Historia syna - Marie-Hélène Lafon - ebook + książka

Historia syna ebook

Lafon Marie-Helene

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zwyczajne życie, proste radości i trumienki, które w tkliwych punktach swojej historii skrywają rodziny.

Powieść wyróżniona Nagrodą Renaudot oraz Międzynarodową Nagrodą Literacką Kulturhuset Stadsteatern. 180 000 sprzedanych egzemplarzy.

W oszczędnym, trzeźwym stylu Marie-Hélène Lafon snuje opowieść o nieślubnym synu, nieobecnej matce i nieznanym ojcu. Choć chłopiec odnajdzie szczęście w przybranej rodzinie, potrzeba będzie kilku pokoleń, aby złamać szyfr i poskładać w całość historię złożoną z ułamków biografii, przemilczeń, niepamięci i traum. Jak ważne są więzy krwi? Na czym polega ojcostwo? Czy możliwe jest pojednanie?

Ta miniaturowa saga rodzinna, w której każde słowo zostało z uwagą dobrane, a każda fraza pieczołowicie wycyzelowana, potwierdza wyjątkowe miejsce, jakie Marie-Hélène Lafon zajmuje dziś w europejskim krajobrazie literackim.

„Zadaję sobie pytanie, czy za sto lat będzie się czytać Lafon jak dziś Flauberta. Emma i Charles Bovary, aptekarz Homais przywołują intymne wspomnienia, budzą emocje, prowokują nasze wzburzenie. U Marie-Hélène Lafon nazywają się André, Hélène, Gabrielle i Paul”. „Madame Figaro”

„Opowieść hipnotyzująca, prosta i poważna jak przemijanie”. „L’Obs”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 122

Oceny
4,0 (13 ocen)
6
3
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dotmagia

Z braku laku…

Historia syna" to niby literatura bardziej ambitna. Bardziej ambitna, niż co? No, niż np. "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna. Tzw. literatura piękna. Czy coś urzekło mnie w tej niewielkiej książeczce? Niespecjalnie. Pewną frajdę sprawiał mi rytm prozy, tempo, konstrukcja zdań. Sama warstwa fabularna mnie nie porwała. Książka traktuje o dochodzeniu prawdy o sobie, o swoim pochodzeniu. O mozolnym składaniu jej z różnych kawałków rozsypanych w życiu bohaterów. Może - jak chcą recenzenci - jest to i jakiś rodzaj mini sagi rodzinnej. Nie przeczę. Jest rodzina, są fragmentarycznie odsłaniane losy jej poszczególnych członków. Może i jest to w jakimś sensie saga rodzinna. Bardziej jednak, niźli jako sagę rodzinną, postrzegam tę książkę jako niechronologiczną rozsypankę, której fragmenty w zupełnie przypadkowej kolejności podsuwa nam przed oczy autorka. Można przeczytać, wiele czasu to nie zajmie.
12

Popularność




Ty­tuł ory­gi­na­łu: Hi­sto­ire du fils
Opie­ka re­dak­cyj­na: AN­DRZEJ STAŃ­CZYK
Re­dak­cja: KA­MIL BO­GU­SIE­WICZ
Ko­rek­ta: ANNA DO­BOSZ, SE­BA­STIAN BREJ­NAK, JO­LAN­TA STAL
Pro­jekt okład­ki i stron ty­tu­ło­wych: MA­REK PAW­ŁOW­SKI
Re­dak­tor tech­nicz­ny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Li­bel­la, Pa­ris, 2020 © Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Aga­ta Ko­zak © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2022
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07762-7
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Dłu­ga 1, 31-147 Kra­ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bez­płat­na li­nia te­le­fo­nicz­na: 800 42 10 40 e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Księ­gar­nia in­ter­ne­to­wa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

An­dré za­wsze miał dwa sło­wa na okre­śle­nie swo­ich ma­tek. Było to tro­chę trud­ne do wy­tłu­ma­cze­nia. Mó­wił mama na Hélène, swo­ją ciot­kę, któ­ra wy­cho­wa­ła go w Fi­ge­ac, i moja mat­ka na Ga­briel­le, swo­ją mat­kę, któ­ra miesz­ka­ła w Pa­ry­żu; prze­by­wał z nią tyl­ko przez czte­ry ty­go­dnie w roku w cią­gu pierw­szych sie­dem­na­stu lat ży­cia, a jesz­cze rza­dziej, od­kąd wy­pro­wa­dził się z domu swo­je­go dzie­ciń­stwa. Hélène i Léon zna­li już wte­dy Ju­liet­te; przed­sta­wił ją im wio­sną czter­dzie­ste­go dzie­wią­te­go roku, nie­ca­ły rok po pierw­szym z nią spo­tka­niu, gdy zdo­był pew­ność, cho­ciaż w grun­cie rze­czy miał ją od sa­me­go po­cząt­ku, od kie­dy tyl­ko zo­ba­czył Ju­liet­te, za­nim z nią po­roz­ma­wiał. Lu­bił o tym my­śleć, o tym jak z Ju­liet­te wszyst­ko było wia­do­me, od razu i na za­wsze. W ru­chu opo­ru po­znał star­szą od sie­bie ko­bie­tę, ucie­ki­nier­kę z pół­no­cy kra­ju, któ­ra mo­gła być Ży­dów­ką, w in­nym ży­ciu była za­męż­na, a te­raz miesz­ka­ła w za­ro­ślach ma­kii i ka­za­ła mó­wić do sie­bie Si­lvia. Kor­ci­ło go, żeby za­dać jej parę py­tań, ale bra­kło mu od­wa­gi. Raz spy­ta­ła go, ile na­praw­dę ma lat, do­da­jąc, że wy­glą­da jak młod­sza ko­pia jej bra­ta, od któ­re­go nie mia­ła żad­nych wie­ści od paź­dzier­ni­ka czter­dzie­ste­go roku. Po­my­ślał, że jest to chy­ba wąt­pli­we kry­te­rium wy­bo­ru ko­chan­ka spo­śród gro­ma­dy sam­ców mniej lub bar­dziej wy­posz­czo­nych, o zmy­słach wy­ostrzo­nych po­czu­ciem, że ży­jąc na skra­ju swo­ich moż­li­wo­ści, są jak fi­gu­ry dzio­bo­we, ale za­cho­wał to dla sie­bie. Ta ko­bie­ta, Si­lvia, uży­wa­ła ta­kich słów: wy­ostrzo­ny, fi­gu­ry dzio­bo­we; czę­sto mó­wi­ła ob­ra­za­mi, któ­re po­cząt­ko­wo były nie­zro­zu­mia­łe, ale wbi­ja­ły się w kość już na do­bre. Cią­gle jesz­cze w nim tkwi­ły, fi­gu­ry i po­zo­sta­łe; pod­cho­dzi­ły na wierzch w chwi­lach, w któ­rych naj­mniej się tego spo­dzie­wał, ale nie wal­czył, pod­da­wał się, po­zwa­lał na to, był wier­ny. Od Si­lvii do­wie­dział się, że jego imię, An­dré, po­cho­dzi od grec­kie­go sło­wa, któ­re ozna­cza isto­tę mę­ską, sam­ca, w od­róż­nie­niu od czło­wie­ka w zna­cze­niu isto­ty ludz­kiej, męż­czyzn i ko­biet, po­mie­sza­nych z sobą, po czym do­da­wa­ła: splą­ta­nych z sobą, i śmia­ła się. Śmia­ła się dużo, śmia­ła się za dużo, śmia­ła się dzi­ko lub, w jej ję­zy­ku, ka­ta­stro­ficz­nie; to był dzi­ki albo ka­ta­stro­ficz­ny śmiech. Mia­ła w so­bie coś bel­fer­skie­go, na­wet w śmie­chu. Zna­ła ła­ci­nę i gre­kę. Była jego pierw­szą ko­bie­tą, z grub­sza rzecz bio­rąc, je­dy­ną przed Ju­liet­te. Nie po­wie­dział Ju­liet­te o Si­lvii. Wie­dzia­ła o par­ty­zant­ce, bo wszy­scy wie­dzie­li. Kie­dy po woj­nie Pier­re wró­cił na swo­je daw­ne sta­no­wi­sko w fa­bry­ce, trząsł wszyst­kim i wszyst­ki­mi. Dy­rek­cja, któ­ra naj­pierw grzecz­nie współ­pra­co­wa­ła z Vi­chy, a póź­niej z Niem­ca­mi, nie mo­gła ni­cze­go od­mó­wić bo­ha­te­ro­wi Wol­nych Fran­cu­zów. Do­pro­wa­dził do za­trud­nie­nia ich trzech, Chri­stia­na, Yves’a i jego, po­nie­waż ich znał, wie­dział, co po­tra­fią, a tak­że dla­te­go, że woj­na za­ha­mo­wa­ła ich mło­dzień­czy pęd, unie­moż­li­wi­ła stu­dia, na­ukę. Je­sie­nią czter­dzie­ste­go pią­te­go roku po­trze­bo­wa­li miej­sca, w któ­rym mo­gli­by za­ra­biać na ży­cie. Pier­re miał pra­wie dwa razy tyle lat co oni, mógł­by być ich oj­cem i w pew­nym sen­sie stał się nim, zwłasz­cza dla nie­go. An­dré chęt­nie wi­dział­by go jako świad­ka na swo­im ślu­bie, ale nie od­wa­żył się, Chri­stian i Yves by tego nie zro­zu­mie­li, to by­ło­by ja­koś nie­zręcz­ne. Pier­re był sze­fem jed­no­cze­śnie dla wszyst­kich trzech, ale Chri­stian i Yves mie­li oj­ców, a on nie, w każ­dym ra­zie nie ta­kie­go jak oni mie­li. An­dré wy­rzu­cał so­bie te my­śli, więc po pro­stu je my­ślał i ni­ko­mu o nich nie mó­wił, chy­ba że Ju­liet­te. Wie­dzia­ła, że pew­ne­go dnia ze­chce się do­wie­dzieć; na­le­ża­ło­by skie­ro­wać kil­ka py­tań do Ga­briel­le, któ­ra ni­g­dy nie za­jąk­nę­ła się ani sło­wem, ale z Ga­briel­le nie da­wa­ło się roz­ma­wiać, na­wet Hélène nie mo­gła, a tym mniej An­dré. Z Ga­briel­le wszyst­ko się ze­śli­zgi­wa­ło. Nie była ani wro­go na­sta­wio­na, ani za­mknię­ta, ale się wy­my­ka­ła, nie było wia­do­mo, jak do niej do­trzeć.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki