Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka stanowi pionierską próbę przedstawienia czytelnikowi polskiemu piśmiennictwa Afryki Południowej okresu kolonialnego. Świetnie znający realia tego kraju autor szkicuje szerokie tło historyczne i kulturowe. Historia literatury południowoafrykańskiej uwzględnia próby rekonstrukcji sposobów budowania wypowiedzi i ustalania znaczeń, począwszy od tracycji ustnej, a na procesie emancypacji języka afrikaans kończąc. Dodatkowym walorem książki są piękne ilustracje oraz mapy.Bogactwo faktów i wielopłaszczyznowe ujęcie tematu czynią z niej pasjonującą lekturę nie tylko dla filologów i literaturoznawców, lecz także dla wszystkich zainteresowanych kulturą Afryki Południowej.
Nagroda Ministra Edukacji i Sportu 2005
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 794
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Do druku opiniował
prof. dr hab. Norbert Morciniec
Redakcja i korekta Łada Jurasz-Dudzik
Skład, łamanie i projekt okładki Ewa Cmielak
Redaktor prowadzący Magdalena Pluta
Copyright © by Jerzy Koch
Copyright © by Wydawnictwo Akademickie DIALOG, 2004
Wydanie elektroniczne, Warszawa 2014
ISBN e-pub 978-83-8002-004-7
ISBN mobi 978-83-8002-005-4
Wydawnictwo Akademickie DIALOG
00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel/faks 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Jerzy Koch jest związany z Uniwersytetem Wrocławskim oraz Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; posiada status „badacza stowarzyszonego” (research fellow) na University of the Free State w Bloemfontein (RPA). Studiował germanistykę i niderlandystykę we Wrocławiu, doktorat z zakresu niderlandzkiej literatury kolonialnej i jej recepcji obronił w Leuven (Belgia), habilitację uzyskał we Wrocławiu na podstawie rozprawy o literaturze południowoafrykańskiej powstającej w języku afrikaans. Wykłada współczesną literaturę holenderską i flamandzką, kolonialną literaturę niderlandzką, a także literaturę i język afrikaans oraz realioznawstwo południowoafrykańskie. Prowadzi też badania z tego zakresu. Do programów nauczania na uniwersytetach we Wrocławiu i w Poznaniu wprowadził nowatorskie przedmioty i specjalizacje związane z literaturą i językiem afrikaans oraz ze studiami południowoafrykańskimi (South-African Studies). Był m.in. stypendystą Katolickiego Uniwersytetu Lowańskiego oraz Królewskiej Holenderskiej Akademii Nauk (Netherlands Institute for Advanced Study). Tłumaczy literaturę afrikaans oraz niderlandzką – za swój dorobek translatorski otrzymał w 1995 roku prestiżową nagrodę im. Martinusa Nijhoffa. Ostatnie publikacje książkowe autora to: Multatuli (1820-1887) w Polsce. Próba historycznoliterackiej analizy przebiegu recepcji na przełomie XIX i XX wieku (2000), Między Holandią a Indonezją (2000, współautor), Outsider onder de zijnen: vormen van xenofanie in de Afri-kaanse roman (2002, wyróżniona indywidualną nagrodą Ministra Edukacji Narodowej i Sportu), www.literaturaniderlandzka.pl (2003, współautor). Członek Niderlandzkiego Towarzystwa Literackiego w Lejdzie (Maatschapij der Nederlandse Letterkunde) oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
mojemu synowi Jakubowi poświęcam
doskonaliłem nozdrza wonią starych książek
Zbigniew Herbert
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoją twarz
1. JĘZYK AFRIKAANS
W tej książce przedmiotem prezentacji jest literatura afrikaans, która chronologicznie pojawiła się w Afryce Południowej po kolonialnym piśmiennictwie holenderskim, w pewnym stopniu z niego wyrosła, a nawet można powiedzieć, iż je zastąpiła. Jej rozwój był ściśle związany z emancypacją języka afrikaans, który przechodząc przez różne zafrykanizowane formy języka niderlandzkiego, od połowy XVIII wieku używany był jako mowa potoczna Kolonii Przylądkowej. W XIX stuleciu język ten stopniowo zaczął wytwarzać wyższe rejestry stylistyczne. W toku zmian, a także w obliczu zagrożenia anglicyzacją na przełomie XIX i XX wieku, afrikaans przestał być językiem li tylko wehikularnym, lecz stał się obiektem świadomych działań emancypacyjnych. Proces standaryzacji przypadł na ostatnią ćwierć XIX oraz na początek XX wieku, a słownictwo specjalistyczne dla wielu dziedzin życia stworzono dopiero w połowie XX stulecia.
Chociaż język afrikaans znany jest w świecie głównie jako nośnik tożsamości narodowej Afrykanerów, nie należy zapominać, że jest on również językiem ojczystym południowoafrykańskich Koloredów, których liczba przekracza nawet liczbę białych afikaansjęzycznych Południowoafrykańczyków. Większość współczesnych teorii na temat powstania afrikaans akcentuje fakt, iż język ten powstał na styku kultur, języków i ras. Kolonia Przylądkowa była bowiem od samego początku obszarem „granicznym”. Należy to rozumieć dosłownie i w przenośni. Osiedlający się tu koloniści mówili po niderlandzku1, niemiecku i francusku. Przybysze z Europy zawijali do Kapsztadu na statkach pod różnymi banderami. Żeglarze i handlarze niewolników używali jako lingua franca żargonu malajsko-portugalskiego. Sprowadzani niewolnicy byli różnojęzyczni, gdyż pochodzili zasadniczo z pięciu regionów geograficznych (Archipelagu Indonezyjskiego, Bengalu, południowych wybrzeży Indii i Sri Lanki, Madagaskaru i wybrzeży wschodnioafrykańskich); przywożeni ze Wschodu mówili w sumie siedmioma językami i czternastoma dialektami, natomiast ci, którzy pochodzili z innych rejonów Afryki, obok swoich języków ojczystych przywieźli także różne formy skreolizowanego portugalskiego. Miejscowe ludy kojsańskie posługiwały się językami hotentockimi i buszmeńskimi, a nad wschodnią granicą kolonii kontaktowano się z murzyńskimi plemionami Bantu. Właściwie trudno sobie wyobrazić, jak wielojęzyczne było społeczeństwo kolonii w pierwszym okresie. Jednak w połowie XVIII wieku w żywej postaci pozostały w zasadzie trzy języki: malajski w dialektach bugis i malayu, portugalski w skreolizowanej formie i niderlandzki w postaci kilku mniej lub bardziej zafrykanizowanych wariantów.
Afrikaans, jak świadczy o tym jego słownictwo, jest jedynym współczesnym językiem, który zawdzięcza swe pochodzenie kontaktom dwóch odrębnych grup językowych – indoeuropejskiej (indogermańskiej) i austronezyjskiej (malajo-polinezyjskiej) z językami kojsańskimi (hotentockimi i buszmeńskimi). W teoriach na temat powstania afrikaans chodzi jednak nie tyle o wskazanie konkretnych interferencji leksykalnych czy składniowych, będących efektem wpływu innych języków, co o wyróżnienie katalizatora, którego oddziaływanie zainicjowało proces powstawania nowego języka. Większość teorii na temat genezy afrikaans analizuje sytuację kontaktów językowych na Przylądku. Takie są też najpierwsze przednaukowe wyjaśnienia, na przykład korespondenta wydawanego od 1860 roku pisma „The Burghersdorp Gazette”, który będąc przeciwny emancypacji „zbastardyzowanego języka hotentockiego” [baster-Hottentots Taal] tak objaśniał jego genezę: „W dawnych dniach nasi przodkowie z pewnością nie mówili tak jak my dziś. Ale to wzięło się stąd, że musieli gospodarować z głupimi Buszmenami i Kaframi i z nimi wykonywać swoją pracę, więc musieli naginać swoje słowa, ażeby czeladź je rozumiała” [Onze voorouders in vroege dagen heeft seeker niet zoo gesproken als wij nu. Mar het komt omdat zij met domme Boesmans en Kaffers moesten boeren, en hun werk met hun verrigten, moesten zij hunne woorden zoo buigen dat die diensbode hun moeste verstaan].
Teoria „zderzenia z innymi językami” upatruje przyczyn powstania nowego języka w dynamicznym przebiegu kontaktów, głównie między językiem niderlandzkim a żargonem malajskoportugalskim, który używany był powszechnie na statkach kursujących do Indii Wschodnich. Teoria „języka niderlandzkiego w ustach obcych” przypisuje siłę sprawczą zmianom językowym, jakim podlegał niderlandzki, kiedy starały się nim mówić osoby nie pochodzące z Holandii, jak Hotentoci (Khoikhoi), inni Europejczycy czy niewolnicy sprowadzani z Afryki i Azji Południowo-Wschodniej. Hipoteza ta przypisuje duże znaczenie dzieciom z kolejnych pokoleń kolonistów, które nie miały kontaktu z europejskim wzorcem języka niderlandzkiego, a jedynie ze zniekształconymi formami, używanymi przez rodziców, hotentockie piastunki czy niewolników. Jedynie zwolennicy teorii „spontanicznego rozwoju” doszukują się genezy afrikaans w europejskiej prahistorii tego języka: afrikaans miałby powstać jako efekt immanentnego rozwoju języków germańskich, dążących do coraz większych uproszczeń. Ale nawet tu do najważniejszych należy opinia, że afrikaans jest rezultatem wymieszania się na Przylądku dialektów niderlandzkich, a więc także w tej grupie poglądów pojawia się kwestia kontaktów językowych w Afryce.
Bez wnikania w niuanse poszczególnych teorii można z dużą dozą pewności powiedzieć, iż istotną rolę w genezie afrikaans odegrał nie jeden pojedynczy katalizator, ale cały zespół czynników, działających z różnym natężeniem w odpowiedniej sekwencji czasowej na przestrzeni XVII i XVIII wieku. Innymi słowy, odpowiedzialny za powstanie nowego języka jest tygiel językowy i kulturowy, jakim w tym czasie stała się Kolonia Przylądkowa. Widać to wyraźnie na przykładzie szeregu zjawisk, świadczących o wzajemnych procesach akulturacji pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi. Wiejska muzyka Burów2(boeremusiek) ma swe korzenie w krontjongu, gatunku jawajskiej muzyki powstającej od XVI wieku z elementów portugalskich i malajskich. Skórzane obuwie farmerskie (velskoene) czy płaty suszonego mięsa (biltong) są pochodzenia hotentockiego i buszmeńskiego. Charakterystyczne dania kuchni południowoafrykańskiej, jak sosatie (kawałki mięsa marynowane i pieczone na grillu), bredie (potrawka z mięsa i jarzyn), czy bobotie (zapiekanka z wołowiny z dodatkiem curry, suszonych moreli, migdałów itp.), przywiezione zostały przez niewolników ze Wschodu. Na stołach burskich już na początku XIX wieku niezastąpiony był orientalny atjar (marynata z drobno krojonych warzyw z przyprawami). Takie słowa malajskiego pochodzenia, jak piering (‘spodek’) czy baie (‘bardzo’, ‘wiele’), przejęli od swoich niewolników już siedemnastowieczni mieszkańcy Przylądka. Wiele świeckich pieśni z folkloru kapsztadzkich Koloredów zachowało staroniderlandzkie teksty, a weselny zwyczaj sadzania panny młodej pod lustrem muzułmanie przejęli od francuskich hugenotów. Szereg zjawisk w praktykach religijnych południowoafrykańskiego islamu oraz wiele elementów miejscowego mistycyzmu można wywieść z afrykańskiego kultu wudu czy animizmu oraz hinduizmu z południowo-wschodniej Azji.
Rozpatrując historię piśmiennictwa w afrikaans, należy uwzględnić jeszcze jeden element językowy: otóż współistnieje ono z literaturami, które powstają w innych językach używanych w Afryce Południowej. Pod względem historycznych zależności na pierwszym miejscu należy wymienić piśmiennictwo kolonialne Holendrów w Afryce oraz literaturę niderlandzką w Europie, natomiast pod względem współczesnych obszarów przenikania się – południowoafrykańską literaturę anglojęzyczną. Jest to typowa sytuacja sprzężenia zwrotnego, występująca w każdej społeczności wielojęzycznej i wielokulturowej, gdy w procesie komunikacji literackiej następuje gwałtowne przenikanie się wzorców artystycznych i modeli kulturowych. W odniesieniu do afrikaans i angielszczyzny proces ten uległ intensyfikacji w XX stuleciu.
Afrikaans jest dziś językiem ojczystym niemal 6 milionów mieszkańców RPA3. Do grupy tej należą dziś Koloredzi, biali Afrykanerzy oraz stosunkowo niewielka kilkudziesięciotysięczna grupa ludności murzyńskiej. (Już z tego wyliczenia wynika, że spotykane u nas niekiedy określenie „język afrykanerski” lub „literatura afrykanerska”4 nie są właściwe, gdyż nie tylko dla Afrykanerów jest to mowa ojczysta.) Dla porównania podajmy, że angielski jest w Republice Południowej Afryki mową ojczystą tylko 3,4 milionów ludzi. Jeśli chodzi o znajomość angielskiego i afrikaans jako języka obcego (drugiego lub trzeciego), pozycja obu wyrównuje się: 13 milionów białych, kolorowych i czarnych obywateli RPA posługuje się afrikaans i 13 milionów językiem angielskim.
2. HISTORIOGRAFIA LITERACKA
Przed historykiem literatury staje zatem dylemat, jak ująć ten wielosystemowy różnojęzyczny układ. Niezbędna w tym miejscu wydaje się refleksja natury ogólnej. Otóż nie wolno zapominać, że w prezentacjach historii literatury stosowana jest powszechnie konwencja estetyczna. W każdym razie taka jest tradycja europejska. Konwencja ta wychodzi z założenia, że teksty uznawane za literackie powstają i są czytane według klucza estetycznego, który skłania do akcentowania formalnych aspektów dzieła lub jego funkcji poetyckiej. Konwencja ta należy zapewne do najważniejszych i najżywotniejszych w naszym kręgu kulturowym, nie jest jednak jedyna. We współczesnej historiografii literackiej wyróżnić można jeszcze przynajmniej dwa inne ujęcia. Jedno wyznacza teoria odbicia (lub teoria kognitywna), traktująca literaturę jako reprezentację wiedzy na temat szeroko rozumianej rzeczywistości społecznej i kulturowej. W tym przypadku uświadamianie sobie przez pisarzy zmian zachodzących w społeczeństwie miałoby pociągać za sobą zmianę strategii i procedur literackich. Drugie ujęcie definiuje teoria antropologiczna (zwana niekiedy socjologiczną). Traktuje ona literaturę w pierwszym rzędzie jako sposób ekspresji danego podmiotu, jako środek nadania określonego kształtu własnej tożsamości. Nacisk położony jest tu na emotywną i ekspresywną funkcję tekstu, a aspekt socjologiczny pojawia się, kiedy własna tożsamość uzyskuje kształt w opozycji do innych ludzi lub we współpracy z nimi.
W ujęciach historycznoliterackich często dochodzi do przemieszania tych konwencji. Wobec początków piśmiennictwa w danym języku stosujemy na ogół wyznacznik językowy i w przypadku Europy skłonni jesteśmy datować rodowód całych literatur od napisów runicznych na kamieniach, przedmiotach kultowych i sprzętach codziennego użytku lub od prób pióra (probatio pennae), odnalezionych na okładkach inkunabułów; możemy ich pochodzenie wywodzić też od marginalnych zdanek w języku „ludowym”, przytaczanych w kodeksach sądowych lub wtrącanych do pism urzędowych, które sporządzano w języku dominującego centrum politycznego i kulturalnego. Śledząc piśmiennictwo rozwijające się z biegiem wieków, wzbogacamy z czasem to kryterium o ujęcie historyczno-kulturowe i podajemy wzmianki o tekstach semiliterackich oraz uznawanych za ważne z punktu widzenia historii lub późniejszego rozwoju kulturalnego. Następnie (selekcjonując nieprzebraną masę tekstów, by wybrać te, które będziemy uznawać za literackie, i te, które odrzucimy jako nieliterackie) posługujemy się teorią odbicia, a wobec niektórych okresów teorią antropologiczną, by zbliżając się do szeroko rozumianej współczesności coraz częściej odwoływać się do konwencji estetycznej, która ukształtowała dwudziestowieczny kanon.
W przypadku literatury afrikaans, ze względu na czas powstania i stosunkowo krótkie istnienie, powyższe konwencje nakładają się na siebie, a wynikające stąd problemy się nawarstwiają. Tym bardziej, gdy z pozycji dominującej w XX stuleciu konwencji estetycznej będziemy oceniać twórczość, która powstawała i w początkowym okresie funkcjonowała według zupełnie innych kryteriów. Rodzi się wówczas problem: czy i do jakiego stopnia historycznie kontekstualizować teksty? A może jednak interpretować je tylko z punktu widzenia norm dzisiejszego czytelnika? Szczególnie wyraźnie odnosi się to do krytycznej refleksji nad dyskursem kolonialnym dawnej literatury: w takich rozważaniach łatwo wpaść w pułapkę politycznej poprawności i moralizować z pozycji dzisiejszej znacznie większej wiedzy. Trzeba jednak uważać, by nie powtórzyć błędu dawnych kolonizatorów i nie sprowadzać Innego do Tożsamego: tego, co egzotyczne do tego, co swojskie, pomijając kontekst, w którym Inny musiał funkcjonować dawniej. Kolejny problem wyłania się, gdy uświadomimy sobie, jak trudno jest ujmować literaturę afrikaans z przełomu XIX i XX wieku z pozycji konwencji estetycznej, nie zawężając lub w ogóle nie zniekształcając jej ówczesnego znaczenia: literatura ta na dobre się wówczas zaczynała, pełniąc przy tym rozliczne powinności wobec wspólnot, które znajdując się w fazie intensywnych procesów narodowotwórczych, szerzej i bardziej świadomie zaczęły się posługiwać językiem afrikaans. Tożsamość narodowa nakładała się na tożsamość językową, a emancypacja ludzi mówiących danym językiem dawała uzasadnienie dla funkcjonowania afrikaans w wyższych rejestrach stylistycznych5.
Współczesna różnorodność tła etnicznego i kulturowego jest także istotnym elementem utrudniającym systematyczną narrację historycznoliteracką, choć zarazem zwiększa atrakcyjność literatury powstającej w języku afrikaans. Pomocne dla historyka literatury może być to, że w Afryce Południowej, podobnie jak w Polsce, utworom literackim przypisywano w przeszłości oprócz estetycznej także funkcje emancypacyjne, wychowawcze, narodowotwórcze i ideologiczne – jasnym staje się więc, że Polak obcujący z literaturą południowoafrykańską będzie równie często doświadczać efektu obcości, co swojskości.
3. JĘZYK NIDERLANDZKI A LITERATURA AFRIKAANS
Za początek literatury południowoafrykańskiej w języku afrikaans (terminus post quem) uznać można rok 1652, czyli początek planowego osadnictwa białego człowieka w Zatoce Stołowej (Tafelbaai; Table Bay). Wybór tej daty, wytyczającej początek kultury piśmiennej na tym terenie6, tylko z pozoru jest ewidentny:
może bowiem budzić spore wątpliwości, jeśli zważyć na kolejne etapy rozwoju języka afrikaans i jego kultury literackiej, jak samo powstanie afrikaans (do połowy XVIII wieku), publikacje pierwszych tekstów w tym języku (połowa XIX wieku), świadomą akcję emancypacyjną (ostatnia ćwierć XIX stulecia), wprowadzenie standardowej ortografii (1917), podniesienie do rangi języka wykładowego na wyższej uczelni (1918) czy uznanie afrikaans za język urzędowy (1925).
Co przemawia za 1652 rokiem? Na wstępie przypomnijmy, że do wielu pośrednich skutków decyzji holenderskiej Zjednoczonej Kompanii Wschodnioindyjskiej (VOC; Vereenigde Oost-Indische Compagnie), by w Zatoce Stołowej założyć stację zaopatrzeniową, zaliczyć można także rozprzestrzenianie się kultury europejskiej w Afryce Południowej. Pragnienie zmniejszenia liczby zgonów na statkach płynących całymi miesiącami na Wschód doprowadziło do uruchomienia na południu Afryki placówki zaprowiantowania. Wkrótce jednak okazało się, że ani gospodarstwo rolne VOC nie jest tak produktywne, jak oczekiwano, ani Hotentoci tak skorzy do sprzedawania bydła, jak pierwotnie sądzono. Od 1657 roku Kompania prywatyzuje produkcję rolną, przekazując ją w ręce samodzielnych farmerów, których obecność diametralnie zmienia plany rozwoju osady: zamiast faktorii handlowej i stacji zaopatrzenia z redą i chroniącym ją fortem wbrew pierwotnym planom VOC powstaje kolonia. Dzięki kolonistom europejskiego pochodzenia język niderlandzki, w różnorodnych miejscowych formach, rozprzestrzenił się na cały obszar Afryki Południowej aż po dzisiejsze tereny Zimbabwe i Angoli. W efekcie adaptacji do odrębnych warunków geograficznych, wypracowania nowych sposobów egzystencji, pewnej izolacji od kierunków rozwoju w Europie itp. zaczęła się zaznaczać odmienność rozwoju cywilizacyjnego i narodziła się samoistna, specyficznie południowoafrykańska kultura. Powstała ona ze zlepków różnych europejskich kultur narodowych (holenderskiej, niemieckiej i francuskiej, a potem, w XIX wieku, także brytyjskiej) oraz ze zmieszania z elementami miejscowych kultur (kojsań-skiej, czyli hotentockiej i buszmeńskiej, oraz bantu), a także obyczajów niewolników sprowadzanych z różnych regionów (indyjskich, madagaskarskich czy malajskich). W tym sensie rok 1652 otwiera tylko okres, w którym zaczęły powstawać zręby literatury.
Napisy na tzw. kamieniach pocztowych zaliczyć można do początków europejskiej tradycji piśmienniczej w Afryce Południowej. „Roku 1635 8-go kwietnia przybył wielmożny Komendant Wollebrant Geleinsen de Long na statku Amsterdam wyruszył 15-go kwietnia do Batawii” [A(nno) 1635 DEN 8 APRIL IS GEARRIVEERT Den Edele cMMANDEUR WOLLEbRANT GELEINSEN De long meT HET SCHIP AMSTERdaM VERTROCKEN DEN 15 APRIL NAE BATAVIA],
Decyzja Kompanii pośrednio zaowocowała powstaniem w Afryce odrębnego języka germańskiego, co było faktem tyleż nieplanowanym, co stojącym nawet w sprzeczności z oficjalną polityką językową, prowadzoną przez Holendrów w zamorskich posiadłościach. Nigdy nie organizowali oni aktywnych misji, dzięki którym rozprzestrzenianiu uległoby samo medium ewangelizacji, jak stało się to w przypadku portugalskiego i hiszpańskiego. Holendrom obca była polityka imperialna obejmująca całość kultury, jaka cechowała innych kolonizatorów, jak Anglicy czy Francuzi. Większość zamorskich kolonii holenderskich nie miała z zasady charakteru osiedleńczego, lecz handlowy – dlatego zakładano faktorie, które dopiero z czasem, dla zabezpieczenia interesów gospodarczych, przekształcały się ewentualnie w posiadłości, nie należące jednak do państwa, tylko do monopolistycznej spółki VOC (1602-1795). Podboje terytorialne, obciążające budżet wydatkami związanymi z utrzymaniem nowych obszarów, nie leżały w sferze zainteresowań Kompanii. Celem była maksymalizacja zysków z wymiany handlowej, a do zabezpieczenia monopolu handlowego wystarczała sieć fortów-faktorii w newralgicznych miejscach. Wyjątek w tym względzie stanowił Przylądek i posiadłości w basenie Karaibów, gdzie działała młodsza i mniejsza siostra VOC, Uprzywilejowana Zachodnioindyjska Kompania Handlowa (1621-1792). Istniała tu możliwość zakładania plantacji lub farm, a więc czynnik osiedleńczy dominował nad handlowym. W rezultacie wszędzie tam powstawały nowe języki, jak istniejący do dziś i świadomie emancypowany papiamentu na Antylach i sranan tongo w Surinamie oraz wymarłe już pidżyny Negerhollands na Antylach i Berbice-Nederlands w Gujanie. Wprawdzie Holendrzy kładli nacisk na używanie języka niderlandzkiego w kontaktach z obcymi ludami, ale nie było to żadnym priorytetem politycznym czy kulturowym i mówi raczej o ich pragmatycznym podejściu. O takiej praktycznej postawie świadczy na przykład reakcja XVII Panów, jak zwano ścisłe kierownictwo VOC, kiedy w 1664 roku dotarł do Amsterdamu Vocabulaer of compendium, manuskrypt dwujęzycznego słownika niderlandzko-hotentockiego. Autor, Georg Friedrich Wreede(n), proponował druk słownika i wysłanie egzemplarzy na Przylądek. Rada XVII Panów wyraziła zgodę na publikację, poleciła wypłacić 250 guldenów twórcy słownika i awansowała go na „pisarza-asystenta”, ale wnioskowała zarazem, by to krajowcy uczyli się niderlandzkiego, a nie Holendrzy hotentockiego. Ciekawy w tym względzie może być też przykład komisarza generalnego H.A. van Rheede tot Drakensteina, który w 1685 roku przez trzy miesiące wizytował stację zaopatrzeniową. Znając porażkę VOC w walce z używanym na statkach handlowych slangiem żeglarskim (łamany portugalski z domieszką malajskiego), już po pięciu dniach pobytu w Afryce zanotował w swoim dzienniku interesujące spostrzeżenie. Otóż zauważył, że łamany język niderlandzki używany jest nie tylko przez krajowców i niewolników, ale że posługują się nim także sami Holendrzy. Van Rheede tot Drakenstein zaznaczył przy tym, że Hotentoci bardzo poprawnie potrafią wymawiać słowa niderlandzkie. Zalecał zatem większą staranność językową w kontaktach z krajowcami, w innym przypadku bowiem nawet dzieci Holendrów zaczną mówić nowo powstającym żargonem i będzie go bardzo trudno wyrugować.
Dziś jest oczywiste, że obszar zainteresowań językoznawcy badającego język afrikaans obejmuje nie tylko historię powstania i rozwoju tego języka na kontynencie afrykańskim, ale także swoistą prahistorię afrikaans w Europie (chodzi między innymi o charakterystyczne elementy rozwoju języków germańskich, w szczególności dialektów niderlandzkich, którymi w zdecydowanej większości posługiwali się koloniści). Przynależy do niego również, historycznie późniejsza, doniosła rola niderlandzkiego w procesach standaryzacji dwudziestowiecznego języka afrikaans. Na podobnej zasadzie, mutatis mutandis, zrozumiałym wydaje się oczekiwanie, że również historycy literatury afrikaans zajmą się tekstami, które powstawały w siedemnastowiecznym języku niderlandzkim w pierwszym okresie kolonizacji Afryki Południowej. Rodzi się wprawdzie pytanie, czy tekstów tych nie zaliczyć do holenderskiego piśmiennictwa kolonialnego, albo, jak to czyniono na początku XX wieku, nie wyodrębnić jako południowoafrykańskiej literatury niderlandzkiej, datowanej niekiedy aż do oficjalnego uznania afrikaans za język urzędowy, czyli na lata 1652-1925. Dziś, na fali ponownego zainteresowania Afryką Południową w Holandii, obserwujemy nawet pewien powrót do tej koncepcji. Jej zwolennicy podkreślają fakt, że 270 lat południowoafrykańskiej literatury niderlandzkiej (Nederlandstalige Zuid-Afrikaanse literatuur) to nadal rozdział obszerniejszy niż historia całego piśmiennictwa afrikaansjęzycznego czy anglojęzycznego w Afryce Południowej razem wziętych. I podają jako ilustrację fakt, że do około 1910 roku produkcja książek niderlandzkich w Afryce Południowej była większa niż książek w języku afrikaans7.
Nie wchodząc w szczegółowe dywagacje terminologiczne i periodyzacyjne, na potrzeby niniejszej książki możemy uznać południowoafrykańskie teksty w niderlandzkim idiomie językowym za protoliteraturę afrikaans i włączyć do niniejszej prezentacji.
Teksty te scharakteryzować można w różnoraki sposób.
Ponieważ powstawały one w okresie, kiedy położone zostały podwaliny afrikaans, dokumentują proces wyodrębniania się nowego języka. Ich znakomita większość nie była w zamierzeniu tekstami artystycznymi, nawet jeśli styl niektórych nosi pewne znamiona literackie.
Choć można je zaliczyć także do nurtu holenderskiej literatury kolonialnej, to fakt późniejszego rozwoju odrębnej literatury afrikaans i swoistego przerastania tradycji niderlandzkiej w południowoafrykańską ustawia je w zupełnie innym świetle niż podobne teksty kolonialnego piśmiennictwa Holendrów, powstałe w Surinamie, na Antylach czy w Indiach Holenderskich.
Za włączeniem do piśmiennictwa południowoafrykańskiego w języku afrikaans dawnych tekstów napisanych po niderlandzku przemawia też fakt, że odmienne warunki życia w Afryce Południowej, spotkane na miejscu ludy, inna przyroda i klimat były nie tylko tłem i statyczną dekoracją dla owych tekstów, ale stały się ważnym dynamicznym impulsem do ich powstania. Znakomita większość tych elementów znalazła swoją kontynuację i rozwinięcie w motywach literatury afrikaans8.
Adresatem tych tekstów była nie tylko wąska grupa osób z gremiów kierowniczych VOC, które rezydowały w Amsterdamie i w jawajskiej Batawii, czyli dwóch ośrodkach, którym podlegała kolonia, ale w coraz większym stopniu struktury Kompanii na samym Przylądku, a z czasem, w przypadku różnych tekstów dia-rycznych i epistolograficznych, nowo powstająca społeczność kolonii.
4. PIŚMIENNICTWO NIDERLANDZKIE, AFRIKAANS, POŁUDNIOWOAFRYKAŃSKIE.
Zaliczenie tekstów niderlandzkich do początkowego okresu historii literatury afrikaans na podstawie wyznacznika historyczno-geograficzno-treściowego, który wyróżniano już na początku XX wieku, można dziś poddać krytyce jako próbę odgrzewania niegdysiejszych koncepcji. Jednak taką decyzję można też uprawomocnić, odwołując się do kilku innych aspektów. Zanim je omówimy, należy, uprzedzając ewentualną krytykę, od razu wskazać na pewne niebezpieczeństwo kryjące się w przecenianiu roli tego kryterium. Kwestie, by użyć skrótu myślowego, historyczno-geograficzno-treściowe mogą bowiem łatwo zaprowadzić na manowce „wszystkoizmu”. W samej Afryce Południowej dostrzeżono kryjące się tu zagrożenie dość wcześnie. W 1939 roku, już po kilku dziesięcioleciach funkcjonowania systemu literatury afrikaans i życia literackiego, poeta i krytyk Nicolaas Petrus van Wyk Louw przestrzegał, by nie przebrać w tym względzie miary. W eseju Kritiese skole (Szkoły krytyczne) ze zbioru Lojale verset (Lojalny opór) ironizował, że wszystko wskazuje na to, iż afrikaans będzie mieć więcej historii literatury niż samej literatury, ponieważ – odwrotnie niż w innych piśmiennictwach narodowych – historia tej literatury przyrasta nie tylko od strony współczesności, ale także i przeszłości: „i jeśli nas nie powstrzymają, to ów Drang nach hinten pogna nas ku opowieściom portugalskich podróżników i Camoesa i każe nam włączyć do literatury afrikaans faraona Necho i Herodota” [en as hulle ons nie keer nie, sal die Drang nach Hinten ons deur die Portugese reisverhale en Camoens deur drywe tot ons vir Farao Necho en Herodotos by die Afrikaanse litertuur laat aansluit]9.
Kontekstem wypowiedzi van Wyk Louwa było rozprzestrzenianie się pewnego typu poglądów, które dobrze ilustruje opinia językoznawcy i leksykografa Johannesa Jacobusa Smitha. Stwierdził on w 1911 roku, że pisarz holenderskiego Złotego Wieku, Joost van den Vondel, może równie dobrze należeć do literatury Afrykanerów, jak późnośredniowieczny poeta Geoffrey Chaucer do literatury Anglików10. Kontrowersje wokół zagadnienia, do jakiej tradycji przypisywać dokumenty kultury literackiej powstałe w określonym języku, wzrosły w toku prowadzonej w latach trzydziestych zażartej dyskusji nad zagadnieniem początków literatury afrikaans. Autorzy szeroko zakrojonych, przekrojowych prac z zakresu historii południowoafrykańskiego teatru i piśmiennictwa, jak Frederik Christiaan Ludolph Bosman (1928) i Elizabeth Conradie (1934)11, wychodzili w swych badaniach od pojęcia „podłoże” (bodem) oraz „duch” (gees), czyli miejsca powstania utworu i zamieszkania twórcy, a zatem sięgali w swych ujęciach do początków obecności Europejczyków w Afryce Południowej niezależnie od używanego medium. „Nie możemy się nadal kierować f o r m ą językową afrikaans. Ślepo w nią zapatrzeni zapomnieliśmy, że to d u c h ożywia” [Ons het ons blind gaan staar op die Afrikaanse vorm en vergeet dat dit die gees is wat lewend maak]12. Inni badacze, jak Anna, de Villiers (1934) czy Petrus Johannes Nienaber (1936)13, na nowo odkrywali tradycję południowoafrykańskiej literatury niderlandzkojęzycznej.
Taka inkluzywna postawa zaznaczyła się na marginesie ówczesnych usiłowań elity afrykanerskiej, by w Unii Południowoafrykańskiej, zdominowanej przez białych anglojęzycznych Południowoafrykańczyków, pokazać pewien potencjał kulturalny, a może nawet uzyskać na tym polu niejaką przewagę. Język niderlandzki doskonale się do tego nadawał, skoro można go było rozpoznać jako swoiste przedłużenie języka afrikaans w przeszłość. W ten sposób pokazywano niedwuznacznie, iż Afrykanerzy, potraktowani jako jednolita afrikaans – i niderlandzkojęzyczna grupa, to nie tylko tzw. „biedni biali” (armblankes; Poor Whites), którzy po opuszczeniu zubożałych farm przenoszą się na przedmieścia wielkich miast i pozbawieni wykształcenia zasilają szeregi proletariatu, lecz także wspólnota posiadająca dłuższą tradycję kulturalnej obecności w Afryce niż Anglicy14. Pierwsze próby włączenia piśmiennictwa niderlandzkiego do dyskursu kulturowego i literackiego wokół afrikaans były jednak nawet o ćwierć wieku wcześniejsze. W 1897 roku w czasopiśmie „Ons Tijdschrift” ukazał się anonimowy artykuł De Zuid-Afrikaansche Litteratuur en hare opkomst (Literatura południowoafrykańska i jej wzrastanie) postulujący konkretny podział piśmiennictwa powstającego w Afryce Południowej15. Wszystko, co powstało od zajęcia Przylądka przez Brytyjczyków w 1806 roku, a napisane jest po niderlandzku lub w afrikaans, należy do „literatury południowoafrykańskiej” (de Zuid-Afrikaanse Litteratuur). Teksty niderlandzkie z okresu panowania Holendrów powinno się natomiast zaliczyć do kolonialnej literatury tego kraju, podobnie zresztą, jak teksty angielskie powstałe po 1806 roku należy przypisać angielskiej literaturze kolonialnej.
Wczesne próby zastosowania stanowiska inkluzywnego zaowocowały w latach dwudziestych i trzydziestych kilkoma pomnikowymi pracami, ale były krótkotrwałe. Mimo iż większość z wymienionych autorów czytała dawne teksty niderlandzkie, powstałe w Afryce jako wyraz odrębnej mentalności kolonistów, a niektórzy nawet dopatrywali się w nich wczesnych śladów afrykanerskiej świadomości, to znaleźli się krytycy o jeszcze bardziej radykalnym nastawieniu. Wskazywali oni jako terminus post quem rozwoju literatury ostatnią ćwierć XIX wieku, kiedy emancypacji afrikaans nadano kierunek afrykanersko-narodowy. Zaowocowało to rozwojem literatury świadomie zorientowanej na Afrykę Południową, która wprawdzie czerpała z tradycji europejskiej, ale niejednokrotnie, pod względem świadomości i swoistej mentalności, plasowała się w opozycji do wzorców piśmiennictwa kolonialnego. (Stąd dziś podnoszą się głosy, że literatura afrikaans, w ścisłym tego słowa znaczeniu, jest zarazem literaturą kolonialną, jak i postkolonialną, piśmiennictwem kolonizatorów, ale i kolonizowanych. Być może tu także tkwi trudność w wypracowaniu systemowego do niej podejścia.) W toku polemiki obrońcy koncepcji włączenia wczesnych tekstów, powstałych w idiomie afrikaans-niderlandzkim do historii literatury afrikaans, przełożyli akcent z „podłoża” (bodem) na „ducha i atmosferę” (gees en sfeer), a przeciwnicy podkreślali „duszę narodu afrykańskiego / afrikaans” (Afrikaanse volksiel), ale nadal wywodzono tożsamość z lokalności.
Petrus Johannes i Gabriel Stephanus Nienaber, autorzy historycznoliterackiego kompendium z 1941 roku pt. Geskiedenis van die Afrikaanse Letterkunde, podsumowali różne stanowiska, wyróżniając: poglądy podkreślające kulturowe i „szczepowe” pokrewieństwo z Niderlandami (Smith), akcentujące wartości geopolityczne (Besselaar, Bosman), jedność języka afrikaans (van Niekerk, Pienaar, Schoonees) oraz ducha i atmosferę (Conradie, de Villiers)16. Z czasem w większości syntez historycznoliterackich, by wspomnieć Gerrita Dekkera (1935), Roba Antonissena (1955) czy Johna Christoffela Kannemeyera (1978-1983)17, zaczęto uwzględniać południowoafrykańskie piśmiennictwo Holendrów, ale czyniono to wybiórczo, skrótowo i na ogół dość pobieżnie. Dominujące w historiografii literackiej ujęcia typu akademicko-encyklopedycznego, pełniły także, równolegle do innych ówczesnych instytucji życia kulturalnego i społecznego, funkcję mobilizowania narodowego Afrykanerów. (Re-)konstruowanie ich etnosu polegało głównie na wyabstrahowaniu z przeszłości zespołu cech, charakteryzujących historię i kulturę białych, mówiących afrikaans, jako odrębnej etnicznie grupy. Literatura dobrze się nadawała do takich działań (re)konstrukcyjnych, a procesy kształtujące kanon literacki wzmacniały postrzeganie twórczości pisarskiej jako specyficznego obszaru przejawiania się etnosu Afrykanerów. Nawet jeśli od lat czterdziestych XX wieku – zwycięstwa Partii Narodowej w 1948 roku oraz powstania własnego establishmentu kulturowego – takie podejście nie musiało być już tak silnie eksponowane, to warto zaznaczyć, że literaturoznawstwo ówczesne bynajmniej nie nawiązało do tradycji studiów kulturowo-historycznych z ich estetycznie neutralnym podejściem do literatury. Studia nad literaturą, uwolnione w pewnym sensie od powinności narodowych, sięgnęły po modne wówczas tendencje estetycznego i niemal ahistorycznego traktowania dzieł literackich.
Idąc tokiem krytycznego rozumowania van Wyk Louwa, wypada stwierdzić, iż w żadnym przypadku nie jest celem niniejszej książki uwzględnianie wszystkiego, co w Afryce Południowej lub poza nią powstało na temat tego regionu. Dawne ujęcie Gerrita Besselaara, który wysuwając w 1914 roku – w jednym z pierwszych kompendiów o piśmiennictwie dotyczącym Afryki Południowej18 – na plan pierwszy kryterium treściowe (tematyczne), starał się objąć wszystko, co napisano o/w regionie niezależnie od języka, nie wytrzymuje dziś krytyki. Ale, o dziwo, podejście to w dobie najnowszej znalazło swoistych kontynuatorów, występujących pod zupełnie innymi hasłami teoretycznymi i ideologicznymi. Należy tu wspomnieć książkę Michaela Chapmana z 1996 roku19. Mimo ambitnych zamierzeń kompendium temu brakuje spójnego podbudowania teoretycznego i odpowiednich instrumentów, które umożliwiłyby ujęcie literatur różnych ludów w jednej syntezie, pomyślanej jako historia literatury jednego regionu geograficzno-historycznego. Przede wszystkim jednak Chapman nie miał pomysłu na poprowadzenie syntetyzującej narracji historycznoliterackiej. Dlatego trudno się oprzeć wrażeniu, że dawny prosty, choć niesatysfakcjonujący wyznacznik Besselaara o proweniencji pozytywistycznej, zastąpiony został nowym, ale równie niesatysfakcjonującym stanowiskiem w zakresie historiografii – tym razem sprofilowanym głównie ideologicznie. Ponieważ autor, nie znając innych języków południowoafrykańskich, wykorzystuje jedynie anglojęzyczne źródła i tłumaczenia dzieł na angielski, dokonana na tej podstawie selekcja przedstawia problematyczną reprezentatywność. Brak uzasadnienia, a może w ogóle istnienia przesłanek historycznych, etnicznych czy lingwistycznych do takiego ujęcia sprawia, że jego książka rozpada się na chronologicznie uporządkowany ciąg rozdziałów o poszczególnych piśmiennictwach narodowych Afryki Południowej. Być może pewną rolę odegrał tu także fakt, że Michaelowi Chapmanowi wskutek jego anglocentryzmu20, mimo przyjętej postawy krytyka ideologii trudno było wywikłać się z paradoksów kolonialnej sytuacji, których jest wiele. Sprzeczności wytwarzane są między innymi przez brak przyległości między differentia specifica konkretnej sytuacji kolonialnej w Afryce Południowej a przeniesionym na grunt południowoafrykański państwem narodowym o niedwuznacznie dziewiętnastowiecznej europejskiej proweniencji, którego struktury bazowały na językowej, religijnej i etnicznej homogeniczności kolonialnego społeczeństwa mieszczańskiego, czego w Afryce brakowało.
Czy zatem nie należy uznać, że uprawnione jest dziś zastosowanie kryterium, jak je nazwaliśmy, historyczno-geograficzno-treściowego? A może w ogóle należy wrócić do myślenia o literaturze afrikaans, wywodzącego się czy to z koncepcji „ducha i atmosfery”, czy to z potrzeby konstruowania wątpliwej jedności piśmiennictwa południowoafrykańskiego niezależnie od medium?
Myślę, że można obronić zastosowanie kryterium pochodnego od wspomnianego, wskazując na zainteresowanie historyka literatury nie tylko wąskimi kwestiami historycznoliterackimi, jak usytuowanie biografii pisarza w kontekście życia literackiego i na tle dziejów historycznych albo analiza strukturalna dzieła, ale także badaniem rozwoju dyskursu kolonialnego. Literatura niderlandzko – i afrikaansjęzyczna, jako najistotniejszy pod względem kwalitatywnym i kwantytatywnym komponent piśmiennictwa południowoafrykańskiego, stają się w takim ujęciu obszarem idealnie nadającym się do badania, jak powstawał i ewoluował obraz rzeczywistości Afryki Południowej. Oprócz kolonialnych reprezentacji świata zamieszkiwanego przez Innego będziemy tu mieli z czasem do czynienia z konstruowaniem reprezentacji Afryki Południowej jako obszaru swojskości. Właśnie wokół prób rekonstrukcji kilku południowoafrykańskich dyskursów zbudowana jest niniejsza historia literatury. (Najogólniej rzecz ujmując, przez pojęcie dyskursu można rozumieć historycznie i epistemologicznie uwarunkowane sposoby budowania wypowiedzi i dynamiczny proces ustalania znaczeń.) Do najważniejszych należy dyskurs interioru południowoafrykańskiego, dalej dyskurs oralności i piśmiennictwa, wreszcie dyskurs emancypacji języka. Zagadnienie języka czy norm estetycznych musi zatem zejść na plan dalszy21.
Osobiście jestem zdania, że przykład Chapmana, starającego się przenosić na literaturę pewne poczucie „południowoafrykańskości”, nie powinien odstraszać od podejmowania prób świadomego zastosowania alternatywnych koncepcji, ale na węższym odcinku. Ciekawą próbę – jedynie z pozoru podobną w zamierzeniu do koncepcji Chapmana – przedstawiła Helize van Vuuren. W cyklu publikacji Streek en teks (Region i tekst)22 zajęła się literaturą z jednego obszaru, a mianowicie Wschodniego Przylądka, który przez długi czas był faktycznym pograniczem Kolonii Przylądkowej i Afryki. Interakcję ludzi różnych kultur ujęła van Vuuren w kategoriach różnych form przynależności regionalnej, a wychodząc poza dychotomię współpracy i konfliktu, zaakcentowała kontakt i w ogóle komunikację. W ten sposób badaczka starała się naszkicować wielorakie wzajemne związki różnych kultur, ras i języków zamieszkujących wschodnie kresy Przylądka jako swoją własną małą ojczyznę.
Skromniejszy w zamyśle, bo ograniczony do jednego małego wycinka, projekt van Vuuren wydaje mi się bardziej udany od próby Chapmana ujęcia całego piśmiennictwa Afryki Południowej. Ale tak czy inaczej, w obu przypadkach autorzy w pierwszym rzędzie zdefiniowali obszar swoich badań pod względem geograficznym23, a dopiero potem językowym. Tymczasem można myśleć również o podejściu poszerzającym koncepcję ujmowania procesu historycznoliterackiego od razu w aspekcie językowym. Obszar przenikania się języka niderlandzkiego i afrikaans wydaje się stworzony do takich prób. Nie jest wykluczone, że ich efektem stanie się wypracowanie metody historycznoliterackiej (nawet jeśli przez metodę rozumieć tylko wypróbowanie pewnej narracji historycznoliterackiej), którą ewentualnie można będzie potem zastosować do innych narodowych, językowych czy kulturowych segmentów piśmiennictwa Afryki Południowej. Właśnie w stosunku do literatury afrikaans i kolonialnego piśmiennictwa Holendrów najbardziej odpowiednie wydaje się ujęcie, które można nazwać inkluzywnym. Literatura afrikaans nie powstała deus ex machina. Teksty wytwarzane w tym języku czerpały od samego początku z istniejącej tradycji piśmiennej, która w wieku XIX była przede wszystkim dwustuletnią tradycją niderlandzką w Afryce Południowej i tylko po części nowo wprowadzaną tradycją anglojęzyczną. Tym samym teksty w odchodzących coraz dalej od niderlandzkiego zafrykanizowanych formach językowych (z czasem z perspektywy historycznej obejmowanych syntetycznym terminem „język afrikaans”) wpisywały się w istniejący świat zbiorowej wyobraźni. Na nim jak na mentalnej matrycy, początkowo jeszcze całkowicie europejskiej, nanoszono pionierskie doświadczenie Afryki. Kontynent ten nie był dla burskiej społeczności obszarem wyzysku organizowanego w imieniu metropolii, lecz gospodarowania na swoim. Warto przy tym nadmienić, że zbiorowa pamięć osadników holenderskich, niemieckich czy francuskich, a potem kolonistów burskich przechowywała raczej treści ważne kulturowo, społecznie czy nawet politycznie, a niekoniecznie konkretne teksty w dosłownym rozumieniu tego słowa. (Ponieważ w ogóle w odniesieniu do tekstów kolonialnych inaczej należy postrzegać „literackość”, skojarzenia z miejscową oralną kulturą Khoikhoi czy Bantu będą tu jak najbardziej na miejscu.)
Z postulowanym wyżej podejściem inkluzywnym koresponduje aktualna kwestia kanonu literackiego. W ostatnich dwudziestu latach włączono bowiem do kanonu literatury afrikaans zjawiska literackie marginalizowane w przeszłości ze względu na tabu tematyczne, cenzurę ideologiczną, przekonania polityczne autorów czy ich rasowe pochodzenie. Piśmiennictwo kolonialne w Afryce Południowej wydaje się należeć właśnie do grupy elementów peryferyjnych, domagających się ujęcia przy konstruowaniu wizji procesu historycznoliterackiego. Wspomnijmy dla przykładu postulat dokooptowania do literatury afrikaans tekstów zapisanych przy użyciu alfabetu arabskiego z nurtu tzw. literatury afrikaans-arabskiej (Afrikaans-Arabiese literatuur względnie Arabies-Afrikaanse literatuur) datowanej na lata 1868-1910 lub niekiedy nawet na cały wiek 1815-1915. Skoro kwestia formy, w jakiej dokonywano zapisu języka, zaczyna schodzić na plan dalszy, to tym bardziej na plan dalszy powinny zejść inne ekskluzywne kryteria, na przykład językowe, jeśli ograniczają perspektywę dobrej widoczności. Podobną postawę widać wśród części językoznawców, proponujących podejście inkluzywne w leksykografii i zastąpienie obecnych opisowych słowników, ograniczających się do standardu afrikaans, słownikami, które uwzględniałyby w większym stopniu lokalne, dialektalne czy środowiskowe warianty afrikaans.
5. POSTAWA INKLUZYWNA
Zaprezentowane wyżej stanowisko zostaje obecnie wzmacniane nowymi argumentami. Po pierwsze, wymienić należy teorię systemów, która wyznacza ujmowanie literatury w szerokim kontekście społecznym i kulturowym. Literatura jest wówczas opisywana w kategoriach związków i zależności, a historia faktów literackich zaczyna przerastać w historię relacji, w której fakty wiązane są z innymi danymi wewnątrz – i zewnątrzliterackimi. Badanie literatury nie daje się już sprowadzić do zabiegów odkrywania jej esencjalistycznie ujmowanej istoty. Wytyczanie jej autonomicznego obszaru zastępuje podejście funkcjonalistyczne i relacjonalne. W odniesieniu do Afryki Południowej bardzo produktywna może się okazać teoria pola literackiego. Traktuje ona społeczeństwo i literaturę jako ustrukturyzowaną i zarazem strukturyzującą przestrzeń, w której poszczególni aktorzy (jak pisarze, wydawcy, czasopisma, krytycy, tłumacze itp.) starają się wytworzyć jak najwięcej wartości. Owe dobra symboliczne definiują działania jednostek nastawionych na osiągnięcie twórczego efektu i zarazem określają stosunek do innych aktorów, obecnych w tym samym polu i uznających te same wartości. Rolę, jaką pełnił wyznacznik historyczno-geograficzno-treściowy, mogą pełnić terminy: pole i habitus. Ich twórca Pierre Bourdieu odnosił drugi z terminów do systemu nieuświadamianych wzorów postrzegania i dyspozycji do działania, który pośredniczy między jednostką a instytucjami życia społecznego. Tym trudniej będzie wyłączyć kolonialne piśmiennictwo Holendrów z historycznoliterackiego ujęcia literatury afrikaans, im pełniej uświadomimy sobie, iż teksty te w dłuższym przedziale czasu współtworzyły określony habitus, odróżniający Południowoafrykańczyków od mieszkańców Europy czy innych kolonii.
Po drugie, rację bytu na gruncie literatur afrykańskich i w ogóle postkolonialnych zyskuje sobie raczej szersze niż węższe ujmowanie zjawisk literackich, czyli bardziej skłonność do włączania nowych elementów niż ich wyłączania. Anglojęzyczna pisarka południowoafrykańska, laureatka Nagrody Nobla z 1991 roku, Nadine Gordimer wystąpiła z propozycją, by specyficzne doświadczenia afrykańskie (the African experience), będące również udziałem białej ludności, uznać za jeden z wyróżników literatury Afryki w ogólności. Dodatkowe kryterium, za jakie uznała świadomą koncentrację na Afryce (Africa-centered consciousness), pozwoliłoby włączyć do tej literatury teksty autorów niezależnie od ich kulturowego pochodzenia, a nawet utwory pisarzy angielskich okresu kolonialnego24. Co ciekawe, na takiej samej zasadzie poczucie kulturowej i historycznej przynależności do rodzimej kultury dostrzega się u piszących Afrykanów z różnych rejonów kontynentu. Pozwala to odróżnić ich pisarstwo od literatury dawnych imperiów kolonialnych, mimo iż tworzą oni w języku byłych kolonizatorów, jak angielski czy francuski. Paralelizm wobec wzajemnych zależności języka afrikaans i niderlandzkiego jest tu ewidentny. Można przy tym raz jeszcze wskazać na charakter kolonizacji holenderskiej w Afryce Południowej, która nie przyjęła kształtu kolonii plantatorów eksploatujących dany obszar, lecz z przyczółkowej stacji zaopatrzeniowej i faktorii utworzonej do handlu z Hotentotami stała się, niejako bez uprzedniego planu, kolonią osiedleńczą – i to na dodatek taką, której obce były przejawy absenteizmu znane z innych kolonii europejskich, jak Gujana czy Surinam. Dlatego na Przylądku powstały nowe wspólnoty, nowy język oraz związane z nim piśmiennictwo, które wchodziły w skomplikowany system zależności ze społecznością, językiem i literaturą holenderskiej metropolii.
Nie ulega wątpliwości, że także kolonialne piśmiennictwo Holendrów wymaga nowego podejścia. Świadczy o tym prowadzona w ostatnich dwóch dziesięcioleciach dyskusja na temat tzw. literatury niderlandzko-indonezyjskiej (Nederlands-Indische literatuur), czyli literatury w języku niderlandzkim powstającej w Indiach Holenderskich/Indonezji lub o nich traktującej. Niektórzy krytycy odrzucają nawet wąskie i ograniczające kryterium językowe, wskazując na autorów niemieckich, jak Georgius Everhardus Rumphius (1627-1702) czy Franz Wilhelm Junghuhn (1809-1864), których również zaliczają do tego piśmiennictwa. Inspirujące mogą być także refleksje krytyczne, prowadzące do innowacyjnych koncepcji ujmowania najnowszych tendencji, jak literatura alochtonów lub migrantów w Holandii. W nowym ujęciu akcent mógłby zostać przesunięty z podmiotowości kulturowej (wy)twórców tekstów na same teksty albo wręcz na same treści, które można postrzegać jako elementy szerszego dialogu literackiego w wielowątkowym i wielojęzycznym dyskursie kulturowym Afryki Południowej, czy też szerzej – całego kontynentu afrykańskiego. Na naszych oczach bowiem uwidacznia się coraz wyraziściej konieczność odrzucenia wąskiej perspektywy ideologicznej. Takie są nowe koncepcje, torujące sobie drogę od lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Warto tu jeszcze wspomnieć koncepcję Paula Gilroya ujmowania kultury afrykańskiej jako pola dialogu. Wielość kontaktów kulturowych oraz wielokierunkowość wymiany ludności w obszarze między Afryką, Ameryką Północną i Południową, Karaibami i Europą określa Gilroy mianem Black Atlantic25. Najciekawsza w tej koncepcji wydaje się otwartość na analizę antagonizmów rasowych różnego pochodzenia oraz odejście od schematycznego postrzegania dwubiegunowego: kolonialna Afryka versus kolonialna Europa. W kontekście problematyki ujmowania literatury afrikaans taki typ myślenia może okazać się płodny, jeśli dzięki niemu zwrócimy uwagę na różnokierunkowość i zmienną intensywność wymiany kulturowej.
Janusz Krzywicki w taki sposób formułuje potrzebę nowego spojrzenia na literatury afrykańskie, powstające w językach miejscowych lub językach byłych kolonizatorów: „Oznacza to odejście od koncepcji «afrykańskości», odwołującej się do specyfiki rodzimych kultur kontynentu, która odegrała ważną rolę w okresie walki z ideologią kolonialną i jej pozostałościami, ale zawsze grzeszyła nadmiernym schematyzmem, na rzecz wizji Afryki jako terenu kontaktów kulturowych, wśród których kultury rodzime pełniły i pełnią nadal rolę najważniejszą, lecz podlegającą ciągłym przemianom pozwalającym im zachować żywotność w zmieniającej się rzeczywistości. Dialog, ścieranie się i wzajemne przeobrażanie kultur rodzimych, islamu i cywilizacji Zachodu są nieodłączną cechą współczesnej Afryki”26.
6. POSTAWA INKLUZYWNA W TEJ HISTORII LITERATURY, CZYLI DYWAGACJI CIĄG DALSZY
Na zasadzie analogii, biorąc pod uwagę także wielorakie związki i zależności, które zostały już rozpoznane, oraz pozostawiając pewną przestrzeń interpretacyjną na zjawiska nieznane, których istnienia tylko można się domyślać, należy przyjąć jednoznaczne stanowisko inkluzywne nie tylko wobec literatur całego kontynentu, ale tym bardziej wobec mniejszych jego obszarów. Takim jest właśnie Afryka Południowa z jej literaturą afrikaans oraz odniesieniami z jednej strony do piśmiennictwa kolonialnego Holendrów, z drugiej – do innych tradycji literackich, wykorzystujących afrikaans lub zafrykanizowane formy niderlandzkie (by wspomnieć o dziewiętnastowiecznych tekstach kapsztadzkich muzułmanów w skrypcie arabskim czy publikacjach powstających w inspirującym kręgu stacji misyjnej niemieckich hernhutów w Genadendal).
Dzięki prezentowanemu w niniejszej książce ujęciu literatury afrikaans historia tego piśmiennictwa obejmie wszystkie fazy dyskursu (post)kolonialnego, choć należy przyznać, że tradycyjny jego opis27 musi zostać zaadaptowany do specyficznych warunków południowoafrykańskich.
I tak pierwsza faza dyskursu, a zarazem omawianego stadium rozwoju literatury charakteryzuje się wystąpieniem przedstawicieli europejskiej metropolii. Cechą zasadniczą tekstów, wytwarzanych przez przybyszów, jak urzędnicy kolonialni, podróżnicy, a w terminologii niderlandzkiej tzw. „przejeżdżający” (pas-santen-literatuur)28, jest ciążenie ku europejskiemu centrum politycznemu i kulturalnemu. Kolonia jako obszar peryferyjny opisywana jest w kategoriach braku wzorcowych cech centrum.
W kolejnej fazie autorami tekstów stają się mieszkańcy kolonii, którzy pod kuratelą kolonizatorów i za aprobatą metropolii posługują się językiem centrum. Nie są to jeszcze teksty pisane niezależnie od centrum czy wręcz przeciw niemu, gdyż autorzy z kolonii są w specyficzny sposób nagradzani i nobilitowani, jeśli poruszają się w przestrzeni wytyczonej przez metropolię – z jej władzą polityczną, prestiżem kulturalnym i autorytetem instytucji, które stanowią namiastkę centrum w kolonii (np. administracja, organizacje handlowe, kościół, stowarzyszenia kulturalne).
W ostatnim etapie podejmowane jest wyzwanie, by pisać na przekór lub przeciw metropolii. Literatura kolonii (lub byłej kolonii) zaczyna wówczas nawiązywać do wzorców europejskich, ale czyni to przewrotnie. Są one twórczo rozwijane, trawestowane i wymierzane przeciw kulturze centrum. Do tego celu może zostać wykorzystany język kolonizatora, zawłaszczony przez mieszkańców kolonii. Język centrum można też potraktować nieufnie i odrzucić, zastępując nowym alternatywnym medium29. Jak pokazuje przykład południowoafrykański, mogła to być nawet wykoślawiona i przystosowana do lokalnych warunków mowa byłego kolonizatora, funkcjonująca już w kolonii; taka lingua franca mogła stać się obiektem zabiegów emancypacyjnych. Poza sferą oddziaływania centrum lub jego kolonialnych namiastek zaczyna się wówczas rozwijać niezależne miejscowe życie kulturalne i literackie, mające własną dynamikę i stosujące własne normy i priorytety.
Prezentowana w niniejszym tomie pierwsza część historii literatury afrikaans obejmuje właściwie wszystkie wymienione fazy, choć z ostatniej zaledwie pierwsze stadium. Przyglądając się spisowi treści, łatwo je będzie wyróżnić, aczkolwiek przez fakt zmiany narodowości kolonizatora (z holenderskiej na angielską) miało miejsce charakterystyczne nakładanie się niektórych etapów. Faza pierwsza zatem to zasadniczo okres holenderski 1652-1795/1806 i tylko po części angielski. Faza druga obejmuje częściowo piśmiennictwo niderlandzkie XVIII wieku oraz twórczość dziewiętnastowieczną, kiedy pisanie w lokalnych wariantach niderlandzkiego mogło nosić znamiona oddalania się od centrum, którego nie wyznaczał już Amsterdam, lecz Londyn. Ostatnia faza, 1860-1900, to okres ruchów językowych i stopniowej emancypacji kulturowej.
Dzięki przyjętemu stanowisku inkluzywnemu zarysowuje się szansa ujęcia skomplikowanego procesu na przestrzeni XVII-XIX wieku, kiedy na fazę funkcjonowania l i t e r a t u r y k o l o n i a l n e j nakładała się faza l i t e r a t u r y k o l o n i i, a wpływy literatury europejskiej, głównie niderlandzkiej i po części angielskiej, krzyżowały się z dążeniem do wykreowania odrębnej lokalnej tradycji literackiej czy nawet literatury narodowej.
Jednocześnie takie podejście do procesu historycznoliterackiego umożliwi objęcie w niniejszym kompendium tekstów reprezentujących trzy zasadnicze formy kontaktów interkulturalnych, jak dłuższy pobyt na afrykańskiej obczyźnie, krótsze wizyty oraz z czasem kontakty z Innym w kolonii traktowanej juź jako własny kraj.
Z innej jeszcze strony zaprezentowaną periodyzację i sposób ustrukturyzowania procesu historycznoliterackiego uzasadnia podejście historyczno-kulturowe autora. Podejście takie jest jedyne z możliwych, jeśli się weźmie pod uwagę ilość materiału oraz fakt, że literatura południowoafrykańska, jak większość literatur spoza Europy i Ameryki, nie partycypuje w periodyzacji europejskiej, a typowe dla Europy tendencje estetyczne i prądy umysłowe aż do przełomu XIX i XX stulecia docierały na południe Afryki ze znacznym opóźnieniem, nie zyskując rangi samodzielnych okresów literackich.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że owa jednoznaczna postawa, by raczej włączać niż wyłączać określone zjawiska, będzie w praktyce historiografii literackiej przyjmować dość zróżnicowane formy. Dotyczy ona bowiem nie tylko kwestii językowych, ale przekłada się na przykład na zagadnienie granic gatunkowych. Zamiast o „tekstach literackich” sensu stricto można mówić o „tekstach ekspresywnych” i tym samym nie wchodzić w ogóle w kontrowersyjne kwestie wartościowania estetycznego. Zwiększy to korpus dzieł piśmiennictwa południowoafrykańskiego, ale będzie w zgodzie ze współczesnymi tendencjami w historiografii literackiej, uwzględniającymi w coraz większym stopniu świadectwa kultury literackiej spoza kanonu. Dobrą ilustracją może być tu sugestia J.C. Kannemeyera, zawarta w jego Geskiedenis van die Afrikaanse Literatuur30, by pewien typ dzieł historycznych zaliczać do utworów literackich. Kannemeyer odwołuje się do twórczości Gustava Prellera, który w latach 1915-1928 opublikował szereg prac historycznych o przywódcach Wielkiego Treku. Zdaniem krytyka utwory te przynależą raczej do beletrystyki ze względu na określone z góry stanowisko badawcze Prellera, apologię badanych zjawisk, liryczne niemal przedstawienie heroizmu voortrekkerów i twórczą wyobraźnię autora. Stanowisko Gustava Prellera należy, gwoli sprawiedliwości, postrzegać jako reakcję na ówczesne publikacje anglojęzyczne, jednostronnie akcentujące wkład Brytyjczyków w rozwój Afryki Południowej, oraz umiejscawiać w kontekście ożywienia kulturalnego Afrykanerów na początku XX wieku i pośpiesznego konstruowania afrykanerskiej mitologii jako niezbędnego elementu tożsamości narodowej tej grupy. Ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż nadmierna swoboda tego historyka w traktowaniu faktów z przeszłości i nadinterpretacja procesów historycznych sprawiała, że faktycznie raz po raz fabularyzował swoją narrację i opuszczał obszar nauk historycznych, wkraczając na teren właściwy raczej dla fikcji literackiej. Można powiedzieć, że w podobny sposób postępuje się dziś w stosunku do utworów literackich, badanych przez historyka pod kątem przekazywania informacji z przeszłości i kształtowania mitów historycznych. Za przykład może służyć analiza wizji historii Afryki Południowej w powieściach D’Arbeza (pseudonim Johanna Frederika van Oordta) z przełomu XIX i XX wieku, dokonana przez Siegfrieda Huigena w jego studium o niderlandzkojęzycznych reprezentacjach geograficznej, historycznej i społecznej rzeczywistości południowoafrykańskiej31. W związku z sugestią Kannemeyera warto przypomnieć, że w syntezach literatur europejskich do zbioru dzieł literackich włączamy również kroniki historyczne, zresztą nie tylko średniowieczne. Jest to w zgodzie z dawnym podejściem w badaniach literatury. Do końca XVIII wieku między pisarstwem historycznym a literackim nie czyniono wyraźnego rozróżnienia, historiografię traktowano jako dział literatury w ogóle, a włączano do niej nawet jeszcze dzieła teologiczne. We wspomnianym już artykule De Zuid-Afrikaansche Litteratuur en hare opkomst, zamieszczonym w periodyku południowoafrykańskim32, już w 1897 roku postulowano, by do literatury południowoafrykańskiej zaliczać nie tylko teksty fikcjonalne, ale także dzieła historyczne i teologiczne. W niniejszej książce odchodzimy od tradycyjnego nurtu historiografii literackiej, preferującego nie tylko literaturę pisaną względem oralnej, fikcję wobec form niefikcjonalnych, ale także przedkładającego powieść nad inne gatunki, a literaturę uznaną za belles-lettres nad literaturę historyczną czy religijną.
7. LITERATURA AFRIKAANS A EMANCYPACJA JĘZYKA ALBO TERMINUS POST QUEM RAZ JESZCZE
Historię literatury afrikaans należy wreszcie rozpatrywać łącznie z kwestią językową. Początek myślenia w tych kategoriach wyznacza artykuł Diederika Johannesa Oppermana z 1939 roku zatytułowany Wanneer begin die Afrikaanse letterkunde (Kiedy zaczyna się literatura afrikaans)33. Ten poeta i krytyk przyjął stanowisko „holistyczno-psychiczne” i wyróżnił dla literatury afrikaans kilka konstytutywnych okresów historycznych, wiążąc je z określonymi sytuacjami językowymi: (1) przed przybyciem Holendrów, do 1652 roku w Europie, wyłączny okres języka niderlandzkiego, (2) lata 1652-1750, kiedy nowo powstająca na Przylądku mentalność afrykańska (afrikaans) wyrażała się w niderlandzkim, (3) 1750-1875, kiedy afrikaans istniał już w mowie, ale tylko niderlandzki był używany w piśmie, (4) okres po roku 1875, w którym afrikaans zaczął funkcjonować jako język pisany, oraz (5) znajdujące się poza zaprezentowaną chronologią manifestacje nowej afrykańskiej (afrikaans) mentalności w innych formach językowych34.
Dziś, rzecz jasna, znacznie więcej wiemy o historii afrikaans niż van Wyk Louw czy Opperman w 1939 roku, odkryto wiele nowych dokumentów i materiałów źródłowych oraz sformułowano nowe teorie dotyczące powstania w Afryce nowego (najmłodszego) języka germańskiego. Także współczesne sposoby ujmowania „literatury” i „literackości” zostały istotnie poszerzone i obejmują już nie tylko teksty tradycyjnie traktowane jako fikcjonalne. Na pełnoprawnych warunkach dziedziną literaturoznawstwa jest obecnie analiza dyskursu kulturowego, w tym również kolonialnego, a teksty włączane dziś do danej literatury selekcjonowane są nie według wąskich i zmiennych kryteriów estetycznych, ale dobierane jako nośniki kognitywnych modeli funkcjonujących w pewnych społecznościach i dotyczących wyobrażeń o świecie i ludziach. Nastąpiło też w końcu zerwanie z ujmowaniem procesu historycznoliterackiego w wąskich kategoriach narodowych czy wręcz nacjonalistycznych. O ile bracia Nienaberowie mogli jeszcze w swojej historii literatury z 1941 roku wyłączać teksty Boniface’a jako świadectwo socjolektu i lokalności oraz nie uwzględniać tekstów w hotentockim afrikaans (Hottentot Afrikaans) jako materiału regionalnego i przynależącego do określonej warstwy35, o tyle dziś powszechnie uznaje się już głosy postulujące włączenie do historii języka i literatury afrikaans także wielu zmarginalizowanych, a niekiedy po prostu zapomnianych zjawisk. Niektórzy twierdzą nawet, że historia afrikaans, tego wehikularnego języka Afryki Południowej, to historia kontaktów i komunikacji pomiędzy białymi a kolorowymi mieszkańcami tej części kontynentu. W wielu przypadkach nośnikiem żywotnej ludowej literatury oralnej był afrikaans Grikwasów (Griekwa-Afrikaans). Ten specyficzny dialekt był mową heterogenicznej grupy, składającej się z Hotentotów, Buszmenów, zbiegłych niewolników oraz marynarzy, a także ludzi rasy mieszanej, mających problemy z integracją w Kolonii, którzy na początku XIX wieku osiedlili się poza jej granicami na północ od Rzeki Pomarańczowej (Oranje; Gariep) w rejonie dzisiejszego Kimberly. Zafrykanizowana forma niderlandzkiego, tzw. Genadendal Dutch, była używana w licznych publikacjach braci morawskich oraz w ich akcjach ewangelizacyjno-oświatowych, skierowanych na mieszaną rasowo grupę Hotentotów, potomków niewolników i Koloredów. Także afrikaans Malajów (Maleier-Afrikaans), zwanych kapsztadzkimi muzułmanami, zapisywany znakami arabskiego alfabetu, używany był w piśmie i druku przez wiele lat. Wszystkie takie przykłady poszerzają pole widzenia, a ustawiając obserwatora w pozycji lepszej widoczności, umożliwiają włączenie do rozważań historycznoliterackich zjawisk do tej pory marginalizowanych lub niedostatecznie naświetlonych w historiografii literackiej, do której zadań, oprócz opisu procesów historycznoliterackich, należało również konstruowanie poczucia wspólnoty narodowej i tożsamości kulturowej białych Afrykanerów.
Czytelnikowi należy się w tym miejscu choćby skrótowe przedstawienie historycznego kontekstu argumentów językowych, przemawiających za włączeniem tekstów niderlandzkojęzycznych do historii literatury afrikaans. Otóż język niderlandzki stanowił podstawowe źródło, niejako bazę dla powstania języka afrikaans – i to nie tylko w okresie wyodrębniania się afrikaans w efekcie dynamicznego procesu trwającego około stu lat (1652-1750). Oba języki istniały i funkcjonowały obok siebie we wzajemnej interakcji także później. Niderlandzki miał znaczenie przede wszystkim jako język urzędowy kolonii oraz język wyższych, bardziej wykształconych warstw. Do początku XIX wieku dla wszystkich ludzi znajdujących się w jurysdykcji holenderskiej Zjednoczonej Kompanii Wschodnioindyjskiej niderlandzki był obowiązującym językiem oficjalnym, panował w piśmie, a w mowie również stanowił swoisty wzorzec. W szczególności miał znaczenie jako język administracji i kultury. W okresie angielskim (tj. od 1795, a na dobre po ostatecznym przejęciu kolonii w 1806 roku) miała miejsce akcja anglicyzacyjna. Społeczność afrykanerska jednak na co dzień nadal używała języka afrikaans, choć do wyższych celów (oświata, liturgia) zarezerwowany był niderlandzki. W XIX wieku często sprowadzano nauczycieli i duchownych protestanckich z samej Holandii. Można wręcz mówić o powracających falach niderlandyzacji. W sposób szczególny dotyczy to emigracji holenderskiej w drugiej połowie stulecia, kiedy to znaczna część korpusu urzędniczego Republiki Południowoafrykańskiej (Transwalu) rekrutowała się spośród rodowitych Holendrów. Pod rządami Paula Krugera Transwal usiłował podkreślić swoją kulturalną niezależność od brytyjskiej Kolonii Przylądkowej, rozwijając intensywnie niderlandzkojęzyczne szkolnictwo i produkcję książek w tym języku, skutkiem czego w Afryce Południowej pojawili się holenderscy księgarze i wydawcy.
Zjawisko niderlandyzacji odnosi się również do samego języka, bowiem pod koniec XIX stulecia nawet zagorzali emancypatorzy afrikaans traktowali niderlandzki jako punkt odniesienia, już to wzorując się na nim w swoich próbach standaryzowania afrikaans, już to świadomie odrzucając europejski model niderlandzkiego. Nie powinno to dziwić, skoro właśnie po niderlandzku pisano w Południowej Afryce przez całe wieki, nie tylko za czasów władztwa holenderskiego, ale także w Kolonii Przylądkowej za panowania Anglików, czy w republikach burskich, a nawet w Unii Południowoafrykańskiej (1910) aż do oficjalnego podniesienia języka afrikaans do rangi języka urzędowego w 1925 roku. Niderlandzki w swojej siedemnastowiecznej formie był językiem najważniejszej (a niekiedy jedynej) książki w burskim domu – Biblii; pierwsze próby tłumaczenia Pisma Świętego na afrikaans podjęto w drugiej połowie XIX wieku, pełny przekład powstał w wieku XX i dopiero wówczas wprowadzono afrikaans do liturgii południowoafrykańskich kościołów protestanckich.
Jak z powyższego szkicu wynika, cały kompleks czynników historyczno-politycznych, społeczno-kulturowych, a nawet religijnych sprawił, że język niderlandzki zachował swą względnie silną pozycję – nawet w okresie, kiedy Holandia dawno już nie miała w Afryce Południowej kolonii. W języku tym zachowały się liczne świadectwa rozwoju południowoafrykańskiej kultury, również literackiej. Stąd piśmiennictwo niderlandzkie w Afryce Południowej ma historyczną, poznawczą, ale i nierzadko artystyczną wartość.
Proces wyodrębniania się nowego języka postępował powoli. Równomierny rozwój afrikaans we wszystkich rejestrach nie był przez długi czas możliwy, ponieważ jako lingua franca odgrywał on rolę tylko w pewnych niższych funkcjach. Rekonstrukcja dróg rozwojowych afrikaans prowadzi do uznania, iż już w pierwszych tekstach oficjalnych, pisanych przez Holendrów w Kapsztadzie, można dopatrzyć się zjawisk językowych charakterystycznych bardziej dla współczesnego afrikaans niż dla współczesnego niderlandzkiego. Jeszcze więcej afrykanizmów zawiera język niderlandzki, użyty w pamiętnikach i listach. W takich tekstach, z natury swej nie przeznaczonych do upublicznienia, dominuje narracyjna prostota i bezpośredniość stylu. Wprawdzie z zachowanych dokumentów wynika, że dłuższe teksty pochodzą dopiero z początku XIX wieku, ale najstarsza odnaleziona wypowiedź w afrikaans, licząca kilka zdań w potocznym języku, datuje się z roku 1772. Pochodzi ona, co charakterystyczne dla rozwoju większości języków, z zapisków sądowych w sprawie o oszczerstwo: wyszła z ust Hanny Wagenaar, wdowy po Johannie Christoffelu Wagenaarze (Wagnerze). Kiedy oskarżono ją o cudzołóstwo z Casperem Scholtzem, kobieta oczekująca nieślubnego dziecka miała powiedzieć: het Hulle dan overal geloop waar ons geloop het hoe weet hulle dat of het hulle De Neus daar beij gehad (’czy oni wszędzie chodzili, gdzie myśmy chodzili, skąd to wiedzą albo czy mieli swój nos przy tym’)35a. Na podstawie tego typu źródeł dokumentalnych przyjmuje się na ogół, że afrikaans był powszechnie używany już w połowie XVIII wieku.
Są jednak wzmianki jeszcze starsze, a na dodatek naświetlające powstanie języka afrikaans nie tylko od strony odchodzenia tego nowo powstającego języka od modelu języka niderlandzkiego, ale wskazujące na udział Hotentotów i niewolników w afrykańskiej genezie afrikaans36. Wiele z nich to jeszcze łamany język niderlandzki, ale tendencja zmian jednoznacznie wskazuje na upraszczanie go w kierunku afrikaans. Z 1671 roku pochodzi zapis wypowiedzi Hotentota, któremu grożono śmiercią: Was Makom? Duytsman altyt kallom: Icke Hottentots doot makom: Mashy doot, Icke strack nae onse groote Kapiteyn toe, die man my soon witte Boeba geme. (Dosłownie: ’Co robisz? Holender [biały człowiek]37 zawsze mówi: Ja zabiję Hotentotów. Może zabity! Jeśli umrę, pójdę prosto do naszego Wielkiego Kapitana [Wodza]. Ten człowiek da mi piękne białe woły’. W dzisiejszym afrikaans: Wat maak jy? Duusman se altyd: Ek maak Hottentotte dood. Maskie dood! As ek sterf, gaan ek reguit na ons Groot Kaptein toe. Die man sal my mooi wit osse gee.)
Z tego samego okresu, dokładnie z 1672 roku, zachowała się inna wzmianka o groźbie, skierowanej przez Hotentotów pod adresem dwóch kolonistów: duijts-man een woordt Calm ons U kelum. (Dosłownie: ‘[Jeśli] Holendrzy powiecie jedno słowo, [to] my was zabijemy’. W dzisiejszym afrikaans: witman een woord se, ons hom dood.)
Z 1710 roku natomiast pochodzi zdanie: Ons denkum ons altijt Baas, maar, ja zienom, Duitsman meer Baas. (Dosłownie: ‘My myślimy, [że] my [jesteśmy] zawsze panami [górą], ale patrzajcie Holender [/biały człowiek] jest bardziej Panem’. W dzisiejszym afrikaans: „Ons dink ons is altyd Baas, maar sien Witman is meer Baas.”)
We wszystkich tych wzmiankach przekazujących formy tzw. „hotentockiego holenderskiego” (Hottentot-Hollands) uderza konsekwentne zastąpienie niderlandzkiego zaimka osobowego wij (‘my’) charakterystycznym dla afrikaans ons (‘my’), utworzonym od ndl. ons (‘nas’; ‘nasz’), a także redukcja formy czasownika przez pozbawienie go niderlandzkiej końcówki – en, jak w przypadku dood (doden) lub denk (denken) (Hotentoci z reguły do zapożyczonych czasowników dodawali końcówkę – kom/um). Jeszcze wyraźniej widać te procesy w podobnych źródłach sądowych, gdzie spotykamy zapis tzw. „holenderskiego niewolników” (slawe-Hollands). Z 1691 roku datuje się wypowiedź zbiegłego niewolnika, niejakiego Pietera z Madagaskaru: Neen, ons niet weer omkomen. (Dosłownie: ‘Nie, my nie obejdziemy [nie wrócimy]’. W dzisiejszym afrikaans Nee, ons sal nie terugkom nie.) W podobnym kontekście padło sformułowanie zanotowane w 1706 roku: Ons soek kost hier, ons al gedaen wegloopen, ons denkum jou ook zoo oraz Ons het vuur genoeg. (Dosłownie: ‘My szukamy jedzenia tu, my skończyliśmy z uciekaniem, my myślimy ty też tak’ oraz ‘My mamy ognia dość’. W dzisiejszym afrikaans Ons soek kos hier, dis al gedaan met die wegloop van ons, ons dink jy ook i Ons het vuur genoeg.)
Czy jednak wolno wyciągać daleko idące wnioski z tego typu przykładów? Rozwój języka afrikaans jako pełnego środka wyrazu, a nie tylko medium ograniczonego do pewnych funkcji był na pewno ściśle związany ze wzrostem świadomości narodowej Afrykanerów. Dopiero zintensyfikowanie przemian politycznych i cywilizacyjnych, jakie nastąpiło w ostatniej ćwierci XIX wieku w związku z konfliktem interesów między republikami burskimi a Wielką Brytanią, spowodowało coraz wyraźniejszą krystalizację świadomości Afrykanerów, ukształtowanie się ich tożsamości nie tylko politycznej, ale także kulturowej, co przyśpieszyło powstanie piśmiennictwa literackiego w nowym języku.
Takie właśnie spojrzenie przez pryzmat historii równouprawnienia języka afrikaans i jego kulturowej emancypacji dominowało przez wiele lat. Ale równie zasadna jest próba postrzegania sytuacji językowej w całej jej kompleksowości. Z perspektywy czasu widać na przykład dobrze, iż także udział Koloredów w powstaniu i emancypacji afrikaans nie był mały (tym bardziej, jeśli zważyć ich polityczną marginalizację i zepchnięcie poza nawias oficjalnego dyskursu kulturowego). Akcentowanie linii rozwojowej afrikaans doprowadziło do usunięcia z perspektywy dobrej widoczności sposobów obecności języka niderlandzkiego. Jako przykład może posłużyć liczba książek opublikowanych przez oficynę D.F. du Toit & Co., która ma na swym koncie większość tytułów emancypacyjnego Stowarzyszenia Prawdziwych Afrykanerów (Genootskap van Regte Afrikaners). Wydawnictwo z Paarl wydrukowało obok 81 000 egzemplarzy książek w afrikaans aż 93 650 egzemplarzy książek po niderlandzku.
Warto nadmienić, że emancypacji języka i literatury afrikaans towarzyszyło kilkakrotne ożywienie kultury holenderskiej w Afryce Południowej. Tradycja literatury niderlandzkojęzycznej przetrwała praktycznie aż do XX wieku. Świadczy o tym konkretnie zarówno publikacja słownika południowoafrykańskiej odmiany języka niderlandzkiego (Beknopt Nederlands woordenboek voor Zuid-Afrika, 1908, Zwięzły słownik niderlandzki dla Afryki Południowej) czy próby uproszczenia ortografii niderlandzkiej dla potrzeb miejscowych (An elementary grammar of the Dutch language, simplified spelling, 1906 [wyd. dziesiąte], Szkolna gramatyka języka niderlandzkiego, uproszczona pisownia), jak i druk tekstów literackich powstających i wydawanych w Afryce jeszcze w XX wieku, jak poezje Adriaana Mooreesa (1908). Cykl popularnych powieści historycznych D’Arbeza z początku XX wieku, który współkształtował proces ideologicznego konstruowania etnosu Afrykanerów, powstał w języku niderlandzkim. Dopiero w latach dwudziestych i trzydziestych ukazały się ich edycje w afrikaans. Ale nawet później niektórzy znani prozaicy pierwsze swoje utwory publikowali po niderlandzku, zanim ostatecznie zdecydowali się na wybór języka afrikaans. Pierwsza wersja słynnej powieści Johannesa van Mellego ukazała się w 1936 roku po niderlandzku i tylko dialogi były w afrikaans (Bart Nel, de Opstandeling, Bart Nel, Powstaniec), dopiero w 1942 ukazała się edycja w afrikaans (Enek is nog hy, Jeszcze jestem sobą; dziś książka funkcjonuje pod tytułem Bart Nel). Także najwybitniejszy poeta początku XX wieku, C. Louis Leipoldt, ma na swoim koncie niderlandzkie opowiadania z okresu drugiej wojny anglo-burskiej (1899-1902), opublikowane w Holandii.
Jeśli zatem traktować powstanie i emancypację afrikaans oraz dodatkowo formowanie się odrębnej świadomości językowej za proces ciągły, to również odchodzenie od medium języka niderlandzkiego na rzecz afrikaans następowało stopniowo. Język niderlandzki funkcjonował w Afryce Południowej o wiele dłużej, niż się na ogół sądzi i niż chcieli to widzieć nacjonaliści afrykanerscy późniejszej doby. W cieniu niderlandzkiego afrikaans wzmacniał się i zajmował coraz to nowe pozycje, by w końcu w latach 1910-1925 niemal całkowicie wykluczyć niderlandzki. Mało tego, afrikaans w procesie emancypacji wykorzystywał infrastrukturę stworzoną dla języka niderlandzkiego. Także z tego względu w rozważaniach historyka literatury uprawnione będzie uwzględnianie literackiej tradycji niderlandzkiej – przynajmniej do momentu całkowitej emancypacji języka afrikaans jako języka literackiego38.
8. JAK OPOWIADAĆ HISTORIĘ LITERATURY?
Oprócz zagadnienia wyróżników procesu historycznoliterackiego, jak ustalenie terminus post quem, zdefiniowanie medium piśmiennictwa czy szczegółowych zagadnień periodyzacyjnych, istnieje oczywiście jeszcze więcej problemów historiografii literackiej, które pojawiają się także w związku z literaturą afrikaans. Chodzi tu o dylemat, przed którym staje każdy historyk literatury, a mianowicie: jak dokonać prezentacji materiału i w jaki sposób najlepiej ukazać dynamikę rozwoju literatury? Kwestia, jak poprowadzić narrację, jak skonstruować swoją „opowieść” o danej literaturze, sprowadza się w praktyce do tego, jak stworzyć parole konkretnej „historii” literatury z langue zbioru procesów, zdarzeń i tekstów z różnych epok, kreowanych czy pisanych z różnych pozycji ideowych, artystycznych itp. Czy reprodukować tradycyjne ujęcia tendencji, prądów i okresów literackich, czy też pokusić się o autorską, bardziej osobistą wizję? Czy akcentować ciągłość rozwoju, czy też skupić się raczej na przełomach? W jakim stopniu zwracać uwagę na powstawanie, przyjmowanie i odrzucanie kodów literackich, na tradycję i momenty przesileń, a w jakim na poszczególnych autorów i uprawiane przez nich gatunki? Czy przychylić się do historii produkcji czy recepcji literatury? Czy w kompendium historii literatury, które zajmie się leksykalnymi, stylistycznymi i strukturalnymi aspektami dzieł literackich, znajdzie się jeszcze przestrzeń, by zaprezentować podejście postkolonialne i powiązać lokalność z tożsamością? A może dążenie do kompletności wykładu porzucić na rzecz egzemplaryczności?
Każda historia literatury, a więc także i niniejsza, wykorzystuje szczegółowe ustalenia innych badaczy. Wdzięczność dla nich wszystkich miesza się z zawodowym podziwem dla tych, którzy górują nad nami talentem, i z odrobiną pretensji do czasu, że byli też tacy, których prymat polega na tym jedynie, że mieli nad nami pierwszeństwo urodzenia. Nadszedł moment, by szkicowo chociaż przedstawić rozwój południowoafrykańskiej historiografii literackiej. Pierwszymi próbami w tym zakresie były dysertacje doktorskie, bronione na uniwersytetach w Niderlandach, jak gandawska rozprawa Gerrita Besselaara z 1914 roku Zuid-Afrika in de letterkunde39czy też amsterdamskie studium Lydii van Niekerk De Eerste Afrikaanse Taalbeweging en Letterkundige Voortbrengselen z 1916 roku40. Z przyczyn oczywistych obie odnosiły się do piśmiennictwa dziewiętnastowiecznego, z tym, że o ile van Niekerk ograniczyła się do tekstów w afrikaans, Besselaar przyjął wyrażoną już w tytule dość szeroką koncepcję przedstawienia sposobów, w jakie Afryka Południowa ukazywana była w różnych językach. Niderlandzki i afrikaans zostały potraktowane na równi z portugalskim, angielskim, francuskim czy niemieckim. Kolejną fazę wytyczają publikacje następnych doktoratów w latach dwudziestych i trzydziestych. Eduard Christiaan Pienaar w Taal en Poesie van die Twede Afrikaanse Taalbeweging41 podjął się próby współformowania kanonu literatury afrikaans z pozycji narodowych, podczas gdy Pieter Cornelis Schoonees, poprzez wyrażoną w Die Prosa van die Twede Afrikaanse Beweging42 krytykę automatycznego wychwalania wszystkiego, co zostało napisane w afrikaans, starał się odrzucić kryterium narodowe i patriotyczne w literaturoznawstwie na rzecz wyznaczników estetycznych. Obie wizje historii literatury, nieodległe w czasie powstania (odpowiednio 1919 i 1922 rok) wytyczyły na pewien czas linię sporów i polemik. Pozostałe publikacje historycznoliterackie tego okresu koncentrowały się na wybranych aspektach literackich. Niektóre były pomyślane jako analityczne studia literackie, traktujące literaturę afrikaans jako materiał egzemplifikacyjny, by wspomnieć prace Franęois Ernsta Johannesa Malherbe’a Humor in die algemeen en sy uiting in die Afrikaanse letterkunde oraz Die kortverhaal as kunsvorm43. Inne były od razu studiami historycznokulturowymi, plasującymi afrikaans w kontekście niderlandzko – i anglojęzycznej tradycji przylądkowej i pokazującymi aspekt literacki w kontekście rozwoju życia kulturalnego. Szczególne miejsce zajmują tu obszerne prace F.C.L. Bosmana Drama en toneel in Suid-Afrika, deel I. 1652-185544i Elizabeth Conradie Hollandse skrywers uit Suid-Afrika. ’n Kultuurhistoriese studie. Deel I (1652-1875)45, o których znaczeniu już wspominaliśmy. Każdy z badaczy po latach wydał kolejne tomy swych studiów, traktujących o kolejnych okresach46. Oprócz tego coraz wyraźniej zaznacza się refleksja na specyfiką i jakością kulturalnego życia Afrykanerów, co owocuje ogólnymi studiami, na przykład znanego powieściopisarza Christiaana Mauritsa van den Heevera Die Afrikaanse gedagte47. Stopniowa profesjonalizacja krytyki literackiej z jednej strony i historii literatury z drugiej uwidacznia się w publikacji pierwszego kompendium historycznoliterackiego sensu stricto autorstwa Gerrita Dekkera Afrikaanse literatuurgeskiedenis48 oraz kolejnych książek, które w mniejszym stopniu szkicowały wizję procesu historycznoliterackiego, a w większym starały się usystematyzować ogląd aktualnych tendencji w literaturze. Do tych ostatnich należy wydanie rozszerzonej i znacznie zmienionej wersji doktoratu Schooneesa w 1939 roku49, czy książka wspomnianego już F.E.J. Malherbe’a Aspekte van Afrikaanse literatuur. Studies van belangrike werke, przerobiona następnie na Wending en inkeer. ’n Beskouing oor die nuwere Afrikaanse Letterkunde oraz przeredagowana na Afrikaanse lewe en letter-
kunde50. Tymczasem, oprócz regularnie wznawianej i na bieżąco uzupełnianej historii literatury Dekkera, pojawiło się nowe kompendium, które było po części adaptacją wydanej w 1946 roku w Antwerpii niderlandzkiej książki Flamanda Roba Antonissena pt. Schets van den ontwikkelingsgang der Zuid-Afrikaanse letterkunde51. Antonissen po osiedleniu się w Afryce wydał drukiem, tym razem już w afrikaans, Die Afrikaanse Letterkunde van Aanvang tot Hede52. Kompendia Dekkera i Antonissena były wielokrotnie wznawiane. Ostatnia historia literatury afrikaans w typie obszernego, niemal encyklopedycznego zarysu to dwutomowe dzieło J.C. Kannemeyera Geskiedenis van die Afrikaanse literatuur53. Na tym wyczerpuje się lista historii literatur, które obejmują omawiany w niniejszej książce okres.
Kompendium historii literatury ma zawsze charakter zbiorczego podsumowania i nosi w sobie pewien element kompilacyjny. Od zwykłej kompilacji odróżnia ją jednak kumulacyjny i syntetyzujący charakter oraz określona autorska wizja procesu historycznoliterackiego. Ta książka ma w sobie wszystkie zalety i zarazem wady pierwszej prezentacji historii literatury, adresowanej do odbiorcy spoza południowoafrykańskiego kręgu kulturowego. W praktyce mamy bowiem zaledwie dwie książki, które pisane były z myślą o obcojęzycznych czytelnikach. Ważna na ówczesnym etapie rozwoju historiografii literackiej niderlandzka praca Roba Antonissena z 1946 roku dziś jest już jednak w wielu miejscach przestarzała, także w odniesieniu do najdawniejszego okresu literatury. Dodatkowym ograniczeniem jest fakt, że była pisana dla Flamandów i Holendrów w połowie XX wieku. Natomiast wydany stosunkowo niedawno angielski zarys Kannemeyera A History of Afrikaans Literature54 powstał z myślą o Południowoafrykańczykach, którzy nie znają afrikaans, a nie o obcokrajowcach. W tym sensie prezentowana książka jest unikatem wśród wszystkich dotychczasowych ujęć historii literatury afrikaans.
Kolejny problem dla historyka literatury stanowi konieczność odniesienia się nie tylko do świata tekstów oraz świata funkcjonujących interpretacji. Poprzez selekcję samych utworów oraz próby ich historycznoliterackiego umiejscowienia, badacz uznaje ich udział w dyskursie kulturowym; nie uniknie zatem konieczności wypowiadania się na temat konkretnej rzeczywistości czy to czasu powstania utworu, czy jego późniejszej recepcji. Historia literatury jest specyficzną dziedziną oraz swoistym podejściem do przeszłości, pozostaje jednak formą uprawiania historii. Refleksje nad historią literatury wypada w tym miejscu uzupełnić kilkoma uwagami nad rozwojem południowoafrykańskiej historiografii. Tym bardziej, że najnowsze dzieje Afryki Południowej zostały wzbogacone o wydarzenia lat 1989-1995 o kapitalnym znaczeniu historycznym, a trwający nadal proces transformacji ustrojowej, zainicjowany pod pełną kontrolą różnorodnych sił politycznych, stymuluje nie tylko do analizy bieżących wydarzeń, ale i do rewizji dawnych poglądów. Dotychczas zarysowały się cztery szkoły historyczne. Najstarszą jest tzw. „szkoła kolonistów” (settler school), będąca produktem nauki brytyjskiej. Reprezentowała ona stanowisko kolonialne, którego wartości zdeterminowane zostały przez imperialny ład o europejskiej proweniencji, z drugiej zaś strony związane były z wartościami typowymi dla porządków wprowadzanych przez lokalne centra w południowoafrykańskich koloniach. Oprócz jednoznacznie probrytyjskiej postawy większości historyków tej szkoły (George Edward Cory, Frank Richardson Cana) warto odnotować także próby obiektywizowania refleksji historycznej poprzez uwzględnianie innych punktów widzenia, głównie społeczności Burów / Afrykanerów (George McCall Theal). Przedstawiciele „szkoły liberalnej” (liberal school) z początku XX wieku (jak Thomas Rodney Davenport, Eric A. Walker, William Miller Macmillan czy Cornelius William de Kiewiet) podawali w wątpliwość sens podtrzymywania dyskryminacji rasowej i kierowali swoją uwagę na kontekst społecznopolityczny oraz stosunki gospodarcze. Również ich stanowisko naukowe było zależne od rozwoju nauk historycznych w Wielkiej Brytanii. „Szkołę afrikaans / afrykańską” (Afrikaans school) należałoby raczej nazwać szkołą afrykanerską, gdyż jej przedstawiciele reprezentowali w zasadzie doświadczenia historyczne i wizje tej społeczności i czerpali inspirację z rodzących się w pierwszej połowie ubiegłego stulecia narodowych resentymentów białych afrikaansjęzycznych Południowoafrykańczyków. Historycy tej orientacji (Andries Jacobus Hendrik van der Walt, Gert Daniel Scholtz, C.F.J. Muller i Floris Albertus van Jaarsveld) mieli za sobą studia podyplomowe lub badawcze pobyty w Europie i znajdowali się pod bezpośrednim wpływem rozwoju nauk historycznych przede wszystkim w Holandii, Belgii i Niemczech, a częściowo także we Francji i Wielkiej Brytanii. Historycznie najpóźniejsza tendencja, bo zarysowująca się od lat siedemdziesiątych, obejmuje tzw. „szkołę radykalną” (radical school). Jej przedstawiciele (Peter Delius, Stanley Trapido, Charles van Onselen czy William Beinart) podjęli próbę przeformułowania dyskursu historycznego w Afryce Południowej. Wśród tej grupy najwyraźniej uwidaczniają się inspiracje podejściem neomarksistowskim, wypracowanym w latach sześćdziesiątych na amerykańskich i angielskich uniwersytetach. Historycy południowoafrykańscy zaczęli jednak wzbogacać własne badania empiryczne nowymi metodologiami55.
Jeśli chodzi o ukazanie kontekstów, to problemem równie istotnym jak tło historycznejest zagadnienie biografii pisarza56