Forever my Saint. All the pretty things. Tom 3 - Monica James - ebook
BESTSELLER

Forever my Saint. All the pretty things. Tom 3 ebook

James Monica

4,6

Opis

Dla jednych był demonem, dla niej – zbawicielem. Nadszedł czas, by odpłaciła mu tym samym.

Cała nadzieja była stracona, dopóki Zoey Hennessy nie wtargnęła ponownie do mojego świata, wstrząsając nim w posadach. Wypowiedziała dwa proste słowa: ON ŻYJE.

Mówiła o swoim bracie, moim Świętym, o człowieku, który stracił wszystko, by mnie uwolnić. Sądziłam, że umarł. Widziałam przecież jego śmierć na własne oczy. Ale kiedy Zoey udowadnia, że się myliłam i że Święty żyje, ale jest uwięziony przez potwora, wiem, co powinnam zrobić. Teraz ja go uratuję.

Plan jest niebezpieczny i nie ma gwarancji, że przeżyję. Ale jeśli ten koszmar nauczył mnie czegokolwiek, to tego, że nie jestem kobietą, która kuli się ze strachu. Jestem zdeterminowana, aby odzyskać mężczyznę, którego kocham, i nic ani nikt nie stanie mi na drodze.

Aleksei Popov nie jest bohaterem, ale jest mój. Wszystko, w co wierzyłam, zostało wywrócone do góry nogami. Ciekawe, jak daleko się posunę i kogo będę gotowa poświęcić.

„Ta seria ścisnęła mnie za gardło i nie puściła aż do końca. Wszystko w niej jest mroczne, smakowite i pokręcone. Monica James tworzy swoją własną ligę”.

L.J. Shen

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 483

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (282 oceny)
201
48
25
5
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Pigginka

Z braku laku…

Ze wszystkich części ta była dla mnie najgorsza. Główna bohaterka zachowuje sie jak mimoza w porównaniu do siebie samej z poprzednich części. Brak jej tej iskry która miała w poprzednich częściach. Po wszystkim przez co przeszła sytuacje które uważa za dramaty w tej części są po prostu śmieszne
20
nata1988

Całkiem niezła

o ile pierwsza część byla super później robi się coraz słabiej... niestety kiepsko oceniam tą serie ... męczyłam ją na raty nie mogąc skończyć. co częste w przypadku serii mam wrażenie że autorka pisze na siłę i rozwleka zeby tylko wydac kolejne tomy.
10
ddd78

Nie oderwiesz się od lektury

Najslabasa z 3 części. Słaba
10
Ruddaa

Całkiem niezła

Fajna chodź trochę rozczarowująca. Czegos mi zabrakło. Znowu liczylam na mroczniejsze klimaty ale jednak ich nie dostałam :/ Moze i było ociupinkę mroczniej niz w 2 tomie jednak to dalej nie to :/
00
LadyPok

Nie oderwiesz się od lektury

Mega seria Polecam
00

Popularność




Od autorki

Forever My Saint to mroczny romans, pojawiają się w nim wątki, przy których niektórzy czytelnicy mogą się poczuć niekomfortowo. Mam na myśli porwanie, przetrzymywanie w niewoli, przemoc, wulgarny język, mroczne i niepokojące sceny.

Przed Wami początek końca, moje ангелы. Czas rozpętać pieprzone piekło!

Rozdział 1

Dzień 92

Otula mnie cisza.

Ten rodzaj ciszy, który sprawia, że zaczynasz się zastanawiać, czy na dobre pogrążyłaś się w ciemności.

Tutaj jest tak spokojnie. Po spędzeniu ostatnich dziewięćdziesięciu dwóch dni w nieustającym hałasie, nie pragnę niczego innego. Nie chcę opuszczać tego miejsca. Jednak z otchłani raz po raz dobiega głos nalegający, żebym się, kurwa, obudziła i walczyła. Odpoczynek nie potrwa długo.

„On żyje… Wiem, gdzie jest… I potrzebuję waszej pomocy, żeby go stamtąd wydostać”.

Te słowa odtwarzają się w kółko w mojej głowie, a ukryta za nimi treść nie przestaje mnie prześladować. Ciężko jest w to uwierzyć, nie mogę się pozbyć wrażenia, że to może być zemsta Zoey. Ona wie, że tylko w ten sposób może zranić mnie tak głęboko, bym już nigdy nie doszła do siebie.

Obrażała mnie, wyrwała mi włosy i pobiła mnie do krwi, ale to wszystko nic w porównaniu z tym ciosem. Właśnie to pragnęłam usłyszeć, odkąd byłam świadkiem tej przerażającej sceny, która na zawsze zmieniła mój świat.

Obawiam się. Obawiam się każdego możliwego rozwiązania tej zagadki.

Jeśli Zoey kłamie, a ja jej uwierzę… Nie będę w stanie poradzić sobie z utratą go po raz kolejny. Z drugiej strony, jeśli to, co mówi, jest prawdą, wtedy niech Bóg go chroni! Ponieważ z jej słów wynika, że gdziekolwiek przebywa, znajduje się tam wbrew swojej woli.

Jest mi coraz ciężej i ciężej oddychać, a tatuaż na moim boku zaczyna mnie piec, wypalając jego imię prosto w mojej duszy.

– Nie mam na to czasu. Obudź się, do cholery!

– Uspokój się!

– Nie mów mi, co mam robić! Zrezygnowałeś z tego prawa w momencie, kiedy wymieniłeś mnie na bardziej lśniącą zabawkę.

– Masz jeszcze jakieś pretensje? Chyba, kurwa, postradałaś zmysły! Wysadziłaś w powietrze mój dom!

Atmosfera jest napięta, jestem pewna, że lada moment nastąpi wybuch. Ale czy to na pewno byłoby złe? Odkąd ten koszmar się zaczął, zaznałam tylko smutku z przebłyskami nadziei, więc może zakończenie tego wszystkiego nie byłoby takie złe.

Jednak jego obraz, jego oczy i wspomnienie wszystkiego, co zrobił, żeby mnie uratować, uderzają we mnie, a ja już wiem, że nie mam wyboru. To wszystko nie mogło być na nic, dostałam drugą szansę. Drugą szansę, żeby to wyprostować, żebym tym razem to ja uratowała jego.

Przeskakując nad przeszkodami tłoczącymi mi się w umyśle, z trudem docieram do mety – nadszedł czas, bym raz na zawsze zakończyła ten wyścig. Mężczyzna, którego imię pali mnie aż do jądra mojego jestestwa, jest dla mnie wystarczającą motywacją, żeby, choć z trudem, unieść ciężkie powieki, rozglądnąć się dokoła i zorientować, gdzie ja w ogóle jestem.

Leżę na zimnej podłodze w niewielkim pokoju, moim pokoju. Nie miałam dokąd pójść, a ten pokój stał się moim schronieniem. Dziewczyny wyjętej spod prawa. Jak wszyscy w tym pomieszczeniu.

Kiedy spoglądam w stalowobłękitne oczy człowieka, który niegdyś był moim porywaczem, nagle wszystko mi się przypomina. Krzywię się. Gdyby nie on, nic z tego wszystkiego by się nie zdarzyło. Lecz gdyby nie wciągnął mnie do swojego świata, nigdy nie spotkałabym mężczyzny, który zatrząsnął w posadach moim światem.

A ten mężczyzna to… Saint.

– Gdzie… – Głęboko wciągam powietrze w płuca, a następnie je wydycham, mimo drżenia podnosząc się do półsiedzącej pozycji. – Gdzie on… jest?

W pokoju zapada cisza, można by pomyśleć, że uznali mnie za martwą.

Aleksei Popov, człowiek niegdyś budzący największy strach w Rosji, a teraz najbardziej poszukiwany. Wszystko przez kobietę, która była jego maskotką, a potem potwornym wybuchem zrównała z ziemią jego twierdzę.

– Wszystko w porządku?

Alek chce mi pomóc wstać, ale ja zbywam go machnięciem dłoni, niezainteresowana jego pomocą. Już wystarczająco dużo zrobił.

Sara, moja jedyna przyjaciółka, obgryza paznokcie, nerwowo obserwując całą scenę. Mogę sobie jedynie wyobrazić, co dla niej oznacza przebywanie tutaj. To przez Aleka, jej byłego szefa, zginął mężczyzna, którego kochała. Ja na jej miejscu pewnie udusiłabym go gołymi rękami, jednak ona jest silniejsza ode mnie.

– Jesteś pewna, że już nie zemdlejesz?

Oto i ostatnia uczestniczka dramatu.

Zoey Hennessy – siostra Sainta, mój zaciekły wróg i zdolna do wszystkiego, szalona suka.

– Pieprz się! – wyrzucam z siebie bez tchu, z trudem podnosząc się na nogi, choć nie jestem w stanie do końca się wyprostować.

Zoey stoi pewnie z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Bardzo się zmieniła od chwili, kiedy ją ostatni raz widziałam. Odkąd była maskotką Aleka.

– Lepiej się upewnić – rzuca ironicznie, uśmiechając się krzywo, a ja zaciskam zęby. – Gotowa, żeby poznać prawdę?

Czy jestem gotowa? Szczerze, to sama nie wiem.

Duszę się w tym niewielkim pokoju, więc przeciskam się obok Zoey, rozpaczliwie pragnąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebuję jasnego umysłu, żeby zmierzyć się z tym, co od niej usłyszę. Światło wlewające się przez ogromne okno pali mnie w oczy. Osłaniam je ręką, chwiejnym krokiem zmierzając korytarzem w stronę szklanych drzwi, za którymi rozciągają się pogrążone w kojącej ciszy ogrody. Jednak tym razem ich spokój nie wystarczy, żeby ukoić moje skołatane nerwy.

Gdy tylko chłodne powietrze uderza mnie w policzki, sykam pod wpływem tego słodko-gorzkiego pocałunku. Nie zważając na chłód, podnoszę twarz ku niebu i poświęcam chwilę, żeby zebrać myśli. Ściskam krzyżyk wiszący na mojej szyi, zamykam oczy i błagam o boską interwencję.

Wiem, że nie zasługuję na to, ale tutaj, w tym przybytku Bożym, On się nade mną zlituje.

– Proszę, niech to będzie prawda…

Zamiast boskiego pocieszenia czeka mnie ostry atak językiem szatana.

– Musisz się, do cholery, wziąć w garść! Jesteś moją jedyną szansą.

Tracę resztki cierpliwości, gwałtownie się odwracam i stanowczym krokiem podchodzę do Zoey. Ona również rusza w moją stronę, gotowa do konfrontacji.

– Dlaczego miałabym ci wierzyć? Jesteś raczej mało wiarygodnym źródłem informacji – mówię podniesionym głosem, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od niej.

Zoey wydyma wargi, z niedowierzaniem potrząsając głową.

– Naprawdę uważasz, że przychodziłabym tutaj, gdyby to nie była prawda?

– Sama nie wiem! – Szeroko rozkładam ręce, przyglądając jej się podejrzliwie. – Zrobiłabyś wszystko, żeby się na mnie odegrać!

Z groźnym warknięciem rzuca się w moją stronę, gotowa wyrwać mi włosy z głowy.

– Wszystko, poza tym jednym! W tej sprawie nigdy bym nie skłamała. – Gniew w niej narasta, kiedy dodaje: – Nie, jeśli chodzi o niego.

Tym sposobem, tak po prostu, Zoey i ja odnajdujemy płaszczyznę porozumienia.

Robię krok do tyłu. Ona też.

Atmosfera nadal strzela od napięcia, więc dajemy sobie chwilę, żeby ochłonąć. Tym niemniej ani na sekundę nie spuszczam z niej oka, ona ze mnie też. Zostałyśmy wciągnięte w to wszystko wbrew swojej woli, nigdy nie miałyśmy wyboru, ale żeby go ocalić, będziemy musiały zrobić coś bluźnierczego – współpracować.

– Możesz mnie z całego serca nienawidzić, ale pragniemy tego samego. – Jej determinacja zdradza, że mówi prawdę.

Serce bije mi w mocnym, stałym rytmie, czuję nagły przypływ adrenaliny. Zoey ma rację. Żeby pomoc Świętemu, będziemy musiały odłożyć dzielące nas różnice na bok. Jednak na samą myśl o tym, że będziemy teraz po tej samej stronie, czuję gorzki posmak w ustach, ponieważ nigdy jej nie zaufam.

– Opowiedz mi wszystko – żądam, nie przejmując się, że zęby mi szczękają nie tylko z zimna, ale również ze strachu.

– Czyli mi wierzysz?

– Co do tego podejmę decyzję, kiedy usłyszę, co masz do powiedzenia.

Zoey wydyma policzki i rozpoczyna opowieść.

– Alek pozbył się mnie, jakbym nie znaczyła dla niego więcej niż byle śmieć. Wyobrażasz sobie, jak się poczułam? – mówi głosem przepełnionym cierpieniem i wściekłością.

Krzyżuję ramiona na piersi, żeby jej dać do zrozumienia, że nie jestem tu, by ją pocieszać.

Zoey dostrzega mój brak zainteresowania jej łzawą historyjką i kontynuuje:

– Jednak to była najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobił, ponieważ Saint wziął mnie w góry i pomógł mi dojść do siebie. Zabrał mnie do знахаря.

Unoszę pytająco brwi, a ona wyjaśnia:

– Uzdrowicielki. Niektórzy mogliby ją nazwać nawet wiedźmą. Nie zawiózł mnie do kliniki ani na odwyk, bo wiedział, że ucieknę. Wiedział, że przekupię wszystkich po kolei, żeby wrócić do Aleka. – Jej oczy wędrują ponad moją głowę, nie jesteśmy już same. – Бабушка to twarda sztuka. Nie nabrała się na to całe gówno, które próbowałam jej opchnąć. Nienawidziłam jej i nienawidziłam Sainta za to, że mnie do niej zabrał, jednak oni nie odpuszczali. Uciekałam niezliczoną ilość razy, ale Saint zawsze mnie odnajdywał i odstawiał z powrotem. Teren był ciężki, bez mapy albo przewodnika nie miałam szans się przedrzeć.

Najpierw nie chciałam przyjąć pomocy. Бабушка siłą wlewała mi do gardła paskudne specyfiki domowej roboty, a ja z całej siły walczyłam, żeby jej to uniemożliwić. Jednak w końcu się zorientowałam, że nie mam z nią szans, i odpuściłam.

– Co oznacza to imię? – pytam i obserwuję, jak Zoey robi coś absolutnie nietypowego – uśmiecha się.

– Babunia. Ale nie daj się zwieść pozorom! Nie ma w niej nic babcinego. Tak czy siak… – Odchrząkuje, nie chcąc się rozwodzić nad ciepłymi uczuciami, które najwyraźniej wzbudza w niej staruszka. – Kiedy mój organizm został oczyszczony z narkotyków, musiałam się zmierzyć z tym, co zrobiłam. A właściwie co zostało mi zrobione. – Spuszcza wzrok; to pierwszy sygnał, że pod całą tą brawurą kryje się rozbita dziewczyna. – Nie ma specyfiku, który mógłby pomóc na zniszczenia dokonane w głowie. Oraz w sercu – dodaje, podnosząc oczy i spoglądając na stojącego za mną Aleka. – Jednak czas mijał, a ja przypomniałam sobie, kim jestem. Jestem Hennessy. Jestem córką. Siostrą. Jestem ważna. I nawet jeśli nic nie znaczyłam dla mężczyzny, którego kochałam, już nigdy nie zapomnę, kim jestem.

– Zoey… – Głos Aleka jak nóż przecina powietrze, ale ona podnosi ostrzegawczo rękę, udowadniając, że lekcje, których nie poskąpiło jej życie, zrobiły z niej nieustraszoną kobietę, jaka stoi właśnie przed nami. Alek już nie ma nad nią kontroli.

Brawo Zoey!

– Бабушка pomogła mi uzdrowić ciało i duszę. Dzięki niej odnalazłam osobę, którą kiedyś byłam. I dzięki Świętemu. On nigdy nie przestał we mnie wierzyć. Bóg mi świadkiem, że powinien był odejść wiele lat temu, ale tego nie zrobił. A ja teraz mam obowiązek zrobić to samo dla niego. Wtajemniczył mnie w plan uratowania ciebie – oznajmia, a ja prawie płonę pod jej rozpalonym wściekłością spojrzeniem. – Powiedział, że zawarł układ z tymi potworami, żeby cię ochronić i zapewnić ci bezpieczną podróż z powrotem do Ameryki. W zamian zgodził się zostać ich małą dziwką.

Zamykam oczy, próbując raz na zawsze wymazać z pamięci te wspomnienia. Jednak nie mogę. One nigdy mnie nie opuszczą.

– Wiedziałam, że to śmiertelna pułapka, lecz on nie chciał słyszeć o żadnym innym rozwiązaniu. Powiedział, że wróci. – Zoey prycha drwiąco, a ja szeroko otwieram oczy skupiona na jej opowieści. – W głębi serca zawsze mi nie ufał. I dlatego miał plan B. Nie wiem, jak mógł myśleć, że przeżyje wysadzenie się w powietrze. Chyba wcale w to nie wierzył i dlatego, odchodząc, zostawił wszystkie rzeczy osobiste łącznie z informacjami na temat swojego majątku. Jednak nie mogłam na to pozwolić, więc, z pomocą бабушки, ruszyłam za nim. Powiedziała mi, gdzie mogę się ukryć, żeby mnie nie zauważył. Jak wspomniałam, nie ma w niej nic babcinego. – Zaczynam wierzyć, że rola бабушки w tej historii jest o wiele większa, niż początkowo sądziłam. – Wieczorem w dniu balu maskowego dostałam się do środka sekretnym przejściem.

– To niemożliwe! – protestuje gwałtownie Alek, podając w wątpliwość jej słowa. – Drzwi były zamknięte na klucz.

Mówi prawdę. Na własne oczy widziałam, jak otwiera kłódkę zabezpieczającą klapę w kuchennej podłodze. Jednak Zoey szybko go ucisza, okazuje się bowiem, że nie to sekretne przejście ma na myśli.

– Och, kotku – grucha, za jej słodkim uśmiechem kryje się lekceważenie. – Miałam na myśli sekretne drzwi w twoim gabinecie. Te, o których, jak sądziłeś, nie wiedziałam.

Alek wydaje z siebie gniewny pomruk, nie muszę nawet na niego patrzeć, by wiedzieć, że zaraz wpadnie w furię.

– Tak czy siak… – Zoey macha ręką na znak, żeby jej nie przerywał. – Nie mogłam tak po prostu się przyglądać, jak niszczy swoje życie. Nadeszła moja kolej, żeby go ocalić.

– Jak? – Nie sądziłam, że jedno słowo może nieść w sobie tyle nienawiści. Jednak wściekłość Aleka nie robi na Zoey najmniejszego wrażenia.

– Wiesz, co jest najlepsze, kiedy ma się do dyspozycji kryminalistów? – Mierzy go twardym spojrzeniem. – Nie mają nic przeciwko odrobinie przemocy. Najwyraźniej Saint poznał бабушку dzięki temu, że przekonałeś jej syna, by dla ciebie pracował.

– Kto…? – Alek jest w tym momencie zdolny do porozumiewania się wyłącznie półsłówkami, ale to wystarczy.

Zoey odpowiada bez chwili wahania:

– Pavel. Rozumiem, że zainteresowałeś się nim ze względu na jego niesamowitą wiedzę w dziedzinie materiałów wybuchowych i broni.

Alek wyrzuca z siebie potok słów po rosyjsku. Tymczasem mój umysł potrzebuje chwili, żeby to wszystko połączyć w całość.

– Czyli to byłaś ty? – wyrzucam z siebie bez tchu, a Zoey ani drgnie. Właśnie przyznała się, że to ona, nie Saint, doprowadziła do wybuchu, który zmiótł z powierzchni ziemi dom Aleka. Czy to naprawdę możliwe…?

Nie widziałam momentu śmierci Sainta. Czy to prawdopodobne, że jednak nie odpalił ładunku przymocowanego do swojej piersi?

Zoey nie spieszy się z odpowiedzią na moje pytanie. Ma jeszcze coś do dodania.

– Twoi ludzie zwracali się przeciwko tobie. Saint powiedział mi, że Max zamierza mu pomóc, a przymierza drżą w posadach. Uznałam, że nietrudno mi będzie przekonać Pavla do pomocy.

Zoey potrafi owinąć sobie wokół palca dosłownie każdego.

– Z pomocą Pavla i kilku innych rozmieściłam ładunki wybuchowe.

– Nielojalne skurwysyny – mruczy pod nosem Alek. – Po tym wszystkim, co dla nich zrobiłem…!

Zoey aż się wzdryga, zdumiona jego ignorancją.

– Mówisz poważnie? Przecież uwięziłeś nas wszystkich! Pavel mi pomógł, bo chciał wrócić do domu. Jego matka jest coraz starsza, a ty nawet nie pozwalałeś mu jej odwiedzać. To ty do tego wszystkiego doprowadziłeś, Alekseiu. Możesz za to winić wyłącznie siebie.

Przynajmniej ten jeden raz Zoey i ja całkowicie się ze sobą zgadzamy.

– Plan był taki, żeby zaatakować znienacka. Pavel miał zdetonować rozmieszczone w całym domu materiały wybuchowe, zanim Saint zdąży odpalić bombę. Ale wtedy ta dziwka Astra go postrzeliła i wszystko poszło się pieprzyć.

Ogarnia mnie panika, muszę zwilżyć nagle wysuszone usta.

– Czyli bomba Sainta jednak eksplodowała…?

Zoey potrząsa głową.

– Nie, na szczęście do tego nie doszło. Nasze, owszem, wybuchły. Tak czy inaczej, Astra go postrzeliła, widziałam to na monitoringu. Pavel i ja czekaliśmy ma eksplozje, ładunki rozmieściliśmy daleko od gabinetu, żeby was nie narażać. Planowaliśmy zgarnąć Sainta, który prawdopodobnie byłby oszołomiony nagłym zamieszaniem. Wtedy do akcji wkroczyłaby kawaleria, niosąc ratunek wam wszystkim. Ich zadaniem było również dopilnować, żeby tych trzech skurwysynów nie uszło z życiem.

– Wasza koncepcja była niebezpieczna. A jeśli Saint zostałby raniony? A jeśli eksplozja by go zabiła? – krzyczę, wściekła, że w ten sposób narażała na niebezpieczeństwo jego życie. – Dlaczego po prostu nie powiedziałaś mu, co planujecie? Zaoszczędziłoby to kłopotu.

– Najwyraźniej nie znasz mojego brata – dogryza mi. – On zawsze bierze na siebie misję ratowania innych. Nie zgodziłby się, żebyśmy ja i Pavel ryzykowali życie. Jego zdaniem to był jedyny sposób, żeby ocalić twój żałosny tyłek.

Mam ochotę się sprzeciwić, ale tego nie robię. To prawda.

– A poza tym nie miałam wiele czasu na dopracowanie planu. Jeślibym się nie wtrąciła – rzuca ostro, najwyraźniej ma to dobrze przemyślane – nie skończyłoby się na ranach. Uratowałam mu życie. Tylko tyle mogłam zrobić. Kiedy mi powiedział o tej umowie, wiedziałam, że zginie, próbując cię uratować. Gdyby udało mu się gładko przeprowadzić swój plan – a to stało pod wielkim znakiem zapytania – i tak wywaliłabym w kosmos ten pierdolony dom. Nie mogłam pozwolić, by te zwierzęta w ten sposób wykorzystywały mojego brata, podczas gdy ty odjechałabyś w stronę zachodzącego słońca, zapominając o wszystkim, co poświęcił, żebyś mogła odzyskać wolność.

W jej głosie jest tyle obrzydzenia…!

– Nigdy bym go nie zostawiła – wyrzucam z siebie, bo wcale mi się nie podoba sposób, w jaki przedstawiła tę sytuację. – Wróciłabym po niego. Nawet gdybym miała zapewnioną wolność, to nie znaczyłaby ona dla mnie nic, nic bez niego!

Zoey wydaje się niewzruszona.

– Mów, co chcesz, ale gdyby nie ja, nikt z was by nie przeżył.

Mogła to rozegrać na milion innych sposobów, ale, mówiąc szczerze, zrobiła coś, co mnie się nie udało – ocaliła go. A przynajmniej taką można mieć nadzieję, bo jej następne słowa sprawiają, że brak mi tchu.

– Jednak gdy dotarliśmy do gabinetu, jego tam nie było.

Świat chwieje się w posadach.

– Nie było go…?

– Nie. Najpierw myślałam, że uciekł, ale przecież nie ruszyłby się ani o krok bez ciebie.

Na te słowa marszczę brwi, znowu ma rację.

– A poza tym z raną postrzałową piersi daleko by nie zaszedł. Widziałam ciało Boryi. Zdecydowanie martwe, ale… – Zawiesza znacząco głos, a włoski na karku stają mi dęba. Kiedy Zoey wyjeżdża z kolejną wiadomością, opowieść dopiero się rozkręca. – Ale jeśli chodzi o Astrę i Oscara… żadnego z nich tam nie było. – Bezradnie mrugam oczami, z trudem łapiąc oddech.

– To niemożliwe! – głos Aleka przerywa ciszę. – Jeśli to by była prawda, na pewno byśmy o tym usłyszeli.

– A niby od kogo? – pyta drwiąco Zoey. – Masz jeszcze jakichś sojuszników, Aleku? Nikogo. Po tym wszystkim, co zrobiłeś, nikt się nie odważy przyjść ci z pomocą.

Słyszę za sobą szelest trawy, Alek zdecydowanym krokiem rusza naprzód, a ja spodziewam się, że Zoey padnie na kolana, by go błagać o przebaczenie. Już nieraz byłam świadkiem takiej sceny. Ale to była dawna Zoey, która – tak samo jak Borya – jest już martwa.

Nowa Zoey stoi twardo w miejscu, kiedy Alek rzuca się w jej stronę, łapie ją za ramię i mocno nią potrząsa.

– Wysadziłaś w powietrze mój pieprzony dom! Zrujnowałaś mi życie. W imię czego to wszystko? Chciałaś się zemścić? O to ci chodziło?

Alek potrząsa nią jeszcze mocniej, ale ona tylko parska śmiechem.

– Sam zrujnowałeś sobie życie w dniu, w którym się mnie pozbyłeś, jakbym była niczym! – Wyrywa rękę z jego uścisku. – A dom? To miejsce było więzieniem dla każdego, kto tam przebywał!

Nie ujęłabym tego lepiej.

Zoey mówi dalej, rozcierając ramię:

– Pavel i ja uciekliśmy z powrotem w góry, gdzie mój towarzysz wreszcie mógł ponownie zjednoczyć się z matką. I właśnie wtedy zabraliśmy się do opracowywania prawdziwego planu. Odwrotnie niż ty, Aleku, Pavel ma przyjaciół, którzy go szanują. Zabrało nam to chwilę, ale wreszcie odnaleźliśmy Sainta.

Boję się, że nogi zaraz odmówią mi posłuszeństwa.

– Gdzie?

Zoey z trudem wciąga powietrze, co pozwala się domyślić, że gdziekolwiek znajduje się Saint, nie jest to dobre miejsce.

– Oscar go dorwał. Przetrzymuje go jako więźnia.

I tak po prostu właśnie urzeczywistniły się moje najgorsze obawy.

– Nie…! – krzyczę, potrząsając głową, ponieważ to musi być pomyłka. A jednak nie jest.

– Pavel stawał na głowie, żeby dostać się do jego domu, ale to prawdziwa forteca. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach. Bez planu jesteśmy w ciemnej dupie.

Przypominam sobie to zdjęcie – dowód, który pokazała nam Zoey. Przedstawiało mężczyznę wyglądającego całkiem jak Saint wpychanego na tylne siedzenie samochodu. Jakość fotografii nie była najlepsza, teraz rozumiem, to dlatego, że informator Pavla próbował pozostać w ukryciu i nie wzbudzić podejrzeń.

Jednak nie bez powodu człowiek Pavla w ogóle był w stanie zrobić to zdjęcie. Oscar nie jest lekkomyślny, można by pomyśleć, że teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej będzie się starał ukryć swoje zbrodnie. Ale tak nie postąpił, a wyjaśnienie tego pozornego paradoksu jest takie, że… Oscar używa Sainta jako przynęty! Próbuje za jego pomocą wywabić nas z kryjówki.

Wiedzą, że Alek i ja przeżyliśmy.

O mój Boże…! Robi mi się niedobrze.

Na samą myśl o Saincie, który wbrew swojej woli jest przetrzymywany przez tego potwora… oraz o tych wszystkich rzeczach, na jakie jest z jego strony narażony.

– Dlaczego przychodzisz z tym do mnie dopiero teraz? Czemu tak długo to trwało? – Nie mogę powstrzymać gniewu. Straciła tyle czasu!

– Ponieważ wypróbowywałam każde inne rozwiązanie, jakie mieliśmy, zanim zostałam zmuszona, żeby tutaj przyjść. Nie chcę z tobą współpracować, ale wygląda na to, że nie mam wyboru. Alek jest mocno związany z tym miejscem, więc właśnie tu rozpoczęłam poszukiwania. Masz szczęście, że nie rozpowiadałeś o swoich dobrych uczynkach na prawo i lewo – zauważa drwiąco, obrzucając Aleka groźnym spojrzeniem.

Ma rację. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby nas tu szukać, ponieważ nikt nie wiedział o związkach Aleka z tym sierocińcem.

Teraz to nieważne.

– Musimy się zbierać. Natychmiast – stwierdzam stanowczo, gotowa umknąć stąd w tej sekundzie.

Kiedy Alek chwyta mnie za przedramię, nie pozwalając mi się ruszyć choćby na milimetr, jestem gotowa walczyć z nim, aż jedno z nas padnie trupem.

– Nie bądź głupia! – krzyczy, próbując mnie obezwładnić, podczas gdy ja szarpię się jak szalona. – To pułapka.

– Puść mnie, Alek, albo własnoręcznie cię zabiję! – To nie jest pusta pogróżka. Nie pozwolę mu stanąć sobie na drodze, nie kiedy Saint mnie potrzebuje.

– Posłuchaj mnie, proszę. Jeśli Zoey mówi prawdę, cała Rosja jest najeżona donosicielami. Jest gorzej, niż myślałem. Gdyby Oscar i Astra byli martwi, mielibyśmy chociaż cień szansy. Ale jeśli przeżyli… – Nie musi kończyć. Domyślam się, co chce powiedzieć. – Zrobią wszystko, żeby mnie odnaleźć. – Błaga mnie, żebym zachowała rozsądek, ale ma cholernego pecha. Nie zamierzam pozostawać w ukryciu, kiedy wiem, że Saint żyje.

Wyrywam mu się, a Zoey zaczyna powoli klaskać. Kompletnie nas tym zaskakuje, nie jesteśmy pewni, czym dokładnie zasłużyliśmy sobie na aplauz.

– Twoja arogancja nie ma granic, Aleku – wyjaśnia, stwierdzając oczywisty fakt. Jednak co to ma wspólnego z Saintem?

Niespiesznie podchodzi do niego, zachowując całkowitą kontrolę.

– Jeśli masz coś do powiedzenia, nie krępuj się – rzuca w jej stronę opryskliwie Alek, bo wcale nie podoba mu się jej brawura.

Zoey uśmiecha się z wyższością, wyciągając rękę, żeby przeczesać palcami jego zmierzwione włosy. Alek ani drgnie, ona zresztą też. Mamy typowy impas, to nie może się dobrze skończyć.

– Im nie chodzi o ciebie, kotku – wyjaśnia drwiąco Zoey. Alek rozchyla usta, ale ona szarpnięciem odchyla jego głowę do tyłu, nie pozwalając mu się odezwać. – Chodzi im o nią.

Oto i ona. Prawda zapakowana jak prezent z wielką czerwoną kokardą.

– C… co? Dla… dlaczego? – Alek nie może z siebie więcej wydusić, ta zaskakująca informacja spada na niego jak grom z jasnego nieba. To może oznaczać tylko jedno – wierzy jej.

Z palcami nadal zatopionymi we włosach Aleka Zoey spogląda na mnie przez ramię przeszywającym, pełnym nienawiści spojrzeniem i oznajmia:

– Ponieważ to ona doprowadziła królestwo do upadku, a teraz… nadszedł czas, żeby za to zapłaciła.

Rozdział 2

Dzień 92

– Kłamiesz – rzuca ostro Alek. Wygląda, jakby zaraz miał eksplodować.

– Nie. Nie kłamię. – Zoey puszcza Aleka, a on rzuca się w jej stronę, wściekły, że ośmieliła się podnieść na niego rękę.

Jednak ona nawet nie drgnie.

– Jak śmiesz tu przychodzić! Wynoś się. Nie jesteś tu mile widziana. – Alek ostrzegawczo chwyta Zoey za ramię i potrząsa nią.

Ona staje na palcach i spogląda mu gniewnie w oczy bez choćby cienia lęku.

– Jestem jedyną przyjaciółką, a używam tego słowa w bardzo luźnym znaczeniu, jaką masz. Puść mnie.

Nie ma możliwości, żeby ta konfrontacja zakończyła się bezkrwawo, bo to wyznanie szybko doprowadziło mnie do wniosku, że to wszystko przez nią.

– To twoja robota – rzucam jej w twarz, nie kryjąc niechęci. – To ciebie należy winić. Wszystkie wysiłki Sainta na nic się zdały. Przez ciebie. A teraz on jest Bóg wie gdzie, a to wszystko twoja wina.

Alek zastyga w bezruchu, uważnie mi się przyglądając. Wie, że jeszcze chwila, a zabiję ją gołymi rękami.

– Gdyby nie ja, już by nie żył. – Zoey nie okazuje ani cienia skruchy. Tak, może i ma rację, ale czy sytuacja, w jakiej Saint się teraz znajduje, mianowicie uwięziony przez Oscara, to na pewno mniejsze zło? – Nie próbuj robić z siebie męczenniczki.

W tym okropnym czasie obwiniałam samą siebie, bo wierzyłam, że Saint wysadził się w powietrze, żeby mnie ocalić, a okazuje się, że przez cały czas to była ona. To w żaden sposób nie zmniejsza roli, jaką odegrałam w tym zamieszaniu, ale nie mogę odgonić myśli, jak sprawy by się potoczyły, gdyby Zoey się nie wtrąciła.

Tego nigdy się nie dowiemy.

Choć z całego serca nią pogardzam, biorę głęboki wdech, spoglądam na krucyfiks wiszący na ceglanej ścianie, proszę o siłę i mam nadzieję, że podjęłam właściwą decyzję.

– Alek, daj jej spokój – wyrzucam z siebie, choć sama nie wierzę, że jej bronię. – Tracisz czas.

Usta Aleka wykrzywiają się w paskudnym grymasie, zamęt w głowie i wściekłość nie dają mu spokoju.

– Naprawdę jej wierzysz?

Zoey marszczy brwi, czekając na moją odpowiedź.

– Nie mam wyboru. Jeśli jest choć cień szansy, że to prawda, muszę zrobić, co mówi. Nie zostawię Sainta na łasce tego bydlaka.

Na samą myśl o nim w rękach Oscara cierpnie mi skóra.

Zoey wyrywa się z uścisku Aleka, a jej triumfujący uśmiech jasno wskazuje, że bardzo jej się podoba zdobywanie przewagi – wreszcie. Ja z kolei zupełnie nie mam ochoty na niej polegać, ale jest jedynym sprzymierzeńcem, jakiego mam.

– Więc jaki jest plan?

– Дорогая, nie. Nie daj się jej omamić. Ona zrobi wszystko, żeby się na mnie odegrać.

Niewielki tik pod okiem Zoey świadczy, że jej nowo odkryta brawura nie jest do końca autentyczna. Może jej się wydawać, że pozbyła się Aleka ze swojego systemu, ale nie pozostaje niewzruszona, kiedy on zwraca się do mnie pieszczotliwym imieniem, niegdyś zarezerwowanym dla niej. Jednak nie winię jej za to; Alek przez długi czas był jej heroiną.

– Może masz rację, ale muszę sama się o tym przekonać.

Alek ciężko wzdycha, najwyraźniej rozdrażniony moim uporem.

– Kiedy wyruszamy? – Mam ochotę zadać jej milion innych pytań, ale mogę z tym poczekać. Teraz liczy się tylko to. Zoey kiwa głową, zadowolona z mojego wyboru.

– Mam kilka pomysłów, wszystkie są niebezpieczne i prawdopodobnie doprowadzą do twojej śmierci.

Powstrzymuję gniew, żeby się skupić na najbliższym zadaniu.

– To dla mnie nie problem.

Wygląda na to, że Alek ma już dosyć tej dyskusji, odwraca się na pięcie i wraca do środka. Nie wiem, o co mu chodzi. Na moje oko to właśnie trafiła mu się karta „Wychodzisz wolny z więzienia”, skoro to nie na niego polują. A jednak zachowuje się, jakby nadstawiał kark.

Kiedy zostajemy same, Zoey wtajemnicza mnie w swoje zamiary.

– Pavel przestudiował plan domu Oscara. Tak jak każdy typ spod ciemnej gwiazdy, Oscar ma sekretne przejście wiodące z jego sypialni do szklarni. Garaż znajduje się tuż obok, więc łatwo jest się tam dostać.

– Świetnie! W takim razie chodźmy. – Próbuję się odwrócić, ale Zoey potrząsa głową.

– W ogóle mnie nie słuchałaś? – pyta, spoglądając na mnie, jakbym była idiotką. – To miejsce jest jak forteca. Nie uszlibyśmy nawet trzech kroków, zanim by nas zastrzelili. A jaki pożytek miałby z nas Saint, gdybyśmy zginęli?

– W taki razie co robimy? – pytam, choć wcale nie podoba mi się jej ton.

Dotyka językiem kącika ust, jakby się zastanawiała, co ma powiedzieć.

– Najłatwiej byłoby… gdybyś podeszła do drzwi i zapukała.

Gwałtownie mrugam, bo nie jestem pewna, czy mówi poważnie. Ale tak, ona nie żartuje.

– Sprawy mogą się potoczyć w dwojaki sposób. Albo cię wpuszczą, albo… – Nie musi kończyć.

Jeśli zrobię, co proponuje, jest wysoce prawdopodobne, że skończę martwa.

– Ale jeśli jesteś zbyt tchórzliwa, wtedy…

W tej sytuacji nie ma miejsca na żadne „ale”.

– Zrobię to – przerywam jej, nie czekając na alternatywny plan, taki przecież nie istnieje.

To będzie najlepszy sposób, żeby się dostać do jaskini lwa, bo w głębi duszy czuję, że Oscar mnie nie zabije. Może mnie torturować, to z pewnością, ale mnie nie zabije. Bo jaki będzie miał ze mnie pożytek, kiedy będę martwa? Żywa jestem bardziej interesująca. Sam to powiedział:

„Chcę się dowiedzieć, co sprawia, że jesteś taka wyjątkowa”.

To właśnie usłyszałam od Oscara, kiedy podstępem skłonił Maksa, żeby mnie do niego zawiózł. Jednak tym razem przekroczę jego próg z własnej woli.

Zoey waży moją wypowiedź, niepewna, czy dobrze ją zrozumiałam.

– Wiesz, co to oznacza, prawda?

– Tak – przytakuję bez wahania.

– I jesteś skłonna zaakceptować każdy możliwy rozwój sytuacji?

– Tak – odpowiadam, spoglądając jej prosto w oczy.

– Oscar prawdopodobnie cię zabije – zauważa chłodno. Jednak ja potrząsam głową.

– Nie. Nie zrobi tego.

Zoey nie ukrywa zaskoczenia moją pewnością siebie.

– Jeśli to prawda, nie muszę cię wtajemniczać w dalszą część planu.

To podsyca moje zainteresowanie.

– Wystarczy, Zoey.

Kierujemy uwagę w stronę rosłego mężczyzny, który pojawił się w drzwiach. Za nim stoi Alek z krzywą miną, z czego zgaduję, że mężczyzna był jego lojalnym poddanym, a teraz się zbuntował.

– Jestem Pavel – przedstawia się nowo przybyły, krótko kiwając głową. To by wyjaśniało gniew Aleka. – Saint jest moim dobrym przyjacielem. Oboje pragniemy tego samego.

Podoba mi się, że Pavel nie bawi się w gadki szmatki, ponieważ ja też w tym momencie nie mam na to czasu.

– Świetnie. Kiedy zaczynamy?

– Musimy mądrze to rozegrać. Próbowałem obmyślić sposób, żeby się dostać do środka bez niczyjej wiedzy, ale odkąd красная долина z hukiem wyleciała w powietrze, wokół domu kręci się dziesięć razy więcej ochroniarzy.

Zoey uśmiecha się szeroko na wspomnienie zagłady miejsca, które było jej więzieniem, a Alek zaciska zęby.

– Nie udałoby się nam wślizgnąć, nawet jeśli zdetonowałbym ładunki wybuchowe, żeby odwrócić ich uwagę. To zbyt niebezpieczne, jako że muszę mieć na uwadze Sainta. I tutaj wkraczasz ty… – Czekam, co powie dalej. – Z tego, co wiem, Saint nie zdradził, kto jest nowym dostawcą Alekseia. Wie, że to jego jedyny as w rękawie. Więc plan jest taki: dostaniesz się do domu Oscara, powołując się na wiedzę o imperium Popova.

– Ale ja niewiele wiem – przyznaję, choć wcale mi się nie podoba, że muszę ostudzić jego zapał.

Pavel najwyraźniej jest o krok przede mną.

– Wiesz wystarczająco dużo, więcej niż oni, a zatem mamy przewagę.

– Jak to zrobimy?

Pavel powoli podchodzi w naszą stronę. Góruje nad nami wzrostem, ale nawet gdyby nie miał tak imponującej postury, jego dominująca osobowość sprawiałaby, że mało kto odważyłby się wejść mu w paradę.

– Kiedy już będziesz w środku, powiesz Oscarowi, że wiesz, kim jest dostawca, i przekażesz mu tę informację pod warunkiem, że on zwróci Świętemu wolność.

Ten plan może i ma sens, ale ja znam Oscara. Saint jest dla niego o wiele ważniejszy niż poznanie tożsamości dostawcy. Ma na jego punkcie obsesję, tak łatwo nie wypuści go z rąk.

– Saint jest dla niego cenniejszy. To się nie uda.

Najwyraźniej Pavel jest tego świadomy.

– Masz rację, ale najcenniejsze jest dla niego własne życie.

Unoszę brwi w niemym zapytaniu, nie rozumiem, co ma na myśli. Pavel spieszy z wyjaśnieniem:

– Ujawnisz, że wiesz o Astrze, i zagrozisz, iż powiesz jej o dostawcy. Astra zrobiłaby wszystko, żeby posiąść tę informację, i on o tym doskonale wie. Zaufaj mi, Oscar zgodzi się na te warunki.

Moim zdaniem stoi to pod dużym znakiem zapytania, ale kiedy Pavel odkrywa przede mną ostatni kawałek układanki, szybko zmieniam zdanie.

– Zażądasz spotkania z Astrą. Jeśli odmówi ci pomocy w tym zakresie, zagroź mu, że sama się tym zajmiesz i dopilnujesz, by Astra się dowiedziała, że nie chciał współpracować. Oscar boi się Astry i jej gniewu, więc koniec końców dojdzie do wniosku, że Saint nie jest wart tego całego zachodu. Jak wspomniałem, własne bezpieczeństwo jest dla niego ważniejsze.

– Czy wiesz, gdzie ukrywa się Astra? Jeśli to nie zadziała, czy mamy plan awaryjny? Jeśli Oscar nie uwolni Sainta, to moglibyśmy wykorzystać Astrę? Może ona go do tego zmusi.

Pavel wzdycha, najwyraźniej sfrustrowany.

– Domyślam się, gdzie ona jest, ale pewności nie mam. Więc nie możesz dać ciała. Musisz przekonać Oscara, że znasz miejsce jej pobytu.

Innymi słowy, nie mamy wyboru. Trzeba zmusić Oscara, żeby uwolnił Sainta. Jeśli wiedzielibyśmy, gdzie jest Astra, moglibyśmy uderzyć prosto do niej, a ona przemówiłaby Oscarowi do rozumu, żeby oddał Sainta za informację, którą mamy.

Alek uznaje, że nadszedł czas, by się wtrącić, jeszcze niedawno rządził nami wszystkimi, więc nie lubi być pomijany.

– To nie wypali bez mojej pomocy, czyżbyście o tym zapomnieli?

W oczach Pavla dostrzegam morderczy błysk, kiedy na niego spogląda.

Alek podchodzi do nas, z przyjemnością obserwując zdenerwowanie Pavla.

– Mój kontakt nic nie powie. Niezależnie od okoliczności, po tym wszystkim, co się stało, nie będzie chciał mieć nic wspólnego z Astrą i Oscarem. Jednak jeślibym z nim porozmawiał…

Alek urywa.

Pavel powoli się odwraca.

– Naprawdę uważasz, że oddałbym go w ręce kolejnego potwora?

Alek jest zaskoczony, najwyraźniej Pavel dokładnie sobie wszystko przemyślał.

– Nie ma takiej możliwości. To się musi teraz skończyć.

– A jak niby macie zamiar tego dokonać? Astra nie jest głupia. Jeśli pójdziecie do niej z niczym, zapłacicie za to.

– A kto mówi o przychodzeniu z pustymi rękami? – pyta zaczepnie Pavel. – Na szczęście trzymałeś mnie w cieniu, więc nikt nie wie, kim jestem. Mogę być kimkolwiek. I właśnie taki mam plan.

Zoey wpatruje się w Pavla z czystym podziwem, a ja otwieram usta, kiedy dociera do mnie, co dokładnie ma na myśli.

– Dostanę się do środka, udając dostawcę. Nie potrzebuję niczego więcej. Muszę tylko i wyłącznie znaleźć się w środku. Kiedy już tam będę, sam się wszystkim zajmę.

Widzę małe, malusieńkie światełko w tunelu, ponieważ to ma szansę się udać. Jeśli się włamiemy do domu Oscara, zginiemy, ale jeśli zostaniemy tam zaproszeni – nasze szanse rosną.

– Willow, musisz mieć świadomość, że kiedy znajdziesz się wewnątrz, Oscar nie pozwoli ci wyjść. Dopilnuje, żebyś zapłaciła za swoje grzechy.

– Rozumiem – mówię z przekonaniem. – Chętnie podejmę ryzyko.

– Nie, absolutnie nie! – wykrzykuje Alex, a policzki mu płoną. – Nie pozwolę na to!

– Nie pozwolisz na to? – upewniam się, z niedowierzaniem potrząsając głową. – To moja decyzja. Nie twoja.

– To samobójstwo! – nie ustępuje, mierzwiąc włosy jeszcze bardziej, przesuwa po nich palcami.

Nadal nie rozumiem, dlaczego tak mu zależy na moim bezpieczeństwie. Myślałam, że będzie zadowolony, gdyż on sam nie musi podejmować ryzyka, ale kiedy Zoey uśmiecha się złośliwie, już wiem, jak bardzo się myliłam.

– Nic się nie martw, kotku! Jeśli to nie wypali, przechodzimy do planu B.

Alek szybko się uspokaja.

– Plan B?

Zoey przytakuje, zaciskając rubinowe usta.

– Oddamy im ciebie, za czym zresztą głosowałam.

Ten plan wydaje się o wiele prostszy niż skomplikowana intryga, w której tak wiele rzeczy może nie pójść zgodnie z założeniami, ale Alek nie weźmie w nim udziału z własnej woli. Raczej zdradziłby nas wszystkich, żeby ocalić tyłek, co nie byłoby trudne, bo przecież Astra i Oscar byli kiedyś jego przyjaciółmi. Nie mam wątpliwości, że zdołałby odzyskać ich przyjaźń.

Jednak na razie nie mamy nic lepszego.

– Wiem, że plan nie jest doskonały, ale to najlepsze wyjście.

Alek prycha szyderczo na Pavla, krzyżując ramiona na piersi.

– Plan wypali – zapewniam Pavla, nie zwracając uwagi na Aleka. – Dopilnuję tego.

Naprawdę mam taki zamiar.

Pavel ma rację; po tym, co się wydarzyło w domu Aleka, wślizgnięcie się do twierdzy Oscara jest przedsięwzięciem prawie niemożliwym. Najlepszym sposobem, żeby przeniknąć do jego imperium i zaatakować znienacka, jest stanąć u jego drzwi i zapukać – rozwiązanie niczym koń trojański.

– Oscar nie będzie ułatwiał sprawy. Być może będziesz musiała robić rzeczy, które nie będą dla ciebie łatwe.

Najwyraźniej Pavel zdaje sobie sprawę, jakim pokręconym skurwielem jest Oscar.

Jednak ja stoję z uniesioną głową i odpowiadam bez wahania:

– Nie może mnie spotkać nic gorszego niż bycie sprzedaną rosyjskiemu baronowi narkotykowemu przez własnego męża.

Pavel krótko kiwa głową na znak, że wszyscy doskonale rozumieją, o co mi chodzi.

Tylko Alek odwraca wzrok, jakbym sprawiła mu przykrość tą uwagą. Czuję lekkie ukłucie w sercu, bo, faktycznie, powiedziałam to, żeby go zranić. Jednak nie wolno mi zapominać, że on jest złym facetem i że to przez niego się tutaj znalazłam. Niezależnie od obecnych okoliczności.

– Kiedy zaczynamy? – Tracimy cenny czas.

– Za dwa dni – odpowiada Pavel. Otwieram usta, gotowa natychmiast zaprotestować, że to o dwa dni za długo. – Musimy cię przygotować, wytłumaczyć ci, co masz mówić. Twoja opowieść musi zabrzmieć wiarygodnie. Jeśli Oscar wyczuje choćby cień oszustwa, plan przepadnie.

Zupełnie mi się nie podoba, że musimy czekać, ale on znowu ma rację. Jeśli teraz stanęłabym pod drzwiami Oscara, targałyby mną emocje, a nie mogę sobie pozwolić, by emocje wzięły górę. Saint na mnie liczy, najmniejszy błąd nie wchodzi w grę.

– No dobrze.

Pavel czuje, że perspektywa czekania wcale mnie nie zachwyca, ale mam zamiar stać się przekonującą kłamczuchą, zanim stąd wyruszę. Do tego stopnia, że sama będę wierzyć w swoje kłamstwa.

– Świetnie. Powiesz, że nie masz pojęcia, gdzie jest Alek. Kiedy doszło do eksplozji, zemdlałaś, a gdy się wybudziłaś, byłaś pod opieką Sary. Z tego, co wiesz, Alek nie żyje.

Jak na zawołanie w drzwiach pojawia się Sara. Naprawdę zrobiła dla mnie bardzo dużo, szczerze mówiąc, nigdy nie będę w stanie jej się za to odwdzięczyć.

– Chcę coś wyjaśnić – zaczyna cichutko, nerwowo kręcąc młynek palcami. – Saint nie zamierzał pozwolić, żeby coś mi się stało. Poprosił, żebym mu zaufała, a ja to zrobiłam. Miałam zająć twoje miejsce tylko na chwilę, ale obiecał, że jeśli coś pójdzie nie tak, natychmiast mnie stamtąd zabierze.

W ślad za nią pojawia się Max, który natychmiast potwierdza jej słowa.

– To prawda. Saint poprosił mnie, żebym zadbał o jej bezpieczeństwo. O bezpieczeństwo was obu – dodaje, żeby przypomnieć Alekowi, że wszyscy, którym ufał, obrócili się przeciwko niemu.

To musi boleć!

Jednak Alek nie okazuje po sobie żadnych emocji – w końcu to właśnie w ten sposób znalazł się w tej godnej pożałowania sytuacji.

Pavel nie bawi się w sentymenty, szybko przechodzi do dalszego omawiania planów.

– Oscar nie będzie chciał ci uwierzyć, bo widział, jak wychodzisz z Alekiem. Musisz zaskarbić sobie jego zaufanie. Jednak cokolwiek by się stało, nie wolno ci zdradzić, że on żyje.

Alek blednie.

– Dlaczego? – pytam, ponieważ chcę poznać wszystkie szczegóły i ich możliwy wpływ na wynik naszych poczynań.

Pavel bierze głęboki wdech.

– Ponieważ jest naszym asem w rękawie.

– Nigdy ci nie pomogę – wypluwa z siebie Alek, podnosząc dumnie podbródek. – Jesteś zdrajcą. Wszyscy jesteście. – Włączając w to mnie.

Ostre słowa Aleka nie robią na Pavle najmniejszego wrażenia.

– Niech i tak będzie. Nie musisz być przytomny, kiedy cię rzucę wilkom na pożarcie. Nie rozkazujesz mi już. Nic ci, kurwa, nie jestem winien.

Między mężczyznami wybucha ostra wymiana zdań, z każdym słowem jej temperatura rośnie. To się nie skończy dobrze.

– Wystarczy! – krzyczę i wyrzucam przed siebie ramiona, żeby przypadkiem się nie pozabijali. – Możecie skakać sobie do gardeł później. Teraz musimy się skupić na tym, co jest ważne, czyli na uwolnieniu Sainta.

– Nareszcie się co do czegoś zgadzamy – zauważa Zoey, uważnie oglądając swoje krótkie paznokcie, najwyraźniej znudzona tym nagłym wybuchem testosteronu.

Pierwszy ustępuje Alek, co całkowicie mnie zaskakuje. Jednak nie wolno pomylić jego chwilowej kapitulacji ze słabością. On po prostu woli poczekać na lepszy moment.

– Wynoście się. Wszyscy.

Bez wątpienia dotyczy to również mnie.

– Z przyjemnością – odpowiada Pavel, przesuwając ręką po wygolonej głowie. – Możesz się schować pod habitem matki przełożonej, podczas gdy my posprzątamy bałagan, którego narobiłeś.

Zoey chichocze, Sarze również drgają wargi. Nie ma co, czasy się zmieniły!

Gdzieś w głębi serca – w zakamarku, o którym najchętniej bym zapomniała – jest mi żal Aleka. To wielki szok dla nas wszystkich. Wszyscy jesteśmy pogrążeni w rozpaczy. Może powody naszej rozpaczy są inne, ale każde z nas coś straciło. Alek z łowcy stał się zwierzyną, teraz czuje się tak jak wcześniej ja – uwięziony.

Nie wiem, jakie ma plany, nie rozmawialiśmy o tym, jaki będzie jego kolejny krok. Nigdy nie wierzyłam, że będziemy towarzyszami broni, ale jak dotąd to on był moim jedynym sprzymierzeńcem. Moją jedyną szansą na bezpieczne opuszczenie tego kraju.

Teraz pojawiła się możliwość alternatywnej ucieczki. Zupełnie bez jego pomocy.

Przełykam ślinę, żeby pozbyć się guli, która nagle utknęła mi w gardle, i szybko znajduję pretekst, żeby odejść:

– Muszę się spakować.

Nie czekam na odpowiedź i mijam Aleka, który wyczuwa, że coś jest nie tak. Kiedy jest ci dane dzielić z drugą osobą tak drastyczne przeżycia, chcąc nie chcąc, jesteś w stanie zajrzeć w głąb duszy tej osoby. Nie wiem jak i dlaczego – wiem tylko, że wcale mi się to nie podoba.

Nie mogę się doczekać, kiedy opuszczę to miejsce.

Prawie się potykam o własne stopy, kiedy pędzę jak szalona korytarzem. Gdy docieram do swojego pokoju, zatrzaskuję drzwi i opieram się o nie, próbując złapać oddech. Czekam, aż ręce przestaną mi drżeć, po czym podchodzę do komody i wyjmuję swoje rzeczy.

Choć mój dobytek jest tak skromny, że z łatwością mieści się w plecaku, wątpię, czy Oscar pozwoli mi zatrzymać nawet to. Będzie mnie poniżał, ukarze mnie za to, co zrobiłam, najprawdopodobniej będę mogła zapomnieć o luksusie, jakim jest noszenie ubrań.

Składam właśnie sweter, kiedy drzwi się otwierają, a pokój wypełnia się sosnowym zapachem wody kolońskiej, co sugeruje, że za moimi plecami stoi Alek.

– Nie rób tego, proszę.

Ręce znowu zaczynają mi się trząść. Chwytam mocniej tkaninę, żeby powstrzymać drżenie.

– Muszę. Nie zostawię tam Sainta.

Odkąd uciekliśmy z jego płonącej twierdzy, był to między nami temat tabu. Alek ani razu nie wspomniał o Saincie, nie przyjął również do wiadomości jego uczuć względem mnie. Nie mówił też nigdy o tym, dlaczego Saint pozwolił mu przeżyć.

„Potrzebuję kogoś, kto… kocha cię… tak samo jak ja”.

To właśnie powiedział Saint.

Przyznał, że Alek kocha mnie tak samo jak on, ale to jakiś absurd. Na samą myśl o tym nieprzyjemnie ściska mi się żołądek. Inna sprawa, że Saint nie zostawiłby mnie w rękach Aleka, jeśli miałby wobec niego chociaż cień wątpliwości. Tego jestem pewna.

Wierzy, że Alek mnie kocha…

– Wiem o tym, ale to czyste szaleństwo – mówi Alek, wytrącając mnie z zadumy. – Wymyślimy coś innego. Wydostanę go stamtąd.

Błyskawicznie się odwracam i natychmiast przypieram go do ściany.

– Dlaczego? Dlaczego się w ogóle tym przejmujesz? Przecież to nie twoja sprawa. Co więcej, możesz na tym nawet zyskać. Ja się poddam Oscarowi, wmówię mu, że nie żyjesz, a ty wymkniesz się i wyjedziesz do jakiegoś miejsca, gdzie nikt cię nie zna. Będziesz mógł zacząć wszystko od nowa.

Alek gwałtownie nabiera tchu.

– Nie ucieknę jak tchórz. A już na pewno nie podam cię Oscarowi na tacy!

– Dlaczego nie? – krzyczę, bo nic z tego nie rozumiem. Nic mi nie jest winny. Nigdy nie był. To dla niego szansa, żeby pozbyć się mnie raz na zawsze.

– Złożyłem Saintowi obietnicę – odpowiada, ale ja wiem, że to tylko wymówka.

– Złożyłeś tę obietnicę, bo wierzyłeś, że Saint zginie, żeby mnie uratować – upieram się przy swoim. – Ale on żyje, dlatego nic mu nie jesteś winien. Dotrzymałeś słowa, zapewniając mi tutaj bezpieczne schronienie, a ja jestem ci za to wdzięczna. Lecz teraz, kiedy wiem, że Saint żyje, mam zamiar do niego wrócić. Nie powstrzymasz mnie.

Alek splata ręce na karku i podnosi twarz ku sufitowi. Najwyraźniej potrzebuje chwili.

– Nie zrobiłem tego dla niego. Zrobiłem to… dla ciebie.

Mówi to ledwo szeptem, ale ja go słyszę, głośno i wyraźnie.

Kiedy wreszcie spogląda mi w oczy, szczerość jego spojrzenia całkowicie wytrąca mnie z równowagi.

– Prawdziwym powodem, dla którego mi ciebie pożyczył, było… – Alek przerywa, żeby zwilżyć usta. – było to, że widział… jakie uczucia wobec ciebie żywię.

Szybko mu przerywam, bo cokolwiek ma do powiedzenia, ja nie chcę tego słyszeć.

– Wystarczy! – Zdecydowanym gestem wyciągam w jego stronę otwartą dłoń. – Nie chcę tego słuchać.

Twarz kurczy mu się w grymasie bólu, moje słowa go zraniły. Kiedy z jego ust padło słowo „uczucia”, poczułam się dziwnie rozbita, a nie mogę sobie teraz pozwolić na rozproszenie uwagi. Jedyne, co się liczy, to uwolnienie Sainta z rąk Oscara.

Alek stanowczo kiwa głową, nagle wygląda, jakby był wdzięczny, że nie pozwoliłam mu skończyć.

– Popełniasz wielki błąd. Oskar przejrzy twoje kłamstwa.

– Być może, ale to mój błąd – odpowiadam, odwracając się, żeby nie zobaczył, jak dolna warga mi drży.

– Jak możesz jej ufać? Po tym wszystkim, co zrobiła?

Nie musi precyzować, o kogo mu chodzi. I ma rację. Jednak moja odpowiedź jeszcze utwierdza mnie w decyzji.

– Tobie też zaufałam, prawda?

Cisza.

Ale jakże nabrzmiała w znaczenia…

– Świetnie. Nie mogę cię zatrzymać. Jednak bądź świadoma, że jeśli opuścisz to miejsce, nie ruszę za tobą, żeby cię ratować. Będziesz zdana sama na siebie. – Z każdego jego słowa bije gorycz, jakby czuł się zraniony, że wybrałam Sainta, a nie jego. Tak jakby to w ogóle był jakiś wybór.

Saint zawsze wygrywa.

– Czyli wszystko po staremu – odpowiadam, składając T-shirty, bo potrzebuję czymś zająć trzęsące się ręce. – Zawsze byłam zdana tylko na siebie.

W odpowiedzi słyszę jedynie ciężkie westchnienie, co oznacza, że rozmowa dobiegła końca. Alek może mnie nienawidzić z całego serca, ale ja nie zmienię zdania.

Wtedy on mówi coś, co sprawia, że zaczynam żałować, iż nie liczyłam się bardziej ze słowami.

– Jeśli naprawdę tak myślisz, to znaczy, że cię zawiodłem, дорогая. Życzę ci wszystkiego dobrego.

Z tymi słowy człowiek, który mnie uwięził i na zawsze zmienił moje życie, odwraca się i opuszcza mój świat.

Właśnie tego pragnęłam.

Więc dlaczego czuję się tak bardzo winna…?

Rozdział 3

Dzień 94

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Od autorki
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Epilog

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Forever My Saint

(All The Pretty Things Trilogy, Volume Three)

Redaktorki prowadzące: Ewelina Kapelewska, Ewa Pustelnik

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Marta Pustuła

Korekta: Beata Wójcik

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcie na okładce: © Gosia_Sz / Shutterstock.com

Copyright © 2020. FOREVER MY SAINT by Monica James

Copyright © 2021 for the Polish edition

by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Gabriela Iwasyk, 2021

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2021

ISBN 978-83-67014-03-8

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek