Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mia Saunders jest dziewczyną do towarzystwa. I będzie nią przez kolejne pół roku, aby spłacić długi ojca facetowi, z którym kiedyś się spotykała. Oddała już pół miliona, zostało drugie tyle. I tak od pół roku jest wynajmowana przez miesiąc i na miesiąc przez bogatych oraz wpływowych mężczyzn, aby dotrzymać im towarzystwa. Ostatnio odwiedziła Boston, aby zmienić nadszarpnięty wizerunek Masona „Mace’a” Murphy’ego najlepszego miotacza w drużynie Boston Red Sox, potem Hawaje, gdzie była modelką i prezentowała stroje kąpielowe, na końcu wyruszyła do Waszyngtonu, gdzie obracała się w kręgu najbogatszych ludzi na świecie.
Druga połowa roku Dziewczyny na miesiąc zapowiada się pasjonująco i zaskakująco. Hip-hop, gorące Miami i Latin Lov-ah w lipcu, a to za sprawą popularnego i seksownego Antona Santiago w magicznym Miami. Mia jest uwodzicielką i kusicielką w najnowszym jego teledysku. Kto jednak kogo uwiedzie? Tajemnice, rodzinne kolacje i niespodziewany zwrot akcji w sierpniu w Teksasie. Mia wciela się w rolę zaginionej siostry potentata naftowego i kowboja Maxwella Cunninghama, który ma rok na odnalezienie siostry, inaczej straci połowę swojego imperium. Zakochuje się w rodzinie, której nigdy nie miała i którą trudno jej będzie opuścić. Jakie rodzinne sekrety odkryje?
Vegas i nieprzewidziane komplikacje we wrześniu. Powrót do domu nie jest tak cudowny, jak Mia by chciała. Nie udaje jej się spłacić jednej raty długu, ojciec leży na łożu śmierci, a Wes zaginął. Zdesperowana Mia nie ma wyboru, podejmuje działania, które mają zapewnić bezpieczeństwo jej i jej rodzinie. Dług musi zostać spłacony…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 452
Lipiec
Rosa McAnulty
Lipiec dedykuję tobie, moja portorykańska księżniczko.
Dziękuję za to, że dopilnowałaś, by język i portorykańska kultura w mojej książce były prawdziwe i autentyczne.
Dziękuję, że byłaś niesamowitym członkiem mojego zespołu, wspierałaś go, ale przede wszystkim byłaś przyjaciółką.
BESOS, Aniele.
Sierpień
Ketty McLean Beale
Sierpień dedykuję właśnie tobie.
Wyszukałaś mnie w morzu obcych osób, zaproponowałaś przyjaźń, uśmiech i podarowałaś szalone poczucie humoru.
Sprawiłaś, że moje pierwsze spotkanie z rówieśnikami stało się niezapomnianym przeżyciem.
Nigdy cię nie zapomnę.
Wrzesień
Karen Roma
Wrzesień dedykuję tobie, moja australijska przyjaciółko.
Twoje recenzje są zawsze szczere, niezależnie od tego czy historia ci się podoba, czy nie.
Mimo wszystko nigdy ze mnie nie rezygnujesz.
Twój konstruktywny feedback sprawia, że pracuję ciężej i sięgam po więcej. Dzięki tobie jestem lepsza.
Dziękuję, Aniele.
Blondynka. O niebieskich oczach. Wysoka. Bogini. Jezu Chryste. Wszechświat zrywał boki, gdy zamarłam i zaczęłam wpatrywać się w tę przepiękną kobietę. Wyglądała, jakby była piekielną siostrą Rachel, a przecież uważałam Rachel za wyjątkowo atrakcyjną. Nie. Całkowicie się myliłam.
Kobieta stała obok lśniącego czarnego porsche boxstera i wyglądała na zniecierpliwioną. Stukała palcami w tabliczkę z moim imieniem. Mało subtelne przestępowanie z jednej wysokiej szpilki na drugą sprawiało, że robiła wrażenie jeszcze bardziej zdenerwowanej. Ale może to przez te upały w Miami. Dobry Boże, było strasznie gorąco, a ta kobieta była idealna, jakby dopiero co wyszła z planu teledysku. Miała na sobie tak obcisłe dżinsy, że dokładnie widziałam kształt jej tyłka. Na widok jej topu zaczęłam się ślinić. Na wielkich piersiach widniał napis: „Przytul i zgiń”. Na smukłej szyi miała co najmniej dziesięć naszyjników z różnych korali, o różnych długościach. Jej włosy stanowiła plątanina prostych i poskręcanych pasm – wyglądała jak prawdziwa rockmenka.
Miałam wrażenie, że przyglądam jej się już długo. Wreszcie spojrzała na mnie stalowym wzrokiem. Wypuściła powietrze, wrzuciła tabliczkę do samochodu i ruszyła w moją stronę. Przyjrzała mi się: od czarnych loków powiewających na wietrze przez letnią sukienkę po proste sandały na wielkich stopach.
– To nie do zaakceptowania. – Pokręciła głową ze złością. – No chodź, czas to pieniądz – rzuciła krótko przez ramię.
Otworzyła bagażnik, wrzuciłam walizkę do środka.
– Tak w ogóle to jestem Mia. – Wyciągnęłam rękę, a kobieta w tym czasie założyła najmodniejsze okulary przeciwsłoneczne i spojrzała na mnie znad nich.
– Wiem, kim jesteś. To ja cię wybrałam. – W jej głosie było słychać niesmak. Włączyła silnik i dodała gazu, nawet nie czekając, aż zapnę pasy. Moje ciało poleciało do przodu i zatrzymało się na skórzanej desce rozdzielczej.
– Czy ja cię czymś wkurzyłam? – Zapięłam pasy i spojrzałam na nią.
Westchnęła, a potem pokręciła głową.
– Nie – jęknęła. – Przepraszam. Anton mnie wkurzył. Właśnie robiłam coś bardzo ważnego, gdy kazał mi po ciebie jechać, bo potrzebował akurat kierowcy i cadillaca, żeby przelecieć na tylnym siedzeniu kilka groupies.
– Cholera. – Wzdrygnęłam się. Wyglądało na to, że mój nowy szef to kompletny dupek. Tylko nie kolejny.
– Możemy zacząć od początku? – spytała przepraszająco i skręciła ostro na autostradę. – Jestem Heather Renee, osobista asystentka Antona Santiago. Najseksowniejszego hiphopowca w tym kraju.
– Serio? Wow. Nie wiedziałam, że on jest aż tak ważną postacią. – Z reguły nie słuchałam hip-hopu. Pociągały mnie raczej rock i muzyka alternatywna.
Heather kiwnęła głową.
– Tak, każda jego płyta zdobyła platynę. To on jest najważniejszym chłopakiem w hip-hopie i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. – Uśmiechnęła się szeroko. – Chce się z tobą jak najszybciej spotkać, ale nie może zobaczyć cię w tym ubraniu. – Zerknęła na moją prostą zieloną sukienkę. Podkreślała kolor moich oczu i włosów. Poza tym bardzo wygodnie się w niej podróżowało.
– Dlaczego nie? – Poprawiłam rąbek sukienki i nagle poczułam się pewna siebie.
– Bo Anton spodziewa się zajebistej modelki o bujnych kształtach. – Jeszcze raz przyjrzała się mojemu ubraniu. – Masz bujne kształty, ale ta sukienka nadaje się raczej dla dziewczyny z sąsiedztwa pokroju Sandry Bullock. Będziesz musiała nosić to, co dla ciebie kupiłam. W domu czeka szafa pełna ciuchów. Noś je. On oczekuje, że cały czas będziesz wyglądała bardzo seksownie.
Skrzywiłam się i skupiłam na krajobrazie za oknem, bo właśnie przejeżdżałyśmy Ocean Drive. Po chwili zamiast budynków w stylu art déco, których okna wychodziły na Atlantyk, zobaczyłam ogromne połacie ziemi.
– Czyli po obu stronach jest woda? – spytałam, gdy przejeżdżałyśmy przez jeden z głównych mostów.
Machnęła ręką.
– Laguna Biscayne Bay i Atlantyk znajdują się po obu stronach lądu. Jak widzisz – kiwnęła głową w stronę wysokich budynków – większość z nich to hotele, tak jak Colony Hotel, i inne charakterystyczne obiekty. Żeby tutaj mieszkać, ludzi musi być na to stać. Tak jak Antona.
Przyglądałam się każdemu budynkowi, podczas gdy porsche pędziło drogą, a wiatr wpadający przez otwarte okna targał moje włosy. Zauważyłam mnóstwo nowych kolorów, których do tej pory nigdy nie widziałam. W Vegas wszystko zdawało się brązowe albo ceglaste. W LA można było dostrzec wszelkie odcienie, od jasnej bieli po przyćmione barwy, pasujące do atmosfery Kalifornii. Tutaj jednak kolory były bardzo słoneczne, pomarańcze, błękity i róże, wszystko trochę rozbielone.
– Widzisz te miejsca? – Machnęła ręką w stronę Boulevard Hotel i Colony Hotel. Kiwnęłam głową i wyprostowałam się, żeby lepiej widzieć. – Nocą każdy z budynków jest rozświetlony neonami. Jak w Vegas.
Vegas. Otworzyłam szerzej oczy, poczułam ucisk w klatce piersiowej. Nagle w moim sercu pojawiła się ogromna tęsknota. Musiałam jak najszybciej zadzwonić do Maddy i Ginelle. Boże, ale Gin się wścieknie, gdy jej opowiem, co wydarzyło się w Waszyngtonie. A może nie powinnam jej o tym wspominać? Ten pomysł był niezwykle pociągający.
– To super. Pochodzę z Vegas, więc miło mi będzie zobaczyć coś, co mi o nim przypomni. – Oparłam się i rozkoszowałam wiatrem. Napięcie, które odczuwałam w Waszyngtonie i Bostonie, gdy musiałam zostawić Rachel i Masona, powoli znikało.
Poszukałam telefonu i włączyłam. Piknął kilka razy. Przejrzałam wiadomości. Napisała do mnie Rachel z prośbą, żebym dała znać, gdy dotrę na miejsce. Tai pytał, czy nowy klient jest dżentelmenem, czy może Tai powinien już sobie rezerwować kolejny lot. No i wiadomość od Ginelle. O rety. Niedobrze.
Żołądek mi się ścisnął, wiedziałam jednak, że muszę to przeczytać.
Do: Mia Saunders
Od: Zdzira
Zostałaś napadnięta? Byłaś w szpitalu? Dlaczego, do kurwy nędzy, dowiaduję się o tym od brata Taia? Jeśli jeszcze żyjesz, to ja cię zabiję!
Wciągnęłam powietrze przez szparę między zębami i napisałam odpowiedź.
Do: Zdzira
Od: Mia Saunders
To był tylko nieszczęśliwy wypadek. Nic takiego. Nic mi nie jest. Nie martw się o mnie. Zadzwonię później, gdy już zadomowię się u Latin Lov-ah.
Do: Mia Saunders
Od: Zdzira
Latin Lov-ah? Chrzanisz? To najważniejsza postać w hip-hopie, poza tym jest zajebiście seksowny!
Do: Zdzira
Od: Mia Saunders
Słyszałam, że to dupek.
Do: Mia Saunders
Od: Zdzira
Mnie może wydupczyć, kiedy tylko zechce… Najlepiej językiem!
Do: Zdzira
Od: Mia Saunders
Jesteś szurnięta!
Do: Mia Saunders
Od: Zdzira
Chciałabym być ryżem i fasolką do jego dania głównego. Jego churro pod koniec posiłku. Płonącym ciastkiem, które zapali, a potem wyliże.
Do: Zdzira
Od: Mia Saunders
Przestań! Szurnięta zdzira. Jezu. Przy tobie wychodzę na jakąś świętą.
Do: Mia Saunders
Od: Zdzira
Jeśli pójdę do piekła, to właśnie ty mnie tam podrzucisz!
Zaśmiałam się głośno.
– Praca? – spytała Heather i machnęła ręką w kierunku mojego telefonu. Wyłączyłam go i schowałam do torebki.
– Przepraszam. Najlepsza przyjaciółka. Musiałam się odmeldować. – Westchnęłam i przerzuciłam włosy przez ramię. Zaczynało mi być bardzo gorąco. Przechyliłam się i ustawiłam wylot powietrza tak, by leciał na mnie chłód. Tak lepiej. Najwyraźniej Heather nie martwiła się tym, że klimatyzacja jest włączona przy otwartych oknach.
– Blisko ze sobą jesteście? – Zacisnęła usta i wjechała na parking podziemny.
Uniosłam brwi. Której części z wyrażenia „najlepsza przyjaciółka” nie zrozumiała?
– Tak. Najbliżej, jak się da. Znamy się od zawsze.
– Szczęściara z ciebie. Ja nie mam przyjaciół – prychnęła i wjechała na miejsce parkingowe.
Jej słowa poraziły mnie niczym prądem.
– Co masz na myśli? Każdy ma jakichś przyjaciół.
– Ale nie ja. Mam za dużo pracy, żeby dbać o relacje międzyludzkie. Anton musi być najlepszy. Jestem tylko jego asystentką, ale to ja wszystkim zarządzam. Poza tym studiowałam zarządzanie biznesem. Pewnego dnia może to ja będę podejmować decyzje za jakiegoś artystę. Jeśli chcę spełnić swoje marzenia, muszę ciężko pracować – wyjaśniła.
– Pewnie tak. – Wzruszyłam ramionami i poszłam za nią do windy. Minęłyśmy kilka bardzo luksusowych samochodów.
– O w mordę – szepnęłam pod nosem, podziwiając mercedesa, range rovera, cadillaca, bentleya, ferrari i kilka europejskich marek, których nawet nie znałam. I nagle zobaczyłam coś, co sprawiło, że zamarłam, że zlałam się razem z betonową podłogą – oto stał przede mną seks na dwóch kołach.
BMW HP2 sport – biały z niebieskimi wykończeniami i silnikiem 1170. Na jego widok zmiękły mi nogi. Stał tam też MV agusta F4 1000, jedyny motocykl na świecie, który miał radialnie rozmieszczone zawory wokół silnika. Odwróciłam się, wypuściłam rączkę walizki i dotknęłam seksownego jak cholera siedziska trzeciego motocykla. Czarnego icon sheene’a z lśniącymi chromowanymi wykończeniami. Pieściłam go tak, jak zrobiłby to kochanek, opuszkiem jednego palca, głaskałam zaokrąglone krawędzie i krzykliwy wzór na brzegu. Przecież ten motocykl kosztował ponad sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów! O ja pieprzę. Nie, serio, pragnęłam się pieprzyć na takim motorze.
Powietrza, potrzebowałam powietrza! Westchnęłam i ukucnęłam, nadal nie mogąc odwrócić wzroku od tego cudu. Chodź, kochanie, chodź do mamusi. Mogłabym zamieszkać w tym garażu, wyłącznie gapiąc się na motocykle moich marzeń.
– Eee, ej? Ziemia do Mii? Co ty, u diabła, wyczyniasz?
Dotarł do mnie jej głos, ale nie odpowiedziałam. Potraktowałam go jak natrętnego komara, który będzie przylatywać i drażnić niezależnie od tego, ile razy go przepędzisz.
Powoli wstałam, nabrałam powietrza i jeszcze raz przyjrzałam się linii maszyny. Potem przeniosłam wzrok na pomarańczowo-czarne cudo, KTM super duke’a. Prawdopodobnie był z nich wszystkich najtańszy i natychmiast znalazł się na mojej liście motocykli, na które kiedyś być może będzie mnie stać.
– Czyje to maszyny? – spytałam głosem, który obniżył się o oktawę z zachwytu nad tymi seksownymi motocyklami.
– Antona. To jest jego budynek. Znajdują się tutaj jego studio, sala taneczna, siłownia i oczywiście penthouse. Reszta zespołu również ma tutaj mieszkania. A ty dostaniesz apartament, w którym od czasu do czasu gościmy gwiazdy lub ludzi pracujących nad poszczególnymi albumami.
– Czy on jeździ na tych motocyklach?
Uśmiechnęła się szeroko.
– Jesteś entuzjastką takich maszyn, co?
– Można to tak określić. – Musiałam zmusić się do wypowiedzenia tych słów. Nadal nie mogłam oderwać wzroku od tego stworzonego przez człowieka piękna.
– Może weźmie cię na przejażdżkę.
Jej słowa zwróciły wreszcie moją uwagę.
– Przejażdżkę.
Kiwnęła głową, uśmiechając się tak uroczo, że jej twarz mogłaby się znaleźć w reklamach różnych produktów na całym świecie.
– Walić to. Ja nie jeżdżę na przejażdżki, skarbie. Ja to będę prowadzić.
* * *
Heather dała mi całe piętnaście minut na odświeżenie się i zapowiedziała, że potem idziemy na spotkanie z Antonem. Wskoczyłam pod prysznic, zmyłam brud po podróży i dostrzegłam ubranie, jakie mi zostawiła. Ubranie to chyba zbyt duże słowo. Były to kawałek materiału, obcisłe szorty i kozaki sięgające do połowy łydki. Włożyłam spodenki i przejrzałam się w lustrze. Każdy mógł dostrzec kształt moich pośladków. O kurwa. Odwróciłam się przodem.
Nogawki szortów były tak krótkie, że dołem wystawały kieszenie. Top był uroczy. Przypominał bluzkę wiązaną na każdym ramieniu. Zamknęłam oczy, policzyłam do dziesięciu i spróbowałam podnieść się na duchu.
Dasz radę, Mio.
Zaledwie miesiąc temu paradowałaś w bikini z Taiem i całym zastępem modelek. Teraz masz na sobie więcej ubrań. Poza tym nie jesteś tu po to, by stawać w obronie moralności, tylko żeby wyglądać seksownie i być wybranką muzyka w teledysku rockowym. Znaczy hiphopowym.
Jęknęłam i spięłam włosy w koński ogon. Miałam wrażenie, że na zewnątrz jest milion stopni, a może sama miałam ze czterdzieści.
Zaczęłam powoli wdychać powietrze nosem i wydychać je ustami, wstałam i wyszłam z mojego apartamentu. W części salonowej zobaczyłam rozmawiającą przez telefon Heather. Przyjrzała mi się od stóp do głów. Gdy spojrzała na moją głowę, skrzywiła się brzydko. Nie odsuwając telefonu od ucha, podeszła do mnie, ściągnęła gumkę z moich włosów i rozpuściła je na ramiona.
– Tak lepiej – szepnęła, gadając o tym i o owym. Następnie pstryknęła palcami i podeszła do drzwi.
– Kuźwa, czy ty właśnie pstryknęłaś na mnie palcami? – Nić porozumienia, którą nawiązałyśmy podczas jazdy z lotniska, właśnie się zerwała.
Miała na tyle instynktu samozachowawczego, że zrobiła smutną minę.
– Przepraszam – szepnęła. – Tak, Antonie, mam ją już – powiedziała z irytacją. – Spotkamy się w sali tanecznej. Tak, za pięć minut.
– Przepraszam, Mio. On mnie strasznie stresuje. Niestety jest nakręcony. Nie chciałam być niegrzeczna. Najwyraźniej tancerze są nieodpowiedni i ruszają się tak, jakby mieli pszczoły w gaciach.
Spróbowałam zaśmiać się razem z nią, ale to było nieszczere. Przerażenie ścisnęło mi żołądek. Z całą pewnością mój nowy klient nie będzie zadowolony, gdy się zorientuje, że ta biała laska nie potrafi tańczyć. Przynajmniej miałam pewność, że nie będzie trzeba oddawać mu pieniędzy. Zapłacił niezależnie od tego, czy potrafiłam tańczyć, czy nie. W swoim portfolio nie wspominałam o umiejętności tańczenia.
Winda otworzyła się na korytarz o szklanych ścianach. Zwykłe światła były wyłączone, za to włączono podczerwień, a reflektory oświetlały kilka osób, tańczących do strasznie głośnej muzyki. Mężczyzna w spodenkach do biegania i koszulce wystukiwał rytmy i wykrzykiwał liczby do tancerzy, które, jak podejrzewałam, oznaczały konkretne miejsce ułożenia stóp czy dłoni.
Heather zaprowadziła mnie na bok. To wtedy po raz pierwszy miałam okazję przyjrzeć się Antonowi Santiago. Zobaczyłam jego szczupłe umięśnione ciało i poczułam, że się ślinię. Pokój wokół mnie zaczął pulsować, gdy Anton powoli ruszył w moim kierunku. Każde uderzenie rytmu podkreśliło ruchy jego ramion, kręcił biodrami w takt muzyki. Jego ciało było pokryte śliskim potem od kości obojczyka aż po twarde kwadratowe mięśnie na pięknie opalonym brzuchu. Nie tylko wyglądał, jakby ktoś go wyrzeźbił; jego ciało wręcz krzyczało: „Przytul mnie, dotknij mnie, rozbierz się i mnie pieść”.
Odwrócił się, tancerze z tyłu wykonali taki sam ruch, a następnie padł na podłogę i zrobił serię pompek w rytm muzyki, a potem jeszcze jedną, na jednej ręce, tak że mięśnie jego przedramion apetycznie się naprężyły. Potem jeszcze jedną serię, ale kołysząc seksownie biodrami. Matko kochana… Miałam ochotę położyć się obok, żeby mógł poćwiczyć ten ruch na żywej, oddychającej i gorącokrwistej kobiecie. Byłam napalona. I zrobiło mi się cholernie gorąco. Zaczęłam się wachlować, patrząc, jak jego ciało się wykręca, odwraca i wreszcie przyjmuje pionową pozycję. Po chwili znowu zaczął seksownie kołysać biodrami, tak by wszystko pasowało do tekstu. „Ujeżdżaj mnie, mała, ujeżdżaj”, kołysanie biodrami, „Ze mną zabawisz się całą noc”, pchnięcie biodrami, „Pozwól, że zrobię ci dobrze”, kołysanie, „Ujeżdżaj mnie, mała, ujeżdżaj”, pchnięcie. Wielką dłonią złapał się za jądra i pociągnął za nie, a jego ciało wygięło się w łuk. Wyglądał jak złoty bóg, który właśnie skończył pieprzyć dziewczynę marzeń i sprawdzał stan swej broni przed kolejną rundą.
I nagle muzyka się skończyła.
– No dobrze, na dzisiaj koniec. Anton, jest nieźle! – krzyknął facet w spodenkach.
Anton nie odezwał się ani słowem, tylko wyniośle uniósł podbródek i rozejrzał się po wszystkich chłodno. Podano mu wodę i ręcznik, rozległ się kobiecy chichot.
– Och, Anton, byłeś niesamowity. Taki seksowny.
Zatrzymał się kilka metrów przede mną, nie spuszczając wzroku z moich oczu. Jego zielone oczy wpatrywały się w moje zielone. Jego były płonące, moje – nakręcone.
– Zostawcie mnie.
– Ale myślałam, że po próbie się zabawimy? – Dwie dziewczyny zaczęły zabiegać o jego uwagę.
Uniósł brwi.
– Anton nie powtarza swoich słów. Vete al carajo – odparł i machnął ręką, żeby sobie poszły. Sądząc po grymasach i smutku na ich twarzach, nie powiedział im nic dobrego. Później dowiedziałam się, że to oznaczało „odpierdolcie się”.
– Lucita. – Oblizał usta w taki sposób, że dosłownie poczułam dreszcz w dole kręgosłupa i skurcz łechtaczki. Owszem, potrafił zrobić coś takiego jednym prostym oblizaniem ust. – No dobrze, skoro już tutaj jesteś, to co mamy z tobą zrobić? – Jego akcent z Portoryko robił ze mną straszne rzeczy. Przyjrzał mi się od stóp do głów. Równie dobrze mógłby zacząć mnie obmacywać, bo właśnie to robił swoim wzrokiem.
Z jego zielonych oczu wręcz wylewało się pożądanie. Staliśmy tam, wpatrując się w siebie, tak jakbyśmy prowadzili ze sobą niemą wojnę. Rozszerzone nozdrza, zmrużone oczu. Wreszcie się odezwałam.
– Moglibyście dać mi jeść. Padam z głodu. – Heather, stojąca o wiele bliżej, niż myślałam, prychnęła, przez co napięcie między mną a Latin Lov-ah opadło. Teraz już wiedziałam, skąd jego ksywa.
Gwałtownie odwrócił głowę do Heather.
– Przepraszam, Antonie – rzekła szybko i odwróciła wzrok, ale nie udało jej się ukryć uśmiechu na twarzy.
Anton wyciągnął rękę do mnie.
– Chodź Mio, wypełnimy cię. – Sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że dosłownie zaczęłam myśleć o stu różnych nieprzyzwoitych rzeczach poza jedzeniem. Oblizałam usta.
– Tak, chodźmy.
Anton zaprowadził nas do windy i do penthouse’u, swojej prywatnej rezydencji. Gdy tylko drzwi się otworzyły, Anton przez nie przeszedł, zostawiwszy nas same.
– Heather, wiesz, co robić – ryknął przez ramię, nie zaszczycając nas nawet spojrzeniem.
Heather zaprowadziła mnie w przeciwnym kierunku.
– Chodź, dziewczyno. Chyba potrzebujemy drinka. I to dużego.
Weszłyśmy do otwartej kuchni. Całą ścianę zajmowały białe szafki, których uchwyty wyglądały, jakby zostały zrobione na osobne zamówienie. Przed szafkami i sprzętem z najwyższej półki znajdował się bardzo długi blat z czarnego granitu. Pod nim stało dziesięć stołków ustawionych w równym rzędzie. Wyciągnęłam jeden z nich i usiadłam, starając się zasłonić tyłek, tak by moje pośladki nie zwisały po obu stronach taboretu. To źle wygląda.
– Lubisz granaty? – Heather wyjęła dwie kryształowe szklaneczki do martini.
– Bardzo. – Skinęłam głową.
Wyjęła wielką butelkę Grey Goose Vodka, metalowy shaker i sok.
– To co Anton dla mnie zaplanował? – spytałam, podczas gdy Heather wrzuciła kostki do shakera, nalała dużo wódki i odrobinę soku z granatu.
Uśmiechnęła się ironicznie.
– Pytasz o to, co zaplanował poza pieprzeniem ciebie? – Zabrzmiało to bardziej jak oskarżenie niż pytanie. Wzdrygnęłam się, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedziała.
– Nie zgrywaj niewiniątka. Widziałam, jak w studiu pieprzyliście się wzrokiem. Daję wam czas do wieczora i już będziesz pod nim leżała – stwierdziła i zaraz popchnęła w moją stronę szklankę wypełnioną po brzegi bursztynowym płynem. – Do dna – powiedziała i wypiła większą część.
Zrobiłam to samo, by dodać sobie odwagi i naprostować ścieżki myślowe Heather.
– Chyba nie masz o mnie zbyt dobrego zdania, co? – spytałam zjadliwie.
Ściągnęła brwi.
– Nie pieprzysz wszystkich klientów? Przecież jesteś dziewczyną do towarzystwa. – Teraz usłyszałam ogromną pogardę.
Gwałtownie postawiłam szklankę na blacie, rozlałam drinka.
– Pieprzę tego, kogo chcę i kiedy chcę. To nie jest część mojej umowy. Jestem dziewczyną do towarzystwa, a nie dziwką. – Wypuściłam chrapliwie powietrze i dodałam: – Zapewniam towarzystwo lub wypełniam polecenia klienta, ale to nie oznacza, że od razu się z nim pieprzę. – Mówiłam to z oburzeniem, chociaż, szczerze mówiąc, przeleciałam kilku moich klientów. Ale nie wszystkich.
Ja mówię z kim i kiedy. I kropka.
Nagle naszło mnie mroczne wspomnienie, jak pewien mężczyzna próbował wykorzystać moją profesję i się na mnie rzucił. Gdybym mogła, rozwaliłabym te wspomnienia młotem pneumatycznym, zamknęłabym resztki w bardzo ciemnej szafie i wyrzuciła klucz. Nie będziesz mnie kontrolować.
Zapragnęłam zemsty, pragnienie to było potęgowane strachem przed tym, co niedawno przeszłam z Aaronem.
– Teraz wiem już, dlaczego nie masz przyjaciół. Zbyt łatwo oceniasz ludzi, jesteś wredna i cholernie niegrzeczna!
Heather cofnęła się o kilka kroków, aż uderzyła w przeciwległą lodówkę ze stali nierdzewnej z podwójnymi drzwiami. Gdybym nie przyglądała się uważnie, nie dostrzegłabym, że niebieskie oczy Heather nagle zaczęły błyszczeć. Odchrząknęła, uniosła do piersi delikatną dłoń o długich palcach i wreszcie się odezwała.
– Przepraszam, Mio. To było niegrzeczne.
– Oczywiście, że tak! – Od zaciskania szczęki bolały mnie już usta. Wypiłam resztkę drinka, żeby trochę się uspokoić.
Heather oblizała usta i zaczęła się rozglądać.
– Proszę raz jeszcze, wybacz mi. Nie zatrudniłam cię po to, żebyś wskoczyła mu do łóżka. Takich dziewczyn ma na pęczki. Będziesz główną postacią kobiecą w nowym teledysku. Kobietą, której pożąda, uwodzicielką, której nie może mieć.
Uwodzicielka. Przecież ja wcale nią nie byłam! Brzmiało to tak absurdalnie, zwłaszcza w świetle słów, które przed chwilą usłyszałam, że odrzuciłam głowę do tyłu i ryknęłam śmiechem. Szczerym, głośnym, wręcz histerycznym śmiechem.
Heather uniosła brwi.
– Aha, okej. Chyba wystarczy ci już drinków. – Mrugnęła do mnie, co błyskawicznie poprawiło atmosferę.
Oparłam łokieć o blat, położyłam brodę na dłoni.
– Miałam dzisiaj dziwny dzień. Właściwie to cały zeszły miesiąc był kompletnie popieprzony. Tak jak całe moje życie. – Pokręciłam głową i przeczesałam włosy palcami. Naprawdę bardzo urosły. Może uda mi się uwolnić na jakiś czas od Latin Lov-ah i wyskoczyć do fryzjera.
Wbrew temu, co zapowiedziała, Heather zrobiła nam po kolejnym drinku.
– Możemy ogłosić rozejm? Naprawdę nie chcę, żebyś mnie znienawidziła. Po prostu źle zrozumiałam zasady twojej pracy. – Wielkie niebieskie oczy wyglądały wręcz niewinnie na jej ślicznej twarzy.
Wyciągnęłam rękę. Spojrzała na nią z nieufnością, a potem powoli podała mi swoją. Uścisnęłyśmy sobie dłonie.
– Rozejm. – Uśmiechnęłam się. Odwzajemniła uśmiech i powtórzyła to słowo.
– Dwie kobiety ściskające sobie dłonie ponad szklankami z alkoholem – to nie może się dobrze skończyć. Co knujecie?
Do kuchni wszedł Anton w białych płóciennych spodniach, tak obcisłych, że jego męskość idealnie się pod nimi odznaczała. Do białych spodni włożył miętową koszulę. Nie zapiął jej, dzięki czemu było widać jego doskonale umięśniony brzuch. Spod nogawek spodni wystawały zadbane palce u stóp. Cholera, miałam ochotę lizać nawet jego stopy. To oznaczało, że stał przede mną idealny egzemplarz męskiego gatunku. Patrzyłam, jak porusza się z gracją pumy, chociaż jego wielkie mięśnie zdawały się go obciążać. Nie był niski, ale też nie był bardzo wysoki. Miał pewnie około metra osiemdziesięciu, mnie to nie przeszkadzało, ponieważ miałam zaledwie około metra siedemdziesięciu, wolałam jednak mężczyzn wysokich, takich jak Wes i Alec.
Wes i Alec. To byli dwaj kompletnie różni mężczyźni, na samą myśl o nich przepełniały mnie zupełnie inne uczucia. Z jednym istniała szansa na wspólną przyszłość, a z drugim na niesłabnące pożądanie.
Anton podszedł do Heather i objął ją ramionami.
– H., czyli Lucita będzie odwzajemniać moje zainteresowanie, którym nie obdarzy mnie w teledysku? – Ścisnął przyjaźnie jej ramię, ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Kiwnęła głową w milczeniu i przewróciła oczami. Drugą rękę podniósł do twarzy i zaczął głaskać swoją dolną wargę i mi się przyglądać. Miałam wrażenie, jakby dotykał mnie palcami.
Nie będę kłamała. Niemal zemdlałam z zachwytu. Naprawdę. Cholera, w niebie stanął nie tylko w kolejce po wygląd, lecz także po uwodzicielskie spojrzenie i sposób mówienia. Ten jego akcent z Portoryko, sposób, w jaki poruszał językiem, gdy wypowiadał słowa… robił na mnie ogromne wrażenie. Po tym, co przeszłam w czerwcu z Aaronem, nie chciałam niczego takiego czuć. A mimo to ten facet, Latin Lov-ah, musiał mieć niesamowicie silne feromony, bo sprawił, że natychmiast się na niego napaliłam.
– Dziewczyno, jesteś naprawdę niezła. – Wskazał mnie podbródkiem. – Umiesz się ruszać?
– Eee… w jaki sposób? – spytałam.
Odszedł od Heather, zrobił kilka piruetów na palcach, a potem tanecznym krokiem obszedł blat, cały czas kołysząc biodrami i wyprężając pierś. Zatrzymał się tuż przede mną, pachniał mydłem i kokosem i przypominał mi plażowanie na Hawajach. Zapragnęłam leżeć w tej chwili na hawajskiej plaży, najlepiej pod tym bogiem seksu.
– Ruszać, muñeca – szepnął. Czułam jego gorący oddech na twarzy, powietrze drażniło moje zakończenia nerwowe i pobudzało mnie po miesiącu posuchy.
Wytrzymałam jego spojrzenie i pochyliłam się, dotknęłam policzkiem jego policzka i szepnęłam mu do ucha:
– Co oznacza słowo muñeca? – wypowiedziałam te słowa miękko, niemal pieszcząc jego skórę.
– Lalka – odparł Anton zachrypniętym głosem, jakby połknął łyżeczkę piachu.
– A Lucita? – Trzymałam usta tak blisko jego policzka, że poczułam, jak napina mięśnie szczęki.
Jęknął, położył dłoń na moim biodrze, tak delikatnie, że mój umysł tego nawet nie zarejestrował.
– Małe światło.
Małe światło? Cofnęłam się, przerywając tę pełną doznań chwilę i narastającą falę pożądania.
– Małe światło? – Nie potrafiłam powstrzymać chichotu.
– A dlaczego pytasz?
Delikatnie przejechał dwoma palcami po moim ramieniu w dół, po delikatnej skórze ręki. Poczułam gęsią skórkę, a potem jakieś szpony złapały mnie za nadgarstek, wtargnęły do mojej piersi i zacisnęły się na sercu. Pociemniało mi w oczach, usłyszałam głośne bicie mojego serca. Spięłam się, każdy nerw, który przed chwilą drżał z pożądania, skulił się ze strachu i zapragnął uciec z mego ciała.
– Gotowa na ostre rżnięcie? – ryczy mi w twarz, czuję na skórze małe krople śliny.
Moje ciało zostaje przygwożdżone do betonowej ściany biblioteki. Potem słyszę, jak on odpina spodnie, i wiem, że wybiła moja ostatnia godzina.
Krzyczę tak głośno, jak potrafię, ale on błyskawicznie mnie atakuje, gryzie mnie w usta, a potem uderza moją głową o beton. Ból wybucha w moim umyśle, mam wrażenie, że widzę gwiazdy.
– Nie!
– Nie! – krzyknęłam i odepchnęłam stojące zbyt blisko ciało, a potem zaczęłam się cofać, aż uderzyłam w sofę. W sofę? Co? Zaczęłam kręcić głową, żeby pozbyć się wspomnień, które przesłaniały mi ocenę sytuacji.
O w mordę i nożem! Co. To. Do. Cholery. Było?
Patrzyły na mnie dwie pary przerażonych oczu.
– Mio. – Heather sapnęła i zakryła dłonią usta.
– Lucita, ja… perdóname. Przepraszam. Wyrządziłem ci jakąś krzywdę? – W głosie Antona słyszałam niesmak i coś, co mogłam określić jedynie jako strach.
O kuźwa. Niedobrze. Dlaczego nagle naszło mnie to wspomnienie? Co, u diabła, je wyzwoliło?
Pokręciłam głową.
– Nie, nie, bardzo was przepraszam. Chyba jestem zmęczona po podróży, jeszcze nie jadłam i tak szybko wypiłam to martini… tak, to na pewno to. To musiało być to.
Anton zacisnął usta.
– Damy ci jeść. Nie mogę dopuścić do tego, żeby podstawowe potrzeby mojego zespołu były niezaspokojone. Chodźcie. H., idziemy w nasze ulubione miejsce. – Wyciągnął rękę w moją stronę, podałam mu dłoń. Nadal odczuwałam podniecenie, ale już na granicy zdenerwowania. Stresował mnie prosty fakt, że trzymałam Antona za rękę. Co. Się. Dzieje? Mio, przecież ty się tak nie zachowujesz. Musiałam jak najszybciej ustalić, co jest nie tak. Ale jak miałam to zrobić?
Na razie jednak nie miałam innego wyjścia, jak pójść za Antonem i Heather. Cały czas się zastanawiałam, skąd się wzięło moje zdenerwowanie i napad paniki.
* * *
Kolacja była przepyszna. Rewelacyjne gnocchi al gorgonzola, jak to nazywali w Il Gabbiano, świetnej restauracji, do której zabrał nas Anton. Mój strój zupełnie nie pasował do takiego miejsca, ale Heather też była niestosownie ubrana. Gdy wchodziliśmy do środka, kilku ochroniarzy Antona nie mogło oderwać od nas wzroku. Weszliśmy tam, jakbyśmy należeli do królewskiego rodu. Menedżer restauracji, gdy tylko nas dostrzegł, od razu do nas podbiegł, jakby był boso i chodził po rozżarzonych węglach. Posadził nas przy stoliku w rogu sali. Mieliśmy piękny widok na Atlantyk. Uśmiechając się uroczo i ukazując piękne białe zęby, Anton zamówił kilka przystawek. Jego jasnozielone oczy przyjrzały się wszystkim kobietom w promieniu kilkunastu metrów. Zwrócił na siebie uwagę innych klientów. I ja, i Heather zamówiłyśmy antipasti, ja pragnęłam zjeść coś diabelnie dekadenckiego i z miliardem kalorii, zamówiłam więc moje ulubione puszyste poduszeczki, czyli gnocchi z kremowym sosem. Niebo w gębie.
Anton wybrał makaron z krewetkami i błyskawicznie go pochłonął, tak jakby krewetki miały zaraz uciec z powrotem do oceanu. Gdy o to spytałam, zmarszczył brwi, wytarł usta i spojrzał na Atlantyk. Zanim zdołał odpowiedzieć, Heather zręcznie zmieniła temat. Najwyraźniej wiedziała o nim coś, o czym ja nie miałam pojęcia. Spojrzałam na nią, nieznacznie pokręciła głową. Potem zaczęliśmy rozmawiać o teledysku i o tym, jaki mamy plan.
I wtedy musiałam spuścić na nich bombę atomową i przyznać, że kompletnie nie potrafię tańczyć.
– W ogóle? – Anton ściągnął brwi. Pokręciłam głową i przygryzłam wargę. Podrapał się po krótkim zaroście i westchnął. – Będziemy musieli coś z tym zrobić. Ty – jeszcze raz popatrzył na moją sylwetkę – jesteś perfecto… eee, perfekcyjną uwodzicielką. H., nie mogłaś lepiej wybrać. Musimy jakoś sobie poradzić z tym drobnym problemem. – Potarł dłonie. Jego źrenice pociemniały. – Myślisz o tym samym co ja? – zwrócił się do Heather, nie do mnie.
Skrzywiła się, a potem położyła na ustach palec wskazujący i wzruszyła ramionami.
– O ile ona jest teraz w ogóle dostępna. Zespół taneczny w San Francisco właśnie zakończył działalność, a ten szalony mężczyzna, który prześladował jej przyjaciół, już zniknął. – Poprawiła się na krześle. – Wieści szybko się rozchodzą. Być może gdyby przyjechała do nas w charakterze choreografa, mogłaby rozwiązać problemy z naszymi tancerzami. Zadzwonię do niej i spytam, czy ma ochotę zabrać się do ratowania twojego tyłka. Wiesz, że to będzie cię trochę kosztować.
Roześmiał się.
– Tak jak wszystko, prawda, H.? Chcę, żeby przyjechała. Mam już dość użerania się z tym idiotą, ona jest najlepsza. Doda wszystkiemu latynoskiego charakteru. Będzie potrafiła odnaleźć zalety tej sytuacji. Chcę, żeby wszystkie oczy były skupione na Mii. Chcę, by na teledysku wzbudzała pożądanie. Każdy mężczyzna będzie jej pragnął, ale żaden jej nie dostanie. – Uśmiechnął się sprośnie, wsadził do ust całą krewetkę i rzucił ogon na dodatkowy talerz. Anton promieniał ze szczęścia, najwyraźniej dumny ze swojego nowego pomysłu.
– To kto jest… eee… tym nowym choreografem?
Heather napiła się białego wina i wytarła usta.
– To naprawdę utalentowana instruktorka tańca współczesnego, która przez kilka ostatnich lat występowała z Grupą Tańca San Francisco, więc nie mieliśmy jak jej podkraść. – Wskazała palcem Antona, cały czas trzymając kieliszek z winem. – Anton zakochał się w jej ciele i ruchach, gdy w zeszłym roku zobaczył ją w teatrze.
Zaskoczyło mnie to.
– Lubisz chodzić do teatru? – spytałam.
– Tak, Lucita. To mnie uspokaja i inspiruje. Uwielbiam patrzeć, jak inni tańczą i śpiewają do utworów klasycznych i współczesnych.
– W każdym razie – przerwała Heather – dowiedzieliśmy się, że jest instruktorką tańca wyłącznie w San Francisco Theatre. Ale wiesz, że nie porzuci San Francisco dla Miami, prawda? – Ostatnie pytanie było skierowane do niego. Zmarszczył czoło. – Chyba chodziło o to, że nie chciała zostawić swoich sióstr. Ale jeśli zaproponujemy jej dostatecznie dużo i błyskawicznie przejdziemy do działania, może uda nam się ją ściągnąć na czas pobytu u nas Mii i kręcenia teledysku. Ona naprawdę mogłaby wprowadzić naszą pracę na wyższy poziom. – Nagle wstała od stolika. – Najlepiej od razu do niej zadzwonię. – Spojrzała na zegarek. – U nich jest trzy godziny wcześniej, więc nie ma problemu. Odeszła od stolika i ruszyła w kierunku otwartego balkonu.
Napiłam się wina i wyjrzałam na ocean. Dość silnie wiało, ale obok naszego stolika stały lampy grzewcze, więc nie było nam chłodno.
– Masz naprawdę rewelacyjną asystentkę.
– Owszem. Dlatego jeszcze ją trzymam. – Uśmiechnął się zabójczo.
– Mogę o coś spytać? – Zacisnęłam usta w oczekiwaniu.
Oparł się, skrzyżował nogi i wyciągnął ręce.
– Oczywiście.
– Dlaczego jesteś dla niej taki niemiły? Nie martwisz się, że od ciebie odejdzie? – Naprawdę zastanawiałam się, dlaczego ktokolwiek miałby zostać z szefem, który przez połowę czasu zachowywał się w ten sposób, a przez drugą połowę był miły. Jakby miał dwie twarze.
– A po czym to wnosisz? – Zmrużył oczy.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem. Może po sposobie, w jaki warczysz na nią przez telefon, zawsze idziesz pierwszy, jakby była twoim wyrobnikiem, i rzucasz rozkazy przez ramię.
Skrzywił się.
– Cenię sobie jej opinię ponad wszystko. Tylko jej wierzę… całkowicie.
– Wygląda to zupełnie inaczej.
Wziął do ręki kieliszek i powąchał swoje wino.
– A wspominała o tym, że chce odejść? – Po jego głosie wywnioskowałam, że nie chciałby, żeby Heather go opuściła.
– Nie! W ogóle o tym nie mówiła. Odniosłam wrażenie, że chce czegoś więcej.
– Czegoś więcej? – Na chwilę pytanie zawisło między nami. – Jak w związku?
Pokręciłam głową. Czy on naprawdę był aż takim narcyzem? Spojrzałam na jego ciało i twarz, za którą wiele kobiet dałoby się pociąć, i stwierdziłam, że miał do tego prawo. W pewnym sensie.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Miałam na myśli jej pracę. Wspominała coś o tym, że jej marzeniem byłoby zostanie menedżerką artysty. A ty chyba nie masz teraz menedżera?
Anton pogłaskał opuszkiem palca swoją niesamowicie seksowną dolną wargę.
– Nie mam. Z reguły przerzucam wszystkie decyzje na H., a ona to załatwia.
Interesujące.
– Czyli tak jakby była już twoim menedżerem, chociaż nie cieszy się takim szacunkiem jak menedżer. Ma pecha. – Nonszalancko bawiłam się włosami, a po chwili ustawiłam krzesło tak, by być twarzą do wody i dać Antonowi trochę przestrzeni. Ocean był niesamowity. Poczułam nagle ukłucie w sercu i uświadomiłam sobie, jak bardzo tęskniłam za domem.
Dom.
Cholera. Wyglądało na to, że nieświadomie odpowiedziałam na pytanie, które męczyło mnie od kilku miesięcy.
Moim domem była Kalifornia.
Do pomieszczenia wpadało słońce i mnie oślepiało. W trzecim dniu wreszcie poczułam, że się wyspałam. Poprzedniego dnia miałam mnóstwo spotkań z kosmetyczkami, stylistami i ekipą. Dzisiaj poznam choreografkę. Przyleci rano i od razu chce się spotkać z całym zespołem w sali tanecznej. Miałam nadzieję, że nie okaże się typem twardej babki. Byłam zaniepokojona i jednocześnie podekscytowana, zastanawiałam się, czy uda jej się sprawić, bym tańczyła tak jak Elaine z tego strasznego odcinka Kronik Seinfelda, za którymi tak przepadał mój ojciec.
Ta biała dziewczyna nie potrafi tańczyć. Zawsze była to kość niezgody między mną a moją agentką. Mogę coś zaśpiewać, zagrać na scenie i najwyraźniej niezła ze mnie modelka, ale nigdy nie potrafiłam tańczyć. Natomiast Ginelle tańczy rewelacyjnie. Współpracuje z Dainty Dolls Burlesque, scena ją uwielbia. Ginelle jest niewysoka, ale mnóstwo ćwiczy i potrafi poruszać się na scenie najlepiej ze wszystkich osób, jakie znam.
Nagle ogarnął mnie potworny smutek. Gin z całą pewnością cieszyłaby się, że może się spotkać ze znaną choreografką z San Francisco. Gdy już się dowiem, kto to, dam jej znać i sprawdzę, co wie na temat owej tajemniczej osoby, za którą tak szalał Anton. Oczywiście szalał za jej tańcem.
Gdy włączyłam telefon, rozległo się piknięcie. Przejrzałam wiadomości, nadal nieprzytomna, chociaż spałam całą noc. Wiadomość od Maddy, która pisała mi o szkole i dziękowała za ostatni czek na opłacenie książek i jedzenia. Nadal przeszkadzał mi fakt, że nie musiałam już płacić za jej utrzymanie. Nabrałam powietrza. Z każdym dniem trochę przyzwyczajałam się do nowej sytuacji. Wiedziałam jednak, że gdy chodziło o moją młodszą siostrę, nigdy nie pozbędę się poczucia odpowiedzialności za nią. Byłam z nią zbyt związana. Nieustannie musiałam sobie przypominać, że była już dorosła i mieszkała teraz ze swoim narzeczonym, a kariera stała przed nią otworem. Była szczęśliwa, zdrowa i mieszkała we właściwym miejscu, a do tego z facetem, który świata poza nią nie widział. I lepiej niech tak zostanie, inaczej go zwiążę i wyrwę mu pęsetą wszystkie włoski z klaty. Po jednym.
Po przeczytaniu kolejnej wiadomości poczułam, jak krew staje w żyłach. Och, dorwę ją i dam jej popalić. Istniał tylko jeden sposób, w jaki mógł się dowiedzieć o moich urodzinach – ktoś musiał mu o nich powiedzieć.
Do: Mia Saunders
Od: Wes Channing
Mały ptaszek powiedział mi, że w przyszłym tygodniu są Twoje urodziny i że jesteś w Miami. Weź sobie dzień wolnego. Chyba nie chcesz spędzić urodzin z obcą osobą? Przyjadę się z Tobą spotkać. Szykuj się. Mamy do nadrobienia kilka miesięcy.
Natychmiast zadzwoniłam do żmii, która mu się wygadała.
– Słu-cham – usłyszałam w słuchawce zaspany głos. – Mio, wszystko w porządku? – zapytała po chwili, tym razem czujnie.
– Jak mogłaś? – powiedziałam ostro, trzymając telefon, jakby to był gotowy do uderzenia młot.
Ginelle westchnęła i zaczęła mamrotać.
– Ktoś musiał to zrobić. – Ziewnęła.
– Naprawdę? Ktoś musiał to zrobić. Tak brzmi twoja odpowiedź? Jestem na ciebie taka wściekła! – niby mówiłam szeptem, ale prawie krzyczałam. Nie wiedziałam, dlaczego próbuję mówić szeptem, skoro w apartamencie nie było nikogo poza mną.
Jęknęła i ponownie ziewnęła.
– Mio, zrobiłam wyliczankę i na chybił trafił wybrałam jeden z numerów, które wykradłam z twojego telefonu. – Przewróciłam oczami i zacisnęłam zęby. To bardzo do niej podobne: wykraść ode mnie numery, zamiast o nie poprosić. – I padło na Wesa. Nie powinnaś spędzać urodzin w samotności. – Mówiła i jednocześnie ziewała. – Ja bym do ciebie przyleciała, ale przecież wiesz, że po urlopie w maju nie będę na razie mogła wziąć wolnego. Która w ogóle jest godzina?
Spojrzałam na stojący na stoliku zegarek. Ósma rano u mnie. Prychnęłam i odparłam:
– U ciebie piąta. I dobrze ci tak. Teraz będę musiała użerać się z Wesem.
– Użerać się? Hmm, ja robiłabym z nim o wiele więcej. A tak w ogóle to dlaczego aż tak się na mnie wściekasz?
Dobre pytanie. Gin ciągle wtrącała się w moje życie i jeszcze nigdy się o to na nią nie wściekałam. Może chodziło o to, że nie byłam gotowa na spotkanie z Wesem tak szybko po ataku Aarona, i o to, że nadal próbowałam się z tym uporać. Poza tym przecież zaczynałam się zakochiwać w tym facecie.
To był największy problem. Mogłam panować nad swoimi myślami i walczyć z uczuciami, ale koniec końców i tak się okazało, że zakochałam się w tym bogu seksu o włosach w kolorze ciemnego blondu, wyglądającym tak samo rewelacyjnie w spodenkach kąpielowych, smokingu, jak i nago. Zdecydowanie preferowałam ten ostatni wariant. Oblizałam usta, przypominając sobie nasze ostatnie spotkanie w Chicago. To było bardzo intensywne, zmysłowe i niezapomniane przeżycie.
– Mio? Przypomniało ci się, jak to jest mieć w ustach kutasa Wesa? Mam nadzieję, że tak. Odkąd ten pieprzony polityk się do ciebie dobierał, jesteś strasznie zrzędliwa.
– Gin! Zostałam zaatakowana, to była próba gwałtu. Miej trochę litości.
Jej głos nagle złagodniał.
– Wiem, skarbie. Przepraszam. Po prostu nie chcę, żeby ten skurwiel pozbawił cię tego, co najlepsze. Żaden facet nigdy nie będzie miał nad tobą takiej władzy. Pamiętaj o tym. To właśnie mi powiedziałaś po tym, co przeszłaś z Blainem.
Jęknęłam.
– Nie wiem, laska. Anton jest taki seksowny…
Przerwała mi i zaczęła gadać w swoim stylu.
– Ile ja bym dała, żeby być teraz na twoim miejscu. Nie, na twojej pozycji. Lubisz mieć wszystko i ostro grać. Popatrz na mnie i na moje cudowne cycki, popatrz na nie, och, nie, nie możesz ich mieć. A ja już klęczałabym przed tym bogiem o skórze koloru kawy z mlekiem i spijałabym z jego męskości śmietankę.
– Z całą pewnością, zdziro. – Parsknęłam śmiechem.
– Kto, ja? – Udała zaskoczoną.
Jęknęłam i przewróciłam się z powrotem na łóżko.
– Ale Gin, jest problem. Gdy tylko się do mnie zbliżył, zaczęłam szaleć. Natychmiast przypomniałam sobie atak Aarona. – Skrzywiłam się i zaczęłam skubać skórkę tak długo, aż zaczęła krwawić. Ten ból to nic w porównaniu ze strachem przed tym, że po napaści stałam się jeszcze dziwniejsza.
– Myślę, że musisz dać sobie trochę czasu. Czy on na ciebie naciska? – spytała ostro. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie.
– Nie, nie, nie. W ogóle na mnie nie naciska. Na samym początku zaczęliśmy ostro ze sobą flirtować, teraz jednak mam wrażenie, że ktoś przykrył moje libido mokrym kocem.
– Hmm, może właśnie potrzebujesz towarzystwa Wesa? Wiesz, żeby od nowa wejść w rytm. Dzieje się z tobą coś niedobrego, skoro nie chcesz przelecieć wspaniale zbudowanego, boskiego i bogatego faceta. To wbrew moim zasadom.
– Racja… rzeczywiście jesteś niezłą zdzirą.
– Przynajmniej dobrze się na tym znam.
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
– Dobrze. Ale i tak musisz mi to wynagrodzić. – Trudno mi było mówić do niej ostrym tonem, zwłaszcza że była moją najlepszą przyjaciółką.
– Czyli mi wybaczasz? – pisnęła cienkim, niemal zdenerwowanym głosem.
Spojrzałam w sufit i zaczęłam wpatrywać się w gipsowe wzory.
– Na razie tak. Ale już się z nimi nie kontaktuj. Gin, mówię poważnie!
– Słowo skauta! – odparła szybko.
– Przecież nigdy nie należałaś do skautów! – zaczęłam ją besztać, ale wreszcie się roześmiałam.
– Wydawało mi się, że to zdanie tutaj pasuje. – Zachichotała.
– Nieważne. Wracaj do łóżka, łatwa dziewucho! – Wyszczerzyłam zęby. Nie widziała mnie, ale byłam przekonana, że doskonale wiedziała, że już jej wybaczyłam.
– Dobrze, kapitan Cipko! Kocham cię.
– Ja ciebie jeszcze bardziej.
Rozłączyłyśmy się i ponownie przeczytałam wiadomość od Wesa. Przyleci tutaj za dwa tygodnie. Urodziłam się czternastego lipca. W Dzień Bastylii.
Stwierdziłam, że lepiej mieć to już za sobą.
Do: Wes Channing
Od: Mia Saunders
Ginelle powinna była trzymać język za zębami. Naprawdę nie musisz tu przyjeżdżać. Dam sobie radę. Ale kocham, że o mnie myślisz.
Kocham? Cholera, znowu to słowo. Miłość. Czy ja kochałam Wesa? Ale tak naprawdę? Nie miałam pojęcia. Być może. Prawdopodobnie tak. Może tak. Z całą pewnością było to coś innego niż to, co czułam przy innych klientach. Na przykład przy tym boskim przystojniaku o kolorze skóry kawy z mlekiem. Który był przecież ważnym graczem. Ale ja też byłam kimś ważnym, prawda? Byłam z Wesem, Alekiem, Taiem, a teraz siedziałam w apartamencie kolejnego bogacza i rozmyślałam nad jego idealnym ciałem, które aż się prosiło o bzykanko.
Szybko wyjęłam telefon i weszłam w internet. Wpisałam słowo „gracz”. Internet od razu wspomógł mnie następującymi znaczeniami:
Gracz
1. Osoba biorąca udział w meczu lub w konkurencji sportowej.
2. Osoba grająca na giełdzie.
Nie takiej definicji szukałam. Pod tą definicją znalazłam odnośnik do innej strony internetowej, „Metropolitan Dictionary”. Weszłam w link.
Gracz
Człowiek przebiegły i zręczny, który potrafi manipulować innymi i uwodzić płeć przeciwną, udając zainteresowanie, podczas gdy chodzi mu tylko o seks.
Hmmm, czy tego określenia używano tylko wobec mężczyzn? Pragnęłam uczepić się tej myśli, jednak miałam świadomość, że nie mogę mieć o sobie tak wysokiego mniemania. Postanowiłam więc wejść jeszcze na Intellectipedię. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
Pierwsza definicja mówiła jasno o wszystkim, czego tak się obawiałam.
Słowo „gracz” może odnosić się do:
Gracz w sensie randkowania: osoba nawiązująca romanse lub relacje seksualne z płcią przeciwną bez zamiaru wzięcia ślubu lub życia w związku monogamicznym.
Tego właśnie potrzebowałam. Wreszcie ktoś mi to potwierdził. Mio Saunders, skarbie, jesteś graczem.
* * *
Po spędzeniu mnóstwa czasu na sprawianiu, by moja skóra przybrała seksowny różowawy odcień, ruszyłam w stronę windy. Heather wysłała mi esemesa, żebym ubrała się zwyczajnie i spotkała się z Antonem na dachu. Nie miałam pojęcia, dlaczego akurat na dachu, ale robiłam, co mi kazali, bez gadania spełniłam więc tę prośbę. Minęła już godzina od chwili wysłania wiadomości do Wesa, jeszcze mi nie odpowiedział. Nie wiedziałam nawet, co chciałabym, żeby odpisał. Czyżby chciał siłą wedrzeć się do mojego serca? Jakaś część mnie pragnęła tego tak bardzo, że ledwo mogłam oddychać. Druga część jednak wolała pozostawić wszystko tak, jak jest, przynajmniej na razie. Bez żadnych oczekiwań, praw do siebie, tylko przyjaciele. Uprawiający ze sobą seks.
Przyjaciele od seksu.
Czy naprawdę chciałam takiego związku z Wesem? Moim Wesem? Szlag. I kiedy to stał się „moim Wesem”? Pewnie gdzieś między przyznaniem się, że się w nim zakochuję, a stwierdzeniem, że moim domem jest Kalifornia. Nie, nie sama Kalifornia. Jego dom w Malibu. To właśnie tam czułam się sobą. Mogłam być prawdziwą Mią.
Prychnęłam i tak mocno wcisnęłam guzik przy drzwiach windy, że zabolał mnie kciuk. Zaczęłam potrząsać ręką i patrzeć, jak zmieniają się cyfry. Dlaczego teraz? Po tym, jak jakoś poradziłam sobie z jednym z najgorszych doświadczeń w moim życiu, jak wylizałam rany w Bostonie z Rach i Mace’em, przyjechałam tutaj do seksownego faceta, który okazywał mi jawne zainteresowanie? Czy zawsze musi do tego dojść? Czułam, jakby moje emocje i obawy gotowały się niczym lawa pod powierzchnią ziemi, jakbym była wulkanem, który może wybuchnąć w każdej chwili.
Rozległ się krótki sygnał, wsiadłam do windy i zostałam przeniesiona do innego świata. Rośliny, drzewa i wilgotne powietrze, smagające moją skórę, utrudniające oddychanie. Wilgoć była tak duża, że można byłoby kroić powietrze niczym masło.
– Jezu. – Odruchowo przełknęłam ślinę, próbując pozbyć się wrażenia, że jestem rybą wyciągniętą z wody.
– Lucita! Tutaj! – usłyszałam krzyk Antona, widziałam jednak tylko białą męską postać, przechodzącą od rośliny do rośliny. Gdy mu się bliżej przyjrzałam, zobaczyłam, że jego biała koszula, białe płócienne spodnie, a nawet białe mokasyny były ubrudzone ziemią. Kiedy podeszłam, dostrzegłam wielki kapelusz w stylu azjatyckim powieszony na wielkim krzaku.
Zatrzymałam się i popatrzyłam na Antona, który wyrywał chwasty.
– Co robisz?
– Pracuję w ogrodzie. Tam są rękawiczki. Masz rękę do kwiatów? – spytał z nadzieją w głosie.
Pokręciłam głową.
– Obawiam się, że nie. Zamordowałam większość moich kwiatków.
Wyprostował się, lniana koszula podkreślała wszystkie jego mięśnie. Poczułam delikatne podniecenie, które jednak gwałtownie zniknęło, gdy podszedł bliżej, nie zachowując niezbędnej odległości. Patrz, ale nie dotykaj. Interesujące.
– Chyba będziemy musieli to zmienić, co ty na to?
Wzruszyłam ramionami i włożyłam rękawiczki.
– Nigdy wcześniej nie pracowałam w ogrodzie. W Vegas mieliśmy mały ogród, który prawie nie wymagał podlewania. Były kamienie zamiast trawnika, kaktusy zamiast krzaków i sukulenty zamiast kwiatów. Żeby utrzymać je przy życiu, nie potrzeba żadnego wysiłku.
– Owszem, ale cała radość płynie z tego, że dbasz o coś innego niż ty sama.
Cudowny sposób myślenia.
– Widzisz tę roślinę? – Popatrzyłam na roślinę, która wyraźnie różniła się od innych. – Dzięki niej można nawodnić całą skrzynkę paw paw. – Zmarszczyłam nos, nie wiedząc, co to u diabła jest paw paw. Wyszczerzył zęby. – To krzew, ale kwitnący. Widzisz to? – Pokazał łodygę z kwiatem, jakiego nigdy nie widziałam. Jego środek był koloru bakłażana, trzy długie płatki były żółtozielonkawe. Z całą pewnością to jakiś rzadki okaz. – Ten chwast zaatakuje cały ogród i zniszczy jego piękno. Coś jak negatywne myślenie.
Negatywne myślenie.
– W jakim sensie?
Uśmiechnął się łagodnie i popatrzył na mnie jasnozielonymi oczami.
– Lucita, usiądź ze mną. – Zrobiłam, o co poprosił, posadziłam swój wielki tyłek na krawędzi skrzyni z kwiatami. – Negatywne myśli są zasiane w mózgu niczym nasiona, a gdy już urosną, zajmują cały umysł i upośledzają zdolność do dostrzegania prawdy i piękna. Nie można właściwie ocenić osoby ani danej sytuacji. Ostatecznie złe myśli wygrywają, a ty tracisz radość życia. Działają jak chwasty. Będą się rozrastać w całej skrzyni tak długo, aż zniszczą całe piękno, a to, co zostanie, z pewnością nie jest tym, czego kiedyś pragnęłaś. Czyli chwastów, a w tym wypadku negatywnego myślenia.
– Zaskakujesz mnie. – Ścisnęłam palcami jego biceps. Gdy położył dłoń na moim kolanie, zamarłam. Strach i obrzydzenie zaczęły wspinać się po moim udzie, a potem po całym ciele, poczułam ucisk w klatce piersiowej. Nieświadomie wstrzymałam oddech. Jego zielone oczy poszukały mojego wzroku, po chwili zamknął oczy i powoli zamrugał, a następnie zabrał rękę. Dopiero wtedy mogłam zacząć oddychać. Odwróciłam głowę, położyłam dłonie na kolanach i zaczęłam oddychać przez nos i wypuszczać powietrze przez usta, próbując się uspokoić. Nic to nie dało. Zauważył to, ale miał na tyle przyzwoitości, by tego nie komentować.
Gdy już doszłam do siebie, odpowiedział na moje pytanie. Uśmiechnął się i oblizał cudowne mięsiste usta.
– Zaskakuję większość osób. – Był też sarkastyczny.
– Czyli praca w ogrodzie to twoje hobby?
Pokiwał głową.
– Si. Uwielbiam patrzeć, jak rosną piękne rzeczy. A potem je zjadać. – W jego głosie pobrzmiewała duma. Wyglądało na to, że rzeczywiście kochał swoje hobby, które w jakiś sposób sprawiało, że zdawał się bardziej ludzki.
Słowo „jeść” rozbrzmiewało w moich uszach. Przypomniał mi się sposób, w jaki poprzedniego wieczoru jadł kolację i jak wcześniej zareagował, gdy mu powiedziałam, że jeszcze nie jadłam.
– Uwielbiasz jeść, co? – spytałam, bawiąc się liściem krzewu, którego nie potrafiłam nazwać. W tym miejscu wszystko zdawało mi się takie nowe i egzotyczne.
Anton wstał i przeszedł do kolejnego krzewu.
– Jedzenie to konieczność. Nikt nie powinien głodować.
– Mówisz tak, jakbyś wiedział, jak to jest głodować.
Mięśnie jego szczęki się napięły, zacisnął usta. Bingo!
– Powiesz mi, dlaczego cała sztywniejesz pod wpływem mojego przyjacielskiego dotyku? Chociaż mam ochotę dotykać cię również w inny sposób. Jeśli oczywiście chcesz. – W jego oczach pojawiła się intensywność, świadcząca o tym, że rzeczywiście pożądał mnie tak jak ja jego, chociaż takie zbliżenie nie było nam dane.
Zaczęłam się przechadzać wśród kwiatów oraz krzewów i zignorowałam jego pytanie.
– Co to jest? – wskazałam krzew o okrągłych żółtych pączkach i ciemnozielonych liściach przypominających paproć.
– Słodka akacja. Kwitnie przez cały rok, ale nie dotykaj – odparł akurat w chwili, w której złapałam jeden żółty pęczek i zostałam pokłuta jego kolcami.
– Aua! – Cofnęłam palec i zaczęłam nim potrząsać. Złapał go i wsadził koniuszek do ust. I wtedy wydarzyły się trzy rzeczy naraz.
Po pierwsze, w moim podbrzuszu wybuchł pożar i poczułam ogromne pożądanie oraz wilgoć między udami.
Po drugie, całe moje ciało ogarnęły przerażenie i niepokój. Zamarłam, nie mogąc się poruszyć.
Po trzecie, pociemniało mi w oczach. Gdy odzyskałam wzrok, znowu tam byłam. Przyciśnięta do tej jebanej ściany.
Tytuł oryginału: Calendar Girl Volume Three
Copyright © 2016 Waterhouse Press, LLC
Opublikowano w porozumieniu z Bookcase Literary Agency, USA
and Book/lab Literary Agency, Poland.
Copyright for the Polish Edition © 2017 Edipresse Polska SA
Copyright for the Polish translation © 2017 Edipresse Polska SA
All rights reserved.
Edipresse Polska SA
ul. Wiejska 19
00-480 Warszawa
Dyrektor ds. książek: Iga Rembiszewska
Redaktor inicjujący: Natalia Gowin
Produkcja: Klaudia Lis
Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk, Beata Gontarska
Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska
Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51),
Beata Trochonowicz (tel. 22 584 25 73), Andrzej Kosiński (tel. 22 584 24 43)
Zdjęcie na okładce: Conrado/Shutterstock.com
Redakcja: Katarzyna Szajowska
Korekta: Bożena Hulewicz
Projekt graficzny okładki i stron tytułowych: Magdalena Zawadzka
Skład i łamanie: Graph-Sign
Biuro Obsługi Klienta
www.hitsalonik.pl
mail: [email protected]
tel.: 22 584 22 22
(pon.-pt. w godz. 8:00-17:00)
www.facebook.com/edipresseksiazki
www.instagram.com/edipresseksiazki
ISBN: 978-83-8117-034-5
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.