Dziewczyna z lampą - Agnieszka Olszanowska - ebook + audiobook + książka

Dziewczyna z lampą ebook

Agnieszka Olszanowska

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Druga część serii o polskich babkach wiejskich, akuszerkach i położnych zabiera w świat, w którym gusła i zabobony walczą z postępem medycyny, a kobiety ze wszystkich warstw społecznych są równe w obliczu cudu narodzin, przeplatającego się z dramatem śmierci.

Sabina, rozpieszczona jedynaczka potentata cukrowego, odmawia wyjścia za mąż za hrabiego Skrzypowskiego. W tajemnicy przed ojcem podszywa się pod ubogą kuzynką Klocię i rozpoczyna naukę akuszerii. Aby wynagrodzić biednej dziewczynie udział w oszustwie, obiecuje wydać ją za mąż, o czym Klocia wciąż marzy. Odrzucony zalotnik poprzysięga zemstę i zleca nieustanne śledzenie Sabiny. Poznaje w ten sposób wiele kompromitujących obie bohaterki tajemnic. Niczego nieświadome dziewczyny snują marzenia i plany na przyszłość. Sabina szuka sposobu na skuteczne ratowanie przedwcześnie urodzonych dzieci, a Klocia oddaje się pierwszej młodzieńczej namiętności. Wybuch powstania styczniowego przerywa ich bezpieczne życie. W Cyprysowie pojawia się nieobliczalny pułkownik carskiej armii, który szuka dowodów na współpracę mieszkańców pałacu z powstańcami.

Czy Sabinie uda się pomóc wiejskim wcześniakom? Kto uratuje Cyprysów przed Moskalami? I czy zemsta zawsze ma słodki smak?

Agnieszka Olszanowska– autorka kilkunastu książek dla dorosłych, dzieci i młodzieży. W swych powieściach porusza niebanalne tematy, a jej bohaterowie to ludzie ukształtowani przez trudne doświadczenia życiowe. Bibliotekarka z powołania i wykształcenia. Mama trójki dorosłych dzieci. Czas wolny spędza na łonie natury, pielęgnując ogród w rustykalnym stylu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 345

Oceny
4,5 (55 ocen)
36
13
2
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
tekszla

Nie oderwiesz się od lektury

Niebanalna. Można się dowiedzieć o kiełkującym położnictwie w XIX wieku. O metodach, jakie wykorzystywano przy porodach. Ciekawa i wciągająca.
10
aniasas390

Dobrze spędzony czas

ok
00
MaBy123

Całkiem niezła

Nie są to "Akuszerki", ale całkiem nieźle napisana.
00
elfinka4

Nie oderwiesz się od lektury

Autorka pisze tak, ze bardzo łatwo sobie wszystko wyobrazić i przenieść się w niełatwe dla kobiet czasy. Historia wciągała bardziej niż w pierwszej części. Czekam na kolejne.
00
kasiaj1-86

Nie oderwiesz się od lektury

Niezwykle ciekawa tematyka, przedstawiona w przyjemny sposób. Ten tom świetnie łączy się z poprzednim.
00

Popularność




Copyright © Agnieszka Olszanowska, 2023

Projekt okładki

Agata Wawryniuk

Zdjęcia na okładce

© Lee Avison / Trevillion Images

Redaktor prowadzący

Anna Derengowska

Redakcja

Ewa Witan

Korekta

Maciej Korbasiński

ISBN 978-83-8352-552-5

Warszawa 2023

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

* 1 *

– Doktor radzi, żebym za mąż nie szła. – Sabina nawet głowy nie podniosła znad robótki, a te słowa, skierowane do ojca, wypowiedziała tak lekko, jakby dotyczyły uwagi na temat pogody, a nie najważniejszej życiowej decyzji, jaką było odrzucenie konkurów hrabiego Teofila Skrzypowskiego.

– A co to za czasy nadeszły, że doktorzy panienkom na wydaniu takich rad udzielają? Aaaaa? – Stary hrabia Kalski ze zdumieniem spojrzał na jedynaczkę, a że ta nie od razu udzieliła mu odpowiedzi, zaczął ją ponaglać kolejnymi pytaniami. – Szanuję mądrość i doświadczenie doktora, wszakże tym razem chyba przesadził. Nie uważasz, ptaszynko?

– Tatku! – Hrabianka gwałtownie rzuciła robótkę na stół. – To tatko nie pamięta, że moja matka świętej pamięci przy mych narodzinach ducha wyzionęła? A ciotka Klementyna? Twoja druga żona, a rodzona siostra mamusi, też umarła w trakcie porodu. I nawet waszego dziecka na świat nie wydała! Tatko o tym wszystkim zapomniał?

– Nie zapomniałem, ptaszyno. Jak bym mógł – zaczął się tłumaczyć głosem miękkim ze wzruszenia czy może żalu za zmarłymi żonami. – Tylko nie pojmuję, że doktor tak niedoświadczonej i o pewnych sprawach nic niewiedzącej panience rad niestosownych udziela. Za czasów mojej młodości takie rzeczy się nie zdarzały.

– Tatku, czasy się zmieniły. Mamy już maszyny parowe i koleją żelazną za granicę jeździmy, a i medycyna więcej sytuacji przewidzieć potrafi niż kiedyś. A ja więcej o życiu wiem, niż się tatkowi wydaje! – dodała stanowczym i pełnym buntu głosem.

– Taaak? – zapytał zdumiony hrabia. – A może mi, ptaszyno, powiesz, skąd niby u ciebie taka wiedza, bo chyba nie z pensji, co?

– Stara Apolonia wszystko mi wytłumaczyła. Stąd wiem, dlaczego kobiety umierają przy porodzie. Tyle mi o tym opowiadała, że jak pomyślę, że i mnie takie męki czekają, to straszny lęk mnie ogarnia – dodała już cichszym głosem. – I dlatego doktora zapytałam, czy mnie też los mateczki i ciotuchny czeka. A on mnie zbadał, pomierzył i powiedział, że anatomicznie jestem źle zbudowana, zatem moja śmierć przy narodzinach dziecka raczej jest pewna. A ja nie chcę umierać i za hrabiego Teofila za mąż nie wyjdę. Chyba że mnie tatko przymusi i na pewną śmierć skaże. To wtedy tak, ale chybaby tatko sumienia nie miał i złamał obietnicę daną mamusi w godzinie jej śmierci, żeby mnie taki los zesłać.

Sabina, widząc nerwowe drganie ust ojca, do nóg mu padła i błagać zaczęła, aby jej nie zmuszał do zamążpójścia, skoro ani ona nie kocha Teofila, ani on jej i tylko będzie czekał na jej śmierć, żeby majątek na niego przeszedł.

– Czemu medycy takich rad chłopkom czy służącym nie udzielają, aaaa? Czemu im rodzić nie bronią, skoro tyle ich umiera? Aaaaa? – Zdenerwowany hrabia Ksawery Kalski, zamiast uwolnić córkę od obowiązku wyjścia za mąż, nagle zaczął narzekać na doktorów.

– One biedne, doktor do nich nie chodzi, tylko babka Apolonia porody przyjmuje. Tatku! Tatku! Niech mi tatko życia nie zabiera, skoro żyć mogę! – prosiła Sabina, zalewając się łzami.

Przerażony taką rozpaczą hrabia oderwał od nóg córkę i usadowił ją na kanapie. W głowie miał chaos, pierwszy raz w życiu nie wiedział, co ma powiedzieć. Dobrze pamiętał, jak jej matka, a potem ciotka, którą poślubił po stracie pierwszej żony, dziecięcia urodzić nie mogły. Tylko Sabinę doktor cudem z łona matki wyciągnął, a babka Apolonia półmartwą długo do życia przywracała. Jego drugie dziecko nawet na świecie się nie pojawiło, tylko w łonie matki wraz z nią zostało pochowane. Hrabia nie życzył podobnego losu swej jedynej córce, ale i nie wiedział, czy może przystać na jej prośbę. Obowiązkiem każdej kobiety, która za mąż mogła wyjść, było rodzenie dzieci. I jak już sporo lat przeżył, tak jeszcze nie słyszał, żeby jakakolwiek panna odrzuciła propozycję małżeństwa ze strachu przed porodem.

– Jak za mąż nie wyjdziesz, to co robić będziesz? Koronkowe robótki i hafty do końca życia?

– Tatku, lepsze koronkowe robótki niż… niż…

– …niż co?

– Samobójstwo. Inaczej tego nie nazwę, skoro doktor mówi, że czeka mnie pewna śmierć przy porodzie. Zatem świadome zgadzanie się na nią jest raczej samobójstwem.

– To żyj, ptaszyno, długo, choć samotnie. Ja ci małżeństwa nie narzucam. Skoro doktorom wierzysz, przymusu ci robić nie będę, ale przemyśl raz jeszcze, czy dobrą decyzję chcesz podjąć – powtórzył ze smutkiem i pocałował córkę w czoło.

A potem szybko wyszedł z salonu, zostawiając córkę. Jednak zbyt długo nie pozostała sama. Po kilku minutach dołączyła do niej Klocia Górska, uboga kuzynka, która po śmierci rodziców została oddana pod opiekę ojca Sabiny.

– I co? Wujaszek się zgodził na twoją fanaberię? Pozwoli ci hrabiego Teofila odrzucić? – Klocia była bardzo ciekawa efektu rozmowy, do której Sabina od kilku dni się przygotowywała.

– Ależ oczywiście, moja droga. Przecież wiesz, że tatko mnie kocha nad życie i nie chce mojej śmierci.

– To co ty teraz będziesz robiła, skoro za mąż nie wyjdziesz? – zmartwiła się Klocia.

– Jeszcze nie wiem, ale wszystko lepsze od małżeństwa z tym strasznym człowiekiem.

– Nie jestem tego taka pewna. Obyś, Sabinko, nie żałowała swego kroku. Ja bym tak pochopnie z małżeństwa nie zrezygnowała.

– Nawet wiedząc, że przez nie szybko umrzesz? – zdziwiła się Sabina.

– Życie starej panny jest stokroć gorsze od śmierci. Tak mi się wydaje.

– A ja mam inne zdanie na ten temat. I kończmy już tę rozmowę, bo mi się jeść bardzo chce. Cioteczka Matylda zaraz nas na kolację zawoła – odrzekła wesoło Sabina.

W przeciwieństwie do wiecznie martwiącej się o wszystko kuzynki, w zgodzie ojca na odrzucenie konkurów Teofila widziała szansę rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu. Jaki miał on być, tego jeszcze nie wiedziała, jednak bardzo się cieszyła, że pozostanie wolna i będzie mogła robić to, na co jej ojciec pozwoli, a po jego śmierci sama o sobie zacznie decydować. A że kochający swą jedynaczkę hrabia Ksawery pozwalał jej na bardzo dużo, więc Sabina widziała przyszłość wyłącznie w różowych barwach.

* 2 *

Hrabia Ksawery Kalski był człowiekiem zamożnym, nie tylko dlatego, że odziedziczył po przodkach majątek, lecz również dzięki wrodzonej przedsiębiorczości i potrzebie działania. W kręgach arystokracji i bogatych ziemian uważano go za obywatela światłego i wychodzącego naprzeciw zmianom, jakie nieuchronnie czekały wszystkie dziedziny życia gospodarczego. Będąc właścicielem kilku tysięcy hektarów ziemi, długo rozmyślał, co zrobić, aby tak ogromny potencjał, jaki miały grunty wysokiej klasy, w pełni wykorzystać. Jego ojciec, dziad i pradziad bez dłuższego zastanawiania się zlecali zarządcom poszczególnych majątków, wchodzących w skład tak zwanych kluczy ziemskich, prowadzenie gospodarki rolnej zgodnie z ogólnie panującymi trendami. Dla przodków Ksawerego istotne były zyski, które zapewniały im wysoki poziom życia, a sposoby ich uzyskiwania nikogo nie obchodziły. Natomiast ojciec Sabiny bardzo racjonalnie traktował to, co posiadał. Dlatego kiedy z chwilą śmierci swego ojca stał się głównym właścicielem Cyprysowa i okolicznych wsi, od razu zaczął szukać sposobów, by wprowadzić zmiany w produkcji rolnej. A że był wizjonerem i wierzył w postęp techniczny, więc po kilku latach postanowił zaryzykować i zainwestował posiadany kapitał w budowę nowoczesnej cukrowni, wzorowanej na podobnych zakładach w Europie Zachodniej.

Jego z pozoru szalony plan, gdyż na ziemiach zaboru rosyjskiego nikt wcześniej nie odważył się uruchomić cukrowni na tak ogromną skalę, okazał się strzałem w dziesiątkę i w krótkim czasie zainwestowane w ten pomysł środki zwróciły się hrabiemu z nawiązką. Do pracy przy produkcji cukru zatrudniał chłopskich synów, którzy licznie zapełniali chaty w jego majątkach, oraz mieszkańców okolicznych miasteczek, gdzie nie brakowało ubogich mężczyzn poszukujących zajęcia. Z czasem zaczął też zatrudniać kobiety do wykonywania nieco lżejszych robót, głównie w magazynach i przy pakowaniu cukru. A surowca do wytwarzania tego białego złota, jak często nazywano cukier, nigdy mu nie brakowało, gdyż setki hektarów należącego do hrabiego czarnoziemu każdego roku rodziły wiele tysięcy ton buraków cukrowych.

Całkowita zmiana charakteru produkcji rolnej, z typowo zbożowej na typowo buraczaną, bardzo się opłaciła Ksaweremu. Produkowany przez jego cukrownię cukier stał się słynny we wszystkich zaborach, a także był eksportowany do krajów ościennych. „Buraczanemu hrabiemu”, jak często mawiali o Kalskim zazdrośnicy, brakowało tylko przysłowiowego ptasiego mleka. Miał wszystko, co tylko mógł sobie wymarzyć. I był bardzo szczęśliwym i spełnionym człowiekiem. Nawet śmierci obu młodych żon, które oczywiście w miarę kochał i bardzo szanował, nie odebrał jako wielkiego nieszczęścia. Owszem, cierpiał z tego powodu, szczególnie gdy druga żona zmarła wraz z nienarodzonym dzieckiem w łonie, jednak podobne sytuacje zdarzały się dość często ludziom wszystkich stanów społecznych, potrafił się więc pogodzić z tym nieszczęściem. Był człowiekiem rozsądnym i rozumiał, iż z woli Boga każdy dostaje w życiu trochę szczęścia i sporo smutku. Dlatego starał się otrzymanym szczęściem cieszyć tak, aby rekompensowało mu nadmiar nieszczęścia.

Czasem tylko, gdy tęsknił za zmarłymi żonami, tłumaczył sobie, że kto ma szczęście w interesach, ten nie ma w miłości, i dlatego owdowiawszy po raz drugi, postanowił już nigdy więcej się nie żenić, choć uważano go za jedną z najlepszych partii w całym Królestwie Polskim. Nie był księciem z urodzenia, ale miał majątek o wiele większy niż wielu książąt, którzy poza tytułem prawie nic nie posiadali, chyba że długi zaciągane u Żydów czy lichwiarzy.

Hrabia odmawiał licznemu gronu salonowych swatów i swatek, gdy ci próbowali go zachęcić do zainteresowania się tą czy inną śliczną panną na wydaniu lub wdową. Swoje męskie potrzeby załatwiał dyskretnie i z umiarem. Sprawy związane z prowadzeniem cukrowni, których nie scedował na żadnego zarządcę, tak mu wypełniały czas i myśli, iż zazwyczaj był zbyt zmęczony lub zajęty, aby rozmyślać o relacjach z kobietami. Owszem, gdy brak kobiecego towarzystwa już zbyt mocno mu dokuczał, wtedy pozwalał sobie na odrobinę rozluźnienia i udawał się w miejsca, gdzie za odpowiednią zapłatą odpowiednie panie dostarczały mu takiej rozrywki, jakiej zapragnął.

Wszakże po śmierci drugiej żony żadna obca kobieta nie miała wstępu do jego pałacowej sypialni. W Cyprysowie mieszkały tylko kobiety spokrewnione z Ksawerym, oczywiście nie licząc wielu służących, pokojówek czy innych posługaczek. Nimi jednak hrabia nigdy się nie interesował. Wręcz gardził swoimi znajomymi, którzy zazwyczaj z nudów uwodzili bezbronne i całkowicie od nich zależne wiejskie dziewczęta bądź brali je siłą, a potem nie interesowali się losem skrzywdzonych kobiet i spłodzonych w ten sposób dzieci.

Po śmierci pierwszej żony Ksawery ożenił się z jej siostrą. Poprosił teściów o rękę ich drugiej córki, gdyż nie tylko mu się podobała, ale przede wszystkim miał nadzieję, że lepiej będzie matkowała osieroconej podczas narodzin Sabince niż niespokrewniona z jego córką obca kobieta. Dla hrabiego było naturalne, że rodzona siostra jego żony nieboszczki od razu pokocha małą siostrzenicę.

I nie pomylił się. Przez krótki czas drugiego małżeństwa ciotka Sabiny bardzo dbała o pasierbicę i nawet nazywała ją córeczką. Często mówiła mężowi, jak bardzo nie może się doczekać narodzin ich wspólnego dziecka, aby Sabinka w przyszłości miała się z kim bawić. Ani Ksaweremu, ani jego drugiej żonie nie przyszło do głowy, że biedaczka wkrótce podzieli los zmarłej siostry. Dopiero w trakcie porodu doktor stwierdził, iż komplikacje są takie same jak u matki Sabiny i że wynika to z podobnej budowy anatomicznej miednicy obu sióstr. Świadkiem tego stwierdzenia była babka Apolonia, wiejska akuszerka, od wielu lat mieszkająca w Cyprysowie, którą doktor lubił mieć przy sobie podczas trudnych porodów, gdyż miała ogromne doświadczenie i dobrze mu pomagała w takich sytuacjach. Niestety, ani jego wiedza, ani wieloletnie doświadczenie Apolonii nie pomogły uratować życia żadnej z żon Ksawerego. Widocznie taki los był im pisany. Zaledwie kilkanaście miesięcy szczęścia małżeńskiego obie okupiły bolesną śmiercią.

Ksawery, w przeciwieństwie do wielu znanych mu mężczyzn, nie był obojętny na cierpienie kobiet. W pierwszych dniach po śmierci każdej z żon obwiniał się nawet o to, że sam bezpośrednio przyczynił się do ich zgonu. Aby ulżyć wyrzutom sumienia, spowiadał się z tego nawet, wszakże za każdym razem spowiednik dziwił się jego rozumowaniu i nie widział w tym, co zaszło, ani grzechu, ani tym bardziej winy hrabiego. I zamiast pokuty proponował mu spokojne zawierzenie Boskiej Opatrzności, która zawsze wie, co robi. Ksawery, słysząc z ust duchownego takie słowa, uspokajał się nieco, z czasem zaś doszedł do wniosku, iż niczemu nie był winien, podobnie jak tysiące, a nawet miliony innych mężów, których żony zmarły w trakcie lub po porodzie. Po prostu takie ryzyko zostało wpisane w los każdej kobiety. Choć było to smutne, z czasem jednak wdowiec zaczął rozumieć tę sytuację. Wkrótce po śmierci drugiej żony do Cyprysowa wróciła na stałe jego również owdowiała, ale bezdzietna siostra. Matylda nie chciała pozostać w majątku zmarłego męża, gdyż do posiadłości rościli sobie prawa liczni męscy krewniacy, toteż zostawiła im spadek i zaczęła matkować osieroconej powtórnie Sabince.

Po kilku miesiącach od tego wydarzenia do Cyprysowa przywieziono kilkumiesięczną Klocię. Jej rodzice byli dalekimi krewnymi Ksawerego i Matyldy. Jak się okazało, gdy zachorowali na cholerę, zdążyli jeszcze napisać list do Ksawerego z prośbą o zaopiekowanie się ich jedyną córką, a następnie przekazali go kobiecie, która opiekowała się dziewczynką w czasie ich choroby. Ta postanowiła spełnić ostatnią wolę zmarłych i wraz z listem po prostu przywiozła hrabiemu maleńką sierotkę. Spragniona macierzyństwa Matylda, ujrzawszy śliczną jasnowłosą i niebieskooką istotkę, od razu wzięła ją w objęcia i oświadczyła bratu, że muszą spełnić prośbę nieszczęsnych krewniaków i wychować dziecko. Ksawery nie miał nic przeciwko temu. Zwłaszcza gdy postanowił więcej się nie żenić, a tym samym nie zamierzał mieć więcej dzieci. Dlatego pojawienie się drugiej dziewczynki w pałacu idealnie rozwiązało sprawę towarzystwa dla Sabinki.

Matylda była przeszczęśliwa. W końcu mogła matkować aż dwóm sierotkom i z całym zaangażowaniem zarządzała niańkami, bonami, a potem guwernantkami Sabinki i Kloci. Oczywiście Klocia od początku wiedziała, jakie są jej korzenie i co ją czeka w przyszłości, lecz dopóki nie dorosła, wcale się tym nie przejmowała. A Sabinki też nie obchodziło, czy bawi się z arystokratką czy ze zwykłą zagrodową szlachcianką.

Dzięki temu atmosfera spokoju i radości na długie lata zagościła w cyprysowskim pałacu. Ksawery miał swoją ukochaną cukrownię i poczucie życiowego spełnienia, Matylda każdego dnia dziękowała Bogu za zdrowie, dzięki któremu mogła się cieszyć każdym kolejnym dniem życia obu dziewczynek, a Sabinka z Klocią, niczym małe księżniczki, całymi garściami czerpały z uroków pałacowego życia. Idealna sielanka trwała długo i nic nie zapowiadało jej końca. Nikt też go się nie spodziewał. A na pewno najmniej hrabia Kalski.

* 3 *

Po rozmowie z Sabiną Ksawery długo nie mógł dojść do siebie. Oszołomiony niespodziewaną prośbą córki oraz własną reakcją, po wyjściu z salonu udał się do swojego gabinetu. Polecił lokajowi oddalać wszelkich potencjalnych interesantów, a potem zamknął drzwi na klucz i spędził samotnie wiele godzin na rozmyślaniach o przyszłości, którą Sabina całkowicie mu zburzyła.

Dla Kalskiego było naturalne, że wszystko, co odziedziczył po przodkach, zgodnie z koleją losu przekaże córce, a ta swoim dzieciom. Dzięki temu naturalny rytm zmiany pokoleń będzie trwał przez długie lata, a może nawet i wieki. Był coraz starszy i czasami czuł już ciężar swych lat. W takich momentach przychodziły mu do głowy myśli, że gdyby Sabina wkrótce wyszła za mąż, to mógłby powoli wprowadzać swego zięcia w sprawy związane z zarządzaniem cukrownią.

O tym, aby oddać jej prowadzenie córce, nawet nie pomyślał. Zgodnie z odwiecznymi zasadami kobiety miały swoje sprawy, a mężczyźni swoje, i dziewczyna w żaden sposób, oczywiście według jego sposobu myślenia, nie nadawała się do zarządzania czymkolwiek, a najmniej cukrownią. Tak więc w chwili, gdy bardziej oświadczyła niż poprosiła, aby ojciec zwolnił ją z obowiązku wyjścia za mąż, niemalże wbiła mu nóż w serce. Choć Ksawery był wizjonerem i sposobem zarządzania swymi sprawami wychodził dużo do przodu, nie był jednak na tyle nowoczesny, aby popierać emancypację kobiet. Wprawdzie pod wpływem nagłych emocji obiecał córce, że nie będzie jej zmuszać do wyjścia za mąż, ale zrobił tak tylko dlatego, iż bardziej niż zakłócenia naturalnego porządku biegu ludzkich spraw Ksawery bał się jej śmierci. Wizja śmierci Sabiny podczas pierwszego porodu wywołała w nim gwałtowną lawinę wspomnień i wyobrażeń. Najpierw przypomniał sobie kałużę krwi, jaką zobaczył wokół łóżka, której jeszcze służba nie zdążyła zmyć, gdy wszedł pożegnać pierwszą nieboszczkę. Potem przed oczami hrabiego pojawił się obraz martwej drugiej żony. Na jego prośbę doktor nie rozciął brzucha zmarłej, by wyjąć nieżywe dziecko. Ksawery wolał, aby martwe maleństwo pozostało na zawsze pod sercem matki, gdzie dane mu było żyć przez prawie dziewięć miesięcy.

A na koniec gdzieś w zakamarkach pamięci usłyszał płacz córeczki odratowanej przez Apolonię. I wewnętrzny głos przypominał mu, jak w tym momencie obiecał małej, iż będzie najlepszym ojcem na świecie, skoro kilka minut po przyjściu na świat straciła matkę. Dlatego gdy Sabina powtórzyła mu opinię doktora co do jej przyszłego macierzyństwa, natychmiast oblał go zimny pot, wróciły straszne wspomnienia i nawet uspokajające słowa spowiednika, że taki jest los kobiety, aby w cierpieniu wydawała na świat potomstwo i zgodnie z Bożą wolą umierała w czasie porodu, nie wydały się hrabiemu ani rozsądne, ani normalne. Kiedy słyszał je wiele lat wcześniej, dodawały mu otuchy, uspokajały wyrzuty sumienia i przywoływały do porządku.

Wszakże wtedy obie zmarłe nie były z nim spokrewnione. Może dlatego nie czuł z nimi tak silnej więzi jak teraz z Sabiną, swoją córką, częścią jego samego. Pierwszy raz w życiu pomyślał, że jej śmierć stałaby się jego ostatecznym końcem. Umarłby wraz z nią. Chyba żeby przed śmiercią wydała na świat żywe dziecko. Wtedy jego wnuk lub wnuczka byliby żywym dowodem jego istnienia. Jednak nie mógł się chwycić tej myśli, gdyż Sabina tylko cudem pozostała przy życiu, a drugiemu dziecku nie dane było pojawić się na świecie. Zatem nie miał odwagi wierzyć, iż to maleństwo, dla którego jego córka poświęciłaby życie, naprawdę by przeżyło. I dlatego w przypływie ojcowskich uczuć postanowił zgodzić się na prośbę Sabiny, choć jego decyzja była nieprzemyślana i podjęta wskutek gwałtownego lęku o życie jedynego dziecka.

Kiedy tak przez długie godziny siedział w samotności w swoim gabinecie i wtulony w wygodny fotel dla uspokojenia palił cygara, rozmyślał o tym, na co wyraził zgodę. Analizował słowo po słowie rozmowę z córką. Obwiniał się o nadmierne emocje i niewłaściwą decyzję. Dość szybko doszedł do wniosku, że popełnił błąd. Gdy tylko nieco ochłonął, zdał sobie sprawę z konsekwencji wyrażonej zgody. Za długo żył, aby nie wiedział, jaki los czeka jego majątek. Niezamężna Sabina po jego śmierci stanie się zależna od dalekich kuzynów, którzy będą rościli sobie prawa do Cyprysowa.

Być może jakimś cudem tak się nie stanie albo jej życie potoczy się inaczej, choćby tak jak życie bezdzietnej Matyldy, wszakże ta optymistyczna wersja była zbyt niepewna, aby Ksawery mógł jej się chwycić i dzięki temu odzyskać spokój.

A jeszcze gorzej rysowała się najbliższa przyszłość. W końcu hrabia Teofil był niemal pewien, że Sabina zgodzi się go poślubić. Ksawery nie wiedział, jak ma mu teraz przekazać, że panna go nie chce. Ani jego, ani nikogo innego, choć nie idzie do klasztoru. W ogóle odmowa wyjścia za mąż z powodu obawy przed śmiercią w porodzie była dla hrabiego czymś tak zaskakującym, że prawie nierealnym i nie mieściła mu się w głowie. Nigdy wcześniej nie słyszał o podobnym przypadku. Zachowanie jego córki naruszało wszelkie zasady, jakie znał. I chyba dlatego nie mógł się z tym pogodzić.

Gdy już sobie to wszystko poukładał, przemyślał i zastanowił się nad przyczynami swej nieracjonalnej decyzji, w pierwszym odruchu chciał iść do córki i powiedzieć jej, iż musi cofnąć swą zgodę, gdyż jest ona wbrew naturalnemu porządkowi. Żadna kobieta nie może tak po prostu odmawiać zostania matką. Szczególnie jeśli jest zamożna i ma obowiązek wydać na świat kolejne pokolenie spadkobierców. Co innego, jeśliby się okazało, że jest bezpłodna, wtedy już nie ma rady i tak jak Matylda Sabina musiałaby się z tym pogodzić. Wszakże Matylda wyszła za mąż i dała szansę naturze. Wprawdzie nie została matką, ale widocznie tak było jej pisane.

Tak to rozumiał Ksawery. Obie jego żony też postąpiły zgodnie z naturalnym porządkiem. Owszem, przypłaciły to życiem, lecz jedna z nich przedłużyła swe istnienie dzięki Sabinie. I dzięki takiemu postępowaniu kobiet ludzkość przetrwała tysiące lat. Natomiast jego córka postanowiła zburzyć stary porządek, a on się na to zgodził. Tylko dlatego, że ją bezgranicznie kochał.

Nie wstał jednak z fotela i nie poszedł szukać Sabiny. Choć rozum kazał mu to uczynić, jednak serce zabraniało. Może gdyby nie widział obu żon na łożu śmierci, zakrwawionych, z grymasem bólu na stygnących twarzach, wtedy mógłby powiedzieć, iż po prostu odeszły. Ale Ksawery dobrze wiedział, że nie umarły tak po pros­tu, tylko skonały w lęku i cierpieniu. On zaś się do tego przyczynił. Co prawda nie zrobił niczego wbrew ich woli, lecz i tak trochę czuł się winny. A myśl, iż całkiem obcy mężczyzna miałby się przyczynić do śmierci jego córki, niemalże rozrywała mu serce. Dlatego pozwolił, by uczucia zwyciężyły w walce z rozsądkiem. Pogodził się ze śmiercią obu żon, lecz teraz czuł, iż ze śmiercią jedynej córki nigdy by się nie pogodził. Szczególnie jeśli ona się boi i zamiast szczęścia widzi w małżeństwie wyrok. Ksawery nie był katem, nie miał prawa wykonać tego wyroku na własnym dziecku.

Nie spał całą noc. O świcie, po cichu, aby nikt ze służby go nie usłyszał, wyszedł z pałacu i ruszył przed siebie. Ot tak, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i dać odpocząć znużonemu ciału. Kiedy oddalił się nieco od pałacu, nagle zobaczył niewieścią postać. Był bardzo zmęczony i przepełniony potwornymi wspomnieniami, dlatego gdy w porannym półmroku zauważył kobietę, od razu pomyślał, iż to duch którejś z żon przywołany jego nocnymi rozmyślaniami. Przeraził się nie na żarty i odruchowo uczynił znak krzyża, aby odpędzić zjawę. Wszakże ta nie chciała zniknąć, a nawet zawołała do niego głośno:

– A czemuż to jaśnie pan hrabia tak o poranku na spacery się wybiera?

Stara Apolonia, gdyż ona to była, wracała właśnie ze wsi od porodu. Ksawery w pierwszej chwili jej nie poznał. Rzadko ją widywał i prawie nie pamiętał, iż taki ktoś mieszkał w Cyprysowie. Jednak gdy się odezwała, przypomniał sobie, kim była.

– Szczęść Boże, e… e… doktorowo… – niepewnym głosem wymruczał powitanie.

– A jaka ja tam doktorowa! – zaprotestowała. – Babka Apolonia jestem, od lat już mnie tak nazywają. Prawie nie pamiętam, że męża doktora miałam. Dawno to było i krótko. Stare dzieje. Ale czemu jaśnie pan hrabia tak rano wstał? Czyżby jakieś kłopoty sen zakłóciły? – dopytywała się zbyt zuchwale jak na mieszkankę oficyny, w której tylko służba żyła.

– Owszem. Mam kłopoty, babko Apolonio.

Bez zastanowienia, że oto on, hrabia, zwierza się zwyk­łej wiejskiej akuszerce, Ksawery wylał z siebie cały żal, strach i niepewność co do słuszności podjętej decyzji. Kobieta stała, słuchając w milczeniu jego słów. Nie przerywała mu. Wiedziała, że jak hrabia skończy mówić, to od razu będzie żałował i swej szczerości, i samej rozmowy. Ale też wiedziała, jak bardzo mu to wyznanie pomoże, gdyż nikomu innemu pewnie nie powiedziałby prawdy. I nikt inny by go tak dobrze nie zrozumiał. Ona była częścią tej opowieści, wszak towarzyszyła jego umierającym żonom. Wykonywała polecenia doktora i była z każdą z nich do końca. I to ona pierwsza tuliła do serca półżywą Sabinę. Dlatego gdy hrabia zapytał, czy dobrze postępuje, dając córce prawo wyboru, bez zastanowienia powiedziała, że tak.

– Jaśnie pan hrabia jest nie tylko hrabią, ale przede wszystkim ojcem. Śmierci obu żon nie jest pan winien. Tak nas natura stworzyła, dlatego mężczyzna i kobieta pragną siebie nawzajem, jednak skoro córka prosi ojca o litość, to ojciec nie powinien jej litości odmawiać.

– Tak Apolonia uważa?

– Właśnie tak. Ile ja się, jaśnie panie hrabio, martwych kobiet naoglądałam, to tylko ja wiem. Hrabia widział dwie. I oby żadnej innej już nigdy nie musiał ujrzeć. Szczególnie córki.

– Ale to będzie koniec mojej rodziny. Na Sabinie się ona zakończy – żalił się Ksawery.

– Nie takie rody jak jaśnie pana hrabiego wymarły, a ziemia nadal się kręci. Widocznie tak być musi – pocieszyła go. – Zresztą hrabianka jest jeszcze młoda. Może w przyszłości zmieni zdanie.

– Nie zmieni. – Ze smutkiem pokręcił głową. – A jak zmieni, to wtedy pewnie umrze. A ja tego nie chcę.

– Jak z miłości zmieni zdanie, to może nie umrze.

– Co tu miłość ma do rzeczy? – zdziwił się Ksawery. – Jak się do rodzenia nie nadaje, to miłość nic jej w tym nie pomoże. Ja tam doktorem nie jestem, lecz tak mi się wydaje. Apolonia chyba lepiej się na tym zna.

– Oj lepiej, lepiej. Ale tyle panu hrabiemu powiem, iż niezbadane są wyroki boskie. Nigdy nie wiadomo, co kogo czeka i co się jeszcze wydarzy. Pan hrabia dobry człowiek, choć bogaty. Może Pan Bóg jeszcze go za to pobłogosławi? Kto wie?

– Czas już na mnie. Sprawy ważne czekają – pożegnał ją zbyt szybko. Chyba już zaczynał żałować swej szczerości. – Niech wam zdrowie dopisuje.

– Z Bogiem, jaśnie panie hrabio. Z Bogiem. – Ukłoniła się na pożegnanie i poszła w stronę oficyny, nie oglądając się za siebie.

Wiedziała, że zasiała w sercu Ksawerego ziarno niepokoju. I teraz zamierzała czekać, co z tego wyniknie.

* 4 *

Hrabia Teofil Skrzypowski odziedziczył po swych męskich przodkach najgorsze przywary. I choć jego matka, druga żona Edmunda Skrzypowskiego, była z natury spokojną i lękliwą kobietą, jednak silne geny jej męża wzięły górę i syn, którego wydała na świat, okazał się potworem w ludzkiej skórze. Podobnie jak ojciec i dziadek, miał niezwykłe upodobanie do znęcania się nad innymi. Lubił upokarzać kobiety niższego stanu, bił i dręczył prostytutki. A wiejskie dziewki i służące, które pracowały w pałacu w Skrzypowie, gwałcił, tak jak jego ojciec i dziadek, a potem zupełnie nie interesował się losem spłodzonych w ten sposób dzieci. Jedyne, co go różniło od ojca i dziadka, to fakt, iż w przeciwieństwie do nich nie miał głowy do interesów i po śmierci hrabiego Edmunda w krótkim czasie bardzo zadłużył rodzinny majątek. Mając świadomość, że jeśli szybko się nie ożeni bogato, to wkrótce utraci za długi Skrzypów, postanowił znaleźć majętną kandydatkę na żonę. Jego wybór padł na najbardziej zamożną pannę na wydaniu, jaką była hrabianka Sabina. Wybranka, nie dość, że jedynaczka – co w przyszłości gwarantowało Teofilowi całkowite przejęcie majątku Kalskich, składającego się nie tylko z kilkuset hektarów ziemi, ale też z doskonale działającej cukrowni – to na dodatek pochodziła z rodziny, w której kobiety młodo umierały. Najczęściej w trakcie porodu. Te informacje wydawały się Teofilowi bardzo obiecujące, gdyż nie darzył Sabiny uczuciem. Tak naprawdę ostatni z rodu Skrzypowskich nie znał słowa „miłość”. A jeśli nawet kiedyś słyszał je z ust matki, to nie umiał go sobie przyswoić. Teofil całkowicie pozbawiony był elementarnych uczuć. Nie tylko nie potrafił kochać, ale także współczuć czy rozumieć kogokolwiek innego niż on sam.

Dlatego myślał o związku z hrabianką Kalską jedynie w kontekście zyskania ogromnego majątku – a tym samym zapewnienia sobie dostatniego życia na długie lata – oraz uregulowania ogromnych długów obciążających Skrzypów. Gdy zaczął się starać o rękę panny, do głowy mu nie przyszło, że coś może pójść nie tak. Jego plan był doskonały i Teofil nawet przez chwilę nie przypuszczał, że coś lub ktoś może mu pomieszać szyki. W swoim mniemaniu był idealnym kandydatem na męża i dlatego ograniczył swe działania do minimum. Podczas balu karnawałowego zatańczył z Sabiną kilka razy, a potem otwarcie zwrócił się do jej ojca w sprawie planowanych oświadczyn. A ponieważ hrabia Ksawery w czasach młodości znał się z ojcem młodzieńca i miał o nim nie najgorsze mniemanie, więc łaskawym okiem spoglądał też na Teofila. Co prawda czasami docierały do niego pogłoski o wynaturzeniach Skrzypowskiego, wszakże je bagatelizował i z braku czasu, gdyż każdy dzień poświęcał na sprawy cukrowni, nie zastanawiał się, jakim mężem dla jego córki będzie Teofil. W dodatku okres ogromnego skandalu jeszcze przed narodzinami Teofila, kiedy to jego ojciec w niejasnych okolicznościach stracił żonę i dziecko, a o ich śmierć oskarżył Bogu ducha winną akuszerkę, Ksawery spędził za granicą. Kiedy po kilku latach nieobecności wrócił do kraju, wszystko już przycichło, a tamten był powtórnie żonaty i chwalił się niedawno narodzonym dziedzicem Skrzypowa. Nie znając owych szczegółów z życia Edmunda, Ksawery nie obawiał się oddać jedynej córki w ręce jego syna.

Na szczęście dla Sabiny, był w jej pobliżu ktoś, kto nie tylko bardzo dobrze znał przywary męskiej linii rodu Skrzypowskich, lecz także sam doświadczył od nich cierpienia. Stara akuszerka, nazywana przez wszystkich babką Apolonią, w czasach młodości była żoną lekarza, skazanego za przyczynienie się do śmierci pierwszej małżonki Edmunda. Doktor Wacław Nieżychowski w ramach kary został zesłany na Sybir. Nie przeżył nawet drogi na miejsce skazania i Apolonia w wieku dwudziestu kilku lat została wdową z maleńkim dzieckiem. Dzięki licznym zrządzeniom losu jej dalsze życie przebiegało pomyślnie, jednak niechęć do Skrzypowskich nadal trwała.

Apolonia również stanęła przed sądem, oskarżona wraz z mężem o przyczynienie się do śmierci żony hrabiego Edmunda, ale ponieważ została ułaskawiona, a potem przez kilka lat przebywała za granicą, nikt w Cyprysowie o tym nie wiedział. I nikt nie podejrzewał, iż to ona namówiła Sabinę do odrzucenia oświadczyn hrabiego Teofila.

Aby ochronić nieświadomą zagrożenia dziewczynę, wykorzystała moment samotnego spaceru hrabianki w pobliżu oficyny, w której mieszkała służba. Sabina bardzo lubiła starą akuszerkę i zawsze gdy się spotkały, chętnie z nią rozmawiała, gdyż Apolonia zajmowała się sprawami bardzo interesującymi młodą pannę, o których, niestety, z nikim innym Sabina nie mogła rozmawiać. Tematy związane z ciążą, porodem czy też pielęg­nacją noworodków były dla niej całkowicie zakazane, dopóki nie wyjdzie za mąż. Jedynie stara akuszerka nie widziała przeszkód, aby owe sprawy dziewczynie wyjaśnić. A widząc, że młoda hrabianka ma bardzo lotny umysł i chętnie dopytuje się o szczegóły dla innych osób obrzydliwe, z przyjemnością opowiadała córce hrabiego o swojej pracy.

Kiedy owego dnia Sabina przywitała Apolonię, staruszka zaprosiła ją do swego mieszkania i opowiedziała historię pewnego tragicznego porodu. Potem wyznała dziewczynie, że rodziła wtedy pierwsza żona ojca hrabiego Teofila, a chłopczyk, który zmarł zaraz po przyjściu na świat, był jego przyrodnim bratem. Sama śmierć matki i dziecka przy porodzie nie zdziwiła wtedy nikogo, natomiast prawda o tym, że żona Edmunda rodziła kolejne niechciane dziecko, którego, tak jak poprzednich, oboje postanowili się pozbyć, była dla Sabiny szokująca.

Kiedy hrabianka poznała wstrząsające szczegóły, bardzo się przestraszyła i postanowiła nie wychodzić za mąż za Teofila. A ponieważ jej decyzja nie miała większego znaczenia i o wyborze kandydata na męża decydował ojciec, musiała więc znaleźć sposób, aby hrabia Ksawery pozwolił jej nie wychodzić za mąż. A w tym właśnie pomogła jej stara Apolonia. Od razu zaproponowała, żeby hrabianka wykorzystała bezgraniczną miłość ojca i powiedziała mu o niewłaściwej budowie swojej miednicy. Hrabia zapewne dobrze pamiętał, jakie były przyczyny śmierci podczas porodu matki Sabiny i jej ciotki.

– Jeśli powiesz ojcu, że doktor radzi ci nie wychodzić za mąż, gdyż możesz umrzeć w trakcie pierwszego porodu, to jak znam hrabiego Ksawerego, przestraszy się i nie zmusi cię ani do tego, ani do innego małżeństwa. Chyba że chcesz wyjść za mąż? – dopytywała się staruszka.

– Nie chcę, babko Apolonio. Życie jest takie piękne i nie chcę go stracić. Szczególnie przez kogoś, kto z natury jest zły.

– A gdybyś go kochała? Też byś nie chciała się poświęcić w imię miłości?

– Nigdy się nie poświęcę w imię miłości! – odparła zdecydowanie hrabianka. – Nie jestem ubogą dziewczyną, dla której małżeństwo to jedyna szansa na przeżycie. Czy wyjdę za mąż, czy też nie, majątek będzie mój, ponieważ papa nie zamierza go oddać żadnemu męskiemu potomkowi z dalszej linii Kalskich, tylko zostawić mnie, a dopiero po mojej śmierci odziedziczy go ktoś z dalszej rodziny.

– To dobrze, że tak postanowiłaś. – Apolonia utwierdziła Sabinę w przekonaniu, iż dobrze zrobi, całkowicie rezygnując z małżeństwa. – Byłam świadkiem tylu śmierci kobiet, które poświęciły się dla miłości lub, jak sama zauważyłaś, małżeństwo było dla nich jedynym wyjściem, dlatego nie mam nawet sumienia namawiać cię, abyś z czasem zmieniła zdanie. Możesz przeżyć piękne życie i bez małżeństwa.

– Tylko co będę robiła, jak nie wyjdę za mąż?

Sabina przez chwilę próbowała się zastanawiać nad swoją przyszłością, lecz szybko zrezygnowała, gdy Apolonia zaczęła jej opowiadać o pięknych miejscach na świecie, jakie dane jej było zobaczyć dzięki dobroci pewnej damy.

– Tak, babko, masz rację. Jestem tak bogata, że mogę robić wszystko, co tylko będę chciała. Do tego żaden mąż nie jest mi potrzebny! – Postanowiła zaraz iść do ojca i niezwłocznie prosić go o zwolnienie z obowiązku wyjścia za mąż.

Po jej odejściu akuszerka odetchnęła z ulgą. Młoda hrabianka sprawiała wrażenie bardzo stanowczej osóbki i staruszka wierzyła, iż Sabina tak przedstawi ojcu sprawę, że ten wybierze życie córki, a nie ostatniego z rodu Skrzypowskich. Choć tak naprawdę Teofil nie do końca był ostatnim z ich rodu. Apolonia ukrywała jeszcze jedną tajemnicę. Czuła, że powinna ją wyjawić, zanim umrze, lecz najpierw chciała jeszcze to wszystko sobie przemyśleć. A ponieważ prawie każdego dnia była wzywana do okolicznych wsi, gdzie ciągle przyjmowała porody, nie mogła więc znaleźć czasu, by to uczynić.

Oczywiście Teofil wpadł w szał, dowiedziawszy się, że jego plany matrymonialne nie mają szansy na realizację, gdyż hrabia Kalski w bardzo kulturalnym liście, pełnym zwrotów grzecznościowych i zawiłych wyjaśnień, dał do zrozumienia, iż z sobie tylko znanych powodów nie może przymuszać córki do małżeństwa ani z nim, ani z nikim innym. Młody Skrzypowski potłukł kilka cennych rodzinnych pamiątek, potem się upił, a na koniec, półprzytomny, zgwałcił pokojówkę, gdyż wydawało mu się, że jest podobna do hrabianki Kalskiej, którą tylko raz w życiu widział. Kiedy wytrzeźwiał, dotarło do niego, że ma naprawdę bardzo poważne kłopoty finansowe i że brak mu pomysłu, jak im zaradzić. Czuł się tak pewny bogatego ożenku, iż bez opamiętania zaciągał kolejne pożyczki u lichwiarzy, toteż jego sytuacja materialna stała się o wiele gorsza, niż była zaledwie kilka tygodni wcześniej.

Szansy na znalezienie równie posażnej narzeczonej na razie nie widział. Aby taką znaleźć, musiał poświęcić trochę czasu i zebrać informacje od odpowiednich osób, które, niestety, nie udzielały ich za darmo. Mając przed sobą realne widmo bankructwa, postanowił sprzedać majątek należący do posagu matki, a po uregulowaniu najpilniejszych długów zająć się szukaniem kolejnej bogatej panny na wydaniu. Natomiast tej, która go odrzuciła, poprzysiągł zemstę. Obiecał sobie, że nigdy nie dopuści, aby ktokolwiek się z nią ożenił.

Dlatego też przy każdej okazji oczerniał Sabinę i jej przodków do kilku pokoleń wstecz, chociaż jego opowieści nijak się miały do prawdy. Jego słuchacze byli doń podobni i bardzo lubili mówić źle o innych, więc złe opinie o obłąkanej jedynaczce hrabiego Kalskiego szybko rozeszły się po okolicznych pałacach i dworach. Ale że samo oczernianie niedoszłej narzeczonej Teofilowi nie wystarczało, wynajął człowieka, który miał zdobywać informacje, co i z kim robi hrabianka Sabina. Pozyskane wiadomości postanowił wykorzystać w najlepszym dla siebie momencie. A jej ojcu poprzysiągł taką zemstę, jakiej hrabia Ksawery nawet nie mógł się spodziewać w najczarniejszych snach.

* 5 *

Wyjazd Sabiny z kraju był przesądzony. Gdy w towarzystwie usłyszano, że odmówiła poślubienia hrabiego Teofila, jej sytuacja towarzyska zmieniła się nie do poznania. Skandal, jaki wybuchł, gdy odrzuciła z pozoru najlepszego kandydata na męża, nie najlepiej wpłynął na jej samopoczucie. Choć ojciec wcześniej przestrzegał ją i prosił, aby poważnie się zastanowiła, zanim definitywnie zrezygnuje z wyjścia za mąż za Teofila, gdyż ta decyzja może przynieść nieprzewidziane skutki, Sabina nie wyobrażała sobie takiego ostracyzmu ze strony salonowych znajomych, z jakim, niestety, się spotkała.

Śmiertelnie obrażony konkurent, który liczył, iż ożenek z bardzo bogatą jedynaczką, córką najpotężniejszego przedsiębiorcy cukrowego na terenie Królestwa Polskiego, zapewni mu spokój finansowy i rozwinie przed nim nieograniczone możliwości, po niespodziewanym odrzuceniu postanowił się zemścić. I na niedoszłej narzeczonej, i na jej ojcu. Dlatego ze wszystkich sił i wszelkimi możliwymi sposobami starał się oczerniać Sabinę, jak również niedoszłego teścia. Długo i ze szczegółami opowiadał wszystkim, którzy chcieli go słuchać, że hrabianka, choć bogata i dob­rze wychowana, ma jednak poważne zaburzenia umysłowe. Aby jego opowieści o rzekomych dolegliwościach niedoszłej żony były bardziej wiarygodne, odwoływał się do wielu spraw z przeszłości rodziny Kalskich, utrzymując, że przodkowie Ksawerego zawsze zachowywali się inaczej niż ludzie z ich sfery. Fantazja Teofila nie miała granic, a naiwność jego słuchaczy okazała się tak wielka, że wkrótce biedna dziewczyna przestała być mile widziana na salonach.

W takiej sytuacji nie pozostało jej nic innego niż poprosić ojca o zgodę i środki na wyjazd w długą podróż po Europie, do czego tak usilnie namawiała hrabiankę Apolonia. Zgodę oczywiście otrzymała, pieniędzy na ten cel również nie zabrakło. A ponieważ panience nie wypadało samej włóczyć się po świecie, więc miała jej towarzyszyć ciotka Matylda z Klocią, a także dwie pokojówki oraz lokaj, mający podczas podróży opiekować się kuframi i dbać o bezpieczeństwo pań.

Podekscytowane podróżniczki niemalże zapomniały, co było przyczyną tak szybko zorganizowanego wyjazdu, i cieszyły się z niego jak małe dziewczynki. Tym bardziej że pierwszy raz w życiu część podróży zamierzały odbyć koleją żelazną. Tylko ojciec Sabiny ani się nie cieszył, ani nie ekscytował. Zgodził się na prośbę córki, wiedząc, że jedynie czas może poprawić jej zrujnowaną reputację, a dopóki hrabianka nie będzie mile przyjmowana w pałacach i dworach, dopóty nie ma po co wracać do kraju. Wszakże był pełen obaw z powodu tak długiej rozłąki ze swym ukochanym dzieckiem.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI