Gallipoli 1915 - Paweł Korzeniowski - ebook + książka

Gallipoli 1915 ebook

Paweł Korzeniowski

4,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Po wybuchu pierwszej wojny światowej Turcja dołączyła do bloku Państw Centralnych, któremu przewodziły Niemcy. Rząd brytyjski (a konkretnie Pierwszy Lord Admiralicji Winston Churchill) opracował plan zmuszenia Turcji do kapitulacji i uzyskania dostępu do Morza Czarnego poprzez cieśniny Bosfor i Dardanele. Jednak rajdy alianckiej floty na Dardanele zakończyły się fiaskiem. W Londynie uznano, że trzeba wysadzić desant na półwyspie Gallipoli, aby pokonać Turków na lądzie. Inwazja nastąpiła 25 kwietnia 1915 roku. W obliczu twardej obrony tureckiej operacja (w której wzięły udział wojska brytyjskie, australijskie, nowozelandzkie i francuskie) przerodziła się w krwawe walki pozycyjne toczone w palącym słońcu. Ostatecznie oddziały alianckie wycofały się z Gallipoli na początku stycznia 1916 roku. Paweł Korzeniowski, historyk wojskowości z Uniwersytetu Rzeszowskiego, barwnie ukazuje przebieg bitwy, a także jej tło polityczne i konsekwencje.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 516

Oceny
4,3 (7 ocen)
3
3
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

Na początku 1915 roku dwa wal­czące bloki zna­la­zły się w stra­te­gicz­nym impa­sie. Pół­roczne zma­ga­nia pochło­nęły setki tysięcy ludzi. Pomimo tak ogrom­nych ofiar żadna ze stron nie osią­gnęła decy­du­ją­cego zwy­cię­stwa i nie­wiele wska­zy­wało na to, by w naj­bliż­szym cza­sie komu­kol­wiek miało się to udać. W tych tyta­nicz­nych zma­ga­niach woj­ska Albionu ode­grały nie­wielką rolę. W porów­na­niu do maso­wych armii wysta­wio­nych przez Fran­cję czy Niemcy bry­tyj­ski kon­tyn­gent wysłany na kon­ty­nent był nie­zwy­kle skromny. Choć już w sierp­niu 1914 roku na Wyspach Bry­tyj­skich przy­stą­piono do sze­roko zakro­jo­nego planu roz­bu­dowy armii, to musiały upły­nąć dłu­gie mie­siące, jeśli nie lata, by odczuć wymierne efekty tych dzia­łań.

Już wów­czas jed­nak w goto­wo­ści pozo­sta­wała Royal Navy, naj­sil­niej­sza mary­narka wojenna świata. To potężne narzę­dzie wojny, jak dotąd, nie miało żad­nego real­nego wpływu na prze­bieg zma­gań w Euro­pie. Pano­wa­nie na morzach i oce­nach dawało jed­nak wyspia­rzom ogromny atut w postaci nie­ogra­ni­czo­nej swo­body stra­te­gicz­nej. Win­ston Chur­chill, sto­jący na czele Admi­ra­li­cji, zamie­rzał z tego sko­rzy­stać. Ponie­waż nie był w sta­nie ude­rzyć bez­po­śred­nio w Niemcy, zna­lazł zastęp­czy cel w postaci Impe­rium Osmań­skiego.

Pań­stwo suł­tana na początku XX wieku chy­liło się ku upad­kowi. Nie­dawna klę­ska w star­ciu z koali­cją bał­kań­ską pozba­wiła je nie­mal wszyst­kich euro­pej­skich posia­dło­ści. Wyda­wało się, że wyeli­mi­no­wa­nie z wojny naj­słab­szego członka wro­giej koali­cji nie będzie sta­no­wić dużego pro­blemu. Chur­chill sądził, że wystar­czy, aby okręty sfor­so­wały Dar­da­nele i poja­wiły się u wrót Kon­stan­ty­no­pola. Ich zja­wie­nie się u wrót pałacu suł­tań­skiego miał skło­nić Meh­meda V do kapi­tu­la­cji.

Tak się jed­nak nie stało. Próby wyeli­mi­no­wa­nia for­tów strze­gą­cych cie­śniny podej­mo­wane od lutego 1915 roku nie przy­no­siły spo­dzie­wa­nych efek­tów, a dzia­ła­nia mające na celu sfor­so­wa­nie cie­śniny zakoń­czyły się utratą 3 okrę­tów linio­wych. Prze­rwa­nie ope­ra­cji ozna­czało przy­zna­nie się do upo­ka­rza­ją­cej porażki. Zde­cy­do­wano zatem, że skoro mary­narka nie była w sta­nie poko­nać osmań­skiej obrony, zrobi to za nią armia, opa­no­wu­jąc pół­wy­sep Gal­li­poli. Prze­pro­wa­dzona w kwiet­niu ope­ra­cja inwa­zyjna dała począ­tek wie­lo­mie­sięcz­nym krwa­wym zma­ga­niom, które nie ustę­po­wały w niczym dra­ma­towi roz­gry­wa­ją­cemu się w tym cza­sie we Fran­cji. Oddane do rąk Czy­tel­nika opra­co­wa­nie przy­bliża te mało znane w Pol­sce wyda­rze­nia1.

Niniej­sze opra­co­wa­nie zostało oparte na sze­ro­kiej bazie źró­dło­wej. Pod­sta­wową rolę ode­grały tu mate­riały zgro­ma­dzone w bry­tyj­skich archi­wach – The Natio­nal Archi­ves, Impe­rial War Museum oraz Lid­dell Hart Cen­tre for Mili­tary Archi­ves w King’s Col­lege, a także w Austra­lian War Memo­rial w Can­be­rze oraz Service Histo­ri­que de la Défence w Vin­cen­nes pod Pary­żem. Ich uzu­peł­nie­nie sta­no­wią ofi­cjalne opra­co­wa­nia kam­pa­nii oraz lite­ra­tura przed­miotu. W wypadku tej ostat­niej liczba prac jest tak ogromna, że cyto­wane są jedy­nie wybrane, naj­waż­niej­sze pozy­cje.

Kam­pa­nia dar­da­nel­ska to nie­mal wyłącz­nie bry­tyj­skie przed­się­wzię­cie i, jak się miało oka­zać, bry­tyj­ska klę­ska. Z tego powodu nar­ra­cję pro­wa­dzi­łem przede wszyst­kim z bry­tyj­skiego punktu widze­nia2. Mimo przy­ję­cia takiej kon­cep­cji sta­ra­łem się przed­sta­wić moż­li­wie pełny i prze­kro­jowy obraz wyda­rzeń oraz osa­dzić je w jak naj­szer­szym kon­tek­ście poli­tyczno-woj­sko­wym.

W trak­cie lek­tury Czy­tel­nik z pew­no­ścią zauważy, że począt­kowo dzia­ła­nia bojowe przed­sta­wia­łem dość szcze­gó­łowo, z cza­sem zaś poziom opisu sta­wał się coraz bar­dziej ogólny. Wynika to z dwóch zasad­ni­czych prze­sła­nek. Lądo­wa­nie oraz pierw­sze walki były new­ral­gi­czymi punk­tami całej kam­pa­nii. Stąd wni­kliw­sza ana­liza tych dzia­łań. Po dru­gie, w kam­pa­nię począt­kowo obie strony zaan­ga­żo­wały sto­sun­kowo nie­wiel­kie siły. Pozwala to opi­sy­wać walki, scho­dząc do poziomu bata­lionu. Z cza­sem, gdy na pół­wy­sep tra­fiały kolejne dywi­zje, utrzy­ma­nie tego poziomu nar­ra­cji stało się tech­nicz­nie nie­moż­liwe. Pro­wa­dzi­łoby to do nad­mier­nej szcze­gó­łowości oraz nie­po­trzeb­nie zaciem­nia­łoby ogólny obraz wyda­rzeń.

Spore wyzwa­nie sta­no­wiło przy­ję­cie jed­no­li­tych, a jedno-cze­śnie prak­tycz­nych zasad pisowni jed­no­stek woj­sko­wych i ich skró­tów. Każdy bry­tyj­ski pułk (regi­ment) miał indy­wi­du­alną nazwę wła­sną, zazwy­czaj bar­dzo długą, która wraz z nume­rem ozna­czała kon­kretny bata­lion. Dla uła­twie­nia zapisu oraz łatwiej­szego odbioru tek­stu sto­suję skróty pocho­dzące od ory­gi­nal­nych zapi­sów, np. 1. bata­lion King’s Own Scot­tish Bor­de­rers – 1. KOSB; 1. bata­lion Royal Sus­sex Regi­ment – 1. RSR; 2./4. bata­lion Lon­don Regi­ment – 2./4. LR, 1./6. bata­lion Gur­kha Rifles – 1./6. GR itd.3. Bata­liony Austra­lij­skich Sił Impe­rial­nych (Austra­lian Impe­rial Force) miały nume­ra­cję cią­głą, dla­tego zapi­suję je jako „1. AIF”, „2. AIF” itd.4.

Sytu­acja kom­pli­kuje się w wypadku związ­ków tak­tycz­nych i ope­ra­cyj­nych. Gdy posia­dały one nazwy wła­sne, sto­so­wa­łem skróty pocho­dzące od ich pier­wot­nego brzmie­nia, stąd: Medi­ter­ra­nean Expe­di­tio­nary Force – MEF; Austra­lian & New Zealand Army Corps – ANZAC, Corps Expéditionnaire d’Orient – CEO, Royal Naval Divi­sion – RND itd. Nato­miast w przy­padku nazw typo­wych dla nomen­kla­tury woj­sko­wej uży­wa­łem zapi­sów powszech­nie wystę­pu­ją­cych w lite­ra­tu­rze pol­skiej, np. Kor­pus Armijny – KA; Dywi­zja Pie­choty – DP, Bry­gada Pie­choty – BP itd.5.

Zdaję sobie sprawę, że powyż­sze roz­wią­za­nie nie jest ide­alne i może spra­wiać nieco trud­no­ści. Moje doświad­cze­nia wska­zują jed­nak, że jest ono naj­bar­dziej prak­tyczne w odnie­sie­niu do tej publi­ka­cji. Aby uła­twić Czy­tel­ni­kowi poru­sza­nie się po tej skom­pli­ko­wa­nej mate­rii, na początku książki umie­ści­łem wykaz skró­tów i skró­tow­ców.

Spo­sób zapisu nazw geo­gra­ficz­nych sta­no­wił dla mnie ogromny dyle­mat. Na ogół sta­ra­łem się sto­so­wać nazwy obo­wią­zu­jące w ana­li­zo­wa­nym okre­sie, poda­jąc w nawia­sach współ­cze­sne odpo­wied­niki, np. Maidos (dziś tur. Ece­abat), Smyrna (dziś tur. Izmir), Lem­nos (dziś gr. Lim­nos), Adria­no­pol (dziś tur. Edirne). W przy­padku naj­waż­niej­szych punk­tów geo­gra­ficz­nych na pół­wy­spie Gal­li­poli sta­ra­łem się jed­nak sto­so­wać ory­gi­nalne zapisy. Dla­tego np. zamiast powszech­nie spo­ty­ka­nego w anglo­sa­skiej histo­rio­gra­fii Achi Baba w tek­ście wystę­puje poprawna wer­sja Alçı Tepe, Sarı Bayır to Sari Bair, a Kri­thia to Kirte6.

Sporo miejsc lub punk­tów począt­kowo było bez­i­mien­nych. Dopiero w trak­cie walk żoł­nie­rze nadali im nazwy. Inne na stałe wpi­sały się w tra­dy­cje zwią­zane z kam­pa­nią. Ponie­waż niniej­sza publi­ka­cja jest pisana z bry­tyj­skiej per­spek­tywy, w ich przy­padku zde­cy­do­wa­łem się sto­so­wać angiel­skie wer­sje, np. Scrubby Knoll zamiast Kema­ly­eri czy też Sci­mi­tar Hill, zamiast Yusufçuk Tepe.

Na początku książki znaj­duje się słow­ni­czek, w któ­rym podano obie wer­sje nazw geo­gra­ficz­nych. Mimo pod­ję­tych sta­rań zdaję sobie sprawę, że mogłem popeł­nić błędy w zapi­sie. Mam jed­nak nadzieję, że nawet jeśli tak się stało, mimo wszystko nie wpłyną one na odbiór tek­stu przez Czy­tel­ni­ków.

W tym miej­scu chcę zazna­czyć, że w tek­ście kon­se­kwent­nie sto­suję okre­śle­nie: „woj­ska osmań­skie”, zamiast popu­lar­nej w Pol­sce nazwy: „woj­ska turec­kie”. Pamię­tać należy, że o Tur­cji możemy mówić dopiero po usta­no­wie­niu repu­bliki na początku lat 20. XX wieku. Wcze­śniej zaś mamy do czy­nie­nia z wie­lo­et­nicz­nym i wie­lo­re­li­gij­nym pań­stwem osmań­skim.

Na końcu chciał­bym podzię­ko­wać wszyst­kim tym, dzięki któ­rym powsta­nie niniej­szej pracy oka­zało się moż­liwe: wła­dzom mojej Alma Mater, na któ­rych wspar­cie, nie tylko duchowe, mogłem zawsze liczyć; kole­gom, któ­rych wska­zówki i rady pozwo­liły mi roz­wią­zać wiele dyle­ma­tów, z jakimi musia­łem się zmie­rzyć; pra­cow­ni­kom archi­wów i pla­có­wek nauko­wych, ze strony któ­rych zawsze mogłem liczyć na pomoc i życz­li­wość. Naj­więk­sze podzię­ko­wa­nia należą się jed­nak mojej rodzi­nie i naj­bliż­szym, któ­rzy wspie­rali mnie żmud­nej pracy badaw­czej, wyka­zu­jąc przy tym wiele cier­pli­wo­ści i zro­zu­mie­nia.

Roz­dział I. Geneza

ROZ­DZIAŁ I GENEZA

Chory czło­wiek Europy

Na początku XX wieku Impe­rium Osmań­skie sta­no­wiło cień swo­jej daw­nej potęgi. W poło­wie XIX wieku, w epoce tzw. Tan­zi­matu (1839–1876), pró­bo­wano prze­pro­wa­dzić reformy, moder­ni­zu­jąc pań­stwo oraz jego sys­tem poli­tyczny. Uko­ro­no­wa­nie tego pro­cesu sta­no­wiło wpro­wa­dze­nie w 1876 roku kon­sty­tu­cji. Suł­tan Abdülhamid II jed­nak nie­mal natych­miast zawie­sił jej funk­cjo­no­wa­nie. Przez kolejne trzy dekady rzą­dził samo­dziel­nie, opie­ra­jąc się na kon­ser­wa­tyw­nych dorad­cach oraz dostoj­ni­kach muzuł­mań­skich. Okres ten to nie tylko sta­gna­cja, ale nie­kiedy wręcz regres w życiu poli­tycznym, eko­no­micz­nym oraz spo­łecz­nym.

Pogłę­bia­jący się kry­zys pań­stwa i jego słab­nąca pozy­cja mię­dzy­na­ro­dowa spo­wo­do­wały, że coraz więk­sza część elit osmań­skich opo­wia­dała się za koniecz­no­ścią grun­tow­nych reform. Zwo­len­nicy moder­ni­za­cji, sku­pieni wokół powsta­łego 1899 roku Komi­tetu Jed­no­ści i Postępu, opo­wia­dali się za znie­sie­niem monar­chii abso­lut­nej oraz przy­wró­ce­niem kon­sty­tu­cji z 1876 roku. Jed­no­cze­śnie odwo­ły­wali się do turec­kiego dzie­dzic­twa kul­tu­ro­wego, dla­tego powszech­nie nazy­wano ich młodo-tur­kami 7.

Sym­pa­ty­kami idei gło­szo­nych przez Komi­tet Jed­no­ści i Postępu było wielu młod­szych ofi­ce­rów. W 1908 roku w oddzia­łach roz­lo­ko­wa­nych w Tra­cji i Mace­do­nii doszło do roz­ru­chów. Woj­ska wysłane w celu stłu­mie­nia nie­po­ko­jów przy­łą­czyły się do bun­tow­ni­ków. Suł­tan, posta­wiony pod ścianą, po 30 latach przy­wró­cił kon­sty­tu­cję. Wywo­łało to powszechną falę entu­zja­zmu, w tym także wśród chrze­ści­jan, liczą­cych na poprawę swo­jej pozy­cji poli­tycz­nej w pań­stwie. Począt­kowa eufo­ria nie trwała długo. W kwiet­niu 1909 roku w sto­licy doszło do buntu żoł­nie­rzy, do któ­rych szybko przy­łą­czyli się słu­cha­cze szkół reli­gij­nych i ule­mo­wie. Nato­miast po stro­nie refor­ma­to­rów opo­wie­działy się woj­ska w gar­ni­zo­nach euro­pej­skich. Utwo­rzono z nich tzw. Armię Czynu (Hare­ket Ordusu), na czele któ­rej sta­nął gen. Mah­mud Şevket. Choć nie nale­żał do bez­kry­tycz­nych zwo­len­ni­ków Komi­tetu Jed­no­ści i Postępu, to uwa­żał wystą­pie­nia w sto­licy za zagro­że­nie dla bez­pie­czeń­stwa pań­stwa. Już 24 kwiet­nia woj­ska Şevketa, nie napo­ty­ka­jąc więk­szego oporu, wkro­czyły do sto­licy. Przy­wód­ców rebe­lii stra­cono, zaś suł­tana Abdülhamida II zmu­szono do abdy­ka­cji. Jego miej­sce zajął Meh­med V, będący fak­tycz­nie mario­netką w rękach przy­wód­ców komi­tetu. Wkrótce zno­we­li­zo­wano kon­sty­tu­cję, pozba­wia­jąc monar­chę real­nej wła­dzy i ogra­ni­cza­jąc jego rolę do peł­nie­nia funk­cji repre­zen­ta­cyj­nych oraz reli­gij­nych8.

Dys­po­nu­jąc peł­nią wła­dzy w sto­licy, Komi­tet Jed­no­ści i Postępu zaczął roz­sze­rzać swoje wpływy na pro­win­cję, pró­bu­jąc wpro­wa­dzać zapo­wia­dane reformy. Oka­zało się to znacz­nie trud­niej­sze, niż to sobie począt­kowo wyobra­żano. Tym­cza­sem sytu­acja mię­dzy­na­ro­dowa impe­rium ule­gała dal­szemu pogor­sze­niu. Chaos wywo­łany rewo­lu­cją wyko­rzy­stali sąsie­dzi. 5 paź­dzier­nika 1908 roku Buł­ga­ria, dotąd for­mal­nie uzna­jąca zwierzch­nic­two suł­tana, ogło­siła pełną nie­pod­le­głość. Dzień póź­niej Austro-Węgry zaanek­to­wały oku­po­waną Bośnię i Her­ce­go­winę9, wkrótce zaś auto­no­miczna Repu­blika Krety zade­kla­ro­wała przy­łą­cze­nie do Gre­cji.

Nie był to koniec nie­po­wo­dzeń. W nocy z 26 na 27 wrze­śnia 1911 roku Wło­chy wysto­so­wały ulti­ma­tum, doma­ga­jąc się prze­ka­za­nia Try­po­li­ta­nii i Cyre­najki. Gdy odrzu­cono ich żąda­nia, wypo­wie­działy impe­rium wojnę, doko­nu­jąc inwa­zji na obie pro­win­cje. Rząd osmań­ski długo nie chciał ugiąć się przed wło­skimi żąda­niami. Dopiero zaję­cie przez Wło­chów wysp Dode­ka­nezu zmu­siło Osma­nów do zgody na odda­nie Libii10.

Powyż­sze porażki bledną jed­nak w porów­na­niu do tra­ge­dii, jaka wkrótce roze­grała się na Bał­ka­nach. Narody, które nie­dawno uwol­niły się spod pano­wa­nia suł­tana, dążyły do wydar­cia Osma­nom ziem uzna­wa­nych za swoje. Były jed­nak zbyt słabe, by uczy­nić to samo­dziel­nie, a wza­jemna nie­uf­ność, czę­sto zaś otwarta wro­gość, unie­moż­li­wiały wspólne dzia­ła­nie. Dopiero w marcu 1912 roku, poko­nu­jąc dotych­cza­sowe ani­mo­zje, pod­pi­sano sojusz serb­sko-buł­gar­ski, w maju nato­miast buł­gar­sko-grecki. Do koali­cji przy­łą­czyła się także Czar­no­góra. Ta ostat­nia 8 paź­dzier­nika wypo­wie­działa wojnę Impe­rium Osmań­skiemu, wkrótce zaś uczy­niły to także: Ser­bia, Gre­cja oraz Buł­ga­ria.

Armia osmań­ska nie była przy­go­to­wana do walki na kilku fron­tach, sojusz­nicy dys­po­no­wali prze­szło dwu­krotną prze­wagą liczebną, a flota grecka unie­moż­li­wiła przy­sła­nie posił­ków z Azji. W rezul­ta­cie woj­ska suł­tana ponio­sły wiele dotkli­wych pora­żek, siły koali­cji szybko opa­no­wały nie­mal wszyst­kie posia­dło­ści euro­pej­skie, a oddziały buł­gar­skie pode­szły pod samą sto­licę.

Porażki na fron­cie dopro­wa­dziły do zama­chu stanu prze­pro­wa­dzo­nego przez mło­dych dzia­ła­czy Komi­tetu Jed­no­ści i Postępu. 23 stycz­nia 1913 roku grupa spi­skow­ców, na czele któ­rej stali Meh­med Talât oraz İsmail Enver, wdarła się do sie­dziby rządu. W trak­cie zaj­ścia zastrze­lono mini­stra wojny Nazıma Paszę, uwię­ziono pozo­sta­łych człon­ków gabi­netu, a wiel­kiego wezyra zmu­szono do ustą­pie­nia. Jego miej­sce zajął znany nam już gen. Şevket, obej­mu­jąc jed­no­cze­śnie tekę mini­stra wojny11.

Zmiana wła­dzy nie wpły­nęła na prze­bieg dzia­łań wojen­nych. Próba kontr­ofen­sywy zakoń­czyła się kata­strofą, a pod koniec marca ska­pi­tu­lo­wał Adria­no­pol (dziś tur. Edirne). Nie mając sił ani środ­ków na kon­ty­nu­owa­nie wojny, rząd Şevketa musiał się zgo­dzić na warunki podyk­to­wane przez zwy­cię­ską koali­cję. 30 maja pod­pi­sano w Lon­dy­nie trak­tat poko­jowy, w któ­rym Impe­rium Osmań­skie zrze­kało się wszyst­kich obsza­rów w Euro­pie z wyjąt­kiem sto­licy oraz nie­wiel­kich skraw­ków Tra­cji Wschod­niej12.

W zwy­cię­skiej koali­cji szybko doszło do tarć zwią­za­nych z podzia­łem łupów. Buł­ga­rzy, roz­go­ry­czeni zbyt małymi nabyt­kami, w nocy z 29 na 30 czerwca 1913 roku ude­rzyli na Gre­ków i Ser­bów. Nadzieje na szyb­kie zwy­cię­stwo oka­zały się płonne, zaś po stro­nie zaata­ko­wa­nych opo­wie­dzieli się Rumuni. W Kon­stan­ty­no­polu mło­dzi ofi­ce­ro­wie doma­gali się wyko­rzy­sta­nia wojny mię­dzy dotych­cza­so­wymi sojusz­ni­kami i odzy­ska­nia przy­naj­mniej czę­ści stra­co­nych obsza­rów. Jed­nak wielki wezyr oraz jego oto­cze­nie oba­wiali się kolej­nej kon­fron­ta­cji. Sytu­ację zmie­niło tra­giczne wyda­rze­nie. 11 czerwca krewny zamor­do­wa­nego w nie­daw­nym prze­wro­cie Nazıma Paszy w akcie zemsty zabił Şevketa Paszę. Dało to „jastrzę­biom” z Komi­tetu Jed­no­ści i Postępu wygodny pre­tekst do roz­pra­wie­nia się z opo­zy­cją oraz prze­ję­cia pełni wła­dzy. Nowym wiel­kim wezy­rem został Said Hamil Pasza, choć fak­tyczną wła­dzę spra­wo­wał trium­wi­rat zło­żony z: Ahmeda Cemâla, Meh­meda Talâta oraz İsmaila Envera13.

Ten ostatni prze­jął tekę mini­stra wojny. Natych­miast po obję­ciu sta­no­wi­ska wydał roz­kaz ude­rze­nia na woj­ska buł­gar­skie w Tra­cji. Buł­ga­rzy zaan­ga­żo­wali wszyst­kie siły na pozo­sta­łych fron­tach, a gra­nicy osmań­skiej strze­gło jedy­nie kilka tysięcy ludzi. Roz­po­częta 12 czerwca ofen­sywa nie napo­tkała więk­szego oporu i już 23 czerwca ata­ku­jący wkro­czyli do Adria­no­pola, wkrótce zaś osią­gnięto dawną gra­nicę buł­gar­ską. Pod­pi­sany 29 wrze­śnia w Kon­stan­ty­no­polu trak­tat poko­jowy odda­wał ponow­nie Tra­cję Wschod­nią pod pano­wa­nie osmań­skie14.

Odzy­ska­nie Adria­no­pola nie może przy­sło­nić faktu, że wojny bał­kań­skie przy­nio­sły impe­rium kata­stro­falne skutki. Utra­cono nie­malże wszyst­kie posia­dło­ści euro­pej­skie, zamiesz­kane przez ok. 4 mln ludzi. Choć w porów­na­niu do euro­pej­skich stan­dar­dów były one ubo­gie, to w odnie­sie­niu do pozo­sta­łych pro­win­cji nale­żały do i tak naj­le­piej roz­wi­nię­tych, nie tylko zresztą gospo­dar­czo, ale także kul­tu­rowo. Znaj­do­wały się one pod pano­wa­niem suł­ta­nów od setek lat i trak­to­wano je jako rdzenne zie­mie osmań­skie. To z nich wywo­dziła się duża część elit osmań­skich, w tym wielu przy­wód­ców nowego reżimu.

Wojna przy­nio­sła znaczne prze­obra­że­nia spo­łeczne. Utrata ziem zamiesz­ka­nych głow­nie przez chrze­ści­jan spo­wo­do­wała, że muzuł­ma­nie po raz pierw­szy od cza­sów śre­dnio­wie­cza zyskali zde­cy­do­waną prze­wagę nad innymi wyzna­niami. Z kolei pod wzglę­dem etnicz­nym lud­ność turecka zaczęła osią­gać bez­względną więk­szość wśród miesz­kań­ców pań­stwa. Wresz­cie nie­ba­ga­telne znacz­nie miały zmiany poli­tyczne w sto­licy. Dotych­cza­sowa pośred­nia, zaku­li­sowa kon­trola wła­dzy przez Komi­tet Jed­no­ści i Postępu została zamie­niona na bez­po­śred­nie, auto­ry­tarne rządy tej par­tii. Szcze­gól­nie silną pozy­cję zyskał Enver, który odzy­ska­nie Adria­no­pola wyko­rzy­stał do wykre­owa­nia się na zbawcę ojczy­zny.

Uro­dził się w 1881 roku w Kon­stan­ty­no­polu. W 1903 roku ukoń­czył z wyróż­nie­niem Aka­de­mię Woj­skową (Harp Aka­de­misi). Nie­zwy­kle ambitny, już w 1906 roku otrzy­mał awans na gene­rała-majora. Po rewo­lu­cji mło­do­tu­rec­kiej został attaché woj­sko­wym w Ber­li­nie, gdzie zapo­znał się ze struk­turą i z orga­ni­za­cją armii nie­miec­kiej. Wywarła ona na nim nie­zwy­kłe wra­że­nie. Od tego momentu dążył do prze­nie­sie­nia nie­miec­kich wzor­ców ustro­jo­wych i woj­sko­wych do Impe­rium Osmań­skiego. Po wło­skiej agre­sji opu­ścił Ber­lin i przez Egipt prze­do­stał się do Libii, gdzie z powo­dze­niem mobi­li­zo­wał lokalne ple­miona do walki z najeźdźcą. Gdy wybu­chła pierw­sza wojna bał­kań­ska, wró­cił do sto­licy, wal­nie przy­czy­nia­jąc się do prze­ję­cia wła­dzy przez Komi­tet Jed­no­ści i Postępu i sta­jąc się jedną z klu­czo­wych postaci nowego reżimu. Jego pozy­cję dodat­kowo wzmoc­niło mał­żeń­stwo z księż­niczką Emine Naciye Suł­tan, wnuczką Abdülmecida I.

Enver nale­żał do zago­rza­łych zwo­len­ni­ków pan­tu­ra­ni­zmu, idei gło­szą­cej zjed­no­cze­nie w ramach jed­nego pań­stwa wszyst­kich ludów turec­kich, tzn.: Aze­rów, Kaza­chów, Turk­me­nów, Tadży­ków itd. Aby osią­gnąć ten cel, nale­żało poko­nać Rosję, panu­jącą nad więk­szo­ścią ziem zamiesz­ka­nych przez narody turec­kie. Oczy­wi­ście osła­bione pań­stwo nie mogło tego doko­nać samo­dziel­nie i potrze­bo­wało potęż­nego sojusz­nika. Zda­niem Envera Niemcy dosko­nale nada­wały się do ode­gra­nia tej roli.

Poglądy Envera, choć może nie w aż tak skraj­nej for­mie, popie­rała więk­szość dzia­ła­czy Komi­tet Jed­no­ści i Postępu. Gdy kilka lat wcze­śniej przej­mo­wali wła­dzę w pań­stwie, liczyli na reali­za­cją uto­pij­nej idei, mając nadzieję, że po zrów­na­niu w pra­wach wszyst­kich pod­da­nych suł­tana uda się stwo­rzyć z nich lojal­nych oby­wa­teli, bez względu na przy­na­leż­ność etniczną czy reli­gijną. Rze­czy­wi­stość szybko zwe­ry­fi­ko­wała te poglądy. Roz­bu­dzone nacjo­na­li­zmy roz­sa­dzały impe­rium od wewnątrz, a wojny bał­kań­skie poka­zały, że miesz­kańcy poszcze­gól­nych pro­win­cji tylko szu­kali oka­zji, by uzy­skać nie­za­leż­ność. Zresztą te pro­cesy nastę­po­wały nie tylko na Bał­ka­nach, ale także wśród Ormian czy Ara­bów. Dzia­ła­cze Komi­tetu Jed­no­ści i Postępu szybko się prze­ko­nali, że próby stwo­rze­nia wie­lo­et­nicz­nego i wie­lo­re­li­gij­nego spo­łe­czeń­stwa osmań­skiego nie miały szans powo­dze­nia. Zamiast tego zamie­rzali oprzeć się na budzą­cej się w tym cza­sie turec­kiej świa­do­mo­ści naro­do­wej, z isla­mem jako domi­nu­jącą reli­gią.

Na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej naj­po­waż­niej­sze wyzwa­nie sta­no­wiła chęć wyj­ścia z poli­tycz­nie izo­la­cji, szcze­gól­nie widoczna pod­czas obrad kon­gresu lon­dyń­skiego. Osmań­skich dyplo­ma­tów nie dopusz­czono do nego­cja­cji, jedy­nie oznaj­miono im pod­jęte decy­zje. Przy­łą­cze­nie się do jed­nego z wiel­kich blo­ków mili­tar­nych miało pozwo­lić odzy­skać pod­mio­to­wość na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Pozo­sta­wało pyta­nie, po któ­rej stro­nie się opo­wie­dzieć15.

Zabój­stwo austro-węgier­skiego następcy tronu dało dyplo­ma­cji osmań­skiej oka­zję do szu­ka­nia poten­cjal­nych part­ne­rów. Przede wszyst­kim zwró­cono się do Paryża. Nad Sekwaną osmań­skich dyplo­ma­tów przy­jęto chłodno. Fran­cuzi nie zamie­rzali nara­żać soju­szu z Rosją, trak­tu­jącą pań­stwo suł­tana jako rywala.

Więk­sze nadzieje wią­zano z Lon­dy­nem. Od kwiet­nia 1909 roku w Kon­stan­ty­no­polu dzia­łała misja mor­ska, poma­ga­jąca w moder­ni­za­cji floty. Bry­tyj­scy ofi­ce­ro­wie przy­go­to­wy­wali pro­jekty reform w zakre­sie szko­le­nia, orga­ni­za­cji, zwłasz­cza zakupu nowo­cze­snych jed­no­stek. Współ­praca ukła­dała się nie­zbyt dobrze, a lek­ce­wa­żące podej­ście ofi­ce­rów Royal Navy do swo­ich part­ne­rów powo­do­wało czę­ste kon­flikty. W rezul­ta­cie już w stycz­niu 1910 roku zre­zy­gno­wał z peł­nio­nej funk­cji wice­adm. Douglas Gam­ble, szef misji. Nie lepiej współ­praca ukła­dała się jego następcy, kontr­adm. Hugh Wil­liam­sowi. Objął sta­no­wi­sko w maju 1910 roku, a już w lutym 1911 roku podał się do dymi­sji. Przez ponad rok sta­no­wi­sko pozo­sta­wało nie­ob­sa­dzone i dopiero w czerwcu 1912 roku kolej­nym sze­fem został wice­adm. Arthur Lim­pus. W prze­ci­wień­stwie do swo­ich poprzed­ni­ków trak­to­wał on swo­ich for­mal­nych zwierzch­ni­ków jak part­ne­rów, nie oka­zu­jąc wobec nich nie­chęci czy lek­ce­wa­że­nia. Zapewne dla­tego peł­nił swoją funk­cję znacz­nie dłu­żej i dopiero wybuch wojny zakoń­czył jego kon­trakt16.

Bry­tyj­scy ofi­ce­ro­wie przy­czy­nili się do znacz­nego pod­nie­sie­nia poziomu wyszko­le­nia osmań­skich mary­na­rzy. Ni­gdy nie zapo­mi­nali jed­nak, czyje inte­resy repre­zen­to­wali. Stąd naci­ski, by nowe okręty zama­wiać w stocz­niach bry­tyj­skich. Nie zawsze uda­wało im się to osią­gnąć. W 1910 roku Mini­ster­stwo Mary­narki kupiło dwa stare okręty od Nie­miec, a wkrótce zamó­wiło w tym kraju cztery nowe nisz­czy­ciele. Nie­mniej jed­nak naj­waż­niej­szy kon­trakt, na nowo­cze­sny okręt liniowy, otrzy­mała stocz­nia Vic­kersa. Wkrótce dołą­czyła do niego kolejna jed­nostka, tym razem budo­wana przez Arm­stronga17. Świad­czy to o sile lobby bry­tyj­skiego w Kon­stan­ty­no­polu. Poka­zuje jed­no­cze­śnie, że nad Bos­fo­rem nie trak­to­wano Wıelkiej Bry­ta­nii jako poten­cjal­nego prze­ciw­nika, a stron­nic­two pro­nie­miec­kie z Enve­rem na czele nie uzy­skało jesz­cze decy­du­ją­cego wpływu na poli­tykę zagra­niczną.

Potężne dred­noty miały pozwo­lić na zdo­by­cie prze­wagi nad flo­tami rywali, w tym przede wszyst­kim grecką. Zakup dwóch bar­dzo nowo­cze­snych okrę­tów prze­kra­czał jed­nak moż­li­wo­ści zruj­no­wa­nego budżetu. Nie­zbędne środki pocho­dziły z dobro­wol­nych skła­dek zbie­ra­nych przez Osmań­skie Sto­wa­rzy­sze­nie Mary­narki Wojen­nej. W poło­wie 1914 roku oba okręty zostały już zwo­do­wane i prze­cho­dziły ostat­nie testy lub doko­ny­wano na nich drob­nych prac wykoń­cze­nio­wych. Do Wiel­kiej Bry­ta­nii udały się załogi i trwały przy­go­to­wa­nia do ich prze­ka­za­nia.

Plany te nie­spo­dzie­wa­nie pokrzy­żo­wał wybuch wojny w Euro­pie. Royal Navy miała się w niej zmie­rzyć z roz­bu­do­wy­waną od kil­ku­na­stu lat nie­miecką Mary­narką Wojenną. Bry­tyj­czycy dys­po­no­wali znaczną prze­wagą, posia­da­jąc 24 dred­noty, zaś ich prze­ciw­nicy jedy­nie 17. Ta prze­waga, choć „na papie­rze” wyda­wała się duża, mogła zostać zni­we­lo­wana przez mało praw­do­po­dobny, ale jed­nak moż­liwy zbieg oko­licz­no­ści. Dzia­ła­nia min, okrę­tów pod­wod­nych lub tor­pe­dow­ców mogły wyeli­mi­no­wać 2 lub 3 okręty, a awa­rie unie­moż­li­wić wyj­ście z portu kilku kolej­nym. Wów­czas w razie ewen­tu­al­nego star­cia siły obu stron byłyby wyrów­nane, a wynik walki nie­pewny. Ówcze­sny pierw­szy lord Admi­ra­li­cji, młody Win­ston Chur­chill, nie chciał niczego pozo­sta­wiać przy­pad­kowi. 28 lipca pod­jął decy­zję o zare­kwi­ro­wa­niu osmań­skich jed­no­stek, które ofi­cjal­nie zajęto 1 sierp­nia18.

Decy­zja Chur­chilla, pod­jęta wbrew obo­wią­zu­ją­cym nor­mom praw­nym, wywo­łała obu­rze­nie w całym Impe­rium Osmań­skim. Potrak­to­wano ją jako poli­czek wymie­rzony osmań­skiemu spo­łe­czeń­stwu, które swoją ofiar­no­ścią sfi­nan­so­wało budowę okrę­tów. Atmos­ferę zło­ści i roz­go­ry­cze­nia wyko­rzy­stał Enver oraz stron­nic­two pro­nie­miec­kie. Dotych­czas wpływy Ber­lina nad Bos­fo­rem nie były zbyt duże. Co prawda, w poło­wie 1913 roku usta­no­wiono w Kon­stan­ty­no­polu nie­miecką misję woj­skową, ale począt­kowo liczyła ona jedy­nie kilku ofi­ce­rów. Nas jej czele stał gen. Otto Liman von San­ders.

Nad Sprewą nisko oce­niano armię osmań­ską i nie trak­to­wano jej jako war­to­ścio­wego sojusz­nika. Dla­tego gdy 22 lipca 1914 roku osmań­scy dyplo­maci zapro­po­no­wali roz­mowy na temat soju­szu, rząd nie­miecki począt­kowo nie oka­zał zain­te­re­so­wa­nia. Szybko uświa­do­miono sobie jed­nak, że wcią­gnię­cie pań­stwa suł­tana do wojny pomimo jego sła­bo­ści dawało wiele korzy­ści stra­te­gicz­nych. Zamy­kało cie­śniny czar­no­mor­skie dla rosyj­skiej żeglugi, a woj­ska osmań­skie mogły zwią­zać część sił rosyj­skich na Kau­ka­zie oraz bry­tyj­skich w Egip­cie. Niemcy nie spo­dzie­wali się, aby ich nowi sojusz­nicy odnie­śli jakie­kol­wiek suk­cesy, ale już sam fakt otwar­cia tych fron­tów sta­no­wił war­tość samą w sobie. Przy zało­że­niu, że wojna w Euro­pie zosta­nie roz­strzy­gnięta w ciągu kilku mie­sięcy, liczyło się tylko to, aby oddziały rosyj­skie i bry­tyj­skie nie tra­fiły na decy­du­jące teatry wojny.

Człon­ko­wie stron­nic­twa pro­nie­miec­kiego od jakie­goś czasu pro­wa­dzili nie­jawne roz­mowy z Ber­li­nem na temat soju­szu19. Obu­rze­nie zare­kwi­ro­wa­niem okrę­tów przez Bry­tyj­czy­ków pozwo­liło im na otwarte dzia­ła­nie. Już 2 sierp­nia pod­pi­sano trak­tat sojusz­ni­czy mię­dzy Impe­rium Osmań­skim a Cesar­stwem Nie­miec­kim. Zakła­dał on wspólne wystą­pie­nie prze­ciwko Rosji, gdyby ta wystą­piła w obro­nie Ser­bii prze­ciwko Austro-Węgrom. Ber­lin ze swej strony zobo­wią­zy­wał się chro­nić inte­gral­ność tery­to­rialną swo­jego sojusz­nika, roz­bu­do­wać misję woj­skową, udzie­lić wspar­cia finan­so­wego oraz mate­rial­nego przy odbu­do­wie armii20.

Enver, główny autor poro­zu­mie­nia, zda­wał sobie sprawę, że armia osmań­ska nie była gotowa do udziału w żad­nym kon­flik­cie, nie mówiąc o kon­fron­ta­cji z Rosją. Liczył, że uda mu się robić uniki do czasu, aż wojna roz­strzy­gnie się na euro­pej­skich fron­tach. Dopiero wów­czas zamie­rzał przy­stą­pić do walki, zbie­ra­jąc owoce zwy­cię­stwa. Nie­mieccy dyplo­maci szybko przej­rzeli jed­nak grę osmań­skiego poli­tyka, coraz sil­niej naci­ska­jąc na wywią­za­nie się z sojusz­ni­czych zobo­wią­zań. Ważną rolę w tych wysił­kach ode­grała Eska­dra Śród­ziem­no­mor­ska, zło­żona z krą­żow­nika linio­wego SMS Goeben oraz krą­żow­nika lek­kiego SMS Bre­slau. Okręty dowo­dzone przez kontr­adm. Wil­helma Souchona repre­zen­to­wały nie­miec­kie inte­resy w Base­nie Morza Śród­ziem­nego. W momen­cie wybu­chu wojny austro-serb­skiej prze­by­wały na Adria­tyku. Dowódca eska­dry skie­ro­wał swe okręty do por­tów sycy­lij­skich. Ogło­sze­nie przez rząd wło­ski neu­tral­no­ści mocno skom­pli­ko­wało jego sytu­ację. Kontr­ad­mi­rał Souchon zde­cy­do­wał się zaata­ko­wać fran­cu­skie linie komu­ni­ka­cyjne oraz ostrze­lać porty na wybrzeżu afry­kań­skim.

Gdy 4 sierp­nia jego okręty wra­cały z misji w kie­runku Mes­syny, natknęły się na jed­nostki Royal Navy. Ponie­waż wów­czas jesz­cze Wielka Bry­ta­nia i Druga Rze­sza nie znaj­do­wały się w sta­nie wojny, oba zespoły tylko się obser­wo­wały. Wie­czo­rem nie­miec­kie okręty nie nie­po­ko­jone dotarły do wło­skiego portu. Gdy póź­nym wie­czo­rem Wielka Bry­ta­nia wypo­wie­działa Niem­com wojnę, sytu­acja Eska­dry Śród­ziem­no­mor­skiej stała się trud­niej­sza. Ponie­waż Wło­chy nie zamie­rzały rezy­gno­wać z neu­tral­no­ści, okręty kontr­adm. Souchona musiały wkrótce opu­ścić Mes­synę. Bry­tyj­scy ofi­ce­ro­wie liczyli na prze­chwy­ce­nie obu jed­no­stek, jak tylko te opusz­czą wło­skie wody tery­to­rialne. Spo­dzie­wali się, że Niemcy spró­bują ponow­nie zaata­ko­wać fran­cu­skie posia­dło­ści lub uda­dzą się na Adria­tyk, by schro­nić się w jed­nym z austro-węgier­skich por­tów. Tym­cza­sem nie­miecki dowódca skie­ro­wał swoją nie­wielką eska­drę na wschód, cał­ko­wi­cie zaska­ku­jąc prze­ciw­ni­ków21. 10 sierp­nia nie­miec­kie okręty dotarły do Dar­da­neli, po czym zostały prze­pro­wa­dzone przez osmań­skich pilo­tów na Morze Mar­mara22.

Bry­tyj­scy dyplo­maci doma­gali się inter­no­wa­nia nie­miec­kich okrę­tów. Wkrótce ich argu­menty wsparły okręty Royal Navy, roz­po­czy­na­jąc blo­kadę cie­śniny. Z kolei Hans von Wan­gen­heim, amba­sa­dor nie­miecki w Kon­stan­ty­no­polu, nale­gał, aby wielki wezyr zigno­ro­wał bry­tyj­skie żąda­nia. Osmań­ski rząd zna­lazł się w sytu­acji bez wyj­ścia. Zasto­so­wa­nie się do zapi­sów kon­wen­cji haskiej ozna­czało zerwa­nie dopiero co pod­pi­sa­nego trak­tatu sojusz­ni­czego z Niem­cami oraz ponowną izo­la­cję na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Jej zigno­ro­wa­nie gro­ziło wojną z Wielką Bry­ta­nią, któ­rej chciano unik­nąć za wszelką cenę. Zde­cy­do­wano się na zaska­ku­jące roz­wią­za­nie. Nie­miec­kiemu dyplo­macie zapro­po­no­wano „zakup” obu okrę­tów przez osmań­ski rząd. Wan­gen­heim, pod pre­sją upły­wa­ją­cego czasu, zgo­dził się na tę pro­po­zy­cję. 16 sierp­nia odbyła się ofi­cjalna cere­mo­nia pod­nie­sie­nia osmań­skiej ban­dery na okrę­tach, które otrzy­mały nazwy Yavuz Sul­tan Selim (eks-Goeben) oraz Midilli (eks-Bre­slau)23.

Wyda­wało się, że rząd osmań­ski wyszedł zwy­cię­sko z kry­zysu. Z jed­nej strony utrzy­mano sojusz­ni­cze więzi z Niem­cami, z dru­giej utarto nosa Bry­tyj­czy­kom. Wresz­cie pozy­skano 2 nowo­cze­sne okręty W prak­tyce sytu­acja przed­sta­wiała się zgoła ina­czej. 15 sierp­nia roz­wią­zano umowę z wice­adm. Lim­pu­sem, sze­fem bry­tyj­skiej misji mor­skiej. Nie­mal auto­ma­tycz­nie jego obo­wiązki prze­jął kontr­adm. Souchon, któ­remu pod­po­rząd­ko­wano całą osmań­ską Mary­narkę Wojenną. For­mal­nie pod­le­gał on mini­strowi mary­narki, Cema­lowi, w prak­tyce reali­zo­wał wytyczne nad­sy­łane z Ber­lina. W ten spo­sób rząd osmań­ski w prak­tyce utra­cił kon­trolę nad mary­narką wojenną.

Infor­ma­cja o „zaku­pie” nie­miec­kich okrę­tów roz­wście­czyła Bry­tyj­czy­ków, ale w zaist­nia­łej sytu­acji nie­wiele mogli zro­bić. W pobliżu Dar­da­neli pozo­sta­wiono silną eska­drę pod dowódz­twem kontr­adm. Erne­sta Tro­ubridge’a24. Otrzy­mał on roz­kaz, aby bez ostrze­że­nia zaata­ko­wać nie­miec­kie okręty, gdyby te pró­bo­wały opu­ścić cie­śninę, nawet gdyby pły­nęły pod osmań­ską ban­derą. Zda­jąc sobie sprawę z obec­no­ści bry­tyj­skich okrę­tów, kontr­adm. Souchon nie pró­bo­wał nawet zbli­żać się do cie­śniny. Miał za to nie­skrę­po­wany dostęp do Morza Czar­nego, z czego miał wkrótce sko­rzy­stać.

Tym­cza­sem w Euro­pie wojna nabie­rała roz­ma­chu, a wcze­śniej­sze rachuby, zakła­da­jące, że wojna roz­strzy­gnie się w ciągu kilku mie­sięcy, oka­zały się błędne. Obie strony zaczęły szu­kać sojusz­ni­ków. Dyplo­ma­cja nie­miecka wywie­rała coraz moc­niej­szą pre­sję na rząd osmań­ski, nale­ga­jąc na wywią­za­nie się z sojusz­ni­czych zobo­wią­zań. Jed­nak nad Bos­fo­rem zarówno więk­szość poli­ty­ków, jak i spo­łe­czeń­stwa nie chciała kolej­nej wojny. Z dru­giej strony zarówno Wielka Bry­ta­nia, jak i Fran­cja dostrze­gły w końcu, że dotych­cza­sowa poli­tyka wzglę­dem Osma­nów przy­nio­sła im wię­cej szkód niż korzy­ści. Szcze­gól­nie Lon­dyn pró­bo­wał napra­wić szkody wywo­łane kon­fi­skatą okrę­tów. W zamian za zacho­wa­nie neu­tral­no­ści zaofe­ro­wano gwa­ran­cję inte­gral­no­ści tery­to­rial­nej oraz obie­cano zwró­cić okręty po zakoń­cze­niu wojny. Trudno te pro­po­zy­cje uznać za kuszące25.

Także dla Nie­miec kwe­stia ta nabie­rała coraz istot­niej­szego zna­cze­nia. Każ­dego dnia na front zachodni przy­by­wały kolejne oddziały bry­tyj­skie. Rów­nież na fron­cie wschod­nim sytu­acja dla państw cen­tral­nych sta­wała się coraz trud­niej­sza. Rosja­nie, choć wolno, mobi­li­zo­wali swoje ogromne zasoby ludz­kie, sys­te­ma­tycz­nie zwięk­sza­jąc liczbę żoł­nie­rzy na fron­cie. Przy­stą­pie­nie Impe­rium Osmań­skiego do wojny pozwo­li­łoby zatrzy­mać część sił bry­tyj­skich na Bli­skim Wscho­dzie, a rosyj­skich na Kau­ka­zie. Mogło też skło­nić neu­tralną Buł­ga­rię do wystą­pie­nia prze­ciwko Ser­bii.

Tym­cza­sem w Kon­stan­ty­no­polu stron­nic­two Envera tra­ciło wpływy. Jego zapo­wie­dzi nie speł­niły się. Wizja prze­dłu­ża­ją­cego się kon­fliktu, do któ­rego impe­rium mogłoby zostać wcią­gnięte, spra­wiała, że prze­wagę zyski­wali zwo­len­nicy neu­tral­no­ści. Enver, chcąc zacho­wać decy­du­jący wpływ na prze­bieg wypad­ków, zde­cy­do­wał się dopro­wa­dzić do sytu­acji, w któ­rej unik­nię­cie wojny sta­wało się nie­moż­liwe. W tym celu pod­jął wiele pro­wo­ka­cyj­nych dzia­łań. 7 wrze­śnia zawie­szono dotych­cza­sowe przy­wi­leje kapi­tu­la­cyjne, co sta­no­wiło cios dla eko­no­micz­nej pozy­cji oby­wa­teli mocarstw euro­pej­skich, szcze­gól­nie bry­tyj­skich i fran­cu­skich. Pod koniec wrze­śnia znacz­nie pod­wyż­szono cło na towary euro­pej­skie, wkrótce pań­stwo prze­jęło urzędy pocz­towe, dotych­czas zarzą­dzane przez euro­pej­skich przed­się­bior­ców.

Gdy te pro­wo­ka­cyjne zabiegi nie przy­nio­sły spo­dzie­wa­nego efektu, się­gnięto po bez­po­śred­nie środki. Osmań­skie okręty dowo­dzone przez kontr­adm. Souchona ostrze­lały 29 oraz 30 paź­dzier­nika 1914 roku rosyj­skie porty na Morzu Czar­nym, w tym: Ode­ssę, Sewa­sto­pol, Nowo­ro­syjsk i Teo­do­zję. W odpo­wie­dzi na tak jawną pro­wo­ka­cję 2 listo­pada 1914 roku Rosja wypo­wie­działa Impe­rium Osmań­skiemu wojnę, a kilka dni póź­niej, 5 listo­pada, uczy­niły to Fran­cja i Wielka Bry­ta­nia. W ten spo­sób pań­stwo suł­tana po raz kolejny zna­la­zło się w sta­nie wojny, mimo że jej nie chciało, nie było do niej przy­go­to­wane, a co naj­waż­niej­sze, nie miało w niej nic do zyska­nia a wszystko do stra­ce­nia26.

Sytu­acja stra­te­giczna Wiel­kiej Bry­ta­nii

O ile pań­stwo osmań­skie na początku XX wieku sta­no­wiło jedy­nie cień swo­jej daw­nej potęgi, o tyle Impe­rium Bry­tyj­skie zda­wało się prze­ży­wać okres swo­jej naj­więk­szej świet­no­ści. Obej­mo­wało nie­mal jedną czwartą globu, a co piąty miesz­ka­niec pla­nety żył pod pano­wa­niem bry­tyj­skiego monar­chy. W skład tego roz­le­głego impe­rium wcho­dziły tery­to­ria leżące na wszyst­kich kon­ty­nen­tach, oble­wane przez wody trzech oce­anów, na któ­rych nie­po­dziel­nie pano­wały potężne okręty Royal Navy.

Te zewnętrzne oznaki potęgi nie­jed­no­krot­nie prze­sła­niały praw­dziwy obraz tego pań­stwa. Choć trudno mówić, by Impe­rium Bry­tyj­skie prze­ży­wało kry­zys, to musiało zma­gać się z coraz więk­szymi wyzwa­niami. Gospo­darka wciąż się roz­wi­jała, ale nie tak szybko jak u głów­nych kon­ku­ren­tów. Na początku XX wieku pod wzglę­dem pro­duk­cji prze­my­sło­wej Bry­tyj­czy­ków wyprze­dzili nie tylko Ame­ry­ka­nie, ale rów­nież Niemcy. Rywale czę­sto lepiej i szyb­ciej adap­to­wali nowe tech­no­lo­gie, a także nowo­cze­sne, efek­tyw­niej­sze modele zarzą­dza­nia oraz orga­ni­za­cji pro­duk­cji27.

Mary­narka wojenna musiała mieć poten­cjał umoż­li­wia­jący uchro­nie­nie Wysp Bry­tyj­skich przed inwa­zją, utrzy­my­wa­nie roz­le­głych linii komu­ni­ka­cyj­nych roz­cią­gnię­tych na wszyst­kich akwe­nach oraz ochronę żeglugi han­dlo­wej, dostar­cza­ją­cej bry­tyj­skiemu prze­my­słowi nie­zbęd­nych surow­ców. I choć Royal Navy potra­fiła te zada­nia wypeł­nić, to utrzy­my­wa­nie mary­narki oraz jej cią­gła moder­ni­za­cja pochła­niały gigan­tyczne sumy, sta­no­wiące ogromne obcią­że­nie dla budżetu.

Obrona posia­dło­ści kolo­nial­nych sta­no­wiła nie­zwy­kle trudne zada­nie. Utrzy­my­wa­nie sil­nych gar­ni­zo­nów we wszyst­kich posia­dło­ściach prze­kra­czało moż­li­wo­ści nie­wiel­kiej armii. Ale to nie liczba żoł­nie­rzy sta­no­wiła główny pro­blem. Nawet kil­ka­krot­nie więk­sze siły nie zdo­ła­łyby zabez­pie­czyć tak roz­le­głych obsza­rów. W rezul­ta­cie Bry­tyj­czycy sta­rali się chro­nić porzą­dek i ład w kolo­niach, wyko­rzy­stu­jąc lokalne for­ma­cje woj­skowe oraz poli­cyjne. Oddziały z metro­po­lii sta­cjo­no­wały tylko w naj­waż­niej­szych, stra­te­gicz­nych punk­tach, ale nawet tam ich liczeb­ność czę­sto nie prze­kra­czała kil­ku­set ludzi.

W razie lokal­nego kon­fliktu woj­ska te wzmac­niano oddzia­łami prze­sy­ła­nymi z Wysp Bry­tyj­skich, zasi­la­jąc je dodat­kowo ochot­ni­czymi for­ma­cjami z „bia­łych” kolo­nii. Ten sche­mat dzia­ła­nia wyma­gał cał­ko­wi­tej kon­troli szla­ków mor­skich. Co wię­cej, zaan­ga­żo­wa­nie armii w jed­nym miej­scu powo­do­wało, że wszyst­kie pozo­stałe posia­dło­ści sta­wały się nie­mal bez­bronne i podatne na agre­sję. W rezul­ta­cie kolejne rządy sta­rały się uni­kać kon­flik­tów zbroj­nych i roz­wią­zy­wać spory na dro­dze dyplo­ma­tycz­nej. Ten cel jed­nak nie zawsze uda­wało się osią­gnąć i w XIX wieku Wielka Bry­ta­nia anga­żo­wała się w wiele wojen, toczo­nych zresztą z róż­nym skut­kiem.

Kolo­nie zapew­niały gospo­darce nie­zbędne surowce oraz sta­no­wiły rynki zbytu. Pamię­tać jed­nak należy, że to Europa była głów­nym odbiorcą towa­rów bry­tyj­skich. Z tego powodu utrzy­ma­nie swo­bod­nej wymiany han­dlo­wej z kon­ty­nen­tem uznano za prio­ry­tet w poli­tyce mię­dzy­na­ro­do­wej. O tym, jak bole­sne mogło się oka­zać odcię­cie od rynku euro­pej­skiego, Bry­tyj­czycy prze­ko­nali się w okre­sie wojen z napo­le­oń­ską Fran­cją. Choć blo­kada kon­ty­nen­talna nie dopro­wa­dziła do zała­ma­nia ich gospo­darki, to jed­nak straty ponie­sione w jej wyniku oka­zały się bar­dzo bole­sne.

W Lon­dy­nie dość powszech­nie uzna­wano, że dla bry­tyj­skich inte­re­sów pod­sta­wo­wym dąże­niem powinno być nie­do­pusz­cze­nie, aby jakie­kol­wiek mocar­stwo zdo­mi­no­wało Stary Kon­ty­nent. Cel ten osią­gano, utrzy­mu­jąc rów­no­wagę mię­dzy naj­waż­niej­szymi pań­stwami kon­ty­nentu. Pozwa­lało to wyko­rzy­sty­wać wła­sną pozy­cję eko­no­miczną i czer­pać korzy­ści z han­dlu. Ponadto Wielka Bry­ta­nia odgry­wała rolę przy­sło­wio­wego języczka u wagi, w decy­du­jący spo­sób wpły­wa­jąc na kształt poli­tyki euro­pej­skiej mimo posia­da­nia nie­współ­mier­nie mniej­szych sił woj­sko­wych od kon­ty­nen­tal­nych part­ne­rów.

W sytu­acji gdy któ­re­kol­wiek z mocarstw pró­bo­wało zachwiać ist­nie­ją­cym sys­te­mem i zdo­być hege­mo­nię, Wielka Bry­ta­nia sprzy­mie­rzała się z jego rywa­lami, wspie­ra­jąc ich finan­sowo i mili­tar­nie. Tę poli­tykę reali­zo­wano z bez­względną kon­se­kwen­cją, nie waha­jąc się zry­wać z dotych­cza­so­wymi sojusz­ni­kami i wspie­rać nie­daw­nych prze­ciw­ni­ków. Tego typu dzia­ła­nia dosko­nale pod­su­mo­wał w poło­wie XIX wieku lord Pal­mer­ston, pisząc, że: „Wielka Bry­ta­nia nie ma wiecz­nych sojusz­ni­ków ani wiecz­nych wro­gów; wieczne są tylko inte­resy Wiel­kiej Bry­ta­nii i obo­wią­zek ich ochrony”.

Od wie­ków naj­po­waż­niej­szym rywa­lem pozo­sta­wała Fran­cja, dążąca nie tylko do domi­na­cji w Euro­pie, ale rywa­li­zu­jąca z wyspia­rzami o kolo­nie. Gdy wraz z upad­kiem Napo­le­ona pozy­cja Fran­cji została zła­mana, Bry­tyj­czycy nie dopu­ścili do jej zbyt­niego osła­bie­nia, oba­wia­jąc się, aby w jej miej­sce nie wyro­sło nowe zagro­że­nie. Szcze­gólny nie­po­kój budziły coraz więk­sze ambi­cje Rosjan, któ­rzy przez tereny Środ­ko­wego Wschodu mogli zagro­zić Indiom, zaś chęć opa­no­wa­nia cie­śnin czar­no­mor­skich uznano za zagro­że­nie dla szla­ków komu­ni­ka­cyj­nych bie­gną­cych przez Morze Śród­ziemne. Stąd wzięło się w poło­wie XIX wieku dąże­nie do zacho­wa­nia inte­gral­no­ści tery­to­rial­nej Impe­rium Osmań­skiego i Per­sji, trak­to­wa­nych jako strefy bufo­rowe mię­dzy wła­snymi posia­dło­ściami a pań­stwem carów.

Pod koniec XIX wieku w Euro­pie wytwo­rzyły się dwa bloki poli­tyczno-woj­skowe. W 1882 roku w Wied­niu pod­pi­sano trak­tat sojusz­ni­czy mię­dzy Niem­cami, Austro-Węgrami i Wło­chami. Odpo­wiedź sta­no­wiło zawarte w 1892 roku przy­mie­rze fran­cu­sko-rosyj­skie. Wielka Bry­ta­nia przez lata pro­wa­dziła poli­tykę nie­wią­za­nia się trak­tatami sojusz­ni­czymi, nie chcąc ogra­ni­czać swo­jej swo­body w poli­tyce mię­dzynarodowej. Na początku XX wieku kon­ty­nu­owa­nie tej zasady sta­wało się coraz trud­niej­sze, nara­ża­jąc Wielką Bry­ta­nię na osa­mot­nie­nie w razie ewen­tu­al­nego kon­fliktu. Dla­tego zde­cy­do­wano się skoń­czyć z poli­tyką izo­la­cjo­ni­zmu. W stycz­niu 1902 roku zawarto trak­tat sojusz­ni­czy z Japo­nią, zaś w kwiet­niu 1904 roku pod­pi­sano z Fran­cją tzw. ser­deczne poro­zu­mie­nie (z franc. Entente Cor­diale), regu­lu­jące dotych­cza­sowe spory w kolo­niach. Wresz­cie 31 sierp­nia 1907 roku w Peters­burgu pod­pi­sano bry­tyj­sko-rosyj­skie poro­zu­mie­nie, w któ­rym roz­gra­ni­czono strefy wpły­wów obu państw w Per­sji, Afga­ni­sta­nie oraz Tybe­cie.

28 czerwca 1914 roku w Sara­je­wie Gaw­riło Prin­cip doko­nał zama­chu na austro-węgier­skiego następcę tronu, arcy­księ­cia Fran­ciszka Fer­dy­nanda i jego żonę Zofię. W euro­pej­skich sto­li­cach zda­wano sobie sprawę, że kon­se­kwen­cją tego wyda­rze­nia będzie kry­zys mię­dzy­na­ro­dowy, ale nikt nie sądził, że jego skutki okażą się tak dra­ma­tyczne. Tym­cza­sem 23 lipca rząd w Wied­niu, korzy­sta­jąc z nie­miec­kiego popar­cia, wysto­so­wał do Ser­bii ulti­ma­tum, prak­tycz­nie nie­moż­liwe do zaak­cep­to­wa­nia nad Sawą. Serb­ska odpo­wiedź stała się pre­tek­stem do wypo­wie­dze­nia przez Wie­deń wojny, dając począ­tek efek­towi domina, pro­wa­dzą­cemu do wybu­chu powszech­nego kon­fliktu28.

Bry­tyj­ski rząd sta­nął przed dyle­ma­tem: zacho­wać neu­tral­ność czy wes­przeć swo­ich part­ne­rów. Począt­kowo prze­wagę zyskali zwo­len­nicy nie­włą­cza­nia się do wojny, ale naru­sze­nie neu­tral­no­ści Bel­gii przez nie­miec­kie oddziały osta­tecz­nie prze­chy­liło szalę na korzyść zwo­len­ni­ków inter­wen­cji. 4 sierp­nia wypo­wie­dziano Niem­com wojnę.

Bry­tyj­ska stra­te­gia wojenna zakła­dała wie­lo­wy­mia­rowe dzia­ła­nia prze­ciwko Dru­giej Rze­szy. W pierw­szej kolej­no­ści Royal Navy sku­piła się na zabez­pie­cze­niu Wysp Bry­tyj­skich, kon­cen­tru­jąc swoje główne siły na Morzu Pół­noc­nym. W 1914 roku Bry­tyj­czycy posia­dali nad Kaiser­li­che Marine zde­cy­do­waną prze­wagę w nowo­cze­snych okrę­tach linio­wych, co mini­ma­li­zo­wało ryzyko inwa­zji29. Kolejny stra­te­giczny cel sta­no­wiło zabez­pie­cze­nie mor­skich szla­ków komu­ni­ka­cyj­nych, czemu słu­żyło zli­kwi­do­wa­nie nie­przy­ja­ciel­skich baz mor­skich oraz wyeli­mi­no­wa­nie jed­no­stek kor­sar­skich dzia­ła­ją­cych na wszyst­kich akwe­nach. Pomimo wielu nie­po­wo­dzeń oraz pora­żek zada­nie to zre­ali­zo­wano w ciągu kilku pierw­szych mie­sięcy wojny. Wresz­cie Lon­dyn zamie­rzał wyko­rzy­stać domi­nu­jącą pozy­cję w świa­to­wym sys­te­mie eko­no­micz­nym, ude­rza­jąc w nie­miecką gospo­darkę.

Sto­sun­kowo naj­mniej­sze zna­cze­nie w bry­tyj­skiej stra­te­gii odgry­wały woj­ska lądowe. Bry­tyj­czycy posia­dali nie­liczną armią, liczącą ok. 250 tys. ludzi, z któ­rych nie­mal połowa sta­cjo­no­wała w kolo­niach. Z reszty utwo­rzono Siły Eks­pe­dy­cyjne (Expe­di­tio­nary Force), zor­ga­ni­zo­wane w sześć dywi­zji pie­choty oraz dywi­zję kawa­le­rii. Zgod­nie z bry­tyj­sko-fran­cu­skimi usta­le­niami szta­bo­wymi siły eks­pe­dy­cyjne po przy­by­ciu na kon­ty­nent powinny skon­cen­tro­wać się mniej wię­cej w rejo­nie Arras–Cam­brai, osła­nia­jąc lewą flankę fran­cu­skiego frontu30.

W porów­na­niu do milio­no­wych armii wysta­wio­nych przez Fran­cję i Niemcy w 1914 roku Bry­tyj­czycy skie­ro­wali do walki bar­dzo nie­wiel­kie siły. Nie spo­dzie­wano się zatem, że w zbli­ża­ją­cej się kon­fron­ta­cji ode­grają więk­szą rolę. Ich udział w zma­ga­niach w zało­że­niach miał mieć cha­rak­ter bar­dziej sym­bo­liczny i sta­no­wić war­tość głów­nie poli­tyczną, wzmac­nia­jąc pozy­cję dyplo­ma­cji bry­tyj­skiej na spo­dzie­wa­nym kon­gre­sie poko­jo­wym.

Wkro­cze­nie wojsk nie­miec­kich do Bel­gii nie zasko­czyło sojusz­ni­ków. W przed­wo­jen­nych ana­li­zach roz­pa­try­wano taką ewen­tu­al­ność. Uznano jed­nak, że Niemcy nie posia­dali wystar­cza­ją­cych sił, by prze­pro­wa­dzić głę­boki manewr oskrzy­dla­jący. Sądzono, że jeśli wkro­czą do Bel­gii, to aby wyko­nać płyt­kie obej­ście fran­cu­skiego frontu, ope­ru­jąc na połu­dnie od Mozy. Fran­cu­skie naczelne dowódz­two przy­go­to­wało się na taki manewr i w razie poja­wie­nia się oddzia­łów nie­miec­kich w połu­dnio­wej Bel­gii i Luk­sem­burgu zamie­rzało zwią­zać je walką za pomocą wła­snych dzia­łań zaczep­nych. Zgod­nie z przed­wo­jen­nymi usta­le­niami bry­tyj­ski kon­tyn­gent powi­nien zabez­pie­czyć lewe skrzy­dło fran­cu­skiego frontu, a gdyby poja­wiła się spo­sob­ność, ude­rzyć na prawą flankę nie­miec­kiego zgru­po­wa­nia31.

Alianci błęd­nie oce­nili nie­miec­kie przy­go­to­wa­nia. W rze­czy­wi­sto­ści dwie nie­miec­kie armie ude­rzyły na Bel­gię na pół­noc od Arde­nów, szybko zajęły twier­dze Liége i Namur, a następ­nie sze­ro­kim łukiem obe­szły fran­cu­skie ugru­po­wa­nie. W rezul­ta­cie woj­ska bry­tyj­skie zamiast na skrzy­dle, zna­la­zły się na dro­dze ude­rze­nia głów­nych sił 1. Armii gen. Ale­xan­dra von Klucka. Sprzy­mie­rzeni zostali cał­ko­wi­cie zasko­czeni siłą i skalą tego manewru. Mimo to woj­skom nie­miec­kim nie udało się zre­ali­zo­wać swo­ich stra­te­gicz­nych celów. Zostały one powstrzy­mane w bitwie nad Marną we wrze­śniu 1914 roku.

Następ­nie obie strony pró­bo­wały prze­jąć ini­cja­tywę i oskrzy­dlić nie­przy­ja­ciela. Dopro­wa­dziło to jesie­nią 1914 roku do serii starć, zna­nych jako „wyścig do morza”. Jego kul­mi­na­cję sta­no­wiła tzw. pierw­sza bitwa pod Ypres. Rów­nież ona nie przy­nio­sła roz­strzy­gnię­cia. Prze­ciw­nicy, wyczer­pani kil­ku­mie­sięcz­nymi zma­ga­niami, prze­szli do defen­sywy, roz­bu­do­wu­jąc linie obronne. Zimę 1914/1915 roku wal­czące strony poświę­ciły na uzu­peł­nia­nie wykrwa­wio­nych oddzia­łów i odtwa­rza­nie zapa­sów amu­ni­cji. Wysta­wiano też nowe dywi­zje, przy­go­to­wu­jąc się do wzno­wie­nia dzia­łań zaczep­nych na wio­snę32.

Do końca 1914 roku BEF stra­cił ponad 90 tys. zabi­tych, ran­nych i wzię­tych do nie­woli33. Wyso­kie straty nie sta­no­wiły nie­spo­dzianki. Doświad­cze­nia wcze­śniej­szych kon­flik­tów nie pozo­sta­wiały wąt­pli­wo­ści, że będą one ogromne. Zasko­cze­nie nato­miast sta­no­wił brak roz­strzy­gnię­cia w woj­nie. Przed wal­czą­cymi pań­stwami poja­wił się pro­blem okre­śle­nia stra­te­gii jej dal­szego pro­wa­dze­nia. Dla państw kon­ty­nen­tal­nych kie­ru­nek dzia­łań był raczej oczy­wi­sty – prze­ciw­nik znaj­do­wał się tuż obok, nale­żało zatem zmo­bi­li­zo­wać jak naj­więk­sze siły i przy­go­to­wać się do wzno­wie­nia walki wio­sną 1915 roku. Tak naprawdę nale­żało jedy­nie wybrać miej­sce i czas ofen­sywy.

Ina­czej sytu­acja wyglą­dała w przy­padku Wiel­kiej Bry­ta­nii. Ze względu na cha­rak­ter jej armii szyb­kie wzmoc­nie­nie sił eks­pe­dy­cyj­nych było nie­moż­liwe. Z kolo­nii spro­wa­dzono więk­szość regu­lar­nych bata­lio­nów, zastę­pu­jąc je oddzia­łami tery­to­rial­nymi. Zor­ga­ni­zo­wano z nich kilka dodat­ko­wych dywi­zji, któ­rymi uzu­peł­niono BEF. Ponadto do Fran­cji wysłano część oddzia­łów tery­to­rial­nych jako wspar­cie wojsk regu­lar­nych, ale w porów­na­niu do armii fran­cu­skiej czy nie­miec­kiej przy­byłe posiłki należy uznać za skromne. Aby móc myśleć o ode­gra­niu więk­szej roli w toczą­cej się woj­nie, Wielka Bry­ta­nia musiała znacz­nie roz­bu­do­wać swój poten­cjał mili­tarny. Już w sierp­niu 1914 roku roz­po­częto pro­ces two­rze­nia 30 nowych dywi­zji w ramach tzw. Nowej Armii Kit­che­nera. Jed­nak ich for­mo­wa­nie, zwłasz­cza szko­le­nie, wyma­gało czasu. Pierw­sze z nich mogły tra­fić na front naj­wcze­śniej w poło­wie 1915 roku. Do tego czasu Bry­tyj­czycy mogli w nie­wiel­kim stop­niu wpły­wać na prze­bieg zma­gań we Fran­cji.

Z dru­giej strony, pełna kon­trola mor­skich szla­ków komu­ni­ka­cyj­nych dawała zupełną swo­bodę stra­te­giczną zwią­zaną z moż­li­wo­ścią otwie­ra­nia nowych teatrów wojen­nych. W prze­szło­ści wie­lo­krot­nie korzy­stano z tego atutu, pro­wa­dząc ope­ra­cje na obsza­rach, na któ­rych prze­ciw­nik, obiek­tyw­nie dys­po­nu­jący znacz­nie więk­szym poten­cja­łem, mógł wyko­rzy­stać jedy­nie nie­wielką część swo­ich zaso­bów. Pozwa­lało to powoli, ale sys­te­ma­tycz­nie osła­biać jego siły, zmu­sza­jąc prze­ciw­nika do pono­sze­nia coraz więk­szych kosz­tów dru­go­rzęd­nych z per­spek­tywy jego dzia­łań. Na początku wojny wyda­wało się, że ta stra­te­gia nie znaj­dzie zasto­so­wa­nia. Gdy oka­zało się, że przy­naj­mniej w ciągu kilku następ­nych mie­sięcy żad­nej ze stron nie uda się osią­gnąć zwy­cię­stwa, ponow­nie stała się ona atrak­cyjna. Na prze­ło­mie 1914 i 1915 roku poli­tycy i woj­skowi zaczęli szu­kać spo­sobu wyko­rzy­sta­nia supre­ma­cji na morzach do prze­ła­ma­nia stra­te­gicz­nego impasu. Jed­nym z nich był ówcze­sny pierw­szy lord Admi­ra­li­cji Win­ston Spen­cer Chur­chill.

Ku Dar­da­ne­lom

W 1914 roku Chur­chill liczył 40 lat. Jak na ówcze­sne stan­dardy poli­tyki bry­tyj­skiej, można nazwać go „mło­dzie­niasz­kiem”. Był czło­wie­kiem czynu, nie­cier­pli­wym i impul­syw­nym, czę­sto wręcz lek­ko­myśl­nym. Miał wyjąt­kową cha­ry­zmę, potra­fił zahip­no­ty­zo­wać roz­mów­ców i nawet zago­rza­łych prze­ciw­ni­ków prze­ko­nać do swo­ich pomy­słów. Jed­no­cze­śnie nie bra­ko­wało mu aro­gan­cji, zadu­fa­nia i prze­ko­na­nia o swo­jej nie­omyl­no­ści, nawet w roz­mo­wie z eks­per­tami uwa­żał się za lepiej zorien­to­wa­nego w danym tema­cie. Wytrwały i uparty, posia­dał tak bar­dzo potrzebną w cza­sie wojny deter­mi­na­cję. Z dru­giej strony czę­sto nie przyj­mo­wał argu­men­tów będą­cych w sprzecz­no­ści z jego zamy­słami.

Od 1911 roku pia­sto­wał urząd pierw­szego lorda Admi­ra­li­cji, cywil­nego zwierzch­nika mary­narki wojen­nej. Gdy wybu­chła wojna, jego cha­rak­ter szybko dał o sobie znać. Jed­nym z jego pierw­szych posu­nięć było zare­kwi­ro­wa­nie okrę­tów budo­wa­nych dla Impe­rium Osmań­skiego, co, jak wia­domo, pchnęło rząd tego kraju w stronę państw cen­tral­nych.

Dla Chur­chilla prze­ję­cie przez rząd osmań­ski nie­miec­kich okrę­tów sta­no­wiło jawny akt wro­go­ści. Dla­tego jesz­cze w sierp­niu 1914 roku roz­pa­try­wał moż­li­wość zbroj­nego opa­no­wa­nia cie­śnin czar­no­mor­skich, ale ponie­waż oba pań­stwa wciąż nie znaj­do­wały się w sta­nie wojny, ana­lizy te pozo­stały jedy­nie w sfe­rze teo­re­tycz­nych roz­wa­żań34.

Gdy na początku listo­pada 1914 roku pań­stwo suł­tana włą­czyło się do wojny, przed bry­tyj­skim dowódz­twem poja­wił się pro­blem obrony Egiptu. Tę kwe­stię oma­wiano na posie­dze­niu Rady Wojen­nej (War Coun­cil)35 25 listo­pada 1914 roku. W trak­cie dys­ku­sji Chur­chill argu­men­to­wał, że naj­lep­szy spo­sób zabez­pie­cze­nia Egiptu sta­no­wiło zaję­cie pół­wy­spu Gal­li­poli. Zmu­si­łoby to osmań­skie naczelne dowódz­two do skon­cen­tro­wa­nia wszyst­kich dostęp­nych sił w tym rejo­nie, unie­moż­li­wia­jąc pod­ję­cie aktyw­nych dzia­łań na innych fron­tach. Ponadto, gdyby cała ope­ra­cja zakoń­czyła się suk­ce­sem, moż­liwe sta­łoby się narzu­ce­nie Osma­nom sepa­ra­ty­stycz­nego pokoju. To z kolei otwo­rzy­łoby komu­ni­ka­cję z Rosją, któ­rej armia odczu­wała braki w broni i amu­ni­cji. Liczono także na prze­cią­gnię­cie państw bał­kań­skich na stronę ententy36.

Chur­chill nie prze­ko­nał człon­ków rady. Jed­nym z głów­nych opo­nen­tów był sekre­tarz wojny. Mar­sza­łek Kit­che­ner uwa­żał, że Wielka Bry­ta­nia nie powinna anga­żo­wać się w żadne dru­go­rzędne z per­spek­tywy frontu zachod­niego ope­ra­cje mili­tarne. Podobne zda­nie wyra­ził dowódca bry­tyj­skich sił w Euro­pie, marsz. John French, stwier­dza­jąc, że wysła­nie wojsk w rejon Dar­da­neli byłoby niczym innym jak reali­za­cją nie­miec­kich ocze­ki­wań, mają­cych na celu roz­pro­sze­nie sił bry­tyj­skich.

Począt­kowo plan ope­ra­cji dar­da­nel­skiej sta­no­wił jedną z wielu mniej lub bar­dziej abs­trak­cyj­nych kon­cep­cji, jakie poja­wiały się w tym cza­sie na posie­dze­niach Rady Wojen­nej. Wyda­wało się, że podob­nie jak i one, szybko zosta­nie zapo­mniana. Tym­cza­sem dość nie­spo­dzie­wa­nie wkrótce ponow­nie stała się przed­mio­tem oży­wio­nej dys­ku­sji. Oka­zję ku temu dał tele­gram od księ­cia Miko­łaja Miko­ła­je­wi­cza.

Na początku listo­pada 1914 roku Rosja­nie roz­po­częli ofen­sywę na Kau­ka­zie, ale szybko zostali zatrzy­mani. Nie­ba­wem osmań­ska 3. Armia, na czele któ­rej stał gen. Hasan Izzet, prze­szła do kontr­ofen­sywy. Po dwóch tygo­dniach zacię­tych walk oddziały rosyj­skie, tra­cąc ponad 40% stanu, znaj­do­wały się w peł­nym odwro­cie. Enver, licząc na szybki i łatwy suk­ces, prze­jął oso­bi­ste dowódz­two na fron­cie kau­ka­skim. 22 grud­nia 1914 roku roz­po­częła się osmań­ska ofen­sywa, bez­po­śred­nio kie­ro­wana przez Envera. Rosyj­skie dowódz­two, nie dys­po­nu­jąc rezer­wami, oba­wiało się zała­ma­nia frontu. Dla­tego 31 grud­nia wielki książę Miko­łaj Miko­łajewicz wysłał do marsz. Kit­che­nera wspo­mniany wyżej tele­gram. Pytał w nim, czy Bry­tyj­czycy byliby w sta­nie prze­pro­wa­dzić demon­stra­cję zbrojną, która odcią­gnie część osmań­skich sił z Kau­kazu37.

Nie­mal natych­miast po wysła­niu powyż­szej depe­szy sytu­acja na fron­cie zmie­niła się dia­me­tral­nie. Woj­ska osmań­skie roz­po­częły dzia­ła­nia w zimie, w tere­nie gór­skim, bez odpo­wied­niego przy­go­to­wa­nia mate­ria­ło­wego do walk w tak cięż­kich warun­kach. Nawy­kli do cie­płego kli­matu żoł­nie­rze z Ana­to­lii i Bli­skiego Wschodu umie­rali tysią­cami z wyzię­bie­nia. Już po tygo­dniu ofen­sywa utknęła, a 2 stycz­nia Rosja­nie prze­szli do kontr­ofen­sywy, roz­bi­ja­jąc prze­ciw­nika. Resztki 3. Armii oto­czono w Sarıkamış, zmu­sza­jąc je w poło­wie stycz­nia do kapi­tu­la­cji. Tylko nie­liczni wydo­stali się z pułapki. Nie był to koniec ich tra­ge­dii. Wśród oca­lo­nych roz­sza­lała się epi­de­mia tyfusu, zbie­ra­jąc ogromne żniwo. Cał­ko­wite straty w zabi­tych, ran­nych i zagi­nio­nych się­gnęły nie­mal 90% sił bio­rą­cych udział w wal­kach38.

Znisz­cze­nie 3. Armii spra­wiło, że prze­pro­wa­dze­nie wspo­mnia­nej wyżej demon­stra­cji stra­ciło rację bytu. Ale zanim wie­ści o tym dotarły do Lon­dynu, roz­po­częły się oży­wione debaty i ana­lizy. Już 2 stycz­nia marsz. Kit­che­ner dys­ku­to­wał z Chur­chil­lem moż­li­wość udzie­le­nia wspar­cia sojusz­ni­kowi. Obaj uznali, że tylko per­spek­tywa bez­po­śred­niego zagro­że­nia sto­licy mogła zmu­sić Osma­nów do wyco­fa­nia czę­ści sił z Kau­kazu. To jed­nak ozna­czało prze­pro­wa­dze­nia nie demon­stra­cji, ale ope­ra­cji w peł­nym wymia­rze, przy wyko­rzy­sta­niu zarówno mary­narki wojen­nej, jak i wojsk lądo­wych39. O ile jed­nak Bry­tyj­czycy mogli z łatwo­ścią wydzie­lić odpo­wied­nie siły mor­skie, o tyle w dal­szym ciągu nie dys­po­no­wali żad­nymi rezer­wami, jeśli cho­dzi o woj­ska lądowe. Mimo to, aby nie pozo­sta­wiać prośby sojusz­nika bez żad­nej odpo­wie­dzi, zde­cy­do­wano się prze­pro­wa­dzić „jakiś rodzaj” demon­stra­cji.

Dla Chur­chilla powyż­sze usta­le­nia stały się punk­tem wyj­ścia do pod­ję­cia próby prze­for­so­wa­nia bar­dziej aktyw­nych dzia­łań w Dar­da­ne­lach, mimo że jego naj­bliżsi współ­pra­cow­nicy scep­tycz­nie odno­sili się do tego typu pomy­słów. W liście z 3 stycz­nia 1915 roku pierw­szy lord mor­ski40, adm. John Fisher, pisał, że opa­no­wa­nie Dar­da­neli wyma­gało co naj­mniej 75 tys. ludzi oraz współ­dzia­ła­nia armii grec­kiej i buł­gar­skiej. Co waż­niej­sze, wska­zy­wał, że sama ope­ra­cja powinna zostać prze­pro­wa­dzona natych­miast, bez zbęd­nej zwłoki, aby nie dać prze­ciw­ni­kowi czasu na przy­go­to­wa­nie się do odpar­cia inwa­zji.

Mimo tych zastrze­żeń Chur­chill jesz­cze tego samego dnia wysłał do wice­adm. Car­dena, dowo­dzą­cego aliancką eska­drą na Morzu Egej­skim, tele­gram, pyta­jąc, czy w jego opi­nii sfor­so­wa­nie Dar­da­neli za pomocą samych okrę­tów jest wyko­nalne. 5 stycz­nia Car­den odpo­wie­dział, że sfor­so­wa­nie cie­śniny było nie­moż­liwe, nato­miast pro­wa­dze­nie roz­le­głych dzia­łań przy wyko­rzy­sta­niu dużej liczby cięż­kich okrę­tów dawało szansę na zneu­tra­li­zo­wa­nie umoc­nień. Dzień póź­niej Chur­chill wysłał kolejną depe­szę, w któ­rej pro­sił o szcze­gó­łowy plan wspo­mnia­nej wcze­śniej „roz­le­głej ope­ra­cji”, a także pytał, jakich sił potrzeba byłoby do jej prze­pro­wa­dze­nia41.

Wstępny zarys ope­ra­cji dotarł do Admi­ra­li­cji 11 stycz­nia 1915 roku. Zgod­nie z zało­że­niami w pierw­szej kolej­no­ści nale­żało wyeli­mi­no­wać umoc­nie­nia strze­gące wej­ścia do Dar­da­neli. Drugi etap obej­mo­wał neu­tra­li­za­cję for­tów wewnętrz­nych, znaj­du­ją­cych się w naj­węż­szym miej­scu cie­śniny. Trze­cia faza zakła­dała oczysz­cze­nie tego rejonu z min, dzięki czemu okręty mogłyby przy­stą­pić do osta­tecz­nej neu­tra­li­za­cji umoc­nień strze­gą­cych wej­ścia na Morze Mar­mara. Ostatni etap obej­mo­wał opa­no­wa­nie tego akwenu, co miało otwo­rzyć drogę do Kon­stan­ty­no­pola. Wice­ad­mi­rał Car­den osza­co­wał nie­zbędne siły na 12 sta­rych okrę­tów linio­wych oraz 3 nowo­cze­sne krą­żow­niki liniowe42.

Chur­chill przed­sta­wił plan wice­adm. Car­dena na posie­dze­niu Rady Wojen­nej 13 stycz­nia 1915 roku. Doko­nał tego z typową dla sie­bie eru­dy­cją i ogromną siłą per­swa­zji. Wska­zy­wał, że w osmań­skich for­tach znaj­do­wały się przede wszyst­kim stare działa, o mniej­szym zasięgu niż arty­le­ria okrę­tów. Do prze­pro­wa­dze­nia ope­ra­cji potrze­bo­wano jedy­nie 3 nowo­cze­snych okrę­tów, nie­zbęd­nych do znisz­cze­nia kilku nieco sil­niej­szych for­tów. Poza tym w ope­ra­cji miało wziąć udział 12 prze­sta­rza­łych pre­dred­no­tów, w tym te, które jesz­cze przed wybu­chem wojny prze­zna­czono do zło­mo­wa­nia. Uprze­dził także wąt­pli­wo­ści odno­śnie do ewen­tu­al­nego osła­bie­nia poten­cjału Grand Fleet, stwier­dza­jąc, że więk­szość lżej­szych jed­no­stek już znaj­do­wała się na Morzu Śród­ziem­nym, zaś cięż­kie okręty peł­niły dru­go­rzędne zada­nia, takie jak osłona szla­ków han­dlo­wych czy misje patro­lowe. Co wię­cej, naj­now­szy bry­tyj­ski super­dred­not HMS Queen Eli­za­beth pły­nął do Gibral­taru, gdzie miał prze­pro­wa­dzić próby arty­le­rii głów­nej. Chur­chill stwier­dził, że zamiast na celach mor­skich, lepiej „prze­pro­wa­dzić te próby na dar­da­nel­skich for­tach”43.

Powyż­szy plan miał bar­dzo wiele bra­ków. Przede wszyst­kim mocno prze­ce­niano moż­li­wość znisz­cze­nia przez arty­le­rię okrę­tową umoc­nień ziemno-cegla­nych, jakie w tym cza­sie bro­niły dostępu do Dar­da­neli. Jest to zaska­ku­jące, jeśli weź­miemy pod uwagę fakt, że dys­po­no­wano doświad­cze­niami w tym zakre­sie z wojny rosyj­sko-japoń­skiej. Co wię­cej, na prze­ło­mie paź­dzier­nika i listo­pada 1914 roku HMS Triumph uczest­ni­czył wraz z siłami japoń­skimi w zdo­by­wa­niu nie­miec­kiego Qing­dao (Cing­tao). Także wów­czas oka­zało się, że okręty, nawet w bar­dzo dogod­nych warun­kach, miały ogromny pro­blem ze znisz­cze­niem umoc­nień lądo­wych. Abs­tra­hu­jąc od tych tech­nicz­nych aspek­tów, nie wzięto pod uwagę także tak pro­za­icz­nych kwe­stii jak ta, w jaki spo­sób, nawet po zneu­tra­li­zo­wa­niu obrony, na trwale zabez­pie­czyć swo­bodny dostęp do Morza Mar­mara dla jed­no­stek zaopa­trze­nio­wych oraz dla trans­por­tow­ców prze­wo­żą­cych siły oku­pa­cyjne do Kon­stan­ty­no­pola44.

Chur­chill przed­sta­wił plan w tak prze­ko­ny­wa­jący spo­sób, że żaden z zebra­nych nie zgło­sił uwag ani wąt­pli­wo­ści. Nawet marsz. Kit­che­ner, zazwy­czaj pełen obiek­cji, nie wyra­ził sprze­ciwu, stwier­dza­jąc, że w razie trud­no­ści ope­ra­cja zosta­nie prze­rwana i przed­sta­wiona opi­nii publicz­nej jako demon­stra­cja. Wśród zebra­nych jedy­nie adm. Fisher scep­tycz­nie odniósł się do słów mło­dego zwierzch­nika, ale swoje zastrze­że­nia zacho­wał dla sie­bie45. Człon­ko­wie rady, nie sły­sząc żad­nych uwag, uznali, że pro­po­zy­cje przed­sta­wione przez Chur­chilla zostały zaapro­bo­wane przez jego współ­pra­cow­ni­ków. Admi­ra­li­cji otrzy­mała zie­lone świa­tło w spra­wie przy­go­to­wa­nia ope­ra­cji mają­cej na celu opa­no­wa­nie Dar­da­neli, a w dal­szej per­spek­ty­wie oku­pa­cję Kon­stan­ty­no­pola46.

Wkrótce po spo­tka­niu Rady Wojen­nej wysocy rangą ofi­ce­ro­wie Royal Navy zaczęli wyra­żać swoje wąt­pli­wo­ści. Szcze­gól­nie mocno akcen­to­wał je adm. Henry Jack­son, ówcze­sny dyrek­tor Oddziału Ope­ra­cyj­nego Sztabu Admi­ra­li­cji (Direc­tor of the Ope­ra­tions Divi­sion; Admi­ralty War Staff). Jesz­cze nie tak dawno pozy­tyw­nie oce­nił plan przy­go­to­wany przez wice­adm. Car­dena. Gdy prze­ana­li­zo­wał go jed­nak bar­dziej wni­kli­wie, dostrzegł wiele bra­ków. W jed­nym z doku­men­tów stwier­dzał wprost, że bez współ­pracy z woj­skami lądo­wymi nie ma moż­li­wo­ści opa­no­wa­nia cie­śniny. Według jego opi­nii po „uci­sze­niu” for­tów nale­żało nie­zwłocz­nie prze­pro­wa­dzić desant oddzia­łów, które powinny je trwale zneu­tra­li­zo­wać.

Rów­nież adm. Fisher wysu­wał coraz kon­kret­niej­sze zastrze­że­nia. W memo­ran­dum dla pre­miera Her­berta Henry’ego Asqu­itha dato­wa­nym na 25 stycz­nia wska­zy­wał, że główne zada­nie Royal Navy sta­no­wiło utrzy­my­wa­nie prze­wagi na Morzu Pół­noc­nym oraz blo­kady eko­no­micz­nej Nie­miec. Sta­no­wiło to może nie naj­efek­tow­niej­szy, ale za to naj­pew­niej­szy i naj­sku­tecz­niej­szy wkład w osta­teczne zwy­cię­stwo. Anga­żo­wa­nie się w ope­ra­cje poza tym akwe­nem nie mogło przy­nieść żad­nego wymier­nego efektu. Zwra­cał jed­no­cze­śnie uwagę na inne, nie­zwy­kle istotne nie­bez­pie­czeń­stwo. Główny cię­żar ope­ra­cji miał spaść na stare okręty i tak prze­zna­czone do zło­mo­wa­nia, więc ich utrata nie zmniej­szy­łaby poten­cjału mary­narki wojen­nej. Ale ich zato­pie­nie wią­zało się ze stra­tami wśród załóg, być może nawet bar­dzo poważ­nymi. W tym cza­sie koń­czono budowę wielu nowych okrę­tów i ich obsadę w dużej mie­rze zamie­rzano skom­ple­to­wać z per­so­nelu słu­żą­cego na wyco­fy­wa­nych ze służby jed­nost­kach. Jak wska­zy­wał adm. Fisher, zastą­pie­nie doświad­czo­nych mary­na­rzy, czę­sto spe­cja­li­stów z wie­lo­let­nim doświad­cze­niem, sta­no­wiło zada­nie o wiele trud­niej­sze, niż pokry­cie podob­nych ubyt­ków w woj­skach lądo­wych47.

Przed­sta­wione powy­żej obawy i zastrze­że­nia nie wpły­nęły na sta­no­wi­sko pierw­szego lorda Admi­ra­li­cji. Na 28 stycz­nia 1915 roku zapla­no­wano kolejne spo­tka­nie Rady Wojen­nej, na któ­rym Chur­chill spo­dzie­wał się uzy­skać osta­teczną zgodę na roz­po­czę­cie ope­ra­cji. Gdy ran­kiem wszedł do swego gabi­netu, zna­lazł na biurku rezy­gna­cję adm. Fishera. Sta­no­wiła ona wyraz sprze­ciwu wobec całego przed­się­wzię­cia. Dymi­sja nie­zwy­kle popu­lar­nego admi­rała z pew­no­ścią spo­wo­do­wa­łaby kry­zys poli­tyczny zagra­ża­jący sta­bil­no­ści rządu. Zda­jąc sobie sprawę z powagi sytu­acji, Asqu­ith zapro­sił obu na spo­tka­nie. Admi­rał Fisher powtó­rzył swoje obiek­cje, Chur­chill zaś w dal­szym ciągu nale­gał na roz­po­czę­cie ope­ra­cji. Długa i burz­liwa dys­ku­sja nie przy­nio­sła żad­nych kon­kre­tów, każdy z obec­nych zaś ode­brał ją na swój spo­sób; Chur­chill uznał, że szef rządu popiera jego sta­no­wi­sko, adm. Fisher zaś sądził, że jego argu­menty tra­fiły do pre­miera. Po spo­tka­niu cała trójka udała się do pokoju obrad, gdzie wkrótce roz­po­częło się posie­dze­nie Rady Wojen­nej.

Gdy zebrani prze­szli do oma­wia­nia kwe­stii doty­czą­cych sytu­acji w Dar­da­ne­lach, Chur­chill popro­sił Radę Wojenną o zgodę na roz­po­czę­cie ope­ra­cji zgod­nie z przed­sta­wio­nym wcze­śniej pla­nem48. W tym momen­cie adm. Fisher oświad­czył, że pre­mier poznał jego opi­nię na ten temat, wstał i ruszył w kie­runku drzwi, zapo­wia­da­jąc zło­że­nie rezy­gna­cji. Zanim opu­ścił salę, zatrzy­mał go Kit­che­ner, pró­bu­jąc nakło­nić admi­rała do powrotu do stołu. Sekre­tarz wojny miał stwier­dzić, że decy­zja już zapa­dła, a przy­go­to­wa­nia zostały nie­mal zakoń­czone. Osta­tecz­nie po dłu­giej roz­mo­wie adm. Fisher powró­cił na swoje miej­sce. Pre­mier Asqu­ith, chcąc roz­wiać obawy admi­rała, stwier­dził, że posta­wio­nych przez niego pytań nie można zosta­wić bez odpo­wie­dzi. W tym momen­cie marsz. Kit­che­ner, dotych­czas scep­tyczny wzglę­dem całej ope­ra­cji, oznaj­mił, że jej powo­dze­nie ma duże znacz­nie stra­te­giczne, ale jeśli się okaże, że nie przy­nosi ona spo­dzie­wa­nych efek­tów, zosta­nie prze­rwana. Do dys­ku­sji włą­czył się Arthur Bal­four, pod­kre­śla­jąc korzy­ści, jakie dawało opa­no­wa­nie cie­śniny. Powtó­rzył wcze­śniej pod­no­szone argu­menty, doda­jąc nowe, czę­sto wręcz gro­te­skowe, takie jak moż­li­wość zdo­by­cie ujścia Dunaju czy też odcię­cia sił osmań­skich w Euro­pie. W kon­klu­zji stwier­dził, że „trudno sobie wyobra­zić bar­dziej pomocną ope­ra­cję”49. Wsparł go Edward Grey, mini­ster spraw zagra­nicz­nych, pod­kre­śla­jąc, że opa­no­wa­nie Kon­stan­ty­no­pola może wpły­nąć na Buł­ga­rię i przy­cią­gnąć ją do ententy. Na zakoń­cze­nie stwier­dził, że: „Turcy zostaną spa­ra­li­żo­wani stra­chem, kiedy usły­szą, że ich forty są nisz­czone jeden po dru­gim”50.

Dys­ku­sja trwała wiele godzin. Pod wie­czór adm. Fisher, będący pod cią­głą pre­sją, w końcu uległ. Co wię­cej, człon­ko­wie rady zro­bili to tak suge­styw­nie, że pierw­szy lord mor­ski zde­cy­do­wał się wzmoc­nić prze­zna­czone do ope­ra­cji siły okrę­tami linio­wymi HMS Lord Nel­son oraz HMS Aga­mem­non. Weszły one do służby w 1906 roku i były to ostat­nie pre­dred­noty zbu­do­wane dla Royal Navy. Miały one wraz ze wspo­mnia­nym wcze­śniej HMS Queen Eli­za­beth dołą­czyć do sił wice­adm. Car­dena, któ­rych trzon sta­no­wiło 10 sta­rych okrę­tów linio­wych51. Ponadto do jego dys­po­zy­cji oddano krą­żow­nik liniowy HMS Infle­xi­ble, 5 krą­żow­ni­ków lek­kich52, 16 kontr­tor­pe­dow­ców (nisz­czy­cieli)53, 6 okrę­tów pod­wod­nych54, lot­ni­czy okręt-baza wod­no­sa­mo­lo­tów55, 21 tra­łow­ców oraz okręt warsz­ta­towy56.

Na początku lutego 1915 roku otrzy­mano z Paryża potwier­dze­nie udziału w ope­ra­cji okrę­tów fran­cu­skich. W rejon Dar­da­neli wysłano cztery stare okręty liniowe57, sześć kontr­tor­pe­dow­ców58, trzy okręty pod­wodne59, 14 tra­łow­ców oraz okręt szpi­talny. Dowo­dze­nie eska­drą fran­cu­ską objął kontr­adm. Émile Guépratte. Nato­miast wbrew wcze­śniej­szym zapo­wie­dziom oka­zało się, że w akcji nie wezmą udziału Rosja­nie, któ­rzy nie zdo­łali wydzie­lić do tego żad­nych sił. Osta­tecz­nie w rejo­nie cie­śniny zna­lazł się okręt rosyj­ski, krą­żow­nik pan­cer­no­po­kła­dowy Askold60.

Bazę dla alianc­kiej eska­dry zor­ga­ni­zo­wano na wyspie Lem­nos (dziś gr. Lim­nos), posia­da­ją­cej dogodny natu­ralny port w Mudros. Od czasu wojen bał­kań­skich wyspa znaj­do­wała się pod grecką kon­trolą. Pre­mier Ele­fte­rios Weni­ze­los obie­cał wyco­fać z niej grecki gar­ni­zon, umoż­li­wia­jąc w ten spo­sób zaję­cie wyspy przez siły bry­tyj­skie. Aby zacho­wać pozory, Ateny wysto­so­wały ofi­cjalny pro­test, nie podej­mu­jąc jed­nak żad­nych nie­przy­ja­znych dzia­łań wzglę­dem oku­pan­tów. Na komen­danta bazy mor­skiej wyzna­czono kontr­adm. Ros­slynna Wemyssa.

5 lutego wice­adm. Car­den otrzy­mał ofi­cjalny roz­kaz, by za 10 dni roz­po­cząć ope­ra­cję prze­ciwko umoc­nie­niom strze­gą­cym Dar­da­neli. Chur­chil­lowi w końcu udało się osią­gnąć swój cel. Royal Navy miała włą­czyć się do walki i dać sojusz­ni­kom, a także jemu, tak długo ocze­ki­wane zwy­cię­stwo.

Roz­dział II. Alianc­kie próby opa­no­wa­nia Dar­da­neli poprzez dzia­ła­nia floty

ROZ­DZIAŁ II ALIANC­KIE PRÓBY OPA­NO­WA­NIA DAR­DA­NELI POPRZEZ DZIA­ŁA­NIA FLOTY

Osmań­skie przy­go­to­wa­nia do odpar­cia ataku mor­skiego

Cie­śniny czar­no­mor­skie miały dla Impe­rium Osmań­skiego ogromne zna­cze­nie stra­te­giczne. Roz­le­głe posia­dło­ści zarówno w Euro­pie, jak i w Azji sku­tecz­nie chro­niły je przed ewen­tu­al­nym ata­kiem od strony lądu, zaś pano­wa­nie floty osmań­skiej we wschod­niej czę­ści Morza Śród­ziem­nego zabez­pie­czało je od strony morza. Sytu­acja ule­gła zmia­nie w XIX wieku, kiedy to kry­zys pań­stwa spo­wo­do­wał gwał­towny spa­dek war­to­ści mary­narki osmań­skiej. Co wię­cej, powsta­nie nie­pod­le­głych państw na Bał­ka­nach stwa­rzało coraz więk­sze zagro­że­nie rów­nież od strony lądu. W sto­licy szcze­gól­nie oba­wiano się ataku Gre­ków, któ­rzy jako jedyni w tym cza­sie dys­po­no­wali liczącą się flotą wojenną. Dla­tego w ostat­nim ćwierć­wie­czu XIX wieku zaczęto moder­ni­zo­wać for­ty­fi­ka­cje, pamię­ta­jące jesz­cze czasy Sulej­mana Wspa­nia­łego61. Jed­nak ze względu na braki w skarbcu, prace te ni­gdy nie uzy­skały dużego roz­ma­chu, mając czę­sto doraźny, impro­wi­zo­wany cha­rak­ter.

Decy­du­jący wpływ na roz­miesz­cze­nie umoc­nień strze­gą­cych Dar­da­neli ode­grała topo­gra­fia tego akwenu. Kanał cie­śniny, długi na ok. 60 km, był jed­no­cze­śnie bar­dzo wąski. W naj­szer­szym miej­scu oba brzegi dzie­liło jedy­nie 7,5 km, zazwy­czaj zaś nie wię­cej jak 3–4 km. Wej­ścia, sze­ro­kiego jedy­nie na 3,6 km, strze­gły tzw. forty wej­ściowe; po stro­nie azja­tyc­kiej Kum­kale i Orha­niye; po euro­pej­skiej Seddülbahir i Ertuğrul. Następ­nie cie­śnina roz­sze­rzała się, two­rząc po wschod­niej stro­nie zatokę Erenköy.

Po kil­ku­na­stu kilo­me­trach przy­lą­dek Kepez, wci­na­jąc się w wody zatoki, ponow­nie ogra­ni­czał sze­ro­kość kanału wod­nego. W tym prze­wę­że­niu nie znaj­do­wały się żadne umoc­nie­nia ani forty. Następ­nie brzegi ponow­nie odda­lały się od sie­bie, gdyż w azja­tycki brzeg wrzy­nała się zatoka Sarısiğlar. Znacz­nie mniej­sza od zatoki Erenköy, koń­czyła się prze­wę­że­niem na linii Çanakkale–Kilit­ba­hir, sze­ro­kim jedy­nie na 1250 m. To miej­sce stwa­rzało ide­alne warunki do obrony. Nie może więc dzi­wić, że wła­śnie tutaj znaj­do­wały się naj­sil­niej­sze umoc­nie­nia62.

Na azja­tyc­kim brzegu zbu­do­wano trzy duże forty. Przed prze­wę­że­niem ulo­ko­wano Ana­dolu Hami­diye, za nim Çimenlik, a nieco na pół­noc Ana­dolu Meci­diye. Bar­dziej rozbu­do­wano umoc­nie­nia na brzegu euro­pej­skim. Już w doli­nie rzeki Havu­zlar znaj­do­wał się fort Yildız. Jed­nak główne pozy­cje obronne obej­mo­wały grupę zło­żoną z for­tów Rumeli Meci­diye, Rumeli Hami­diye, Nama­zgah oraz Kilit­ba­hir. Ponadto poza prze­wę­że­niem zbu­do­wano także fort Değirmanburnu.

Po minię­ciu tego rejonu wody zatoki pły­nęły w kie­runku pół­nocno-zachod­nim, po czym dość gwał­tow­nie skrę­cały na pół­nocny wschód. Znaj­do­wał się w tym miej­scu przy­lą­dek Nağara, na któ­rym usy­tu­owano fort o tej samej nazwie. Nie odgry­wał on już istot­niej­szej roli w sys­te­mie obron­nym. Następ­nie cie­śnina cią­gnęła się do wio­ski Geli­bolu, docie­ra­jąc do Morza Mar­mara63.

Po raz pierw­szy groźba ataku na Dar­da­nele poja­wiła się w cza­sie wojny wło­sko-osmań­skiej. 18 kwiet­nia 1912 roku 7 okrę­tów linio­wych pod dowódz­twem wice­adm. Leone Viale prze­pro­wa­dziło bom­bar­do­wa­nie for­tów wej­ścio­wych. Trwa­jący trzy godziny ostrzał nie przy­niósł żad­nych efek­tów. Uszko­dze­niu uległ tylko poje­dyn­czy budy­nek w pobliżu fortu Orha­niye, a w Kum­kale zgi­nął jeden żoł­nierz. Brak rezul­ta­tów spo­wo­do­wał, że Włosi zre­zy­gno­wali z kolej­nych prób, ogra­ni­cza­jąc się do blo­kady cie­śniny. Jedyną poważ­niej­szą akcję prze­pro­wa­dzoną przez wło­ską mary­narkę sta­no­wił rajd nisz­czy­cieli w nocy z 18 na 19 lipca 1912 roku. Także on zakoń­czył się fia­skiem. Do końca wojny nie podej­mo­wano już więk­szych dzia­łań w tym rejo­nie64.

Ryzyko utraty kon­troli nad Dar­da­ne­lami poja­wiło się w trak­cie wojen bał­kań­skich. 12 grud­nia 1912 roku woj­ska buł­gar­skie dotarły do Morza Mar­mara, odci­na­jąc pół­wy­sep Gal­li­poli od reszty kraju. Poważ­nie oba­wiano się ataku oddzia­łów buł­gar­skich z pół­nocy oraz desantu sił grec­kich na pół­wy­sep. Choć żadna z tych ewen­tu­al­no­ści się nie zma­te­ria­li­zo­wała, to przy­go­to­wane wów­czas zało­że­nia teo­re­tyczne sta­no­wiły pod­stawę planu obrony prze­ciwko alianc­kiej inwa­zji.

Obrona przed ata­kiem mor­skim nale­żała do zadań Obszaru Umoc­nio­nego Çanakkale, dowo­dzo­nego przez gen. Cevata. Jego główną siłę sta­no­wiła 2. Bry­gada Arty­le­rii Cięż­kiej obej­mu­jąca 3., 4. oraz 5. pułk arty­le­rii cięż­kiej65. Wej­ścia do Dar­da­neli strze­gły działa 5. pac. I dywi­zjon obsa­dzał nasadę pół­wy­spu Gal­li­poli. 1., 2. oraz 4. bate­ria sta­cjo­no­wały w for­cie Seddülbahir, 3. zaś w mniej­szym Ertuğrul. Po stro­nie azja­tyc­kiej roz­lo­ko­wano II dywi­zjon. 5. bate­ria znaj­do­wała się w Orha­niye, zaś 6. i 7. w Kum­kale. 5. pac dys­po­no­wał 22 prze­sta­rza­łymi dzia­łami o małych kali­brach (od 150 do 180 mm) oraz krót­kich lufach (głów­nie 22 kali­bry)66. Forty wej­ściowe były nara­żone na atak ze strony okrę­tów alianc­kich, mogą­cych pro­wa­dzić ostrzał z więk­szej odle­gło­ści niż dono­śność znaj­du­ją­cych się w nich dział. Dla­tego od początku zakła­dano, że ich rola będzie pole­gała jedy­nie na zyska­niu czasu w celu lep­szego przy­go­to­wa­nia głów­nej linii obrony.

Zada­nie powstrzy­ma­nia ataku spo­czy­wało na for­tach wewnętrz­nych. Obsa­dzały je 3. i 4. pac, dys­po­nu­jące nowo­cze­śniej­szym i licz­niej­szym uzbro­je­niem. Pomię­dzy przy­ląd­kiem Kepez a Çanakkale na azja­tyc­kim brzegu roz­miesz­czono 3. pac. I dywi­zjon skła­dał się z czte­rech bate­rii. Pierw­sza two­rzyła tzw. bate­rię umoc­nioną Dar­da­nos, trzy pozo­stałe zaś roz­lo­ko­wano w for­cie Ana­dolu Hami­diye. Ten naj­sil­niej­szy fort dys­po­no­wał w tym cza­sie m.in. nowo­cze­snymi arma­tami Kruppa, dwiema kal. 355 mm oraz sze­ścioma kal. 240 mm. II dywi­zjon 3. pac skła­dał się z trzech bate­rii, z któ­rych jedna (5.) znaj­do­wała się na przy­lądku Kepez, dwie pozo­stałe zaś (6. i 7.) roz­lo­ko­wano w for­cie Ana­dolu Meci­diye. Dys­po­no­wały one dzia­łami o nieco mniej­szych kali­brach (głów­nie 240–260 mm) i zasięgu.

4. pac ulo­ko­wano na pół­wy­spie Gal­li­poli. I dywi­zjon, dys­po­nu­jący sto­sun­kowo lek­kimi dzia­łami (87–150 mm), sta­cjo­no­wał w rejo­nie Bolayır. Dywi­zjon jako jedyny obsa­dzał sta­no­wi­ska przy­go­to­wane do obrony od strony lądu. Jego rola miała pole­gać raczej na wspar­ciu wła­snej pie­choty niż na walce z okrę­tami prze­ciw­nika. II dywi­zjon obsa­dzał forty i sta­no­wi­ska ogniowe w rejo­nie Kilit­ba­hir. 4. i 7. bate­ria tra­fiły do fortu Namazgâh, 5. do fortu Rumeli Meci­diye, 6. do Rume­lii Hami­diye, 8. zaś do Havu­zlar. Dywi­zjon ten dys­po­no­wał porów­ny­wal­nym uzbro­je­niem do 3. pac.

W poło­wie 1914 roku 2. BAC dys­po­no­wała 87 arma­tami róż­nych kali­brów roz­miesz­czo­nymi w kil­ku­na­stu for­tach. Tę liczbę należy uznać za dalece nie­wy­star­cza­jącą. W dodatku w więk­szo­ści były to modele prze­sta­rzałe, o nie­wiel­kich kali­brach i ogra­ni­czo­nym zasięgu. Naj­bar­dziej nowo­cze­sne uzbro­je­nie sta­no­wiły 22 działa Kruppa zaku­pione w Niem­czech (5 kal. 355 mm, 17 kal. 240 mm). Lufy dłu­go­ści 35 kali­brów dawały im znacz­nie więk­szą dono­śność od reszty osmań­skiej arty­le­rii.

Nie tylko jed­nak liczba i jakość uzbro­je­nia wpły­wały na ogra­ni­czoną efek­tyw­ność 2. BAC. Ist­niały bowiem także znaczne braki w obsa­dzie kadro­wej, a znaj­du­jący się w jed­nost­kach per­so­nel cha­rak­te­ry­zo­wał się niskim pozio­mem wyszko­le­nia. Sys­tem orga­ni­za­cji pracy na sta­no­wi­skach bojo­wych był skom­pli­ko­wany i mało efek­tywny, a prze­sta­rzałe wypo­sa­że­nie tech­niczne czę­sto ule­gało awa­riom.

Poważne wzmoc­nie­nie w tym zakre­sie sta­no­wiło przy­by­cie grupy nie­miec­kich spe­cja­li­stów i mary­na­rzy pod dowódz­twem adm. Guido von Use­doma. Liczyła ona 15 ofi­ce­rów oraz 281 podofi­ce­rów i mary­na­rzy, któ­rzy uzu­peł­nili obsadę bate­rii nad­brzeż­nych oraz for­tów zarówno w Dar­da­ne­lach, jak i umoc­nie­niach strze­gą­cych Bos­foru. Pomimo to wciąż ist­niały braki w obsa­dzie kadro­wej, a kolejne monity do naczel­nego dowódz­twa przy­no­siły tylko nie­wiel­kie efekty i do momentu ataku alianc­kiego z 18 marca 1915 roku braki w per­so­nelu nie zostały cał­ko­wi­cie zli­kwi­do­wane.

Także same forty nale­żały do kon­struk­cji ana­chro­nicz­nych. Więk­szość z nich zbu­do­wano lub zmo­der­ni­zo­wano przed 30–40 laty. Żaden nie miał pan­cer­nych kopuł, a działa roz­miesz­czono na odkry­tych sta­no­wi­skach, chro­nio­nych jedy­nie wałem ziemno-cegla­nym. Na szczę­ście dla obroń­ców ukształ­to­wa­nie terenu powo­do­wało, że nawet te prze­sta­rzałe for­ty­fi­ka­cje sta­no­wiły ogromne wyzwa­nie dla alianc­kich okrę­tów. Pła­ski tor lotu poci­sku powo­do­wał, że tylko bez­po­śred­nie tra­fie­nie w działo lub maga­zyn amu­ni­cyjny mogło przy­nieść jaki­kol­wiek sku­tek. W innym wypadku poci­ski lądo­wały na wale ziem­nym lub omi­jały cele.

„Zakup” nie­miec­kich okrę­tów oraz fak­tyczna blo­kada cie­śniny przez bry­tyj­ską eska­drę spra­wiły, że ryzyko wcią­gnię­cia impe­rium w wojnę stało się wielce praw­do­po­dobne. Od sierp­nia sys­te­ma­tycz­nie uzu­peł­niano 2. BAC o działa spraw­dzane ze sto­licy, Adria­no­pola, linii Çalalcy oraz demon­to­wane z prze­sta­rza­łych okrę­tów.

18 wrze­śnia OUÇ wzmoc­niono 8. pac. 22 cięż­kie hau­bice kal. 150 m roz­miesz­czono wzdłuż zatoki Erenköy. Hau­bice, choć dys­po­no­wały sto­sun­kowo małym kali­brem i nie­wielką prze­bi­jal­no­ścią poci­sku, ode­grały ważną rolę w nad­cho­dzą­cych wal­kach. Stromy tor lotu poci­sków powo­do­wał, że mogły one zaj­mo­wać sta­no­wi­ska ukryte przed obser­wa­cją z morza. Choć nie zagra­żały cięż­szym okrę­tom, to z łatwo­ścią nisz­czyły nie­opan­ce­rzone kutry, pró­bu­jące oczy­ścić wody zatoki z min. W kolej­nych mie­sią­cach liczba znaj­du­ją­cych się w tym rejo­nie dział wzro­sła do 32 hau­bic kal. 150 mm oraz 14 hau­bic kal. 120 mm.

Kilka mie­sięcy inten­syw­nych przy­go­to­wań spra­wiło, że w przed­dzień ataku alianc­kiego Dar­da­neli bro­niło 235 dział róż­nych typów i kali­brów. Co rów­nie istotne, pod wpły­wem dorad­ców nie­miec­kich jesz­cze w grud­niu 1914 roku prze­nie­siono zapasy amu­ni­cji z umoc­nień strze­gą­cych Bos­foru w rejon Dar­da­neli. Uznano bowiem ewen­tu­alny atak ze strony floty rosyj­skiej za mało praw­do­po­dobny. Ale nawet gdyby do niego doszło, eks-Goeben i eks-Bre­slau wsparte resztą floty osmań­skiej miały wystar­cza­jący poten­cjał, by go ode­przeć. Dzięki tej odważ­nej decy­zji obrońcy posia­dali wystar­cza­jącą liczbę poci­sków, w tym nawet do cięż­kich dział, by móc w pełni wyko­rzy­stać ich poten­cjał.

Sama arty­le­ria, nawet naj­licz­niej­sza, nie mogła samo­dziel­nie powstrzy­mać nie­przy­ja­ciel­skich okrę­tów. Jak się miało oka­zać, naj­więk­szym zagro­że­niem dla okrę­tów alianc­kich oka­zały się miny. Pierw­sze dwie zagrody minowe posta­wiono już 2 sierp­nia 1914 roku, a w kolej­nych mie­sią­cach zakła­dano kolejne. W rezul­ta­cie do lutego 1915 roku od przy­lądka Kepez do Çanakkale przy­go­to­wano ich w sumie dzie­sięć. Ostat­nią, naj­bar­dziej znaną posta­wiono już w trak­cie trwa­nia alianc­kiej ope­ra­cji. 8 marca 1915 roku wcze­snym świ­tem sta­wiacz min Nusret, nie­do­strze­żony przez prze­ciw­nika, roz­mie­ścił 26 min w zatoce Erenköy. Co cie­kawe, usta­wiono je nie w poprzek cie­śniny, ale wzdłuż azja­tyc­kiego brzegu. Ode­grały one klu­czową rolę w zbli­ża­ją­cym się star­ciu. Pod­su­mo­wu­jąc, na wodach cie­śniny posta­wiono jede­na­ście zagród, liczą­cych ogó­łem ok. 350 min67. Pomię­dzy nimi roz­cią­gnięto sieci rybac­kie, mające unie­moż­li­wić okrę­tom pod­wod­nym wpły­nię­cie w głąb cie­śniny. Nie­stety, roz­miesz­czono je dopiero po tym, jak 13 wrze­śnia 1914 roku B.11 zato­pił okręt pan­cerny Mesu­diye68.

Sys­tem obrony obej­mo­wał także wyrzut­nie tor­ped. Zde­mon­to­wano je z okrę­tów linio­wych Bar­ba­ros Hay­red­din i Tur­gut Reis, po czym umiesz­czono na 2 bar­kach zako­twi­czo­nych w pobliżu fortu Çimenlik oraz w rejo­nie fortu Namazgâh. Teo­re­tycz­nie tor­pedy mogły sta­no­wić dla okrę­tów alianc­kich duże zagro­że­nie. W prak­tyce jed­nak cią­głe pro­blemy z sys­te­mem wyrzu­ca­ją­cym unie­moż­li­wiły ich sku­teczne uży­cie.

Rów­no­le­gle ze wzmac­nia­niem poten­cjału obron­nego OUÇ trwały inten­sywne prace szta­bowe mające na celu przy­go­to­wa­nie planu obrony cie­śniny. Jego osta­teczna wer­sja została zatwier­dzona 8 listo­pada 1914 roku, a więc zanim w Lon­dy­nie w ogóle zaczęto roz­wa­żać moż­li­wość pod­ję­cia aktyw­niej­szych dzia­łań w tym rejo­nie. Sys­tem obrony podzie­lono na cztery strefy tak­tyczne. Pierw­sza, tzw. wej­ściowa, obej­mo­wała forty zewnętrzne, tzn.: Seddülbahir, Ertuğrul, Orha­niye i Kum­kale oraz 5. pac. Jej rola pole­gała na jak naj­dłuż­szym powstrzy­my­wa­niu floty nie­przy­ja­ciela przed wpły­nię­ciem na wody cie­śniny. Już na tym eta­pie zakła­dano, że ich opór będzie miał jedy­nie cha­rak­ter dzia­łań opóź­nia­ją­cych.

Druga strefa, zwana robo­czo „strefą hau­bic”, obej­mo­wała sta­no­wi­ska ogniowe zaj­mo­wane przez bate­rie 8. pac. Miały one ata­ko­wać okręty alianc­kie ope­ru­jące w zatoce Erenköy. Trze­cia strefa tak­tyczna roz­cią­gała się pomię­dzy doliną rzeki Soğanlı a przy­ląd­kiem Kepez. Skła­dała się z dwóch zgru­po­wań, jed­nego po euro­pej­skiej (rejon Havu­zlar–Soğanlı), dru­giego po azja­tyc­kiej stro­nie (przy­lą­dek Kepez). W tej stre­fie roz­miesz­czono głów­nie star­sze działa lub o małych kali­brach. Zabez­pie­czały one zagrody minowe przed tra­łow­cami. Ostat­nia, czwarta strefa, roz­cią­gnięta mię­dzy Çanakkale a Kilit­ba­hir, sta­no­wiła główną linię obronną. To tutaj znaj­do­wały się naj­sil­niej­sze forty dys­po­nu­jące naj­no­wo­cze­śniej­szym uzbro­je­niem. Na nich spo­czy­wało zada­nie walki z cięż­kimi okrę­tami prze­ciw­nika. Ulo­ko­wane bar­dziej na pół­noc forty Nağara praz Değirmanburnu dys­po­no­wały nikłym poten­cja­łem i nie odgry­wały więk­szej roli w sys­te­mie obron­nym69.

W dowódz­twie osmań­skim roz­wa­żano także moż­li­wość sto­cze­nia bitwy mor­skiej na Morzu Mar­mara. Liczono, że „byłe” nie­miec­kie okręty wsparte nowo­cze­śniej­szymi jed­nost­kami floty osmań­skiej mogłyby sku­tecz­nie prze­ciw­sta­wić się eska­drze prze­ciw­nika, osła­bio­nej po walce z for­tami.

Te kal­ku­la­cje opie­rały się na racjo­nal­nych pod­sta­wach. Krą­żow­nik liniowy Yavuz Sul­tan Selim (eks-Goeben) wszedł do służby 2 lata przed wybu­chem wojny. Ta nowo­cze­sna jed­nostka dys­po­no­wała arty­le­rią główną zło­żoną z 10 dział kal. 283 mm. Bar­dzo dobrze wyszko­lona załoga oraz nowo­cze­sne oprzy­rzą­do­wa­nie i mecha­ni­zmy celow­ni­cze powa­lały pro­wa­dzić szyb­szy, a przede wszyst­kim cel­niej­szy ogień od arty­le­rii prze­sta­rza­łych okrę­tów bry­tyj­skich czy fran­cu­skich. Wspar­cie zapew­niał mu krą­żow­nik lekki Midilli (eks-Bre­slau). Choć miał on znacz­nie słab­sze uzbro­je­nie (m.in. 8 dział kal. 150 mm), to cha­rak­te­ry­zo­wał się dużą pręd­ko­ścią (ok. 28 węzłów) oraz rów­nie nowo­cze­sną kon­struk­cją.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Niniej­sza książka sta­nowi skró­coną wer­sję szer­szego opra­co­wa­nia doty­czą­cego walk na pół­wy­spie Gal­li­poli, wyda­nego w 2021 roku (P. Korze­niow­ski, Gal­li­poli. Dzia­ła­nia wojsk ententy na pół­wy­spie Gal­li­poli w 1915 roku, Rze­szów 2021). Ze względu na cha­rak­ter serii znacz­nie ogra­ni­czy­łem warsz­tat naukowy, upro­ści­łem nar­ra­cję oraz pomi­ną­łem wiele mniej waż­nych wąt­ków. [wróć]

2. Za „Bry­tyj­czy­ków” uznaję w pracy także Austra­lij­czy­ków oraz Nowo­ze­land­czy­ków. Choć obie kolo­nie posia­dały sta­tus domi­niów, dający im dużą auto­no­mię, for­mal­nie wciąż wcho­dziły w skład Impe­rium Bry­tyj­skiego. Podob­nie ter­min „woj­ska bry­tyj­skie” sto­suję w sze­ro­kim zna­cze­niu, trak­tu­jąc je jako wszyst­kie oddziały pod­le­głe bry­tyj­skiemu dowódz­twu, w tym także jed­nostki hin­du­skie czy nowo­fun­dlandz­kie. [wróć]

3. Ana­lo­gicz­nie sytu­acja wygląda w przy­padku arty­le­rii, np. XV Bry­gada Royal Horse Artil­lery jest zapi­sy­wana jako XV RHA, XVII Bry­gada Royal Field Artil­lery jako XVII RFA itd. Dla uła­twie­nia w anek­sie podana jest orga­ni­za­cja poszcze­gól­nych dywi­zji wraz z peł­nymi nazwami pod­od­dzia­łów, dzięki czemu Czy­tel­nik w każ­dej chwili może zwe­ry­fi­ko­wać przy­na­leż­ność poszcze­gól­nych jed­no­stek. [wróć]

4. W przy­padku armii fran­cu­skiej czy osmań­skiej pro­blem ten nie wystę­puje, gdyż w obu sto­so­wano kla­syczne ter­miny i nazwy jed­no­stek i for­ma­cji. [wróć]

5. Jed­no­cze­śnie w przy­padku nume­ra­cji sto­suję naprze­mien­nie liczby arab­skie i rzym­skie, mia­no­wi­cie np. 5. Armia, III Kor­pus Armijny, 5. Dywi­zja Pie­choty. [wróć]

6. W przy­padku tej ostat­niej miej­sco­wo­ści sytu­acja jest wyjąt­kowo skom­pli­ko­wana. Mia­no­wi­cie w 1919 roku powo­łano spe­cjalny komi­tet, który otrzy­mał zada­nie zebra­nia, pose­gre­go­wa­nia oraz skla­sy­fi­ko­wa­nia wszyst­kich starć, w jakich uczest­ni­czyły woj­ska Impe­rium Bry­tyj­skiego w latach 1914–1919. W przy­go­to­wa­nym doku­men­cie zna­la­zły się także ofi­cjalne nazwy walk sto­czo­nych na pół­wy­spie Gal­li­poli. Zgod­nie z nim trzy bitwy sto­czone mię­dzy koń­cem kwiet­nia a począt­kiem czerwca na połu­dniu pół­wy­spu okre­ślane są jako: pierw­sza, druga oraz trze­cia bitwa o Kri­thię. Takie też nazwy sto­suję w dal­szej czę­ści opra­co­wa­nia, jeśli jest mowa o tych kon­kret­nych star­ciach, nato­miast gdy mowa o miej­sco­wo­ści, uży­wam popraw­nej nazwy Kirte. Zdaję sobie sprawę, że przy­jęte roz­wią­za­nie może być nieco skom­pli­ko­wane, ale ze względu na bar­dzo podobne brzmie­nie obu warian­tów wydaje mi się, że nie spo­wo­duje ono pro­ble­mów z odbio­rem nar­ra­cji; The Offi­cial Names of the Bat­tles and other Enga­ge­ments Fought by the Mili­tary For­ces of the Bri­tish Empire During the Great War, 1914–1919, and the Third Afghan War, 1919, TNA, sygn. WO 161/102. [wróć]

7. S.K. Pavlo­witch, Histo­ria Bał­ka­nów (1804–1945), War­szawa 2009, s. 205–211. [wróć]

8. D. Koło­dziej­czyk, Tur­cja, War­szawa 2000, s. 42–44. [wróć]

9. W ramach rekom­pen­saty Wie­deń wspa­nia­ło­myśl­nie oddał admi­ni­stra­cję san­dżaku nowo­pa­żar­skiego ponow­nie w ręce Osma­nów. [wróć]

10. S. McMe­ekin, The Otto­man End­game. War, Revo­lu­tion and the Making of Modern Mid­dle East 1908–1923, Lon­don 2015, s. 62–67. [wróć]

11. E.J. Zürker, Tur­cja. Od suł­ta­natu do współ­cze­sno­ści, Kra­ków 2013, s. 106–107. [wróć]

12. R.C. Hall, The Bal­kan Wars 1912–1913. Pre­lude to the First World War, Lon­don–New York 2005, s. 101–102. [wróć]

13. R. Ford, Eden to Arma­ged­don. World War I in the Mid­dle East, Lon­don 2010, s. 8–9. [wróć]

14. S.K. Pavlo­witch, op. cit., s. 240–241. [wróć]

15. S. McMe­ekin, op. cit., s. 83–92. [wróć]

16. Sze­rzej zob. P. Nykiel, op. cit., s. 29–30. [wróć]

17. Pierw­szy z okrę­tów otrzy­mał nazwę Reşadiye, a zamó­wie­nie na niego zło­żono pod koniec 1911 roku. Drugi z okrę­tów począt­kowo budo­wany był na zamó­wie­nie Bra­zy­lii, która na początku 1914 roku sprze­dała Impe­rium Osmań­skiemu okręt będący jesz­cze w trak­cie budowy. Otrzy­mał on nazwę Sul­tan Osman-ı Evvel. W maju 1914 roku zamó­wiono trze­cią jed­nostkę, która miała otrzy­mać nazwę Sul­tan Meh­met Fatih. Sze­rzej patrz: P. Nykiel, „Chory czło­wiek (Europy)” i morze – kon­cep­cje roz­woju i dzia­ła­nia floty osmań­skiej na początku XX wieku „Stu­dia Mari­tima” 2017, nr 1, s. 83–99. [wróć]

18. R.K. Mas­sie, Castles of Steel. Bri­tain, Ger­many and the Win­ning of the Great War at Sea, Lon­don 2007, s. 21–25. [wróć]

19. W nego­cja­cjach brali udział m.in.: Said Halim, Talât oraz oczy­wi­ście Enver. O fak­cie ich pro­wa­dze­nia nie byli poin­for­mo­wani pozo­stali człon­ko­wie rządu, w tym Cavit oraz Cemâl. Zob. E.J. Zürker, op. cit., s. 110–112. [wróć]

20. E. Rogan, The Fall of The Otto­mans. The Great War on Mid­dle East 1914–1920, Lon­don 2015, s. 29–75. [wróć]

21. Patrz sze­rzej T. Klim­czyk, „Ucieczka” Goebena – aliancki bla­maż „Morza, statki i okręty” 2009, nr 1, s. 8–21 (numer spe­cjalny nr 3 – I wojna świa­towa na morzu). Patrz także: R.K. Mas­sie, op. cit., s. 26–48. [wróć]

22. W tym cza­sie wody cie­śniny zostały już zami­no­wane. [wróć]

23. R.K. Mas­sie, op. cit., s. 427–429. [wróć]

24. Eska­dra skła­dała się krą­żow­ni­ków linio­wych HMS Inde­fa­ti­ga­ble oraz HMS Indo­mi­ta­ble, krą­żow­nika pan­cer­nego HMS Defence oraz kilku nisz­czy­cieli. [wróć]

25. P. But­tar, Col­li­sion of Empi­res. The War on the Eastern Front in 1914, Oxford 2016; A. Wat­son, Ring of Steel. Ger­many and Austria-Hun­gary at War 1914–1918, Lon­don 2015, s. 136–159. [wróć]

26. S.J. Shaw, E.K. Shaw, Histo­ria Impe­rium Osmań­skiego i Repu­bliki Tur­cji, t. 2, 1808–1975, War­szawa 2002, s. 476–479. [wróć]

27. P. Ken­nedy, Mocar­stwa świata. Naro­dziny, roz­kwit, upa­dek. Prze­miany gospo­dar­cze i kon­flikty zbrojne w latach 1500–2000, War­szawa 1994, s. 225–232. [wróć]

28. M. Hastings,