko chciałam? Ale dla mnie, gdy przyjechał wtedy do Chicago, coś się zmieniło i pomyślałam, że może mogłabym na niego poczekać. Seks to seks. Lubiłam go. Ale seks z Wesem to coś więcej niż tylko przyjemność. To zmieniało życie. Alec był niesamowity w łóżku: zabawny, zmysłowy, egzotyczny i jednocześnie wspaniały. Podobał mi się spędzony z nim czas, ale nie zaangażowałam się uczuciowo tak jak z Wesem. Bałam się, że chociaż on twierdził, że to nic nie znaczyło, to Gina szybko zorientuje się, jaką on jest świetną partią, i w ostatecznej rozgrywce to ja okażę się przegrana.

W tym czasie skupię się na pracy i może ułatwię komuś życie. Zacznę od Masona. Nie był przypadkiem beznadziejnym. Pod tą pyszałkowatą warstwą widziałam prawdziwego dżentelmena. Nauczył się żyć teraźniejszością, a ponieważ zarabiał szybko duże pieniądze, nie umiał szanować ludzi, którzy pojawiali się w jego życiu. Zastanawiałam się, czy tak naprawdę był szczęśliwy. Nie mógł być, ponieważ musiał zatrudnić dziewczynę do towarzystwa, udającą jego stałą partnerkę. Ale przecież cała grupa dziewczyn skandowała jego imię i walczyła o jego uwagę. Musiałam dowiedzieć się więcej na temat młodego Masona. Co go denerwuje, dlaczego stał się kobieciarzem, a może to tylko maska? W każdym razie spędzę tutaj większą część miesiąca i nie mam zamiaru zmarnować tego czasu. Będę pić piwo z seksownym baseballistą i jego seksownymi kolegami z drużyny. Zaczynamy grę!

ROZDZIAŁ TRZECI

Pierwszy tydzień udawania dziewczyny Masona „Macego” Murphy’ego zakończył się wpadką. Przez cały ten czas czułam się jak na wakacjach. Byłam na czterech meczach, z których trzy wygrali. Muszę przyznać, że wspaniale jest być dziewczyną gracza zwycięskiej drużyny! Imprezowaliśmy jak w roku 1999, tyle że tym razem na wszystkich zdjęciach Mason pozował z tą samą dziewczyną, czyli mną, nigdy nie palił i pił umiarkowane ilości alkoholu. Do prasy nie przedostały się żadne zdjęcia pijanego gracza. Zachowywał się rewelacyjnie, ale część ludzi nadal się zastanawiała, kiedy spadnie z piedestału i znów będzie złym chłopcem. No cóż, mogli czekać, ale na mojej zmianie z pewnością to nie nastąpi.

W ciągu tego tygodnia miałam też trochę czasu na zastanowienie się nad moimi uczuciami do Wesa i Giny, których nazywałam teraz „Wesina” tylko po to, by moje emocje nie straciły na intensywności. To było nie w porządku, ale nie odpisywałam na wiadomości od Wesa i nie odbierałam telefonów od niego. Odkąd się dowiedziałam, że pieprzy hollywoodzką piękność Ginę DeLucę, pisał i dzwonił codziennie. Wiedziałam, że jeśli chcę nadal być blisko niego, nawet jako przyjaciółka, muszę odpowiedzieć. To dlatego, gdy otrzymałam od niego kolejną wiadomość, nie zignorowałam jej ani nie skasowałam.

Do: Mia Saunders

Od: Wes Channing

Jestem tutaj i myślę o Tobie. To miejsce mi Ciebie przypomina. Zawsze będzie. Proszę, porozmawiaj ze mną.

Pod tekstem widniało zdjęcie pięknego oceanu. Na piasku leżała jedna deska do surfowania. Boże, jak ja tęskniłam za surfowaniem. Gdy wreszcie wrócę do Kalifornii, nie będę niczego pamiętać i Wes będzie musiał uczyć mnie wszystkiego od nowa. Zachichotałam.

Bez namysłu napisałam kolejną wiadomość.

Do: Wes Channing

Od: Mia Saunders

Niebiański widok. Tęsknię za surfowaniem.

Złap za mnie kilka fal, dobrze?

Zanim zdążyłam schować telefon do torebki, usłyszałam piknięcie nadchodzącej wiadomości.

Do: Mia Saunders

Od: Wes Channing

Ona żyje! Cholera, skarbie. Bałem się, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Dobrze, że to zrobiłaś. Jak się czujesz?

Do: Wes Channing

Od: Mia Saunders

Baseball, balangi, Boston, nie mogłoby być lepiej.

Do: Mia Saunders

Od: Wes Channing

Wygląda na to, że spełnia się Twoje marzenie. A co z innymi literami alfabetu?

Wywróciłam oczami i zaczęłam szybko pisać. Minęło już mnóstwo czasu i napięcie między mną a Westonem stało się zbyt duże.

Musieliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie. Prawda była taka, że bardzo nam na sobie zależało, ale nie mogliśmy teraz ze sobą być. Nie oznaczało to, że nam nie zależy. I że nie znajdziemy sposobu na poradzenie sobie z tym, że oboje będziemy uprawiać seks z innymi osobami. Nie mogę oczekiwać od niego celibatu, skoro sama w nim nie żyję.

Do: Wes Channing

Od: Mia Saunders

A komu potrzebne inne litery? B bardzo mi się podoba.

Oczywiście chciał wrócić do głównego tematu, chociaż mnie bardzo odpowiadało nasze przekomarzanie się.

Do: Mia Saunders

Od: Wes Channing

Bardzo fajna jest też litera K. Kalifornia, kusić, królewicz… kutas.

Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Zawsze stroił sobie żarty z poważnych spraw.

Do: Wes Channing

Od: Mia Saunders

Z tego, co pamiętam, miałam już królewicza ze wspaniałym kutasem i było naprawdę fantastycznie.

Wiem, że odpowiedziałam trochę zbyt zuchwale, ale próbowałam wrócić do radosnego i swobodnego charakteru naszej znajomości. Jeśli miało nam się udać, musieliśmy o to dbać. Owszem, świadomość tego, że pieprzył Ginę, bardzo mnie dotknęła, ale miałam tydzień, żeby to przemyśleć i chociaż pragnęłam lecieć do Kalifornii pierwszym lepszym samolotem i powiedzieć całemu światu, że to mój mężczyzna, nie było mi to pisane. Pozostało mi tylko żywić nadzieję, że relacja z Giną się nie rozwinie, a jeśli tak, to nie będę miała wyjścia i będę musiała to zaakceptować. Powiedziałam wyraźnie, że to nie jest nasz czas, i miałam zamiar się tego trzymać, chociaż bardzo mnie to raniło.

Do: Mia Saunders

Od: Wes Channing

Będę czekać, aż zapragniesz kolejnej powtórki, skarbie.

Do: Wes Channing

Od: Mia Saunders

Szaleniec! Idź posurfować, nie pozwól, by te fale cię ominęły. Pogadamy za kilka dni. Obowiązki wzywają.

Do: Mia Saunders

Od: Wes Channing

Szaleję za Tobą.

To była ostatnia wiadomość, jaką mi napisał. Że za mną szaleje. Ja też za nim szalałam, ale nie miałam zamiaru dopuścić do tego, żeby sprawy przybrały poważny obrót. Potrzebowaliśmy czasu, dużo czasu. Wiedział, że pieprzę innych facetów, ja wiedziałam, że on pieprzy Ginę. Tak wyglądała nasza rzeczywistość.

– Z czego jesteś taka zadowolona, kochanie? – spytał Mace i wszedł do mojej części pokoju hotelowego ubrany we wspaniały trzyczęściowy garnitur. Cholera, ten facet wyglądał rewelacyjnie w swoim stroju sportowym i w dżinsach z dziurami na kolanach, ale w garniturze roztaczał wokół siebie atmosferę, która mi się podobała… bardzo. Uśmiechnął się, uniósł brwi i powoli się odwrócił, tak bym mogła podziwiać go całego. – Podobam ci się?

Kiwnęłam głową.

– Wiesz, że tak. Nie mogę się doczekać, aż zobaczy cię Rachel. Cały tydzień się gdzieś ukrywała.

Na dźwięk jej imienia popatrzył na mnie groźnie.

– Źle interpretujesz zachowanie Rach i moje. Musisz wybić to sobie z głowy.

Tym razem to ja pokręciłam głową.

– Nie ma szans. W zeszłym tygodniu widziałam, jak na siebie patrzycie. Ona za tobą szaleje, ale nie wiem, dlaczego to ukrywa.

– Nie szaleje. Zaraz po nas przyjdzie i zawiezie nas do Power Up.

Usłyszeliśmy pukanie. Uśmiechnęłam się szeroko i otworzyłam drzwi na oścież. Ujrzałam Rachel w kolejnym eleganckim kostiumie, tyle że szarym. Jasnoróżowa bluzka podkreślała róż jej policzków i blask skóry. Tym razem Rachel spięła włosy w kitkę i ukryła gumkę, tak że fryzura wyglądała, jakby sama się trzymała. Muszę się dowiedzieć, jak ona to zrobiła. Potem mogłabym nauczyć tego Gin i Maddy.

– Cześć, Rachel, jak się masz?

– Zmierzyła mnie wzrokiem. Miałam na sobie skórzaną ołówkową spódniczkę i białą bluzkę. Spódniczka opinała mój tyłek, a wycięcie w bluzce podkreślało dekolt. Z całą pewnością tak właśnie ubierałaby się młoda dziewczyna seksownego sportowca.

Skrzywiła się.

– Ten strój jest zbyt wyzywający. Do tej spódniczki powinnaś mieć koszulę zapinaną pod szyję. – Zacisnęła usta i popatrzyła na mnie oskarżycielsko, tak że po raz pierwszy poczułam, że mam braki.

– No dobrze, nie założyłam koszuli, ponieważ pomyślałam, że pasuje lepiej do dżinsów.

I wtedy do pokoju wszedł Mace. Na jego widok Rachel zamarła. Usłyszałam, jak nabiera głośno powietrza, ale go nie wydycha. Jej oczy się rozszerzyły, seksownie zatopiła zęby w dolnej wardze. Jak ona szalała za tym facetem. Dlaczego on tego nie widział? Odwróciłam się i patrzyłam, jak Mason powoli się obraca, pokazując się komuś już drugi raz tego ranka, tyle że teraz o wiele bardziej zależało mu na tym, żeby dobrze wypaść.

Pokazując się, uśmiechał się szeroko.

– Czy widać, że będę właściwym reprezentantem napoju Power Up i Quick Runners?

Pokiwała głową w milczeniu.

– Ty najwyraźniej jesteś idealny, ale ja wyglądam jak seksowna zdzira – mruknęłam pod nosem, jednak wzięłam torebkę. Zmrużył oczy, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Uderzyłam w jego pierś i popatrzyłam na Rachel, która natychmiast odwróciła wzrok.

– Ej, wyglądasz wspaniale. Seksownie jak diabli. Przez cały tydzień dziennikarze widzieli cię w dżinsach i koszulkach. Teraz nadszedł czas, żebyś wyglądała elegancko i młodo. Takie właśnie kobiety lubię. Poza tym czy ty sądzisz, że ja pasuję do jakiejś sztywniary z kijem w dupie?

Na dźwięk tych słów Rachel się skuliła. Uważała siebie za sztywniarę i widziałam, jak oblała się szkarłatem. To nie wróżyło dobrze mojemu „Planowi Połączenia Rachel i Masona”. Jeśli chcę mieć nadzieję na powodzenie, będę musiała przyjąć nową taktykę.

Pocałowałam Masona w świeżo ogolony policzek, a potem wytarłam ślad pomadki, jaki zostawiłam.

– A skoro już mówimy o seksownych laskach, to czy Rachel nie wygląda rewelacyjnie w swoim kostiumie? – Machnęłam ręką w stronę dziewczyny.

Uśmiechnął się i ukazał te cudowne dołeczki.

– Przeleciałbym ją – walnął głupio.

Można było wyciągnąć gracza z Bostonu, ale nie dało się wyciągnąć gracza z faceta. Zdzieliłam go w ramię.

– Ile razy rozmawialiśmy o byciu dupkiem? – Podniosłam obie ręce i rozcapierzyłam wszystkie palce.

Potarł swoje ramię.

– Przepraszam, Rach, ale naprawdę mam ochotę cię przelecieć. – Walnęłam go znów. – Aua, nie bij!

– To przestań być ostatnim kutasem!

I wtedy do akcji wkroczyła Rachel.

– Przestańcie oboje! Mio, nic się nie stało. Zdążyłam się przyzwyczaić do nieokrzesanego zachowania Masona.

Skrzywiłam się i wzięłam się pod boki.

– To nie zmienia faktu, że jest niedojrzały i nie potrafi się zachować.

Zaśmiała się perliście. Uroczy był nawet jej śmiech.

– To prawda, ale dziękuję za komplement, panie Murphy.

Poczułam, że zalewa mnie fala ognia. Mason niemal wyryczał swoją odpowiedź.

– Ile razy mam ci powtarzać, że masz do mnie mówić Mason albo Mace? Znamy się już od dwóch lat. Wykroczyliśmy już poza zawodowe relacje. Tego bym sobie przynajmniej życzył.

Spojrzała mu w oczy, złożyła dłonie i splotła palce.

– Tak… eee… masz rację. Tak właśnie jest. Przepraszam. To kwestia starych przyzwyczajeń. Możemy już iść?

– Mam się przebrać? – spytałam sucho. Moim zadaniem była poprawa wizerunku Masona, tak więc naprawdę musiałam to wiedzieć. Wydawało mi się, że wyglądam rewelacyjnie, ale najwyraźniej potrzebowałam kursu dobrego smaku.

Rachel spojrzała na mnie raz jeszcze.

– Mio, wyglądasz naprawdę pięknie. Jak zawsze. Przepraszam, źle zareagowałam. Wszystko w porządku. Nie każmy czekać naszym przyszłym sponsorom.

Otworzyła drzwi i wyszliśmy na zewnątrz.

* * *

Zespół Power Up był zaskakująco nudny. Jak na firmę produkującą napoje energetyczne dla młodych sportowców, był wyjątkowo nieciekawy. Wszystkie biura w ich budynku zostały pomalowane na biało-czarno ze zdjęciami napoju na białym tle na ścianach. Nie widziałam żadnych zabawnych zdjęć przedstawiających mężczyzn uprawiających sporty, takie jak wspinaczka wysokogórska, pływanie, sporty motorowe, i trzymających puszki z napojami – a tego właśnie się spodziewałam. Moim zdaniem – o które oczywiście nikt nie pytał – oni potrzebowali Mace’a bardziej niż on ich. Jeśli chcieli w ogóle równać się z takimi potentatami jak Gatorade, to potrzebowali zmiany wizerunku.

Jednakże Rachel pokazała, na co ją stać, i zrozumiałam, dlaczego Mason dużo jej płacił. Sprawiła, że wszyscy obecni w sali mężczyźni jedli jej z ręki. Obiecała zarządowi Power Up, że Mason będzie częściej pojawiać się w mediach, poza tym wyniki jego gry świadczyły o tym, że cały czas należy do grupy najlepszych baseballistów, a młodzi ludzie uwielbiają złych chłopców, którzy stają się dobrzy. Podała nawet kilka sposobów na poprawę wizerunku marki dzięki Masonowi i zaproponowała, że jej firma popracuje z ich marketingowcami, tak by zaplanować jak najlepszą kampanię reklamową. A potem zaczęli mówić o pieniądzach.

Najwyraźniej bycie twarzą firmy produkującej napoje energetyczne, było warte miliony. Gdy zaczęli mówić o dziesiątkach milionów, niemal zemdlałam. Nie wyobrażałam sobie, że kilka reklam, jakieś sesje zdjęciowe i spotkania z fanami były warte takich pieniędzy. No ale płacono mi sto tysiaków za ładny wygląd. Ludzie byli jednak popieprzeni. Tak właśnie żyje część osób, a ponieważ teraz byłam ślicznotką, miałam okazję to poczuć.

Kiedy już skończyliśmy z zarządem Power Up, który miał to wszystko przeanalizować i w przyszłym tygodniu podjąć decyzję, pojechaliśmy limuzyną do Quick Runners. Chcieli stać się sławą pokroju Reeboka czy Nike, potrzebowali tylko jakiejś iskry, która wznieciłaby pożar. Ich asem w rękawie był Mason Murphy, najlepszy współczesny miotacz. Rachel dopilnowała, żeby wszyscy mieli tego świadomość. Biuro firmy stanowiło dokładne przeciwieństwo Power Up. Zespół składał się co prawda z samych biznesmenów w garniturach, ale w sali było mnóstwo zdjęć studentów w dżinsach, koszulkach polo i butach do tenisa. Wyszliśmy z biura z obietnicą kolejnych milionów, które będą płynąć, dopóki Mason będzie utrzymywać swój nienaganny wizerunek.

Gdy wsiedliśmy do windy, przybiliśmy piątki. Kiedy tylko drzwi się zamknęły, Mason odwrócił się do Rachel, złapał ją za policzki i powiedział:

– Ty. Jesteś. Niesamowitą. Cudowną. Zajebistą. Kobietą! – Przytulił ją do siebie i pocałował. Stałam w rogu windy i przyciskałam ręce do klatki piersiowej, żeby nie zacząć piszczeć z zachwytu. Gdy się odsunął, wyglądała na zaskoczoną i skołowaną. Złapał mnie w pasie i przytulił. Wtedy już zaczęłam piszczeć i skakać. – Widziałaś to? Widziałaś, jak nasza dziewczyna sobie z nimi poradziła? O w mordę. Ale jazda!

Objął Rachel w ramionach i przycisnął do siebie. Stałyśmy teraz po obu jego stronach.

– Moje panie, dzisiaj zespół Murphy’ego odniósł ogromne zwycięstwo.

Parsknęłam śmiechem.

– Zespół Murphy’ego?

Pokiwał entuzjastycznie głową.

– Tak, zespół Murphy’ego. Ty – potrząsnął moim ramieniem – i nasza królowa Rachel – potrząsnął nią. – I oczywiście ten najładniejszy, czyli ja.

Obie westchnęłyśmy.

– Jesteś bardzo pewny siebie.

– Owszem. A teraz czas na świętowanie i wlanie w siebie dużej ilości alkoholu!

Oczy Rachel rozszerzyły się ze zdumienia.

– Masonie, nie możemy iść na miasto. Wszyscy cię teraz obserwują, poza tym jutro wieczorem masz mecz.

– Racja. W takim razie zaprosimy kilku chłopaków i ich laski do naszego apartamentu i zamówimy pizzę i piwo. I się zabawimy! Wchodzisz w to?

Piwo, chłopcy, pizza… no pewnie!

– Jasne! – powiedziałam. – No dalej, Rach, musisz to uczcić, rozpuścisz włosy.

Popatrzył na jej złotego kucyka.

– Jeszcze nigdy nie widziałem cię w rozpuszczonych włosach. – Złapał ją za włosy, owinął je sobie wokół palców i puścił.

– Chciałbym zobaczyć, jak to złoto spływa ci po plecach i okala twarz. Jesteś taka ładna – szepnął jej do ucha i tym razem ja otworzyłam oczy ze zdziwienia. A ona wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć albo z zaskoczenia, albo ze strachu. A może to było jedno i drugie? Powąchał powietrze przy jej uchu. – Jak ty pięknie pachniesz. To jest ten cholerny migdałowy zapach, którego nie potrafiłem określić. To ty. To zawsze byłaś ty. Pachnie tak pięknie, że mam ochotę cię zjeść – powiedział jej w szyję, nabrał głęboko powietrza i dopiero się odsunął. Patrzył na nią niczym głodny lew na soczysty stek.

A potem drzwi windy się otworzyły i czar prysł. Rachel wyszła szybko i pośpieszyła w stronę nowojorskiego wieczoru.

– Pora wracać, zamówić pizzę i piwo. Masonie, chcesz zadzwonić do kilku przyjaciół? – Wyjęła telefon i zignorowała smutny wyraz twarzy mężczyzny. Mace zamknął oczy, nabrał powietrza i wsiadł do limuzyny.

– Tak, Rach, zadzwonię. – Usiadłam obok niego i poklepałam go pocieszająco po kolanie. – Widzisz, mówiłem ci – rzekł, przykładając telefon do ucha.

* * *

Nasz apartament był pełen zawodników Red Sox i, co dziwne, drużyny Yankees. Zamówiliśmy kilka beczułek piwa i kilkanaście pizz, które znikały w tempie błyskawicznym. Kobiet było o wiele więcej niż mężczyzn, co wydało mi się dziwne. Myślałam, że będzie jeden na jeden, ale najwyraźniej jacyś samotni mężczyźni poinformowali o imprezie swoje groupies, a te swoje koleżanki i tak dalej. Teraz w naszym apartamencie siedziały kobiety ubrane zwyczajnie, w dżinsy i topy, i dziwki, czekające tylko, by dorwać jakiegoś sportowca, zaliczyć go i zwiększyć grono swych trofeów.

Wreszcie impreza zaczęła wymykać się spod kontroli. Do tego stopnia, że skończyłam w swoim pokoju z Rachel. Piłyśmy Jamisona z gwinta.

– Wiesz, że jeśli tylko chcesz, możesz mieć Masona? – spytałam, bo alkohol rozwiązał mi język.

Skrzywiła się i wypuściła głośno powietrze. A potem wskazała na swój kostium, który znajdował się teraz w nieładzie.

– Myślisz, że będzie to chciał?

Nadal miała na sobie szarą ołówkową spódnicę, ale różowa bluzka była rozpięta pod szyją i wystawała ze spódnicy. Włosy na boku głowy sterczały, maskara się rozmazała. Wolałam nie myśleć, jak ja wyglądam. Wcześniej zdjęłam drogą bluzkę i założyłam top, ale zostałam w skórzanej spódniczce, ponieważ była „cycata”, jak stwierdziłaby moja Ginelle. Wymyśliłyśmy to dawno temu. Gdy nam się coś podobało, to mówiłyśmy, że jest „cycate”, bo mało rzeczy jest tak pożądanych jak ładne cycki.

Uklękłam za nią i rozpuściłam jej włosy. Złote loki idealnie podkreślały piękne rysy twarzy Rachel.

– Wow. Ale ty jesteś seksowna! – powiedziałam, przechyliłam się, żeby napić się whisky i podałam jej butelkę. A potem wyjęłam chusteczkę, pośliniłam ją i wytarłam ślady tuszu do rzęs. – Proszę, a teraz jesteś megaseksowna! Ale musisz trochę wyluzować. Tak strasznie się wszystkim martwisz – wybełkotałam i opadłam na poduszki.

Zacisnęła usta, jak to miała w zwyczaju. Widziałam, że woli się zastanowić przed każdą odpowiedzią. Bardzo mi się to w niej podobało.

– Tak, masz rację. Muszę być bardziej jak ty. Wolna, młoda, gotowa na podbój świata! – Wyrzuciła rękę w powietrze i chciała zacisnąć pięść w geście zwycięstwa, ale przypominała raczej Statuę Wolności.

Zaczęłam chichotać, a potem rechotać na całe gardło i nie potrafiłam się powstrzymać.

Wskazała palcem moją twarz, a następnie sama wybuchnęła śmiechem.

Gdy wreszcie się opanowałam, złapałam ją za rękę.

– Powinnaś do niego iść. Dzisiaj! – Złapałam ją za policzki i widziałam, jak jej oczy rozszerzają się ze zdumienia.

– Co? – Nadal trzymałam ją za policzki, więc jej pytanie przypominało pisk, przez co znowu zaczęłam się śmiać, ale tym razem szybciej się opanowałam.

– Serio! Powinnaś do niego pójść i mu powiedzieć, że go lubisz!

Otworzyła usta i pokręciła głową.

– Myślisz, że powinnam tak zrobić? Powiedzieć, że go lubię, lubię?

Skąd ja to znałam? Mój mózg unosił się na jeziorze Jamison Irish Whisky, więc nie potrafiłam dodać dwóch do dwóch, ale pomysł wydawał się genialny.

– Pomogę ci! – Ściągnęłam ją z łóżka i postawiłam na nogi. Następnie odpięłam dwa górne guziki bluzki, by wyeksponować dekolt.

– Co ty wyczyniasz? – Walnęła mnie po rękach.

Jęknęłam.

– Ej! Mężczyźni lubią cztery rzeczy. Na pierwszym miejscu są cycki! Masz je, więc musimy je pokazać. – Pokiwała głową i wypięła pierś. – Dobrze, bardzo dobrze. Zrób tak, gdy zobaczysz Mace’a! No dobrze, poza tym mężczyźni lubią jeszcze włosy.

Poprawiłam jej włosy tak, by wyglądały seksownie.

– Ładnie. – Złapałam palcami dolną wargę i zachwiałam się na nogach. – Tyłek! – Odwróciłam ją i sprawdziłam jej tyłek. Jej spódnica miała wąski rąbek, więc uklękłam i go podwinęłam, by wyeksponować jej nogi i tyłek. I klepnęłam ją w pośladek. – Świetnie!

– Nie wiedziałam o tym – powiedziała cicho Rachel.

– Nie. Nie. Nie. Będzie rewelacyjnie! – Zaczęłam masować sobie skronie. – Nie pamiętam, jaki teraz powinien być numer, ale jeszcze usta. Zatoczyłam się w stronę kosmetyczki, wyjęłam błyszczyk i pomalowałam jej usta. – Faceci uwielbiają lśniące usta. Od razu myślą o tym, że ssiesz ich kutasa. Chciałabyś possać kutasa Masona? – spytałam bełkotliwie.

Oblała się rumieńcem, ale szepnęła cicho: – Tak.

– Dobrze. To będzie etap numer dwa. Najpierw musisz sprawić, by cię zauważył, i powiedzieć, że go lubisz, lubisz. – Pociągnęłam solidnego łyka z butelki i po chwili przekazałam ją Rachel. – Twoja kolej. – Również się napiła i po chwili wracałyśmy już na imprezę. Miałam misję do spełnienia i chociaż była ona głupia, żywiłam przekonanie, że się uda.

Boże, jak ja się myliłam.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Pamiętacie to stare powiedzenie „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane? ”. Ten, kto to powiedział, miał sto procent racji. Nie wiedziałam, co działo się poza naszą małą babską imprezą, ale gdy tylko wyszłyśmy z pokoju, zorientowałyśmy się, że charakter przyjęcia uległ zdecydowanej zmianie. Było pełno ludzi! Wszędzie widziałam dym, i to nie tylko papierosowy. Niedobrze.

Złapałam Rachel za rękę, żeby jej nie zgubić. Co u diabła się tutaj stało i jak długo siedziałyśmy w moim pokoju? Nie widziałam żadnej znajomej twarzy. Wreszcie doszłyśmy do pokoju Masona.

Nie byłam przygotowana na to, co zobaczę, ale Rachel, darząca Masona Murphy’ego niewinnym uczuciem, pewnie w ogóle nigdy o tym nie śniła. W pokoju było ciemno i ryczała muzyka, tak więc niczego nie widziałam ani nie słyszałam. Pociągnęłam Rachel w stronę łóżka Masona, myśląc, że może mój sportowiec poszedł już spać. Chciałyśmy położyć mu do łóżka kobietę, za którą szalał! Oczywiście nic nie wyszło z naszych planów. Wreszcie udało mi się znaleźć włącznik światła i w pokoju zapanowała jasność.

I owszem, Mason leżał na łóżku, ale nie sam.

Razem z nim były dwie skąpo ubrane groupies. Patrzyłam zszokowana i przerażona, jak brunetka ssie kutasa Masona. Zdążyło mi jeszcze przemknąć przez moją pijaną głowę, że laska ma jakąś niesamowitą technikę ssania. Wsadzała go sobie do gardła, a to był nie lada wyczyn. Oczywiście była jeszcze blondynka o rubensowskich kształtach, skierowana twarzą do ściany i trzymająca między udami głowę Masona. Jej mokry tyłek lśnił w świetle, gdy kręciła biodrami. Język Masona wsuwał się i wysuwał z jej cipki. Robił to jak profesjonalista, zasysał jej ciało, a ona go ujeżdżała niczym rumaka. Była to najbardziej podniecająca scena, jaką kiedykolwiek widziałam. Miałam ochotę usiąść i zacząć im się przypatrywać, i może zrobić sobie dobrze, ale usłyszałam szloch, ledwo słyszalny wśród jęków.

Po twarzy Rachel spłynęły łzy, delikatna dłoń zakryła usta. Już miałam ją stamtąd wyprowadzić, gdy blondynka krzyknęła:

– Dochodzę! – Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Mason łapie ją za tyłek i wwierca się w nią ustami, a ona krzyczy. Zaczęła gwałtownie kołysać biodrami, a brunetka przyłożyła palce do swojej cipki i zaczęła się pieścić, jednocześnie cały czas ssąc jego kutasa. Wystrzelił jej w usta, a ona doszła razem z nim. Kurwa. Nigdy w życiu nie widziałam niczego tak podniecającego. Odwróciłam się do Rachel, ale jej już nie było. Byłam zbyt pijana, by ruszyć za nią w pościg i próbować ją pocieszyć.

– Kurwa – powiedziałam.

– A ty to kto? – Brunetka usiadła i otarła spermę z ust wierzchem dłoni.

Skrzyżowałam ręce na piersi. Mason wysunął się spod blondynki i spojrzał na mnie.

– Mia, słodziaku. To jest…eee… – spojrzał w lewo, a potem w prawo. – Pyszna Cipka i Super Ssawka. – Zachichotał. Dziewczyny się uśmiechnęły.

– Poważnie? A ja, przyprowadziłam ci prezent – prychnęłam, położyłam dłoń na biodrze i tupnęłam nogą.

Szkliste oczy i czerwone policzki świadczyły o tym, że nie tylko był zaspokojony, lecz także pijany i pewnie na haju. I jedno, i drugie nie działało na korzyść jego wizerunku. Dzięki Bogu znajdowaliśmy się w prywatnym apartamencie.

– Masz go pod swoimi ciuchami. Błyskawicznie wyrzucę stąd te suki, byleby tylko poczuć smak twojej cipki.

Wciągnęłam powietrze.

– TY DEBILU! Przestań myśleć kutasem!

Wspomniany przeze mnie kutas był już twardy i gotowy na rundę numer dwa. Rzuciłam na niego okiem. Wyglądał całkiem przyjemnie. Długi, gruby, twardy. Brunetka złapała go i zaczęła pociągać w górę i w dół. Mason jęknął, ale nie spuszczał ze mnie wzroku.

– Na pewno nie chcesz trochę? Ja stawiam!

Pokręciłam głową.

– Była tu Rachel. Miała ci powiedzieć, że cię lubi! A potem zobaczyła, jak pieprzysz te dziwki i uciekła.

Odniosłam pożądany skutek. Odepchnął brunetkę i wstał z łóżka, odsuwając się od blondynki.

– Rachel tutaj była – wskazał palcem podłogę. – Tutaj? – Kiwnęłam głową. – Widziała, jak pieprzę te dziwki? – Skrzywiłam się i popatrzyłam na niego jak na ostatniego debila. – O ja jebię!

– W porządku, skarbie, będziemy jebać. Tylko do nas wróć. Teraz moja kolej, by cię possać – rzekła blondyna.

Spojrzał na nią wściekle i usiadł na łóżku.

– Wynocha z mojego pokoju! – ryknął.

Brunetka nie załapała. Objęła go ramionami i zaczęła pocierać swoimi sztucznymi cyckami o jego plecy.

– No chodź, kochanie, z nami zaraz poczujesz się lepiej, tak jak przed chwilą.

– Wyjdźcie! – wrzasnął, wstał i poszedł do swojej łazienki.

– Głuche jesteście? – Otworzyłam drzwi.

– Po prostu chcesz mieć go tylko dla siebie.

– No cóż, jestem jego dziewczyną, więc w sumie… tak. A teraz wynocha!

Gdy tylko udało mi się je spławić, Mason wyszedł z łazienki ubrany już w dżinsy. Zaczął szukać koszuli w walizce.

– Muszę ją znaleźć.

Podrapałam się po twarzy, a potem złapałam go za rękę.

– I co jej powiesz? Przepraszam, że przyłapałaś mnie na pieprzeniu dwóch zdzir? To się raczej nie uda.

Przeczesał włosy palcami i opadł z powrotem na łóżko.

– Nie mogę tak tego zostawić.

– Pod względem technicznym nie jesteś jej niczego winien. Poza tym to moja wina.

Wypuścił głośno powietrze i zrobił zbolałą minę.

– Nie, ty po prostu chciałaś pomóc, ale ja, jak zwykle, zacząłem myśleć kutasem.

– Co się stało? – spróbowałam się dowiedzieć. Gdy wychodziłam z imprezy, siedział z kolegami i jadł pizzę.

Pokręcił głową.