Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Po wybuchu pierwszej wojny światowej Turcja dołączyła do bloku Państw Centralnych, któremu przewodziły Niemcy. Rząd brytyjski (a konkretnie Pierwszy Lord Admiralicji Winston Churchill) opracował plan zmuszenia Turcji do kapitulacji i uzyskania dostępu do Morza Czarnego poprzez cieśniny Bosfor i Dardanele. Jednak rajdy alianckiej floty na Dardanele zakończyły się fiaskiem. W Londynie uznano, że trzeba wysadzić desant na półwyspie Gallipoli, aby pokonać Turków na lądzie. Inwazja nastąpiła 25 kwietnia 1915 roku. W obliczu twardej obrony tureckiej operacja (w której wzięły udział wojska brytyjskie, australijskie, nowozelandzkie i francuskie) przerodziła się w krwawe walki pozycyjne toczone w palącym słońcu. Ostatecznie oddziały alianckie wycofały się z Gallipoli na początku stycznia 1916 roku. Paweł Korzeniowski, historyk wojskowości z Uniwersytetu Rzeszowskiego, barwnie ukazuje przebieg bitwy, a także jej tło polityczne i konsekwencje.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 516
Wstęp
Na początku 1915 roku dwa walczące bloki znalazły się w strategicznym impasie. Półroczne zmagania pochłonęły setki tysięcy ludzi. Pomimo tak ogromnych ofiar żadna ze stron nie osiągnęła decydującego zwycięstwa i niewiele wskazywało na to, by w najbliższym czasie komukolwiek miało się to udać. W tych tytanicznych zmaganiach wojska Albionu odegrały niewielką rolę. W porównaniu do masowych armii wystawionych przez Francję czy Niemcy brytyjski kontyngent wysłany na kontynent był niezwykle skromny. Choć już w sierpniu 1914 roku na Wyspach Brytyjskich przystąpiono do szeroko zakrojonego planu rozbudowy armii, to musiały upłynąć długie miesiące, jeśli nie lata, by odczuć wymierne efekty tych działań.
Już wówczas jednak w gotowości pozostawała Royal Navy, najsilniejsza marynarka wojenna świata. To potężne narzędzie wojny, jak dotąd, nie miało żadnego realnego wpływu na przebieg zmagań w Europie. Panowanie na morzach i ocenach dawało jednak wyspiarzom ogromny atut w postaci nieograniczonej swobody strategicznej. Winston Churchill, stojący na czele Admiralicji, zamierzał z tego skorzystać. Ponieważ nie był w stanie uderzyć bezpośrednio w Niemcy, znalazł zastępczy cel w postaci Imperium Osmańskiego.
Państwo sułtana na początku XX wieku chyliło się ku upadkowi. Niedawna klęska w starciu z koalicją bałkańską pozbawiła je niemal wszystkich europejskich posiadłości. Wydawało się, że wyeliminowanie z wojny najsłabszego członka wrogiej koalicji nie będzie stanowić dużego problemu. Churchill sądził, że wystarczy, aby okręty sforsowały Dardanele i pojawiły się u wrót Konstantynopola. Ich zjawienie się u wrót pałacu sułtańskiego miał skłonić Mehmeda V do kapitulacji.
Tak się jednak nie stało. Próby wyeliminowania fortów strzegących cieśniny podejmowane od lutego 1915 roku nie przynosiły spodziewanych efektów, a działania mające na celu sforsowanie cieśniny zakończyły się utratą 3 okrętów liniowych. Przerwanie operacji oznaczało przyznanie się do upokarzającej porażki. Zdecydowano zatem, że skoro marynarka nie była w stanie pokonać osmańskiej obrony, zrobi to za nią armia, opanowując półwysep Gallipoli. Przeprowadzona w kwietniu operacja inwazyjna dała początek wielomiesięcznym krwawym zmaganiom, które nie ustępowały w niczym dramatowi rozgrywającemu się w tym czasie we Francji. Oddane do rąk Czytelnika opracowanie przybliża te mało znane w Polsce wydarzenia1.
Niniejsze opracowanie zostało oparte na szerokiej bazie źródłowej. Podstawową rolę odegrały tu materiały zgromadzone w brytyjskich archiwach – The National Archives, Imperial War Museum oraz Liddell Hart Centre for Military Archives w King’s College, a także w Australian War Memorial w Canberze oraz Service Historique de la Défence w Vincennes pod Paryżem. Ich uzupełnienie stanowią oficjalne opracowania kampanii oraz literatura przedmiotu. W wypadku tej ostatniej liczba prac jest tak ogromna, że cytowane są jedynie wybrane, najważniejsze pozycje.
Kampania dardanelska to niemal wyłącznie brytyjskie przedsięwzięcie i, jak się miało okazać, brytyjska klęska. Z tego powodu narrację prowadziłem przede wszystkim z brytyjskiego punktu widzenia2. Mimo przyjęcia takiej koncepcji starałem się przedstawić możliwie pełny i przekrojowy obraz wydarzeń oraz osadzić je w jak najszerszym kontekście polityczno-wojskowym.
W trakcie lektury Czytelnik z pewnością zauważy, że początkowo działania bojowe przedstawiałem dość szczegółowo, z czasem zaś poziom opisu stawał się coraz bardziej ogólny. Wynika to z dwóch zasadniczych przesłanek. Lądowanie oraz pierwsze walki były newralgiczymi punktami całej kampanii. Stąd wnikliwsza analiza tych działań. Po drugie, w kampanię początkowo obie strony zaangażowały stosunkowo niewielkie siły. Pozwala to opisywać walki, schodząc do poziomu batalionu. Z czasem, gdy na półwysep trafiały kolejne dywizje, utrzymanie tego poziomu narracji stało się technicznie niemożliwe. Prowadziłoby to do nadmiernej szczegółowości oraz niepotrzebnie zaciemniałoby ogólny obraz wydarzeń.
Spore wyzwanie stanowiło przyjęcie jednolitych, a jedno-cześnie praktycznych zasad pisowni jednostek wojskowych i ich skrótów. Każdy brytyjski pułk (regiment) miał indywidualną nazwę własną, zazwyczaj bardzo długą, która wraz z numerem oznaczała konkretny batalion. Dla ułatwienia zapisu oraz łatwiejszego odbioru tekstu stosuję skróty pochodzące od oryginalnych zapisów, np. 1. batalion King’s Own Scottish Borderers – 1. KOSB; 1. batalion Royal Sussex Regiment – 1. RSR; 2./4. batalion London Regiment – 2./4. LR, 1./6. batalion Gurkha Rifles – 1./6. GR itd.3. Bataliony Australijskich Sił Imperialnych (Australian Imperial Force) miały numerację ciągłą, dlatego zapisuję je jako „1. AIF”, „2. AIF” itd.4.
Sytuacja komplikuje się w wypadku związków taktycznych i operacyjnych. Gdy posiadały one nazwy własne, stosowałem skróty pochodzące od ich pierwotnego brzmienia, stąd: Mediterranean Expeditionary Force – MEF; Australian & New Zealand Army Corps – ANZAC, Corps Expéditionnaire d’Orient – CEO, Royal Naval Division – RND itd. Natomiast w przypadku nazw typowych dla nomenklatury wojskowej używałem zapisów powszechnie występujących w literaturze polskiej, np. Korpus Armijny – KA; Dywizja Piechoty – DP, Brygada Piechoty – BP itd.5.
Zdaję sobie sprawę, że powyższe rozwiązanie nie jest idealne i może sprawiać nieco trudności. Moje doświadczenia wskazują jednak, że jest ono najbardziej praktyczne w odniesieniu do tej publikacji. Aby ułatwić Czytelnikowi poruszanie się po tej skomplikowanej materii, na początku książki umieściłem wykaz skrótów i skrótowców.
Sposób zapisu nazw geograficznych stanowił dla mnie ogromny dylemat. Na ogół starałem się stosować nazwy obowiązujące w analizowanym okresie, podając w nawiasach współczesne odpowiedniki, np. Maidos (dziś tur. Eceabat), Smyrna (dziś tur. Izmir), Lemnos (dziś gr. Limnos), Adrianopol (dziś tur. Edirne). W przypadku najważniejszych punktów geograficznych na półwyspie Gallipoli starałem się jednak stosować oryginalne zapisy. Dlatego np. zamiast powszechnie spotykanego w anglosaskiej historiografii Achi Baba w tekście występuje poprawna wersja Alçı Tepe, Sarı Bayır to Sari Bair, a Krithia to Kirte6.
Sporo miejsc lub punktów początkowo było bezimiennych. Dopiero w trakcie walk żołnierze nadali im nazwy. Inne na stałe wpisały się w tradycje związane z kampanią. Ponieważ niniejsza publikacja jest pisana z brytyjskiej perspektywy, w ich przypadku zdecydowałem się stosować angielskie wersje, np. Scrubby Knoll zamiast Kemalyeri czy też Scimitar Hill, zamiast Yusufçuk Tepe.
Na początku książki znajduje się słowniczek, w którym podano obie wersje nazw geograficznych. Mimo podjętych starań zdaję sobie sprawę, że mogłem popełnić błędy w zapisie. Mam jednak nadzieję, że nawet jeśli tak się stało, mimo wszystko nie wpłyną one na odbiór tekstu przez Czytelników.
W tym miejscu chcę zaznaczyć, że w tekście konsekwentnie stosuję określenie: „wojska osmańskie”, zamiast popularnej w Polsce nazwy: „wojska tureckie”. Pamiętać należy, że o Turcji możemy mówić dopiero po ustanowieniu republiki na początku lat 20. XX wieku. Wcześniej zaś mamy do czynienia z wieloetnicznym i wieloreligijnym państwem osmańskim.
Na końcu chciałbym podziękować wszystkim tym, dzięki którym powstanie niniejszej pracy okazało się możliwe: władzom mojej Alma Mater, na których wsparcie, nie tylko duchowe, mogłem zawsze liczyć; kolegom, których wskazówki i rady pozwoliły mi rozwiązać wiele dylematów, z jakimi musiałem się zmierzyć; pracownikom archiwów i placówek naukowych, ze strony których zawsze mogłem liczyć na pomoc i życzliwość. Największe podziękowania należą się jednak mojej rodzinie i najbliższym, którzy wspierali mnie żmudnej pracy badawczej, wykazując przy tym wiele cierpliwości i zrozumienia.
ROZDZIAŁ I GENEZA
Na początku XX wieku Imperium Osmańskie stanowiło cień swojej dawnej potęgi. W połowie XIX wieku, w epoce tzw. Tanzimatu (1839–1876), próbowano przeprowadzić reformy, modernizując państwo oraz jego system polityczny. Ukoronowanie tego procesu stanowiło wprowadzenie w 1876 roku konstytucji. Sułtan Abdülhamid II jednak niemal natychmiast zawiesił jej funkcjonowanie. Przez kolejne trzy dekady rządził samodzielnie, opierając się na konserwatywnych doradcach oraz dostojnikach muzułmańskich. Okres ten to nie tylko stagnacja, ale niekiedy wręcz regres w życiu politycznym, ekonomicznym oraz społecznym.
Pogłębiający się kryzys państwa i jego słabnąca pozycja międzynarodowa spowodowały, że coraz większa część elit osmańskich opowiadała się za koniecznością gruntownych reform. Zwolennicy modernizacji, skupieni wokół powstałego 1899 roku Komitetu Jedności i Postępu, opowiadali się za zniesieniem monarchii absolutnej oraz przywróceniem konstytucji z 1876 roku. Jednocześnie odwoływali się do tureckiego dziedzictwa kulturowego, dlatego powszechnie nazywano ich młodo-turkami 7.
Sympatykami idei głoszonych przez Komitet Jedności i Postępu było wielu młodszych oficerów. W 1908 roku w oddziałach rozlokowanych w Tracji i Macedonii doszło do rozruchów. Wojska wysłane w celu stłumienia niepokojów przyłączyły się do buntowników. Sułtan, postawiony pod ścianą, po 30 latach przywrócił konstytucję. Wywołało to powszechną falę entuzjazmu, w tym także wśród chrześcijan, liczących na poprawę swojej pozycji politycznej w państwie. Początkowa euforia nie trwała długo. W kwietniu 1909 roku w stolicy doszło do buntu żołnierzy, do których szybko przyłączyli się słuchacze szkół religijnych i ulemowie. Natomiast po stronie reformatorów opowiedziały się wojska w garnizonach europejskich. Utworzono z nich tzw. Armię Czynu (Hareket Ordusu), na czele której stanął gen. Mahmud Şevket. Choć nie należał do bezkrytycznych zwolenników Komitetu Jedności i Postępu, to uważał wystąpienia w stolicy za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Już 24 kwietnia wojska Şevketa, nie napotykając większego oporu, wkroczyły do stolicy. Przywódców rebelii stracono, zaś sułtana Abdülhamida II zmuszono do abdykacji. Jego miejsce zajął Mehmed V, będący faktycznie marionetką w rękach przywódców komitetu. Wkrótce znowelizowano konstytucję, pozbawiając monarchę realnej władzy i ograniczając jego rolę do pełnienia funkcji reprezentacyjnych oraz religijnych8.
Dysponując pełnią władzy w stolicy, Komitet Jedności i Postępu zaczął rozszerzać swoje wpływy na prowincję, próbując wprowadzać zapowiadane reformy. Okazało się to znacznie trudniejsze, niż to sobie początkowo wyobrażano. Tymczasem sytuacja międzynarodowa imperium ulegała dalszemu pogorszeniu. Chaos wywołany rewolucją wykorzystali sąsiedzi. 5 października 1908 roku Bułgaria, dotąd formalnie uznająca zwierzchnictwo sułtana, ogłosiła pełną niepodległość. Dzień później Austro-Węgry zaanektowały okupowaną Bośnię i Hercegowinę9, wkrótce zaś autonomiczna Republika Krety zadeklarowała przyłączenie do Grecji.
Nie był to koniec niepowodzeń. W nocy z 26 na 27 września 1911 roku Włochy wystosowały ultimatum, domagając się przekazania Trypolitanii i Cyrenajki. Gdy odrzucono ich żądania, wypowiedziały imperium wojnę, dokonując inwazji na obie prowincje. Rząd osmański długo nie chciał ugiąć się przed włoskimi żądaniami. Dopiero zajęcie przez Włochów wysp Dodekanezu zmusiło Osmanów do zgody na oddanie Libii10.
Powyższe porażki bledną jednak w porównaniu do tragedii, jaka wkrótce rozegrała się na Bałkanach. Narody, które niedawno uwolniły się spod panowania sułtana, dążyły do wydarcia Osmanom ziem uznawanych za swoje. Były jednak zbyt słabe, by uczynić to samodzielnie, a wzajemna nieufność, często zaś otwarta wrogość, uniemożliwiały wspólne działanie. Dopiero w marcu 1912 roku, pokonując dotychczasowe animozje, podpisano sojusz serbsko-bułgarski, w maju natomiast bułgarsko-grecki. Do koalicji przyłączyła się także Czarnogóra. Ta ostatnia 8 października wypowiedziała wojnę Imperium Osmańskiemu, wkrótce zaś uczyniły to także: Serbia, Grecja oraz Bułgaria.
Armia osmańska nie była przygotowana do walki na kilku frontach, sojusznicy dysponowali przeszło dwukrotną przewagą liczebną, a flota grecka uniemożliwiła przysłanie posiłków z Azji. W rezultacie wojska sułtana poniosły wiele dotkliwych porażek, siły koalicji szybko opanowały niemal wszystkie posiadłości europejskie, a oddziały bułgarskie podeszły pod samą stolicę.
Porażki na froncie doprowadziły do zamachu stanu przeprowadzonego przez młodych działaczy Komitetu Jedności i Postępu. 23 stycznia 1913 roku grupa spiskowców, na czele której stali Mehmed Talât oraz İsmail Enver, wdarła się do siedziby rządu. W trakcie zajścia zastrzelono ministra wojny Nazıma Paszę, uwięziono pozostałych członków gabinetu, a wielkiego wezyra zmuszono do ustąpienia. Jego miejsce zajął znany nam już gen. Şevket, obejmując jednocześnie tekę ministra wojny11.
Zmiana władzy nie wpłynęła na przebieg działań wojennych. Próba kontrofensywy zakończyła się katastrofą, a pod koniec marca skapitulował Adrianopol (dziś tur. Edirne). Nie mając sił ani środków na kontynuowanie wojny, rząd Şevketa musiał się zgodzić na warunki podyktowane przez zwycięską koalicję. 30 maja podpisano w Londynie traktat pokojowy, w którym Imperium Osmańskie zrzekało się wszystkich obszarów w Europie z wyjątkiem stolicy oraz niewielkich skrawków Tracji Wschodniej12.
W zwycięskiej koalicji szybko doszło do tarć związanych z podziałem łupów. Bułgarzy, rozgoryczeni zbyt małymi nabytkami, w nocy z 29 na 30 czerwca 1913 roku uderzyli na Greków i Serbów. Nadzieje na szybkie zwycięstwo okazały się płonne, zaś po stronie zaatakowanych opowiedzieli się Rumuni. W Konstantynopolu młodzi oficerowie domagali się wykorzystania wojny między dotychczasowymi sojusznikami i odzyskania przynajmniej części straconych obszarów. Jednak wielki wezyr oraz jego otoczenie obawiali się kolejnej konfrontacji. Sytuację zmieniło tragiczne wydarzenie. 11 czerwca krewny zamordowanego w niedawnym przewrocie Nazıma Paszy w akcie zemsty zabił Şevketa Paszę. Dało to „jastrzębiom” z Komitetu Jedności i Postępu wygodny pretekst do rozprawienia się z opozycją oraz przejęcia pełni władzy. Nowym wielkim wezyrem został Said Hamil Pasza, choć faktyczną władzę sprawował triumwirat złożony z: Ahmeda Cemâla, Mehmeda Talâta oraz İsmaila Envera13.
Ten ostatni przejął tekę ministra wojny. Natychmiast po objęciu stanowiska wydał rozkaz uderzenia na wojska bułgarskie w Tracji. Bułgarzy zaangażowali wszystkie siły na pozostałych frontach, a granicy osmańskiej strzegło jedynie kilka tysięcy ludzi. Rozpoczęta 12 czerwca ofensywa nie napotkała większego oporu i już 23 czerwca atakujący wkroczyli do Adrianopola, wkrótce zaś osiągnięto dawną granicę bułgarską. Podpisany 29 września w Konstantynopolu traktat pokojowy oddawał ponownie Trację Wschodnią pod panowanie osmańskie14.
Odzyskanie Adrianopola nie może przysłonić faktu, że wojny bałkańskie przyniosły imperium katastrofalne skutki. Utracono niemalże wszystkie posiadłości europejskie, zamieszkane przez ok. 4 mln ludzi. Choć w porównaniu do europejskich standardów były one ubogie, to w odniesieniu do pozostałych prowincji należały do i tak najlepiej rozwiniętych, nie tylko zresztą gospodarczo, ale także kulturowo. Znajdowały się one pod panowaniem sułtanów od setek lat i traktowano je jako rdzenne ziemie osmańskie. To z nich wywodziła się duża część elit osmańskich, w tym wielu przywódców nowego reżimu.
Wojna przyniosła znaczne przeobrażenia społeczne. Utrata ziem zamieszkanych głownie przez chrześcijan spowodowała, że muzułmanie po raz pierwszy od czasów średniowiecza zyskali zdecydowaną przewagę nad innymi wyznaniami. Z kolei pod względem etnicznym ludność turecka zaczęła osiągać bezwzględną większość wśród mieszkańców państwa. Wreszcie niebagatelne znacznie miały zmiany polityczne w stolicy. Dotychczasowa pośrednia, zakulisowa kontrola władzy przez Komitet Jedności i Postępu została zamieniona na bezpośrednie, autorytarne rządy tej partii. Szczególnie silną pozycję zyskał Enver, który odzyskanie Adrianopola wykorzystał do wykreowania się na zbawcę ojczyzny.
Urodził się w 1881 roku w Konstantynopolu. W 1903 roku ukończył z wyróżnieniem Akademię Wojskową (Harp Akademisi). Niezwykle ambitny, już w 1906 roku otrzymał awans na generała-majora. Po rewolucji młodotureckiej został attaché wojskowym w Berlinie, gdzie zapoznał się ze strukturą i z organizacją armii niemieckiej. Wywarła ona na nim niezwykłe wrażenie. Od tego momentu dążył do przeniesienia niemieckich wzorców ustrojowych i wojskowych do Imperium Osmańskiego. Po włoskiej agresji opuścił Berlin i przez Egipt przedostał się do Libii, gdzie z powodzeniem mobilizował lokalne plemiona do walki z najeźdźcą. Gdy wybuchła pierwsza wojna bałkańska, wrócił do stolicy, walnie przyczyniając się do przejęcia władzy przez Komitet Jedności i Postępu i stając się jedną z kluczowych postaci nowego reżimu. Jego pozycję dodatkowo wzmocniło małżeństwo z księżniczką Emine Naciye Sułtan, wnuczką Abdülmecida I.
Enver należał do zagorzałych zwolenników panturanizmu, idei głoszącej zjednoczenie w ramach jednego państwa wszystkich ludów tureckich, tzn.: Azerów, Kazachów, Turkmenów, Tadżyków itd. Aby osiągnąć ten cel, należało pokonać Rosję, panującą nad większością ziem zamieszkanych przez narody tureckie. Oczywiście osłabione państwo nie mogło tego dokonać samodzielnie i potrzebowało potężnego sojusznika. Zdaniem Envera Niemcy doskonale nadawały się do odegrania tej roli.
Poglądy Envera, choć może nie w aż tak skrajnej formie, popierała większość działaczy Komitet Jedności i Postępu. Gdy kilka lat wcześniej przejmowali władzę w państwie, liczyli na realizacją utopijnej idei, mając nadzieję, że po zrównaniu w prawach wszystkich poddanych sułtana uda się stworzyć z nich lojalnych obywateli, bez względu na przynależność etniczną czy religijną. Rzeczywistość szybko zweryfikowała te poglądy. Rozbudzone nacjonalizmy rozsadzały imperium od wewnątrz, a wojny bałkańskie pokazały, że mieszkańcy poszczególnych prowincji tylko szukali okazji, by uzyskać niezależność. Zresztą te procesy następowały nie tylko na Bałkanach, ale także wśród Ormian czy Arabów. Działacze Komitetu Jedności i Postępu szybko się przekonali, że próby stworzenia wieloetnicznego i wieloreligijnego społeczeństwa osmańskiego nie miały szans powodzenia. Zamiast tego zamierzali oprzeć się na budzącej się w tym czasie tureckiej świadomości narodowej, z islamem jako dominującą religią.
Na arenie międzynarodowej najpoważniejsze wyzwanie stanowiła chęć wyjścia z politycznie izolacji, szczególnie widoczna podczas obrad kongresu londyńskiego. Osmańskich dyplomatów nie dopuszczono do negocjacji, jedynie oznajmiono im podjęte decyzje. Przyłączenie się do jednego z wielkich bloków militarnych miało pozwolić odzyskać podmiotowość na arenie międzynarodowej. Pozostawało pytanie, po której stronie się opowiedzieć15.
Zabójstwo austro-węgierskiego następcy tronu dało dyplomacji osmańskiej okazję do szukania potencjalnych partnerów. Przede wszystkim zwrócono się do Paryża. Nad Sekwaną osmańskich dyplomatów przyjęto chłodno. Francuzi nie zamierzali narażać sojuszu z Rosją, traktującą państwo sułtana jako rywala.
Większe nadzieje wiązano z Londynem. Od kwietnia 1909 roku w Konstantynopolu działała misja morska, pomagająca w modernizacji floty. Brytyjscy oficerowie przygotowywali projekty reform w zakresie szkolenia, organizacji, zwłaszcza zakupu nowoczesnych jednostek. Współpraca układała się niezbyt dobrze, a lekceważące podejście oficerów Royal Navy do swoich partnerów powodowało częste konflikty. W rezultacie już w styczniu 1910 roku zrezygnował z pełnionej funkcji wiceadm. Douglas Gamble, szef misji. Nie lepiej współpraca układała się jego następcy, kontradm. Hugh Williamsowi. Objął stanowisko w maju 1910 roku, a już w lutym 1911 roku podał się do dymisji. Przez ponad rok stanowisko pozostawało nieobsadzone i dopiero w czerwcu 1912 roku kolejnym szefem został wiceadm. Arthur Limpus. W przeciwieństwie do swoich poprzedników traktował on swoich formalnych zwierzchników jak partnerów, nie okazując wobec nich niechęci czy lekceważenia. Zapewne dlatego pełnił swoją funkcję znacznie dłużej i dopiero wybuch wojny zakończył jego kontrakt16.
Brytyjscy oficerowie przyczynili się do znacznego podniesienia poziomu wyszkolenia osmańskich marynarzy. Nigdy nie zapominali jednak, czyje interesy reprezentowali. Stąd naciski, by nowe okręty zamawiać w stoczniach brytyjskich. Nie zawsze udawało im się to osiągnąć. W 1910 roku Ministerstwo Marynarki kupiło dwa stare okręty od Niemiec, a wkrótce zamówiło w tym kraju cztery nowe niszczyciele. Niemniej jednak najważniejszy kontrakt, na nowoczesny okręt liniowy, otrzymała stocznia Vickersa. Wkrótce dołączyła do niego kolejna jednostka, tym razem budowana przez Armstronga17. Świadczy to o sile lobby brytyjskiego w Konstantynopolu. Pokazuje jednocześnie, że nad Bosforem nie traktowano Wıelkiej Brytanii jako potencjalnego przeciwnika, a stronnictwo proniemieckie z Enverem na czele nie uzyskało jeszcze decydującego wpływu na politykę zagraniczną.
Potężne drednoty miały pozwolić na zdobycie przewagi nad flotami rywali, w tym przede wszystkim grecką. Zakup dwóch bardzo nowoczesnych okrętów przekraczał jednak możliwości zrujnowanego budżetu. Niezbędne środki pochodziły z dobrowolnych składek zbieranych przez Osmańskie Stowarzyszenie Marynarki Wojennej. W połowie 1914 roku oba okręty zostały już zwodowane i przechodziły ostatnie testy lub dokonywano na nich drobnych prac wykończeniowych. Do Wielkiej Brytanii udały się załogi i trwały przygotowania do ich przekazania.
Plany te niespodziewanie pokrzyżował wybuch wojny w Europie. Royal Navy miała się w niej zmierzyć z rozbudowywaną od kilkunastu lat niemiecką Marynarką Wojenną. Brytyjczycy dysponowali znaczną przewagą, posiadając 24 drednoty, zaś ich przeciwnicy jedynie 17. Ta przewaga, choć „na papierze” wydawała się duża, mogła zostać zniwelowana przez mało prawdopodobny, ale jednak możliwy zbieg okoliczności. Działania min, okrętów podwodnych lub torpedowców mogły wyeliminować 2 lub 3 okręty, a awarie uniemożliwić wyjście z portu kilku kolejnym. Wówczas w razie ewentualnego starcia siły obu stron byłyby wyrównane, a wynik walki niepewny. Ówczesny pierwszy lord Admiralicji, młody Winston Churchill, nie chciał niczego pozostawiać przypadkowi. 28 lipca podjął decyzję o zarekwirowaniu osmańskich jednostek, które oficjalnie zajęto 1 sierpnia18.
Decyzja Churchilla, podjęta wbrew obowiązującym normom prawnym, wywołała oburzenie w całym Imperium Osmańskim. Potraktowano ją jako policzek wymierzony osmańskiemu społeczeństwu, które swoją ofiarnością sfinansowało budowę okrętów. Atmosferę złości i rozgoryczenia wykorzystał Enver oraz stronnictwo proniemieckie. Dotychczas wpływy Berlina nad Bosforem nie były zbyt duże. Co prawda, w połowie 1913 roku ustanowiono w Konstantynopolu niemiecką misję wojskową, ale początkowo liczyła ona jedynie kilku oficerów. Nas jej czele stał gen. Otto Liman von Sanders.
Nad Sprewą nisko oceniano armię osmańską i nie traktowano jej jako wartościowego sojusznika. Dlatego gdy 22 lipca 1914 roku osmańscy dyplomaci zaproponowali rozmowy na temat sojuszu, rząd niemiecki początkowo nie okazał zainteresowania. Szybko uświadomiono sobie jednak, że wciągnięcie państwa sułtana do wojny pomimo jego słabości dawało wiele korzyści strategicznych. Zamykało cieśniny czarnomorskie dla rosyjskiej żeglugi, a wojska osmańskie mogły związać część sił rosyjskich na Kaukazie oraz brytyjskich w Egipcie. Niemcy nie spodziewali się, aby ich nowi sojusznicy odnieśli jakiekolwiek sukcesy, ale już sam fakt otwarcia tych frontów stanowił wartość samą w sobie. Przy założeniu, że wojna w Europie zostanie rozstrzygnięta w ciągu kilku miesięcy, liczyło się tylko to, aby oddziały rosyjskie i brytyjskie nie trafiły na decydujące teatry wojny.
Członkowie stronnictwa proniemieckiego od jakiegoś czasu prowadzili niejawne rozmowy z Berlinem na temat sojuszu19. Oburzenie zarekwirowaniem okrętów przez Brytyjczyków pozwoliło im na otwarte działanie. Już 2 sierpnia podpisano traktat sojuszniczy między Imperium Osmańskim a Cesarstwem Niemieckim. Zakładał on wspólne wystąpienie przeciwko Rosji, gdyby ta wystąpiła w obronie Serbii przeciwko Austro-Węgrom. Berlin ze swej strony zobowiązywał się chronić integralność terytorialną swojego sojusznika, rozbudować misję wojskową, udzielić wsparcia finansowego oraz materialnego przy odbudowie armii20.
Enver, główny autor porozumienia, zdawał sobie sprawę, że armia osmańska nie była gotowa do udziału w żadnym konflikcie, nie mówiąc o konfrontacji z Rosją. Liczył, że uda mu się robić uniki do czasu, aż wojna rozstrzygnie się na europejskich frontach. Dopiero wówczas zamierzał przystąpić do walki, zbierając owoce zwycięstwa. Niemieccy dyplomaci szybko przejrzeli jednak grę osmańskiego polityka, coraz silniej naciskając na wywiązanie się z sojuszniczych zobowiązań. Ważną rolę w tych wysiłkach odegrała Eskadra Śródziemnomorska, złożona z krążownika liniowego SMS Goeben oraz krążownika lekkiego SMS Breslau. Okręty dowodzone przez kontradm. Wilhelma Souchona reprezentowały niemieckie interesy w Basenie Morza Śródziemnego. W momencie wybuchu wojny austro-serbskiej przebywały na Adriatyku. Dowódca eskadry skierował swe okręty do portów sycylijskich. Ogłoszenie przez rząd włoski neutralności mocno skomplikowało jego sytuację. Kontradmirał Souchon zdecydował się zaatakować francuskie linie komunikacyjne oraz ostrzelać porty na wybrzeżu afrykańskim.
Gdy 4 sierpnia jego okręty wracały z misji w kierunku Messyny, natknęły się na jednostki Royal Navy. Ponieważ wówczas jeszcze Wielka Brytania i Druga Rzesza nie znajdowały się w stanie wojny, oba zespoły tylko się obserwowały. Wieczorem niemieckie okręty nie niepokojone dotarły do włoskiego portu. Gdy późnym wieczorem Wielka Brytania wypowiedziała Niemcom wojnę, sytuacja Eskadry Śródziemnomorskiej stała się trudniejsza. Ponieważ Włochy nie zamierzały rezygnować z neutralności, okręty kontradm. Souchona musiały wkrótce opuścić Messynę. Brytyjscy oficerowie liczyli na przechwycenie obu jednostek, jak tylko te opuszczą włoskie wody terytorialne. Spodziewali się, że Niemcy spróbują ponownie zaatakować francuskie posiadłości lub udadzą się na Adriatyk, by schronić się w jednym z austro-węgierskich portów. Tymczasem niemiecki dowódca skierował swoją niewielką eskadrę na wschód, całkowicie zaskakując przeciwników21. 10 sierpnia niemieckie okręty dotarły do Dardaneli, po czym zostały przeprowadzone przez osmańskich pilotów na Morze Marmara22.
Brytyjscy dyplomaci domagali się internowania niemieckich okrętów. Wkrótce ich argumenty wsparły okręty Royal Navy, rozpoczynając blokadę cieśniny. Z kolei Hans von Wangenheim, ambasador niemiecki w Konstantynopolu, nalegał, aby wielki wezyr zignorował brytyjskie żądania. Osmański rząd znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Zastosowanie się do zapisów konwencji haskiej oznaczało zerwanie dopiero co podpisanego traktatu sojuszniczego z Niemcami oraz ponowną izolację na arenie międzynarodowej. Jej zignorowanie groziło wojną z Wielką Brytanią, której chciano uniknąć za wszelką cenę. Zdecydowano się na zaskakujące rozwiązanie. Niemieckiemu dyplomacie zaproponowano „zakup” obu okrętów przez osmański rząd. Wangenheim, pod presją upływającego czasu, zgodził się na tę propozycję. 16 sierpnia odbyła się oficjalna ceremonia podniesienia osmańskiej bandery na okrętach, które otrzymały nazwy Yavuz Sultan Selim (eks-Goeben) oraz Midilli (eks-Breslau)23.
Wydawało się, że rząd osmański wyszedł zwycięsko z kryzysu. Z jednej strony utrzymano sojusznicze więzi z Niemcami, z drugiej utarto nosa Brytyjczykom. Wreszcie pozyskano 2 nowoczesne okręty W praktyce sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej. 15 sierpnia rozwiązano umowę z wiceadm. Limpusem, szefem brytyjskiej misji morskiej. Niemal automatycznie jego obowiązki przejął kontradm. Souchon, któremu podporządkowano całą osmańską Marynarkę Wojenną. Formalnie podlegał on ministrowi marynarki, Cemalowi, w praktyce realizował wytyczne nadsyłane z Berlina. W ten sposób rząd osmański w praktyce utracił kontrolę nad marynarką wojenną.
Informacja o „zakupie” niemieckich okrętów rozwścieczyła Brytyjczyków, ale w zaistniałej sytuacji niewiele mogli zrobić. W pobliżu Dardaneli pozostawiono silną eskadrę pod dowództwem kontradm. Ernesta Troubridge’a24. Otrzymał on rozkaz, aby bez ostrzeżenia zaatakować niemieckie okręty, gdyby te próbowały opuścić cieśninę, nawet gdyby płynęły pod osmańską banderą. Zdając sobie sprawę z obecności brytyjskich okrętów, kontradm. Souchon nie próbował nawet zbliżać się do cieśniny. Miał za to nieskrępowany dostęp do Morza Czarnego, z czego miał wkrótce skorzystać.
Tymczasem w Europie wojna nabierała rozmachu, a wcześniejsze rachuby, zakładające, że wojna rozstrzygnie się w ciągu kilku miesięcy, okazały się błędne. Obie strony zaczęły szukać sojuszników. Dyplomacja niemiecka wywierała coraz mocniejszą presję na rząd osmański, nalegając na wywiązanie się z sojuszniczych zobowiązań. Jednak nad Bosforem zarówno większość polityków, jak i społeczeństwa nie chciała kolejnej wojny. Z drugiej strony zarówno Wielka Brytania, jak i Francja dostrzegły w końcu, że dotychczasowa polityka względem Osmanów przyniosła im więcej szkód niż korzyści. Szczególnie Londyn próbował naprawić szkody wywołane konfiskatą okrętów. W zamian za zachowanie neutralności zaoferowano gwarancję integralności terytorialnej oraz obiecano zwrócić okręty po zakończeniu wojny. Trudno te propozycje uznać za kuszące25.
Także dla Niemiec kwestia ta nabierała coraz istotniejszego znaczenia. Każdego dnia na front zachodni przybywały kolejne oddziały brytyjskie. Również na froncie wschodnim sytuacja dla państw centralnych stawała się coraz trudniejsza. Rosjanie, choć wolno, mobilizowali swoje ogromne zasoby ludzkie, systematycznie zwiększając liczbę żołnierzy na froncie. Przystąpienie Imperium Osmańskiego do wojny pozwoliłoby zatrzymać część sił brytyjskich na Bliskim Wschodzie, a rosyjskich na Kaukazie. Mogło też skłonić neutralną Bułgarię do wystąpienia przeciwko Serbii.
Tymczasem w Konstantynopolu stronnictwo Envera traciło wpływy. Jego zapowiedzi nie spełniły się. Wizja przedłużającego się konfliktu, do którego imperium mogłoby zostać wciągnięte, sprawiała, że przewagę zyskiwali zwolennicy neutralności. Enver, chcąc zachować decydujący wpływ na przebieg wypadków, zdecydował się doprowadzić do sytuacji, w której uniknięcie wojny stawało się niemożliwe. W tym celu podjął wiele prowokacyjnych działań. 7 września zawieszono dotychczasowe przywileje kapitulacyjne, co stanowiło cios dla ekonomicznej pozycji obywateli mocarstw europejskich, szczególnie brytyjskich i francuskich. Pod koniec września znacznie podwyższono cło na towary europejskie, wkrótce państwo przejęło urzędy pocztowe, dotychczas zarządzane przez europejskich przedsiębiorców.
Gdy te prowokacyjne zabiegi nie przyniosły spodziewanego efektu, sięgnięto po bezpośrednie środki. Osmańskie okręty dowodzone przez kontradm. Souchona ostrzelały 29 oraz 30 października 1914 roku rosyjskie porty na Morzu Czarnym, w tym: Odessę, Sewastopol, Noworosyjsk i Teodozję. W odpowiedzi na tak jawną prowokację 2 listopada 1914 roku Rosja wypowiedziała Imperium Osmańskiemu wojnę, a kilka dni później, 5 listopada, uczyniły to Francja i Wielka Brytania. W ten sposób państwo sułtana po raz kolejny znalazło się w stanie wojny, mimo że jej nie chciało, nie było do niej przygotowane, a co najważniejsze, nie miało w niej nic do zyskania a wszystko do stracenia26.
O ile państwo osmańskie na początku XX wieku stanowiło jedynie cień swojej dawnej potęgi, o tyle Imperium Brytyjskie zdawało się przeżywać okres swojej największej świetności. Obejmowało niemal jedną czwartą globu, a co piąty mieszkaniec planety żył pod panowaniem brytyjskiego monarchy. W skład tego rozległego imperium wchodziły terytoria leżące na wszystkich kontynentach, oblewane przez wody trzech oceanów, na których niepodzielnie panowały potężne okręty Royal Navy.
Te zewnętrzne oznaki potęgi niejednokrotnie przesłaniały prawdziwy obraz tego państwa. Choć trudno mówić, by Imperium Brytyjskie przeżywało kryzys, to musiało zmagać się z coraz większymi wyzwaniami. Gospodarka wciąż się rozwijała, ale nie tak szybko jak u głównych konkurentów. Na początku XX wieku pod względem produkcji przemysłowej Brytyjczyków wyprzedzili nie tylko Amerykanie, ale również Niemcy. Rywale często lepiej i szybciej adaptowali nowe technologie, a także nowoczesne, efektywniejsze modele zarządzania oraz organizacji produkcji27.
Marynarka wojenna musiała mieć potencjał umożliwiający uchronienie Wysp Brytyjskich przed inwazją, utrzymywanie rozległych linii komunikacyjnych rozciągniętych na wszystkich akwenach oraz ochronę żeglugi handlowej, dostarczającej brytyjskiemu przemysłowi niezbędnych surowców. I choć Royal Navy potrafiła te zadania wypełnić, to utrzymywanie marynarki oraz jej ciągła modernizacja pochłaniały gigantyczne sumy, stanowiące ogromne obciążenie dla budżetu.
Obrona posiadłości kolonialnych stanowiła niezwykle trudne zadanie. Utrzymywanie silnych garnizonów we wszystkich posiadłościach przekraczało możliwości niewielkiej armii. Ale to nie liczba żołnierzy stanowiła główny problem. Nawet kilkakrotnie większe siły nie zdołałyby zabezpieczyć tak rozległych obszarów. W rezultacie Brytyjczycy starali się chronić porządek i ład w koloniach, wykorzystując lokalne formacje wojskowe oraz policyjne. Oddziały z metropolii stacjonowały tylko w najważniejszych, strategicznych punktach, ale nawet tam ich liczebność często nie przekraczała kilkuset ludzi.
W razie lokalnego konfliktu wojska te wzmacniano oddziałami przesyłanymi z Wysp Brytyjskich, zasilając je dodatkowo ochotniczymi formacjami z „białych” kolonii. Ten schemat działania wymagał całkowitej kontroli szlaków morskich. Co więcej, zaangażowanie armii w jednym miejscu powodowało, że wszystkie pozostałe posiadłości stawały się niemal bezbronne i podatne na agresję. W rezultacie kolejne rządy starały się unikać konfliktów zbrojnych i rozwiązywać spory na drodze dyplomatycznej. Ten cel jednak nie zawsze udawało się osiągnąć i w XIX wieku Wielka Brytania angażowała się w wiele wojen, toczonych zresztą z różnym skutkiem.
Kolonie zapewniały gospodarce niezbędne surowce oraz stanowiły rynki zbytu. Pamiętać jednak należy, że to Europa była głównym odbiorcą towarów brytyjskich. Z tego powodu utrzymanie swobodnej wymiany handlowej z kontynentem uznano za priorytet w polityce międzynarodowej. O tym, jak bolesne mogło się okazać odcięcie od rynku europejskiego, Brytyjczycy przekonali się w okresie wojen z napoleońską Francją. Choć blokada kontynentalna nie doprowadziła do załamania ich gospodarki, to jednak straty poniesione w jej wyniku okazały się bardzo bolesne.
W Londynie dość powszechnie uznawano, że dla brytyjskich interesów podstawowym dążeniem powinno być niedopuszczenie, aby jakiekolwiek mocarstwo zdominowało Stary Kontynent. Cel ten osiągano, utrzymując równowagę między najważniejszymi państwami kontynentu. Pozwalało to wykorzystywać własną pozycję ekonomiczną i czerpać korzyści z handlu. Ponadto Wielka Brytania odgrywała rolę przysłowiowego języczka u wagi, w decydujący sposób wpływając na kształt polityki europejskiej mimo posiadania niewspółmiernie mniejszych sił wojskowych od kontynentalnych partnerów.
W sytuacji gdy którekolwiek z mocarstw próbowało zachwiać istniejącym systemem i zdobyć hegemonię, Wielka Brytania sprzymierzała się z jego rywalami, wspierając ich finansowo i militarnie. Tę politykę realizowano z bezwzględną konsekwencją, nie wahając się zrywać z dotychczasowymi sojusznikami i wspierać niedawnych przeciwników. Tego typu działania doskonale podsumował w połowie XIX wieku lord Palmerston, pisząc, że: „Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników ani wiecznych wrogów; wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii i obowiązek ich ochrony”.
Od wieków najpoważniejszym rywalem pozostawała Francja, dążąca nie tylko do dominacji w Europie, ale rywalizująca z wyspiarzami o kolonie. Gdy wraz z upadkiem Napoleona pozycja Francji została złamana, Brytyjczycy nie dopuścili do jej zbytniego osłabienia, obawiając się, aby w jej miejsce nie wyrosło nowe zagrożenie. Szczególny niepokój budziły coraz większe ambicje Rosjan, którzy przez tereny Środkowego Wschodu mogli zagrozić Indiom, zaś chęć opanowania cieśnin czarnomorskich uznano za zagrożenie dla szlaków komunikacyjnych biegnących przez Morze Śródziemne. Stąd wzięło się w połowie XIX wieku dążenie do zachowania integralności terytorialnej Imperium Osmańskiego i Persji, traktowanych jako strefy buforowe między własnymi posiadłościami a państwem carów.
Pod koniec XIX wieku w Europie wytworzyły się dwa bloki polityczno-wojskowe. W 1882 roku w Wiedniu podpisano traktat sojuszniczy między Niemcami, Austro-Węgrami i Włochami. Odpowiedź stanowiło zawarte w 1892 roku przymierze francusko-rosyjskie. Wielka Brytania przez lata prowadziła politykę niewiązania się traktatami sojuszniczymi, nie chcąc ograniczać swojej swobody w polityce międzynarodowej. Na początku XX wieku kontynuowanie tej zasady stawało się coraz trudniejsze, narażając Wielką Brytanię na osamotnienie w razie ewentualnego konfliktu. Dlatego zdecydowano się skończyć z polityką izolacjonizmu. W styczniu 1902 roku zawarto traktat sojuszniczy z Japonią, zaś w kwietniu 1904 roku podpisano z Francją tzw. serdeczne porozumienie (z franc. Entente Cordiale), regulujące dotychczasowe spory w koloniach. Wreszcie 31 sierpnia 1907 roku w Petersburgu podpisano brytyjsko-rosyjskie porozumienie, w którym rozgraniczono strefy wpływów obu państw w Persji, Afganistanie oraz Tybecie.
28 czerwca 1914 roku w Sarajewie Gawriło Princip dokonał zamachu na austro-węgierskiego następcę tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię. W europejskich stolicach zdawano sobie sprawę, że konsekwencją tego wydarzenia będzie kryzys międzynarodowy, ale nikt nie sądził, że jego skutki okażą się tak dramatyczne. Tymczasem 23 lipca rząd w Wiedniu, korzystając z niemieckiego poparcia, wystosował do Serbii ultimatum, praktycznie niemożliwe do zaakceptowania nad Sawą. Serbska odpowiedź stała się pretekstem do wypowiedzenia przez Wiedeń wojny, dając początek efektowi domina, prowadzącemu do wybuchu powszechnego konfliktu28.
Brytyjski rząd stanął przed dylematem: zachować neutralność czy wesprzeć swoich partnerów. Początkowo przewagę zyskali zwolennicy niewłączania się do wojny, ale naruszenie neutralności Belgii przez niemieckie oddziały ostatecznie przechyliło szalę na korzyść zwolenników interwencji. 4 sierpnia wypowiedziano Niemcom wojnę.
Brytyjska strategia wojenna zakładała wielowymiarowe działania przeciwko Drugiej Rzeszy. W pierwszej kolejności Royal Navy skupiła się na zabezpieczeniu Wysp Brytyjskich, koncentrując swoje główne siły na Morzu Północnym. W 1914 roku Brytyjczycy posiadali nad Kaiserliche Marine zdecydowaną przewagę w nowoczesnych okrętach liniowych, co minimalizowało ryzyko inwazji29. Kolejny strategiczny cel stanowiło zabezpieczenie morskich szlaków komunikacyjnych, czemu służyło zlikwidowanie nieprzyjacielskich baz morskich oraz wyeliminowanie jednostek korsarskich działających na wszystkich akwenach. Pomimo wielu niepowodzeń oraz porażek zadanie to zrealizowano w ciągu kilku pierwszych miesięcy wojny. Wreszcie Londyn zamierzał wykorzystać dominującą pozycję w światowym systemie ekonomicznym, uderzając w niemiecką gospodarkę.
Stosunkowo najmniejsze znaczenie w brytyjskiej strategii odgrywały wojska lądowe. Brytyjczycy posiadali nieliczną armią, liczącą ok. 250 tys. ludzi, z których niemal połowa stacjonowała w koloniach. Z reszty utworzono Siły Ekspedycyjne (Expeditionary Force), zorganizowane w sześć dywizji piechoty oraz dywizję kawalerii. Zgodnie z brytyjsko-francuskimi ustaleniami sztabowymi siły ekspedycyjne po przybyciu na kontynent powinny skoncentrować się mniej więcej w rejonie Arras–Cambrai, osłaniając lewą flankę francuskiego frontu30.
W porównaniu do milionowych armii wystawionych przez Francję i Niemcy w 1914 roku Brytyjczycy skierowali do walki bardzo niewielkie siły. Nie spodziewano się zatem, że w zbliżającej się konfrontacji odegrają większą rolę. Ich udział w zmaganiach w założeniach miał mieć charakter bardziej symboliczny i stanowić wartość głównie polityczną, wzmacniając pozycję dyplomacji brytyjskiej na spodziewanym kongresie pokojowym.
Wkroczenie wojsk niemieckich do Belgii nie zaskoczyło sojuszników. W przedwojennych analizach rozpatrywano taką ewentualność. Uznano jednak, że Niemcy nie posiadali wystarczających sił, by przeprowadzić głęboki manewr oskrzydlający. Sądzono, że jeśli wkroczą do Belgii, to aby wykonać płytkie obejście francuskiego frontu, operując na południe od Mozy. Francuskie naczelne dowództwo przygotowało się na taki manewr i w razie pojawienia się oddziałów niemieckich w południowej Belgii i Luksemburgu zamierzało związać je walką za pomocą własnych działań zaczepnych. Zgodnie z przedwojennymi ustaleniami brytyjski kontyngent powinien zabezpieczyć lewe skrzydło francuskiego frontu, a gdyby pojawiła się sposobność, uderzyć na prawą flankę niemieckiego zgrupowania31.
Alianci błędnie ocenili niemieckie przygotowania. W rzeczywistości dwie niemieckie armie uderzyły na Belgię na północ od Ardenów, szybko zajęły twierdze Liége i Namur, a następnie szerokim łukiem obeszły francuskie ugrupowanie. W rezultacie wojska brytyjskie zamiast na skrzydle, znalazły się na drodze uderzenia głównych sił 1. Armii gen. Alexandra von Klucka. Sprzymierzeni zostali całkowicie zaskoczeni siłą i skalą tego manewru. Mimo to wojskom niemieckim nie udało się zrealizować swoich strategicznych celów. Zostały one powstrzymane w bitwie nad Marną we wrześniu 1914 roku.
Następnie obie strony próbowały przejąć inicjatywę i oskrzydlić nieprzyjaciela. Doprowadziło to jesienią 1914 roku do serii starć, znanych jako „wyścig do morza”. Jego kulminację stanowiła tzw. pierwsza bitwa pod Ypres. Również ona nie przyniosła rozstrzygnięcia. Przeciwnicy, wyczerpani kilkumiesięcznymi zmaganiami, przeszli do defensywy, rozbudowując linie obronne. Zimę 1914/1915 roku walczące strony poświęciły na uzupełnianie wykrwawionych oddziałów i odtwarzanie zapasów amunicji. Wystawiano też nowe dywizje, przygotowując się do wznowienia działań zaczepnych na wiosnę32.
Do końca 1914 roku BEF stracił ponad 90 tys. zabitych, rannych i wziętych do niewoli33. Wysokie straty nie stanowiły niespodzianki. Doświadczenia wcześniejszych konfliktów nie pozostawiały wątpliwości, że będą one ogromne. Zaskoczenie natomiast stanowił brak rozstrzygnięcia w wojnie. Przed walczącymi państwami pojawił się problem określenia strategii jej dalszego prowadzenia. Dla państw kontynentalnych kierunek działań był raczej oczywisty – przeciwnik znajdował się tuż obok, należało zatem zmobilizować jak największe siły i przygotować się do wznowienia walki wiosną 1915 roku. Tak naprawdę należało jedynie wybrać miejsce i czas ofensywy.
Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku Wielkiej Brytanii. Ze względu na charakter jej armii szybkie wzmocnienie sił ekspedycyjnych było niemożliwe. Z kolonii sprowadzono większość regularnych batalionów, zastępując je oddziałami terytorialnymi. Zorganizowano z nich kilka dodatkowych dywizji, którymi uzupełniono BEF. Ponadto do Francji wysłano część oddziałów terytorialnych jako wsparcie wojsk regularnych, ale w porównaniu do armii francuskiej czy niemieckiej przybyłe posiłki należy uznać za skromne. Aby móc myśleć o odegraniu większej roli w toczącej się wojnie, Wielka Brytania musiała znacznie rozbudować swój potencjał militarny. Już w sierpniu 1914 roku rozpoczęto proces tworzenia 30 nowych dywizji w ramach tzw. Nowej Armii Kitchenera. Jednak ich formowanie, zwłaszcza szkolenie, wymagało czasu. Pierwsze z nich mogły trafić na front najwcześniej w połowie 1915 roku. Do tego czasu Brytyjczycy mogli w niewielkim stopniu wpływać na przebieg zmagań we Francji.
Z drugiej strony, pełna kontrola morskich szlaków komunikacyjnych dawała zupełną swobodę strategiczną związaną z możliwością otwierania nowych teatrów wojennych. W przeszłości wielokrotnie korzystano z tego atutu, prowadząc operacje na obszarach, na których przeciwnik, obiektywnie dysponujący znacznie większym potencjałem, mógł wykorzystać jedynie niewielką część swoich zasobów. Pozwalało to powoli, ale systematycznie osłabiać jego siły, zmuszając przeciwnika do ponoszenia coraz większych kosztów drugorzędnych z perspektywy jego działań. Na początku wojny wydawało się, że ta strategia nie znajdzie zastosowania. Gdy okazało się, że przynajmniej w ciągu kilku następnych miesięcy żadnej ze stron nie uda się osiągnąć zwycięstwa, ponownie stała się ona atrakcyjna. Na przełomie 1914 i 1915 roku politycy i wojskowi zaczęli szukać sposobu wykorzystania supremacji na morzach do przełamania strategicznego impasu. Jednym z nich był ówczesny pierwszy lord Admiralicji Winston Spencer Churchill.
W 1914 roku Churchill liczył 40 lat. Jak na ówczesne standardy polityki brytyjskiej, można nazwać go „młodzieniaszkiem”. Był człowiekiem czynu, niecierpliwym i impulsywnym, często wręcz lekkomyślnym. Miał wyjątkową charyzmę, potrafił zahipnotyzować rozmówców i nawet zagorzałych przeciwników przekonać do swoich pomysłów. Jednocześnie nie brakowało mu arogancji, zadufania i przekonania o swojej nieomylności, nawet w rozmowie z ekspertami uważał się za lepiej zorientowanego w danym temacie. Wytrwały i uparty, posiadał tak bardzo potrzebną w czasie wojny determinację. Z drugiej strony często nie przyjmował argumentów będących w sprzeczności z jego zamysłami.
Od 1911 roku piastował urząd pierwszego lorda Admiralicji, cywilnego zwierzchnika marynarki wojennej. Gdy wybuchła wojna, jego charakter szybko dał o sobie znać. Jednym z jego pierwszych posunięć było zarekwirowanie okrętów budowanych dla Imperium Osmańskiego, co, jak wiadomo, pchnęło rząd tego kraju w stronę państw centralnych.
Dla Churchilla przejęcie przez rząd osmański niemieckich okrętów stanowiło jawny akt wrogości. Dlatego jeszcze w sierpniu 1914 roku rozpatrywał możliwość zbrojnego opanowania cieśnin czarnomorskich, ale ponieważ oba państwa wciąż nie znajdowały się w stanie wojny, analizy te pozostały jedynie w sferze teoretycznych rozważań34.
Gdy na początku listopada 1914 roku państwo sułtana włączyło się do wojny, przed brytyjskim dowództwem pojawił się problem obrony Egiptu. Tę kwestię omawiano na posiedzeniu Rady Wojennej (War Council)35 25 listopada 1914 roku. W trakcie dyskusji Churchill argumentował, że najlepszy sposób zabezpieczenia Egiptu stanowiło zajęcie półwyspu Gallipoli. Zmusiłoby to osmańskie naczelne dowództwo do skoncentrowania wszystkich dostępnych sił w tym rejonie, uniemożliwiając podjęcie aktywnych działań na innych frontach. Ponadto, gdyby cała operacja zakończyła się sukcesem, możliwe stałoby się narzucenie Osmanom separatystycznego pokoju. To z kolei otworzyłoby komunikację z Rosją, której armia odczuwała braki w broni i amunicji. Liczono także na przeciągnięcie państw bałkańskich na stronę ententy36.
Churchill nie przekonał członków rady. Jednym z głównych oponentów był sekretarz wojny. Marszałek Kitchener uważał, że Wielka Brytania nie powinna angażować się w żadne drugorzędne z perspektywy frontu zachodniego operacje militarne. Podobne zdanie wyraził dowódca brytyjskich sił w Europie, marsz. John French, stwierdzając, że wysłanie wojsk w rejon Dardaneli byłoby niczym innym jak realizacją niemieckich oczekiwań, mających na celu rozproszenie sił brytyjskich.
Początkowo plan operacji dardanelskiej stanowił jedną z wielu mniej lub bardziej abstrakcyjnych koncepcji, jakie pojawiały się w tym czasie na posiedzeniach Rady Wojennej. Wydawało się, że podobnie jak i one, szybko zostanie zapomniana. Tymczasem dość niespodziewanie wkrótce ponownie stała się przedmiotem ożywionej dyskusji. Okazję ku temu dał telegram od księcia Mikołaja Mikołajewicza.
Na początku listopada 1914 roku Rosjanie rozpoczęli ofensywę na Kaukazie, ale szybko zostali zatrzymani. Niebawem osmańska 3. Armia, na czele której stał gen. Hasan Izzet, przeszła do kontrofensywy. Po dwóch tygodniach zaciętych walk oddziały rosyjskie, tracąc ponad 40% stanu, znajdowały się w pełnym odwrocie. Enver, licząc na szybki i łatwy sukces, przejął osobiste dowództwo na froncie kaukaskim. 22 grudnia 1914 roku rozpoczęła się osmańska ofensywa, bezpośrednio kierowana przez Envera. Rosyjskie dowództwo, nie dysponując rezerwami, obawiało się załamania frontu. Dlatego 31 grudnia wielki książę Mikołaj Mikołajewicz wysłał do marsz. Kitchenera wspomniany wyżej telegram. Pytał w nim, czy Brytyjczycy byliby w stanie przeprowadzić demonstrację zbrojną, która odciągnie część osmańskich sił z Kaukazu37.
Niemal natychmiast po wysłaniu powyższej depeszy sytuacja na froncie zmieniła się diametralnie. Wojska osmańskie rozpoczęły działania w zimie, w terenie górskim, bez odpowiedniego przygotowania materiałowego do walk w tak ciężkich warunkach. Nawykli do ciepłego klimatu żołnierze z Anatolii i Bliskiego Wschodu umierali tysiącami z wyziębienia. Już po tygodniu ofensywa utknęła, a 2 stycznia Rosjanie przeszli do kontrofensywy, rozbijając przeciwnika. Resztki 3. Armii otoczono w Sarıkamış, zmuszając je w połowie stycznia do kapitulacji. Tylko nieliczni wydostali się z pułapki. Nie był to koniec ich tragedii. Wśród ocalonych rozszalała się epidemia tyfusu, zbierając ogromne żniwo. Całkowite straty w zabitych, rannych i zaginionych sięgnęły niemal 90% sił biorących udział w walkach38.
Zniszczenie 3. Armii sprawiło, że przeprowadzenie wspomnianej wyżej demonstracji straciło rację bytu. Ale zanim wieści o tym dotarły do Londynu, rozpoczęły się ożywione debaty i analizy. Już 2 stycznia marsz. Kitchener dyskutował z Churchillem możliwość udzielenia wsparcia sojusznikowi. Obaj uznali, że tylko perspektywa bezpośredniego zagrożenia stolicy mogła zmusić Osmanów do wycofania części sił z Kaukazu. To jednak oznaczało przeprowadzenia nie demonstracji, ale operacji w pełnym wymiarze, przy wykorzystaniu zarówno marynarki wojennej, jak i wojsk lądowych39. O ile jednak Brytyjczycy mogli z łatwością wydzielić odpowiednie siły morskie, o tyle w dalszym ciągu nie dysponowali żadnymi rezerwami, jeśli chodzi o wojska lądowe. Mimo to, aby nie pozostawiać prośby sojusznika bez żadnej odpowiedzi, zdecydowano się przeprowadzić „jakiś rodzaj” demonstracji.
Dla Churchilla powyższe ustalenia stały się punktem wyjścia do podjęcia próby przeforsowania bardziej aktywnych działań w Dardanelach, mimo że jego najbliżsi współpracownicy sceptycznie odnosili się do tego typu pomysłów. W liście z 3 stycznia 1915 roku pierwszy lord morski40, adm. John Fisher, pisał, że opanowanie Dardaneli wymagało co najmniej 75 tys. ludzi oraz współdziałania armii greckiej i bułgarskiej. Co ważniejsze, wskazywał, że sama operacja powinna zostać przeprowadzona natychmiast, bez zbędnej zwłoki, aby nie dać przeciwnikowi czasu na przygotowanie się do odparcia inwazji.
Mimo tych zastrzeżeń Churchill jeszcze tego samego dnia wysłał do wiceadm. Cardena, dowodzącego aliancką eskadrą na Morzu Egejskim, telegram, pytając, czy w jego opinii sforsowanie Dardaneli za pomocą samych okrętów jest wykonalne. 5 stycznia Carden odpowiedział, że sforsowanie cieśniny było niemożliwe, natomiast prowadzenie rozległych działań przy wykorzystaniu dużej liczby ciężkich okrętów dawało szansę na zneutralizowanie umocnień. Dzień później Churchill wysłał kolejną depeszę, w której prosił o szczegółowy plan wspomnianej wcześniej „rozległej operacji”, a także pytał, jakich sił potrzeba byłoby do jej przeprowadzenia41.
Wstępny zarys operacji dotarł do Admiralicji 11 stycznia 1915 roku. Zgodnie z założeniami w pierwszej kolejności należało wyeliminować umocnienia strzegące wejścia do Dardaneli. Drugi etap obejmował neutralizację fortów wewnętrznych, znajdujących się w najwęższym miejscu cieśniny. Trzecia faza zakładała oczyszczenie tego rejonu z min, dzięki czemu okręty mogłyby przystąpić do ostatecznej neutralizacji umocnień strzegących wejścia na Morze Marmara. Ostatni etap obejmował opanowanie tego akwenu, co miało otworzyć drogę do Konstantynopola. Wiceadmirał Carden oszacował niezbędne siły na 12 starych okrętów liniowych oraz 3 nowoczesne krążowniki liniowe42.
Churchill przedstawił plan wiceadm. Cardena na posiedzeniu Rady Wojennej 13 stycznia 1915 roku. Dokonał tego z typową dla siebie erudycją i ogromną siłą perswazji. Wskazywał, że w osmańskich fortach znajdowały się przede wszystkim stare działa, o mniejszym zasięgu niż artyleria okrętów. Do przeprowadzenia operacji potrzebowano jedynie 3 nowoczesnych okrętów, niezbędnych do zniszczenia kilku nieco silniejszych fortów. Poza tym w operacji miało wziąć udział 12 przestarzałych predrednotów, w tym te, które jeszcze przed wybuchem wojny przeznaczono do złomowania. Uprzedził także wątpliwości odnośnie do ewentualnego osłabienia potencjału Grand Fleet, stwierdzając, że większość lżejszych jednostek już znajdowała się na Morzu Śródziemnym, zaś ciężkie okręty pełniły drugorzędne zadania, takie jak osłona szlaków handlowych czy misje patrolowe. Co więcej, najnowszy brytyjski superdrednot HMS Queen Elizabeth płynął do Gibraltaru, gdzie miał przeprowadzić próby artylerii głównej. Churchill stwierdził, że zamiast na celach morskich, lepiej „przeprowadzić te próby na dardanelskich fortach”43.
Powyższy plan miał bardzo wiele braków. Przede wszystkim mocno przeceniano możliwość zniszczenia przez artylerię okrętową umocnień ziemno-ceglanych, jakie w tym czasie broniły dostępu do Dardaneli. Jest to zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że dysponowano doświadczeniami w tym zakresie z wojny rosyjsko-japońskiej. Co więcej, na przełomie października i listopada 1914 roku HMS Triumph uczestniczył wraz z siłami japońskimi w zdobywaniu niemieckiego Qingdao (Cingtao). Także wówczas okazało się, że okręty, nawet w bardzo dogodnych warunkach, miały ogromny problem ze zniszczeniem umocnień lądowych. Abstrahując od tych technicznych aspektów, nie wzięto pod uwagę także tak prozaicznych kwestii jak ta, w jaki sposób, nawet po zneutralizowaniu obrony, na trwale zabezpieczyć swobodny dostęp do Morza Marmara dla jednostek zaopatrzeniowych oraz dla transportowców przewożących siły okupacyjne do Konstantynopola44.
Churchill przedstawił plan w tak przekonywający sposób, że żaden z zebranych nie zgłosił uwag ani wątpliwości. Nawet marsz. Kitchener, zazwyczaj pełen obiekcji, nie wyraził sprzeciwu, stwierdzając, że w razie trudności operacja zostanie przerwana i przedstawiona opinii publicznej jako demonstracja. Wśród zebranych jedynie adm. Fisher sceptycznie odniósł się do słów młodego zwierzchnika, ale swoje zastrzeżenia zachował dla siebie45. Członkowie rady, nie słysząc żadnych uwag, uznali, że propozycje przedstawione przez Churchilla zostały zaaprobowane przez jego współpracowników. Admiralicji otrzymała zielone światło w sprawie przygotowania operacji mającej na celu opanowanie Dardaneli, a w dalszej perspektywie okupację Konstantynopola46.
Wkrótce po spotkaniu Rady Wojennej wysocy rangą oficerowie Royal Navy zaczęli wyrażać swoje wątpliwości. Szczególnie mocno akcentował je adm. Henry Jackson, ówczesny dyrektor Oddziału Operacyjnego Sztabu Admiralicji (Director of the Operations Division; Admiralty War Staff). Jeszcze nie tak dawno pozytywnie ocenił plan przygotowany przez wiceadm. Cardena. Gdy przeanalizował go jednak bardziej wnikliwie, dostrzegł wiele braków. W jednym z dokumentów stwierdzał wprost, że bez współpracy z wojskami lądowymi nie ma możliwości opanowania cieśniny. Według jego opinii po „uciszeniu” fortów należało niezwłocznie przeprowadzić desant oddziałów, które powinny je trwale zneutralizować.
Również adm. Fisher wysuwał coraz konkretniejsze zastrzeżenia. W memorandum dla premiera Herberta Henry’ego Asquitha datowanym na 25 stycznia wskazywał, że główne zadanie Royal Navy stanowiło utrzymywanie przewagi na Morzu Północnym oraz blokady ekonomicznej Niemiec. Stanowiło to może nie najefektowniejszy, ale za to najpewniejszy i najskuteczniejszy wkład w ostateczne zwycięstwo. Angażowanie się w operacje poza tym akwenem nie mogło przynieść żadnego wymiernego efektu. Zwracał jednocześnie uwagę na inne, niezwykle istotne niebezpieczeństwo. Główny ciężar operacji miał spaść na stare okręty i tak przeznaczone do złomowania, więc ich utrata nie zmniejszyłaby potencjału marynarki wojennej. Ale ich zatopienie wiązało się ze stratami wśród załóg, być może nawet bardzo poważnymi. W tym czasie kończono budowę wielu nowych okrętów i ich obsadę w dużej mierze zamierzano skompletować z personelu służącego na wycofywanych ze służby jednostkach. Jak wskazywał adm. Fisher, zastąpienie doświadczonych marynarzy, często specjalistów z wieloletnim doświadczeniem, stanowiło zadanie o wiele trudniejsze, niż pokrycie podobnych ubytków w wojskach lądowych47.
Przedstawione powyżej obawy i zastrzeżenia nie wpłynęły na stanowisko pierwszego lorda Admiralicji. Na 28 stycznia 1915 roku zaplanowano kolejne spotkanie Rady Wojennej, na którym Churchill spodziewał się uzyskać ostateczną zgodę na rozpoczęcie operacji. Gdy rankiem wszedł do swego gabinetu, znalazł na biurku rezygnację adm. Fishera. Stanowiła ona wyraz sprzeciwu wobec całego przedsięwzięcia. Dymisja niezwykle popularnego admirała z pewnością spowodowałaby kryzys polityczny zagrażający stabilności rządu. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, Asquith zaprosił obu na spotkanie. Admirał Fisher powtórzył swoje obiekcje, Churchill zaś w dalszym ciągu nalegał na rozpoczęcie operacji. Długa i burzliwa dyskusja nie przyniosła żadnych konkretów, każdy z obecnych zaś odebrał ją na swój sposób; Churchill uznał, że szef rządu popiera jego stanowisko, adm. Fisher zaś sądził, że jego argumenty trafiły do premiera. Po spotkaniu cała trójka udała się do pokoju obrad, gdzie wkrótce rozpoczęło się posiedzenie Rady Wojennej.
Gdy zebrani przeszli do omawiania kwestii dotyczących sytuacji w Dardanelach, Churchill poprosił Radę Wojenną o zgodę na rozpoczęcie operacji zgodnie z przedstawionym wcześniej planem48. W tym momencie adm. Fisher oświadczył, że premier poznał jego opinię na ten temat, wstał i ruszył w kierunku drzwi, zapowiadając złożenie rezygnacji. Zanim opuścił salę, zatrzymał go Kitchener, próbując nakłonić admirała do powrotu do stołu. Sekretarz wojny miał stwierdzić, że decyzja już zapadła, a przygotowania zostały niemal zakończone. Ostatecznie po długiej rozmowie adm. Fisher powrócił na swoje miejsce. Premier Asquith, chcąc rozwiać obawy admirała, stwierdził, że postawionych przez niego pytań nie można zostawić bez odpowiedzi. W tym momencie marsz. Kitchener, dotychczas sceptyczny względem całej operacji, oznajmił, że jej powodzenie ma duże znacznie strategiczne, ale jeśli się okaże, że nie przynosi ona spodziewanych efektów, zostanie przerwana. Do dyskusji włączył się Arthur Balfour, podkreślając korzyści, jakie dawało opanowanie cieśniny. Powtórzył wcześniej podnoszone argumenty, dodając nowe, często wręcz groteskowe, takie jak możliwość zdobycie ujścia Dunaju czy też odcięcia sił osmańskich w Europie. W konkluzji stwierdził, że „trudno sobie wyobrazić bardziej pomocną operację”49. Wsparł go Edward Grey, minister spraw zagranicznych, podkreślając, że opanowanie Konstantynopola może wpłynąć na Bułgarię i przyciągnąć ją do ententy. Na zakończenie stwierdził, że: „Turcy zostaną sparaliżowani strachem, kiedy usłyszą, że ich forty są niszczone jeden po drugim”50.
Dyskusja trwała wiele godzin. Pod wieczór adm. Fisher, będący pod ciągłą presją, w końcu uległ. Co więcej, członkowie rady zrobili to tak sugestywnie, że pierwszy lord morski zdecydował się wzmocnić przeznaczone do operacji siły okrętami liniowymi HMS Lord Nelson oraz HMS Agamemnon. Weszły one do służby w 1906 roku i były to ostatnie predrednoty zbudowane dla Royal Navy. Miały one wraz ze wspomnianym wcześniej HMS Queen Elizabeth dołączyć do sił wiceadm. Cardena, których trzon stanowiło 10 starych okrętów liniowych51. Ponadto do jego dyspozycji oddano krążownik liniowy HMS Inflexible, 5 krążowników lekkich52, 16 kontrtorpedowców (niszczycieli)53, 6 okrętów podwodnych54, lotniczy okręt-baza wodnosamolotów55, 21 trałowców oraz okręt warsztatowy56.
Na początku lutego 1915 roku otrzymano z Paryża potwierdzenie udziału w operacji okrętów francuskich. W rejon Dardaneli wysłano cztery stare okręty liniowe57, sześć kontrtorpedowców58, trzy okręty podwodne59, 14 trałowców oraz okręt szpitalny. Dowodzenie eskadrą francuską objął kontradm. Émile Guépratte. Natomiast wbrew wcześniejszym zapowiedziom okazało się, że w akcji nie wezmą udziału Rosjanie, którzy nie zdołali wydzielić do tego żadnych sił. Ostatecznie w rejonie cieśniny znalazł się okręt rosyjski, krążownik pancernopokładowy Askold60.
Bazę dla alianckiej eskadry zorganizowano na wyspie Lemnos (dziś gr. Limnos), posiadającej dogodny naturalny port w Mudros. Od czasu wojen bałkańskich wyspa znajdowała się pod grecką kontrolą. Premier Elefterios Wenizelos obiecał wycofać z niej grecki garnizon, umożliwiając w ten sposób zajęcie wyspy przez siły brytyjskie. Aby zachować pozory, Ateny wystosowały oficjalny protest, nie podejmując jednak żadnych nieprzyjaznych działań względem okupantów. Na komendanta bazy morskiej wyznaczono kontradm. Rosslynna Wemyssa.
5 lutego wiceadm. Carden otrzymał oficjalny rozkaz, by za 10 dni rozpocząć operację przeciwko umocnieniom strzegącym Dardaneli. Churchillowi w końcu udało się osiągnąć swój cel. Royal Navy miała włączyć się do walki i dać sojusznikom, a także jemu, tak długo oczekiwane zwycięstwo.
ROZDZIAŁ II ALIANCKIE PRÓBY OPANOWANIA DARDANELI POPRZEZ DZIAŁANIA FLOTY
Cieśniny czarnomorskie miały dla Imperium Osmańskiego ogromne znaczenie strategiczne. Rozległe posiadłości zarówno w Europie, jak i w Azji skutecznie chroniły je przed ewentualnym atakiem od strony lądu, zaś panowanie floty osmańskiej we wschodniej części Morza Śródziemnego zabezpieczało je od strony morza. Sytuacja uległa zmianie w XIX wieku, kiedy to kryzys państwa spowodował gwałtowny spadek wartości marynarki osmańskiej. Co więcej, powstanie niepodległych państw na Bałkanach stwarzało coraz większe zagrożenie również od strony lądu. W stolicy szczególnie obawiano się ataku Greków, którzy jako jedyni w tym czasie dysponowali liczącą się flotą wojenną. Dlatego w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku zaczęto modernizować fortyfikacje, pamiętające jeszcze czasy Sulejmana Wspaniałego61. Jednak ze względu na braki w skarbcu, prace te nigdy nie uzyskały dużego rozmachu, mając często doraźny, improwizowany charakter.
Decydujący wpływ na rozmieszczenie umocnień strzegących Dardaneli odegrała topografia tego akwenu. Kanał cieśniny, długi na ok. 60 km, był jednocześnie bardzo wąski. W najszerszym miejscu oba brzegi dzieliło jedynie 7,5 km, zazwyczaj zaś nie więcej jak 3–4 km. Wejścia, szerokiego jedynie na 3,6 km, strzegły tzw. forty wejściowe; po stronie azjatyckiej Kumkale i Orhaniye; po europejskiej Seddülbahir i Ertuğrul. Następnie cieśnina rozszerzała się, tworząc po wschodniej stronie zatokę Erenköy.
Po kilkunastu kilometrach przylądek Kepez, wcinając się w wody zatoki, ponownie ograniczał szerokość kanału wodnego. W tym przewężeniu nie znajdowały się żadne umocnienia ani forty. Następnie brzegi ponownie oddalały się od siebie, gdyż w azjatycki brzeg wrzynała się zatoka Sarısiğlar. Znacznie mniejsza od zatoki Erenköy, kończyła się przewężeniem na linii Çanakkale–Kilitbahir, szerokim jedynie na 1250 m. To miejsce stwarzało idealne warunki do obrony. Nie może więc dziwić, że właśnie tutaj znajdowały się najsilniejsze umocnienia62.
Na azjatyckim brzegu zbudowano trzy duże forty. Przed przewężeniem ulokowano Anadolu Hamidiye, za nim Çimenlik, a nieco na północ Anadolu Mecidiye. Bardziej rozbudowano umocnienia na brzegu europejskim. Już w dolinie rzeki Havuzlar znajdował się fort Yildız. Jednak główne pozycje obronne obejmowały grupę złożoną z fortów Rumeli Mecidiye, Rumeli Hamidiye, Namazgah oraz Kilitbahir. Ponadto poza przewężeniem zbudowano także fort Değirmanburnu.
Po minięciu tego rejonu wody zatoki płynęły w kierunku północno-zachodnim, po czym dość gwałtownie skręcały na północny wschód. Znajdował się w tym miejscu przylądek Nağara, na którym usytuowano fort o tej samej nazwie. Nie odgrywał on już istotniejszej roli w systemie obronnym. Następnie cieśnina ciągnęła się do wioski Gelibolu, docierając do Morza Marmara63.
Po raz pierwszy groźba ataku na Dardanele pojawiła się w czasie wojny włosko-osmańskiej. 18 kwietnia 1912 roku 7 okrętów liniowych pod dowództwem wiceadm. Leone Viale przeprowadziło bombardowanie fortów wejściowych. Trwający trzy godziny ostrzał nie przyniósł żadnych efektów. Uszkodzeniu uległ tylko pojedynczy budynek w pobliżu fortu Orhaniye, a w Kumkale zginął jeden żołnierz. Brak rezultatów spowodował, że Włosi zrezygnowali z kolejnych prób, ograniczając się do blokady cieśniny. Jedyną poważniejszą akcję przeprowadzoną przez włoską marynarkę stanowił rajd niszczycieli w nocy z 18 na 19 lipca 1912 roku. Także on zakończył się fiaskiem. Do końca wojny nie podejmowano już większych działań w tym rejonie64.
Ryzyko utraty kontroli nad Dardanelami pojawiło się w trakcie wojen bałkańskich. 12 grudnia 1912 roku wojska bułgarskie dotarły do Morza Marmara, odcinając półwysep Gallipoli od reszty kraju. Poważnie obawiano się ataku oddziałów bułgarskich z północy oraz desantu sił greckich na półwysep. Choć żadna z tych ewentualności się nie zmaterializowała, to przygotowane wówczas założenia teoretyczne stanowiły podstawę planu obrony przeciwko alianckiej inwazji.
Obrona przed atakiem morskim należała do zadań Obszaru Umocnionego Çanakkale, dowodzonego przez gen. Cevata. Jego główną siłę stanowiła 2. Brygada Artylerii Ciężkiej obejmująca 3., 4. oraz 5. pułk artylerii ciężkiej65. Wejścia do Dardaneli strzegły działa 5. pac. I dywizjon obsadzał nasadę półwyspu Gallipoli. 1., 2. oraz 4. bateria stacjonowały w forcie Seddülbahir, 3. zaś w mniejszym Ertuğrul. Po stronie azjatyckiej rozlokowano II dywizjon. 5. bateria znajdowała się w Orhaniye, zaś 6. i 7. w Kumkale. 5. pac dysponował 22 przestarzałymi działami o małych kalibrach (od 150 do 180 mm) oraz krótkich lufach (głównie 22 kalibry)66. Forty wejściowe były narażone na atak ze strony okrętów alianckich, mogących prowadzić ostrzał z większej odległości niż donośność znajdujących się w nich dział. Dlatego od początku zakładano, że ich rola będzie polegała jedynie na zyskaniu czasu w celu lepszego przygotowania głównej linii obrony.
Zadanie powstrzymania ataku spoczywało na fortach wewnętrznych. Obsadzały je 3. i 4. pac, dysponujące nowocześniejszym i liczniejszym uzbrojeniem. Pomiędzy przylądkiem Kepez a Çanakkale na azjatyckim brzegu rozmieszczono 3. pac. I dywizjon składał się z czterech baterii. Pierwsza tworzyła tzw. baterię umocnioną Dardanos, trzy pozostałe zaś rozlokowano w forcie Anadolu Hamidiye. Ten najsilniejszy fort dysponował w tym czasie m.in. nowoczesnymi armatami Kruppa, dwiema kal. 355 mm oraz sześcioma kal. 240 mm. II dywizjon 3. pac składał się z trzech baterii, z których jedna (5.) znajdowała się na przylądku Kepez, dwie pozostałe zaś (6. i 7.) rozlokowano w forcie Anadolu Mecidiye. Dysponowały one działami o nieco mniejszych kalibrach (głównie 240–260 mm) i zasięgu.
4. pac ulokowano na półwyspie Gallipoli. I dywizjon, dysponujący stosunkowo lekkimi działami (87–150 mm), stacjonował w rejonie Bolayır. Dywizjon jako jedyny obsadzał stanowiska przygotowane do obrony od strony lądu. Jego rola miała polegać raczej na wsparciu własnej piechoty niż na walce z okrętami przeciwnika. II dywizjon obsadzał forty i stanowiska ogniowe w rejonie Kilitbahir. 4. i 7. bateria trafiły do fortu Namazgâh, 5. do fortu Rumeli Mecidiye, 6. do Rumelii Hamidiye, 8. zaś do Havuzlar. Dywizjon ten dysponował porównywalnym uzbrojeniem do 3. pac.
W połowie 1914 roku 2. BAC dysponowała 87 armatami różnych kalibrów rozmieszczonymi w kilkunastu fortach. Tę liczbę należy uznać za dalece niewystarczającą. W dodatku w większości były to modele przestarzałe, o niewielkich kalibrach i ograniczonym zasięgu. Najbardziej nowoczesne uzbrojenie stanowiły 22 działa Kruppa zakupione w Niemczech (5 kal. 355 mm, 17 kal. 240 mm). Lufy długości 35 kalibrów dawały im znacznie większą donośność od reszty osmańskiej artylerii.
Nie tylko jednak liczba i jakość uzbrojenia wpływały na ograniczoną efektywność 2. BAC. Istniały bowiem także znaczne braki w obsadzie kadrowej, a znajdujący się w jednostkach personel charakteryzował się niskim poziomem wyszkolenia. System organizacji pracy na stanowiskach bojowych był skomplikowany i mało efektywny, a przestarzałe wyposażenie techniczne często ulegało awariom.
Poważne wzmocnienie w tym zakresie stanowiło przybycie grupy niemieckich specjalistów i marynarzy pod dowództwem adm. Guido von Usedoma. Liczyła ona 15 oficerów oraz 281 podoficerów i marynarzy, którzy uzupełnili obsadę baterii nadbrzeżnych oraz fortów zarówno w Dardanelach, jak i umocnieniach strzegących Bosforu. Pomimo to wciąż istniały braki w obsadzie kadrowej, a kolejne monity do naczelnego dowództwa przynosiły tylko niewielkie efekty i do momentu ataku alianckiego z 18 marca 1915 roku braki w personelu nie zostały całkowicie zlikwidowane.
Także same forty należały do konstrukcji anachronicznych. Większość z nich zbudowano lub zmodernizowano przed 30–40 laty. Żaden nie miał pancernych kopuł, a działa rozmieszczono na odkrytych stanowiskach, chronionych jedynie wałem ziemno-ceglanym. Na szczęście dla obrońców ukształtowanie terenu powodowało, że nawet te przestarzałe fortyfikacje stanowiły ogromne wyzwanie dla alianckich okrętów. Płaski tor lotu pocisku powodował, że tylko bezpośrednie trafienie w działo lub magazyn amunicyjny mogło przynieść jakikolwiek skutek. W innym wypadku pociski lądowały na wale ziemnym lub omijały cele.
„Zakup” niemieckich okrętów oraz faktyczna blokada cieśniny przez brytyjską eskadrę sprawiły, że ryzyko wciągnięcia imperium w wojnę stało się wielce prawdopodobne. Od sierpnia systematycznie uzupełniano 2. BAC o działa sprawdzane ze stolicy, Adrianopola, linii Çalalcy oraz demontowane z przestarzałych okrętów.
18 września OUÇ wzmocniono 8. pac. 22 ciężkie haubice kal. 150 m rozmieszczono wzdłuż zatoki Erenköy. Haubice, choć dysponowały stosunkowo małym kalibrem i niewielką przebijalnością pocisku, odegrały ważną rolę w nadchodzących walkach. Stromy tor lotu pocisków powodował, że mogły one zajmować stanowiska ukryte przed obserwacją z morza. Choć nie zagrażały cięższym okrętom, to z łatwością niszczyły nieopancerzone kutry, próbujące oczyścić wody zatoki z min. W kolejnych miesiącach liczba znajdujących się w tym rejonie dział wzrosła do 32 haubic kal. 150 mm oraz 14 haubic kal. 120 mm.
Kilka miesięcy intensywnych przygotowań sprawiło, że w przeddzień ataku alianckiego Dardaneli broniło 235 dział różnych typów i kalibrów. Co równie istotne, pod wpływem doradców niemieckich jeszcze w grudniu 1914 roku przeniesiono zapasy amunicji z umocnień strzegących Bosforu w rejon Dardaneli. Uznano bowiem ewentualny atak ze strony floty rosyjskiej za mało prawdopodobny. Ale nawet gdyby do niego doszło, eks-Goeben i eks-Breslau wsparte resztą floty osmańskiej miały wystarczający potencjał, by go odeprzeć. Dzięki tej odważnej decyzji obrońcy posiadali wystarczającą liczbę pocisków, w tym nawet do ciężkich dział, by móc w pełni wykorzystać ich potencjał.
Sama artyleria, nawet najliczniejsza, nie mogła samodzielnie powstrzymać nieprzyjacielskich okrętów. Jak się miało okazać, największym zagrożeniem dla okrętów alianckich okazały się miny. Pierwsze dwie zagrody minowe postawiono już 2 sierpnia 1914 roku, a w kolejnych miesiącach zakładano kolejne. W rezultacie do lutego 1915 roku od przylądka Kepez do Çanakkale przygotowano ich w sumie dziesięć. Ostatnią, najbardziej znaną postawiono już w trakcie trwania alianckiej operacji. 8 marca 1915 roku wczesnym świtem stawiacz min Nusret, niedostrzeżony przez przeciwnika, rozmieścił 26 min w zatoce Erenköy. Co ciekawe, ustawiono je nie w poprzek cieśniny, ale wzdłuż azjatyckiego brzegu. Odegrały one kluczową rolę w zbliżającym się starciu. Podsumowując, na wodach cieśniny postawiono jedenaście zagród, liczących ogółem ok. 350 min67. Pomiędzy nimi rozciągnięto sieci rybackie, mające uniemożliwić okrętom podwodnym wpłynięcie w głąb cieśniny. Niestety, rozmieszczono je dopiero po tym, jak 13 września 1914 roku B.11 zatopił okręt pancerny Mesudiye68.
System obrony obejmował także wyrzutnie torped. Zdemontowano je z okrętów liniowych Barbaros Hayreddin i Turgut Reis, po czym umieszczono na 2 barkach zakotwiczonych w pobliżu fortu Çimenlik oraz w rejonie fortu Namazgâh. Teoretycznie torpedy mogły stanowić dla okrętów alianckich duże zagrożenie. W praktyce jednak ciągłe problemy z systemem wyrzucającym uniemożliwiły ich skuteczne użycie.
Równolegle ze wzmacnianiem potencjału obronnego OUÇ trwały intensywne prace sztabowe mające na celu przygotowanie planu obrony cieśniny. Jego ostateczna wersja została zatwierdzona 8 listopada 1914 roku, a więc zanim w Londynie w ogóle zaczęto rozważać możliwość podjęcia aktywniejszych działań w tym rejonie. System obrony podzielono na cztery strefy taktyczne. Pierwsza, tzw. wejściowa, obejmowała forty zewnętrzne, tzn.: Seddülbahir, Ertuğrul, Orhaniye i Kumkale oraz 5. pac. Jej rola polegała na jak najdłuższym powstrzymywaniu floty nieprzyjaciela przed wpłynięciem na wody cieśniny. Już na tym etapie zakładano, że ich opór będzie miał jedynie charakter działań opóźniających.
Druga strefa, zwana roboczo „strefą haubic”, obejmowała stanowiska ogniowe zajmowane przez baterie 8. pac. Miały one atakować okręty alianckie operujące w zatoce Erenköy. Trzecia strefa taktyczna rozciągała się pomiędzy doliną rzeki Soğanlı a przylądkiem Kepez. Składała się z dwóch zgrupowań, jednego po europejskiej (rejon Havuzlar–Soğanlı), drugiego po azjatyckiej stronie (przylądek Kepez). W tej strefie rozmieszczono głównie starsze działa lub o małych kalibrach. Zabezpieczały one zagrody minowe przed trałowcami. Ostatnia, czwarta strefa, rozciągnięta między Çanakkale a Kilitbahir, stanowiła główną linię obronną. To tutaj znajdowały się najsilniejsze forty dysponujące najnowocześniejszym uzbrojeniem. Na nich spoczywało zadanie walki z ciężkimi okrętami przeciwnika. Ulokowane bardziej na północ forty Nağara praz Değirmanburnu dysponowały nikłym potencjałem i nie odgrywały większej roli w systemie obronnym69.
W dowództwie osmańskim rozważano także możliwość stoczenia bitwy morskiej na Morzu Marmara. Liczono, że „byłe” niemieckie okręty wsparte nowocześniejszymi jednostkami floty osmańskiej mogłyby skutecznie przeciwstawić się eskadrze przeciwnika, osłabionej po walce z fortami.
Te kalkulacje opierały się na racjonalnych podstawach. Krążownik liniowy Yavuz Sultan Selim (eks-Goeben) wszedł do służby 2 lata przed wybuchem wojny. Ta nowoczesna jednostka dysponowała artylerią główną złożoną z 10 dział kal. 283 mm. Bardzo dobrze wyszkolona załoga oraz nowoczesne oprzyrządowanie i mechanizmy celownicze powalały prowadzić szybszy, a przede wszystkim celniejszy ogień od artylerii przestarzałych okrętów brytyjskich czy francuskich. Wsparcie zapewniał mu krążownik lekki Midilli (eks-Breslau). Choć miał on znacznie słabsze uzbrojenie (m.in. 8 dział kal. 150 mm), to charakteryzował się dużą prędkością (ok. 28 węzłów) oraz równie nowoczesną konstrukcją.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Niniejsza książka stanowi skróconą wersję szerszego opracowania dotyczącego walk na półwyspie Gallipoli, wydanego w 2021 roku (P. Korzeniowski, Gallipoli. Działania wojsk ententy na półwyspie Gallipoli w 1915 roku, Rzeszów 2021). Ze względu na charakter serii znacznie ograniczyłem warsztat naukowy, uprościłem narrację oraz pominąłem wiele mniej ważnych wątków. [wróć]
2. Za „Brytyjczyków” uznaję w pracy także Australijczyków oraz Nowozelandczyków. Choć obie kolonie posiadały status dominiów, dający im dużą autonomię, formalnie wciąż wchodziły w skład Imperium Brytyjskiego. Podobnie termin „wojska brytyjskie” stosuję w szerokim znaczeniu, traktując je jako wszystkie oddziały podległe brytyjskiemu dowództwu, w tym także jednostki hinduskie czy nowofundlandzkie. [wróć]
3. Analogicznie sytuacja wygląda w przypadku artylerii, np. XV Brygada Royal Horse Artillery jest zapisywana jako XV RHA, XVII Brygada Royal Field Artillery jako XVII RFA itd. Dla ułatwienia w aneksie podana jest organizacja poszczególnych dywizji wraz z pełnymi nazwami pododdziałów, dzięki czemu Czytelnik w każdej chwili może zweryfikować przynależność poszczególnych jednostek. [wróć]
4. W przypadku armii francuskiej czy osmańskiej problem ten nie występuje, gdyż w obu stosowano klasyczne terminy i nazwy jednostek i formacji. [wróć]
5. Jednocześnie w przypadku numeracji stosuję naprzemiennie liczby arabskie i rzymskie, mianowicie np. 5. Armia, III Korpus Armijny, 5. Dywizja Piechoty. [wróć]
6. W przypadku tej ostatniej miejscowości sytuacja jest wyjątkowo skomplikowana. Mianowicie w 1919 roku powołano specjalny komitet, który otrzymał zadanie zebrania, posegregowania oraz sklasyfikowania wszystkich starć, w jakich uczestniczyły wojska Imperium Brytyjskiego w latach 1914–1919. W przygotowanym dokumencie znalazły się także oficjalne nazwy walk stoczonych na półwyspie Gallipoli. Zgodnie z nim trzy bitwy stoczone między końcem kwietnia a początkiem czerwca na południu półwyspu określane są jako: pierwsza, druga oraz trzecia bitwa o Krithię. Takie też nazwy stosuję w dalszej części opracowania, jeśli jest mowa o tych konkretnych starciach, natomiast gdy mowa o miejscowości, używam poprawnej nazwy Kirte. Zdaję sobie sprawę, że przyjęte rozwiązanie może być nieco skomplikowane, ale ze względu na bardzo podobne brzmienie obu wariantów wydaje mi się, że nie spowoduje ono problemów z odbiorem narracji; The Official Names of the Battles and other Engagements Fought by the Military Forces of the British Empire During the Great War, 1914–1919, and the Third Afghan War, 1919, TNA, sygn. WO 161/102. [wróć]
7. S.K. Pavlowitch, Historia Bałkanów (1804–1945), Warszawa 2009, s. 205–211. [wróć]
8. D. Kołodziejczyk, Turcja, Warszawa 2000, s. 42–44. [wróć]
9. W ramach rekompensaty Wiedeń wspaniałomyślnie oddał administrację sandżaku nowopażarskiego ponownie w ręce Osmanów. [wróć]
10. S. McMeekin, The Ottoman Endgame. War, Revolution and the Making of Modern Middle East 1908–1923, London 2015, s. 62–67. [wróć]
11. E.J. Zürker, Turcja. Od sułtanatu do współczesności, Kraków 2013, s. 106–107. [wróć]
12. R.C. Hall, The Balkan Wars 1912–1913. Prelude to the First World War, London–New York 2005, s. 101–102. [wróć]
13. R. Ford, Eden to Armageddon. World War I in the Middle East, London 2010, s. 8–9. [wróć]
14. S.K. Pavlowitch, op. cit., s. 240–241. [wróć]
15. S. McMeekin, op. cit., s. 83–92. [wróć]
16. Szerzej zob. P. Nykiel, op. cit., s. 29–30. [wróć]
17. Pierwszy z okrętów otrzymał nazwę Reşadiye, a zamówienie na niego złożono pod koniec 1911 roku. Drugi z okrętów początkowo budowany był na zamówienie Brazylii, która na początku 1914 roku sprzedała Imperium Osmańskiemu okręt będący jeszcze w trakcie budowy. Otrzymał on nazwę Sultan Osman-ı Evvel. W maju 1914 roku zamówiono trzecią jednostkę, która miała otrzymać nazwę Sultan Mehmet Fatih. Szerzej patrz: P. Nykiel, „Chory człowiek (Europy)” i morze – koncepcje rozwoju i działania floty osmańskiej na początku XX wieku „Studia Maritima” 2017, nr 1, s. 83–99. [wróć]
18. R.K. Massie, Castles of Steel. Britain, Germany and the Winning of the Great War at Sea, London 2007, s. 21–25. [wróć]
19. W negocjacjach brali udział m.in.: Said Halim, Talât oraz oczywiście Enver. O fakcie ich prowadzenia nie byli poinformowani pozostali członkowie rządu, w tym Cavit oraz Cemâl. Zob. E.J. Zürker, op. cit., s. 110–112. [wróć]
20. E. Rogan, The Fall of The Ottomans. The Great War on Middle East 1914–1920, London 2015, s. 29–75. [wróć]
21. Patrz szerzej T. Klimczyk, „Ucieczka” Goebena – aliancki blamaż „Morza, statki i okręty” 2009, nr 1, s. 8–21 (numer specjalny nr 3 – I wojna światowa na morzu). Patrz także: R.K. Massie, op. cit., s. 26–48. [wróć]
22. W tym czasie wody cieśniny zostały już zaminowane. [wróć]
23. R.K. Massie, op. cit., s. 427–429. [wróć]
24. Eskadra składała się krążowników liniowych HMS Indefatigable oraz HMS Indomitable, krążownika pancernego HMS Defence oraz kilku niszczycieli. [wróć]
25. P. Buttar, Collision of Empires. The War on the Eastern Front in 1914, Oxford 2016; A. Watson, Ring of Steel. Germany and Austria-Hungary at War 1914–1918, London 2015, s. 136–159. [wróć]
26. S.J. Shaw, E.K. Shaw, Historia Imperium Osmańskiego i Republiki Turcji, t. 2, 1808–1975, Warszawa 2002, s. 476–479. [wróć]
27. P. Kennedy, Mocarstwa świata. Narodziny, rozkwit, upadek. Przemiany gospodarcze i konflikty zbrojne w latach 1500–2000, Warszawa 1994, s. 225–232. [wróć]
28. M. Hastings,