Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Galicja — sztuczny twór wynaleziony wraz z rozbiorami Polski w 1772 roku, na sto pięćdziesiąt lat stał się czymś rzeczywistym, naturalnym, by w 1918 roku ostatecznie zniknąć i zmienić się w nierealny fantom. Larry Wolff pasjonująco śledzi proces „wymyślania” krainy, a następnie, po jej „likwidacji”, sposób, w jakim jej duchy przez sto lat powracają. To historia intelektualna Galicji, a zarazem błyskotliwe studium przenikania się polityki i fantazji.
Wolff nie powiela żadnej z narodowych optyk i patrzy na Galicję tak, jak nie spojrzał na nią nikt wcześniej. Wydarzenia dzieją się u niego w tle, a pierwszoplanową rolę odgrywają idee i programy, nastroje i reakcje, zażarte polemiki i korne deklaracje lojalności. Wolff pokazuje, że to one kształtowały bieg zdarzeń, a nie odwrotnie. Mniej go interesuje, jak w galicyjskim korcu formowały się i ścierały narodowości, a więcej to, jak ludzie radzili sobie z przyrodzonymi bądź przypisanymi im rolami — cesarzy i poddanych, miejscowych i przybyszów, panów i chamów. Widzi Galicję jako krainę sprzeczności: złotego półwiecza autonomii i traumy rabacji, za Sacher-Masochem można by powiedzieć: dumy i uprzedzenia, rozkoszy i upokorzenia.
Wolff opisuje galicyjski świat ze swadą, sięgając nie tylko do literatury pięknej i historycznej, publicystyki, listów, diariuszy. Sięga również do ksiąg przyrodniczych, prac ludoznawczych, map, przewodników. Dzieł przeoczanych bądź szerzej nieznanych. Odtwarza i komentuje wielki wysiłek scalania krainy, która nie była monolitem, wyodrębniania jako całość czegoś, co nigdy całością nie było, upozorowania na naturalny bytu sztucznego.
Kiedy tuż po rozbiorach cesarzowa Maria Teresa pisała list do syna, nie oswoiła się jeszcze z nazwą nowej prowincji i wolała napisać „w Karpatach”. Dopiero na początku XIX wieku kanclerz Metternich wpadł na pomysł „stworzenia prawdziwych Galicjan”, aby Galicja lepiej zaistniała. Wolff opisuje sukcesy i porażki „przerobienia” galicyjskich Polaków, Rusinów, Żydów czy urzędników austriackich na takich „Galicjan”. Nie mniej pasjonujący jest wątek udowodnienia naturalności sztucznej krainy, do czego zaprzęgnięto nauki przyrodnicze. Tylko one mogły unieważnić różnice i ukazać organiczną całość. O ile do schyłku XVIII wieku Galicja nie widniała na żadnej mapie, o tyle w pierwszej połowie kolejnego wieku miała już poświadczoną badaniami własną historię naturalną. Można rzec, że w dobę autonomiczną wchodziła obdarzona autonomiczną naturą: własnymi rybami, roślinami, owadami… Poszukiwano nawet specyficznego homo sapiens! I znów paradoks: choć dowodzono antropometrycznie, że Polacy i Rusini są do siebie podobni, natomiast Żydzi wyraźnie się odróżniają, to ci ostatni, jak się okazało, najmocniej czuli się Galitzianerami. Pod koniec XIX wieku udało się ostatecznie Galicję ucywilizować i usystematyzować, o czym naocznie mogli się przekonać odwiedzjący Wystawę Krajową we Lwowie, a jednocześnie — antagonizmy narastały, nędza galicyjska ujawniła się w ogromnych cyfrach, emigracja do Ameryk przybrała masową skalę.
Dlaczego mimo takiego wysiłku Galicja była krainą niemożliwości? Dlaczego musiała zniknąć, a zarazem nie sposób się z nią rozstać? Dlaczego istnieje uparcie w pamięci nie tylko tu, w Polsce i w Ukrainie, ale również na innych kontynentach? Kim był „widmowy Galicjanin”, którego ujrzał w 1920 roku Izaak Babel? Kim jest „Galitzianer” w roku 2020, 2021? — również te pytania nie pozostają w książce bez odpowiedzi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 810
Podziękowania
Po raz pierwszy zająłem się Galicją jako student Harvardu w latach siedemdziesiątych XX wieku. Pracując nad tym projektem, nieustannie zastanawiałem się nad kwestiami omawianymi z profesorami, którzy w znaczącym stopniu ukształtowali mój rozwój intelektualny: Wiktorem Weintraubem (1908–1988), który wprowadził mnie w polską literaturę i kulturę oraz z którym czytałem Znasz-li ten kraj? Boya, a także z Omeljanem Pricakiem (1919–2006), który wprowadził mnie nie tylko w dzieje Ukrainy, ale także w całą historię Europy Wschodniej. To profesor Weintraub wzbudził we mnie zainteresowanie Krakowem, a dzięki profesorowi Pricakowi zacząłem myśleć o Lwowie — wspólnymi siłami przedstawili mi zatem intelektualną panoramę Galicji.
Jako doktorant zacząłem studiować historię Habsburgów i miałem szczęście współpracować z trzema inspirującymi profesorami o bardzo różnych spojrzeniach na monarchię habsburską, zgodnych z kierunkami ich zainteresowań naukowych: Wayne’em Vucinichem (1913–2005) i Gordonem Craigiem (1913–2005) w Stanford oraz Williamem Slottmanem (1925–1995) w Berkeley.
W ostatniej dekadzie, kiedy ja pracowałem nad tą książką, prowadzono bardzo intensywne badania naukowe nad Galicją i ogromnie skorzystałem na rozmowach i radach uczonych z dawnej Galicji. W Krakowie byłem najbardziej wdzięczny za wskazówki Jackowi Purchli i Krzysztofowi Zamorskiemu. We Lwowie otrzymałem wszelką możliwą pomoc od mojego przyjaciela Jarosława Hrycaka, który również wiele myślał i pisał o sprawach galicyjskich. W Wiedniu miałem przyjemność poznać członków zajmującej się Galicją grupy badawczej na tamtejszym uniwersytecie, zaprezentować swoje prace i omówić je z perspektywy historyczno-filologicznej i literackiej z Andreasem Kapplerem, Michaelem Moserem i Aloisem Woldanem. Jestem wdzięczny wielu przyjaciołom, znajomym i kolegom naukowcom, z którymi omawialiśmy nasze badania dotyczące Galicji i monarchii habsburskiej: Gary Cohen, Patrice Dabrowski, David Engel, Hugo Lane, Elżbieta Matynia, Keely Stauter-Halsted, Ostap Sereda, Tom Simons, Nancy Sinkoff, Philipp Ther, Daniel Unowsky, Iryna Vushko i Nathan Wood. Dziękuję Annie Popiel, która od wielu lat pomaga mi w zrozumieniu niuansów języka polskiego. Szczególne podziękowania kieruję do Pietera Judsona i Davida Fricka za uważne przeczytanie rękopisu oraz nieocenioną krytykę i sugestie. Norman Naimark i Nancy Kollmann zaprosili mnie z powrotem do Stanford, abym mógł przedstawić w Center for Russian and East European Studies moje galicyjskie badania — i obejrzeli ze mną ostatni mecz World Series 2007. Ivo Banac i Laura Engelstein przy dwóch różnych okazjach zaprosili mnie do zaprezentowania różnych części mojej galicyjskiej pracy w Yale, gdzie miałem również sposobność omówić tę pracę z Timem Snyderem, Marci Shore i Alexandrem Schenkerem, wybitnym Galicjaninem. Tony Judt z New York University nie szczędził mi swoich przemyśleń i zachęt, a także dwukrotnie pozwolił mi zaprezentować moje galicyjskie badania na wyjątkowo inspirującym seminarium „lunchowym” w Instytucie Remarque’a. Mój przyjaciel Omer Bartov podąża wraz ze mną szlakiem galicyjskim od 2002 roku, kiedy to obaj zdobyliśmy stypendium Guggenheima na równoległe galicyjskie projekty, a ja szczególnie skorzystałem na prezentacji moich badań w ramach jego projektu „Borderlands” na Uniwersytecie Browna. István Deák inspiruje nie tylko mnie, ale również wielu innych badaczy monarchii habsburskiej. Frank Sysyn pamięta — mam nadzieję — jak skierował moje zainteresowania w stronę dziennika „Czas”, kiedy był promotorem mojej pracy licencjackiej na temat polskiego spojrzenia na austro-węgierską ugodę z 1867 roku. Moi rodzice, Robert i Renee Wolff, zawsze z miłością udzielali mi zachęty i wsparcia w moich rozmaitych przedsięwzięciach, a ojciec był szczególnie zainteresowany tą książką, ponieważ jego rodzice — a moi dziadkowie — urodzili się w habsburskiej Galicji i po wielu dekadach życia w Ameryce wciąż myśleli o sobie jako o Galicjanach. Moje własne dzieci, oddalone od Galicji o kilka pokoleń, bardzo wyrozumiale podchodziły do mojego kilkuletniego pochłonięcia nią, które zbiegło się z dość intensywnym okresem przeprowadzki całej naszej rodziny z Cambridge na Manhattan. Do Orlando, Josephine i Anatola mogę tylko powiedzieć: „Zaraz, zaraz, mówicie, że w naszej drużynie jest facet, który ubiera się jak pirat?”. A do Perri Klass, która wyszła za mąż za duży projekt naukowy o Galicji: „Czyż nie o tym marzy każda kobieta?”. Wdzięczny jej jestem i kocham ją, jak zawsze. Bez niej nie byłbym nic wart.
Podczas prac nad tą książką przeniosłem się do innego miasta i na inny uniwersytet, muszę zatem wyrazić wdzięczność zarówno Boston College, jak i New York University za hojne wsparcie instytucjonalne i jestem szczególnie wdzięczny za pomoc wielu wspaniałym kolegom z obu uczelni. Dziękuję również za pomoc Fundacji Guggenheima oraz International Research and Exchanges Board.
Przez dwadzieścia lat spędzonych w Boston College zawsze byłem rad, że mam przyjaciela i kolegę w osobie Jima Cronina — z pewnością żaden inny uczony nigdy nie miał kogoś takiego, dzięki komu praca naukowa wydawałaby się tak dobrą zabawą. Tę grubą książkę poświęcam Jimowi.
Nowy Jork, 19 września 2007
Mapa Austrii (to jest monarchii habsburskiej lub Austro-Węgier), Universal Atlas George’a F. Crama (Chicago, 1896). Galicja pojawia się w północno-wschodniej części Austro-Węgier i graniczy z Rosją. Ze zbiorów University of Connecticut Libraries.
Wprowadzenie
Galicję utworzono w 1772 roku w historycznym momencie pierwszego rozbioru Polski, kiedy monarchia Habsburgów nazwała tak przypadły jej zabór i uznała Galicję za swoją nową prowincję. Istniała wszakże stara habsburska kraina o takiej nazwie w północnej Hiszpanii, ale w wyniku wojny o sukcesję hiszpańską na początku XVIII wieku przeszła wraz z całym krajem pod berło Burbonów. Miano było zatem w 1772 roku dostępne i w sam raz do użycia jako łacińska forma dla Księstwa Halicko-Włodzimierskiego, które w XIII i XIV wieku objęło ziemie dawnej Rusi Kijowskiej. Terytoria średniowiecznej Rusi Halickiej i Włodzimierskiej tylko w przybliżeniu pokrywały się z obszarami, które cesarzowa Maria Teresa z 1772 roku odebrała Polsce, ale nazwa „Galicja” spełniła swój cel i używano jej nawet po rozszerzeniu i zmianie granic prowincji habsburskiej na skutek kolejnych rozbiorów Rzeczypospolitej i wojen napoleońskich. Prowincję zamieszkiwali Polacy, Rusini (dzisiejsi Ukraińcy), Niemcy (w tym Austriacy) i Żydzi. Wymyślona w 1772 roku Galicja cieszyła się swoim istnieniem przez niecałe półtora stulecia, do zakończenia pierwszej wojny światowej i rozpadu monarchii habsburskiej w 1918 roku. Galicja zniknęła wtedy z mapy Europy i dzisiaj, stulecie później, należy do kategorii wymarłych bytów geopolitycznych.
Terytorium dawnej Galicji jest obecnie rozdzielone między Polskę a Ukrainę; choć prawie wszyscy galicyjscy Żydzi zginęli w Holokauście, za sprawą wcześniejszej emigracji przetrwali poza Galicją, zwłaszcza w Ameryce i Izraelu, gdzie przez wiele lat — jeszcze w XX wieku — po wyjeździe z Europy uważali się za Galitzianerów. Rodzice mojego ojca urodzili się w Galicji na przełomie XIX i XX wieku jako poddani Franciszka Józefa i przez resztę spędzonego w Nowym Jorku życia pamiętali zarówno swą rodzinną krainę, jak i cesarza. On to, jak lojalnie zapamiętała moja babcia, był dobry dla Żydów. Owo przekonanie co najmniej dorównywało jej wiekiem, ponieważ wiedeńskie czasopismo folklorystyczne „Zeitschrift für österreichische Volkskunde” już w 1903 roku donosiło, że w Galicji cesarz stał się za swojego życia „postacią niemal legendarną […] w wyobraźni narodu żydowskiego”k1. Legenda i wyobraźnia odgrywały istotną rolę w galicyjskiej kulturze politycznej od samego początku, czyli od rządów Marii Teresy i jej syna Józefa II w XVIII wieku. Galicyjscy chłopi czcili pamięć o Józefie II przez wiele pokoleń po jego śmierci. W dziejach Galicji, rozpoczętych tak nagle w 1772 roku, obecna była spora doza mesjanistycznej utopii, tak typowej dla habsburskiego Oświecenia, a odkąd w 1918 roku zniknęła, jej przeszłe istnienie jawi się na wpół fantasmagorycznie. Rosyjski pisarz Izaak Babel przyjechał do dawnej Galicji w 1920 roku, podczas wojny polsko-sowieckiej, i zapisał w swoim Dzienniku wizję „widmowych Galicjan” przewijających się przez scenerię wojennych potworności i okrucieństwk2. W 2007 roku, kiedy ostatnich rdzennych Galicjan, urodzonych w 1918 roku, było już niecałe dziewięćdziesiąt, w nowojorskim Instytucie Badań Żydowskich YIVO odbyło się sympozjum zatytułowane Galicja Mon Amour — w tytule tym pobrzmiewały głęboko ambiwalentne uczucia.
Niniejsza książka przedstawia intelektualne dzieje idei Galicji — czyli studium miejsca jako idei. Zaczynając jako tabula rasa, pusta nazwa nadana części zaanektowanego terytorium, z biegiem czasu Galicja obrosła znaczeniami, a nawet wieloma przenikającymi się warstwami znaczeń. Dla każdego z jej mieszkańców oznaczała co innego, nabierała skomplikowanych sensów w wypowiedziach polityków i w wyobraźni pisarzy. Rozważam w tej książce znaczenie Galicji dla takich polityków jak Józef II i Metternich, dla takich autorów jak komediopisarz Aleksander Fredro i skandalizujący powieściopisarz Leopold von Sacher-Masoch albo dla piewców moderny jak Iwan Franko czy Stanisław Wyspiański. Jednocześnie znaczenie Galicji formułowano w dziewiętnastowiecznych czasopismach i czołowych dziennikach, na przykład w „Gazecie Lwowskiej” i krakowskim „Czasie”, a także w publikacjach specjalistycznych takich jak wspomniane wiedeńskie czasopismo folklorystyczne, które zrelacjonowało wyobrażenia galicyjskich Żydów na temat Franciszka Józefa. Chociaż idea Galicji obejmowała całą prowincję od Dniestru po Wisłę, od Karpat po kopalnie soli w Wieliczce, od wielkich majątków ziemiańskich po małe żydowskie sztetle, kulturę tworzono przede wszystkim w dużych miastach i ta książka jest w pewnej mierze opowieścią o dwóch z nich: Lwowie i Krakowie, rozciągając ich miejską kulturę na całą krainę. Trzecim kluczowym miastem był Wiedeń, stolica cesarstwa z jej wielkomiejskim spojrzeniem na prowincjonalną Galicję, na przemian przejmowanym i kontestowanym przez idee kiełkujące w samej Galicji. W całej jej historii znaczenie Galicji nigdy nie było stabilne, lecz nieustannie podważane, negocjowane, rozwijane i przerabiane.
Galicja na mapie Austrii w Universal Atlas George’a F. Crama (Chicago, 1896). Lemberg (Lwów, Lviv), stolica Galicji, pojawia się na środku prowincji, a Kraków (Krakau) w jej zachodnim kańcu. Na tej mapie Bukowina jest przedstawiona kolorystycznie jako część południowo-wschodniej Galicji, chociaż po 1849 roku były to osobne kraje koronne. Południową granicę Galicji tworzą Karpaty. Ze zbiorów University of Connecticut Libraries.
Była prowincją, krajem koronnym monarchii, lecz nie stanowiła ani wspólnoty narodowej, ani zrębów jakiegoś potencjalnego państwa. Powołana do istnienia na potrzeby Habsburgów, była przez nich definiowana dynastycznie zupełnie inaczej niż Czechy i Węgry — ziemie, które miały za sobą długie dzieje monarchiczne wraz z wynikłymi z nich tradycjami. Z upływem XIX stulecia, kiedy wśród galicyjskich Polaków, Rusinów i Żydów wykształciły się ruchy narodowe, idea Galicji wykroczyła ponad narodowość w duchu jednoczącej integralności prowincji. Wymagało to jednak sumiennej pracy nad budową Galicji jako jednolitego tworu kulturowego, czego przejawem była opublikowana w 1809 roku książka o florze prowincji, za którą poszły opracowania na temat tamtejszej fauny i owadów, a w 1876 roku ukazała się antropologia fizyczna Galicji, przekształcając osiemnastowieczny sztuczny twór geopolityczny w dziewiętnastowieczną naturalną przestrzeń.
W 1792 roku pewien anonimowy poeta podpisał się „Galicjanin” i aż do XX wieku wiele osób uważało się za Galicjan, nawet jeżeli jednocześnie przybierali inną tożsamość. Tożsamość galicyjska była z gruntu prowincjonalna, a jej ewolucja wskazuje na znaczenie prowincjonalności jako siły ideologicznej zazębiającej się z siłami narodowości i cesarskości. „Aby zobaczyć, jak jednostki administracyjne z czasem zaczynają być uważane za ojczyzny — napisał Benedict Anderson, odnosząc się zwłaszcza do Ameryki Południowej — trzeba sprawdzić, w jaki sposób jednostki te budują znaczenie”k3. Galicja została wymyślona jako jednostka administracyjna w XVIII wieku i dopiero z biegiem czasu jako prowincja cesarstwa Habsburgów zaczęła obrastać w znaczenie kulturowe. Edward Said, który odnosił się przede wszystkim do imperiów kolonialnych Wielkiej Brytanii i Francji, podkreślał znaczenie „związków zachodzących pomiędzy kulturą a imperializmem” i wskazał, że ideologia imperialna „na trwałe zagościła” w kulturze: „Musimy spróbować przyjrzeć się […] całościowo kulturze, która wspomagała takie odczucia, działania, a przede wszystkim wyobraźnię imperium”k4. W imperium Habsburgów, tak samo jak w Anglii i we Francji, kulturę naznaczały napięcia i uproszczenia imperialnej władzy i stanowiła ona przestrzeń niepewnych znaczeń i zazębiających się tożsamości, które określały prowincję Galicja.
Na podstawie habsburskiego spisu powszechnego z 1857 roku obliczono, że w połowie XIX wieku na ludność galicyjską składali się w niemal idealnej proporcji grekokatoliccy Rusini (44,83%) i katoliccy Polacy (44,74%), a całość obrazu dopełniali Żydzi (9,69%)k5. Równowaga ta, która załamywała się dopiero po przecinku, była jednak oparta na identyfikacji religijnej, a nie narodowej i w połowie stulecia szerokie masy galicyjskiego chłopstwa nie ulegały emocjom nowoczesnego nacjonalizmu. W 1894 roku prowincja przedstawiła udramatyzowany obraz samej siebie na Powszechnej Wystawie Krajowej we Lwowie, którą odwiedził sam cesarz Franciszek Józef. Pawilon etnograficzny, z ustrojonymi manekinami w pełnej folklorystycznej krasie, tworzył kalejdoskopowy spektakl, w którym podziały narodowe rozpływały się w migotliwych deseniach kolorów i ozdób, olśniewając oko widza, w tym także cesarza. Habsburski imperializm w Galicji, podobnie jak w pozostałych prowincjach monarchii, dążył do przekraczania różnic narodowych, skutkiem czego prowincjonalna idea Galicji pozostała zasadniczo nienarodowa.
Badacze monarchii Habsburgów usiłują zrozumieć, w jaki sposób polityki tożsamości narodowej nakładały się w XIX wieku na hipotetycznie nienarodowe społeczeństwo. W przypadku Galicji pojęcie „nienarodowy” w takim samym stopniu, jak pojęcie „narodowy” stanowiło konstrukcję ideologiczną — były to alternatywne spojrzenia, które pozostawały ze sobą w terminologicznym napięciu. W 1835 roku najwybitniejszy galicyjski literat swoich czasów, polski komediopisarz Aleksander Fredro, został publicznie napiętnowany za tworzenie „nienarodowych” dzieł literackich. Idea Galicji uzmysławia znaczenie pojęcia „nienarodowy” dla konstruowania tożsamości krainy.
Niniejsza książka ściśle wiąże się z moimi poprzednimi pracami. W studium Wynalezienie Europy Wschodniej (1994)1 stawiam tezę, że Europa Wschodnia, kolejny osiemnastowieczny sztuczny twór pojęciowy, stanowiła szczególnie podatny grunt dla nowych scenariuszy geopolitycznych, takich jak Galicja w 1772 roku. Skłoniło mnie to do rozważenia kwestii, w jaki sposób taki wyobrażony czy wymyślony byt stał się w XIX wieku geopolitycznie realny, znaczący i historyczny — a w XX stuleciu zdał się ponownie bytem fantasmagorycznym. W studium Venice and the Slavs (Wenecja i Słowianie, 2001) przyjrzałem się temu, w jaki sposób oświeceniowe idee na temat Europy Wschodniej stosowano w kontekście imperialnym nad Adriatykiem, gdzie polityczna asymetria imperialnej władzy między Wenecją a Dalmacją zdawała się znajdować swój geograficzny wyraz w narastającym poczuciu kontynentalnego zróżnicowania. W odniesieniu do Galicji dążyłem do zrozumienia, w jaki sposób ukształtowana w epoce Oświecenia ideologia imperium przetrwała i rozwinęła się w XIX wieku oraz w jak ewoluujące napięcia ideologiczne doprowadziły w XX wieku do upadku cesarstwa. W Galicji imperialne wartości Oświecenia przybrały konkretną formę józefinizmu, nazwanego tak od cesarza Józefa II, oddanego idei rewolucyjnego absolutyzmu reformatorskiego, niemal mesjanistycznego w swoim dążeniu do rzekomego zbawienia i przewartościowania Galicji. Na szczególną uwagę zasługuje to, że pojęcie rzekomego „ucywilizowania” stosowano do całego obszaru Europy Wschodniej, a zwłaszcza do Galicji, od czasów panowania Józefa II do samego końca rządów Franciszka Józefa: Galicję należało wyleczyć z barbarzyństwa i zacofania. W tej książce badam zatem ideologiczną siłę i trwałość oświeceniowej idei Europy Wschodniej w późnej historii Habsburgów.
W rozdziale pierwszym analizuję relacje oświeconych podróżnych józefińskich, którzy odwiedzili Galicję w latach osiemdziesiątych XVIII wieku i ocenili tę prowincję bardzo krytycznie. Ich poglądom przeciwstawiam wewnętrzne spojrzenie galicyjskie, które pojawiło się w 1790 roku wraz z tak zwaną Magna Charta von Galizien. Rozdział drugi, skupiony na okresie ponapoleońskim, przeciwstawia dominujące spojrzenie polityczne Metternicha w Wiedniu takim wewnętrznym perspektywom galicyjskim, jak artykuły w „Gazecie Lwowskiej” i wystawiane we Lwowie komedie Fredry. W rozdziale trzecim zajmuję się samozwańczą tożsamością galicyjską pisarza Sacher-Masocha, budowaną na wspomnieniach z dzieciństwa jako syna komendanta lwowskiej policji w latach trzydziestych i czterdziestych XIX wieku. Wrażliwość literacka Sacher-Masocha rozwijała się w kontekście kiełkujących ruskich prądów kulturowych i folklorystycznych badań tej prowincji, a jego osławiony „masochizm” odnosił się do specyficznie galicyjskiego poczucia zniewolenia. Rozdział czwarty skupia się na przełomowym i traumatycznym punkcie zwrotnym dziejów Galicji, a mianowicie rabacji z 1846 roku. Dokonana przez chłopstwo rzeź powstańczej polskiej szlachty, będąca wyrazem galicyjskiej lojalności wobec dynastii Habsburgów, od tej pory stanowiła definiujący i niezapomniany moment w dziejach prowincji.
W rozdziałach piątym i szóstym wykorzystuję krakowski dziennik „Czas” jako reprezentatywny dla nowo powstałej hegemonicznej perspektywy polskogalicyjskiej, głoszącej lojalność wobec Habsburgów w zamian za autonomię Galicji. Spojrzenie to zaczęło się kształtować na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku, skutkiem czego w ostatnich trzech dekadach stulecia Galicja stanowiła już realny byt geopolityczny. Perspektywę polskogalicyjską podważały jednak spojrzenia ruskogalicyjskie i żydowskogalicyjskie, na przykład w utworach literackich Iwana Franki i Karla Emila Franzosa, takich jak opowieści o polach naftowych Borysławia tego pierwszego i opowiadania ze zbioru Halb-Asien, pół-Azja, tego drugiego. W rozdziale siódmym przedstawiam Galicję schyłku wieku na tle szerszych nurtów fin de siècle w innych prowincjach monarchii habsburskiej i gdzie indziej, skupiając się przede wszystkim na Weselu Wyspiańskiego z 1901 roku, artystycznej ekspresji galicyjskich wewnętrznych konfliktów i sprzeczności na przełomie stuleci. W rozdziale ósmym przyglądam się dwudziestowiecznym inicjatywom, które szły w poprzek tych konfliktów, takim jak otwarcie krakowskiego kabaretu „Zielony Balonik” w 1905 roku (będącym również rokiem publikacji poematu epickiego Franki o Mojżeszu) czy zamach na gubernatora Galicji w 1908 roku (kiedy Martin Buber zaczął pisać o chasydyzmie). W rozdziale dziewiątym analizuję ideologiczne i semantyczne usunięcie z mapy — „likwidację” Galicji jako skutek rozpadu monarchii Habsburgów w 1918 roku, a następnie w rozdziale dziesiątym śledzę „życie po życiu” Galicji we wspomnieniach i wyobraźni, między innymi na przykładzie niemiecko-, polsko- i hebrajskojęzycznych dzieł literackich takich pisarzy galicyjskich jak Joseph Roth, Bruno Schulz i Szmuel Josef Agnon. Nie szczędziłem starań, aby przedstawić pełną gamę spojrzeń na Galicję, które ukształtowały się i ewoluowały w stuleciach: XVIII, XIX i XX, lecz zbudowana przeze mnie panorama z konieczności pozostaje niepełna, ponieważ każdy galicyjski polityk, organ publiczny i działacz kultury ma coś do powiedzenia — pośrednio lub bezpośrednio — na temat natury samej Galicji.
Dzieje idei Galicji są zarazem intelektualną historią pisarstwa historycznego, był to bowiem jeden z najważniejszych gatunków, w których kultywowano i rozwijano ideę oraz tożsamość Galicji. W 1817 roku, zaledwie czterdzieści pięć lat po tym, jak prowincja została wymyślona, Joseph Mauss, profesor historii na Uniwersytecie Lwowskim, pracował nad pełną historią Galicji i usiłował retrospektywnie ustalić jej średniowieczne antecedencje. W liście do Józefa Ossolińskiego Mauss donosił, że dotarł do roku 1347k6. W 1853 roku historyk Walerian Kalinka opublikował pracę Galicya i Kraków pod panowaniem austryackiem, a z czasem stał się jednym z założycieli krakowskiej szkoły historycznej. Późniejsi przedstawiciele tej szkoły głosili ideologię galicyjskiej autonomii — na przykład Józef Szujski, który w 1882 roku opublikował pracę Polacy i Rusini w Galicji — lub nawet stanęli na czele prowincji — Michał Bobrzyński w 1908 roku został namiestnikiem Galicjik7. Ówcześni historycy rusińscy czy ukraińscy, tacy jak Stefan Kaczała i Mychajło Hruszewski, również szukali w historii pola do wyartykułowania idei Galicji, tożsamości galicyjskich Rusinów oraz ich relacji z całym narodem ukraińskim. Tacy historycy jak Kaczała nie wahali się łączyć współczesnej Galicji ze średniowieczną Rusią Halicką, przekraczając granice chronologiczne w celu potwierdzenia nieprzerwanie ruskiego charakteru krainyk8. Na początku XX wieku Majer Bałaban publikował we Lwowie historie galicyjskich Żydów, traktując je jako odrębny temat historyczny. Wszyscy ci historycy mieli swój wkład w galicyjski dyskurs, pisząc historię Galicji i Galicjan, póki prowincja ta jeszcze istniała.
Z tych powodów nie zawsze było mi łatwo oddzielić historię od historiografii. Ja sam zacząłem myśleć o historii Galicji jako student w latach siedemdziesiątych XX wieku, pół stulecia po likwidacji krainy, kiedy żywe doświadczenie Galicji było już bardzo odległym, ale wciąż istniejącym wspomnieniem. Pionierskim opracowaniem, które wywarło na mnie wielkie wrażenie, była książka Jana Kozika o ukraińskim ruchu narodowym w Galicji, opublikowana w latach siedemdziesiątych po polsku i w latach osiemdziesiątych po angielsku. Zainspirował mnie również zbiór tekstów o Galicji zredagowany w 1982 roku przez Franka Sysyna i Andreia Markovitsak9. Także w latach osiemdziesiątych John-Paul Himka zaczął publikować teksty o Galicji, co zaowocowało szeregiem ważnych monografii o galicyjskiej polityce, społeczeństwie i religii. W 1983 roku Paul Robert Magocsi wydał w formie książkowej bezcenny przewodnik bibliograficzny po Galicjik10.
Zainteresowanie Galicją wzmogło się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia — po upadku komunizmu w Polsce i osiągnięciu niepodległości przez Ukrainę. Opublikowana w 1991 roku w Krakowie ważna praca naukowa Marii Kłańskiej o Galicji „w oczach” autorów niemieckojęzycznych wskazywała drogę ku nowemu zrozumieniu obrazu kulturowego tej prowincji. Dwa inne zbiory tekstów wprowadzały nowe perspektywy badawcze: pierwszym z nich był zredagowany w 1999 roku przez Antony’ego Polonsky’ego i Israela Bartala tom z serii Polin. Studies in Polish Jewry, a drugim książka Galicia. A Multicultured Land z 2005 roku w redakcji Christophera Hanna i Paula Roberta Magocsiegok11. Nie tak dawno temat Galicji podjęła grupa młodych naukowców amerykańskich, co zaowocowało kilkoma ważnymi pracami: Keely Stauter-Halsted o zniesieniu pańszczyzny w Galicji (2001), Alison Fleig Frank o galicyjskiej ropie naftowej (2005) i Daniela Unowsky’ego o patriotyzmie habsburskim, zawierającą analizę oficjalnych wizyt cesarza w Galicji (2005). W 2006 ukazały się przejmujące wspomnienia rodzinne Daniela Mendelsohna Zagubieni, o powrocie do Galicji w celu poznania historii rodziny jego zamordowanego w Holokauście dziadka. W ostatnich latach badania na temat Galicji prowadzone są w ramach projektu „Borderlands” na Uniwesytecie Browna pod kierunkiem Omera Bartova. W 2007 roku Bartov opublikował znakomitą relację ze swojej podróży coraz bardziej zacierającymi się śladami żydowskiej Galicjik12.
W Rzeszowie od 1994 roku powstaje seria wydawnicza zatytułowana Galicja i jej Dziedzictwo. W Krakowie ważną rolę w badaniach galicyjskich odgrywa kierowane przez Jacka Purchlę Międzynarodowe Centrum Kultury — na przykład w 2003 roku ukazał się zbiór tekstów o Krakowie i Lwowie pod jego redakcją. We Lwowie Jarosław Hrycak wykształcił nowe pokolenie badaczy historii Galicji, a sam napisał szereg pionierskich artykułów, których uwieńczeniem była publikacja książki o Iwanie Franku w 2006 roku. Hrycak odegrał czołową rolę w przekształceniu czasopisma „Україна модерна” (Ukraina Moderna) i proeuropejskiej strony internetowej www.zaxid.net w ważne fora badań i debaty galicyjskiej. Niemniej ważną rolę odgrywa Centrum Historii Miejskiej Europy Środkowo-Wschodniej założone we Lwowie przez Haralda Bindera. Na Uniwersytecie Wiedeńskim powołano interdyscyplinarny program studiów doktoranckich do badania Galicji. W 2007 roku opiekujący się tym programem historycy Andreas Kappeler i Christoph Augustynowicz opublikowali wybór tekstów o galicyjskich kresach, z kolei filolog Michael Moser, również zaangażowany w ten program, opublikował książkę o języku ruskim w galicyjskich elementarzach. W 2007 roku ukazało się między innymi opracowanie Hansa-Christiana Manera na temat Galicji pojmowanej jako habsburskie kresy oraz książka Michaela Stanislawskiego A Murder in Lemberg, o napięciach i przemocy w obrębie galicyjskiej społeczności żydowskiej. W 2008 roku Danuta Sosnowska opublikowała opracowanie analizujące ukraińskie i czeskie spojrzenie na Galicję, a w 2009 roku Markian Prokopovych wydał pionierską rozprawę na temat architektury i przestrzeni publicznej Lwowak13.
Refleksja historyczna nadal pielęgnuje i rewiduje kulturalne znaczenie Galicji w jej fantomowej formie, bowiem prowincja ta nie istnieje przecież już od stu lat. W duchu ukierunkowanej politycznie nostalgii w 2000 roku obchodzono we Lwowie 170. rocznicę urodzin cesarza Franciszka Józefa, sugerując, że Galicja do dzisiaj przetrwała w pamięci i wyobraźni. Zresztą kręgi „autonomistów galicyjskich” świadomie pielęgnują w jej dawnej stolicy tę pamięć. W 2001 roku wybuchła międzynarodowa kontrowersja wokół galicyjskiego dziedzictwa Brunona Schulza, kiedy namalowane przez niego freski w jego rodzinnym Drohobyczu, leżącym w dzisiejszej Ukrainie, zostały wywiezione do muzeum Yad Vashem w Jerozolimie. W tej książce próbuję prześledzić ideę Galicji od osiemnastowiecznego wymysłu po fantom, który nawiedza współczesną świadomość w XXI wieku. Dzieje idei Galicji ilustrują ewolucję znaczeń ideologicznych i kulturowych w kontekście przestrzeni geopolitycznej Europy Wschodniej.
W latach osiemdziesiątych XVIII wieku polski pisarz Julian Niemcewicz wybrał się w podróż do nowo utworzonej prowincji Galicja — „nie bez boleści serca widząc tę tak piękną krainę oderwaną od Królestwa Polskiego”k14. W tamtym czasie Galicję opłakiwano jako straconą dla Polski, jako terytorium ważne tylko ze względu na jego rozbicie. W połowie XIX wieku Sacher-Masoch zadedykował jedną ze swoich powieści „rodakom”, czyli innym Galicjanom. „Z dala od ojczyzny [Heimat] przesyłam wam te pozdrowienia — napisał. — Pozdrawiam was wszystkich, bo jedna ziemia, Galicja, zrodziła nas wszystkich: Polaków, Rusinów, Niemców i Żydów!”k15. Funkcjonująca od wielu lat jako kraj koronny Habsburgów, Galicja posiadała już swoje odrębne znaczenie emocjonalne; nie była wyłącznie oderwanym kawałkiem Polski, lecz ojczyzną, która wyrastała ponad podziały narodowe i religijne. W latach trzydziestych kolejnego stulecia, kiedy o Galicji pisał Joseph Roth, nie widniała już na mapie Europy i znowu budziła tęsknotę i poczucie utraty, będąc ojczyzną zachowaną tylko w pamięci. W Krypcie kapucynów Roth opisał plan ekspedycji z Wiednia do pewnego miasta galicyjskiego. „Niebawem podróż ta stała się dla nas wszystkich pewnego rodzaju pasją, nieomal obsesją – napisał Roth. – […] Trudno nam już było nie oszpecać tej zapadłej dziury, której nikt z nas nie znał, to znaczy: trudno nam było nie wyposażać jej w cechy, o których dobrześmy wiedzieli, że są jedynie wytworami naszej wyobraźni i zupełnie nie odpowiadają prawdziwym aspektom legendarnego miasteczka”k16. Od lat osiemdziesiątych XVIII wieku do lat trzydziestych XX stulecia, od zadry w sercu do ojczyzny, pasji, obsesji i fantasmagorii, idea Galicji odcisnęła swoje piętno na mapie Europy i w europejskim umyśle.
Wydanie polskie: Larry Wolff, Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie Oświecenia, przeł. Tomasz Bieroń, Kraków 2020. (Przypisy obok tekstu pochodzą od redakcji). [wróć]
1. Galicja wynaleziona
Józefińskie Oświecenie a rozbiory Polski
„Je vais partir pour la Galicie; altri guai! [Wybieram się do Galicji; kolejne problemy!], napisał cesarz Józef II do swojego brata Leopolda, wielkiego księcia Toskanii, w lipcu 1773 rokuk17. Józef nigdy wcześniej nie był w Galicji, podobnie jak Leopold — taką podróż miało zresztą za sobą bardzo nieliczne grono osób, ponieważ Galicja nie istniała aż do 1772 roku, kiedy nazwano tak część Polski, która wskutek pierwszego rozbioru przypadła Habsburgom. Jeśli Józef w liście do brata uznał swój wyjazd za doniosłą okoliczność, to dlatego, że Galicja była światem naprawdę nowym, utworzonym rok wcześniej, wynalezionym w racjonalnym duchu oświeconych rządów i dyplomacji. Józef należał do jej najważniejszych twórców, a teraz miał stać się również jednym z pierwszych jej odkrywców i badaczy, a także najznamienitszym jej gościem. Włoskie zawołanie altri guai! wskazywało jednak, że Józef nie traktuje swojej podróży z nieskazitelną cesarską solennością oraz że habsburskie spojrzenie na nowo zaanektowaną, świeżo ochrzczoną, dopiero co wynalezioną i przysparzającą nowych problemów prowincję galicyjską zawiera niemało ironii, a nawet komizmu — opera buffa.
Galicję wrysowano w mapę, wytyczono granice podmiotu administracyjnego podlegającego władzy Habsburgów, ale takie geopolityczne zdefiniowanie Galicji stanowiło tylko kontury prowincji, która rodziła się do istnienia. Nowy twór domagał się tego, aby w te niekwestionowane ramy wpisać jakiś sens, tchnąć jakieś znaczenie. W pierwszym pokoleniu istnienia Galicji od lat siedemdziesiątych do dziewięćdziesiątych XVIII wieku, czyli w okresie rozbiorów Polski, krainę zdefiniowano oraz ustanowiono, tak na mapie, jak i w sferze publicznej. Ów wymysł habsburskiej wyobraźni imperialnej przekształcono w namacalny twór polityczny, którego kulturowe przejawy utwierdzały terytorialną realność.
Cesarscy współwładcy — Józef II i jego matka, Maria Teresa — nadali całemu przedsięwzięciu pierwotny impuls, a kanclerz Habsburgów, książę Wenzel Anton von Kaunitz-Rietberg, wraz z pierwszym habsburskim gubernatorem Galicji hrabią Johannem Antonem von Pergenem, w latach siedemdziesiątych XVIII wieku czynili starania na rzecz jej włączenia w struktury administracyjne państwa austriackiegok18. Lata osiemdziesiąte, dekada samodzielnego panowania Józefa II, sprowadziły do Galicji józefińskich podróżnych, takich jak Franz Kratter i Alphons Heinrich Traunpaur, którzy oceniali tę prowincję zgodnie z wartościami Oświecenia. Ich opublikowane relacje z podróży stanowiły próbę podsumowania tamtejszej gospodarki, etnografii i struktury społecznej. Tego rodzaju opisy umiejscawiają Galicję zgodnie z oświeconą geografią kulturową, która odróżniała Europę Wschodnią od Zachodniej, mierząc odległość między zacofaniem społecznym tej pierwszej a rzekomym ucywilizowaniem tej drugiej. W 1790 roku, po śmierci Józefa II i podczas rewolucji francuskiej, napięcia polityczne w Galicji odzwierciedlały ówczesne europejskie nurty ideologiczne, jako że miejscowe elity, które można określić jako polskie lub galicyjskie, próbowały utwierdzić prerogatywy polityczne prowincji.
I wreszcie po likwidacji Rzeczypospolitej w 1795 roku i rozszerzeniu Galicji na zachód prowincja ta zaczęła odgrywać rolę matecznika przechowującego polską kulturę w latach nieistnienia państwa polskiego. Kiedy w 1796 roku dramaturg Wojciech Bogusławski przedstawił we Lwowie swoją niedawno napisaną operę narodową Krakowiacy i Górale, kontekst spektaklu nadał temu dziełu znaczenie nie tylko polskie, ale również galicyjskie. Po 1772 roku na potrzeby biurokratyczne ustanowiono stolicę prowincji, którą stało się miasto po polsku noszące nazwę Lwów, po niemiecku Lemberg, po łacinie Leopolis, a dzisiaj po ukraińsku Lwiw. Po 1795 roku do Galicji włączono również Kraków, po niemiecku Krakau. Od wizyty Józefa II w latach siedemdziesiątych do przybycia Bogusławskiego w latach dziewięćdziesiątych wynalezienie Galicji dokonało się w sensie politycznym, lecz konstruowanie tożsamości galicyjskiej w sferze kulturowej dopiero się zaczynało.
Maria Teresa miała skrupuły wobec pierwszego rozbioru Polski, który wedle wszelkich danych uważała za nielegalne zawłaszczenie terytorium suwerennego państwa. Gorąco jej jednak doradzano przejęcie części Polski w celu zachowania równowagi sił w sytuacji, kiedy Rosja i Prusy miały zwiększyć swój stan posiadania. „Nie rozumiem polityki — stwierdziła — która zezwala, aby w przypadku, kiedy dwóch wykorzystuje swoją przewagę do uciskania niewinnego, trzeci mógł i musiał ich naśladować i popełniać tę samą niesprawiedliwość dla zabezpieczenia na przyszłość i obecnej wygody”k19. Wyrzutów sumienia z pewnością nie uśmierzała świadomość, że Maria Teresa działa we współpracy z Katarzyną, a zwłaszcza z jej wielkim rywalem Fryderykiem, który uważał cesarzową za hipokrytkę i zjadliwie wykpiwał słowami: „Im więcej płacze, tym więcej bierze”. Ostatecznie zabór austriacki — Galicja — okazał się większy od rosyjskiego i pruskiego.
Kaunitz, podobnie jak Józef II, akceptował logikę równowagi sił, a tym samym konieczność austriackiego udziału w rozbiorach. Podczas dyskusji z Kaunitzem w 1772 roku zmartwiona Maria Teresa odnotowała: „Słowo rozbiór budzi we mnie odrazę” [Ce mot de partage me répugne]k20. Odraza cesarzowej zaowocowała wprowadzeniem do habsburskich kalkulacji dotyczących Polski nazwy „Galicja”. Kanclerz Kaunitz już wcześniej zachęcał do badań nad historycznie uzasadnioną sukcesją średniowiecznych Węgier i teraz, w 1772 roku, w habsburskich dyskusjach o Polsce nagle pojawiły się nazwy dawnych księstw Rusi Halickiej i Włodzimierskiej. Korona węgierska wysunęła roszczenia do nich już w XII wieku, a Polska pozyskała te terytoria dopiero dwa stulecia później. Maria Teresa, koronowana na królową Węgier, miała prawo obwieścić się sukcesorką „Królestwa Galicji i Lodomerii”, które można było uznać za pokrywające się z grubsza z zaborem austriackimk21. Kiedy w 1772 roku wojska Habsburgów zajęły część Polski, Wiedeń potwierdził „rewindykację” wspomnianego średniowiecznego tytułu, a tym samym obszedł słowo „rozbiór”, które raziło cesarzową.
Sama Maria Teresa nie użyła nazwy „Galicja” w swoim liście do Józefa z 1773 roku, w którym w imię swojego matczynego „spokoju ducha” odwodziła go od „tej strasznej podróży”. Potrzebowała Józefa koło siebie w Wiedniu, aby mogli się wspólnie zajmować sprawami politycznymi: „Twoje miejsce jest tutaj, a nie in den Carpathischen Gebürgen”k22. Przechodząc z francuskiego na swój rodzimy niemiecki, położyła szczególny nacisk na Karpaty, być może chcąc zasugerować, że są to góry dzikie i odległe. Mówiąc o górach, topograficznie określiła prowincję, której nie potrafiła jeszcze swobodnie nazywać „Galicją”.
Józef podsumował sytuację w liście wysłanym do niej 1 sierpnia 1773 roku ze Lwowa: „Już widzę [je vois déjà d’avance], że czeka nas tutaj ogromna praca. Oprócz zamętu panują tu teraz zatrważające nastroje wywrotowe”. Od początku szczególnie martwił się o chłopów, którzy, jak mu się wydawało, nie mieli „nic oprócz ludzkiej postaci i fizycznego życia”k23. Ogromna praca, którą widział ponoć przed sobą, wiązała się zapewne z rewolucyjnymi działaniami podjętymi przez niego w latach osiemdziesiątych na rzecz chłopów pańszczyźnianych i przeciwko opresyjnej szlachcie zarówno w Galicji, jak i w innych regionach swojego kraju. Zawitał w Galicji jeszcze w 1780, 1783 i 1786 rokuk24. Na pierwszy rzut oka już w 1773 roku prowincja jawiła mu się w świetle jego własnego „józefińskiego” poczucia imperialnej misji, potwierdzonego w zawartej w liście profetycznej wizji: je vois déjà d’avance. Wiedzy o panujących w Galicji warunkach dostarczało cesarzowi uprzywilejowane habsburskie spojrzenie. „Próbuję być całkiem uprzejmy [assez poli] wobec wszystkich”, zapewnił matkę, potwierdzając swoją bezstronnośćk25.
W tym samym dniu, 1 sierpnia, Józef napisał do swojego brata Leopolda we Florencji: „Oto zatem jestem między Sarmatami [Me voilà donc au milieu des Sarmates]. Niewiarygodne, ile trzeba tutaj zrobić; niepojęty zamęt: koterie, intrygi, anarchia, wreszcie nawet niedorzeczność zasad”k26. Sarmaci byli rzekomo pradawnymi mieszkańcami krainy, których nazwę przybrała w XVI wieku polska szlachta jako mężnych protoplastów: sarmacki styl, symbolizowany przez kontusze i szable, uchodził za typowo polski. Jednak znalezienie się Józefa „między Sarmatami” przypisywało mieszkańcom Galicji komiczne barbarzyństwo. Cesarz potraktował ich jak tubylców z jakiejś przypowieści Woltera, na wzór, dajmy na to, Kandyda pośród Bułgarów i Awarów. Odkrycie przez Józefa charakterystycznego galicyjskiego „zamętu” było całkowicie spójne z wolterowską oświeconą wizją Europy Wschodniej. Wolter napisał bowiem do Katarzyny, również w 1773 roku, iż ma nadzieję, że doprowadzi ona do „rozplątania chaosu, w jakim tonie ziemia od Gdańska do ujścia Dunaju”k27. Tak wyglądał rzekomy wschodnioeuropejski chaos i galicyjski zamęt w oczach Józefa, współgrający z geografią, zarysowaną przez Woltera. Józefińska misja galicyjska obejmowała również zapanowanie nad chaosem i uspokojenie zamętu.
Uporządkowanie miało przede wszystkim polegać na ukonstytuowaniu niedawno anektowanych terytoriów jako spójnej jednostki administracyjnej: Galicji. Jednym z pierwszych kroków w tym kierunku było mianowanie gubernatora, którym został Pergen, protegowany Kaunitza. Pod koniec sierpnia 1772 roku przyszły gubernator wciąż nie miał pewności co do nazwy terytorium, w którym przyszło mu rządzić i zaproponował nazwanie go… Wielkim Księstwem Lembergak28. Jednak w październiku, kiedy Pergen przewodniczył uroczystemu przejęciu przez Habsburgów władzy nad prowincją, na ulicach i placach Lwowa wywieszono imperialny patent dotyczący rewindykacji „Królestwa Galicji i Lodomerii” przez koronę węgierską. Kaunitz zaplanował całe wydarzenie w Wiedniu, wyszczególniając nawet, że mają być trąbki, werble i salut artyleryjski. Jednak to Pergen przeszedł do katedry lwowskiej na uroczyste Te Deum, rozlokowawszy wcześniej w mieście wojska austriackie, aby zapewnić całemu wydarzeniu niezakłócony przebiegk29.
Nominacja Pergena była równoważna stworzeniu nowej administracji, zastępującej resztki rządu polskiego i ustanawiającej prowincję, którą można było zharmonizować i zintegrować z innymi ziemiami habsburskimi. Tej fantazji oświeconych rządów — całkowitego zastąpienia starych instytucji i mechanizmów nowymi — sprzyjały ideologiczne konsekwencje „rewindykacji” Galicji. Kaunitz utrzymywał, że skoro Habsburgowie odzyskują węgierską prowincję bezprawnie przywłaszczoną w średniowieczu przez Polskę, to wszystkie zmiany, które się w tym czasie dokonały, należy uznać za niebyłek30. Dotyczyło to zwłaszcza rozległych przywilejów i prerogatyw polskiej szlachty, które można było po prostu anulować wraz z polskim prawem i zwyczajem, tworząc tabula rasa — Galicję — na której nowi Habsburgowie mogli wypisać własne formuły. Przybywając w 1772 roku do Lwowa, Kaunitz musiał się zmierzyć z empirycznym faktem, że Galicja nie była ani niezapisaną kartą, ani nowym światem, lecz całkiem gęsto zaludnionym krajem z głęboko zakorzenionymi uwarunkowaniami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi, których nie dało się po prostu uchylić.
Obszar Galicji, odebrany w 1772 roku Rzeczypospolitej, zawierał znaczną część dawnego województwa ruskiego ze stolicą we Lwowie, a także kawałek Małopolski, której największe miasto, Kraków, pozostało w Polsce, tuż za granicą z Galicją. Podczas gdy Małopolska należała do państwa polskiego od początku jego istnienia pod koniec X wieku, Ruś Halicka pierwotnie wchodziła w skład średniowiecznej Rusi Kijowskiej i dopiero w XIV wieku anektował ją król Polski Kazimierz Wielki. Ludność zachodniej Galicji była w większym stopniu polska, a wschodniej w większym stopniu ruska, chociaż ziemiaństwo bądź szlachta w całej prowincji generalnie należały do polskiego kręgu językowego i kulturowego. Przy opisie ludności z 1772 roku, zwłaszcza chłopów pańszczyźnianych, słów „polski” i „ruski” nie należy rozumieć we współczesnych kategoriach narodowościowych, lecz w kategoriach języków czy grup dialektalnych, które z grubsza odpowiadały zasadniczemu podziałowi religijnemu i kulturowemu na katolicyzm i unityzm czy też grekokatolicyzm. Ludność żydowska regionu również wywodziła się z czasów panowania Kazimierza Wielkiego i pozostawała pod wielkim wpływem ukształtowanego w XVII wieku ruchu chasydzkiego, którego założyciel Baal Szem Tow żył na ziemiach później nazwanych Galicją1.
W maju 1773 roku Pergen przystąpił do podziału Galicji na administracyjne „cyrkuły” [Kreise] i dystrykty, co odpowiadało strukturze pozostałych obszarów monarchii habsburskiej. Brał pod uwagę próbę dopasowania nowych jednostek administracyjnych do składu etnicznego prowincji — na przykład stworzenie cyrkułu ruskiego — ale brakowało szczegółowych map i rzetelnych informacji. Zmagał się zatem z propozycjami, które w znacznym stopniu odpowiadały dawnym polskim podziałom administracyjnym, co podtrzymywało ciągłość polityczną, którą władza habsburska chciała zatrzećk31. W 1773 roku Pergen nałożył obciążenia finansowe na galicyjskich Żydów, a także dążył do zmniejszenia ich liczby poprzez wprowadzenie specjalnego podatku od żydowskich małżeństw. W kolejnych latach dekady Habsburgowie podjęli bardziej kompleksową próbę ograniczenia autonomii społecznej, sądowniczej i politycznej, jaką cieszyli się Żydzi w Rzeczypospolitej. Przeprowadzona w 1776 roku reorganizacja gmin żydowskich w Galicji — Allgemeine Ordnung für die gesamte Judenschaft der Königreiche Galizien und Lodomerien2 — obejmowała reformę podporządkowującą galicyjskich Żydów jednemu organowi zwierzchniemu z jednym naczelnym rabinem (Landesrabin) podlegającym bezpośrednio władzom habsburskim. Cesarz Józef II kontynuował reformę instytucji galicyjskich Żydów w latach osiemdziesiątych, wprowadzając w całej monarchii system administracyjnego absolutyzmuk32.
Mapa zachodnich Kreise Królestwa Galicji i Lodomerii. Mapę tę sporządzono po 1772 roku w ramach kompleksowego projektu kartograficznego obejmującego Galicję jako nowy byt geopolityczny. Kreise, czyli „cyrkuły”, były nowymi habsburskimi jednostkami administracyjnymi. Na południe od Galicji leżą habsburskie Węgry, na północ Polska, a Kraków wciąż jest pokazany na terenie Polski, tuż za granicą galicyjską.
Józef II już w 1773 roku, kiedy przyjechał do Galicji, przejawiał oznaki niezadowolenia z Pergena z powodu jego niewystarczającego zaangażowania w radykalną transformację galicyjskiego społeczeństwa i administracji. Cesarz przygotował dla niego kwestionariusz zawierający 154 pytania, na którego podstawie gubernator szybko sporządził raport o całej prowincji — Beschreibung der Königreiche Galizien und Lodomerien3 — dostępny w momencie jej „rewindykacji” przez Habsburgówk33. Z raportu bardzo jasno wynikało, że Galicja nie jest próżnią, w której Habsburgowie mogą podejmować działania z całkowitym lekceważeniem rzeczywistych okoliczności. Jednak mimo że Józef II osobiście zamówił ten obszerny raport, już na pierwszy rzut cesarskiego oka doszedł do wniosku, iż Galicja jest w najlepszym razie krainą zamętu. Od samego początku tego właśnie się spodziewał, od momentu wyruszenia w podróż wiedział, że to właśnie zobaczy: altri guai!.
W 1780 roku cesarz ponownie odwiedził Galicję i spędził tam trzy tygodnie po drodze na spotkanie w Rosji z carycą Katarzyną. Zawarty w jego dzienniku opis Lwowa był stosunkowo niewinny, dotyczył udziału w mszach w kilku kościołach oraz spacerów w kilku ogrodach, które Józef uznał za „bardzo ładne”. Typowy wpis z 16 maja brzmiał po prostu: „Rano pracowałem do jedenastej, potem wysłuchałem mszy w dawnym kościele jezuickim, udzieliłem szeregu audiencji, jadłem, dyktowałem, a następnie poszedłem na przechadzkę ze szlachcicami”. Wobec rzeczonych szlachciców cesarz wykazywał zapewne „uprzejmość”, tak samo jak w 1773 roku, ale w datowanym na 19 maja liście ze Lwowa do matki napisał, że „do tej pory było zbyt wiele pobłażliwości [complaisance] wobec tych wielkich panów” — czyli wobec polskiej szlachtyk34. Śmierć Marii Teresy w listopadzie 1780 roku i początek samodzielnych rządów Józefa wyznaczały kres cesarskiej pobłażliwości, a może nawet uprzejmości w Galicji.
Cesarzowa zmarła 29 listopada 1780 roku, sześć miesięcy po wizycie Józefa w Galicji. Maria Teresa rządziła przez czterdzieści lat i kiedy w wiedeńskiej Kapuzinergruft składano ją do grobu obok jej habsburskich przodków, również w katedrze lwowskiej rozbrzmiewały śpiewy i mowy pogrzebowe. W jednej z nich — wygłoszonej po polsku, ale opublikowanej również w Wiedniu po niemiecku — Polaków nazwano najmłodszymi dziećmi habsburskiej monarchini, ponieważ stanowili najnowszy nabytek cesarstwa: „Jesteśmy poddanymi cesarskimi, najmniejszymi w Oświeceniu i wiedzy pośród tych wszystkich, którymi rządzi i których prowadzi najłaskawszy z władców. Jesteśmy dziećmi, które ledwo co ukończyły ósmy rok życia”k35. A zatem nowość wynalezionej w 1772 roku Galicji w 1780 wyrażono za pomocą metafory dzieciństwa. Józef II, który po 1780 roku rządził samodzielnie, miał się zmierzyć z napięciami wieku dorastania.
Lata osiemdziesiąte XVIII wieku były w monarchii habsburskiej dekadą potężnych turbulencji związanych z prowadzoną przez Józefa II rewolucyjną kampanią absolutyzmu oświeconego, nazwanego później józefinizmem. Jej program zawierał: płynący z Wiednia impuls cywilizacyjny, objęcie życia religijnego kontrolą państwa, wprowadzenie tolerancji religijnej, złagodzenie cenzury i atak na przywileje szlachty. Wszędzie w monarchii reformy miały rewolucyjny charakter, ale ponieważ Galicja została przejęta niedawno i fakt ten przedstawiano jako „rewindykację”, historyczne prerogatywy miały tu mniejsze znaczenie niż gdzie indziej. Reformy józefińskie narzucano tutaj zatem bardziej bezceremonialnie, nie zważając na dotychczasowe zaszłości. Galicję jako twór wymyślony można było uznać za pozbawioną historii, a zatem dostarczała doskonałego materiału na systematyczną oświeconą transformację. Jednocześnie w dekadzie józefińskiej władze habsburskie nadal gromadziły kompleksowe informacje na temat Galicji, wiedzę urzędową, która ułatwiała rządzenie. Przekazy te dotarły również do oświeconych czytelników niemieckojęzycznych spoza Galicji, a nie tylko zamieszkujących monarchię habsburską. W 1786 i 1787 roku w Lipsku i w Wiedniu ukazały się prowokacyjne relacje z podróży. To niemieckie spojrzenie na Galicję przypisywało prowincji określoną tożsamość i spoistość w kontekście ogólnych wyobrażeń oświeceniowych odnośnie do Europy Wschodniej.
Franz Kratter, młodzieniec ze Szwabii — krainy w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego, ale poza władaniem Habsburgów — w latach osiemdziesiątych mieszkał w Wiedniu, publikował pamflety w duchu reformy józefińskiej i wdał się w spory frakcyjne w gronie wiedeńskich wolnomularzy. W 1784 roku spędził sześć miesięcy w Galicji w odwiedzinach u swoich braci, którzy prowadzili we Lwowie skład wina. Jego Briefe über den itzigen Zustand von Galizien. Ein Beitrag zur Staatistik und Menschenkenntnis4 (Lipsk 1786) ukazały się anonimowo w dwóch tomach, dzięki czemu Galicja po raz pierwszy stała się przedmiotem dyskusji w sferze publicznej, poza kręgami i kanałami zastrzeżonymi dla władzy habsburskiej. Zwracając się w poprzedzającym pierwszy tom wstępie do czytelnika, Kratter stwierdził, że relacje z podróży „zawsze były ulubioną lekturą niemieckiej publiki”, ponieważ odwołują się do „jej gustu, jej skłonności do tego, co nowe i dziwne”k36. W latach osiemdziesiątych Galicja bez wątpienia była dla czytelników czymś zupełnie nowym, ale Kratter zaproponował jeszcze więcej: coś nie tylko nowego, ale również dziwnego. Relacje z podróży, które fascynowały w XVIII wieku, bywały niezwykle egzotyczne, jak chociażby opisy wysp pacyficznych — takich jak Tahiti i Hawaje — odwiedzonych w latach 1768–1779 przez kapitana Cooka. Galicja, chociaż dla niemieckich czytelników nieporównanie mniej odległa, była podobnie nieznajoma i Kratter starał się podkreślić, czy wręcz częściowo wykreować, jej tak pożądaną dziwność.
Kratter obiecywał przedstawić nie tylko pozytywne, ale również „złe, brzydkie, obrzydliwe” [das Schlechte, Hässliche, Abscheuliche] aspekty Galicji. Dziwność niekoniecznie miała przybrać atrakcyjną postać tahitańskiego egzotyzmu, ale raczej galicyjskiej obrzydliwości. Kratter przewidywał nawet, że złe, brzydkie i obrzydliwe może przytłoczyć jego oświeconych czytelników, toteż z góry prosił o wyrozumiałość:
Przyjaciele ludzkości, szlachetne, łagodne, życzliwe dusze, muszę prosić was o wybaczenie, jeśli urażę kiedy waszą delikatną wrażliwość i przyprawię was o krwawienie serca koszmarnymi obrazami nieludzkiej tyranii, smutnymi opisami uciskanej ludzkiej nędzy. Zaznajomicie się tutaj z zupełnie obcymi kategoriami ludzik37.
Kratter wykopał zatem rów, który oddzielał pełnych ogłady niemieckich czytelników od obcej galicyjskiej krainy. Chociaż pisał po niemiecku i przy jej ocenie czasem powoływał się na niemieckie normy cywilizacyjne, jego spojrzenie z lat osiemdziesiątych nie było narodowo niemieckie we współczesnym sensie tego słowa, lecz zawierało takie elementy, jak niemieckie wykształcenie, oświeceniowość józefińska, habsburska cesarskość i europejskie ucywilizowanie. Jego niemieccy czytelnicy byli zarazem „przyjaciółmi ludzkości”. Niedługo po publikacji swojej książki Kratter osiadł w Galicji i odgrywał czołową rolę w życiu teatralnym Lwowa, a jego dramaty, napisane po niemiecku w Galicji, wystawiano w całej niemieckojęzycznej Europie Środkowej. Pod koniec życia — zmarł w 1830 roku we Lwowie — przypuszczalnie uważał się za Galicjanina, lecz w latach osiemdziesiątych poprzedniego stulecia Galicja wciąż wydawała mu się krainą zupełnie obcą.
Szczególnie niechętnym okiem Kratter patrzył na galicyjską szlachtę, a ponieważ adresował swoją relację do mieszczańskiej publiczności, mógł od niej oczekiwać akceptacji dla józefińskiego ataku na szlacheckie przywileje: „Szlachcie galicyjskiej pod władzą Habsburgów trzeba było oczywiście narzucić ustrój zupełnie odmienny od dawnej konstytucji […], aby wziąć jej nierządnego anarchistycznego ducha w karby monarchii”. Samo pojęcie „galicyjskiej szlachty” było czymś nowym, wytworem rządów austriackich. Habsburgowie anektowali bowiem włości polskiej szlachty, która w momencie utraty polskiego statusu politycznego stała się galicyjska. W swoim poprzednim wcieleniu ten nierządem stojący stan „okradał resztę narodu, czynił z ludzi niewolników, rządził swoimi poddanymi z całkowitym bezprawiem despotyzmu, dopuszczał się wszelkiego rodzaju zbrodni i okrucieństw [Grausamkeiten]”k38. Oświecenie dostrzegało w Europie Wschodniej — w co najmniej takim samym stopniu w Rosji, jak w Polsce — schemat stosunków społecznych, w którym chłopi pańszczyźniani byli w praktyce niewolnikamik39. W 1788 roku bratanek Józefa II Franciszek, przyszły cesarz, jako dwudziestolatek wybrał się w podróż do Galicji i podsumował swoje obserwacje w bardzo podobnym duchu do Krattera: „Mieszkańcy, a zwłaszcza chłopi, właśnie zaczęli dostrzegać, jak wielkiej zaznają życzliwości pod naszymi rządami, jako że wcześniej byli niewolnikami, a teraz są ludźmi wolnymi”k40. Niewolnictwo w józefińskiej Galicji było postrzegane jako jedno z „okrucieństw”, które uzasadniały narzucenie tamtejszej szlachcie habsburskiej władzy.
Nowożytną ideę Europy Wschodniej sformułowano w epoce Oświecenia, kiedy wschodnie ziemie kontynentu zaczęto postrzegać jako krainę zacofania, która czeka na błogosławieństwa cywilizacji. Rządzenie Galicją traktowano zatem jako projekt cywilizacyjny i w tym kontekście Kratter mówił o „barbarzyńskiej dzikości polskiej szlachty”. Przed nastaniem władzy Habsburgów polski szlachcic był „najbardziej nieludzkim, budzącym najwyższy wstręt dzikusem [Wildling]”, tudzież człowiekiem „oddalonym od obyczajnego towarzystwa, od młodości przeznaczonym do nieograniczonego rozkazywania, zahartowanym grubiańskimi, dzikimi, okrutnymi uczynkami aż do tygrysiej znieczulicy”. Oburzone społeczeństwo cywilizowanego świata — niemieckie kręgi czytelnicze — przeciwstawiono dzikiemu, nieokrzesanemu, a nawet zwierzęcemu światu drapieżnego jak tygrys polskiego szlachcica w Galicji. Kiedy Kratter pisał swoje słowa, te dzikie stworzenia były poddawane reformie, ucywilizowaniu, były „przetapiane” [umgeschmolzen] na galicyjskich poddanych Habsburgówk41.
W ocenie Krattera polska szlachta jawiła się jako szczególnie barbarzyńska w swoim postępowaniu wobec chłopów pańszczyźnianych. Pojawia się w niej na przykład niejaki hrabia M. — zwany „dzikim” albo „strasznym” — który chłostał swoich chłopów na śmierć za drobnostki. Z kolei książę L. następująco rozstrzygnął spór między pewnym Żydem a szlachcicem:
KSIĄŻĘ: He, kapitanie. [Wchodzi]. Powieś Żyda w sąsiednim pokoju. KAPITAN: Już się robi. [Chwyta Żyda i wywleka do sąsiedniego pokoju]. KSIĄŻĘ: Hej, sługa! Przynieś mi mojego najlepszego tokaju! Siadaj, szlachcicu, napij się ze mną! [Piją. Trochę później]. KAPITAN: Żyd już wisi! KSIĄŻĘ: Brawo!k42
Kratter, który na późniejszym etapie życia miał tworzyć dramaty literackie, przekształcił ten przykład barbarzyństwa w scenkę teatralną, ćwicząc wyobraźnię dramaturgiczną.
Kolejne brutalne scenki dotyczyły rodu P. (przypuszczalnie Potockich), którego członkowie „mordowali dla zabicia czasu”. Kratter donosił, że jeden z przedstawicieli rodu kazał chłopu wspiąć się na drzewo i usunąć sowie gniazdo, a następnie zestrzelił go z gałęzi i śmiał się do rozpuku. Pojawia się też relacja o byłym biskupie lwowskim, który rzekomo kazał torturować i palić swoich chłopów. „Gdyby scenę mógł wykorzystać dobry malarz — ocenił Kratter — stworzyłby arcydzieło przedstawiające śmiejącego się diabła”. Kratter puszczał wodze wyobraźni artystycznej, budując demoniczną postać biskupa w celu udramatyzowania dawnych „okrucieństw” Galicji. „Tacy despoci rządzili Galicją, zanim przeszła pod władanie Austrii”, stwierdziłk43. W 1786 roku ukazało się w Przemyślu anonimowe polskie dzieło Geografia, które zawierało „dokładny opis Królestwa Galicji i Lodomerii”, lecz w imieniu polskiej szlachty odmawiało temu bytowi geopolitycznemu prawomocnościk44. Potępiające polską szlachtę dzieło Krattera służyło politycznemu celowi habsburskiej rewindykacji. Maria Teresa rościła sobie prawo do panowania nad tymi terytoriami na mocy węgierskiego tytułu do średniowiecznej Rusi Halickiej i Włodzimierskiej. W epoce Józefa II, w latach osiemdziesiątych XVIII wieku, można było sformułować wobec opinii publicznej bardziej współczesny argument, podkreślając konieczność zastąpienia barbarzyńskiego okrucieństwa oświeconymi rządami.
Dążąc do ograniczenia prerogatyw szlacheckich w całej monarchii, Józef II usiłował jednocześnie ograniczyć przywileje Kościoła, przede wszystkim podporządkowując go państwu. Wrogość Krattera do budzących najwyższy wstręt biskupów galicyjskich w takim samym stopniu wpisywała się zatem w ducha józefinizmu jak jego nienawiść do tamtejszej szlachty. Cesarzowi szczególnie zależało na likwidacji zakonów, a Kratter kipiał z oburzenia na galicyjskich mnichów. Mieli oni swój udział w grzechach szlachty, ponieważ zakonnik mógł rozgrzeszyć szlachcica z jego „sprzecznych z naturą, złodziejskich i morderczych czynów”. Rozgrzeszony złoczyńca mógł potem wynagrodzić Kościół sowitym datkiem:
To dlatego jest w Galicji tyle kościołów, klasztorów i fundacji o najbardziej niedorzecznych celach i — nie mówię tego bezpodstawnie — takie są korzenie większości klasztorów w z gruntu diabelskim i bluźnierczym kupczeniu grzechami. To dlatego kościoły i klasztory zamienia się w domy rozpusty dla magnatów! Oto przyczyna, dlaczego świeccy i księża milczą, kiedy lubieżny, rozwiązły potwór każe zabrać spod ołtarza modlącą się niewinną pokutnicę i w trakcie największego misterium nabożeństwa, w otoczeniu swojej świty, gwałcił ją na oczach ludzi! Moje serce się oburza! Krew we mnie wrze, moją duszę wypełnia zgroza i obrzydzenie, a moje pojęcie o ludzkości i Kościele w tej chwili gorsze niż o największej brzydociek45.
Tego typu pisarstwo w niezbyt zawoalowany sposób służyło politycznemu celowi uzasadnienia działań Józefa przeciwko duchowieństwu, lecz swobodne potraktowanie tematu przez Krattera wychodziło poza konwencje polemiczne dla osiągnięcia bluźnierczo pornograficznego obrazu, który budzi skojarzenia z pisarstwem markiza de Sade. Chwytając za pióro, Kratter wpędzał się we frenetyczny trans i opisywał z kliniczną precyzją swoje wzburzenie, prawdopodobnie w nadziei, że udzieli się ono co podatniejszym czytelnikom. Moralny wstręt mieszał się z pornograficznym pobudzeniem, nie tylko w celu zaszczepienia czytelnikom oświeconego antyklerykalizmu, ale również w celu wywołania głęboko emocjonalnej, a nawet fizjologicznej reakcji na Galicję.
Z nie mniejszą gwałtownością Kratter omawiał kwestie higieny duchowieństwa i czystości w klasztorach: „W klasztorach niemieckich chlewy są zazwyczaj czyściejsze niż tutaj kuchnie i refektarze”k46. „Proces cywilizacyjny”, jak Norbert Elias określił historię obyczajów we wczesnonowożytnej Europie, dostarczył probierza do mierzenia odległości między cywilizowaną władzą a barbarzyńskim nieokrzesaniem. Elias cytuje szesnastowieczne pouczenia Erazma z Rotterdamu, że ludzie kulturalni wycierają nos chusteczką, a także przytacza osiemnastowieczne Zasady dobrego wychowania Jana Chrzciciela de la Salle: „Bardzo się to sprzeciwia zasadom ogłady, gdy się wytrze nos w dwa palce, potem zrzuca paskudztwo na ziemię, a następnie wyciera palce o odzież”k47. W takim oto kontekście coraz bardziej świadomego przestrzegania reguł stosowności Kratter rozmyślał o galicyjskich księżach:
Podczas mszy niektórzy wycierają nosy w szaty liturgiczne, a niektórzy w dłonie i odrzucają smarki o kilka kroków. Stojąc blisko ołtarza, trzeba uważać, jeśli ktoś nie chce, aby trochę księżego paskudztwa trafiło na jego odzież lub twarz. Na własne oczy widziałem, jak ksiądz podczas komunii wyciera nos dłonią, a potem tymi samymi świecącymi, zapaskudzonymi palcami, którymi wyrzucił smarki, łamie hostię i ze zdrowym apetytem wsadza sobie do ustk48.
Ten wyrazisty opis, mający na celu wywołanie u cywilizowanego czytelnika odruchowego obrzydzenia i wstrząśnięcie jego delikatną wrażliwością, ujawnił pewien szczególny aspekt galicyjskiego antyklerykalizmu Krattera. Można powiedzieć, że autor położył palec na cywilizującym pulsie oświeconej niemieckiej opinii publicznej, powołując się na higieniczne oburzenie jako przesłankę imperialnej obecności Habsburgów. Kwestia cywilizacji była fundamentalna dla oświeconych spojrzeń na Europę Wschodnią, toteż z pozoru kuriozalne podkreślanie problemu smarkania w galicyjskich kościołach stanowiło tylko drastyczny wyraz newralgicznego powiązania między obyczajami a cywilizacją.
Wprowadzenie przez Józefa II kontroli państwowej nad religią było szczególnie dotkliwym ciosem dla galicyjskiego Kościoła rzymskokatolickiego, lecz Kościół unicki czy greckokatolicki, jak z czasem zaczęli go nazywać Habsburgowie, pod pewnymi ważnymi względami skorzystał na rządach Habsburgów. Oparty na unii brzeskiej z 1596 roku, która zachowywała prawosławny obrządek i słowiańską liturgię przy jednoczesnym uznaniu hierarchicznej władzy papieża, Kościół obejmujący ludność ruską Rzeczypospolitej zawsze cierpiał z powodu uprzywilejowanej pozycji rzymskiego katolicyzmu. Maria Teresa i Józef II starali się traktować oba wyznania równoprawnie, lecz na przykład utworzenie seminariów państwowych Kościół unicki odczuł jako bardzo korzystne dla siebie.
Również Kratter był bezstronny w swoim antyklerykalnym spojrzeniu na oba wyznania, chociaż unickie duchowieństwo parafialne zasłużyło sobie nie tylko na jego ryczałtową pogardę, ale również na współczucie. Grekokatoliccy księża parafialni często musieli w pocie czoła uprawiać ziemię, jak chłopi:
Nie jest w tym kraju niczym niezwykłym zobaczyć księdza w obszarpanym płaszczu, z koloratką wokół szyi, z fajką w ustach, batem w dłoni, człapiącego obok swoich koni albo wołów. Większość z nich pije alkohol jak wodę, są pijani prawie codziennie, a potem dopuszczają się bezecnych łajdactw typowych dla pijaków. Bardzo chciałem osobiście poznać takie zwierzę w księżych szatachk49.
Kratter patrzył na galicyjskie życie kościelne z niesmakiem, protekcjonalizmem i być może poczuciem komizmu, deklarując reporterski zamiar zapoznania się z jakimś typowym okazem. Kiedy udało mu się zorganizować wywiad, donosił później, że ksiądz, z którym rozmawiał, mieszka w nędznej izbie, chodzi w brudnym ubraniu i jest rozpaczliwym ignorantem: „Usiłowałem skierować rozmowę na różne tematy, religię, moralność, opiekę duszpasterską, katechezę, oświatę, nowe przepisy. Ani razu mnie nie zrozumiał”k50. Zgodnie z założoną z góry asymetrią cywilizacyjną Kratter twierdził, że rozumie Galicję i potrafi ją wyjaśnić, lecz Galicja nie umie zrozumieć jego.
Józef II przystąpił do edukowania unickiego duchowieństwa, otwierając w latach osiemdziesiątych Seminarium Ogólne oraz Instytut Ruski we Lwowie. Kratter uważał takie instytucje za fundamentalne dla ucywilizowania Galicji:
Czy filozof, przyjaciel ludzkości, kiedykolwiek będzie w stanie wybaczyć prawu to, że porzuciło ten biedny lud na czternaście długich, wyniszczających lat na żer drapieżnym lisom, niedźwiedzom i wilkom, ani razu poważnie nie rozważając skutecznych środków zbawiennej reformy? W końcu mądry Józef stworzył w kraju lepsze perspektywy dla rozwoju duchowieństwa dzięki dwóm instytucjom edukacyjnym we Lwowie kształcącym przyszłych nauczycieli luduk51.
Krajobraz literacki Europy Wschodniej z lat osiemdziesiątych XVIII wieku, odmalowany na przykład w popularnych powieściach o baronie Münchhausenie, często oddawał dzikość tych obszarów za pomocą obrazów zwierząt takich jak wilki i niedźwiedzie. Kratterowi jako drapieżniki jawili się ludzcy mieszkańcy Galicji, a konkretnie przedstawiciele duchowieństwa, którzy wymagali oswojenia przez habsburskiego cesarza. Okres czternastu lat, jakie upłynęły od powstania Galicji w 1772 roku po publikację listów Krattera, autor postrzegał jako epokę wyczekiwania, uwieńczoną nie tylko cesarskimi reformami, ale również czynnym zaangażowaniem niemieckiej opinii publicznej, czyli jego filozoficznie usposobionych czytelników.
Chociaż Kratter z jednakową wrogością traktował rzymski katolicyzm, Kościół unicki, który zachował prawosławny obrządek, wydawał mu się jeszcze bardziej obcy. Autor listów przeżył wstrząs, ujrzawszy prostrację unickiego księdza przed ikoną św. Mikołaja: „Rzucił się na podłogę jak niewolnik przed despotą, a potem spojrzał na mnie bardzo znacząco, ponieważ nie chciałem rzucić się razem z nim na podłogę przed wielkim Mikołajem”k52. Kratter reagował z ironiczną pogardą na rozbudowany i według niego przesadny ceremoniał rytu unickiego, a działo się to w okresie, kiedy reforma józefińska dążyła do uproszczenia i okrojenia ceremonialnych zawiłości rzymskiego katolicyzmu. W tym sensie można powiedzieć, że krytyczne spojrzenie Krattera na obrządek unicki było uwarunkowane przez klimat religijny epoki józefińskiej. Kratter posunął się nawet do tego, że nazwał ten obrządek „lichą komiczną burleską” [niedrigkomische Purleskerei], chociaż jednym ze źródeł tego komizmu był użyty przez autora ton opisu. Pewnego razu Kratter poszedł we Lwowie na nieszpory i zobaczył unickiego biskupa, który przewodniczył rytuałowi całowania świętych relikwii i ikon:
Ustawili się z całym kramem, a reszta duchowieństwa szła procesyjnie i całowała to, co należało ucałować. Potem tłumnie ściągnęli ludzie, aby całować to, co należało ucałować. W całym kościele byłem jedynym wyrzutkiem [Verworfene], który, z powodu nie wiedzieć jakiego niewybaczalnego ostygnięcia zapału, nie chciał całowaćk53.
Deklaracja chłodnego dystansu człowieka, który stoi poza komicznym kręgiem rytualnego całowania, czytelnie zdefiniowała spojrzenie Krattera na dziwność Galicji.
Jeszcze dziwaczniejsi wydawali się galicyjscy Żydzi. Kratter miał świadomość ich znaczącego udziału w składzie ludnościowym prowincji, wynoszącego około dziesięciu procent. Niezbyt się jednak zainteresował ich obrzędami, skupiając uwagę na sytuacji administracyjnej i ekonomicznej. W jego ambiwalentnym stosunku do Żydów zawierała się doza nieskrywanej wrogości ze względu na ich relacje gospodarcze ze szlachtą, od której Żydzi dzierżawili pewne przywileje ekonomiczne. „Dzierżawy obejmują wszystko, co da się wydzierżawić, chrześcijanom czy niechrześcijanom, Żydom czy nie-Żydom, świętym czy nieświętym”, odnotowałk54. Szczególnie ostro potępiał rozpowszechnione zjawisko dzierżawienia przez Żydów prawa do warzenia i wyszynku alkoholi w majątkach lub miastach szlacheckich. Przywilej ten — zwany propinacją — według Krattera stawiał galicyjskich Żydów w pozycji ludzi niosących zgubę chłopstwu. Opisał dzień targowy, w którym pijani chłopi przewracali się na ulicach. Opisał też ślub, na którym wszyscy, nie wyłączając młodej pary, byli pijani w kościele: „Z trudem przychodzi mi wymyślić scenę, w której godność człowieczeństwa byłaby bardziej upodlona”. Chłopskie picie odbywało się jednak w żydowskiej gospodzie. Kratter relacjonował, jak żydowscy szynkarze wabią, poją i oszukują klientów, posuwając się nawet do podawania alkoholu dzieciom, aby zaszczepić im nawyk picia. Odnotował również rolę żydowskich alfonsów w Lembergu i szczegółowo przedstawił ich różnorodną ofertę handlową, odzwierciedlającą zróżnicowanie samej Galicji: chrześcijanki i żydówki, Polki i Rusinkik55.
W 1785 roku Józef II podjął próbę zmiany położenia ekonomicznego Żydów poprzez ograniczenie możliwości uzyskiwania przez nich dzierżaw przywilejów od szlachty — na przykład prawa do zarządzania młynami czy gospodamik56. Dawniej szlachta żądała za te przywileje astronomicznych stawek, które Żydzi musieli sobie potem odbić na miejscowej ludności. Położenie Żydów w tym systemie zawsze było niepewne, a często rozpaczliwe. Występujący w scence teatralnej Żyd, którego powieszono z rozkazu księcia w sąsiedniej izbie, należał do jego dzierżawców. Kratter ze współczuciem odnotował nędzę i mizerię większości galicyjskich Żydówk57.
Dla Krattera moment józefiński oznaczał zgoła mesjanistyczne wybawienie Żydów od nieszczęść, które zawsze ich trapiły.
Cała Galicja życzy sobie mieć teraz inne stosunki z Żydami niosącymi całemu krajowi zepsucie. Te powszechne pragnienia dotarły aż do uszu rządu, który gotów jest teraz przetopić [umzuschmelzen] cały żydowski system, bo nie ma przecież Mojżesza, który by się ulitował nad swoimi hebrajskimi braćmi, wyswobodził ich spod jarzma despotyzmu i zaprowadził do ziemi obiecanejk58.
Kratter implicite przemawiał w imieniu kształtującej się galicyjskiej opinii publicznej: „Cała Galicja życzy sobie…” [Ganz Galizien wünscht]. Władze habsburskie zareagowały na to rzekome życzenie galicyjskiej opinii publicznej i zaproponowały „przetopienie” [Umschmelzung] stosunków między chrześcijanami a Żydami, tak samo jak między szlachtą a chłopstwem. Metafora metalurgiczna sugerowała, że wykuwa się ni mniej, ni więcej tylko sama Galicja. Józef miał wyzwolić Żydów spod egipskiego despotyzmu polskiej szlachty i zaproponować im ziemię obiecaną na tych samych terenach, gdzie od stuleci mieszkali, a teraz przeobrażonych społecznie i politycznie: w habsburskiej Galicji.
Jednym z filarów przetopienia było ograniczenie w 1785 roku możliwości dzierżawienia przez Żydów przywilejów od szlachty, jednak Kratter zdawał sobie sprawę, że nowy przepis będzie dla nich niezwykle dotkliwy ekonomicznie. Autor szacował, że tysiące rodzin nie będą miały z czego żyć.
To jest dekret, który powinien dać przedsmak całkowitego przekształcenia stanu żydowskiego, na który wszyscy czekają z przeraźliwą tęsknotą, ale jednocześnie każdy, Żyd i nie-Żyd, zaczyna się bać, ponieważ jest to coś zupełnie innego, niż można by się spodziewać! Nieszczęśni Żydzi – Bóg wie! – zmagają się od wieków z jakimś przekleństwem natury i nieba w relacjach z resztą ludzkości, tak że każdy obywatel, każde społeczeństwo, każda klasa, każdy naród, nawet samo państwo dopuszcza nieludzkie traktowanie Żydów bez wyrzutów sumienia. W ten sposób ludzie sprzeniewierzają się braterstwu rasy ludzkiej [ein ganzes, mitver-brüdertes Menschengeschlecht]k59.
Józefińskie spojrzenie Krattera istotnie miało w sobie pewien wizjonerski koloryt. Na całym świecie Żydzi od wieków byli prześladowani, ale Galicja miała się stać eksperymentalnym terenem całkowitego przeistoczenia stosunków między chrześcijanami a Żydami. W całej monarchii habsburskiej nie było prowincji, która lepiej by się nadawała do realizacji takiego programu, ponieważ nigdzie indziej nie mieszkało tylu Żydów. „Cóż za barbarzyńskie traktowanie! — zakrzyknął Kratter w odniesieniu do prześladowań Żydów. — Czy państwo Żydowi jest winne mniej niż chrześcijaninowi? Nad jednym i drugim wstaje słońce”. Wyrugowanie barbarzyństwa antysemityzmu stało się zatem elementem cywilizującego spojrzenia Krattera na Galicję. Jego oświecone odruchy miały znaleźć spełnienie w patentach tolerancyjnych Józefa II. Od 1781 roku obowiązywał patent tolerancyjny dotyczący wyznań chrześcijańskich, znoszący również pewne ograniczenia nałożone na Żydów, a kolejny z 1789 roku przyznawał Żydom galicyjskim pełną wolność wyznania i zawierał obietnicę równości wobec prawa, „zgodnie z którą Żydom zagwarantowane zostaną przywileje i prawa innych poddanych”k60.
W teorii zatem cesarz opowiadał się za czymś, co można by nazwać emancypacją Żydów w monarchii habsburskiej, ale częściowo przeczy temu nałożenie na nich specjalnych obciążeń finansowych, przede wszystkim wprowadzonego w 1784 roku w Galicji podatku od sprzedaży koszernego mięsa. Zresztą sam Kratter przez jakiś czas zajmował się jego poborem. Z kolei wspomniane ograniczenie możliwości dzierżawy przywilejów od szlachty, chociaż jego zadeklarowanym celem było uwolnienie Żydów od niezręcznej roli pośredników w feudalnej gospodarce, początkowo poskutkowało ekonomicznym przemieszczeniem i zubożeniem Żydów. W 1787 roku władze sfinansowały oświecony system niemieckich szkół dla galicyjskich Żydów, zorganizowany przez Herza Homerga, żydowskiego reformatora z Czech, ale jego propozycje spotkały się z niemałym oporem ze strony galicyjskich władz rabinicznych. Ponadto w 1787 roku Józef zażądał od galicyjskich Żydów zastąpienia tradycyjnych patronimików nazwiskami rodowymi, zazwyczaj niemieckimik61.
Najbardziej kontrowersyjne było wprowadzenie w 1788 roku poboru do wojska dla poddanych żydowskich, wbrew perswazjom rady wojennej cesarza. Posunięcie to wzbudziło wielką konsternację wśród tradycyjnych galicyjskich Żydów. Historyk Michael Silber odnotowuje, że Józef II, lekceważąc problemy praktyczne z przestrzeganiem szabatu i ograniczeniami żywieniowymi, zajął pryncypialne stanowisko: „Żyd jako człowiek i jako współobywatel [Mitbürger] będzie pełnił tę samą służbę, do której zobligowani są wszyscy inni. […] Będzie mógł jeść, co zechce, a podczas szabatu będzie się od niego wymagało tylko niezbędnej pracy, takiej samej, jaką chrześcijanie zobligowani są wykonywać w niedziele”. Potwierdzona w 1789 roku wolność wyznania pociągnęła zatem za sobą znaczne koszty społeczne dla tradycyjnych galicyjskich Żydów. Pod koniec panowania cesarza byli oni głęboko spolaryzowani: z jednej strony były oświecone zasady głoszone przez władze habsburskie i żydowskich reformatorów, z drugiej — tradycyjne żydowskie zwyczaje religijne i społeczne, zwłaszcza te podtrzymywane przez coraz bardziej wpływowy galicyjski chasydyzm. Historyk Raphael Mahler odnotował, że większość galicyjskich Żydów — podobnie jak wielu galicyjskich chrześcijan — doświadczała cesarskich reform jako prześladowańk62.
Jednak Kratter w myśl józefińskich zasad miał wizję procesu nadchodzącej asymilacji społecznej: „Za kilka lat Żyd nie będzie już Żydem, człowiekiem, którym musiałby być zgodnie z przepisami swojej religii; będzie rolnikiem, obywatelem państwa, szczęśliwym, społecznym i nieodzownym dla ludzkości”. Balthasar (Belsazar) Hacquet, uczony z Bretanii, który w latach osiemdziesiątych został profesorem we Lwowie, uważał, że galicyjscy Żydzi będą musieli zrezygnować ze swojego charakterystycznego ubioru, bród, języka hebrajskiego, szabatu — „aby ludzie nie widzieli żadnej różnicy między Żydem a chrześcijaninem”. W retoryce józefinizmu w Galicji miały w przyszłości zostać zatarte różnice religijne, a nawet etniczne; Polacy mieli przestać być Polakami, a Żydzi Żydami.
Kratter zapowiadał, że Żydzi zostaną kiedyś wyzwoleni ze swojego położenia „najnieszczęśliwszej, najpodlejszej, najbezsilniejszej klasy ludzi”, przeistaczając się w „braci swoich bliźnich” i „patriotów w łonie ojczyzny”k63. Tak przedstawiała się prawdziwie rewolucyjna józefińska fantazja o transformacji społecznej w Galicji.
Kratter twierdził, że pod władzą Habsburgów Lwów staje się „jednym z najpiękniejszych i najznakomitszych miast cesarsko–królewskich ziem koronnych”k64. Przed nadejściem rządów austriackich, utrzymywał, we Lwowie nie było publicznych urządzeń sanitarnych: „na ulicę wylewano wszelakie nieczystości [Unrath]. Przy deszczowej pogodzie trzęsawisko było tak głębokie, że można się było zapaść po pas. […] Kiedy cesarz po raz pierwszy przyjechał do Lemberga, utknął w środku miasta z sześcioma końmi”k65. Obraz Najjaśniejszego Cesarza, który ugrzązł w odchodach, mógł być przesadzony czy nawet zaliczać się do kategorii wspomnień apokryficznych, miejskich legend. Jednocześnie opowieść ta dostarcza drastycznego kontekstu dla uwagi rzuconej od niechcenia przez Józefa II w liście z Lemberga: „Oto jestem między Sarmatami, nie do uwierzenia, ile tutaj trzeba zrobić”. Herkulesowym zadaniem habsburskim było ni mniej, ni więcej oczyszczenie galicyjskiej stajni Augiasza.
Przedstawiając stan galicyjskiego szkolnictwa, Kratter wezwał do tworzenia szkół, w których uczniowie „na zawsze oduczyliby się haniebnych przywar narodu polskiego, które podcinają korzenie moralności, zdrowia i bogactwa”. Wyraził nadzieję, że jeśli nauczanie będzie przynajmniej częściowo prowadzone w języku niemieckim, mieszkańcy „lepiej poznają nasz sposób życia i zwyczaje”, dzięki czemu następne pokolenie będzie „mniej prymitywne i mniej skłonne do pijaństwa i lenistwa”. Kratter podsumował ten projekt jako „powszechną reformację tego ludu”, w wyniku której ze spotkania polskich przywar i niemieckich zwyczajów wyłoni się nowy galicyjski charakterk66. Chociaż ze swoją nędzą i brakiem kanalizacji Lwów prezentował się przygnębiająco, Kratter stwierdził, że kiedy się wejdzie na Górę Zamkową i spojrzy w dal, Galicja wygląda jak ogród Edenu: „Wszelkie piękności, które może mieć dolina, Eden, pojawiają się tutaj w całej swojej krasie, w całej naturze i w całej ozdobie: sielskie pola zboża, soczyste i barwne łąki, stawy, lasy, dalekie pustkowia, złudne perspektywy, niezmierzone dale!”. Wpędziwszy się w literacką ekstazę, Kratter przeżył następnie druzgocące rozczarowanie na myśl o tym, „jak nieszczęsny, zdeprawowany, dziki lud zamieszkuje tę krainę natury i piękna”k67. Złudne perspektywy i niezmierzone dale posłużyły za doskonałe metafory projektu habsburskiego w Galicji, szykującej się do powszechnej reformacji. Lud musiał zostać przeobrażony, aby pasował do krajobrazu.
To przeobrażenie dokonywało się przez napływ imigrantów niemieckich, w 1774 roku zachęconych przez władze zwolnieniem od podatków i służby wojskowej. W 1781 roku, kiedy Józef II rządził już samodzielnie, obiecał również tolerancję religijną dla protestantów. W 1786 roku, kiedy Franz Kratter opublikował swoją książkę, w Galicji mieszkało około trzech tysięcy niemieckich rodzin osadniczychk68. Młody Niemiec miał spore rozeznanie w temacie, ponieważ zaliczała się do nich również jego rodzina — to jest jego dwaj bracia, którzy z powodzeniem handlowali we Lwowie winem. Ignaz Kratter przybył do Galicji niedługo po austriackiej aneksji, otworzył karczmę i sprowadzał węgierskie i austriackie wina, a później dołączył do niego we Lwowie jego brat Johann. Franz Kratter postanowił wyrazić entuzjastyczny stosunek Niemców do Galicji ustami swojego brata Johanna. „Bóg pokazał Mojżeszowi ziemię obiecaną tylko z oddali — oświadczył rzekomo Johann — ale mnie zaprowadził na samo miejsce”. A zatem habsburska Galicja nabrała charakteru ziemi obiecanej nie tylko dla tamtejszych Żydów, ale również dla osadników niemieckich spoza prowincji. Kratter opisał, jak jego brat Johann unosi kieliszek wina i pije za zdrowie monarchy, którego kocha „aż do szaleństwa” [bis zur Schwärmerei] — monarchy, który uczynił z Galicji habsburską ziemię obiecaną: „Vivat! Niech żyje cesarz”k69. Józef odwiedził zresztą Galicję ponownie w 1786 roku, tym samym, w którym Kratter opublikował swoją relację, można było zatem osobiście oddać mu honory.
Według „Wiener Zeitung” podczas pobytu we Lwowie Józef odwiedzał szpitale, klasztory oraz katolickie i unickie seminaria duchowne, a także wziął udział w balu na swoją część. Pokłonić się Józefowi przybyła polska magnateria — Czartoryscy, Potoccy, Lubomirscy — i zapewne również spełniła za niego toast, chociaż szlachta i arystokraci zasadniczo mieli mniej powodów niż Kratter, aby życzyć cesarzowi długiego życiak70. De facto tego życia już niewiele mu zostało — zaledwie cztery lata — ale sama Galicja, którą rewindykował, wynalazł i „przetopił”, miała przetrwać do XX wieku.
Po krytycznej analizie swoich listów na temat Galicji Kratter przyznał, że niektóre z zawartych tam przemyśleń mogą się wydawać „niewinnymi fantazjami człowieka pogrążonego w błogich marzeniach”, jednak marzenia i fantazje pojawiały się we wszelkich rozważaniach o Galicji. Prowincję trzeba było wyczarować w wyobraźni; jej tworzenie było pracą w toku. „Całość jest bliska przetopienia”, zdradził apokaliptycznie: Das Ganze is seiner Umschmelzung nahe. Jednak choć przetopienie wydawało się bardzo bliskie, zawsze pozostawało tuż poza zasięgiem, nieziszczalne, umykało najlepszym staraniom habsburskich reformatorów. Kratter wyznał, że nie jest do końca zadowolony ze swojej relacji na temat Galicji, ponieważ nie zawsze udało mu się przedstawić wszystkie jej aspekty „w należytym uporządkowaniu” [in gehöriger Ordnung]k71. Porażka ta była mu z góry przeznaczona, ponieważ w przedstawionym przez niego obrazie nieporządek należał do samej istoty Galicji. Rozwichrzona fantazja literacka Krattera, podążając za emocjonalną logiką „burzy i naporu”, nigdy nie poddała się dyscyplinie należytego uporządkowania. Ideologiczna rewindykacja Galicji przez oświecone rządy Habsburgów polegała właśnie na literackim zobrazowaniu nieuporządkowanego zamętu. Kratter zwrócił się do niemieckich czytelników i wyczarował obraz Galicji, który miał za zadanie nakłonić ich do tego, aby razem z autorem snuli marzenia o habsburskiej powszechnej reformacji.
Na swoją publikację z 1786 roku Kratter rok później otrzymał odpowiedź, wpisującą dyskusję na temat Galicji w ducha polemiki i debaty, który generalnie cechował kształtującą się osiemnastowieczną sferę publiczną. Według Jürgena Habermasa wizytówką sfery publicznej jest krytyka, toteż nie należy się dziwić, że w następnej publikacji dotyczącej Galicji Kratter został skrytykowany, poczynając od tytułu: Dreissig Briefe über Galizien: oder Beobachtungen eines unpartheyischen Mannes, der sich mehr als nur ein paar Monate in diesem Königreiche umgesehen hat5. Dzieło ukazało się anonimowo w 1787 roku w Wiedniu i Lipsku, a jego autorem był urodzony w habsburskiej Brukseli Alphons Heinrich Traunpaur Chevalier d’Ophaniek72. Jako oficer armii Habsburgów mieszkał w Galicji całe osiem lat, dzięki czemu, jak przekonywał, był bardziej wiarygodny od Krattera, którego wizyta trwała zaledwie kilka miesięcy.
Przypisując sobie większy autorytet wynikający z dłuższej i lepszej znajomości Galicji, Traunpaur oskarżył Krattera o nierzetelność: „Puste przypuszczenia, płytkie uwagi, wymyślone historyjki, uszczypliwe anegdotki, nieuzasadnione propozycje…”. Wyraził również pogląd, że za wątpliwej jakości spostrzeżeniami Krattera kryje się zamiar zohydzenia Galicji. „Niedorzecznością jest odmawiać wszelkiej wartości całej ogromnej krainie, zdolnej do wszelkich przejawów kultury, tylko dlatego, że nie zaszła tak daleko, jak jej sąsiedzi”, skomentował Traunpaurk73. W pełni więc zaakceptował józefińską logikę, zgodnie z którą zacofaną Galicję należało ucywilizować.
Deklaracja bezstronności w tytule książki miała sugerować, że Kratterem kierowały osobiste uprzedzenia, a w szczególności że przejawiał narodowościową stronniczość wynikającą z wrogości do Polaków. Traunpaur oświadczył czytelnikom, że sam uznaje „tylko dwie nacje — ludzi dobrych i złych”k74. Przedstawił „historię kraju”, potwierdzając „dawne roszczenia” Habsburgów do Galicji: „Ziemie pozyskane przez Austrię w wyniku rozbiorów to ziemie, które dzisiaj stanowią odrębne królestwo pod nazwą Galicji i Lodomerii”. Traunpaur miał świadomość, że w austriackich roszczeniach do tej prowincji tkwi pewien nie do końca czysty zabieg — „pod nazwą Galicji” nie brzmi przekonująco. Wyraźnie dostrzegał imperialną dynamikę władzy, ponieważ zasugerował inną nazwę: „Nowe Peru”. Tak bowiem jawiła się ta kraina poszukującym skarbów osadnikom, którzy przybyli do Galicji po 1772 roku „z każdego zakątka cesarskich ziem”k75. Chociaż stwarzano pozory, że Galicja powraca do macierzy, w istocie wyglądała jak jakiś kolonialny nowy świat, ziemia obiecana, która daje możliwość łatwego wzbogacenia się.
Chociaż Traunpaur utrzymywał, że maluje życzliwszy portret Galicji niż Kratter, obie relacje przenika duch józefinizmu. Traunpaur miał krytyczny stosunek do duchowieństwa klasztornego, twierdząc, że mnisi uprawiają pogański kult Wenus i Bachusa. Pomimo iż przyznawał, że warstwy wyższe są „ogładzone, hojne i uczynne”, nie potrafił się oprzeć przytoczeniu sensacyjnych przykładów arystokratycznych bezeceństw i gwałtów: kazirodztwa, defloracji chłopskich dziewic na podstawie ius primae noctis i historii pewnego szlachcica, który kazał Żydowi wspiąć się na drzewo i kukać, a potem go zastrzelił, wszystko dla zabawyk76. Traunpaur, jak widać, nauczył się od Krattera, jakie dykteryjki o galicyjskim barbarzyństwie mogą przykuć uwagę niemieckiej publiki.
Traunpaur włączył do swojej książki dziennik podróży po Galicji rzekomo napisany przez innego oficera armii habsburskiej, z pochodzenia Włocha. Ten niewymieniony z nazwiska przybysz z Italii podróżował po całej prowincji i zrelacjonował szereg galicyjskich spotkań o sporym ładunku alegorycznym. Pewnego dnia wyruszył na przechadzkę bez munduru, aby brano go za „tego, kim naprawdę jestem — za człowieka”, a nie habsburskiego oficera. Trochę pretensjonalnie uznał się za „drugiego Robinsona” — to jest odartego z wszelkich naleciałości kultury Robinsona Crusoe wyrzuconego na nieznaną wyspę z dala od cywilizacji. Ten Robinson nie był jednak na swojej galicyjskiej wyspie sam. „Raptem sobie uświadomiłem, że trzydzieści kroków przede mną z ziemi sterczy coś czarnego. Podszedłem bliżej i okazało się, że to Żyd, który zapadł w głęboki sen, a obok niego leżała otwarta książka”. Kiedy Żyd się obudził, habsburski Robinson zagaił rozmowę i wyszło na jaw, że jego rozmówca to miejscowy rabin. Szybko przeszli na tematy polityczne:
JA: Co pan powie o cesarzu Józefie II? RABIN: A! Proszę pana, czy pan go kocha? JA: Nieskończenie! RABIN: Jak go uwielbiam nie mniej niż pan. Opatrzność go wybrała i użyczyła światu. JA: Jak się panu podoba naród, między którym pan mieszka? RABIN: Uznaję na świecie tylko dwie nacje: ludzi dobrych i złych. JA: Szczerze pan wierzy w przyjście Mesjasza? RABIN: Moje obowiązki mnie obligują, abym wierzyłk77.
Rozmowa ta nadała ton całemu dziennikowi podróży po Galicji, dotykając kwestii ściśle związanych z ówczesnymi wyobrażeniami o tej prowincji: głęboka wiara w przeistaczające moce habsburskiego cesarza, oświecone zainteresowanie filozoficzne zniesieniem rozróżnień między narodami oraz mesjanistyczne przepowiednie nastania nowej epoki. Następnie Robinson i rabin rozmawiali o Mojżeszu Mendelssohnie, oświeceniowym filozofie żydowskim, który zmarł poprzedniego roku (1786) w Berlinie oraz niemieckim dramaturgu Gottholdzie Ephraimie Lessingu, który na osiemnastowiecznej scenie teatralnej sławił Mendelssohna w dramacie Natan mędrzec. Wcielając się w habsburskiego Robinsona, Traunpaur również zresztą przedstawił galicyjskiego rabina jako podobną postać dramaturgiczną, galicyjskie uosobienie Natana mędrca.
„Jak traktowano Żydów przed rozbiorem Polski?” — spytał Robinson. „Wiecznie znosiliśmy ciosy” — odparł rabin i opisał scenariusze, w których Żydów chłostano i bito, aby wymusić od nich pieniądze.
JA: Te bestialstwa przeminęły. RABIN: Nasi potomkowie pobłogosławią tym, dzięki którym przeminęłyk78.
Dialog ten wytyczył wyraźną granicę między dawną Polską a nową Galicją, dawnymi bestialstwami a nową wspaniałomyślnością. Przyszłe pokolenia galicyjskich Żydów, przekonywał rabin, wykazując się niemałym zmysłem proroczym, miały błogosławić Habsburgom.
Włoski oficer liczył na trwałą i budującą przyjaźń z rabinem, toteż odwiedził go następnego dnia w jego domu. Jednak rabin nagle zmarł i Traunpaur mógł tylko współczuć wdowie: „Nie mogłem się powstrzymać przed zmieszaniem moich łez z jej łzami, oddając w ten sposób cześć pamięci tego racjonalnego i prawego Izraelity”k79. Rabin wysławiał wcześniej Józefa II jako mesjanistycznego zbawiciela Galicji, a teraz sam jawił się jako zbawcza postać, której oświecona mądrość zwiastuje tej prowincji nadzieję na przyszłość. Dziennik podróży przeistoczył się w alegorię, ponieważ Galicja była czymś więcej niż tylko bytem topograficznym, a mianowicie filozoficzną domeną oświeconej fantazji.
Galizischer Jude, Żyd galicyjski, ilustracja z: Julius Jandaurek, Das Königreich Galizien und Lodomerien und das Herzogthum Bukowina, Wien 1884. Ze zbiorów Podkarpackiej Biblioteki Cyfrowej.
„Barbarzyńskiej dzikości polskiej szlachty” u Krattera Traunpaur przeciwstawił cnotliwego szlachcica. Ten wzorcowy okaz, który nazywał się Wikofski i mieszkał z okolicy Rzeszowa, również odkrył włoski oficer.